Odpowiadasz na:

U mnie było podobnie. Nie będę tu przytaczać historii w całości bo szkoda mi nerwów. Sytuacja była już bardzo napięta i tak się złożyło, że zepsuła się widna w bloku. Poprosiłam o zniesienie wózka.... rozwiń

U mnie było podobnie. Nie będę tu przytaczać historii w całości bo szkoda mi nerwów. Sytuacja była już bardzo napięta i tak się złożyło, że zepsuła się widna w bloku. Poprosiłam o zniesienie wózka. Oczywiście było "zaraz". Przez godzinę. Ubrałam dzieciaka, zadzwoniłam do sąsiada czy by nie pomógł. Przyszedł zniósł. Dwie godziny później wniósł. I pod wieczór przytargał jeszcze ze sklepu dwie zgrzewki wody mineralnej. Małżonek wielce oburzony, że przecież on mógł znieść ten wózek i przynieść wodę. I wtedy wygarnęłam, że go o to wielokrotnie prosiłam i miał w d***. Że zamiast męża mam w domu dodatkowy mebel (któremu jeszcze trzeba prać i gotować). Jak chce to niech żyje sobie w wirtualnym świecie ale może się zdarzyć, że pewnego dnia wróci do pustego domu. Skoro jest nieobecny w naszym życiu to musimy nauczyć się żyć bez niego. Chyba wtedy coś mu zatrybiło i się ogarnął.

zobacz wątek
5 lat temu
~też mama

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry