Widok
Miłość a poligamia (czyt. wierność)
Tyle się tu pisze o miłości, jej definicji, ulotności, cudowności, itd.
Co sądzicie w takim razie na temat skłonności rodzaju ludzkiego do poligamii (mówi się i pisze o tym coraz częściej). Czy mozna miłować kilku mężczyzn (kilka kobiet) jednocześnie? Czy miłość to pożądanie zawinięte w ładny papierek i przewiązane wstążeczką? Jak ma sie wierność do miłości oraz te nieszczęsna poligamia, o której nikt głosno w tym kraju nie mówi, a o której coraz głośniej...
Chętnie wdam się w dyskusje na ten temat gdz albowiem wielce jest on dla mnie kontrowersyjny...
pozdrawiam
a
Co sądzicie w takim razie na temat skłonności rodzaju ludzkiego do poligamii (mówi się i pisze o tym coraz częściej). Czy mozna miłować kilku mężczyzn (kilka kobiet) jednocześnie? Czy miłość to pożądanie zawinięte w ładny papierek i przewiązane wstążeczką? Jak ma sie wierność do miłości oraz te nieszczęsna poligamia, o której nikt głosno w tym kraju nie mówi, a o której coraz głośniej...
Chętnie wdam się w dyskusje na ten temat gdz albowiem wielce jest on dla mnie kontrowersyjny...
pozdrawiam
a
athena napisał(a):
> Czy mozna miłować kilku mężczyzn (kilka kobiet) jednocześnie?
w/g mnie nie. Chyba, że się cierpi na rozdwojenie jaźni. Człowiek najedzony myśli o sjeście a nie o jeszcze jednym posiłku. Szczęśliwy nie szuka tego co już posiada. Można szanować, sympatyzować z wieloma ale kochać tylko tą jedną, wybraną osobę.
> Czy mozna miłować kilku mężczyzn (kilka kobiet) jednocześnie?
w/g mnie nie. Chyba, że się cierpi na rozdwojenie jaźni. Człowiek najedzony myśli o sjeście a nie o jeszcze jednym posiłku. Szczęśliwy nie szuka tego co już posiada. Można szanować, sympatyzować z wieloma ale kochać tylko tą jedną, wybraną osobę.
z uwagą i przyjemnością przeczytam Wasze opinie na ten temat
:)
Moim zdaniem, nie jesteśmy stowrzeni do monogami. I wydaje mi sie, że jak najbardziej jesteśmy w stanie kochać kilku ludzi (w moim przypadku mężczyzn) na raz.
Skłaniałabym się ku tezie, że potrzeba monogamii wynika przede wszystkim z naszego wychowania, w tym na bajkach nt. rycerzy na białych rumakach i wyrażenia "żyli długo i szczęśliwie..."
Drugi powód prawie że przymusowej monogami to choroby przenoszone drogą płuciową, czy też przez konakt cielesny.
Ale, w moich oczach, prawda jest taka, że z natury wcale nie jesteśmy psychicznie czy fizycznie wierni. I gdyby nie wbudowane w świadomość pojęcie zdrady i całego napiętnowania z tym związanego (oraz wspomnianych wyżej chorób) zmienialibyśmy partnerów (szczególnie jeśli chodzi o donania seksualne) dużo częściej.
jednak nie wiem jak to jest z miłością. Bo w niewielu mężczyznach, którzy mnie pociagają, mogłabym się zakochać.
Moim zdaniem, nie jesteśmy stowrzeni do monogami. I wydaje mi sie, że jak najbardziej jesteśmy w stanie kochać kilku ludzi (w moim przypadku mężczyzn) na raz.
Skłaniałabym się ku tezie, że potrzeba monogamii wynika przede wszystkim z naszego wychowania, w tym na bajkach nt. rycerzy na białych rumakach i wyrażenia "żyli długo i szczęśliwie..."
Drugi powód prawie że przymusowej monogami to choroby przenoszone drogą płuciową, czy też przez konakt cielesny.
Ale, w moich oczach, prawda jest taka, że z natury wcale nie jesteśmy psychicznie czy fizycznie wierni. I gdyby nie wbudowane w świadomość pojęcie zdrady i całego napiętnowania z tym związanego (oraz wspomnianych wyżej chorób) zmienialibyśmy partnerów (szczególnie jeśli chodzi o donania seksualne) dużo częściej.
jednak nie wiem jak to jest z miłością. Bo w niewielu mężczyznach, którzy mnie pociagają, mogłabym się zakochać.
No właśnie...jakie to wszystko nie-proste ;-)
Ja na przykład uważam, że mozna kochać wiele osób i nie mówię tu oczywiście o miłości do dzieci czy rodziców bo to oczywiste ;-)
Kiedyś zastanawiałam sie nawet czy przyjaźń nie jest też pewną formą miłości...taka pozbawioną że się tak wyrażę elementu "prokreacji". Myślę, że przyjaźń i miłość to uczucia blisko spokrewnione.
Bo jak wytłumaczyć sobie sytuację, w której znam parę osób (3), dla których zrobiłabym bardzo wiele i pomogłabym w każdej sytuacji i łzy mi w oczach stają, jak pomyslę sobie że mogłoby sie im coś stać...I to nie są moje dzieci :-)
Echhh życie...kocham cię nad życie!
Ja na przykład uważam, że mozna kochać wiele osób i nie mówię tu oczywiście o miłości do dzieci czy rodziców bo to oczywiste ;-)
Kiedyś zastanawiałam sie nawet czy przyjaźń nie jest też pewną formą miłości...taka pozbawioną że się tak wyrażę elementu "prokreacji". Myślę, że przyjaźń i miłość to uczucia blisko spokrewnione.
Bo jak wytłumaczyć sobie sytuację, w której znam parę osób (3), dla których zrobiłabym bardzo wiele i pomogłabym w każdej sytuacji i łzy mi w oczach stają, jak pomyslę sobie że mogłoby sie im coś stać...I to nie są moje dzieci :-)
Echhh życie...kocham cię nad życie!
athena napisał(a):
> Bo jak wytłumaczyć sobie sytuację, w której znam parę osób (3),
> dla których zrobiłabym bardzo wiele i pomogłabym w każdej
> sytuacji i łzy mi w oczach stają, jak pomyslę sobie że mogłoby
> sie im coś stać...
Przyjazn? Ale takie uczucie nie ma nic wspolnego z wiernoscia, poligamia czy monogamia
> Bo jak wytłumaczyć sobie sytuację, w której znam parę osób (3),
> dla których zrobiłabym bardzo wiele i pomogłabym w każdej
> sytuacji i łzy mi w oczach stają, jak pomyslę sobie że mogłoby
> sie im coś stać...
Przyjazn? Ale takie uczucie nie ma nic wspolnego z wiernoscia, poligamia czy monogamia
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
athena napisał(a):
> No właśnie...jakie to wszystko nie-proste ;-)
> Ja na przykład uważam, że mozna kochać wiele osób i nie mówię
> tu oczywiście o miłości do dzieci czy rodziców bo to oczywiste
może to genetyczny podział. Tak jak podział na ambitnych i powiedzmy :) mniej ambitnych. Może istnieje gen poligami ale gdyby istniał to byłby dominujący w populacji a tak nie jest. Czyli musi istnieć coś innego co powoduje zmiany partnerów. Może chęć dominacji w "stadzie"? Samica i samiec alfa. Wśród ludzi byliby to najambitniejsi, na najwyższych stanowiskach, najroślejsi, najsprytniejsi, najinteligentniejsi itd. Chyba tak również nie jest.
Być może to jakaś "ułomność"(nie mam tu nic negatywnego na myśli) mózgu(jakieś niedokrwione zakole) do przeżywania/konsumpcji miłości.
> No właśnie...jakie to wszystko nie-proste ;-)
> Ja na przykład uważam, że mozna kochać wiele osób i nie mówię
> tu oczywiście o miłości do dzieci czy rodziców bo to oczywiste
może to genetyczny podział. Tak jak podział na ambitnych i powiedzmy :) mniej ambitnych. Może istnieje gen poligami ale gdyby istniał to byłby dominujący w populacji a tak nie jest. Czyli musi istnieć coś innego co powoduje zmiany partnerów. Może chęć dominacji w "stadzie"? Samica i samiec alfa. Wśród ludzi byliby to najambitniejsi, na najwyższych stanowiskach, najroślejsi, najsprytniejsi, najinteligentniejsi itd. Chyba tak również nie jest.
Być może to jakaś "ułomność"(nie mam tu nic negatywnego na myśli) mózgu(jakieś niedokrwione zakole) do przeżywania/konsumpcji miłości.
z uwagą i przyjemnością przeczytam Wasze opinie na ten temat
W obecnych czasach seks jest swoistym dowodem na to jaka kto ma pozycje w spoleczenstwie. Ci najambitniejsi, ci co chca byc wspaniali, musza uprawiac duzo seksu, najlepiej z duza iloscia partnerek. Ot taka wada mody na "wolnosc". Tylko czy to jest "wolnosc"? Czy to cecha pozytywna czy negatywna?
Filosc z filmu, tam musi byc akcja, milosc musi byc aktywna, pozadanie to jedyna forma milosci ktora mozna aktywnie przekazac przez obraz i dzwiek. I ta milosc lubi poligamie
Filosc z filmu, tam musi byc akcja, milosc musi byc aktywna, pozadanie to jedyna forma milosci ktora mozna aktywnie przekazac przez obraz i dzwiek. I ta milosc lubi poligamie
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Katienka napisał(a):
> Moim zdaniem, nie jesteśmy stowrzeni do monogami. I wydaje mi
> sie, że jak najbardziej jesteśmy w stanie kochać kilku ludzi (w
> moim przypadku mężczyzn) na raz.
na początku piszesz, że jesteś w stanie kochać kilku mężczyzn a kończysz swoją wypowiedź "jednak nie wiem jak to jest z miłością".
Pociągają Cię "portki" - i dobrze. Rozglądamy się, szukamy, przymierzamy aż wreszcie, przeważnie, zostajemy z jednym, wybranym partnerem. Gdy się nie sprawdzi, czegoś nam brakuje powtarzamy szukanie. Zazwyczaj jest to właśnie brak tego ciepła którą daje miłość.
> Moim zdaniem, nie jesteśmy stowrzeni do monogami. I wydaje mi
> sie, że jak najbardziej jesteśmy w stanie kochać kilku ludzi (w
> moim przypadku mężczyzn) na raz.
na początku piszesz, że jesteś w stanie kochać kilku mężczyzn a kończysz swoją wypowiedź "jednak nie wiem jak to jest z miłością".
Pociągają Cię "portki" - i dobrze. Rozglądamy się, szukamy, przymierzamy aż wreszcie, przeważnie, zostajemy z jednym, wybranym partnerem. Gdy się nie sprawdzi, czegoś nam brakuje powtarzamy szukanie. Zazwyczaj jest to właśnie brak tego ciepła którą daje miłość.
z uwagą i przyjemnością przeczytam Wasze opinie na ten temat
bukowina napisał(a):
> Pociągają Cię "portki" - i dobrze. Rozglądamy się, szukamy,
> przymierzamy aż wreszcie, przeważnie, zostajemy z jednym,
> wybranym partnerem.
Ktos mowiac o takim samym zachowaniu wynikajacym od mezczyzny nazwal to "mysleniem rozporkiem"...hmm....
> Pociągają Cię "portki" - i dobrze. Rozglądamy się, szukamy,
> przymierzamy aż wreszcie, przeważnie, zostajemy z jednym,
> wybranym partnerem.
Ktos mowiac o takim samym zachowaniu wynikajacym od mezczyzny nazwal to "mysleniem rozporkiem"...hmm....
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
1:1 i jest super ;)
Taki uklad ze jeden facet i wiele kobiet to tak biologicznie logiczne. Zwlaszcza jezeli chodzi o 9 miesieczny okres oczekiwania na potomka u ludzi. Na szczescie nasza katolicka kultura i tradycja wciaz nas chroni przed powrotem do zwierzecej natury.
Ja osobiscie moge byc tylko z jedna osoba na raz, i przerwa miedzy jedna a druga musi byc tak z rok. Co by sie wyleczyc, odpoczac, i pozbyc wplywow tej osoby.
Nie wyobrazam sobie innego ukladu. Bycie z kobieta o innych pogladach nie byloby mozliwe. To kwestia psychiki. Jezeli wiem ze druga strona mysli podobnie,wiem ze jest mi wierna, moja psychika czuje sie bezpiecznie ze swiadomoscia ze jestesmy tylko dla siebie, ze nie musze sie nia dzielic z innym, i "ze wroci wychodzac z domu".
Nie moglbym tez byc z kilkoma kobietami. Nie moglabym ich rowno kochac. Predzej czy pozniej bedac z innymi myslalbym tylko o jednej z nich. Lub zawsze bedac z jedna myslal bym o innej. Zle bym sie z tym czul, nie bylbym szczery wobec siebie i wobec nich. Zreszta skad wziasc tyle czasu by byc z kilkoma, i zaspokoic samotnika w sobie?
Mozna kochac kilka osob, ale to uczucie bedzie jak milosc przyjacielska. Kochac i pozadac mozna tylko jednej osoby. Ja mam taki test ktory stosuje na sobie gdy mam watpliwosci, zadaje sobie dwa pytania:
- Czy bedzie mi dobrze z ta osoba za 20 lat?
- Czy chcialbym by ona byla matka moich dzieci?
Jezeli odpowiedzi na oba pytania sa TAK, to jest super, ta osobe kocham i z nia jestem. No chyba ze ona nie chce byc ze mna, ale to juz inna bajka:D
Taki uklad ze jeden facet i wiele kobiet to tak biologicznie logiczne. Zwlaszcza jezeli chodzi o 9 miesieczny okres oczekiwania na potomka u ludzi. Na szczescie nasza katolicka kultura i tradycja wciaz nas chroni przed powrotem do zwierzecej natury.
Ja osobiscie moge byc tylko z jedna osoba na raz, i przerwa miedzy jedna a druga musi byc tak z rok. Co by sie wyleczyc, odpoczac, i pozbyc wplywow tej osoby.
Nie wyobrazam sobie innego ukladu. Bycie z kobieta o innych pogladach nie byloby mozliwe. To kwestia psychiki. Jezeli wiem ze druga strona mysli podobnie,wiem ze jest mi wierna, moja psychika czuje sie bezpiecznie ze swiadomoscia ze jestesmy tylko dla siebie, ze nie musze sie nia dzielic z innym, i "ze wroci wychodzac z domu".
Nie moglbym tez byc z kilkoma kobietami. Nie moglabym ich rowno kochac. Predzej czy pozniej bedac z innymi myslalbym tylko o jednej z nich. Lub zawsze bedac z jedna myslal bym o innej. Zle bym sie z tym czul, nie bylbym szczery wobec siebie i wobec nich. Zreszta skad wziasc tyle czasu by byc z kilkoma, i zaspokoic samotnika w sobie?
Mozna kochac kilka osob, ale to uczucie bedzie jak milosc przyjacielska. Kochac i pozadac mozna tylko jednej osoby. Ja mam taki test ktory stosuje na sobie gdy mam watpliwosci, zadaje sobie dwa pytania:
- Czy bedzie mi dobrze z ta osoba za 20 lat?
- Czy chcialbym by ona byla matka moich dzieci?
Jezeli odpowiedzi na oba pytania sa TAK, to jest super, ta osobe kocham i z nia jestem. No chyba ze ona nie chce byc ze mna, ale to juz inna bajka:D
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Czytałam, że kobiety mimo swego biologicznego "naznaczenia" wcale nie są lepsze od mężczyzn. Małżeństwo daje im zabezpieczenie, ale niekoniecznie najlepsze geny. Ponoć wielu mężów zdziwiłoby się poddając dzieci swoich żon testowi na ojcostwo :-) A co najlepsze w tym wszystkim, ma to sie nija do miłości :-)
Co do miłości vs. przyjaźni masz rację, przyjaźń ma sie nijak do miłości. Po prostu poruszyłam kilka aspektów na raz i mi się nałożyło ;-)
Natomiast miłość przyjacielska to brzmi dla mnie bardzo OK.
Zgodnie z moimi pogladami, wcale nie musi być tak, że jak sie kogoś kocha to będzie się z nim do konca życia. Ludzie się zmieniają (i okoliczności też) i nic na to nie poradzimy czasami. Co do pytania czy chciałabym, żeby był ojcem moich dzieci? To faktycznie, ja rowniez zadaję sobie to pytanie :-) Jak również to czy w ogóle chcę mieć dzieci :-)
Pozdrawiam Anty'ego dawno przeze mnie nie widzianego ;-)
Co do miłości vs. przyjaźni masz rację, przyjaźń ma sie nijak do miłości. Po prostu poruszyłam kilka aspektów na raz i mi się nałożyło ;-)
Natomiast miłość przyjacielska to brzmi dla mnie bardzo OK.
Zgodnie z moimi pogladami, wcale nie musi być tak, że jak sie kogoś kocha to będzie się z nim do konca życia. Ludzie się zmieniają (i okoliczności też) i nic na to nie poradzimy czasami. Co do pytania czy chciałabym, żeby był ojcem moich dzieci? To faktycznie, ja rowniez zadaję sobie to pytanie :-) Jak również to czy w ogóle chcę mieć dzieci :-)
Pozdrawiam Anty'ego dawno przeze mnie nie widzianego ;-)
miłośc to miłość...sex to sex...zdrada to zdrada..u mnie te pojęcia istnieja osobno i nie mają związku ze sobą..;))...zona to zona..kochanka to kochanka..kocha się zoną..kocha się z kochanką...zona to tez kochanka...zdrada to spowodowanie braku poczucioa bezpieczeńśtwa u kobiety z ktora aktualnie sie jest...lub u siebie ;)...a sex ?? to przyjemnośc taka sama jak wspólne ćpanie czy kąpiele w dżakuzi..;)...a co ? mozę nie będzie zdradą dla waszej zony kapiel bez niej z koleżanką i nic wiecej ?? ;)..
miłośc i sex nie mają związku ze sobą...sex z osoba kochaną ma inny wymiar niz sex z osoba lubianą ;)....
jesli zone kochasz a spisz z inna od czasu do czasu bez miłości to okej..ale jesli zaczynasz kombinowac że kochasz obie to juz zdrada - tracisz poczucie bezpieczeństwa- jesli ona sie dowie to ma to samo-zagrożenie!.
jesli zone kochasz a spisz z inna od czasu do czasu bez miłości to okej..ale jesli zaczynasz kombinowac że kochasz obie to juz zdrada - tracisz poczucie bezpieczeństwa- jesli ona sie dowie to ma to samo-zagrożenie!.
taa... a jak jest jak to żona od czasu do czasu zdradzi męża tak tylko dla sexu. Podejrzewam , ze wówczas nazwane by to zostało kurestwem...
Ja sądzę, że do dzisiaj panuje pogląd że jak facet zdradza a żona się o tym nie dowiaduje to jest to ok ( wy to macie w genach) , ale jak jest odwrotnie to juz inna bajka.
A dla mnie zdrada to zdrada. I już.
Ja sądzę, że do dzisiaj panuje pogląd że jak facet zdradza a żona się o tym nie dowiaduje to jest to ok ( wy to macie w genach) , ale jak jest odwrotnie to juz inna bajka.
A dla mnie zdrada to zdrada. I już.
athena napisał(a):
> Zgodnie z moimi pogladami, wcale nie musi być tak, że jak sie
> kogoś kocha to będzie się z nim do konca życia.
Być może miłość, ten stan, nie trwa całe życie. Jeśli jednak kochasz nie szukasz niczego innego. Jeśli już nie kochasz - tak.
> Zgodnie z moimi pogladami, wcale nie musi być tak, że jak sie
> kogoś kocha to będzie się z nim do konca życia.
Być może miłość, ten stan, nie trwa całe życie. Jeśli jednak kochasz nie szukasz niczego innego. Jeśli już nie kochasz - tak.
z uwagą i przyjemnością przeczytam Wasze opinie na ten temat
człowiek jest stworzony do miłości, ale nie do monogamii...
Gizmo coś by na ten temat mógł napisac(jest ekspertem, jak wynika z jego wypocin), tak już mamy ...miłośc to m.in. chemia...hormony...Kiedy poznajemy kogoś ich rola sie nasila i pobudzana przez nasza psychike wzrasta coraz bardziej. To tak jak w małżeństwie...na początku fascynacja(miłośc) czyli burza hormonów jest olbrzymia...z biegiem lat staje sie coraz słabsza(u facetów dzieje si e to znacznie szybciej niż u kobiet) i co wtedy?
Gizmo coś by na ten temat mógł napisac(jest ekspertem, jak wynika z jego wypocin), tak już mamy ...miłośc to m.in. chemia...hormony...Kiedy poznajemy kogoś ich rola sie nasila i pobudzana przez nasza psychike wzrasta coraz bardziej. To tak jak w małżeństwie...na początku fascynacja(miłośc) czyli burza hormonów jest olbrzymia...z biegiem lat staje sie coraz słabsza(u facetów dzieje si e to znacznie szybciej niż u kobiet) i co wtedy?
No właśnie..i co wtedy :-)
A tak poważnie, czy jeśli nie jesteśmy stworzeni do monogamii to znaczy, że miłość jest procesem powtarzalnym, na zasadzie coś sie kończy i coś się zaczyna? Jeśli tak, to znaczy że miłość wcale nie jest taka wielka i gizmo ma rację...
A może poilgamia i miłość nie mają ze sobą za wiele wspólnego. Mają miejsce przecież scenariusze takie, że się kogoś kocha i jest się z tym kimś w małżeństwie, a jednocześnie zdarzy mu się "puścić" na imprezie....
Podwójna moralność...
A tak poważnie, czy jeśli nie jesteśmy stworzeni do monogamii to znaczy, że miłość jest procesem powtarzalnym, na zasadzie coś sie kończy i coś się zaczyna? Jeśli tak, to znaczy że miłość wcale nie jest taka wielka i gizmo ma rację...
A może poilgamia i miłość nie mają ze sobą za wiele wspólnego. Mają miejsce przecież scenariusze takie, że się kogoś kocha i jest się z tym kimś w małżeństwie, a jednocześnie zdarzy mu się "puścić" na imprezie....
Podwójna moralność...
powtarzalna monogamia :-) ładne :-))))
Mam koleżankę i wielu kolegów, którzy są powtarzalnymi mongamistami, a jednocześnie zyja w poligamii...ale myślę, że chyba kochają glównie siebie (owe JA, o którym mówisz w innym wątku)...
Chyba zdrady, romanse, prostytucja to najlepszy dowód na poligamiczną naturę człowieka...szkoda tylko że kobiety maja gorzej ze społeczną akceptacją swej poligamicznej natury.
Mam koleżankę i wielu kolegów, którzy są powtarzalnymi mongamistami, a jednocześnie zyja w poligamii...ale myślę, że chyba kochają glównie siebie (owe JA, o którym mówisz w innym wątku)...
Chyba zdrady, romanse, prostytucja to najlepszy dowód na poligamiczną naturę człowieka...szkoda tylko że kobiety maja gorzej ze społeczną akceptacją swej poligamicznej natury.
athena napisał(a):
> A tak poważnie, czy jeśli nie jesteśmy stworzeni do monogamii
> to znaczy, że miłość jest procesem powtarzalnym, na zasadzie
> coś sie kończy i coś się zaczyna? Jeśli tak, to znaczy że
> miłość wcale nie jest taka wielka i gizmo ma rację...
wydaje mi się że to tak jak z lekami przeciwbulowymi. Każda następna dawka mniej uśmierza ból.
Zmieniając zbyt często partnerów, nie wiem dokładnie co znaczy tu słowo "zbyt", mieszamy miłość z wszystkimi uczuciami jakie tylko mogą przyjść do głowy. Idziemy zazwyczaj w bylejakość chyba. Niech rzuci we mnie kamieniem, prosto w usta zamykając mnie w ten sposób, ktoś z was któremu za kazdym razem było coraz lepiej. Ktoś miał tu w stopce słowa, że miłość trzeba pielęgnować. Ma rację!
> A tak poważnie, czy jeśli nie jesteśmy stworzeni do monogamii
> to znaczy, że miłość jest procesem powtarzalnym, na zasadzie
> coś sie kończy i coś się zaczyna? Jeśli tak, to znaczy że
> miłość wcale nie jest taka wielka i gizmo ma rację...
wydaje mi się że to tak jak z lekami przeciwbulowymi. Każda następna dawka mniej uśmierza ból.
Zmieniając zbyt często partnerów, nie wiem dokładnie co znaczy tu słowo "zbyt", mieszamy miłość z wszystkimi uczuciami jakie tylko mogą przyjść do głowy. Idziemy zazwyczaj w bylejakość chyba. Niech rzuci we mnie kamieniem, prosto w usta zamykając mnie w ten sposób, ktoś z was któremu za kazdym razem było coraz lepiej. Ktoś miał tu w stopce słowa, że miłość trzeba pielęgnować. Ma rację!
z uwagą i przyjemnością przeczytam Wasze opinie na ten temat
Dla mnie nie ma miłości bez poczucia bezpieczeństwa.
A jak się czuć bezpiecznie w samochodzie, który jeszcze nie miał zrobionych wszystkich testów? ;P
Kładę nacisk na jakość, nie ilość i wolę sprawdzić wszystko sama.
A to wymaga czasu...
Oto dlaczego jestem długodystansowcem. :)
Monogamia jest przy okazji - nie lubię się rozdrabniać. Tracę na jakości. ;)
Pozdrawiam
A jak się czuć bezpiecznie w samochodzie, który jeszcze nie miał zrobionych wszystkich testów? ;P
Kładę nacisk na jakość, nie ilość i wolę sprawdzić wszystko sama.
A to wymaga czasu...
Oto dlaczego jestem długodystansowcem. :)
Monogamia jest przy okazji - nie lubię się rozdrabniać. Tracę na jakości. ;)
Pozdrawiam
pewna dziewczyna napisał(a):
> Dla mnie nie ma miłości bez poczucia bezpieczeństwa.
> A jak się czuć bezpiecznie w samochodzie, który jeszcze nie
> miał zrobionych wszystkich testów? ;P
> Kładę nacisk na jakość, nie ilość i wolę sprawdzić wszystko
> sama.
> A to wymaga czasu...
> Oto dlaczego jestem długodystansowcem. :)
> Monogamia jest przy okazji - nie lubię się rozdrabniać. Tracę
> na jakości. ;)
>
> Pozdrawiam
NUDZIARA !!! ;) ;)
> Dla mnie nie ma miłości bez poczucia bezpieczeństwa.
> A jak się czuć bezpiecznie w samochodzie, który jeszcze nie
> miał zrobionych wszystkich testów? ;P
> Kładę nacisk na jakość, nie ilość i wolę sprawdzić wszystko
> sama.
> A to wymaga czasu...
> Oto dlaczego jestem długodystansowcem. :)
> Monogamia jest przy okazji - nie lubię się rozdrabniać. Tracę
> na jakości. ;)
>
> Pozdrawiam
NUDZIARA !!! ;) ;)
wracając do tematu.
Ja, o sobie myślę, że z natury nie jestem monogamistką.
Ale.
Egoistyczna potrzeba bycia "tą jedyną" przynajmiej póki jesteśmy razem, sprawia, że rozumiem, że moje Miłości też chce być "tym jedynym" i bardzo by go bolało gdyby było inaczej. Więc ta monogamia jest sprowokowana tylko miłością do niego a nie brakiem zainteresowania czy pociągu do innych mężczyzn (który oczywiście jest często bardzo osłabiony gdy z Miłością jest tak jak powinno :) ).
Ja, o sobie myślę, że z natury nie jestem monogamistką.
Ale.
Egoistyczna potrzeba bycia "tą jedyną" przynajmiej póki jesteśmy razem, sprawia, że rozumiem, że moje Miłości też chce być "tym jedynym" i bardzo by go bolało gdyby było inaczej. Więc ta monogamia jest sprowokowana tylko miłością do niego a nie brakiem zainteresowania czy pociągu do innych mężczyzn (który oczywiście jest często bardzo osłabiony gdy z Miłością jest tak jak powinno :) ).
Myślę, że bliskość jest niezwykle ważnym elementem miłości, jesli nie najważniejszym. Mam tu na myśli bliskość dusz, serc oraz przeżywanie wszystkiego co w związku można by nazwać nieracjonalnym, niewytłumaczalnym, nielogicznym.
Ja proszę Was otóż nie umiem zdefiniowac miłości i chyba nigdy nie będę umiała - chyba że na łożu śmierci, ale i tak tylko w odniesienu do swoich doświadczeń, które udało mi sie przeżyć.
pozdrawiam
a
Ja proszę Was otóż nie umiem zdefiniowac miłości i chyba nigdy nie będę umiała - chyba że na łożu śmierci, ale i tak tylko w odniesienu do swoich doświadczeń, które udało mi sie przeżyć.
pozdrawiam
a
ha, no i jak widzę wyszło na moje, czyli: do monogamii można się zmusić, ale nie jest ani naturalna, ani na dłuższą metę do wytrzymania ;))))))))))))))))))))))))) Bardzo mi się spodobała Anty-Atheno "powtarzalna monogamia". Ja kilka razy w życiu zmusiłem się do monogamii, najdłuższy okres trwał ponad 2 lata... potrafię zapanowac nad swoimi instynktami, ale po takim okresie musiałem odreagować i to baaaaardzo mocno ;)))))))))))))))
...Remember the jester that showed you tears...
gizmo .. i co potem.
Narazie jesteś jeszcze mlody ( ale ci czadze :) ), ale co będzie za kilka, kilkanaście lat?? Myślę, że kiedys w koncu zapragniesz stabilizacji i obyś ja wowczas znalazł ...
Wiesz znam faceta bardzo podobnie myślącego do ciebie...
Małżeństwo rozwód i potem wieczne poszukiwanie - tylko czego ??
I uwierz mi nie można nazwac go szczęsliwym czlowiekiem. Ja bardziej porównałabym go do dziecka szukającego drogi w ciemnosci.
Narazie jesteś jeszcze mlody ( ale ci czadze :) ), ale co będzie za kilka, kilkanaście lat?? Myślę, że kiedys w koncu zapragniesz stabilizacji i obyś ja wowczas znalazł ...
Wiesz znam faceta bardzo podobnie myślącego do ciebie...
Małżeństwo rozwód i potem wieczne poszukiwanie - tylko czego ??
I uwierz mi nie można nazwac go szczęsliwym czlowiekiem. Ja bardziej porównałabym go do dziecka szukającego drogi w ciemnosci.
paty napisał(a):
> gizmo .. i co potem.
> Narazie jesteś jeszcze mlody ( ale ci czadze :) ), ale co
> będzie za kilka, kilkanaście lat??
Czyli najlepiej ze strachu przed samotną starością związać się z kimś w wieku 18 lat i tak trwać do smierci ?
> Myślę, że kiedys w koncu
> zapragniesz stabilizacji i obyś ja wowczas znalazł ...
Ja też tak myślę, ale nie żyję w strachu, że będzie wtedy za późno żeby ją znaleźć...
> Ja
> bardziej porównałabym go do dziecka szukającego drogi w
> ciemnosci.
Bardzo ładne określenie... chyba mógłbym się z nim utożsamić... wieczne poszukiwanie drogi... tylko, że ja już nie wierzę chyba, że ją odnajdę... po prostu szukam, bo nie znalazłem innego sposobu na życie...
> gizmo .. i co potem.
> Narazie jesteś jeszcze mlody ( ale ci czadze :) ), ale co
> będzie za kilka, kilkanaście lat??
Czyli najlepiej ze strachu przed samotną starością związać się z kimś w wieku 18 lat i tak trwać do smierci ?
> Myślę, że kiedys w koncu
> zapragniesz stabilizacji i obyś ja wowczas znalazł ...
Ja też tak myślę, ale nie żyję w strachu, że będzie wtedy za późno żeby ją znaleźć...
> Ja
> bardziej porównałabym go do dziecka szukającego drogi w
> ciemnosci.
Bardzo ładne określenie... chyba mógłbym się z nim utożsamić... wieczne poszukiwanie drogi... tylko, że ja już nie wierzę chyba, że ją odnajdę... po prostu szukam, bo nie znalazłem innego sposobu na życie...
...Remember the jester that showed you tears...
Czyli najlepiej ze strachu przed samotną starością związać się z kimś w wieku 18 lat i tak trwać do smierci ?
A w zyciu żadne przegięcia nie są wskazane ( no chyba ze faktycznie ktos w wieku 18 lat znalazłby tę druga połówkę - choc to malo prawdopodobne ale sie zdarza. )
Natomiast super że szukasz, znaczy się jest jeszcze dla ciebie nadzieja :))))
powodzenia :).
A w zyciu żadne przegięcia nie są wskazane ( no chyba ze faktycznie ktos w wieku 18 lat znalazłby tę druga połówkę - choc to malo prawdopodobne ale sie zdarza. )
Natomiast super że szukasz, znaczy się jest jeszcze dla ciebie nadzieja :))))
powodzenia :).
mysle, ze to temat, na ktory od zarania dziejow wszyscy prawia i nie wiele z tego prawienia wynika :)
mezczyzni nie byli monogamistami, nie zaleznie od czasow czy rejonu swiata
gdyby byli - nie bylo by tu ani tego forum, ani nas samych
inna sprawa z kobietami, mozna sie spierac jak wielka z nich czesc w monogamii zyla i kiedy
byly czasy, kiedy za poligamie mogla spotkac ja sroga kara (np sprzedaz jako niewolnica)
jednak z kims mezczyzni poligamie uprawiali...
dzis jest jeszcze inaczej, nastepuje dosc szybka zamiana rol spolecznych
a co za tym idzie to kobiety coraz czesciej chca poligamii i jak justine miec monogamicznego faceta
czego mimo wszystko facetom nie zycze
pozdrawiam
jurek
mezczyzni nie byli monogamistami, nie zaleznie od czasow czy rejonu swiata
gdyby byli - nie bylo by tu ani tego forum, ani nas samych
inna sprawa z kobietami, mozna sie spierac jak wielka z nich czesc w monogamii zyla i kiedy
byly czasy, kiedy za poligamie mogla spotkac ja sroga kara (np sprzedaz jako niewolnica)
jednak z kims mezczyzni poligamie uprawiali...
dzis jest jeszcze inaczej, nastepuje dosc szybka zamiana rol spolecznych
a co za tym idzie to kobiety coraz czesciej chca poligamii i jak justine miec monogamicznego faceta
czego mimo wszystko facetom nie zycze
pozdrawiam
jurek
gizmo napisał(a):
> nigdy nie mógłbym być drugi... prędzej od czasu do czasu
> "zdradzany", ale nie drugi... serce by mi pękło...
a gdybyś był pierwszy ale trzy dni na cztery Twoja partnerka, na Twoich oczach okazywałaby wzgledy temu czwartemu czy dziewiatemu a Tobie polecając odpczynek i zabawę z jej dziećmi. Przepraszam. :) Waszymi dziećmi między innymi i Twoimi.
> nigdy nie mógłbym być drugi... prędzej od czasu do czasu
> "zdradzany", ale nie drugi... serce by mi pękło...
a gdybyś był pierwszy ale trzy dni na cztery Twoja partnerka, na Twoich oczach okazywałaby wzgledy temu czwartemu czy dziewiatemu a Tobie polecając odpczynek i zabawę z jej dziećmi. Przepraszam. :) Waszymi dziećmi między innymi i Twoimi.
z uwagą i przyjemnością przeczytam Wasze opinie na ten temat
Może coś nie tak zrozumiałem. Załóżmy, że jesteś kobietą i:
1. masz kilku facetów, którzy Ci są wierni
2. masz faceta, któremu jesteś wierna, a on ma oprócz Ciebie jeszcze kilka takich wiernych,
3. Ty masz kilku facetów, którym nie jestes wierna, a oni mają oprócz Ciebie inne partnerki.
Czy wszystkie te sytuacje się dla Ciebie nie różnią ?
1. masz kilku facetów, którzy Ci są wierni
2. masz faceta, któremu jesteś wierna, a on ma oprócz Ciebie jeszcze kilka takich wiernych,
3. Ty masz kilku facetów, którym nie jestes wierna, a oni mają oprócz Ciebie inne partnerki.
Czy wszystkie te sytuacje się dla Ciebie nie różnią ?
...Remember the jester that showed you tears...
gizmo napisał(a):
> Może coś nie tak zrozumiałem. Załóżmy, że jesteś kobietą i:
> 1. masz kilku facetów, którzy Ci są wierni
> 2. masz faceta, któremu jesteś wierna, a on ma oprócz Ciebie
> jeszcze kilka takich wiernych,
> 3. Ty masz kilku facetów, którym nie jestes wierna, a oni mają
> oprócz Ciebie inne partnerki.
to nie moje dylematy :))))
> Może coś nie tak zrozumiałem. Załóżmy, że jesteś kobietą i:
> 1. masz kilku facetów, którzy Ci są wierni
> 2. masz faceta, któremu jesteś wierna, a on ma oprócz Ciebie
> jeszcze kilka takich wiernych,
> 3. Ty masz kilku facetów, którym nie jestes wierna, a oni mają
> oprócz Ciebie inne partnerki.
to nie moje dylematy :))))
z uwagą i przyjemnością przeczytam Wasze opinie na ten temat
pisząc wczoraj miałem na myśli przeszłość, nie gubię się :) nie robię sobie po prostu notatek z maili, które wymieniam z dziewczynami, nie staram się zapamiętać, która co napisała, bo przeważnie ma to niewiele wspólnego z rzeczywistością... a tylko rzeczywistość się dla mnie liczy, nie flirty internetowe, to wyłącznie zabawa...
...Remember the jester that showed you tears...
Miłość i wierność?
Co to w ogóle znaczy?
Wyświechtane zwroty z składanej przed ołtarzem "przysięgi małżeńskiej", która w rzeczywistości nic nie znaczy.
Owszem, może nie dla wszystkich, może nie dla każdego ta przysięga jest bez znaczenia.
Takim przykładem jestem właśnie ja sam.
Przynajmniej tak było, dopóki wierzyłem w świętość i nierozerwalność zawartego związku małżeńskiego.
Wierzyłem do dnia w którym przekonałem się o tym, ile warta jest ta przysięga, kiedy dowiedziałem się o tym, że żona zrobiła ze mnie rogacza.
Uświadomiłem sobie wtedy jak wielkim głupkiem byłem, że wierzyłem w jakieś staromodne wartości, które w zasadzie "g*wno znaczą".
Miłość?
A co to w ogóle jest?
Choroba?
Zaburzenie psychiczne?
Z pewnością nigdy już nie uwierzę w miłość pomiędzy kobietą a mężczyzną.
Miłość owszem, czuję do własnej matki, do swoich dzieci..., lecz co mam czuć do żony, która mnie zdradziła?
Przecież tutaj trudno jest już mówić o miłości skoro została przekroczona tak ważna granica za którą tak istotna kwestia jak zaufanie legło w gruzach.
Co to w ogóle znaczy?
Wyświechtane zwroty z składanej przed ołtarzem "przysięgi małżeńskiej", która w rzeczywistości nic nie znaczy.
Owszem, może nie dla wszystkich, może nie dla każdego ta przysięga jest bez znaczenia.
Takim przykładem jestem właśnie ja sam.
Przynajmniej tak było, dopóki wierzyłem w świętość i nierozerwalność zawartego związku małżeńskiego.
Wierzyłem do dnia w którym przekonałem się o tym, ile warta jest ta przysięga, kiedy dowiedziałem się o tym, że żona zrobiła ze mnie rogacza.
Uświadomiłem sobie wtedy jak wielkim głupkiem byłem, że wierzyłem w jakieś staromodne wartości, które w zasadzie "g*wno znaczą".
Miłość?
A co to w ogóle jest?
Choroba?
Zaburzenie psychiczne?
Z pewnością nigdy już nie uwierzę w miłość pomiędzy kobietą a mężczyzną.
Miłość owszem, czuję do własnej matki, do swoich dzieci..., lecz co mam czuć do żony, która mnie zdradziła?
Przecież tutaj trudno jest już mówić o miłości skoro została przekroczona tak ważna granica za którą tak istotna kwestia jak zaufanie legło w gruzach.