Widok
@ Ex. Moim zdaniem poruszyłeś bardzo dobry temat, rzadko pojawiający się na tym forum. Tylko mądrzy ludzie znający te zagadnienia i mający wiedzę na pewno nie obrażą się i podejmą wyzwanie. Fakt, że obrażanie uczuć religijnych nie jest wskazane, jednak sama rozmowa, uwydatnianie poglądów, rozumienia religii jako sposobu wiary w Boga nie jest niczym złym i nie mozna traktować jako obrażanie. Na tzw. słowo wstepne można by jeszcze wiele przytoczyć, jadnak chodzi Ci o spostrzeżenia innych jak postrzegana i odbierana jest religia i wiara dzisiaj. Uważam, że ktokolwiek ma stosowną wiedzę na ten temat, zechce podzielić się swoim zdaniem.
Dla mnie osobiście Religia XXI w. stała się nowatorska, zreformowana zarówno co do czasu jak i potrzeb dzisiejszego pokolenia. Na ile może być
wychowawcza, kulturowa i mająca podstawy w istnienie Boga, jest kwestią sporną z uwagi na coraz szersze kręgi jakie zatacza nauka i jej odkrycia. Nie bez znaczenia ważną rolę w postrzeganiu religii dogrywają - jak to nazwałeś - fetysze, bez względu na to jak i kto będzie rozumiał to określenie. Na pewno będzie się ono odnosić do figur, obrazów, posągów, krzyży i wile innych obiektów kultu religijnego. Warto też wiedzieć jaki jest pogląd Biblijny w odniesieniu do obyczajów, obrzędów czy tradycji. Na ile jest z Nią zgodne, a na co warto zwrócić szczególną uwagę. Obecne pokolenie nie zbyt zawraca sobie głowę religią, więc w ich życiu nie ma wiekszego znaczenia kto i jak sobie wierzy. Spory na tle religijnym zawsze wywoływały różnice między ludźmi. Czy Religia XXIw. byłaby w stanie połączyć społeczeństwo ludzikie, to już jest zagadnienie wymagające głębszego przemyslenia. Oczywiście jeśli ktoś chce się nad tym zastanawiać.
Dla mnie osobiście Religia XXI w. stała się nowatorska, zreformowana zarówno co do czasu jak i potrzeb dzisiejszego pokolenia. Na ile może być
wychowawcza, kulturowa i mająca podstawy w istnienie Boga, jest kwestią sporną z uwagi na coraz szersze kręgi jakie zatacza nauka i jej odkrycia. Nie bez znaczenia ważną rolę w postrzeganiu religii dogrywają - jak to nazwałeś - fetysze, bez względu na to jak i kto będzie rozumiał to określenie. Na pewno będzie się ono odnosić do figur, obrazów, posągów, krzyży i wile innych obiektów kultu religijnego. Warto też wiedzieć jaki jest pogląd Biblijny w odniesieniu do obyczajów, obrzędów czy tradycji. Na ile jest z Nią zgodne, a na co warto zwrócić szczególną uwagę. Obecne pokolenie nie zbyt zawraca sobie głowę religią, więc w ich życiu nie ma wiekszego znaczenia kto i jak sobie wierzy. Spory na tle religijnym zawsze wywoływały różnice między ludźmi. Czy Religia XXIw. byłaby w stanie połączyć społeczeństwo ludzikie, to już jest zagadnienie wymagające głębszego przemyslenia. Oczywiście jeśli ktoś chce się nad tym zastanawiać.
Inka i Graszka słusznie poniekąd zwróciły mi uwagę. Prawda. Ja nie obrażam się gdy ktokolwiek mego Boga oczerni czy oszkaluje bo nie uzurpuję sobie rościć prawa do tego bym był w tym zakresie mądrzejszy niż On. Zgrzeszyłbym ciężko wypowiadając się za Niego. No i podejrzewam , że w takim wypadku zranione zostałoby bardziej me ego. A to z wiarą, która ma pewne wartości raczej by kolidowało.
Nie mam zamiaru obrażać niczyich uczuć.
tekwar - dzięki za mądrą, dojrzałą wypowiedź.
Nie mam zamiaru obrażać niczyich uczuć.
tekwar - dzięki za mądrą, dojrzałą wypowiedź.
to fakt religia to temat drażliwy.. powiesz swoje zdanie które nie wpisuje sie w kanon tego ,,co można o religii mówić,, i pod oknem będziesz miał krucjatę różnicową :) pogadajmy lepiej o pogodzie albo motoryzacji :) zdrowiej będzie :)))) ooo a pro po motoryzacji.. to może komuś zalegają felgi z oponami albo oponki samochodowe??? :) to odkupię :) żeby nie było ze za bóg zapłać :)
Jest wiele wysoce skutecznych narzędzi do ogłupiania ludzi i religia akurat ostatnimi czasy nie wiedzie tutaj prymu. Chociaż muszę przyznać, że niewątpliwie jest wielce skuteczna.
Za wiki: Miejscem, któremu nazwa Hyde Park zawdzięcza swoje potoczne znaczenie jako forum dla swobodnego wypowiadania wszelkich poglądów w imię wolności słowa (pod warunkiem nieobrażania królowej) jest Speakers' Corner, położony w pobliżu Marble Arch. Jest to tradycyjne miejsce przemówień i debat (przemawiali tam m.in. Karol Marks i Włodzimierz Lenin), odbywających się zwłaszcza w niedzielne poranki.
Dlaczegóż więc nie można by się wypowiadać w temacie religii, czy tez nawet wiary? HP nawiązując do Hyde Parku chyba stwarza taką możliwość. A jeżeli kogoś uciska wolność wypowiedzi, no cóż, chyba ma problem.
(Zawsze mnie ciekawiło jak moi rodacy zareagowali by na finałową piosenkę z Żywota Briana gdyby była zagrana przez np. Ani Mru Mru)
Za wiki: Miejscem, któremu nazwa Hyde Park zawdzięcza swoje potoczne znaczenie jako forum dla swobodnego wypowiadania wszelkich poglądów w imię wolności słowa (pod warunkiem nieobrażania królowej) jest Speakers' Corner, położony w pobliżu Marble Arch. Jest to tradycyjne miejsce przemówień i debat (przemawiali tam m.in. Karol Marks i Włodzimierz Lenin), odbywających się zwłaszcza w niedzielne poranki.
Dlaczegóż więc nie można by się wypowiadać w temacie religii, czy tez nawet wiary? HP nawiązując do Hyde Parku chyba stwarza taką możliwość. A jeżeli kogoś uciska wolność wypowiedzi, no cóż, chyba ma problem.
(Zawsze mnie ciekawiło jak moi rodacy zareagowali by na finałową piosenkę z Żywota Briana gdyby była zagrana przez np. Ani Mru Mru)
religia zawsze wiąże się z czyjąś wiarą. Można dyskutować ale o poważną dyskusje ciężko na anonimowym forum, zawsze znajdzie ktoś taki kto posunie się chwytów poniżej pasa i zbluzga innych za przekonania więc po co siać ferment?
Religia, media, marketing, pieniądz, polityka.... to wszystko manipuluje ludźmi w równym stopniu. Nie da się od tego uciec.
Religia, media, marketing, pieniądz, polityka.... to wszystko manipuluje ludźmi w równym stopniu. Nie da się od tego uciec.
I myślisz, że twarzą w twarz ludzie są chętniejsi do takich tematów?
Powiedziałbym, że są ludzie chętni wszędzie i wszędzie niechętni.
Jedno są otwarci i wylewni - rozmawiają o wszystkim.
Z innymi się człowiek zna od wielu lat i nic o nich nie wie.
No przynajmniej do czasu, gdy zostają aresztowani:d
Ale zawsze można wtedy powiedzieć "a to taki porządny człowiek był":)
Tematów do dyskusji?
A konkretnie?
Może założysz kilka, o których chciałabyś porozmawiać z innymi?
Wydajesz się ciekawą osobą, z chęcią bym Cię bliżej poznał - oczywiście przez Twoje poglądy.
To jak?
Powiedziałbym, że są ludzie chętni wszędzie i wszędzie niechętni.
Jedno są otwarci i wylewni - rozmawiają o wszystkim.
Z innymi się człowiek zna od wielu lat i nic o nich nie wie.
No przynajmniej do czasu, gdy zostają aresztowani:d
Ale zawsze można wtedy powiedzieć "a to taki porządny człowiek był":)
Tematów do dyskusji?
A konkretnie?
Może założysz kilka, o których chciałabyś porozmawiać z innymi?
Wydajesz się ciekawą osobą, z chęcią bym Cię bliżej poznał - oczywiście przez Twoje poglądy.
To jak?
Na żywo można poznać ekspresje człowieka i wiele wyczytać z jego gestów. Podobno 55% informacji przekazujemy nieświadomie rozmówcy poprzez mowę ciała, a ok 38% przez tonację głosu.
Tematy religijne są bardzo emocjonalne, bo zawsze po jednej ze stron jest czyjaś wiara, a jak sam wiesz wiarę ciężko opisać.
Zakładanie tematów wiąże się z pewną odpowiedzialnością, autor powinien aktywnie brać w nim udział a ja nie wiem czy będę miała czas na forum, dziś go mam, ale może się okazać, że nie wejdę tu przez rok więc tego nie robię.
Czytam niektóre wątki, czasem się z czymś zgadzam a czasem nie i jak mam chwile to coś napiszę. Czy masz szansę na to by mnie w jakiś tam sposób poznać? Myślę że nie, Twoje wyobrażenie zawsze będzie inne niż rzeczywistość. Nie da się poznać człowieka tylko poprzez czytanie tego co napisał.
Więc jak? :)
Tematy religijne są bardzo emocjonalne, bo zawsze po jednej ze stron jest czyjaś wiara, a jak sam wiesz wiarę ciężko opisać.
Zakładanie tematów wiąże się z pewną odpowiedzialnością, autor powinien aktywnie brać w nim udział a ja nie wiem czy będę miała czas na forum, dziś go mam, ale może się okazać, że nie wejdę tu przez rok więc tego nie robię.
Czytam niektóre wątki, czasem się z czymś zgadzam a czasem nie i jak mam chwile to coś napiszę. Czy masz szansę na to by mnie w jakiś tam sposób poznać? Myślę że nie, Twoje wyobrażenie zawsze będzie inne niż rzeczywistość. Nie da się poznać człowieka tylko poprzez czytanie tego co napisał.
Więc jak? :)
Wyobrażenie jest zawsze, choć można z nią walczyć.
Postrzegamy ludzi przez filtr własnych doświadczeń.
Również i siebie tak postrzegamy.
Czy ktokolwiek widzi pełnię rzeczywistości? Wątpię.
"Podobno" to kluczowe słowo.
Mowa ciała to zwodnicze narzędzie.
Przekazujesz tak informacje, ale...
Właśnie to "ale" jest najważniejsze.
Mowa ciała to mowa podświadomości.
Nie zawsze wyrażą świadome stanowisko.
Twoja mowa ciała może sugerować, że kogoś pożądasz.
Czy mówi, czy chcesz by coś zaistniało? Dużo rzadziej:)
To biologia, nie umysł. Instynkt - a na te trzeba uważać.
Mowa ciała może być źle zinterpretowana.
Jest też złożona, więc ten sam sygnał może mieć kilka znaczeń.
I ostatecznie, druga strona może grać swoją mową ciała, by zyskać sympatię - to modne ostatnio.
Myślę, że lepiej można kogoś poznać przez czytanie niż patrzenie.
Patrząc można łatwiej ulec złudzeniu, dopisać komuś cechy które chcielibyśmy aby posiadał.
To gra uczuć, a nie rozsądek czy rzeczywistość.
A słowo pisane ma jeszcze jedną zaletę - zawsze można je przytoczyć.
W obu sytuacjach ludzie kłamią, lecz przy słowie pisanym łatwiej to udowodnić.
Zresztą pisanie wymaga większej koncentracji nad myślą.
Emocje łatwiej zaburzają przekaz.
Ludzie często przymykają oko na to jakim ktoś jest naprawdę, dając się uwieść jego ekspresji.
To nie jest poznawanie, to stwarzanie.
Potem jest płacz i zgrzytanie zębami.
I pretensje, że ten człowiek nie jest taki jakim był wcześniej.
Jest! Tylko dopiero wtedy widzimy go naprawdę.
Postrzegamy ludzi przez filtr własnych doświadczeń.
Również i siebie tak postrzegamy.
Czy ktokolwiek widzi pełnię rzeczywistości? Wątpię.
"Podobno" to kluczowe słowo.
Mowa ciała to zwodnicze narzędzie.
Przekazujesz tak informacje, ale...
Właśnie to "ale" jest najważniejsze.
Mowa ciała to mowa podświadomości.
Nie zawsze wyrażą świadome stanowisko.
Twoja mowa ciała może sugerować, że kogoś pożądasz.
Czy mówi, czy chcesz by coś zaistniało? Dużo rzadziej:)
To biologia, nie umysł. Instynkt - a na te trzeba uważać.
Mowa ciała może być źle zinterpretowana.
Jest też złożona, więc ten sam sygnał może mieć kilka znaczeń.
I ostatecznie, druga strona może grać swoją mową ciała, by zyskać sympatię - to modne ostatnio.
Myślę, że lepiej można kogoś poznać przez czytanie niż patrzenie.
Patrząc można łatwiej ulec złudzeniu, dopisać komuś cechy które chcielibyśmy aby posiadał.
To gra uczuć, a nie rozsądek czy rzeczywistość.
A słowo pisane ma jeszcze jedną zaletę - zawsze można je przytoczyć.
W obu sytuacjach ludzie kłamią, lecz przy słowie pisanym łatwiej to udowodnić.
Zresztą pisanie wymaga większej koncentracji nad myślą.
Emocje łatwiej zaburzają przekaz.
Ludzie często przymykają oko na to jakim ktoś jest naprawdę, dając się uwieść jego ekspresji.
To nie jest poznawanie, to stwarzanie.
Potem jest płacz i zgrzytanie zębami.
I pretensje, że ten człowiek nie jest taki jakim był wcześniej.
Jest! Tylko dopiero wtedy widzimy go naprawdę.
Nie możesz walczyć z wyobraźnią, jak masz ją powstrzymać? Widzisz słowa, widzisz nick i z automatu wyobraźnia poddaje Ci postać, wydaje Ci się, że tą osobę "znasz" a jak weryfikuje to rzeczywistość to okazuje się że np: dana osoba nie jest tak wesoła, jak to można było odnieść czytając jej wpisy, albo że jest o wiele cieplejsza niż jej wpisy to sugerowały.
Ekspresyjność mówi wiele o człowieku bo do końca nie możesz to powstrzymać, albo jesteś ekstrawertykiem albo introwertykiem. To jest w Tobie, dużo energii trzeba by zużyć, aby to kontrolować cały czas.
Oczywiście nie mówię tu np o politykach, którzy mowy ciała używają do osiągnięcia konkretnych celów i się tego zwyczajnie uczą. W normalnej dyskusji, większość ludzi ekspresją wyraża siebie i tyle.
Wydaje mi się łatwiej oszukać kogoś własnie w słowie pisanym, możesz kłamać od A do Z i nikt Ci nic nie udowodni.
Chociaż z jedna rzeczą się zgodzę, nie wiem kto to tu na forum napisał, ale miał racje, słowo pisane bardziej działa na kobiety niż słowo mówione, więc panowie powinni uważać, co piszą :)
Ekspresyjność mówi wiele o człowieku bo do końca nie możesz to powstrzymać, albo jesteś ekstrawertykiem albo introwertykiem. To jest w Tobie, dużo energii trzeba by zużyć, aby to kontrolować cały czas.
Oczywiście nie mówię tu np o politykach, którzy mowy ciała używają do osiągnięcia konkretnych celów i się tego zwyczajnie uczą. W normalnej dyskusji, większość ludzi ekspresją wyraża siebie i tyle.
Wydaje mi się łatwiej oszukać kogoś własnie w słowie pisanym, możesz kłamać od A do Z i nikt Ci nic nie udowodni.
Chociaż z jedna rzeczą się zgodzę, nie wiem kto to tu na forum napisał, ale miał racje, słowo pisane bardziej działa na kobiety niż słowo mówione, więc panowie powinni uważać, co piszą :)
Możesz z nią walczyć, choć nie możesz jej powstrzymać całkowicie:)
Widzę słowa, widzę nick, ale nie wyobrażam sobie osoby.
Oczywiście z czasem mogę stworzyć coś z tego co mówi.
Określić granice wiekowe, cechy wyglądu, wykształcenie etc
Od siebie jednak nic nie dodaje.
Mogę też określić poglądy, co mówi mi więcej niż wygląd i ekspresja.
Mogę określić kto jest ekstrawertykiem czy introwertykiem.
Nawet mogę określić osobowość i wiele innych cech.
Poglądy wiele mówią o człowieku.
Wolę znać czyjeś poglądy niż ekspresję.
Poglądy mówią mi, jaki kto ma kręgosłup moralny.
Pomagają mi przewidzieć do czego jest zdolny.
A przez poglądy lepiej mogę rozumieć ekspresję.
Wiem, czy w żarcie widzi absurd czy pomysł do działania.
I rozmawiając dość długo, nigdy się nie pomyliłem co do mojej oceny.
Nigdy nie odniosłem wrażenie, że ktoś jest weselszy lub cieplejszy niż sugerowały wypowiedzi.
Przeciętny człowiek nie może powstrzymać w słowie pisanym tego kim jest.
Tak jak nie może powstrzymać mowy ciała.
Oczywiście są wyjątki, np socjopaci.
Reszta umie grać tylko na krótko - niezależnie czy w słowie, czy mowie ciała.
Np podrywacze, umieją czytać i grać, ale to działa na chwilę.
Ktoś kto umie to czytać, ten ich odczyta.
Zwłaszcza w słowie pisanym, bo łatwo do niego wrócić, odnaleźć nieścisłości i zweryfikować wątpliwości.
Nie wiem czy słowo pisane bardziej działa na kobiety niż mówione.
Ogólnie kobiety zakochują się "słuchem" (przez słowa).
A faceci przez wzrok.
I przez to kobiety dostają obietnice, które nigdy nie zostają spełnione.
A faceci "obietnice", które przeminą.
To jednak temat na całkiem inną dyskusję:)
Widzę słowa, widzę nick, ale nie wyobrażam sobie osoby.
Oczywiście z czasem mogę stworzyć coś z tego co mówi.
Określić granice wiekowe, cechy wyglądu, wykształcenie etc
Od siebie jednak nic nie dodaje.
Mogę też określić poglądy, co mówi mi więcej niż wygląd i ekspresja.
Mogę określić kto jest ekstrawertykiem czy introwertykiem.
Nawet mogę określić osobowość i wiele innych cech.
Poglądy wiele mówią o człowieku.
Wolę znać czyjeś poglądy niż ekspresję.
Poglądy mówią mi, jaki kto ma kręgosłup moralny.
Pomagają mi przewidzieć do czego jest zdolny.
A przez poglądy lepiej mogę rozumieć ekspresję.
Wiem, czy w żarcie widzi absurd czy pomysł do działania.
I rozmawiając dość długo, nigdy się nie pomyliłem co do mojej oceny.
Nigdy nie odniosłem wrażenie, że ktoś jest weselszy lub cieplejszy niż sugerowały wypowiedzi.
Przeciętny człowiek nie może powstrzymać w słowie pisanym tego kim jest.
Tak jak nie może powstrzymać mowy ciała.
Oczywiście są wyjątki, np socjopaci.
Reszta umie grać tylko na krótko - niezależnie czy w słowie, czy mowie ciała.
Np podrywacze, umieją czytać i grać, ale to działa na chwilę.
Ktoś kto umie to czytać, ten ich odczyta.
Zwłaszcza w słowie pisanym, bo łatwo do niego wrócić, odnaleźć nieścisłości i zweryfikować wątpliwości.
Nie wiem czy słowo pisane bardziej działa na kobiety niż mówione.
Ogólnie kobiety zakochują się "słuchem" (przez słowa).
A faceci przez wzrok.
I przez to kobiety dostają obietnice, które nigdy nie zostają spełnione.
A faceci "obietnice", które przeminą.
To jednak temat na całkiem inną dyskusję:)
Możesz określić poglądy, osobowość i temperament ale nie możesz określić cech wyglądu wieku lub wykształcenia. Jest wielu ludzi bardzo dojrzałych w młodym wieku i odwrotnie. Tak samo wiele osób niewykształconych ma wielką wiedzę. Możesz trafić w sedno albo kulą w płot.
Oczywiście niektóre osoby cechują się niezwykłym darem rozumienia słowa pisanego i szybko kojarzą dane, wtedy prawdopodobieństwo zgodności słowa pisanego z osobą jest bardzo duże.
To, że nigdy nie pomyliłeś się co do swojej oceny może świadczyć, że jesteś takim osobnikiem, jednak jak tego potwierdzić nie mogę :)
Ja zawsze wolałam mówić niż pisać, może to, tak jak napisałeś kwestia skupienia a może braku czasu.
Wielokrotnie zetknęłam się z tym, że ludziom łatwiej coś napisać niż powiedzieć, internet jest idealnym środowiskiem dla tego typu działań, dlatego pod tym względem bardziej cenie słowo mówione.
Zresztą pisanie ma swój kres, zawsze dochodzi się do takiego momentu gdzie chcesz poznać dana osobą in real. I wtedy trzeba dyskutować face to face ;)
>I przez to kobiety dostają obietnice, które nigdy nie zostają spełnione. A faceci "obietnice", które przeminą.
Jakie to mądre, poważnie.
I zobacz, tak oto pięknie przeszliśmy do kolejnego tematu do dyskusji bezpiecznie omijając rejony religijne :))
Manipulacja?? :))
Oczywiście niektóre osoby cechują się niezwykłym darem rozumienia słowa pisanego i szybko kojarzą dane, wtedy prawdopodobieństwo zgodności słowa pisanego z osobą jest bardzo duże.
To, że nigdy nie pomyliłeś się co do swojej oceny może świadczyć, że jesteś takim osobnikiem, jednak jak tego potwierdzić nie mogę :)
Ja zawsze wolałam mówić niż pisać, może to, tak jak napisałeś kwestia skupienia a może braku czasu.
Wielokrotnie zetknęłam się z tym, że ludziom łatwiej coś napisać niż powiedzieć, internet jest idealnym środowiskiem dla tego typu działań, dlatego pod tym względem bardziej cenie słowo mówione.
Zresztą pisanie ma swój kres, zawsze dochodzi się do takiego momentu gdzie chcesz poznać dana osobą in real. I wtedy trzeba dyskutować face to face ;)
>I przez to kobiety dostają obietnice, które nigdy nie zostają spełnione. A faceci "obietnice", które przeminą.
Jakie to mądre, poważnie.
I zobacz, tak oto pięknie przeszliśmy do kolejnego tematu do dyskusji bezpiecznie omijając rejony religijne :))
Manipulacja?? :))
Kiedy w pisaniu dochodzi się do momentu, że chce się tą osobę poznać, to właśnie wtedy bezpieczniej można stawiać na ekspresję.
A w międzyczasie masz szansę odsiać tych, których poznać nie chcesz.
Wtedy doświadczasz osobiście kogoś kogo znasz i lubisz.
Wiek, wygląd, moda, pochodzenie etc - to nie definiuje człowieka w pierwszym wrażeniu (bo to zostało już stworzone słowami pisanymi).
Dzięki temu możesz poznawać ciekawe osoby, które normalnie nie znajdują się w Twojej półce społecznej.
To właśnie największa zaleta internetu.
>Ja zawsze wolałam mówić niż pisać
Mimo to, jesteś tutaj, zamiast spędzać wieczory rozmawiając z ludźmi osobiście?
Tutaj, gdzie wykorzystuje się słowo pisane, zamiast w miejscach gdzie używa się mikrofonu i kamerki?
>Manipulacja?? :))
Raczej natura rozmowy - od tematu do tematu.
Skoro jednak się cofnęłaś, to jakie są Twoje poglądy religijne?
W co wierzysz?
A w międzyczasie masz szansę odsiać tych, których poznać nie chcesz.
Wtedy doświadczasz osobiście kogoś kogo znasz i lubisz.
Wiek, wygląd, moda, pochodzenie etc - to nie definiuje człowieka w pierwszym wrażeniu (bo to zostało już stworzone słowami pisanymi).
Dzięki temu możesz poznawać ciekawe osoby, które normalnie nie znajdują się w Twojej półce społecznej.
To właśnie największa zaleta internetu.
>Ja zawsze wolałam mówić niż pisać
Mimo to, jesteś tutaj, zamiast spędzać wieczory rozmawiając z ludźmi osobiście?
Tutaj, gdzie wykorzystuje się słowo pisane, zamiast w miejscach gdzie używa się mikrofonu i kamerki?
>Manipulacja?? :))
Raczej natura rozmowy - od tematu do tematu.
Skoro jednak się cofnęłaś, to jakie są Twoje poglądy religijne?
W co wierzysz?
>Wiek, wygląd, moda, pochodzenie etc - to nie definiuje człowieka w pierwszym wrażeniu (bo to zostało już stworzone słowami pisanymi).
Poznasz te cechy tylko jak rozmówca Ci to napisze, sam z siebie możesz się jedynie domyślać. Rozmawiając FTF masz szanse na trafniejsza ocenę.
Zaletą internetu niewątpliwie też jest to, że tu nic nie musisz, znajomości są niezobowiązujące. Nie chcesz nie piszesz.
Nie toleruje mikrofonów i kamer, aż tak nowoczesna nie jestem. Cale dnie spędzam na słuchaniu ludzi a czytać i pisać tez lubię :) Zresztą nie mogę spać.
Heh, naprawdę uważasz, że rozmowa o religii ma sens?
Wierzę w Boga.
Poznasz te cechy tylko jak rozmówca Ci to napisze, sam z siebie możesz się jedynie domyślać. Rozmawiając FTF masz szanse na trafniejsza ocenę.
Zaletą internetu niewątpliwie też jest to, że tu nic nie musisz, znajomości są niezobowiązujące. Nie chcesz nie piszesz.
Nie toleruje mikrofonów i kamer, aż tak nowoczesna nie jestem. Cale dnie spędzam na słuchaniu ludzi a czytać i pisać tez lubię :) Zresztą nie mogę spać.
Heh, naprawdę uważasz, że rozmowa o religii ma sens?
Wierzę w Boga.
Miałem raczej na myśli, że te cechy są dla mnie drugorzędne.
A twarzą w twarz często przeszkadzają ocenić kogoś obiektywnie.
Ktoś może być młody, ładny, bogaty i wesoły, a być wężem.
Ludzie zwykle dają się oczarować jego powierzchowności nawet nie słysząc słów.
Słów, w których nie ma fałszu, a które są wybielane przez nasze umysły.
Np uznajemy coś za żart, bo mówca mówi to na luzie - samemu nie widząc w tym zła.
Tutaj taka osoba zwykle szybko rozbija się o mur niechęci.
A dlaczego rozmowa o religii miałaby nie mieć sensu?
Rozmowa o wszystkim na sens:)
Pozwala poznać inne osoby i siebie samego.
Poszerza perspektywę i pozwala oswobodzić się z błędnego myślenia.
Najmniejszy sens ma rozmowa o niczym.
Co to znaczy, że wierzysz w Boga?
Różnie można to interpretować.
Dla przykładu, ja wierzę w istnienie Boga, jednocześnie nie będąc jego wyznawcą.
Przeczytałem Biblię i nie mogę się zgodzić z podejmowanymi przez niego decyzjami.
I wychodzę z założenia, że nie mogę stawiać sobie za wzór kogoś postępującego gorzej ode mnie.
Większość ludzi których dzieli się na dwie grupy:
1. Wierzących i niepraktykujących (rzekomych antyklerykałów).
2. Praktykujących, ale niewierzących.
Ludzi wychowanych w wierze, praktykujących duże święta i tradycjonalistów.
Są też ludzie wierzący i/lub praktykujący wybiórczo, to co im pasuje.
Sporo osób nie wierzy też w "matkę boską", boskość Jezusa czy Szatana.
Są też osoby które wierzą i praktykują wszystko co kościół naucza.
Jak również osoby, które idą dalej, bezrefleksyjnie podążając za konkretnym "księdzem".
Acha, są jeszcze ci wierzący dosłownie, oraz tacy dostrzegający same metafory.
I większość wierzących nigdy nie przeczytała Biblii - co brzmi absurdalnie.
Jest dużo kategorii, więc rozwiń proszę swoją wypowiedź.
A twarzą w twarz często przeszkadzają ocenić kogoś obiektywnie.
Ktoś może być młody, ładny, bogaty i wesoły, a być wężem.
Ludzie zwykle dają się oczarować jego powierzchowności nawet nie słysząc słów.
Słów, w których nie ma fałszu, a które są wybielane przez nasze umysły.
Np uznajemy coś za żart, bo mówca mówi to na luzie - samemu nie widząc w tym zła.
Tutaj taka osoba zwykle szybko rozbija się o mur niechęci.
A dlaczego rozmowa o religii miałaby nie mieć sensu?
Rozmowa o wszystkim na sens:)
Pozwala poznać inne osoby i siebie samego.
Poszerza perspektywę i pozwala oswobodzić się z błędnego myślenia.
Najmniejszy sens ma rozmowa o niczym.
Co to znaczy, że wierzysz w Boga?
Różnie można to interpretować.
Dla przykładu, ja wierzę w istnienie Boga, jednocześnie nie będąc jego wyznawcą.
Przeczytałem Biblię i nie mogę się zgodzić z podejmowanymi przez niego decyzjami.
I wychodzę z założenia, że nie mogę stawiać sobie za wzór kogoś postępującego gorzej ode mnie.
Większość ludzi których dzieli się na dwie grupy:
1. Wierzących i niepraktykujących (rzekomych antyklerykałów).
2. Praktykujących, ale niewierzących.
Ludzi wychowanych w wierze, praktykujących duże święta i tradycjonalistów.
Są też ludzie wierzący i/lub praktykujący wybiórczo, to co im pasuje.
Sporo osób nie wierzy też w "matkę boską", boskość Jezusa czy Szatana.
Są też osoby które wierzą i praktykują wszystko co kościół naucza.
Jak również osoby, które idą dalej, bezrefleksyjnie podążając za konkretnym "księdzem".
Acha, są jeszcze ci wierzący dosłownie, oraz tacy dostrzegający same metafory.
I większość wierzących nigdy nie przeczytała Biblii - co brzmi absurdalnie.
Jest dużo kategorii, więc rozwiń proszę swoją wypowiedź.
W takim razie rozumiem, to prawda, pierwsze wrażenie często bywa mylne i zazwyczaj dopiero później poznaje się prawdziwe oblicze człowieka.
Wiesz dlaczego ludzie wierzący rozmawiają o religii? Bo swoją wiarą mogą sprawić że ktoś uwierzy. W ten sposób dają świadectwo. Natomiast nie każdy wierzący w Boga ma tyle odwagi i wiedzy by móc dyskutować rzeczowo i konstruktywnie.
Ja wierze w Boga, wierzę, że jestem po to aby dać świadectwo i że czeka mnie inne życie. Nie udaje mi się żyć zgodnie z tym co głosi chrześcijaństwo, jestem słaba i ułomna ale staram się i mam w sobie pokorę. Nie wiem gdzie się klasyfikuję, szczerze, to średnio mnie to obchodzi. W każdym człowieku jest odrobina Boga, dlatego szanuje ludzi i chcę aby mnie również szanowano.
Biblie czytałam, cały NT, Apokalipsę, cześć starego. To mi wystarczy.
I nie podoba mi się to że mnie podpuszczasz Panie Kłapouchy.... ;)
Wiesz dlaczego ludzie wierzący rozmawiają o religii? Bo swoją wiarą mogą sprawić że ktoś uwierzy. W ten sposób dają świadectwo. Natomiast nie każdy wierzący w Boga ma tyle odwagi i wiedzy by móc dyskutować rzeczowo i konstruktywnie.
Ja wierze w Boga, wierzę, że jestem po to aby dać świadectwo i że czeka mnie inne życie. Nie udaje mi się żyć zgodnie z tym co głosi chrześcijaństwo, jestem słaba i ułomna ale staram się i mam w sobie pokorę. Nie wiem gdzie się klasyfikuję, szczerze, to średnio mnie to obchodzi. W każdym człowieku jest odrobina Boga, dlatego szanuje ludzi i chcę aby mnie również szanowano.
Biblie czytałam, cały NT, Apokalipsę, cześć starego. To mi wystarczy.
I nie podoba mi się to że mnie podpuszczasz Panie Kłapouchy.... ;)
Wielu ludzi po pierwszym wrażeniu uprzedza się na tyle, że nie chce już kogoś poznawać.
Właśnie nie rozumiem, dlaczego ludzie wierzący nie chcą pogłębiać swojej wiedzy o religii.
Skoro wierzą, czyli to jest im bliskie, to powinni chcieć wiedzieć więcej.
Powinni dawać świadectwo swoją wiedzą, łaknąć tej wiedzy, zamiast przekonywać kogoś, samemu niewiele wiedząc.
W ten sposób łatwiej mogą wiarę stracić niż przekazać.
Jak się starasz to robisz więcej niż większość wierzących.
Oni żyją zwyczajnie - część zasad udaje im się utrzymać, bo im odpowiadają.
Inne łamią, bo to też im odpowiada - bo właściwie nieuchronność kary ich nie przekonuje i w nią nie wierzą.
Wiara jest dla nich elementem dopełniającym.
Uzasadnieniem i tak wyznawanych zasad.
Może i w każdym człowieku jest odrobina Boga, ale która część?
Podobnie ludzie mówią o Jezusie.
Też zawsze pytam, czy są tymi, którym trafiło się serce, oko lub umysł.
Czy raczej tym, na których trafił mniej elegancji organ:d
Czytałaś pierwsze księgi ST?
Co sądzisz o wybrańcach Boga?
Nie uważasz, że tylko Józef był w porządku?
Reszta to oszuści, pijacy, mordercy, cudzołożnicy.
>I nie podoba mi się to że mnie podpuszczasz Panie Kłapouchy.... ;)
Nie podpuszczam Cię, a wypytuje by się więcej dowiedzieć.
Wiedza = zrozumienie.
Toć sama mówisz, że chcesz dawać świadectwo.
Ja chce je przyjąć, więc masz swoją okazję:)
Właśnie nie rozumiem, dlaczego ludzie wierzący nie chcą pogłębiać swojej wiedzy o religii.
Skoro wierzą, czyli to jest im bliskie, to powinni chcieć wiedzieć więcej.
Powinni dawać świadectwo swoją wiedzą, łaknąć tej wiedzy, zamiast przekonywać kogoś, samemu niewiele wiedząc.
W ten sposób łatwiej mogą wiarę stracić niż przekazać.
Jak się starasz to robisz więcej niż większość wierzących.
Oni żyją zwyczajnie - część zasad udaje im się utrzymać, bo im odpowiadają.
Inne łamią, bo to też im odpowiada - bo właściwie nieuchronność kary ich nie przekonuje i w nią nie wierzą.
Wiara jest dla nich elementem dopełniającym.
Uzasadnieniem i tak wyznawanych zasad.
Może i w każdym człowieku jest odrobina Boga, ale która część?
Podobnie ludzie mówią o Jezusie.
Też zawsze pytam, czy są tymi, którym trafiło się serce, oko lub umysł.
Czy raczej tym, na których trafił mniej elegancji organ:d
Czytałaś pierwsze księgi ST?
Co sądzisz o wybrańcach Boga?
Nie uważasz, że tylko Józef był w porządku?
Reszta to oszuści, pijacy, mordercy, cudzołożnicy.
>I nie podoba mi się to że mnie podpuszczasz Panie Kłapouchy.... ;)
Nie podpuszczam Cię, a wypytuje by się więcej dowiedzieć.
Wiedza = zrozumienie.
Toć sama mówisz, że chcesz dawać świadectwo.
Ja chce je przyjąć, więc masz swoją okazję:)
Przede wszystkim nie zamierzam nikogo przekonywać, ta wiedza którą posiadam mi wystarcza, aczkolwiek nie bronię się przed wiedzą innych. Nie czuję powołania aby analizować Biblię, więc tego nie robię. Świadectwo dajesz swoją postawą, nie wiedzą. Dobry człowiek, który obdarza dobrocią innych, da lepsze świadectwo wiary niż nie jeden teolog.
Bóg to dobro, a dobro jest w każdym człowieku. Trzeba umieć je odnaleźć.
Ja nigdy nie odważyłabym się ocenić Boga, przyjmując Jego istnienie uznałam jego wyższość, uwierzyłam w Jego miłosierdzie i uznałam swoją słabość i ułomność.
Wybrańcy Boga....każdy z nas jest wybrańcem Boga, mamy wolną wolę, Bóg nie narzuca nam siebie, pozwala nam dokonać wyboru....
i mamy na to całe życie które nam dał :)
Podpuszczasz mnie w sensie że prowokujesz do dyskusji, mimo że znasz moje zdanie na ten temat :)
wiedza = zrozumienie ale wiary nie można zrozumieć, wiarę można czuć
Czy chcę dać świadectwo? Nie wiem czy umiem, to Bóg oceni jak zakończę swój żywot na ziemi, myślisz że będzie czytał to forum? ;))
Bóg to dobro, a dobro jest w każdym człowieku. Trzeba umieć je odnaleźć.
Ja nigdy nie odważyłabym się ocenić Boga, przyjmując Jego istnienie uznałam jego wyższość, uwierzyłam w Jego miłosierdzie i uznałam swoją słabość i ułomność.
Wybrańcy Boga....każdy z nas jest wybrańcem Boga, mamy wolną wolę, Bóg nie narzuca nam siebie, pozwala nam dokonać wyboru....
i mamy na to całe życie które nam dał :)
Podpuszczasz mnie w sensie że prowokujesz do dyskusji, mimo że znasz moje zdanie na ten temat :)
wiedza = zrozumienie ale wiary nie można zrozumieć, wiarę można czuć
Czy chcę dać świadectwo? Nie wiem czy umiem, to Bóg oceni jak zakończę swój żywot na ziemi, myślisz że będzie czytał to forum? ;))
>Świadectwo dajesz swoją postawą, nie wiedzą. Dobry człowiek, który obdarza dobrocią innych, da lepsze świadectwo wiary niż nie jeden teolog.
Z tego powodu nie mogę być czcicielem Boga.
W ten sposób nie muszę akceptować jego przewinień i uznać, że również są dobre.
Nie stawiam sobie jego słów za wzór, bo w tych słowach może kryć się zło.
Staram się myśleć nad podejmowanymi decyzjami.
Szukać prawdy, rozważać obiektywnie konkretne sytuacje, szukać złotego środka.
Czy nie uważasz, że mogłabyś osiągnąć więcej; być lepszym człowiekiem i dawać lepsze świadectwo swoją postawą, nie czcząc Boga?
Czy uznając swoją słabość i ułomność nie ograniczasz się tym, w stawaniu się lepszym człowiekiem?
Czy sama myśl o byciu grzesznym, w jakiś sposób nie osłabia chęci aby być od tego wolnym?
Nie wywołuje to myślenia: skoro jestem grzeszny i wszyscy wokół też, to jeden grzech wiele nie zmienia?
Czy to nie osłabia woli życia bez grzechu i czynienia dobra?
A z drugiej strony, czy niektóre zasady na pewno prowadzą do bycia lepszym człowiekiem, czy tylko do bycia lepszym wyznawcą?
Mając na myśli wybrańców Boga miałem na myśli tych, którzy raczej nie mięli wyjścia.
No wiesz, Bóg się zjawia, mówi Ci co masz robić...
Odmowa raczej nie wchodzi w grę:)
Skoro wierzący wierzą, że Bóg jest wszędzie, to nie tylko czyta to forum - on jest tym forum!
Z tego powodu nie mogę być czcicielem Boga.
W ten sposób nie muszę akceptować jego przewinień i uznać, że również są dobre.
Nie stawiam sobie jego słów za wzór, bo w tych słowach może kryć się zło.
Staram się myśleć nad podejmowanymi decyzjami.
Szukać prawdy, rozważać obiektywnie konkretne sytuacje, szukać złotego środka.
Czy nie uważasz, że mogłabyś osiągnąć więcej; być lepszym człowiekiem i dawać lepsze świadectwo swoją postawą, nie czcząc Boga?
Czy uznając swoją słabość i ułomność nie ograniczasz się tym, w stawaniu się lepszym człowiekiem?
Czy sama myśl o byciu grzesznym, w jakiś sposób nie osłabia chęci aby być od tego wolnym?
Nie wywołuje to myślenia: skoro jestem grzeszny i wszyscy wokół też, to jeden grzech wiele nie zmienia?
Czy to nie osłabia woli życia bez grzechu i czynienia dobra?
A z drugiej strony, czy niektóre zasady na pewno prowadzą do bycia lepszym człowiekiem, czy tylko do bycia lepszym wyznawcą?
Mając na myśli wybrańców Boga miałem na myśli tych, którzy raczej nie mięli wyjścia.
No wiesz, Bóg się zjawia, mówi Ci co masz robić...
Odmowa raczej nie wchodzi w grę:)
Skoro wierzący wierzą, że Bóg jest wszędzie, to nie tylko czyta to forum - on jest tym forum!
Wiesz co bym zrobiła rozmawiając z Tobą face to face? Położyłabym Ci rękę na ramieniu, spojrzałabym na Ciebie z miłością do drugiego człowieka i powiedziałabym Ci żebyś już przestał o tym myśleć, bo rozumowanie doprowadzi Cie do szaleństwa.
Boga nie zrozumiesz, jesteś tylko człowiekiem, bądź dobry, bądź jak Jezus, naśladuj Go, bo Ci którzy pójdą za Jezusem dostąpią miłosierdzia. Zaufaj Mu, zaproś Go a na wiele pytań znajdziesz odpowiedz.
Ja nie umiem odpowiedzieć na wiele Twoich pytań, nie sądzę by cokolwiek oprócz pychy przeszkadzało mi być dobrym człowiekiem.
Gdyby człowiek nie grzeszył zapewne pomyślałby że jest Bogiem.
Zawsze można odmówić, masz wolną wolę.
>Skoro wierzący wierzą, że Bóg jest wszędzie, to nie tylko czyta to forum - on jest tym forum!
nie krzycz, moje pytanie było dla zabawy, oczywiście ze On tu jest :)))
Boga nie zrozumiesz, jesteś tylko człowiekiem, bądź dobry, bądź jak Jezus, naśladuj Go, bo Ci którzy pójdą za Jezusem dostąpią miłosierdzia. Zaufaj Mu, zaproś Go a na wiele pytań znajdziesz odpowiedz.
Ja nie umiem odpowiedzieć na wiele Twoich pytań, nie sądzę by cokolwiek oprócz pychy przeszkadzało mi być dobrym człowiekiem.
Gdyby człowiek nie grzeszył zapewne pomyślałby że jest Bogiem.
Zawsze można odmówić, masz wolną wolę.
>Skoro wierzący wierzą, że Bóg jest wszędzie, to nie tylko czyta to forum - on jest tym forum!
nie krzycz, moje pytanie było dla zabawy, oczywiście ze On tu jest :)))
>Położyłabym Ci rękę na ramieniu, spojrzałabym na Ciebie z miłością do drugiego człowieka i powiedziałabym Ci...
Już nic byś nie zdołała powiedzieć, bo bym Cię pocałował;)
> bądź jak Jezus, naśladuj Go...
Zachęcasz mnie do demolowania kościołów, które mają u siebie sklepiki?
Wolę być sobą, bo mogę być lepszy.
Już nic byś nie zdołała powiedzieć, bo bym Cię pocałował;)
> bądź jak Jezus, naśladuj Go...
Zachęcasz mnie do demolowania kościołów, które mają u siebie sklepiki?
Wolę być sobą, bo mogę być lepszy.
pontianac, to Ty chcesz naruszać mój "dystans intymny" by przejść do kontaktu bezpośredniego...
...i patrzeć na mnie... zachęcająco?:)
Pewnie jakby facet zaczął dotykać Twojego ramienia i patrzeć na Ciebie z miłością (czułością?) to spodziewałabyś się kolejnego kroku, który opisałem?
>Nie, zacznij od czegoś prostszego, miłości do bliźniego :)))
Toć chciałem... a powiedziałaś, że nie wolno całować obcych kobiet:)
Pewnie też nie wolno z obcymi rozmawiać?
To jak tu kogoś poznać, skoro na początku wszyscy są obcy?
Zresztą, czy Jezus kochał bliźniego?
Tylko nie odpowiadaj "jak siebie samego", bo przypomnę, że dał się dobrowolnie ukrzyżować.
No i z wierzącymi to zawsze ten problem, że definiują wszystko na własny sposób.
Kazano im nie zabijać, to zmienili to na "nie morduj".
Kazano nie czynić złego braciom, to zaczęli pytać "a któż jest moim bratem?"
Siła interpretacji.
Jak moja, w stosunku do Twoich zachęcających sygnałów:)
Vilette, no prawie, i jestem przekonany, że na tym etapie już nie zarażam:)
No chyba, że miłością:)
...i patrzeć na mnie... zachęcająco?:)
Pewnie jakby facet zaczął dotykać Twojego ramienia i patrzeć na Ciebie z miłością (czułością?) to spodziewałabyś się kolejnego kroku, który opisałem?
>Nie, zacznij od czegoś prostszego, miłości do bliźniego :)))
Toć chciałem... a powiedziałaś, że nie wolno całować obcych kobiet:)
Pewnie też nie wolno z obcymi rozmawiać?
To jak tu kogoś poznać, skoro na początku wszyscy są obcy?
Zresztą, czy Jezus kochał bliźniego?
Tylko nie odpowiadaj "jak siebie samego", bo przypomnę, że dał się dobrowolnie ukrzyżować.
No i z wierzącymi to zawsze ten problem, że definiują wszystko na własny sposób.
Kazano im nie zabijać, to zmienili to na "nie morduj".
Kazano nie czynić złego braciom, to zaczęli pytać "a któż jest moim bratem?"
Siła interpretacji.
Jak moja, w stosunku do Twoich zachęcających sygnałów:)
Vilette, no prawie, i jestem przekonany, że na tym etapie już nie zarażam:)
No chyba, że miłością:)
Kłapouchy przestań czytać miedzy wierszami :)
Niczego nie chce naruszać, nawiązałam do tego co pisałam wcześniej, w rozmowie bezpośredniej czasami nie musisz nic mówić, wystarczy gest, uśmiech, aby rozmówca zrozumiał, że dalsza dyskusja nie jest potrzebna :) Na forum tego jesteś wstanie zrobić.
>...i patrzeć na mnie... zachęcająco?:)
skąd wiesz ze zachęcająco? Ja tak nie napisałam, to Twoja nadinterpretacja ;)
>Pewnie jakby facet zaczął dotykać Twojego ramienia i patrzeć na Ciebie z miłością (czułością?) to spodziewałabyś się kolejnego kroku, który opisałem?
Patrzeć z miłością do bliźniego - czyli dobrocią, bez żalu o brak porozumienia, gdzie Ty tu czułość widzisz?
A dyskusja o religii nie kojarzy mi się z całowaniem, więc niczego bym się nie spodziewała, wybacz ;D
Nie łap mnie za słówka, możesz rozmawiać i to robisz, nic w tym złego.
Na pytanie "czy kochał.." odpowiem tak kochał i kocha nadal.
Uważaj lepiej abyś Ty się nie zaraził.....wiarą ;)))
Niczego nie chce naruszać, nawiązałam do tego co pisałam wcześniej, w rozmowie bezpośredniej czasami nie musisz nic mówić, wystarczy gest, uśmiech, aby rozmówca zrozumiał, że dalsza dyskusja nie jest potrzebna :) Na forum tego jesteś wstanie zrobić.
>...i patrzeć na mnie... zachęcająco?:)
skąd wiesz ze zachęcająco? Ja tak nie napisałam, to Twoja nadinterpretacja ;)
>Pewnie jakby facet zaczął dotykać Twojego ramienia i patrzeć na Ciebie z miłością (czułością?) to spodziewałabyś się kolejnego kroku, który opisałem?
Patrzeć z miłością do bliźniego - czyli dobrocią, bez żalu o brak porozumienia, gdzie Ty tu czułość widzisz?
A dyskusja o religii nie kojarzy mi się z całowaniem, więc niczego bym się nie spodziewała, wybacz ;D
Nie łap mnie za słówka, możesz rozmawiać i to robisz, nic w tym złego.
Na pytanie "czy kochał.." odpowiem tak kochał i kocha nadal.
Uważaj lepiej abyś Ty się nie zaraził.....wiarą ;)))
Ekspresja jak to wcześniej nazwałaś, to miecz obusieczny.
Jeśli czegoś nie powiesz dosłownie, to różnie może to zostać zinterpretowane.
Łatwo później zwalić winę na nadinterpretację, ale winny jest też ten, kto nie mówi otwarcie.
"Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi."
Kojarzy z całowaniem?
A ile razy całowałaś się po rozmowie o całowaniu?
Ludzie zwykle całują się, gdy mają na to ochotę.
Kontekst ma małe znaczenie, a często bywa zaskakująco niesprzyjający:)
I dlaczego uważasz, że religia nie kojarzy się z całowaniem?
Nie byłaś na pielgrzymce, czy co?:d
Takie coś powinienem powiedzieć ja, a nie osoba uznająca Boga za miłość (i te inne).
>Nie łap mnie za słówka, możesz rozmawiać i to robisz, nic w tym złego.
Nic z tego nie zrozumiałem.
Nie mam łapać, ale to robię i nic w tym złego?
To jak to jest?
Poza tym, za nic innego w tych okolicznościach złapać Cię nie mogę:)
>Uważaj lepiej abyś Ty się nie zaraził.....wiarą ;)))
Toć ja wierzę! I to bardzo silnie. Bardziej niż spora część wierzących.
Bym zaraził się Twoją wiarą wystarczyłoby mnie przekonać, że te wszystkie okropieństwa dokonane przez Boga były dobre.
I nie miałbym nikomu za złe, gdyby to zrobił.
Jeśli czegoś nie powiesz dosłownie, to różnie może to zostać zinterpretowane.
Łatwo później zwalić winę na nadinterpretację, ale winny jest też ten, kto nie mówi otwarcie.
"Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi."
Kojarzy z całowaniem?
A ile razy całowałaś się po rozmowie o całowaniu?
Ludzie zwykle całują się, gdy mają na to ochotę.
Kontekst ma małe znaczenie, a często bywa zaskakująco niesprzyjający:)
I dlaczego uważasz, że religia nie kojarzy się z całowaniem?
Nie byłaś na pielgrzymce, czy co?:d
Takie coś powinienem powiedzieć ja, a nie osoba uznająca Boga za miłość (i te inne).
>Nie łap mnie za słówka, możesz rozmawiać i to robisz, nic w tym złego.
Nic z tego nie zrozumiałem.
Nie mam łapać, ale to robię i nic w tym złego?
To jak to jest?
Poza tym, za nic innego w tych okolicznościach złapać Cię nie mogę:)
>Uważaj lepiej abyś Ty się nie zaraził.....wiarą ;)))
Toć ja wierzę! I to bardzo silnie. Bardziej niż spora część wierzących.
Bym zaraził się Twoją wiarą wystarczyłoby mnie przekonać, że te wszystkie okropieństwa dokonane przez Boga były dobre.
I nie miałbym nikomu za złe, gdyby to zrobił.
Nasza dyskusja schodzi trochę na inny temat, nie wiem czy to dobrze.....
Zarzucasz mi dwuznaczność mojej ekspresyjności nie znając mnie, to nieładne ;)
Ja Ci napisałam dosłownie co bym zrobiła a Ty wyczytałeś między wierszami zachętę do całowania, to nie wiem gdzie jest czyja wina. Znając życie pewnie kobiety bo to kobiety są zawsze winne....
Kłapouchy, może ustalmy o jakim całowaniu mówimy, co?
Byłam na pielgrzymce a mimo to nadal religia nie kojarzy mi się z całowaniem! Co to ma do rzeczy?
>Nic z tego nie zrozumiałem.
Nie mam łapać, ale to robię i nic w tym złego? To jak to jest?
Ja nic nie napisałam o rozmawianiu z obcymi kobietami, ja pisałam o całowaniu obcych kobiet i tego robić Ci nie wolno. Ty dorobiłeś do tego teorię o rozmawianiu....rozmawiać możesz i to robisz :) Nic złego.
>Poza tym, za nic innego w tych okolicznościach złapać Cię nie mogę:)
No ba...i w innych też byś nie mógł ;)
Tak w ogóle to jesteś dosyć śmiały jak na klapouchego wiesz?! Czy to tzw. magia internetu....? ;))
Ja nie umiem Cie przekonać bo Ty chcesz dowodów i wytłumaczenia, a tego nie ma, tylko Bóg może Cie przekonać, pozwól mu na to :))
I tak sobie myślę..... nie oceniaj Boga....
Zarzucasz mi dwuznaczność mojej ekspresyjności nie znając mnie, to nieładne ;)
Ja Ci napisałam dosłownie co bym zrobiła a Ty wyczytałeś między wierszami zachętę do całowania, to nie wiem gdzie jest czyja wina. Znając życie pewnie kobiety bo to kobiety są zawsze winne....
Kłapouchy, może ustalmy o jakim całowaniu mówimy, co?
Byłam na pielgrzymce a mimo to nadal religia nie kojarzy mi się z całowaniem! Co to ma do rzeczy?
>Nic z tego nie zrozumiałem.
Nie mam łapać, ale to robię i nic w tym złego? To jak to jest?
Ja nic nie napisałam o rozmawianiu z obcymi kobietami, ja pisałam o całowaniu obcych kobiet i tego robić Ci nie wolno. Ty dorobiłeś do tego teorię o rozmawianiu....rozmawiać możesz i to robisz :) Nic złego.
>Poza tym, za nic innego w tych okolicznościach złapać Cię nie mogę:)
No ba...i w innych też byś nie mógł ;)
Tak w ogóle to jesteś dosyć śmiały jak na klapouchego wiesz?! Czy to tzw. magia internetu....? ;))
Ja nie umiem Cie przekonać bo Ty chcesz dowodów i wytłumaczenia, a tego nie ma, tylko Bóg może Cie przekonać, pozwól mu na to :))
I tak sobie myślę..... nie oceniaj Boga....
Z tym całowaniem to był przecież żart. Ech...
>Tak w ogóle to jesteś dosyć śmiały jak na klapouchego wiesz?!
>Czy to tzw. magia internetu....? ;))
Nie, po prostu nie ma tu innych, którzy zwykle mają parcie na szkło.
Zwłaszcza Puchatka, Prosiaczka i Tygryska.
I wiesz, jakby mnie porównać z tym ostatnim, co myśli tylko o "brykaniu", to jestem grzeczny niczym aniołek:)
>I tak sobie myślę..... nie oceniaj Boga....
Jak na kogoś "szanującego", bardzo narzucasz innym swoją wolę;)
>Tak w ogóle to jesteś dosyć śmiały jak na klapouchego wiesz?!
>Czy to tzw. magia internetu....? ;))
Nie, po prostu nie ma tu innych, którzy zwykle mają parcie na szkło.
Zwłaszcza Puchatka, Prosiaczka i Tygryska.
I wiesz, jakby mnie porównać z tym ostatnim, co myśli tylko o "brykaniu", to jestem grzeczny niczym aniołek:)
>I tak sobie myślę..... nie oceniaj Boga....
Jak na kogoś "szanującego", bardzo narzucasz innym swoją wolę;)
No jasne, teraz to żart ;))
Uważaj słowo pisane można przytoczyć i na dodatek spreparować ;))
To słowo mówione ciężko udowodnić...sam coś o tym wspomniałeś ;D
>Nie, po prostu nie ma tu innych, którzy zwykle mają parcie na szkło.
Rozumiem czyli masz swoje 5 minut ;))
Absolutnie nie narzucam Ci swojej woli, ja Cie przestrzegam, a to różnica :D
Uważaj słowo pisane można przytoczyć i na dodatek spreparować ;))
To słowo mówione ciężko udowodnić...sam coś o tym wspomniałeś ;D
>Nie, po prostu nie ma tu innych, którzy zwykle mają parcie na szkło.
Rozumiem czyli masz swoje 5 minut ;))
Absolutnie nie narzucam Ci swojej woli, ja Cie przestrzegam, a to różnica :D
Emotkami podkreślam ekspresje słowną.
Przy okazji podkreślam żarty, by nie było wątpliwości.
Choć jak widać, jeśli ktoś chce je mieć, to nic go nie powstrzyma;)
To Ty odniosłaś się do Kłapouchego, ja tylko pociągnąłem wątek - jak w innych przypadkach.
>Oczywiście i robię to z czystej życzliwości :)))))
To jak i ja:)
Jestem istnym źródłem bijącym na pustyni:)
Fontanną życzliwości:)
Przy okazji podkreślam żarty, by nie było wątpliwości.
Choć jak widać, jeśli ktoś chce je mieć, to nic go nie powstrzyma;)
To Ty odniosłaś się do Kłapouchego, ja tylko pociągnąłem wątek - jak w innych przypadkach.
>Oczywiście i robię to z czystej życzliwości :)))))
To jak i ja:)
Jestem istnym źródłem bijącym na pustyni:)
Fontanną życzliwości:)
Nie koniecznie oszukuje, nie koniecznie świadomie.
Na żywą są po prostu czynniki zewnętrzne, które mogą zakrzywiać postrzeganie.
Prawdziwe "ja" jest zmienne w zależności od okoliczności.
Nawet w zależności od ludzi z którymi się przebywa.
Inne mamy też mniemanie o sobie, inni chcielibyśmy być i inaczej nas widzą.
Na żywo ludzie noszą wiele masek - by się wpasować, by być akceptowanymi, by współdziałać z wytycznymi kultury.
Potrzeba by maski, aby ukazać swoje prawdziwe "ja" bez maski:)
Myślę, że nawet tutaj nieliczni pokazują swoje prawdziwe "ja".
Zwłaszcza ci, którzy się spotykają ze sobą na żywo lub nawet akceptują taką możliwość.
Choć z drugiej strony, jak wielu, będąc całkowicie anonimowymi, zadaje sobie pytanie:
Czy to co mówię lub pisze, to moje prawdziwe "ja"?
Na żywą są po prostu czynniki zewnętrzne, które mogą zakrzywiać postrzeganie.
Prawdziwe "ja" jest zmienne w zależności od okoliczności.
Nawet w zależności od ludzi z którymi się przebywa.
Inne mamy też mniemanie o sobie, inni chcielibyśmy być i inaczej nas widzą.
Na żywo ludzie noszą wiele masek - by się wpasować, by być akceptowanymi, by współdziałać z wytycznymi kultury.
Potrzeba by maski, aby ukazać swoje prawdziwe "ja" bez maski:)
Myślę, że nawet tutaj nieliczni pokazują swoje prawdziwe "ja".
Zwłaszcza ci, którzy się spotykają ze sobą na żywo lub nawet akceptują taką możliwość.
Choć z drugiej strony, jak wielu, będąc całkowicie anonimowymi, zadaje sobie pytanie:
Czy to co mówię lub pisze, to moje prawdziwe "ja"?
To nie kwestia posiadania czy znajdowania czasu.
Istotne czym zajmujesz umysł, gdy czynności dnia codziennego nie wymagają myślenia.
>jednak po co się nastawiać na tą gorszą opcję?
Najgorszym byłoby uznanie, że wszyscy bez przerwy kłamią.
Moja opcja to realizm.
>Trzeba myśleć pozytywnie ;) To przyciąga pozytywne aspekty życia.
Gdyby tak było, to świat byłby rajem.
Bycie optymistą dawałoby korzyści, podobnie jak bycie tzw. "dobrym człowiekiem".
Ludzie idąc za korzyściami naśladowaliby takich ludzi i stworzyliby utopię.
Tyle, że świat w optymistycznej wersji kieruje się równowagą.
Deszcz pada w takim samym stopniu na grzesznika co świętego.
A w wersji pesymistycznej: może być tylko gorzej (entropia rządzi światem).
Istotne czym zajmujesz umysł, gdy czynności dnia codziennego nie wymagają myślenia.
>jednak po co się nastawiać na tą gorszą opcję?
Najgorszym byłoby uznanie, że wszyscy bez przerwy kłamią.
Moja opcja to realizm.
>Trzeba myśleć pozytywnie ;) To przyciąga pozytywne aspekty życia.
Gdyby tak było, to świat byłby rajem.
Bycie optymistą dawałoby korzyści, podobnie jak bycie tzw. "dobrym człowiekiem".
Ludzie idąc za korzyściami naśladowaliby takich ludzi i stworzyliby utopię.
Tyle, że świat w optymistycznej wersji kieruje się równowagą.
Deszcz pada w takim samym stopniu na grzesznika co świętego.
A w wersji pesymistycznej: może być tylko gorzej (entropia rządzi światem).
>Istotne czym zajmujesz umysł, gdy czynności dnia codziennego nie wymagają myślenia.
Kiedyś umysł musi odpocząć....
>Gdyby tak było, to świat byłby rajem.
za daleko wybiegłeś z interpretacją, pozytywne myślenie nie gwarantuje pozytywnego rozwiązania różnych problemów, ale daje siłę i nadzieję że będzie dobrze.
Takie korzyści o jakich Ty piszesz nie są korzyściami dla wszystkich - niektórzy uwielbiają się umartwiać, liczą na litość i zainteresowanie innych i to im daje sile do dalszej egzystencji
Każdy ma inne priorytety, każdy inaczej interpretuje, świat nie ma szans na utopię.
Kiedyś umysł musi odpocząć....
>Gdyby tak było, to świat byłby rajem.
za daleko wybiegłeś z interpretacją, pozytywne myślenie nie gwarantuje pozytywnego rozwiązania różnych problemów, ale daje siłę i nadzieję że będzie dobrze.
Takie korzyści o jakich Ty piszesz nie są korzyściami dla wszystkich - niektórzy uwielbiają się umartwiać, liczą na litość i zainteresowanie innych i to im daje sile do dalszej egzystencji
Każdy ma inne priorytety, każdy inaczej interpretuje, świat nie ma szans na utopię.
Umysł większość czasu odpoczywa. Inaczej mielibyśmy już tą utopię:)
>za daleko wybiegłeś z interpretacją, pozytywne myślenie nie gwarantuje pozytywnego rozwiązania
Ale to Ty napisałaś:
>Trzeba myśleć pozytywnie ;) To przyciąga pozytywne aspekty życia.
>świat nie ma szans na utopię.
Świat poprzez istnienie czasu i materii ulega zmianie.
Ale uważasz, że nie ma szans na utopię?
Czyli świat nie idzie ku lepszemu?
Czy to nie skrajny pesymizm?
>za daleko wybiegłeś z interpretacją, pozytywne myślenie nie gwarantuje pozytywnego rozwiązania
Ale to Ty napisałaś:
>Trzeba myśleć pozytywnie ;) To przyciąga pozytywne aspekty życia.
>świat nie ma szans na utopię.
Świat poprzez istnienie czasu i materii ulega zmianie.
Ale uważasz, że nie ma szans na utopię?
Czyli świat nie idzie ku lepszemu?
Czy to nie skrajny pesymizm?
Poważnie? Ja jakoś tego nie odczuwam ;)
pozytywny aspekt życia to jakaś tam korzyść ale nie gwarancja pozytywnego rozwiązania problemu
>Ale uważasz, że nie ma szans na utopię?
Czyli świat nie idzie ku lepszemu?
Czy to nie skrajny pesymizm?
Gdyby miał nie byłoby Nieba, czy idzie ku lepszemu? Nie wiem w pewnych kwestiach tak w innych nie, ciężko jednoznacznie ocenić...
Nie to nie skrajny pesymizm.
pozytywny aspekt życia to jakaś tam korzyść ale nie gwarancja pozytywnego rozwiązania problemu
>Ale uważasz, że nie ma szans na utopię?
Czyli świat nie idzie ku lepszemu?
Czy to nie skrajny pesymizm?
Gdyby miał nie byłoby Nieba, czy idzie ku lepszemu? Nie wiem w pewnych kwestiach tak w innych nie, ciężko jednoznacznie ocenić...
Nie to nie skrajny pesymizm.
@ Pontianac. A ja pozwolę sobie stwierdzić, że masz rację ale też i jej nie masz. Temat religii - jak zauważyłeś - jest poruszany dość rzadko, zwłaszcza na forach. Ogólnie przyjmuje się pogląd, że to jest sprawa osobista, ścisła niemalże TABU. Można rozmawiać o niej face to face, jednak rozmowa grupowa, jakże często daje większe możliwości zbliżenia się do czegoś, co niejednokrotnie możemy coś postrzegać niewłaściwie czy błędnie. Poznawanie zdania, poglądu, interpretacji innych ludzi staje się dla nas wejrzeniem w zagadnienie, może jego lepszym zrozumieniem, a kto wie może i zsynchronizowaniem przeciwieństw. Dojście do jakichs wspólnych wątków na pewno już tylko zbliża ludzi a nie dzieli - a już przynajmniej dzielić nie powinno. I myślę, że chyba o to chodzi.
I owszem Kłapouchy, zgadzam się z twoim zdaniem. Nauka i korygowanie swoich poglądów czy opinii(może głównie opinii) to ważna rzecz dla każdej jednostki ludzkiej, choć nie każdy tego chce i do tego dąży. Wiedzę nie nosi sie na plecach, więc i nie ciąży. A przywilej z wiedzy jest taki, że w żadnym temacie nie jest się laikiem lecz człowiekiem roztropnym i spostrzegawczym, co przydaje - a przynajmniej powinno - szacunku i poważania od tych, którzy słuchają i wyciągają wnioski ze swoich i jego przemyśleń. A zatem jak wiekszość tematów, warto rozmawiać również o Religii.
Religia wg mnie nie jest tematem tabu, wielokrotnie na ten temat dyskutowałam w różnych środowiskach i ludzie lubią ten temat poruszać. Jednak forum nie pokaże Ci wiary jaka ktoś ma. Bo wiarę wg mnie można pokazać.
Tu chodzi o to, że każdy ma argumenty na swoje przekonania i rzadko dochodzi się do porozumienia a człowieka wierzącego nie przekonasz aby przestał wierzyć.
Kłapouchy - widziałeś film "Ona" ?
Tu chodzi o to, że każdy ma argumenty na swoje przekonania i rzadko dochodzi się do porozumienia a człowieka wierzącego nie przekonasz aby przestał wierzyć.
Kłapouchy - widziałeś film "Ona" ?
Nie widziałem, dobry?
Opis i obsada bardzo zachęcające:)
Jak znajdę czas, to obejrzę.
Jak chcesz przekonać człowieka wierzącego by przestał wierzyć, to zasugeruj mu przeczytanie Biblii od deski do deski:)
Im ma silniejszy kręgosłup moralny, tym większa szansa, że porzuci wiarę.
Chyba, że wierzy z tradycji.
Opis i obsada bardzo zachęcające:)
Jak znajdę czas, to obejrzę.
Jak chcesz przekonać człowieka wierzącego by przestał wierzyć, to zasugeruj mu przeczytanie Biblii od deski do deski:)
Im ma silniejszy kręgosłup moralny, tym większa szansa, że porzuci wiarę.
Chyba, że wierzy z tradycji.
Jak chcesz przekonać człowieka wierzącego by przestał wierzyć, to zasugeruj mu przeczytanie Biblii od deski do deski:)
Im ma silniejszy kręgosłup moralny, tym większa szansa, że porzuci wiarę.
Chyba, że wierzy z tradycji.
Kłapouchy, skąd wiesz że ktoś porzuci wiarę po przeczytaniu biblii od deski do deski?
Im ma silniejszy kręgosłup moralny, tym większa szansa, że porzuci wiarę.
Chyba, że wierzy z tradycji.
Kłapouchy, skąd wiesz że ktoś porzuci wiarę po przeczytaniu biblii od deski do deski?
Religia już od dawna nie jest narzędziem "tumanienia ludu".
Teraz takim narzędziem są media i nauka.
Chyba najbardziej nauka, która jest tym, czym religia była kilka wieków temu.
Ludzie przyjmują ją na wiarę, ślepo podążając za doniesieniami naukowców.
Dostosowują do nauki całe swoje życie (np "zdrowy styl życia").
I choć nauka ciągle podaje nowe dogmaty a stare odrzuca, ludzi idą za nią ślepo.
Religii brakuje tego, co ma nauka - wiary!
Ludzie wierzą w tradycję zamiast Boga.
Biblia jest po Polsku, ale kto ją przeczytał całą?
Zasady wiary są dostępne dla każdego, ale kto ich przestrzega?
Weźmy osoby które tutaj są, kto z Was był u spowiedzi?
Zapewne większość, ale kto spełnił jej wszystkie warunki?
Żal za grzechy? ZADOŚĆUCZYNIENIE BLIŹNIEMU?
Ludzie chcą by kościół się dostosowywał do nowych czasów.
Cóż to za głupota? Może Bóg ma zmieniać 10 przykazań, dla ludzkiej wygody?
Ludzie są dla religii czy religia dla ludzi?
Jeśli ktoś myśli, że to drugie, to dowód, że religia już nie istnieje.
To nie religia jest narzędziem "tumanienia ludzi" to ludzie "tumanią" religię.
I mówię to, jako osoba z boku, bo wyznawcą nie jestem.
Teraz takim narzędziem są media i nauka.
Chyba najbardziej nauka, która jest tym, czym religia była kilka wieków temu.
Ludzie przyjmują ją na wiarę, ślepo podążając za doniesieniami naukowców.
Dostosowują do nauki całe swoje życie (np "zdrowy styl życia").
I choć nauka ciągle podaje nowe dogmaty a stare odrzuca, ludzi idą za nią ślepo.
Religii brakuje tego, co ma nauka - wiary!
Ludzie wierzą w tradycję zamiast Boga.
Biblia jest po Polsku, ale kto ją przeczytał całą?
Zasady wiary są dostępne dla każdego, ale kto ich przestrzega?
Weźmy osoby które tutaj są, kto z Was był u spowiedzi?
Zapewne większość, ale kto spełnił jej wszystkie warunki?
Żal za grzechy? ZADOŚĆUCZYNIENIE BLIŹNIEMU?
Ludzie chcą by kościół się dostosowywał do nowych czasów.
Cóż to za głupota? Może Bóg ma zmieniać 10 przykazań, dla ludzkiej wygody?
Ludzie są dla religii czy religia dla ludzi?
Jeśli ktoś myśli, że to drugie, to dowód, że religia już nie istnieje.
To nie religia jest narzędziem "tumanienia ludzi" to ludzie "tumanią" religię.
I mówię to, jako osoba z boku, bo wyznawcą nie jestem.
Potwory jak jak oddychaja tylko dzieki "przeciwienstwom"
Czat to chyba inne narzedzie...
Zawsze jest ktos kto ustala zasady i zawsze sa jakies zasady.
Przestrzegamy ich lub nie w zaleznosci od motywacji.
Szybkie czytanie ma zalety i wady.
Ogarniam wzrokiem calosc
ps
nie mam czasu na prowadzenie sledztwa wiec moze po prostu podasz linka do wspomnianych zapachow
wszyscy sa zgodni, ze ta sama "maska" jednemu dodaje, innemu ujmuje a mnie nie interesuje co jest pod nia
Czat to chyba inne narzedzie...
Zawsze jest ktos kto ustala zasady i zawsze sa jakies zasady.
Przestrzegamy ich lub nie w zaleznosci od motywacji.
Szybkie czytanie ma zalety i wady.
Ogarniam wzrokiem calosc
ps
nie mam czasu na prowadzenie sledztwa wiec moze po prostu podasz linka do wspomnianych zapachow
wszyscy sa zgodni, ze ta sama "maska" jednemu dodaje, innemu ujmuje a mnie nie interesuje co jest pod nia
@ex - warto wracać do korzeni wiary i religii, pierwotnych i podstawowych jej założeń (w zasadzie dwóch podstawowych):"Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. 40 Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy".Mt 22, 37
Cała reszta, bezsprzecznie istotna, stoi poniżej tych dwóch przykazań.
Cała reszta, bezsprzecznie istotna, stoi poniżej tych dwóch przykazań.
@Sadyl. Nie, nie. Odnoszę wrażenie, że albo może nie do końca rozumiesz tematu - choć tu mogę mylić sie - albo wprowadzasz jedynie jakieś zamieszanie. To, że jestes ateistą, nie musi od razu oznaczać, że to Bóg ma jakieś problemy co do wymogów. To Ty tak widzisz. Ok. Mówisz o tym. Jednak w Twoim wywodzie pojawia się doza krytyki. A to już niemalże graniczy z obraźliwością. A ten temat nie jest powodem czy prowokacją do takiego zachowania. Poza tym, nawet jesli miłość jest swego rodzaju wymogiem, to wykaż ile zła kryje się za miłością. Oczywiście argumenty na to pewnie znajdziesz,a ja bardzo chętnie poznam Twoją opinię.
Graszko. Oto, co jeszcze mozna dodać: Bóg nie ma względu na osobę, miły jest Mu każdy, kto się Go boi i przestrzega Jego przykazań - cytat z Biblii. Nie ma znaczenia kto i kim jest, gdzie mieszka, jakie ma poglądy bądź czym się kieruje w swoim życiu. Jeśli żyjemy w zgodzie z Jego przykazaniami, to wszyscy, bez wyjątku, mamy jednakowe szanse, by zyskać uznanie w Jego oczach, bo Jego oczy są dobre. O, trochę sobie ulżyłem. :)))
tekwar, czytasz co piszesz?
Tak samo robią najgorsze potwory wśród ludzi.
Lubią tych, którzy się ich boją.
To boska miłość?
Oparta na strachu i przemocy w razie nieposłuszeństwa.
>Nie ma znaczenia kto i kim jest, gdzie mieszka, jakie ma poglądy bądź czym się kieruje w swoim życiu.
Ma znaczenie, bo Bóg wielokrotnie każe ludziom mordować swoich sąsiadów.
Często tylko dlatego, że mieszkają gdzie nie powinni, lub mają inne poglądy.
Bóg kocha bardzo wybiórczo - jadłeś wieprzowinę? Już Cie nie kocha i wzbudzasz jego obrzydzenie.
A zasad jest tyle, że właściwie nie kocha nikogo.
Nawet jego wybrańcy łamali zasady, jednych za to mordował, a innym mordował tylko ich dzieci.
>Jeśli żyjemy w zgodzie z Jego przykazaniami, to wszyscy, bez wyjątku, mamy jednakowe szanse, by zyskać uznanie w Jego oczach, bo Jego oczy są dobre.
W takim razie dobre są oczy wszystkich.
Większości nawet lepsze, bo większość nie ma takich wymagań.
A co do wymagań, to o które przykazania chodzi?
Jest ich całkiem sporo, w ST są dwie księgi z wymaganiami, znasz kogoś kto spełnia wszystkie?
Kto przestrzega wszystkich świąt, składa odpowiednie ofiary, morduje grzeszników etc?
Pewnie nie znajdziesz na Ziemi ani jednego takiego człowieka.
A co się dzieje, jeśli nie spełniasz oczekiwań Boga?
Śmierć od miecza, głodu i zarazy? Kara dla siedmiu pokoleń?
I jak to mówią:
Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem, a czy Bóg nie uważa siebie za bezgrzesznego?
Czyli Bóg by rzucił.
Jezus już nie - bo grzesznik z niego, zapewne;)
Tak samo robią najgorsze potwory wśród ludzi.
Lubią tych, którzy się ich boją.
To boska miłość?
Oparta na strachu i przemocy w razie nieposłuszeństwa.
>Nie ma znaczenia kto i kim jest, gdzie mieszka, jakie ma poglądy bądź czym się kieruje w swoim życiu.
Ma znaczenie, bo Bóg wielokrotnie każe ludziom mordować swoich sąsiadów.
Często tylko dlatego, że mieszkają gdzie nie powinni, lub mają inne poglądy.
Bóg kocha bardzo wybiórczo - jadłeś wieprzowinę? Już Cie nie kocha i wzbudzasz jego obrzydzenie.
A zasad jest tyle, że właściwie nie kocha nikogo.
Nawet jego wybrańcy łamali zasady, jednych za to mordował, a innym mordował tylko ich dzieci.
>Jeśli żyjemy w zgodzie z Jego przykazaniami, to wszyscy, bez wyjątku, mamy jednakowe szanse, by zyskać uznanie w Jego oczach, bo Jego oczy są dobre.
W takim razie dobre są oczy wszystkich.
Większości nawet lepsze, bo większość nie ma takich wymagań.
A co do wymagań, to o które przykazania chodzi?
Jest ich całkiem sporo, w ST są dwie księgi z wymaganiami, znasz kogoś kto spełnia wszystkie?
Kto przestrzega wszystkich świąt, składa odpowiednie ofiary, morduje grzeszników etc?
Pewnie nie znajdziesz na Ziemi ani jednego takiego człowieka.
A co się dzieje, jeśli nie spełniasz oczekiwań Boga?
Śmierć od miecza, głodu i zarazy? Kara dla siedmiu pokoleń?
I jak to mówią:
Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem, a czy Bóg nie uważa siebie za bezgrzesznego?
Czyli Bóg by rzucił.
Jezus już nie - bo grzesznik z niego, zapewne;)
>Bóg jest miłością, obdarza łaskami każdego, nawet ateistę...
Co to znaczy, że jest miłością?
Udowodnij to o ateiście, bo zaprzeczasz naukom kościoła i biblii.
>Bóg tak umiłował świat, że syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Ale nie mamy życia wiecznego, umieramy!
Właściwie przed Jezusem i po Jezusie nic się nie zmieniło.
Dziwne to umiłowanie świata, że składa się w ofierze samemu sobie swoje dzieci.
Czy zatem jego nie kochał?
Który rodzic zamordowałby swoje dziecko, by pokazać, że kocha świat?
Czyż to nie szaleństwo?
Zresztą sama koncepcja jest bezsensowna.
Bóg tworzy syna, którym sam jest (wg Krk).
Czyli sam siebie składa w ofierze samemu sobie, aby oczyścić ludzi...
No właśnie, oczyścić z czego?
Jeśli z grzechów, to byśmy nie grzeszyli?
Jeśli z grzechu pierworodnego, to po co chrzest?
I po co taka ofiara, skoro grzech pierworodny został sprowokowany przez Boga?
Sam siebie złożył sobie w ofierze, aby zapomnieć o grzechu, który stworzył?
Mógł po prostu sobie wybaczyć:)
Nas ta zabawa nawet nie dotyczyła.
Rzucasz Graszko hasłami, które miliony ludzi powtarzają codziennie, ale nad którymi nikt się nie zastanawia.
Co to znaczy, że jest miłością?
Udowodnij to o ateiście, bo zaprzeczasz naukom kościoła i biblii.
>Bóg tak umiłował świat, że syna swego jednorodzonego dał, aby każdy kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.
Ale nie mamy życia wiecznego, umieramy!
Właściwie przed Jezusem i po Jezusie nic się nie zmieniło.
Dziwne to umiłowanie świata, że składa się w ofierze samemu sobie swoje dzieci.
Czy zatem jego nie kochał?
Który rodzic zamordowałby swoje dziecko, by pokazać, że kocha świat?
Czyż to nie szaleństwo?
Zresztą sama koncepcja jest bezsensowna.
Bóg tworzy syna, którym sam jest (wg Krk).
Czyli sam siebie składa w ofierze samemu sobie, aby oczyścić ludzi...
No właśnie, oczyścić z czego?
Jeśli z grzechów, to byśmy nie grzeszyli?
Jeśli z grzechu pierworodnego, to po co chrzest?
I po co taka ofiara, skoro grzech pierworodny został sprowokowany przez Boga?
Sam siebie złożył sobie w ofierze, aby zapomnieć o grzechu, który stworzył?
Mógł po prostu sobie wybaczyć:)
Nas ta zabawa nawet nie dotyczyła.
Rzucasz Graszko hasłami, które miliony ludzi powtarzają codziennie, ale nad którymi nikt się nie zastanawia.
Obiecanki-cacanki:P
A tak serio. Wszystkie słowa Jezusa są wyrwane z kontekstu ST.
Ten fragment dotyczy tego, że wszyscy którzy nie będą posłuszni Bogu zostaną wymordowani. A za ich grzechy zostaną wymordowani także ich potomkowie, do siódmego pokolenia - nawet jak będą bez grzechu.
Zatem zostaną tylko w pełni ulegli, wierzący we wszystko i wypełniający wszystkie zachcianki Boga bez żadnego namysłu.
Bóg dał ludziom wolną wolę, po to aby sami, z "wolnej woli" się jej zrzekli.
A tak serio. Wszystkie słowa Jezusa są wyrwane z kontekstu ST.
Ten fragment dotyczy tego, że wszyscy którzy nie będą posłuszni Bogu zostaną wymordowani. A za ich grzechy zostaną wymordowani także ich potomkowie, do siódmego pokolenia - nawet jak będą bez grzechu.
Zatem zostaną tylko w pełni ulegli, wierzący we wszystko i wypełniający wszystkie zachcianki Boga bez żadnego namysłu.
Bóg dał ludziom wolną wolę, po to aby sami, z "wolnej woli" się jej zrzekli.
> Jednak w Twoim wywodzie pojawia się doza krytyki. A to już niemalże graniczy z obraźliwością.
Nie mam zamiaru nikogo (no dobrze.. prawie nikogo;) krytykować ani obrażać. To tytułem wstępu.
Ad meritum:
Wszelkie znane mi religie przedstawiają Boga, jako byt:
- stronniczy (swoich wyznawców traktuje lepiej niż innych)
- przekupny (można coś u Niego załatwić żarliwą modlitwą)
- narcystyczny (wymaga nieustannego wyznawania wiary i miłości do Niego)
- nieobliczalny (niezbadane są Jego wyroki)
itd... można by zapewne długo wymieniać.
Czyli de facto, ludzie, tworząc religie, przypisali Bogu małostkowe cechy człowieka. A jest to przecież byt wyższy.
Aby uznać doskonałość Boga, trzeba odrzucić powyższe cechy, jakie zostały nadane Mu przez religie. Inaczej: trzeba przyjąć, że jest to byt doskonały, który w sprawy śmiertelników się nie wtrąca.
Ale tym samym ginie fundament dowolnej religii a dla człowieka kwestia czy Bóg istnieje, czy nie, to tylko akademicka spekulacja, bez jakiegokolwiek praktycznego znaczenia.
Nie mam zamiaru nikogo (no dobrze.. prawie nikogo;) krytykować ani obrażać. To tytułem wstępu.
Ad meritum:
Wszelkie znane mi religie przedstawiają Boga, jako byt:
- stronniczy (swoich wyznawców traktuje lepiej niż innych)
- przekupny (można coś u Niego załatwić żarliwą modlitwą)
- narcystyczny (wymaga nieustannego wyznawania wiary i miłości do Niego)
- nieobliczalny (niezbadane są Jego wyroki)
itd... można by zapewne długo wymieniać.
Czyli de facto, ludzie, tworząc religie, przypisali Bogu małostkowe cechy człowieka. A jest to przecież byt wyższy.
Aby uznać doskonałość Boga, trzeba odrzucić powyższe cechy, jakie zostały nadane Mu przez religie. Inaczej: trzeba przyjąć, że jest to byt doskonały, który w sprawy śmiertelników się nie wtrąca.
Ale tym samym ginie fundament dowolnej religii a dla człowieka kwestia czy Bóg istnieje, czy nie, to tylko akademicka spekulacja, bez jakiegokolwiek praktycznego znaczenia.
@ Sadyl. Na wstępie, to miło, że nie masz zamiaru nikogo obrażać, więc było to jedynie moim wrażeniem. Więc się pomyliłem.
Co do Twoich argumentów to przyznam, że dość interesująco to ująłeś. Bo szczerze mówiąc to spodziewałem się nieco innych, ale to już nie istotne jakich.
Czy stronniczy? Z historii Starego Testamentu rzeczywiście można by tak to zrozumieć. Natomiast z Nowego wynika, że faktyczna postawa wobec rodzaju ludzkiego jest inna a niżeli my - ludzie - interpretujemy.
Oczywiście zgodzę się poniekąd tylko dlatego, że życia dnia codziennego w czasach obecnych, jakoby nam coś takiego pokazywało. Natomiast doniesienia NT wyjaśnia nam, że żaden człowiek nie jest Mu obojętny i nikogo nie dzieli na lepszego czy gorszego - mój post wyżej do Graszki.
Czy jest przekupny? Bóg bez wątpienia wysłuchuje modlitw ludzi skruszonych rozumiejących siłę grzechu. Modlitwa nawet najżarliwsza, jeśli nie będzie szczera i prawdziwa, nie zostanie wysłuchana, a zatem w niczym taka modlitwa nie pomoże. Boga przekupić nie da się niczym.
Czy narcystyczny? Biblia mówi o Jego wyższości nad wszystkim, co Go otacza, gdyż On to wszystko stworzył. Narcyzm, jako samouwielbienie, cechuje ludzi a nie Boga. W Biblii jest podany zachwyt ludzi Jego dziełami stwórczymi, co niewątpliwie sugeruje Jego wspaniałości, lecz sam o sobie tego nigdzie nie podaje - chyba,że znowu się w czymś pomyliłem.
Czy nieobliczalny? Czy zauważyłeś, że sądzenie według ludzi, to sądzenie przewidywalne i często niesprawiedliwe? Z Bogiem jest inaczej. Nieprzewidywalne, bo my,ludzie, nie potrafimy osądzić sprawiedliwie. Ludzkie osądy nie wnikają w całokształt życia człowieka, lecz opierają się na fragmentach pasujących jedynie do tego, co nazywamy dowodem winy, a za mało zwracamy uwagę na plusy osądzanego. Bóg umieć wejrzeć we wszystko, więc odbieramy Jego osąd jako niezbadany, bo nam ludziom trudno jest zrozumieć na czym polega sprawiedliwość Boża. Bóg widzi więcej, więc i Jego wyrok będzie odbiegał od norm i wyobrażeń ludzkich. To, co niezbadane jest dla człowieka, dla Boga jest sprawą oczywistą i nie podlega ocenie człowieka. Powód jest prosty do zrozumienia: człowiek popełnia błędy, Bóg, NIE. A wszystko, co nam się wydaje nie tak jest po prostu jeszcze nie zrozumiałe i ponad umysłowe. Wszystko, czego dotkniemy czy zobaczymy oceniamy na sposób ludzki i niedoskonały, w przeciwieństwie do Boga. Wybacz, że tak dużo, ale nie potrafiłem ująć to krócej. Ale nadal to tylko mój punkt widzenia.
Co do Twoich argumentów to przyznam, że dość interesująco to ująłeś. Bo szczerze mówiąc to spodziewałem się nieco innych, ale to już nie istotne jakich.
Czy stronniczy? Z historii Starego Testamentu rzeczywiście można by tak to zrozumieć. Natomiast z Nowego wynika, że faktyczna postawa wobec rodzaju ludzkiego jest inna a niżeli my - ludzie - interpretujemy.
Oczywiście zgodzę się poniekąd tylko dlatego, że życia dnia codziennego w czasach obecnych, jakoby nam coś takiego pokazywało. Natomiast doniesienia NT wyjaśnia nam, że żaden człowiek nie jest Mu obojętny i nikogo nie dzieli na lepszego czy gorszego - mój post wyżej do Graszki.
Czy jest przekupny? Bóg bez wątpienia wysłuchuje modlitw ludzi skruszonych rozumiejących siłę grzechu. Modlitwa nawet najżarliwsza, jeśli nie będzie szczera i prawdziwa, nie zostanie wysłuchana, a zatem w niczym taka modlitwa nie pomoże. Boga przekupić nie da się niczym.
Czy narcystyczny? Biblia mówi o Jego wyższości nad wszystkim, co Go otacza, gdyż On to wszystko stworzył. Narcyzm, jako samouwielbienie, cechuje ludzi a nie Boga. W Biblii jest podany zachwyt ludzi Jego dziełami stwórczymi, co niewątpliwie sugeruje Jego wspaniałości, lecz sam o sobie tego nigdzie nie podaje - chyba,że znowu się w czymś pomyliłem.
Czy nieobliczalny? Czy zauważyłeś, że sądzenie według ludzi, to sądzenie przewidywalne i często niesprawiedliwe? Z Bogiem jest inaczej. Nieprzewidywalne, bo my,ludzie, nie potrafimy osądzić sprawiedliwie. Ludzkie osądy nie wnikają w całokształt życia człowieka, lecz opierają się na fragmentach pasujących jedynie do tego, co nazywamy dowodem winy, a za mało zwracamy uwagę na plusy osądzanego. Bóg umieć wejrzeć we wszystko, więc odbieramy Jego osąd jako niezbadany, bo nam ludziom trudno jest zrozumieć na czym polega sprawiedliwość Boża. Bóg widzi więcej, więc i Jego wyrok będzie odbiegał od norm i wyobrażeń ludzkich. To, co niezbadane jest dla człowieka, dla Boga jest sprawą oczywistą i nie podlega ocenie człowieka. Powód jest prosty do zrozumienia: człowiek popełnia błędy, Bóg, NIE. A wszystko, co nam się wydaje nie tak jest po prostu jeszcze nie zrozumiałe i ponad umysłowe. Wszystko, czego dotkniemy czy zobaczymy oceniamy na sposób ludzki i niedoskonały, w przeciwieństwie do Boga. Wybacz, że tak dużo, ale nie potrafiłem ująć to krócej. Ale nadal to tylko mój punkt widzenia.
Zależy jak interpretujesz NT.
Bo Jezus nie uznaje się za Boga, a kościół uznał go za takiego dużo później niż można by przypuszczać.
Z samego NT można uznać, że Jezus przedstawia swoją interpretację Boga - za co zostaje skazany na ukrzyżowanie.
>że żaden człowiek nie jest Mu obojętny i nikogo nie dzieli na lepszego czy gorszego
Właściwie ciężko powiedzieć co sądzi Bóg, bo on osobiście nie przemawia od poznania Hioba (którego skrzywdził i który go zawstydził nieugiętością swojej wiary).
Jezus zaś wcale nie jest takim grzecznym chłopcem.
Bluzga kogo popadnie, swoich nazywa żmijowym pokoleniem, innowierców ("pogan") nazywa świniami i psami.
I sam stwierdza, że nie przynosi miecz i wojnę.
Przekupny?
W ST i NT robi co chce, pomaga złym i lekceważy dobrych.
Przecież nawet Jezus modląc się do niego, prosi o oszczędzenie mu ukrzyżowania.
Później na krzyżu pyta, dlaczego Bóg go opuścił.
Zresztą nawet w "ojcze nasz" mówi "nie wódź nas na pokuszenie", tym samym stwierdzając, że pokusa nie idzie od Szatana, ale od Boga.
Bóg w Biblii mówi o sobie - tam nie ma innego bytu, który by go opisywał, więc ciężko powiedzieć jak obiektywny jest Bóg.
W wielu kwestiach mówi o sobie nieprawdę lub znacząco upiększa swoje działanie, np mówi, że dał Izraelitom ziemię obiecaną, ale to oni musieli wymordować ludzi którzy tam żyli.
Bóg jest niepojęty - to kiepski argument. Tłumaczy się tym wszystkie występki i oszustwa Boga, jak tłumaczy swojego męża tyrana pobita kobieta. Bóg chroni swoich, choć czasami i swoich każe (nawet jak mu pomagają). Bóg pozwala swoim ulubieńcom na więcej. Do jednych stosuje nieuchronność kary, innym pozwala łamać swoje zasady. Sam swoje przykazania łamie nagminnie. I nawet jak nic nie zrobiłeś, to może cię krzywdzić jak sadysta, dla samej zasady - nazywa to zwykle próba wiary (np wspomniany Hiob).
Bóg nie popełnia błędów?
To dlaczego ma wyrzuty sumienie i żałuje?
Np Potopu, czy kary spuszczonej ręką Nabuchodonozora?
Znajdujesz na wszystko wytłumaczenie, bo stwarzasz sobie założenia, że Bóg jest doskonały i on ma zawsze rację, a Ty się mylisz.
To niebezpieczne założenie, bo usprawiedliwia cały fanatyzm, zamachy terrorystyczne etc.
W końcu Jezus podobno nie przyszedł zmienić prawa, tylko wypełnić.
Mówił o miłości do braci, ale też że braćmi jego są ci którzy wypełniają prawo.
Inni nie są, więc zgodnie z ST (którego nie przyszedł zmienić) wiele osób zasługuje na śmierć.
Homoseksualistów powinno się zabijać - jak mówi ST.
Podobnie cudzołożników i osoby uprawiające seks bez ślubu.
Choć można zrobić wyjątek dla gwałcicieli dziewic - bo za to jest kara pieniężna i przymus małżeństwa ze swoją ofiarą.
Ogólnie wiele osób należałoby uśmiercać.
Mojżesz nawet zabił osobę innej wiary za zbieranie chrustu w szabat - czyli należałoby ukamienować wszystkich pracujących w sobotę (a niektórzy uważają, że pracą jest nawet używanie prądu).
Bo Jezus nie uznaje się za Boga, a kościół uznał go za takiego dużo później niż można by przypuszczać.
Z samego NT można uznać, że Jezus przedstawia swoją interpretację Boga - za co zostaje skazany na ukrzyżowanie.
>że żaden człowiek nie jest Mu obojętny i nikogo nie dzieli na lepszego czy gorszego
Właściwie ciężko powiedzieć co sądzi Bóg, bo on osobiście nie przemawia od poznania Hioba (którego skrzywdził i który go zawstydził nieugiętością swojej wiary).
Jezus zaś wcale nie jest takim grzecznym chłopcem.
Bluzga kogo popadnie, swoich nazywa żmijowym pokoleniem, innowierców ("pogan") nazywa świniami i psami.
I sam stwierdza, że nie przynosi miecz i wojnę.
Przekupny?
W ST i NT robi co chce, pomaga złym i lekceważy dobrych.
Przecież nawet Jezus modląc się do niego, prosi o oszczędzenie mu ukrzyżowania.
Później na krzyżu pyta, dlaczego Bóg go opuścił.
Zresztą nawet w "ojcze nasz" mówi "nie wódź nas na pokuszenie", tym samym stwierdzając, że pokusa nie idzie od Szatana, ale od Boga.
Bóg w Biblii mówi o sobie - tam nie ma innego bytu, który by go opisywał, więc ciężko powiedzieć jak obiektywny jest Bóg.
W wielu kwestiach mówi o sobie nieprawdę lub znacząco upiększa swoje działanie, np mówi, że dał Izraelitom ziemię obiecaną, ale to oni musieli wymordować ludzi którzy tam żyli.
Bóg jest niepojęty - to kiepski argument. Tłumaczy się tym wszystkie występki i oszustwa Boga, jak tłumaczy swojego męża tyrana pobita kobieta. Bóg chroni swoich, choć czasami i swoich każe (nawet jak mu pomagają). Bóg pozwala swoim ulubieńcom na więcej. Do jednych stosuje nieuchronność kary, innym pozwala łamać swoje zasady. Sam swoje przykazania łamie nagminnie. I nawet jak nic nie zrobiłeś, to może cię krzywdzić jak sadysta, dla samej zasady - nazywa to zwykle próba wiary (np wspomniany Hiob).
Bóg nie popełnia błędów?
To dlaczego ma wyrzuty sumienie i żałuje?
Np Potopu, czy kary spuszczonej ręką Nabuchodonozora?
Znajdujesz na wszystko wytłumaczenie, bo stwarzasz sobie założenia, że Bóg jest doskonały i on ma zawsze rację, a Ty się mylisz.
To niebezpieczne założenie, bo usprawiedliwia cały fanatyzm, zamachy terrorystyczne etc.
W końcu Jezus podobno nie przyszedł zmienić prawa, tylko wypełnić.
Mówił o miłości do braci, ale też że braćmi jego są ci którzy wypełniają prawo.
Inni nie są, więc zgodnie z ST (którego nie przyszedł zmienić) wiele osób zasługuje na śmierć.
Homoseksualistów powinno się zabijać - jak mówi ST.
Podobnie cudzołożników i osoby uprawiające seks bez ślubu.
Choć można zrobić wyjątek dla gwałcicieli dziewic - bo za to jest kara pieniężna i przymus małżeństwa ze swoją ofiarą.
Ogólnie wiele osób należałoby uśmiercać.
Mojżesz nawet zabił osobę innej wiary za zbieranie chrustu w szabat - czyli należałoby ukamienować wszystkich pracujących w sobotę (a niektórzy uważają, że pracą jest nawet używanie prądu).
Uff. uff, uff. Kłapouchy ale mnie zatkałeś :)). Wiele się poTobie spodziewałem, ale nie czegos takiego! Sam pokazałeś jak daleki jesteś od znajomości Biblii, a co dopiero jej rozumienia. Polecam wielokrotne przeczytanie tej księgi - oczywiście ze zrozumieniem. Bo jest wielka różnica pomiędzy czytaniem i przeczytaniem. Noo, moje gratulacje. Nakierowujesz na ścieżkę obłudy i zakłamania. Nie krepuję się wyrażać to w ten sposób, bo taką myśl sam podsunąłeś mi swoim komentem. A zdrugiej strony podziwiam Twoją pomysłowość, jak ładnie i z przekonaniem można kogoś wprowadzić w błąd. Jeśli chciałbyś traktować mój wywód jako obraźliwy, to o tyle nie będę zdziwiony, bo najprawdopodbniej można i tak zinterpretować mój głos. Natomiast z Twojej strony nie jest niczym innym, bo wystarczy byś jeszcze raz wrócił do swojego komentarza i jeszcze raz przemyślał. A tak dodatkowo: wiele słów, które użyłeś, ja ich nie wyraziłem. Więc jedyne, co pozostaje to Twoja bujna wyobraźnia i pobozne życzenie. Jestem w szoku. :)))))
Poprzez zrozumienie masz na myśli interpretację zgodną z Twoimi poglądami, czy poglądami krk.
Czyli, że np Potom, którym polegał na wyniszczeniu niemal całego życia na planecie, jest dobry i jest przejawem bożej miłości?
Wolę obiektywną interpretację.
I Tobie również taką polecam.
A swoją drogą, napisałeś długiego posta, nie podając żadnego argumentu przeciwko moim słowom.
Można by rzec, że je zwyczajnie wyśmiałeś.
Tak też można, choć to dowodzi słabości Twojej wcześniejszej argumentacji.
Czyli, że np Potom, którym polegał na wyniszczeniu niemal całego życia na planecie, jest dobry i jest przejawem bożej miłości?
Wolę obiektywną interpretację.
I Tobie również taką polecam.
A swoją drogą, napisałeś długiego posta, nie podając żadnego argumentu przeciwko moim słowom.
Można by rzec, że je zwyczajnie wyśmiałeś.
Tak też można, choć to dowodzi słabości Twojej wcześniejszej argumentacji.
@Kłapouchy
~~Tak też można, choć to dowodzi słabości Twojej wcześniejszej argumentacji.~~
Może i słabości. Tyle, że ta słabość może być dla niektórych zagrożeniem dla mocy mocnych. A tak znowu przypomniał mi się cytat z Biblii: Bo to, co u ludzi słabe, wybrał Bóg by zawstydzić mocnych. I to, co jest u ludzi niczym, wybrał Bóg, by stało się czymś wielkim. Bo słabośc Boża jest mocniejsza od mocy wszystkich ludzi" Tekst jest o wiele dłuższy. Nie przeskoczysz tego, choćbyś nie wiem jak chciał. To nie od Ciebie zależy co jest słabe a co mocne. A nie podałem argumentacji, bo nie było takiej potrzeby. Ty sam podałeś argumentację przeciwko sobie i nawet tego nie zauważyłeś. Ale jedno za co Cie pochwalę, to i powiem: jesteś skrupulatnym rozmówcą.
~~Tak też można, choć to dowodzi słabości Twojej wcześniejszej argumentacji.~~
Może i słabości. Tyle, że ta słabość może być dla niektórych zagrożeniem dla mocy mocnych. A tak znowu przypomniał mi się cytat z Biblii: Bo to, co u ludzi słabe, wybrał Bóg by zawstydzić mocnych. I to, co jest u ludzi niczym, wybrał Bóg, by stało się czymś wielkim. Bo słabośc Boża jest mocniejsza od mocy wszystkich ludzi" Tekst jest o wiele dłuższy. Nie przeskoczysz tego, choćbyś nie wiem jak chciał. To nie od Ciebie zależy co jest słabe a co mocne. A nie podałem argumentacji, bo nie było takiej potrzeby. Ty sam podałeś argumentację przeciwko sobie i nawet tego nie zauważyłeś. Ale jedno za co Cie pochwalę, to i powiem: jesteś skrupulatnym rozmówcą.
Cytat to słowa bez poparcia.
Podaj przykłady, o jakie rzeczy chodzi.
Ja wolę te bardziej konkretne Biblijne cytaty, np:
"Jak obok zła - dobro,
a obok śmierci - życie,
tak obok bogobojnego - grzesznik.
Patrz na wszystkie dzieła Najwyższego,
jak występują parami, jedno obok drugiego. "
Bardzo ładny cytat mówiący o tym, że Bóg stworzył zło, głód, choroby, przemoc etc
Albo inny:
"Kto miłuje swego syna, często używa na niego rózgi,
aby na końcu mógł się nim cieszyć. "
O córkach i żonach są podobne.
Czyli Bóg popiera przemoc domową.
Są też podobne o niewolnikach i słuchach.
"Nie bój się, sługo mój, Jakubie -
wyrocznia Pana - bo jestem z tobą,
bo zgotuję zagładę wszystkim narodom,
wśród których cię rozproszyłem.
Ciebie zaś nie wyniszczę;
ukarzę cię jednak sprawiedliwie -
nie ujdzie ci wina bezkarnie». "
Czyli Bóg zabije wszystkich prócz Żydów.
Choć pewnie Żydów trochę też ubije.
Wynik Hitlera pobije z pewnością, w końcu to Bóg!:d
To ciekawe, że nie ode mnie zależy ocenianie naszej argumentacji, ale Ty ją oceniasz - więc zależy od Ciebie?
Czy może uznajesz się za Boga?
Podaj przykłady, o jakie rzeczy chodzi.
Ja wolę te bardziej konkretne Biblijne cytaty, np:
"Jak obok zła - dobro,
a obok śmierci - życie,
tak obok bogobojnego - grzesznik.
Patrz na wszystkie dzieła Najwyższego,
jak występują parami, jedno obok drugiego. "
Bardzo ładny cytat mówiący o tym, że Bóg stworzył zło, głód, choroby, przemoc etc
Albo inny:
"Kto miłuje swego syna, często używa na niego rózgi,
aby na końcu mógł się nim cieszyć. "
O córkach i żonach są podobne.
Czyli Bóg popiera przemoc domową.
Są też podobne o niewolnikach i słuchach.
"Nie bój się, sługo mój, Jakubie -
wyrocznia Pana - bo jestem z tobą,
bo zgotuję zagładę wszystkim narodom,
wśród których cię rozproszyłem.
Ciebie zaś nie wyniszczę;
ukarzę cię jednak sprawiedliwie -
nie ujdzie ci wina bezkarnie». "
Czyli Bóg zabije wszystkich prócz Żydów.
Choć pewnie Żydów trochę też ubije.
Wynik Hitlera pobije z pewnością, w końcu to Bóg!:d
To ciekawe, że nie ode mnie zależy ocenianie naszej argumentacji, ale Ty ją oceniasz - więc zależy od Ciebie?
Czy może uznajesz się za Boga?
'Przede wszystkim zwróćmy uwagę na kontekst pouczeń o używaniu rózgi, jest nim proces wychowania i poprawiania niewłaściwych zachowań. Wszystko to podporządkowane jest kształtowaniu właściwego sumienia, co ma skutkować zbawieniem. Zwróćmy też uwagę, że nigdzie Pismo Święte nie mówi o nakazie bicia dzieci bez żadnego powodu. Nawet przytoczony fragment ogranicza w sposób kategoryczny karcenie (w porę; Prz 13,24). Innym ograniczeniem jest także intencja nie jest nią wyładowanie gniewu rodziców, ale ocalenie duszy dzieci.
Zachęta do karcenia dzieci nie nakazuje używać w każdej chwili siły fizycznej, ale zachęca do tego, by nie pozwalać dziecku na wszystko. Jeżeli spojrzymy całościowo na zarówno Stary jak i Nowy Testament, okaże się, że nigdzie nie zapisano informacji o tym, że karcenie dzieci odbywało się poprzez bicie, nie mówi o tym żadna z ksiąg narracyjnych. Co więcej, za każdym razem słowo rodzicielskie było pierwszym narzędziem dyscypliny.
Wezwanie z Księgi Przysłów kieruje do czytelnika pouczenie innego typu nie należy szczędzić wysiłku, by zatroszczyć się o zbawienie swojego dziecka. Temu karceniu musi jednak towarzyszyć rozum.
Rolę rozumu w kwestii karcenia, doprecyzowuje Katechizm Kościoła Katolickiego i nauczanie Kościoła.
Przy ocenie wartości moralnej czynu, bierze się pod uwagę cztery najważniejsze czynniki: materia, intencja, okoliczności i skutek. Materia jest ogólnie tym, czego dotyczy czynność lub jej brak, np. zabicie człowieka jest zawsze złe. Intencja wskazuje na to, jaki zamiar towarzyszy działającemu, np. danie podarunku nie jest złem, ale jeżeli towarzyszy mu chęć osiągnięcia własnych korzyści, mamy do czynienia ze złą moralnie korupcją. Okoliczności, to inne czynniki, które wpływają na postrzeganie czynności, np. podanie jakiegoś jedzenia komuś uczulonemu na nie sprawi, że będzie to czyn zły. Skutek, to ewentualne wyniki działania, np. otwarcie okna zimą, które skutkuje tym, że nasz domownik zachoruje, będzie już oceniane jako złe moralnie, mimo że samo w sobie jest czynem przynajmniej neutralnym.
W przypadku karcenia dzieci mamy do czynienia przede wszystkim z oceną intencji. Jeżeli rodzicem kieruje chęć wychowania dobrego człowieka i chrześcijanina, czyn zwrócenia uwagi dziecku, a nawet danie klapsa nie będzie traktowane jako grzech. Nie może to jednak być środek zwyczajny na każde niezadowolenie z dziecka musi ono być świadome tego, że dopuszcza się czegoś złego oraz musi być ostrzeżone o karze w przypadku dalszego podejmowania niewłaściwej czynności.
Mimo że pouczenia Księgi Przysłów na pierwszy rzut oka wyglądają jak zachęta do niczym nieskrępowanego bicia młodszych członków rodziny, mamy tu do czynienia z semicką przesadnią. Podobną stylizację wypowiedzi znaleźć możemy np. w Kazaniu na Górze, gdy Chrystus mówi o odcięciu ręki i wyłupieniu oka (Mt 5,29-30; 18,8-9). W tym fragmencie Jezus poucza, że trzeba być gotowym do podjęcia nawet najbardziej radykalnych sposobów, by uniknąć zła. Ale te radykalne sposoby są punktem dojścia w drabinie wcześniej użytych innych metod, nie mogą one być punktem wyjścia.
Ponieważ tego typu nadużycia w tej kwestii zdarzały się, autor Listu do Efezjan poucza, że rodzice nie mogą rozdrażniać swoich dzieci. Jest to niewątpliwa pomoc w wyznaczaniu kierunku karcenia dzieci, ma ono bowiem służyć stworzeniu ukształtowanej poprawnie osobowości oraz sumienia, a nie na pewno nie może być tylko, jak to zaznaczyliśmy wcześniej, sposobem na wyładowanie emocji, gdyż to tylko prowadzi do negatywnych emocji u dzieci.
Księga Przysłów mówi, że dobro dzieci powinno być najważniejszym celem rodziców, osiąganym na różne sposoby, które wszystkie ukierunkowane są nadrzędnemu pragnieniu każdego rodzica osiągnięciu przez jego dzieci zbawienia.'B.Sokal.
Zachęta do karcenia dzieci nie nakazuje używać w każdej chwili siły fizycznej, ale zachęca do tego, by nie pozwalać dziecku na wszystko. Jeżeli spojrzymy całościowo na zarówno Stary jak i Nowy Testament, okaże się, że nigdzie nie zapisano informacji o tym, że karcenie dzieci odbywało się poprzez bicie, nie mówi o tym żadna z ksiąg narracyjnych. Co więcej, za każdym razem słowo rodzicielskie było pierwszym narzędziem dyscypliny.
Wezwanie z Księgi Przysłów kieruje do czytelnika pouczenie innego typu nie należy szczędzić wysiłku, by zatroszczyć się o zbawienie swojego dziecka. Temu karceniu musi jednak towarzyszyć rozum.
Rolę rozumu w kwestii karcenia, doprecyzowuje Katechizm Kościoła Katolickiego i nauczanie Kościoła.
Przy ocenie wartości moralnej czynu, bierze się pod uwagę cztery najważniejsze czynniki: materia, intencja, okoliczności i skutek. Materia jest ogólnie tym, czego dotyczy czynność lub jej brak, np. zabicie człowieka jest zawsze złe. Intencja wskazuje na to, jaki zamiar towarzyszy działającemu, np. danie podarunku nie jest złem, ale jeżeli towarzyszy mu chęć osiągnięcia własnych korzyści, mamy do czynienia ze złą moralnie korupcją. Okoliczności, to inne czynniki, które wpływają na postrzeganie czynności, np. podanie jakiegoś jedzenia komuś uczulonemu na nie sprawi, że będzie to czyn zły. Skutek, to ewentualne wyniki działania, np. otwarcie okna zimą, które skutkuje tym, że nasz domownik zachoruje, będzie już oceniane jako złe moralnie, mimo że samo w sobie jest czynem przynajmniej neutralnym.
W przypadku karcenia dzieci mamy do czynienia przede wszystkim z oceną intencji. Jeżeli rodzicem kieruje chęć wychowania dobrego człowieka i chrześcijanina, czyn zwrócenia uwagi dziecku, a nawet danie klapsa nie będzie traktowane jako grzech. Nie może to jednak być środek zwyczajny na każde niezadowolenie z dziecka musi ono być świadome tego, że dopuszcza się czegoś złego oraz musi być ostrzeżone o karze w przypadku dalszego podejmowania niewłaściwej czynności.
Mimo że pouczenia Księgi Przysłów na pierwszy rzut oka wyglądają jak zachęta do niczym nieskrępowanego bicia młodszych członków rodziny, mamy tu do czynienia z semicką przesadnią. Podobną stylizację wypowiedzi znaleźć możemy np. w Kazaniu na Górze, gdy Chrystus mówi o odcięciu ręki i wyłupieniu oka (Mt 5,29-30; 18,8-9). W tym fragmencie Jezus poucza, że trzeba być gotowym do podjęcia nawet najbardziej radykalnych sposobów, by uniknąć zła. Ale te radykalne sposoby są punktem dojścia w drabinie wcześniej użytych innych metod, nie mogą one być punktem wyjścia.
Ponieważ tego typu nadużycia w tej kwestii zdarzały się, autor Listu do Efezjan poucza, że rodzice nie mogą rozdrażniać swoich dzieci. Jest to niewątpliwa pomoc w wyznaczaniu kierunku karcenia dzieci, ma ono bowiem służyć stworzeniu ukształtowanej poprawnie osobowości oraz sumienia, a nie na pewno nie może być tylko, jak to zaznaczyliśmy wcześniej, sposobem na wyładowanie emocji, gdyż to tylko prowadzi do negatywnych emocji u dzieci.
Księga Przysłów mówi, że dobro dzieci powinno być najważniejszym celem rodziców, osiąganym na różne sposoby, które wszystkie ukierunkowane są nadrzędnemu pragnieniu każdego rodzica osiągnięciu przez jego dzieci zbawienia.'B.Sokal.
"I sam stwierdza, że nie przynosi miecz i wojnę."
Oczywiście "nie" wkradło mi się przypadkiem, i chodziło o te słowa:
"Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy."
Oczywiście "nie" wkradło mi się przypadkiem, i chodziło o te słowa:
"Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy."
'Jedno z bardziej niepokojących miejsc Ewangelii. I jedno z trudniejszych wymagań, jakie Jezus stawia swoim uczniom. I nawet jakby sprzeczność. Tu Jezus mówi: Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz... W czasie ostatniej wieczerzy powie: Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam (J 14,27). Chrześcijanin musi więc mieć te sprawy dobrze przemyślane. Wszystko sprowadza się do hierarchii ważności osób i wartościowania spraw w życiu. Na pierwszym miejscu Jezus stawia siebie. Nawet najbliżsi: ojciec i matka, syn czy córka nie mogą sobą przesłonić Jego osoby. Bo to On jest miarą dobra w ludzkim świecie. Jeśli ojciec i matka, syn bądź córka stoją po stronie dobra, po stronie wartości ewangelicznych, jeśli razem jesteśmy posłuszni wymaganiom stawianym przez Dobro Najwyższe wtedy nie ma miejsca żaden konflikt. Wtedy nie istnieje nawet najmniejszy powód, by poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową.
Podstawą najgłębszego rozumienia wszelkiego dobra jest wiara w Boga. Ten problem widać gołym okiem. Jakże wielu ludzi walczy z Kościołem, z wiarą, z samym wreszcie Bogiem tylko dlatego, że stworzyli sobie własny system oceny dobra i zła. To doświadczenie uczy, że nie da się oddzielić wiary od moralności, a chrześcijanin nie może traktować stosunku do Jezusa (i w ogóle do Boga) w oderwaniu od powiązań międzyludzkich. Ktoś powie: Jezus jest zazdrosny. Jest. Tak o Bogu mówi się już w Starym Testamencie (np. Wj 20,5). Dlaczego? Bo dobro jest wyłączne. Nie można na dobro i zło patrzyć jakby były równoważnymi siłami. Jedno od drugiego musi być zdecydowanie oddzielone, co symbolizuje ów miecz, o którym mówi Jezus (por. Hbr 4,12). Dopiero wtedy, gdy ktoś odnajdzie wyrazistą granicę pomiędzy dobrem i złem, granicę nakreśloną przez Boga Stworzyciela, znajdzie pokój, o którym Jezus mówi: Nie tak jak daje świat, Ja wam daję (J 14,27). Nie jest łatwo być chrześcijaninem, bo trzeba umieć zdecydowanie trwać przy wartościach zapisanych w Ewangelii a zakorzenionych w Bogu. Trzeba o nie walczyć, nie krzywdząc innych (co byłoby zaprzeczeniem tych wartości). Wszystkich nawet nieprzyjaciół trzeba miłować, a przecież niektóre sprawy trzeba umieć przeciąć jak mieczem, nie wywołując wojny. Bo Jezus mówiąc o mieczu, ani słowem nie mówi o wojnie.'
Podstawą najgłębszego rozumienia wszelkiego dobra jest wiara w Boga. Ten problem widać gołym okiem. Jakże wielu ludzi walczy z Kościołem, z wiarą, z samym wreszcie Bogiem tylko dlatego, że stworzyli sobie własny system oceny dobra i zła. To doświadczenie uczy, że nie da się oddzielić wiary od moralności, a chrześcijanin nie może traktować stosunku do Jezusa (i w ogóle do Boga) w oderwaniu od powiązań międzyludzkich. Ktoś powie: Jezus jest zazdrosny. Jest. Tak o Bogu mówi się już w Starym Testamencie (np. Wj 20,5). Dlaczego? Bo dobro jest wyłączne. Nie można na dobro i zło patrzyć jakby były równoważnymi siłami. Jedno od drugiego musi być zdecydowanie oddzielone, co symbolizuje ów miecz, o którym mówi Jezus (por. Hbr 4,12). Dopiero wtedy, gdy ktoś odnajdzie wyrazistą granicę pomiędzy dobrem i złem, granicę nakreśloną przez Boga Stworzyciela, znajdzie pokój, o którym Jezus mówi: Nie tak jak daje świat, Ja wam daję (J 14,27). Nie jest łatwo być chrześcijaninem, bo trzeba umieć zdecydowanie trwać przy wartościach zapisanych w Ewangelii a zakorzenionych w Bogu. Trzeba o nie walczyć, nie krzywdząc innych (co byłoby zaprzeczeniem tych wartości). Wszystkich nawet nieprzyjaciół trzeba miłować, a przecież niektóre sprawy trzeba umieć przeciąć jak mieczem, nie wywołując wojny. Bo Jezus mówiąc o mieczu, ani słowem nie mówi o wojnie.'
Szafujesz cytatami. Podpisujesz się pod ich treścią? Czy po prostu wklejasz co ci się wyguglało? ;)
Szczególnie ciekawi mnie twój stosunek do słów:
"Nie jest łatwo być chrześcijaninem, bo trzeba umieć zdecydowanie trwać przy wartościach zapisanych w Ewangelii a zakorzenionych w Bogu. Trzeba o nie walczyć, nie krzywdząc innych (co byłoby zaprzeczeniem tych wartości). Wszystkich nawet nieprzyjaciół trzeba miłować"
Szczególnie ciekawi mnie twój stosunek do słów:
"Nie jest łatwo być chrześcijaninem, bo trzeba umieć zdecydowanie trwać przy wartościach zapisanych w Ewangelii a zakorzenionych w Bogu. Trzeba o nie walczyć, nie krzywdząc innych (co byłoby zaprzeczeniem tych wartości). Wszystkich nawet nieprzyjaciół trzeba miłować"
@ Halewicz. Więc czy bardzo pomyliłem, że całe przesłanie Boga i Jezusa należy czytać ze zrozumieniem? Brak zrozumienia prowadzi do wypaczania słów, wykrzywiania treści, a tym samym wprowadzania w błąd. Stąd biorą się fałszywe nauki oparte wyłącznie na przekazach i naukach ludzkich, by nawet wierzących sprowadzić na manowce. I to właśnie wielu postawiło sobie za cel. Dobro obracać w zło, a zło obracać w dobro i jeszcze udowadniać słusznośc takiego rozumowania. Piszę to w sposób człowieka prostego, gdyż wykształcenia filozoficznego i teologicznego nie mam. Ale Biblię znam nieco. Zaznaczam, że fanatykiem też nie jestem, bo inaczej byłbym gorszym od niewierzącego. Jeśli ktoś uważa inaczej, to znaczy że ma poważny problem. Tyle że ja nie jestem w stanie pomóc.
@Tekwar - przede wszystkim nie wchodź w dialog ze złem. To co zacytowałem jest prawidłowo teologicznym wyjaśnieniem słów Chrystusa z tej Ewangelii.
Ewangelii nie da się czytać wprost, wymagają interpretacji. Polecam lekturę Lectio Divina, jak również rozważania Ojców Kościoła, czy innych teologów, Św. Tomasza z Akwinu, Św. Augustyna. Dopiero wtedy można prawidłowo odczytać przekaz tych naprawdę wspaniałych nauk.
Twój adwersarz pała nienawiścią do Boga, szydzi z Boga i człowieka, a widząc pożywkę w dyskusji z Tobą, że się angażujesz, próbuje wciągać Ciebie w ten dialog.
Ewangelii nie da się czytać wprost, wymagają interpretacji. Polecam lekturę Lectio Divina, jak również rozważania Ojców Kościoła, czy innych teologów, Św. Tomasza z Akwinu, Św. Augustyna. Dopiero wtedy można prawidłowo odczytać przekaz tych naprawdę wspaniałych nauk.
Twój adwersarz pała nienawiścią do Boga, szydzi z Boga i człowieka, a widząc pożywkę w dyskusji z Tobą, że się angażujesz, próbuje wciągać Ciebie w ten dialog.
> Ewangelii nie da się czytać wprost, wymagają interpretacji.
Zawsze mi się zdawało, że był to przekaz do ludu, a nie kalejdoskopowa układanka, którą każdy sobie zinterpretuje, jak mu się żywnie podoba.
@Kłapouchy Demonie:
Nie czytasz trolla, to ja zapytam: pałasz nienawiścią do Boga?
Szydzisz z Boga i człowieka?
Zawsze mi się zdawało, że był to przekaz do ludu, a nie kalejdoskopowa układanka, którą każdy sobie zinterpretuje, jak mu się żywnie podoba.
@Kłapouchy Demonie:
Nie czytasz trolla, to ja zapytam: pałasz nienawiścią do Boga?
Szydzisz z Boga i człowieka?
@ Hal. Zaskoczyłeś mnie. Czemu uważasz, że tkwi we mnie nienawiśc do Boga i człowieka - zasmuciło mnie to. Czyżbym wyraził coś niepokojącego?
Nie uważam się za kogos takiego i zadufania też w sobie nie mam. traktuję Boga i człowieka z pełnym szacunkiem i powagą, bez względu na to co ktoś o mnie myśli. Staram się, by zmojej strony wszystko było jak należy. Popełniam błędy jak każdy, ale staram się też korygować jak tylko jest to możliwe. A tu nagle otrzymałem kciuk w dół. Ale niespodzianka :((
Ale domyslam się o co Ci chodzi. Zastanowię sie nad tym. :(
Nie uważam się za kogos takiego i zadufania też w sobie nie mam. traktuję Boga i człowieka z pełnym szacunkiem i powagą, bez względu na to co ktoś o mnie myśli. Staram się, by zmojej strony wszystko było jak należy. Popełniam błędy jak każdy, ale staram się też korygować jak tylko jest to możliwe. A tu nagle otrzymałem kciuk w dół. Ale niespodzianka :((
Ale domyslam się o co Ci chodzi. Zastanowię sie nad tym. :(
> kończę rozmowy z Tobą
Buuu :(
> nie daj się wciągać złu w dialog
Dziękuję za słowa przepełnione chrześcijańską troską.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że trzymam się z dala od Demona.
Ale nie ma on ze mnie pożytku, ale raczej ja z niego :D
> Zły wierzy w Ciebie
W ciebie wierzą blondynki. TO i tak mam lepiej ;]
Buuu :(
> nie daj się wciągać złu w dialog
Dziękuję za słowa przepełnione chrześcijańską troską.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że trzymam się z dala od Demona.
Ale nie ma on ze mnie pożytku, ale raczej ja z niego :D
> Zły wierzy w Ciebie
W ciebie wierzą blondynki. TO i tak mam lepiej ;]
@Tekwar - nie w Tobie tkwi nienawiść do Boga, a w osobie która wciąga Ciebie w pseudo teologiczny dialog, używając przeinaczeń, manipulacji wyrwanymi z kontekstu fragmentami Pisma Świętego. Przeczytaj jeszcze raz, co napisałem.
@Sadyl - ok, masz wolną wolę, podejmujesz własne wybory. Moim wyborem jest nie wchodzenie z Tobą w ten dialog.
@Sadyl - ok, masz wolną wolę, podejmujesz własne wybory. Moim wyborem jest nie wchodzenie z Tobą w ten dialog.
@sadyl
Nie pałam nienawiścią do nikogo.
Właściwie chyba nigdy nie doznałem tego uczucia.
Miłość jest mi bardziej znana:)
Z człowieka ani Boga nie szydzę.
Czasem może mi się zdarzyć żartować z pewnych zachowań, ale to wynik tych zachowań, nie całokształtu.
Ludzi lubię - choć wybiórczo... choć nie tak wybiórczo jak Bóg;)
Boga się boję, wręcz przeraża mnie możliwość, że on istnieje.
Może Biblia to stek kłamstw, ale jeśli nie, to wszyscy mamy przechlapane.
Ostatecznie pozostaje nam mieć nadzieję, że przynajmniej Krk się myli.
Boga traktuje jak Hitlera, który najprawdopodobniej jest wieczny, nieograniczony i działa globalnie.
I jak w przypadku Hitlera, który ładnie malował, Bogu też się zdarza zrobić coś dobrego.
Trudno tym jednak przykryć całe zło które zaistniało, które istnieje na tym świecie i które zaplanował.
Pomysł torturowania ludzi przez wieczność w swym okropieństwie wykracza poza moją wyobraźnię.
Nie umiem sobie wyobrazić także tych rzekomo dobrych ludzi, którzy mają iść do nieba.
Będą tam szczęśliwi, wiedząc co się dzieje z innymi?
To jakby być szczęśliwym, że w Afryce dzieci umierają z głodu.
Nie czuje nienawiści od Boga, po prostu nie umiem zaakceptować jego czynów.
Nie pałam nienawiścią do nikogo.
Właściwie chyba nigdy nie doznałem tego uczucia.
Miłość jest mi bardziej znana:)
Z człowieka ani Boga nie szydzę.
Czasem może mi się zdarzyć żartować z pewnych zachowań, ale to wynik tych zachowań, nie całokształtu.
Ludzi lubię - choć wybiórczo... choć nie tak wybiórczo jak Bóg;)
Boga się boję, wręcz przeraża mnie możliwość, że on istnieje.
Może Biblia to stek kłamstw, ale jeśli nie, to wszyscy mamy przechlapane.
Ostatecznie pozostaje nam mieć nadzieję, że przynajmniej Krk się myli.
Boga traktuje jak Hitlera, który najprawdopodobniej jest wieczny, nieograniczony i działa globalnie.
I jak w przypadku Hitlera, który ładnie malował, Bogu też się zdarza zrobić coś dobrego.
Trudno tym jednak przykryć całe zło które zaistniało, które istnieje na tym świecie i które zaplanował.
Pomysł torturowania ludzi przez wieczność w swym okropieństwie wykracza poza moją wyobraźnię.
Nie umiem sobie wyobrazić także tych rzekomo dobrych ludzi, którzy mają iść do nieba.
Będą tam szczęśliwi, wiedząc co się dzieje z innymi?
To jakby być szczęśliwym, że w Afryce dzieci umierają z głodu.
Nie czuje nienawiści od Boga, po prostu nie umiem zaakceptować jego czynów.
'Boga się boję, wręcz przeraża mnie możliwość, że on istnieje."
O tak, boisz się Boga, tak bardzo się go boisz, jak bardzo nienawidzisz. Nie mam pojęcia kim jesteś, ale Zło aż bije z tego co wypisujesz. Ale nie znajdziesz poklasku, bo zbyt wielu ludzi tu daje świadectwo swojej wiary.
Dziwne...w innych postach aż kapie agresją i nienawiścią do Boga, a teraz Sadyla chcesz wciągnąć w ten dialog pisząc że "Nie pałam nienawiścią do nikogo. Właściwie chyba nigdy nie doznałem tego uczucia." Nie ma człowieka na świecie, który by nie doświadczył uczucia nienawiści.
@Tekwar - jak widzisz, Twój adwersarz nie jest w stanie wejść w polemikę z tekstami wobec których jest zbyt słaby teologicznie, unika polemiki, bo wie że przegra, więc szydzi, próbuje być złośliwy, a szuka pożywki tam, gdzie ktoś chce wejść w dialog i nie radzi sobie z nim.
O tak, boisz się Boga, tak bardzo się go boisz, jak bardzo nienawidzisz. Nie mam pojęcia kim jesteś, ale Zło aż bije z tego co wypisujesz. Ale nie znajdziesz poklasku, bo zbyt wielu ludzi tu daje świadectwo swojej wiary.
Dziwne...w innych postach aż kapie agresją i nienawiścią do Boga, a teraz Sadyla chcesz wciągnąć w ten dialog pisząc że "Nie pałam nienawiścią do nikogo. Właściwie chyba nigdy nie doznałem tego uczucia." Nie ma człowieka na świecie, który by nie doświadczył uczucia nienawiści.
@Tekwar - jak widzisz, Twój adwersarz nie jest w stanie wejść w polemikę z tekstami wobec których jest zbyt słaby teologicznie, unika polemiki, bo wie że przegra, więc szydzi, próbuje być złośliwy, a szuka pożywki tam, gdzie ktoś chce wejść w dialog i nie radzi sobie z nim.
> w innych postach aż kapie agresją i nienawiścią do Boga, a teraz Sadyla chcesz wciągnąć w ten dialog
Sadyl jest ateistą. Nie: antyteistą:) Nie zapominaj!
Nie wartościuję ludzi wg tego, czy ktoś jest wierzący, czy nie. Nie szydzę nigdy z wiary. To indywidualna sprawa każdego człowieka.
Wojujący ateizm jest mi tak samo obcy jak religijny fanatyzm.
Mam to po prostu głęboko w de..
Przesłanki mego stosunku do wiary w Boga podałęm powyżej. Nic wg mnie ona nie zmienia.
Kłapouchy Demon nie przeciągnie mnie na stronę Złego - bo nie wierząc w Boga, nie mogę wierzyć w Szatana.
Proste chyba? Nawet dla blondynek ;D
Sadyl jest ateistą. Nie: antyteistą:) Nie zapominaj!
Nie wartościuję ludzi wg tego, czy ktoś jest wierzący, czy nie. Nie szydzę nigdy z wiary. To indywidualna sprawa każdego człowieka.
Wojujący ateizm jest mi tak samo obcy jak religijny fanatyzm.
Mam to po prostu głęboko w de..
Przesłanki mego stosunku do wiary w Boga podałęm powyżej. Nic wg mnie ona nie zmienia.
Kłapouchy Demon nie przeciągnie mnie na stronę Złego - bo nie wierząc w Boga, nie mogę wierzyć w Szatana.
Proste chyba? Nawet dla blondynek ;D
@ Hal. Tego nie da się niezauważyć. Więc smiało mozna powiedzieć o słabości mojej, że jest mocniejsza - nie schlebiam sobie, nie w tym rzecz. Unikanie polemiki jest jednym ze sposbów stawiania siebie wyżej bez cienia pokory i zauważenia swego miejsca na ziemi. Dlatego łatwo zauważyć, że wiedza teologiczna jest wiedzą obcą by mozna było zastosować logiczne argumenty. Więc nie pozostaje nic innego jak już tylko szydzić i byc złosliwym. A szkoda, bo istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że jako żwykły człowiek może byc całkiem wporzo. Ale z drugiej strony jakis kamuflasz musi być, by znaleźć się tam, gdzie jest nipożądany. Ale to znów tylko moje zdanie, widząc to, co widze. No cóż mogę wiecej powiedzieć. Współczuć?
@Sadyl - tak jak napisałem wcześniej, nie musisz wierzyć w Szatana, aby Szatan wierzył w Ciebie. To, że w niego nie wierzysz, nie wyłącza tego, że możesz ulegać jego manipulacjom. Spójrz na to od tej strony.
Jako osoba wierząca mogę Tobie jedynie napisać, że osoba o nicku Kłapouchy to bluźnierca i w mojej ocenie dotknięty przez Złego. To wszystko.
Jako osoba wierząca mogę Tobie jedynie napisać, że osoba o nicku Kłapouchy to bluźnierca i w mojej ocenie dotknięty przez Złego. To wszystko.
Nie kłóćcie się, proszę.
@Halewicz - zgadzam się w kwestii tych dwóch podstawowych prawd wiary. Reszta jest takim rozwinięciem..doprecyzowaniem.
@Sadyl
Dobrze pojąłeś - stąd w tytule dodatkowo słowo "fetysze".
Nie pytam o to w co/kogo kto wierzy bo to prywatna, indywidualna sprawa każdego człowieka. Chodzi raczej o to jak religia ujmuje w ryzy pewne podstawowe i moim zdaniem proste i jasne w przekazie prawdy. Czy tłumaczy je prawidłowo czy jednakże nie wypacza sensu tego co zostało powiedziane (objawione) na samym początku.
https://www.youtube.com/watch?v=cYFLJj36xKI&list=PLE25FFFDED0695704
@Halewicz - zgadzam się w kwestii tych dwóch podstawowych prawd wiary. Reszta jest takim rozwinięciem..doprecyzowaniem.
@Sadyl
Dobrze pojąłeś - stąd w tytule dodatkowo słowo "fetysze".
Nie pytam o to w co/kogo kto wierzy bo to prywatna, indywidualna sprawa każdego człowieka. Chodzi raczej o to jak religia ujmuje w ryzy pewne podstawowe i moim zdaniem proste i jasne w przekazie prawdy. Czy tłumaczy je prawidłowo czy jednakże nie wypacza sensu tego co zostało powiedziane (objawione) na samym początku.
https://www.youtube.com/watch?v=cYFLJj36xKI&list=PLE25FFFDED0695704
Można poszanować odmienne zdanie wcale się z nim nie zgadzając.
A ocenianie jest częścią naszego (ludzkiego) sposobu myślenia.
Jeśli nie ocenisz czyjegoś zdania ponad swoje, to równie dobrze możesz się wyrzec swojego i przejąć czyjeś.
Musisz uznawać, że masz rację, a uznając To, musisz uznawać, że druga strona się myli.
Nie ma zatem powodu, aby tego nie wyrazić.
Wręcz powinno się skonfrontować odmienne opinie.
W ten sposób można uzasadnić posiadane zdanie.
A często je zmienić - dostrzegając jego nieprawdziwość.
To także sposób dawania świadectwa i dawania innym alternatywy do ich poglądów.
To co jest istotne, to styl w jakim to robisz.
Możesz to robić argumentami atakami personalnymi.
Tutaj ataków wielu nie widziałem, więc to całkiem udana dyskusja.
Ludzie wiary często wierzą dla zasady.
To błędny tok myślenia.
Powinni wierzyć, bo uznają swoją wiarę za prawdę.
I tej prawdy w swojej wierze się doszukiwać.
A ocenianie jest częścią naszego (ludzkiego) sposobu myślenia.
Jeśli nie ocenisz czyjegoś zdania ponad swoje, to równie dobrze możesz się wyrzec swojego i przejąć czyjeś.
Musisz uznawać, że masz rację, a uznając To, musisz uznawać, że druga strona się myli.
Nie ma zatem powodu, aby tego nie wyrazić.
Wręcz powinno się skonfrontować odmienne opinie.
W ten sposób można uzasadnić posiadane zdanie.
A często je zmienić - dostrzegając jego nieprawdziwość.
To także sposób dawania świadectwa i dawania innym alternatywy do ich poglądów.
To co jest istotne, to styl w jakim to robisz.
Możesz to robić argumentami atakami personalnymi.
Tutaj ataków wielu nie widziałem, więc to całkiem udana dyskusja.
Ludzie wiary często wierzą dla zasady.
To błędny tok myślenia.
Powinni wierzyć, bo uznają swoją wiarę za prawdę.
I tej prawdy w swojej wierze się doszukiwać.
Kłapouchy - no pewnie, że można ale mało kto to potrafi, dlatego ludzie ciągle się kłócą.
Racja nigdy nie jest po jednej stronie, każdy ma racje na swój sposób. Nie muszę wypierać się swojego zdania jak i nie muszę oceniać czy krytykować zdania innych. Zobacz w ilu kwestiach my się nie zgadzamy, czy ja Ciebie oceniam? Nie, i mam nadzieje, że tak się nie czujesz.
Wielu ataków nie widziałeś ale jednak widziałeś, a tu ludzie mówią o tym co czują, więc po co to atakować? To należy szanować.
>Ludzie wiary często wierzą dla zasady.
Skąd to wiesz?? Czemu tak uogólniasz? To niesprawiedliwe.
Racja nigdy nie jest po jednej stronie, każdy ma racje na swój sposób. Nie muszę wypierać się swojego zdania jak i nie muszę oceniać czy krytykować zdania innych. Zobacz w ilu kwestiach my się nie zgadzamy, czy ja Ciebie oceniam? Nie, i mam nadzieje, że tak się nie czujesz.
Wielu ataków nie widziałeś ale jednak widziałeś, a tu ludzie mówią o tym co czują, więc po co to atakować? To należy szanować.
>Ludzie wiary często wierzą dla zasady.
Skąd to wiesz?? Czemu tak uogólniasz? To niesprawiedliwe.
To że się kłócą, nie jest powodem, aby zaprzestawać rozwoju języka.
Zresztą "kłócą" można różnie interpretować.
Dla mnie kłótnia to coś co wywołuje silne negatywne emocje.
Wielu wcale tak nie ma, bo choć może to tak wyglądać, oni nie są zdenerwowania.
Moją, by się tak chciało rzec, silną ekspresję:)
Ataki prowokują do żywszej dyskusji, pobudzają umysł, otwierają i dają często lepszy efekt.
Szanować, to akceptować, to po części zgadzać się z czyimś zdaniem.
To słowo jest nadużywane.
Nasz świat zbudowany jest na krytyce, uogólnianiu i ocenianiu.
Wszyscy robimy to codziennie, nawet wybierając owoce w markecie.
Unikanie tego w stosunku do ludzi jest błędem, bo jest nienaturalne.
Pozwala się szerzyć szkodliwym ideom, nie wspiera dość silnie dobra.
Jest także szkodliwe, dla tych co czynią błędy.
Jesteś wierząca, więc powinnaś to rozumieć.
W końcu Biblia nakazuje zwracać komuś uwagę, nawet publicznie!
Inna sprawa, że wielu nie umie tego robić.
Brak im słów lub zdolności ich dobierania.
Tego jednak można się nauczyć - przez częstą praktykę.
>>Ludzie wiary często wierzą dla zasady.
>Skąd to wiesz?? Czemu tak uogólniasz? To niesprawiedliwe.
Słowo "często" zaprzecza uogólnieniu.
Gdybym uogólniał byłoby "zawsze".
A moje twierdzenie wynika z doświadczenia.
Znam wielu ludzi, którzy chodzą do kościoła dla atmosfery.
Nauczono ich tego i mają potrzebę pójścia, jak ja mam potrzebę pójścia spać.
To ich odpręża, niczym masaż.
Ale wychodzą z kościoła i nie mają pojęcia o czym mówił ksiądz.
Nie interesują się swoją religią.
Wierzą bo ich w tej wierze wychowano.
Wierzą, bo wierzą inni; sąsiedzi, rodzina, znajomi.
Wierzą, bo wiara tworzy ich codzienność; rozmowy o Bożym narodzeniu, Wielkanocy, etc
Gdy jednak ich zapytać o coś dotyczącego wiary to oczy otwierają się szerzej.
Wychodzi na to, że apostołów było czterech, a matka boska była Polką (i pochodziła z Częstochowy).
Zresztą "kłócą" można różnie interpretować.
Dla mnie kłótnia to coś co wywołuje silne negatywne emocje.
Wielu wcale tak nie ma, bo choć może to tak wyglądać, oni nie są zdenerwowania.
Moją, by się tak chciało rzec, silną ekspresję:)
Ataki prowokują do żywszej dyskusji, pobudzają umysł, otwierają i dają często lepszy efekt.
Szanować, to akceptować, to po części zgadzać się z czyimś zdaniem.
To słowo jest nadużywane.
Nasz świat zbudowany jest na krytyce, uogólnianiu i ocenianiu.
Wszyscy robimy to codziennie, nawet wybierając owoce w markecie.
Unikanie tego w stosunku do ludzi jest błędem, bo jest nienaturalne.
Pozwala się szerzyć szkodliwym ideom, nie wspiera dość silnie dobra.
Jest także szkodliwe, dla tych co czynią błędy.
Jesteś wierząca, więc powinnaś to rozumieć.
W końcu Biblia nakazuje zwracać komuś uwagę, nawet publicznie!
Inna sprawa, że wielu nie umie tego robić.
Brak im słów lub zdolności ich dobierania.
Tego jednak można się nauczyć - przez częstą praktykę.
>>Ludzie wiary często wierzą dla zasady.
>Skąd to wiesz?? Czemu tak uogólniasz? To niesprawiedliwe.
Słowo "często" zaprzecza uogólnieniu.
Gdybym uogólniał byłoby "zawsze".
A moje twierdzenie wynika z doświadczenia.
Znam wielu ludzi, którzy chodzą do kościoła dla atmosfery.
Nauczono ich tego i mają potrzebę pójścia, jak ja mam potrzebę pójścia spać.
To ich odpręża, niczym masaż.
Ale wychodzą z kościoła i nie mają pojęcia o czym mówił ksiądz.
Nie interesują się swoją religią.
Wierzą bo ich w tej wierze wychowano.
Wierzą, bo wierzą inni; sąsiedzi, rodzina, znajomi.
Wierzą, bo wiara tworzy ich codzienność; rozmowy o Bożym narodzeniu, Wielkanocy, etc
Gdy jednak ich zapytać o coś dotyczącego wiary to oczy otwierają się szerzej.
Wychodzi na to, że apostołów było czterech, a matka boska była Polką (i pochodziła z Częstochowy).
Heh, ostatnia część Twojej wypowiedzi mnie rozbawiła, to dosyć pozytywne.
>Jest także szkodliwe, dla tych co czynią błędy.
Jesteś wierząca, więc powinnaś to rozumieć.
Rozumiem i wiem co masz na myśli, ale mam wrażenie że stawiasz znak równości między szacunkiem a biernością.
>Znam wielu ludzi, którzy chodzą do kościoła dla atmosfery....
Czujesz powołanie? Chcesz ich uświadamiać że robią źle? Jak tak to rozumiem Twoje argumenty, a jak nie to niech tak pozostanie, ważne żebyś Ty robił wszystko zgodnie ze swoim sumieniem i swoją wiarą bo każdy z nas będzie rozliczany osobno.
>Jest także szkodliwe, dla tych co czynią błędy.
Jesteś wierząca, więc powinnaś to rozumieć.
Rozumiem i wiem co masz na myśli, ale mam wrażenie że stawiasz znak równości między szacunkiem a biernością.
>Znam wielu ludzi, którzy chodzą do kościoła dla atmosfery....
Czujesz powołanie? Chcesz ich uświadamiać że robią źle? Jak tak to rozumiem Twoje argumenty, a jak nie to niech tak pozostanie, ważne żebyś Ty robił wszystko zgodnie ze swoim sumieniem i swoją wiarą bo każdy z nas będzie rozliczany osobno.
Jeśli szanujesz, to tolerujesz, akceptujesz, więc dla zachowania tej postawy musisz zachować bierność.
Często nawet więcej, bo bierność to ciche wsparcie.
Nie chce ich uświadamiać, bo to raczej nie możliwe.
To ludzie wiary i jak powiedziano tutaj wiele razy...
Wiara nie polega na myśleniu i nikogo się nie da przekonać na poziomie intelektualnym.
Bo jak przekonać kogoś, kto wierzy, że w czasie każdej mszy dochodzi do "cudu" przemiany i spożywa on ciało (kanibalizm) i krew (wampiryzm) swojego mesjasza/boga?
Skoro akceptuje takie coś, to jest nie do ruszenia.
Nie chodzi więc o uświadamianie tych co wierzą.
Nie ma jednak powodu aby głośno nie zaprzeczać opiniom wierzących.
Oni są już straceni, ale można chociaż uratować innych;)
To jak z islamskim terroryzmem.
Tych co w to weszli nie da się już przekonać.
Można tylko negować przekaz nim dotrze do kolejnych.
Często nawet więcej, bo bierność to ciche wsparcie.
Nie chce ich uświadamiać, bo to raczej nie możliwe.
To ludzie wiary i jak powiedziano tutaj wiele razy...
Wiara nie polega na myśleniu i nikogo się nie da przekonać na poziomie intelektualnym.
Bo jak przekonać kogoś, kto wierzy, że w czasie każdej mszy dochodzi do "cudu" przemiany i spożywa on ciało (kanibalizm) i krew (wampiryzm) swojego mesjasza/boga?
Skoro akceptuje takie coś, to jest nie do ruszenia.
Nie chodzi więc o uświadamianie tych co wierzą.
Nie ma jednak powodu aby głośno nie zaprzeczać opiniom wierzących.
Oni są już straceni, ale można chociaż uratować innych;)
To jak z islamskim terroryzmem.
Tych co w to weszli nie da się już przekonać.
Można tylko negować przekaz nim dotrze do kolejnych.
Szacunek to nie zawsze tolerancja i akceptacja. Czemu stawiasz to w jednej linii? Można się z kimś nie zgadzać ale mając szacunek nie obrażasz go, nie pouczasz itd.
Jak sąsiad leje sąsiadkę a ja jestem osobą która ma szacunek do innych, to mam nie reagować?? Oczywiście, że nie, więc to nie ma nic wspólnego z szacunkiem.
>Wiara nie polega na myśleniu i nikogo się nie da przekonać na poziomie intelektualnym.
Troszkę sobie zaprzeczasz, bo dyskutując ze mną, oczekujesz własnie tego, czego nie da się zrobić.
>Oni są już straceni, ale można chociaż uratować innych;)
No no, nie zapędzaj się w takie stwierdzenia ;)
Jak sąsiad leje sąsiadkę a ja jestem osobą która ma szacunek do innych, to mam nie reagować?? Oczywiście, że nie, więc to nie ma nic wspólnego z szacunkiem.
>Wiara nie polega na myśleniu i nikogo się nie da przekonać na poziomie intelektualnym.
Troszkę sobie zaprzeczasz, bo dyskutując ze mną, oczekujesz własnie tego, czego nie da się zrobić.
>Oni są już straceni, ale można chociaż uratować innych;)
No no, nie zapędzaj się w takie stwierdzenia ;)
W niektórych dziedzinach, a ta tendencja szybko się rozwija, inne zdanie jest już obrazą.
Np w naszym temacie jest "obraza uczuć religijnych".
A że jest to całkowicie nieokiełznane ze względu na wrażliwość drugiej strony, to obrazić można kogoś wszystkim.
Pamiętam, że w UK kilka lat temu była wielka afera, o której mówił cały świat, bo na autobusach pojawiło się hasło "boga nie ma".
Ludzie mają różną wrażliwość, są obrażalscy, więc nie sposób przewidzieć co ich może urazić.
Zasłanianie się "byciem obrażanym" to także dobry sposób zamykania ludziom ust.
To po prostu nowoczesna metoda manipulowania ludźmi.
Ja temu nie ulegam, więc na mnie to nie działa.
Jak sąsiad bije żonę, to możesz uszanować jego wolę postępowania za nakazami Boga zapisanymi w ST lub zanegować jego działanie, tym samym okazując brak szacunku dla jego metod "wychowywania" rodziny.
Dlatego pisałem, że szacunek jest przereklamowany i nadużywany.
Ładnie brzmi, więc ludzie go promują.
To podobnie jak z tolerancją, równości, brakiem dyskryminacji i innymi.
Trzeba znać umiar i nie dawać się manipulować hasłom.
>Troszkę sobie zaprzeczasz, bo dyskutując ze mną, oczekujesz własnie tego, czego nie da się zrobić.
Przekonuje Cię, co nie znaczy, że wierzę w swoje szanse na sukces.
A przecież nie czytasz tego tylko Ty.
>No no, nie zapędzaj się w takie stwierdzenia ;)
Wątpisz w to?
Myślisz, że mogę Cię przekonać do porzucenia swojej wiary?
Np w naszym temacie jest "obraza uczuć religijnych".
A że jest to całkowicie nieokiełznane ze względu na wrażliwość drugiej strony, to obrazić można kogoś wszystkim.
Pamiętam, że w UK kilka lat temu była wielka afera, o której mówił cały świat, bo na autobusach pojawiło się hasło "boga nie ma".
Ludzie mają różną wrażliwość, są obrażalscy, więc nie sposób przewidzieć co ich może urazić.
Zasłanianie się "byciem obrażanym" to także dobry sposób zamykania ludziom ust.
To po prostu nowoczesna metoda manipulowania ludźmi.
Ja temu nie ulegam, więc na mnie to nie działa.
Jak sąsiad bije żonę, to możesz uszanować jego wolę postępowania za nakazami Boga zapisanymi w ST lub zanegować jego działanie, tym samym okazując brak szacunku dla jego metod "wychowywania" rodziny.
Dlatego pisałem, że szacunek jest przereklamowany i nadużywany.
Ładnie brzmi, więc ludzie go promują.
To podobnie jak z tolerancją, równości, brakiem dyskryminacji i innymi.
Trzeba znać umiar i nie dawać się manipulować hasłom.
>Troszkę sobie zaprzeczasz, bo dyskutując ze mną, oczekujesz własnie tego, czego nie da się zrobić.
Przekonuje Cię, co nie znaczy, że wierzę w swoje szanse na sukces.
A przecież nie czytasz tego tylko Ty.
>No no, nie zapędzaj się w takie stwierdzenia ;)
Wątpisz w to?
Myślisz, że mogę Cię przekonać do porzucenia swojej wiary?
Wiesz co jest moją wadę? Zawziętość, wychodzi na to że Twoją też :)
Będziemy tak gadać aż któreś z nas padnie. Gdybyśmy rozmawiali w realu w jeden dzień bym Cie przekonała do mojego punktu widzenia a jakby mi się nie udało, to po tym jednym dniu bym odpuściła.
A tutaj....nie mam takich umiejętności i to może trwać nie wiadomo ile...aż pewnie powiemy sobie o dwa słowa za dużo i na tym się to skończy.
Szacunek to podstawa relacji międzyludzkich. Nie zgodzę się absolutnie z tym, że jest przereklamowany i nadużywany. Powiem nawet więcej, uważam, że go w społeczeństwie brakuje.
Z wrażliwością mogę się zgodzić, ale jest na to rada, "nie czyń drugiemu co Tobie nie mile" i myślę, że to w spokojności wystarczy na sam początek.
>Przekonuje Cię, co nie znaczy, że wierzę w swoje szanse na sukces.
To nie przekonuj, nie rozumiem czemu tak Ci na tym zależy?
>Myślisz, że mogę Cię przekonać do porzucenia swojej wiary?
Absolutnie nie, nie dopuszczam takiej możliwości ;)
Będziemy tak gadać aż któreś z nas padnie. Gdybyśmy rozmawiali w realu w jeden dzień bym Cie przekonała do mojego punktu widzenia a jakby mi się nie udało, to po tym jednym dniu bym odpuściła.
A tutaj....nie mam takich umiejętności i to może trwać nie wiadomo ile...aż pewnie powiemy sobie o dwa słowa za dużo i na tym się to skończy.
Szacunek to podstawa relacji międzyludzkich. Nie zgodzę się absolutnie z tym, że jest przereklamowany i nadużywany. Powiem nawet więcej, uważam, że go w społeczeństwie brakuje.
Z wrażliwością mogę się zgodzić, ale jest na to rada, "nie czyń drugiemu co Tobie nie mile" i myślę, że to w spokojności wystarczy na sam początek.
>Przekonuje Cię, co nie znaczy, że wierzę w swoje szanse na sukces.
To nie przekonuj, nie rozumiem czemu tak Ci na tym zależy?
>Myślisz, że mogę Cię przekonać do porzucenia swojej wiary?
Absolutnie nie, nie dopuszczam takiej możliwości ;)
>Wiesz co jest moją wadę? Zawziętość
A jakoś tego nie widać.
I jakoś ta cecha wydaje się do Ciebie nie pasować.
Nie kłóci się to z innymi cechami? Z tym co do tej pory pisałaś?
>"nie czyń drugiemu co Tobie nie mile"
Niebezpieczne stwierdzenie.
Różni ludzie mają różną grubość skorupy.
I nie zapominajmy o masochistach:p
>To nie przekonuj, nie rozumiem czemu tak Ci na tym zależy?
A zależy?:)
Ja tylko równoważę przeciwne opinie.
>Absolutnie nie, nie dopuszczam takiej możliwości ;)
Ja też.
Stąd i moje wcześniejsze słowa, które próbowałaś podważyć.
A jakoś tego nie widać.
I jakoś ta cecha wydaje się do Ciebie nie pasować.
Nie kłóci się to z innymi cechami? Z tym co do tej pory pisałaś?
>"nie czyń drugiemu co Tobie nie mile"
Niebezpieczne stwierdzenie.
Różni ludzie mają różną grubość skorupy.
I nie zapominajmy o masochistach:p
>To nie przekonuj, nie rozumiem czemu tak Ci na tym zależy?
A zależy?:)
Ja tylko równoważę przeciwne opinie.
>Absolutnie nie, nie dopuszczam takiej możliwości ;)
Ja też.
Stąd i moje wcześniejsze słowa, które próbowałaś podważyć.
Absolutnie nie, zawziętość w pozytywnym znaczeniu tego słowa:)
Dyskutuje mimo iż wiem, że nie ma to najmniejszego sensu. Myślisz, że to głupota a nie zawziętość? ;)
>Różni ludzie mają różną grubość skorupy.
I nie zapominajmy o masochistach:p
nie mówmy o skrajnościach, błagam :)
Mam wrażenie ,że zależy bo nie odpuszczasz....
Nie mam wątpliwości, o jakich słowach Ty mi tu teraz mówisz?
Dyskutuje mimo iż wiem, że nie ma to najmniejszego sensu. Myślisz, że to głupota a nie zawziętość? ;)
>Różni ludzie mają różną grubość skorupy.
I nie zapominajmy o masochistach:p
nie mówmy o skrajnościach, błagam :)
Mam wrażenie ,że zależy bo nie odpuszczasz....
Nie mam wątpliwości, o jakich słowach Ty mi tu teraz mówisz?
To zawziętość może być pozytywna?
Ty chyba bardzo starasz się dostrzec we wszystkim coś pozytywnego?
Ja Ciebie postrzegam bardzo pozytywnie - jako osobę unikającą konfliktów - ale dlatego właśnie zawziętości nie widzę.
Każda dyskusja ma sens.
Człowiek poznaje rozmówcę.
Ten wymusza na nim odpowiedzi zwrotne - przez co poznaje i siebie.
No i miło spędza czas:)
>nie mówmy o skrajnościach, błagam :)
Raczej o różnorodności.
>Nie mam wątpliwości, o jakich słowach Ty mi tu teraz mówisz?
To nie masz wątpliwości, ale nie wiesz o co chodzi?:D
Przypomnę Ci zatem tą wymianę zdań:
>>>>>Oni są już straceni, ale można chociaż uratować innych;)
>>>>No no, nie zapędzaj się w takie stwierdzenia ;)
>>>Wątpisz w to?
>>>Myślisz, że mogę Cię przekonać do porzucenia swojej wiary?
>>Absolutnie nie, nie dopuszczam takiej możliwości ;)
>Ja też.
>Stąd i moje wcześniejsze słowa, które próbowałaś podważyć.
Ty chyba bardzo starasz się dostrzec we wszystkim coś pozytywnego?
Ja Ciebie postrzegam bardzo pozytywnie - jako osobę unikającą konfliktów - ale dlatego właśnie zawziętości nie widzę.
Każda dyskusja ma sens.
Człowiek poznaje rozmówcę.
Ten wymusza na nim odpowiedzi zwrotne - przez co poznaje i siebie.
No i miło spędza czas:)
>nie mówmy o skrajnościach, błagam :)
Raczej o różnorodności.
>Nie mam wątpliwości, o jakich słowach Ty mi tu teraz mówisz?
To nie masz wątpliwości, ale nie wiesz o co chodzi?:D
Przypomnę Ci zatem tą wymianę zdań:
>>>>>Oni są już straceni, ale można chociaż uratować innych;)
>>>>No no, nie zapędzaj się w takie stwierdzenia ;)
>>>Wątpisz w to?
>>>Myślisz, że mogę Cię przekonać do porzucenia swojej wiary?
>>Absolutnie nie, nie dopuszczam takiej możliwości ;)
>Ja też.
>Stąd i moje wcześniejsze słowa, które próbowałaś podważyć.
Oczywiście że może, np chcesz się nauczyć języka włoskiego, nie idzie Ci, nie masz do tego zdolności a mimo to zawzięcie się uczysz, aż dochodzisz do celu. To jest pozytywna forma zawziętości, która przez ogół postrzegana jest jako wada.
Pamiętaj, że my dyskutujemy na forum publicznym, wzajemne poznawanie się jest równe z tym, że pozna Cie całe forum ;) nie mówię, że to coś złego ale to raczej niezbyt komfortowe uczucie.
Masochisci to skrajność,nie zaprzeczysz. :D
Oj wiem o co chodzi, chciałam żebyś się poddał ;p
Pamiętaj, że my dyskutujemy na forum publicznym, wzajemne poznawanie się jest równe z tym, że pozna Cie całe forum ;) nie mówię, że to coś złego ale to raczej niezbyt komfortowe uczucie.
Masochisci to skrajność,nie zaprzeczysz. :D
Oj wiem o co chodzi, chciałam żebyś się poddał ;p
Czyli chodzi bardziej o bycie upartym.
To nawet nie jest nieustępliwość - która może być negatywna.
Nie wstydzę się tego kim jestem.
Jak wychodzę na ulicę to ludzie też mnie widzą.
Słyszą mnie, gdy z kimś rozmawiam, widzą jaką książkę czytam w parku.
A przy obecnej inwigilacji...
Teraz to już w środkach komunikacji miejskiej montują nie tylko kamery, ale nawet mikrofony.
W średniowieczu cała rodzina spała w jednym łóżku - prywatność nie istniała.
Teraz dążymy do tego samego, tylko na globalną skalę.
Wobec całokształtu, obnażanie się na forum nie wywołuje mojego dyskomfortu:)
>Masochisci to skrajność,nie zaprzeczysz. :D
Ale pomiędzy nim a "co tobie niemiłe" istnieje przepaść niemiłych rzeczy, które dla innych takimi wcale nie muszą być.
Oraz przepaść osób, dla których to co nam zwyczajne, dla nich niemiłe.
>Oj wiem o co chodzi, chciałam żebyś się poddał ;p
"Misie koala nie wiedzą co to strach!
Misie koala ogólnie mało wiedzą"
A kłapouchy to przecie osioł.
Sądzisz, że osioł może się poddać?
Przecież to zwierze słynie z bycia upartym:)
To nawet nie jest nieustępliwość - która może być negatywna.
Nie wstydzę się tego kim jestem.
Jak wychodzę na ulicę to ludzie też mnie widzą.
Słyszą mnie, gdy z kimś rozmawiam, widzą jaką książkę czytam w parku.
A przy obecnej inwigilacji...
Teraz to już w środkach komunikacji miejskiej montują nie tylko kamery, ale nawet mikrofony.
W średniowieczu cała rodzina spała w jednym łóżku - prywatność nie istniała.
Teraz dążymy do tego samego, tylko na globalną skalę.
Wobec całokształtu, obnażanie się na forum nie wywołuje mojego dyskomfortu:)
>Masochisci to skrajność,nie zaprzeczysz. :D
Ale pomiędzy nim a "co tobie niemiłe" istnieje przepaść niemiłych rzeczy, które dla innych takimi wcale nie muszą być.
Oraz przepaść osób, dla których to co nam zwyczajne, dla nich niemiłe.
>Oj wiem o co chodzi, chciałam żebyś się poddał ;p
"Misie koala nie wiedzą co to strach!
Misie koala ogólnie mało wiedzą"
A kłapouchy to przecie osioł.
Sądzisz, że osioł może się poddać?
Przecież to zwierze słynie z bycia upartym:)
A zawziętość i upartość to nie to samo? Myślałam że tak, tyle że zawziętość brzmi zdecydowanie lepiej i można odszukać pozytywne znaczenie tego słowa :)
>Wobec całokształtu, obnażanie się na forum nie wywołuje mojego dyskomfortu:)
Bardzo dobrze, że się nie wstydzisz i że nie wywołuje to Twojego dyskomfortu. Podziwiam to. Ja natomiast nie lubię być osobą "publiczną" i gdy o mnie wszystko wiadomo a ja nie wiem nic o innych zaczynam czuć się nieswojo.....
>A kłapouchy to przecie osioł.
Sądzisz, że osioł może się poddać?
Przecież to zwierze słynie z bycia upartym:)
dlatego zapytałam wcześniej jak bardzo się z nim utożsamiasz, teraz widzę, że bardzo ;p
>Wobec całokształtu, obnażanie się na forum nie wywołuje mojego dyskomfortu:)
Bardzo dobrze, że się nie wstydzisz i że nie wywołuje to Twojego dyskomfortu. Podziwiam to. Ja natomiast nie lubię być osobą "publiczną" i gdy o mnie wszystko wiadomo a ja nie wiem nic o innych zaczynam czuć się nieswojo.....
>A kłapouchy to przecie osioł.
Sądzisz, że osioł może się poddać?
Przecież to zwierze słynie z bycia upartym:)
dlatego zapytałam wcześniej jak bardzo się z nim utożsamiasz, teraz widzę, że bardzo ;p
>konfrontacja może w tym pomóc, ale czy musi być to w wątku o religii ;D
Może to i wątek o religii, ale temat stał się już dużo bardziej obszerny.
A gdy dotyczy Ciebie, to przecież nie ogranicza się tylko do tego wątku?
>Nadinterpretacja, to podejrzewam Twoje drugie imię, zresztą jak połowy mężczyzn :))
Naprawdę w taką argumentację chcesz wchodzić?
A wcale nie wyglądałaś na seksistkę:p
Może to i wątek o religii, ale temat stał się już dużo bardziej obszerny.
A gdy dotyczy Ciebie, to przecież nie ogranicza się tylko do tego wątku?
>Nadinterpretacja, to podejrzewam Twoje drugie imię, zresztą jak połowy mężczyzn :))
Naprawdę w taką argumentację chcesz wchodzić?
A wcale nie wyglądałaś na seksistkę:p
Nie nie chcę, jednak uważam że stereotypowo nadinterpretację przypisuje się kobietom, a w obecnych czasach uważam to za błąd.
> A wcale nie wyglądałaś na seksistkę:p
Bo nią nie jestem :)
>A gdy dotyczy Ciebie, to przecież nie ogranicza się tylko do tego wątku?
No właśnie nie, zaraz rozprzestrzeni się to w każdym wątku a ja wolałabym dyskutować o czymś istotniejszym niż o sobie! :)
> A wcale nie wyglądałaś na seksistkę:p
Bo nią nie jestem :)
>A gdy dotyczy Ciebie, to przecież nie ogranicza się tylko do tego wątku?
No właśnie nie, zaraz rozprzestrzeni się to w każdym wątku a ja wolałabym dyskutować o czymś istotniejszym niż o sobie! :)
To prawda, ale myślę jednak, że niektóre jednostki żeńskie jak i męskie, mogą mieć tendencję do nadinterpretacji, wynikającą z braku lub nadmiaru pewności siebie.
>>a ja wolałabym dyskutować o czymś istotniejszym niż o sobie!
Czyli?
Zadajesz mi tak trudne pytania o tak późnej porze? Jesteś "okrutny" ;)
>>a ja wolałabym dyskutować o czymś istotniejszym niż o sobie!
Czyli?
Zadajesz mi tak trudne pytania o tak późnej porze? Jesteś "okrutny" ;)
>Poważnie? Ja jakoś tego nie odczuwam ;)
To czym się zajmuje Twój umysł jak jesz, ścierasz kurze lub myjesz zęby?
Ach tak, nie powiesz, bo się nie chcesz uzewnętrzniać:p
Jeśli np fantazjujesz lub wspominasz - to umysł nie pracuje.
Jest w stanie biernym, a nie czynnym.
Tak jak każdy, przez większość czasu.
Niektórzy (czyli jacyś "naukowcy") twierdzą, że ludzki mózg pracuje tylko godzinę dziennie.
Przez resztę czasu działa na autopilocie.
>Gdyby miał nie byłoby Nieba
Jeśli przeczytasz Biblię, to przekonasz się, że Bóg wielokrotnie mówi, że coś człowiekowi daje, ale nie daje dosłownie.
Bo kiedy Bóg mówi, ze daje, to ma na myśli, że daje przyzwolenie, aby człowiek to sobie wziął.
Podobnie może być z niebem.
Bóg mówi, że mamy osiągnąć niebo naszymi czynami, a oznacza to, że mamy je sobie tu sami zbudować:)
> czy idzie ku lepszemu? Nie wiem w pewnych kwestiach tak w innych nie, ciężko jednoznacznie ocenić...
Więc zapytam inaczej, panno optymistko:)
Jaki jest stosunek lepszego do gorszego?
Jeśli lepszego jest więcej, to idziemy w kierunku nieba/utopii.
Jeśli gorszego, to lecimy w dół.
>Nie to nie skrajny pesymizm.
O bardziej skrajnym nie słyszałem:)
>myślę jednak, że niektóre jednostki żeńskie jak i męskie, mogą mieć tendencję do nadinterpretacji, wynikającą z braku lub nadmiaru pewności siebie.
Ale nadinterpretacja! I uogólnienie! I krzywdzące ocenianie! I szufladkowanie!:)
>Zadajesz mi tak trudne pytania o tak późnej porze? Jesteś "okrutny" ;)
Bo im późniejsza godzina, tym niżej gardę trzymasz i Twoje odpowiedzi są ciekawsze:)
To czym się zajmuje Twój umysł jak jesz, ścierasz kurze lub myjesz zęby?
Ach tak, nie powiesz, bo się nie chcesz uzewnętrzniać:p
Jeśli np fantazjujesz lub wspominasz - to umysł nie pracuje.
Jest w stanie biernym, a nie czynnym.
Tak jak każdy, przez większość czasu.
Niektórzy (czyli jacyś "naukowcy") twierdzą, że ludzki mózg pracuje tylko godzinę dziennie.
Przez resztę czasu działa na autopilocie.
>Gdyby miał nie byłoby Nieba
Jeśli przeczytasz Biblię, to przekonasz się, że Bóg wielokrotnie mówi, że coś człowiekowi daje, ale nie daje dosłownie.
Bo kiedy Bóg mówi, ze daje, to ma na myśli, że daje przyzwolenie, aby człowiek to sobie wziął.
Podobnie może być z niebem.
Bóg mówi, że mamy osiągnąć niebo naszymi czynami, a oznacza to, że mamy je sobie tu sami zbudować:)
> czy idzie ku lepszemu? Nie wiem w pewnych kwestiach tak w innych nie, ciężko jednoznacznie ocenić...
Więc zapytam inaczej, panno optymistko:)
Jaki jest stosunek lepszego do gorszego?
Jeśli lepszego jest więcej, to idziemy w kierunku nieba/utopii.
Jeśli gorszego, to lecimy w dół.
>Nie to nie skrajny pesymizm.
O bardziej skrajnym nie słyszałem:)
>myślę jednak, że niektóre jednostki żeńskie jak i męskie, mogą mieć tendencję do nadinterpretacji, wynikającą z braku lub nadmiaru pewności siebie.
Ale nadinterpretacja! I uogólnienie! I krzywdzące ocenianie! I szufladkowanie!:)
>Zadajesz mi tak trudne pytania o tak późnej porze? Jesteś "okrutny" ;)
Bo im późniejsza godzina, tym niżej gardę trzymasz i Twoje odpowiedzi są ciekawsze:)
>Ach tak, nie powiesz, bo się nie chcesz uzewnętrzniać:p
A co Ty mi tu ze złośliwościami wyjeżdżasz? :P
Jak myję zęby, to myślę, że to bez sensu skoro i tak za chwile napije się kawy, a jak ścieram kurze to myślę czemu ja?
Mój umysł wtedy pracuje, uwierz mi :)
>Jeśli np fantazjujesz lub wspominasz - to umysł nie pracuje.
zdarza się , nie powiem że nie :)
>Niektórzy (czyli jacyś "naukowcy") twierdzą, że ludzki mózg pracuje tylko godzinę dziennie.
Przez resztę czasu działa na autopilocie
Chyba zapomniałeś dodać szaleni naukowcy....gdyby tak było, ludzie byliby bezmyślni i ograniczeni do schematów, a tak nie jest.
>Bóg mówi, że mamy osiągnąć niebo naszymi czynami, a oznacza to, że mamy je sobie tu sami zbudować:)
Moja interpretacja jest inna. Osiągnąć niebo czynami, czyli zasłużyć na nie żyjąc w miejscu które wystawi nas na pokuszenie.
>Jaki jest stosunek lepszego do gorszego?
dla każdego jest inny, zależy kto ocenia :)
>Jeśli lepszego jest więcej, to idziemy w kierunku nieba/utopii.
Nie, wtedy lepiej nam się żyje, tu, na ziemi, z ludźmi :D
>O bardziej skrajnym nie słyszałem:)
kto wie, może jeszcze za mało słyszałeś :)))
>Ale nadinterpretacja! I uogólnienie! I krzywdzące ocenianie! I szufladkowanie!:)
Co tak krzyczysz, sam tak robisz ;p
Napisałam tak, bo ludzie z mojego otoczenia takie wykazują tendencje.
>Bo im późniejsza godzina, tym niżej gardę trzymasz i Twoje odpowiedzi są ciekawsze:)
nieładnie wykorzystywać zmęczenie przeciwnika...oj nieładnie ;)
A co Ty mi tu ze złośliwościami wyjeżdżasz? :P
Jak myję zęby, to myślę, że to bez sensu skoro i tak za chwile napije się kawy, a jak ścieram kurze to myślę czemu ja?
Mój umysł wtedy pracuje, uwierz mi :)
>Jeśli np fantazjujesz lub wspominasz - to umysł nie pracuje.
zdarza się , nie powiem że nie :)
>Niektórzy (czyli jacyś "naukowcy") twierdzą, że ludzki mózg pracuje tylko godzinę dziennie.
Przez resztę czasu działa na autopilocie
Chyba zapomniałeś dodać szaleni naukowcy....gdyby tak było, ludzie byliby bezmyślni i ograniczeni do schematów, a tak nie jest.
>Bóg mówi, że mamy osiągnąć niebo naszymi czynami, a oznacza to, że mamy je sobie tu sami zbudować:)
Moja interpretacja jest inna. Osiągnąć niebo czynami, czyli zasłużyć na nie żyjąc w miejscu które wystawi nas na pokuszenie.
>Jaki jest stosunek lepszego do gorszego?
dla każdego jest inny, zależy kto ocenia :)
>Jeśli lepszego jest więcej, to idziemy w kierunku nieba/utopii.
Nie, wtedy lepiej nam się żyje, tu, na ziemi, z ludźmi :D
>O bardziej skrajnym nie słyszałem:)
kto wie, może jeszcze za mało słyszałeś :)))
>Ale nadinterpretacja! I uogólnienie! I krzywdzące ocenianie! I szufladkowanie!:)
Co tak krzyczysz, sam tak robisz ;p
Napisałam tak, bo ludzie z mojego otoczenia takie wykazują tendencje.
>Bo im późniejsza godzina, tym niżej gardę trzymasz i Twoje odpowiedzi są ciekawsze:)
nieładnie wykorzystywać zmęczenie przeciwnika...oj nieładnie ;)
>Mój umysł wtedy pracuje, uwierz mi :)
Marudzenie to nie myślenie:p
I dziwne, że myjesz zęby przed kawą.
Zawsze też możesz używać płynu po kawie.
>gdyby tak było, ludzie byliby bezmyślni i ograniczeni do schematów
Właśnie tak jest:)
> Osiągnąć niebo czynami, czyli zasłużyć na nie żyjąc w miejscu które wystawi nas na pokuszenie.
Kupić sobie miejscówkę wiecznego szczęścia za chwilę bycia grzecznym?
Ale czy sama ta interesowność nie sprawia, że na niebo nie zasługujemy?
>dla każdego jest inny, zależy kto ocenia :)
Uciekłaś od odpowiedzi:)
>Nie, wtedy lepiej nam się żyje, tu, na ziemi, z ludźmi :D
Pisałem o efekcie końcowym, a nie stanie obecnym.
>Co tak krzyczysz, sam tak robisz ;p
Nie krzyczę, wykrzyknij nie zawsze znaczy krzyk.
W internecie krzykiem jest pisanie z capsem.
I owszem, sam tak robię, ale wcale się tego nie wstydzę.
U mnie działanie potwierdza słowa, bo jestem zdania, że to naturalne.
Marudzenie to nie myślenie:p
I dziwne, że myjesz zęby przed kawą.
Zawsze też możesz używać płynu po kawie.
>gdyby tak było, ludzie byliby bezmyślni i ograniczeni do schematów
Właśnie tak jest:)
> Osiągnąć niebo czynami, czyli zasłużyć na nie żyjąc w miejscu które wystawi nas na pokuszenie.
Kupić sobie miejscówkę wiecznego szczęścia za chwilę bycia grzecznym?
Ale czy sama ta interesowność nie sprawia, że na niebo nie zasługujemy?
>dla każdego jest inny, zależy kto ocenia :)
Uciekłaś od odpowiedzi:)
>Nie, wtedy lepiej nam się żyje, tu, na ziemi, z ludźmi :D
Pisałem o efekcie końcowym, a nie stanie obecnym.
>Co tak krzyczysz, sam tak robisz ;p
Nie krzyczę, wykrzyknij nie zawsze znaczy krzyk.
W internecie krzykiem jest pisanie z capsem.
I owszem, sam tak robię, ale wcale się tego nie wstydzę.
U mnie działanie potwierdza słowa, bo jestem zdania, że to naturalne.
Marudzenie to nie myślenie? Ja nie marudzę na głos, tylko myślę, więc takie marudzenie to forma myślenia :)
>I dziwne, że myjesz zęby przed kawą.
Zawsze też możesz używać płynu po kawie.
Bardzo dziękuję za wskazówkę,ale radze sobie ;p
I nie jest to dziwne, jak już, to mało praktyczne :)
>Właśnie tak jest:)
Uogólniasz, nie wszyscy, znam wiele mądrych osób, świadomie decydujących o swoim życiu, którzy często używają swojego umysłu więc dalej nie zgodzę się z twierdzeniem "szalonych naukowców".
Ty również nie wydajesz się być osobą bezmyślną, i dziwie się, że bronisz tej teorii :)
>Ale czy sama ta interesowność nie sprawia, że na niebo nie zasługujemy?
Dlaczego interesowność? Bóg dał jasny przekaz abyśmy mogli osiągnąć życie wieczne, wskazał nam drogę, a mimo to wcale nie jest to takie proste aby to osiągnąć. To jest uczciwe.
>Uciekłaś od odpowiedzi:)
Nie, pytanie było :
> Jaki jest stosunek lepszego do gorszego?
Odpowiedziałam, chodzi Ci o to jak ja sądzę?
>Nie krzyczę, wykrzyknij nie zawsze znaczy krzyk.
Tak racja, ale oznacza podniesiony głos :))
To, że szufladkowanie i uogólnianie jest naturalne, nie oznacza, że nie należy się powstrzymywać od tego nawyku, mi się zdarza, nie powiem ale walczę z tym ;) A Ty?
>I dziwne, że myjesz zęby przed kawą.
Zawsze też możesz używać płynu po kawie.
Bardzo dziękuję za wskazówkę,ale radze sobie ;p
I nie jest to dziwne, jak już, to mało praktyczne :)
>Właśnie tak jest:)
Uogólniasz, nie wszyscy, znam wiele mądrych osób, świadomie decydujących o swoim życiu, którzy często używają swojego umysłu więc dalej nie zgodzę się z twierdzeniem "szalonych naukowców".
Ty również nie wydajesz się być osobą bezmyślną, i dziwie się, że bronisz tej teorii :)
>Ale czy sama ta interesowność nie sprawia, że na niebo nie zasługujemy?
Dlaczego interesowność? Bóg dał jasny przekaz abyśmy mogli osiągnąć życie wieczne, wskazał nam drogę, a mimo to wcale nie jest to takie proste aby to osiągnąć. To jest uczciwe.
>Uciekłaś od odpowiedzi:)
Nie, pytanie było :
> Jaki jest stosunek lepszego do gorszego?
Odpowiedziałam, chodzi Ci o to jak ja sądzę?
>Nie krzyczę, wykrzyknij nie zawsze znaczy krzyk.
Tak racja, ale oznacza podniesiony głos :))
To, że szufladkowanie i uogólnianie jest naturalne, nie oznacza, że nie należy się powstrzymywać od tego nawyku, mi się zdarza, nie powiem ale walczę z tym ;) A Ty?
Myślenie to coś co wymaga wysiłku.
Sama aktywność mózgu nie musi oznaczać myślenia.
Bez świadomości to po prostu przepływ myśli z podświadomości (czy co tam się jeszcze kryje).
Może także stałe porządkowanie dysku.
Teoria nie mówi o bezmyślności ani o tym, że całe życie przeżywamy na autopilocie.
Mówi o tym, że większość dnia nie myślimy aktywnie.
Uważam się za człowieka mądrego, ale wiem, że większość czynności wykonuje automatycznie.
Zwykle też nie myślę o tym co mówię, tylko mówię.
Nie muszę o tym myśleć, bo powtarzam schematy.
Myślę w przypadku nowych też, lub pogłębiania argumentów już istniejących.
Myślę, gdy mam zrobić coś pierwszy raz a nie wiem jak.
W innych przypadkach po prostu działam.
>Dlaczego interesowność?
>Bóg dał jasny przekaz abyśmy mogli osiągnąć życie wieczne, wskazał nam drogę,
I nie wydaje Ci się to dziwne?
Jeśli Bóg chciałby mieć w niebie same dobre osoby, to po co mówić co mają robić i co za to dostaną?
Lub inaczej, czy jakbyś nie znała tej zasady, byłabyś inna?
Jakbyś żyła, gdyby nie było zasad ustalonych przez Boga?
Jeśli zaś ludzie robią coś, bo mają mieć z tego korzyść.
Jeśli to wbrew nim, ale się starają bo wierzą w nagrodę...
To czy nie jest to interesowność?
Ja staram się być dobrym, bo sprawia mi to przyjemność.
Chcę być lepszym, a to akurat współgra.
Mając do wyboru podążać w stronę bycia lepszym i gorszym, wybieram rozwój.
Nie potrzebuje za to nagrody, nagrodą jest sam rozwój.
Oglądałem dzisiaj ten film "Ona".
Co mnie w nim zdziwiło.
Ona ciągle chciała się do niego zbliżyć.
Odczuwała dyskomfort z powodu braku ciała i chciała go jakoś zredukować.
Dlaczego on nie myślał w ten sam sposób?
Dlaczego nie chciał jej chłonąć dołączając do jej świata?
Z jej potencjałem znalezienie sposobu byłoby zapewne całkiem prawdopodobne.
Wracając do tematu.
Jakie będzie niebo, kiedy ludzie tam trafią i przestaną się starać o nagrodę?
>To jest uczciwe.
Inaczej pojmujemy uczciwość:)
A tak sobie myślę, jak się ma ta "uczciwa zasada" do tego NT?
Bo Jezus przecież potępia interesowność.
"niechaj nie wie lewica twoja, co czyni prawica twoja"
Jak to pogodzić?
>Odpowiedziałam, chodzi Ci o to jak ja sądzę?
Oczywiście. Każde pytanie które zadaje tyczy się Ciebie.
Gdybym szukał jakiejś odpowiedzi ogólnej (np statystycznej), to pewnie użyłbym wyszukiwarki:)
>To, że szufladkowanie i uogólnianie jest naturalne, nie oznacza, że nie należy się powstrzymywać od tego nawyku, mi się zdarza, nie powiem ale walczę z tym ;) A Ty?
A ja nie:)
Nie traktuje tego jako złego nawyku, ale jako narzędzia.
Dlatego nie próbuje się tego pozbyć, ale umiejętnie wykorzystywać.
Sama aktywność mózgu nie musi oznaczać myślenia.
Bez świadomości to po prostu przepływ myśli z podświadomości (czy co tam się jeszcze kryje).
Może także stałe porządkowanie dysku.
Teoria nie mówi o bezmyślności ani o tym, że całe życie przeżywamy na autopilocie.
Mówi o tym, że większość dnia nie myślimy aktywnie.
Uważam się za człowieka mądrego, ale wiem, że większość czynności wykonuje automatycznie.
Zwykle też nie myślę o tym co mówię, tylko mówię.
Nie muszę o tym myśleć, bo powtarzam schematy.
Myślę w przypadku nowych też, lub pogłębiania argumentów już istniejących.
Myślę, gdy mam zrobić coś pierwszy raz a nie wiem jak.
W innych przypadkach po prostu działam.
>Dlaczego interesowność?
>Bóg dał jasny przekaz abyśmy mogli osiągnąć życie wieczne, wskazał nam drogę,
I nie wydaje Ci się to dziwne?
Jeśli Bóg chciałby mieć w niebie same dobre osoby, to po co mówić co mają robić i co za to dostaną?
Lub inaczej, czy jakbyś nie znała tej zasady, byłabyś inna?
Jakbyś żyła, gdyby nie było zasad ustalonych przez Boga?
Jeśli zaś ludzie robią coś, bo mają mieć z tego korzyść.
Jeśli to wbrew nim, ale się starają bo wierzą w nagrodę...
To czy nie jest to interesowność?
Ja staram się być dobrym, bo sprawia mi to przyjemność.
Chcę być lepszym, a to akurat współgra.
Mając do wyboru podążać w stronę bycia lepszym i gorszym, wybieram rozwój.
Nie potrzebuje za to nagrody, nagrodą jest sam rozwój.
Oglądałem dzisiaj ten film "Ona".
Co mnie w nim zdziwiło.
Ona ciągle chciała się do niego zbliżyć.
Odczuwała dyskomfort z powodu braku ciała i chciała go jakoś zredukować.
Dlaczego on nie myślał w ten sam sposób?
Dlaczego nie chciał jej chłonąć dołączając do jej świata?
Z jej potencjałem znalezienie sposobu byłoby zapewne całkiem prawdopodobne.
Wracając do tematu.
Jakie będzie niebo, kiedy ludzie tam trafią i przestaną się starać o nagrodę?
>To jest uczciwe.
Inaczej pojmujemy uczciwość:)
A tak sobie myślę, jak się ma ta "uczciwa zasada" do tego NT?
Bo Jezus przecież potępia interesowność.
"niechaj nie wie lewica twoja, co czyni prawica twoja"
Jak to pogodzić?
>Odpowiedziałam, chodzi Ci o to jak ja sądzę?
Oczywiście. Każde pytanie które zadaje tyczy się Ciebie.
Gdybym szukał jakiejś odpowiedzi ogólnej (np statystycznej), to pewnie użyłbym wyszukiwarki:)
>To, że szufladkowanie i uogólnianie jest naturalne, nie oznacza, że nie należy się powstrzymywać od tego nawyku, mi się zdarza, nie powiem ale walczę z tym ;) A Ty?
A ja nie:)
Nie traktuje tego jako złego nawyku, ale jako narzędzia.
Dlatego nie próbuje się tego pozbyć, ale umiejętnie wykorzystywać.
Kłapouchy uwielbiam z Tobą dyskutować, normalnie jesteś niestrudzony ;)
>Mówi o tym, że większość dnia nie myślimy aktywnie
Większość może i tak, ale nie 23h ;) Początkowo tę teorię przedstawiłeś nieco inaczej, teraz jest to zrozumiałe i logiczne :)
>Zwykle też nie myślę o tym co mówię, tylko mówię.
Ja nie wiem czy to takie dobre.....czasem trzeba pomyśleć zanim coś się powie.
>I nie wydaje Ci się to dziwne?
Absolutnie nie, Bóg kocha człowieka, dał na wolną wolę i bardzo chce aby człowiek wybrał Jego, zależy mu na Nas i ciągle czeka.
Wie, że człowiek jest słaby i ułomny i będzie grzeszył, więc dał nam szanse abyśmy mogli się poprawiać, dał nam wskazówki aby wiedzieli jak osiągnąć życie wieczne.
Jak kochasz swoje dziecko to też chcesz mu wszystko pokazać, aby sobie w życiu samo poradziło.
>Lub inaczej, czy jakbyś nie znała tej zasady, byłabyś inna?
Nie wiem, skąd mam to wiedzieć?
>Mając do wyboru podążać w stronę bycia lepszym i gorszym, wybieram rozwój.
rozwój ale jaki? w którą stronę? Przecież to nie jest alternatywa...
>Bo Jezus przecież potępia interesowność.
nie wiem dokładnie o czym myślisz, Jezus mówi o czymś takim jak grzech przeciwko Duchowi Świętemu, ale to zupełnie inna historia.
>Oczywiście. Każde pytanie które zadaje tyczy się Ciebie.
Widocznie nie na każde pytanie jestem w stanie Ci odpowiedzieć, dlatego udzielam odpowiedzi ogólnej ;)))
>Oglądałem dzisiaj ten film "Ona". Dlaczego on nie myślał w ten sam sposób?
Bo dała mu to czego potrzebował? Nie chciał jej obecności non stop, była mu potrzebna jak czuł się samotny. Ona szybko ewoluowała, myślała, że zatrzyma go jak będzie posiadała fizyczność, co okazało się błędne.
>Mówi o tym, że większość dnia nie myślimy aktywnie
Większość może i tak, ale nie 23h ;) Początkowo tę teorię przedstawiłeś nieco inaczej, teraz jest to zrozumiałe i logiczne :)
>Zwykle też nie myślę o tym co mówię, tylko mówię.
Ja nie wiem czy to takie dobre.....czasem trzeba pomyśleć zanim coś się powie.
>I nie wydaje Ci się to dziwne?
Absolutnie nie, Bóg kocha człowieka, dał na wolną wolę i bardzo chce aby człowiek wybrał Jego, zależy mu na Nas i ciągle czeka.
Wie, że człowiek jest słaby i ułomny i będzie grzeszył, więc dał nam szanse abyśmy mogli się poprawiać, dał nam wskazówki aby wiedzieli jak osiągnąć życie wieczne.
Jak kochasz swoje dziecko to też chcesz mu wszystko pokazać, aby sobie w życiu samo poradziło.
>Lub inaczej, czy jakbyś nie znała tej zasady, byłabyś inna?
Nie wiem, skąd mam to wiedzieć?
>Mając do wyboru podążać w stronę bycia lepszym i gorszym, wybieram rozwój.
rozwój ale jaki? w którą stronę? Przecież to nie jest alternatywa...
>Bo Jezus przecież potępia interesowność.
nie wiem dokładnie o czym myślisz, Jezus mówi o czymś takim jak grzech przeciwko Duchowi Świętemu, ale to zupełnie inna historia.
>Oczywiście. Każde pytanie które zadaje tyczy się Ciebie.
Widocznie nie na każde pytanie jestem w stanie Ci odpowiedzieć, dlatego udzielam odpowiedzi ogólnej ;)))
>Oglądałem dzisiaj ten film "Ona". Dlaczego on nie myślał w ten sam sposób?
Bo dała mu to czego potrzebował? Nie chciał jej obecności non stop, była mu potrzebna jak czuł się samotny. Ona szybko ewoluowała, myślała, że zatrzyma go jak będzie posiadała fizyczność, co okazało się błędne.
>Kłapouchy uwielbiam z Tobą dyskutować, normalnie jesteś niestrudzony ;)
Wzajemnie:)
>Większość może i tak, ale nie 23h ;) Początkowo tę teorię przedstawiłeś nieco inaczej, teraz jest to zrozumiałe i logiczne :)
Wszystko zależy od interpretacji:)
Bo ta 1 godzina to z pewnością średnia.
Są ludzie, którzy pracują myśląc, a inni (nawet wykonując pracę umysłową) są tylko odtwórcami.
I to, że godzina, nie oznacza, że konkretnie tyle i w wyznaczonym czasie, np między 7 a 8:)
By podjąć decyzję w pojedynczej sprawie starcza ułamek sekundy, nawet się nie zastanawiamy.
A gdy zastanawiamy (czyli myślimy) to zwykle nie mamy czasu na dłuższe rozmyślania i ograniczamy się do chwili (mierzonej w sekundach lub minutach).
Sumą tego w ciągu dnia może być właśnie ta godzina.
Niedawno oglądałem film "Lucy" Bessona.
Burzę w internecie wywołało stwierdzenie z tego filmu, że ludzie wykorzystują tylko 10% potencjału swojego mózgu.
Ludzie nawet wikipedię powołują na świadka, ze to mit i nieprawda.
Tylko nikt się nie interesuje, co to znaczy - co autor tego stwierdzenia miał na myśli.
Wszyscy postrzegają mózg jako kawał mięsa w którym można zmierzyć impulsy elektryczne i wszystko jasne:)
>Ja nie wiem czy to takie dobre.....czasem trzeba pomyśleć zanim coś się powie.
Owszem, choć kluczowym słowem jest tu "czasem":)
To niemyślenie może być nawet pozytywne.
W ten sposób nie mamy dobrać właściwej odpowiedzi (czy tej, którą chciałaby usłyszeć druga strona), a mówimy z serca.
>Absolutnie nie, Bóg kocha człowieka, dał na wolną wolę i bardzo chce aby człowiek wybrał Jego,
Dał nam wolną wolę, po czym próbuje nas do czegoś zmusić.
Zobacz co to za wybór: robisz co każę, albo piekło.
To jakby facet dorwał jakąś kobietę w parku i powiedział:
"Zrobisz mi loda, albo roztrzaskam ci łeb - wybieraj!"
A później się tłumaczył, że przecież jej nie zmusił, bo miała wolną wolę i mogła wybrać co chciała;)
A samo życie wieczne? Czy w każdych warunkach zdaje się korzyścią?
Właściwie nie wiemy, jak to życie ma wyglądać, więc po jakimś czasie może się ono okazać strasznie nużące.
Niebo to nie raj, może życie tam będzie polegało na ciągłym chwaleniu Boga! Albo będzie kopią obecnego, tylko z dodatkiem nieśmiertelności i niezniszczalności?
Kto wie, czy ktoś nie zatęskni wtedy za śmiercią.
Chociaż przez autodestrukcję.
I jeszcze to piekło. Nie czułabyś się niekomfortowo wiedząc, że gdzieś ktoś cierpi i jest torturowany przez wieczność?
Nie rok, 10, 1000 czy milion, ale wieczność!
Czy sama świadomość tego, że jednemu źle, a Tobie niebiańsko dobrze, nie byłaby bolesna?
>>Bo Jezus przecież potępia interesowność.
>nie wiem dokładnie o czym myślisz,
To raczej nie jest pojedynczy cytat, ale pewna myśl zawarta pomiędzy wieloma.
Np gdy mówił o jałmużnie, by lewa ręka nie wiedziała co czyni prawa.
Lub gdy mówił o tym, aby się nie modlić na pokaz na rogach ulic.
Sprowadza się to do motywów działań.
A przecież Bóg lubi testować ludzkie serce, jak z tym drzewem poznania dobra i zła, lub jak z Hiobem.
Pewnie jak przyjdzie co do czego to powie, że ci co się starali by zyskać życie wieczne robili wszystko na pokaz, fałszywie, by się mu przypodobać... i trafią do piekła;)
>Bo dała mu to czego potrzebował? Nie chciał jej obecności non stop, była mu potrzebna jak czuł się samotny. Ona szybko ewoluowała, myślała, że zatrzyma go jak będzie posiadała fizyczność, co okazało się błędne.
Czyli co? Kogoś do rozmowy i spędzania czasu?
Ale nie było w tym nic zbliżonego do miłości.
To znaczy, może u niej było, ale nie u niego?
Bo przecież ona chciała mu dać wszystko, a jemu nawet przez myśl nie przeszło, aby znaleźć sposób na stanie się takim bytem jak ona.
Może ona była dziewczyną idealną, a on osobą toksyczną niezdolną do prawdziwej miłości?
I tematy nam się połączyły:d
Wzajemnie:)
>Większość może i tak, ale nie 23h ;) Początkowo tę teorię przedstawiłeś nieco inaczej, teraz jest to zrozumiałe i logiczne :)
Wszystko zależy od interpretacji:)
Bo ta 1 godzina to z pewnością średnia.
Są ludzie, którzy pracują myśląc, a inni (nawet wykonując pracę umysłową) są tylko odtwórcami.
I to, że godzina, nie oznacza, że konkretnie tyle i w wyznaczonym czasie, np między 7 a 8:)
By podjąć decyzję w pojedynczej sprawie starcza ułamek sekundy, nawet się nie zastanawiamy.
A gdy zastanawiamy (czyli myślimy) to zwykle nie mamy czasu na dłuższe rozmyślania i ograniczamy się do chwili (mierzonej w sekundach lub minutach).
Sumą tego w ciągu dnia może być właśnie ta godzina.
Niedawno oglądałem film "Lucy" Bessona.
Burzę w internecie wywołało stwierdzenie z tego filmu, że ludzie wykorzystują tylko 10% potencjału swojego mózgu.
Ludzie nawet wikipedię powołują na świadka, ze to mit i nieprawda.
Tylko nikt się nie interesuje, co to znaczy - co autor tego stwierdzenia miał na myśli.
Wszyscy postrzegają mózg jako kawał mięsa w którym można zmierzyć impulsy elektryczne i wszystko jasne:)
>Ja nie wiem czy to takie dobre.....czasem trzeba pomyśleć zanim coś się powie.
Owszem, choć kluczowym słowem jest tu "czasem":)
To niemyślenie może być nawet pozytywne.
W ten sposób nie mamy dobrać właściwej odpowiedzi (czy tej, którą chciałaby usłyszeć druga strona), a mówimy z serca.
>Absolutnie nie, Bóg kocha człowieka, dał na wolną wolę i bardzo chce aby człowiek wybrał Jego,
Dał nam wolną wolę, po czym próbuje nas do czegoś zmusić.
Zobacz co to za wybór: robisz co każę, albo piekło.
To jakby facet dorwał jakąś kobietę w parku i powiedział:
"Zrobisz mi loda, albo roztrzaskam ci łeb - wybieraj!"
A później się tłumaczył, że przecież jej nie zmusił, bo miała wolną wolę i mogła wybrać co chciała;)
A samo życie wieczne? Czy w każdych warunkach zdaje się korzyścią?
Właściwie nie wiemy, jak to życie ma wyglądać, więc po jakimś czasie może się ono okazać strasznie nużące.
Niebo to nie raj, może życie tam będzie polegało na ciągłym chwaleniu Boga! Albo będzie kopią obecnego, tylko z dodatkiem nieśmiertelności i niezniszczalności?
Kto wie, czy ktoś nie zatęskni wtedy za śmiercią.
Chociaż przez autodestrukcję.
I jeszcze to piekło. Nie czułabyś się niekomfortowo wiedząc, że gdzieś ktoś cierpi i jest torturowany przez wieczność?
Nie rok, 10, 1000 czy milion, ale wieczność!
Czy sama świadomość tego, że jednemu źle, a Tobie niebiańsko dobrze, nie byłaby bolesna?
>>Bo Jezus przecież potępia interesowność.
>nie wiem dokładnie o czym myślisz,
To raczej nie jest pojedynczy cytat, ale pewna myśl zawarta pomiędzy wieloma.
Np gdy mówił o jałmużnie, by lewa ręka nie wiedziała co czyni prawa.
Lub gdy mówił o tym, aby się nie modlić na pokaz na rogach ulic.
Sprowadza się to do motywów działań.
A przecież Bóg lubi testować ludzkie serce, jak z tym drzewem poznania dobra i zła, lub jak z Hiobem.
Pewnie jak przyjdzie co do czego to powie, że ci co się starali by zyskać życie wieczne robili wszystko na pokaz, fałszywie, by się mu przypodobać... i trafią do piekła;)
>Bo dała mu to czego potrzebował? Nie chciał jej obecności non stop, była mu potrzebna jak czuł się samotny. Ona szybko ewoluowała, myślała, że zatrzyma go jak będzie posiadała fizyczność, co okazało się błędne.
Czyli co? Kogoś do rozmowy i spędzania czasu?
Ale nie było w tym nic zbliżonego do miłości.
To znaczy, może u niej było, ale nie u niego?
Bo przecież ona chciała mu dać wszystko, a jemu nawet przez myśl nie przeszło, aby znaleźć sposób na stanie się takim bytem jak ona.
Może ona była dziewczyną idealną, a on osobą toksyczną niezdolną do prawdziwej miłości?
I tematy nam się połączyły:d
> Wzajemnie:)
A dziękuję :)
>Wszystko zależy od interpretacji:)
Słowo klucz w naszych rozmowach. Chociaż Ty, przedstawiając mi tą teorię po prostu za mało o niej powiedziałeś, dlatego wydała mi się nierealna. Oczywiście gdy rozwinąłeś temat, muszę się z nią zgodzić. Nie do końca jednak jestem pewna czy to jest tylko godzina.
>Niedawno oglądałem film "Lucy" Bessona.
Nie widziałam, skoro o nim wspominasz domniemam, że warty obejrzenia?
>W ten sposób nie mamy dobrać właściwej odpowiedzi (czy tej, którą chciałaby usłyszeć druga strona), a mówimy z serca.
Nie znam osoby, która mówieniem z serca nie narobiłaby sobie kłopotów. Wychodzę z założenia, że niektóre rzeczy trzeba przemilczeć.
>Dał nam wolną wolę, po czym próbuje nas do czegoś zmusić.
Nie rozumiem. Zmusić? Wiesz co to słowo znaczy?
Porównanie z facetem w parku jest co najmniej nie na miejscu, bo przedstawia dwie negatywne rzeczy, nie możesz tego odnosić do dania nam wolnej woli.
Gdy wybierasz Boga to żyjesz jak On nakazuje, a jak Go nie wybierasz to żyjesz jak chcesz.
Skoro Go wybierasz znaczy, że wierzysz w Niebo i Piekło a jak Go nie wybierasz znaczy, że nie wierzysz i nie ma dla Ciebie znaczenia co mówi religia.
>Czy sama świadomość tego, że jednemu źle, a Tobie niebiańsko dobrze, nie byłaby bolesna?
Za głęboko wchodzisz w temat.
"Tajemnica nieba przekracza ludzkie możliwości zrozumienia i wyobrażenia" Nikt nie wie jak to będzie, trzeba zaufać Bogu.
>Lub gdy mówił o tym, aby się nie modlić na pokaz na rogach ulic.
Jezus generalnie w swoich naukach przestrzega nas przed czynami, których Bóg nie wybaczy. Tego nam robić nie wolno, jak chcemy osiągnąć życie wieczne.
>Czyli co? Kogoś do rozmowy i spędzania czasu?
Tak, ale też kogoś kto będzie się nim interesował, chwalił go, podziwiał...
W momencie gdy ona zaczęła mięć takie potrzeby, zaczęło się wszystko komplikować. A później gdy on uwierzył, że to może mieć sens, Ona już była dalej.
To trochę pokazuje, jak to jest różnie z zaangażowaniem emocjonalnym kobiet i mężczyzn. Idziemy w różnym tempie, ciężko się zgrać.
Czy to była miłość? Z jego strony na pewno nie, raczej zaangażowanie emocjonalne i zakochanie. Ona była temu bliża, ale to dlatego, że miała wiedzę czysto teoretyczną i jej zachowanie płynęło z "umysłu" a nie z "serca".
Połączyły, to prawda :D
A dziękuję :)
>Wszystko zależy od interpretacji:)
Słowo klucz w naszych rozmowach. Chociaż Ty, przedstawiając mi tą teorię po prostu za mało o niej powiedziałeś, dlatego wydała mi się nierealna. Oczywiście gdy rozwinąłeś temat, muszę się z nią zgodzić. Nie do końca jednak jestem pewna czy to jest tylko godzina.
>Niedawno oglądałem film "Lucy" Bessona.
Nie widziałam, skoro o nim wspominasz domniemam, że warty obejrzenia?
>W ten sposób nie mamy dobrać właściwej odpowiedzi (czy tej, którą chciałaby usłyszeć druga strona), a mówimy z serca.
Nie znam osoby, która mówieniem z serca nie narobiłaby sobie kłopotów. Wychodzę z założenia, że niektóre rzeczy trzeba przemilczeć.
>Dał nam wolną wolę, po czym próbuje nas do czegoś zmusić.
Nie rozumiem. Zmusić? Wiesz co to słowo znaczy?
Porównanie z facetem w parku jest co najmniej nie na miejscu, bo przedstawia dwie negatywne rzeczy, nie możesz tego odnosić do dania nam wolnej woli.
Gdy wybierasz Boga to żyjesz jak On nakazuje, a jak Go nie wybierasz to żyjesz jak chcesz.
Skoro Go wybierasz znaczy, że wierzysz w Niebo i Piekło a jak Go nie wybierasz znaczy, że nie wierzysz i nie ma dla Ciebie znaczenia co mówi religia.
>Czy sama świadomość tego, że jednemu źle, a Tobie niebiańsko dobrze, nie byłaby bolesna?
Za głęboko wchodzisz w temat.
"Tajemnica nieba przekracza ludzkie możliwości zrozumienia i wyobrażenia" Nikt nie wie jak to będzie, trzeba zaufać Bogu.
>Lub gdy mówił o tym, aby się nie modlić na pokaz na rogach ulic.
Jezus generalnie w swoich naukach przestrzega nas przed czynami, których Bóg nie wybaczy. Tego nam robić nie wolno, jak chcemy osiągnąć życie wieczne.
>Czyli co? Kogoś do rozmowy i spędzania czasu?
Tak, ale też kogoś kto będzie się nim interesował, chwalił go, podziwiał...
W momencie gdy ona zaczęła mięć takie potrzeby, zaczęło się wszystko komplikować. A później gdy on uwierzył, że to może mieć sens, Ona już była dalej.
To trochę pokazuje, jak to jest różnie z zaangażowaniem emocjonalnym kobiet i mężczyzn. Idziemy w różnym tempie, ciężko się zgrać.
Czy to była miłość? Z jego strony na pewno nie, raczej zaangażowanie emocjonalne i zakochanie. Ona była temu bliża, ale to dlatego, że miała wiedzę czysto teoretyczną i jej zachowanie płynęło z "umysłu" a nie z "serca".
Połączyły, to prawda :D
>Nie widziałam, skoro o nim wspominasz domniemam, że warty obejrzenia?
Tak, choć trzeba mieć otwarty umysł.
W ciągu ostatniego roku z pewnością to jeden z dwóch najlepszych filmów jakie widziałem, drugim jest Przeznaczenie (predestination).
Jak znajdziesz czas, to polecam obydwa:)
>Nie znam osoby, która mówieniem z serca nie narobiłaby sobie kłopotów. Wychodzę z założenia, że niektóre rzeczy trzeba przemilczeć.
Tylko czy mówiąc prawdę, nie czynimy świata lepszym?:)
Porównanie z facetem w parku miało pokazać pozorność wyboru, dawanego przez Boga wierzącym.
Dla mnie to zawsze było dziwne, że ludzie tak dużo gadają o Bogu, mówiąc jaki on jest, na podstawie wycinków, jednocześnie odrzucając te inne fragmenty stawiające go w złym świetle - i jeszcze nazywają to jakąś niepojętą tajemnicą; "zaufać Bogu", "uwierzyć", "wziąć to na wiarę".
To okrywanie się iluzjami.
Bycie jak dziecko, które wymyśla historyjki by nie przyznać, że ojciec jest bandziorem.
Jeśli zaś chodzi o film, to chyba dość odmienne odebraliśmy ich relacje.
Dla mnie on miał wątpliwości stworzone przez otoczenie, dotyczące tego ich "związku na odległość".
Ona zaś miała spore oczekiwania i chciała coraz silniej ingerować w jego życie.
On kochał jak ktoś po przejściach - ostrożnie, z mniejszym zaangażowaniem i świadomością końca.
Ona raczej jak nastolatka przeżywająca pierwszą miłość - dla niej wszystko to było nowe.
Czy to była miłość? Dla nas obojga to słowo ma całkiem inne znaczenie, więc odpowiedź jest i tak bezcelowa:)
Może nie wszyscy ludzie są zdolni do miłości?
Może tą zdolność można zatracić?
Tak, choć trzeba mieć otwarty umysł.
W ciągu ostatniego roku z pewnością to jeden z dwóch najlepszych filmów jakie widziałem, drugim jest Przeznaczenie (predestination).
Jak znajdziesz czas, to polecam obydwa:)
>Nie znam osoby, która mówieniem z serca nie narobiłaby sobie kłopotów. Wychodzę z założenia, że niektóre rzeczy trzeba przemilczeć.
Tylko czy mówiąc prawdę, nie czynimy świata lepszym?:)
Porównanie z facetem w parku miało pokazać pozorność wyboru, dawanego przez Boga wierzącym.
Dla mnie to zawsze było dziwne, że ludzie tak dużo gadają o Bogu, mówiąc jaki on jest, na podstawie wycinków, jednocześnie odrzucając te inne fragmenty stawiające go w złym świetle - i jeszcze nazywają to jakąś niepojętą tajemnicą; "zaufać Bogu", "uwierzyć", "wziąć to na wiarę".
To okrywanie się iluzjami.
Bycie jak dziecko, które wymyśla historyjki by nie przyznać, że ojciec jest bandziorem.
Jeśli zaś chodzi o film, to chyba dość odmienne odebraliśmy ich relacje.
Dla mnie on miał wątpliwości stworzone przez otoczenie, dotyczące tego ich "związku na odległość".
Ona zaś miała spore oczekiwania i chciała coraz silniej ingerować w jego życie.
On kochał jak ktoś po przejściach - ostrożnie, z mniejszym zaangażowaniem i świadomością końca.
Ona raczej jak nastolatka przeżywająca pierwszą miłość - dla niej wszystko to było nowe.
Czy to była miłość? Dla nas obojga to słowo ma całkiem inne znaczenie, więc odpowiedź jest i tak bezcelowa:)
Może nie wszyscy ludzie są zdolni do miłości?
Może tą zdolność można zatracić?
Nie wiem czy mój umysł jest na tyle otwarty abym odebrała je tak jak Ty, więc zobaczymy. Postaram się obejrzeć jeszcze w tym roku :)
>Tylko czy mówiąc prawdę, nie czynimy świata lepszym?:)
Chyba nie, to jest trudne, prawda jako przeciwieństwo do kłamstwa owszem jest pożądana, prawda jako myśli jakie mamy na temat np. innych osób, już niekoniecznie.
A w ogóle to są trzy rodzaje prawdy :D
>Porównanie z facetem w parku miało pokazać pozorność wyboru, dawanego przez Boga wierzącym.
Nie dało bo Bóg daje wybór pomiędzy dobrem a złem a Ty pokazałeś wybór między złem a gorszym złem.
>To okrywanie się iluzjami.
Bycie jak dziecko, które wymyśla historyjki by nie przyznać, że ojciec jest bandziorem.
Zaczynasz oceniać osoby wierzące, o tym mówiłam na samym początku jak tylko ta dyskusja się zaczynała. Że nie lubię rozmawiać na ten temat w necie. Bo zaraz urazisz moje uczucia albo ja Twoje a nie jest to potrzebne.
Film odebraliśmy inaczej bo jesteśmy jesteśmy rożnymi ludźmi. Ja z Twoją ocena też mogę się zgodzić, nie wiem jak Ty z moją...? ;)
>Może nie wszyscy ludzie są zdolni do miłości?
Może tą zdolność można zatracić?
Teoretycznie każdy powinien potrafić, ale pytanie czy każdy potrafi kochać kogoś innego? Niektórzy potrafią jedynie siebie i to jest smutne.
Czy można zatracić? Hm... można próbować zabijać w sobie to uczucie np do danej osoby. Wiem, że jest to możliwe, natomiast sama potrzeba chyba nie jest do wyeliminowania.
>Tylko czy mówiąc prawdę, nie czynimy świata lepszym?:)
Chyba nie, to jest trudne, prawda jako przeciwieństwo do kłamstwa owszem jest pożądana, prawda jako myśli jakie mamy na temat np. innych osób, już niekoniecznie.
A w ogóle to są trzy rodzaje prawdy :D
>Porównanie z facetem w parku miało pokazać pozorność wyboru, dawanego przez Boga wierzącym.
Nie dało bo Bóg daje wybór pomiędzy dobrem a złem a Ty pokazałeś wybór między złem a gorszym złem.
>To okrywanie się iluzjami.
Bycie jak dziecko, które wymyśla historyjki by nie przyznać, że ojciec jest bandziorem.
Zaczynasz oceniać osoby wierzące, o tym mówiłam na samym początku jak tylko ta dyskusja się zaczynała. Że nie lubię rozmawiać na ten temat w necie. Bo zaraz urazisz moje uczucia albo ja Twoje a nie jest to potrzebne.
Film odebraliśmy inaczej bo jesteśmy jesteśmy rożnymi ludźmi. Ja z Twoją ocena też mogę się zgodzić, nie wiem jak Ty z moją...? ;)
>Może nie wszyscy ludzie są zdolni do miłości?
Może tą zdolność można zatracić?
Teoretycznie każdy powinien potrafić, ale pytanie czy każdy potrafi kochać kogoś innego? Niektórzy potrafią jedynie siebie i to jest smutne.
Czy można zatracić? Hm... można próbować zabijać w sobie to uczucie np do danej osoby. Wiem, że jest to możliwe, natomiast sama potrzeba chyba nie jest do wyeliminowania.
>prawda jako myśli jakie mamy na temat np. innych osób, już niekoniecznie.
Może problem nie w prawdzie, ale w naszych myślach lub sposobie komunikacji?
Często mówią prawdę, także tą potencjalnie nieprzyjemną, można nabrać pewnej elokwencji...
Jest taki dowcip, który mówi, że dyplomata to człowiek, który powie innej osobie by poszła do diabła, a ona cieszy się na możliwość podróży:)
Więc może problem, to zwykły brak praktyki.
Lub lenistwa, przed skupieniem się przy właściwym doborze słów?
>nie wiem jak Ty z moją...? ;)
Połowicznie, a nawet w 1/4:p
>czy każdy potrafi kochać kogoś innego? Niektórzy potrafią jedynie siebie i to jest smutne.
Oczywiście, znów musielibyśmy wrócić do definicji kochania.
Jak na moje oko, to mało kto kocha siebie.
Wielu czuje samotność i szukają miłości, by im ktoś powiedział, że ich kocha.
Sami siebie nie kochają.
Ale jak w takim razie mogą pokochać kogoś innego?
>Czy można zatracić? Hm... można próbować zabijać w sobie to uczucie np do danej osoby. Wiem, że jest to możliwe, natomiast sama potrzeba chyba nie jest do wyeliminowania.
Nie mówię o potrzebie, ale o umiejętności.
Mówi się tyle o samotności w tłumie.
O tym, jak szybko związki się rozpadają.
O braku zaangażowania...
Czy to wszystko nie są oznaki, że nasz gatunek zatraca zdolność kochania?
Może problem nie w prawdzie, ale w naszych myślach lub sposobie komunikacji?
Często mówią prawdę, także tą potencjalnie nieprzyjemną, można nabrać pewnej elokwencji...
Jest taki dowcip, który mówi, że dyplomata to człowiek, który powie innej osobie by poszła do diabła, a ona cieszy się na możliwość podróży:)
Więc może problem, to zwykły brak praktyki.
Lub lenistwa, przed skupieniem się przy właściwym doborze słów?
>nie wiem jak Ty z moją...? ;)
Połowicznie, a nawet w 1/4:p
>czy każdy potrafi kochać kogoś innego? Niektórzy potrafią jedynie siebie i to jest smutne.
Oczywiście, znów musielibyśmy wrócić do definicji kochania.
Jak na moje oko, to mało kto kocha siebie.
Wielu czuje samotność i szukają miłości, by im ktoś powiedział, że ich kocha.
Sami siebie nie kochają.
Ale jak w takim razie mogą pokochać kogoś innego?
>Czy można zatracić? Hm... można próbować zabijać w sobie to uczucie np do danej osoby. Wiem, że jest to możliwe, natomiast sama potrzeba chyba nie jest do wyeliminowania.
Nie mówię o potrzebie, ale o umiejętności.
Mówi się tyle o samotności w tłumie.
O tym, jak szybko związki się rozpadają.
O braku zaangażowania...
Czy to wszystko nie są oznaki, że nasz gatunek zatraca zdolność kochania?
>Może problem nie w prawdzie, ale w naszych myślach lub sposobie komunikacji?
Nie rozumiesz co chciałam powiedzieć, to chyba Napoleon powiedział, że prawda może obrazić...
Prawda, którą nosimy gdzieś w sobie, dotycząca innych osób nie pomaga budować świata, a może czyjś świat naruszyć. Taką prawdę wg mnie lepiej przemilczeć.
>Więc może problem, to zwykły brak praktyki.
Albo zwyczajnie brak odwagi....
>Połowicznie, a nawet w 1/4:p
Osz Ty! ;))
>Jak na moje oko, to mało kto kocha siebie.
To skąd tylu egoistów w związkach?
>Ale jak w takim razie mogą pokochać kogoś innego?
Rozumiem, że stawiasz tezę, że jak ktoś nie kocha siebie, to innej osoby nie jest w stanie pokochać? Odważnie...;)
Nikt nie chce być samotny, wielu ludzi szuka ale nie miłości tylko osoby, z którą mogą spędzić życie. Tzw. biorę co jest ;)
>Nie mówię o potrzebie, ale o umiejętności.
Potrzeba jest naturalna a umiejętność nabyta, jak ktoś potrzebuje to się nauczy.
>Czy to wszystko nie są oznaki, że nasz gatunek zatraca zdolność kochania?
Nie. Ludzie nie wiedzą co to jest prawdziwa miłość, zbyt szybko podejmują decyzje i zbyt szybko się poddają.
Nie rozumiesz co chciałam powiedzieć, to chyba Napoleon powiedział, że prawda może obrazić...
Prawda, którą nosimy gdzieś w sobie, dotycząca innych osób nie pomaga budować świata, a może czyjś świat naruszyć. Taką prawdę wg mnie lepiej przemilczeć.
>Więc może problem, to zwykły brak praktyki.
Albo zwyczajnie brak odwagi....
>Połowicznie, a nawet w 1/4:p
Osz Ty! ;))
>Jak na moje oko, to mało kto kocha siebie.
To skąd tylu egoistów w związkach?
>Ale jak w takim razie mogą pokochać kogoś innego?
Rozumiem, że stawiasz tezę, że jak ktoś nie kocha siebie, to innej osoby nie jest w stanie pokochać? Odważnie...;)
Nikt nie chce być samotny, wielu ludzi szuka ale nie miłości tylko osoby, z którą mogą spędzić życie. Tzw. biorę co jest ;)
>Nie mówię o potrzebie, ale o umiejętności.
Potrzeba jest naturalna a umiejętność nabyta, jak ktoś potrzebuje to się nauczy.
>Czy to wszystko nie są oznaki, że nasz gatunek zatraca zdolność kochania?
Nie. Ludzie nie wiedzą co to jest prawdziwa miłość, zbyt szybko podejmują decyzje i zbyt szybko się poddają.
>Nie rozumiesz co chciałam powiedzieć, to chyba Napoleon powiedział, że prawda może obrazić...
Może, ale gdyby Napoleon zapytał:
Co o mnie myślisz?
To wiele możesz powiedzieć.
Nawet odnosząc się do jego wzrostu, mogłabyś odpowiedzieć.
Jesteś karzeł, kurdupel, wypierdek...
Swojego czasu wielu tak nabijało się z prezydenta Kaczyńskiego.
To moim zdaniem świadczy raczej o tym, kto tak mówi.
Jeśli zaś powiesz, że jest niski, gdy jest niski, to jest to szczera prawda.
Może obrazić, albo zranić?
Owszem, ale takie osoby dzielą się na dwie grupy:
Tych co znają prawdę, ale nie chcą jej zaakceptować i wolą być oszukiwani.
Oraz tych co zaakceptowali prawdę i ich to nie rusza.
I lepiej być tym drugim, to zdrowsze i właściwsze:)
>To skąd tylu egoistów w związkach?
Ale oni są egoistami nie dlatego, że się kochają.
Są egoistami, bo żądają aby ich kochano i czyniono po ich myśli.
Brak im pewności siebie i zastępują to oczekiwaniami i wymaganiami.
>Odważnie...;)
Ale prawdziwe:)
>Nikt nie chce być samotny, wielu ludzi szuka ale nie miłości tylko osoby, z którą mogą spędzić życie.
Bo nie kochają siebie.
Nie akceptują siebie.
Nie umieją cieszyć się swoją osobą.
Nie umieją spędzać czasu we własnym towarzystwie.
A to przecież najlepsze towarzystwo, jakie można znaleźć:)
>jak ktoś potrzebuje to się nauczy.
Lub umrze próbując, lub zrezygnuje, lub...
Zresztą sama napisałaś:
> Ludzie nie wiedzą co to jest prawdziwa miłość, zbyt szybko podejmują decyzje i zbyt szybko się poddają.
Z czym oczywiście się w pełni zgadzam:)
Może, ale gdyby Napoleon zapytał:
Co o mnie myślisz?
To wiele możesz powiedzieć.
Nawet odnosząc się do jego wzrostu, mogłabyś odpowiedzieć.
Jesteś karzeł, kurdupel, wypierdek...
Swojego czasu wielu tak nabijało się z prezydenta Kaczyńskiego.
To moim zdaniem świadczy raczej o tym, kto tak mówi.
Jeśli zaś powiesz, że jest niski, gdy jest niski, to jest to szczera prawda.
Może obrazić, albo zranić?
Owszem, ale takie osoby dzielą się na dwie grupy:
Tych co znają prawdę, ale nie chcą jej zaakceptować i wolą być oszukiwani.
Oraz tych co zaakceptowali prawdę i ich to nie rusza.
I lepiej być tym drugim, to zdrowsze i właściwsze:)
>To skąd tylu egoistów w związkach?
Ale oni są egoistami nie dlatego, że się kochają.
Są egoistami, bo żądają aby ich kochano i czyniono po ich myśli.
Brak im pewności siebie i zastępują to oczekiwaniami i wymaganiami.
>Odważnie...;)
Ale prawdziwe:)
>Nikt nie chce być samotny, wielu ludzi szuka ale nie miłości tylko osoby, z którą mogą spędzić życie.
Bo nie kochają siebie.
Nie akceptują siebie.
Nie umieją cieszyć się swoją osobą.
Nie umieją spędzać czasu we własnym towarzystwie.
A to przecież najlepsze towarzystwo, jakie można znaleźć:)
>jak ktoś potrzebuje to się nauczy.
Lub umrze próbując, lub zrezygnuje, lub...
Zresztą sama napisałaś:
> Ludzie nie wiedzą co to jest prawdziwa miłość, zbyt szybko podejmują decyzje i zbyt szybko się poddają.
Z czym oczywiście się w pełni zgadzam:)
Ale wielu ludzi mówi tą prawdę nie będąc o to pytanym. Nie jest to potrzebne i jeszcze raz powtórzę, nie czyni to dobra.
Mało kto umie przyjąć prawdę, która często bywa krytyką.
>Nawet odnosząc się do jego wzrostu, mogłabyś odpowiedzieć.
Jesteś karzeł, kurdupel, wypierdek...
Nie powiedziałabym tak, nie mówię ludziom takich rzeczy, nie mnie oceniać.
>Jeśli zaś powiesz, że jest niski, gdy jest niski, to jest to szczera prawda. Może obrazić, albo zranić?
Może. Ja też bym tego sama z siebie nie powiedziała, bo możliwe, że jest to kompleks tej osoby i mówiąc to, sprawiłabym jej przykrość.
>Są egoistami, bo żądają aby ich kochano i czyniono po ich myśli.
To dlaczego jedne osoby którym brakuje pewności siebie, tak robią a inne nie? Dlaczego jedne żądają a inne czekają?
Kłapouchy, śmiem sądzić, że nie jesteś egoistą :)
>A to przecież najlepsze towarzystwo, jakie można znaleźć:)
Chociaż tu trochę przeginasz, jakby tak było, ludzie nie potrzebowaliby towarzystwa.
>Lub umrze próbując, lub zrezygnuje, lub...
Dlaczego zakładać negatywne zakończenie?? :))
Mało kto umie przyjąć prawdę, która często bywa krytyką.
>Nawet odnosząc się do jego wzrostu, mogłabyś odpowiedzieć.
Jesteś karzeł, kurdupel, wypierdek...
Nie powiedziałabym tak, nie mówię ludziom takich rzeczy, nie mnie oceniać.
>Jeśli zaś powiesz, że jest niski, gdy jest niski, to jest to szczera prawda. Może obrazić, albo zranić?
Może. Ja też bym tego sama z siebie nie powiedziała, bo możliwe, że jest to kompleks tej osoby i mówiąc to, sprawiłabym jej przykrość.
>Są egoistami, bo żądają aby ich kochano i czyniono po ich myśli.
To dlaczego jedne osoby którym brakuje pewności siebie, tak robią a inne nie? Dlaczego jedne żądają a inne czekają?
Kłapouchy, śmiem sądzić, że nie jesteś egoistą :)
>A to przecież najlepsze towarzystwo, jakie można znaleźć:)
Chociaż tu trochę przeginasz, jakby tak było, ludzie nie potrzebowaliby towarzystwa.
>Lub umrze próbując, lub zrezygnuje, lub...
Dlaczego zakładać negatywne zakończenie?? :))
>Ale wielu ludzi mówi tą prawdę nie będąc o to pytanym.
To jest błąd, zwykle przejaw niskiej inteligencji lub zwykłej złośliwości.
Po co mówić niskiemu, że jest niski? Przecież on to wie!:)
Są jeszcze wyznawcy "prawdy do bólu" - ale to zwykli sadyści, których nie interesuje prawda ale ból.
>możliwe, że jest to kompleks tej osoby i mówiąc to, sprawiłabym jej przykrość.
Z kompleksami trzeba walczyć.
Nie można ich chować pod kloszem dobrego wychowania innych i udawać, że niczego nie ma.
>To dlaczego jedne osoby którym brakuje pewności siebie, tak robią a inne nie?
A nie robią?:)
>Dlaczego jedne żądają a inne czekają?
Mało osób czeka. To sprzeczne z naszą kulturą, tym jak zostaliśmy wychowani.
Może to kwestia odpowiednich ćwiczyć - ciągłej pracy i doświadczenia.
Może to kwestia odpowiedniej osobowości - pewnie flegmatykom łatwiej;)
A może potrzeba duchowego oświecenia?
>Kłapouchy, śmiem sądzić, że nie jesteś egoistą :)
Bardzo odważna opinia:d
Myślę, że każdy jest - reszta to kwestia zaawansowania.
>Chociaż tu trochę przeginasz, jakby tak było, ludzie nie potrzebowaliby towarzystwa.
Trzeba by zacząć od pytania:
Czy bardziej lubimy ludzi podobnych, czy odmiennych od nas?
Jeśli podobnych, to nie ma kogoś podobniejszego niż my sami.
Jeśli odmiennych - to szukamy towarzystwa innych.
Gdybym miał strzelać, powiedziałbym że jest to stosunek 5:1 dla podobieństwa.
>Dlaczego zakładać negatywne zakończenie?? :))
By dopełnić realizmu i dodać inne możliwości do Twojego pozytywnego.
Tam było "lub" więc wcale nie wykluczyłem sukcesu:)
To jest błąd, zwykle przejaw niskiej inteligencji lub zwykłej złośliwości.
Po co mówić niskiemu, że jest niski? Przecież on to wie!:)
Są jeszcze wyznawcy "prawdy do bólu" - ale to zwykli sadyści, których nie interesuje prawda ale ból.
>możliwe, że jest to kompleks tej osoby i mówiąc to, sprawiłabym jej przykrość.
Z kompleksami trzeba walczyć.
Nie można ich chować pod kloszem dobrego wychowania innych i udawać, że niczego nie ma.
>To dlaczego jedne osoby którym brakuje pewności siebie, tak robią a inne nie?
A nie robią?:)
>Dlaczego jedne żądają a inne czekają?
Mało osób czeka. To sprzeczne z naszą kulturą, tym jak zostaliśmy wychowani.
Może to kwestia odpowiednich ćwiczyć - ciągłej pracy i doświadczenia.
Może to kwestia odpowiedniej osobowości - pewnie flegmatykom łatwiej;)
A może potrzeba duchowego oświecenia?
>Kłapouchy, śmiem sądzić, że nie jesteś egoistą :)
Bardzo odważna opinia:d
Myślę, że każdy jest - reszta to kwestia zaawansowania.
>Chociaż tu trochę przeginasz, jakby tak było, ludzie nie potrzebowaliby towarzystwa.
Trzeba by zacząć od pytania:
Czy bardziej lubimy ludzi podobnych, czy odmiennych od nas?
Jeśli podobnych, to nie ma kogoś podobniejszego niż my sami.
Jeśli odmiennych - to szukamy towarzystwa innych.
Gdybym miał strzelać, powiedziałbym że jest to stosunek 5:1 dla podobieństwa.
>Dlaczego zakładać negatywne zakończenie?? :))
By dopełnić realizmu i dodać inne możliwości do Twojego pozytywnego.
Tam było "lub" więc wcale nie wykluczyłem sukcesu:)
No tak.....czasem przejaw niskiej inteligencji a czasem złośliwości, czasem efekt tego, że ktoś nie myśli, tylko gada co mu ślina na język przyniesie.....
Summa summarum, nie każda prawda jest pożądana.
>Z kompleksami trzeba walczyć.
Rzuciłeś hasło jak w komunizmie. Każdy to wie ale, to nie jest takie łatwe.
>Mało osób czeka.
Właśnie nie, zobacz ile osób, które maja niskie poczucie wartości daje się manipulować swoim partnerom, albo poniżać? Bardzo dużo. Dlaczego osoby o niskim poczuciu wartości, tak często ulegają wpływom? I oni nie są egoistami, nie krzywdzą innych. A gdyby idąc Twoim tokiem myślenia, powinni być egoistami.
>Myślę, że każdy jest - reszta to kwestia zaawansowania.
Hehe no tak, Kłapouchy jesteś egoistą na niskim etapie zaawansowania.
>Tam było "lub" więc wcale nie wykluczyłem sukcesu:)
To taka niepotrzebna asekuracja ;)
Summa summarum, nie każda prawda jest pożądana.
>Z kompleksami trzeba walczyć.
Rzuciłeś hasło jak w komunizmie. Każdy to wie ale, to nie jest takie łatwe.
>Mało osób czeka.
Właśnie nie, zobacz ile osób, które maja niskie poczucie wartości daje się manipulować swoim partnerom, albo poniżać? Bardzo dużo. Dlaczego osoby o niskim poczuciu wartości, tak często ulegają wpływom? I oni nie są egoistami, nie krzywdzą innych. A gdyby idąc Twoim tokiem myślenia, powinni być egoistami.
>Myślę, że każdy jest - reszta to kwestia zaawansowania.
Hehe no tak, Kłapouchy jesteś egoistą na niskim etapie zaawansowania.
>Tam było "lub" więc wcale nie wykluczyłem sukcesu:)
To taka niepotrzebna asekuracja ;)
>nie każda prawda jest pożądana.
Nie każdy "prawda" jest prawdą - obiektywnie rzecz biorąc.
Często może to być tylko czyjś gust.
To co nie podoba się jednemu, może być cudem dla innego.
>Rzuciłeś hasło jak w komunizmie. Każdy to wie ale, to nie jest takie łatwe.
Oczywiście, że nie jest, ale miłe kłamstwo nigdy nie pomaga.
Lepsza prawda jako bodziec do zachęty.
Komunizm, to "nie taki diabeł straszny, jak go malują";)
>Dlaczego osoby o niskim poczuciu wartości, tak często ulegają wpływom?
Bo przez to niskie poczucie, są gotowi zaakceptować więcej, aby ktoś im dał coś na kształt miłości.
>I oni nie są egoistami, nie krzywdzą innych.
Mogą być egoistami. Czy nie krzywdzą?
Zwykle toksyczne związki krzywdzą obie strony.
>To taka niepotrzebna asekuracja ;)
Niepotrzebna?
Bez tego zarzuciłabyś mi uogólnienia i te gorsze rzeczy z listy;)
Nie każdy "prawda" jest prawdą - obiektywnie rzecz biorąc.
Często może to być tylko czyjś gust.
To co nie podoba się jednemu, może być cudem dla innego.
>Rzuciłeś hasło jak w komunizmie. Każdy to wie ale, to nie jest takie łatwe.
Oczywiście, że nie jest, ale miłe kłamstwo nigdy nie pomaga.
Lepsza prawda jako bodziec do zachęty.
Komunizm, to "nie taki diabeł straszny, jak go malują";)
>Dlaczego osoby o niskim poczuciu wartości, tak często ulegają wpływom?
Bo przez to niskie poczucie, są gotowi zaakceptować więcej, aby ktoś im dał coś na kształt miłości.
>I oni nie są egoistami, nie krzywdzą innych.
Mogą być egoistami. Czy nie krzywdzą?
Zwykle toksyczne związki krzywdzą obie strony.
>To taka niepotrzebna asekuracja ;)
Niepotrzebna?
Bez tego zarzuciłabyś mi uogólnienia i te gorsze rzeczy z listy;)
>Często może to być tylko czyjś gust.
Tak a o gustach się nie dyskutuje :) Tak jak o religii na forach...
>Komunizm, to "nie taki diabeł straszny, jak go malują";)
Który komunizm? Teoria, czy to co mieliśmy przyjemność doświadczyć?
Obawiam się, że możesz otworzyć puszkę pandory tym stwierdzeniem.
>Zwykle toksyczne związki krzywdzą obie strony.
A myślisz, że w każdym toksycznym związku obie strony zdają sobie sprawę z tego, że jest to taki związek? Ja myślę, że to czuje tylko jedna strona.
>Niepotrzebna?
Bez tego zarzuciłabyś mi uogólnienia i te gorsze rzeczy z listy;)
No właśnie, i teraz co mam Ci zarzucić? ;)
Tak a o gustach się nie dyskutuje :) Tak jak o religii na forach...
>Komunizm, to "nie taki diabeł straszny, jak go malują";)
Który komunizm? Teoria, czy to co mieliśmy przyjemność doświadczyć?
Obawiam się, że możesz otworzyć puszkę pandory tym stwierdzeniem.
>Zwykle toksyczne związki krzywdzą obie strony.
A myślisz, że w każdym toksycznym związku obie strony zdają sobie sprawę z tego, że jest to taki związek? Ja myślę, że to czuje tylko jedna strona.
>Niepotrzebna?
Bez tego zarzuciłabyś mi uogólnienia i te gorsze rzeczy z listy;)
No właśnie, i teraz co mam Ci zarzucić? ;)
>Tak a o gustach się nie dyskutuje :)
Oczywiście, że się dyskutuje:)
>Który komunizm? Teoria, czy to co mieliśmy przyjemność doświadczyć?
Teoria rzecz jasna. Choć pewnie samo słowo.
U nas nie było komunizmu:)
A na świecie? Cóż, jacy ludzie, takie wykonanie.
Podobnie jak z demokracją i każdym innym systemem, jaki zdołamy wymyślić.
>Obawiam się, że możesz otworzyć puszkę pandory tym stwierdzeniem.
Ty zaczęłaś:p
>Ja myślę, że to czuje tylko jedna strona.
Jak choć jedna wie, to jest jakaś nadzieja.
>No właśnie, i teraz co mam Ci zarzucić? ;)
Z pewnością coś znajdziesz.
Ostatnio był to optymizm - co aż zakuło me serce;)
Oczywiście, że się dyskutuje:)
>Który komunizm? Teoria, czy to co mieliśmy przyjemność doświadczyć?
Teoria rzecz jasna. Choć pewnie samo słowo.
U nas nie było komunizmu:)
A na świecie? Cóż, jacy ludzie, takie wykonanie.
Podobnie jak z demokracją i każdym innym systemem, jaki zdołamy wymyślić.
>Obawiam się, że możesz otworzyć puszkę pandory tym stwierdzeniem.
Ty zaczęłaś:p
>Ja myślę, że to czuje tylko jedna strona.
Jak choć jedna wie, to jest jakaś nadzieja.
>No właśnie, i teraz co mam Ci zarzucić? ;)
Z pewnością coś znajdziesz.
Ostatnio był to optymizm - co aż zakuło me serce;)
>Oczywiście, że się dyskutuje:)
I co ma niby wyniknąć z takiej dyskusji?
>Ty zaczęłaś:p
Nic nie zaczynałam...i nie zamierzam, nie lubię rozmawiać o polityce na forach...
>Jak choć jedna wie, to jest jakaś nadzieja.
Jaka nadzieja? Na co? Aby coś naprawić potrzeba dwojga. Jednostka może jedynie podjąć decyzje o rozstaniu.
>Ostatnio był to optymizm - co aż zakuło me serce;)
Niemożliwe...ale z radości, prawda? Ze ktoś to zauważył ;p
I co ma niby wyniknąć z takiej dyskusji?
>Ty zaczęłaś:p
Nic nie zaczynałam...i nie zamierzam, nie lubię rozmawiać o polityce na forach...
>Jak choć jedna wie, to jest jakaś nadzieja.
Jaka nadzieja? Na co? Aby coś naprawić potrzeba dwojga. Jednostka może jedynie podjąć decyzje o rozstaniu.
>Ostatnio był to optymizm - co aż zakuło me serce;)
Niemożliwe...ale z radości, prawda? Ze ktoś to zauważył ;p
>I co ma niby wyniknąć z takiej dyskusji?
Wiedza, także o innych.
To także wiedza o sobie samym.
To rozwój, świadomość...
To mniej błędów i więcej dobra.
>Jaka nadzieja? Na co? Aby coś naprawić potrzeba dwojga. Jednostka może jedynie podjąć decyzje o rozstaniu.
Dokładnie.
Toksycznych związków się nie naprawia.
Wiedza, także o innych.
To także wiedza o sobie samym.
To rozwój, świadomość...
To mniej błędów i więcej dobra.
>Jaka nadzieja? Na co? Aby coś naprawić potrzeba dwojga. Jednostka może jedynie podjąć decyzje o rozstaniu.
Dokładnie.
Toksycznych związków się nie naprawia.
:))
Owszem, masz dużo racji, ale tylko w przypadku jak obu rozmówców darzy się szacunkiem, w przeciwnym przypadku doprowadza to do konflików, które są nierozwiązywalne, bo każdy jest inny i każdy ma prawo do inności.
>Toksycznych związków się nie naprawia.
Taaa, niestety to czysta teoria, którą bardzo trudno wcielić w życie. Zauważ, jak często nie da się zostawić osoby, która wywołuje toksyczny wpływ na partnera. Czy to wynika z braku pewności siebie, czy ze zbyt dużej odpowiedzialności, nie wiem, ale jest to sztuka sama w sobie. Zawsze jak słyszę o takich przypadkach, jestem pełna podziwu dla tej osoby, że ma odwagę walczyć z tym co życie jej przyniosło.
Owszem, masz dużo racji, ale tylko w przypadku jak obu rozmówców darzy się szacunkiem, w przeciwnym przypadku doprowadza to do konflików, które są nierozwiązywalne, bo każdy jest inny i każdy ma prawo do inności.
>Toksycznych związków się nie naprawia.
Taaa, niestety to czysta teoria, którą bardzo trudno wcielić w życie. Zauważ, jak często nie da się zostawić osoby, która wywołuje toksyczny wpływ na partnera. Czy to wynika z braku pewności siebie, czy ze zbyt dużej odpowiedzialności, nie wiem, ale jest to sztuka sama w sobie. Zawsze jak słyszę o takich przypadkach, jestem pełna podziwu dla tej osoby, że ma odwagę walczyć z tym co życie jej przyniosło.
Jak dla mnie, to dowód, że ktoś nie dostrzega toksyczności swojego związku.
Zdaje mu się, że ta osoba kocha, że w każdym związku są lepsze i gorsze dni, że to jej wina, że... jak ktoś chce, to zawsze znajdzie powód.
A chce, bo nie widzi.
Gdy widzi to zaczyna myśleć, jak zakończyć związek...
Nie zawsze się to udaje, bo brakuje odwagi, ale jest nadzieja - jak pisałem.
Zdaje mu się, że ta osoba kocha, że w każdym związku są lepsze i gorsze dni, że to jej wina, że... jak ktoś chce, to zawsze znajdzie powód.
A chce, bo nie widzi.
Gdy widzi to zaczyna myśleć, jak zakończyć związek...
Nie zawsze się to udaje, bo brakuje odwagi, ale jest nadzieja - jak pisałem.
>Nie mam nic do ukrycia.
Wiesz, tu nie chodzi o coś do ukrycia, tylko o poszanowanie czyjejś prywatności, godności i wolności. Nawet w najbliższym związku, te rzeczy powinny być zachowane, aby był on zdrowy.
Im krócej sie kogoś trzyma, z tzw miłości, tym większe prawdopodobieństwo, że ten ktoś ucieknie.
>"Ale każda matka kocha swoje dzieci"
Na pewno, ale nic to nie pomoże ;p
Wiesz, tu nie chodzi o coś do ukrycia, tylko o poszanowanie czyjejś prywatności, godności i wolności. Nawet w najbliższym związku, te rzeczy powinny być zachowane, aby był on zdrowy.
Im krócej sie kogoś trzyma, z tzw miłości, tym większe prawdopodobieństwo, że ten ktoś ucieknie.
>"Ale każda matka kocha swoje dzieci"
Na pewno, ale nic to nie pomoże ;p
Za historię masz u mnie (podobnie jak u Crossa) dożywotnią dyskwalifikację.
Ale wiedz, że mimo tego doceniam okresy pomiędzy wypłatami.
Gdybyś nie był tak popaprany i znalazł sobie wreszcie WŁASNĄ, nie cudzą, nie wyimaginowaną, BABĘ, może na starość byłby z ciebie normalny facet :)
Naprawdę.. życzę Ci tego.
Ale wiedz, że mimo tego doceniam okresy pomiędzy wypłatami.
Gdybyś nie był tak popaprany i znalazł sobie wreszcie WŁASNĄ, nie cudzą, nie wyimaginowaną, BABĘ, może na starość byłby z ciebie normalny facet :)
Naprawdę.. życzę Ci tego.
Sorki Ex vel ja.gda, ale nie ja wywołałem cię do tablicy.
@Graszka:
Ile znasz ex'a? Kilka m-cy? A sporo osób zna go znacznie dłużej.
Jak to było napisane: pritnscreenów nikt nie zrobił. Może, czytając jego wcześniejsze wpisy, byłabyś bardziej krytyczna.
Ex jest chamski i wulgarny. W dodatku ma ciężko pod deklem i sobie dorabia rzeczywistość do swojej fantazji.
Na trzeźwo się dobrze maskuje.
Nie znam go osobiście. Opinię powyższą oparłem na tym co czytałem na Forum, i co mówiły mi osoby które z nim rozmawiały w wirtualu i realu.
Każdemu warto dać szansę. Fakt.
Ale w reinkarnację Exa po prostu nie wierzę.
@Graszka:
Ile znasz ex'a? Kilka m-cy? A sporo osób zna go znacznie dłużej.
Jak to było napisane: pritnscreenów nikt nie zrobił. Może, czytając jego wcześniejsze wpisy, byłabyś bardziej krytyczna.
Ex jest chamski i wulgarny. W dodatku ma ciężko pod deklem i sobie dorabia rzeczywistość do swojej fantazji.
Na trzeźwo się dobrze maskuje.
Nie znam go osobiście. Opinię powyższą oparłem na tym co czytałem na Forum, i co mówiły mi osoby które z nim rozmawiały w wirtualu i realu.
Każdemu warto dać szansę. Fakt.
Ale w reinkarnację Exa po prostu nie wierzę.
@sadyl
"Ile znasz ex'a? Kilka m-cy? A sporo osób zna go znacznie dłużej.
Jak to było napisane: pritnscreenów nikt nie zrobił. Może, czytając jego wcześniejsze wpisy, byłabyś bardziej krytyczna."
Hahahhah - wyobrażam sobie Ciebie jak latasz na imprezie i każdego przekonujesz by się ze mną "nie kolegował", "nie przyjaźnił"...i jak bardzo byś się pienił gdyby którakolwiek z tych osób miała czelność mieć własne zdanie. Żałosne to sadylu z Twej strony - wiesz ? A ktoś mi mówił, że jesteś fajny. Dlatego w przeciwieństwie do Ciebie nie słucham plotek :)
"Ile znasz ex'a? Kilka m-cy? A sporo osób zna go znacznie dłużej.
Jak to było napisane: pritnscreenów nikt nie zrobił. Może, czytając jego wcześniejsze wpisy, byłabyś bardziej krytyczna."
Hahahhah - wyobrażam sobie Ciebie jak latasz na imprezie i każdego przekonujesz by się ze mną "nie kolegował", "nie przyjaźnił"...i jak bardzo byś się pienił gdyby którakolwiek z tych osób miała czelność mieć własne zdanie. Żałosne to sadylu z Twej strony - wiesz ? A ktoś mi mówił, że jesteś fajny. Dlatego w przeciwieństwie do Ciebie nie słucham plotek :)
Zdziw się , wierz lub nie - nie ja odnajduję. Jest wręcz przeciwnie. Ale o tym już kiedyś pisałem - i zostało to przyjęte bardzo wesoło :) Z czego i ja się cieszyłem/śmiałem ;) Choć po prawdzie w pewnych sytuacjach nie jest mi do śmiechu gdyż jestem - o ile masz dobrą pamięć - leniwy przecież, wymagający i trudny :) Nie wiem zatem skąd wciąż takie powodzenie...Bywa męczące ale są wyjątki dzięki Bogu :) okazuje się , że nie tylko kobiety mnie lubią.
A dla Ciebie nie zamierzam się zmieniać bo nie zależy mi na kimś na kim mi nie zależy.Tak mam. Świata nie zbawię. Ale cieszę się gdy ludzie są szczęśliwi. A to raczej nie grzech.
Graszko - nie jestem z tych którym zależy na byciu "w klubie" a mimo to nie narzekam na brak sympatii. Nie mam z tym żadnego problemu :) Więc daj spokój :)
A dla Ciebie nie zamierzam się zmieniać bo nie zależy mi na kimś na kim mi nie zależy.Tak mam. Świata nie zbawię. Ale cieszę się gdy ludzie są szczęśliwi. A to raczej nie grzech.
Graszko - nie jestem z tych którym zależy na byciu "w klubie" a mimo to nie narzekam na brak sympatii. Nie mam z tym żadnego problemu :) Więc daj spokój :)
Sadyl, ex uczynił mi duże świństwo, za co dostał niedawno realnego bana ode mnie. Ale wybaczyłam mu. W imię mojej religii, poniekąd.:)
I dlatego, że w ciągu tych kilku miesięcy wspólnej znajomości, widzę w nim dużą zmianę na dobre. Szkoda by było machnąć ręką na niego, bo mimo wszystko niezmiennie uważam, że ex to dobry człowiek.
Również według mojej religii trzymam się jednego chopa, własnego męża i póki z nim jestem żadne męskie indywiduum nie ściągnie mnie na manowce. ;) Bo męża mam fajnego, co ex może osobiście potwierdzić:).
A ex jak jeszcze znajdzie taką kobietę, która w dniu wypłaty oskubie go do cna, to wróżę mu/im szczęśliwy i udany związek ;P
I dlatego, że w ciągu tych kilku miesięcy wspólnej znajomości, widzę w nim dużą zmianę na dobre. Szkoda by było machnąć ręką na niego, bo mimo wszystko niezmiennie uważam, że ex to dobry człowiek.
Również według mojej religii trzymam się jednego chopa, własnego męża i póki z nim jestem żadne męskie indywiduum nie ściągnie mnie na manowce. ;) Bo męża mam fajnego, co ex może osobiście potwierdzić:).
A ex jak jeszcze znajdzie taką kobietę, która w dniu wypłaty oskubie go do cna, to wróżę mu/im szczęśliwy i udany związek ;P
Bywa MtF, że to, w co wierzymy, przynosi nam nieoczekiwane zdarzenia w życiu, które osoby niewierzące nazywają zwykle "zbiegami okoliczności", "przypadkami" lub "nauka nie potrafi tego wyjaśnić". Dla nas, osób wierzących, to działanie Opatrzności, czy wola Boża.
Daleki jestem od deprecjonowania osób niewierzących, nikogo nie zamierzam nawracać ogniem i mieczem ale nie pozwolę aby szydzono z mojej wiary (to oczywiście nie dotyczy Ciebie, abyśmy mieli jasność).
Bezsprzecznie, wielu katolików wypacza istotę wiary i w sposób co najmniej ubliżający jej zasadom odnosi się z pogardą do osób niewierzących.
Wiedza nie wyklucza wiary, wiara nie wyklucza wiedzy - różnica polega jedynie na tym, aby w chwili gdy nauka zawodzi, zawierzyć Bogu.
Daleki jestem od deprecjonowania osób niewierzących, nikogo nie zamierzam nawracać ogniem i mieczem ale nie pozwolę aby szydzono z mojej wiary (to oczywiście nie dotyczy Ciebie, abyśmy mieli jasność).
Bezsprzecznie, wielu katolików wypacza istotę wiary i w sposób co najmniej ubliżający jej zasadom odnosi się z pogardą do osób niewierzących.
Wiedza nie wyklucza wiary, wiara nie wyklucza wiedzy - różnica polega jedynie na tym, aby w chwili gdy nauka zawodzi, zawierzyć Bogu.
"To nie Bóg zsyła człowiekowi krzyże i cierpienia, lecz to człowiek skazał Boga na krzyż."
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/zwyklym_jezykiem_02.html
http://www.nonpossumus.pl/ps/Ps/23.php
smacznego
jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków
AMEN
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/zwyklym_jezykiem_02.html
http://www.nonpossumus.pl/ps/Ps/23.php
smacznego
jak była na początku, teraz i zawsze, i na wieki wieków
AMEN
Każdy ma takiego Boga w jakiego wierzy, cóż żal serce tylko ściska jak niskie wymagania macie co do własnego Boga , a co za tym idzie do siebie samych.
Dla was najistotniejsze cechy waszego Boga to:
- Bóg jest miłosierny
- Bóg jest nieomylny , szczery i kompetentny.
I hulaj dusza...... ;]
A przepraszam macie jeszcze prawa (przykazania).....
które można łamać ;]
Bo Bóg jest miłosierny i wszystko przebaczy ....... ;],
Więc hulaj dusza ...... ;]
tylko jest jedno, ale......
Musisz w to mocno wierzyć ! ;]]]]]
Nie źle żeście sobie cwaniaczki to wykombinowały ;]
Sieje teraz taki Halewicz i Rondel(randall) ferment wokół siebie i ma wszystko w d..pie :] bo wierzy że może, na wieki wieków Amen ;P
A potem tylko te zdziwienie:
- No , JA ??? ja przecież jestem w porządku ! a wkoło tylko bezhołowie i pożoga , no nie wiem skąd.
Dla was najistotniejsze cechy waszego Boga to:
- Bóg jest miłosierny
- Bóg jest nieomylny , szczery i kompetentny.
I hulaj dusza...... ;]
A przepraszam macie jeszcze prawa (przykazania).....
które można łamać ;]
Bo Bóg jest miłosierny i wszystko przebaczy ....... ;],
Więc hulaj dusza ...... ;]
tylko jest jedno, ale......
Musisz w to mocno wierzyć ! ;]]]]]
Nie źle żeście sobie cwaniaczki to wykombinowały ;]
Sieje teraz taki Halewicz i Rondel(randall) ferment wokół siebie i ma wszystko w d..pie :] bo wierzy że może, na wieki wieków Amen ;P
A potem tylko te zdziwienie:
- No , JA ??? ja przecież jestem w porządku ! a wkoło tylko bezhołowie i pożoga , no nie wiem skąd.
wdr, mylisz pojęcia...
pozwól, że przyklęknę i uproszczę prymitywnie:
14 lat temu powiedziałam i napisałam człowiekowi, że go "kocham" a on do dziś myśli, że miałam na myśli "pójście do łóżka"
Widząc flirtującego Kłapouchego zagaiłam o "własny interes" a ten mi zbłaznił, że "wątek nie o tym"... w wątku o innym wątku itd.
Podobnie jest z Bogiem, który nie "zbudował religi" a jedynie dał człowiekowi zasady i wolną wolę by z nich korzystać...
Wezmę Cię w pole, odetchniemy porannym powietrzem, d*pska nam zmarzną i powiem ... wdr jestesmy w raju, zdrowi jak konie, wolni jak świnie na zakręcie... ten kamien co tam leży żyje własnym życiem odkąd go znam, popatrz ile ku..a przestrzeni, Bóg jest Wspaniały... oddychaj poki mozesz i ciesz sie nawet z tego, ze sam sie mozesz podetrzec...
Wygoogluj sobie zdjęcia egzotycznych zwierząt a przypomnisz sobie Boskie poczucie humoru...
Temat ocean...
"bezholowie i pozoga" :)
W skrocie... Patrzenie rozni sie od Widzenia.
Patrzenie na dzielo przeszlosci niech Ci nie przesloni widoku nieograniczonych mozliwosci przyszlosci.
ps
skad to ustawienie obok Halewicza AKA Bestia z Połnocy (???)
masz na mysli, ze wobec Boga wszyscy jestesmy rowni?
uwierz w to!
pozwól, że przyklęknę i uproszczę prymitywnie:
14 lat temu powiedziałam i napisałam człowiekowi, że go "kocham" a on do dziś myśli, że miałam na myśli "pójście do łóżka"
Widząc flirtującego Kłapouchego zagaiłam o "własny interes" a ten mi zbłaznił, że "wątek nie o tym"... w wątku o innym wątku itd.
Podobnie jest z Bogiem, który nie "zbudował religi" a jedynie dał człowiekowi zasady i wolną wolę by z nich korzystać...
Wezmę Cię w pole, odetchniemy porannym powietrzem, d*pska nam zmarzną i powiem ... wdr jestesmy w raju, zdrowi jak konie, wolni jak świnie na zakręcie... ten kamien co tam leży żyje własnym życiem odkąd go znam, popatrz ile ku..a przestrzeni, Bóg jest Wspaniały... oddychaj poki mozesz i ciesz sie nawet z tego, ze sam sie mozesz podetrzec...
Wygoogluj sobie zdjęcia egzotycznych zwierząt a przypomnisz sobie Boskie poczucie humoru...
Temat ocean...
"bezholowie i pozoga" :)
W skrocie... Patrzenie rozni sie od Widzenia.
Patrzenie na dzielo przeszlosci niech Ci nie przesloni widoku nieograniczonych mozliwosci przyszlosci.
ps
skad to ustawienie obok Halewicza AKA Bestia z Połnocy (???)
masz na mysli, ze wobec Boga wszyscy jestesmy rowni?
uwierz w to!
@wdr - skoro nie masz bladego pojęcia o kwestiach wiary w Boga, zasadach i podstawach wiary chrześcijańskiej, to powiedz mi, na jaką cholerę zabierasz w tej sprawie głos?
Chcesz kogoś przekonać, aby przestał wierzyć w Boga, czy szukasz kogoś aby Ciebie nawrócił? ^^
Do bluźnierstw i quasi religijnego bełkotu Kałapouchy nawet nie nawiązuję, bo mu Zły zmysły pomieszał.
Chcesz kogoś przekonać, aby przestał wierzyć w Boga, czy szukasz kogoś aby Ciebie nawrócił? ^^
Do bluźnierstw i quasi religijnego bełkotu Kałapouchy nawet nie nawiązuję, bo mu Zły zmysły pomieszał.
Lud jest już otumaniony. Bo czym inaczej można wytłumaczyć fakt, ze Papież trzyma swoją zbłąkaną owieczkę, pana wesolowskiego za watykańskimi murami w oczekiwaniu na tzw. "proces", a lud boży w pokorze na to patrzy i otumaniony czeka nie wiadomo na co. Okazuje sie, ze pan wesolowski stał sie watykanczykiem i nie może być sadzony przez sad w Dominikanie lub w Polsce. No ale widać, ze goście trzymający Eucharystię tymi samymi rękoma, co chwile wcześniej chłopięcą anatomię są na innych warunkach niż pospolici złoczyńczy.
wk...ja mnie takie banialuki i ublizanie Ludziom, ktorzy bez wzgledu na wszystko obnazaja prawde choc wymaga to od nich podejmowania ryzyka, cierpliwosci i przekraczania wlasnych ograniczen.
Jesli jestes lepsiejszy od nich, siadaj na kon i ruszaj na watykan, upomniec sie o tych chlopcow i ich krzywde.
Jesli brak Tobie wyobrazni i zrozumienia to korale w kubel i modl sie za tych, dzieki ktorym mozesz odwracac wzrok.
Oby nigdy nie zeszli ze swojej drogi.
ps
Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma".
Jesli jestes lepsiejszy od nich, siadaj na kon i ruszaj na watykan, upomniec sie o tych chlopcow i ich krzywde.
Jesli brak Tobie wyobrazni i zrozumienia to korale w kubel i modl sie za tych, dzieki ktorym mozesz odwracac wzrok.
Oby nigdy nie zeszli ze swojej drogi.
ps
Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz stawia na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma".
Wiem, że prawda boli. Ale poprzez zaprzeczanie, nie zmienisz jej. Zło jest złem, a nie niby-złem. Niezależnie od tego, kto jest jego źródłem.
Próba relatywizowania zła, może być skuteczna wtedy gdy pada na otumaniony lud. W opisanym przeze mnie przypadku mamy właśnie do czynienia z taka próbą.
ps. masz rację, ale to nie na temat.
Próba relatywizowania zła, może być skuteczna wtedy gdy pada na otumaniony lud. W opisanym przeze mnie przypadku mamy właśnie do czynienia z taka próbą.
ps. masz rację, ale to nie na temat.
Moim zdaniem ludzie są tak podatni na owe tumanienie że religia, w miarę sensowna, może tylko działać korzystnie.
Wręcz na zasadzie natury nie znoszącej próżni, w miejsce religii weszłyby inne wierzenia i przesądy, niewykluczone że zdecydowanie gorsze.
Czy wiecie że jeszcze parę lat temu jakaś prymitywna baba tłumaczyła mi że wejście ropuchy przez próg domu to zły znak? Ta ciemna jednostka relacjonowała że zapakowali ropuchę do puszki i spalili ją, a że w środku nie było kości, to dowód że był to jakiś czarci pomiot.
Wyobrażacie sobie? To autentyk.
A taka Afryka? Mają tam swoje wierzenia i przesądy, i co? Ucinają swoim ale albinotycznym różne części ciała, wyjmują organy, oczywiście po okrutnym zamordowaniu, bo to im coś daje wg ich wierzeń.
Tacy jesteśmy, głupi, skłonni do okrucieństwa i bezmyślności.
A religia trochę nas stopuje.
Oczywiście nie zawsze tak było. Religia świetnie nadawała się na pretekst do wojen i mordowania sąsiadów jako czarownic (zwłaszcza gdy można było ich dobra przejąć lub porachować się po prostu z nielubianą osobą).
Ale teraz jest jak jest i dobrze że nie gorzej. :D
W każdym razie gdyby religii nie było, coś zajęłoby to miejsce, a potem i tak religia musiałaby powstać.
Wręcz na zasadzie natury nie znoszącej próżni, w miejsce religii weszłyby inne wierzenia i przesądy, niewykluczone że zdecydowanie gorsze.
Czy wiecie że jeszcze parę lat temu jakaś prymitywna baba tłumaczyła mi że wejście ropuchy przez próg domu to zły znak? Ta ciemna jednostka relacjonowała że zapakowali ropuchę do puszki i spalili ją, a że w środku nie było kości, to dowód że był to jakiś czarci pomiot.
Wyobrażacie sobie? To autentyk.
A taka Afryka? Mają tam swoje wierzenia i przesądy, i co? Ucinają swoim ale albinotycznym różne części ciała, wyjmują organy, oczywiście po okrutnym zamordowaniu, bo to im coś daje wg ich wierzeń.
Tacy jesteśmy, głupi, skłonni do okrucieństwa i bezmyślności.
A religia trochę nas stopuje.
Oczywiście nie zawsze tak było. Religia świetnie nadawała się na pretekst do wojen i mordowania sąsiadów jako czarownic (zwłaszcza gdy można było ich dobra przejąć lub porachować się po prostu z nielubianą osobą).
Ale teraz jest jak jest i dobrze że nie gorzej. :D
W każdym razie gdyby religii nie było, coś zajęłoby to miejsce, a potem i tak religia musiałaby powstać.
Watykan znalazł kasę na swoich kontach, o której nie wiedział, ponieważ nie była prowadzona jedna centralna księgowość. Opatrzność zesłała te okoliczność aby Papież Franciszek mógł zrealizować w praktyce głoszone przez siebie teorie kościoła ubogiego. wreszcie nie bedą to musiały być fasadowe działania jak rezygnacja z gronostajów, czerwonych butów papieskich, rezygnacja z limuzyny czy mieszkanie w Domu Św Marty. Wreszcie miliony euro mogłyby popłynąć do tych którzy potrzebują. A tu.....cisza......
Ale czy Biblia nie wspomina u wielbłądzie i uchu igielnym ? Opatrzność jest jednak przewrotna.
Ale czy Biblia nie wspomina u wielbłądzie i uchu igielnym ? Opatrzność jest jednak przewrotna.
Moją szanse ? Na co ?
W opisanej przeze mnie sprawie widzę raczej szanse dla kościoła aby odzyskał swoją witalność pierwszych wieków i dał świadectwo swojej wiarygodności. Jest to szansa na przekonanie milionów takich jak ja, ze w chwili prawdy czyny idą w parze ze słowami. No, chyba ze tam w Watykanie wiedza, ze ciemny lud kupi wszystko.
W opisanej przeze mnie sprawie widzę raczej szanse dla kościoła aby odzyskał swoją witalność pierwszych wieków i dał świadectwo swojej wiarygodności. Jest to szansa na przekonanie milionów takich jak ja, ze w chwili prawdy czyny idą w parze ze słowami. No, chyba ze tam w Watykanie wiedza, ze ciemny lud kupi wszystko.
Przez wiekszosc czesc swojego zycia bylam b. wierzaca katoliczka. Do czasu, az moja nowa pasja stala sie historia. W momencie jak poznalam historie wierzen egipskich i innych, ktore wygladaja jak starsze klony religii katolickiej, doznalam olsnienia, ze mam po prostu wyprany mozg. Najpierw zlosc, ze mnie oszukiwano, potem zwatpienie, ze moze te religie sa potrzebne ludzkosci. Moze by bylo jeszcze gorzej bez nich. Ale teraz sadze, ze wiara w duchy, czary mary, straszenie - oglupia, odbiera rozum, sprawia, ze ludzie nie dzialaja racjonalnie, ze sobie szkodza. Kraje sterowane przez religie sa dziwne, pelne zlosci, agresji. Religia to najwieksza glupota jaka trafila sie ludziom. Zdumiewa mnie jednak jak patrze na swoje dzieci i one ciagle latwo ulegaja wierze w duchy. Tak jakby chcialy sobie tym wszystko wytlumaczyc. Moze taka nasza natura. Tak jest latwiej. Uwierzyc w jakas tajemna moc. Ze cos nadnaturalnego steruje nami. A juz na pewno jest przyjemnie wierzyc, ze cos nas czeka po smierci. Sama chcialabym w to wierzyc, ale coz... Teraz mnie troche smieszy to wszystko: ludzie wierza, ze czlowiek rodzi sie z woli Boga (czym to sie rozni od wiary, ze duch zapladnia kobiete, w co wciaz wierzy wiele ludow), ze nasz los jest "gdzies" zapisany. Wierza, ze na swiat przyszedl Bog-czlowiek, kt. zostal zabity, zeby nas zbawic. Przeciez byl Bogiem, mogl wszystko. Zawsze wydawalo mi sie to nielogiczne. No i jeszcze to uswiecenie cierpienia. Ta religia powstawala w apogeum niewolnictwa, poczatkowo najbardziej byla popularna wsrod kobiet, jednej z najbardziej uciemiezonych grup wtedy. Cierpisz, czyli idziesz do nieba. Od razu przyjemniej sie cierpi :) Szkoda gadac. Smieszne jest tez to, ze wiekszosc grzechow wymyslil Kosciol przez ostatnie 2000 lat. Potrafi tez to zmieniac i czasem to co bylo grzechem, przestaje nim byc. Swieci niestety tez nie sa tacy swieci jak dokopac sie ich zyciorysu. W wiekszosci wystarczylo zginac tragicznie, zeby zostac swietym.. W religiach jest tyle nielogicznych rzeczy, ze az trudno uwierzyc :) Ale coz, widocznie zycie na ziemi jest tak trudne, ze czlowiek musi sobie to wytlumaczyc duchami i mocami nadprzyrodzonymi. Bo az nie do wiary, ze moze byc takie trywialne. Samiec i samica maja seks, dochodzi do zaplodnienia. Kotlujemy sie na ziemi i umieramy a robaki nas zjadaja. Lepiej upiekszyc sobie wszystko duchami :)
mk, Twoj potok absurdu jest dla mnie kolejnym dowodem na to, ze "są narody (i ludzie) gotowi umrzeć z rąk narodów, które nie są gotowe by żyć"
Jak wielu, karmisz się przy suto zastawionym stole, na którym stoi wszystko czego nie znasz i nie rozumiesz. Sięgasz po kęs i oburzasz się smakiem. Nie masz pojęcia o składnikach i nie obchodzi cię sam proces przygotowania.
Jestes ofiara "ery gotowych produktow"?
Piszesz jak nieuk, ktory lubuje sie w tematach, o ktorych nie ma pojecia. Naduzywasz zwrotow i definicji, ktorych nie rozumiesz.
Twoj slowotok to obraza dla aparatu mowy i aparatu wzroku.
Jestes dla mnie dowodem na to, ze Bog istnieje i jest milosierny, cierpliwy i dobrotliwy
Jak wielu, karmisz się przy suto zastawionym stole, na którym stoi wszystko czego nie znasz i nie rozumiesz. Sięgasz po kęs i oburzasz się smakiem. Nie masz pojęcia o składnikach i nie obchodzi cię sam proces przygotowania.
Jestes ofiara "ery gotowych produktow"?
Piszesz jak nieuk, ktory lubuje sie w tematach, o ktorych nie ma pojecia. Naduzywasz zwrotow i definicji, ktorych nie rozumiesz.
Twoj slowotok to obraza dla aparatu mowy i aparatu wzroku.
Jestes dla mnie dowodem na to, ze Bog istnieje i jest milosierny, cierpliwy i dobrotliwy
przemow i odpowiedz mi "w ten sam sposob"
Ja JESTEM i nie potrzebuje wizerunku.
Potrafisz to zobaczyc, poczuc... ? Potrafisz ogarnac?
ps
nie jestem misjonarzem i nie jestem wojownikiem
jestem cichym przechodniem, ktory nie naduzywa slow bo wie jak wielka maja moc
Idz juz, na stare lata mam wiatry i oczy mnie bola
Ja JESTEM i nie potrzebuje wizerunku.
Potrafisz to zobaczyc, poczuc... ? Potrafisz ogarnac?
ps
nie jestem misjonarzem i nie jestem wojownikiem
jestem cichym przechodniem, ktory nie naduzywa slow bo wie jak wielka maja moc
Idz juz, na stare lata mam wiatry i oczy mnie bola
Powierzchowne, typowo internetowe podejście do religii.
Religia w prehistorii uruchomiła procesy kulturotwórcze - proszę przeczytać Stary Testament, od deski do deski, to będziemy mogli podyskutować.
Potem, chrześcijaństwo stało się kokonem, który umożliwił rozwój nauki (zakony i uniwersytety).
W końcu religia stała się kwestią osobistej wiary a tym samym kotwicą utrzymującą cywilizację na powierzchni. Każda róba odcięcia kotwicy skończy się jak w nazizmie i komunizmie, to chyba oczywiste.
Czyjeś osobiste wynurzenia na temat aspektów religii są nieistotne.
Religia w prehistorii uruchomiła procesy kulturotwórcze - proszę przeczytać Stary Testament, od deski do deski, to będziemy mogli podyskutować.
Potem, chrześcijaństwo stało się kokonem, który umożliwił rozwój nauki (zakony i uniwersytety).
W końcu religia stała się kwestią osobistej wiary a tym samym kotwicą utrzymującą cywilizację na powierzchni. Każda róba odcięcia kotwicy skończy się jak w nazizmie i komunizmie, to chyba oczywiste.
Czyjeś osobiste wynurzenia na temat aspektów religii są nieistotne.
Jak zapewne sami zauważyliście - bo nie dało się niezauważyć - temat jest rozległy, kontrowersyjny i znacznie sporny. Ex, zapodając ten temat, bardziej skłaniał się ku temu, aby poruszyć sprawę Religii jako narzędzia....
Z mojej strony najprawdopodobniej wstrzeliłem się w sedno i myśli Ex'a, więc i dalej uważałem, że należałoby w tym kierunku kontynuować. Stało się nieco inaczej, wszyscy bez wyjątku zeszliśmy z nadanego kierunku,a wynik jest jaki jest. Nie ma co do tego wątpliwości, że nie to było zamierzeniem Ex'a. Jeśli są jeszcze osoby, które chciałyby wyrażać swoje zdanie na ten temat, to najpierw należałoby zaniechać niesnasek ukazujących kto?, co? jak? dlaczego? po co?.
Czemu tak piszę? Bo okazuje się, że nie wszyscy posiadają dostateczną wiedzę obiektywną, jaka wynika z tytułu całego wątku. Komentarze, jakie pojawiły się dotyczą spraw duchowości osobistej w tym i wiedzy, a nie poruszają jakie miejsce zajmuje religia w dzisiejszym społeczeństwie, jaką spełnia rolę, czy jest nam potrzebna w dobie wysokiej cywilizacji i nauki, czy umiemy posługiwać się religią w celach wyższych, a niżeli nasze osobiste pragnienia i doznania. To jest bardzo interesujące zagadnienie poruszone przez Ex'a, szkoda tylko, że rozmyło się w naszych prywatnych poglądach. Osobiście, to trochę żałuję, że zamiast trzymać się kierunku postawionej myśli, wpadłem w wir drobnych potyczek wiary i nadziei. Chociaż temat jest bardzo szeroki i wiele by o tym mówić, to jednak uważam, że mój udział nie jest juz taki konieczny, więc dalsze moje komenty niczego więcej nie wniosą. To tyle z mojej strony.
Z mojej strony najprawdopodobniej wstrzeliłem się w sedno i myśli Ex'a, więc i dalej uważałem, że należałoby w tym kierunku kontynuować. Stało się nieco inaczej, wszyscy bez wyjątku zeszliśmy z nadanego kierunku,a wynik jest jaki jest. Nie ma co do tego wątpliwości, że nie to było zamierzeniem Ex'a. Jeśli są jeszcze osoby, które chciałyby wyrażać swoje zdanie na ten temat, to najpierw należałoby zaniechać niesnasek ukazujących kto?, co? jak? dlaczego? po co?.
Czemu tak piszę? Bo okazuje się, że nie wszyscy posiadają dostateczną wiedzę obiektywną, jaka wynika z tytułu całego wątku. Komentarze, jakie pojawiły się dotyczą spraw duchowości osobistej w tym i wiedzy, a nie poruszają jakie miejsce zajmuje religia w dzisiejszym społeczeństwie, jaką spełnia rolę, czy jest nam potrzebna w dobie wysokiej cywilizacji i nauki, czy umiemy posługiwać się religią w celach wyższych, a niżeli nasze osobiste pragnienia i doznania. To jest bardzo interesujące zagadnienie poruszone przez Ex'a, szkoda tylko, że rozmyło się w naszych prywatnych poglądach. Osobiście, to trochę żałuję, że zamiast trzymać się kierunku postawionej myśli, wpadłem w wir drobnych potyczek wiary i nadziei. Chociaż temat jest bardzo szeroki i wiele by o tym mówić, to jednak uważam, że mój udział nie jest juz taki konieczny, więc dalsze moje komenty niczego więcej nie wniosą. To tyle z mojej strony.
"Bo okazuje się, że nie wszyscy posiadają dostateczną wiedzę obiektywną, jaka wynika z tytułu całego wątku"
i co to ku...a znaczy?
po jakiemu Ty piszesz?
wiesz co to "wiedza obiektywna"? jaka to "dostateczna" a jaka ku..a "wynika z tytulu calego watku"?
...
w tytule masz teze czy "wiedze obiektywna"?
czekam az wyrwiesz mnie z ciemnosci i wzniesiesz na wyzyny
ps
Kłapciu R U OK, R U OK Kłapciu
https://www.youtube.com/watch?v=70EvLqYvJks
i co to ku...a znaczy?
po jakiemu Ty piszesz?
wiesz co to "wiedza obiektywna"? jaka to "dostateczna" a jaka ku..a "wynika z tytulu calego watku"?
...
w tytule masz teze czy "wiedze obiektywna"?
czekam az wyrwiesz mnie z ciemnosci i wzniesiesz na wyzyny
ps
Kłapciu R U OK, R U OK Kłapciu
https://www.youtube.com/watch?v=70EvLqYvJks
@ rondel. o jojoj :) co za słownictwo :) a jaka argumentacja :)) wybacz, ale to typowy laicyzm. Uwierz mi lub nie, ale nie doczekasz się ode mnie wzniesienia na wyżyny, bo z takimi zwrotami po prostu nie zasługujesz na to. A zatem pozostawiam Cie w samotności i pomęcz się nad tym o czym napisałem - ale zaznaczam, że nie musisz nad tym rozmyslać.
Trochę mi Cie szkoda, ale nic na to nie poradzę :) Pewnie już taki masz charakter, a może specyficzny humor. ha ha ha :)))
Trochę mi Cie szkoda, ale nic na to nie poradzę :) Pewnie już taki masz charakter, a może specyficzny humor. ha ha ha :)))
Religii proszę do tego nie mieszać, bo to zupełnie inna kwestia. Tumanieniem ludzi zajmują się spece od marketingu, tego Pan nie zauważył ? Nastąpiła specjalizacja, po okresie komunistycznego amatorstwa i masowej eksterminacji wynaleziono nowe, bardziej efektywne, bo przyjemne środki, np. w postaci czipowania lemingów.