Widok
Poszukiwana dziewczyna bądź kobieta ;) wiek nie gra roli...
Jak w temacie... poszukiwana dziewczyna, normalna dziewczyna (czyli taka która nie patrzy na wygląd, kase, wzrost, wykształcenie, ile cm ma w gaciach itp itd...). Zresztą moje ogłoszenie jest tu http://ogloszenia.trojmiasto.pl/spotkajmy-sie/szukam-hmm-kolezanki-tej-jedynej-napisz-ogl4788976.html Czekam też na odpowiedzi tu na forum ;) Pozdrawiam...
Dzięki.. no w dzisiejszych czasach, tym bardziej jak to inni mówią, "tuskolandzie" jest coraz gorzej... i kobiety atrakcyjne szukają pięknego i bogatego faceta dla kasy, która będzie mu "dawać" i każdy będzie szczęśliwy... Już nie mówiąc o galerinankach.... a poźniej widać małolatki z brzuchem albo wózkiem... a takie widze i znam kilka takich... ale coż.. za chciwość i głupote trzeba też płacić....
Ja mam trochę inne wartości, bo jestem trochę wcześniejszym pokoleniem ,które wychowywało się w "innych" czasach .Jestem z pokolenia obecnych 40 letnich. Teraz niestety coraz większy konsumpcjonizm sprawił ,że zanikają pewne wartości etyczne. Jednak w "moich" czasach powszechnym było brak różnych towarów w sklepach lub towary na kartki więc się nie goniło za czymś czego nie było.Dlatego ludzie szanowali inne wartości.
A kto twierdzi że tak jest? Wątpię by się dziwili, bo wątpię by tak było.
Autor tylko na tym forum działa od 2 lat. Co jakiś czas pojawia się nowy wątek, do tego ogłoszenia, i inne portale. Gdyby to nie dawało efektów to by zaniechał. Skoro nadal to robi, to zapewne zalicza na lewo i prawo;)
"Szukajcie z znajdziecie, pukajcie a otworzą wam" - wprawdzie Jezusowi chodziło o coś innego, ale metoda sprawdza się w wielu dziedzinach i jest stara jak świat.
I nawet jeśli na poważnie bierze go tylko jedna na dziesięć, to przy ilości osób odwiedzających to forum i tak ma w czym przebierać.
Autor tylko na tym forum działa od 2 lat. Co jakiś czas pojawia się nowy wątek, do tego ogłoszenia, i inne portale. Gdyby to nie dawało efektów to by zaniechał. Skoro nadal to robi, to zapewne zalicza na lewo i prawo;)
"Szukajcie z znajdziecie, pukajcie a otworzą wam" - wprawdzie Jezusowi chodziło o coś innego, ale metoda sprawdza się w wielu dziedzinach i jest stara jak świat.
I nawet jeśli na poważnie bierze go tylko jedna na dziesięć, to przy ilości osób odwiedzających to forum i tak ma w czym przebierać.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Poruszasz tu dwie zgoła odmienne kwestie.
Moje poglądy mogą nie być miłe, dla kogoś łaknącego miłego obrazu świata. Nie ma w nich jednak fałszu. A im więcej słyszymy prawdy, tym łatwiej jest nam się z nią pogodzić. Lepiej zatem wierzyć w moje słowa, niż w reklamę nieistniejącej rzeczywistości.
Moje poglądy mogą nie być miłe, dla kogoś łaknącego miłego obrazu świata. Nie ma w nich jednak fałszu. A im więcej słyszymy prawdy, tym łatwiej jest nam się z nią pogodzić. Lepiej zatem wierzyć w moje słowa, niż w reklamę nieistniejącej rzeczywistości.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
To chyba powinnaś napisać że nie wierzysz w jedno zdania, a nie w "ani jedno słowo":p
Chociaż nawet podryw ma w sobie wiele składowych. To za skomplikowane by sprowadzić to do niewiary. Chyba że chodzi o świadome odrzucenie podrywu jako czegoś co Cię może spotkać.
To jednak trochę niesprawiedliwe względem samej siebie. Świadczące o dużo większym cynizmie do świata niż ten mój. A to natomiast kłóci się z poglądami na temat panien z dzieckiem;)
Pozdrawiam
PS: Na szczęście, moja słabość do Dzwoneczka nie potrzebuje by w nią wierzyć:P
Chociaż nawet podryw ma w sobie wiele składowych. To za skomplikowane by sprowadzić to do niewiary. Chyba że chodzi o świadome odrzucenie podrywu jako czegoś co Cię może spotkać.
To jednak trochę niesprawiedliwe względem samej siebie. Świadczące o dużo większym cynizmie do świata niż ten mój. A to natomiast kłóci się z poglądami na temat panien z dzieckiem;)
Pozdrawiam
PS: Na szczęście, moja słabość do Dzwoneczka nie potrzebuje by w nią wierzyć:P
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
No widzisz;) Doskonale to ująłeś;) Odrzucanie podrywu. To chyba właśnie to;)
Bo ja nie jestem panną z dzieckiem, a samodzielnie wychowującą - duża różnica;)
Słabość do dzwoneczka;)? Mówisz o tej malutkiej ładnej blondyneczce;)?
Bo ja nie jestem panną z dzieckiem, a samodzielnie wychowującą - duża różnica;)
Słabość do dzwoneczka;)? Mówisz o tej malutkiej ładnej blondyneczce;)?
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Jest prawdziwy dla Ciebie i dla Twoich wymagań wobec życia i siebie;)
Jak miło przeczytać, że ktoś ma do mnie słabość. Uwaga rumienię się;)
No to, żeby nie było;) Że taka zimna i wyrachowana jestem, to wspominałam o Tobie ostatnio podczas rozmowy z m tuchą;) I o to jak zwykle się pojawiłeś. Kolejny raz przywołałam CIę myślami. Niesamowite;)
Jak miło przeczytać, że ktoś ma do mnie słabość. Uwaga rumienię się;)
No to, żeby nie było;) Że taka zimna i wyrachowana jestem, to wspominałam o Tobie ostatnio podczas rozmowy z m tuchą;) I o to jak zwykle się pojawiłeś. Kolejny raz przywołałam CIę myślami. Niesamowite;)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Jest prawdziwy obiektywnie. Różnica pomiędzy tym jak widzisz to Ty i ja, polega tylko na tym że Ty interpretujesz tamten wywód w kwestiach dobra i zła, a dla mnie to po prostu część układanki z pasującymi do siebie elementami (niektórzy nazywają to rzeczywistością).
Masz moc! A leczysz też bolący kręgosłup?;)
"jak zwykle" "kolejny raz" a wcześniej padło "znów". Czy ja o czymś nie wiem?
Masz moc! A leczysz też bolący kręgosłup?;)
"jak zwykle" "kolejny raz" a wcześniej padło "znów". Czy ja o czymś nie wiem?
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
O nieee, ja zdecydowanie, nie widzę tylko dobrego i tylko złego. Dla mnie nic nie jest tylko czarne, lub tylko białe.
Baaa, nawet staram się zrozumieć Twój tok myślenia, co do tego tematu. I jak widzę niektóre dziewczyny, to nawet powinnam się z Tobą zgodzić.
Ale z racji, że mówię o sobie, to uwierz mi;) Ale kompletnie nie pasuję do Twojej wizji panny z dzieckiem;)
Baaa, nawet staram się zrozumieć Twój tok myślenia, co do tego tematu. I jak widzę niektóre dziewczyny, to nawet powinnam się z Tobą zgodzić.
Ale z racji, że mówię o sobie, to uwierz mi;) Ale kompletnie nie pasuję do Twojej wizji panny z dzieckiem;)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
W którym miejscu?
Moja wizja panny z dzieckiem zaczyna się pewnego paradoksu, według którego kobieta godna kochania to taka która będzie kochać swoje dziecko, ale dla kobiety kochającej swoje dziecko nowy partner nigdy nie będzie kochany na poziomie tego dziecka, a nikt nie lubi być tym drugim czy kolejnym, dodatkiem do życia.
Reszta to konsekwencje tego.
Moja wizja panny z dzieckiem zaczyna się pewnego paradoksu, według którego kobieta godna kochania to taka która będzie kochać swoje dziecko, ale dla kobiety kochającej swoje dziecko nowy partner nigdy nie będzie kochany na poziomie tego dziecka, a nikt nie lubi być tym drugim czy kolejnym, dodatkiem do życia.
Reszta to konsekwencje tego.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Masz rację, miłość do dziecka jest zupełnie inną miłością. Taką bezinteresowną, nie potrzebującą zapewnień o miłości dziecka do matki, bo to czuć w każdym uśmiechu, oddechu, przytuleniu.
Aby pojawiła się miłość między dwojgiem dojrzałych osób to trzeba sobie na to ciężko zapracować. A w tych leniwych czasach, to prawie, że nie realne. Teraz się nie pracuje na miłość, tylko kiedy coś nie idzie, wymienia się na inny model.
Dlatego też, zakładam, że być może uda mi się założyć związek partnerski dopiero gdy moje dziecko będzie już dorosłe. Chyba, że wcześniej trafi mnie grom z jasnego nieba i się zakocham (broń mnie Boże od tego stanu bardzo długo;) )
Aby pojawiła się miłość między dwojgiem dojrzałych osób to trzeba sobie na to ciężko zapracować. A w tych leniwych czasach, to prawie, że nie realne. Teraz się nie pracuje na miłość, tylko kiedy coś nie idzie, wymienia się na inny model.
Dlatego też, zakładam, że być może uda mi się założyć związek partnerski dopiero gdy moje dziecko będzie już dorosłe. Chyba, że wcześniej trafi mnie grom z jasnego nieba i się zakocham (broń mnie Boże od tego stanu bardzo długo;) )
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Według mnie jest wręcz przeciwnie. Miłość kobiety i mężczyzny powinna być jak ta w stosunku do dziecka - bezinteresowna. Bez zapewnień i dowodów, coś co się widzi w oczach i czuje w sercu.
W przeciwnym wypadku nie jest to miłość a rodzaj układu o wzajemnej wymianie korzyści. Miłość jako wypłata za prace jakoś do mnie nie przemawia. I to właśnie to coś (bo nie można nazwać tego miłością) powoduje że poszukujemy nowego modelu. Lepszej zapłaty za naszą pracę.
Kobieta oczekuje że mężczyzna będzie ją zabierał do drogich restauracji, kupował prezenty i wymyślał coraz to nowsze sposoby by jej udowodnić że ją kocha, a on oczekuje ładnej, młodo wyglądającej żony, zawsze gotowej na seks. Bliżej temu do prostytucji niż miłości.
Broń mnie Boże przed czymś takim.
W przeciwnym wypadku nie jest to miłość a rodzaj układu o wzajemnej wymianie korzyści. Miłość jako wypłata za prace jakoś do mnie nie przemawia. I to właśnie to coś (bo nie można nazwać tego miłością) powoduje że poszukujemy nowego modelu. Lepszej zapłaty za naszą pracę.
Kobieta oczekuje że mężczyzna będzie ją zabierał do drogich restauracji, kupował prezenty i wymyślał coraz to nowsze sposoby by jej udowodnić że ją kocha, a on oczekuje ładnej, młodo wyglądającej żony, zawsze gotowej na seks. Bliżej temu do prostytucji niż miłości.
Broń mnie Boże przed czymś takim.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Jak jest miłość to nad związkiem nie trzeba pracować. To się zdarza jakby samo. Bezinteresowna miłość polega że chcemy coś robić dla kogoś i robimy to.
Problemy pojawiają się wtedy gdy pojawiają się oczekiwania. Gdy dwoje ludzi chce budować swój związek, tworząc go na kształt swojego wyobrażenia o idealnym związku. Pojawiają się oczekiwania jak co ma wyglądać i oczekiwanie aby druga strona coś dla nas zrobiła. To zwiększa poziom partnerstwa w związku, ale zabija miłość.
To jest kwestią psychiki. Gdy ktoś kocha, to widząc nieopuszczoną deskę pomyśli o tym że ta osoba tu była, że ona jest w jej życiu i jak z tego powodu jest szczęśliwa.
Gdy związek zastępuje miłość pojawia się irytacja że ta osoba nie zrobiła czegoś według naszych oczekiwań.
Związek i miłość, to jak "mieć czy być".
Problemy pojawiają się wtedy gdy pojawiają się oczekiwania. Gdy dwoje ludzi chce budować swój związek, tworząc go na kształt swojego wyobrażenia o idealnym związku. Pojawiają się oczekiwania jak co ma wyglądać i oczekiwanie aby druga strona coś dla nas zrobiła. To zwiększa poziom partnerstwa w związku, ale zabija miłość.
To jest kwestią psychiki. Gdy ktoś kocha, to widząc nieopuszczoną deskę pomyśli o tym że ta osoba tu była, że ona jest w jej życiu i jak z tego powodu jest szczęśliwa.
Gdy związek zastępuje miłość pojawia się irytacja że ta osoba nie zrobiła czegoś według naszych oczekiwań.
Związek i miłość, to jak "mieć czy być".
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Miłość powinna być jednak partnerska. Nie można tylko od siebie dawać. Logiczne wydaje się mieć oczekiwania wobec partnera. Bycie, w związku, z miłością, z przyjaźnią, z partnerstwem - jednak trzeba na to pracować, starać się by móc kiedyś pochwalić się wnukom 50 rocznicą ślubu:) Nie można żyć przez większość życia, wyobrażając sobie, że miłość jest ponad to i przez 50 lat liczyć na to, że miłość wszystko załatwi.
Proza życia, wystawia nas na próbę, próbę miłości i jeśli nie pracuje się nad nią, nie przetrwa. Miłość jest jako ogień (nie lubię tego porównania ale jest bardzo trafne) - nie podsycany gaśnie.
Proza życia, wystawia nas na próbę, próbę miłości i jeśli nie pracuje się nad nią, nie przetrwa. Miłość jest jako ogień (nie lubię tego porównania ale jest bardzo trafne) - nie podsycany gaśnie.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Miłość nie jest logiczna. I w tym problem większości ludzi żyjących w krajach o podobnej kulturze co nasza.
Logika świata polega że jak coś chcesz dostać, to musisz coś dać. A jak coś dajesz, to chcesz coś w zamian. Na tym polega praca czy kupowanie.
Miłość tak nie działa. Działa jak w przypadku tego dziecka. Nie ważne że Cię budzi w nocy, że się ubrudzi lub puści na Ciebie pawia. Nie kochasz za to co ci daje, ani na przekór wyrzeczeń i poświęceń jakie powoduje, kochasz bo tego chcesz. Bo nie jest to logiczne, ale duchowe. Nie potrzebuje argumentu, po prostu jest.
Jeśli kochasz to chcesz komuś dawać siebie. Jeśli druga osoba czuje to samo, to możecie stworzyć związek. Miłość jednak wcale nie wymaga by być z obiektem swoich uczuć.
Kiedy robisz coś w ramach partnerstwa, dla związku, dla tej drugiej osoby, po to aby dorzucić do ognia, by podtrzymać związek, to twój mózg rejestruje to jako poświęcenie, które jest dyskomfortem. Wraz z upływem lat związek staje się obowiązkiem, pracą. Czasem jest w nim przyjaźń, ale nigdy nie będzie w nim miłości.
Próba zapłaty za miłość, ustalanie cennika, czy inne takie, sprawiają że miłość znika. Logiczne określanie miłości nigdy nie powoduje nic dobrego.
Pracując nad związkiem pomaga mu się tylko pozornie. Wiele zależy od tego jak oboje są wymagający i jakie mają osobowości. Zawsze jednak stwarza się dość dużą szansę ze związek się rozpadnie. A zdarzy się to kiedy jedna ze stron pozna kogoś kto będzie rozdawał miłość za darmo.
Ludzie będący w związku nawet 50 lat, bez chwili zawahania rzucą ten związek w diabły jak tylko poczują odrobinę miłości. To wynika właśnie z logiki. W związku codziennie muszą pracować na swoją wypłatę, a w miłości ktoś im płaci za nic.
Większość ludzi na świecie nigdy nie poczuła miłości, więc żyją sobie w tych swoich partnerskich związkach próbując zachować przyjaźń.
Miłości nie można "mieć" - logika "posiadania" nie działa na miłość. Na miłość można się tylko tworzyć, pozwolić jej "być" i istnieć wraz z nią.
Logika świata polega że jak coś chcesz dostać, to musisz coś dać. A jak coś dajesz, to chcesz coś w zamian. Na tym polega praca czy kupowanie.
Miłość tak nie działa. Działa jak w przypadku tego dziecka. Nie ważne że Cię budzi w nocy, że się ubrudzi lub puści na Ciebie pawia. Nie kochasz za to co ci daje, ani na przekór wyrzeczeń i poświęceń jakie powoduje, kochasz bo tego chcesz. Bo nie jest to logiczne, ale duchowe. Nie potrzebuje argumentu, po prostu jest.
Jeśli kochasz to chcesz komuś dawać siebie. Jeśli druga osoba czuje to samo, to możecie stworzyć związek. Miłość jednak wcale nie wymaga by być z obiektem swoich uczuć.
Kiedy robisz coś w ramach partnerstwa, dla związku, dla tej drugiej osoby, po to aby dorzucić do ognia, by podtrzymać związek, to twój mózg rejestruje to jako poświęcenie, które jest dyskomfortem. Wraz z upływem lat związek staje się obowiązkiem, pracą. Czasem jest w nim przyjaźń, ale nigdy nie będzie w nim miłości.
Próba zapłaty za miłość, ustalanie cennika, czy inne takie, sprawiają że miłość znika. Logiczne określanie miłości nigdy nie powoduje nic dobrego.
Pracując nad związkiem pomaga mu się tylko pozornie. Wiele zależy od tego jak oboje są wymagający i jakie mają osobowości. Zawsze jednak stwarza się dość dużą szansę ze związek się rozpadnie. A zdarzy się to kiedy jedna ze stron pozna kogoś kto będzie rozdawał miłość za darmo.
Ludzie będący w związku nawet 50 lat, bez chwili zawahania rzucą ten związek w diabły jak tylko poczują odrobinę miłości. To wynika właśnie z logiki. W związku codziennie muszą pracować na swoją wypłatę, a w miłości ktoś im płaci za nic.
Większość ludzi na świecie nigdy nie poczuła miłości, więc żyją sobie w tych swoich partnerskich związkach próbując zachować przyjaźń.
Miłości nie można "mieć" - logika "posiadania" nie działa na miłość. Na miłość można się tylko tworzyć, pozwolić jej "być" i istnieć wraz z nią.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Idąc Twoim tokiem widzenia miłości, to chyba jednak mało kto czuje taką prawdziwą miłość. Rzekłabym, że w tych czasach, które cechuje szeroko rozwinięty konsumpcjonizm w każdej dziedzinie życia, taka miłość jest nie realna wręcz.
Czytając Twój powyższy komentarz, miałam przed sobą wizję samotnego romantyka rozczarowanego postawą dzisiejszych ludzi niezauważających bardzo ważnej rzeczy w życiu jaką jest prawdziwa miłość.
Czytając Twój powyższy komentarz, miałam przed sobą wizję samotnego romantyka rozczarowanego postawą dzisiejszych ludzi niezauważających bardzo ważnej rzeczy w życiu jaką jest prawdziwa miłość.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Na szczęście szeroko rozwinięty konsumpcjonizm nie dotarł jeszcze wszędzie:) A tam gdzie istnieje, jego dni są policzone. Jest zatem promyk nadziei. Chociaż pewnie nie dla tego pokolenia.
Nie powiedziałbym że to rozczarowanie, raczej żałość nad tymi których losem jest umrzeć nie mogąc doświadczyć tego uczucia.
Nie powiedziałbym że to rozczarowanie, raczej żałość nad tymi których losem jest umrzeć nie mogąc doświadczyć tego uczucia.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"