Re: Mamusie marcowe (8)
czesc Wam po takim długim czasie:)) ja się rozpakowałam terminowo, 5.03, przez cc w Redłowie, Maksymilian ważył 2800g, mierzył 53cm, ogólnie miałam mozna powiedzieć umowione cięcie bo mały był...
rozwiń
czesc Wam po takim długim czasie:)) ja się rozpakowałam terminowo, 5.03, przez cc w Redłowie, Maksymilian ważył 2800g, mierzył 53cm, ogólnie miałam mozna powiedzieć umowione cięcie bo mały był ułożony pośladkowo, dlatego nie kazali mi czekać (tak jak moj lekarz kazał) na bóle, i tak mały by się nie obrócił;) byłam bardzo zadowolona z opieki i okazanego zainteresowania, jak czegos potrzebowałam pielęgniarki i połozne zawszy były;)) zwłaszcza, że hormony tak mi skakały że 3 dni ryczałam od wieczora do nocy haha... jak jakaś wariatka, wszystkie kobiety sie cieszyly ze swoich dzieciaczkow a ja leżałam i ryczalam.. tak bardzo chciałam już do domu. Prawie cały pierwszy miesiąc opierał się na pielęgnowaniu skóry - okropnie mu z całego ciałka skóra schodziła, pod skórą jakby wyprysk mial, potem począwszy od brwi przez całą głowę pojawiały się ropne/łojotokowe zmiany... okropnie wygladal, jak go widziałam to tak mi się płakać chciało, tylko parafina pomagała, oliwka uczulała, kapiel w oilatum i kali, ale zmiany nie ustepowaly... po niecałym miesiacu Maksymilian zaczał nam w nocy od 3, od razu po karmieniu plakac strasznie... wczesniej tak nie plakal i tak długo.. uznalismy ze ma kolke, zwlaszcza ze wygladal normalnie i nie mial podwyzszonej temperatury, o 5 mu sprawdzalismy, potem udało mu sie przysnac i budzic z placzem co jakis czas, o 7 juz byl spuchniety prawostronnie, jakby świnkę miał, nie mogl nawet wyprostowac glowy a co dopiero skrecic w lewo. Pojechalismy do naszej przychodni, lekarka nie wiedziala co moze mu dolegac, nie chciala stawiac diagnoz, wyslala do szpitala miejskiego w Gdyni, tam laryngolog uznal ze tez nie wie co mu moze byc dokladnie, stwierdzil ze bedzie potrzebna tk, a tam nie było mozliwości zrobienia jej tak małemu dziecku - nie mieli znieczulenia dla noworodka.. Lekarz wiec zaczał załatwiac przeniesienie do akademi albo wojewódzkiego, w tym czasie załozyli małemu wenflon i podłaczyli do kroplowki, dlugo nie jadl i juz sie odwadnial.. ale chociaz jak mu ją podłaczyli to wrocilo mu troche sil i udalo mi sie go nakarmic. Około południa traflismy do wojewódzkiego, laryngolog nie widzial potrzeby hospitalizacji, ale pediatrzy innej opcji nie widzieli, okazalo sie ze mial zapalenie węzłow chlonnych z podejrzeniem nacieku, zapalenie ucha środkowego, wiec bol okropny, dla doroslego ciezki do zniesienia... Ogólnie wszedzie mowiono, ze nigdy sie z czyms takim u noworodka nie spotkano.. nawet nie mieli za bardzo jak zajrzec do ucha, nie mieli malych rurek... caly personel w Gdyni go ogladal i dotykal w niedowierzaniu.. w wojewodzkim sie smiali niektorzy, ze jest slawny.. Spedzilismy 2tygodnie w szpitalu, całe szczescie juz Po pierwszych dawkach antybiotyku obrzek sie zmniejszyl, bol chyba ustapil bo nie plakał, skóra bardzo mu sie poprawila (!!) a ja tymczasem z nie picia i stresu stracilam pokarm.. ale tylko na jakas dobe - wrocil:)) okazało sie że Maksymilian mial (i pewnie jest teraz tylko uspiony) gronkowca złocistego, ktory byl przyczyna zapaleń i prawdopodobnie tych zmian na skorze, bo teraz tylko ma taką atopową, szorstka, czerwone plamki wychodza mu jak go przegrzeje. Potwierdzono tez nietolerancje laktozy - wiec niewiele moge jesc, ale jestem zaparta i bede karmic piersia dalej. Dziwie sie sama sobie, bo wczesniej nie wyobrazalam sobie karmienia piersia w ogole, a teraz to byc moze jestem sklonna karmic w miejscu publicznym jak nie bedzie miejsca do tego przeznaczonego czy auta w poblizu, zarzucalam sobie wczesniej przez to niedojrzalosc ale wszystko sie zmienilo:)) troche sie martwie teraz, bo malutkiemu nadal czasem cos wycieka z prawego ucha i sie boje, bo w koncu laryngolog nie zalecil tk, z jednej strony sie cieszylam ze uznal ze nie ma potrzeby - w koncu w jakis tam sposob tomografia szkodzi, ale nie mam pewnosci stuprocentowej ze wszystko ok, usg glowy tego nie pokaze. Dobra czas konczyc te wypociny i zanudzanie Was;)) czas wracac do nauki i pracy magisterskiej.. wraz z maluchem na rekuha ha (od szpitala i swiat zrobil sie bardziej przytulasny i juz nie polezy dlugo sam w łożeczku;p troche nam jakies tam wyrobione zwyczaje i rytm dnia szpital zaburzyl) czasem tez tak strasznie psychicznie sie czuje i doluje tymi samymi sprawami, o ktorych tutaj piszecie, ale tak jak kiedys mi matki mowily - tak jest - uśmiech dziecka wszystko wynagradza:)) ktos tu pisal ze babki sa twarde i maja wiecej do zniesienia, podczas gdy mężowie pracują, tez tak teraz mysle - sama sobie probuje udowodnic ze moge wiele i kazda wolna chwile wykorzystuje na zrobienie czegos, a wskutek tego zasypiam o 22 i nie jestem w stanie z mężem obejrzec filmu po jego powrocie z pracy... ale trudno, cos kosztem czegos;)) pozdrawiam Was!
zobacz wątek