Widok
Nadliczbowe zarodki po in vitro
Dzięki ni vitro urodziłam bliźniaki jednak pozostało 5 zarodków. Czy któraś z was jest w podobnej sytuacji? Wiem że opcją jest oddanie ich do adopcji prenatalnej. Ciężko mi jednak uporać się myślą że gdzieś będą żyć moje biologiczne dzieci a ja nie będę wiedzieć czy są szczęśliwe czy nie. Zdaję sobie sprawę że po prostu ponoszę konsekwencje decyzji o zapłodnieniu wszystkich komórek jednak to nie zmienia faktu że mam problem z obecną sytuacją i jestem ciekawa jak inne kobiety sobie z tym radzą.
ja na szczęście nie miałam zarodków po in vitro, ale również się nad tym zastanawiałam... owszem to są konsekwencje naszych decyzji, ale jednak czasem to nie łatwe, przy kolejnym in vitro miałam podane zarodki innej pary - więc tutaj "dziękowałam" im w modlitwie, że dali mi taką szansę; zależy to właśnie od podejścia do tematu, ja jak o tym myślałam to też miałam mieszane uczucia, ale nie wiemy tak do końca czy z tych zarodków będzie dziecko więc może opcja dania szansy na macierzyństwo innej parze to dobra decyzja?
Z in vitro mam zdrowego 3latka. Zostało 6 zarodków. Niestety przechowywanie okazało się dla nas bardzo kosztowne, musiałam więc podpisać dokument że zrzekam się ich i nie będę rościć praw do nich. Wtedy, po gigantycznych kosztach zabiegów przed in vitro i kosztach samej operacji zapłodnienia, kolejne koszta były nie do udźwignięcia. Ale często myślę co się stało z tymi zarodkami, może komuś się przydały.
Po prostu większość ludzi opowiadająca się za oddaniem zarodka do adopcji roztacza wizję "kochającej rodziny która pragnie przelać miłość na dziecko" i zatraca się zupełnie w tej pozytywnej wizji a przecież bycie rodzicem to nie sielanka i co jeśli dziecko z takiego zarodka trafi na ludzi którzy po prostu nie nadają się na rodziców.. o ile przy adopcji dzieci przyszli rodzice przechodzą testy psychologiczne to w tym przypadku kontroli nie ma żadnej i troszkę to mnie męczy.
Nigdy w życiu, nie oddałabym zarodków do adopcji. A dlaczego w ogóle zdecydowaliście się pobierać aż tyle? Nie można było np. 3 na początek? Żeby w razie czego wykorzystać wszystkie? A jeśli by się nie udało, pobrać kolejne 3? Ja rozumiem, że to duże koszty, ale wychowanie dziecka to również ogromny koszt. Chyba wolałabym wziąć kredyt i nie mieć dylematu czy zabić resztę swoich potencjalnych dzieci, czy je oddać obcym ludziom. Tym bardziej, że te dzieci pewnie urodzą się w niedalekiej okolicy, bo rozumiem że byłyby przekazane innej parze z tej samej kliniki? Przykre to jest.. Może Twój syn lub córka będzie mieszkać ulicę dalej?
patrycja89 przechodzilas przez in vitro, ze sie wypoiadasz? masz pojecie co to znaczy po kazdej probie zapladaniac tylko 3 komorki? z ktoryzh potem nie ma zadnego zarodka i trzeba cala procedure przechodzic od nowa?
Najlatwiej mowi sie osoba ktore nie maja pojecia a ktorym wydaje sie ze sa w stanie sobie wyobrazic co to jest ivf . Czasem mozna miec i 10 zarodkow i zadnej ciazy bo zaden nie byl prawidlowy...
Najlatwiej mowi sie osoba ktore nie maja pojecia a ktorym wydaje sie ze sa w stanie sobie wyobrazic co to jest ivf . Czasem mozna miec i 10 zarodkow i zadnej ciazy bo zaden nie byl prawidlowy...
Mnie zastanawia, dlaczego coraz więcej małżeństw zmaga się z bezpłodnością...to mnie zadziwia i bardzo współczuję tym ludziom braku możliwości urodzenia własnego dziecka.
Co do in vitro, martwi mnie tylko, że wiele pozostałych zarodków stają się w tej procedurze ofiarami.
Ja osobiście nie oddałabym swojej komórki jajowej, ani nie pozwoliłabym na przekazanie pozostałych zarodków innemu małżeństwu. Tak jak napisały dziewczyny powyżej: niewiem co dzieję się z moim dzieckiem, gdyby przyszło na świat.
Co by było, gdyby moje dziecko zakachałoby się ze wzajemnością w swojej przyrodniej siostrze/ bratu, o której nie miałoby bladego pojęcia? To jest dylemat.
Co do in vitro, martwi mnie tylko, że wiele pozostałych zarodków stają się w tej procedurze ofiarami.
Ja osobiście nie oddałabym swojej komórki jajowej, ani nie pozwoliłabym na przekazanie pozostałych zarodków innemu małżeństwu. Tak jak napisały dziewczyny powyżej: niewiem co dzieję się z moim dzieckiem, gdyby przyszło na świat.
Co by było, gdyby moje dziecko zakachałoby się ze wzajemnością w swojej przyrodniej siostrze/ bratu, o której nie miałoby bladego pojęcia? To jest dylemat.
in vitro nie jest leczeniem bezpłodności tylko zapłodnieniem poza ustrojowym czyli de facto jak by nie patrzeć, nie jest się wyleczonym i płodnym po tej metodzie. Pan doktor robi Ci dziecko pod mikroskopem a Ty jesteś inkubatorem przez 9 miesięcy. Także swoje argumenty o wyrostku schowaj w kieszeń :)
~rgegsdf -Masz rację że in vitro niczego nie leczy, ale chodzi mi o to że nie można zdawać się tylko na wolę natury.. Możemy tak sobie dalej odbijać piłeczkę ale jestem przekonana że gdybym nie była dla Ciebie zupełnie obcą osobą to już byś nie był taki odważny w swoich poglądach.. bo jeśli kogoś ten problem nie dotyczy nieco bliżej to zwykle takie mądrości prawi innym lekko..
A ja po przech latach odpowiadam, ze wywalam kosmiczne pieniadze na nierefundowane juz leczenie nieplodnosci, a do tego daje na 500plusy na te bachory. Pracuje ciezko i co miesiac płacę składki i nie mam z tego nawet miejsca w kolejkach do podstawowej opieki medycznej na nfz. To państwo musi upaść, nadziei już nie ma.
Nieprawda. Nie moglismy miec dzieci z mezem i nie zdecydowalam sie na in vitro. Bo mam swiadomosc tych wszystkich dylematow, o ktorych piszecie. Poza tym jestem katoliczka, wiec dla mnie sprawa byla jasna. Mamy syna z adopcji. Bardzo go kochamy, choc nie jest to bulka z maslem, bo jest chory, m.in. adhd, autyzm. Ja natomiast mialam depresje po tym, jak sie definitywnie potwierdzilo, ze naturalnie nie mozemy dziecka biologicznego. Jednak w dalszym ciagu jestem przekonana, ze postapilam slusznie, nie wybierajac in vitro. Nie potepiam osob, ktore wybieraja, bo wiem z wlasnego doswiadczenia, jakie silne moze byc pragnienie dziecka i jaki bol z tego powodu, ze nie ma tego dziecka naturalnie. Podajmujemy decyzje i ponosimy ich konsekwenje. Rowniez te duchowe.
Oh, czyli jak matka natura wybrała, że masz wadę genetyczna serca to rozumiem przyjmujesz na klatę i nic z tym nie robisz? Jeśli jutro dowiesz się o raku trzustki podobnie, przyjmiesz to po męsku bo w końcu taki plan ma natura na ciebie? Co za koszmarny ciag logiczny reprezentujesz. I nie mów mi, że leczenie raka to nie zachcianka, skoro ddecydujesz się na taki tok rozumowania bądź człowiek konsekwentny.
A czemu ja mam płacić na infrastrukturę dziecięca skoro sama nie posiadam dziecka? Z moich podatków idzie na żłobki, przedszkola, szkoły, place zabaw, domy kultury, biblioteki, teatry i inne miejsca przeznaczone dla dzieci. Dlaczego ja mam płacić na coś takiego z mich podatków? Wolę dołożyć na zagrożone gatunki zwierząt!
To wyobraźcie sobie sytuacje, kiedy kobieta rodzi trzecie dziecko z in vitro (w klinice czeka jeszcze jeden zarodeczek), ale przy porodzie traci macicę - łożysko przyrosło do ścianki macicy, nie daje się inaczej.. kobieta jest szczęliwa, że udaje się uratować i ją i córeczkę, ale co teraz z ostatnim zarodeczkiem? jej dzieckiem, które traci szansę na urodzenie się w swojej rodzinie? kto jest mądry i coś doradzi?
Wydaje mi się, że jest jeszcze taka metoda, że można wykonać transfer zarodków, tak, żeby miały niewielkie szanse za zagnieżdzenie (np w nieodpowiednie fazie cyklu, nie brać leków na podtrzymanie itd). Mówiąc szczerze, to jest to tak naprawdę zniszczenie, albo przynajmniej próba zniszczenia zarodków, ale zgodna z obecnym polskim prawem i "po bożemu", bo zarodki przeszłyby przez macicę.
A do wszystkich oburzonych "zabijaniem dzieci" z góry uprzedzam, że około połowa zapłodnionych naturalnie zarodków też wcale nie zagnieżdża się w macicy lub jest poroniona na wczesnym etapie ciąży.
A do wszystkich oburzonych "zabijaniem dzieci" z góry uprzedzam, że około połowa zapłodnionych naturalnie zarodków też wcale nie zagnieżdża się w macicy lub jest poroniona na wczesnym etapie ciąży.
No przecież wiem, że jest to celowe działanie! Właśnie dlatego o tym piszę, bo autorka wątku ma jeszcze 5 zarodków, a nie chce mieć 7 dzieci!
I napisałam też, że jak to Pani Graszka poetycko określiła "w łonie matki" w naturalny sposób, jeszcze przed wynalezieniem zapłodnienia pozaustrojowego, zgineło już bardzo wiele zarodków. Być może nawet sama Pani Graszka, nie wiedząc o tym, spuściła w toalecie lub wyrzuciła do śmietnika wsiąknięte w podpaskę jakieś swoje "dzieci".
I napisałam też, że jak to Pani Graszka poetycko określiła "w łonie matki" w naturalny sposób, jeszcze przed wynalezieniem zapłodnienia pozaustrojowego, zgineło już bardzo wiele zarodków. Być może nawet sama Pani Graszka, nie wiedząc o tym, spuściła w toalecie lub wyrzuciła do śmietnika wsiąknięte w podpaskę jakieś swoje "dzieci".
Jest jednak różnica pomiędzy samoistnym poronieniem wczesnej ciąży, a wykonaniu transferu zarodków i celowe doprowadzenie do ich obumarcia. Nadal nie kumasz? Żeby nie było różnicy robisz transfer zarodków i nie stosujesz zabiegów , które wpływają na ich dalsze losy (czytaj: bierzesz leki itd, jak przy normalnym transferze, tzn. Pozostawiasz ich dalsze losy losowi, nie bawisz się w pana boga. Co to w ogóle jest? Wykonywac transfer zeby i tak celowo i swiadomie je usmiercic? Farsa jakas czy co? Czyscicie sobie w ten sposób sumienie czy jak? Komedia normalnie.
ach, myslenie nie boli, myślenie o konsekwencjach. O nadprogramowych zarodkach chyba nie dowiedzialas sie po udanym zabiegu? No tak, kto by tam myślał o konsekwencjach swoich czynów...
ach, myslenie nie boli, myślenie o konsekwencjach. O nadprogramowych zarodkach chyba nie dowiedzialas sie po udanym zabiegu? No tak, kto by tam myślał o konsekwencjach swoich czynów...
Też się kiedyś wypowiadam w tym wątku, moje bliźniaki mają obecnie 4 lata, nadal płacę za zarodki, podobno po 20 latach muszą iść do adopcji, wtedy będę mieć 50 lat więc dla mnie to jest dobry układ bo i tak nie zostanę już na pewno mamą.. Gdybym miała doradzić coś to uważam że należy przechowywać osobno komórki i osobno nasienie i zapładniać tylko tyle ile ma iść do danego transferu, komórki możesz zniszczyć zgodnie z prawem i czystym sumieniem i unikniesz dylematów co zrobić z tymi zarodkami
Mieliśmy podobny dylemat dlatego w końcu zdecydowaliśmy się na leczenie za granicą.Tam nie ma ograniczeń prawnych i pomimo, że są zapładniane wszystkie pobrane komórki, to też wszystkie są zamrażane. A jak się uda jak za pierwszym razem( tak jak nam) to możecie to wykorzystać jak będziecie chcieli drugie/trzecie dziecko
Małgośka i Gabriela czy naprawdę musicie robić z ludzi i**ot..w. Przecież to ta sama osoba, ten sam IP, zadaje sobie pytanie i odpowiada reklamując klinikę. Czy klinika zatrudniając kogoś do marketingu szeptanego naprawdę nie może sprawdzić ilorazu inteligencji takiej osoby? Przecież już w podstawówce na podstawach informatyki uczą takich rzeczy...