Widok
Przeprowadzką , pies
Hej
Mam duży dylemat kiedyś mieszkałam w domu z ogrodem , jednak warunki mieszkaniowe zmieniły się ma nie korzystne do tego rodzina się powiększyła. O ile wcześniej bo było kilka przeprowadzkek straszą córka była na tyle duża ,że mogłam ja zostawić sama w domu i wyjść z psem to teraz mamy jeszcze nie spełnia pół roczne dziecko, mąż pracuje za granicą ja już nie wumyrabiam na zakrętach. Babcia zaproponowała, że jej koleżanka ma duży dom z ogrodem i może psu będzie lepiej i niej , akurat zmarł jej pies . I zastanawiam się co zrobić . Nie ma mi kto pomóc, żeby przyjść rano i wieczorem żebym mogła z psem wyjść ,a 2 dzieci w domu samych nie zostawi e... myślę czy nie będzie rzeczywiście dla psa lepiej jak nie będzie co chwila się przeprowadzał , inni trochę łatwiej . Proszę bez hajtu.
Mam duży dylemat kiedyś mieszkałam w domu z ogrodem , jednak warunki mieszkaniowe zmieniły się ma nie korzystne do tego rodzina się powiększyła. O ile wcześniej bo było kilka przeprowadzkek straszą córka była na tyle duża ,że mogłam ja zostawić sama w domu i wyjść z psem to teraz mamy jeszcze nie spełnia pół roczne dziecko, mąż pracuje za granicą ja już nie wumyrabiam na zakrętach. Babcia zaproponowała, że jej koleżanka ma duży dom z ogrodem i może psu będzie lepiej i niej , akurat zmarł jej pies . I zastanawiam się co zrobić . Nie ma mi kto pomóc, żeby przyjść rano i wieczorem żebym mogła z psem wyjść ,a 2 dzieci w domu samych nie zostawi e... myślę czy nie będzie rzeczywiście dla psa lepiej jak nie będzie co chwila się przeprowadzał , inni trochę łatwiej . Proszę bez hajtu.
Dla psa nie będzie lepiej, zwierze kocha całym i cierpi całym sobą. Jak oddasz go innym, nawet komuś zaufanemu to pies i tak będzie miał zlamane serce. To że masz małe dzieci to nie problem żeby wyjść ze zwierzakiem. Przecież możecie wychodzić całą rodzinką. Przeprowadzka dla psa to nie jest problem, odrzucenie go i oddanie będzie dla niego bolesne. Jeżeli faktycznie zależy Ci na komforcie psa, a nie własnym zostaw zwierzaka ze sobą.
Nie chodzi tu tylko o dzieci tylko o to ,że nie daje rady czasowo i fizyczne tego ogarnąć. Wstaje o 4 rano i idę spać po 23 bo nie ma mi kto pomóc zająć się wszystkim. Mi by było łatwiej, a psu też lepiej miał by gdzie się wybierać. A do tego za pół roku będę wracać do pracy to kto się zajmie psem przez 12 h ? Zanim odbiorę dzieci ,zrobię zakupy to mniej więcej 11 -12 h
To skoro ci tak ciężko i masz gdzie psa oddać w dobre ręce to na co czekasz?
Policzysz tu wszystkie głosy za i przecie i na tej podstawie podejmiesz decyzję czy jak???
Oczywiście, że szkoda psa. Pomyśl co lepsze dla wszystkich, bo po twoich wpisach wnioskuję, że sprawa jest jasna tylko szukasz poparcia od innych, że czas psa oddać.
Policzysz tu wszystkie głosy za i przecie i na tej podstawie podejmiesz decyzję czy jak???
Oczywiście, że szkoda psa. Pomyśl co lepsze dla wszystkich, bo po twoich wpisach wnioskuję, że sprawa jest jasna tylko szukasz poparcia od innych, że czas psa oddać.
Myślę, że szukasz usprawiedliwienia dla swoich planów oddania psa.. decydując się na zwierzaka w domu trzeba brac pod uwagę wszystkie przyszłe zdarzenia - pojawienie się dzieci, czas itp. Na tym polega odpowiedzialność. Z psem możesz wyjść ok 7-8, wtedy dzieci już wstają, ostatni spacer też możesz jakoś zorganizować, przecież do tej pory, chociażby ostatnie dni jakoś to u Ciebie funkcjonowało.
Też uważam, ze czekasz aż ci tu wszyscy przyklasną "tak oddaj psa!" I będziesz mieć czystsze sumienie...niestety pies to nie zabawka, bardzo to smutne, jak chcesz go potraktować, jak to wytłumaczysz starszemu dziecku, jaki dajesz przykład. Rozumiem, ze ci ciężko ale trzeba bylo wszystkie za i przeciw rozważyć gdy się decydowałaś na zwierzaka. To jest jak fanaberia rozkapryszonej dziewczynki, chce biore, nie chce oddaje. Biedny pies...
W całej tej sytuacji to współczuję psu. Piszesz, że kierujesz się dobrem dla zwierzaka, ale jak łatwo zauważyć szukasz wyjścia dogodnego dla siebie. Ile razy trzeba powtarzać, że pies to nie zabawka i oddawanie go bo brakuje czasu i sił to zwykła wymówka. Niestety podobnie jak reszta udzielających się na forum, mam wrażenie, że decyzję już podjęłaś, a tutaj szukasz tylko głosów poparcia swoich czynów. To bardzo smutne, bo tyle się mówi o odpowiedzialności co do zwierząt, a ludzie dalej popełniają te same błędy. Nawet słowem nie wspomniałaś, że po ewentualnym oddaniu psa byś za nim tęskniła itp - tak jakby to nie był nawet w małym stopniu członek rodziny. Mam wrażenie, że dla Ciebie to teraz zbędny balast, którego dobrze byłoby się pozbyć.
Decyzja nie jest podjęta, szukam.caly czas wyjścia z sytułacji . Miał mi pomagać ktoś z rodziny kto się rozchorował i zostałam sama z wszystkim. Mąż ma pracę miesiąc za granicą i 2 tygodnie w domu . Wcześniej pracował na miejscu i wychodził z psem rano i wieczorem. Podpisał kontrakt na 3 lata . A ja za pół roku wracam do pracy
Biorąc psa trzeba było pomyśleć tak - czy przez najbliższe 15 lat dam sobie z nim radę i co jak pewne sytuacje się zmienią? (zakładam, że dzieci kiedyś tam planowałaś, nie wszystkie są zupełnym przypadkiem losu...)
Mi też zawsze marzył sie pies i choć mam idealne warunki ku temu wiem, że maż ma rację i pomysl z psem nie jest dobry. Może właśnie dlatego, że wszystko może się zmienić za parę lat. Postawiłam na gryzonia i po sprawie ;)
Mi też zawsze marzył sie pies i choć mam idealne warunki ku temu wiem, że maż ma rację i pomysl z psem nie jest dobry. Może właśnie dlatego, że wszystko może się zmienić za parę lat. Postawiłam na gryzonia i po sprawie ;)
Mam dwoje dzieci przedszkolnych i psa, mąż na miejscu, ale rano wyprowadzam psa ja, po południu idziemy z nim razem, w trójkę (ja i dzieci). Mąż załatwia tylko wieczorny spacer. Jest mega ciężko. Zawsze trzeba się spieszyć, nic nie można zrobić od razu po przedszkolu, bo pies czeka. A gdybym była z tym sama i dochodziłby wieczorny spacer??? Więc rozumiem, że Ci ciężko. Myślę, że warto spróbować poszukać kogoś do pomocy w wyprowadzaniu. Ewentualnie może ktoś z sąsiadów mógłby podejść wieczorem do dzieci, jak już śpią? Jeśli nie - może zastanów się nad tym oddaniem, skoro masz na oku dobry dom. Tylko wiesz, bez oszukiwania siebie - dla psa nie będzie to lepsze. Ale dla Ciebie być może tak.
Dla psaa nie bedzie to lepsze? Polemizowałabym. Skoro pies jest nie na rękę obecnie, to może lepiej mu będzie w domu z osobą ,która będzie mieć dla niego wystarczajacą ilość czasu i uwagi. W rodzinie mamy podobną sytuację. Wszystko było super ciuciu, wymarzony rasowy wielki pies, w bloku (dla mnie to nie do przyjęcia, no ale ok, nie moja sprawa). Wszyscy się w głowę pukali, ale oni nie widzieli problemu. W planach dziecko. Faceta nie ma od 6 do 18, często wyjazdy. No i zaczęło się po urodzeniu dziecka. Pies tylko przeszkadza, wychodzi rano o 5 i dopiero po powrocie z pracy ok 18. Po domu nawet nie ma za bardzo gdzie pochodzic, więc wg mnie to jest męczarnia dla takiego psiaka. Kuzynka nie wychodzi, bo nie da rady z wózkiem i tym olbrzymem. Jak facet wyjeżdża psa podrzucają na tydzien dwa komu się da. Bo ona sama z nim nie zostanie. To jest zdrowe dla zwierzęcia? No chyba nie. I jasne, że to kwestia organizacji i odpowiedzialności, konsekwentnego myślenia na przyszłość.. Nie trzeba wielkiej wyobraźni by przewidzieć takie sytuacje. i zastanowić się czy da się radę.
W życiu bym psa nie oddała!! Biorąc psiaka trzeba liczyć się z tym ,że może w przyszłości będę mieć więcej dzieci ,może będe musiała gdzieś wyjechać.....Mam córkę 8 lat za niedługo urodzi się moje drugie dziecko i co mam mojego kochanego psa oddać bo co ,bo nie dam rady ?....ja też cały dzień siedzę w domu i trzeba te wyjścia jakoś zaplanować. Choćby z małym dzieckiem.....mój jest przyzwyczajony wychodzić o 19 ostatni spacer , rano o 8. Spokojnie o tej porze można iść z małym dzieckiem. A jeśli już naprawdę nic nie wykombinujesz albo nie będziesz chciała wykombinować to jest stronka gdzie ludzie oferują się by pomóc wyjść z psem na spacer . Oczywiście za opłatą ....
Młodsze zjedzcie, starsze niech idzie zarabiać. To też korzystne rozwiązania. Jak rozpieprzać rodzinę, to konsekwentnie. Dlaczego tylko pies miałby czuć się porzucony, tęsknić, próbować wrócić do domu?
A matka pasuje do przytułku, skoro tak chętnie gospodaruje innymi.
Patola z was i tyle, i powielacie wzorce.
Z dzieci, które się uczą pozbywania członków rodziny, podopiecznych, bo się nie wpasowali w zmiany, nic dobrego nie wyrośnie.
Tylko wiesz... jak będziesz stara a dzieci zmienią pracę, będą chciały wyjechać, czy cokolwiek... to się nie dziw że w jakimś domu opieki pomiatają tobą obcy ludzie i nawet nie ma kto podać ci tej szklanki wody. To dokładnie to, czego nauczyłaś.
P.S. Pies w mieszkaniu ma lepiej niż w ogrodzie, bo to wymusza spacery z nim. Dzieci mogą zostawać same lub można je zabierać ze sobą. Cała historia ludzkości to radzenie sobie z takimi kwestiami i jakoś przetrwaliśmy.
A matka pasuje do przytułku, skoro tak chętnie gospodaruje innymi.
Patola z was i tyle, i powielacie wzorce.
Z dzieci, które się uczą pozbywania członków rodziny, podopiecznych, bo się nie wpasowali w zmiany, nic dobrego nie wyrośnie.
Tylko wiesz... jak będziesz stara a dzieci zmienią pracę, będą chciały wyjechać, czy cokolwiek... to się nie dziw że w jakimś domu opieki pomiatają tobą obcy ludzie i nawet nie ma kto podać ci tej szklanki wody. To dokładnie to, czego nauczyłaś.
P.S. Pies w mieszkaniu ma lepiej niż w ogrodzie, bo to wymusza spacery z nim. Dzieci mogą zostawać same lub można je zabierać ze sobą. Cała historia ludzkości to radzenie sobie z takimi kwestiami i jakoś przetrwaliśmy.
no co za kurde niedorajda życiowa...brak mi słów, naprawdę. weź się w garść bo pies to obowiązek na całego jego życie. a nie bo ogródka brak to zaraz won z psem...a kto mówił że będzie łatwo! ale byś się babo ogarnęła a nie szukała usprawiedliwienia na tak podłe czyny...i co z tego że dzieci... to przestaw psa tak naucz by wychodził jak dzieci wstaną i pakujesz młodsze i wychodzisz. taki problem. Nie jedna rodzina sobie radzi i z dziećmi i psami i inne...rety co za kurcze problemy. masz męża za granica to raczej was stać by opłacić kogoś by też wychodził z psem !! taki problem ??? już nie rób z siebie takiej niedorajdy życiowej...pies to obowiązek na całe życie! sama miałam psa wziętego ze schroniska. kochanego amstafika. może i dzieci nie było ale kurde mieszkałam sama na wynajętym przez całe jego pieskie życie. byłam sama nie zarabiałam kokosów. musiałam sama opłacić i pokój i nie raz nie tylko za mój bo mieszkanie było na mnie . lokatora zabrakło to sama musiałam. więc i pracowałam i wynajmowałam i studiowałam , prace przez te 10 lat były rózne . zazwyczaj po 12 h hotele recepcje dniówki i nocki i jeszcze studia . i cholera pies musiał wyjsc. wszystkie moje kolezanki zatrudniłam do pomocy. miały do mnie klucze miały grafiki kiedy mam 12 h w dzien . i jasne że nie za darmo. bo mi by było głupio tak za free je prosić. ale kurde jakos sie dało. ba nawet jak wyjezdzałam zatrudniałam kolezanki na dwa tyg i mieszkały u mnie i pies zostawał pod opieka. gdy juz nie było czasami innej opcji rano przed praca psa do auta i do mamy . 12h pracy ale po psa trzeba wrócic przecież... kilka razy zmiana mieszkania. a nie łatwo z psem je znależć... potem zaczał chorowac. cos sie poprzestawiało i wył jak tylko schodziałam mu z oczu . nawet tylko do łazienki. nie mógł zostawac sam w domu. to codziennie jezdził do mamy by zapewnic mu towarzystwo i opieke. chorował juz bardzo i nie łatwo było. dopiero na ostatnie 2 mc jego zycia zamieszkałam z obecnym narzeczonym. jakos 10 lat stawałam na głowie by dać sobie rade... i mojego amstafika nie ma juz ponad 1,5 . mamy dwa koty i planujemy i dwa psy i dwoje dzieci... i ani mi nawet na chwile do głowy nie przyjdzie byśmy nie dali rade. jak sie chce to sie da . a nie głupie marudzenie i narzekanie ...to obowiązek na jakies 15 lat a nie zabawka bo mam leniwa d*pe i lepiej oddac niz poukładac sprawy tak by wszystko ogarnac. albo opłacic kogos kto pomoze. piszesz a po pracy dzieci odebrac zakupy zrobic. to planujesz zycie tak ze odbierasz dzieci i do psa a nie kurna zakupy . zakupy jak masz czas bo pies to twój obowiązek dokładnie jak te dzieci . jakos przez 10 lat do głowy mi nie przyszło by po pracy gdzies jechac sobie tylko prosto po psa na spacer. a było miedzy moim 20 a 30 rokiem życia i jakoś mogłam mimo młodego wieku ogarnac swoje obowiązki i korzystac z życia ...to jest Twój obowiązek kobieto !!!
Też mam psa. Mieszkam na 3 piętrze w bloku bez windy. Mam 2 dzieci w tym jedno 5 miesięczne. Mąż często wyjeżdża w delegację. W życiu nie przeszło mi przez myśl żeby oddać psa:( Pies jest nauczony że musi być "elastyczny"- nie ma stałych godzin wychodzenia. Mam zakupione specjalnie na tą potrzebę nosidło ergonomiczne dla dziecka żeby szybko móc założyć i wyjść z psem. Do tego mąż zakupił kamerkę, którą mam ustawioną na łóżeczko. Jak mały "idzie" na popołudniową drzemkę i wiem że wtedy trochę pośpi, włączam podgląd z kamerki na tel i biegnę z psem. Nie zawsze jest czas na długi spacer ale wszystko jest do ogarnięcia. Moim zdaniem to kwestia organizacji i chęci.
Co tu dużo gadać, własnego kawałka ziemi nie ma większość ludzi, którzy mają psy. Jednocześnie ta masa ludzi, prócz psów ma też rodziny, pracę, inne aktywności, potrzebę robienia zakupów, odpoczywania itd itp. I dają radę.
W życiu zawsze coś czemuś będzie przeszkadzać: aprowizacja do domu - opiece nad osobą chorą, karmienie dziecka - wyjściu z psem, brak pieniędzy - wyjazdowi a wyjazd - pracy... Mimo to trzeba jakoś żyć i nie kosztem innej istoty. Jak się wiedziało, że się nie ogarnie, trzeba było zwierzęcia nie brać czy kolejnego dziecka nie płodzić a tak, to należy organizować sprawy, czasem jedną kosztem drugiej aż dojdzie się do wprawy.
Ja miałam dwa psy i dopiero urodziło się dziecko. (Psy miały porządne spacery, gdy dziecko spało.) Teraz dziecko jest w wieku szkolnym i doszedł szczeniak (tamte psy odeszły na zawsze, za to junior jest b.absorbujący, potrzebuje i sportu, i szkolenia a to są całe godziny dziennie). Miałam jeszcze w międzyczasie swojego raka, męża wyjazdy na długie miesiące, umieranie mamy, teraz niedołężność taty, pracę, prace dorywcze popołudniami. I co? Miałabym losowo eliminować bliskich, zrobić wyliczankę po psach, dzieciach, starszych w rodzinie, bo... ogródka nie mam? A, jest jeszcze domowy drobiazg (gryzonie, rybki) i też trzeba się nimi zająć, i też znaleźć rozwiązanie np na czas wyjazdu.
P.S. Wiem, że z drugim nie dałabym rady, nie mam warunków, to i dziecka nie robię. Przynajmniej tym jednym mogę się zająć przyzwoicie: zapewnić odpowiednią szkołę, wozić na zajęcia, zapewniać rozrywki.
Potem decydowałam, że pora na psa, i to samo - jak psu buda - należy się i jemu.
Ogólnie uważam, że jeśli ktoś kwestii odpowiedzialności za czyjeś życie nie ogarnia, to powinien stawiać na antykoncepcję a nie płodzić, bo "jakoś to będzie".
P.S. II Po Gdańsku biega obecnie pies, który został wzięty ze schroniska ale uciekł nowym opiekunom. Szuka. Nie daje się przywołać ani schwytać w inny sposób.
Myślę że każdy wie, co może mu się przydarzyć.
I co do innych psów nigdy nie wiemy, czy nie będą cierpieć, wciąż czekać, dążyć do okazji żeby dokądś biec, kogoś odnaleźć. I to choćby im zapewnić najlepsze warunki. A skąd można wiedzieć, że znajoma kogoś innego akurat naprawdę bardzo chce właśnie tego psa i o niczym innym nie marzy, żeby o czyjegoś psa bardzo dobrze zadbać?
Pies oderwany od swojej rodziny i wrzucony komuś do ogródka, to zawsze pies, który stał się ofiarą i pies zagrożony. I na to chce autorka skazać podopiecznego? Bo sobie kolejnych wyprodukowała?
To obrzydliwe.
I na tym kończę, bo już mi tylko mowa nienawiści do indywiduum pozostaje.
W życiu zawsze coś czemuś będzie przeszkadzać: aprowizacja do domu - opiece nad osobą chorą, karmienie dziecka - wyjściu z psem, brak pieniędzy - wyjazdowi a wyjazd - pracy... Mimo to trzeba jakoś żyć i nie kosztem innej istoty. Jak się wiedziało, że się nie ogarnie, trzeba było zwierzęcia nie brać czy kolejnego dziecka nie płodzić a tak, to należy organizować sprawy, czasem jedną kosztem drugiej aż dojdzie się do wprawy.
Ja miałam dwa psy i dopiero urodziło się dziecko. (Psy miały porządne spacery, gdy dziecko spało.) Teraz dziecko jest w wieku szkolnym i doszedł szczeniak (tamte psy odeszły na zawsze, za to junior jest b.absorbujący, potrzebuje i sportu, i szkolenia a to są całe godziny dziennie). Miałam jeszcze w międzyczasie swojego raka, męża wyjazdy na długie miesiące, umieranie mamy, teraz niedołężność taty, pracę, prace dorywcze popołudniami. I co? Miałabym losowo eliminować bliskich, zrobić wyliczankę po psach, dzieciach, starszych w rodzinie, bo... ogródka nie mam? A, jest jeszcze domowy drobiazg (gryzonie, rybki) i też trzeba się nimi zająć, i też znaleźć rozwiązanie np na czas wyjazdu.
P.S. Wiem, że z drugim nie dałabym rady, nie mam warunków, to i dziecka nie robię. Przynajmniej tym jednym mogę się zająć przyzwoicie: zapewnić odpowiednią szkołę, wozić na zajęcia, zapewniać rozrywki.
Potem decydowałam, że pora na psa, i to samo - jak psu buda - należy się i jemu.
Ogólnie uważam, że jeśli ktoś kwestii odpowiedzialności za czyjeś życie nie ogarnia, to powinien stawiać na antykoncepcję a nie płodzić, bo "jakoś to będzie".
P.S. II Po Gdańsku biega obecnie pies, który został wzięty ze schroniska ale uciekł nowym opiekunom. Szuka. Nie daje się przywołać ani schwytać w inny sposób.
Myślę że każdy wie, co może mu się przydarzyć.
I co do innych psów nigdy nie wiemy, czy nie będą cierpieć, wciąż czekać, dążyć do okazji żeby dokądś biec, kogoś odnaleźć. I to choćby im zapewnić najlepsze warunki. A skąd można wiedzieć, że znajoma kogoś innego akurat naprawdę bardzo chce właśnie tego psa i o niczym innym nie marzy, żeby o czyjegoś psa bardzo dobrze zadbać?
Pies oderwany od swojej rodziny i wrzucony komuś do ogródka, to zawsze pies, który stał się ofiarą i pies zagrożony. I na to chce autorka skazać podopiecznego? Bo sobie kolejnych wyprodukowała?
To obrzydliwe.
I na tym kończę, bo już mi tylko mowa nienawiści do indywiduum pozostaje.
Widzę, że pełno oburzonych, ale ani jednej odpowiedzi w stylu - 'gdzie mieszkasz? Pomogę Ci i będę wyprowadzać.'
Także nie przejmuj się opinią obrońców moralności i rób jak uważasz bo oni Ci nie pomogą.
Jestem w podobnej sytuacji - blok, dziecko w drodze i dość wymagający pies. Z tą różnicą, że mam partnera przy sobie. Gdyby jakimś cudem go zabrakło to nie wiem co zrobiłabym z psem. Pewnie zamieszkałby z moją mamą 'na parę tygodni' i może tak by zostało.
Jeśli nie oddasz psa to jakoś się pewnie przemęczycie (głównie męczyć się będzie sam pies bo do toalety przecież nie pójdzie, a przywyczajony jest do podwórka). Za parę lat będziesz szczęśliwa, że dałaś radę.
Jeśli oddasz to złamiesz psu serce, ale po paru tygodniach on się przywyczai, a Ty będziesz sobie w duchu dziękować za podjęcie takiej decyzji. Im jest młodszy tym łatwiej to zniesie. Jeśli jest już starszy to jednak bym się przemęczyła i nie oddała.
Sami braliśmy psa kiedy miał już około 8 miesięcy. Był smutny może ze 3 dni. Poprzedni właściciele z pewnością pamiętali go dłużej niż on ich :D
Także nie przejmuj się opinią obrońców moralności i rób jak uważasz bo oni Ci nie pomogą.
Jestem w podobnej sytuacji - blok, dziecko w drodze i dość wymagający pies. Z tą różnicą, że mam partnera przy sobie. Gdyby jakimś cudem go zabrakło to nie wiem co zrobiłabym z psem. Pewnie zamieszkałby z moją mamą 'na parę tygodni' i może tak by zostało.
Jeśli nie oddasz psa to jakoś się pewnie przemęczycie (głównie męczyć się będzie sam pies bo do toalety przecież nie pójdzie, a przywyczajony jest do podwórka). Za parę lat będziesz szczęśliwa, że dałaś radę.
Jeśli oddasz to złamiesz psu serce, ale po paru tygodniach on się przywyczai, a Ty będziesz sobie w duchu dziękować za podjęcie takiej decyzji. Im jest młodszy tym łatwiej to zniesie. Jeśli jest już starszy to jednak bym się przemęczyła i nie oddała.
Sami braliśmy psa kiedy miał już około 8 miesięcy. Był smutny może ze 3 dni. Poprzedni właściciele z pewnością pamiętali go dłużej niż on ich :D
Nareszcie jakaś rozsądna opinia. Sama chciałabym mieć psa, ale odłożyłam tę decyzję na za kilka lat. Bo wiem, że przy małym dziecku, kiedy mąż też prawie nieobecny, a rodziny na miejscu nie ma, przyjaciele, znajomi są sami zarobieni z małymi dziećmi, nie dałabym temu zwierzakowi tego czego by potrzebował. Śmieszą mnie te lamenty powyżej osób, które za wszelką cenę tego psa miały/mają i sugerują go nie oddawać ( de facto wg autorki do dobrego domu), a same piszą, że pies od świtu do nocy siedział sam i musiał przeżyć, dostosować się, bo nie miał wyjścia. Albo to sąsiadka wyprowadzi, to kumpela, to na tydzień do rodziców...Ale zdanie potem "pies to równoprawny członek rodziny". No to jak to jest?
Jeśli się zdecydujesz, albo ktoś inny przed podobnym dylematem, to weź po uwagę, że dla psa to też może być stresująca sytuacja. Wtedy pomóc może https://www.adaptil.com/pl - środek na bazie feromonów, który pozwala złapać zwierzęciu wewnętrzną równowagę.