Re: Poród na Klinicznej
Rodzilam na koniec kwietnia. Może to kwestia przypadku, ale mam raczej negatywne odczucia. Zdaje się, że rządzą na klinicznej pielęgniarki, a młodzi lek sobie z nimi nie radzą. Na dzień dobry...
rozwiń
Rodzilam na koniec kwietnia. Może to kwestia przypadku, ale mam raczej negatywne odczucia. Zdaje się, że rządzą na klinicznej pielęgniarki, a młodzi lek sobie z nimi nie radzą. Na dzień dobry słyszałam jak pielęgniarka strofowala "pani DOKTÓR tak się nie robi". Zwlekali z moją cc, kiedy wymeczona poprosiłam o znieczulenie, usłyszałam, że na to jest za późno a lekarz jest i tak przy innej pacjentce. Wyglądało to jakby był jeden lekarz ( rodzilam w dzień). Papier podpisywalam prawie nieprzytomna. Nie wiem dlaczego znieczulenie miałam ogólne, przez to dziecko zobaczyłam dopiero następnego dnia!!! Wtedy byłam zbyt słaba, żeby zapytać, a po wybudzeniu nikt nie wytłumaczył mi. Na sali pooperacyjnej ok, z wyjątkiem jednej p. która wparowala następnego dnia i kazała nam wstawać (nawet cewnikow nie miałyśmy zajętych) Sala poloznic - porażka! Zero pomocy, tylko niepytane pielęgniarki potrafiły się mądrzyć. Na pomoc laktacyjna nie doczekalysmy się przez 2 doby, chociaż na sali kilka razy o to prosilysmy. Jedna p. zapytała zniecierpliwionym tonem czego to my nie wiemy! Może to kwestia długiego weekendu, że nikogo nie było, ale do cholery w święta też się rodzi. Panie bufetowe raz dobre, potrafiły komentować: to nie hotel, te które mogą niech same podchodzą po jedzenie... Udało mi się wyjść po 2 dobach, trzeciej bym nie zniosła. Na zakończenie, panie dziecku zrobiły wypis, a o mnie zapomniały...
zobacz wątek