Uszkodzone więzadła nigdy nie utrzymają macicy na miejscu, nawet jak wyćwiczysz ściany, po prostu grawitacyjnie ona się zsunie i będzie rozpychać ściany na boki tak jak wziernik ;). Macicę trzeba...
rozwiń
Uszkodzone więzadła nigdy nie utrzymają macicy na miejscu, nawet jak wyćwiczysz ściany, po prostu grawitacyjnie ona się zsunie i będzie rozpychać ściany na boki tak jak wziernik ;). Macicę trzeba umocować na miejscu. Oczywiście mięśnie warto ćwiczyć bo one też nieco podtrzymują ale żeby trzymały dodatkowo macicę, jak rusztowanie od dołu, ale musiałabyś być tam wąziutka na 1-2cm średnicy, co jest nierealne, chyba że u kobiet niewspółżyjących. Bez umocowania macicy przy uszkodzonych więzadłach nie będzie żadnego efektu. Owszem można nauczyć się kaszleć, kichać z pomocą zaciśniętych mięśni dna miednicy i to działa jeśli pęcherz nie jest pełen, albo gdy akurat nie chciało się siusiu w tym czasie. Przetestowałam na sobie, 3 mce ćwiczeń nauczyło mnie odpowiednie uruchamianie ich w trakcie kichania i kaszlu, ale wystarczy że chce mi się siusiu to leje w majty po kilka kropel. Wew ściany się zwężyły, ale wystarczy że prę to przednia się wybrzusza i dociska do tylnej, zamykając wejście do pochwy. Szyjka raz się zsuwna na 1cm od pozycji prawidłowej, innym razem jest 2 cm od strzępek, czyli nadal jest drugi stopień, tak jak było, i tak jak było raz jest niżej raz wyżej. Normalnie jest po nocy, gdy wstaję, po kilku godz aktywności jest nisko. Nie utrzymuję tamponu "Super" na miejscu, zsuwa się na 1cm od strzępek mimo że mam obecnie wąskie ściany, macica go wyciska. Oczywiście 99% ginekologów nie widzi żadnego problemu, jedynie dr Pawlaczyk od razu zauważyła problem, już przy samej cytologii.
zobacz wątek