Widok

Matka bez ambicji?

Rodzina i dziecko bez ogłoszeń Temat dostępny też na forum:
Mam 27 lat, jestem mamą dwóch synów. Starszy 5,5 roku, młodszy 2 latek. Od urodzenia starszego syna jestem z nimi w domu- z wyboru. Jestem szczęśliwa mogąc patrzeć jak się rozwijają i mając dla nich czas, od razu założyłam, że będe z nimi w domu aż młodszy syn nie skończy 3 lat. Mąż ma swoją firmę, dobrze prosperującą, więc sytuacja jest dość komfortowa, radzimy sobie. Na tyle dobrze, że mogłabym zainwestować w swój rozwój, jakieś dodatkowe kursy. Niedługo syn pójdzie do przedszkola, a ja chciałabym zacząć pracę. Do tej pory jedynie skończyłam studia licencjackie, na konretnym kierunku, ale nigdy nie byłam do niego w 100% przekonana. I tu jest problem. Czuję, jakby moją jedyną ambicją, było wychowywanie dzieci i zajmowanie się domem. Żyję w świecie moich dzieci. Nie mam i nigdy nie miałam bardziej sprecyzowanych zainteresowań ani hobby. Jedyne co, to czytam od zawsze dużo książek, interesuję się kinem, mamy dużo przyjaciół i utrzymujemy kontakty towarzyskie, często wychodzimy bez synów.
Przeraża mnie to, że nie wiem co zrobić ze swoim życiem, czym się zająć. Tym bardziej, że wiem, że jestem osoba inteligentną powyżej przeciętnej, a nie mam żadnych ambicji, chyba jedynie taką, żeby je mieć. Żadnego pomysłu na siebie. Czuję, że zmarnuje sobie życie. Nawet jako dziecko nigdy nie utrzymywałam się długo przy jednym hobby, próbowałam wciaż czegoś nowego. Wiem, w czym jestem dobra, ale nijak ma to się z zawodem który wybrałam. Nie wiem czy kontynuować studia na stopniu magisterskim.
Aby było jasne, nie żałuję, że byłam tyle czasu w domu z moimi dziećmi-dalam im co mogłam najlepszego, uwielbiam być z nimi. Nie jestem raczej typem karierowiczki, ale chciałabym jednak coś w życiu osiągnąć oprócz wychowania dzieci, czuję potrzebę spełnienia się na innym polu. Tym bardziej, że wiem, że mam ku temu warunki a hamuje się ja sama. Powiem szczerze-przeraża mnie to do jakich wniosków doszłam analizując siebie samą.
Chcialam się tak wygadać.
popieram tę opinię 15 nie zgadzam się z tą opinią 8
Droga Mamo, nie rob sobie wyrzutow poprostu potraktuj wychowanie dzieci jako pewien etap ktory powoli sie konczy.
Jak masz finanse to zainwestuj w siebie i nie patrz na studia ktore masz tylko na to co robi ci przyjemnosc. Zawsze mozna zrobic studia o innym kierunku albo poszukac pracy w zupelnie innej branzy. Jedno jest pewne kobieta musi miec wlasna kase. Meza moze spotkac nieszczesliwy wypadek, albo pojawi sie inna kobieta i kto Ci wtedy pomoze utrzmac siebie? takze powoli powoli byle cos robic. Mozesz nawet piec ciasta na zamowienie albo pojsc na krus masazu byle skupic na czyms swoja uwage i miec czas tylko dla siebie.
popieram tę opinię 10 nie zgadzam się z tą opinią 3
Co za problem.. Pozbądź się hamulców albo czeka Cię los kury domowej, przerażonej perspektywą rozwodu. Moja mama miała znajomą, która też się poświęcała córce, żadnej pracy się nie podjęła, nawet jak córka miała paręnaście lat. Po jakimś czasie jej mąż miał dość bycia mułem pociągowym i odszedł. A ona się nagle znalazła na lodzie, bo właściwie nigdy nie pracowała i jedyne co jej zostało to niańczyć dzieci i pracować na linii w Delphi. Same studia, zwłaszcza licencjackie w dzisiejszych czasach nic nie dają.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 7
Mam podobne dylematy... Skończyłam studia, zrobiłam i licencjat i magisterkę w tym samym jednym kierunku, ale one uświadomiły mi tylko, że nie chcę nigdy pracować w zawodzie. Przez ponad dwa lata pracowałam. Nie jest to praca moich marzeń, nie jest też mega dobrze płatna, ale jakoś się w niej odnalazłam. Teraz jestem w ciąży, wiadomo, że będę przez dłuższy czas będę w domu, zwłaszcza, że mój TŻ pracuje za granicą i go nie ma w domu. Jestem szczęśliwa z tego powodu, chcę być małym dzieckiem w domu, chcę mu się na początku poświęcić. Ale nie chcę zrobić z siebie kury domowej i tkwić w domu zastanawiając się tylko co zrobić na obiad :/ nie wiem jeszcze czy wrócę do starej pracy czy znajdę w przeciągu tych kilku lat inny pomysł na siebie, ale na pewno nie dam się zamknąć w domu. Też nie wiem teraz co mogłabym robić, co dawałoby mi prawdziwą radość i satysfakcję. Może jakiś kurs, szkoła policealna, nie wiem. Robić cokolwiek, byle co, coś co sprawia przyjemność, ale nie dać się związać garami i pieluchami :) Trzymam kciuki, żebyś znalazła pomysł na siebie :)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 4
Tak, wiem, że te studia to niewiele, chociaż w przypadku mojego zawodu dają jakieś możliwośći zarobku. Dlatego nie wiem czy chce je kontynuować czy zacząć co innego. Myślę, że brakuje mi też odwagi.
Jeśli chodzi o pieniądze, finansowo jestem zabezpieczona na jakiś czas, więc nie jest tak, że jestem zahukaną żoną która boi się rozwodu. Bywa różnie, wiadomo. Chciałabym realizować się nie tylko dla pieniędzy ale takiej satysfakcji, aby się dowartościować, być dobrą w czymś oprócz wychowywania synów. NIe zamierzam siedzieć w domu aż moje dzieci osiągną wiek nastoletni, założyłam granicę tego czasu kiedy młodsze pójdzie do przedszkola i uważam, że to rozsądne. Aby rozwiać domysły powiem, że nie jestem osobą leniwą. Jestem pełna energii, narazie wkładam ją w dom i rozwój moich dzieci, ale gdy mam jakąś pracę czy zadanie to wchodzę w to całą sobą. Gdy studiowałam pracowałam dorywczo sprzątałam biura, nie boję się pracy.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 5
Co to za studia bo piszesz tajemniczo , ciężko po licencjackie mieć fach w ręku, chyba że się mylę
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1
Chciałabym mieć TYLKO taki problem. Mamo bez ambicji, pomyśl, ile masz i z jakimi problemami nie musisz się borykać. Masz męża, udane, zdrowe dzieci, masz pieniądze, masz gdzie mieszkać i co jeść. Popatrz ile jest samotnych matek, w ilu rodzinach są chore dzieci, ilu młodych ludzi dowiaduje się, że ma raka. Twój JEDYNY problem polega na tym, że ukończyłaś studia licencjackie niezgodne z Twoimi zainteresowaniami. Niedługo będziesz miała czas dla siebie i na dodatek stać Cię na to, żeby coś zmienić. Potrzeba tylko odrobinę dobrej woli i chęci, żeby pozbyć się - jak to sama nazwałaś - tego, co Cię hamuje...
popieram tę opinię 13 nie zgadzam się z tą opinią 6
Mikronezja, tak wiem, zdaję sobie z tego sprawę. Rozumiem, że mój problem może komuś wydawać się śmieszny, ale to moje życie, i mam takie problemy jakie mam. Nie jest to moje jedyne zmartwienie, są także inne doświadczenia w moim życiu ale nie są one tu istotne. Jeśli chodzi o biedne rodziny to często angażuję się w czynną pomoc takim osobom, nie jestem niewrażliwa na cudzą krzywdę.
Licze, że może są Mamy które były w podobnej sytuacji i podpowiedzą od czego zacząć, co zmienić.
Nie wiem czy jestem kurą domową, być może, skupiłam się głównie na mojej rodzinie, tym żeby stworzyć ciepły dom, być dla dzieci. Ale to nie znaczy, że nie wiem co sie dzieje na świecie, że zyję tylko tym co zrobić na obiad. Spotykam się z ludźmi, nie jestem zamknięta w domu, mam wiele przyjaciól, nie jestem typem osoby która w kółko opowiada tylko o dzieciach. Dbam też o siebie, nie wychodze w dresach i z tłustymi włosami, więc to też nie jest tak, że poza dziećmi nie ma świata. Nie wiem tylko jak zacząć, jak odszukać ten zgubiony zapał i jaki kierunek obrać...
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 6
gdybym była w takiej sytuacji jak ty to dążyłabym do tego żeby rozwijać swoje hobby lub dokształciłabym się w czymś fajnym co dałoby może nie za duży nawet zarobek ale satysfakcję- bo to ważne samorealizacja. Na pewno zrobiłabym prawko bo nie mam i poszła na jakieś kursy zgodne z zainteresowaniami, może język bym podszkoliła możliwości jest dużo.
Zazdroszczę ci możliwości. Ja wykonuję pracę niezbyt przeze mnie lubianą stresującą, do tego nie dająca kaski dużej, też w większości do naszego budżetu mąż wkłada. Ale trochę mi już późno się przekwalifikowywać jakoś w tym trwam choć się męczę nie powiem. Dzieci wymagają dużo i w okół ich potrzeb wszystko się głównie kręci. Jedynie żeby nie załapać doła i mieć poczucie realizacji zajęłam się moim hobby dodatkowo. Ważne żeby coś takiego małego mieć.

Napisz sobie na kartce co lubisz robić, choćby to pierdołki były i krąż w okół tego może coś ci się urodzi w głowie albo poszukaj jakiś dokształtów, może coś wyda ci się ciekawe. Czy twój licencjat pozwala ci na jakąś alternatywę studiów uzupełniających?
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 3
Mamo bez ambicji, na Twoim miejscu zaczęłabym od rozejrzenia się za kursem, studiami, czy innym typem szkoły, które są po linii Twoich zainteresowań. Jeśli będziesz miała możliwość podjąć naukę i robić w przyszłości to, co lubisz, to będzie naprawdę dużo :)

Nie czytałam przed odpowiedzią wypowiedzi miki i widzę, że się powtarzam - czyli myślących podobnie jest więcej.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 5
Mikronezja, oczywiście, ja się z Wami zgadzam, moja sytuacja jest komfortowa. Mam środki na to by iśc na studia czy kurs, rozwijąć się, możliwości umysłowe też mam, a mimo to zero pomysłów, nie potrafię sobie nic znaleźć, tak jakbym w niczym innym nie była dobra. I to jest dla mnie straszne. Odkładałam ten temat na później, gdy synowie podrosną, a teraz gdy ten czas się zbliża, czuję się jak ufoludek.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 4
jedyne dla ciebie w takim razie to wybrać coś w ciemno, bo jak nie spróbujesz to nie dowiesz się,że to ci odpowiada. Przepraszam,że ci tak napiszę ale lekko użalasz się nad sobą;) nikt za ciebie nie zdecyduje
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 3
Hej. polecam spotkanie (spotkania) z coachem (tylko wybierz jakiegoś polecanego, nie pierwszego z brzegu). Oni potrafią fajnie motywować do odnalezienia swojego potencjału, naturalnych zdolności i słabych stron. Może łatwiej Ci wtedy będzie wybrać odpowiednią ścieżkę kariery.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 5
Ja jestem a trochę byłam w takiej sytuacji. Po urodzeniu dzieci zrezygnowałam z pracy. Była to świadoma decyzja. Większość pukała się w czoło, no bo jak tak można. Powinno się pójść tylko na macierzyński i jak najszybciej wracać do pracy. Ja zdecydowałam inaczej i to na dłużej. I nie żałuję. Mam czas dla dzieci. Jak potrzeba, mam czas by posiedzieć z nimi przy odrabianiu lekcji. Moje dzieci nie muszą przebywać w zatłoczonej świetlicy do 17. I nie żałuję. Nasza sytuacja materialna jest dobra i pozwoliła mi na rozpoczęcie studiów, zupełnie innych niż pierwsze. Poszłam na nie tak trochę dla oderwania się od codziennej rutyny a okazało się, że w tej działce jestem całkiem niezła i może będzie z tego coś fajnego w przyszłości.
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 7
Co z mojego zachowania zasługuje na minusy? To, że dzieci sa dla mnie najważniejsze? To, że poszłam na studia? A może to, że nie zrobiłam tak, jak większość - jak najszybciej załatwić dziecku babcię, opiekunkę, żłobek? Zaznaczam, że moja decyzja była podjęta właśnie taka, bo sytuacja finansowa na to pozwala.
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 5
A., ja mam więcej minusów - niektórzy dają minusy nie za wypowiedź, tylko za... nick. Ot, dla zasady, bo nie lubią danej osoby, choć jej na oczy nie widziały... Nie ma co się przejmować ;)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
Ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby mi do głowy, jest przejmowanie się tym, co napiszą na forum. Dlatego tym bardziej dociekliwa jestem, za co konkretnie ktoś postawi łapkę w dół. Po prostu jestem ciekawa.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2
A. moja sytuacja jest podobna. Także zdecydowałam świadomie aby być z synami w domu, dla mnie to swego rodzaju inwestycja w ich pryszlość. Oczywiste jest, że zdecydowaliśmy się mężem na to, ponieważ możemy, gdybyśmy mieli gorszą sytuację finansową zapewne poszłabym do pracy.
Czuję się jednak trochę, jak matka ze średniowiecza, czuje taką generalną presję w społeczeństwie, że trzeba iść do pracy a siedzenie z dziećmi w domu to tak jakbyś w domyśle była niezdolna do "wyższych celów" i robienia kariery. Bo przecież gdybym byla taką idealną kobietą, potrafiłabym pogodzić pracę i wychowywanie dzieci, co jest mrzonką. Nigdy nie żałowałam mojej decyzji, te czasy gdy moi synowie byli malutcy, stawali pierwsze kroki czy wypowiadali pierwsze słowa już nie wrócą. A ja mam poczucie, że wykorzystałam ten czas w pełni i chłonęłam całymi garściami. Moi synowie są dobrze wychowani, pełni życia, radośni, po prostu szczęśliwi. I to jest dla mnie najważniejsze. Teraz, gdy będa już mieli solidne podstawy i podrosną, naturalne jest dla mnie, że chciałabym zrobić coś dla siebie, znaleźć jakieś zajęcie, na początku niekoniecznie na pełen etat. Ale jednak takie które dałoby w przyszłości przyzwoite pieniądze.
Jestem ciekawa czy są Mamy, które po tak długim siedzeniu w domu odnalazły nową drogę i jak się do tego zabrały, od czego zacząć. Ciężko mi tak nagle zmienić swój sposób postrzegania i zacząć myśleć typowo o sobie i swoim rozwoju, gdy tyle czasu było się skoncentrowanym na dzieciach.
A. czy masz w planach zacząć pracę?
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 2
Tak, mam w planach pójść do pracy ale najlepiej na część etatu. i najpierw muszę skończyć studia. Nie są najłatwiejsze i muszę trochę przysiąść, by było ok.
A czy byłabym taka idealna, gdybym pogodziła pracę i dom? Ja wiem, że nie pogodziłabym a przynajmniej w takim stopniu, jakbym chciała. Pewnie że mogłabym zostać w pracy i sprawy domowe jakoś bym ogarnęła. Jednak dla mnie to nie byłaby komfortowa sytuacja. Jestem pewna, że nie miałabym tyle czasu dla dzieci. Teraz go mam. Jak mi dziecko zachoruje, nie martwię się, że to kolejne L4 a pracodawca krzywo patrzy, że może lepiej wysłać dziecko z katarem do szkoły/przedszkola. Mam ten komfort, że dzieci mogą zostać w domu tyle, ile potrzeba. W taki sposób nie umiałabym pogodzić pracy z domem. A że otoczenie krzywo patrzy? Mam to w nosie.
Mam też czas dla siebie. To studia, jakieś babskie wyjścia na kawę, do teatru, kina. Nie siedzę tylko w domu, mam swoje życie, chociaż nie zawodowe.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 4
no tak tylko,ze dzieci kiedys dorosna i co wtedy? Ciezko bedzie po dluugiej przerwie bez doswiadczenia 40stolatce np znalezc jakas sensowna prace...no chyba, ze w firmie meza/znajomego, tyle,ze znowu nie jest to jakies wielkie 'osiagniecie'

to nie krytyka, tylko takie rozwazania...
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 2
Ja doświadczenie jakieś mam. Po urodzeniu dzieci poszłam na wychowawczy, a potem zrezygnowałam z pracy. A jakbym poszła do pracy męża/znajomego to nie widziałabym w tym nic złego. Obecnie nie ma u nas normalnego rynku pracy i mnóstwo ludzi dostaje pracę po tzw. znajomości, a nie mają dzieci, długiej przerwy w pracy itd. Jakbym się zdecydowała wrócić do pracy, to poszłabym po to, by pracować a nie po to by ją zdobyć i traktować jako jakieś osiągnięcie. Dla mnie pewnym wyznacznikiem sukcesu byłoby to, jakbym się w pracy sprawdziła, stała sie wartościowym pracownikiem a nie to że ja zdobyłam. Ja się zastanawiam, żeby na pól roku/rok się gdzieś zaczepić bez wynagrodzenia - tak by zdobyć doświadczenie zgodnie z obecnymi studiami. Finansowo mogę sobie na to pozwolić, a mogłabym też dostosować grafik do zajęć dzieci. No ale zobaczymy.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 3
Rozumiem cię bardzo, byłam w podobnej sytuacji. Poświeciłam prawie 10 letnią karierę dla dzieci, ale co najważniejsze czas spędzony z maluchami mi uświadomił że moja poprzednia praca to nie moja bajka.
Pewnego dnia przez przypadek, dzięki spotkaniu fajnej kobietki moje życie zawodowe zmieniło się. Trafiłam do firmy gdzie kobiety są doceniane a ja robię coś nowego co stało się moją pasją a przy tym nadal jestem w pełni oddana dzieciom.
Życie czasem pisze nam scenariusze, których się w ogóle nie spodziewamy.
Jakbyś chciała spotkać się na kawę i rozmowę o poszukiwaniu zmian i odkryciu się na nowo napisz do mnie iwonka_ika@tlen.pl
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2
~Mama, wspomniałaś, że Wasza sytuacja finansowa jest stabilna i chciałabyś zainwestować w swój rozwój tylko nie bardzo wiesz w jakim kierunku chcesz się rozwijać.

Znaleźć taki kierunek pomoże Ci coach. Na rynku znajdziesz wielu coachów. Pamiętaj tylko, żeby - jeśli się na to zdecydujesz - Twój coach był certyfikowany. Tzn należał do organizacji zrzeszającej coachów i narzucającej im pewne standardy działania oraz nadzorującej ich certyfikację (ICF, Management Futures). Odradzałabym osoby, które kończyły np studia kierunkowe ale nie przeszły certyfikacji czyli np nie musiały wcześniej udokumentować odbycia x sesji coachingowych.

Powodzenia, Twoja sytuacja jest mimo wszystko dość komfortowa:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Skąd wiesz że jesteś inteligentna powyżej przeciętnej???? :P

W czym jesteś dobra?
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 2
Z życia. Obserwuję, analizuję, rozmawiam z ludźmi, zauważam takie zależnośći jak wypadam na tle innych osób. I nie mówię tylko koleżankach czy najbliższych. Chyba każdy choć po części zdaje sobie sprawę jakie ma mocne strony.
Nie powiedziałam tego, aby się przechwalać a jedynie w takim kotekście, że wiem, że mam duże możliwośći umysłowe a mam wrażenie, że tego nie wykorzystuję tak jak bym mogła. Choć inteligencja i intuicja też się bardzo przydają przy wychowywaniu dzieci, to nie jest to szczyt możliwośći.
Nie będę tu wypisywala w czym jestem dobra, ja wiem jakie mam wady i zalety, nigdy nie wątpiłam w moją inteligencję, ale jak widać odwagi mi brakuje.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 8
Pamietaj jeszcze ze w obecnej sytuacji twoj partner jest mocno obciazony. Nawet jesli nie pracuje wiele godzin to jednak ma silna presje ze jest jedynym zywicielem rodziny. Czasy teraz trudne, wszystko sie ciagle zmienia a tu zona i dwoje dzieci w calkowitej zaleznosci. Faceci czesto nie mowia o strachu.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 3
jesli wiesz w czym jestes dobra i jakie masz zalety to w czym tkwi problem? :)

chyba troche sztuczny problem...

znajdz fajna prace skoro masz mozliwosci albo znajomosci i realizuj sie jako dobry pracownik, co da Ci troche niezaleznosci i satysfakcji

powodzenia :)
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1
Jeśli wiesz w czym jesteś dobra i napisałabyś o tym to może byłaby szansa aby ktoś doradził Ci czym mogłabyś się zająć.
A tak to dalej będziesz tkwiła w tym marazmie.

Ja osobiście nie chciałabym być aż tak zależna od męża.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1
Nie da się "mieć ciastko i zjeść ciastko". Jedni nie umieją zrezygnować z kariery, inni nie wyobrażają sobie zostawić dzieci w żłobku, z opiekunką. Ja należę do tych drugich. Czy to sytuacja idealna? Pewnie nie, ale DLA MNIE zdecydowanie lepsza. Nie umiem sobie wyobrazić, że poprzez moja pracę dzieci nie miały by mnie tyle czasu, ile tego potrzebują. Kiedyś pomyślałam sobie coś takiego. Jeśli w rodzinie pojawia się chore, niepełnosprawne dziecko, wymagające stałej opieki, to jeden z rodziców często rezygnuje z pracy. W czym moje dzieci są gorsze? One też potrzebują rodzica, chociaż w innym kształcie. Moje dzieci nie wymagają pielęgnacji ale potrzebują, by z nimi odrobić lekcje, by posiedzieć przy łóżku gdy są chore, by się razem pobawić, by zamiast siedzieć w świetlicy pójść razem na spacer itd.
A że jestem zależna od męża? Jestem ale zasadniczo to ja "trzymam kasę" :). Decyzje o dużych zakupach (auto, meble) podejmujemy wspólnie ale cała reszta jest w zdecydowanej większości w mojej gestii. Mężowi to odpowiada, woli nie mieć na głowie takich codziennych wydatków.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 9
Pewnie Cię zaskoczę, ale wyobraź sobie że pracująca mama też bawi się z dziećmi, pomaga im w odrabianiu lekcji i siedzi koło nich jak są chore.

A to trzymanie kasy jest złudne, bo co się stanie jeśli zdarzy się jakieś nieszczęście( wypadek, rozwód)? Czy będziesz w stanie utrzymać rodzinę?
popieram tę opinię 9 nie zgadzam się z tą opinią 2
myślę, że w takiej sytuacji jest też dobre wyjście w formie pracy na część etatu

dziecko nie siedzi do późna na świetlicy, dom da się ogarnąć, a jednocześnie można się realizować w pracy i mieć poczucie choć częściowej niezależności

coraz więcej nowoczesnych pracodawców dopuszcza elastyczne formy zatrudnienia, szczególnie jeśli jest się cenionym i dobrym pracownikiem z mocną pozycją w firmie
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2
Ja widzę coś innego w moim otoczeniu. Jeśli moje dziecko kończy lekcje o 12, to nie siedzi w świetlicy do 16, a koledzy, koleżanki tak. Jak u mojej koleżanki dzieci zachorowały, to ściągała mamę (ponad 200km), żeby była z dziećmi, bo pracodawca krzywo patrzy na zwolnienia lekarskie, zwłaszcza że byłoby to kolejne w tym roku. Widziałam dzieci zasmarkane przyprowadzane do przedszkola, bo nie miały z kim zostać w domu. Dziecko kicha, katar zielony leci a mama: "Ojej, wleciało ci coś do noska, że tak kichasz?" Niedawno usłyszałam od koleżanki, ze chciałaby (podkreślam CHCIAŁABY) mieć drugie dziecko ale nie może sobie na to pozwolić ze względu na pracę. Sama ma rodzeństwo i wg niej skazuje swoje dziecko na bycie jedynakiem, chociaż jej sie to nie podoba.
Mamy pracujące też spędzają czas z dziećmi? Na pewno tak, ale przez to że są pracującymi mamami, nie wydłuża im się doba do godzin np. trzydziestu. Wracają z pracy, jak dobrze pójdzie o godz. 16, 17 i ile czasu zostaje zanim dziecko pójdzie spać? I w tym czasie nie tylko jest dziecko, ale i jakieś inne sprawy domowe. W moim odczuciu mało. Dla mnie za mało.
"A to trzymanie kasy jest złudne, bo co się stanie jeśli zdarzy się jakieś nieszczęście( wypadek, rozwód)? Czy będziesz w stanie utrzymać rodzinę?"
Wszystko w życiu jest złudne. Jaką gwarancję mają pracujący, że nie będą mieli wypadku, że w jednym czasie nie stracą pracy, że nie wsiądą do samolotu, który się za chwile rozbije? Nikt nie ma żadnej gwarancji. Ja zdecydowałam się na polisy ubezpieczeniowe od różnych nieszczęśliwych wypadków. Ponadto inwestujemy część dochodu w inny sposób. I nie wydaje mi się, że akurat ja żyję w jakimś wyjątkowym złudzeniu, a ci pracujący na etatach mają dużo większą pewność jutra. A rozwodu nie planuję :).
Nie mówię że moja sytuacja jest idealna a innych z gruntu zła. Nie jest tak. życie polega na robieniu jakiegos rachunku zysków i strat, i dokonaniu wyboru. Co dla jednego jest dobrym rozwiązaniem, dla innych jest nie do przyjęcia. Dla mnie moja sytuacja jest odpowiednia. Co więcej bardzo się cieszą, że mam taki komfort, iż mogę wybierać.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 5
Przytaczasz przykłady, które świadczą tylko jednym, nie piszesz
- o matkach które chciałaby mieć dzieci a ich nie stać, bo nie mają pracy
- o matkach które posyłają dzieci do żłobków, mimo że nie pracują (także czasami chore)
- o matkach które posyłają dzieci do szkoły w dni wolne od szkoły, mimo że nie pracują (był w poprzednim roku taki wątek)

Ja mam czas dla dzieci od 16 i nie muszę zajmować się pracami domowymi. Do 21 - zostaje 5 godzin i ten czas mogę lepiej zaplanować niż niejedna znudzona siedząca w domu matka. To już tylko i wyłącznie zależy od danej osoby a nie od czasu jaki pozostał.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 4
W pelni zgadzam się z A. widzę, że nasza sytuacja i punkt widzenia jest podobny. Wątku nie zakładałam o tym, czy dobrze pracować i być niezależną od męża, chodziło mi o coś zupełnie innego, o ten czas który dopiero nadejdzie, kiedy chciałabym zacząć robić coś dla siebie.
Natomiast, tak jak A. uważam, że zawsze w życiu coś może się stać. Nie rozpatruję tego w formie finansowej, bo jesteśmy ubezpieczni na wypadek wypadków, śmierci itd. Rozwód? Jestem zabezpieczona finansowo na jakiś czas, wiadomo, że jeśli będzie trzeba to pójdę od razu do pracy, ale to już jest zupełnie inna sytuacja.
Nie chcę nikogo urazić, ale nikt mi nie powie, że matka pracująca może być z dziećmi tyle samo co ta która nie pracuje. To jest fizycznie niemożliwe. Zawsze coś, jest kosztem czegoś. Tak jak mowiłam, chcę zacząc pracę na część etatu, pół, może więcej, ale nie tak, żeby moje dzieci kwitły od 8 do 17 w szkole i przedszkolu. Jak trzeba to trzeba, ale ja akurat mam wybór. Wychodzę z założenia, że skoro nas stać, to mogę sobie i dzieciom zapewnić taki komfort, że jestem z nimi i dla nich, przynajmniej przez te pierwsze lata ich życia. Że możemy się normalnie pobawić w to co chcą, a nie w robienie obiadu czy sprzątanie. Ten czas już nie wróci, ja nie czułabym się z tym dobrze, gdybym rok po urodzeniu dziecka zaczęla prace. Nie po to chciałam mieć dzieci. To tylko mój punkt widzenia, każdy robi tak jak czuje, ja nie krytykuję innych Mam które pracują, to ich wybór a czasem konieczność. Ale po co zawistne komentarze typu " A co ja Cię maz zostawi?". To nasza wspólna decyzja, kierowana dobrem dzieci. Póki co ja czuję się po prostu dobrą Mamą, spełnioną i zadowoloną z efektów mojej pracy-szczęśliwych dzieci.
popieram tę opinię 6 nie zgadzam się z tą opinią 5
Aga, zapytam z ciekawośći- kiedy sprzątasz, robisz pranie, obiady, zakupy?
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 3
Gdzie o tym napisałam:
"- o matkach które posyłają dzieci do żłobków, mimo że nie pracują"
" o matkach które chciałaby mieć dzieci a ich nie stać" - moja koleżanka, która nie zdecydowała się na drugie dziecko ma świetną sytuację finansową. Zarobki miesięczne męża to kilka średnich krajowych. Jej zarobki to też ze dwie takie średnie. I nie może mieć drugiego dziecka, bo nie pogodziłaby obowiązków zawodowych z pracą. Jednym dzieckiem zajmuje się babcia ale dwójką nie dałaby już rady. Oczywiście urlop wychowawczy nie wchodziłby w grę.
Sytuacji patologicznej dla mnie (kiedy rodzic nie pracuje ale wysyła w dni wolne dziecko do szkoły, bo musi pójść do kosmetyczki paznokcie umalować) nawet nie chcę komentować.
Ty masz ten luksus, że o 16 jesteś już domu. Naprawdę uważasz, że wszyscy tak pracują albo że dla matek jest tylko taka praca? Sporo jest matek, które pracują do 18, 20 i wybacz, ale pisanie, że zaplanowanie czasu z dziećmi "wyłącznie zależy od danej osoby a nie od czasu jaki pozostał" jest nieporozumieniem. Jak ktos jest w domu o 19 to choćby na rzęsach stawał, nie wygospodaruje dla dzieci tyle czasu, ile potrzeba. Poza tym jak jesteś tak szybko w domu, to i szybko zaczynasz pracę. Co wówczas z dziećmi? Też muszą tak szybko wstawać, mimo że nie zaczynają lekcji na 7?
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 5
Aga, zapytam z ciekawośći- kiedy sprzątasz, robisz pranie, obiady, zakupy?

trzy pierwsze -gosposia, zakupy - alma 24 i czasami tesco online
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 2
Widzisz, ja sobie nie wyobrażam, żeby obca kobieta kręciła mi się w domu każdego dnia (zakładam, że obiad jest każdego dnia) i jeszcze brudne skarpetki oglądała. Przeszkadzałoby mi to, co więcej czułabym się trochę jak nie jak osoba tworząca dom ale dostarczająca finansów na ten dom. Ale tak to już z nami jest, że jeden lubi gruszki, a drugi truskawki.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 6
nie, nie jest codziennie, tylko dwa razy w tygodniu, w pozostałe dni odgrzewamy, ewentualnie robimy coś szybkiego

Ja nigdy nie lubiłam sprzątać i cieszę się że ktoś inny może się tym zająć. A ktoś inny dzięki temu ma pracę. Więc obie strony są zadowolone.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 4
Super rozwiązanie,tylko żeby tak jeszcze każda pracującą mamę było stać na gosposię wszyscy byliby szczęśliwi a w większości przypadków większość pracujących mam nie stać niestety na pomoc domową.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 2
Fajne masz dzieci, że wystarczy sprzątnąć dwa razy w tygodniu i jest czysto. Moje bałaganią tak, że muszę sprzątać każdego dnia. Ja odgrzewam tylko zupę. Inne dania już mi tak nie smakują odgrzewane.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 3
A w ogóle wróciliśmy do punktu wyjścia. Najpierw były argumenty agi, że pracuje, bo nie chce być zależna od męża, że musi mieć pewne jutro, bo może się zdarzyć wypadek, rozwód... A potem jest napisane, "Ja nigdy nie lubiłam sprzątać i cieszę się że ktoś inny może się tym zająć". Trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Aga, masz świetną sytuację finansową (jak ktos napisał, nie każdego stać na gosposię), a do pracy chodzisz bo CHCESZ. Za nie chcesz robić innych rzeczy, np. sprzątać, gotować, prać. Czy to źle? Pewnie że nie. Jednak nie każdy musi chcieć tak samo.
Ja byłam tzw dzieckiem z kluczem na szyi ale moi rodzice nie mieli innego wyjścia. I ja CHCĘ "robić" mój własny dom po swojemu ze świeżym obiadem, domowym ciastem. Chcę móc dziecko zaprowadzić do szkoły o 11, jeśli tak zaczyna lekcje. Dla mnie to wszystko i różne inne rzeczy (w tym sprzątanie, którego tez nie lubię ale fajnie jest jak panuje porządek) tworzy taki domowy klimat ale nie każdemu taki klimat może przecież odpowiadać.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 3
A.

Troszkę wszystko uprościłaś :).

Co do sprzątania to stosuję w domu zasadę 5S. Wymyślili ją lata temu Japończycy, miała zastosowanie w fabrykach, potem przeszła do biur, a tak naprawdę sprawdza się po prostu w każdym przypadku, w codziennym życiu. Dzieci są po prostu uczone że każda rzecz ma swoje miejsce i musi na nie wrócić. Dzięki temu nie tracimy czasu na codzienne sprzątanie.

A odnośnie tego nieszczęsnego sprzątania. Tu nie chodzi o to że ja tego nie lubię. Tu też zastosowałam zasadę z zarządzania leanowego. Podzieliłam moje obowiązki na te wartościowe (praca, czas spędzany z dziećmi, mężem, rodziną), pomocnicze - czyli te które muszą być zrobione, ale same w sobie wartości nie wnoszą ( sprzątanie, zakupy) i te zbędne (dojazdy, oglądanie telewizji, siedzenie na necie w domu itd) I staram się dążyć do tego aby te bezużyteczne eliminować ( np dojeżdżać do pracy w godzinach kiedy są mniejsze korki, wcześniej albo później) a te pomocnicze - dać w "outsourcing", i zająć się tylko tymi które rzeczywiście są ważne w moim życiu.
Tu chodzi tylko o organizację swojego czasu, życia i ustalenie priorytetów.

Odnośnie mojej komfortowej sytuacji - zgadzam się, nie mogę narzekać. Ale prawda jest taka że sama na to zapracowałam, ukończeniem trudnych studiów, dwóch kierunków, wyjazdem za granicę na staż i pracy przez pierwsze prawie dwa lata po 16 godzin dziennie.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum Rodzina i dziecko

Niania- jaki macie zakres obowiązków? (55 odpowiedzi)

Chodzi mi o czas, w którym np dziecko śpi- powiedzmy 2-3h w ciągu dnia. Czy niania gotuje obiad,...

WAŻNE -- POSZUKUJĘ AUTA NA PRZEWÓZ RZECZY DO POLSKI --- !!! (14 odpowiedzi)

Witam mam nietypowe pytanie poszukujemy auta, osoby która pracuje w jakiejś firmie przewozowej...

7latek nie chce czytać (34 odpowiedzi)

Mój syn mimo znajomości wszystkich liter nie chce czytać. Nie umie,nie chce złożyć wyrazu w...

do góry