Z tą pomocą najbliższych to powiem Wam, że kiepsko. Rodziców mam daleko, dodatkowo mama od miesiąca w szpitalu na dializach, siostra jak mnie potrzebowała do swojego dziecka to potrafiła co tydzień...
rozwiń
Z tą pomocą najbliższych to powiem Wam, że kiepsko. Rodziców mam daleko, dodatkowo mama od miesiąca w szpitalu na dializach, siostra jak mnie potrzebowała do swojego dziecka to potrafiła co tydzień dzwonić, żebym przyjeżdżała i teraz krew mnie zalewa jak sobie przypomnę jak jeździłam po pracy, jeszcze w nocy ciasto piekłam, żeby zawieźć. U niej pranie, prasowanie, gotowanie...a teraz jak zobaczyła miesiąc temu Adasia (i to tylko dlatego, że jeździmy do mamy, bo tak to nawet nie była u nas) to na ręce nie chciała wziąć bo się bała, bo taki maleńki... Aż mi się płakać chciało. Teściowa na miejscu, ale to model z tych, co to na kawę i ciacho wpadną, poguga z Małym i ucieka do siebie. Jedyna pomoc to mąż.
Z rozkopywaniem się u nas podobnie-jak śpi nieruchomo to ok, jak się wierci to nie dość, że leży bez przykrycia to jeszcze w poprzek łóżeczka.
Aniu trzymam kciuki za wyniki, oby wszystko było dobrze.
Dziś mam wychodne.. :-)
zobacz wątek