Widok
Rynek pracodawcy :/
Co za czasy... Pracodawca może wybierać ile chce wśród CV. Na "najniższe" stanowiska wymaga znajomości 2 języków obcych, 2 lat doświadczenia, 2 fakultetów i 10 innych umiejętności, a w zamian proponuje najniższą krajową:/ Najgorsze, że ma świadomość tego, że znajdzie pracownika bo bezrobocie coraz większe. Czy my dożyjemy czasów, że do np. banku będą zatrudniać ludzi z wykształceniem zawodowym, a jedynym warunkiem będzie "głowa na karku" i dobre wrażenie na rozmowie kwalifikacyjnej? Czy dożyjemy rynku pracownika, na którym to on będzie wybierał z pośród 10 ofert pracy, a pracodawca będzie błagał o ludzi bo nie będzie komu pracować? To co się teraz dzieje to jest paranoja!
"Czy my dożyjemy czasów, że do np. banku będą zatrudniać ludzi z wykształceniem zawodowym, a jedynym warunkiem będzie
"głowa na karku" " ?
Zależy o jakim stanowisku w banku mówisz, rozumiem,
że szerowym = placówkowym, przy realizacji planu sprzedaży.
Bo wyżej w banku,to już trzeba mieć papier i.. doświadczenie.
"Czy dożyjemy rynku pracownika.."
Przecież był lata 2006-08 to ewidentnie rynek pracownika, gdzie
w oknach różnych punktów handlowych wisiała fiszka "zatrudnię"
Także ofert on-line była cała masa.
Niestety te czasy minęły,przez.. o ironio finansjerę (USA), która
przegrzała koniunkturę, przeginając swoją chciwość do maksa...
i niestey długo nie wróci. Teraz jest grożba wyhamowania
gospodarki jeszcze mocniej, niż "dziś", poniżej 3,5 PKB .......
"głowa na karku" " ?
Zależy o jakim stanowisku w banku mówisz, rozumiem,
że szerowym = placówkowym, przy realizacji planu sprzedaży.
Bo wyżej w banku,to już trzeba mieć papier i.. doświadczenie.
"Czy dożyjemy rynku pracownika.."
Przecież był lata 2006-08 to ewidentnie rynek pracownika, gdzie
w oknach różnych punktów handlowych wisiała fiszka "zatrudnię"
Także ofert on-line była cała masa.
Niestety te czasy minęły,przez.. o ironio finansjerę (USA), która
przegrzała koniunkturę, przeginając swoją chciwość do maksa...
i niestey długo nie wróci. Teraz jest grożba wyhamowania
gospodarki jeszcze mocniej, niż "dziś", poniżej 3,5 PKB .......
Witaj.
Napiszę,jak wygląda sytuacja widziana moimi oczami.
Prowadzę własną działalność gospodarcząagencja ubezpieczeniowa,i pośrednictwo finansowe (produkty finansowe wielu towarzystw).Od prawie dwóch lat,mam ten sam ,stały skład zespołu.Ponad pół roku temu podjęłam decyzję o zatrudnieniu dwóch,nowych pracowników.
Wymagania?Zaangażowanie,umiejętność pracy pod presją czasu,kreatywność,otwartość,dobra motywacja do pracy i chęć rozwoju osobistego,wykształcenie min.średnie(matura).
Zapewniałam przeszkolenie,i "opiekę"bardziej doświadczonego kolegi (w początkowym okresie zatrudnienia).Na początkupraca na okres próbny,wynagrodzenie prowizyjne.
Nie obiecywałam złotych gór.Pracuję w branży kilkanaście lat,znam realia tej niełatwej pracyi otwarcie o nich potrafię rozmawiać.Nie jestem typem wielkiej szefowej,siedzącej za biurkiem(również pracuję,tak jak inni) i op... pracowników.
Szanuję ich,i stwarzam przyzwoite warunki pracy.
Dużo oczekuję,ale wiele mogę zaoferować wzamian.Szkolenia (nie tylko produktowe),nagrody rzeczowe i pieniężnestosownie do wkładu pracy i osiąganych wyników.Zasady są jasne,i konsekwentnie przestrzegane.
Wszyscy stali pracownicy mają służbowe tel.,laptopy,zwrot kosztów dojazdu,prywatne ubezpieczenie.Mogą wybierać formy nagródstosownie do potrzeb.Dwójce z nich stale dofinansowuję w 50% koszty czesnego(studia).
I wiesz co?
Nowym pracownikom(a trochę ich przez te pół roku było),nie chciało się na to wszystko ciężko pracować.
A ja,po wielu nieciekawych doświadczeniach,postanowiłam pozostać przy starym,dobrym składzie.
Pozdrawiam
Napiszę,jak wygląda sytuacja widziana moimi oczami.
Prowadzę własną działalność gospodarcząagencja ubezpieczeniowa,i pośrednictwo finansowe (produkty finansowe wielu towarzystw).Od prawie dwóch lat,mam ten sam ,stały skład zespołu.Ponad pół roku temu podjęłam decyzję o zatrudnieniu dwóch,nowych pracowników.
Wymagania?Zaangażowanie,umiejętność pracy pod presją czasu,kreatywność,otwartość,dobra motywacja do pracy i chęć rozwoju osobistego,wykształcenie min.średnie(matura).
Zapewniałam przeszkolenie,i "opiekę"bardziej doświadczonego kolegi (w początkowym okresie zatrudnienia).Na początkupraca na okres próbny,wynagrodzenie prowizyjne.
Nie obiecywałam złotych gór.Pracuję w branży kilkanaście lat,znam realia tej niełatwej pracyi otwarcie o nich potrafię rozmawiać.Nie jestem typem wielkiej szefowej,siedzącej za biurkiem(również pracuję,tak jak inni) i op... pracowników.
Szanuję ich,i stwarzam przyzwoite warunki pracy.
Dużo oczekuję,ale wiele mogę zaoferować wzamian.Szkolenia (nie tylko produktowe),nagrody rzeczowe i pieniężnestosownie do wkładu pracy i osiąganych wyników.Zasady są jasne,i konsekwentnie przestrzegane.
Wszyscy stali pracownicy mają służbowe tel.,laptopy,zwrot kosztów dojazdu,prywatne ubezpieczenie.Mogą wybierać formy nagródstosownie do potrzeb.Dwójce z nich stale dofinansowuję w 50% koszty czesnego(studia).
I wiesz co?
Nowym pracownikom(a trochę ich przez te pół roku było),nie chciało się na to wszystko ciężko pracować.
A ja,po wielu nieciekawych doświadczeniach,postanowiłam pozostać przy starym,dobrym składzie.
Pozdrawiam
Halewicz,
to smutna prawda.
Ludziom nie chce się pracować,ale też nie wszyscy pracodawcy też są uczciwi.Ja również swoje przeszłam;),i prowadząc własną działalność opieram sie na zasadzie "TRAKTUJ INNYCH TAK,JAK CHCESZ,BY CIĘ TRAKTOWANO."
Ale zdarza się,że czasami można tą zasadą tylko wc ozdobić;).
to smutna prawda.
Ludziom nie chce się pracować,ale też nie wszyscy pracodawcy też są uczciwi.Ja również swoje przeszłam;),i prowadząc własną działalność opieram sie na zasadzie "TRAKTUJ INNYCH TAK,JAK CHCESZ,BY CIĘ TRAKTOWANO."
Ale zdarza się,że czasami można tą zasadą tylko wc ozdobić;).
A nie macie wrażenia, że wiekszość pracodawców ma właśnie takie podejście - nic od siebie,zawsze do siebie ?
tylko nie wmawiajcie mi , że to na inwestycje w firmę i rozwój, kryzys itd :)
Pracodawca ma jeden cel - firma ma zarabiać i koniec, po to ją prowadzi by mieć z tego pieniądze. A im tańsza siła robocza, im mniejsze koszty tym większy zysk, dlatego nieliczne firmy potrafią doceniać pracownika i go za swoją pracę nagradzać, dla zdecydowanej większości pracownik to zło konieczne, bo sam właściciel nie wypracuje zysku. Niestety takie są czasy teraz i trochę skrzywiona mentalność polskiego pracodawcy. Uważam, że jeszcze 2 pokolenia muszą wymrzeć by jakoś zaczęła się era normalności w postrzeganiu zasad prowadzenia i wykształcenie zacznie odgrywać większą rolę niż obecnie podczas rekrutacji.
tylko nie wmawiajcie mi , że to na inwestycje w firmę i rozwój, kryzys itd :)
Pracodawca ma jeden cel - firma ma zarabiać i koniec, po to ją prowadzi by mieć z tego pieniądze. A im tańsza siła robocza, im mniejsze koszty tym większy zysk, dlatego nieliczne firmy potrafią doceniać pracownika i go za swoją pracę nagradzać, dla zdecydowanej większości pracownik to zło konieczne, bo sam właściciel nie wypracuje zysku. Niestety takie są czasy teraz i trochę skrzywiona mentalność polskiego pracodawcy. Uważam, że jeszcze 2 pokolenia muszą wymrzeć by jakoś zaczęła się era normalności w postrzeganiu zasad prowadzenia i wykształcenie zacznie odgrywać większą rolę niż obecnie podczas rekrutacji.
"Człowiek, który zgadza się ze wszystkimi, nie zasługuje na to, by ktokolwiek się z nim zgadzał." - Winston Churchill
Xeonn
Mnie niewiele obchodzi "kryzys",czy inne powody,dla których większość pracodawców nie inwestuje w pracownika.To tylko wymówki,bo te inwestycje (w personel)są konieczne.Dobry pracownik,to dobrze wyszkolony,i odpowiednio zmotywowany pracownik.
Ale nic za darmo.
Pracownik ma zarabiać na siebie,nie zamierzam stale dokładać do niego;całować po rękach za to,że w ogóle przyszedł do pracy;lub inwestować w coś,co nie przynosi zysku.
Nie wyrzucam też z pracy za np jednorazowe niewykonanie planu sprzedaży (gdy widzę,że pracownik stara się).Siadamy razem,analizujemy sytuację,szukamy przyczyn i rozwiązań problemu.
Oczywiście relacja pracownik pracodawca,jest relacją obustronną.
Wysokie wymagania stawiam również sobie.
A na liście wyników widać i moje osiągnięcia;).
Mnie niewiele obchodzi "kryzys",czy inne powody,dla których większość pracodawców nie inwestuje w pracownika.To tylko wymówki,bo te inwestycje (w personel)są konieczne.Dobry pracownik,to dobrze wyszkolony,i odpowiednio zmotywowany pracownik.
Ale nic za darmo.
Pracownik ma zarabiać na siebie,nie zamierzam stale dokładać do niego;całować po rękach za to,że w ogóle przyszedł do pracy;lub inwestować w coś,co nie przynosi zysku.
Nie wyrzucam też z pracy za np jednorazowe niewykonanie planu sprzedaży (gdy widzę,że pracownik stara się).Siadamy razem,analizujemy sytuację,szukamy przyczyn i rozwiązań problemu.
Oczywiście relacja pracownik pracodawca,jest relacją obustronną.
Wysokie wymagania stawiam również sobie.
A na liście wyników widać i moje osiągnięcia;).
im tańsza
siła robocza, im mniejsze
koszty tym większy zysk
Nie zgodzę się z tym do końca.
Mam na myśli koszty poniesione na podnoszenie kwalifikacji pracowników.
Przykład?Szkolenie z technik sprzedaży kosztuje kilkaset zł.
Umiejętności ,które pracownik "wyniósł"z takiego kursu,będą miały wpływ na osiągane przez niego wyniki.A co za tym idzie , na zysk firmy.
Dlatego m.in. inwestuję w pracowników.
siła robocza, im mniejsze
koszty tym większy zysk
Nie zgodzę się z tym do końca.
Mam na myśli koszty poniesione na podnoszenie kwalifikacji pracowników.
Przykład?Szkolenie z technik sprzedaży kosztuje kilkaset zł.
Umiejętności ,które pracownik "wyniósł"z takiego kursu,będą miały wpływ na osiągane przez niego wyniki.A co za tym idzie , na zysk firmy.
Dlatego m.in. inwestuję w pracowników.
Masz na myśli pracę typu: doradcy klienta,pośrednika finanowego,agenta ubezpieczeniowego?
Fakt,nie zawsze jest to praca lekka,łatwa i przyjemna.Wszystkie lata mojej pracy w tej branży (a zaczynałam przed 2000r),mnie o tym przekonują.
Nie jest to praca dla każdego,nie każdy się do tego nadaje.
Prowadzę własną działalność ,co też nie jest bezproblemowe.Zarabiam przyzwoite pieniądze,także dzięki własnemu wkładowi w tą pracę.
"Zjadłam na pracy w tej branży zęby";),ale napewno nadal nie wiem wielu rzeczy.
Staram się zapewnić pracownikom przyzwoite warunki pracy.
A ostatnie doświadczenia z poszukiwaniem nowych,zmuszają mnie do postawienia sobie pytania.A może to ze mną jest coś nie tak?;)
Zanim odp.na ten post,przeczytajcie proszę dokładnie wszystkie moje wypowiedzi.
Jakieś sugestie na ten temat?;)
Fakt,nie zawsze jest to praca lekka,łatwa i przyjemna.Wszystkie lata mojej pracy w tej branży (a zaczynałam przed 2000r),mnie o tym przekonują.
Nie jest to praca dla każdego,nie każdy się do tego nadaje.
Prowadzę własną działalność ,co też nie jest bezproblemowe.Zarabiam przyzwoite pieniądze,także dzięki własnemu wkładowi w tą pracę.
"Zjadłam na pracy w tej branży zęby";),ale napewno nadal nie wiem wielu rzeczy.
Staram się zapewnić pracownikom przyzwoite warunki pracy.
A ostatnie doświadczenia z poszukiwaniem nowych,zmuszają mnie do postawienia sobie pytania.A może to ze mną jest coś nie tak?;)
Zanim odp.na ten post,przeczytajcie proszę dokładnie wszystkie moje wypowiedzi.
Jakieś sugestie na ten temat?;)
"Masz na myśli pracę typu: doradcy klienta,pośrednika finanowego,agenta ubezpieczeniowego?"
tak
"Fakt,nie zawsze jest to praca lekka,łatwa i przyjemna."
wcale taka być nie musi, ale nie do tego mam zastrzeżenia.
może tak; ktoś kto przeszedł przez szkolenia z technik sprzedaży, będzie mnie lepiej rozumiał.
najpierw obiektywnie, o faktach:
doświadczony, zarabiający doradca/agent po mimo personalnego podejścia do klienta, doskonale wie, że jego produkt ma wady i zalety (jak wszystkie tego typu produkty na rynku. sztuką sprzedaży (w ogromnym uproszczeniu) jest przedstawienie produktu w taki sposób, aby klient dostrzegał głownie zalety. Wielokrotnie wady są przed klientem ukrywane, a w niektórych przypadkach podaje się zaletę jako wadę, aby manipulując "udowodnić" klientowi, że produkt jest tak dobry, że nawet wady mogą działać na jego korzyść. Nie chce się rozpisywać, ani tego wszystkiego rozrysowywać, bo z autopsji wiesz na czym to polega.
subiektywna opinia:
jako idealista, czyli w/g wielu osoba nieprzystosowana do życia w kapitalistycznych realiach, uważam, że sprzedaż polegająca na ukrywaniu przed klientem pewnych aspektów oferowanego produktu/usługi jest okłamywaniem nabywcy, czyli innymi (moimi) słowami jego okradaniem. taka "nieuczciwość" towarzyszy nam w naszych realiach/systemie na każdym kroku, np. reklama.
subiektywna konkluzja:
jako, że jestem osobą, która postępuje całe życie w/g własnych ściśle określonych zasad, musiał bym je nagiąć aby podjąć taką pracę - a to jest nie możliwe.
na marginesie:
pracowałem kiedyś w firmie, która nabyła produkt wadliwy bardzo tanio. wada produktu byłą widoczna gołym okiem, ale trzeba było posiadać podstawy wiedzy z danej dziedziny by ją zauważyć. instrukcja pracodawcy byłą prosta: zaprezentować klientowi produkt i jeśli sam wady nie dostrzeże, pod żadnym pozorem nic mu o niej nie mówić. w razie reklamacji przyjmować i palić głupa. Jak się później dowiedziałem reklamowany był zaledwie niewielki procent produktu. Powszechna praktyka, ale wytłumaczenie, że wszyscy tak robią jakoś mnie nie przekonuje.
"A ostatnie doświadczenia z poszukiwaniem nowych,zmuszają mnie do postawienia sobie pytania.A może to ze mną jest coś nie tak?"
wydaje mi się, że to oferta/stanowisko sprawia, że wielu ludzi dobrych z natury się po prostu nie zgłosi, albo zrezygnuje po pierwszym doświadczeniu z charakterem pracy.
"Jakieś sugestie na ten temat?";)
sprzedać firmę, tym razem zbadać oba rynki i otworzyć następną ;)
tak
"Fakt,nie zawsze jest to praca lekka,łatwa i przyjemna."
wcale taka być nie musi, ale nie do tego mam zastrzeżenia.
może tak; ktoś kto przeszedł przez szkolenia z technik sprzedaży, będzie mnie lepiej rozumiał.
najpierw obiektywnie, o faktach:
doświadczony, zarabiający doradca/agent po mimo personalnego podejścia do klienta, doskonale wie, że jego produkt ma wady i zalety (jak wszystkie tego typu produkty na rynku. sztuką sprzedaży (w ogromnym uproszczeniu) jest przedstawienie produktu w taki sposób, aby klient dostrzegał głownie zalety. Wielokrotnie wady są przed klientem ukrywane, a w niektórych przypadkach podaje się zaletę jako wadę, aby manipulując "udowodnić" klientowi, że produkt jest tak dobry, że nawet wady mogą działać na jego korzyść. Nie chce się rozpisywać, ani tego wszystkiego rozrysowywać, bo z autopsji wiesz na czym to polega.
subiektywna opinia:
jako idealista, czyli w/g wielu osoba nieprzystosowana do życia w kapitalistycznych realiach, uważam, że sprzedaż polegająca na ukrywaniu przed klientem pewnych aspektów oferowanego produktu/usługi jest okłamywaniem nabywcy, czyli innymi (moimi) słowami jego okradaniem. taka "nieuczciwość" towarzyszy nam w naszych realiach/systemie na każdym kroku, np. reklama.
subiektywna konkluzja:
jako, że jestem osobą, która postępuje całe życie w/g własnych ściśle określonych zasad, musiał bym je nagiąć aby podjąć taką pracę - a to jest nie możliwe.
na marginesie:
pracowałem kiedyś w firmie, która nabyła produkt wadliwy bardzo tanio. wada produktu byłą widoczna gołym okiem, ale trzeba było posiadać podstawy wiedzy z danej dziedziny by ją zauważyć. instrukcja pracodawcy byłą prosta: zaprezentować klientowi produkt i jeśli sam wady nie dostrzeże, pod żadnym pozorem nic mu o niej nie mówić. w razie reklamacji przyjmować i palić głupa. Jak się później dowiedziałem reklamowany był zaledwie niewielki procent produktu. Powszechna praktyka, ale wytłumaczenie, że wszyscy tak robią jakoś mnie nie przekonuje.
"A ostatnie doświadczenia z poszukiwaniem nowych,zmuszają mnie do postawienia sobie pytania.A może to ze mną jest coś nie tak?"
wydaje mi się, że to oferta/stanowisko sprawia, że wielu ludzi dobrych z natury się po prostu nie zgłosi, albo zrezygnuje po pierwszym doświadczeniu z charakterem pracy.
"Jakieś sugestie na ten temat?";)
sprzedać firmę, tym razem zbadać oba rynki i otworzyć następną ;)
Jeśli to prawda - to pełen szacunek...
Ale - czy zastanawiałaś się nad tym, że pozostali pracownicy - nie studiujący mogą czuć się niedoceniani? Mają prawo tak się czuć, jeśli na wybranych wydajesz więcej pieniędzy.
Moim zdaniem podstawa to jasny układ z pracownikiem, a taki gwarantuje ścisłe trzymanie się prawa pracy. Niestety w Polsce pracodawcy wolą cwaniaczyć, a potem narzekają na złych pracowników. Zatrudniają na szaro lub czarno i mamią pracowników jakimiś tanimi gratyfikacjami. Pracownik prędzej czy później to widzi i jego morale upada.
Każdy szef jakiego miałem lawirował wśród paragrafów prawnych i naciągał mnie na dziwnie rozliczane dodatkowe godziny pracy. Odchodziłem albo się ochrzaniałem czekając na zwolnienie. Oczywiście moi chlebodawcy czuli się urażeni.
A wystarczyłby jasny i przejrzysty układ pracy.
Ale może Ciebie te uwagi nie dotyczą - jeśli tak to przepraszam.
Ale - czy zastanawiałaś się nad tym, że pozostali pracownicy - nie studiujący mogą czuć się niedoceniani? Mają prawo tak się czuć, jeśli na wybranych wydajesz więcej pieniędzy.
Moim zdaniem podstawa to jasny układ z pracownikiem, a taki gwarantuje ścisłe trzymanie się prawa pracy. Niestety w Polsce pracodawcy wolą cwaniaczyć, a potem narzekają na złych pracowników. Zatrudniają na szaro lub czarno i mamią pracowników jakimiś tanimi gratyfikacjami. Pracownik prędzej czy później to widzi i jego morale upada.
Każdy szef jakiego miałem lawirował wśród paragrafów prawnych i naciągał mnie na dziwnie rozliczane dodatkowe godziny pracy. Odchodziłem albo się ochrzaniałem czekając na zwolnienie. Oczywiście moi chlebodawcy czuli się urażeni.
A wystarczyłby jasny i przejrzysty układ pracy.
Ale może Ciebie te uwagi nie dotyczą - jeśli tak to przepraszam.
Sama prowizja,jest tylko podczas pracy przez pierwsze 3 miesiące.Po tym okresie,jeśli ktoś się sprawdzi,zatrudniam na bardziej korzystnych warunkach.Opcje są dwie :umowa o pracę na czas określony (1 rok),lub umowa zlecenie.W obu jest : stała podstawa+prowizja+dodatki,o których pisałam+premie,nagrody(za wystawanie ponad szereg;) ). Różnicą w opu opcjach (poza różnicami wynikającymi z typu umowy)są kwoty podstawy.
Nie są to złe warunki,jak na tą branżę.
Zależało mi na pracownikach na dłużej(obecni pracownicy są ze mną prawie dwa lata),nie na ciągłej rotacji zespołu.
A nowe osoby,które zatrudniałam,od pierwszych dni pracy,chciały pracować na tych warunkach.Wychodziły z założenia,że im się należy (bo pozostali tak pracują) i nic nie muszą robić,by to osiągnąć.
Nie są to złe warunki,jak na tą branżę.
Zależało mi na pracownikach na dłużej(obecni pracownicy są ze mną prawie dwa lata),nie na ciągłej rotacji zespołu.
A nowe osoby,które zatrudniałam,od pierwszych dni pracy,chciały pracować na tych warunkach.Wychodziły z założenia,że im się należy (bo pozostali tak pracują) i nic nie muszą robić,by to osiągnąć.
Po przeczytaniu tego postu, także poprzednich, zapytam wprost,
odnoszac pytanie, do pierwszej z opcji, którą przedstawiłaś powyżej.
1roczny UoP-stała pensja,i tu ma pytanie, zakładając, że pracownik
jest rzetelny i pracowity (plan/y i ich realizacja, to sprawa BARDZO
elastyczna, raz wyrobiony na 110% drugi raz na...40,konkurencja nie śpi,koniunktura gospodarcza też jest sinusoidalna,ostatnio wyjątkowo..),
jakie są widełki tej podstawy, mieszczą się w przedziale 2-3tys.net.
odnoszac pytanie, do pierwszej z opcji, którą przedstawiłaś powyżej.
1roczny UoP-stała pensja,i tu ma pytanie, zakładając, że pracownik
jest rzetelny i pracowity (plan/y i ich realizacja, to sprawa BARDZO
elastyczna, raz wyrobiony na 110% drugi raz na...40,konkurencja nie śpi,koniunktura gospodarcza też jest sinusoidalna,ostatnio wyjątkowo..),
jakie są widełki tej podstawy, mieszczą się w przedziale 2-3tys.net.
I jeszcze najlepiej żeby był jakiś stopień niepełnosprawności! Bez obrazy... ale jeżeli idealny kandydat na OCHRONIARZA ma być niepełnosprawny, ma mieć min. średnie, 2 lata doświadczenia, dobrą znajomość angielskiego i być dyspozycyjny (czyt. zapier. za 5zł/h) to już chyba coś jest nie tak... "Jak żyć p. Premierze?"