Re: Matczyne błędy i wpadki.
Ja wczoraj zmieniałam pieluszkę, podnoszę nóżki małej do góry i co... cel pal...Wstyd mi było zawołać męża żeby przytrzymał małą bo kupę miałam nawet na twarzy...Powiem tyle,po chusteczkach nivea...
rozwiń
Ja wczoraj zmieniałam pieluszkę, podnoszę nóżki małej do góry i co... cel pal...Wstyd mi było zawołać męża żeby przytrzymał małą bo kupę miałam nawet na twarzy...Powiem tyle,po chusteczkach nivea miałam bardzo gładką skórę...
Przypomniała mi się jeszcze wpadka z kabanosami łososiowymi. Niektóre forumki wiedzą już bo pisałam o tym w wątku mam stycznowo lutowo marcowych. Gdy mała zasnęła na południową drzemkę, razem z mężem pokroiliśmy sobie na kawałki kabanosy z łososia, i usiedliśmy na łóżku zajmując się ja czytaniem mąż laptopem i w miedzy czasie podjadaliśmy. Gdy mała się obudziłą wpadłam na pomysł że weźmiemy ją do siebie. Tak się też stało, byliśmy czyms zaaferowani,po czym patrzymy na małą a ona leży i ssie uradowana kabanosa...Miała wtedy nie wiem czy dobrze pamiętam ale chyba jakieś 3 miesiące...No to my zabraliśmy jej tego kabanosa...A ona w płacz, noszenie, kołysanie, całowanie, tłumaczenie nic nie mogło jej uspokoić. Chciała tego kabanosa i już! Efekt to wysypka na brzuchu uczuleniowa, prawdopodobnie na białko rybie...
A jak mała w szpitalu dostała mi czkawki po odbiciu to się przeraziłam i pobiegłam do położnych zapytać co mam zrobić, one do mnie że mam ponosić pobujać, zawinąć w kocyk i przejdzie...No to ja tak nosiłam i bujałam że mała sie powymiotowała... :)
I wspominam też jako szczyt wszystkich szczytów głupoty, jak spędziłam caaaaaałłłłłąąąąą noc z moim palcem w buzi małej, żeby zaspokoić jej potrzebę ssania...Tak kazały mi zrobić położne...I ja z tym odmoczonym , wyssanym palcem rano z zdrętwiałą ręką myślałam że tak trzeba...i jescze pół dnia. A położne- brawo brawo, tak trzeba...Mąż przywiózł mi smoczek, następną noc jub było mi latwiej ;>
zobacz wątek