Odpowiadasz na:

Re: Mamusie i dzieciaczki majowo-czerwcowo-lipcowe 2012 *49

Dziewczyny mam chwilę czasu by napisać jak to było ze mną:)

15-go czerwca miałam wizytę u mojej lekarki, wiadome przebadała mnie i powiedziała, że mam już rozwarcie na 3 palce i że mąż... rozwiń

Dziewczyny mam chwilę czasu by napisać jak to było ze mną:)

15-go czerwca miałam wizytę u mojej lekarki, wiadome przebadała mnie i powiedziała, że mam już rozwarcie na 3 palce i że mąż ma mi pomóc a weekend na pewno urodzę. Wróciliśmy do domu i miałam skurcze (pewnie po tym jak mnie badała, wiadome masaż szyjki robi swoje). Skurcze dostałam około 14.00 trwały około 40 sekund i pojawiały się co 5 minut. Poczekaliśmy do 16.00 i pojechaliśmy do szpitala na Zaspę. Tam podłączono mnie do KTG, później przebadała mnie Pani doktor i przyjęła na "porodówkę". Na porodówce skurcze totalnie przeszły, leżałam tam od jakiejś 17.00 do 23.00 po czym przyszedł lekarz, zbadał i powiedział, że nie ma akcji porodowej. Zadzwonił na ginekologię i patologię, gdzie mają wolne miejsca. Tym sposobem położyli mnie na patologii. Położna, która mnie odprowadziła powiedziała, żebym jutro tj. w sobotę poprosiła o wypis i pojawiła się za kilka dni jak pojawią się skurczę, ale nie takie jak te, które mnie tu dzisiaj przywiodły. Więc w sobotę na obchodzie proszę lekarza o wypis (swoją drogą te obchody zwłaszcza w weekendy to jakaś farsa). Lekarz odpowiedział, że wypisów w weekend nie robią, poza tym to wszystko zależy od ordynatora....więc kolejny dzień na patologii. W niedzielę wybił termin 17.06, więc lekarka na obchodzie powiedziała, że może mnie wypisać, ale na moje żądanie, ale stwierdziła "niech Pani się zastanowi, na spokojnie". Położna powiedziała, że w poniedziałek jest ordynator i lepiej niech on zbada i z nim rozmawiać, więc tak zrobiłam. W poniedziałek ordynator zbadał i mówi "nie ma sensu wypisywać, niedługo Pani urodzi" super- dosłownie się popłakałam, bo nic mi nie jest, a muszę leżeć w szpitalu na oddziale z laskami, które mają na prawdę spore problemy. Tak, czy siak przeleżałam do środy i wtedy pojawiły się skurcze tak około 12.00 mocne, ból krzyża z częstotliwością co 10 minut i tak do około 18.00 potem pojawiały się one co jakieś 8-7 minut. Około 24 poszłam do położnej (miałam szczęście, że na zmianie była fajna babka, bo uwierzcie straszne baby pracują na tej patologii). Poprosiłam o coś przeciwbólowego, bo skurcze są, ale nie co 5 minut a ja już nie wyrabiam. Położna zbadała mnie, kazała iść się spakować i idziemy na trakt. Położnej na trakcie ściemniła, że skurcze są co 5 minut- dlatego mnie przyjęli. Położna na trakcie- Anioł, o ile pamiętam Ewa (drobna babeczka). Odbierała dwa porody dziewczyny obok i mój:) Najpierw wymasowała szyjkę, przebiła wody płodowe i wtedy się zaczęło od około 2 w nocy koszmar- mocne skurcze+ bóle krzyżowe, dostałam coś na nie przeciwbólowego w kroplówce, ale ulgi żadnej nie odczułam. Krzyczałam, wiłam się, no ale warto było, bo o 7.00 urodził się Antek:) Duży chłopak 3810 i 57 cm, a w ciąży przytyłam tylko 6,5 kg. Lekarz był mega zdziwiony, że taka kobietka urodziła takiego dzieciaczka sporego:) Miałam nacięcie- 3 szwy. Miałam też problem z pokarmem, młody od razu ładnie chwytał sutki, ale co z tego jak mało z nich szło. Musiałam go dokarmiać w szpitalu i używać laktatora no i od razu herbatka na laktację- ładnie przybrał no i po 3 dobach do domku:)

zobacz wątek
12 lat temu
Jolaa

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry