Re: Mamusie lipcowo-sierpniowo-wrześniowe 2010 cz.8 :)
Hej dziewczyny :)
u nas z przytulankami nie najlepiej, najpierw ja miałam schize, że coś się stanie, teraz mi przeszło, ale za to mąż ma, także daliśmy sobie spokój, radzimy sobie...
rozwiń
Hej dziewczyny :)
u nas z przytulankami nie najlepiej, najpierw ja miałam schize, że coś się stanie, teraz mi przeszło, ale za to mąż ma, także daliśmy sobie spokój, radzimy sobie inaczej ;-)
chciałabym się z Wami podzielić moimi przeżyciami z dnia dzisiejszego, bo jestem wyczerpana całkowicie i takiej akcji to ja jeszcze nie przeżyłam. Mianowicie, wczoraj się źle czułam i miałam gorączkę, więc postanowiłam, że dzisiaj idę do lekarza. Ze względu na to, że nie miałam siły rano jechać się zarejestrować, zrobiłam to telefonicznie. Bardzo rzadko chodziłam do lekarza, nawet nie znam nazwisk z przychodni, więc wszystko jedno mi było do kogo pójdę. Byłam 20min przed czasem, ale weszłam dopiero po 2h! Bo lekarz, przyjmował po 40min, w trakcie każdego badania wychodził z gabinetu.. Wreszcie była moja kolej, a miałam już naprawdę serdecznie dosyć, wchodzę i okazało się, że z lekarzem prawie w ogóle nie idzie się dogadać po polsku, bo to jakiś obcokrajowiec, no ale ok, jakoś daliśmy radę, tylko, że ze względu na to, że tak późno weszłam (oczywiście z ich winy) moja wizyta jak to on powiedział jest przeterminowana! i że musze iść do rejestracji ją potwierdzić, więc pytam wkurzona, czy potem mam dalej czekać w kolejce, on, że nie i żebym zostawiła swoje rzeczy. Więc poszłam, wracam, a w środku siedzi jakaś babcia! i czekałam kolejne 40min.. jakoś to zniosłam, ale jak mnie zbadał i doatarło do niego, że jestem w ciąży (pytał 4 razy), to otworzył swoją książeczkę ze spisem leków... i rozłożył ręce, że nie ma takich dla ciężarnych! i się na mnie patrzy.. w końcu poszedł na konsultacje do innego lekarza i po powrocie okazalo się, że na zapalenie gardła i zatok mam brać bioparox! pomyślałam, że mam to gdzieś, niech mi tylko da zwolnienie to jakoś sama się wylecze, ale okazało się, że on nie ma uprawnień do wypisywania zwolnień! więc się go pytam co mam zrobić w takiej sytuacji, na co usłyszałam, żeby się jutro zarejestrować do innego lekarza, dodał oczywiście żebym przyjechała osobiście bo jest mało miejsc i poszła po zwolnienie! nie miałam zamiaru jechać znów przez całe miasto jutro, bo w ogóle co to ma być? no i postanowiłam, że pójdę jeszcze dzisiaj do innego lekarza, a raczej się wcisnę.. mijała już 3 godzina jak tam siedziałam i udało mi się uprosić jakąś babcię żebym z nią weszła do lekarki obok, inna mi nie pozwoliła, mimo, że prosiłam, że jestem w ciąży i źle się czuje. Wiecie co usłyszałam?? Że w ogóle nie widać żebym była w ciąży i jak uważam, że to 5miesiąc to lepiej żebym poszła do ginekologa a nie do internisty, bo jej to wygląda na martwy płód! Wreszcie weszłam do drugiej lekarki, była miła, ale usłyszałam, że ona mi zwolnienie nie wystawi, bo ona z innym lekarzem mają na zmianę nadzór nad tym obcokrajowcem i że akurat dzisiaj wypada dyżur tego drugiego.. Więc poszłam do 3 z kolei lekarza, który miał być tym właściwym, znów wyprosiłam kogoś żeby z nim wejść, ale pan doktor wyszedł sobie z gabinetu na pół godzinną przerwę! tego już nie wytrzymałam i poszłam do recepcji, zrobiłam awanturę, że nikt mnie nie poinformował, że idę do lekarza, który nie wie jakie leki ma mi wypisać i nie może dać zwolnienia, babki tam powiedziały, że pierwszy raz słyszą, że on nie może dawać zwolnienie, no i na to wszystko idzie lekarz nr 3, do którego chciałam się dostać i kobieta z recepcji pyta się go co mam zrobić w takiej sytuacji, a on, żebym się zrejestrował jutro do innego lekarza! Więc mówie do niego, że lekarka nr 2 powiedziała mi, że on powinien wypisać to zwolnienie, na co słyszę, że on nie ma czasu, a poza tym i tak dzisiaj mi nie da, bo musiałabym się do niego zarejestrować, a nie mogę do dwóch lekarzy w jeden dzień, tego już nie wytrzymałam! Z płaczem więc mówie do niego, że jestem w 5 miesiącu ciąży, źle się czuje, siedze tutaj już prawie 4h, skacze mi ciśnienie i bardzo proszę żeby się nade mną zlitował, a wiecie co on na to? "A ja wstałem o 5 rano i od 7 pracuje, mam dużo pacjentów i nie będę słuchał lamentów jakieś ciężarnej"! MASAKRA! sprawa skończyła się tak, że pielegniarka obiecala,że mi to zwolnienie na jutro zalatwi, ale i tak muszę jechać jeszcze raz. Mój mąż się wkurzył strasznie i chce tam jechać zrobić awanturę, no i dobrze! Co mnie to interesuje, że oni pracują po 12h, nikt im nie każe, robią to dla kasy, ja wcale nie miałam obowiązku siedzieć tam pół dnia, a on miał wypisać mi to pieprzone zwolnienie!
zobacz wątek