Widok
Problemy z rodzina
Mam problem z rodziną mojego narzeczonego, a mianowicie mamy pol roczne dziecko, przez pierwsze prawie 3 miesiace życia małej mieszkaliśmy u teściów. Od 3 miesięcy mieszkamy sami, ale jego rodzina ciągle chce się spotykać, nie byłoby to problemem ale przy każdym spotkaniu nie zwracają na nas wcale uwagi, siedzimy godzine w ciszy i patrzymy się na nasze dziecko oni ciagle robią zdjecia nagrywają filmiki rozmawiaja miedzy sobą, a jak juz nasza mała jest zmeczona to po prostu wychodzą. Wolalabym inaczej zagospodarować ten czas ale glupio mi ciagle uciekać od spotkań. Oni wiedzą lepiej co moja córka lubi, niby sie nie wtracaja ale rzucaja ciagle takie niewinne uwagi na temat wszystkiego jak mozna byloby to zrobic inaczej. Moja tesciowa nie chce wyjsc na taka co sie wtraca. Wkurza mnie to ze jak ktos dzwoni i chce sie dowiedziec co slychac u malej to nie dzwoni do mnie czy narzeczonego tylko do tesciowej, mimo ze nic nie wie bo juz nie mieszkamy razem. Rozumiem ze sie ciesza ale powinni sie przyzwyczaic juz ze jest z nami na swiecie. Ciagle narzekaja ze za malo sie spotykamy chociaz widzimy sie w zaleznosci ale raz w tygodniu, raz na dwa, czasem co kilka dni. Teraz na wakacje tesciowa wyjechala na wies i ciagle chce zdjecia malejwiec wysylam jej co dwa dni, ale dla niej to za malo chcialaby kilka razy dziennie dlatego wysyla do mnie swoje coeki ktore robia jej wiecej zdjec malej. ostatnio przyszla do nas rodzina chlopaka i z racji urodzin tesciowej nagrywali moje dziecko wysylali jej milion filmikow i zdjec i nie tylko jej nawet nie wiem komu a uwazam ze powinnam wiedziec takie rzeczy. Nie pytaja sie o nic robia z mala co chca. Nie wiem co robic, to moje pierwsze dziecko i chce sie poczuc jak matka a nie jak osoba ktora urodzila dziecku komus. Nie wiem czy przesadzam, moze tak jest?
Podstawowa rzecz: co na to Twój chłopak/narzeczony, czy z rozmowy z nim wiesz, że jemu to też przeszkadza? Jakie ma relacje z matką swoją? Czy planujecie formalizację związku, jak długo się znacie, czy dziecko planowaliście? Jak wyglądało zachowanie rodziny partnera gdy jeszcze mieszkaliście z teściową. Czy po waszej wyprowadzce teściowa mieszka sama. Czy są inne dzieci małe w rodzinie, którymi jest szansa się nacieszyć, jeżeli tak w jakim wieku, czy zachowanie teściowej w stosunku do nich jest podobne?
Chłopak z jednej strony mnie rozumie ale uważa ze najlepiej olac takie zachowanie. Ma dobry kontakt z mamą. Jestesmy razem od 5 lat planujemy formalizaje zwiazku :) dziecko nie bylo planowane. Co prawda to pierwsza wnuczka, jednak w rodzinie sa inne dzieci z ktorymi jest czesty kontakt, w wieku 3 lat. Jednak tesciowa normalnie do nich podchodzi. Mieszka z mezem i córka, wiem jednak ze corka zamierza sie niedlugo wyprowadzic. Po prostu dusi mnie trochę ich zachowanie, bylam nastawiona ze moze tak byc bo juz podczas ciąży bardzo sie cieszyli ale myslalam ze po miesiacu dwoch to minie... Nie patrza na nas jako nas tylko na dziecko, no właśnie jak sie spotykamy to cala rodzina jest skupiona na malej i nie ma rozmowy o niczym innym. Tesc kiedys sie zasmial ze wyglada to jakby poszli do zoo ogladac malpe bo naprawde to tak wyglada. Czuje ze naruszaja moja przestrzen osobista i malej tez. Rozumiem ze to dziecko ale tez jest czlowiekiem, i czesto plakala u nich, wydaje mi sie ze tez jej sie nie podoba ze kazdy nad nia skacze, kilka osob na raz do niej mowi i przekladaja z rece na rece.. A jak zwracam uwage zeby jej nie brali to nie reaguja albo odpowiadaja ze dawno jej nie widzieli i musza..
Ta rozmowę musi przede wszystkim odbyć Twój narzeczony. Dopóki on nie stanie otwarcie po Twojej stronie to teściowa zignoruje każdą Twoją uwagę. Miałam to samo, tylko w wersji hard, dopóki mój mąż nie opowiedział się stanowczo przeciwko zachowaniu swojej matki, to robiła co chciała i olewala to co mowilam. Było to kilka lat temu, po 2 miesiącach milczenia nasze stosunki wróciły do normy i teraz są wręcz wzorowe.
Zgadzam się, że to zadanie narzeczonego. Wy jesteście rodzicami i decydujecie w jakim natężeniu dziecko jest obskakiwane. Jeśli teraz tego nie zmienicie za kilka miesięcy gdy dziecko podrośnie i wejdzie w etap leku separacyjnego może się okazać że zakusy babci będą okresowo powodem do dużego dyskomfortu dziecka, płaczu, nawet jeśli zna dobrze babcię, przez naruszanie tej fizyczności, otoczenia dziecka. Wtedy usłyszycie że to w Was taki kłopot bo maluch jest nieogarnięty aspołeczny....będą tego konsekwencje. Myślę że to ostatni dzwonek aby to ustalić. Przez jakiś czas wyznaczyłabym momenty spotkań np. co dwa tygodnie wpaść tylko na herbatę i się zawinąć pokazać że czujecie się niekomfortowo. Gdyby naciskali tłumaczyć że jesteście już umówieni, że dzisiaj nie możecie ale za np. tydzień owszem - sterować tym bardziej....
Inaczej to widzę.
Im prostszy przekaz, tym lepszy. Nie ściemniać, nie kluczyć, nie szukać wymówek.
Powiedzieć jasno: "prosimy o trochę spokoju, o uszanowanie naszym uczuć i potrzeb".
I nie wyręczać się narzeczonym, faceci często coś przekręcają ;) Mój jak "załatwił" sprawę z mamą, to go wydziedziczyła i przeklęła :) Cały miesiąc odkręcałam i naprawiałam stosunki.
Sama pogadaj, Mamo półroczniaka, to Ciebie mają w końcu usłyszeć i zrozumieć. Lepiej niech usłyszą teraz, bo czeka Cię jeszcze sporo lat rozmów z teściami, narzeczony/mąż nie będzie przecież ciągle Twoim rzecznikiem :)
Pogadaj z teściową, spokojnie i stanowczo. Jak kobieta z kobietą. Dobrze robi użycie argumentu, że staracie się zbudować własną rodzinę, z własnymi zasadami i prosicie o wsparcie i zrozumienie, a wasza prośba o uszanowanie prywatności podyktowana jest troską o dobro córki, o oszczędzenie jej chaosu.
Jak nie spróbujesz, to się dalej będziesz gryzła. Najwyżej się obrażą, ale to też mija z czasem i będzie dobrze.
Im prostszy przekaz, tym lepszy. Nie ściemniać, nie kluczyć, nie szukać wymówek.
Powiedzieć jasno: "prosimy o trochę spokoju, o uszanowanie naszym uczuć i potrzeb".
I nie wyręczać się narzeczonym, faceci często coś przekręcają ;) Mój jak "załatwił" sprawę z mamą, to go wydziedziczyła i przeklęła :) Cały miesiąc odkręcałam i naprawiałam stosunki.
Sama pogadaj, Mamo półroczniaka, to Ciebie mają w końcu usłyszeć i zrozumieć. Lepiej niech usłyszą teraz, bo czeka Cię jeszcze sporo lat rozmów z teściami, narzeczony/mąż nie będzie przecież ciągle Twoim rzecznikiem :)
Pogadaj z teściową, spokojnie i stanowczo. Jak kobieta z kobietą. Dobrze robi użycie argumentu, że staracie się zbudować własną rodzinę, z własnymi zasadami i prosicie o wsparcie i zrozumienie, a wasza prośba o uszanowanie prywatności podyktowana jest troską o dobro córki, o oszczędzenie jej chaosu.
Jak nie spróbujesz, to się dalej będziesz gryzła. Najwyżej się obrażą, ale to też mija z czasem i będzie dobrze.
Tak, tak, oczywiście... :)
W praktyce wygląda to tak, że musi dziewczyna pokazać, że jest, że ma głos i własne zdanie.
Narzeczony ma stać po jej stronie, i stoi z tego, co wyczytałam. Nie w tym problem.
Problem w tym, że ignorują JEJ prośby, jej słowa. Tak nie może tego zostawić. I nie narzeczony ma za nią mówić.
A opowiastka o moim mężuśku, to taka bardziej anegdotka :)
W praktyce wygląda to tak, że musi dziewczyna pokazać, że jest, że ma głos i własne zdanie.
Narzeczony ma stać po jej stronie, i stoi z tego, co wyczytałam. Nie w tym problem.
Problem w tym, że ignorują JEJ prośby, jej słowa. Tak nie może tego zostawić. I nie narzeczony ma za nią mówić.
A opowiastka o moim mężuśku, to taka bardziej anegdotka :)
Ignorują to co ona mówi, bo widzą, że ich syn się nie określa, wiec myślą że mogą sobie na to pozwolić. Skoro olewaja to co mówi to dalej będą tak robić jeśli on nie zainterweniuje. To jego rodzina, dlaczego ona ma się z nimi "użerać", bo do przyjemności taka rozmowa nie należy, skoro dziecko jest wspólne i rzekomo ich stanowisko tez. Nie ma nic gorszego niż dorosły maminsynek, który nie potrafi się postawić mamusi.
Znaczy dopoki mieszkalismy z jego rodzicami to sie stawial ale problem lezy takze w tym ze jego mama slabo go slucha no i raz sie nawet poplakala jak powiedzial juz troche ostrzej. Moj narzeczony uwaza ze po prostu skoro nie mamy ich na codzien to zeby sie tak nie przejmowac tym, ale moze on inaczej na to patrzy bo w koncu rodzina...
Znam taką sytuację, doświadczyłam na własnej skórze.
Moja teściowa i szwagierka nie miały nic złego na myśli, po prostu "zachłysnęły" się radością. Ciągle chciały dzieciom robić zdjęcia i filmiki i pokazywały/rozsyłały je komu popadło. Umieszczały też na FB.
Mnie to wkurzyło. Nie mam w zwyczaju dzielić się bezkrytycznie prywatnością z obcymi ludźmi, tym bardziej jeśli nie mam nad tym kontroli.
Tak że rozumiem Twój dyskomfort :)
Ukróciłam to stanowczo i szybko. Powiedziałam wyraźnie, że nie życzę sobie, by zdjęcia moje i moich dzieci (np. ze szpitala, po porodzie) były udostępniane komukolwiek poza najbliższą rodziną. Poprosiłam o usunięcie wszystkich fotek z portali społecznościowych. Wyjaśniłam, że mam dużo innej pracy niż tylko obfotografowywanie dzieci. Oświadczyłam, że bardzo doceniam zainteresowanie i miłość do dzieci, ale pragnę trochę swobody i prywatności i nie chcę, żeby ciągle ktoś robił zdjęcia.
Poskutkowało. Było trochę obrazy, trochę boczenia, ale szybko przeszło. Moja teściowa to naprawdę fajna kobieta i potrafi zrozumieć. Bywa zbyt egzaltowana i pełna niepowstrzymanego entuzjazmu, taki ma styl :), ale gdy dobitnie wyjaśnię swoje stanowisko to rozumie i odpuszcza.
Nie zostaje Ci nic innego, tylko spokojna i konkretna rozmowa. Powinno pomóc. Poza tym z czasem zapał do robienia zdjęć nieco opadnie i nastanie spokój:)
Powodzenia!
Moja teściowa i szwagierka nie miały nic złego na myśli, po prostu "zachłysnęły" się radością. Ciągle chciały dzieciom robić zdjęcia i filmiki i pokazywały/rozsyłały je komu popadło. Umieszczały też na FB.
Mnie to wkurzyło. Nie mam w zwyczaju dzielić się bezkrytycznie prywatnością z obcymi ludźmi, tym bardziej jeśli nie mam nad tym kontroli.
Tak że rozumiem Twój dyskomfort :)
Ukróciłam to stanowczo i szybko. Powiedziałam wyraźnie, że nie życzę sobie, by zdjęcia moje i moich dzieci (np. ze szpitala, po porodzie) były udostępniane komukolwiek poza najbliższą rodziną. Poprosiłam o usunięcie wszystkich fotek z portali społecznościowych. Wyjaśniłam, że mam dużo innej pracy niż tylko obfotografowywanie dzieci. Oświadczyłam, że bardzo doceniam zainteresowanie i miłość do dzieci, ale pragnę trochę swobody i prywatności i nie chcę, żeby ciągle ktoś robił zdjęcia.
Poskutkowało. Było trochę obrazy, trochę boczenia, ale szybko przeszło. Moja teściowa to naprawdę fajna kobieta i potrafi zrozumieć. Bywa zbyt egzaltowana i pełna niepowstrzymanego entuzjazmu, taki ma styl :), ale gdy dobitnie wyjaśnię swoje stanowisko to rozumie i odpuszcza.
Nie zostaje Ci nic innego, tylko spokojna i konkretna rozmowa. Powinno pomóc. Poza tym z czasem zapał do robienia zdjęć nieco opadnie i nastanie spokój:)
Powodzenia!
Może brutalne, ale skoro oni olewają, to co mówisz, rób dokładnie to samo.
Np. oni wpadają na wizytę, Ty wychodzisz z dzieckiem, bo już jesteś umówiona (lekarz, Twoja rodzina itd - powód zawsze się znajdzie).
Albo Ty coś do nich mówisz, nie słuchają, zabierasz dziecko i wychodzisz (koniecznie bez telefonu).
Przynajmniej ja bym tak zrobiła, bo mam wredny charakter, dlatego rodzina chodzi jak w zegarku. Zresztą już wcześniej dobitnie powiedziałam o kilku sprawach i dzięki temu teraz mam spokój. Musisz tupnąć nogą, ale tak, żeby w Zatoce Gdańskiej powstało tsunami, wtedy będzie efekt.
Powodzenia!
Np. oni wpadają na wizytę, Ty wychodzisz z dzieckiem, bo już jesteś umówiona (lekarz, Twoja rodzina itd - powód zawsze się znajdzie).
Albo Ty coś do nich mówisz, nie słuchają, zabierasz dziecko i wychodzisz (koniecznie bez telefonu).
Przynajmniej ja bym tak zrobiła, bo mam wredny charakter, dlatego rodzina chodzi jak w zegarku. Zresztą już wcześniej dobitnie powiedziałam o kilku sprawach i dzięki temu teraz mam spokój. Musisz tupnąć nogą, ale tak, żeby w Zatoce Gdańskiej powstało tsunami, wtedy będzie efekt.
Powodzenia!