Widok

Rozwód - za i przeciw...

Rodzina i dziecko bez ogłoszeń Rodzina i dziecko Temat dostępny też na forum:
Wiem, że decyzję muszę podjąć sama, ale strasznie się miotam między ratowaniem związku a rozwodem...

Mamy dziecko, mój mąż jest wspaniałym ojcem, bardzo mi pomaga w prowadzeniu domu i to jest na plus. No ale w codziennym zabieganiu bardzo się od siebie oddaliliśmy. Mam naturę romantyczki i chciałabym, żeby mąż okazywał mi miłość. Nie mówię tutaj o nie wiadomo czym, czasami jakiejś kolacji przy świecach, buziaka na dzień dobry czy do widzenia, wspólnych spacerach, przytuleniu itd. A nie mam nic :(

Do tego wszystkie plany, wydatki itd. są na mojej głowie, on w ogóle tym się nie interesuje, a chciałabym, żeby mnie trochę odciążył.
W ogóle mam wrażenie, że jest trochę jak dziecko. No i przez to nie mam przy nim poczucia bezpieczeństwa, wiem, że jeśli coś się stanie, będziemy mieli jakieś problemy, to ja muszę znaleźć wyjście z sytuacji...

No i doszłam do takiego momentu, że wiem, że nie chcę tak dalej żyć. Ale straszliwie boję się rozwodu, a raczej tego jak sobie poradzę. Nie mam rodziny w 3mieście, więc zostanę kompletnie sama... A z drugiej strony się zastanawiam, czy nie myślę zbyt egoistycznie...
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 3
nie rób tego będziesz żałować wiem co mówię niestety to nie jest dobre wyjście
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
..on mi zawsze powtarza, że ja będę miała tak zawsze i z każdym...bo taka jestem...

i niestety chyba ma w dużej części rację...wieczna pogoń za nieistniejącym ideałem...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Oj...to ja już powinnam być albo dawno po rozwodzie albo na terapii.....byście słyszały mnie w "akcji"....jaka potrafie być agresywna, wulgarna...jakie lecą w stronę męża wyzwiska..niestety mam najwidoczniej problem z własnymi emocjami....też mnie to panicznie przeraża, bo do nieczego dobrego to nie prowadzi...ale poza świadomością tego i próbą hamowania się nie zawsze się to udaje...
No i niestety mąż chyba zapożyczył sobie słownictwo ode mnie, bo niestety zdarza, się że i on się odezwie do mnie bez szacunku typu: "zamknij się", "nienormalna jesteś" i jeszcze pewnie sporo innych których na szczęście nie kojarzę w tej chwili...ja wtedy zazwyczaj ryczę, on mnie zazwyczaj po jakiejś chwili przeprasza i tyle...

No i co? mam się rozwieźć?...też nie wiem co z tym robić....jesteśmy razem ponad 7 lat...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2
Temat napewno nie jest łatwy. Fakt jest jednak taki, że nie każdy nadaje się do obsługi małego dziecka. Nikt z nas nie jest na to przygotowany, a wiele spraw wychodzi dopiero "w praniu". Z drugiej strony zawsze zastanawiałem się, jak radzą sobie osoby, gdzie współmałżonek wyjeżdża gdzieś daleko na parę miesięcy do pracy? Jakoś nie mogę sobie wyobrazić aby moja żona zostawiła mnie ze wszystkim na kilka mies... no chyba że zrezygnowałbym z pracy.

Co do pytania zasadnicznego myślę, że wielu z nas jest rozczarowanych życiem w związku. Odpowiedź więc jest prosta: czy po rozwodzie będzie Ci lepiej? Co rozwód Ci da, co ułatwi, a co skomplikuje? Domyślam się jednak kontekstu Twojego pytania. Myślę, że chciałabyś aby rozwód dał Ci szansę na znalezienie sobie nowego faceta, który będzie mógł dać Ci to, czego obecnie Ci brakuje, a więc np. odrobiny romantyczności której teraz nie masz. Mam rację?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
jeżeli rozmowa nic nie daje - zostaw Męża z dzieckiem np. na 2 godziny ;) później na pół dnia :] niech ma okazję się wykazać i faktycznie zająć dzieckiem :) w końcu to też jego dziecko!




osobiście nie tkwiłabym w związku, w którym facet by mnie nie szanował.
dobrze zarabiasz, dasz sobie radę sama - a to bardzo ważne. pewnie jest tu kilka Forumek, które też chętnie odeszłyby od mężów ale nie mają dobrego zaplecza finansowego(dobrej pracy). i faktycznie boją się, że nie będą w stanie utrzymać siebie i dziecka.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wanda, ja bym jeszcze dała mężowi trochę czasu. Szczególnie, jeśli to zachowanie zauważyłaś dopiero po urodzeniu dziecka. Obojgu rodzicom jest ciężko znaleźć się w takiej nowej sytuacji, a facetowi na pewno jeszcze trudniej. Może on po prostu nie zdaje sobie sprawy, jaka to ciężka praca zajmować się niemowlęciem? Może podsuń mu coś do poczytania na ten temat. Są na pewno różne poradniki i artykuły na temat roli ojca w opiece nad dzieckiem i dzielenia się obowiązkami z przemęczoną mamą ;)
Ja sama zauważyłam, że mój mąż, chociaż nic mu nie mogę zarzucić, był i jest trochę przerażony obowiązkami rodzicielskimi. Chyba wcześniej nie zdawał sobie sprawy, że to tyle obowiązków i troche go to przerosło. Chociaż stara się jak może już od ponad roku ;) I wcześniej nigdy się nie kłóciliśmy, a odkąd jest dziecko, to zdarza nam się czasem na siebie warknąć.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wiesz, ja nie wymagam rozmantyzmu: kolacyjek przy świecach i kwiatków. Bo małżeństwem jesteśmy nie od dziś (ponad 8 lat) i wiem jaki jest mój mąż.
Ja oczekuję jedynie ciepła w życiu codzinnym i odrobiny szacunku. Czy to za dużo???

Właśnie przed chwilą mi powiedział, że on się bardzo zajmuje dzieckiem - raz przewiną i pomaga przy codziennej kompieli. Poza tym przy nim nic nie robi...
Ja połowę życia jestem sama, więc tego się boję...,.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Niestety moja teściowa nie rozumie, o czym do niej mówię, bo teść ją tak właśnie traktował całe życie i to dla niej norma. A powiedziała mojej mamie jeszcze „Co Wy chcecie jeszcze od niego?” wiec o czym mam z nią jeszcze rozmawiać – już kilka razy „poskarżyłam się” jej. Ona się nade mną poużalała i nic nie zrobiła, nie powiedziała… podobnie teść… wsparcia w nich nie mam żadnego.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wanda, u Ciebie to juz inan niestety bajka :(
Mój mąż wyjechał na dłuższy czas, myślałam sobie ok, dam radę i co ...?
Dopiero teraz widzę jak dużo mi pomagał. Ile teraz mam czasu dla siebie ile miałam jak był mąż.
Sprzątanie, gotowanie, prasowanie, opiekowanie się córką i masę innych obowiązków dzieliliśmy przynajmniej na połowę,a często gęsto większość roboty mąż wykonywał, także gdybym ja miała robić bilans za i przeciw, to chyba bym w ogóle ani jednego punktu nie znalazła ;) ale to dopiero teraz jak go nie ma wiem, wcześniej zapewne bym cała masę "za" znalazła :)

Z drugiej strony trzeba zadać sobie pytanie. Czy się tą osobę kocha, czy się chce z nią być i ratować związek.
Jeżeli nastawienie będzie negatywne i ratowanie małżeństwa będzie się robiło dla dobra dziecka, to nigdy się nie ułoży.
Przynajmniej moje zdanie jest takie, że bez miłości fundamenty związku będą bardzo kruche.

Każda kobieta chce czuć się kochana, potrzebna, doceniana, ale może to my powinnyśmy coś zrobić w tym kierunku, żeby facet nie zapominał okazywać nam jak bardzo nas kocha :)
Oni też tego potrzebuję i często jest tak, że my wymagamy romantyzmu, okazywania uczuć, a same od siebie guzik dajemy, bo wydaje nam się, że faceci tego nie potrzebują ;)
https://www.facebook.com/groups/200268143516906/?fref=ts

Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wanda , rozumie cię niestety większośc facetow posiadanie tak malutkiego dziecka poprostu przerasta ..kilka razy nakarmi, przewinie , pójdzie na spacerek tez kilka razy i potem uznaje , ze te sprawy to wcale nie dla niego i , ze poczeka aż dziecko podrośnie ....
Myślę , że nalezy go sprowadzić trochę na ziemię , jasno sprecyzować jego rolę w tej rodzinie i zaznaczyć jakiej pomocy oczekujesz gdy jest w domu i że oczekujesz szacunku dla siebie i twojej pracy w domu.
Zobaczysz jaka będzie reakcja ...moze czas pożalić się teściowej może ona na niego jakoś wpłynie . Daj mu szanse na poprawę jesli taka nie nastąpi to pomyślisz co dalej.
Wiem , ze ten 1 rok po urodzeniu dziecka zwykle niestety jest baaardzo trudny dla związku dwoja ludzi - świat zostaje wywrócony do gory nogami.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Opowiem Wam jak wygląda moje życie:
Mój mąż pracuje za granicą 4 – 6 miesięcy, a potem jest w domu przez mniej więcej tyle samo czasu. Gdy nie było dziecka, gdy był w domu, to gotował i sprzątał, bo ja pracuję na cały etat. Poza tym, zajmuję się wszystkimi ważnymi sprawami – rachunki, bank, kredyty, urzędy. Nie ma sensu przerzucać się tym, że gdy go nie ma – to ja jestem odpowiedzialna za to, a potem, gdy wraca – to on. I za te obowiązki nie mam żadnego żalu ani pretensji. Ale sądziłam, że skoro on, gdy jest w domu, to może zająć się tym domem, byśmy po moim powrocie z pracy mieli więcej czasu, to nie będzie problem. Zawsze mówił, że lubi sprzątać i to go odpręża.
Zawsze był despotyczny, ale ja to ignorowałam – miałam swoje kobiece sztuczki na niego.
Teraz mamy 4 miesięcznego synka. Zajmuję się dzieckiem non-stop. Mój mąż poszedł może 2 albo 3 razy sam na spacer z Małym. Pieluchę przewinął raz, a nakarmił – dwa razy (w tym raz w poczekalni do lekarza, gdy prężył się dumny jak paw, bo panie zachwycały się, że taki zaradny tata). Jak miałam zapalenie piersi i zdychałam z gorączką 40 st, to tak organizował dom, bym nie miała ani chwili odpoczynku od syna – w nocy dwa razy wstawałam do Małego, gdy on grał sobie w gry na kompie.
Od kiedy mamy dziecko, obie matki zaopatrują nas w żarcie, więc mój mąż de facto odgrzewa i ewentualnie dogotuje kartofle, ryż, fasolkę… nie obsługuje mnie, bo ja wstaję przed Małym – sama robię sobie śniadanie, kąpię się i wówczas akurat budzi się Młody.
Ale dobrego i miłego słowa od męża nie usłyszałam od dawna. Gdy wróciłam do domu po porodzie, to był bałagan z pępkowego. Jak zwrócę mu uwagę na cokolwiek w jego zachowaniu, to słyszę odpowiedzi, jak wyżej przytoczone. Teraz dodatkowo, wypomina mi, że zawsze gotuje i sprząta. A przypominam, że od 4 miesięcy – tylko odgrzewa. A do sprzątania mam panią (podczas jego nieobecności), z której sam nie chce skorzystać. \
Resumując, mogę powiedzieć, że jak nie wyrażam swojego odmiennego od jego zdania, to jest ok. Dodam tylko, że obowiązki płacenia rachunków, pilnowania najemców i całej reszty dalej leżą w mojej gestii.
Doszłam do momentu, że nie chcę by nasz synek widział taki obraz rodziny, gdzie matka jest notorycznie smutna, a ojciec zachowuje się jak tyran. Czy tylko Mały kiedyś zrozumie i wybaczy, że wychował się w niepełnej rodzinie???
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wanda noo w Twoim wypadku to bym sie rozwiodła chyba bo jak masz dobrą pracę i dobrze podzielicie majątek to będziesz wolnaaa :-) To co robi Twoj mąż dla mnie jest już znęcaniem sie psychicznym - jemu nigdy nie dogodzisz niestety. Ty byś bardzo dobrze chyba wyszła na rozwodzie .

AgusiaGda - nieżle z tym kinem :-) wiesz co faceci to by bez kobie zginęli ..normalnie pobładziliby jak dzieci we mgle hihi
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
takiego braku szacunku bym nie tolerowała.

o maaatko - gdyby mój Mąż powiedział do mnie „zamknij się”, „nie drzyj się jak głupia” lub „jak chcesz wojny, to ją będziesz miała” - to sam by tego gorzko pożałował.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
A ja rozumiem Twoje rozterki – mam podobnie. Z mężem mamy odmienne charaktery – on introwertyk, najchętniej nie wychodziłby z domu, nie spotykał z ludźmi. A ja – kontaktowa, wesoła, dusza towarzystwa. Mój mąż zarabia dużo więcej ode mnie, a w pracy rządzi i dzieli i uważa, że w domu będzie robił tak samo. Do czasu, gdy nie było dziecka – przymykałam na to oko – mam swoje sposoby na jego despotyzm. Ale teraz, po 8 latach małżeństwa już nie mam ochoty słuchać, że moja praca jest mało płatna, chociaż zarabiam mocno ponad średnią krajową, że nie sprzątam, a zamawiam panią do sprzątania, a tylko on zajmuje się wszystkim. Dodam, że to ja zajmuję wszystkimi sprawami domowymi takimi jak banki, urzędy, ja prowadziłam budowę naszego domu i ja zajmuję się wynajmem mieszkań, których jesteśmy właścicielami, a do tego jeszcze pracuję zawodowo na cały etat. Ale to nie ma znaczenia dla mojego męża, który potrafi powiedzieć do mnie: „zamknij się”, „nie drzyj się jak głupia” lub „jak chcesz wojny, to ją będziesz miała”… już innych wypowiedzi nie będę przytaczała…
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Pionka - u nas też jest tak, że jak nie "huknę" to nie ma kina, wyjścia gdzieś czy kwiatów(sporadycznie mój Mąż sam z siebie wpadnie na pomysł, żeby mnie zaskoczyć kwiatami) ;P

już przywykłam - i albo sama sobie kupuję kwiatka i mówię Mu, że to od Niego ;) albo oznajmiam, że już dawno kwiatów nie dostałam ;)

o swoich imieninach z reguły przypominam Mu pod koniec dnia(imieninowego) - żeby było Mu głupio, że jak zwykle nie pamięta ;) i to też na zasadzie - dzwonię(jak jest w pracy) i mówię, że daję Mu ostatnią szansę, na złożenie mi życzeń imieninowych ;)
albo wraca z pracy, dostaje kawałek ciasta, pyta jaka to okazja - moje imieniny... ;P (godzina 22)


mamy 12 wejściówek(od czerwca) do kina, do wykorzystania do końca roku ;) nie byliśmy jeszcze ani razu :]


wiesz jak ja bym chciała, żeby mój Mariusz gotował?????????
w opiece nad Gabrysiem pomaga ile i kiedy może. Odkurzanie jest na Jego głowie - ja nie tykam odkurzacza ;) (chociaż bywa, że i 2 tygodnie nie wyciąga go z szafy ;P ale ja na to już przymykam oko)

ale za to prasuje :] ja nienawidzę tego i nie robię. miał to zapowiedziane przed ślubem ;)




myślę, że brak romantycznych gestów to za mały powód do rozwodu.



też mam na głowie nasz budżet, wszystkie rachunki(poza moim telefonem i netem - jedna faktura, którą płaci u siebie w pracy), większość zakupów.
oczywiście nie wspominając o normalnym prowadzeniu domu i dziecku ;)

to ja muszę o wszystkim myśleć i pamiętać(za całą rodzinę) - i też już kilka razy miałam tego serdecznie dość... ;P
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dziekuje za Wasze wypowiedzi. Chyba naprawdę muszę sobie zrobić bilans za i przeciw... Też zawsze wychodziłam z założenia, że rozwód to tylko wtedy, jak alkohol, przemoc itd... No a teraz się zastanawiam czy tylko wtedy...

Szkoda mi tych wspólnych lat życia, bo mimo wszystko były też momenty szczęśliwe. Rozmawiać próbowałam już miliony razy, tylko mój mąż jest zawsze nastawiony bardzo anty, ostatecznie jeśli godzi się na rozmowę, to tylko słucha, zero reakcji, tylko czasami udaje się nawiązać jakiś dialog, dochodzimy do jakichś wniosków, ale na dłuższą metę i tak to nic nie daje. Jeszcze jakiś czas temu chiałam to wszystko ratować, jakaś terapia czy coś, ale dla niego to nie wchodziło w grę. I dziś ta jego obojętność chyba mi się udzieliła i żyjemy obok, ale osobno...

Z drugiej strony rzeczywiście może wyniosłam z domu obraz kobiety dominującej, chociaż mój tata bywał w domu raz na 3 miesiące, więc sama nie wiem. On z kolei zawsze był przez kogoś kierowany, rodzice wybrali mu kierunek studiów itd.... Oczywiście jeżeli chce coś zrobić po swojemu to zrobi i niczyje gadanie nie pomoże. Ale jeśli chodzi o te kwestie życiowe to rzadko podejmował samodzielne decyzje :(

Często miałam tak jak cicha, że straszyłam go rozwodem, jeżeli nic się nie zmieni, ale wtedy to było tylko takie gadanie, a dziś poważnie się nad tym zastanawiam... Ale po Waszych wypowiedziach widzę, że moje wątpliwości mają sens, boję się wywrócić życie naszego dziecka do góry nogami, bo ma naprawdę dobre relacje z tatą, z drugiej strony może nie doceniam pomocy swojego męża, mówiąc sobie, że sprzątać, gotować i opiekować się dzieckiem to mogę sama... A z drugiej strony, czy to wystarczy, by przetrwać ze sobą kolejne kilkanaście czy kilkadziesiąt lat?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
są osoby, które nie umieją kochać....niestety...ja chyba mam z tym problem...-wzorce rodzinne- i do tego idealizm
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dla mnie powodem do rozwodu jest - zdrada,przemoc fizyczna lub psychiczna,alkohol w nadmiarze i brak prwdziwej miłości...
Reszta to sprawy do dogadania i zaakceptowania ale nie da się tego zrobić bez wspólnych rozmów.

Z ludźmi jest tak,że nie umieją ze sobą rozmawiać i za mało rozmawiają.

Z Twojego opisu ja również powodu do rozwodu nie widzę no chyba,że nie kochasz już męża lub nigdy nie kochałaś bo też tak bywa...

Wtedy każda wada urasta do mega problemu i z biegiem czasu irytuje nas wszystko w drugiej osobie.

Spisz sobie wszystkie za i przeciw i przede wszystkim zastanów się co zyskasz rozwodząc się a co stracisz bo bilans może się okazać taki,że do stracenia jest bardzo wiele...

I sprawa chyba wg mniej najistotniejsza... macie dziecko,spójrz na nie,na relacje tatusia z dzieckiem i przemyśl czyte być może przejściowe problemy są warte tego aby dziecku wywracać życie do góry nogami...

Powodzenia!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
oj, u mnie jest jak u "wewe"...ale to pewnie mój charakter....też mi wiecznie źle, wiecznie mało, ciągłe wyrzuty, że nie ma kwiatów, nie ma tego czy owego...ale...czy z innym będzie lepiej??

wzorce wyniesione z domu, kobiety/matki rządzącej, apodyktycznej,traktującej męża jako konieczny dodatek...widzę, że wiele zachowań powielam....ja też ciągle męża straszę rozwodem...ale tak naprawde to problem tkwi we mnie....przynajmniej mam tego wiadomość...syndrom kobiety wiecznie nieszczęśliwej
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
przemyśl jeszcze raz wszystko na spokojnie i spróbuj z mężem porozmawiać....

dzięki kobitki za powyższe opisy... nie jestem jedyna ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0