Widok
STRAŻ MIEJSKA misja specjalna
ne mam najlepszego zdania o tej formacji.
Do tego wszystkiego coraz to nowe porażki Oddziałów Naszych Miejskich Włodarzy.
Idąc sobie spacerkiem nad stawkiem w Oliwie widzę naszych bohaterów z pod znaku SM ligitymujacych chłopców siedzących na ławeczce z małym pieskim na smyczy.
Bojowe auto patrolu zmotoryzowanego nr ,,02,, i siły w liczbie dwa straszaki SM, zaczynają wmawiać dzieciakom że ,,mają zgłoszenie o biegającym tu psie,,. Dopytują dzieciaków o narkotyki czy aby nie są siecią dilerską...
Oczywiście do głowy naszym bohaterskim straszakm SM nie przyszło by przedstawić się chłopcom.
Oczywiście zwiali jak zaczęli interesować się tym ludzie z okolicy jak ten zmyślony pies ( stary numer o wymyślonym zgłoszeniu SM ) co to niby tam latał .
Wstyd i dalej wstyd czepiać się bez powodu...dzieci...
Było to w piątek o godzinie 15: 45. Brawo SM !!!
Do tego wszystkiego coraz to nowe porażki Oddziałów Naszych Miejskich Włodarzy.
Idąc sobie spacerkiem nad stawkiem w Oliwie widzę naszych bohaterów z pod znaku SM ligitymujacych chłopców siedzących na ławeczce z małym pieskim na smyczy.
Bojowe auto patrolu zmotoryzowanego nr ,,02,, i siły w liczbie dwa straszaki SM, zaczynają wmawiać dzieciakom że ,,mają zgłoszenie o biegającym tu psie,,. Dopytują dzieciaków o narkotyki czy aby nie są siecią dilerską...
Oczywiście do głowy naszym bohaterskim straszakm SM nie przyszło by przedstawić się chłopcom.
Oczywiście zwiali jak zaczęli interesować się tym ludzie z okolicy jak ten zmyślony pies ( stary numer o wymyślonym zgłoszeniu SM ) co to niby tam latał .
Wstyd i dalej wstyd czepiać się bez powodu...dzieci...
Było to w piątek o godzinie 15: 45. Brawo SM !!!
To dobry wątek. Powinniśmy opisywać "wyczyny" wiejskich strażników i jeszcze opatrywać je zdjęciami i filmami.
A i ja się podzielę, może drobnym acz znamiennym spotkaniem z arogancją wiejskiej strażniczki, tym razem sopockiej.
Rzecz miała miejsce w Dniu Zadusznym, przy ul.Malczewskiego. Po wielu trudach udało mi się znaleźć wolne miejsce i gdy po powrocie z grobów bliskich chciałem wyjechać, zauważyłem że będzie to nie lada problem. Nagle z policyjnego radiowozu wysiadła strażniczka, która - jak błędnie myślałem - chciała pomóc mi bezpiecznie wyjechać.
- Bardzo pani dziękuję - powiedziałem
- a to wcale nie chciałam panu pomóc, śmieciarka wyjeżdża chyba nie - prychnęła strażniczka
Zmieszany i zaskoczony rzekłem:
- szkoda, jednak moje przekonanie o waszej nieprzydatności dla społeczeństwie solidnie pani utwierdziła i proszę się nie dziwić, że ludzie wami pomiatają - żachnąłem się
- se możesz pogadać - złośliwie się roześmiała wiejska sopocka strażniczka i wsiadła dumnie do policyjnego radiowozu
Może to i drobne zdarzenie ale w mojej ocenie znamienne. Pokazuje stosunek wiejskich strażników do tych, wobec których powinni być pomocni. Czy coś by ujęło tej pani, gdyby pomogła mi włączyć się do ruchu i na 30sek. zatrzymać przejeżdżające samochody?
Wielokrot
A i ja się podzielę, może drobnym acz znamiennym spotkaniem z arogancją wiejskiej strażniczki, tym razem sopockiej.
Rzecz miała miejsce w Dniu Zadusznym, przy ul.Malczewskiego. Po wielu trudach udało mi się znaleźć wolne miejsce i gdy po powrocie z grobów bliskich chciałem wyjechać, zauważyłem że będzie to nie lada problem. Nagle z policyjnego radiowozu wysiadła strażniczka, która - jak błędnie myślałem - chciała pomóc mi bezpiecznie wyjechać.
- Bardzo pani dziękuję - powiedziałem
- a to wcale nie chciałam panu pomóc, śmieciarka wyjeżdża chyba nie - prychnęła strażniczka
Zmieszany i zaskoczony rzekłem:
- szkoda, jednak moje przekonanie o waszej nieprzydatności dla społeczeństwie solidnie pani utwierdziła i proszę się nie dziwić, że ludzie wami pomiatają - żachnąłem się
- se możesz pogadać - złośliwie się roześmiała wiejska sopocka strażniczka i wsiadła dumnie do policyjnego radiowozu
Może to i drobne zdarzenie ale w mojej ocenie znamienne. Pokazuje stosunek wiejskich strażników do tych, wobec których powinni być pomocni. Czy coś by ujęło tej pani, gdyby pomogła mi włączyć się do ruchu i na 30sek. zatrzymać przejeżdżające samochody?
Wielokrot
Hmmm, nie lubię SM, ale jest jeden wyjątek. Strażnik powinien mi wrąbać mandat za palenie na dworcu w Gdańsku. Nie zrobił tego, mimo nalegania strażniczki, która była z nim na służbie. Nawet mnie nie wylegitymował. Bardzo sympatyczny, młody chłopak. Od razu mówię, że go nie podrywałam.
Niech wszyscy, którzy źle mi życzą, pocałują mnie w d*pę.
To dalej Oliwa.
Skrzyżowanie Mściwoja z Piastowską. Spacerowałem sobie z pieskiem wielkości sporej świnki morskiej.
Podjechali nasi wspaniali Strażnicy Miejscy z zapytaniem co ja tu robię???!!! No to ja na to że sobie spaceruję z moim cziłała.
A gdzie kaganiec pyta nasz wspaniały Strażnik Miejski.
Ja na to że chyba żartuje...
On na to że nie i pyta ile centymetrów ma pies.
Ja że może max 20.
On na to że 20 będzie to kwota jaką zapłacę i wystawił mandat...
Przyjąłem wszak jestem porządnym obywatrelem i wiem że taki potwór powinien być w kagańcu.
Wszystkim Strażnkom Miejskim życzę takiego wspaniałego poczucia humoru. Dziękuję Wam Wspaniali Stróże Prawa z Gdańska!
Skrzyżowanie Mściwoja z Piastowską. Spacerowałem sobie z pieskiem wielkości sporej świnki morskiej.
Podjechali nasi wspaniali Strażnicy Miejscy z zapytaniem co ja tu robię???!!! No to ja na to że sobie spaceruję z moim cziłała.
A gdzie kaganiec pyta nasz wspaniały Strażnik Miejski.
Ja na to że chyba żartuje...
On na to że nie i pyta ile centymetrów ma pies.
Ja że może max 20.
On na to że 20 będzie to kwota jaką zapłacę i wystawił mandat...
Przyjąłem wszak jestem porządnym obywatrelem i wiem że taki potwór powinien być w kagańcu.
Wszystkim Strażnkom Miejskim życzę takiego wspaniałego poczucia humoru. Dziękuję Wam Wspaniali Stróże Prawa z Gdańska!
Uchwała Rady Miasta Gdańska wyraźnie stanowi:pies w miejscu publicznym winien być wyprowadzany na smyczy LUB w kagańcu a pies uznawany za jedną z ras agresywnych lub w jego typie(wykaz ogólnodostępny w necie)na smyczy I w kagańcu-taką daję odpowiedź strażnikowi miejskiemu jak mnie zaczepi ,że pies jest na smyczy ale bez kagańca-mina bezcenna i koniec gadki
Ulica Mściwoja i Beniowskiego to ulubione miejsce Gdańskiej Straży Miejskiej.
Kilkanaście osób było świadkami w ubiegłum roku zimą jak na posesji nr 67 straz miejska tłukła człowieka. Człowiek ten był na spacerze z psem. Dziwne i nie wiadomo dlaczego gdyż człowiek ten był z psem na spacerze z dzieckiem a pies miał i smycz i kaganiec.
Dużo ludzi zna tego pana. Często go widaś spacerującego ze swoim pięknym psem. Psikano temu człowiekowi w oczy gazem, popychano i szarpano i kopano
Obijano o ściany jego własnego domu. Gdyby nie okoliczni mieszkańcy i policja która przyjechała chyba by człowieka strażnicy miejscy zatłukli.
Świadkami byli ludzie z Beniowskiego i Mściwoja. Sąiedzi ,dzieci, dużo młodzieży.
Nie ma racjonalnego wytłumaczenia. Do tej pory mieszkańcy którzy byli świadkami tego zdarzenia są w szoku.
Tutaj chyba kończą się żarty.
Kilkanaście osób było świadkami w ubiegłum roku zimą jak na posesji nr 67 straz miejska tłukła człowieka. Człowiek ten był na spacerze z psem. Dziwne i nie wiadomo dlaczego gdyż człowiek ten był z psem na spacerze z dzieckiem a pies miał i smycz i kaganiec.
Dużo ludzi zna tego pana. Często go widaś spacerującego ze swoim pięknym psem. Psikano temu człowiekowi w oczy gazem, popychano i szarpano i kopano
Obijano o ściany jego własnego domu. Gdyby nie okoliczni mieszkańcy i policja która przyjechała chyba by człowieka strażnicy miejscy zatłukli.
Świadkami byli ludzie z Beniowskiego i Mściwoja. Sąiedzi ,dzieci, dużo młodzieży.
Nie ma racjonalnego wytłumaczenia. Do tej pory mieszkańcy którzy byli świadkami tego zdarzenia są w szoku.
Tutaj chyba kończą się żarty.
Widocznie Straż miejska lubi być egzekukotorem. Znany przykład z Oruni:
Takiego upokorzenia kobieta się nie spodziewała. "Za karę" musiała biegać wokół radiowozu, przy głośnym szalonym rechocie Gdańskich strażników miejskich. Dlaczego? Gdańscy mundurowi zatrzymali ją w parku, bo pies, z którym spacerowała, nie miał kagańca. Zamiast pouczenia, dostała karę, do wykonania na miejscu.
Straszne do czego zdolni są psychopaci którym pozwolonu mieć władzę.
Takiego upokorzenia kobieta się nie spodziewała. "Za karę" musiała biegać wokół radiowozu, przy głośnym szalonym rechocie Gdańskich strażników miejskich. Dlaczego? Gdańscy mundurowi zatrzymali ją w parku, bo pies, z którym spacerowała, nie miał kagańca. Zamiast pouczenia, dostała karę, do wykonania na miejscu.
Straszne do czego zdolni są psychopaci którym pozwolonu mieć władzę.
Tak, zachowanie tych małych ludzi trąci psychopatią. Niski status społeczny, brak wykształcenia i perspektyw na normalną pracę, niemożność pracy w Policji...a tu mają pełnię władzy. Ba! Mają uprawnienia do zastosowania środków przymusu bezpośredniego. Przecież całą tę SM powinno się wcielić do Policji i poddać rygorowi tej służby.
po chwili zastanowienia sie stwierdzam ,ze nigdzie indziej jeszcze nie widzialem takiej formacji jak SM a spedzilem duzo czasu w wielu miastach.
zastanawiajace jest kto im takie prawa nadaje?
ja bym moze proponowal co madrzejszych i wyrozniajacych sie jako taka kultora wcielic do policji a reszcie dac pilnowac parkometry- 1 pln/h co by nie bylo za skaplikowane policzyc
zastanawiajace jest kto im takie prawa nadaje?
ja bym moze proponowal co madrzejszych i wyrozniajacych sie jako taka kultora wcielic do policji a reszcie dac pilnowac parkometry- 1 pln/h co by nie bylo za skaplikowane policzyc
Trochę nie rozumiem całego waszego oburzenia. SM działa na podstawie i w granicach obowiązującego prawa. Wystarczy stosować się do przepisów aby nie mieć z SM żadnych kontaktów. Wszystkie przedstawione przez was sytuacje były reakcją na popełniane wykroczenia. Wykroczeniem jest wyprowadzanie psa bez kagańca niezależnie od jego wielkości. Wykroczeniem jest parkowanie samochodu na zakazie niezależnie od czasu postoju i jego powodu (gdańscy taksówkarze generalnie uważają że prawo ruchu drogowego ich nie obowiązuje). Opisana przez kogoś sytuacja kobiety która biegała w ramach kary miała miejsce w parku Reagana a nie na Oruni i była ewidentnym przekroczeniem uprawnień. W takim przypadku można i należy doprowadzić do tego żeby winni strażnicy ponieśli konsekwencje. Poza tym kobieta mogła a nawet powinna się nie zgodzić na takie traktowanie. Generalnie Strażnicy Miejscy są to zwykli ludzie wykonujący swoją pracę. I jak w każdym zawodzie większość robi to dobrze a za negatywną opinię odpowiada garstka robiąca to źle.
I żeby od razu rozwiać wątpliwości ja nie pracuję w SM
I żeby od razu rozwiać wątpliwości ja nie pracuję w SM
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Drogi Crossie, rozumiem Twoje wyważone stanowisko. Prawo jest generalnie abstrakcyjne i zgodzę się z Tobą, że wlepienie mandatu i założenie blokady na koło samochodu stojącego w miejscu niedozwolonym jest teoretycznie (co podkreślam) prawidłowym działaniem SM - natomiast przepisy prawa podlegają interpretacji i ich wykonywanie nie może odbywać się abstrakcyjnie, bez odniesienia do zaistniałej sytuacji/stany faktycznego. Stąd ustawodawca wyposażył służby porządkowe w instrument pouczenia, w miejsce zastosowania najwyższego rygoru, to jest ukarania grzywną.
W przytoczonym przez Ciebie enumeratywnym przypadku założenie blokady na koło samochodu państwa młodych było ewidentnym przykładem niezrozumienia przez SM funkcji pouczenia w sytuacji nadzwyczajnej i wyjątkowej - każdy sąd uznałby zastosowanie takiego rygoru (blokada/mandat) za absurd.
Zatem nie można stosować prawa w sposób oderwany od rzeczywistości, kontekstu wydarzenia i wyrażenia - jeśliby iść w tym kierunku i tak stosować prawo jak sugerujesz, to w paru postach byłeś naruszyłeś moją cześć i godność i w zasadzie klasyfikowałeś się do tego, aby Cię pozwać. Absurd? Niekoniecznie:) Wyobraź sobie, że w takich sprawach to Ty musisz udowodnić, że nie naruszyłeś mojej czci, a nie ja, że ją naruszyłeś (6 KC nie działa wtedy) - taki drobny prawny niuans.
Oczywistym jest, że Ciebie nie pozwałem i nie pozwę, gdyż byłbym skończonym idiotą, gdybym tak chciał stosować prawo. Przekomarzamy się, prawimy sobie złośliwości ale i Ty i ja staramy się zachować granice - a wynikają one z kontekstu i sytuacji.
Czy gdybym napisał, że "CROSS JA CIEBIE UDUSZĘ!!!", to biorąc pod uwagę, że jest to groźba pozbawienia życia, a Ty mógłbyś uznać tę groźbę za realną do spełnienia, zawiadomiłbyś prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa? Teoretycznie przecież użyłem wobec Ciebie groźby karalnej...i tu działałbyś, tu cyt.: "na podstawie i w granicach obowiązującego prawa". Zrobiłbyś tak?
Konkludując, uważam że mylnie pojmujesz istotę i stosowanie prawa - tak jak opisywana w tym wątku Straż Miejska.
W przytoczonym przez Ciebie enumeratywnym przypadku założenie blokady na koło samochodu państwa młodych było ewidentnym przykładem niezrozumienia przez SM funkcji pouczenia w sytuacji nadzwyczajnej i wyjątkowej - każdy sąd uznałby zastosowanie takiego rygoru (blokada/mandat) za absurd.
Zatem nie można stosować prawa w sposób oderwany od rzeczywistości, kontekstu wydarzenia i wyrażenia - jeśliby iść w tym kierunku i tak stosować prawo jak sugerujesz, to w paru postach byłeś naruszyłeś moją cześć i godność i w zasadzie klasyfikowałeś się do tego, aby Cię pozwać. Absurd? Niekoniecznie:) Wyobraź sobie, że w takich sprawach to Ty musisz udowodnić, że nie naruszyłeś mojej czci, a nie ja, że ją naruszyłeś (6 KC nie działa wtedy) - taki drobny prawny niuans.
Oczywistym jest, że Ciebie nie pozwałem i nie pozwę, gdyż byłbym skończonym idiotą, gdybym tak chciał stosować prawo. Przekomarzamy się, prawimy sobie złośliwości ale i Ty i ja staramy się zachować granice - a wynikają one z kontekstu i sytuacji.
Czy gdybym napisał, że "CROSS JA CIEBIE UDUSZĘ!!!", to biorąc pod uwagę, że jest to groźba pozbawienia życia, a Ty mógłbyś uznać tę groźbę za realną do spełnienia, zawiadomiłbyś prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa? Teoretycznie przecież użyłem wobec Ciebie groźby karalnej...i tu działałbyś, tu cyt.: "na podstawie i w granicach obowiązującego prawa". Zrobiłbyś tak?
Konkludując, uważam że mylnie pojmujesz istotę i stosowanie prawa - tak jak opisywana w tym wątku Straż Miejska.
Wszystko się zgadza ale akurat tu zostały przedstawione skrajnie negatywne przypadki działania SM. To jest ten odsetek strażników którzy z dużą determinacją pracują na negatywną opinię o całej formacji.
"Konkludując, uważam że mylnie pojmujesz istotę i stosowanie prawa - tak jak opisywana w tym wątku Straż Miejska."
Zgadzam się że są sytuacje i Sytuacje. Założenie blokady na samochód młodej pary jest zdecydowaną nadinterpretacją przepisów ale w większości przypadków osoby popełniające wykroczenia robią to w pełni świadomie licząc na to że albo nie zostaną złapani albo się wyłgają. A jak już się nie uda i trzeba ponieść konsekwencje to zaczyna się pomstowanie jacy to ci Strażnicy są źli bo ...i tu do wyboru: mój pies przecież nie gryzie, zatrzymałem się tylko na chwilę itp. Analogiczna jest sytuacja z kontrolerami biletów. Uwagi do ich pracy/zachowania mają tylko ci którzy zostali przez nich ukarani.
"Czy gdybym napisał, że "CROSS JA CIEBIE UDUSZĘ!!!", to biorąc pod uwagę, że jest to groźba pozbawienia życia, a Ty mógłbyś uznać tę groźbę za realną do spełnienia, zawiadomiłbyś prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa? Teoretycznie przecież użyłem wobec Ciebie groźby karalnej...i tu działałbyś, tu cyt.: "na podstawie i w granicach obowiązującego prawa". Zrobiłbyś tak?"
Oczywiście że nie poszedłbym z tym do prokuratury. Choćby dlatego że od przechwałek do realizacji droga daleka ;-)
"Konkludując, uważam że mylnie pojmujesz istotę i stosowanie prawa - tak jak opisywana w tym wątku Straż Miejska."
Zgadzam się że są sytuacje i Sytuacje. Założenie blokady na samochód młodej pary jest zdecydowaną nadinterpretacją przepisów ale w większości przypadków osoby popełniające wykroczenia robią to w pełni świadomie licząc na to że albo nie zostaną złapani albo się wyłgają. A jak już się nie uda i trzeba ponieść konsekwencje to zaczyna się pomstowanie jacy to ci Strażnicy są źli bo ...i tu do wyboru: mój pies przecież nie gryzie, zatrzymałem się tylko na chwilę itp. Analogiczna jest sytuacja z kontrolerami biletów. Uwagi do ich pracy/zachowania mają tylko ci którzy zostali przez nich ukarani.
"Czy gdybym napisał, że "CROSS JA CIEBIE UDUSZĘ!!!", to biorąc pod uwagę, że jest to groźba pozbawienia życia, a Ty mógłbyś uznać tę groźbę za realną do spełnienia, zawiadomiłbyś prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa? Teoretycznie przecież użyłem wobec Ciebie groźby karalnej...i tu działałbyś, tu cyt.: "na podstawie i w granicach obowiązującego prawa". Zrobiłbyś tak?"
Oczywiście że nie poszedłbym z tym do prokuratury. Choćby dlatego że od przechwałek do realizacji droga daleka ;-)
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Historia z piekielnych:
"Jest około 2 w nocy, 1 stycznia 2010. U mnie w domu goście, więc jak wiadomo, wesoło, a głowy rodziny wojują przy %. Nagle słychać pukanie do drzwi. Jakiś starszy pan mówi do mojego taty, aby auto przestawił, bo garaż się pali i straż przez nasze Daewoo nie może wjechać.
Tata zakłada kurtkę, buty i idzie, na miejscu wóz straży pożarnej i radiowóz, w którym siedzi dwóch policjantów. Tata wsiada do auta, odpala i cofa z 6 metrów parkując gdzie indziej. Straż zadowolona i wjeżdża pod garaż, który już dosyć konkretnie się palił. Tata wysiada i zostaje gapiem, patrząc jak straż gasi garaż.
Po całej akcji, z radiowozu wysiada jeden z dwóch policjantów i mówi do ojca:
- Pan przed chwilą pod wpływem alkoholu wsiadł do samochodu, odpalił go i pojechał. Za to będzie mandat.
Tatusiek mocno zburzony, mandatu oczywiście nie przyjął, a sprawa trafiła do sądu. Niedługo później, rozprawa się odbyła i Bogu dziękować my ją wygraliśmy".
"Jest około 2 w nocy, 1 stycznia 2010. U mnie w domu goście, więc jak wiadomo, wesoło, a głowy rodziny wojują przy %. Nagle słychać pukanie do drzwi. Jakiś starszy pan mówi do mojego taty, aby auto przestawił, bo garaż się pali i straż przez nasze Daewoo nie może wjechać.
Tata zakłada kurtkę, buty i idzie, na miejscu wóz straży pożarnej i radiowóz, w którym siedzi dwóch policjantów. Tata wsiada do auta, odpala i cofa z 6 metrów parkując gdzie indziej. Straż zadowolona i wjeżdża pod garaż, który już dosyć konkretnie się palił. Tata wysiada i zostaje gapiem, patrząc jak straż gasi garaż.
Po całej akcji, z radiowozu wysiada jeden z dwóch policjantów i mówi do ojca:
- Pan przed chwilą pod wpływem alkoholu wsiadł do samochodu, odpalił go i pojechał. Za to będzie mandat.
Tatusiek mocno zburzony, mandatu oczywiście nie przyjął, a sprawa trafiła do sądu. Niedługo później, rozprawa się odbyła i Bogu dziękować my ją wygraliśmy".
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Czyżby kolega znał na tyle prawo by zabierać głos i czynić się wyrocznią ?
Kobieta wyżuciła niedoałek ale go podniosła i przeprosiła. Czy jest to czyn który wymagał zniewolenia i mandatu 200 zł ,gdzie 50 to maksymalna kwota za takie przewinienie:
Taryfikator mandatów (zawarty w rozporządzeniu Prezesa Rady Ministrów z dnia 24 listopada 2003 r. w sprawie wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń - Dz.U.2003.208.2023) karę grzywny, wymierzanej właśnie w postaci mandatu karnego za zaśmiecanie, ogranicza do 50 zł.
Czy posprzatanie niedopałka nie było wystarczajacym bodźcem by kobiecie odpuścić? Dać upomnienie ...
Coś mi kolega zalatuje złośliwością.
A co do sprawy to polecam co następuje:
Funkcjonariusze straży samorządowych mają problemy z egzekwowaniem niektórych przepisów kodeksu wykroczeń, związanych z sankcjonowaniem naruszeń zasad utrzymania czystości i porządku na terenach użytku publicznego. Przyczyną mogą być kłopoty z interpretacją art.145 kodeksu wykroczeń.
Artykuł ten przewiduje odpowiedzialność w postaci kary grzywny do 500 zł lub kary nagany za czyny polegające na zanieczyszczaniu lub zaśmiecaniu miejsc dostępnych dla publiczności, w szczególności takich jak drogi, ulice, place, ogrody, trawniki lub zieleńce. Problem w interpretacji przepisu polegać miałby przede wszystkim na trudnościach w rozróżnieniu pomiędzy „zanieczyszczaniem” a „zaśmiecaniem” co istotne jest w szczególności dlatego, że tzw.
Zaśmiecanie - naruszanie estetyki
Oba użyte w przepisie pojęcia w kodeksie wykroczeń definiowane nie są, wobec czego ich interpretacja powinna po pierwsze próbować znaleźć taką definicje w innych obowiązujących aktach, ewentualnie oprzeć się na ich znaczeniu powszechnie przyjętym. Pojęcie „zaśmiecania” normatywnie zdefiniowane nie zostało, w słownikach jest zwykle traktowane jako synonim słowa „śmiecić”, rozumianego jako robienie nieporządku, porzucanie rzeczy niepotrzebnych, pozostawianie ich w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Tak też interpretowane jest to określenie i w komentarzach, np. w komentarzu pod red. T. Bojarskiego stwierdza się, że zaśmiecanie polega na pozostawianiu w miejscach w przepisie wskazanych zniszczonych, uszkodzonych czy bezużytecznych przedmiotów, np. papieru, pudełek, butelek, puszek, niedopałków papierosów (M. Szwarczyk, A. Michalska-Warias, T. Bojarski, J. Piórkowska-Flieger – „Kodeks wykroczeń. Komentarz”, Warszawa 2007). Zaśmiecanie należałoby więc oceniać z punktu widzenia naruszenia powszechnie uznawanych zasad utrzymania czystości i porządku w miejscach publicznych, naruszania estetyki takich miejsc, niekoniecznie w konsekwencji powodującego zagrożenia dla zdrowia lub nawet życia ludzi czy środowiska. Możliwość powodowania takich konsekwencji przez działanie związane z pozbywaniem się niepotrzebnych substancji lub przedmiotów nie jest więc elementem wymaganym dla oceny, czy mamy do czynienia z „zaśmiecaniem”.
Kobieta wyżuciła niedoałek ale go podniosła i przeprosiła. Czy jest to czyn który wymagał zniewolenia i mandatu 200 zł ,gdzie 50 to maksymalna kwota za takie przewinienie:
Taryfikator mandatów (zawarty w rozporządzeniu Prezesa Rady Ministrów z dnia 24 listopada 2003 r. w sprawie wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń - Dz.U.2003.208.2023) karę grzywny, wymierzanej właśnie w postaci mandatu karnego za zaśmiecanie, ogranicza do 50 zł.
Czy posprzatanie niedopałka nie było wystarczajacym bodźcem by kobiecie odpuścić? Dać upomnienie ...
Coś mi kolega zalatuje złośliwością.
A co do sprawy to polecam co następuje:
Funkcjonariusze straży samorządowych mają problemy z egzekwowaniem niektórych przepisów kodeksu wykroczeń, związanych z sankcjonowaniem naruszeń zasad utrzymania czystości i porządku na terenach użytku publicznego. Przyczyną mogą być kłopoty z interpretacją art.145 kodeksu wykroczeń.
Artykuł ten przewiduje odpowiedzialność w postaci kary grzywny do 500 zł lub kary nagany za czyny polegające na zanieczyszczaniu lub zaśmiecaniu miejsc dostępnych dla publiczności, w szczególności takich jak drogi, ulice, place, ogrody, trawniki lub zieleńce. Problem w interpretacji przepisu polegać miałby przede wszystkim na trudnościach w rozróżnieniu pomiędzy „zanieczyszczaniem” a „zaśmiecaniem” co istotne jest w szczególności dlatego, że tzw.
Zaśmiecanie - naruszanie estetyki
Oba użyte w przepisie pojęcia w kodeksie wykroczeń definiowane nie są, wobec czego ich interpretacja powinna po pierwsze próbować znaleźć taką definicje w innych obowiązujących aktach, ewentualnie oprzeć się na ich znaczeniu powszechnie przyjętym. Pojęcie „zaśmiecania” normatywnie zdefiniowane nie zostało, w słownikach jest zwykle traktowane jako synonim słowa „śmiecić”, rozumianego jako robienie nieporządku, porzucanie rzeczy niepotrzebnych, pozostawianie ich w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Tak też interpretowane jest to określenie i w komentarzach, np. w komentarzu pod red. T. Bojarskiego stwierdza się, że zaśmiecanie polega na pozostawianiu w miejscach w przepisie wskazanych zniszczonych, uszkodzonych czy bezużytecznych przedmiotów, np. papieru, pudełek, butelek, puszek, niedopałków papierosów (M. Szwarczyk, A. Michalska-Warias, T. Bojarski, J. Piórkowska-Flieger – „Kodeks wykroczeń. Komentarz”, Warszawa 2007). Zaśmiecanie należałoby więc oceniać z punktu widzenia naruszenia powszechnie uznawanych zasad utrzymania czystości i porządku w miejscach publicznych, naruszania estetyki takich miejsc, niekoniecznie w konsekwencji powodującego zagrożenia dla zdrowia lub nawet życia ludzi czy środowiska. Możliwość powodowania takich konsekwencji przez działanie związane z pozbywaniem się niepotrzebnych substancji lub przedmiotów nie jest więc elementem wymaganym dla oceny, czy mamy do czynienia z „zaśmiecaniem”.
Przykłady łamania prawa przez Straż Miejską można mnożyć. Nie tylko w Gdańsku. Pełno postów, filmików na podstawie których mżzna wyrobić sobie zdania na temat Straży Miejskiej.
To tylko ludzie powiadacie?
Tylko problem w tym ze ludzie z wypranym łbem. Wyrabiajacy często na czyjejś krzywdzie swoje profity.
Należy pozdrowić SM która tłucze na ulicach ludzi, obezwładnia ich gazem, wystawia mandaty i kieruje wnioski o ukaranie balansując na krawędzi prawa.
Pozdrowić gościa który wypisał starej kobiecinie mandat bo jej piesek latem sie wykompał w stawie podczas gdy pies Strażnika Miejskiego terroryzuje ludzi biegajac sobie luzem w okolicach Zakopiańskiej bez kagańca bo jego pan jest Jaśnie Straznikiem Miejskim.
Jechał ich pies i niech szlak trafi całą tą instytucję za ludzką krzywdę.
To tylko ludzie powiadacie?
Tylko problem w tym ze ludzie z wypranym łbem. Wyrabiajacy często na czyjejś krzywdzie swoje profity.
Należy pozdrowić SM która tłucze na ulicach ludzi, obezwładnia ich gazem, wystawia mandaty i kieruje wnioski o ukaranie balansując na krawędzi prawa.
Pozdrowić gościa który wypisał starej kobiecinie mandat bo jej piesek latem sie wykompał w stawie podczas gdy pies Strażnika Miejskiego terroryzuje ludzi biegajac sobie luzem w okolicach Zakopiańskiej bez kagańca bo jego pan jest Jaśnie Straznikiem Miejskim.
Jechał ich pies i niech szlak trafi całą tą instytucję za ludzką krzywdę.
Moja historia: stoję przy ulicy koło dworca, czekam na męża który właśnie podjeżdża po mnie autem. Rzucam papierosa. Nagle podchodzi do mnie dwóch sm. że nie wolno tu rzucać petów. Podnoszę, przepraszam z uśmiechem i chcę wsiadać. Nie, nie, proszę z nami. Prowadzą mnie pod ręce przez cały dworzec. Ludzie dookoła pewnie myślą, że jestem narkomanką, prostytutką, złodziejką...Wystawiają mi mandat na 200 zł. Próbuję jeszcze miło z nimi rozmawiać, nie ma opcji. Nie przyjmuję mandatu. Po jakimś czasie dowiedziałam się od policjanta, że nie mieli prawa wystawić mi mandatu w takiej kwocie i dobrze, że go nie przyjęłam bo sąd grodzki i tak go nie zatwierdzi...Najbardziej wkurzyło mnie ich chamskie zachowanie co do mnie, kiedy ja starałam się być miła i ok, wyrzuciłam tego peta ale zaraz go podniosłam i przeprosiłam.
Oto z czym muszą się zmagać pracownicy SM wykonujący swoją pracę. W dużej mierze jest to zasługa negatywnego nastawienia społeczeństwa.
http://www.tvn24.pl/12690,1728718,0,1,strazniczka-miejska-znokautowana-przez-kobiete,wiadomosc.html
Ludzie (tak jak pani od 200 zł mandatu za wyrzucenie papierosa) uważają że SM jest w porządku dopóki za popełnione wykroczenia kara innych. Jak to nam się przytrafi zostać złapanym na wykroczeniu (chociażby zaśmiecaniu) to oczekujemy że przeprosimy i skończy się na upomnieniu czyli że ujdzie nam na sucho. I dopiero jak trafimy konsekwentnego strażnika który obstaje przy wymierzeniu kary to się zaczyna płacz i biadolenie jacy to my jesteśmy biedni niewinni a SM zła.
http://www.tvn24.pl/12690,1728718,0,1,strazniczka-miejska-znokautowana-przez-kobiete,wiadomosc.html
Ludzie (tak jak pani od 200 zł mandatu za wyrzucenie papierosa) uważają że SM jest w porządku dopóki za popełnione wykroczenia kara innych. Jak to nam się przytrafi zostać złapanym na wykroczeniu (chociażby zaśmiecaniu) to oczekujemy że przeprosimy i skończy się na upomnieniu czyli że ujdzie nam na sucho. I dopiero jak trafimy konsekwentnego strażnika który obstaje przy wymierzeniu kary to się zaczyna płacz i biadolenie jacy to my jesteśmy biedni niewinni a SM zła.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Drogi Halu oczywiście że takie pojęcie jest mi znane. A czy Tobie znane jest pojęcie ponoszenia odpowiedzialności za własne postępowanie? Stosując Twój tok rozumowania można by sobie pozwolić popełnianie wykroczeń w dowolny sposób bo najwyżej trzeba będzie naprawić szkodę i to tylko w razie przyłapania a żadnych konsekwencji nie będzie. Jeżeli ktoś jest osobą dobrze wychowaną to nie ma problemu. Problem w tym że większość ludzi traktuje własne otoczenie (za drzwiami mieszkania) jak skrzyżowanie toalety Toi Toi z wysypiskiem śmieci. Jeżeli takie zachowanie będzie traktowane pobłażliwie bo szkoda została naprawiona (tzw. przyzwolenie społeczne) nigdy nic się nie zmieni. I właśnie wobec tego typu ludzi kara pełni funkcję wychowawczą i jest czynnikiem odstraszającym. Jeżeli ktoś wyrzuca stary sprzęt AGD lub gruz budowlany w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym i zostanie na tym przyłapany to wystarczy że przeprosi i zabierze swoje śmieci (naprawi szkodę) czy powinien ponieść karę? A przecież takie postępowanie od śmiecenia petami gdzie popadnie różni się tylko skalą.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Nie chodzi mi o skrajnie surowe kary. Kara powinna być adekwatna do wykroczenia. Jeżeli ktoś jest śmieciarzem (a ile ludzi jest widać doskonale po ilości walających się po ulicach śmieci) tylko obligatoryjna kara zmieni jego nawyki. Zresztą nie dotyczy to tylko śmiecenia ale wielu innych dziedzin życia. Mamy niestety taką mentalność że jak już zostaniemy za coś ukarani to przedstawiamy siebie jako ofiarę napastliwości przedstawicieli sił porządkowych (czy to SM czy Policji czy też kontrolerów biletów) Najwyraźniej jest to spadek po poprzednim systemie politycznym gdzie władza faktycznie represjonowała obywateli. Świetnym na to przykładem jest pani od rzucania petów. Psy wieszać na SM to tak, siebie przedstawić jako ofiarę - oczywiście ale zająknąć się choćby słowem o własnym niewłaściwym postępowaniu to już nie.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Oczywiście. Polak zrobi wszystko żeby wyłgać się od kary. Następnym razem wsiadając do samochodu też pewnie rzuciłaby peta na ziemię. Albo opakowanie po batonie czy butelkę po Pepsi. Wrodzone nawyki trudno wykorzenić. A ukarana wyciągnie może jakieś wnioski.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Fajnie jest napotkac na swojej drodze STRAŻ MIEJSKĄ. Wspaniali żołnierze tej formancji Pana Prezydenta Miasta Gdańska stanęli na drodze pewnego człowieka.
Powołując się na ich własne prawa, człowieka zwyczajnie sobie pobili. Ot tak.
Dla zabawy popsikali sobie gazem w oczy, włamali się na prywatną posesję. A wszystko bo ,,mniemali sobie, a przepisów nie znali i źle je interpretowali.
Asy te to oczywiście komandosi z Żabianki. Znane Asy takie jak sławny Lipa i inni wspaniali. Najwybitniejsze Ramba w tej wybitnej kompaniji grasyjący pod przychodniami lekarskimi z blokadami na koła.
Należało by pozdrowić Naszych Asów ze Straży Miejskiej od pani która wychodząc ze swoim psem, miszkanka ulicy Beniowskiego otrzymała mandat pomimo że posprzątała po swoim psie.
Ciekawe jak to wytłumaczą w Sądzie nasi Żołnierze Porządku.
Wszystko zrobia za mandat. Jak to ludziom na pracy zależy.
Tylko tak dalej a nazwę Straż Miejska będzie można zamienić na Miejscy Egzekutorzy Własnych Praw..
Powołując się na ich własne prawa, człowieka zwyczajnie sobie pobili. Ot tak.
Dla zabawy popsikali sobie gazem w oczy, włamali się na prywatną posesję. A wszystko bo ,,mniemali sobie, a przepisów nie znali i źle je interpretowali.
Asy te to oczywiście komandosi z Żabianki. Znane Asy takie jak sławny Lipa i inni wspaniali. Najwybitniejsze Ramba w tej wybitnej kompaniji grasyjący pod przychodniami lekarskimi z blokadami na koła.
Należało by pozdrowić Naszych Asów ze Straży Miejskiej od pani która wychodząc ze swoim psem, miszkanka ulicy Beniowskiego otrzymała mandat pomimo że posprzątała po swoim psie.
Ciekawe jak to wytłumaczą w Sądzie nasi Żołnierze Porządku.
Wszystko zrobia za mandat. Jak to ludziom na pracy zależy.
Tylko tak dalej a nazwę Straż Miejska będzie można zamienić na Miejscy Egzekutorzy Własnych Praw..
Drogi Cross-ie, owszem rozumiem swoją winę ponieważ rzucanie niedopałków nie jest u mnie na porządku dziennym. Głównie chodziło mi o fakt, iż narzucono mi mandat, który był za wysoki i nawet sąd uznał to za absurd. Wobec tego, dlaczego bronisz takiego strażnika?Nie chodzi mi tu o miganie się od kary ani o to, czy przeprosiłam, czy też nie ale o to, iż to nie tylko ja byłam tu nie w porządku.
Rozumiem. W twoim przypadku to był taki właśnie pojedynczy przypadek rzucania petów gdzie popadnie i akurat pech chciał że widział to Strażnik Miejski. A mnie się wydaję że trochę z tym ściemniasz bo 99% palaczy zupełnie nie zwraca uwagi gdzie wyrzuca pety a prawdziwą rzadkością są przypadki gdy palacz wrzuca peta do stojącego na ulicy śmietnika. W związku z tym uważam że słusznie zostałaś ukarana.
Wracając jednak do tematu Strażników. Jeżeli zostałaś złapana na popełnianiu wykroczenia a masz przy sobie dokument tożsamości Strażnik nie powinien cię nigdzie zabierać a ty nie musisz z nim nigdzie chodzić. Strażnik na podstawie dokumentu ustala twoją tożsamość i wypisuje mandat lub jeżeli nie zgadzasz się na jego przyjęcie wniosek do sądu. Czynności te odbywają się na miejscu. Jakiekolwiek zatrzymanie jest w tym przypadku bezpodstawne. Co do wysokości mandatu to za zaśmiecanie jest chyba do 100 zł (chociaż tego nie jestem pewien) ale mandatu i tak przyjmować nie musisz. Jeżeli cała sytuacja odbyła się tak jak to opisałaś to Strażnik niewątpliwie przekroczył swoje uprawnienia. A skoro tak to dlaczego zamiast żalić się na forum nie złożysz na niego skargi? Składanie zasadnych skarg przyczyni się zapewne do usunięcia z tej formacji ludzi którzy się do tej pracy nie nadają.
Wracając jednak do tematu Strażników. Jeżeli zostałaś złapana na popełnianiu wykroczenia a masz przy sobie dokument tożsamości Strażnik nie powinien cię nigdzie zabierać a ty nie musisz z nim nigdzie chodzić. Strażnik na podstawie dokumentu ustala twoją tożsamość i wypisuje mandat lub jeżeli nie zgadzasz się na jego przyjęcie wniosek do sądu. Czynności te odbywają się na miejscu. Jakiekolwiek zatrzymanie jest w tym przypadku bezpodstawne. Co do wysokości mandatu to za zaśmiecanie jest chyba do 100 zł (chociaż tego nie jestem pewien) ale mandatu i tak przyjmować nie musisz. Jeżeli cała sytuacja odbyła się tak jak to opisałaś to Strażnik niewątpliwie przekroczył swoje uprawnienia. A skoro tak to dlaczego zamiast żalić się na forum nie złożysz na niego skargi? Składanie zasadnych skarg przyczyni się zapewne do usunięcia z tej formacji ludzi którzy się do tej pracy nie nadają.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
ja swoje, ty swoje. Napisałam ten post aby nakreślić niezgodne z prawem zachowanie strażników. Miałam przy sobie dokumenty, nie wiem dlaczego mnie musieli targać na drugą stronę dworca. Zrozum, że jako kobieta w zetknięciu z dwoma wyrośniętymi strażnikami nie miałam możliwości wyrwania się, nie chciałam tez robić awantury bo nie leży to w mojej naturze. Ewidentnie popełnili błąd i nie widzę uzasadnienia w twojej obronie tych wielce pokrzywdzonych "stróżów prawa". Koniec.
Wcale ich nie bronię. Napisałem przecież że powinnaś złożyć na nich skargę.
"Zrozum, że jako kobieta w zetknięciu z dwoma wyrośniętymi strażnikami nie miałam możliwości wyrwania się, nie chciałam tez robić awantury bo nie leży to w mojej naturze."
A nie mogłaś po prostu odmówić pójścia z nimi? Nawet jako kobieta masz do tego prawo. Przecież nie zostałaś zatrzymana, strażnicy ustalili twoją tożsamość a mandatu i tak nie zamierzałaś przyjmować. Zawlekliby cię siłą ? Szczerze wątpię. Nie żyjemy już w państwie totalitarnym.
"Zrozum, że jako kobieta w zetknięciu z dwoma wyrośniętymi strażnikami nie miałam możliwości wyrwania się, nie chciałam tez robić awantury bo nie leży to w mojej naturze."
A nie mogłaś po prostu odmówić pójścia z nimi? Nawet jako kobieta masz do tego prawo. Przecież nie zostałaś zatrzymana, strażnicy ustalili twoją tożsamość a mandatu i tak nie zamierzałaś przyjmować. Zawlekliby cię siłą ? Szczerze wątpię. Nie żyjemy już w państwie totalitarnym.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Cross, znając tępotę i brak świadomości prawnej SM, istnieje duże prawdopodobieństwo, że literalnie próbowaliby tę panią zawlec siłą. Nie żyjemy w państwie totalitarnym, na szczęście, ale SM jest znana z okazywania słabszym obywatelom swojej "siły".
Przypomina mi się taka scena sprzed paru lat, gdy koło dawnego rynku na Przymorzu SM wciskali mandat jakiejś kobiecinie, bo źle zaparkowała. Ku memu rozbawieniu, podczas tzw. "czynności", podjechał obok auta tej kobieciny autentyczny "kark" czarną 5-ką BMW, wylazł z auta, SM chciał coś do niego powiedzieć, tenże rzucił w jego kierunku krótką wiązką...SM nawet nie mrugnął.
Pamiętam, że na moje pytanie, czy tamten pan jest w jakiś sposób uprzywilejowany, usłyszałem że to nie moja sprawa. Oczywiście wyraziłem, może mniej dobitniej niż ten kark, swoje oburzenie - bez odzewu.
Przypomina mi się taka scena sprzed paru lat, gdy koło dawnego rynku na Przymorzu SM wciskali mandat jakiejś kobiecinie, bo źle zaparkowała. Ku memu rozbawieniu, podczas tzw. "czynności", podjechał obok auta tej kobieciny autentyczny "kark" czarną 5-ką BMW, wylazł z auta, SM chciał coś do niego powiedzieć, tenże rzucił w jego kierunku krótką wiązką...SM nawet nie mrugnął.
Pamiętam, że na moje pytanie, czy tamten pan jest w jakiś sposób uprzywilejowany, usłyszałem że to nie moja sprawa. Oczywiście wyraziłem, może mniej dobitniej niż ten kark, swoje oburzenie - bez odzewu.
dołożę trochę z innych forum o Gdańskich SM:
cytaty do poczytania i przemyślenia Może kogoś coś ruszy i zwymiotuje na tą bandę :
straż i psie kupy
jajec (gość) 13.03.10, 12:45:37
do obrońców SM, bo nie lubią psich kup.Ja też nie lubię, ale jeżeli Straż Miejska ma być głównie do tropienia psich gówienek, to gratuluje jej misji, do której zresztą wyłącznie sie nadaje. Tylko czy nie byłoby taniej dla miasta nająć np. bezrobotnych sprzątaczy.Jak się coś mówi czy pisze, warto poprostu pomyśleć. Problem kup to kwestia kultury właścicieli, a SM nie jest akurat po drodze z kulturą. Tu mandaty nic nie pomogą - mamy 100 tysiecy psów ! 0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
pytanie do komendanta
ciekawy (gość) 13.03.10, 12:15:41
Pytanie do komendanta Straży Miejskiej w Gdańsku. Czy jest normalne, gdy Pański podwładny NA SLUZBIE noszący Godło RP robi zakupy w spozywczaku, przesiaduje w pitzzerni, zajada zapiekankę na targowisku,wygląda jak łajza w niedopietym mundurze i często bez czapki, nigdy nie powie "dzień dobry" w kontakcie z obywatelem, niszczy samochodem bez celu park- pomnik przyrody przy ul, Pomorskiej, wybiera do interwencji staruszki i emerytów, omijając szerokim łukiem młodych i silnych , GRA NA AUTOMACIE Totka itd itd.? Teraz pytanie do Premiera i posła Tuska.Przecież Pan o tym dobrze wie, bo nie zyje Pan samotnie na ksieżycu. No i co ? Dalsze uprawnienia dla SM ????? +1 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
KOMUNO WRÓC
iwona (gość) 13.03.10, 12:03:00
Nikt nas nie gnębił za komuny tak jak dzisiaj pseudo straż która na żadnej straży nie stoi a gnębi i ogranicza wolnośc ! ludzie boją się wyjsc z psem na spacer, boją się zapalic papierosa, boją się sprzedac troszkę kwiatów ze swojego ogródka boją się tych czarnych byków ale to ludzie przeciętni normalni bo w nosie mają ich prawdziwi chuligani ,wandale ,złodzieje i bandyci do takich to straż boi się podejśc od takich to jest policja a czy nie lepiej kasę wywaloną na nich oddac policji? 0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
straż miejska
mieszkaniec Trójmiasta (gość) 13.03.10, 11:52:49
Jak długo będziemy utrzymywać tę hordę nierobów, cwaniaków. Te pieniądze lepiej przeznaczyć na policję. Patrole koedukacyjne - czyli 8 godz. spacery pani strażnik z panem strażnikiem. Mandaty to te za handlowanie staruszek pietruszką, no i za parkowanie!!! A gdzie jest potrzebna interwencja to nigdy ich nie ma. Czy ktoś widział interwencję strażników gdy była bójka lub gdy chuligani zaczepiali w centrum przechodniów?!!! Psy to osobna sprawa. Najpierw automaty z przyborami (po 50 gr) i egzekwowanie. Ale rzesza cwaniaków za nic nie robienie nie jest nam potrzebna. Z ciężko chorym synem podjechałem pod aptekę jedyną czynną po 20 na rynku w Wejherowie wracając po całodziennym pobycie z synem w szpitalu (wypadek w pracy syna - niedziela) i za zaparkowanie przy aptece od razu była ta dzielna straż na sygnale>mandat, 5 punktów (tłumaczenie nic nie dało, że syn po wypadku, że po leki). Chciałbym żeby tych chamów spotkało coś podobnego. Podobno zawsze to wraca. Tego im tzn. straży miejskiej życzę i jak najszybszego rozwiązania formacji, a nie wypinania klatki po ordery (za co?!!) Kpina 0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
delta (gość) 13.03.10, 09:52:49
służba porządkowa w mieście do drobnych wykroczeń jest potrzebna.Problem jest w tym, że nie może ona przypominać bandytów polujących na łatwe cele i zastraszać obywateli.Sposób odnoszenia się SM do ludzi jest skandaliczny, śladu osobistej kultury, dominujace chamstwo,przekonanie o absolutnej bezkarnosci, brak szacunku dla prawa. Oni kompromituja Państwo. Do pilnowania porzadku jest Policja - ma zreszta wysokie notowania w społeczeństwie. Tylko w państwach totalitarnych mnozy sie represyjne byty. Dlatego utrzymywanie SM, znienawidzonej przez mieszkańców jest marnotrawstwem naszych podatków i służy wyłacznie podniesieniu watpliwego prestizu władz lokalnych. Kazdy kto chociaz raz zetknął sie z tymi typami wie o czym piszę. 0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
straż miejska
max (gość) 13.03.10, 08:54:26
Jak długo jeszcze będziemy utrzymywać tą szkodliwą , przypominajaca najgorsze czasy formacje ?To jest zwykła banda, złożona z prymitywnych psycholi zachłyśnietych "władzą". Ciekawe kto ich dobiera, kto ich szkoli. Zamiast służyć społeczeństwu terroryzuje je.Ostatnie przykłady w łodzi, Poznaniu itp, a teraz w Gdańsku powinny przypieczetować ich los : do natychmiastowej likwidacji, a środki przeznaczyć na policje. To nie do wiary, żeby w demokratycznym państwie prawa istniała taka patologia.Szanowni samorządowcy ! rozliczymy was z tego przy najblizszych wyborach ! Komentarze w obronie SM masowo piszą sami strażnicy i ich rodziny.Mój sasiad straznik wczoraj sam sie tym chwalił !!!
cytaty do poczytania i przemyślenia Może kogoś coś ruszy i zwymiotuje na tą bandę :
straż i psie kupy
jajec (gość) 13.03.10, 12:45:37
do obrońców SM, bo nie lubią psich kup.Ja też nie lubię, ale jeżeli Straż Miejska ma być głównie do tropienia psich gówienek, to gratuluje jej misji, do której zresztą wyłącznie sie nadaje. Tylko czy nie byłoby taniej dla miasta nająć np. bezrobotnych sprzątaczy.Jak się coś mówi czy pisze, warto poprostu pomyśleć. Problem kup to kwestia kultury właścicieli, a SM nie jest akurat po drodze z kulturą. Tu mandaty nic nie pomogą - mamy 100 tysiecy psów ! 0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
pytanie do komendanta
ciekawy (gość) 13.03.10, 12:15:41
Pytanie do komendanta Straży Miejskiej w Gdańsku. Czy jest normalne, gdy Pański podwładny NA SLUZBIE noszący Godło RP robi zakupy w spozywczaku, przesiaduje w pitzzerni, zajada zapiekankę na targowisku,wygląda jak łajza w niedopietym mundurze i często bez czapki, nigdy nie powie "dzień dobry" w kontakcie z obywatelem, niszczy samochodem bez celu park- pomnik przyrody przy ul, Pomorskiej, wybiera do interwencji staruszki i emerytów, omijając szerokim łukiem młodych i silnych , GRA NA AUTOMACIE Totka itd itd.? Teraz pytanie do Premiera i posła Tuska.Przecież Pan o tym dobrze wie, bo nie zyje Pan samotnie na ksieżycu. No i co ? Dalsze uprawnienia dla SM ????? +1 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
KOMUNO WRÓC
iwona (gość) 13.03.10, 12:03:00
Nikt nas nie gnębił za komuny tak jak dzisiaj pseudo straż która na żadnej straży nie stoi a gnębi i ogranicza wolnośc ! ludzie boją się wyjsc z psem na spacer, boją się zapalic papierosa, boją się sprzedac troszkę kwiatów ze swojego ogródka boją się tych czarnych byków ale to ludzie przeciętni normalni bo w nosie mają ich prawdziwi chuligani ,wandale ,złodzieje i bandyci do takich to straż boi się podejśc od takich to jest policja a czy nie lepiej kasę wywaloną na nich oddac policji? 0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
straż miejska
mieszkaniec Trójmiasta (gość) 13.03.10, 11:52:49
Jak długo będziemy utrzymywać tę hordę nierobów, cwaniaków. Te pieniądze lepiej przeznaczyć na policję. Patrole koedukacyjne - czyli 8 godz. spacery pani strażnik z panem strażnikiem. Mandaty to te za handlowanie staruszek pietruszką, no i za parkowanie!!! A gdzie jest potrzebna interwencja to nigdy ich nie ma. Czy ktoś widział interwencję strażników gdy była bójka lub gdy chuligani zaczepiali w centrum przechodniów?!!! Psy to osobna sprawa. Najpierw automaty z przyborami (po 50 gr) i egzekwowanie. Ale rzesza cwaniaków za nic nie robienie nie jest nam potrzebna. Z ciężko chorym synem podjechałem pod aptekę jedyną czynną po 20 na rynku w Wejherowie wracając po całodziennym pobycie z synem w szpitalu (wypadek w pracy syna - niedziela) i za zaparkowanie przy aptece od razu była ta dzielna straż na sygnale>mandat, 5 punktów (tłumaczenie nic nie dało, że syn po wypadku, że po leki). Chciałbym żeby tych chamów spotkało coś podobnego. Podobno zawsze to wraca. Tego im tzn. straży miejskiej życzę i jak najszybszego rozwiązania formacji, a nie wypinania klatki po ordery (za co?!!) Kpina 0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
delta (gość) 13.03.10, 09:52:49
służba porządkowa w mieście do drobnych wykroczeń jest potrzebna.Problem jest w tym, że nie może ona przypominać bandytów polujących na łatwe cele i zastraszać obywateli.Sposób odnoszenia się SM do ludzi jest skandaliczny, śladu osobistej kultury, dominujace chamstwo,przekonanie o absolutnej bezkarnosci, brak szacunku dla prawa. Oni kompromituja Państwo. Do pilnowania porzadku jest Policja - ma zreszta wysokie notowania w społeczeństwie. Tylko w państwach totalitarnych mnozy sie represyjne byty. Dlatego utrzymywanie SM, znienawidzonej przez mieszkańców jest marnotrawstwem naszych podatków i służy wyłacznie podniesieniu watpliwego prestizu władz lokalnych. Kazdy kto chociaz raz zetknął sie z tymi typami wie o czym piszę. 0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
straż miejska
max (gość) 13.03.10, 08:54:26
Jak długo jeszcze będziemy utrzymywać tą szkodliwą , przypominajaca najgorsze czasy formacje ?To jest zwykła banda, złożona z prymitywnych psycholi zachłyśnietych "władzą". Ciekawe kto ich dobiera, kto ich szkoli. Zamiast służyć społeczeństwu terroryzuje je.Ostatnie przykłady w łodzi, Poznaniu itp, a teraz w Gdańsku powinny przypieczetować ich los : do natychmiastowej likwidacji, a środki przeznaczyć na policje. To nie do wiary, żeby w demokratycznym państwie prawa istniała taka patologia.Szanowni samorządowcy ! rozliczymy was z tego przy najblizszych wyborach ! Komentarze w obronie SM masowo piszą sami strażnicy i ich rodziny.Mój sasiad straznik wczoraj sam sie tym chwalił !!!
I by wszystko w jednym niejscu było:
Chuligani w mundurach
Wstyd i jeszcze raz wstyd. Formacja niedouków balansujących na krawędzi prawa. Rozgonić na cztery wiatry. Nielicznych którzy pełnia tam słuzbę maja predyspozycje i są właściwie wykształceni wcielić do Policji. Resztę niech sobie Pan Adamowicz zatrudni jako prywatna ochronę. Tak skompromitowanej instytucji w tym mieście i kraju nie było nigdy.
0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
Paulina (gość) 2012-02-09 12:30
przed metamorfozą
Spotkałam właśnie takich dwóch obdartusów w zielonych kubrakach na Zaspie. Pewnie jeszcze przed metamorfozą.
0 / -2 zgłoś naruszenie odpowiedz
Jola (gość) 2012-02-09 12:14
skomlenie i podlizywanie sie
Podoba mi się, że ktos tak napisał o zabiegach SM dla ratowania własnej skóry. Dokładnie tak to odbieram.Mam nadzieję, że nikt rozumny nie da się na te żałosne proby nabrac!
+2 / -2 zgłoś naruszenie odpowiedz
5
Gdańszczanka (gość) 2012-02-09 11:35
Co w końcu krytykują mieszkańcy?
Tytuł nieadekwatny do treści. Mieszkańcy i radni wg artykułu krytykują działania SM, a nie nową stronę internetową. Straż Miejska nie jest niezależną firmą, tylko jednostką samorządową. Dziwę się zatem utyskiwaniom, zwłaszcza radnych, na łamach prasy. Czyżby wielką niewiadomą było to, kto powinien być adresatem ewentualnych skarg na skarg na SM?
Nie wiem czy nowa strona jest jedynie zabiegiem PR, ale uważam, że jest lepsza od poprzedniej. Poza tym czy Dziennikowi brakuje już tematów, skoro nowa strona SM budzi takie zainteresowanie dziennikarzy?
+7 / -1 zgłoś naruszenie odpowiedz
Miłosz (gość) 2012-02-09 11:52
to nie nowa strona budzi zainteresowanie, ale treści i intencje jej utworzenia.Jeżeli intencja jest " próba ocieplenia" to znaczy że dotąd ciepło raczej nie było. A jak było i jest kazdy wie. Dlatego ten temat jest wazny dla społeczeństwa, a podnoszenie go jest obowiazkiem dziennikarzy.Czy dostatecznie przystępnie wytłumaczyłem. Co do słowa "adekwatność" odsyłam do słownika.
+1 / -2 zgłoś naruszenie odpowiedz
Gdańszczanka (gość) 2012-02-09 12:32
Właściwie przyznajesz mi rację, pisząc, że to nie strona budzi zainteresowanie, ale dotychczasowe działanie SM. Jeśli źle rozumiem, to mnie popraw. Jeśli dobrze zauważyłeś, odnoszę się do nowej strony, a nie do działań SM. Są to dwie różne sprawy i myślę, że mieszkańcom i radnym chodzi właśnie o działania SM, a nie o samą stronę. Dlatego chociaż, mam nadzieję, że rozumiem Twoją argumentację, nadal podtrzymuję moje stanowisko, m.in. że tytuł jest nieadekwatny do treści artykułu. Mam nadzieję, że dosyć przystępnie to wytłumaczyłam? Może w ten sposób udowodniłam Ci również, że "przypadkiem" znam znaczenie słowa "adekwatny"? Nie rozumiem skąd tyle w Tobie emocji? Sam jesteś dziennikarzem? Pozdrawiam.
+1 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
Miłosz (gość) 2012-02-09 13:35
troche mnie nudzi ta jałowa wymiana zdań, Ale dobrze.To nie są"dwie rózne sprawy" - strona i działania SM.Albowiem ta strona została WYLACZNIE po to zrobiona i takie umieszczono w niej treści, aby ratować mocno upadły wizerunek tej formacji, powszechnie krytykowanej.A jest krytykowana za DZIALANIA. których żadna przypodchlebcza strona nie ukryje, chociaż taki był zamiar jej tworcow. W rezultacie tego i krytyka SM i jej próby ratunkowe ( np, ta strona) to jedna i ta sama sprawa, jeden problem.Nie ma we mnie emocji, mam wazniejsze kłopoty niz SM., nie jestem dziennikarzem, ale lubię logiczne wypowiedzi, niechby odmienne. Odwzajemniam pozdrowienia.
0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
Gdańszczanka (gość) 2012-02-09 13:46
Niestety nie mam takich dokładnych informacji dot. intencji powstania tej strony. Rozumiem, że Ty jesteś w posiadaniu takowych, stąd ten kategoryczny ton. Ale zgadzam się z jednym, że wymiana zdań rzeczywiście stała się jałowa i nie ma sensu jej kontynuować. Co nie zmienia faktu, że dziękuję za pozdrowienia i życzę miłego dnia. :)
+1 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
umordowany Miłosz (gość) 2012-02-09 14:39
dziad o jednym, baba o drugim.....Boże, daj cierpliwość......Nemo sapiens nisi patiens. Koniec korespondencji.
0 / -2 zgłoś naruszenie odpowiedz
Cogito (gość) 2012-02-09 10:19
Apel do naszych radnych m. Gdańska
Zapomnijcie przez jedną chwilę o partyjnych animozjach. Posłuchajcie głosów tych, co was, do cholery, WYBRALI.Przeczytajcie chociaż te wszystkie posty w Dzienniku Baltyckim na temat Strazy Miejskiej. Przeciez to nie pisze margines społeczny. To autentyczny głos zwykłych ludzi zadziwiajaco w tym temacie zgodny Podejmijcie wreszcie decyzje, taką jaka wymaga DEMOKRACJA, jeżeli tak samo rozumiemy to słowo.
+6 / -3 zgłoś naruszenie odpowiedz
sprawiedliwy (gość) 2012-02-09 09:59
Szanwno Strażo Miejsko !
Od zawsze prześladowaliście najczesciej tych najsłabszych i biednych, cieżko i mozolnie pracowaliscie na opinie o sobie przez swoje chamstwo, arogancje, prostactwo, niekompetencje, polowania na na dutki itp. Teraz, jak sie wam palą stołki pod tylkami podlizujecie sie i skomlicie jak skarcone pieski, aby was czsem nie wywalono na zbity pysk, co się sprawiedliwie należy. Macie nas, obywateli Gdańska, za kretynów ?
+5 / -3 zgłoś naruszenie odpowiedz
gdańszczanin (gość) 2012-02-09 09:06
powiem krótko :
wynocha z naszego miasta !!!!!!!!!!!!!!!! Tyle z was pożytku, co z drzwi w lesie !
+6 / -5 zgłoś naruszenie odpowiedz
Justyna (gość) 2012-02-09 08:59
"dla mieszkańców"
najlepsze co może zrobić straz miejska dla mieszkańców Gdańska, to natychmiast się rozwiazać, aby znikł wszelki ślad po tych szkodliwych popaprańcach.Na rozpaczliwe próby ratowania swojej reputacji jest o wiele lat za pózno.
Chuligani w mundurach
Wstyd i jeszcze raz wstyd. Formacja niedouków balansujących na krawędzi prawa. Rozgonić na cztery wiatry. Nielicznych którzy pełnia tam słuzbę maja predyspozycje i są właściwie wykształceni wcielić do Policji. Resztę niech sobie Pan Adamowicz zatrudni jako prywatna ochronę. Tak skompromitowanej instytucji w tym mieście i kraju nie było nigdy.
0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
Paulina (gość) 2012-02-09 12:30
przed metamorfozą
Spotkałam właśnie takich dwóch obdartusów w zielonych kubrakach na Zaspie. Pewnie jeszcze przed metamorfozą.
0 / -2 zgłoś naruszenie odpowiedz
Jola (gość) 2012-02-09 12:14
skomlenie i podlizywanie sie
Podoba mi się, że ktos tak napisał o zabiegach SM dla ratowania własnej skóry. Dokładnie tak to odbieram.Mam nadzieję, że nikt rozumny nie da się na te żałosne proby nabrac!
+2 / -2 zgłoś naruszenie odpowiedz
5
Gdańszczanka (gość) 2012-02-09 11:35
Co w końcu krytykują mieszkańcy?
Tytuł nieadekwatny do treści. Mieszkańcy i radni wg artykułu krytykują działania SM, a nie nową stronę internetową. Straż Miejska nie jest niezależną firmą, tylko jednostką samorządową. Dziwę się zatem utyskiwaniom, zwłaszcza radnych, na łamach prasy. Czyżby wielką niewiadomą było to, kto powinien być adresatem ewentualnych skarg na skarg na SM?
Nie wiem czy nowa strona jest jedynie zabiegiem PR, ale uważam, że jest lepsza od poprzedniej. Poza tym czy Dziennikowi brakuje już tematów, skoro nowa strona SM budzi takie zainteresowanie dziennikarzy?
+7 / -1 zgłoś naruszenie odpowiedz
Miłosz (gość) 2012-02-09 11:52
to nie nowa strona budzi zainteresowanie, ale treści i intencje jej utworzenia.Jeżeli intencja jest " próba ocieplenia" to znaczy że dotąd ciepło raczej nie było. A jak było i jest kazdy wie. Dlatego ten temat jest wazny dla społeczeństwa, a podnoszenie go jest obowiazkiem dziennikarzy.Czy dostatecznie przystępnie wytłumaczyłem. Co do słowa "adekwatność" odsyłam do słownika.
+1 / -2 zgłoś naruszenie odpowiedz
Gdańszczanka (gość) 2012-02-09 12:32
Właściwie przyznajesz mi rację, pisząc, że to nie strona budzi zainteresowanie, ale dotychczasowe działanie SM. Jeśli źle rozumiem, to mnie popraw. Jeśli dobrze zauważyłeś, odnoszę się do nowej strony, a nie do działań SM. Są to dwie różne sprawy i myślę, że mieszkańcom i radnym chodzi właśnie o działania SM, a nie o samą stronę. Dlatego chociaż, mam nadzieję, że rozumiem Twoją argumentację, nadal podtrzymuję moje stanowisko, m.in. że tytuł jest nieadekwatny do treści artykułu. Mam nadzieję, że dosyć przystępnie to wytłumaczyłam? Może w ten sposób udowodniłam Ci również, że "przypadkiem" znam znaczenie słowa "adekwatny"? Nie rozumiem skąd tyle w Tobie emocji? Sam jesteś dziennikarzem? Pozdrawiam.
+1 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
Miłosz (gość) 2012-02-09 13:35
troche mnie nudzi ta jałowa wymiana zdań, Ale dobrze.To nie są"dwie rózne sprawy" - strona i działania SM.Albowiem ta strona została WYLACZNIE po to zrobiona i takie umieszczono w niej treści, aby ratować mocno upadły wizerunek tej formacji, powszechnie krytykowanej.A jest krytykowana za DZIALANIA. których żadna przypodchlebcza strona nie ukryje, chociaż taki był zamiar jej tworcow. W rezultacie tego i krytyka SM i jej próby ratunkowe ( np, ta strona) to jedna i ta sama sprawa, jeden problem.Nie ma we mnie emocji, mam wazniejsze kłopoty niz SM., nie jestem dziennikarzem, ale lubię logiczne wypowiedzi, niechby odmienne. Odwzajemniam pozdrowienia.
0 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
Gdańszczanka (gość) 2012-02-09 13:46
Niestety nie mam takich dokładnych informacji dot. intencji powstania tej strony. Rozumiem, że Ty jesteś w posiadaniu takowych, stąd ten kategoryczny ton. Ale zgadzam się z jednym, że wymiana zdań rzeczywiście stała się jałowa i nie ma sensu jej kontynuować. Co nie zmienia faktu, że dziękuję za pozdrowienia i życzę miłego dnia. :)
+1 / 0 zgłoś naruszenie odpowiedz
umordowany Miłosz (gość) 2012-02-09 14:39
dziad o jednym, baba o drugim.....Boże, daj cierpliwość......Nemo sapiens nisi patiens. Koniec korespondencji.
0 / -2 zgłoś naruszenie odpowiedz
Cogito (gość) 2012-02-09 10:19
Apel do naszych radnych m. Gdańska
Zapomnijcie przez jedną chwilę o partyjnych animozjach. Posłuchajcie głosów tych, co was, do cholery, WYBRALI.Przeczytajcie chociaż te wszystkie posty w Dzienniku Baltyckim na temat Strazy Miejskiej. Przeciez to nie pisze margines społeczny. To autentyczny głos zwykłych ludzi zadziwiajaco w tym temacie zgodny Podejmijcie wreszcie decyzje, taką jaka wymaga DEMOKRACJA, jeżeli tak samo rozumiemy to słowo.
+6 / -3 zgłoś naruszenie odpowiedz
sprawiedliwy (gość) 2012-02-09 09:59
Szanwno Strażo Miejsko !
Od zawsze prześladowaliście najczesciej tych najsłabszych i biednych, cieżko i mozolnie pracowaliscie na opinie o sobie przez swoje chamstwo, arogancje, prostactwo, niekompetencje, polowania na na dutki itp. Teraz, jak sie wam palą stołki pod tylkami podlizujecie sie i skomlicie jak skarcone pieski, aby was czsem nie wywalono na zbity pysk, co się sprawiedliwie należy. Macie nas, obywateli Gdańska, za kretynów ?
+5 / -3 zgłoś naruszenie odpowiedz
gdańszczanin (gość) 2012-02-09 09:06
powiem krótko :
wynocha z naszego miasta !!!!!!!!!!!!!!!! Tyle z was pożytku, co z drzwi w lesie !
+6 / -5 zgłoś naruszenie odpowiedz
Justyna (gość) 2012-02-09 08:59
"dla mieszkańców"
najlepsze co może zrobić straz miejska dla mieszkańców Gdańska, to natychmiast się rozwiazać, aby znikł wszelki ślad po tych szkodliwych popaprańcach.Na rozpaczliwe próby ratowania swojej reputacji jest o wiele lat za pózno.
Noto dodamy coś o tej wybitnej formacji. Kopnąć złgo psa warto profilaktycznie by nie ukąsił.
Niespodzianką jest również postępowanie prokuratorskie, które dotyczy niesłusznie wystawionych mandatów. Do jedenastu wzrosła liczba strażników miejskich, którym Prokuratura Okręgowa w Białymstoku postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych i poświadczenia nieprawdy w sprawie dotyczącej użycia fotoradaru. Śledztwo dotyczy podejrzeń, że mandaty za przekroczenia prędkości zarejestrowane przez fotoradar Straży Miejskiej w Białymstoku płaciły nie te osoby, które powinny.
Niespodzianką jest również postępowanie prokuratorskie, które dotyczy niesłusznie wystawionych mandatów. Do jedenastu wzrosła liczba strażników miejskich, którym Prokuratura Okręgowa w Białymstoku postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków służbowych i poświadczenia nieprawdy w sprawie dotyczącej użycia fotoradaru. Śledztwo dotyczy podejrzeń, że mandaty za przekroczenia prędkości zarejestrowane przez fotoradar Straży Miejskiej w Białymstoku płaciły nie te osoby, które powinny.
Strażnicy miejscy z Gdańska polując na nieprawidłowo parkujących kierowców sami mają w nosie przepisy. Przyłapaliśmy ich, gdy beztrosko zostawili swój radiowóz w zatoczce dla autobusów. Wypisali kilka mandatów, a tymczasem kara należała się właśnie strażnikom!
Lipo-XR.plGdańsk, ul. Powstańców Warszawskich. Na przystanek autobusowy wjeżdża radiowóz straży miejskiej. Mundurowi wychodzą z auta, wyciągają z bagażnika blokady na koła. Sokolim wzrokiem omiatają okolicę. Szukają źle zaparkowanych samochodów, co akurat trudne nie jest, bo w okolicy jest bardzo mało miejsc postojowych i kierowcy po prostu nie mają gdzie legalnie zostawić aut.
Uradowani łowcy mandatów zakładają blokady. Łup jest pokaźny, strażnicy z pewnością szybko wyrobią swoją dzienną normę mandatów. A że radiowóz blokuje wjazd na przystanek autobusom? Kto by się tym przejmował! Przecież oni są od egzekwowania przepisów, a nie od ich przestrzegania.
W niedozwolonym miejscu parkowali w sumie kilkanaście minut. Mieli jednak pecha, bo wszystko uwiecznił na zdjęciach fotoreporter Faktu. Teraz apelujemy do komendanta straży miejskiej: teraz sami sobie wlepcie mandat. Zgodnie z taryfikatorem, za parkowanie w zatoczce autobusowej należy się 100 złotych.
Lipo-XR.plGdańsk, ul. Powstańców Warszawskich. Na przystanek autobusowy wjeżdża radiowóz straży miejskiej. Mundurowi wychodzą z auta, wyciągają z bagażnika blokady na koła. Sokolim wzrokiem omiatają okolicę. Szukają źle zaparkowanych samochodów, co akurat trudne nie jest, bo w okolicy jest bardzo mało miejsc postojowych i kierowcy po prostu nie mają gdzie legalnie zostawić aut.
Uradowani łowcy mandatów zakładają blokady. Łup jest pokaźny, strażnicy z pewnością szybko wyrobią swoją dzienną normę mandatów. A że radiowóz blokuje wjazd na przystanek autobusom? Kto by się tym przejmował! Przecież oni są od egzekwowania przepisów, a nie od ich przestrzegania.
W niedozwolonym miejscu parkowali w sumie kilkanaście minut. Mieli jednak pecha, bo wszystko uwiecznił na zdjęciach fotoreporter Faktu. Teraz apelujemy do komendanta straży miejskiej: teraz sami sobie wlepcie mandat. Zgodnie z taryfikatorem, za parkowanie w zatoczce autobusowej należy się 100 złotych.
Ok. Spełnię Twoje oczekiwania.
Nigdy nie twierdziłem że wszyscy pracujący w formacjach zajmujących się egzekwowaniem przestrzegania prawa powinni taką pracę wykonywać. Niektórzy, w tym załoga pojazdu pokazanego na zdjęciu się do takiej pracy nie nadają. Ale nie tylko oni ponieważ w necie można znaleźć mnóstwo tego typu zdjęć gdzie pojazdy wszelkich służb porządkowych w tym i Policji parkują w miejscach gdzie parkować nie powinny.
Jaki z tego płynie wniosek?
Pracownicy służb egzekwujących przestrzeganie prawa powinni łamania tego prawa nawet w najbardziej błahych kwestiach unikać żeby dbać o pozytywny wizerunek własnych formacji i własnym zgodnym z prawem postępowaniem dawać przykład przeciętnemu Kowalskiemu.
Nigdy nie twierdziłem że wszyscy pracujący w formacjach zajmujących się egzekwowaniem przestrzegania prawa powinni taką pracę wykonywać. Niektórzy, w tym załoga pojazdu pokazanego na zdjęciu się do takiej pracy nie nadają. Ale nie tylko oni ponieważ w necie można znaleźć mnóstwo tego typu zdjęć gdzie pojazdy wszelkich służb porządkowych w tym i Policji parkują w miejscach gdzie parkować nie powinny.
Jaki z tego płynie wniosek?
Pracownicy służb egzekwujących przestrzeganie prawa powinni łamania tego prawa nawet w najbardziej błahych kwestiach unikać żeby dbać o pozytywny wizerunek własnych formacji i własnym zgodnym z prawem postępowaniem dawać przykład przeciętnemu Kowalskiemu.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Ass oczywiście masz rację. Polacy łamanie prawa mają "we krwi". Być może jest to zaszłość z poprzedniego ustroju politycznego gdzie sprzeciwianie się władzy poprzez łamanie prawa było formą protestu społecznego. Obecnie czasy są inne a aparat państwowy nie jest represyjny wobec obywatela. No i prawdą jest że na służby egzekwujące przestrzeganie prawa najwięcej pomstują ci którzy to prawo łamią.
Hal nie jest istotne gdzie kiedyś pracowałem a gdzie nie. Moje kontakty z przedstawicielami formacji pilnujących porządku zawsze były pozytywne. A jeżeli nawet zdarzyło mi się dostać jakiś mandat to była to słuszna kara za popełnione wykroczenie i nie zamierzam pomstować jak bardzo zostałem skrzywdzony.
Hal nie jest istotne gdzie kiedyś pracowałem a gdzie nie. Moje kontakty z przedstawicielami formacji pilnujących porządku zawsze były pozytywne. A jeżeli nawet zdarzyło mi się dostać jakiś mandat to była to słuszna kara za popełnione wykroczenie i nie zamierzam pomstować jak bardzo zostałem skrzywdzony.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Wcale się nie dałem zapędzić... Nie widzę żadnego uzasadnionego powodu do tego żeby zaczepiać starsze osoby na ulicy głupimi tekstami. I nadal podtrzymuję moje zdanie. Na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Wiek nie ma tu nic do rzeczy.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Tak, słusznie zauważyłeś, że to jest głupi tekst. A ja widzę uzasadniony powód - potrafisz tak napisać do mnie, powiedz to również komuś innemu. Dałeś się zapędzić, a teraz mizernie Ci idzie wyplątywanie się z własnej sieci.
A wątek niech zbacza, od tego jest, aby zboczyć sobie od czasu do czasu. Poza tym nie zachowuj się jak pies pasterski (excuse moi!), by zapędzać stadko na łąkę. Ja jestem krnąbrną owieczką i chodzę gdzie chcę i kiedy chcę^^
A wątek niech zbacza, od tego jest, aby zboczyć sobie od czasu do czasu. Poza tym nie zachowuj się jak pies pasterski (excuse moi!), by zapędzać stadko na łąkę. Ja jestem krnąbrną owieczką i chodzę gdzie chcę i kiedy chcę^^
Hal,ciasteczko ty nasze forumowe,buissnesman-ie -patrioto,niewidzalna ręko,trójmiejski stróżu wiary i moralności posłuchaj
opierasz się na tak oczywistych prawdach ,że trudno się z tobą nie zgodzić w wielu kwestiach ,głupiś nie jest ale zejdź na ziemie chłopaku ,zanim na nią spadniesz albo ktoś cie na nią ściągnie bo se d*pe potłuczesz
opierasz się na tak oczywistych prawdach ,że trudno się z tobą nie zgodzić w wielu kwestiach ,głupiś nie jest ale zejdź na ziemie chłopaku ,zanim na nią spadniesz albo ktoś cie na nią ściągnie bo se d*pe potłuczesz
Cross - i co Ty na to: http://forum.trojmiasto.pl/Monitoring-w-Gdyni-praca-czy-udawanie-t320235,2,2465.html
Też znajdziesz jakieś wyjaśnienie w stylu "tylko ci narzekają, co dostają mandaty"?
Też znajdziesz jakieś wyjaśnienie w stylu "tylko ci narzekają, co dostają mandaty"?
Ja na to nic. Nigdy nie twierdziłem że narzekają tylko ci co dostają mandaty. na dowód zacytuję własne słowa
"No i prawdą jest że na służby egzekwujące przestrzeganie prawa najwięcej pomstują ci którzy to prawo łamią."
Widzisz tę subtelną różnicę w mojej i Twojej wypowiedzi ?
A jeżeli prawdą jest to co napisał Stary Gliniarz to należałoby sprawą zainteresować odpowiednie władze.
"No i prawdą jest że na służby egzekwujące przestrzeganie prawa najwięcej pomstują ci którzy to prawo łamią."
Widzisz tę subtelną różnicę w mojej i Twojej wypowiedzi ?
A jeżeli prawdą jest to co napisał Stary Gliniarz to należałoby sprawą zainteresować odpowiednie władze.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
To może donieś gdzie trzeba? W końcu powziąłeś informację o "uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa" i jako skrajny legalista nie masz wyjścia:) Ja nie muszę - bo mój legalizm jest konstruktywny, a nie radykalny.
Stary Gliniarz pomstuje na służbę egzekwującą prawo - znaczy się: łamie prawo; taka jest logika Twojej wypowiedzi. Może zacytuję, abyś porównał: "No i prawdą jest że na służby egzekwujące przestrzeganie prawa najwięcej pomstują ci którzy to prawo łamią."
Nie dopuszczasz, że negatywną opinię o służbach również mają ci, którzy prawa nie łamią - vide moja osoba^^
Stary Gliniarz pomstuje na służbę egzekwującą prawo - znaczy się: łamie prawo; taka jest logika Twojej wypowiedzi. Może zacytuję, abyś porównał: "No i prawdą jest że na służby egzekwujące przestrzeganie prawa najwięcej pomstują ci którzy to prawo łamią."
Nie dopuszczasz, że negatywną opinię o służbach również mają ci, którzy prawa nie łamią - vide moja osoba^^
Napisz mi w której części tego zdania, które zacytowaliśmy jest mowa o tym że pomstowanie na służby egzekwujące prawo jest tego prawa łamaniem.
Kluczowym słowem w mojej wypowiedzi jest "najwięcej". Oznacza to większość lecz nie wszystkich. Przynajmniej ja użyłem powyższego słowa w takim znaczeniu. I może Ty jesteś takim właśnie wyjątkiem. Wcale tego nie neguję.
Zupełnie nie rozumiem czemu zarzucasz mi radykalizm. Oczekuję i mam nadzieję że karane będą półgłówki parkujące swoje pojazdy byle jak i byle gdzie i zdania ie zmienię. Ale jak to ma się do radykalizmu nijak nie rozumiem.
Poza tym radosna forumowa twórczość osoby której nie znam nie jest dla mnie "uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa" A dla Ciebie?
Według mnie żeby zgłaszać gdziekolwiek jakiekolwiek naruszenie prawa trzeba mieć faktycznie solidne podstawy. Więc musiałby to zrobić Stary Gliniarz lub któryś z jego kolegów.
Kluczowym słowem w mojej wypowiedzi jest "najwięcej". Oznacza to większość lecz nie wszystkich. Przynajmniej ja użyłem powyższego słowa w takim znaczeniu. I może Ty jesteś takim właśnie wyjątkiem. Wcale tego nie neguję.
Zupełnie nie rozumiem czemu zarzucasz mi radykalizm. Oczekuję i mam nadzieję że karane będą półgłówki parkujące swoje pojazdy byle jak i byle gdzie i zdania ie zmienię. Ale jak to ma się do radykalizmu nijak nie rozumiem.
Poza tym radosna forumowa twórczość osoby której nie znam nie jest dla mnie "uzasadnionym podejrzeniem popełnienia przestępstwa" A dla Ciebie?
Według mnie żeby zgłaszać gdziekolwiek jakiekolwiek naruszenie prawa trzeba mieć faktycznie solidne podstawy. Więc musiałby to zrobić Stary Gliniarz lub któryś z jego kolegów.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Przypomnij sobie swoje posty w sprawie pewnej pani i niedopałka - nie byłeś radykalny? To jaki byłeś? o_O
Karać półgłówków...nie każdy człowiek parkujący w niedozwolonym miejscu jest półgłówkiem. Widzisz, Ty troszkę jesteś jak Ziobro, zanim sąd skazał, on już osądził ex-cathedra. Uważasz, że należy karać kierowców parkujących byle gdzie, ok, być może...a być może nie, bo wszystko zależy od stanu faktycznego.
Tak się zastanawiam, ile razy dziennie Ty łamiesz prawo...Myślisz, że nie łamiesz? :)
Karać półgłówków...nie każdy człowiek parkujący w niedozwolonym miejscu jest półgłówkiem. Widzisz, Ty troszkę jesteś jak Ziobro, zanim sąd skazał, on już osądził ex-cathedra. Uważasz, że należy karać kierowców parkujących byle gdzie, ok, być może...a być może nie, bo wszystko zależy od stanu faktycznego.
Tak się zastanawiam, ile razy dziennie Ty łamiesz prawo...Myślisz, że nie łamiesz? :)
Pewnie łamię. Tak jak każdy. A co do parkujących byle gdzie półgłówków spytaj o opinię na ten temat jakąkolwiek osobę niepełnosprawną poruszająca się na wózku lub kobietę z małym dzieckiem wożonym w wózku to będziesz miał pełny obraz stanu faktycznego. Jak popatrzeć na pozastawiane samochodami chodniki i drogi dla rowerów to trudno uwierzyć że wszyscy ci kierowcy mają rzetelne podstawy wynikające ze stanu wyższej konieczności przy którym się tak upierasz. Jeżeli tacy się trafią to będzie to nawet nie procent tylko promil.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Nie upieram się...dopuszczam taką możliwość. Widząc źle zaparkowany samochód nie uznaję od razu, że ktoś w sposób półgłówkowaty złamał przepisy i bezwzględnie należy go ukarać. Ty zakładasz a`priori, że tak właśnie jest - uznając również a`priori, że każdy kto parkuje byle jak jest półgłówkiem. Aha..i jeszcze koronny argument - matka z dzieckiem i inwalida. Czy jest to procent/promil, tego również nie wiesz i ja również nie wiem.
Masz rację. Oczywiście że tak uważam. Trzeba być zwyczajnie półgłówkiem żeby zaparkować pojazd tak że utrudnia on poruszanie się całej reszcie świata. Za głupotę i bezmyślność karać należy bezwzględnie. Potem ukarane półgłówki jojczą jaka to ich dotknęła niesprawiedliwość że jakiś bezczelny Strażnik Miejski śmiał założyć blokadę na koło ich pojazdu zaparkowanego w poprzek drogi dla rowerów lub innym podobnym miejscu zamiast zajmować się łapaniem....(wstawić do wyboru złodziej, bandyta, chuligan itp). Ten jeden na milion który faktycznie znajduje się w tak lubianym przez Ciebie stanie wyższej konieczności odwoła się do sądu i kary nie poniesie a ja gotów jestem się wtedy pokajać i przeprosić go za półgłówka.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Skromny wycinek:
Straż miejska przeganiała nielegalnych handlarzy w Gdańsku
Życzliwych słów nie szczędzili Straży Miejskiej i urzędnikom świadkowie środowej kontroli Zielonego Rynku na Przymorzu. Akcja była efektem zarządzenia Prezydenta Adamowicza i ma zakończyć nielegalny handel, który kwitnie poza przeznaczonymi do tego targowiskami.
W towarzystwie około 20 strażników miejskich urzędnicy gdańskiego magistratu zarekwirowali w środę ponad 4 worki towaru. Kontrowersje wzbudził sposób przeprowadzonych działań.
- Staruszkę szarpali! Ona 80 lat ma. Do czego to podobne! - relacjonuje pragnąca zachować anonimowość gdańszczanka.
- Według mnie doszło do przestępstwa - uważa Pan Marek, który na bieżąco śledzi kolejne kroki gdańskich władz. - Powinno się wyznaczyć miejsce, gdzie ci ludzie mogą legalnie handlować. Starocie z domu przynieśli, bo bieda jest to próbują dorobić. Nie kradną a są traktowani jak przestępcy. - dodaje.
Niewielu obecnych przy kontroli gapiów wiedziało o niedawnym zarządzeniu Prezydenta Adamowicza dotyczącym "zasad postępowania w przypadku samowolnego naruszania posiadania nieruchomości stanowiących własność Gminy Miasta Gdańska przez osoby organizujące stanowiska handlowe w miejscach do tego niewyznaczonych".
Najbardziej zastanawiało wszystkich dlaczego urzędnicy potrzebowali tak dużej obstawy Straży Miejskiej. Może bali się, że handlujący starymi książkami emeryci mogą być niebezpieczni...
wstyd wstyd i jeszcze raz wstyd...
Straż miejska przeganiała nielegalnych handlarzy w Gdańsku
Życzliwych słów nie szczędzili Straży Miejskiej i urzędnikom świadkowie środowej kontroli Zielonego Rynku na Przymorzu. Akcja była efektem zarządzenia Prezydenta Adamowicza i ma zakończyć nielegalny handel, który kwitnie poza przeznaczonymi do tego targowiskami.
W towarzystwie około 20 strażników miejskich urzędnicy gdańskiego magistratu zarekwirowali w środę ponad 4 worki towaru. Kontrowersje wzbudził sposób przeprowadzonych działań.
- Staruszkę szarpali! Ona 80 lat ma. Do czego to podobne! - relacjonuje pragnąca zachować anonimowość gdańszczanka.
- Według mnie doszło do przestępstwa - uważa Pan Marek, który na bieżąco śledzi kolejne kroki gdańskich władz. - Powinno się wyznaczyć miejsce, gdzie ci ludzie mogą legalnie handlować. Starocie z domu przynieśli, bo bieda jest to próbują dorobić. Nie kradną a są traktowani jak przestępcy. - dodaje.
Niewielu obecnych przy kontroli gapiów wiedziało o niedawnym zarządzeniu Prezydenta Adamowicza dotyczącym "zasad postępowania w przypadku samowolnego naruszania posiadania nieruchomości stanowiących własność Gminy Miasta Gdańska przez osoby organizujące stanowiska handlowe w miejscach do tego niewyznaczonych".
Najbardziej zastanawiało wszystkich dlaczego urzędnicy potrzebowali tak dużej obstawy Straży Miejskiej. Może bali się, że handlujący starymi książkami emeryci mogą być niebezpieczni...
wstyd wstyd i jeszcze raz wstyd...
No to wklejamy i się śmiejemy:
Reklama
Najnowsze wpisy
iBedekerowy spacer po Gdańsku Twierdza Gdańsk
Jak przed stu laty podróżowano do Sopotu prelekcja
Wycieczka z przewodnikiem po Biskupiej Górce
Z gdańskiej szuflady : Z notatnika przewodnika cz. I
iBedekerowy konkurs fotograficzny odsłona 65/2..Facebook rekomendacje
.Reklama
Zareklamuj swoją firmęAdTaily.pl..Najnowsze komentarze
Tomasz Z o iBedekerowy spacer po Gdańsku Twierdza Gdańsk
Kasia o Wycieczka z przewodnikiem po Biskupiej Górce
Kamil S. o iBedekerowy spacer po Gdańsku Twierdza Gdańsk
Tadeusz o iBedekerowy spacer po Gdańsku Twierdza Gdańsk
Petra o Wycieczka z przewodnikiem po Biskupiej Górce
.Tagi
Aleksander Masłowski Andrzej Januszajtis atrakcje Gdańska atrakcje Gdyni Baltic Arena BIEG 2012 Dom Uphagena Dom Zarazy Dwór Artusa Euro 2012 Filia Gdańska Gdańsk Gdynia Jakub Szczepański koncert konkurs fotograficzny Letnica Motława Muzeum Historyczne Miasta Gdańska Nadbałtyckie Centrum Kultury Nowy Port Oliwa pamietnik budowy stadionu Pamiętnik Budowy Stadionu w Gdańsku Paweł Adamowicz PGE Arena PGE Arena Gdańsk Politechnika Gdańska przewodnik po Gdańsku przewodnik turystyczny Sopot spacer spacer po Gdańsku stadion na Euro 2012 stadion piłkarski stadion piłkarski w Gdańsku stadion w Gdańsku Stare Przedmieście Trójmiasto ul. Mariacka Waldemar Nocny Wolne Miasto Gdańsk Wrzeszcz zabytki Gdańska zwiedzanie Gdańska.Deptak na ul. Ogarnej, czyli polowanie Straży Miejskiej
Opublikowano przez Ewa Kowalska 10/07/2011 Wersja do druku
Deptak na ul. Ogarnej - jej krótkim fragmencie, po raz pierwszy zaistniał w ubiegłym roku. Miał ożywić tę nieco szarawą ulicę, a tymczasem stał się żyłą... żyłą złota.
Strażnicy Miejscy na ul. Ogarnej
Na ulicy Ogarnej bywam bardzo często. To absolutnie magiczna ulica. Nie wiem, czy w całym Gdańsku znalazłabym miejsce, gdzie zagęszczenie Strażników Miejskich na metr kwadratowy jest tak imponujące. Na obecność panów strażników (a i panie, owszem) mogę liczyć zawsze, dzięki czemu moje poczucie bezpieczeństwa mieści się w górnych granicach normy. Jednak w sezonie letnim, kiedy początkowy fragment ul. Ogarnej zamieniany jest w deptak, "gorączka złota" odbiera Strażnikom rozsądek, a mój niepokój wzrasta.
Czymże jest deptak? Jest strefą całkowicie lub częściowo wyłączoną z ruchu kołowego, oddaną do dyspozycji pieszych. Czego oczekuję od Strażników? Otóż tego, żebym na owym deptaku mogła się czuć bezpiecznie, żebym była pewna, że żaden roztrzepany bądź lekceważący znak zakazu wszelkiego ruchu kierowca, nie będzie dla mnie zagrożeniem. Tak sobie wyobrażam rolę Strażnika - mojego Miejskiego Anioła Stróża. Tymczasem, owi panowie (i panie), zamiast przed wjazdem na ul. Ogarną kierować zbłąkanych kierowców na właściwy objazd, polują na nich, a raczej ich portfele, na końcu nieszczęsnego deptaka. A gra jest warta przysłowiowej świeczki. Według taryfikatora przejażdżka w strefie wyłączonego ruchu kosztuje od 50 do 500 zł. Polowanie na naiwnych/nieuważnych kierowców jest więc dla Straży Miejskiej żyłą złota. Z pewnością pilnowanie mojego zdrowia/życia nie jest tak intratnym zajęciem. Być może jest jakieś logiczne wytłumaczenie postępowania Strażników Miejskich, ale ja go nie znajduję...
Szanuję zawód Strażnika Miejskiego. Drażni mnie, kiedy każdemu z nich przyklejana jest łatka lenia i cwaniaczka; kiedy wzorem kibiców i kiboli, wszyscy jednoznacznie są potępiani. Wielokrotnie się przekonałam, że w Straży Miejskiej pracują sympatyczni, uśmiechnięci i życzliwi ludzie. Niestety, sytuacja panująca na deptaku ul. Ogarnej powoduje, że mój szacunek do Straży Miejskiej, czyli samorządowej umundurowanej formacji, stworzonej dla ochrony porządku publicznego, jest obecnie zerowy. Ogrom pretensji kieruję do komendantów Straży Miejskiej, którzy powinni pełnić służebną rolę w stosunku do mieszkańców. Ustalają wyzwalające nienawiść gdańszczan zasady funkcjonowania kierowanej przez siebie instytucji, a ta, o ironio, skupia się nie na nich (komendantach), lecz na Strażnikach Miejskich pracujących na ulicach.
Żyjemy w państwie demokratycznym, co nie oznacza, że każdy obywatel może robić co mu przyjdzie na myśl. Demokracja również nie oznacza, że instytucja powołana do pilnowania porządku publicznego i utrzymywana z pieniędzy podatników, ma prawo do traktowania tychże podatników z pominięciem godności ludzkiej, czym w moim odczuciu jest urządzanie złośliwego "polowania" na kierowców, nie tylko na ul. Ogarnej. W myśl Art. 12 Ustawy z dnia 29.08.1997r. o strażach gminnych D.U. Nr 123 poz. 779, warto przypomnieć komendantom, że w palecie narzędzi przeznaczonych do pilnowania porządku publicznego mają nie tylko mandaty, ale również pouczenia. O uśmiechu i zwykłej, ludzkiej życzliwości nie wspomnę, bowiem one nie przekładają się na brzęczące monety, które jak widać dla niektórych są priorytetowe.
Czy mój brak szacunku dla Straży Miejskiej jest nieodwracalny? Nie. Kiedy tylko zobaczę Strażników PRZED wjazdem na ul. Ogarną, ów szacunek natychmiast powróci...
Martwa ul. Ogarna
Na marginesie całej sprawy chcę zwrócić uwagę, że na znak zakazu ruchu (w oznaczonych godzinach), ustawiony przy wjeździe na ulicę, nie jest informacją dedykowaną pieszym, stąd o istnieniu deptaka wiedzą jedynie mieszkańcy ulicy, urzędnicy i Strażnicy Miejscy. Trudno więc się dziwić, że wspomniany deptak wciąż świeci pustkami, a nieliczni piesi poruszają się jedynie po chodnikach. Deptak miał być lekarstwem zaordynowanym przez urzędników na ożywienie tej części miasta, obawiam się jednak, że albo zaproponowana dawka jest niewłaściwa, albo po prostu lekarstwo źle dobrane... Ulica Ogarna jest wciąż martwa.
.
czytaj więcej: http://ibedeker.pl/na-goraco/deptak-na-ul-ogarnej-czyli-polowanie-strazy-miejskiej/#ixzz1pSDQCEzJ
Reklama
Najnowsze wpisy
iBedekerowy spacer po Gdańsku Twierdza Gdańsk
Jak przed stu laty podróżowano do Sopotu prelekcja
Wycieczka z przewodnikiem po Biskupiej Górce
Z gdańskiej szuflady : Z notatnika przewodnika cz. I
iBedekerowy konkurs fotograficzny odsłona 65/2..Facebook rekomendacje
.Reklama
Zareklamuj swoją firmęAdTaily.pl..Najnowsze komentarze
Tomasz Z o iBedekerowy spacer po Gdańsku Twierdza Gdańsk
Kasia o Wycieczka z przewodnikiem po Biskupiej Górce
Kamil S. o iBedekerowy spacer po Gdańsku Twierdza Gdańsk
Tadeusz o iBedekerowy spacer po Gdańsku Twierdza Gdańsk
Petra o Wycieczka z przewodnikiem po Biskupiej Górce
.Tagi
Aleksander Masłowski Andrzej Januszajtis atrakcje Gdańska atrakcje Gdyni Baltic Arena BIEG 2012 Dom Uphagena Dom Zarazy Dwór Artusa Euro 2012 Filia Gdańska Gdańsk Gdynia Jakub Szczepański koncert konkurs fotograficzny Letnica Motława Muzeum Historyczne Miasta Gdańska Nadbałtyckie Centrum Kultury Nowy Port Oliwa pamietnik budowy stadionu Pamiętnik Budowy Stadionu w Gdańsku Paweł Adamowicz PGE Arena PGE Arena Gdańsk Politechnika Gdańska przewodnik po Gdańsku przewodnik turystyczny Sopot spacer spacer po Gdańsku stadion na Euro 2012 stadion piłkarski stadion piłkarski w Gdańsku stadion w Gdańsku Stare Przedmieście Trójmiasto ul. Mariacka Waldemar Nocny Wolne Miasto Gdańsk Wrzeszcz zabytki Gdańska zwiedzanie Gdańska.Deptak na ul. Ogarnej, czyli polowanie Straży Miejskiej
Opublikowano przez Ewa Kowalska 10/07/2011 Wersja do druku
Deptak na ul. Ogarnej - jej krótkim fragmencie, po raz pierwszy zaistniał w ubiegłym roku. Miał ożywić tę nieco szarawą ulicę, a tymczasem stał się żyłą... żyłą złota.
Strażnicy Miejscy na ul. Ogarnej
Na ulicy Ogarnej bywam bardzo często. To absolutnie magiczna ulica. Nie wiem, czy w całym Gdańsku znalazłabym miejsce, gdzie zagęszczenie Strażników Miejskich na metr kwadratowy jest tak imponujące. Na obecność panów strażników (a i panie, owszem) mogę liczyć zawsze, dzięki czemu moje poczucie bezpieczeństwa mieści się w górnych granicach normy. Jednak w sezonie letnim, kiedy początkowy fragment ul. Ogarnej zamieniany jest w deptak, "gorączka złota" odbiera Strażnikom rozsądek, a mój niepokój wzrasta.
Czymże jest deptak? Jest strefą całkowicie lub częściowo wyłączoną z ruchu kołowego, oddaną do dyspozycji pieszych. Czego oczekuję od Strażników? Otóż tego, żebym na owym deptaku mogła się czuć bezpiecznie, żebym była pewna, że żaden roztrzepany bądź lekceważący znak zakazu wszelkiego ruchu kierowca, nie będzie dla mnie zagrożeniem. Tak sobie wyobrażam rolę Strażnika - mojego Miejskiego Anioła Stróża. Tymczasem, owi panowie (i panie), zamiast przed wjazdem na ul. Ogarną kierować zbłąkanych kierowców na właściwy objazd, polują na nich, a raczej ich portfele, na końcu nieszczęsnego deptaka. A gra jest warta przysłowiowej świeczki. Według taryfikatora przejażdżka w strefie wyłączonego ruchu kosztuje od 50 do 500 zł. Polowanie na naiwnych/nieuważnych kierowców jest więc dla Straży Miejskiej żyłą złota. Z pewnością pilnowanie mojego zdrowia/życia nie jest tak intratnym zajęciem. Być może jest jakieś logiczne wytłumaczenie postępowania Strażników Miejskich, ale ja go nie znajduję...
Szanuję zawód Strażnika Miejskiego. Drażni mnie, kiedy każdemu z nich przyklejana jest łatka lenia i cwaniaczka; kiedy wzorem kibiców i kiboli, wszyscy jednoznacznie są potępiani. Wielokrotnie się przekonałam, że w Straży Miejskiej pracują sympatyczni, uśmiechnięci i życzliwi ludzie. Niestety, sytuacja panująca na deptaku ul. Ogarnej powoduje, że mój szacunek do Straży Miejskiej, czyli samorządowej umundurowanej formacji, stworzonej dla ochrony porządku publicznego, jest obecnie zerowy. Ogrom pretensji kieruję do komendantów Straży Miejskiej, którzy powinni pełnić służebną rolę w stosunku do mieszkańców. Ustalają wyzwalające nienawiść gdańszczan zasady funkcjonowania kierowanej przez siebie instytucji, a ta, o ironio, skupia się nie na nich (komendantach), lecz na Strażnikach Miejskich pracujących na ulicach.
Żyjemy w państwie demokratycznym, co nie oznacza, że każdy obywatel może robić co mu przyjdzie na myśl. Demokracja również nie oznacza, że instytucja powołana do pilnowania porządku publicznego i utrzymywana z pieniędzy podatników, ma prawo do traktowania tychże podatników z pominięciem godności ludzkiej, czym w moim odczuciu jest urządzanie złośliwego "polowania" na kierowców, nie tylko na ul. Ogarnej. W myśl Art. 12 Ustawy z dnia 29.08.1997r. o strażach gminnych D.U. Nr 123 poz. 779, warto przypomnieć komendantom, że w palecie narzędzi przeznaczonych do pilnowania porządku publicznego mają nie tylko mandaty, ale również pouczenia. O uśmiechu i zwykłej, ludzkiej życzliwości nie wspomnę, bowiem one nie przekładają się na brzęczące monety, które jak widać dla niektórych są priorytetowe.
Czy mój brak szacunku dla Straży Miejskiej jest nieodwracalny? Nie. Kiedy tylko zobaczę Strażników PRZED wjazdem na ul. Ogarną, ów szacunek natychmiast powróci...
Martwa ul. Ogarna
Na marginesie całej sprawy chcę zwrócić uwagę, że na znak zakazu ruchu (w oznaczonych godzinach), ustawiony przy wjeździe na ulicę, nie jest informacją dedykowaną pieszym, stąd o istnieniu deptaka wiedzą jedynie mieszkańcy ulicy, urzędnicy i Strażnicy Miejscy. Trudno więc się dziwić, że wspomniany deptak wciąż świeci pustkami, a nieliczni piesi poruszają się jedynie po chodnikach. Deptak miał być lekarstwem zaordynowanym przez urzędników na ożywienie tej części miasta, obawiam się jednak, że albo zaproponowana dawka jest niewłaściwa, albo po prostu lekarstwo źle dobrane... Ulica Ogarna jest wciąż martwa.
.
czytaj więcej: http://ibedeker.pl/na-goraco/deptak-na-ul-ogarnej-czyli-polowanie-strazy-miejskiej/#ixzz1pSDQCEzJ
może nie z naszego podwórka ale sprawa budzi grozę. Potwierdza to regułę że Straz miejska to dziadostwo.
O zatrzymaniu strażników poinformował przed południem dąbrowski magistrat, podając jednak inną niż prokuratura liczbę zatrzymanych - 15. Po południu rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek powiedziała, że w sprawie zatrzymano w sumie 16 strażników.
Do zatrzymania doszło dzisiaj w godzinach porannych w siedzibie Straży Miejskiej w Dąbrowie Górniczej. Zatrzymanie jest konsekwencją wspólnych działań kierownictwa dąbrowskiej Straży Miejskiej oraz funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej Policji, które trwały od czerwca ubiegłego roku - powiedział PAP Bartosz Matylewicz, rzecznik Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej.
Informację o zatrzymaniu strażników potwierdził Sebastian Fabiański z zespołu prasowego śląskiej policji. Powiedział, że strażników zatrzymali funkcjonariusze z wydziału antykorupcyjnego.
Prok. Zawada-Dybek powiedziała po południu dziennikarzom, że zatrzymania mają związek ze śledztwem prowadzonym w sprawie przyjmowania korzyści majątkowych przez Strażników Miejskich w Dąbrowie Górniczej. To postępowanie jest prowadzone w prokuraturze od listopada ubiegłego roku.
We wtorek trwały przesłuchania strażników. Część z nich usłyszała już zarzuty korupcyjne, kolejnym zostaną przedstawione. Dopiero w środę, po zakończeniu przesłuchań, prokuratura udzieli bliższych informacji. Wtedy poinformuje też, czy wystąpi do sądu o aresztowanie podejrzanych lub zastosuje inne środki zapobiegawcze.
Nie wszystkie czynności zostały wykonane i dopóki ich nie wykonamy, bliższych informacji o treści zarzutów i tego, czego one dotyczą, przekazywać nie będziemy - podkreśliła prok. Zawada-Dybek.
Dodała, że śledztwo ma w dalszym ciągu charakter rozwojowy i niewykluczone, że liczba podejrzanych się zwiększy. Wtorkowe zatrzymania były pierwszymi w tym śledztwie.
Jak powiedział Matylewicz, w całej Straży Miejskiej w Dąbrowie Górniczej pracuje 45 funkcjonariuszy, zatrzymano więc ponad jedną trzecią z nich. Zatrzymanie tak dużej liczby funkcjonariuszy wymagało reorganizacji pracy, ale bezpieczeństwo mieszkańców na tym nie ucierpi - zapewnił rzecznik magistratu. Dodał, że do patrolowania miasta skierowano funkcjonariuszy, którzy dotychczas wykonywali inne zadania.
O zatrzymaniu strażników poinformował przed południem dąbrowski magistrat, podając jednak inną niż prokuratura liczbę zatrzymanych - 15. Po południu rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek powiedziała, że w sprawie zatrzymano w sumie 16 strażników.
Do zatrzymania doszło dzisiaj w godzinach porannych w siedzibie Straży Miejskiej w Dąbrowie Górniczej. Zatrzymanie jest konsekwencją wspólnych działań kierownictwa dąbrowskiej Straży Miejskiej oraz funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej Policji, które trwały od czerwca ubiegłego roku - powiedział PAP Bartosz Matylewicz, rzecznik Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej.
Informację o zatrzymaniu strażników potwierdził Sebastian Fabiański z zespołu prasowego śląskiej policji. Powiedział, że strażników zatrzymali funkcjonariusze z wydziału antykorupcyjnego.
Prok. Zawada-Dybek powiedziała po południu dziennikarzom, że zatrzymania mają związek ze śledztwem prowadzonym w sprawie przyjmowania korzyści majątkowych przez Strażników Miejskich w Dąbrowie Górniczej. To postępowanie jest prowadzone w prokuraturze od listopada ubiegłego roku.
We wtorek trwały przesłuchania strażników. Część z nich usłyszała już zarzuty korupcyjne, kolejnym zostaną przedstawione. Dopiero w środę, po zakończeniu przesłuchań, prokuratura udzieli bliższych informacji. Wtedy poinformuje też, czy wystąpi do sądu o aresztowanie podejrzanych lub zastosuje inne środki zapobiegawcze.
Nie wszystkie czynności zostały wykonane i dopóki ich nie wykonamy, bliższych informacji o treści zarzutów i tego, czego one dotyczą, przekazywać nie będziemy - podkreśliła prok. Zawada-Dybek.
Dodała, że śledztwo ma w dalszym ciągu charakter rozwojowy i niewykluczone, że liczba podejrzanych się zwiększy. Wtorkowe zatrzymania były pierwszymi w tym śledztwie.
Jak powiedział Matylewicz, w całej Straży Miejskiej w Dąbrowie Górniczej pracuje 45 funkcjonariuszy, zatrzymano więc ponad jedną trzecią z nich. Zatrzymanie tak dużej liczby funkcjonariuszy wymagało reorganizacji pracy, ale bezpieczeństwo mieszkańców na tym nie ucierpi - zapewnił rzecznik magistratu. Dodał, że do patrolowania miasta skierowano funkcjonariuszy, którzy dotychczas wykonywali inne zadania.
Straż Miejska/Policja to nie "każda grupa zawodowa". Idąc tym tokiem rozumowania i logiką, można by uznać, że bez większego oburzenia przejdziesz do porządku dziennego nad przykładową korupcją prokuratora czy sędziego.
Straż Miejska, jako instytucja do strzeżenia i egzekwowania prawa jest, z urzędu, instytucją zaufania publicznego. Tam nie ma miejsca na "czarne owce" jak "w każdej grupie zawodowej". Wychodząc na przeciw Twojej miłości do wszelkiej maści służb powinieneś odsądzić od czci i wiary takich łobuzów, a nie pobłażać w formie lekkie komentarza o "czarnych owcach".
Straż Miejska, jako instytucja do strzeżenia i egzekwowania prawa jest, z urzędu, instytucją zaufania publicznego. Tam nie ma miejsca na "czarne owce" jak "w każdej grupie zawodowej". Wychodząc na przeciw Twojej miłości do wszelkiej maści służb powinieneś odsądzić od czci i wiary takich łobuzów, a nie pobłażać w formie lekkie komentarza o "czarnych owcach".
Po pierwsze nie odsądzam ludzi od czci i wiary.
Po drugie nic nie poradzę na to że moje kontakty z przedstawicielami służb egzekwujących prawo są zwykle pozytywne.Być może mam szczęście i trafiam na dobrze wyszkolonych zawodowców.
A po trzecie nie ma możliwości wyeliminowania tzw. czarnych owiec podczas rekrutacji pracowników (niezależnie od branży) z tej prostej przyczyny że nie wiadomo kto ulegnie pokusie korupcji. Tak więc czarne owce zawsze się znajdą niezależnie od rodzaju służby/pracy, którą wykonują Jedyna metoda walki z korupcją to wysoka skuteczność w jej wykrywaniu i eliminowanie z wykonywanego zawodu osób nieuczciwych.
Po drugie nic nie poradzę na to że moje kontakty z przedstawicielami służb egzekwujących prawo są zwykle pozytywne.Być może mam szczęście i trafiam na dobrze wyszkolonych zawodowców.
A po trzecie nie ma możliwości wyeliminowania tzw. czarnych owiec podczas rekrutacji pracowników (niezależnie od branży) z tej prostej przyczyny że nie wiadomo kto ulegnie pokusie korupcji. Tak więc czarne owce zawsze się znajdą niezależnie od rodzaju służby/pracy, którą wykonują Jedyna metoda walki z korupcją to wysoka skuteczność w jej wykrywaniu i eliminowanie z wykonywanego zawodu osób nieuczciwych.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Gmina albo tak jak w naszym przypadku miasto powiatowe może zlikwidować SM, można zebrać podpisy do referendum. Mi się podoba przykład Zielonej Góry która 1999 zlikwidowała tych gałganów bo mieszkańcy się skarżyli. Jednak pojawił się tam problem z czystością na ulicach i w 2008 reaktywowali te sławetna formację tyle że bez prawa zakładania blokad, fotoradarów i wlepiania mandatów. Dla mnie taka opcja jest całkiem kusząca;)
A o tym juz nikt nie pamięta? U nas też złodziejstwo w szeregch armii Pana Adamowicza kwitło:
Grzegorz Szaro08.02.2009 aktualizacja: 2009-02-08 18:48 A A A Drukuj Po aresztowaniu w Gdańsku trzech skorumpowanych strażników miejskich, policja uruchomiła numer telefonu, pod który mogą dzwonić świadkowie i ofiary umundurowanych łapówkarzy. - Tym, którzy wręczali łapówki, nic nie grozi - zapewniają funkcjonariusze.
Trzej aresztowani mężczyźni pracowali w gdańskiej straży osiem lat. Prokuratura zarzuciła im, że podczas służby brali pieniądze i prezenty od osób nielegalnie handlujących na miejskich targowiskach. W zamian - nie wręczali im mandatów.
- Z przyjmowania korzyści majątkowych strażnicy uczynili sobie stałe źródło dochodu. W ciągu trzech lat zarobili na tym co najmniej 50 tys. zł - mówi Magdalena Michalewska, rzeczniczka KMP w Gdańsku....
Więcej... http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,6248957,Opowiedz_policji_o_korupcji_w_strazy_miejskiej.html#ixzz1plQazyWP
Grzegorz Szaro08.02.2009 aktualizacja: 2009-02-08 18:48 A A A Drukuj Po aresztowaniu w Gdańsku trzech skorumpowanych strażników miejskich, policja uruchomiła numer telefonu, pod który mogą dzwonić świadkowie i ofiary umundurowanych łapówkarzy. - Tym, którzy wręczali łapówki, nic nie grozi - zapewniają funkcjonariusze.
Trzej aresztowani mężczyźni pracowali w gdańskiej straży osiem lat. Prokuratura zarzuciła im, że podczas służby brali pieniądze i prezenty od osób nielegalnie handlujących na miejskich targowiskach. W zamian - nie wręczali im mandatów.
- Z przyjmowania korzyści majątkowych strażnicy uczynili sobie stałe źródło dochodu. W ciągu trzech lat zarobili na tym co najmniej 50 tys. zł - mówi Magdalena Michalewska, rzeczniczka KMP w Gdańsku....
Więcej... http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,6248957,Opowiedz_policji_o_korupcji_w_strazy_miejskiej.html#ixzz1plQazyWP
E no właśnie na tok fm podali że 16 strażników miejskich z Dąbrowy Górniczej aresztowano za branie w łapę;) Dziennik Zachodni już wczoraj o tym napisał
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/534751,16-straznikow-za-korupcje,id,t.html?cookie=1
http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/534751,16-straznikow-za-korupcje,id,t.html?cookie=1
Słyszałem. Jak powiedział jeden z byłych antyterrorystów jak się do ataku puszcza dzikiego psa trzeba się liczyć z tym że będą ofiary. I to nie pies jest winien. Zawinili dowódcy prowadzący tę akcję a karę finansową poniesie podatnik.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Nie spinaj się tak Halek :)
Do straży miejskiej jesteś negatywnie nastawiony a jak wygląda u ciebie sprawa z policją ?
Też ich tak bardzo nie lubisz jak ci mandaty wystawiają ? :)
Wczoraj złapali mnie koło estakady suszarką. Podchodzi jeden i od razu zaprasza do samochodu. W samochodzie mówi, że prędkość, rozmowa przez telefon, brak naklejki na szybę i domontowane ksenony. Razem 450 zł i konfiskata dowodu.
Po chwili ciszy pyta:
"Wygląda Pan na porządnego obywatela ... co w tej sytuacji robimy?"
Na to ja, że pal licho z mandatem ale auto służbowe i nie chciałbym dowodu rejestracyjnego stracić. Później kłopot z załatwieniam, lataniem .... brak czasu itp itd.
No to znowu słyszę od policjanta.... "To co w tej sytuacji robimy?"
Ja szczerze odpowiadam, że .... wie Pan różnie to bywa .... ja Panom coś zaproponuję a wyjdę na tym jeszcze gorzej...
Wtedy jeden z policjantów mówi:
"to w takim razie proszę samemu ukarać się karą finansową na dobrą dla nas flaszę"
Bez żadnych skrupułów wyciągnąłęm 200 zł z portfela i dałem jednemu do ręki.
"Dziękujemy ... i proszę jeździć ostrożnie bo przed świętami dużo jest partoli na drogach"
Podziękowałemm uśmiechnąłem się i odjechałem :)
Trochę mnie ta sytuacja zdziwiła. Bo wydawało mi się, że minęły już czasy jak policja bierze łapówki. Z resztą ryzykować pracą i swoją reputacją dla 200 zł dzielonych na dwóch ?
No ale cóż ... każdy chce zarobić te parę groszy przed świętami :)
Do straży miejskiej jesteś negatywnie nastawiony a jak wygląda u ciebie sprawa z policją ?
Też ich tak bardzo nie lubisz jak ci mandaty wystawiają ? :)
Wczoraj złapali mnie koło estakady suszarką. Podchodzi jeden i od razu zaprasza do samochodu. W samochodzie mówi, że prędkość, rozmowa przez telefon, brak naklejki na szybę i domontowane ksenony. Razem 450 zł i konfiskata dowodu.
Po chwili ciszy pyta:
"Wygląda Pan na porządnego obywatela ... co w tej sytuacji robimy?"
Na to ja, że pal licho z mandatem ale auto służbowe i nie chciałbym dowodu rejestracyjnego stracić. Później kłopot z załatwieniam, lataniem .... brak czasu itp itd.
No to znowu słyszę od policjanta.... "To co w tej sytuacji robimy?"
Ja szczerze odpowiadam, że .... wie Pan różnie to bywa .... ja Panom coś zaproponuję a wyjdę na tym jeszcze gorzej...
Wtedy jeden z policjantów mówi:
"to w takim razie proszę samemu ukarać się karą finansową na dobrą dla nas flaszę"
Bez żadnych skrupułów wyciągnąłęm 200 zł z portfela i dałem jednemu do ręki.
"Dziękujemy ... i proszę jeździć ostrożnie bo przed świętami dużo jest partoli na drogach"
Podziękowałemm uśmiechnąłem się i odjechałem :)
Trochę mnie ta sytuacja zdziwiła. Bo wydawało mi się, że minęły już czasy jak policja bierze łapówki. Z resztą ryzykować pracą i swoją reputacją dla 200 zł dzielonych na dwóch ?
No ale cóż ... każdy chce zarobić te parę groszy przed świętami :)
2012-03-23 (09:09)
Źródło: Fakt
Do czego obywatelom jest potrzebna straż miejska? Do niczego. Ale za to władzy strażnicy się przydają. Głównie do nabijania miejskiej kasy pieniędzmi z mandatów. Perfidia polityków jest tak ogromna, że wysokość wpływów z haraczu od kierowców wpisują oni w coroczne budżety samorządu. A potem rusza polowanie...
To dlatego strażnicy zamiast ścigać chuliganów, przeganiać żuli czy walczyć z wandalami całą swoją energię przeznaczają na tropienie źle parkujących kierowców, zakładanie blokad i wlepianie słonych mandatów.
REKLAMA Czytaj dalej
Sprawdziliśmy, ile chcą od nas wyciągnąć miasta w tym roku. Najwyższą kwotę wpływów z mandatów założyli oczywiście urzędnicy z Warszawy. Stołeczny budżet ma się w tym roku wzbogacić o 24 miliony naszych złotówek. Inne miasta też szaleją w Łodzi kierowcy mają zapłacić prawie 7, 5 mln zł, Kraków zamierza zarobić 5 milionów a Kielce 3 miliony złotych.
To hucpa! Jak można z góry robić plany liczby wystawionych mandatów? wściekają się kierowcy. A urzędnicy? Jak zwykle gadają bzdury, że wcale nie chodzi o polowanie na szoferów.
Straż miejska w Gdańsku nie jest przez miasto używana jako maszynka do robienia pieniędzy zapewnia sekretarz urzędu Danuta Janczarek (60 l.). Od 2009 roku przychody z mandatów spadały i nie oczekujemy, by strażnicy wystawiali je tylko po to, by zasilać budżet. Mandaty wystawiane są tylko i wyłącznie w sytuacjach uzasadnionych. Nie karzemy gdańszczan na siłę - dodaje.
Skoro tak, to dlaczego Gdańsk założył w budżecie wpływ z mandatów w wysokości 2,2 mln złotych, a strażnicy dzień w dzień krążą po parkingach i ulicach, by za wszelką cenę wyrobić swoją normę?
Źródło: Fakt
Do czego obywatelom jest potrzebna straż miejska? Do niczego. Ale za to władzy strażnicy się przydają. Głównie do nabijania miejskiej kasy pieniędzmi z mandatów. Perfidia polityków jest tak ogromna, że wysokość wpływów z haraczu od kierowców wpisują oni w coroczne budżety samorządu. A potem rusza polowanie...
To dlatego strażnicy zamiast ścigać chuliganów, przeganiać żuli czy walczyć z wandalami całą swoją energię przeznaczają na tropienie źle parkujących kierowców, zakładanie blokad i wlepianie słonych mandatów.
REKLAMA Czytaj dalej
Sprawdziliśmy, ile chcą od nas wyciągnąć miasta w tym roku. Najwyższą kwotę wpływów z mandatów założyli oczywiście urzędnicy z Warszawy. Stołeczny budżet ma się w tym roku wzbogacić o 24 miliony naszych złotówek. Inne miasta też szaleją w Łodzi kierowcy mają zapłacić prawie 7, 5 mln zł, Kraków zamierza zarobić 5 milionów a Kielce 3 miliony złotych.
To hucpa! Jak można z góry robić plany liczby wystawionych mandatów? wściekają się kierowcy. A urzędnicy? Jak zwykle gadają bzdury, że wcale nie chodzi o polowanie na szoferów.
Straż miejska w Gdańsku nie jest przez miasto używana jako maszynka do robienia pieniędzy zapewnia sekretarz urzędu Danuta Janczarek (60 l.). Od 2009 roku przychody z mandatów spadały i nie oczekujemy, by strażnicy wystawiali je tylko po to, by zasilać budżet. Mandaty wystawiane są tylko i wyłącznie w sytuacjach uzasadnionych. Nie karzemy gdańszczan na siłę - dodaje.
Skoro tak, to dlaczego Gdańsk założył w budżecie wpływ z mandatów w wysokości 2,2 mln złotych, a strażnicy dzień w dzień krążą po parkingach i ulicach, by za wszelką cenę wyrobić swoją normę?
Widać nie tylko w Gdańsku Straszaki Miejskie to banda łobuzów:
Katowicka straż miejska wydała 5 tys. zł na adwokata, który przed sądem broni dwóch oskarżonych funkcjonariuszy. Mężczyźni odpowiadają za użycie siły wobec kobiety, która źle zaparkowała samochód
Pismo komendanta straży miejskiej w KatowicachZOBACZ TAKŻE
250 zarzutów łapówkarskich dla jednej trzeciej straży miejskiej w Dąbrowie Górniczej (21-03-12, 06:42) Katowiccy strażnicy miejscy dostaną kamery (02-02-12, 12:26) Strażnicy miejscy skatowali i okradli przechodnia? (23-12-11, 11:22) Krzysztof Król, rzecznik katowickich strażników, mówi, że obydwaj oskarżeni byli dobrymi pracownikami. - Należeli do najlepszych, jeśli chodzi o znajomość ruchu drogowego - mówi.
W lutym 2010 roku na ul. Kościuszki patrol zauważył źle zaparkowany samochód. Pani Brygida z Lędzin zostawiła swoje auto na kopercie dla niepełnosprawnych, choć nie powinna tego robić. Kobieta przyznała nam, że postąpiła źle, ale spieszyła się do lekarza. Gdy wróciła, zobaczyła przy samochodzie strażników. Jeden z nich poprosił ją o dokumenty. Gdy wyciągała je z auta, do toyoty podszedł drugi strażnik z blokadą. - Prosiłam, żeby jej nie zakładał - opowiadała nam w lutym.
Reklamy Businessclick
Terenowa Dacia.
Dacia Duster w bardzo niskiej cenie. Sprawdź sam!
http://www.dacia.pl
Akcesoria Renault.
Zobacz akcesoria przeznaczone do Twojego modelu Renault!
http://www.renault.pl
Wyjątkowy Pakiet!
Załóż eKonto i ciesz się bezpłatnym Internetem w sieci Play!
Później wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Według relacji kobiety jeden ze strażników miał ją popchnąć. Drobna kobieta przewróciła się. Polecono jej, by wsiadła do radiowozu. - Bałam się. Siłą zawlekli mnie do swojego auta, wepchnęli do środka. Zaczęłam się bronić, wołałam o pomoc - opowiadała nam kobieta.
Zajście widzieli klienci pobliskiej restauracji. W rozmowie z "Gazetą" potwierdzali jej wersję. Kobieta złożyła skargę na strażników, zawiadomiła też prokuraturę. Po incydencie poszła też do lekarza. "Stan po pobiciu" - takim zwrotem zaczynała się lekarska obdukcja. Potem lekarz opisał m.in. wybroczyny pod pachami i ślady na dłoniach.
Śledczy z prokuratury rejonowej postawili strażnikom zarzuty przekroczenia uprawnień i użycia siły wbrew potrzebie. Proces trwa.
Strażników broni mecenas Jacek Krawczyk. Okazuje się, że 5 tys. zł za obronę mężczyzn zapłaciła mu katowicka straż miejska. Wykorzystano pulę z budżetu straży, która miała być przeznaczona na nagrody z okazji Dnia Strażnika. "Powyższa decyzja została podjęta dla obrony funkcjonariuszy bezceremonialnie zaatakowanych w lutym 2010 roku w czasie interwencji na ulicy przez kobietę, która parkując swój pojazd na przejściu dla pieszych, wywołała awanturę uliczną, pozyskując jednocześnie za świadków klientów (kibiców) pobliskiej restauracji" - wyjaśnił w marcowym piśmie do związkowców ze straży jej szef Kazimierz Romanowski.
Pani Brygida nie ukrywa oburzenia. - Nie zaatakowałam strażników, mój samochód był zaparkowany na zaśnieżonej kopercie dla inwalidów, a nie na przejściu, nie wywołałam awantury ulicznej - mówi. Uważa, że komendant nie powinien oceniać tego zajścia, bo nie było go na miejscu.
- To było słowo przeciwko słowu. Trzeba określić, po czyjej jest się stronie. My daliśmy strażnikom kredyt zaufania - mówi Król. Dodaje, że akt oskarżenia wobec mężczyzn nie przesądza o ich winie.
- Na tym etapie mamy moralny obowiązek bronić naszych pracowników. Na przekazanie tej kwoty zgodzili się inni strażnicy - mówi. Przyznaje, że nie zawsze tak się dzieje. - Gdyby wina naszych ludzi była ewidentna, to na pewno nie dostaliby pomocy. Zgodnie z naszymi informacjami to ta pani złamała prawo i weszła w konflikt ze strażnikami. To, że mieli ją pobić, wydawało nam się niewiarygodne - mówi Król.
Podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej komendy, nie przypomina sobie, żeby z budżetu policji ktoś opłacał oskarżonym policjantom adwokata. Policjanci opłacają sobie ubezpieczenia od odpowiedzialności prawnej.
- Nie każdy nasz strażnik tego chce, nie każdego na to stać. Zarabiamy mniej niż policjanci - wyjaśnia Król.
Józef Kogut ze Śląskie Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Przestępstw uważa, że adwokat strażników nie powinien być opłacany z publicznych pieniędzy. - Najlepiej gdyby mieli wykupione grupowe ubezpieczenie. To załatwiłoby problem. Przecież w trakcie wykonywania czynności mogą się zdarzyć różne rzeczy - mówi.
Sprawie chce się też przyjrzeć komisja rewizyjna rady miasta. Jej szef Witold Witkowicz zapowiada interwencję w tej sprawie u prezydenta Piotra Uszoka. - Niestety, z tego co wiem, to dość częsta praktyka, gdy któryś z pracowników miasta ma sprawę w sądzie. To zgodne z prawem, ale warto się zastanowić, czy konieczne. Przecież w urzędzie mamy radców prawnych. Ich pomoc powinna wystarczyć - uważa Witkowicz.
Więcej... http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,11479749,Miasto_oplacilo_adwokata_oskarzonych_straznikow.html#ixzz1r9dwyrDp
Katowicka straż miejska wydała 5 tys. zł na adwokata, który przed sądem broni dwóch oskarżonych funkcjonariuszy. Mężczyźni odpowiadają za użycie siły wobec kobiety, która źle zaparkowała samochód
Pismo komendanta straży miejskiej w KatowicachZOBACZ TAKŻE
250 zarzutów łapówkarskich dla jednej trzeciej straży miejskiej w Dąbrowie Górniczej (21-03-12, 06:42) Katowiccy strażnicy miejscy dostaną kamery (02-02-12, 12:26) Strażnicy miejscy skatowali i okradli przechodnia? (23-12-11, 11:22) Krzysztof Król, rzecznik katowickich strażników, mówi, że obydwaj oskarżeni byli dobrymi pracownikami. - Należeli do najlepszych, jeśli chodzi o znajomość ruchu drogowego - mówi.
W lutym 2010 roku na ul. Kościuszki patrol zauważył źle zaparkowany samochód. Pani Brygida z Lędzin zostawiła swoje auto na kopercie dla niepełnosprawnych, choć nie powinna tego robić. Kobieta przyznała nam, że postąpiła źle, ale spieszyła się do lekarza. Gdy wróciła, zobaczyła przy samochodzie strażników. Jeden z nich poprosił ją o dokumenty. Gdy wyciągała je z auta, do toyoty podszedł drugi strażnik z blokadą. - Prosiłam, żeby jej nie zakładał - opowiadała nam w lutym.
Reklamy Businessclick
Terenowa Dacia.
Dacia Duster w bardzo niskiej cenie. Sprawdź sam!
http://www.dacia.pl
Akcesoria Renault.
Zobacz akcesoria przeznaczone do Twojego modelu Renault!
http://www.renault.pl
Wyjątkowy Pakiet!
Załóż eKonto i ciesz się bezpłatnym Internetem w sieci Play!
Później wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Według relacji kobiety jeden ze strażników miał ją popchnąć. Drobna kobieta przewróciła się. Polecono jej, by wsiadła do radiowozu. - Bałam się. Siłą zawlekli mnie do swojego auta, wepchnęli do środka. Zaczęłam się bronić, wołałam o pomoc - opowiadała nam kobieta.
Zajście widzieli klienci pobliskiej restauracji. W rozmowie z "Gazetą" potwierdzali jej wersję. Kobieta złożyła skargę na strażników, zawiadomiła też prokuraturę. Po incydencie poszła też do lekarza. "Stan po pobiciu" - takim zwrotem zaczynała się lekarska obdukcja. Potem lekarz opisał m.in. wybroczyny pod pachami i ślady na dłoniach.
Śledczy z prokuratury rejonowej postawili strażnikom zarzuty przekroczenia uprawnień i użycia siły wbrew potrzebie. Proces trwa.
Strażników broni mecenas Jacek Krawczyk. Okazuje się, że 5 tys. zł za obronę mężczyzn zapłaciła mu katowicka straż miejska. Wykorzystano pulę z budżetu straży, która miała być przeznaczona na nagrody z okazji Dnia Strażnika. "Powyższa decyzja została podjęta dla obrony funkcjonariuszy bezceremonialnie zaatakowanych w lutym 2010 roku w czasie interwencji na ulicy przez kobietę, która parkując swój pojazd na przejściu dla pieszych, wywołała awanturę uliczną, pozyskując jednocześnie za świadków klientów (kibiców) pobliskiej restauracji" - wyjaśnił w marcowym piśmie do związkowców ze straży jej szef Kazimierz Romanowski.
Pani Brygida nie ukrywa oburzenia. - Nie zaatakowałam strażników, mój samochód był zaparkowany na zaśnieżonej kopercie dla inwalidów, a nie na przejściu, nie wywołałam awantury ulicznej - mówi. Uważa, że komendant nie powinien oceniać tego zajścia, bo nie było go na miejscu.
- To było słowo przeciwko słowu. Trzeba określić, po czyjej jest się stronie. My daliśmy strażnikom kredyt zaufania - mówi Król. Dodaje, że akt oskarżenia wobec mężczyzn nie przesądza o ich winie.
- Na tym etapie mamy moralny obowiązek bronić naszych pracowników. Na przekazanie tej kwoty zgodzili się inni strażnicy - mówi. Przyznaje, że nie zawsze tak się dzieje. - Gdyby wina naszych ludzi była ewidentna, to na pewno nie dostaliby pomocy. Zgodnie z naszymi informacjami to ta pani złamała prawo i weszła w konflikt ze strażnikami. To, że mieli ją pobić, wydawało nam się niewiarygodne - mówi Król.
Podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej komendy, nie przypomina sobie, żeby z budżetu policji ktoś opłacał oskarżonym policjantom adwokata. Policjanci opłacają sobie ubezpieczenia od odpowiedzialności prawnej.
- Nie każdy nasz strażnik tego chce, nie każdego na to stać. Zarabiamy mniej niż policjanci - wyjaśnia Król.
Józef Kogut ze Śląskie Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Przestępstw uważa, że adwokat strażników nie powinien być opłacany z publicznych pieniędzy. - Najlepiej gdyby mieli wykupione grupowe ubezpieczenie. To załatwiłoby problem. Przecież w trakcie wykonywania czynności mogą się zdarzyć różne rzeczy - mówi.
Sprawie chce się też przyjrzeć komisja rewizyjna rady miasta. Jej szef Witold Witkowicz zapowiada interwencję w tej sprawie u prezydenta Piotra Uszoka. - Niestety, z tego co wiem, to dość częsta praktyka, gdy któryś z pracowników miasta ma sprawę w sądzie. To zgodne z prawem, ale warto się zastanowić, czy konieczne. Przecież w urzędzie mamy radców prawnych. Ich pomoc powinna wystarczyć - uważa Witkowicz.
Więcej... http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,11479749,Miasto_oplacilo_adwokata_oskarzonych_straznikow.html#ixzz1r9dwyrDp
Mężczyzna, który w podczas akcji wymierzonej w nielegalny handel został zatrzymany za atak na strażnika miejskiego, twierdzi, że sam został potraktowany tak brutalnie, że trafił do szpitala. O sprawie zawiadomił już prokuraturę.
To wersja Straży Miejskiej, ale zatrzymany twierdzi co innego. W ostatni czwartek złożył w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez strażników, którzy - wedle jego wersji - mieli go potraktować tak brutalnie, że wylądował w szpitalu z wstrząśnieniem pnia mózgu.
Jako dowód pokazuje nam wyniki badań, które wykonał po zatrzymaniu przez policję, gdy, w areszcie, zaczął się uskarżać na mdłości i ból głowy.
Mężczyzna twierdzi też, że wcale nie handlował nielegalnie. Na dowód pokazuje nam umowę ze wspólnotą dotyczącą wynajmu miejsca do handlowania na Długim Targu (spisaną na jego teścia). - Dotyczy ona miejsca po drugiej stronie ulicy. Ktoś je nam zajął, więc, nie chcąc awantury, stanęliśmy tam, gdzie nas zatrzymano. Strażników i urzędników to jednak nie interesowało - mówi.
Jego wersja wydarzeń znacząco różni się od tego, co przedstawiają strażnicy. - Nikogo nie uderzyłem. Owszem, mogłem zachowywać się agresywnie, ale chodziło o mój dobytek. Chciałem zagrodzić do niego drogę, w pewnym momencie jeden ze strażników zaszedł mnie od tyłu i zaczął dusić, inny powalił mnie na ziemię, aż uderzyłem głową o podłoże. Później mnie skuli - opowiada.
Ostatecznie mężczyzna - z przerwą na wizytę w szpitalu - spędził w areszcie 26 godzin. Usłyszał zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Ze szpitala z kolei przywiózł... zwolnienie w związku z wstrząśnieniem mózgu.
Żona zatrzymanego: - Nie jesteśmy bandytami ani nielegalnymi handlarzami. Mamy zarejestrowaną działalność, mamy umowę ze wspólnotą, płacimy normalne podatki. Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni film z monitoringu, na którym będzie widać, kto był brutalny i agresywny, a kto nie.
My dotarliśmy do innego zapisu zajścia. Niestety, nie widać na nim samego początku i momentu, w którym mężczyzna miał uderzyć strażnika. Widać za to ciąg dalszy i postępowanie strażników.
- Jeżeli sprawa jest w prokuraturze, to nie zamierzamy tego w żaden sposób komentować. Cały czas natomiast podtrzymujemy naszą wersję wypadków, o której informowaliśmy już wcześniej - mówi mł. insp. Tomasz Siekanowicz ze Straży Miejskiej w Gdańsku. Zaznacza też, że strażnik, którego handlujący miał uderzyć, również dostał zwolnienie lekarskie.
To wersja Straży Miejskiej, ale zatrzymany twierdzi co innego. W ostatni czwartek złożył w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez strażników, którzy - wedle jego wersji - mieli go potraktować tak brutalnie, że wylądował w szpitalu z wstrząśnieniem pnia mózgu.
Jako dowód pokazuje nam wyniki badań, które wykonał po zatrzymaniu przez policję, gdy, w areszcie, zaczął się uskarżać na mdłości i ból głowy.
Mężczyzna twierdzi też, że wcale nie handlował nielegalnie. Na dowód pokazuje nam umowę ze wspólnotą dotyczącą wynajmu miejsca do handlowania na Długim Targu (spisaną na jego teścia). - Dotyczy ona miejsca po drugiej stronie ulicy. Ktoś je nam zajął, więc, nie chcąc awantury, stanęliśmy tam, gdzie nas zatrzymano. Strażników i urzędników to jednak nie interesowało - mówi.
Jego wersja wydarzeń znacząco różni się od tego, co przedstawiają strażnicy. - Nikogo nie uderzyłem. Owszem, mogłem zachowywać się agresywnie, ale chodziło o mój dobytek. Chciałem zagrodzić do niego drogę, w pewnym momencie jeden ze strażników zaszedł mnie od tyłu i zaczął dusić, inny powalił mnie na ziemię, aż uderzyłem głową o podłoże. Później mnie skuli - opowiada.
Ostatecznie mężczyzna - z przerwą na wizytę w szpitalu - spędził w areszcie 26 godzin. Usłyszał zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego. Ze szpitala z kolei przywiózł... zwolnienie w związku z wstrząśnieniem mózgu.
Żona zatrzymanego: - Nie jesteśmy bandytami ani nielegalnymi handlarzami. Mamy zarejestrowaną działalność, mamy umowę ze wspólnotą, płacimy normalne podatki. Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni film z monitoringu, na którym będzie widać, kto był brutalny i agresywny, a kto nie.
My dotarliśmy do innego zapisu zajścia. Niestety, nie widać na nim samego początku i momentu, w którym mężczyzna miał uderzyć strażnika. Widać za to ciąg dalszy i postępowanie strażników.
- Jeżeli sprawa jest w prokuraturze, to nie zamierzamy tego w żaden sposób komentować. Cały czas natomiast podtrzymujemy naszą wersję wypadków, o której informowaliśmy już wcześniej - mówi mł. insp. Tomasz Siekanowicz ze Straży Miejskiej w Gdańsku. Zaznacza też, że strażnik, którego handlujący miał uderzyć, również dostał zwolnienie lekarskie.
a tutaj zdjęcia oprawców Pana Adamowicza.
http://galeria.trojmiasto.pl/Straz-kontra-handlujacy-Co-sie-naprawde-wydarzylo-na-Dlugim-Targu-n49827.html
http://galeria.trojmiasto.pl/Straz-kontra-handlujacy-Co-sie-naprawde-wydarzylo-na-Dlugim-Targu-n49827.html
Nie tyle bezsensowna co niezgodna z prawem.
Funkcjonariusze służb porządkowych mogą stosować środki przymusu bezpośredniego takie jak siła fizyczna wobec osoby zatrzymanej tylko do momentu kiedy osoba zatrzymana podporządkuje się zatrzymującemu (przestaje stanowić zagrożenie). Dalsze stosowanie siły fizycznej wobec osoby skutej i bezradnej jest przekroczeniem uprawnień.
Nawet jeżeli uważacie że SM jest bojówką pana Adamowicza to ich postępowanie w tej sprawie oceniał będzie sąd. A sądy w tym kraju nadal są niezawisłe. Jeżeli sąd uzna że funkcjonariusze SM naruszyli prawo to mam nadzieję że zostaną surowo i przykładnie ukarani.
Funkcjonariusze służb porządkowych mogą stosować środki przymusu bezpośredniego takie jak siła fizyczna wobec osoby zatrzymanej tylko do momentu kiedy osoba zatrzymana podporządkuje się zatrzymującemu (przestaje stanowić zagrożenie). Dalsze stosowanie siły fizycznej wobec osoby skutej i bezradnej jest przekroczeniem uprawnień.
Nawet jeżeli uważacie że SM jest bojówką pana Adamowicza to ich postępowanie w tej sprawie oceniał będzie sąd. A sądy w tym kraju nadal są niezawisłe. Jeżeli sąd uzna że funkcjonariusze SM naruszyli prawo to mam nadzieję że zostaną surowo i przykładnie ukarani.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Abstrahując już od niezgodności z prawem (takiego działania), to pozostaje, Drogi Crossie, jeszcze wymiar społeczny tego zdarzenia.
Posiadanie władzy deprawuje. Każdy mały (duchem) człowiek, któremu daje się władzę nad drugim człowiekiem, potrafi zmienić się w bezlitosną i żądną krwi bestię. Przekonany o swojej wyjątkowości, wyposażony w środki przymusu bezpośredniego, upajający się swoją władzą nad skutym kajdanami, leżącym na ziemi człowiekiem, przedstawia obraz przerażający i zarazem zmusza do zastanowienia się, czy tego, jako obywatele, właśnie chcemy, aby strażnik wiejski miał prawo nas bić i poniewierać.
Nie rozstrzygając o winie/niewinności tego człowieka, należy jednak podjąć temat zasadności udzielenia strażnikom wiejskim takich prerogatyw, które dają im możliwość bezprecedensowego naruszania nietykalności cielesnej obywateli, w rzekomo demokratycznym państwie prawa, jakim jest Polska.
O ile w pełni popieram użycie przymusu bezpośredniego wobec kiboli, agresywnych bandytów, uzbrojonych gangsterów, o tyle nie godzę się, aby publicznie poniewierano ulicznego handlarza, rzucano nim o ziemię, skuwano go kajdanami i traktowano w sposób, który uwłacza jego godności - nawet, jeśli przerażony i wzburzony próbuje bronić swojego dobytku.
Posiadanie władzy deprawuje. Każdy mały (duchem) człowiek, któremu daje się władzę nad drugim człowiekiem, potrafi zmienić się w bezlitosną i żądną krwi bestię. Przekonany o swojej wyjątkowości, wyposażony w środki przymusu bezpośredniego, upajający się swoją władzą nad skutym kajdanami, leżącym na ziemi człowiekiem, przedstawia obraz przerażający i zarazem zmusza do zastanowienia się, czy tego, jako obywatele, właśnie chcemy, aby strażnik wiejski miał prawo nas bić i poniewierać.
Nie rozstrzygając o winie/niewinności tego człowieka, należy jednak podjąć temat zasadności udzielenia strażnikom wiejskim takich prerogatyw, które dają im możliwość bezprecedensowego naruszania nietykalności cielesnej obywateli, w rzekomo demokratycznym państwie prawa, jakim jest Polska.
O ile w pełni popieram użycie przymusu bezpośredniego wobec kiboli, agresywnych bandytów, uzbrojonych gangsterów, o tyle nie godzę się, aby publicznie poniewierano ulicznego handlarza, rzucano nim o ziemię, skuwano go kajdanami i traktowano w sposób, który uwłacza jego godności - nawet, jeśli przerażony i wzburzony próbuje bronić swojego dobytku.
Istnieją granice stosowania przymusu bezpośredniego. Nie widzę żadnej podstawy faktycznej, aby (co widać na filmie) uniemożliwiać temu człowiekowi przyjęcie pozycji siedzącej - wyraźnie kilkukrotnie zmusza się go, aby leżał obnażony na kamiennym/betonowym podłożu.
To uważasz za "ponoszenie konsekwencji"? Głupotą od ciebie zalatuje, jak z Zada po śliwkach i mleku.
To uważasz za "ponoszenie konsekwencji"? Głupotą od ciebie zalatuje, jak z Zada po śliwkach i mleku.
Nie oceniaj całej straży jedną miarą. Zobacz ile policjantów bierze łapówki. Ilu policjantów jeździ po pijaku a nawet są sprawcami kolizji. Były przypadki postrzeleń niewinnych osób przez policjantów. Ile było przypadków niesprawiedliwego osądzenia ludzi przez sądy i prokuraturę. Ilu lekarzy leczyło pacjentów na gazie. Ilu strażaków było sprawcą podpaleń. itp itd ....
Takie zachowania dotyczą każdej grupy zawodowej.. ale najlepiej siać zamęt i biadolić jaka to staż miejska jest zła.
Takie zachowania dotyczą każdej grupy zawodowej.. ale najlepiej siać zamęt i biadolić jaka to staż miejska jest zła.
To mało napisane, że nieudacznicy. Gros z nich, to niebezpieczni ludzie, którym dano do rąk, literalnie, władzę nad drugim człowiekiem.
Rozumiem, podczas rozróby z bandą kiboli, gdy w ferworze walki policjant wali pałą łobuza przez łeb i nie zastanawia się, czy mu zrobi krzywdę, czy nie...wtedy walczy również o swoje życie, bo naćpany/pijany kibol jest jak ukraiński Hiwis; nie bierze jeńców i gdyby mógł, to by łyżeczką oczy wydłubał - ale tłamszenie i poniewieranie w pięciu bezbronnego człowieka...?
Rozumiem, podczas rozróby z bandą kiboli, gdy w ferworze walki policjant wali pałą łobuza przez łeb i nie zastanawia się, czy mu zrobi krzywdę, czy nie...wtedy walczy również o swoje życie, bo naćpany/pijany kibol jest jak ukraiński Hiwis; nie bierze jeńców i gdyby mógł, to by łyżeczką oczy wydłubał - ale tłamszenie i poniewieranie w pięciu bezbronnego człowieka...?
Osobiście mam też negatywne doświadczenie. Straz Miejska nie jest instytucją która działa zgodnie z literą prawa. Jest na bakier z wszystkim co robi. Pomieszało sie w głowach tym ludziom.
Potrafią skatować ludzi gdzie powodem bedzie najbłachsza sprawa która w głupich bez wykształcenia łbach urasta do miary nie wiadomo jakiego przęstepstwa. Wyprane łby i tyle. Bić ludzi? Kto to widział.
Rozwiązać ten twór dziadowski.
Potrafią skatować ludzi gdzie powodem bedzie najbłachsza sprawa która w głupich bez wykształcenia łbach urasta do miary nie wiadomo jakiego przęstepstwa. Wyprane łby i tyle. Bić ludzi? Kto to widział.
Rozwiązać ten twór dziadowski.
Może jeszcze taki artykuł:
Coraz więcej zwolenników zyskuje opcja likwidacji straży miejskiej. Mieszkańcy bowiem uważają, że pieniądze na utrzymanie tej formacji są wyrzucone w błoto..
Co robi straż miejska? Zakłada blokady na koła źle zaparkowanych aut i ściga właścicieli psów, które zanieczyszczają chodniki - mówią jedni. To ci, którzy biorą pod uwagę likwidację tej formacji, bo trzeba ją utrzymywać z gminnej kasy, a wpływy z mandatów są niewspółmierne do kosztów. Jakich? Utrzymanie straży miejskiej w Gdańsku kosztuje miasto rocznie 16 mln złotych, podczas gdy wpływy z nałożonych mandatów wynoszą niewiele ponad 2 mln złotych.
Zwolennicy utrzymania straży zwracają zaś uwagę na jej profilaktyczną misję i zajmowanie się sprawami drobnymi, ale bardzo uciążliwymi. - Strażnicy zajmują się tym wszystkim, czym nie chce się zajmować policja i zajmować się nie będzie. Miejsc, gdzie ludzie często łamią przepisy jest w naszym mieście sporo. Większość spraw dotyczy parkowania samochodów, łamania zakazów wjazdu lub nielegalnych handlarzy, ale to tylko mała część obowiązków SM - uważa Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska (ocen jego działania).
Czytaj też: Straż miejska wlepi mandat za handel na ulicy
Nie wszyscy podzielają zdanie prezydenta Adamowicza. Za likwidacją straży miejskiej w Gdańsku opowiada się Krzysztof Kosik, w przeszłości radny z Oruni, który w 1991 roku głosował... za powołaniem mundurowej formacji w mieście. - Z przykrością muszę powiedzieć, że straż miejska nie zdała egzaminu. Obecnie kosztuje ona nas wszystkich już kilkanaście milionów złotych, a jej efektywność jest po prostu zerowa. Dla mnie to ponad 300 darmozjadów, których my wszyscy musimy utrzymywać - argumentuje ostro Krzysztof Kosik.
I na poparcie swojej tezy odwołuje się do przykładów z innych miast (Żory, Stalowa Wola), gdzie zdecydowano się na likwidację lokalnej straży miejskiej. Pieniądze, jakie udało się zaoszczędzić zasiliły budżet tamtejszych oddziałów policji
Coraz więcej zwolenników zyskuje opcja likwidacji straży miejskiej. Mieszkańcy bowiem uważają, że pieniądze na utrzymanie tej formacji są wyrzucone w błoto..
Co robi straż miejska? Zakłada blokady na koła źle zaparkowanych aut i ściga właścicieli psów, które zanieczyszczają chodniki - mówią jedni. To ci, którzy biorą pod uwagę likwidację tej formacji, bo trzeba ją utrzymywać z gminnej kasy, a wpływy z mandatów są niewspółmierne do kosztów. Jakich? Utrzymanie straży miejskiej w Gdańsku kosztuje miasto rocznie 16 mln złotych, podczas gdy wpływy z nałożonych mandatów wynoszą niewiele ponad 2 mln złotych.
Zwolennicy utrzymania straży zwracają zaś uwagę na jej profilaktyczną misję i zajmowanie się sprawami drobnymi, ale bardzo uciążliwymi. - Strażnicy zajmują się tym wszystkim, czym nie chce się zajmować policja i zajmować się nie będzie. Miejsc, gdzie ludzie często łamią przepisy jest w naszym mieście sporo. Większość spraw dotyczy parkowania samochodów, łamania zakazów wjazdu lub nielegalnych handlarzy, ale to tylko mała część obowiązków SM - uważa Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska (ocen jego działania).
Czytaj też: Straż miejska wlepi mandat za handel na ulicy
Nie wszyscy podzielają zdanie prezydenta Adamowicza. Za likwidacją straży miejskiej w Gdańsku opowiada się Krzysztof Kosik, w przeszłości radny z Oruni, który w 1991 roku głosował... za powołaniem mundurowej formacji w mieście. - Z przykrością muszę powiedzieć, że straż miejska nie zdała egzaminu. Obecnie kosztuje ona nas wszystkich już kilkanaście milionów złotych, a jej efektywność jest po prostu zerowa. Dla mnie to ponad 300 darmozjadów, których my wszyscy musimy utrzymywać - argumentuje ostro Krzysztof Kosik.
I na poparcie swojej tezy odwołuje się do przykładów z innych miast (Żory, Stalowa Wola), gdzie zdecydowano się na likwidację lokalnej straży miejskiej. Pieniądze, jakie udało się zaoszczędzić zasiliły budżet tamtejszych oddziałów policji
Gdzie mieszkasz że widziałeś psa bez nadzoru? Może to wilki albo jenoty były.
Czy uważasz że pies który kąpie sie w stawie, na brzegu stoi właścicielka to pies bez nadzoru? Bo Straz miejska za to ukrała kobietę.
Czy pies z właścicielem na łące za miastem gdzie nikogo nie ma to pies bez nadzoru?
Czy pies wyszkolony obronnie w kagańcu na łące gdzie nie ma nikogo z właścicielem to pies bez nadzoru?
Samochody? Dofinansowana Policja o te pieniądze które żrą darmozjady ze Straży Miejskiej zmobilizowała by drogówkę do porządku jak sie patrzy.
Ta patologia wykorzystuje właśnie takie sytuacje.
Ta instytucja nie ma pojecia o prawie i z lubością je łamie. Godnosć ludzką ma za nic.
Czy uważasz że pies który kąpie sie w stawie, na brzegu stoi właścicielka to pies bez nadzoru? Bo Straz miejska za to ukrała kobietę.
Czy pies z właścicielem na łące za miastem gdzie nikogo nie ma to pies bez nadzoru?
Czy pies wyszkolony obronnie w kagańcu na łące gdzie nie ma nikogo z właścicielem to pies bez nadzoru?
Samochody? Dofinansowana Policja o te pieniądze które żrą darmozjady ze Straży Miejskiej zmobilizowała by drogówkę do porządku jak sie patrzy.
Ta patologia wykorzystuje właśnie takie sytuacje.
Ta instytucja nie ma pojecia o prawie i z lubością je łamie. Godnosć ludzką ma za nic.
Jeszcze dołożę coś:
Fakt.pl > Wydarzenia > Polska Prokurator zajmie się strażnikami miejskimi z Gdańska.
Jest śledztwo w sprawie strażników miejskich, a oni pracują!
Słowa kluczowe: strażnicy miejscy, straż miejska umierający człowiek, Gdańsk, reanimować
16.09.2009, 14:21
.Burza po naszym artykule. Prokuratura zajęła się sprawą strażników miejskich z Gdańska, którzy patrzyli, jak umiera człowiek, ale nie reanimowali go. Opisani przez nas strażnicy pracują jednak dalej, a ich szefowie chowają głowy w piasek.
.
.Dziś polecamy
Rodzice Madzi znowu razem! ...
Prognoza pogody. Od soboty ...
FOTY Tak mieszka Katarzyna ...
Walesowie razem na imprezie. ...
Lena w stanie spiaczki. ...
Zginal w katastrofie w Lesie ...
Zwiazkowcy koczuja pod Sejmem
FOTO Przeglad szafy Moniki Olejnik
FOTO Kolekcja Teresy Rosati "Her ...
Migalski: Klamstwo Walesy nas ...
Dziś w Koktajl24.pl polecamy
Lena w stanie śpiączki. Wyzdrowieje?
Trwały makijaż. Jak go zrobić?
FOTY Tak mieszka Katarzyna GrocholaMężczyzna, który nie doczekał się pomocy, został wczoraj pochowany.
REKLAMY GOOGLE
Miejska Zieleń Gdańsk
biuro pogrzebowe tel. 58-345-12-99 całodobowe przewozy zmarłych
miejskazielen.pl
Tragedia wydarzyła się w zeszły piątek. Na placu przy ul. Lotników Polskich w Gdańsku zasłabł Janusz K. (46 l.). Przewrócił się na ziemię. Przyjechali strażnicy miejscy. Według świadków nie zrobili jednak nic, by pomóc umierającemu. Nawet go nie reanimowali. Stali nad nim i drapali się po głowach. A przecież są przeszkoleni, jak udzielić pomocy przedmedycznej. Mają zresztą taki obowiązek, jeśli widzą człowieka, który zasłabnie.
Gdy przyjechała karetka, na pomoc było już za późno Janusz K. zmarł. (czytaj artykuł).Wczoraj sprawą zajęli się śledczy. Wydanie Faktu z artykułem opisującym tę tragedię, przekazaliśmy Renacie Klonowskiej, szefowej Prokuratury Gdańsk-Środmieście.
Natychmiast podejmiemy czynności w tej sprawie. Przesłuchamy świadków i strażników miejskich. Jeśli postępowanie wyjaśniające wykaże, że istnieje uzasadnione podejrzenie nieudzielenia pomocy, zostanie wszczęte śledztwo zapewniła nas pani prokurator.
Zareagował także prezydent Gdańska Paweł Adamowicz (44 l.). To jemu podlega straż miejska. Prezydent zażądał pilnych wyjaśnień od komendanta straży miejskiej mówi rzecznik prezydenta Adamowicza, Antoni Pawlak (44 l.).
Szefostwo straży miejskiej chowa jednak głowę w piasek. Komendant Leszek Walczak nie znalazł nawet czasu, by z nami porozmawiać.
Fakt.pl > Wydarzenia > Polska Prokurator zajmie się strażnikami miejskimi z Gdańska.
Jest śledztwo w sprawie strażników miejskich, a oni pracują!
Słowa kluczowe: strażnicy miejscy, straż miejska umierający człowiek, Gdańsk, reanimować
16.09.2009, 14:21
.Burza po naszym artykule. Prokuratura zajęła się sprawą strażników miejskich z Gdańska, którzy patrzyli, jak umiera człowiek, ale nie reanimowali go. Opisani przez nas strażnicy pracują jednak dalej, a ich szefowie chowają głowy w piasek.
.
.Dziś polecamy
Rodzice Madzi znowu razem! ...
Prognoza pogody. Od soboty ...
FOTY Tak mieszka Katarzyna ...
Walesowie razem na imprezie. ...
Lena w stanie spiaczki. ...
Zginal w katastrofie w Lesie ...
Zwiazkowcy koczuja pod Sejmem
FOTO Przeglad szafy Moniki Olejnik
FOTO Kolekcja Teresy Rosati "Her ...
Migalski: Klamstwo Walesy nas ...
Dziś w Koktajl24.pl polecamy
Lena w stanie śpiączki. Wyzdrowieje?
Trwały makijaż. Jak go zrobić?
FOTY Tak mieszka Katarzyna GrocholaMężczyzna, który nie doczekał się pomocy, został wczoraj pochowany.
REKLAMY GOOGLE
Miejska Zieleń Gdańsk
biuro pogrzebowe tel. 58-345-12-99 całodobowe przewozy zmarłych
miejskazielen.pl
Tragedia wydarzyła się w zeszły piątek. Na placu przy ul. Lotników Polskich w Gdańsku zasłabł Janusz K. (46 l.). Przewrócił się na ziemię. Przyjechali strażnicy miejscy. Według świadków nie zrobili jednak nic, by pomóc umierającemu. Nawet go nie reanimowali. Stali nad nim i drapali się po głowach. A przecież są przeszkoleni, jak udzielić pomocy przedmedycznej. Mają zresztą taki obowiązek, jeśli widzą człowieka, który zasłabnie.
Gdy przyjechała karetka, na pomoc było już za późno Janusz K. zmarł. (czytaj artykuł).Wczoraj sprawą zajęli się śledczy. Wydanie Faktu z artykułem opisującym tę tragedię, przekazaliśmy Renacie Klonowskiej, szefowej Prokuratury Gdańsk-Środmieście.
Natychmiast podejmiemy czynności w tej sprawie. Przesłuchamy świadków i strażników miejskich. Jeśli postępowanie wyjaśniające wykaże, że istnieje uzasadnione podejrzenie nieudzielenia pomocy, zostanie wszczęte śledztwo zapewniła nas pani prokurator.
Zareagował także prezydent Gdańska Paweł Adamowicz (44 l.). To jemu podlega straż miejska. Prezydent zażądał pilnych wyjaśnień od komendanta straży miejskiej mówi rzecznik prezydenta Adamowicza, Antoni Pawlak (44 l.).
Szefostwo straży miejskiej chowa jednak głowę w piasek. Komendant Leszek Walczak nie znalazł nawet czasu, by z nami porozmawiać.
Ciąg dalszy sprawy:
Szefowie gdańskich strażników miejskich pozwalają, by funkcjonariusze, którzy bezczynnie przyglądali się śmierci człowieka, nie ponieśli żadnej kary. Nawet nie zawieszono ich w wykonywaniu obowiązków służbowych.
widzieliśmy, jak jeden z nich z uśmiechem na ustach patrolował miasto! Od kilku dni piszemy o bulwersującej sprawie z Gdańska Janusz K. (46 l.) zasłabł i stracił przytomność, a będący na miejscu strażnicy miejscy nawet nie próbowali mu pomóc. Gdy przyjechała karetka, było za późno. Gdańszczanin zmarł. Sprawą zajęła się prokuratura. Strażnikom mogą grozić poważne zarzuty i surowa kara, z więzieniem włącznie. Wydawałoby się, że zawieszenie to minimum, co powinni zrobić z nimi przełożeni.
Ale dla komendanta gdańskiej straży Leszka Walczaka nic się nie stało! Nie ma żadnych podstaw, by ich zawiesić mówi p.o. rzecznika SM Miłosz Jurgielewicz. Toczy się postępowanie wewnętrzne, które ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia.
Również władze Gdańska, które wydały w tym roku gigantyczną kwotę 15 milionów złotych na funkcjonowanie straży, nie mają wiele do powiedzenia w tej sprawie. Prezydent otrzymał wyczerpujące wyjaśnienia od komendata Walczaka mówi Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Pawła Adamowicza (44 l.). Jednak w związku z podjęciem przez prokuraturę postępowania wyjaśniającego wobec strażników miejskich z informacjami na ten temat musimy się wstrzymać do jego zakończenia.
Wczoraj rano jeden z opisanych przez nas strażników, uśmiechnięty i zrelaksowany, wyszedł jak gdyby nigdy nic na patrol. Pracuje w referacie na Chełmie, a więc w tej dzielnicy, gdzie nie pomógł umierającemu Januszowi K. Strażnik wsiadł do auta i ruszył w drogę. Pewnie wlepił kilka mandatów, może pogonił jakąś staruszkę sprzedającą bez zezwolenia skarpety na chodniku. Czyżby jego szefowie rzeczywiście uznawali, że nic się nie stało?
Szefowie gdańskich strażników miejskich pozwalają, by funkcjonariusze, którzy bezczynnie przyglądali się śmierci człowieka, nie ponieśli żadnej kary. Nawet nie zawieszono ich w wykonywaniu obowiązków służbowych.
widzieliśmy, jak jeden z nich z uśmiechem na ustach patrolował miasto! Od kilku dni piszemy o bulwersującej sprawie z Gdańska Janusz K. (46 l.) zasłabł i stracił przytomność, a będący na miejscu strażnicy miejscy nawet nie próbowali mu pomóc. Gdy przyjechała karetka, było za późno. Gdańszczanin zmarł. Sprawą zajęła się prokuratura. Strażnikom mogą grozić poważne zarzuty i surowa kara, z więzieniem włącznie. Wydawałoby się, że zawieszenie to minimum, co powinni zrobić z nimi przełożeni.
Ale dla komendanta gdańskiej straży Leszka Walczaka nic się nie stało! Nie ma żadnych podstaw, by ich zawiesić mówi p.o. rzecznika SM Miłosz Jurgielewicz. Toczy się postępowanie wewnętrzne, które ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia.
Również władze Gdańska, które wydały w tym roku gigantyczną kwotę 15 milionów złotych na funkcjonowanie straży, nie mają wiele do powiedzenia w tej sprawie. Prezydent otrzymał wyczerpujące wyjaśnienia od komendata Walczaka mówi Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Pawła Adamowicza (44 l.). Jednak w związku z podjęciem przez prokuraturę postępowania wyjaśniającego wobec strażników miejskich z informacjami na ten temat musimy się wstrzymać do jego zakończenia.
Wczoraj rano jeden z opisanych przez nas strażników, uśmiechnięty i zrelaksowany, wyszedł jak gdyby nigdy nic na patrol. Pracuje w referacie na Chełmie, a więc w tej dzielnicy, gdzie nie pomógł umierającemu Januszowi K. Strażnik wsiadł do auta i ruszył w drogę. Pewnie wlepił kilka mandatów, może pogonił jakąś staruszkę sprzedającą bez zezwolenia skarpety na chodniku. Czyżby jego szefowie rzeczywiście uznawali, że nic się nie stało?
Przestępstwo nieudzielenia pomocy
Istnieje obowiązek niesienia pomocy każdemu człowiekowi znajdującemu się w bezpośrednim niebezpieczeństwie utraty życia albo doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ma rangę obowiązku prawnego, obwarowanego sankcją karną.
Występek nieudzielenia pomocy jest przestępstwem powszechnym, co oznacza, że jego podmiotem może być każdy człowiek.
Spośród obowiązujących przepisów zasadnicze znaczenie ma art. 162 Kodeksu karnego z 1997 roku przepis o tzw. dobrym Samarytaninie.
Definicja
Zgodnie z art. 162 § 1 k.k., kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Istnieje obowiązek niesienia pomocy każdemu człowiekowi znajdującemu się w bezpośrednim niebezpieczeństwie utraty życia albo doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ma rangę obowiązku prawnego, obwarowanego sankcją karną.
Występek nieudzielenia pomocy jest przestępstwem powszechnym, co oznacza, że jego podmiotem może być każdy człowiek.
Spośród obowiązujących przepisów zasadnicze znaczenie ma art. 162 Kodeksu karnego z 1997 roku przepis o tzw. dobrym Samarytaninie.
Definicja
Zgodnie z art. 162 § 1 k.k., kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Tutaj jest film z tego artykułu jak banda strazników morduje człowieka w GDAŃSKU na oczach świadków.
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Straz-kontra-handlujacy-Co-sie-naprawde-wydarzylo-na-Dlugim-Targu-n49827.html
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Straz-kontra-handlujacy-Co-sie-naprawde-wydarzylo-na-Dlugim-Targu-n49827.html
heh ... tak się składa, że akurat byłem świadkiem tego zdarzenia. Nawet nie wiesz jak owa "ofiara" ubliżała strażnikom. W normalnym cywilizowanym państwie już po pierwszym takim wyrazie skierowanym do strażnika dostałby pałą.
Naprawdę interwencja straży była niewspółmierna do poziomu agresji tego handlarza.
Bardzo dobrze, że tak go potraktowali. Oby takich "typków" było jak najmniej.
Naprawdę interwencja straży była niewspółmierna do poziomu agresji tego handlarza.
Bardzo dobrze, że tak go potraktowali. Oby takich "typków" było jak najmniej.
no jasne, przeciez to ten człowiek zniewolił SM pobił ich i zakuł w kajdanki , zniszczył zdrowie i ich mienie.
Zanim napiszesz pomyśl jak człowiek.
Ciekawe jakimi słowami byś operował gdyby mordowało cię kilku bandytów.
Pałą to ty sie walnił w łep by więcej nie wypisywać bredni na forum.
Kim jesteś w SM ? młodszym strażnikiem czy samym komendantem?
W normalnym kraju nie ma cegos takiego jak straz miejska, a gdyby była to tacy oprawcy siedzieli by w więzieniach zamiast mordować ludzi na ulicach.
Zanim napiszesz pomyśl jak człowiek.
Ciekawe jakimi słowami byś operował gdyby mordowało cię kilku bandytów.
Pałą to ty sie walnił w łep by więcej nie wypisywać bredni na forum.
Kim jesteś w SM ? młodszym strażnikiem czy samym komendantem?
W normalnym kraju nie ma cegos takiego jak straz miejska, a gdyby była to tacy oprawcy siedzieli by w więzieniach zamiast mordować ludzi na ulicach.
No to jeszcze znalezione w sieci.
Trzech Strażnikow napadło starszego człowieka. Obraz prymitywizmu w najwybitniejszym wykonaniu istoty ludzkiej. W tym wypadku funkcjonariuszy straży miejskiej:
http://collector.nowyekran.pl/post/62991,straz-miejska-brutalna-napasc-i-zatrzymanie
Trzech Strażnikow napadło starszego człowieka. Obraz prymitywizmu w najwybitniejszym wykonaniu istoty ludzkiej. W tym wypadku funkcjonariuszy straży miejskiej:
http://collector.nowyekran.pl/post/62991,straz-miejska-brutalna-napasc-i-zatrzymanie
"Ach a mnie znowu walnęla ta skrzynka z radarem co ją wystawia straż gminna,kurcze pare stówek nie moje.
Nie dość że tam jest mega szeroko w tym Zukczynie,zaraz za mostem stoi stacjonarny radar to jeszcze tę skrzynkę postawia,Rozwalę to kiedyś zobaczycie,nie wiem jak bo pilnują ale rozwalę."
droga czekoladko jeździsz szybko to płać, w czym problem?
Nie dość że tam jest mega szeroko w tym Zukczynie,zaraz za mostem stoi stacjonarny radar to jeszcze tę skrzynkę postawia,Rozwalę to kiedyś zobaczycie,nie wiem jak bo pilnują ale rozwalę."
droga czekoladko jeździsz szybko to płać, w czym problem?
Coś strasznego. Mam nadzieję że przed otrzymaniem takich uprawnień szeregi SM opuszczą ludzie którzy sie do takiej służby nie nadają. Zatrudnieni zostaną ludzie kompetentni obeznani ze znajomością prawa i właściwie wykształceni.
Swoją drogą mam nadzieję że do tego nie dojdzie i jest to jakiś głupia bajka.
Strażnicy miejscy będą wyposażeni w broń palną, dostaną prawo prowadzenia kontroli osobistej i nakładania mandatów w szerszym niż dzisiaj zakresie. Na przykład będą mogli przeszukać nam auto.
Takie zmiany zakłada projekt ustawy o powołaniu policji municypalnej, który będzie gotowy we wrześniu. Projekt popierają prezydenci największych miast.
Od października 2011 r. pracuje nad nim dwunastu komendantów straży miejskich, m.in. z Warszawy, Krakowa, Gdańska, Wrocławia i Łodzi. Celem jest przekształcenie jednostek straży w miastach w policję municypalną.
Wraz ze zmianą nazwy znacząco miałyby się poszerzyć uprawnienia funkcjonariuszy. Obecnie strażnicy mogą otrzymać broń palną jedynie od organów policji na wniosek komendanta straży miejskiej. Po wejściu ustawy dostawaliby ją niemal automatycznie. Mogliby również stosować inne środki przymusu. Do katalogu ich rutynowych czynności włączono by obserwację i rejestrowanie przebiegu dokonywanych czynności. Dysponowaliby także bezpośrednim dostępem do baz danych (np. o osobach ściganych lub CEPiK). Dano by im prawo doprowadzania do sądu w trybie przyspieszonym. Wreszcie w znacznie szerszym niż dotąd zakresie mogliby nakładać grzywny.
Choć nie prowadziliby dochodzeń kryminalnych, to pod kątem dodatkowych uprawnień strażnicy miejscy upodobniliby się do funkcjonariuszy policji. Ale autorzy projektu zapewniają, że nie chcą jednej policji zastąpić drugą.
Straż miejska w dalszym ciągu wypełniałaby zadania z zakresu utrzymania porządku publicznego na swoim terenie oraz dbałaby o bezpieczeństwo mieszkańców mówi Janusz Wiaterek, komendant Straży Miejskiej w Krakowie, jeden z autorów projektu zmian.
Podkreśla, że obecnie strażnicy gminni mają obowiązek interweniowania w sytuacjach zagrożenia życia, zdrowia i mienia, a także w przypadku naruszenia dóbr osobistych ludzi. Ale by istniejący zapis mógł być wypełniony rzetelnie, strażnicy muszą mieć zapewnione ku temu odpowiednie narzędzia umożliwiające skuteczną interwencję.
Dodatkowe uprawnienia to nie wszystko. Jeśli projekt wejdzie w życie i policja municypalna zacznie działać, to komendant Wiaterek nie wyklucza, że funkcjonariusze zawalczą o przywileje emerytalne. Szanse są raczej małe, zważywszy na właśnie wchodzące zmiany w emeryturach mundurowych.
Projekt zmian jest praktycznie gotowy. Jeszcze w tym roku powinien trafić do Sejmu.
Dzięki dodatkowym uprawnieniom zwiększona zostanie efektywność działań takiej służby mówi DGP prezydent Gdańska Piotr Adamowicz.
Projekt wzbudza zainteresowanie rządu. 7 maja w MSW odbyło się spotkanie z komendantami straży miejskich. Będziemy analizować projekt ustawy po jego otrzymaniu mówi rzecznik MSW Małgorzata Woźniak. Ale eksperci ds. bezpieczeństwa obawiają się o relacje nowo powstałej formacji z policją państwową. Inicjatywie przyglądać się będą też obrońcy praw człowieka.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Swoją drogą mam nadzieję że do tego nie dojdzie i jest to jakiś głupia bajka.
Strażnicy miejscy będą wyposażeni w broń palną, dostaną prawo prowadzenia kontroli osobistej i nakładania mandatów w szerszym niż dzisiaj zakresie. Na przykład będą mogli przeszukać nam auto.
Takie zmiany zakłada projekt ustawy o powołaniu policji municypalnej, który będzie gotowy we wrześniu. Projekt popierają prezydenci największych miast.
Od października 2011 r. pracuje nad nim dwunastu komendantów straży miejskich, m.in. z Warszawy, Krakowa, Gdańska, Wrocławia i Łodzi. Celem jest przekształcenie jednostek straży w miastach w policję municypalną.
Wraz ze zmianą nazwy znacząco miałyby się poszerzyć uprawnienia funkcjonariuszy. Obecnie strażnicy mogą otrzymać broń palną jedynie od organów policji na wniosek komendanta straży miejskiej. Po wejściu ustawy dostawaliby ją niemal automatycznie. Mogliby również stosować inne środki przymusu. Do katalogu ich rutynowych czynności włączono by obserwację i rejestrowanie przebiegu dokonywanych czynności. Dysponowaliby także bezpośrednim dostępem do baz danych (np. o osobach ściganych lub CEPiK). Dano by im prawo doprowadzania do sądu w trybie przyspieszonym. Wreszcie w znacznie szerszym niż dotąd zakresie mogliby nakładać grzywny.
Choć nie prowadziliby dochodzeń kryminalnych, to pod kątem dodatkowych uprawnień strażnicy miejscy upodobniliby się do funkcjonariuszy policji. Ale autorzy projektu zapewniają, że nie chcą jednej policji zastąpić drugą.
Straż miejska w dalszym ciągu wypełniałaby zadania z zakresu utrzymania porządku publicznego na swoim terenie oraz dbałaby o bezpieczeństwo mieszkańców mówi Janusz Wiaterek, komendant Straży Miejskiej w Krakowie, jeden z autorów projektu zmian.
Podkreśla, że obecnie strażnicy gminni mają obowiązek interweniowania w sytuacjach zagrożenia życia, zdrowia i mienia, a także w przypadku naruszenia dóbr osobistych ludzi. Ale by istniejący zapis mógł być wypełniony rzetelnie, strażnicy muszą mieć zapewnione ku temu odpowiednie narzędzia umożliwiające skuteczną interwencję.
Dodatkowe uprawnienia to nie wszystko. Jeśli projekt wejdzie w życie i policja municypalna zacznie działać, to komendant Wiaterek nie wyklucza, że funkcjonariusze zawalczą o przywileje emerytalne. Szanse są raczej małe, zważywszy na właśnie wchodzące zmiany w emeryturach mundurowych.
Projekt zmian jest praktycznie gotowy. Jeszcze w tym roku powinien trafić do Sejmu.
Dzięki dodatkowym uprawnieniom zwiększona zostanie efektywność działań takiej służby mówi DGP prezydent Gdańska Piotr Adamowicz.
Projekt wzbudza zainteresowanie rządu. 7 maja w MSW odbyło się spotkanie z komendantami straży miejskich. Będziemy analizować projekt ustawy po jego otrzymaniu mówi rzecznik MSW Małgorzata Woźniak. Ale eksperci ds. bezpieczeństwa obawiają się o relacje nowo powstałej formacji z policją państwową. Inicjatywie przyglądać się będą też obrońcy praw człowieka.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Dziwię się, że ktoś kto zostanie złapany przez radar ma pretencje do straży miejskiej, do władzy, do całego świata tylko nie do siebie.
Jak dla mnie to raday powinny stać co kilometr na każdej drodze. Po to ktoś mądry ustalał kodeks drogowy i określił jaką prędkością jeździć aby tego przestrzegać.
Jeżeli ktoś jest na tyle głupi aby to ignorować to niech płaci i lamentuje ... na forum również.
Jak dla mnie to raday powinny stać co kilometr na każdej drodze. Po to ktoś mądry ustalał kodeks drogowy i określił jaką prędkością jeździć aby tego przestrzegać.
Jeżeli ktoś jest na tyle głupi aby to ignorować to niech płaci i lamentuje ... na forum również.
Problem leży w tym, że wykorzystuje się narzędzie ograniczania prędkości nie do zwiększenia bezpieczeństwa na drodze, a do zarabiania pieniędzy. Nikt przy zdrowych zmysłach nie neguje konieczności ograniczenia prędkości w terenie faktycznie zabudowanym, w pobliżu szkoły, przejść dla pieszych, ścieżek rowerowych, etc..
Ale większość straży wiejsko-gminnych stawia znaki ograniczające prędkość nie w celu zwiększenie bezpieczeństwa, a w celu umożliwienia sobie dodatkowych przychodów do gminnej kasy. Przykład? Kozia Góra, Karlino...i parę innych na trasie Gdańsk-Szczecin. W ogólnym zarysie to jawne i aroganckie naruszanie art. 5 KC.
Ale większość straży wiejsko-gminnych stawia znaki ograniczające prędkość nie w celu zwiększenie bezpieczeństwa, a w celu umożliwienia sobie dodatkowych przychodów do gminnej kasy. Przykład? Kozia Góra, Karlino...i parę innych na trasie Gdańsk-Szczecin. W ogólnym zarysie to jawne i aroganckie naruszanie art. 5 KC.
"Ale większość straży wiejsko-gminnych stawia znaki ograniczające prędkość nie w celu zwiększenie bezpieczeństwa, a w celu umożliwienia sobie dodatkowych przychodów do gminnej kasy. Przykład? Kozia Góra, Karlino...i parę innych na trasie Gdańsk-Szczecin. W ogólnym zarysie to jawne i aroganckie naruszanie art. 5 KC."
Jestem w stanie zgodzić się z tym że straże miejskie/gminne stawiają fotoradary w danym miejscu nie ze względu na bezpieczeństwo o dużą ilość mandatów. Natomiast nic mi nie wiadomo o tym jakoby straże miejskie/gminne stawiały ograniczenia prędkości. Mogę się mylić ale z tego co wiem znaki ustawia zarządca drogi.
Hal postaram się wyrazić możliwie jasno żebyś później nie musiał biadolić. Jeżeli na danej drodze prędkość jest ograniczona to ograniczenie ma jakiś cel i na pewno nie zostało ono ustawione dlatego że znak ma ładne kolory. A straże miejskie/gminne zarabiają na głupocie kierowców, którzy te ograniczenia łamią. A przecież nikt ich nie zmusza do łamania prędkości. I nie ma znaczenia jaka formacja i na jakim odcinku drogi ustawia urządzenia rejestrujące. Złamałeś przepisy, złapano Cię na tym to płacisz mandat. I całe to biadolenie że to taka wielka niesprawiedliwość jest co najmniej śmieszne.
A mentalność polskiego kierowcy świetnie obrazuje poniższy wpis:
"Ach a mnie znowu walnęla ta skrzynka z radarem co ją wystawia straż gminna,kurcze pare stówek nie moje.
Nie dość że tam jest mega szeroko w tym Zukczynie,zaraz za mostem stoi stacjonarny radar to jeszcze tę skrzynkę postawia,Rozwalę to kiedyś zobaczycie,nie wiem jak bo pilnują ale rozwalę."
Autorka biadoli na to że dostanie mandat bo przecież droga, którą jechała jest mega szeroka więc można na niej jechać mega szybko.I oczywiście. I oczywiście żadnej refleksji na temat łamania przepisów.
Jest pomysł żeby problem rozwiązać rozwaleniem skrzynki (to pewnie żart) ale pomysłu że ten sam problem można rozwiązać stosując się do przepisów już brak.
Jestem w stanie zgodzić się z tym że straże miejskie/gminne stawiają fotoradary w danym miejscu nie ze względu na bezpieczeństwo o dużą ilość mandatów. Natomiast nic mi nie wiadomo o tym jakoby straże miejskie/gminne stawiały ograniczenia prędkości. Mogę się mylić ale z tego co wiem znaki ustawia zarządca drogi.
Hal postaram się wyrazić możliwie jasno żebyś później nie musiał biadolić. Jeżeli na danej drodze prędkość jest ograniczona to ograniczenie ma jakiś cel i na pewno nie zostało ono ustawione dlatego że znak ma ładne kolory. A straże miejskie/gminne zarabiają na głupocie kierowców, którzy te ograniczenia łamią. A przecież nikt ich nie zmusza do łamania prędkości. I nie ma znaczenia jaka formacja i na jakim odcinku drogi ustawia urządzenia rejestrujące. Złamałeś przepisy, złapano Cię na tym to płacisz mandat. I całe to biadolenie że to taka wielka niesprawiedliwość jest co najmniej śmieszne.
A mentalność polskiego kierowcy świetnie obrazuje poniższy wpis:
"Ach a mnie znowu walnęla ta skrzynka z radarem co ją wystawia straż gminna,kurcze pare stówek nie moje.
Nie dość że tam jest mega szeroko w tym Zukczynie,zaraz za mostem stoi stacjonarny radar to jeszcze tę skrzynkę postawia,Rozwalę to kiedyś zobaczycie,nie wiem jak bo pilnują ale rozwalę."
Autorka biadoli na to że dostanie mandat bo przecież droga, którą jechała jest mega szeroka więc można na niej jechać mega szybko.I oczywiście. I oczywiście żadnej refleksji na temat łamania przepisów.
Jest pomysł żeby problem rozwiązać rozwaleniem skrzynki (to pewnie żart) ale pomysłu że ten sam problem można rozwiązać stosując się do przepisów już brak.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Cross, napisałeś "Jeżeli na danej drodze prędkość jest ograniczona to ograniczenie ma jakiś cel i na pewno nie zostało ono ustawione dlatego że znak ma ładne kolory."
Skąd ta pewność? Stawiasz tezę, że skoro ktoś postawił znak, to znaczy (^^) że ma jakiś cel - nie bierzesz pod uwagę, że jedynym i podstawowym celem ustawienia znaku jest właśnie możliwość postawienia tam radaru?
Gratuluję wiary w urzędniczą uczciwość:)
Skąd ta pewność? Stawiasz tezę, że skoro ktoś postawił znak, to znaczy (^^) że ma jakiś cel - nie bierzesz pod uwagę, że jedynym i podstawowym celem ustawienia znaku jest właśnie możliwość postawienia tam radaru?
Gratuluję wiary w urzędniczą uczciwość:)
Co nie zmienia faktu że jeżeli fotoradary stałyby tylko w miejscach niebezpiecznych to Ty i większość narzekaczy tak samo płaciłaby mandaty tylko nie byłoby na co narzekać.
Niezależnie od powodu ustawienia znak ograniczający prędkość obowiązuje. Łamiesz przepisy - dostajesz mandat. I nadal śmieszy mnie jojczenie że znaku powinno tam nie być. A może skoro stoi ograniczenie prędkości to należy zwolnić, choćby po to żeby uniknąć mandatu.
Swoją drogą nieustannie zadziwia mnie to że większość ludzi jest w stanie bez skrupułów zaryzykować własne i cudze zdrowie lub życie żeby dojechać na miejsce dwie minuty wcześniej.
Niezależnie od powodu ustawienia znak ograniczający prędkość obowiązuje. Łamiesz przepisy - dostajesz mandat. I nadal śmieszy mnie jojczenie że znaku powinno tam nie być. A może skoro stoi ograniczenie prędkości to należy zwolnić, choćby po to żeby uniknąć mandatu.
Swoją drogą nieustannie zadziwia mnie to że większość ludzi jest w stanie bez skrupułów zaryzykować własne i cudze zdrowie lub życie żeby dojechać na miejsce dwie minuty wcześniej.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Nie jestem idiotą Cross. O ile w Niemczech na autostradzie pruję ile fabryka dała, to gdy widzę ograniczenie do 100, noga z gazu - tam ograniczenia prędkości są zasadne i nikomu by do głowy nie przyszło, ograniczać prędkość, stawiać znaki, radary...aby finansować w ten sposób budżet gminy.
To samo w Szwecji, gdzie mandaty sięgają równowartości dobrego samochodu w Polsce.
Nie, mylisz się - powód ustawienia znaku MUSI być uzasadniony. Ustawienie znaku zakazu/ograniczenia prędkości jest formą stanowienia prawa, a to już nie może odbywać się wedle czyjegoś widzimisię. Prezentujesz już nie legalizm, a ...domyśl się.
To samo w Szwecji, gdzie mandaty sięgają równowartości dobrego samochodu w Polsce.
Nie, mylisz się - powód ustawienia znaku MUSI być uzasadniony. Ustawienie znaku zakazu/ograniczenia prędkości jest formą stanowienia prawa, a to już nie może odbywać się wedle czyjegoś widzimisię. Prezentujesz już nie legalizm, a ...domyśl się.
Ale zawsze powód ustawienia znaku jest zasadny :)
- nakaz jazdy prosto - to masz jechac prosto, pojedziesz inaczej to może się cos stac np.
- ograniczenie prędkości do 60 km - pojedziesz 80 to możesz np wypaść z zakrętu
- przejście dla pieszych - bo zaraz jest takie przejście i trzeba zwrócić większą uwagę
- znak informujący że niedaleko jest szkoła - musisz uważać bo może dziecko ci wbiec na jezdnie
itd, itd.........
Może gdyby mandaty za wszelkie przekroczenia były większe to kierujący w końcu zaczęliby ich przestrzegać i nie byłoby problemu "ojejku dostałam parę stówek do zapłacenia" - to jest dla mnie ignorancja i przekładanie prawa na swoja stronę - tzn taka jaka akurat się podoba.
- nakaz jazdy prosto - to masz jechac prosto, pojedziesz inaczej to może się cos stac np.
- ograniczenie prędkości do 60 km - pojedziesz 80 to możesz np wypaść z zakrętu
- przejście dla pieszych - bo zaraz jest takie przejście i trzeba zwrócić większą uwagę
- znak informujący że niedaleko jest szkoła - musisz uważać bo może dziecko ci wbiec na jezdnie
itd, itd.........
Może gdyby mandaty za wszelkie przekroczenia były większe to kierujący w końcu zaczęliby ich przestrzegać i nie byłoby problemu "ojejku dostałam parę stówek do zapłacenia" - to jest dla mnie ignorancja i przekładanie prawa na swoja stronę - tzn taka jaka akurat się podoba.
> gdyby mandaty za wszelkie przekroczenia były większe to kierujący w końcu zaczęliby ich przestrzegać
Z idiotyzmem spotykam się na codzień. Ale Ty wspięłaś się na jego wyżyny.
Rzadko zgadzam się z Halem - ale w tym wątku ma 100% rację.
Droga jest po to, żeby jechać.
Powinna być zaprojektowana i wykonana tak, aby korzystali z niej kierowcy. Nie: piesi czy dzieci z pobliskich szkół.
Nie powinna być również źródłem dochodu dla gminy (poprzez mandaty) z tytułu tego, ze nie służy swojemu podstawowemu celowi.
Jeśli nie spełnia powyższych założeń- należy ją przebudować a nie obudowywać zakazami.
Z idiotyzmem spotykam się na codzień. Ale Ty wspięłaś się na jego wyżyny.
Rzadko zgadzam się z Halem - ale w tym wątku ma 100% rację.
Droga jest po to, żeby jechać.
Powinna być zaprojektowana i wykonana tak, aby korzystali z niej kierowcy. Nie: piesi czy dzieci z pobliskich szkół.
Nie powinna być również źródłem dochodu dla gminy (poprzez mandaty) z tytułu tego, ze nie służy swojemu podstawowemu celowi.
Jeśli nie spełnia powyższych założeń- należy ją przebudować a nie obudowywać zakazami.
Sadyl kluczowym słowem w Twojej wypowiedzi jest "powinno".
I tu masz rację. Drogi powinny być szerokie, bezpieczne, z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami i osobnymi ciągami dla pieszych i rowerzystów. Powinny ale nie są. I nie będą.
A skoro drogi nie służą tylko samochodom, skoro poruszają się po nich inni uczestnicy ruchu (piesi, rowerzyści) to automatycznie na drogach muszą pojawić się ograniczenia zapewniające tym pozostałym uczestnikom ruchu choćby minimum bezpieczeństwa. I poruszając się po takich drogach jakie mamy powinniśmy te ograniczenia respektować.
Inna rzecz że Polak zawsze wie lepiej gdzie i jakie powinno być ograniczenie. A dowodem na to że nie ma racji są policyjne statystyki wypadków. Zawierają one spis tych co wiedzieli lepiej.
I nadal uważam że wypłakiwanie się na forum że ci źli (wstawić nazwę instytucji egzekwującej przestrzeganie przepisów) ukarali mnie mandatem (zawsze bezpodstawnie i niesprawiedliwie) jest żałosne.
I tu masz rację. Drogi powinny być szerokie, bezpieczne, z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami i osobnymi ciągami dla pieszych i rowerzystów. Powinny ale nie są. I nie będą.
A skoro drogi nie służą tylko samochodom, skoro poruszają się po nich inni uczestnicy ruchu (piesi, rowerzyści) to automatycznie na drogach muszą pojawić się ograniczenia zapewniające tym pozostałym uczestnikom ruchu choćby minimum bezpieczeństwa. I poruszając się po takich drogach jakie mamy powinniśmy te ograniczenia respektować.
Inna rzecz że Polak zawsze wie lepiej gdzie i jakie powinno być ograniczenie. A dowodem na to że nie ma racji są policyjne statystyki wypadków. Zawierają one spis tych co wiedzieli lepiej.
I nadal uważam że wypłakiwanie się na forum że ci źli (wstawić nazwę instytucji egzekwującej przestrzeganie przepisów) ukarali mnie mandatem (zawsze bezpodstawnie i niesprawiedliwie) jest żałosne.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Zawsze się znajdzie jakaś skrajność, która wcale nie potwierdza reguły.
Poza tym cała powyższa dyskusja dotyczyła ograniczeń prędkości.
Co bym zrobił jako kierowca?
Pofatygowałbym się do zarządcy drogi po interpretację/usunięcie nieprawidłowości.
Poza tym cała powyższa dyskusja dotyczyła ograniczeń prędkości.
Co bym zrobił jako kierowca?
Pofatygowałbym się do zarządcy drogi po interpretację/usunięcie nieprawidłowości.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
a ja dzisiaj trafiłam na służbistkę:/ musiałam awaryjnie stanąć, ponieważ dziecko mi zwymiotowało. Zrobiłam to na parkingu, lecz nie na miejscu parkingowym, ale na przeciwko (wszystkie miejsca były zajęte). Włączyłam światła awaryjne (żeby nikt mi w d...pę nie wjechał) i ni stąd ni zowąd wyskoczyli SM, strażniczka rzuciła się do mnie, ze skoro nie mam awarii auta, to nie powinnam używać świateł awaryjnych, poza tym nie wolno TU parkować, mam pokazać jej dokumenty itd. Wytłumaczyłam babochłopowi, że jest taka i taka sytuacja, poza tym widzi przecież że mam obcą rejestracje, i za chwilę odjadę, tylko sprawdzę co z małym. Ta się nadal upierała, że mam jej dać dokumenty i jak coś do niej mówię, to mam się odwrócić przodem. Wqurwiłam się na maxa i powiedziałam jej, ze dla mnie jest ważniejsze moje dziecko, niż gadka z nią twarzą w twarz! Na szczęście partner babochłopa, olał sprawę i powiedział, że jak skończę z dzieckiem, to mam przeparkować auto i kazał jej iść dalej. Wrrr...
I to jest, wałkowany jakiś czas temu, ewidentny przykład stanu wyższej konieczności - co Ty na to Cross. Będziesz protestować, czy uznasz, że dobro dziecka jest mniej istotne od zakazu parkowania? o_O
Powiedzenie matce dzieciom, że jakiś tam przepis jest ważniejszy od jej dziecka...za to można dostać w ryja ;p
Powiedzenie matce dzieciom, że jakiś tam przepis jest ważniejszy od jej dziecka...za to można dostać w ryja ;p
"I to jest, wałkowany jakiś czas temu, ewidentny przykład stanu wyższej konieczności"
Ponieważ uważam że Twoje stwierdzenie nijak się ma do omawianej sprawy pobawię się w adwokata diabła.
Art 26 KK.
nie popełnia przestępstwa, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego jakiemukolwiek dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego.
Racz mi wskazać jakie prawnie chronione dobro dziecka wymiotującego podczas jazdy samochodem (poza tapicerką wozu) zostało narażone i trzeba je było ratować naruszając przepisy ruchu drogowego?
Oczywiście uważam że reakcja strażniczki to ewidentna nadgorliwość ale opisana powyżej sytuacja to choroba lokomocyjna a nie stan wyższej konieczności.
Ponieważ uważam że Twoje stwierdzenie nijak się ma do omawianej sprawy pobawię się w adwokata diabła.
Art 26 KK.
nie popełnia przestępstwa, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego jakiemukolwiek dobru chronionemu prawem, jeżeli niebezpieczeństwa nie można inaczej uniknąć, a dobro poświęcone przedstawia wartość niższą od dobra ratowanego.
Racz mi wskazać jakie prawnie chronione dobro dziecka wymiotującego podczas jazdy samochodem (poza tapicerką wozu) zostało narażone i trzeba je było ratować naruszając przepisy ruchu drogowego?
Oczywiście uważam że reakcja strażniczki to ewidentna nadgorliwość ale opisana powyżej sytuacja to choroba lokomocyjna a nie stan wyższej konieczności.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
A skąd teza, że nagłe wymioty u malucha są spowodowane chorobą lokomocyjną?
Nagłe torsje mogą być spowodowane różnymi czynnikami - podczas torsji dziecko może się zadławić (wprost spełniona dyspozycja art.24), a brak natychmiastowej reakcji może grozić dziecku śmiercią przez zadławienie...mógłbym dalej wyliczać ale po co?
Myślę Cross, że nadszedł moment, abyś uderzył się nieowłosioną pierś i rzekł: "no tak, macie rację".
Stupid Bridget..stupid:)))
Nagłe torsje mogą być spowodowane różnymi czynnikami - podczas torsji dziecko może się zadławić (wprost spełniona dyspozycja art.24), a brak natychmiastowej reakcji może grozić dziecku śmiercią przez zadławienie...mógłbym dalej wyliczać ale po co?
Myślę Cross, że nadszedł moment, abyś uderzył się nieowłosioną pierś i rzekł: "no tak, macie rację".
Stupid Bridget..stupid:)))
Ok. Widzę że masz swoją wizję świata i w niej tylko Twoje opinie są wiążące. Nie będę w nią ingerował ale do bicia się w piersi mi jeszcze daleko.
Dodam tylko że jeżeli wymiotujące dziecko nie było niemowlęciem i podróżowało w pozycji siedzącej to nie rzuciłbym się natychmiast do robienia masażu serca i sztucznego oddychania.
A z tym zgadzam się bez zastrzeżeń:
"Dobro dziecka i jego zdrowie stoi wyżej od każdego zakazu parkowania/zatrzymywania - to jest właśnie stan wyższej konieczności."
chociaż nie jest to stan wyższej konieczności.
Dodam tylko że jeżeli wymiotujące dziecko nie było niemowlęciem i podróżowało w pozycji siedzącej to nie rzuciłbym się natychmiast do robienia masażu serca i sztucznego oddychania.
A z tym zgadzam się bez zastrzeżeń:
"Dobro dziecka i jego zdrowie stoi wyżej od każdego zakazu parkowania/zatrzymywania - to jest właśnie stan wyższej konieczności."
chociaż nie jest to stan wyższej konieczności.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Cross - mój synek ma 20miesięcy, nie ma choroby lokomocyjnej, z niewiadomej przyczyny zaczął wymiotować, prawdopodobnie był "wymęczony" po rehabilitacji i podczas jazdy samochodem cofnęło mu się jedzenie (ma refluks). Pojazd zatrzymałam dlatego, że się zaczął dławić, a nie że bałam się o nową tapicerkę. Poza tym, zaparkowałam na parkingu, gdzie nikomu nie wadziłam, nie zastawiłam żadnego auta i nie wstrzymałam ruchu.
Strażniczka była nadgorliwa i koniecznie chciała mi udowodnić, że ma władzę i wie lepiej kiedy i w jaki sposób sygnalizuje się awarię pojazdu - bo tak mi próbowała wmówić. Ja rozumiem, że to ich praca i obowiązek trzymać ład i porządek, wlepiać mandaty itp. Ale ja nie zostawiłam auta na środku ruchliwej drogi i nie poszłam robić sobie zakupów! SM powinna być troszkę elastyczna i "dostosować się" do zaistniałej sytuacji. Przez ich nadgorliwość i chęć pokazania władzy, ludzie ich nienawidzą.
Strażniczka była nadgorliwa i koniecznie chciała mi udowodnić, że ma władzę i wie lepiej kiedy i w jaki sposób sygnalizuje się awarię pojazdu - bo tak mi próbowała wmówić. Ja rozumiem, że to ich praca i obowiązek trzymać ład i porządek, wlepiać mandaty itp. Ale ja nie zostawiłam auta na środku ruchliwej drogi i nie poszłam robić sobie zakupów! SM powinna być troszkę elastyczna i "dostosować się" do zaistniałej sytuacji. Przez ich nadgorliwość i chęć pokazania władzy, ludzie ich nienawidzą.
Jestem ojcem. Widywałem wymiotujące dzieci. Sprzątałem dziecięce wymiociny. Nadal mi się to zdarza. I mimo że widok do przyjemnych nie należy zdrowie i życie dziecka raczej nie jest zagrożone.
Na RiD nie wchodzę bo nadmiar suwaków powoduje uszkodzenie wzroku.
No i spójrzmy prawdzie w oczy. Zabrakło argumentów to na pomoc trzeba wołać panie z działu RiD.
;)))))))))))
Na RiD nie wchodzę bo nadmiar suwaków powoduje uszkodzenie wzroku.
No i spójrzmy prawdzie w oczy. Zabrakło argumentów to na pomoc trzeba wołać panie z działu RiD.
;)))))))))))
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
~mama chłopaków rozumiem i nie mam do Twojego postępowania żadnych uwag. Sam pewnie zachowałbym się podobnie. W jednej z powyższych wypowiedzi napisałem że postępowanie strażniczki to ewidentna nadgorliwość. A w całej dyskusji z Halewiczem nie chodzi o Twoje dziecko czy Twoje postępowanie w tej konkretnej sytuacji. Po prostu niczym mali chłopcy próbujemy udowodnić, który dalej nasika.
;)
;)
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
> zdrowie i życie dziecka raczej nie jest zagrożone
A SKĄD WIESZ? I skąd Mama ma o tym wiedzieć?
Oczywiście, cytowany przez Hala przepis nie dotyczy wykroczeń, ale prawo stosuje się ODPOWIEDNIO.
Kilka razy zdarzyło mi się zaparkować w debilnym miejscu i włączyć awaryjne z powodów dużo bardziej błahych niż wymiotujące dziecko (np. żar z papierosa w kroczu na siedzeniu - kto pali w samochodzie, zna ból:)
I gdyby jakikolwiek straszak miejski w tym czasie coś warknął - w życiu nie przyjąłbym mandatu i żądał skierowania sprawy do sądu.
Światła awaryjne są w tym momencie jak najbardziej na miejscu. To, że awaria dotyczy kierowcy a nie pojazdu, jest bez znaczenia.
Jest to to czasowe zaprzestanie jazdy aby uchronić innych użytkowników drogi. Alternatywą jest dalsza jazda - kiedy kierujący nie jest w stanie kontrolować prowadzeniu pojazdu.
Co jest mniejszym złem?
A SKĄD WIESZ? I skąd Mama ma o tym wiedzieć?
Oczywiście, cytowany przez Hala przepis nie dotyczy wykroczeń, ale prawo stosuje się ODPOWIEDNIO.
Kilka razy zdarzyło mi się zaparkować w debilnym miejscu i włączyć awaryjne z powodów dużo bardziej błahych niż wymiotujące dziecko (np. żar z papierosa w kroczu na siedzeniu - kto pali w samochodzie, zna ból:)
I gdyby jakikolwiek straszak miejski w tym czasie coś warknął - w życiu nie przyjąłbym mandatu i żądał skierowania sprawy do sądu.
Światła awaryjne są w tym momencie jak najbardziej na miejscu. To, że awaria dotyczy kierowcy a nie pojazdu, jest bez znaczenia.
Jest to to czasowe zaprzestanie jazdy aby uchronić innych użytkowników drogi. Alternatywą jest dalsza jazda - kiedy kierujący nie jest w stanie kontrolować prowadzeniu pojazdu.
Co jest mniejszym złem?
"> zdrowie i życie dziecka raczej nie jest zagrożone
A SKĄD WIESZ?"
Nie wiem na pewno i dlatego napisałem że raczej nie jest.
Oczywiście, cytowany przez Hala przepis nie dotyczy wykroczeń, ale prawo stosuje się ODPOWIEDNIO.
"Kilka razy zdarzyło mi się zaparkować w debilnym miejscu i włączyć awaryjne z powodów dużo bardziej błahych niż wymiotujące dziecko (np. żar z papierosa w kroczu na siedzeniu - kto pali w samochodzie, zna ból:)"
Tak Tak. Polacy już tacy są. Ja najbardziej lubię tych użytkowników drogi którzy zatrzymują się byle gdzie i byle jak, utrudniając jazdę innym i zagrażając bezpieczeństwu ruchu drogowego bo MUSZĄ odebrać telefon.
"I gdyby jakikolwiek straszak miejski w tym czasie coś warknął - w życiu nie przyjąłbym mandatu i żądał skierowania sprawy do sądu."
Zupełnie na marginesie ciekaw jestem jak rozstrzygnąłby to sąd.
Hal a co do zaginania to poczuję się zagięty dopiero wtedy gdy powiesz mi jak opisywana przez mamę chłopaków sytuacja ma się do stanu wyższej konieczności przy którym się tak upierasz. Dla ułatwienia w którymś z powyższych wpisów przytoczyłem Ci odpowiedni paragraf KK.
A SKĄD WIESZ?"
Nie wiem na pewno i dlatego napisałem że raczej nie jest.
Oczywiście, cytowany przez Hala przepis nie dotyczy wykroczeń, ale prawo stosuje się ODPOWIEDNIO.
"Kilka razy zdarzyło mi się zaparkować w debilnym miejscu i włączyć awaryjne z powodów dużo bardziej błahych niż wymiotujące dziecko (np. żar z papierosa w kroczu na siedzeniu - kto pali w samochodzie, zna ból:)"
Tak Tak. Polacy już tacy są. Ja najbardziej lubię tych użytkowników drogi którzy zatrzymują się byle gdzie i byle jak, utrudniając jazdę innym i zagrażając bezpieczeństwu ruchu drogowego bo MUSZĄ odebrać telefon.
"I gdyby jakikolwiek straszak miejski w tym czasie coś warknął - w życiu nie przyjąłbym mandatu i żądał skierowania sprawy do sądu."
Zupełnie na marginesie ciekaw jestem jak rozstrzygnąłby to sąd.
Hal a co do zaginania to poczuję się zagięty dopiero wtedy gdy powiesz mi jak opisywana przez mamę chłopaków sytuacja ma się do stanu wyższej konieczności przy którym się tak upierasz. Dla ułatwienia w którymś z powyższych wpisów przytoczyłem Ci odpowiedni paragraf KK.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Cross, aby ostatecznie udowodnić Ci, że ratowanie zdrowia dziecka stoi wyżej od jakiegokolwiek innego przepisu - Ty przytoczyłeś przepis prawa, ja przytoczę do niego komentarz:
"Przepis § 1 wymaga, by dla uchylenia bezprawności czynu dobro poświęcone przedstawiało wartość niższą od wartości dobra ratowanego. Wartość niższą niż życie człowieka przedstawiają właściwie wszystkie inne dobra chronione." (Szwarczyk Maciej, Michalska-Warias Aneta, Piórkowska-Flieger Joanna, Bojarski Tadeusz (red.)Warszawa 2011 LexisNexis (wydanie V) ss. 904).
I może już jako wisienkę na torcie przytoczę wyrok SN (III KK 17/2003 LexPolonica nr 386785): "Kolizja dóbr, w której ratowanie dobra wyższej wartości kosztem dobra mniejszej wartości nie jest zachowaniem karalnym." Amen...
Zdrowie dziecka stoi wyżej od jakiegokolwiek zakazu zatrzymywania się, czy postoju.
Tak jak byś szukał zarządcy dróg aby dyskutować z nim na temat absurdalnych znaków drogowych, tak już widzę, gdy z wymiotującym dzieciakiem jeździsz po okolicy, szukając miejsca parkingowego.
"Przepis § 1 wymaga, by dla uchylenia bezprawności czynu dobro poświęcone przedstawiało wartość niższą od wartości dobra ratowanego. Wartość niższą niż życie człowieka przedstawiają właściwie wszystkie inne dobra chronione." (Szwarczyk Maciej, Michalska-Warias Aneta, Piórkowska-Flieger Joanna, Bojarski Tadeusz (red.)Warszawa 2011 LexisNexis (wydanie V) ss. 904).
I może już jako wisienkę na torcie przytoczę wyrok SN (III KK 17/2003 LexPolonica nr 386785): "Kolizja dóbr, w której ratowanie dobra wyższej wartości kosztem dobra mniejszej wartości nie jest zachowaniem karalnym." Amen...
Zdrowie dziecka stoi wyżej od jakiegokolwiek zakazu zatrzymywania się, czy postoju.
Tak jak byś szukał zarządcy dróg aby dyskutować z nim na temat absurdalnych znaków drogowych, tak już widzę, gdy z wymiotującym dzieciakiem jeździsz po okolicy, szukając miejsca parkingowego.
Halek już nie wymyślaj ....
Jeszcze niedawno pisałeś, że twoja s****zka to konieczny powód aby zatrzymać pojazd w niedozwolonym miejscu.
Prawda jest taka, że większość polaków jak dostanie mandat to zawsze czują się pokrzywdzeni i wymyślają różne nawet najgłupsze powody takiego zachowania.
Przepisy drogowe trzeba przestrzegać i koniec. Jeżeli jest konieczność zatrzymania pojazdu to nalezy to tak zrobic aby nie stwarzać zagrożenia innym użytkownikom ruchu.
Strasznie mnie bawią tłumaczenia lamentujących kierowców -
"Panie władzo ...
do pracy się spieszę, żona mi w szpitalu rodzi, s****zka mnie złapała, mam ważne zebranie, wyprzedaz w sklepie się kończy .... itp itd".
Halek.... nie wymyślaj tylko godnie przyjmij reprymendę od władzy ^_^ :-)))
Jeszcze niedawno pisałeś, że twoja s****zka to konieczny powód aby zatrzymać pojazd w niedozwolonym miejscu.
Prawda jest taka, że większość polaków jak dostanie mandat to zawsze czują się pokrzywdzeni i wymyślają różne nawet najgłupsze powody takiego zachowania.
Przepisy drogowe trzeba przestrzegać i koniec. Jeżeli jest konieczność zatrzymania pojazdu to nalezy to tak zrobic aby nie stwarzać zagrożenia innym użytkownikom ruchu.
Strasznie mnie bawią tłumaczenia lamentujących kierowców -
"Panie władzo ...
do pracy się spieszę, żona mi w szpitalu rodzi, s****zka mnie złapała, mam ważne zebranie, wyprzedaz w sklepie się kończy .... itp itd".
Halek.... nie wymyślaj tylko godnie przyjmij reprymendę od władzy ^_^ :-)))
"Przepis § 1 wymaga, by dla uchylenia bezprawności czynu dobro poświęcone przedstawiało wartość niższą od wartości dobra ratowanego. Wartość niższą niż życie człowieka przedstawiają właściwie wszystkie inne dobra chronione"
I tu nie mam innego wyjścia jak przyznać Ci rację.
Ale przyjmijmy sytuację hipotetyczną. zatrzymujesz pojazd bo Twoje dziecko zaczyna wymiotować. Włączasz oczywiście światła awaryjne (które według przeciętnego kierowcy usprawiedliwiają najgłupszy lub najdziwniejszy manewr) i zatrzymujesz swój pojazd. Za tobą jedzie załadowany ciągnik siodłowy, którego kierowca zbyt późno zauważa co się dzieje i ponieważ nie jest w stanie wyhamować rozpoczyna manewr omijania Twojego pojazdu. Zjeżdża an pas przeznaczony do jazdy w przeciwnym kierunku i zderza się czołowo z nadjeżdżającym z przeciwka autokarem wiozącym dzieci. W wyniku zderzenia giną kierowca ciągnika siodłowego, kierowca autokaru, pilot wycieczki i jedenaścioro dzieci. do szpitala trafiają pozostali uczestnicy wypadku czyli dwóch wychowawców i 42 dzieci. A Twoje dziecko tylko obrzygało tapicerkę.
Przykład jest oczywiście mocno przejaskrawiony ale nic nie sto na przeszkodzie żeby kiedyś się wydarzył.
I w takiej sytuacji jakich użyjesz argumentów żeby przekonać sąd że zatrzymałeś pojazd w miejscu niebezpiecznym żeby ratować dobro większej wartości?
I tu nie mam innego wyjścia jak przyznać Ci rację.
Ale przyjmijmy sytuację hipotetyczną. zatrzymujesz pojazd bo Twoje dziecko zaczyna wymiotować. Włączasz oczywiście światła awaryjne (które według przeciętnego kierowcy usprawiedliwiają najgłupszy lub najdziwniejszy manewr) i zatrzymujesz swój pojazd. Za tobą jedzie załadowany ciągnik siodłowy, którego kierowca zbyt późno zauważa co się dzieje i ponieważ nie jest w stanie wyhamować rozpoczyna manewr omijania Twojego pojazdu. Zjeżdża an pas przeznaczony do jazdy w przeciwnym kierunku i zderza się czołowo z nadjeżdżającym z przeciwka autokarem wiozącym dzieci. W wyniku zderzenia giną kierowca ciągnika siodłowego, kierowca autokaru, pilot wycieczki i jedenaścioro dzieci. do szpitala trafiają pozostali uczestnicy wypadku czyli dwóch wychowawców i 42 dzieci. A Twoje dziecko tylko obrzygało tapicerkę.
Przykład jest oczywiście mocno przejaskrawiony ale nic nie sto na przeszkodzie żeby kiedyś się wydarzył.
I w takiej sytuacji jakich użyjesz argumentów żeby przekonać sąd że zatrzymałeś pojazd w miejscu niebezpiecznym żeby ratować dobro większej wartości?
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
"Cross...H8, nie kombinuj^^"
Sytuacja wcale nie jest aż tak przekombinowana. Tak samo ma prawo zaistnieć jak sytuacja w której siedzący w samochodzie dzieciak dławi się wymiotami i umiera.
"Moim zdaniem, w tej hipotetycznej i ekstremalnie skrajnej sytuacji skończyłoby się skazaniem za nieumyślne spowodowanie śmierci. Tak uważam."
I oczywiście ponieważ W Twoim świecie Twoje opinie są wiążące sąd by się zastosował. I ponieważ Twoja racja jest najtwojsza i w Twoim świecie jedyna prawidłowa do żadnej winy byś się nie poczuwał.
Sytuacja wcale nie jest aż tak przekombinowana. Tak samo ma prawo zaistnieć jak sytuacja w której siedzący w samochodzie dzieciak dławi się wymiotami i umiera.
"Moim zdaniem, w tej hipotetycznej i ekstremalnie skrajnej sytuacji skończyłoby się skazaniem za nieumyślne spowodowanie śmierci. Tak uważam."
I oczywiście ponieważ W Twoim świecie Twoje opinie są wiążące sąd by się zastosował. I ponieważ Twoja racja jest najtwojsza i w Twoim świecie jedyna prawidłowa do żadnej winy byś się nie poczuwał.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Uważam że będąc uczestnikiem ruchu drogowego ponoszę odpowiedzialność nie tylko za własne bezpieczeństwo ale także za bezpieczeństwo współuczestników ruchu. A zachowanie pod tytułem robię co chcę bo przepisy to są dal frajerów a jakby co zasłonię się stanem wyższej konieczności albo innymi bzdurami i będę szedł w zaparte bo moja racja jest najmojsza to zwykłe s...o.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
> Przepisy drogowe trzeba przestrzegać i koniec.
Mam odmienne zdanie.
Wg mnie, przepisy (dowolne) to wskazówka. O tym, czy należy się do niej stosować, decyduję JA.
> Jeżeli jest konieczność zatrzymania pojazdu to nalezy to tak zrobic aby nie stwarzać zagrożenia innym użytkownikom ruchu.
Tego nikt nigdy w tym wąrtku nie negował.
Mam odmienne zdanie.
Wg mnie, przepisy (dowolne) to wskazówka. O tym, czy należy się do niej stosować, decyduję JA.
> Jeżeli jest konieczność zatrzymania pojazdu to nalezy to tak zrobic aby nie stwarzać zagrożenia innym użytkownikom ruchu.
Tego nikt nigdy w tym wąrtku nie negował.
"Wg mnie, przepisy (dowolne) to wskazówka. O tym, czy należy się do niej stosować, decyduję JA."
Niestety bardzo wielu kierowców (bo rozumiem że mowa o przepisach ruchu drogowego) ma podobne poglądy co ty Sadyl i konieczność zatrzymania się na czerwonym świetle lub znaku stop także uzależnia od własnego widzimisię. A efekty tego są następujące"
"...w Polsce co tydzien ginie na drogach blisko 50 osob
z czego jak mniemam 40 to niewinne ofiary zabite przez patalachow sadzacych, ze umieja jezdzic - z papierosem w gebie, telefonem przy uchu etc, lub w wypadkach na naszych dziurawych drogach,
wsrod pozostalych 10 mieszcza sie wlasnie te patalachy co myslaly, ze umia jezdzic i nic sie niestanie..."
Powyższe jest cytatem z wypowiedzi jednego z forumowiczów. Dodam tylko że znaczna część osób ujętych w statystykach wypadków pewnie traktowała przepisy uznaniowo. O ile nie wszyscy.
Niestety bardzo wielu kierowców (bo rozumiem że mowa o przepisach ruchu drogowego) ma podobne poglądy co ty Sadyl i konieczność zatrzymania się na czerwonym świetle lub znaku stop także uzależnia od własnego widzimisię. A efekty tego są następujące"
"...w Polsce co tydzien ginie na drogach blisko 50 osob
z czego jak mniemam 40 to niewinne ofiary zabite przez patalachow sadzacych, ze umieja jezdzic - z papierosem w gebie, telefonem przy uchu etc, lub w wypadkach na naszych dziurawych drogach,
wsrod pozostalych 10 mieszcza sie wlasnie te patalachy co myslaly, ze umia jezdzic i nic sie niestanie..."
Powyższe jest cytatem z wypowiedzi jednego z forumowiczów. Dodam tylko że znaczna część osób ujętych w statystykach wypadków pewnie traktowała przepisy uznaniowo. O ile nie wszyscy.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Cóż Cross...problem leży nie w nieumiejętnym stosowaniu się do prawa, a nie umiejętnym stosowaniu prawa. Prawo karne, powiedzmy że jako gałąź prawa, nie ma być prawem represyjnym, a prawem wskazującym właściwą drogę.
Używanie prawa do represjonowania ludzi jest domeną ludzi małych, pełnych kompleksów, mylnie rozumiejących intencję prawa samego w sobie. To, o czym piszesz, podając hipotetyczne zdarzenia (42 trupy), za wszelką cenę broniąc drogowych absurdów (vide dwa sprzeczne ze sobą znaki - a chcesz szukać sensu u zarządcy dróg...), stając w obronie indolentnej straży miejskiej jest w mojej ocenie błędnym rozumieniem przez Ciebie do czego prawo ma służyć.
Dzisiaj oglądałem ciekawy dokument, dość mocny w swej wymowie, o ludziach aparatu bezpieczeństwa różnych państw (Francja, Urugwaj, RPA, Niemcy (wypowiedź Eichmanna)), którzy zajmowali się przesłuchiwaniem ludzi z użyciem tortur - wiesz, jakie mieli argumenty na poparcie swojego poczucia braku winy? "Ja tylko wykonywałem rozkazy, działałem zgodnie z prawem".
Pójdźmy dalej w rozważaniach. Strażnik Miejski "ma przepisy" - pałuje, katuje bezbronnego człowieka, stosuje "środki przymusu bezpośredniego", bo może, bo działa zgodnie z uprawnieniami, bo ma prawo, bo wykonuje rozkazy...nie widzisz analogii?
-=-=-=-=-=-
Cross, często się z Tobą zgadzam i uważam, że jesteś mądry facetem, o tyle kompletnie i totalnie nie masz prawidłowej świadomości prawnej - merytorycznej, obywatelskiej i czysto ludzkiej.
Wierz mi, że ja szanuję prawo, stosuję je i stosuję się do niego - ale gdy zderzam się z prawnym absurdem, to w pełnej świadomości szukam sposobu, aby gniota zgnieść.
Używanie prawa do represjonowania ludzi jest domeną ludzi małych, pełnych kompleksów, mylnie rozumiejących intencję prawa samego w sobie. To, o czym piszesz, podając hipotetyczne zdarzenia (42 trupy), za wszelką cenę broniąc drogowych absurdów (vide dwa sprzeczne ze sobą znaki - a chcesz szukać sensu u zarządcy dróg...), stając w obronie indolentnej straży miejskiej jest w mojej ocenie błędnym rozumieniem przez Ciebie do czego prawo ma służyć.
Dzisiaj oglądałem ciekawy dokument, dość mocny w swej wymowie, o ludziach aparatu bezpieczeństwa różnych państw (Francja, Urugwaj, RPA, Niemcy (wypowiedź Eichmanna)), którzy zajmowali się przesłuchiwaniem ludzi z użyciem tortur - wiesz, jakie mieli argumenty na poparcie swojego poczucia braku winy? "Ja tylko wykonywałem rozkazy, działałem zgodnie z prawem".
Pójdźmy dalej w rozważaniach. Strażnik Miejski "ma przepisy" - pałuje, katuje bezbronnego człowieka, stosuje "środki przymusu bezpośredniego", bo może, bo działa zgodnie z uprawnieniami, bo ma prawo, bo wykonuje rozkazy...nie widzisz analogii?
-=-=-=-=-=-
Cross, często się z Tobą zgadzam i uważam, że jesteś mądry facetem, o tyle kompletnie i totalnie nie masz prawidłowej świadomości prawnej - merytorycznej, obywatelskiej i czysto ludzkiej.
Wierz mi, że ja szanuję prawo, stosuję je i stosuję się do niego - ale gdy zderzam się z prawnym absurdem, to w pełnej świadomości szukam sposobu, aby gniota zgnieść.
Żyjemy w państwie demokratycznym. W państwie demokratycznym prawo nie jest nastawione na represjonowanie obywateli a na ustanowienie norm i zasad zapewniających obywatelom bezpieczeństwo, których naruszenie jest przez to państwo karane.
Ja systemu prawnego w naszym kraju nie odbieram jako elementu represji. Zwykle stosuję się do obowiązujących przepisów i nie miewam problemów z przedstawicielami organów ustanowionych do ich egzekwowania. Nigdy też nie broniłem naruszających przepisy przedstawicieli służb egzekwujących przestrzeganie prawa (chociaż pewnie się postarasz i znajdziesz w moich wypowiedziach jakieś zdanie, które wyrwane z kontekstu może świadczyć o czymś wręcz przeciwnym).
Natomiast Ty najwyraźniej uważasz że każdy przepis możesz zignorować kiedy ci tak pasuje po czym próbujesz dorobić do tego ideologię wyszukując skrajności typu obozy koncentracyjne, która nijak się ma do rzeczywistości (nadal nie widzę możliwości zastosowania stanu wyższej konieczności w przypadku wymiotującego w aucie dziecka lub biegunki kierowcy). A gdy przyjdzie ponieść karę krzyczysz że twoje prawa i dobra osobiste zostały naruszone. Ale to tylko moja subiektywna opinia i mogę nie mieć racji.
Natomiast przykład katastrofy drogowej, który podałem jest oczywiście nieco wyolbrzymiony ale wcale nie niemożliwy. Kilka dni temu zakończył się w Niemczech proces o spowodowanie wypadku w którym brał udział polski autokar. W wypadku tym o ile dobrze pamiętam zginęło 12 osób. Polski autokar jadący autostradą zderzył się z włączającym się do ruchu samochodem osobowym a następnie uderzył w filar wiaduktu.I to już nie jest moja wyobraźnia. To zdarzyło się naprawdę. Dlaczego ci ludzie zginęli. Ano dlatego że kobieta kierująca autem osobowym postanowiła wybiórczo zastosować prawo ruchu drogowego co jest też domeną wielu polskich kierowców w tym także Twoją. Bez trudu jestem w stanie wyobrazić sobie analogiczną sytuację gdy autokar wbija się w filar wiaduktu ponieważ na jego drodze stoi wóz Halewicza, który uznał że w stanie wyższej konieczności (biegunki, wymiotów itp.) ma prawo się zatrzymać gdzie mu przyjdzie ochota.
Ja systemu prawnego w naszym kraju nie odbieram jako elementu represji. Zwykle stosuję się do obowiązujących przepisów i nie miewam problemów z przedstawicielami organów ustanowionych do ich egzekwowania. Nigdy też nie broniłem naruszających przepisy przedstawicieli służb egzekwujących przestrzeganie prawa (chociaż pewnie się postarasz i znajdziesz w moich wypowiedziach jakieś zdanie, które wyrwane z kontekstu może świadczyć o czymś wręcz przeciwnym).
Natomiast Ty najwyraźniej uważasz że każdy przepis możesz zignorować kiedy ci tak pasuje po czym próbujesz dorobić do tego ideologię wyszukując skrajności typu obozy koncentracyjne, która nijak się ma do rzeczywistości (nadal nie widzę możliwości zastosowania stanu wyższej konieczności w przypadku wymiotującego w aucie dziecka lub biegunki kierowcy). A gdy przyjdzie ponieść karę krzyczysz że twoje prawa i dobra osobiste zostały naruszone. Ale to tylko moja subiektywna opinia i mogę nie mieć racji.
Natomiast przykład katastrofy drogowej, który podałem jest oczywiście nieco wyolbrzymiony ale wcale nie niemożliwy. Kilka dni temu zakończył się w Niemczech proces o spowodowanie wypadku w którym brał udział polski autokar. W wypadku tym o ile dobrze pamiętam zginęło 12 osób. Polski autokar jadący autostradą zderzył się z włączającym się do ruchu samochodem osobowym a następnie uderzył w filar wiaduktu.I to już nie jest moja wyobraźnia. To zdarzyło się naprawdę. Dlaczego ci ludzie zginęli. Ano dlatego że kobieta kierująca autem osobowym postanowiła wybiórczo zastosować prawo ruchu drogowego co jest też domeną wielu polskich kierowców w tym także Twoją. Bez trudu jestem w stanie wyobrazić sobie analogiczną sytuację gdy autokar wbija się w filar wiaduktu ponieważ na jego drodze stoi wóz Halewicza, który uznał że w stanie wyższej konieczności (biegunki, wymiotów itp.) ma prawo się zatrzymać gdzie mu przyjdzie ochota.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
> Niestety bardzo wielu kierowców (bo rozumiem że mowa o przepisach ruchu drogowego) ma podobne poglądy co ty Sadyl i konieczność zatrzymania się na czerwonym świetle lub znaku stop także uzależnia od własnego widzimisię.
Rozmowa ogólnikami do niczego nie prowadzi.
Dam Ci zatem przykład z życia:
Na drodze o niewielkim ruchu i doskonałej widoczności na dziesiątki metrów dookoła jest przejście dla pieszych, uruchamiane na guzik.
Dojeżdżam do przejścia, zapala się czerwone, bo akurat ktoś przechoidzi.
Ja oczywiście się zatrzymuję. Pieszy przeszedł, nikogo innego dookoła nie ma, czerwone pali się dalej.
Wg Ciebie należy stać i czekać na zielone.
A ja po prostu ruszam i jadę.
Popełniam wykroczenie? Niewątpliwie.
Stwarzam zagrożenie? Najmniejszego.
Sytuacja odwrotna - mam zielone, ale przez przejście kustyka jakiś staruszek, któremu zielone skończyło się dawno temu.
Czy mogę zgodnie z przepisami rozpaciać go przedniej szybie?
Oczywiście, ze nie - bo oprócz przepisów istnieje jeszcze rozsądek.
W tym sensie pisałem, że przepisy to wskazówka - a ja decyduję czy i kiedy się do nich stosować.
> jak mniemam 40 to niewinne ofiary zabite przez patalachow sadzacych, ze umieja jezdzic
Swoje domniemanie opierasz na jakichś danych, czy tak sobie wymyśliłeś?
Brawura i głupota to oczywiście dosyć częste przyczyny wypadków - ale nie jedyne - a u Ciebie wychodzi, że 100%
Rozmowa ogólnikami do niczego nie prowadzi.
Dam Ci zatem przykład z życia:
Na drodze o niewielkim ruchu i doskonałej widoczności na dziesiątki metrów dookoła jest przejście dla pieszych, uruchamiane na guzik.
Dojeżdżam do przejścia, zapala się czerwone, bo akurat ktoś przechoidzi.
Ja oczywiście się zatrzymuję. Pieszy przeszedł, nikogo innego dookoła nie ma, czerwone pali się dalej.
Wg Ciebie należy stać i czekać na zielone.
A ja po prostu ruszam i jadę.
Popełniam wykroczenie? Niewątpliwie.
Stwarzam zagrożenie? Najmniejszego.
Sytuacja odwrotna - mam zielone, ale przez przejście kustyka jakiś staruszek, któremu zielone skończyło się dawno temu.
Czy mogę zgodnie z przepisami rozpaciać go przedniej szybie?
Oczywiście, ze nie - bo oprócz przepisów istnieje jeszcze rozsądek.
W tym sensie pisałem, że przepisy to wskazówka - a ja decyduję czy i kiedy się do nich stosować.
> jak mniemam 40 to niewinne ofiary zabite przez patalachow sadzacych, ze umieja jezdzic
Swoje domniemanie opierasz na jakichś danych, czy tak sobie wymyśliłeś?
Brawura i głupota to oczywiście dosyć częste przyczyny wypadków - ale nie jedyne - a u Ciebie wychodzi, że 100%
"Dojeżdżam do przejścia, zapala się czerwone, bo akurat ktoś przechoidzi.
Ja oczywiście się zatrzymuję. Pieszy przeszedł, nikogo innego dookoła nie ma, czerwone pali się dalej.
Wg Ciebie należy stać i czekać na zielone.
A ja po prostu ruszam i jadę."
Według mnie należy stać i czekać na zielone. Mam po prostu taką zasadę że nie przejeżdżam czerwonych świateł. Te 30 sekund czy minuta oczekiwania o losach świata nie decyduje.
Czekać na zielone należy przede wszystkim dlatego że przestrzeganie sygnalizacji świetlnej jest podstawowym przepisem od którego zależy bezpieczeństwo na drogach. Ale także po to żeby uniknąć ewentualnego mandatu.
"Popełniam wykroczenie? Niewątpliwie.
Stwarzam zagrożenie? Najmniejszego."
Ale jak przyjdzie ponieść karę to przedstawiciel służby egzekwującej prawo jest tym złym. Bo łapać powinien tych innych, którzy zagrożenie powodują. I to właśnie taką postawę staram się napiętnować.
Ja oczywiście się zatrzymuję. Pieszy przeszedł, nikogo innego dookoła nie ma, czerwone pali się dalej.
Wg Ciebie należy stać i czekać na zielone.
A ja po prostu ruszam i jadę."
Według mnie należy stać i czekać na zielone. Mam po prostu taką zasadę że nie przejeżdżam czerwonych świateł. Te 30 sekund czy minuta oczekiwania o losach świata nie decyduje.
Czekać na zielone należy przede wszystkim dlatego że przestrzeganie sygnalizacji świetlnej jest podstawowym przepisem od którego zależy bezpieczeństwo na drogach. Ale także po to żeby uniknąć ewentualnego mandatu.
"Popełniam wykroczenie? Niewątpliwie.
Stwarzam zagrożenie? Najmniejszego."
Ale jak przyjdzie ponieść karę to przedstawiciel służby egzekwującej prawo jest tym złym. Bo łapać powinien tych innych, którzy zagrożenie powodują. I to właśnie taką postawę staram się napiętnować.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
> jak przyjdzie ponieść karę to przedstawiciel służby egzekwującej prawo jest tym złym
Jasne, że 30 s mnie nie zbawi. Wskazałem konkretny przykład, aby unaocznić IDEOLOGICZNĄ róznicę między nami w podchodzeniu do przepisów.
Ja uważam, że przepisy (im mniej i im prostsze - tym lepiej) są potrzebne. Ale nie mogą zastępować zdrowego rozsądku - ani też być w stosunku do niego w opozycji.
Sytuacja ze światłem jest ewidentna. Zatrzymuję się na czerwonym nie dlatego, że tak stanowią przepisy - ale dlatego, że jest to dla mnie ostrzeżenie. Jeśli stwierdzam, że nie ma zagrożenia z premedytacją te przepisy łamię.
Ustawodawca, wprowadzając przepisy miał na celu (taką mam przynajmniej nadzieję) zwiększenie bezpieczeństwa.
Jednak egzekutorzy tych przepisów absolutnie nie mają na celu zwiększenie bezpieczeństwa tylko wlepienie mandatu.
Najprostszy przykład: komu zagrażam jadąc bez pasów?
Mnożenie przepisów i ścisłe się trzymanie ich litery a nie ducha skutkuje erozją prawa.
Jeśli masz nasr#ne 20 znaków na odcinku 50 m to nikt normalny nie zdąży ich wszystkich zauważyć - o stosowaniu nie wspomnę.
Jesli na prostym odcinku, przy doskonałej widoczności, jest ograniczenie do 50 - to tylko po to, aby postawić tam fotoradar albo zasadzić krzaki w których pieski będą mogły sobie w piątek dorobic do pensji.
Takie podejście ma kolosalne negatywne znaczenie - mnożąc ograniczenia, powoduje się, że coraz mniej osób ich przestrzega.
Jasne, że 30 s mnie nie zbawi. Wskazałem konkretny przykład, aby unaocznić IDEOLOGICZNĄ róznicę między nami w podchodzeniu do przepisów.
Ja uważam, że przepisy (im mniej i im prostsze - tym lepiej) są potrzebne. Ale nie mogą zastępować zdrowego rozsądku - ani też być w stosunku do niego w opozycji.
Sytuacja ze światłem jest ewidentna. Zatrzymuję się na czerwonym nie dlatego, że tak stanowią przepisy - ale dlatego, że jest to dla mnie ostrzeżenie. Jeśli stwierdzam, że nie ma zagrożenia z premedytacją te przepisy łamię.
Ustawodawca, wprowadzając przepisy miał na celu (taką mam przynajmniej nadzieję) zwiększenie bezpieczeństwa.
Jednak egzekutorzy tych przepisów absolutnie nie mają na celu zwiększenie bezpieczeństwa tylko wlepienie mandatu.
Najprostszy przykład: komu zagrażam jadąc bez pasów?
Mnożenie przepisów i ścisłe się trzymanie ich litery a nie ducha skutkuje erozją prawa.
Jeśli masz nasr#ne 20 znaków na odcinku 50 m to nikt normalny nie zdąży ich wszystkich zauważyć - o stosowaniu nie wspomnę.
Jesli na prostym odcinku, przy doskonałej widoczności, jest ograniczenie do 50 - to tylko po to, aby postawić tam fotoradar albo zasadzić krzaki w których pieski będą mogły sobie w piątek dorobic do pensji.
Takie podejście ma kolosalne negatywne znaczenie - mnożąc ograniczenia, powoduje się, że coraz mniej osób ich przestrzega.
"Cross, Ty cały czas nie rozumiesz, że stosowanie prawa nie polega na ślepej wierze w treść przepisu"
Hal kompletnie nie ma znaczenia w co ja wierzę. Ustawodawca przewidział takie a nie inne prawa. Państwo dysponuje aparatem przymusu, który powołany jest do egzekwowania prawa. To że efekt działania tego aparatu przymusu (wpływy z mandatów) zasila budżet państwa jest nieistotne. Gdyby państwo nie karało za łamanie prawa mało kto by go przestrzegał. Tak więc gdy łamiesz prawo, nieważne czy z chęci zysku, czy dlatego że uważasz je za głupie, czy z jakiegokolwiek innego powodu robisz to na własną odpowiedzialność. Musisz liczyć się z tym że zostaniesz złapany i ukarany. A jojczenie że to takie niesprawiedliwe bo złamany przez Ciebie przepis jest głupi, nieżyciowy itp. jest po prostu śmieszne żeby nie powiedzieć żałosne.
Hal kompletnie nie ma znaczenia w co ja wierzę. Ustawodawca przewidział takie a nie inne prawa. Państwo dysponuje aparatem przymusu, który powołany jest do egzekwowania prawa. To że efekt działania tego aparatu przymusu (wpływy z mandatów) zasila budżet państwa jest nieistotne. Gdyby państwo nie karało za łamanie prawa mało kto by go przestrzegał. Tak więc gdy łamiesz prawo, nieważne czy z chęci zysku, czy dlatego że uważasz je za głupie, czy z jakiegokolwiek innego powodu robisz to na własną odpowiedzialność. Musisz liczyć się z tym że zostaniesz złapany i ukarany. A jojczenie że to takie niesprawiedliwe bo złamany przez Ciebie przepis jest głupi, nieżyciowy itp. jest po prostu śmieszne żeby nie powiedzieć żałosne.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
http://www.youtube.com/watch?v=ALAzBvFWjDg Obejrzyj - ci ludzie to ludzie prawa, dumni z wykonywanych z siebie obowiązków i realizacji prawa - nie ważne, że głupiego, nieżyciowego...zbrodniczego. Oni nie jojczyli...jojczyły ich ofiary. Lege artis?
Nie chce mi się tego oglądać. Jak znam życie to wynalazłeś jakąś skrajność, w której represyjne państwo walczy z opozycją,ewentualnie poszedłeś na całość i jest to materiał o ofiarach nazizmu.
Nie można porównywać demokratycznego, niepodległego państwa z państwem w którym panuje dyktatura. Poza tym mam wrażenie że poza skrajnościami, które wyszukujesz dyskusja dotyczy wykroczeń i nakładanych za nie mandatów.
Ale tak to jest. Ukarany za wykroczenie Polak zawsze będzie kreował się na ofiarę systemu.
Nie można porównywać demokratycznego, niepodległego państwa z państwem w którym panuje dyktatura. Poza tym mam wrażenie że poza skrajnościami, które wyszukujesz dyskusja dotyczy wykroczeń i nakładanych za nie mandatów.
Ale tak to jest. Ukarany za wykroczenie Polak zawsze będzie kreował się na ofiarę systemu.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Koniecznie obejrzyj pierwszego "bohatera" - francuski generał. Francję chyba uznajesz za demokratyczne państwo?
Nie, nie porównuję demokracji z dyktaturą - porównuję postawy brutalnych wiejskich strażników z oprawcami policyjnymi z różnych państwa. Stosowanie przemocy tłumaczą w identyczny sposób - to mam na myśli.
Nie, nie porównuję demokracji z dyktaturą - porównuję postawy brutalnych wiejskich strażników z oprawcami policyjnymi z różnych państwa. Stosowanie przemocy tłumaczą w identyczny sposób - to mam na myśli.
> Gdyby państwo nie karało za łamanie prawa mało kto by go przestrzegał.
Wg mnie, Państwo powinno w znacznie większym stopniu karać ewentualne skutki łamania prawa - a nie sam fakt.
Tak się składa, że pracuję w ubezpieczeniach - ale sądzę, że akurat przymus ubezpieczenia OC negatywnie wpływa na bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Rozumiem intencję ustawodawcy - zabezpieczenie ew. pokrzywdzonych.
Nie rozumiem natomiast braku regresu Ubezpieczalni na sprawcę.
Gdyby normą było odzyskiwanie wypłaconych odszkodowań (szczególnie: osobowych), licytacje dobytku sprawców wypadków byłyby na porządku dziennym.
Sądzę, że taka wizja w znacznie większym stopniu uspokojałaby temperament części kierowców niż potencjalny mandat, kilka punktów czy utrata zniżek w OC.
Z drugiej strony - za szkody spowodowane przez niektórych palantów, nie odpowiadaliby wszyscy kierowcy, płacąc wysokie składki OC.
Wg mnie, Państwo powinno w znacznie większym stopniu karać ewentualne skutki łamania prawa - a nie sam fakt.
Tak się składa, że pracuję w ubezpieczeniach - ale sądzę, że akurat przymus ubezpieczenia OC negatywnie wpływa na bezpieczeństwo ruchu drogowego.
Rozumiem intencję ustawodawcy - zabezpieczenie ew. pokrzywdzonych.
Nie rozumiem natomiast braku regresu Ubezpieczalni na sprawcę.
Gdyby normą było odzyskiwanie wypłaconych odszkodowań (szczególnie: osobowych), licytacje dobytku sprawców wypadków byłyby na porządku dziennym.
Sądzę, że taka wizja w znacznie większym stopniu uspokojałaby temperament części kierowców niż potencjalny mandat, kilka punktów czy utrata zniżek w OC.
Z drugiej strony - za szkody spowodowane przez niektórych palantów, nie odpowiadaliby wszyscy kierowcy, płacąc wysokie składki OC.
sadyl
Pomysł jest bardzo dobry. Proponuję Ci się zaangażować i wnieść go do sejmu jako propozycję uchwały obywatelskiej. Myślę że to mogłoby chwycić. Punkty karne zostają, część mandatów do likwidacji, skutki kolizji jak dotąd likwiduje ubezpieczyciel a kasę ubezpieczycielowi zwraca sprawca z własnego majątku.
Jaki byłby tego efekt?
Przyroda nie znosi próżni. Powstałby nowy rynek ubezpieczeń. Kierowca mógłby wykupić u jednego ubezpieczyciela ubezpieczenie gwarantujące pokrycie roszczeń innego ubezpieczyciela, który likwidowałby w ramach OC spowodowaną przez niego kolizję.
Halewicz nie do końca rozumiem o co ci chodzi. Najpierw usiłujesz udowodnić że przepisy są głupie i nieżyciowe, potem twierdzisz że masz prawo ich nie przestrzegać a od konsekwencji uchylisz się dzięki cwaniactwu (np biegunka i stan wyższej konieczności) a na koniec porównujesz aparat przymusu jakiego używa demokratyczne państwo w celu zapewnienia poszanowania prawa z działaniem siepaczy w państwach dyktatorskich.
Pomysł jest bardzo dobry. Proponuję Ci się zaangażować i wnieść go do sejmu jako propozycję uchwały obywatelskiej. Myślę że to mogłoby chwycić. Punkty karne zostają, część mandatów do likwidacji, skutki kolizji jak dotąd likwiduje ubezpieczyciel a kasę ubezpieczycielowi zwraca sprawca z własnego majątku.
Jaki byłby tego efekt?
Przyroda nie znosi próżni. Powstałby nowy rynek ubezpieczeń. Kierowca mógłby wykupić u jednego ubezpieczyciela ubezpieczenie gwarantujące pokrycie roszczeń innego ubezpieczyciela, który likwidowałby w ramach OC spowodowaną przez niego kolizję.
Halewicz nie do końca rozumiem o co ci chodzi. Najpierw usiłujesz udowodnić że przepisy są głupie i nieżyciowe, potem twierdzisz że masz prawo ich nie przestrzegać a od konsekwencji uchylisz się dzięki cwaniactwu (np biegunka i stan wyższej konieczności) a na koniec porównujesz aparat przymusu jakiego używa demokratyczne państwo w celu zapewnienia poszanowania prawa z działaniem siepaczy w państwach dyktatorskich.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
"Nie, nie porównuję demokracji z dyktaturą - porównuję postawy brutalnych wiejskich strażników z oprawcami policyjnymi z różnych państwa. Stosowanie przemocy tłumaczą w identyczny sposób - to mam na myśli."
Porównujesz. Poza tym mandat za wykroczenie drogowe to nie jest stosowanie przemocy.
Porównujesz. Poza tym mandat za wykroczenie drogowe to nie jest stosowanie przemocy.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
> Kierowca mógłby wykupić u jednego ubezpieczyciela ubezpieczenie gwarantujące pokrycie roszczeń innego ubezpieczyciela, który likwidowałby w ramach OC spowodowaną przez niego kolizję.
Masz zupełną słuszność.
Tyle tylko, że takie ubezpieczenie wykupowane by było DOBROWOLNIE i głównie przez "szkodowych" kierowców.
Z jednej strony: byłyby zatem znaaaaaacznie droższe od standardowego OC. Z drugiej: zyskaliby kierowcy bezszkodowi, bo nie musieliby się zrzucać wszyscy na koszty odszkodowań. Towarzystwa musiałyby zatem obniżyć składki OC obowiązkowego
Masz zupełną słuszność.
Tyle tylko, że takie ubezpieczenie wykupowane by było DOBROWOLNIE i głównie przez "szkodowych" kierowców.
Z jednej strony: byłyby zatem znaaaaaacznie droższe od standardowego OC. Z drugiej: zyskaliby kierowcy bezszkodowi, bo nie musieliby się zrzucać wszyscy na koszty odszkodowań. Towarzystwa musiałyby zatem obniżyć składki OC obowiązkowego
Koniec końców zarobiłyby na tym tylko firmy ubezpieczeniowe. Prawdopodobnie większość kierowców chciałaby mieć to "ubezpieczenie od ubezpieczenia" bo nigdy nie ma pewności że "bezszkodowy" kierowca nie spowoduje kolizji. A w takiej sytuacji nieciekawie byłoby płacić kilka/kilkanaście tysięcy zł. Więc wszyscy płaciliby niskie obowiązkowe OC a do tego większość kupowałaby także drogie ubezpieczenie od ubezpieczenia.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
"Oczywiście, że nie jest - przemoc się pojawia, gdy się z tym mandatem nie zgadzasz - to jest państwo prawa, że odmawiając przyjęcia mandatu lądujesz na betonie skuty kajdankami?"
Hal
Chyba trochę przesadzasz. Osobiście nie słyszałem żeby odmowa przyjęcia mandatu skutkowała stosowaniem przemocy. Sporadycznie zdarzają się nadużycia ze strony przedstawicieli służb egzekwujących prawo (pewnie jak zwykle znajdziesz jakąś skrajność) ale na pewno nie jest to reguła. Nadużycia zdarzają się zresztą w każdej grupie zawodowej.
Policjant, Strażnik itp. nie ma żadnego interesu w tym żebyś przyjął mandat. Co więcej informuje Cię że masz prawo go nie przyjąć i wtedy sprawa zostanie skierowana do sądu. I to jest normalny tryb postępowania.
A co do kajdanek i twarzy w betonie zdarza się to gdy następuje eskalacja czyli gdy popełniający wykroczenie zaczyna wymyślać jakieś bzdury odnoście biegunki i stanu wyższej konieczności a gdy to nie zadziała bluzgać, wyzywać od sk... ch... itd.
Czy funkcjonariusz (Policjant, Strażnik itp.) ma prawną podstawę do użycia środków przymusu w celu zatrzymania i ukarania znieważającej go osoby popełniającej wykroczenie. Myślę że tak chociaż na prawie nie znam się na tyle dobrze żeby mieć sto procent pewności. Natomiast prawo moralne do użycia w takim przypadku środków przymusu (oczywiście tylko w ilości niezbędnej do wymuszenia posłuchu) ma na pewno. Przynajmniej według mnie.
Hal
Chyba trochę przesadzasz. Osobiście nie słyszałem żeby odmowa przyjęcia mandatu skutkowała stosowaniem przemocy. Sporadycznie zdarzają się nadużycia ze strony przedstawicieli służb egzekwujących prawo (pewnie jak zwykle znajdziesz jakąś skrajność) ale na pewno nie jest to reguła. Nadużycia zdarzają się zresztą w każdej grupie zawodowej.
Policjant, Strażnik itp. nie ma żadnego interesu w tym żebyś przyjął mandat. Co więcej informuje Cię że masz prawo go nie przyjąć i wtedy sprawa zostanie skierowana do sądu. I to jest normalny tryb postępowania.
A co do kajdanek i twarzy w betonie zdarza się to gdy następuje eskalacja czyli gdy popełniający wykroczenie zaczyna wymyślać jakieś bzdury odnoście biegunki i stanu wyższej konieczności a gdy to nie zadziała bluzgać, wyzywać od sk... ch... itd.
Czy funkcjonariusz (Policjant, Strażnik itp.) ma prawną podstawę do użycia środków przymusu w celu zatrzymania i ukarania znieważającej go osoby popełniającej wykroczenie. Myślę że tak chociaż na prawie nie znam się na tyle dobrze żeby mieć sto procent pewności. Natomiast prawo moralne do użycia w takim przypadku środków przymusu (oczywiście tylko w ilości niezbędnej do wymuszenia posłuchu) ma na pewno. Przynajmniej według mnie.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Cross, nie przesadzam - gdy kończą się argumenty, zaczyna się przemoc. W państwach prawa, nie zatrudnia się do służb porządkowych idiotów o niskim intelekcie i ukrytej agresji, którzy nie potrafią perswazją słowną i swoją postawą wzbudzać respektu/szacunku. Na przykład w Szwecji policja cieszy się niebywałym szacunkiem - a bycie policjantem jest społecznym awansem.
Nie dalej niż parę tygodni temu prasa i telewizja donosiły o karygodnej pomyłce policji, która to wysłała oddział AT do spacyfikowania rzekomo groźnego przestępcy - pomylono mieszkania, pobito Bogu ducha winnych mieszkańców. Parę dni później oglądałem wywiad z byłym funkcjonariuszem AT, szkoleniowcem - powiedział mądrą rzecz, mianowicie, że do oddziałów AT nie można przyjmować mężczyzn przed 30-tką, o słabym intelekcie, podwyższonym libido, agresywnych emocjonalnie...należy przyjmować mężczyzn o wysokim stopniu inteligencji (również emocjonalnej), opanowanych i o spokojnym charakterze - siła i sprawność fizyczna jest kryterium drugorzędnym.
A teraz popatrz na funkcjonariuszy Straży Miejskiej - oni nie potrafią sklecić w miarę sensownego zdania, większość ma zaledwie średnie ogólne wykształcenie, niski intelekt...ogólnie rzecz ujmując i lekko kolokwialnie, to tępe typy. Nie ma chyba nic gorszego, niż dać tępemu typowi do ręki władzę i pałkę, której może używać w zasadzie kiedy chce i jak chce.
Konkludując, profesjonaliści są tak wyszkoleni, że werbalnie i swoją postawą potrafią przywołać do porządku prawie każdego - bez uciekania się do bicia, zakuwania w kajdanki, ciągania człowieka po betonie. To, co reprezentują sobą funkcjonariusze Straży Miejskiej, to jakaś farsa...
Nie dalej niż parę tygodni temu prasa i telewizja donosiły o karygodnej pomyłce policji, która to wysłała oddział AT do spacyfikowania rzekomo groźnego przestępcy - pomylono mieszkania, pobito Bogu ducha winnych mieszkańców. Parę dni później oglądałem wywiad z byłym funkcjonariuszem AT, szkoleniowcem - powiedział mądrą rzecz, mianowicie, że do oddziałów AT nie można przyjmować mężczyzn przed 30-tką, o słabym intelekcie, podwyższonym libido, agresywnych emocjonalnie...należy przyjmować mężczyzn o wysokim stopniu inteligencji (również emocjonalnej), opanowanych i o spokojnym charakterze - siła i sprawność fizyczna jest kryterium drugorzędnym.
A teraz popatrz na funkcjonariuszy Straży Miejskiej - oni nie potrafią sklecić w miarę sensownego zdania, większość ma zaledwie średnie ogólne wykształcenie, niski intelekt...ogólnie rzecz ujmując i lekko kolokwialnie, to tępe typy. Nie ma chyba nic gorszego, niż dać tępemu typowi do ręki władzę i pałkę, której może używać w zasadzie kiedy chce i jak chce.
Konkludując, profesjonaliści są tak wyszkoleni, że werbalnie i swoją postawą potrafią przywołać do porządku prawie każdego - bez uciekania się do bicia, zakuwania w kajdanki, ciągania człowieka po betonie. To, co reprezentują sobą funkcjonariusze Straży Miejskiej, to jakaś farsa...
"tępemu typowi do ręki władzę i pałkę, której może używać w zasadzie kiedy chce i jak chce."
Nie kiedy chce i jak chce. Regulują to odpowiednie przepisy. Wobec naruszających te przepisy należy wyciągać surowe i daleko idące konsekwencje.
"wysłała oddział AT do spacyfikowania rzekomo groźnego przestępcy"
To był bardzo groźny przestępca, tyle że oddział AT wszedł do niewłaściwego lokalu.
"do oddziałów AT nie można przyjmować mężczyzn przed 30-tką, o słabym intelekcie, podwyższonym libido, agresywnych emocjonalnie.."
W tym konkretnym przypadku wiek, intelekt,agresja czy libido ludzi z AT nie miało znaczenia. Jak wysyłasz do walki groźnego psa spodziewaj się ofiar. Błąd popełnili kierujący akcją a nie oddział AT.
"A teraz popatrz na funkcjonariuszy Straży Miejskiej - oni nie potrafią sklecić w miarę sensownego zdania, większość ma zaledwie średnie ogólne wykształcenie, niski intelekt...ogólnie rzecz ujmując i lekko kolokwialnie, to tępe typy."
To co napisałeś powyżej to jest stereotyp, któremu ulega bardzo duża część Polaków i który jednocześnie bardzo utrudnia "przywoływanie opornych do porządku bez uciekania się do bicia, zakuwania w kajdanki, ciągania człowieka po betonie." No i też ciężko oczekiwać żeby szeregowi pracownicy "służb porządkowych" mieli doktoraty.
"Konkludując, profesjonaliści są tak wyszkoleni, że werbalnie i swoją postawą potrafią przywołać do porządku prawie każdego"
Lubisz wyszukiwać skrajności to teraz potwierdź swoje słowa. Znajdź przykład sytuacji w której prawdziwy profesjonalista przywołuje do porządku pijanego, naćpanego agresywnego oszołoma tylko postawą
i słowami.
Zupełnie na marginesie myślę że Twoim stwierdzeniem że posiadacze zaledwie średniego wykształcenia to tępe typy uraziłeś bardzo wiele osób
Nie kiedy chce i jak chce. Regulują to odpowiednie przepisy. Wobec naruszających te przepisy należy wyciągać surowe i daleko idące konsekwencje.
"wysłała oddział AT do spacyfikowania rzekomo groźnego przestępcy"
To był bardzo groźny przestępca, tyle że oddział AT wszedł do niewłaściwego lokalu.
"do oddziałów AT nie można przyjmować mężczyzn przed 30-tką, o słabym intelekcie, podwyższonym libido, agresywnych emocjonalnie.."
W tym konkretnym przypadku wiek, intelekt,agresja czy libido ludzi z AT nie miało znaczenia. Jak wysyłasz do walki groźnego psa spodziewaj się ofiar. Błąd popełnili kierujący akcją a nie oddział AT.
"A teraz popatrz na funkcjonariuszy Straży Miejskiej - oni nie potrafią sklecić w miarę sensownego zdania, większość ma zaledwie średnie ogólne wykształcenie, niski intelekt...ogólnie rzecz ujmując i lekko kolokwialnie, to tępe typy."
To co napisałeś powyżej to jest stereotyp, któremu ulega bardzo duża część Polaków i który jednocześnie bardzo utrudnia "przywoływanie opornych do porządku bez uciekania się do bicia, zakuwania w kajdanki, ciągania człowieka po betonie." No i też ciężko oczekiwać żeby szeregowi pracownicy "służb porządkowych" mieli doktoraty.
"Konkludując, profesjonaliści są tak wyszkoleni, że werbalnie i swoją postawą potrafią przywołać do porządku prawie każdego"
Lubisz wyszukiwać skrajności to teraz potwierdź swoje słowa. Znajdź przykład sytuacji w której prawdziwy profesjonalista przywołuje do porządku pijanego, naćpanego agresywnego oszołoma tylko postawą
i słowami.
Zupełnie na marginesie myślę że Twoim stwierdzeniem że posiadacze zaledwie średniego wykształcenia to tępe typy uraziłeś bardzo wiele osób
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Zacznę od dołu. Posiadanie średniego wykształcenia i to ogólnego, a bycie już dorosłą osobą, zamyka horyzonty, jeśli się ich nie poszerza. Taka jest smutna prawda.
Osobę naćpaną/pijaną nie można przywołać do porządku perswazją słowną - i dobrze o tym wiesz. Podanie takiego przykładu miało zapewne zdeprecjonować moją tezę ale zrobiłeś to nieumiejętnie. Napisałem wyraźnie "prawie każdego".
A teraz przykład: byłem naocznym świadkiem w 1993 roku, gdy ochroniarz w kasynie w Gdańsku (nieistniejącym już), były członek oddziału AT, będąc dosłownie pod lufą P-63 (pewien człowiek mocno się zdenerwował przegraną) przekonał desperata aby ten broń oddał - dla ścisłości, ów ochroniarz był nieuzbrojony, facet stał od niego może z metr, broń była przeładowana i odbezpieczona, desperat był w stanie silnego wzburzenia.
Nie, to nie jest stereotyp, że strażnik wiejski jest tępy. Zrób eksperyment, bądź empirykiem - zaczep wiejskiego strażnika i porozmawiaj z nim, zadaj parę pytań a propos przepisów, kodeksu wykroczeń i interpretacji przepisu, spróbuj nawiązać rozmowę na ogólne tematy...Myślę, że po tym eksperymencie przyznasz mi rację.
Rys psychofizyczny funkcjonariuszy z AT ma znaczenie fundamentalne. Brak właściwej oceny sytuacji, porywczość i nieprzewidywalność, skutkuje bezmyślnym stosowaniem przemocy. Wedle tego, co wtedy powiedział ekspert, obecne oddziały AT nie są AT, a jednostkami do walki z bandytami. W zderzeniu z prawdziwymi terrorystami nie mieliby szans. Brak odpowiedniego przeszkolenia. Poza tym, to nie moja opinia (choć z nią się zgadzam), a eksperta w tej dziedzinie - z nią chcesz polemizować? Hm...
Tak, kiedy chce i jak chce. Gdy nie potrafili przekonać ulicznego handlarza, aby zastosował się do przepisu...pobili go publicznie i poniżyli. Zabrakło umiejętności perswazji, przeszkolenia i chęci znalezienia dialogu z drugim człowiekiem. Takie są fakty.
Osobę naćpaną/pijaną nie można przywołać do porządku perswazją słowną - i dobrze o tym wiesz. Podanie takiego przykładu miało zapewne zdeprecjonować moją tezę ale zrobiłeś to nieumiejętnie. Napisałem wyraźnie "prawie każdego".
A teraz przykład: byłem naocznym świadkiem w 1993 roku, gdy ochroniarz w kasynie w Gdańsku (nieistniejącym już), były członek oddziału AT, będąc dosłownie pod lufą P-63 (pewien człowiek mocno się zdenerwował przegraną) przekonał desperata aby ten broń oddał - dla ścisłości, ów ochroniarz był nieuzbrojony, facet stał od niego może z metr, broń była przeładowana i odbezpieczona, desperat był w stanie silnego wzburzenia.
Nie, to nie jest stereotyp, że strażnik wiejski jest tępy. Zrób eksperyment, bądź empirykiem - zaczep wiejskiego strażnika i porozmawiaj z nim, zadaj parę pytań a propos przepisów, kodeksu wykroczeń i interpretacji przepisu, spróbuj nawiązać rozmowę na ogólne tematy...Myślę, że po tym eksperymencie przyznasz mi rację.
Rys psychofizyczny funkcjonariuszy z AT ma znaczenie fundamentalne. Brak właściwej oceny sytuacji, porywczość i nieprzewidywalność, skutkuje bezmyślnym stosowaniem przemocy. Wedle tego, co wtedy powiedział ekspert, obecne oddziały AT nie są AT, a jednostkami do walki z bandytami. W zderzeniu z prawdziwymi terrorystami nie mieliby szans. Brak odpowiedniego przeszkolenia. Poza tym, to nie moja opinia (choć z nią się zgadzam), a eksperta w tej dziedzinie - z nią chcesz polemizować? Hm...
Tak, kiedy chce i jak chce. Gdy nie potrafili przekonać ulicznego handlarza, aby zastosował się do przepisu...pobili go publicznie i poniżyli. Zabrakło umiejętności perswazji, przeszkolenia i chęci znalezienia dialogu z drugim człowiekiem. Takie są fakty.
"Zacznę od dołu. Posiadanie średniego wykształcenia i to ogólnego, a bycie już dorosłą osobą, zamyka horyzonty, jeśli się ich nie poszerza. Taka jest smutna prawda."
Po czym wnosisz? Na podstawie szerokości własnych horyzontów ?
"byłem naocznym świadkiem w 1993 roku, gdy ochroniarz w kasynie w Gdańsku (nieistniejącym już), były członek oddziału AT, będąc dosłownie pod lufą P-63 (pewien człowiek mocno się zdenerwował przegraną) przekonał desperata aby ten broń oddał - dla ścisłości, ów ochroniarz był nieuzbrojony"
To są jednostki wybitne. W tym kraju nie ma dość takich ludzi żeby obsadzić wszystkie etaty w służbach porządkowych. A swoją stereotypowy ochroniarz też postrzegany jest jako tępak, kmiot i nieuk.
"Tak, kiedy chce i jak chce. Gdy nie potrafili przekonać ulicznego handlarza, aby zastosował się do przepisu...pobili go publicznie i poniżyli. Zabrakło umiejętności perswazji, przeszkolenia i chęci znalezienia dialogu z drugim człowiekiem. Takie są fakty."
Tam mnie nie było i nie znam sprawy a relacje uznaję za nieobiektywne więc nie będę oceniał. Tym się zajmie sąd.
Dodam tylko że niektórych osób nie da się przekonać.
I czy egzekwowanie prawa na pewno ma polegać na przekonywaniu. Do poddania się karze (o ile taka zostanie zasądzona) też mają go przekonywać?
Po czym wnosisz? Na podstawie szerokości własnych horyzontów ?
"byłem naocznym świadkiem w 1993 roku, gdy ochroniarz w kasynie w Gdańsku (nieistniejącym już), były członek oddziału AT, będąc dosłownie pod lufą P-63 (pewien człowiek mocno się zdenerwował przegraną) przekonał desperata aby ten broń oddał - dla ścisłości, ów ochroniarz był nieuzbrojony"
To są jednostki wybitne. W tym kraju nie ma dość takich ludzi żeby obsadzić wszystkie etaty w służbach porządkowych. A swoją stereotypowy ochroniarz też postrzegany jest jako tępak, kmiot i nieuk.
"Tak, kiedy chce i jak chce. Gdy nie potrafili przekonać ulicznego handlarza, aby zastosował się do przepisu...pobili go publicznie i poniżyli. Zabrakło umiejętności perswazji, przeszkolenia i chęci znalezienia dialogu z drugim człowiekiem. Takie są fakty."
Tam mnie nie było i nie znam sprawy a relacje uznaję za nieobiektywne więc nie będę oceniał. Tym się zajmie sąd.
Dodam tylko że niektórych osób nie da się przekonać.
I czy egzekwowanie prawa na pewno ma polegać na przekonywaniu. Do poddania się karze (o ile taka zostanie zasądzona) też mają go przekonywać?
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Może wnoszę na podstawie Twoich horyzontów, nie domyśliłeś się? ;p
Nie, to nie są jednostki wybitne, a odpowiednio przeszkolone. Nie użył przemocy, a mógł i to skutecznie, włącznie z "permanentnym wyeliminowaniem" przeciwnika. A wiesz czemu? Bo używał rozumu, zamiast pały (pamiętasz swój dowcip?)
Nie znasz sprawy? Są co najmniej dwie relacje filmowe, wypowiedzi SM i poszkodowanego - nie potrafisz wyciągać wniosków z tego widzisz? Hm...rozszerz horyzonty, Cross;)
Egzekwowanie prawa nie polega, z definicji, na stosowaniu środków przymusu. Nawet komornik jest obowiązany prowadzić egzekucję w najmniej uciążliwy dla dłużnika sposób.
Nie, to nie są jednostki wybitne, a odpowiednio przeszkolone. Nie użył przemocy, a mógł i to skutecznie, włącznie z "permanentnym wyeliminowaniem" przeciwnika. A wiesz czemu? Bo używał rozumu, zamiast pały (pamiętasz swój dowcip?)
Nie znasz sprawy? Są co najmniej dwie relacje filmowe, wypowiedzi SM i poszkodowanego - nie potrafisz wyciągać wniosków z tego widzisz? Hm...rozszerz horyzonty, Cross;)
Egzekwowanie prawa nie polega, z definicji, na stosowaniu środków przymusu. Nawet komornik jest obowiązany prowadzić egzekucję w najmniej uciążliwy dla dłużnika sposób.
"Może wnoszę na podstawie Twoich horyzontów, nie domyśliłeś się? ;p"
Nic o mnie nie wiesz więc byłoby to raczej trudne. Pewnie podstawą tego wniosku są Twoje wąskie horyzonty.
"Nie znasz sprawy? Są co najmniej dwie relacje filmowe, wypowiedzi SM i poszkodowanego - nie potrafisz wyciągać wniosków z tego widzisz? Hm...rozszerz horyzonty, Cross;)"
Jak w przypadku każdego konfliktu są dwie sprzeczne wersje. Nie mnie oceniać, która jest bliższa prawdy. Od tego jest sąd.
"Egzekwowanie prawa nie polega, z definicji, na stosowaniu środków przymusu."
To prawda ale stosowanie środków przymusu (oczywiście zgodne z przepisami) to jedno z narzędzi egzekwowania prawa.
Nic o mnie nie wiesz więc byłoby to raczej trudne. Pewnie podstawą tego wniosku są Twoje wąskie horyzonty.
"Nie znasz sprawy? Są co najmniej dwie relacje filmowe, wypowiedzi SM i poszkodowanego - nie potrafisz wyciągać wniosków z tego widzisz? Hm...rozszerz horyzonty, Cross;)"
Jak w przypadku każdego konfliktu są dwie sprzeczne wersje. Nie mnie oceniać, która jest bliższa prawdy. Od tego jest sąd.
"Egzekwowanie prawa nie polega, z definicji, na stosowaniu środków przymusu."
To prawda ale stosowanie środków przymusu (oczywiście zgodne z przepisami) to jedno z narzędzi egzekwowania prawa.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Idąc od dołu. W tym przypadku forma przerosła treść - wystarczyło uspokoić tego człowieka, nie eskalować konfliktu poprzez powtarzanie jak tępą mantrę, żeby...się poddał.
Wersja SM nie trzyma się przysłowiowej kupy - vide materiał video. Obiektywną ocenę zostawmy sądowi, bezsprzecznie. Jednakże na podstawie materiału video można już wnioskować. Mam w tym pewne doświadczenie.
Jak to nic nie wiem? Wiem już całkiem sporo:) Przecież z tego, co piszesz, można wnioskować - chyba, że udajesz;p Ty zacząłeś pisać o wąskich horyzontach, nie ja.
Wersja SM nie trzyma się przysłowiowej kupy - vide materiał video. Obiektywną ocenę zostawmy sądowi, bezsprzecznie. Jednakże na podstawie materiału video można już wnioskować. Mam w tym pewne doświadczenie.
Jak to nic nie wiem? Wiem już całkiem sporo:) Przecież z tego, co piszesz, można wnioskować - chyba, że udajesz;p Ty zacząłeś pisać o wąskich horyzontach, nie ja.
Nigdzie nie napisałem że nic nie wiesz. A co do szerokości horyzontów to zacytuję pierwszy wpis w tym temacie:
"Zacznę od dołu. Posiadanie średniego wykształcenia i to ogólnego, a bycie już dorosłą osobą, zamyka horyzonty, jeśli się ich nie poszerza. Taka jest smutna prawda."
I jest on oczywiście Twojego autorstwa.
"Jednakże na podstawie materiału video można już wnioskować."
Oczywiście że można ale dwie różne osoby mogą wyciągnąć różne wnioski. Często tak bywa w przypadku konfliktu. Dlatego zaczekam na wyrok sądu.
"Zacznę od dołu. Posiadanie średniego wykształcenia i to ogólnego, a bycie już dorosłą osobą, zamyka horyzonty, jeśli się ich nie poszerza. Taka jest smutna prawda."
I jest on oczywiście Twojego autorstwa.
"Jednakże na podstawie materiału video można już wnioskować."
Oczywiście że można ale dwie różne osoby mogą wyciągnąć różne wnioski. Często tak bywa w przypadku konfliktu. Dlatego zaczekam na wyrok sądu.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Bleblacie bez stołku...
Cały pic polega na tym by straz miejska czy inne jej twory nie nadużywały siły i szanowali ludzką godność.
Czy kip na ulicy, dziadek z psem, złe zaparkowane, sprzedaż maskotek i warzyw to powód do zniewalania i bicia?
Przykładów jest stanowczo za wiele.
Trzeba o tym mówić i pisać by bandziory którym dano odrobinę władzy nigdy na nikogo więcej nie podnieśli ręki.
A urzędasom miejkim którzy promują ten bandycki twór i proceder rozumu nalać do pustych łbów.
http://szybki.fakt.pl/Straz-miejska-katuje-ludzi,galeria-artykulu,49940,1.html
...Straszne...
Cały pic polega na tym by straz miejska czy inne jej twory nie nadużywały siły i szanowali ludzką godność.
Czy kip na ulicy, dziadek z psem, złe zaparkowane, sprzedaż maskotek i warzyw to powód do zniewalania i bicia?
Przykładów jest stanowczo za wiele.
Trzeba o tym mówić i pisać by bandziory którym dano odrobinę władzy nigdy na nikogo więcej nie podnieśli ręki.
A urzędasom miejkim którzy promują ten bandycki twór i proceder rozumu nalać do pustych łbów.
http://szybki.fakt.pl/Straz-miejska-katuje-ludzi,galeria-artykulu,49940,1.html
...Straszne...
.13 strażników spacyfikowało handlujących na straganie na stołecznej Sadybie kupców. Jak groźnych bandytów obezwładniali ich i zakuwali w kajdanki. Jeden z handlarzy trafił do szpitala
. Targali mną po ziemi jak szmatą! I za co? Za to, że chciałam uczciwie zarobić kilka złotych pyta zdruzgotana Dorota Muracka (42 l.), jedna z handlarek.
Tuż przed godziną 10 na skrzyżowanie ulic św. Bonifacego i Powsińskiej w Warszawie, podjechało kilka samochodów straży miejskiej. Wyskoczyło z nich 13 strażników, 4 urzędników z ratusza i 2 policjantów. Ruszyli by rozprawić się z kilkoma handlarzami przysłowiową pietruszką. Kiedy kupcy zobaczyli, że w ich kierunku zbliża się taka armia, zaczęli ratować swój towar.
Nie było z nimi rozmowy. Podbiegli i zaczęli zabierać nam owoce, nie mieliśmy szans, żeby się spakować relacjonuje jeden z kupców.
Zaczęła się szarpanina. Handlarze chcieli spakować jak najwięcej towaru. Ale strażnicy za wszelką cenę odciągali ich na bok. Kilka strażników przypadało na jednego handlarza. W pewnym momencie Patryk Muracki (17 l.), który pomagał w handlu matce, wyrywając się trzymającym go strażnikom, uderzył jednego z nich w twarz. I wtedy się zaczęło!
Rzucili mnie na ziemię i wykręcili ręce. Przyciskali mi twarz kolanem do ziemi. Poczułem na nadgarstkach kajdanki. Potem podnieśli mnie i zawlekli do radiowozu. Myślałem, że połamią mi ręce - opowiada Patryk. Tam jeden ze strażników powalił zgiętego w pół chłopaka na maskę samochodu, a drugi przystawił mu do twarzy pojemnik z gazem. Chmura piekącego gazu sparaliżowała go.
Zacząłem się dusić. Walczyłem o oddech. Wtedy poczułem dwa uderzenia w potylicę - wspomina chłopak. Patryk trafił do szpitala. Czeka na tomografię czaszki i prześwietlenie nogi.
Innych kupców strażnicy potraktowali podobnie. Nie bacząc czy to kobieta, czy mężczyzna wykręcili im ręce i skuwali kajdankami. Wokół zebrać się tłum gapiów.
Co robicie, za co ich tak bijecie krzyczeli zbulwersowani agresją strażników ludzie.
Ani pobici handlarze, ani przechodnie, którzy obserwowali masakrę na bazarze nie potrafią zrozumieć dlaczego strażnicy miejscy byli tacy agresywni. Przecież to policja może używać siły. A strażnicy są od pilnowania porządku, czyli w tym przypadku wlepiania mandatów. Ale oni nie mają sobie nic do zarzucenia. Uważają, że to oni zostali zaatakowani i używali siły w obronie własnej.
Funkcjonariusze asystowali w czynnościach miejskim urzędnikom. Dopiero kiedy oni zostali zaatakowani strażnicy musieli interweniować. Trzeba było zatrzymać trzech najbardziej agresywne osoby tłumaczy Krzysztof Mich (50 l.), z biura prasowego straży miejskiej.
. Targali mną po ziemi jak szmatą! I za co? Za to, że chciałam uczciwie zarobić kilka złotych pyta zdruzgotana Dorota Muracka (42 l.), jedna z handlarek.
Tuż przed godziną 10 na skrzyżowanie ulic św. Bonifacego i Powsińskiej w Warszawie, podjechało kilka samochodów straży miejskiej. Wyskoczyło z nich 13 strażników, 4 urzędników z ratusza i 2 policjantów. Ruszyli by rozprawić się z kilkoma handlarzami przysłowiową pietruszką. Kiedy kupcy zobaczyli, że w ich kierunku zbliża się taka armia, zaczęli ratować swój towar.
Nie było z nimi rozmowy. Podbiegli i zaczęli zabierać nam owoce, nie mieliśmy szans, żeby się spakować relacjonuje jeden z kupców.
Zaczęła się szarpanina. Handlarze chcieli spakować jak najwięcej towaru. Ale strażnicy za wszelką cenę odciągali ich na bok. Kilka strażników przypadało na jednego handlarza. W pewnym momencie Patryk Muracki (17 l.), który pomagał w handlu matce, wyrywając się trzymającym go strażnikom, uderzył jednego z nich w twarz. I wtedy się zaczęło!
Rzucili mnie na ziemię i wykręcili ręce. Przyciskali mi twarz kolanem do ziemi. Poczułem na nadgarstkach kajdanki. Potem podnieśli mnie i zawlekli do radiowozu. Myślałem, że połamią mi ręce - opowiada Patryk. Tam jeden ze strażników powalił zgiętego w pół chłopaka na maskę samochodu, a drugi przystawił mu do twarzy pojemnik z gazem. Chmura piekącego gazu sparaliżowała go.
Zacząłem się dusić. Walczyłem o oddech. Wtedy poczułem dwa uderzenia w potylicę - wspomina chłopak. Patryk trafił do szpitala. Czeka na tomografię czaszki i prześwietlenie nogi.
Innych kupców strażnicy potraktowali podobnie. Nie bacząc czy to kobieta, czy mężczyzna wykręcili im ręce i skuwali kajdankami. Wokół zebrać się tłum gapiów.
Co robicie, za co ich tak bijecie krzyczeli zbulwersowani agresją strażników ludzie.
Ani pobici handlarze, ani przechodnie, którzy obserwowali masakrę na bazarze nie potrafią zrozumieć dlaczego strażnicy miejscy byli tacy agresywni. Przecież to policja może używać siły. A strażnicy są od pilnowania porządku, czyli w tym przypadku wlepiania mandatów. Ale oni nie mają sobie nic do zarzucenia. Uważają, że to oni zostali zaatakowani i używali siły w obronie własnej.
Funkcjonariusze asystowali w czynnościach miejskim urzędnikom. Dopiero kiedy oni zostali zaatakowani strażnicy musieli interweniować. Trzeba było zatrzymać trzech najbardziej agresywne osoby tłumaczy Krzysztof Mich (50 l.), z biura prasowego straży miejskiej.
Cos ciekawego:
Aktywista nękany przez Straż Miejską
Opublikowano: 10.06.2012 | Kategorie: Prawo, Wiadomości z kraju
Redaktor portalu poświęconego nadużyciom w policji walczy przed sądem ze Strażą Miejską. Oskarżono go o picie, w miejscu publicznym, nieistniejącej od półtora roku marki piwa.
Strażniczka miejska oskarżająca Pawła Witkowskiego
brała udział w pacyfikacji protestu na Rynku Głównym w Krakowie.
Od wielu lat Paweł Witkowski prowadzi prace naukowobadawcze nad zdeprawowaniem i patologiom w policji. Jest też redaktorem forum http://www.policyjnyserwisinformacyjny.fora.pl W związku z jego działalnością 16 sierpnia 2011 telewizyjna Panorama TVP 2 poprosiła go o udzielenie wywiadu. Rozmowa dotyczyła tematu powszechności fałszowania statystyk policyjnych.
Po nagraniu wraz ze znajomą pan Paweł udał się do pobliskiego parku. Tam zaczepił ich patrol straży miejskiej. Funkcjonariuszka stwierdziła, że widziała jak Paweł Witkowski pił piwo i jako dowód wskazała leżącą nieopodal, porzuconą przez kogoś, pustą puszkę po piwie. Znajoma chcąc zażegnać konfliktową sytuację (funkcjonariuszka straży miejskiej była bardzo agresywna) powiedziała, że jeżeli ta puszka stanowi jakiś problem to ona wyrzuci ją do kosza na śmieci. Tak też po chwili uczyniła, podniosła cudzą puszkę i odniosła ją do kubła na śmieci. Strażniczka wylegitymowała Pawła Witkowskiego, sprawdziła dane przez radiotelefon, po czym rozeszli się.
Sprawa trafiła przed sąd. Składając zeznania, strażniczka miejska nie poinformowała, że na miejscu zdarzenia obecny był świadek. Składając wyjaśnienia przed Sądem oznajmiła, że to jej sprawa, które okoliczności przedstawia w zeznaniach. Straż Miejska oskarżyła Pawła Witkowskiego o spożywanie w miejscu publicznym piwa Książ o zawartości 4,5% alkoholu, oraz o zaśmiecenie miejsca publicznego puszką po wypitym piwie. Najzabawniejsze w tej historii jest to, że ponad półtora roku przed datą 16 sierpnia 2011 r. zakończono produkcję piwa Książ o zawartości 4,5% alkoholu.
Wyrok sądu pierwszej instancji w oparciu o opinię producenta piwa uniewinnił Pawła Witkowskiego. Straż Miejska odwołała się od decyzji. Rozprawa odwoławcza odbędzie się w ten poniedziałek 11 czerwca na ul. Przy Rondzie 7, w Wydziale Karnym Odwoławczym Sekcja ds. postępowań szczególnych i wykończeniowych, w sali E-520 godz. 10:20. Pan Paweł nie ma wątpliwości, iż sprawa ma związek z prowadzoną przez niego działalnością, w związku z czym prosi o przybycie na rozprawę.
Źródło: Federacja Anarchistyczna Kraków
Aktywista nękany przez Straż Miejską
Opublikowano: 10.06.2012 | Kategorie: Prawo, Wiadomości z kraju
Redaktor portalu poświęconego nadużyciom w policji walczy przed sądem ze Strażą Miejską. Oskarżono go o picie, w miejscu publicznym, nieistniejącej od półtora roku marki piwa.
Strażniczka miejska oskarżająca Pawła Witkowskiego
brała udział w pacyfikacji protestu na Rynku Głównym w Krakowie.
Od wielu lat Paweł Witkowski prowadzi prace naukowobadawcze nad zdeprawowaniem i patologiom w policji. Jest też redaktorem forum http://www.policyjnyserwisinformacyjny.fora.pl W związku z jego działalnością 16 sierpnia 2011 telewizyjna Panorama TVP 2 poprosiła go o udzielenie wywiadu. Rozmowa dotyczyła tematu powszechności fałszowania statystyk policyjnych.
Po nagraniu wraz ze znajomą pan Paweł udał się do pobliskiego parku. Tam zaczepił ich patrol straży miejskiej. Funkcjonariuszka stwierdziła, że widziała jak Paweł Witkowski pił piwo i jako dowód wskazała leżącą nieopodal, porzuconą przez kogoś, pustą puszkę po piwie. Znajoma chcąc zażegnać konfliktową sytuację (funkcjonariuszka straży miejskiej była bardzo agresywna) powiedziała, że jeżeli ta puszka stanowi jakiś problem to ona wyrzuci ją do kosza na śmieci. Tak też po chwili uczyniła, podniosła cudzą puszkę i odniosła ją do kubła na śmieci. Strażniczka wylegitymowała Pawła Witkowskiego, sprawdziła dane przez radiotelefon, po czym rozeszli się.
Sprawa trafiła przed sąd. Składając zeznania, strażniczka miejska nie poinformowała, że na miejscu zdarzenia obecny był świadek. Składając wyjaśnienia przed Sądem oznajmiła, że to jej sprawa, które okoliczności przedstawia w zeznaniach. Straż Miejska oskarżyła Pawła Witkowskiego o spożywanie w miejscu publicznym piwa Książ o zawartości 4,5% alkoholu, oraz o zaśmiecenie miejsca publicznego puszką po wypitym piwie. Najzabawniejsze w tej historii jest to, że ponad półtora roku przed datą 16 sierpnia 2011 r. zakończono produkcję piwa Książ o zawartości 4,5% alkoholu.
Wyrok sądu pierwszej instancji w oparciu o opinię producenta piwa uniewinnił Pawła Witkowskiego. Straż Miejska odwołała się od decyzji. Rozprawa odwoławcza odbędzie się w ten poniedziałek 11 czerwca na ul. Przy Rondzie 7, w Wydziale Karnym Odwoławczym Sekcja ds. postępowań szczególnych i wykończeniowych, w sali E-520 godz. 10:20. Pan Paweł nie ma wątpliwości, iż sprawa ma związek z prowadzoną przez niego działalnością, w związku z czym prosi o przybycie na rozprawę.
Źródło: Federacja Anarchistyczna Kraków
Z tego wynika, że jest. Choć nie byli wstanie mi podać jakiejkolwiek podstawy prawnej:) Coś tam bredzili o niszczeniu cudzego mienia, i takie tam dyrdymały. Prosiłem ich, żeby mnie ukarali jakimś mandatem i czytelni się pod nim podpisali...to marudząc pod nosem sobie poszli. Z sąsiadką mieliśmy z nich niezły ubaw.
Widzisz Cross, właśnie o takich tępych tłukach pisałem - naprawdę żałuję, że ich nie nagrałem.
Widzisz Cross, właśnie o takich tępych tłukach pisałem - naprawdę żałuję, że ich nie nagrałem.
Fakt.pl > Lokalne > Gdańsk Straż miejska z Gdańska kocha pochwały i boi się skarg
To niebywałe! Chcesz pochwalić strażników miejskich z Gdańska? Jeśli masz dostęp do internetu to kilka ciepłych słów pod adresem funkcjonariuszy możesz wysłać w mig. Co innego, jeśli chcesz złożyć skargę na mundurowych. Wtedy musisz przejść długą procedurę, włącznie z wyrobieniem sobie... podpisu elektronicznego!
Od kilku miesięcy strażnicy z Gdańska próbują zmieniać swój fatalny wizerunek. Niestety, nie przez ciężką pracę na ulicach, a kolejne akcje propagandowe oraz gadżety. Jednym z nich jest nowoczesna strona internetowa, za pomocą której można na przykład pochwalić strażników za świetną pracę. W specjalnej zakładce pochwały wystarczy wpisać dowolne imię i nazwisko (nikt tego nie może sprawdzić), wklepać do okienka kilka ciepłych słów i wysłać laurkę. Zajmuje to dosłownie kilkadziesiąt sekund.
Co innego, jeśli za pomocą tej samej strony chcemy wysłać skargę na mundurowych. To dla większości z nas zadanie nie do wykonania. Żeby przedstawić strażnikom swoje niezadowolenie z ich pracy musimy przejść ze strony straży miejskiej na stronę Elektronicznej Platformy Usług Administracji Publicznej. Tam czeka nas skomplikowana instrukcja, mnóstwo rubryczek, a na koniec, żeby cokolwiek wysłać, trzeba wyrobić sobie podpis elektroniczny!
Procedura przyjmowania skarg określona jest w rozporządzeniu ministerialnym, każda straż miejska musi się do tych przepisów stosować twierdzi Miłosz Jurgielewicz, rzecznik straży miejskiej w Gdańsku.
To niebywałe! Chcesz pochwalić strażników miejskich z Gdańska? Jeśli masz dostęp do internetu to kilka ciepłych słów pod adresem funkcjonariuszy możesz wysłać w mig. Co innego, jeśli chcesz złożyć skargę na mundurowych. Wtedy musisz przejść długą procedurę, włącznie z wyrobieniem sobie... podpisu elektronicznego!
Od kilku miesięcy strażnicy z Gdańska próbują zmieniać swój fatalny wizerunek. Niestety, nie przez ciężką pracę na ulicach, a kolejne akcje propagandowe oraz gadżety. Jednym z nich jest nowoczesna strona internetowa, za pomocą której można na przykład pochwalić strażników za świetną pracę. W specjalnej zakładce pochwały wystarczy wpisać dowolne imię i nazwisko (nikt tego nie może sprawdzić), wklepać do okienka kilka ciepłych słów i wysłać laurkę. Zajmuje to dosłownie kilkadziesiąt sekund.
Co innego, jeśli za pomocą tej samej strony chcemy wysłać skargę na mundurowych. To dla większości z nas zadanie nie do wykonania. Żeby przedstawić strażnikom swoje niezadowolenie z ich pracy musimy przejść ze strony straży miejskiej na stronę Elektronicznej Platformy Usług Administracji Publicznej. Tam czeka nas skomplikowana instrukcja, mnóstwo rubryczek, a na koniec, żeby cokolwiek wysłać, trzeba wyrobić sobie podpis elektroniczny!
Procedura przyjmowania skarg określona jest w rozporządzeniu ministerialnym, każda straż miejska musi się do tych przepisów stosować twierdzi Miłosz Jurgielewicz, rzecznik straży miejskiej w Gdańsku.
Cóż. Jeżeli Strażnik Miejski zachowałby się wobec mnie tak że chciałbym się na niego poskarżyć to odpuściłbym sobie stronę internetową i zainwestowałbym swój czas udając się:
- do siedziby Straży Miejskiej gdyby skarga miała dotyczyć chamskiego/agresywnego zachowania,
- do prokuratury gdyby skarga miała dotyczyć zachowania niezgodnego z prawem.
- do siedziby Straży Miejskiej gdyby skarga miała dotyczyć chamskiego/agresywnego zachowania,
- do prokuratury gdyby skarga miała dotyczyć zachowania niezgodnego z prawem.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Dzięki za życzenia. Wiara nie ma tu nic do rzeczy. Od rozstrzygania kwestii spornych są w tym kraju sądy.
Inna rzecz że wszelkie moje bardzo zresztą sporadyczne kontakty z przedstawicielami Straży Miejskiej jak też innych służb zajmujących się egzekwowaniem przestrzegania prawa były nad wyraz poprawne.
Inna rzecz że wszelkie moje bardzo zresztą sporadyczne kontakty z przedstawicielami Straży Miejskiej jak też innych służb zajmujących się egzekwowaniem przestrzegania prawa były nad wyraz poprawne.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Kiedyś może być ten pierwszy raz.
Tak jak świadczą oczywiste nie mogące być poddane w wątpliwość przkłady.
Oczywistego braku poszanowania godności i psychopatycznego zachowania Strażników Miejskich. Czy to poprzez łapówkarstwo, działanie na szkodę, przekraczania kompetencji, czy zwykłe bandyctwo.
Przykłady powyżej.
Tak jak świadczą oczywiste nie mogące być poddane w wątpliwość przkłady.
Oczywistego braku poszanowania godności i psychopatycznego zachowania Strażników Miejskich. Czy to poprzez łapówkarstwo, działanie na szkodę, przekraczania kompetencji, czy zwykłe bandyctwo.
Przykłady powyżej.
A tu masz przykład że zawsze może człowieka spotkać coś gorszego jak mandat od Policji. Oczywiście to Straż Miejska.
Trzynaście bardzo wysokich mandatów za złe parkowanie wystawiła jednego dnia sopocka Straż Miejska studentom, którzy nie mogli wjechać na parking Uniwersytetu z powodu prac budowlanych. Czy każdy z nich zasłużył na 500-złotowy mandat?
Czy Straż Miejska powinna karać za złe parkowanie najwyższymi możliwymi stawkami?
tak, inaczej kierowcy nie nauczą się parkować prawidłowo
wszystko zależy od sytuacji, każdy przypadek jest inny
na pewno nie studentów, którzy chcieli dojechać na parking, ale nie mogli
zobacz wyniki »
Czy Straż Miejska powinna karać za złe parkowanie najwyższymi możliwymi stawkami?tak, inaczej kierowcy nie nauczą się parkować prawidłowo
25% wszystko zależy od sytuacji, każdy przypadek jest inny
36% na pewno nie studentów, którzy chcieli dojechać na parking, ale nie mogli
39% łącznie głosów: 686
głosuj »
Na wiosnę Uniwersytet Gdański zamknął główny wjazd na parking przed Centrum Konferencyjnym przy ul. Piaskowej w Sopocie. Było to konieczne ze względu na trwające w tym miejscu prace remontowe.
- Pierwszego dnia po zamknięciu wjazdu robotnicy poinformowali nas, że na parking można dostać się przez ulicę Piaskową. Co prawda stoi przy niej znak "zakaz ruchu, nie dotyczy mieszkańców", ale sądziliśmy, że na czas remontu oficjalnie zrobiono w tej sprawie wyjątek.
Jednak w ubiegłym tygodniu - jadąc rano na egzamin - zamiast przejazdu zobaczyliśmy ułożony kruszec uniemożliwiający wjazd na parking - opowiada jedna ze studentek.
Ona i jej koledzy zaparkowali samochody przed usypanym kruszcem, aby nie utrudniać przejazdu. Gdy jednak wrócili z egzaminu przy samochodach czekali na nich policjanci. Studentom, którzy byli przy samochodach wręczono mandaty po 100 zł oraz przyznano po pięć punktów karnych. Pozostałe pojazdy zostały spisane - policjanci chcieli skierować do sądu wnioski o ukaranie ich właścicieli.
- Po wystawieniu przez policję mandatów zapytałam, czy muszę odjechać z tego miejsca. Usłyszałam, że nie, ponieważ już zostałam ukarana mandatem. Jako, że był to czas zajęć, wróciłam na uczelnię. Jednak po kolejnych 20 minutach na miejscu pojawiła się Straż Miejska z blokadami na koła. Nie było w ogóle możliwości rozmowy, że zostaliśmy za ten czyn ukarani. Zostały wystawione mandaty w wysokości 500 zł, a nieobecnym założono blokady na koła - dodaje nasza rozmówczyni.
Jak twierdzi, dzień później zadzwoniła do sopockiej komendy Straży Miejskiej. - Bardzo miła pani wyjaśniła mi, że mandat za takie wykroczenie jest od 20 do 500 zł i że 500 zł to już jest górna granica. Była w głębokim szoku, że takie mandaty się posypały, gdyż tą górną granicę stosuje się bardzo rzadko. Na ogół w takich przypadkach stosuje się pouczenie, ewentualnie niższy mandat - mówi studentka.
Co na to Straż Miejska? Okazuje się, że tego dnia wystawiono w tym miejscu 13 mandatów, wystawiono także dwa pouczenia oraz skierowano jeden wniosek do sądu o ukaranie sprawcy wykroczenia. Większość mandatów rzeczywiście opiewała na kwotę 500 zł.
- Siedem mandatów wystawiono za wjazd za znak "zakaz wjazdu", sześć za wjazd oraz za niszczenie zieleni miejskiej. Takie stawki przewidziane są za te wykroczenia ustawowo. Interwencję podjęliśmy po zgłoszeniu ze strony mieszkańców ul. Piaskowej. Nie możemy traktować osób łamiących przepisy lepiej, tylko dlatego, że są studentami. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy zresztą do kogo należały źle zaparkowane samochody - mówi Mirosław Mudlaff, komendant sopockiej Straży Miejskiej.
Studenci chcą się od mandatów odwoływać.
Trzynaście bardzo wysokich mandatów za złe parkowanie wystawiła jednego dnia sopocka Straż Miejska studentom, którzy nie mogli wjechać na parking Uniwersytetu z powodu prac budowlanych. Czy każdy z nich zasłużył na 500-złotowy mandat?
Czy Straż Miejska powinna karać za złe parkowanie najwyższymi możliwymi stawkami?
tak, inaczej kierowcy nie nauczą się parkować prawidłowo
wszystko zależy od sytuacji, każdy przypadek jest inny
na pewno nie studentów, którzy chcieli dojechać na parking, ale nie mogli
zobacz wyniki »
Czy Straż Miejska powinna karać za złe parkowanie najwyższymi możliwymi stawkami?tak, inaczej kierowcy nie nauczą się parkować prawidłowo
25% wszystko zależy od sytuacji, każdy przypadek jest inny
36% na pewno nie studentów, którzy chcieli dojechać na parking, ale nie mogli
39% łącznie głosów: 686
głosuj »
Na wiosnę Uniwersytet Gdański zamknął główny wjazd na parking przed Centrum Konferencyjnym przy ul. Piaskowej w Sopocie. Było to konieczne ze względu na trwające w tym miejscu prace remontowe.
- Pierwszego dnia po zamknięciu wjazdu robotnicy poinformowali nas, że na parking można dostać się przez ulicę Piaskową. Co prawda stoi przy niej znak "zakaz ruchu, nie dotyczy mieszkańców", ale sądziliśmy, że na czas remontu oficjalnie zrobiono w tej sprawie wyjątek.
Jednak w ubiegłym tygodniu - jadąc rano na egzamin - zamiast przejazdu zobaczyliśmy ułożony kruszec uniemożliwiający wjazd na parking - opowiada jedna ze studentek.
Ona i jej koledzy zaparkowali samochody przed usypanym kruszcem, aby nie utrudniać przejazdu. Gdy jednak wrócili z egzaminu przy samochodach czekali na nich policjanci. Studentom, którzy byli przy samochodach wręczono mandaty po 100 zł oraz przyznano po pięć punktów karnych. Pozostałe pojazdy zostały spisane - policjanci chcieli skierować do sądu wnioski o ukaranie ich właścicieli.
- Po wystawieniu przez policję mandatów zapytałam, czy muszę odjechać z tego miejsca. Usłyszałam, że nie, ponieważ już zostałam ukarana mandatem. Jako, że był to czas zajęć, wróciłam na uczelnię. Jednak po kolejnych 20 minutach na miejscu pojawiła się Straż Miejska z blokadami na koła. Nie było w ogóle możliwości rozmowy, że zostaliśmy za ten czyn ukarani. Zostały wystawione mandaty w wysokości 500 zł, a nieobecnym założono blokady na koła - dodaje nasza rozmówczyni.
Jak twierdzi, dzień później zadzwoniła do sopockiej komendy Straży Miejskiej. - Bardzo miła pani wyjaśniła mi, że mandat za takie wykroczenie jest od 20 do 500 zł i że 500 zł to już jest górna granica. Była w głębokim szoku, że takie mandaty się posypały, gdyż tą górną granicę stosuje się bardzo rzadko. Na ogół w takich przypadkach stosuje się pouczenie, ewentualnie niższy mandat - mówi studentka.
Co na to Straż Miejska? Okazuje się, że tego dnia wystawiono w tym miejscu 13 mandatów, wystawiono także dwa pouczenia oraz skierowano jeden wniosek do sądu o ukaranie sprawcy wykroczenia. Większość mandatów rzeczywiście opiewała na kwotę 500 zł.
- Siedem mandatów wystawiono za wjazd za znak "zakaz wjazdu", sześć za wjazd oraz za niszczenie zieleni miejskiej. Takie stawki przewidziane są za te wykroczenia ustawowo. Interwencję podjęliśmy po zgłoszeniu ze strony mieszkańców ul. Piaskowej. Nie możemy traktować osób łamiących przepisy lepiej, tylko dlatego, że są studentami. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy zresztą do kogo należały źle zaparkowane samochody - mówi Mirosław Mudlaff, komendant sopockiej Straży Miejskiej.
Studenci chcą się od mandatów odwoływać.
CYT:
Skończyło się Euro 2012, skończyła się dobroć gdańskiej straży miejskiej. W czasie mistrzostw municypalni z grodu Neptuna byli nadzwyczaj pobłażliwi dla wszelkiego rodzaju wykroczeń i z uśmiechem spacerowali po ulicach Gdańska. Kiedy tylko miasto opuścili kibice, wszystko wróciło do normy i rozpoczęła się prawdziwa nagonka na kierowców
Municypalni przymykali oko na picie alkoholu na ulicach, nie tępili palenia papierosów na przystankach, a mandat za źle zaparkowany samochód był na prawdę rzadkością. Aż trudno uwierzyć, ale przez cały czerwiec strażnicy założyli na koła samochodów jedynie 20 blokad! Miesiąc wcześniej takich interwencji było prawie 150.
Staraliśmy się, aby mistrzostwa upływały w przyjaznej atmosferze, a nasza działalność nie miała charakteru nagonki mówi Miłosz Jurgielewicz ze straży miejskiej w Gdańsku.
Może i podczas Euro było miło, ale od razu po mistrzostwach czar prysł. Strażnicy znowu wypuścili się na gdańskie ulice i nadrabiają zaległości. Stawiają mandaty gdzie tylko się da. Kierowcy strzeżcie się!
...
A teraz znowu nagonka? Naganiacze...dobre...
Skończyło się Euro 2012, skończyła się dobroć gdańskiej straży miejskiej. W czasie mistrzostw municypalni z grodu Neptuna byli nadzwyczaj pobłażliwi dla wszelkiego rodzaju wykroczeń i z uśmiechem spacerowali po ulicach Gdańska. Kiedy tylko miasto opuścili kibice, wszystko wróciło do normy i rozpoczęła się prawdziwa nagonka na kierowców
Municypalni przymykali oko na picie alkoholu na ulicach, nie tępili palenia papierosów na przystankach, a mandat za źle zaparkowany samochód był na prawdę rzadkością. Aż trudno uwierzyć, ale przez cały czerwiec strażnicy założyli na koła samochodów jedynie 20 blokad! Miesiąc wcześniej takich interwencji było prawie 150.
Staraliśmy się, aby mistrzostwa upływały w przyjaznej atmosferze, a nasza działalność nie miała charakteru nagonki mówi Miłosz Jurgielewicz ze straży miejskiej w Gdańsku.
Może i podczas Euro było miło, ale od razu po mistrzostwach czar prysł. Strażnicy znowu wypuścili się na gdańskie ulice i nadrabiają zaległości. Stawiają mandaty gdzie tylko się da. Kierowcy strzeżcie się!
...
A teraz znowu nagonka? Naganiacze...dobre...
poczytajcie komentarze pod arykułem.
Jak znienawidzona jest to formacja i co o niej myslą ludzie.
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Mandat-czy-pouczenie-Jak-dziala-trojmiejska-Straz-Miejska-n60585.html?strona=9&expand=7192572&hl=7192713#op7192713
Jak znienawidzona jest to formacja i co o niej myslą ludzie.
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Mandat-czy-pouczenie-Jak-dziala-trojmiejska-Straz-Miejska-n60585.html?strona=9&expand=7192572&hl=7192713#op7192713
Nie do wiary! Złodziejstwo jak nic...
S M w Łodzi będą odsprzedawać zarekwirowane owoce i warzywa.
Łódzka SM rozwiązała problem z warzywami i owocami rekwirowanymi nielegalnym handlarzom. Może sprzedać towar, który szybko się psuje, 25% taniej, niż wynosi cena hurtowa.
cyt:
,,Udało nam się znaleźć chętnych. W umowie zobowiązali się, że odbiorą od nas wszystko i zapłacą gotówką - mówi rzecznik SM Radosław Kluska. A pieniądze trafią do depozytu sądowego, który może zadecydować o jego przepadku na poczet przyszłych kar. "
S M w Łodzi będą odsprzedawać zarekwirowane owoce i warzywa.
Łódzka SM rozwiązała problem z warzywami i owocami rekwirowanymi nielegalnym handlarzom. Może sprzedać towar, który szybko się psuje, 25% taniej, niż wynosi cena hurtowa.
cyt:
,,Udało nam się znaleźć chętnych. W umowie zobowiązali się, że odbiorą od nas wszystko i zapłacą gotówką - mówi rzecznik SM Radosław Kluska. A pieniądze trafią do depozytu sądowego, który może zadecydować o jego przepadku na poczet przyszłych kar. "
Przyszła kryska na Matyska! Właśnie zmieniło się prawo - z kodeksu wykroczeń wykreślono przepis o karaniu za tzw. nielegalne zajmowanie pasa drogowego. A na ten przepis zazwyczaj powoływali się strażnicy, gdy wlepiali mandat starowinkom z kilkoma kobiałkami truskawek, czy pęczkiem pietruszki
Więc dla strażników mamy złą wiadomość. Musicie poszukać innych ofiar, bo prawo właśnie stało się bardziej łaskawe dla handlarek pietruszką! Do tej pory strażnicy wypisując mandat najczęściej powoływali się na jeden z artykułów Kodeksu Wykroczeń, który karał za zajęcie bez zezwolenia drogi publicznej lub pasa drogowego. Tymczasem właśnie z kodeksu wykreślono ten przepis! Co teraz zrobią mundurowi?
Na razie nie składają broni. - Ciągle obowiązują inne przepisy - tłumaczą mętnie.
Fakt sprawdził - za zajęcie pasa drogowego w samym Gdańsku wystawiono handlarkom od początku roku 1287 mandatów. Tymczasem w oparciu o pozostałe przepisy - zaledwie ułamek tego. Za prowadzenie działalności bez zezwolenia - 260 mandatów, za nieuwidacznianie cen - 168, a za złe przyrządy pomiarowe - zaledwie 26!
- Przeważająca liczba mandatów wystawionych na podstawie uchylonego artykułu może świadczyć, że było to najłatwiejsze do stwierdzenia i udowodnienia. Pozostałe przypadki wymagały postępowań dowodowych, trudniej było udowodnić wykroczenie - wyjaśnia Arkadiusz Brzeski, adwokat z Gdyni.
Ot, dla dzielnych pogromców kwiaciarek i pań sprzedających pietruszkę przychodzą cięższe czasy. Kto wie, może nawet będą musieli wziąć się za meneli i agresywnych wyrostków. Oby tak było...
- Nadal obowiązują art. 60 Kodeksu Wykroczeń zakazujący m.in. działalności gospodarczej bez zezwolenia oraz zakazujący wprowadzania do obrotu towaru bez wymaganych oznaczeń. Aktualnym pozostaje artykuł nakazujący uwidacznianie cen i ilości nominalnych. Ponadto zgodnie z Ustawą Prawo o miarach osoby trudniące się handlem powinny poddawać przyrządy pomiarowe prawnej kontroli metrologicznej - Miłosz Jurgielewicz, rzecznik gdańskiej straży miejskiej
Więc dla strażników mamy złą wiadomość. Musicie poszukać innych ofiar, bo prawo właśnie stało się bardziej łaskawe dla handlarek pietruszką! Do tej pory strażnicy wypisując mandat najczęściej powoływali się na jeden z artykułów Kodeksu Wykroczeń, który karał za zajęcie bez zezwolenia drogi publicznej lub pasa drogowego. Tymczasem właśnie z kodeksu wykreślono ten przepis! Co teraz zrobią mundurowi?
Na razie nie składają broni. - Ciągle obowiązują inne przepisy - tłumaczą mętnie.
Fakt sprawdził - za zajęcie pasa drogowego w samym Gdańsku wystawiono handlarkom od początku roku 1287 mandatów. Tymczasem w oparciu o pozostałe przepisy - zaledwie ułamek tego. Za prowadzenie działalności bez zezwolenia - 260 mandatów, za nieuwidacznianie cen - 168, a za złe przyrządy pomiarowe - zaledwie 26!
- Przeważająca liczba mandatów wystawionych na podstawie uchylonego artykułu może świadczyć, że było to najłatwiejsze do stwierdzenia i udowodnienia. Pozostałe przypadki wymagały postępowań dowodowych, trudniej było udowodnić wykroczenie - wyjaśnia Arkadiusz Brzeski, adwokat z Gdyni.
Ot, dla dzielnych pogromców kwiaciarek i pań sprzedających pietruszkę przychodzą cięższe czasy. Kto wie, może nawet będą musieli wziąć się za meneli i agresywnych wyrostków. Oby tak było...
- Nadal obowiązują art. 60 Kodeksu Wykroczeń zakazujący m.in. działalności gospodarczej bez zezwolenia oraz zakazujący wprowadzania do obrotu towaru bez wymaganych oznaczeń. Aktualnym pozostaje artykuł nakazujący uwidacznianie cen i ilości nominalnych. Ponadto zgodnie z Ustawą Prawo o miarach osoby trudniące się handlem powinny poddawać przyrządy pomiarowe prawnej kontroli metrologicznej - Miłosz Jurgielewicz, rzecznik gdańskiej straży miejskiej
Jedną z najbardziej znienawidzonych przez kierowców służb mundurowych jest straż miejska. Zmotoryzowani uważają, że głównym sensem funkcjonowania tej formacji jest nakładanie mandatów na posiadaczy aut. Jak pokazał raport NIK-u z 2011 r., niewiele się mylą. W ciągu roku od kontroli niewiele się zmieniło.
Kompetencje straży miejskiej i gminnej
Straż Miejska jak "drogówka"
Mieli dbać o porządek publiczny i reagować w sytuacjach, w których na interwencję policji nie można się doczekać. Zajmują się jednak głównie wzbogacaniem lokalnych budżetów kosztem kierowców. Taki właśnie obraz funkcjonowania polskiej straży miejskiej i gminnej wyłonił się z pokontrolnego raportu Najwyższej Izby Kontroli opublikowanego w maju 2011 r. Straż miejska w odniesieniu do kierowców coraz ściślej dubluje działania policji; chodzi tu przede wszystkim o kontrolowanie prędkości pojazdów argumentowano w dokumencie. W latach 2005-2009 wzrost wykroczeń ujawnionych przez straż miejską w skali całego kraju wyniósł 23 proc. NIK zwrócił jednak uwagę na to, że liczba interwencji w najważniejszej dla obywateli sprawie porządku publicznego wzrosła średnio zaledwie o 2,7 proc. Zwiększyła się za to znacząco - o blisko 200 proc. - ogólna liczba wykrywanych przewinień komunikacyjnych. W 2005 r. stanowiły one 27,4 proc., a w 2009 r. już 65,2 proc. ogólnej liczby wszystkich ujawnionych wykroczeń. Ich liczba zwiększyła się o 22,7 proc. w tych jednostkach, które posiadały fotoradary, natomiast w pozostałych, które fotoradarów nie posiadały, liczba tych samych wykroczeń wzrosła tylko o 2,5 proc.
Najwyższa Izba Kontroli obnażyła prawdziwy cel powoływania przez władze lokalne straży miejskiej lub gminnej. Należałoby spodziewać się, że w państwie prawa takie wyniki kontroli państwowej instytucji sprawią, że samorządy wprowadzą zmiany w funkcjonowaniu swoich jednostek. Nic takiego jednak się nie stało. W Lublinie, który był kontrolowany w 2011 r., w pierwszym półroczu 2012 r. za niestosowanie się do znaku, sygnału lub polecenia osoby kierującej ruchem ukarano 5310 kierowców i wypisano mandaty na łączną kwotę 544, 2 tys. zł. Za samo przekroczenie prędkości w tym czasie wypisano tam 4157 mandatów na kwotę 691,7 tys. zł. Tymczasem w całym 2011 lubelska straż miejska tylko za pierwsze z tych przewinień wypisała 5775 mandatów na kwotę blisko 579,4 tys. zł.
Kompetencje straży miejskiej i gminnej
Straż Miejska jak "drogówka"
Mieli dbać o porządek publiczny i reagować w sytuacjach, w których na interwencję policji nie można się doczekać. Zajmują się jednak głównie wzbogacaniem lokalnych budżetów kosztem kierowców. Taki właśnie obraz funkcjonowania polskiej straży miejskiej i gminnej wyłonił się z pokontrolnego raportu Najwyższej Izby Kontroli opublikowanego w maju 2011 r. Straż miejska w odniesieniu do kierowców coraz ściślej dubluje działania policji; chodzi tu przede wszystkim o kontrolowanie prędkości pojazdów argumentowano w dokumencie. W latach 2005-2009 wzrost wykroczeń ujawnionych przez straż miejską w skali całego kraju wyniósł 23 proc. NIK zwrócił jednak uwagę na to, że liczba interwencji w najważniejszej dla obywateli sprawie porządku publicznego wzrosła średnio zaledwie o 2,7 proc. Zwiększyła się za to znacząco - o blisko 200 proc. - ogólna liczba wykrywanych przewinień komunikacyjnych. W 2005 r. stanowiły one 27,4 proc., a w 2009 r. już 65,2 proc. ogólnej liczby wszystkich ujawnionych wykroczeń. Ich liczba zwiększyła się o 22,7 proc. w tych jednostkach, które posiadały fotoradary, natomiast w pozostałych, które fotoradarów nie posiadały, liczba tych samych wykroczeń wzrosła tylko o 2,5 proc.
Najwyższa Izba Kontroli obnażyła prawdziwy cel powoływania przez władze lokalne straży miejskiej lub gminnej. Należałoby spodziewać się, że w państwie prawa takie wyniki kontroli państwowej instytucji sprawią, że samorządy wprowadzą zmiany w funkcjonowaniu swoich jednostek. Nic takiego jednak się nie stało. W Lublinie, który był kontrolowany w 2011 r., w pierwszym półroczu 2012 r. za niestosowanie się do znaku, sygnału lub polecenia osoby kierującej ruchem ukarano 5310 kierowców i wypisano mandaty na łączną kwotę 544, 2 tys. zł. Za samo przekroczenie prędkości w tym czasie wypisano tam 4157 mandatów na kwotę 691,7 tys. zł. Tymczasem w całym 2011 lubelska straż miejska tylko za pierwsze z tych przewinień wypisała 5775 mandatów na kwotę blisko 579,4 tys. zł.
"Plan wpływów z tytułu grzywien, mandatów i innych kar pieniężnych od osób fizycznych zakłada na 2012 rok kwotę 2 mld 283 mln zł, (...)do tej pory udało się wykonać ok. jednej czwartej planu."
Czyli wychodzi na to, że planuje się nakładanie mandatów, jako formę doposażenia budżetu - czyli nałożenie mandatu nie jest konsekwencją złamania przepisu prawa, a celem samym w sobie.
I co na to Cross?
Czyli wychodzi na to, że planuje się nakładanie mandatów, jako formę doposażenia budżetu - czyli nałożenie mandatu nie jest konsekwencją złamania przepisu prawa, a celem samym w sobie.
I co na to Cross?
"czyli nałożenie mandatu nie jest konsekwencją złamania przepisu prawa, a celem samym w sobie."
Czyli co? Twoim zdaniem mandaty są nakładane na osoby, które nie popełniły wykroczenia bo gmina musi zarobić wyznaczoną sumę?
A przecież nikt nikogo do łamania przepisów nie zmusza. Ale skoro część obywateli chce w ten sposób wspierać budżet gminy czy państwa to trudno im tego zabraniać.
Czyli co? Twoim zdaniem mandaty są nakładane na osoby, które nie popełniły wykroczenia bo gmina musi zarobić wyznaczoną sumę?
A przecież nikt nikogo do łamania przepisów nie zmusza. Ale skoro część obywateli chce w ten sposób wspierać budżet gminy czy państwa to trudno im tego zabraniać.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Nie zrozumiałeś lub nie chciałeś zrozumieć. Otóż państwo USTALA wysokość wpływów z mandatów i grzywien, jako z góry ustalony plan i stara się go wykonać - a zatem nakładanie mandatów nie jest konsekwencją (nieprzewidywalną) złamania przepisu; jest poszukiwaniem możliwości jego nałożenia.
Żaden obywatel nie chce wspierać w ten sposób budżetu - to budżet chce, aby obywatele go w ten sposób "wspierali".
Konkludując, możesz założyć, że ktoś za wszelką cenę będzie chciał Ciebie ukarać i będzie szukał sposobu aby to uczynić...aby wypełnić plan.
Nie sądzisz, że to trochę czekistowska metoda?
Żaden obywatel nie chce wspierać w ten sposób budżetu - to budżet chce, aby obywatele go w ten sposób "wspierali".
Konkludując, możesz założyć, że ktoś za wszelką cenę będzie chciał Ciebie ukarać i będzie szukał sposobu aby to uczynić...aby wypełnić plan.
Nie sądzisz, że to trochę czekistowska metoda?
"Nie zrozumiałeś lub nie chciałeś zrozumieć."
Oczywiście zrozumiałem.
"Otóż państwo USTALA wysokość wpływów z mandatów i grzywien, jako z góry ustalony plan i stara się go wykonać"
Samo życie.
"a zatem nakładanie mandatów nie jest konsekwencją (nieprzewidywalną) złamania przepisu; jest poszukiwaniem możliwości jego nałożenia."
Dlaczego nieprzewidywalną? Popełniający wykroczenie powinien liczyć się z tym że zostanie ukarany. System prawny działa przede wszystkim w oparciu o nieuchronność kary. Obywatel ma być przekonany że nie opłaca się łamać prawa (popełniać wykroczenia) bo wiąże się to z nieuchronną karą. Oczywiście to tylko teoria.
"Konkludując, możesz założyć, że ktoś za wszelką cenę będzie chciał Ciebie ukarać i będzie szukał sposobu aby to uczynić...aby wypełnić plan.
Tylko wtedy kiedy złamię prawo (popełnię wykroczenie).
"Żaden obywatel nie chce wspierać w ten sposób budżetu - to budżet chce, aby obywatele go w ten sposób "wspierali"."
Faktycznie budżet chce takiego wsparcia ale nie ma przymusu.
"Nie sądzisz, że to trochę czekistowska metoda?"
Nie sądzę. Od czekisty dostałbyś kulkę nie mandat.
Oczywiście zrozumiałem.
"Otóż państwo USTALA wysokość wpływów z mandatów i grzywien, jako z góry ustalony plan i stara się go wykonać"
Samo życie.
"a zatem nakładanie mandatów nie jest konsekwencją (nieprzewidywalną) złamania przepisu; jest poszukiwaniem możliwości jego nałożenia."
Dlaczego nieprzewidywalną? Popełniający wykroczenie powinien liczyć się z tym że zostanie ukarany. System prawny działa przede wszystkim w oparciu o nieuchronność kary. Obywatel ma być przekonany że nie opłaca się łamać prawa (popełniać wykroczenia) bo wiąże się to z nieuchronną karą. Oczywiście to tylko teoria.
"Konkludując, możesz założyć, że ktoś za wszelką cenę będzie chciał Ciebie ukarać i będzie szukał sposobu aby to uczynić...aby wypełnić plan.
Tylko wtedy kiedy złamię prawo (popełnię wykroczenie).
"Żaden obywatel nie chce wspierać w ten sposób budżetu - to budżet chce, aby obywatele go w ten sposób "wspierali"."
Faktycznie budżet chce takiego wsparcia ale nie ma przymusu.
"Nie sądzisz, że to trochę czekistowska metoda?"
Nie sądzę. Od czekisty dostałbyś kulkę nie mandat.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Gdynska-Straz-Miejska-poluje-na-kierowcow-n62485.html
Załączony artykuł po raz kolejny dowodzi że kierowcy uważają że skoro już posiadają samochód to miejsce postojowe im się należy jak przysłowiowemu psu zupa. Autor artykułu wylewa krokodyle łzy nad wszystkimi pokrzywdzonymi kierowcami, którzy parkują w opisanej okolicy. Nadmienia też że pojazdy - mimo że nieprzepisowo - parkowane są tak że ulicą bez problemu może przejechać nawet ciężarówka. Nigdzie natomiast nie wspomina o tym czy równie swobodnie po chodnikach mogą poruszać się piesi. Zresztą na zdjęciach wyraźnie widać jak sytuacja pieszych wygląda. Najwyraźniej jego zdaniem chodnik jest właśnie po to żeby było gdzie postawić samochód. A wszelkie przepisy i znaki tego zabraniające są bez sensu. No i oczywiście te nieustające pretensje do Straży Miejskiej.
A Straż Miejska jest właśnie po to.
Załączony artykuł po raz kolejny dowodzi że kierowcy uważają że skoro już posiadają samochód to miejsce postojowe im się należy jak przysłowiowemu psu zupa. Autor artykułu wylewa krokodyle łzy nad wszystkimi pokrzywdzonymi kierowcami, którzy parkują w opisanej okolicy. Nadmienia też że pojazdy - mimo że nieprzepisowo - parkowane są tak że ulicą bez problemu może przejechać nawet ciężarówka. Nigdzie natomiast nie wspomina o tym czy równie swobodnie po chodnikach mogą poruszać się piesi. Zresztą na zdjęciach wyraźnie widać jak sytuacja pieszych wygląda. Najwyraźniej jego zdaniem chodnik jest właśnie po to żeby było gdzie postawić samochód. A wszelkie przepisy i znaki tego zabraniające są bez sensu. No i oczywiście te nieustające pretensje do Straży Miejskiej.
A Straż Miejska jest właśnie po to.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
no i po to też kolego...
Zatrzymani należeli do bojówki sympatyzującej z klubem GKS Tychy.
Wśród nich jest między innymi strażnik miejski.
Jak zaznaczają policjanci, grupę cechowała wyjątkowa brutalność w działaniu. Mężczyźni utrzymywali się głównie z przemytu i handlu narkotykami: amfetaminą, mefedronem i marihuaną.
...
Zatrzymani należeli do bojówki sympatyzującej z klubem GKS Tychy.
Wśród nich jest między innymi strażnik miejski.
Jak zaznaczają policjanci, grupę cechowała wyjątkowa brutalność w działaniu. Mężczyźni utrzymywali się głównie z przemytu i handlu narkotykami: amfetaminą, mefedronem i marihuaną.
...
nie wiem czy powinienm z Toba dyskutować w tym temacie.
Zwyczajnie zableblujesz temat. Zrteszta nie tylko ten.
A dla poparcia tego że wypisujesz brednie informuję konkretnym przykładem.
Stan skorumpowanych strazników miejskich w ostatniej aferze to ok. 30% stanu osobowego. Wiec żadna tam pojedyńcza czarna owca.
20 Mar 2012 Policja zatrzymała 16 dąbrowskich strażników miejskich. dąbrowa górnicza · aktualności · straż ... Prokurator Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach powiedziała po południu, że w sprawie zatrzymano w sumie 16 strażników...
W Gdańsku w aferze łapówkarskiej straży miejskiej procent też był spory.
,,Siedmiu funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Gdańsku, podejrzewanych o przyjmowanie pieniędzy od obcokrajowców handlujących na targowiskach, zatrzymała w czwartek gdańska policja. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.
Funkcjonariuszy, podejrzewanych o przyjmowanie korzyści majątkowych w zamian za odstąpienie od czynności służbowych, zatrzymano w wyniku współpracy Straży Miejskiej z Komendą Miejską Policji w Gdańsku - poinformowała rzecznik gdańskiej Straży Miejskiej, Maja Fenrych.
Strażnicy wymuszali od obcokrajowców od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.''
Pojedyńcza czarna owca? Przestań i nie bleblaj bez sensu. A takich afer jest więcej.
Chcesz innych przykłdów...ciocia google...
Zwyczajnie zableblujesz temat. Zrteszta nie tylko ten.
A dla poparcia tego że wypisujesz brednie informuję konkretnym przykładem.
Stan skorumpowanych strazników miejskich w ostatniej aferze to ok. 30% stanu osobowego. Wiec żadna tam pojedyńcza czarna owca.
20 Mar 2012 Policja zatrzymała 16 dąbrowskich strażników miejskich. dąbrowa górnicza · aktualności · straż ... Prokurator Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach powiedziała po południu, że w sprawie zatrzymano w sumie 16 strażników...
W Gdańsku w aferze łapówkarskiej straży miejskiej procent też był spory.
,,Siedmiu funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Gdańsku, podejrzewanych o przyjmowanie pieniędzy od obcokrajowców handlujących na targowiskach, zatrzymała w czwartek gdańska policja. Oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.
Funkcjonariuszy, podejrzewanych o przyjmowanie korzyści majątkowych w zamian za odstąpienie od czynności służbowych, zatrzymano w wyniku współpracy Straży Miejskiej z Komendą Miejską Policji w Gdańsku - poinformowała rzecznik gdańskiej Straży Miejskiej, Maja Fenrych.
Strażnicy wymuszali od obcokrajowców od kilkudziesięciu do kilkuset złotych.''
Pojedyńcza czarna owca? Przestań i nie bleblaj bez sensu. A takich afer jest więcej.
Chcesz innych przykłdów...ciocia google...
Po pierwsze Cross nie "bebla", a po drugie, jego spojrzenie na istnienie SM jest wyidealizowane i ukierunkowane na dawanie wiary w ich pozytywną misję społeczną, która w teorii faktycznie jest słuszna...tylko w teorii.
WIĘKSZOŚĆ wiejskich strażników, to niewykształcona, bezkształtna intelektualnie szara masa półgłówków - są zbędnym ogniwem w systemie prawnym RP. Niewielki ich procent, to ludzie rzeczywiście zorientowani na wykonywani swoich obowiązków w sposób należyty, mądry i prospołeczny - ale szybko są eliminowanie, bo większość nie lubi takich jednostek.
WIĘKSZOŚĆ wiejskich strażników, to niewykształcona, bezkształtna intelektualnie szara masa półgłówków - są zbędnym ogniwem w systemie prawnym RP. Niewielki ich procent, to ludzie rzeczywiście zorientowani na wykonywani swoich obowiązków w sposób należyty, mądry i prospołeczny - ale szybko są eliminowanie, bo większość nie lubi takich jednostek.
Przy przyjęciu do pracy w zawodzie strażnika miejskiego powinny obowiązywać badania psychologiczne, a w szczególności określenie IQ. Zgadzam się, że większość osób wykonujących ten zawód zachowuje się, jakby było na granicy normy intelektualnej
Niech wszyscy, którzy źle mi życzą, pocałują mnie w d*pę.
"nie wiem czy powinienm z Toba dyskutować w tym temacie.
Zwyczajnie zableblujesz temat. Zrteszta nie tylko ten."
~cdn jeżeli posiadanie własnego zdania i czasem argumentów na jego poparcie jest jak byłeś to łaskaw ująć bleblaniem to ok przyznaję się. Bleblam.
Ty za to na pewno piszesz światle, mądrze i dojrzale a dyskusja z takimi szaraczkami jak ja jest poniżej Twojej godności. Gratuluję wysokiej samooceny. Jako chodząca doskonałość powinieneś przestać robić literówki.
Tak z ciekawości to wrodzone czy bierzesz jakieś tabletki ?
Hal moje spojrzenie na Strażników Miejskich nie jest wyidealizowane. Przede wszystkim wystrzegam się uogólnień i nie zamierzam oceniać negatywnie całej grupy zawodowej na podstawie zachowania jednostek. Poza tym nie zamierzam negatywnie oceniać osoby dlatego że wykonuje ten a nie inny zawód. W przeciwieństwie do wielu uważam że nie jestem w niczym lepszy od np: pana sprzątającego ulicę czy śmieciarza. Żaden człowiek nie jest godny pogardy tylko dlatego że jest Strażnikiem Miejskim.
A na marginesie uważam że tępienie bezmyślnych kierowców jest jak najbardziej wskazane.
Zwyczajnie zableblujesz temat. Zrteszta nie tylko ten."
~cdn jeżeli posiadanie własnego zdania i czasem argumentów na jego poparcie jest jak byłeś to łaskaw ująć bleblaniem to ok przyznaję się. Bleblam.
Ty za to na pewno piszesz światle, mądrze i dojrzale a dyskusja z takimi szaraczkami jak ja jest poniżej Twojej godności. Gratuluję wysokiej samooceny. Jako chodząca doskonałość powinieneś przestać robić literówki.
Tak z ciekawości to wrodzone czy bierzesz jakieś tabletki ?
Hal moje spojrzenie na Strażników Miejskich nie jest wyidealizowane. Przede wszystkim wystrzegam się uogólnień i nie zamierzam oceniać negatywnie całej grupy zawodowej na podstawie zachowania jednostek. Poza tym nie zamierzam negatywnie oceniać osoby dlatego że wykonuje ten a nie inny zawód. W przeciwieństwie do wielu uważam że nie jestem w niczym lepszy od np: pana sprzątającego ulicę czy śmieciarza. Żaden człowiek nie jest godny pogardy tylko dlatego że jest Strażnikiem Miejskim.
A na marginesie uważam że tępienie bezmyślnych kierowców jest jak najbardziej wskazane.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
@amaranth:
Zgadzam się w 100% z tym, co napisałaś.
Niekoniecznie musi to wynikać z niskiego IQ Straszaków.
Po prostu - obowiązuje zasada równania w dół. Kto jest zbyt "mądry" i podchodzi do swojego zawodu rzetelnie - spotyka się z ostracyzmem swojego śrdodowiska (jak to ktoś powyżej napisał - może Hal.. nie chce mi się sprawdzać).
Natomiast w 100% przyznaję rację Halowi w częsci dotyczącej Crossowej oceny.
Cross rzeczywiście widzi świat zidealizowany. Taki, jaki powinien być.
Niestety.. rzeczywistość ZNACZNIE odstaje od ideału.
I w kontekście rzeczywistości (a nie założeń i prawa) funkcjonowanie SM jest bzdurą.
Zatem rozwiązania są dwa:
- rozwiązanie SM i ponowne włożenie ich kompetencji w ręce Policji (która jest CIUT, mały CIUT, lepiej dobierana kadrowo)
- lepsza selekcja kandydatów do SM z jednoczesną "czystką" obecnych etatów.
Ale to wymaga KASY! Żeby do SM szli "dobrzy" kandydaci, trzeba im zapewnić WŁASCIWE wynagrodzenie. Żeby było w czym wybierać.![image](http://sadyl.vot.pl/img/sadyl_barcode.jpg)
Są gorsze rzeczy od śmierci. Czy zdarzyło Ci się spędzić wieczór z agentem ubezpieczeniowym?
(Woody Allen)
Zgadzam się w 100% z tym, co napisałaś.
Niekoniecznie musi to wynikać z niskiego IQ Straszaków.
Po prostu - obowiązuje zasada równania w dół. Kto jest zbyt "mądry" i podchodzi do swojego zawodu rzetelnie - spotyka się z ostracyzmem swojego śrdodowiska (jak to ktoś powyżej napisał - może Hal.. nie chce mi się sprawdzać).
Natomiast w 100% przyznaję rację Halowi w częsci dotyczącej Crossowej oceny.
Cross rzeczywiście widzi świat zidealizowany. Taki, jaki powinien być.
Niestety.. rzeczywistość ZNACZNIE odstaje od ideału.
I w kontekście rzeczywistości (a nie założeń i prawa) funkcjonowanie SM jest bzdurą.
Zatem rozwiązania są dwa:
- rozwiązanie SM i ponowne włożenie ich kompetencji w ręce Policji (która jest CIUT, mały CIUT, lepiej dobierana kadrowo)
- lepsza selekcja kandydatów do SM z jednoczesną "czystką" obecnych etatów.
Ale to wymaga KASY! Żeby do SM szli "dobrzy" kandydaci, trzeba im zapewnić WŁASCIWE wynagrodzenie. Żeby było w czym wybierać.
![image](http://sadyl.vot.pl/img/sadyl_barcode.jpg)
Są gorsze rzeczy od śmierci. Czy zdarzyło Ci się spędzić wieczór z agentem ubezpieczeniowym?
(Woody Allen)
no dobra Crossiku, a coś w temacie napiszesz?
dostałes przykładami pstryczka w nos i co? Wszystko, byle nie w temacie...
Co do pogardy. Jakoś nie specjalnie darzę uwielbienim bandytów czy złodzieji.
A taka opinia przykleiła się do Straży Miejskiej. Przykłady swiadczą dobitnie i niestety nie mogą być poddane w wątpliwość.
dostałes przykładami pstryczka w nos i co? Wszystko, byle nie w temacie...
Co do pogardy. Jakoś nie specjalnie darzę uwielbienim bandytów czy złodzieji.
A taka opinia przykleiła się do Straży Miejskiej. Przykłady swiadczą dobitnie i niestety nie mogą być poddane w wątpliwość.
No dobra peelku. Cały czas piszę w temacie tylko zdajesz się pozbawiony umiejętności czytania ze zrozumieniem albo zaślepiony nienawiścią.
Co do przykładów i prztyczków w nos to w każdej grupie zawodowej można znaleźć czarne owce.
Czy takie czarne owce przyczyniają się do powstania negatywnej opinii o danym środowisku? Z pewnością tak.
Czy takie czarne owce oznaczają że całe środowisko to bandyci? Według mnie nie.
Wydaje się to proste i oczywiste a nie jesteś w stanie/nie chcesz tego pojąć. Jak to świadczy o Tobie? Nie najlepiej.
Co do przykładów i prztyczków w nos to w każdej grupie zawodowej można znaleźć czarne owce.
Czy takie czarne owce przyczyniają się do powstania negatywnej opinii o danym środowisku? Z pewnością tak.
Czy takie czarne owce oznaczają że całe środowisko to bandyci? Według mnie nie.
Wydaje się to proste i oczywiste a nie jesteś w stanie/nie chcesz tego pojąć. Jak to świadczy o Tobie? Nie najlepiej.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Pisałem już że w przeciwieństwie do niektórych unikam uogólnień. Chociażby dlatego że są one krzywdzące. Co musiałoby się wydarzyć żebym uznał wszystkich strażników za niedouczonych ignorantów? Musiałoby zostać udowodnione że oni wszyscy są niedouczonymi ignorantami.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Tak pracuje gdańska Straż Miejska szczegółowa relacja z nieudanej interwencji gdańskiej Straży Miejskiej. Będąc na miejscu aktu wandalizmu nie podjął interwencji bo musiałby pojechać na około.
Jest godzina 21. Do dyżurnego gdańskiej Straży Miejskiej dociera zgłoszenie od mieszkańców i jednocześnie z miejskiego centrum monitoringu o tym, że na skrzyżowaniu ulic Wały Jagiellońskie i Łąkowa, przy Akademii Muzycznej, w kierunku na Warszawę niszczona i rozbierana jest wiata przystankowa.
Dyżurny SM informuje najbliższy patrol, który odpowiada, że jest 300 m od miejsca zdarzenia i nie może tam pojechać, gdyż musiałby pojechać na około!!!
Funkcjonariusze nie wpadli na pomysł, aby na miejsce zdarzenia po prostu podejść lub użyć sygnałów świetlnych i dźwiękowych, które powodują, że pojazdy Straży Miejskiej traktowane są jako uprzywilejowane można wówczas zgodnie z prawem np. jeździć po chodniku lub pod prąd
10 minut później na miejscu zdarzenia pojawia się patrol, który na sygnale przyjechał z kierunku Śródmieścia. Obok zniszczonej wiaty zostały już tylko młotki, którymi posługiwali się wandale, żeby wiatę rozebrać do końca (była już uszkodzona wcześniej przez pojazd, który w nią wjechał, a kierowca zbiegł z miejsca zdarzenia).
My pytamy publicznie: Dlaczego pierwszy patrol nie pojawił się na miejscu? Miałby wówczas realną szansę zatrzymać wandali. Dlaczego funkcjonariusze nie podeszli lub nie podjechali na miejsce na sygnałach? Przypomnijmy, jest 21, ruch samochodowy jest niewielki.
Komizmu całej sytuacji dodaje fakt, iż patrol, który podjechał na miejsce jako drugi używając sygnałów świetlnych usłyszał od dyżurnego, że być może nie było to konieczne
- To skandaliczna ignorancja ze strony pierwszego patrolu, któremu najprawdopodobniej spieszyło się do domu i po prostu nie chciało podejmować interwencji mówi nasz Czytelnik, który widział całą sytuację. Być może napotkaliby na miejscu uciekających wandali? Wówczas musieliby ich zatrzymać, a przecież tego najprawdopodobniej nie potrafią Po co nam, mieszkańcom taka Straż Miejska?
Przypomnijmy, Straż Miejska w Gdańsku pracuje do godziny 22.
Koszt nowej wiaty przystankowej to od 3 do 6 tys. zł.
Co by było, gdyby interweniowała policja? O komentarz poprosiliśmy gdańskiego policjanta z wydziału prewencji.
- Nie ma możliwości, żeby patrol policyjny nie podjął interwencji mówi gdański młodszy aspirant. Mamy rozkaz i robimy wszystko, aby go wykonać. Nie pamiętam sytuacji, w której z błahego powodu policjant powiedziałby, że gdzieś nie podjedzie czy czegoś nie sprawdzi. Gdyby tak zrobił musiałby się liczyć z naprawdę surowymi konsekwencjami. Podejmując interwencję nie wiemy, czy za rogiem nie stoją uzbrojeni w kije, noże albo broń palną bandyci. Często nie wiemy co nas czeka. Trudno. Musimy się z tym liczyć wstępując do policji. Tak wygląda nasza służba. To nie jest zwyczajna praca.
Praca w Straży Miejskiej, jak widzimy, wygląda zupełnie inaczej Strażnicy są jednak wyposażeni w pałki, kajdanki, gaz pieprzowy. Wciąż trwa dyskusja nad zwiększeniem ich uprawnień oraz o dostępie do broni palnej
Opisana historia sprzed kilku dni to kolejny, ważny głos w dyskusji na temat sensowności istnienia Straży Miejskiej.
Jest godzina 21. Do dyżurnego gdańskiej Straży Miejskiej dociera zgłoszenie od mieszkańców i jednocześnie z miejskiego centrum monitoringu o tym, że na skrzyżowaniu ulic Wały Jagiellońskie i Łąkowa, przy Akademii Muzycznej, w kierunku na Warszawę niszczona i rozbierana jest wiata przystankowa.
Dyżurny SM informuje najbliższy patrol, który odpowiada, że jest 300 m od miejsca zdarzenia i nie może tam pojechać, gdyż musiałby pojechać na około!!!
Funkcjonariusze nie wpadli na pomysł, aby na miejsce zdarzenia po prostu podejść lub użyć sygnałów świetlnych i dźwiękowych, które powodują, że pojazdy Straży Miejskiej traktowane są jako uprzywilejowane można wówczas zgodnie z prawem np. jeździć po chodniku lub pod prąd
10 minut później na miejscu zdarzenia pojawia się patrol, który na sygnale przyjechał z kierunku Śródmieścia. Obok zniszczonej wiaty zostały już tylko młotki, którymi posługiwali się wandale, żeby wiatę rozebrać do końca (była już uszkodzona wcześniej przez pojazd, który w nią wjechał, a kierowca zbiegł z miejsca zdarzenia).
My pytamy publicznie: Dlaczego pierwszy patrol nie pojawił się na miejscu? Miałby wówczas realną szansę zatrzymać wandali. Dlaczego funkcjonariusze nie podeszli lub nie podjechali na miejsce na sygnałach? Przypomnijmy, jest 21, ruch samochodowy jest niewielki.
Komizmu całej sytuacji dodaje fakt, iż patrol, który podjechał na miejsce jako drugi używając sygnałów świetlnych usłyszał od dyżurnego, że być może nie było to konieczne
- To skandaliczna ignorancja ze strony pierwszego patrolu, któremu najprawdopodobniej spieszyło się do domu i po prostu nie chciało podejmować interwencji mówi nasz Czytelnik, który widział całą sytuację. Być może napotkaliby na miejscu uciekających wandali? Wówczas musieliby ich zatrzymać, a przecież tego najprawdopodobniej nie potrafią Po co nam, mieszkańcom taka Straż Miejska?
Przypomnijmy, Straż Miejska w Gdańsku pracuje do godziny 22.
Koszt nowej wiaty przystankowej to od 3 do 6 tys. zł.
Co by było, gdyby interweniowała policja? O komentarz poprosiliśmy gdańskiego policjanta z wydziału prewencji.
- Nie ma możliwości, żeby patrol policyjny nie podjął interwencji mówi gdański młodszy aspirant. Mamy rozkaz i robimy wszystko, aby go wykonać. Nie pamiętam sytuacji, w której z błahego powodu policjant powiedziałby, że gdzieś nie podjedzie czy czegoś nie sprawdzi. Gdyby tak zrobił musiałby się liczyć z naprawdę surowymi konsekwencjami. Podejmując interwencję nie wiemy, czy za rogiem nie stoją uzbrojeni w kije, noże albo broń palną bandyci. Często nie wiemy co nas czeka. Trudno. Musimy się z tym liczyć wstępując do policji. Tak wygląda nasza służba. To nie jest zwyczajna praca.
Praca w Straży Miejskiej, jak widzimy, wygląda zupełnie inaczej Strażnicy są jednak wyposażeni w pałki, kajdanki, gaz pieprzowy. Wciąż trwa dyskusja nad zwiększeniem ich uprawnień oraz o dostępie do broni palnej
Opisana historia sprzed kilku dni to kolejny, ważny głos w dyskusji na temat sensowności istnienia Straży Miejskiej.
Sąd łaskawie uniewinnił Paróweczkę - skazał podatników!
ZACHOWAJ ARTYKUŁ
POLEĆ ZNAJOMYM
Był szary pies, który nikogo nie pogryzł, tylko odwiedził Paróweczkę. Szary pies uciekł, a koszty BEZPRAWNEGO procesu zostały!!! Był wyrok nakazowy, 11 zaplanowanych rozpraw sądowych i sądowe badanie psychiatryczne
Wszystkim tym, którzy nie widzieli dwuodcinkowego reportażu Andrzeja Tomczaka emitowanego w Magazynie Ekspresu Reporterów w bieżacym roku, aż dwa razy o perypetiach psa- Paróweczki polecam wpierw obejrzenie, gdyż poniższe informacje są uzupełnieniem treści dwuodcinkowego reportażu i relacją z wyroku, który został ogłoszony dopiero po drugim odcinku reportażu.
I odcinek emitowany - 3 styczeń 2012 pt. Paróweczkapod sąd, czyli z kotem pod płotem
II odcinek emitowany -4 wrzesień 2012 pt. Wezwanie
Dwuodcinkowy reportaż (poniżej) ma łącznie 16 minut -w skrócie Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu określa, go jako, PARÓWECZKA, CZYLI KOJEJNA KOMPROMITACJA INSTYTUCJI PAŃSTWA
Reportaż dotyczy "fanaberii" Straży Miejskiej i Sądu Rejonowego.
W skrócie
Pani Brabarę właścicielka psa - "kolorowej " Paróweczki, została oskarżona przez strazników miejskich o niedopilnowanie psa o szarej maści w dniu 7 kwietnia 2011r. Tymczasem zdaniem strazników miejskich niedopilnowanie szarego psa miało miejsce dzień prędzej, czyli 6 kwietnia 2011r. o godzinie 11:30, wtedy jak nikogo z domowinków nie było w domu.
Wiele razy media ostrzegają o "metodzie na wnuczka" okradania starszych osób. Zastosowana tu metoda przez Straż Miejską to "metoda na nieobecnego".
Wpierw ustalono, że nikogo nie ma w domu, a na następny dzień po ustaleniu zaproponowano mandat za niedopilnowanie psa, w czasie jak nikogo nie było w domu. No, cóż taki kit można próbować każdemu wcisnąć. Zatem sprawa dotyczy nas Wszystkich . Jednak, czy każdy sobie da taki kit wcisnąć? Czy każdy z nas miałby siłę bronić się przed bezpodstawnymi oskarżeniami i sądową machiną?
Sprawa wymaga rozgłosu, aby takich sytuacji nie było więcej.Każdą cięzko zarobioną złotówkę podatnika powinien szanować strażnik miejski, a tym bardziej wysoki sąd!!!! Czy w tej sytuacji szanowano? Wręcz celowo marnowano!!!!
Kobieta mandatu w kwocie 50zł nie przyjęła, bo nie posiada szarego psa, zatem nie musi go pilnować. Powinno być to dla wszystkich oczywiste. Dla straży miejskiej i sądu w Toruniu nie było. Sprawa trafiła, na wokandę.
Wygrała sprawę Paróweczka, a przegrali strażnicy miejscy, jednak żadnych kosztów nie ponieśli z tego tytułu, poniósl je Skarb Państwa.
Zatem my Wszyscy Podatnicy zostaliśmy skazani na ciężką pracę, by płacić podatki na takie bzdury i niedorzeczności i czyjeś fanaberie. Koszty sądowe w trakcie procesu zostały oszacowane przez reportera na kilkanaście tysięcy złotych. Po zakończeniu procesu jest to zdecydowanie więcej, sam psychiatra pobrał kwotę 370zł.
Sąd wpierw wydał wyrok nakazowy, potem było zaplanowane jeszcze 11 rozpraw sądowych, z trzy planowane rozprawy się nie odbyły, jednak obwiniona na te rozprawy czekała. Powody nie odbycia rozpraw:
choroba sędziego (w długi weekend majowy)
nie działanie komputerów w sądzie - sprawa wątpliwa
planowany urlop strażnika w wakacje 2011r.
Rok temu sąd poddał przymusowym badaniom psychiatrycznym obwinioną. Czy Waszym zdaniem od tego psu mógł się zmienić kolor? Czy raczej osiwieć mogła właścicielka Paróweczki?
Straż miejska usiłuje zarobić 50zł cudzym kosztem, kosztem Nas wszystkich -podatników.Kosztem upokorzenia obywatela, poprzez pokazanie wyższości i władzy absolutnej.
Takim praktykom sądowym jako obywatele musimy się solidarnie sprzeciwnić. Nie możemy więcej pozwolić na marnotrwaienie naszych pieniędzy.Ta sytuacja mogła spotkać, prawie każdego z Nas. Wcale nie trzeba być kiedyś w życiu u psychiatry, aby sąd zdecydował o tym, że nas tam wyśle. Nawet jak jest to bezsensowne i zdecydowanie głupie!!! Co można było zobaczyć w powyższym reportażu.
Pragnę zwrócić Wszystkim uwagę, że na wydane postanowienie o badaniu psychiatrycznym przez sąd lub prokuratora w obecnym prawie nie przysługuje zażalenie.
Sędzia w tej kwestii jest osobą świętą!!! To sędzia decyduje, czy nas upokorzyć, czy nie.
Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu walczy, aby dokonano zmian w naszym prawie, aby było można pisać zażalenie na badania psychiatryczne.
Pani Barbara takie zażalenie napisała, sama dostarczyła dowody, że nie posiada szarego psa. Wnosiła o anulowanie decyzji o badaniu psychiatrycznym.
Sędzia, każdą swoją decyzję może anulować. Pomimo tego dowodu sąd nie anulował swojej "bzdurnej " decyzji. Zatem to sędzia, który wydał taką decyzję powinien w tej konkretnej sytuacji ponieść koszty psychiatry, a nie Wszyscy podatnicy.
Prawo polskie mówi, "takie głupie" koszty płaci Skarb Państwa. Prawo w tej kwestii musi się zmienić. O to też, walczy Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu.
Gdyby strażnik miejski i sąd wiedział, że solidarnie za tę sytuację sprawy "Paróweczki " przyjdzie im pokryć koszty, to ani strażnicy miejscy, ani sąd by się nie bawił cudzym życiem, tylko robił to co do niego należy!
Musimy Wszyscy solidarnie o to walczyć, aby taka sytuacja nie miała więcej miejsca, aby zmienić nasze prawo. Wszyscy zapewne widzieli, że Paróweczka w drugim odcinku nie zmieniła koloru sierści i nadal nie zrobiła się szara, aby to badanie psychiatryczne mogło mieć jakikolwiek sens!!!! Co myślał sędzia? Niewiadomo, ale jak się zna przepisy sytuacja staje się jasna ! Straż Miejska nie spełniała warunków art. 57 kpow. Zatem na podstawie art. 59 kpow sąd winien wniosek o ukaranie pani Barbary zwrócić straży miejskiej do uzupełnienia, jednak sąd tego nie uczynił. Zatem w tej konkretnej sprawie i straż miejska dopuścili się sprzeniewierzenia pieniędzy podatnika, na bzdurny cel, co jest niedopuszczalne.
Wyjaśnienie :
Rozpoznanie niepoczytalności obwinionego, daje sądowi szereg możliwości. W tej konkretnej sprawie - niedopilnowania szarego psa- sąd po uzyskaniu ewentualnie niepoczytalności obwinionej, nie mógłby wydać wyroku uniewinniającego, musiałby sprawę umorzyć. Co skutkowałoby brakiem jakiejkolwiek odpowiedzialności ze strony strażników miejskich.
Jak również mogłoby skutkować dalszymi przykrymi sytuacjami dla obwinionej z racji stwierdzonej niepoczytalności np. zabraniem Paróweczki do schroniska !
Szokują Uwaga:
Poczyniono wszelkie starania - aby wykazać sens badań psychiatrycznych, w tym celu sfałszowano kartotekę psychiatryczną obwinionej, po czym biegłego psychiatrę za pomocą sfałszowanego rozpoznania próbowano wprowadzić w błąd. Fałszerstwo wykryła i udowodniła obwiniona. Na badanie do psychiatry udała się z dziennikarzem.
Porażka fałszerstwa
Mimo ruszenia wymiaru sprawiedliwości "z kopyta", takiego zaangażowania sądu w sprawę Paróweczki, nikczemny plan się nie udał.
Nikczemny plan to:
Sąd wysłał w czerwcu 2011, pismo do przychodni psychiatrycznej, na co leczono obwinioną. Potem sąd wydał wyrok nakazowy.
We wrześniu 2011 sąd wysłał dwa pisma do innej przychodni, aby udzielono informacji tego samego typu. W dniu 23 września 2011r., na potrzeby sądu, po drugim piśmie sądu, lekarza psychiatra, z którego porad korzystała wcześniej obwiniona sfałszował pismo do sądu i jednocześnie kartotekę psychiatryczną pacjentki, w czasie jak nie było jej u lekarza, od długiego czasu. Jednym słowem dopisał nowe rozpoznanie do kartoteki i wysłał informację, że pacjenta leczy na to od 10-ciu lat!!!!
Biegły sądowy psychiatra orzekł, że obwiniona jest osoba zdrową psychicznie i osobą poczytalną!!! Misterne sfałszowanie, nie wprowadziło biegłego w błąd.
Po absurdalnym badaniu psychiatrycznym i 11 planowanych rozprawachsąd wydał jedyny możliwy wyrok- UNIEWINIE OBWINIONEJ. Sąd był zobowiązany taki wyrok wydać bezspornie- po dostarczeniu mu przez obwinioną zaświadczenia od weterynarza - o nie posiadaniu szarego psa!!! Zatem przed badaniem psychiatrycznym.
Fakt, że sąd tak nie uczynił dowodzi nękaniu obwinionej, zważywszy na fakt, że to sąd ma wykazać komuś winę, a nie obwiniony swoją niewinność.
Tymczasem obwiniona wykazała niewinność, a sąd dalej ją nękał. Wezwał nawet jej syna w ferie zimowe 2012 do sądu, na okoliczność jak wyglądał szary pies !!!! Być może sąd zamierzał tego psa szukać szarego psa, co ważne, który nikogo nie pogryzł !!! Nie wiadomo.
Jak strażnik miał planowany urlop, to do sądu przyjść nie musiał, sąd rozprawę odwołał, bo nie wiedział kiedy stranik ma urlop, ale kiedy są ferie to sąd wiedział.
Wiadomo, że ferie zimowe są dla sądu, a nie dla dziecka, a planowany urlop dla strażnika miejskiego!!!
Tak wygląda sprawiedliwość !!!
Sąd interesował się bardziej losem szarego psa ( co nikogo nie pogryzł) zamiast praworządnością i szanowaniem pieniędzy podatników.
ZACHOWAJ ARTYKUŁ
POLEĆ ZNAJOMYM
Był szary pies, który nikogo nie pogryzł, tylko odwiedził Paróweczkę. Szary pies uciekł, a koszty BEZPRAWNEGO procesu zostały!!! Był wyrok nakazowy, 11 zaplanowanych rozpraw sądowych i sądowe badanie psychiatryczne
Wszystkim tym, którzy nie widzieli dwuodcinkowego reportażu Andrzeja Tomczaka emitowanego w Magazynie Ekspresu Reporterów w bieżacym roku, aż dwa razy o perypetiach psa- Paróweczki polecam wpierw obejrzenie, gdyż poniższe informacje są uzupełnieniem treści dwuodcinkowego reportażu i relacją z wyroku, który został ogłoszony dopiero po drugim odcinku reportażu.
I odcinek emitowany - 3 styczeń 2012 pt. Paróweczkapod sąd, czyli z kotem pod płotem
II odcinek emitowany -4 wrzesień 2012 pt. Wezwanie
Dwuodcinkowy reportaż (poniżej) ma łącznie 16 minut -w skrócie Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu określa, go jako, PARÓWECZKA, CZYLI KOJEJNA KOMPROMITACJA INSTYTUCJI PAŃSTWA
Reportaż dotyczy "fanaberii" Straży Miejskiej i Sądu Rejonowego.
W skrócie
Pani Brabarę właścicielka psa - "kolorowej " Paróweczki, została oskarżona przez strazników miejskich o niedopilnowanie psa o szarej maści w dniu 7 kwietnia 2011r. Tymczasem zdaniem strazników miejskich niedopilnowanie szarego psa miało miejsce dzień prędzej, czyli 6 kwietnia 2011r. o godzinie 11:30, wtedy jak nikogo z domowinków nie było w domu.
Wiele razy media ostrzegają o "metodzie na wnuczka" okradania starszych osób. Zastosowana tu metoda przez Straż Miejską to "metoda na nieobecnego".
Wpierw ustalono, że nikogo nie ma w domu, a na następny dzień po ustaleniu zaproponowano mandat za niedopilnowanie psa, w czasie jak nikogo nie było w domu. No, cóż taki kit można próbować każdemu wcisnąć. Zatem sprawa dotyczy nas Wszystkich . Jednak, czy każdy sobie da taki kit wcisnąć? Czy każdy z nas miałby siłę bronić się przed bezpodstawnymi oskarżeniami i sądową machiną?
Sprawa wymaga rozgłosu, aby takich sytuacji nie było więcej.Każdą cięzko zarobioną złotówkę podatnika powinien szanować strażnik miejski, a tym bardziej wysoki sąd!!!! Czy w tej sytuacji szanowano? Wręcz celowo marnowano!!!!
Kobieta mandatu w kwocie 50zł nie przyjęła, bo nie posiada szarego psa, zatem nie musi go pilnować. Powinno być to dla wszystkich oczywiste. Dla straży miejskiej i sądu w Toruniu nie było. Sprawa trafiła, na wokandę.
Wygrała sprawę Paróweczka, a przegrali strażnicy miejscy, jednak żadnych kosztów nie ponieśli z tego tytułu, poniósl je Skarb Państwa.
Zatem my Wszyscy Podatnicy zostaliśmy skazani na ciężką pracę, by płacić podatki na takie bzdury i niedorzeczności i czyjeś fanaberie. Koszty sądowe w trakcie procesu zostały oszacowane przez reportera na kilkanaście tysięcy złotych. Po zakończeniu procesu jest to zdecydowanie więcej, sam psychiatra pobrał kwotę 370zł.
Sąd wpierw wydał wyrok nakazowy, potem było zaplanowane jeszcze 11 rozpraw sądowych, z trzy planowane rozprawy się nie odbyły, jednak obwiniona na te rozprawy czekała. Powody nie odbycia rozpraw:
choroba sędziego (w długi weekend majowy)
nie działanie komputerów w sądzie - sprawa wątpliwa
planowany urlop strażnika w wakacje 2011r.
Rok temu sąd poddał przymusowym badaniom psychiatrycznym obwinioną. Czy Waszym zdaniem od tego psu mógł się zmienić kolor? Czy raczej osiwieć mogła właścicielka Paróweczki?
Straż miejska usiłuje zarobić 50zł cudzym kosztem, kosztem Nas wszystkich -podatników.Kosztem upokorzenia obywatela, poprzez pokazanie wyższości i władzy absolutnej.
Takim praktykom sądowym jako obywatele musimy się solidarnie sprzeciwnić. Nie możemy więcej pozwolić na marnotrwaienie naszych pieniędzy.Ta sytuacja mogła spotkać, prawie każdego z Nas. Wcale nie trzeba być kiedyś w życiu u psychiatry, aby sąd zdecydował o tym, że nas tam wyśle. Nawet jak jest to bezsensowne i zdecydowanie głupie!!! Co można było zobaczyć w powyższym reportażu.
Pragnę zwrócić Wszystkim uwagę, że na wydane postanowienie o badaniu psychiatrycznym przez sąd lub prokuratora w obecnym prawie nie przysługuje zażalenie.
Sędzia w tej kwestii jest osobą świętą!!! To sędzia decyduje, czy nas upokorzyć, czy nie.
Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu walczy, aby dokonano zmian w naszym prawie, aby było można pisać zażalenie na badania psychiatryczne.
Pani Barbara takie zażalenie napisała, sama dostarczyła dowody, że nie posiada szarego psa. Wnosiła o anulowanie decyzji o badaniu psychiatrycznym.
Sędzia, każdą swoją decyzję może anulować. Pomimo tego dowodu sąd nie anulował swojej "bzdurnej " decyzji. Zatem to sędzia, który wydał taką decyzję powinien w tej konkretnej sytuacji ponieść koszty psychiatry, a nie Wszyscy podatnicy.
Prawo polskie mówi, "takie głupie" koszty płaci Skarb Państwa. Prawo w tej kwestii musi się zmienić. O to też, walczy Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu.
Gdyby strażnik miejski i sąd wiedział, że solidarnie za tę sytuację sprawy "Paróweczki " przyjdzie im pokryć koszty, to ani strażnicy miejscy, ani sąd by się nie bawił cudzym życiem, tylko robił to co do niego należy!
Musimy Wszyscy solidarnie o to walczyć, aby taka sytuacja nie miała więcej miejsca, aby zmienić nasze prawo. Wszyscy zapewne widzieli, że Paróweczka w drugim odcinku nie zmieniła koloru sierści i nadal nie zrobiła się szara, aby to badanie psychiatryczne mogło mieć jakikolwiek sens!!!! Co myślał sędzia? Niewiadomo, ale jak się zna przepisy sytuacja staje się jasna ! Straż Miejska nie spełniała warunków art. 57 kpow. Zatem na podstawie art. 59 kpow sąd winien wniosek o ukaranie pani Barbary zwrócić straży miejskiej do uzupełnienia, jednak sąd tego nie uczynił. Zatem w tej konkretnej sprawie i straż miejska dopuścili się sprzeniewierzenia pieniędzy podatnika, na bzdurny cel, co jest niedopuszczalne.
Wyjaśnienie :
Rozpoznanie niepoczytalności obwinionego, daje sądowi szereg możliwości. W tej konkretnej sprawie - niedopilnowania szarego psa- sąd po uzyskaniu ewentualnie niepoczytalności obwinionej, nie mógłby wydać wyroku uniewinniającego, musiałby sprawę umorzyć. Co skutkowałoby brakiem jakiejkolwiek odpowiedzialności ze strony strażników miejskich.
Jak również mogłoby skutkować dalszymi przykrymi sytuacjami dla obwinionej z racji stwierdzonej niepoczytalności np. zabraniem Paróweczki do schroniska !
Szokują Uwaga:
Poczyniono wszelkie starania - aby wykazać sens badań psychiatrycznych, w tym celu sfałszowano kartotekę psychiatryczną obwinionej, po czym biegłego psychiatrę za pomocą sfałszowanego rozpoznania próbowano wprowadzić w błąd. Fałszerstwo wykryła i udowodniła obwiniona. Na badanie do psychiatry udała się z dziennikarzem.
Porażka fałszerstwa
Mimo ruszenia wymiaru sprawiedliwości "z kopyta", takiego zaangażowania sądu w sprawę Paróweczki, nikczemny plan się nie udał.
Nikczemny plan to:
Sąd wysłał w czerwcu 2011, pismo do przychodni psychiatrycznej, na co leczono obwinioną. Potem sąd wydał wyrok nakazowy.
We wrześniu 2011 sąd wysłał dwa pisma do innej przychodni, aby udzielono informacji tego samego typu. W dniu 23 września 2011r., na potrzeby sądu, po drugim piśmie sądu, lekarza psychiatra, z którego porad korzystała wcześniej obwiniona sfałszował pismo do sądu i jednocześnie kartotekę psychiatryczną pacjentki, w czasie jak nie było jej u lekarza, od długiego czasu. Jednym słowem dopisał nowe rozpoznanie do kartoteki i wysłał informację, że pacjenta leczy na to od 10-ciu lat!!!!
Biegły sądowy psychiatra orzekł, że obwiniona jest osoba zdrową psychicznie i osobą poczytalną!!! Misterne sfałszowanie, nie wprowadziło biegłego w błąd.
Po absurdalnym badaniu psychiatrycznym i 11 planowanych rozprawachsąd wydał jedyny możliwy wyrok- UNIEWINIE OBWINIONEJ. Sąd był zobowiązany taki wyrok wydać bezspornie- po dostarczeniu mu przez obwinioną zaświadczenia od weterynarza - o nie posiadaniu szarego psa!!! Zatem przed badaniem psychiatrycznym.
Fakt, że sąd tak nie uczynił dowodzi nękaniu obwinionej, zważywszy na fakt, że to sąd ma wykazać komuś winę, a nie obwiniony swoją niewinność.
Tymczasem obwiniona wykazała niewinność, a sąd dalej ją nękał. Wezwał nawet jej syna w ferie zimowe 2012 do sądu, na okoliczność jak wyglądał szary pies !!!! Być może sąd zamierzał tego psa szukać szarego psa, co ważne, który nikogo nie pogryzł !!! Nie wiadomo.
Jak strażnik miał planowany urlop, to do sądu przyjść nie musiał, sąd rozprawę odwołał, bo nie wiedział kiedy stranik ma urlop, ale kiedy są ferie to sąd wiedział.
Wiadomo, że ferie zimowe są dla sądu, a nie dla dziecka, a planowany urlop dla strażnika miejskiego!!!
Tak wygląda sprawiedliwość !!!
Sąd interesował się bardziej losem szarego psa ( co nikogo nie pogryzł) zamiast praworządnością i szanowaniem pieniędzy podatników.
Link do prpgramu o sprawie Paróweczki:
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=a6kwDIyyyyo
cdn...
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=a6kwDIyyyyo
cdn...
Fakt.pl > Lokalne > Gdańsk Straż miejska w Gdańsku w ciągu miesiąca złapała jedną osobę
Wlepiają mandaty, nie łapią złoczyńców
Słowa kluczowe: Pomorze, Trójmiasto, Gdańsk, straż miejska, mundurowi, municypalni, policja, mieszkańcy, blokada, mandat, samochód, parkowanie, magistrat, budżet, chuligani, wandale, ustawa, Miłosz Jurgielewicz
27.11.2012, 03:30
Tragiczne statystyki gdańskiej straży miejskiej! Mundurowi złapali w ciągu miesiąca tylko jednego przestępcę, którego potem przekazali policji. W innych miastach te liczby wyglądają zdecydowanie lepiej.
Oryginalne buty. Kto je założył? Mieszkańcy Gdańska wiedzą o tym od dawna straż miejska najbardziej aktywna jest wtedy, gdy trzeba założyć blokadę na koło źle zaparkowanego samochodu albo wystawić mandat za drobną przewinę. W końcu urzędnicy z magistratu muszą jakoś załatać dziury w miejskim budżecie.
Wciąż nie możemy doprosić się, by municypalni zaczęli też nas bronić przez żulami, chuliganami czy wandalami. Nie pozwala nam na to ustawa, jesteśmy od upominania tych, którzy nie sprzątają po pieskach powtarzają jak mantrę gdańscy strażnicy. Sęk w tym, że strażnikom w innych miastach, gdzie przecież obowiązuje ta sama ustawa, łapanie na gorącym uczynku przestępców idzie znacznie lepiej.
Wlepiają mandaty, nie łapią złoczyńców
Słowa kluczowe: Pomorze, Trójmiasto, Gdańsk, straż miejska, mundurowi, municypalni, policja, mieszkańcy, blokada, mandat, samochód, parkowanie, magistrat, budżet, chuligani, wandale, ustawa, Miłosz Jurgielewicz
27.11.2012, 03:30
Tragiczne statystyki gdańskiej straży miejskiej! Mundurowi złapali w ciągu miesiąca tylko jednego przestępcę, którego potem przekazali policji. W innych miastach te liczby wyglądają zdecydowanie lepiej.
Oryginalne buty. Kto je założył? Mieszkańcy Gdańska wiedzą o tym od dawna straż miejska najbardziej aktywna jest wtedy, gdy trzeba założyć blokadę na koło źle zaparkowanego samochodu albo wystawić mandat za drobną przewinę. W końcu urzędnicy z magistratu muszą jakoś załatać dziury w miejskim budżecie.
Wciąż nie możemy doprosić się, by municypalni zaczęli też nas bronić przez żulami, chuliganami czy wandalami. Nie pozwala nam na to ustawa, jesteśmy od upominania tych, którzy nie sprzątają po pieskach powtarzają jak mantrę gdańscy strażnicy. Sęk w tym, że strażnikom w innych miastach, gdzie przecież obowiązuje ta sama ustawa, łapanie na gorącym uczynku przestępców idzie znacznie lepiej.
Umierał, a strażnicy miejscy się gapili
Przez kilkanaście minut dwóch funkcjonariuszy gdańskiej straży miejskiej stało i przyglądało się umierającemu mężczyźnie. Tylko wezwali pogotowie i stanęli obok z założonymi rękami. A gdy pojawiła się karetka, było już za późno. Ratownicy stwierdzili śmierć Janusza K. (+46 l.)
Dramatyczne sceny rozgrywały się w gdańskiej dzielnicy Chełm, u zbiegu ulic Reformackiej i Lotników Polskich. Oto treść listu: Dzisiaj byłem świadkiem zdarzenia, które mnie zbulwersowało. Straż miejska podjechała do nieprzytomnego, leżącego na ulicy człowieka (...). Popatrzyli na niego i postanowili powiadomić karetkę. Po tym stali przez 20 minut i tylko się przyglądali (...). Jednak gdy po 20 minutach przyjechała karetka, natychmiast podjęto reanimację, która nie odniosła skutku. Po upływie pewnego czasu przyjechała kolejna karetka z lekarzem, który stwierdził zgon. Zwłoki nakryto czarną płachtą.(...) Myślę, że prokuratura powinna się zainteresować, dlaczego strażnicy miejscy nie udzielają pierwszej pomocy w przypadku zagrożenia życia.
Do listu załączono zdjęcia. Są wstrząsające. Postanowiliśmy wyjaśnić tę bulwersującą sprawę. Ustalenia są szokujące. Był piątek, ok. godz. 15. Janusz K. (46 l.) przewrócił się na podwórku. Prosił przechodniów, by zaprowadzili go do domu. Dwóch mężczyzn podprowadziło go kawałek, ale pan Janusz znów upadł. Obok przejeżdżał patrol straży miejskiej. Strażnicy zatrzymali się i wysiedli z auta.
Stali z założonymi rękami. Zapytałam ich, czemu go nie reanimują. Odpowiedzieli, że nie są do tego przeszkoleni! mówi Jolanta Klimowicz (53 l.), sąsiadka zmarłego.
Karetka pogotowia dotarła na miejsce po ok. 1520 minutach. Ratownicy rozpoczęli reanimację. Chyba udało im się na chwilę przywrócić Januszowi akcję serca, ale potem przyjechała druga karetka. Lekarze stwierdzili zgon mówi inna sąsiadka, Klaudia Klimowicz (65 l.).
Ona też mówi, że nie widziała, by strażnicy w jakikolwiek sposób próbowali pomóc konającemu. A przecież każdy funkcjonariusz gdańskiej straży musi obowiązkowo ukończyć szkolenie podstawowe, a w jego ramach jest m.in. udzielanie pierwszej pomocy! Mało tego. Według prawa każdy funkcjonariusz musi udzielić pomocy przedmedycznej do czasu przyjazdu karetki. Co ciekawe, podczas Otwartego Dnia Straży Miejskiej w Gdańsku funkcjonariusze nauczali młodzież, jak udzielać pierwszej pomocy medycznej!
Czemu więc nie ruszyli z taką pomocą Januszowi K.? Ich wersja tej historii jest taka: Leżący mężczyzna uskarżał się na ból w klatce piersiowej, jakkolwiek pozostawał przytomny i oddychał samodzielnie. (...) Z chwilą przybycia ambulansu mężczyzna zaczął tracić przytomność i oddech. Pracownicy pogotowia niezwłocznie podjęli akcję reanimacyjną niestety nieskuteczną. O godzinie 16.05 lekarz stwierdził zgon napisał do nas Miłosz Jurgielewicz ze Straży Miejskiej w Gdańsku.
Tej wersji przeczy jednak, w bardzo ważnym punkcie, oświadczenie pogotowia. Otóż według ratowników, wezwani zostali przez strażników do osoby nieprzytomnej!
Otrzymaliśmy wezwanie do osoby nieprzytomnej. Wzywającymi byli strażnicy miejscy. Ratownicy podjęli natychmiastową reanimację. Bezskutecznie. Przyczyną zgonu było zatrzymanie akcji krążenia mówi nam Mariola Kubiak, dyrektor Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku.
Nie może dochodzić do takich sytuacji, kiedy osoby, które mają obowiązek zrobić wszystko, by ratować ludzi, przyglądały się tylko ich śmierci.
Przez kilkanaście minut dwóch funkcjonariuszy gdańskiej straży miejskiej stało i przyglądało się umierającemu mężczyźnie. Tylko wezwali pogotowie i stanęli obok z założonymi rękami. A gdy pojawiła się karetka, było już za późno. Ratownicy stwierdzili śmierć Janusza K. (+46 l.)
Dramatyczne sceny rozgrywały się w gdańskiej dzielnicy Chełm, u zbiegu ulic Reformackiej i Lotników Polskich. Oto treść listu: Dzisiaj byłem świadkiem zdarzenia, które mnie zbulwersowało. Straż miejska podjechała do nieprzytomnego, leżącego na ulicy człowieka (...). Popatrzyli na niego i postanowili powiadomić karetkę. Po tym stali przez 20 minut i tylko się przyglądali (...). Jednak gdy po 20 minutach przyjechała karetka, natychmiast podjęto reanimację, która nie odniosła skutku. Po upływie pewnego czasu przyjechała kolejna karetka z lekarzem, który stwierdził zgon. Zwłoki nakryto czarną płachtą.(...) Myślę, że prokuratura powinna się zainteresować, dlaczego strażnicy miejscy nie udzielają pierwszej pomocy w przypadku zagrożenia życia.
Do listu załączono zdjęcia. Są wstrząsające. Postanowiliśmy wyjaśnić tę bulwersującą sprawę. Ustalenia są szokujące. Był piątek, ok. godz. 15. Janusz K. (46 l.) przewrócił się na podwórku. Prosił przechodniów, by zaprowadzili go do domu. Dwóch mężczyzn podprowadziło go kawałek, ale pan Janusz znów upadł. Obok przejeżdżał patrol straży miejskiej. Strażnicy zatrzymali się i wysiedli z auta.
Stali z założonymi rękami. Zapytałam ich, czemu go nie reanimują. Odpowiedzieli, że nie są do tego przeszkoleni! mówi Jolanta Klimowicz (53 l.), sąsiadka zmarłego.
Karetka pogotowia dotarła na miejsce po ok. 1520 minutach. Ratownicy rozpoczęli reanimację. Chyba udało im się na chwilę przywrócić Januszowi akcję serca, ale potem przyjechała druga karetka. Lekarze stwierdzili zgon mówi inna sąsiadka, Klaudia Klimowicz (65 l.).
Ona też mówi, że nie widziała, by strażnicy w jakikolwiek sposób próbowali pomóc konającemu. A przecież każdy funkcjonariusz gdańskiej straży musi obowiązkowo ukończyć szkolenie podstawowe, a w jego ramach jest m.in. udzielanie pierwszej pomocy! Mało tego. Według prawa każdy funkcjonariusz musi udzielić pomocy przedmedycznej do czasu przyjazdu karetki. Co ciekawe, podczas Otwartego Dnia Straży Miejskiej w Gdańsku funkcjonariusze nauczali młodzież, jak udzielać pierwszej pomocy medycznej!
Czemu więc nie ruszyli z taką pomocą Januszowi K.? Ich wersja tej historii jest taka: Leżący mężczyzna uskarżał się na ból w klatce piersiowej, jakkolwiek pozostawał przytomny i oddychał samodzielnie. (...) Z chwilą przybycia ambulansu mężczyzna zaczął tracić przytomność i oddech. Pracownicy pogotowia niezwłocznie podjęli akcję reanimacyjną niestety nieskuteczną. O godzinie 16.05 lekarz stwierdził zgon napisał do nas Miłosz Jurgielewicz ze Straży Miejskiej w Gdańsku.
Tej wersji przeczy jednak, w bardzo ważnym punkcie, oświadczenie pogotowia. Otóż według ratowników, wezwani zostali przez strażników do osoby nieprzytomnej!
Otrzymaliśmy wezwanie do osoby nieprzytomnej. Wzywającymi byli strażnicy miejscy. Ratownicy podjęli natychmiastową reanimację. Bezskutecznie. Przyczyną zgonu było zatrzymanie akcji krążenia mówi nam Mariola Kubiak, dyrektor Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gdańsku.
Nie może dochodzić do takich sytuacji, kiedy osoby, które mają obowiązek zrobić wszystko, by ratować ludzi, przyglądały się tylko ich śmierci.
Dobry artykuł Dziewulskiego który przeczy zapędom Adamowicza i jemu podobnych...
Policyjne ambicje straży miejskiej
Przegląd | Piątek, 14 grudnia 2012
Jeśli strażnicy miejscy będą mogli wystawiać mandaty za nadmierną prędkość, to zajmą się tylko tym.
Ocena pracy straży miejskiej przez Najwyższą Izbę Kontroli nie pozostawia najmniejszych złudzeń. To już nie jest straż miejska, tylko straż drogowa stwierdzili inspektorzy. Ja powiem więcej: to straż nawet nie drogowa, ale komercyjna. Zgodnie z ustawą straż miejska miała się zajmować sprawami porządkowymi w szerokim tego słowa znaczeniu. Natomiast samorządy wpadają co pewien czas na pomysł rozszerzenia uprawnień strażników. A to o prawo używania pałek czy broni palnej, a to o nowe zadania. Szczególnie zaś o zadania związane z kontrolą ruchu na drogach.
Kiedy otrzymałem do zaopiniowania jeszcze jako poseł jeden z pierwszych takich projektów, powiedziałem: nie. Bo zdawałem sobie sprawę z tego, jakie ta decyzja będzie miała skutki. Oświadczyłem wówczas na sali plenarnej: Jeżeli dacie państwo strażnikom miejskim takie uprawnienia, to pierwsze, co zrobią, to zejdą z dotychczasowych miejsc służby i staną na krawężniku.
całość:
http://media.wp.pl/kat,1022943,wid,15180425,wiadomosc.html
Policyjne ambicje straży miejskiej
Przegląd | Piątek, 14 grudnia 2012
Jeśli strażnicy miejscy będą mogli wystawiać mandaty za nadmierną prędkość, to zajmą się tylko tym.
Ocena pracy straży miejskiej przez Najwyższą Izbę Kontroli nie pozostawia najmniejszych złudzeń. To już nie jest straż miejska, tylko straż drogowa stwierdzili inspektorzy. Ja powiem więcej: to straż nawet nie drogowa, ale komercyjna. Zgodnie z ustawą straż miejska miała się zajmować sprawami porządkowymi w szerokim tego słowa znaczeniu. Natomiast samorządy wpadają co pewien czas na pomysł rozszerzenia uprawnień strażników. A to o prawo używania pałek czy broni palnej, a to o nowe zadania. Szczególnie zaś o zadania związane z kontrolą ruchu na drogach.
Kiedy otrzymałem do zaopiniowania jeszcze jako poseł jeden z pierwszych takich projektów, powiedziałem: nie. Bo zdawałem sobie sprawę z tego, jakie ta decyzja będzie miała skutki. Oświadczyłem wówczas na sali plenarnej: Jeżeli dacie państwo strażnikom miejskim takie uprawnienia, to pierwsze, co zrobią, to zejdą z dotychczasowych miejsc służby i staną na krawężniku.
całość:
http://media.wp.pl/kat,1022943,wid,15180425,wiadomosc.html
Już w sześciu miastach Małopolski zbierane są podpisy w sprawie referendów dotyczących likwidacji Straży Miejskich - informuje "Dziennik Polski".
W Małopolsce niezadowolenie z pracy strażników miejskich swoimi podpisami mają wyrażać mieszkańcy Krakowa, Nowego Sącza, Nowego Targu, Tarnowa, Oświęcimia i Wadowic.
A kiedy u nas w Gdańsku weźmiemy się za tych bandytów Adamowicza?
W Małopolsce niezadowolenie z pracy strażników miejskich swoimi podpisami mają wyrażać mieszkańcy Krakowa, Nowego Sącza, Nowego Targu, Tarnowa, Oświęcimia i Wadowic.
A kiedy u nas w Gdańsku weźmiemy się za tych bandytów Adamowicza?
Ostatnio znajomemu chłopaki z SM zapakowali samochód na lawetę i czmychnęli na parking miasta. Akcja nie trwała krócej niż 10 minut ( wyszedł biedak po tabletki do apteki bo ma nadciśnienie). Wiecie ile kosztuje taka przyjemność? 2 stówki mandatu, 5 stówek postojowego na miejskim parkingu i kolejne 30 zł za każdy dzień zwłoki
Te brudasy z SM nie robią nic poza ściganiem kierowców. Kiedyś zadzwoniłem do nich bo zobaczyłem ranną sarnę na drodze i kazali się odpr*ć. To nie jest straż tyko jakieś kuriozum.
Te brudasy z SM nie robią nic poza ściganiem kierowców. Kiedyś zadzwoniłem do nich bo zobaczyłem ranną sarnę na drodze i kazali się odpr*ć. To nie jest straż tyko jakieś kuriozum.
ostatnio w okolicy rynku na Przymorzu jakiś swiński duet męsko damski strażników łoi kierowców.
Okolo południa ta słuzba drogowa straży miejskiej łoi w okolicy dworca w Oliwie klientów okolicznych sklepów którzy nieopatrznie tam sie zatrzymują.
Dobrze wychodzi tez tej słuzbie drogowej zakładanie blokad na koła dla klientów klinik medycznych przy Beniowskiego.
Przoduje w tym procederze wybitnie kurdupel z zadartym nosem, podpasiona blondyna, wyszczekany hamowaty młodzian i inne równie wybitne ciekawe indywidua.
Okolo południa ta słuzba drogowa straży miejskiej łoi w okolicy dworca w Oliwie klientów okolicznych sklepów którzy nieopatrznie tam sie zatrzymują.
Dobrze wychodzi tez tej słuzbie drogowej zakładanie blokad na koła dla klientów klinik medycznych przy Beniowskiego.
Przoduje w tym procederze wybitnie kurdupel z zadartym nosem, podpasiona blondyna, wyszczekany hamowaty młodzian i inne równie wybitne ciekawe indywidua.
Ciekawą rzeczą jest że wasze utyskiwania nie obejmują kierowców nieprawidłowo zaparkowanych pojazdów. W końcu samochody te były zaparkowane niezgodnie z przepisami, często stanowiąc zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego lub utrudniając ruch innych pojazdów i pieszych.
A wy oczywiście jedziecie po formacji usiłującej zaprowadzić porządek. Jakże to u Polaków znamienne.
A wy oczywiście jedziecie po formacji usiłującej zaprowadzić porządek. Jakże to u Polaków znamienne.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
I tu pozwolę sobie się z Tobą nie zgodzić. Ja widzę to tak że nikt nikogo nie zmusza do łamania przepisów. Jeżeli kierowca aby zaoszczędzić sobie dziesięciominutowego spaceru (parkując auto dalej od celu ale zgodnie z przepisami) zatrzymuje się przy samym celu ale w miejscu zabronionym powinien się liczyć z tym że zostanie ukarany. Ba, kara powinna być obligatoryjna. I kiedy tak patrzę na samochody parkowane na drogach dla rowerów lub zastawiające 90 % szerokości chodnika albo stojące na jezdni w taki sposób że ciężko obok nich przejechać to uważam że kara nie dość że obligatoryjna to powinna być znacznie surowsza. Powinna być na tyle obligatoryjna i surowa aby zniechęcić do łamania przepisów nawet tych najbardziej opornych, mających w du..e pozostałych uczestników ruchu drogowego.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.
Stanisław Lem
Stanisław Lem
Żeby zajmowac się przepisami ruchu drogowego trzeba się na tym dodatkowo znać.
Czy straż miejska zatrudniając mniej zdolnych typków o zapędach policyjnych, niedouczonych wnusiów i synalków dygnitarzy, bez wymaganego wykształcenia, ilorazu inteligencji i zdolności psychofizycznych gwarantuje należytą interpretację przepisów i prawa w zakresie ruchu drogowego i jakiegokolwiek innego?
100% spraw jakie przegrywa ta instytucja w sądzie z kierowcami oraz innymi niewinnie ukaranymi ludzmi świadczy o braku znajomości prawa i przygłupim balansowaniu na jego granicy. Świadczy wyłącznie że ta instytucja nadaje się do rozpędzenia kijem.
Czy straż miejska zatrudniając mniej zdolnych typków o zapędach policyjnych, niedouczonych wnusiów i synalków dygnitarzy, bez wymaganego wykształcenia, ilorazu inteligencji i zdolności psychofizycznych gwarantuje należytą interpretację przepisów i prawa w zakresie ruchu drogowego i jakiegokolwiek innego?
100% spraw jakie przegrywa ta instytucja w sądzie z kierowcami oraz innymi niewinnie ukaranymi ludzmi świadczy o braku znajomości prawa i przygłupim balansowaniu na jego granicy. Świadczy wyłącznie że ta instytucja nadaje się do rozpędzenia kijem.
może bardziej fajny, jeden z wielu przykładów:
Sebastian Jaskólski, mieszkaniec Koła dostał 500 mandatu za złe parkowanie. Zamiast zapłacić poszedł do sądu i wygrał. Teraz domaga się przeprosin, odszkodowania i... badań okulistycznych dla strażników miejskich, którzy chcieli go ukarać.
ZDM wprowadził zakaz. Kierowcy jeżdżą po swojemu
Drogowcy montują... czytaj dalej »Złe parkowanie miało kosztować Sebastiana Jaskólskiego 500 złotych. Mieszkaniec Koła mandatu jednak nie przyjął.
Nie stałem na kopercie dla inwalidy. Koperta była niewidoczna i pokryta warstwą śniegu i lodu. Nie spełniała też żadnych wymagań określonych w przepisach ruchu drogowego i była niewymiarowa. Brakowało też oznaczenia, że jest to koperta dla osób niepełnosprawnych, a znaki pionowe dotyczyły innego miejsca wymienia Jaskólski. Mężczyzna odwołał się w sprawie mandatu do komendanta straży miejskiej. Ten przekazał sprawę do Sądu Rejonowego.
Takie zachowanie zasługuje na najgorsze słowa krytyki, bo skoro Komendant nie zna podstawowych znaków i przepisów ruchu drogowego to czego można wymagać po innych funkcjonariuszach Straży Miejskiej w Kole?
Sebastian Jaskólski
Sąd: koperty nie było
Sąd umorzył postępowanie. Teraz Jaskólski domaga się zadośćuczynienia.
- Takie zachowanie zasługuje na najgorsze słowa krytyki, bo skoro komendant nie zna podstawowych znaków i przepisów ruchu drogowego, to czego można wymagać po innych funkcjonariuszach straży miejskiej? pyta Jaskólski.
- Burmistrz Koła stwierdził, że wyciągnie odpowiednie konsekwencje w stosunku do komendanta i trzech strażników za podjęte przez nich decyzję, jak udowodnię w sądzie, że funkcjonariusze nie mają racji. Do teraz jednak nic nie zostało zrobione żali się Jaskólski. Jednocześnie zapewnia, że wyrok sądu nie kończy sprawy. Mężczyzna chce przeprosin i odszkodowania. Domaga się także ukarania strażników.
- Przez pół roku poświęciłem około 250-300 godzin pracy na zbieranie dowodów potwierdzających, że jestem niewinny. Poniosłem też ogromne koszty finansowe w związku z udowadnianiem niewinności przekonuje Jaskólski. Jak dodaje, to wszystko miało spowodować u niego uraz psychiczny, przez który cierpiał na bezsenność i musiał zażywać leki nasenne i uspokajające.
Strażnicy nie znają znaków?
13 grudnia Jaskólski wysłał do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Wojewody Wielkopolskiego wniosek o ponowne skierowanie strażników na egzamin teoretyczny prawa jazdy, by sprawdzić, czy posiadają wystarczającą znajomość z zakresu znaków drogowych. Żąda także zaświadczeń od biegłego lekarza okulisty, czy przy wystawianiu mandatu strażnicy posiadali zdolność do rozpoznawania znaków drogowych i czy nadal ją posiadają.
Niestety, nie udało nam się dziś skontaktować z burmistrzem. Komendant straży miejskiej obiecał z kolei odpowiedzieć na nasze pytania w czwartek.
"Szeryf Koła"
Po zamieszaniu z kopertą, Powiatowy Zarząd Dróg obiecał poprawić złe oznaczenie i brakujące oznakowanie we wrześniu. Ostatecznie uzupełnił je w listopadzie, po ponownej interwencji Sebastiana Jaskólskiego.
- Po nagłośnieniu tej sprawy przez moich znajomych, mieszkańcy przychodzą i proszą o pomoc w podobnych sytuacjach. Okazuje się, że sporo osób przyjęło mandat, bo nie chciało mieć problemów i bali się iść do Sądu kończy Jaskólski.
Sebastian Jaskólski, mieszkaniec Koła dostał 500 mandatu za złe parkowanie. Zamiast zapłacić poszedł do sądu i wygrał. Teraz domaga się przeprosin, odszkodowania i... badań okulistycznych dla strażników miejskich, którzy chcieli go ukarać.
ZDM wprowadził zakaz. Kierowcy jeżdżą po swojemu
Drogowcy montują... czytaj dalej »Złe parkowanie miało kosztować Sebastiana Jaskólskiego 500 złotych. Mieszkaniec Koła mandatu jednak nie przyjął.
Nie stałem na kopercie dla inwalidy. Koperta była niewidoczna i pokryta warstwą śniegu i lodu. Nie spełniała też żadnych wymagań określonych w przepisach ruchu drogowego i była niewymiarowa. Brakowało też oznaczenia, że jest to koperta dla osób niepełnosprawnych, a znaki pionowe dotyczyły innego miejsca wymienia Jaskólski. Mężczyzna odwołał się w sprawie mandatu do komendanta straży miejskiej. Ten przekazał sprawę do Sądu Rejonowego.
Takie zachowanie zasługuje na najgorsze słowa krytyki, bo skoro Komendant nie zna podstawowych znaków i przepisów ruchu drogowego to czego można wymagać po innych funkcjonariuszach Straży Miejskiej w Kole?
Sebastian Jaskólski
Sąd: koperty nie było
Sąd umorzył postępowanie. Teraz Jaskólski domaga się zadośćuczynienia.
- Takie zachowanie zasługuje na najgorsze słowa krytyki, bo skoro komendant nie zna podstawowych znaków i przepisów ruchu drogowego, to czego można wymagać po innych funkcjonariuszach straży miejskiej? pyta Jaskólski.
- Burmistrz Koła stwierdził, że wyciągnie odpowiednie konsekwencje w stosunku do komendanta i trzech strażników za podjęte przez nich decyzję, jak udowodnię w sądzie, że funkcjonariusze nie mają racji. Do teraz jednak nic nie zostało zrobione żali się Jaskólski. Jednocześnie zapewnia, że wyrok sądu nie kończy sprawy. Mężczyzna chce przeprosin i odszkodowania. Domaga się także ukarania strażników.
- Przez pół roku poświęciłem około 250-300 godzin pracy na zbieranie dowodów potwierdzających, że jestem niewinny. Poniosłem też ogromne koszty finansowe w związku z udowadnianiem niewinności przekonuje Jaskólski. Jak dodaje, to wszystko miało spowodować u niego uraz psychiczny, przez który cierpiał na bezsenność i musiał zażywać leki nasenne i uspokajające.
Strażnicy nie znają znaków?
13 grudnia Jaskólski wysłał do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Wojewody Wielkopolskiego wniosek o ponowne skierowanie strażników na egzamin teoretyczny prawa jazdy, by sprawdzić, czy posiadają wystarczającą znajomość z zakresu znaków drogowych. Żąda także zaświadczeń od biegłego lekarza okulisty, czy przy wystawianiu mandatu strażnicy posiadali zdolność do rozpoznawania znaków drogowych i czy nadal ją posiadają.
Niestety, nie udało nam się dziś skontaktować z burmistrzem. Komendant straży miejskiej obiecał z kolei odpowiedzieć na nasze pytania w czwartek.
"Szeryf Koła"
Po zamieszaniu z kopertą, Powiatowy Zarząd Dróg obiecał poprawić złe oznaczenie i brakujące oznakowanie we wrześniu. Ostatecznie uzupełnił je w listopadzie, po ponownej interwencji Sebastiana Jaskólskiego.
- Po nagłośnieniu tej sprawy przez moich znajomych, mieszkańcy przychodzą i proszą o pomoc w podobnych sytuacjach. Okazuje się, że sporo osób przyjęło mandat, bo nie chciało mieć problemów i bali się iść do Sądu kończy Jaskólski.
To zdarzyło się naprawdę, dzieje się każdego dnia. Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie leczące dzieci (najtrudniejsze przypadki) z całej Polski. Wzdłuż ulicy Aleja Dzieci Polskich, przy której mieści się szpital, parkuje rząd samochodów, jest też odcinek tej ulicy, gdzie ustawiono znak zakazu zatrzymywania się-ten odcinek nie różni się niczym od odcinka ulicy przed nim i za nim,parkowanie tam nie utrudnia żadnego ruchu, stanowi klasyczną pułapkę na frajerów, wobec trudności z miejscem parkingowym codziennie parkują tam samochody zajmując całą długość ulicy wzdłuż krawężnika.
Jest śnieżyca, ze szpitala wychodzi małżeństwo niosące na ręku dziecko po przeszczepie wątroby - przyjechali tu z odległej części Polski. Stwierdzają, że nie ma ich samochodu, nie ma żadnej informacji, dzwonią na Policję zgłaszając kradzież. Policja ustala (a trochę to trwa), że samochód został odholowany przez straż miejską. Dowiadują się, że powinni zgłosić się do siedziby straży miejskiej przy ul. Lubelskiej-tzn. kilka dzielnic dalej. Nie znają Warszawy, nie mają pieniędzy na taksówkę. Po trudach komunikacją miejską docierają do siedziby straży miejskiej. Tam zadowolony z siebie strażnik miejski informuje, że po okazaniu dokumentów, w tym dowodu rejestracyjnego samochodu urzędnik wypełni stosowne papiery, a wśród nich numer konta, na który muszą wpłacić opłatę za lawetowanie i parkingowanie ich samochodu. Jeśli przyniosą dowód wpłaty, urzędnik wypełni następne pismo, z którym będą mogli pojechać na parking znajdujący się na drugim końcu Warszawy i odebrać samochód. Nie mają pieniędzy, nie znają miasta, na zewnątrz śnieżyca, na rękach chore dziecko.
Tymczasem dowód rejestracyjny został w samochodzie ,a więc urzędnik nawet nie zechce wypełnić odp. pism. Matka z dzieckiem zostaje w korytarzu siedziby straży miejskiej, ojciec musi dotrzeć na drugi koniec Warszawy (ul. Bronisława Czecha), odebrać dowód rejestracyjny, żeby procedura mogła być kontynuowana. Nie zna miasta, skazany jest na komunikację miejską, wokół mróz i śnieżyca-po kilku godzinach wraca z dowodem-w tym czasie matka z dzieckiem koczowała na korytarzu. Teraz urzędnik łaskawie wypełnia odpowiednie dokumenty i daje numer konta, na który trzeba zapłacić 700zł (mandat, opłata za lawetę i parking). Teraz ojciec musi zdobyć pieniądze, znaleźć bank lub pocztę, gdzie będzie mógł zapłacić-musi się spieszyć, bo zbliża się godzina zamknięcia tych instytucji - jeśli nie zdąży, będzie mógł kontynuować procedurę dopiero następnego dnia. Ma szczęście, udało mu się ubłagać pracowników banku, który po poszukiwaniach znalazł, żeby jeszcze nie zamykali. W końcu wrócił do straży miejskiej z dowodem wpłaty. Urzędnik wypełnił odpowiednie pismo, które dawało prawo do odbioru samochodu.
Teraz już cała trójka może komunikacją miejską dotrzeć przez zakorkowaną stolicę na miejsce pobytu ich samochodu. Dziecko przeżyło. Kiedy wracali już własnym samochodem (po drodze mijali jeszcze kilkanaście fotoradarów), w ciągu kilku godzin drogi ojciec miał czas na refleksję: z jego podatków opłacane są instytucje, które zastawiły na niego pułapkę-dzięki niej władze miasta wyciągają z niego kolejne pieniądze, co podreperuje budżet stolicy. Pułapka w miejscu, gdzie ludzie wraz z dziećmi i tak przeżywają swoje dramaty,często przyjechali z odległych części kraju. Tam nie ma np. strażnika, który pomagałby, pokazywał,gdzie można jeszcze zaparkować. Przecież straż miejska nie jest od tego.
W tym czasie okazuje się, jak bardzo zwiększyło się zatrudnienie urzędników we władzach miasta,na jak kosmiczną kwotę opiewają premie, które sobie przyznali-wśród nich kwota 700 zł,którą miasto wyciągnęło od bohatera mojej opowieści jest tylko kropelką w morzu. Dużo trzeba tych naszych kropelek, by władzy żyło się lepiej. Dlatego laweta pod Centrum Zdrowia Dziecka pracuje niezmordowanie, profesjonalizm strażników miejskich polega na uodpornieniu na ludzkie płacze i emocje, w majestacie prawa kolejni rodzice z chorymi dziećmi przeżywają codziennie dramat, który opisałem. A kiedy już usiądziemy w domu po takich przejściach, włączymy telewizję, dowiemy się,że najważniejsze informacje w kraju, to losy matki małej Madzi, a Kuba Wojewódzki w rozrywkowy sposób opowie, jak bardzo obciachowy jest Kaczor. Przyjazne państwo, by żyło się lepiej?
Imię i nazwisko znane redakcji.
http://wpolityce.pl/artykuly/52202-niewolnicy-wlasnego-panstwa-o-strazy-miejskiej-historia-prawdziwa-nie-maja-pieniedzy-nie-znaja-miasta-na-zewnatrz-sniezyca-na-rekach-chore-dziecko
Jest śnieżyca, ze szpitala wychodzi małżeństwo niosące na ręku dziecko po przeszczepie wątroby - przyjechali tu z odległej części Polski. Stwierdzają, że nie ma ich samochodu, nie ma żadnej informacji, dzwonią na Policję zgłaszając kradzież. Policja ustala (a trochę to trwa), że samochód został odholowany przez straż miejską. Dowiadują się, że powinni zgłosić się do siedziby straży miejskiej przy ul. Lubelskiej-tzn. kilka dzielnic dalej. Nie znają Warszawy, nie mają pieniędzy na taksówkę. Po trudach komunikacją miejską docierają do siedziby straży miejskiej. Tam zadowolony z siebie strażnik miejski informuje, że po okazaniu dokumentów, w tym dowodu rejestracyjnego samochodu urzędnik wypełni stosowne papiery, a wśród nich numer konta, na który muszą wpłacić opłatę za lawetowanie i parkingowanie ich samochodu. Jeśli przyniosą dowód wpłaty, urzędnik wypełni następne pismo, z którym będą mogli pojechać na parking znajdujący się na drugim końcu Warszawy i odebrać samochód. Nie mają pieniędzy, nie znają miasta, na zewnątrz śnieżyca, na rękach chore dziecko.
Tymczasem dowód rejestracyjny został w samochodzie ,a więc urzędnik nawet nie zechce wypełnić odp. pism. Matka z dzieckiem zostaje w korytarzu siedziby straży miejskiej, ojciec musi dotrzeć na drugi koniec Warszawy (ul. Bronisława Czecha), odebrać dowód rejestracyjny, żeby procedura mogła być kontynuowana. Nie zna miasta, skazany jest na komunikację miejską, wokół mróz i śnieżyca-po kilku godzinach wraca z dowodem-w tym czasie matka z dzieckiem koczowała na korytarzu. Teraz urzędnik łaskawie wypełnia odpowiednie dokumenty i daje numer konta, na który trzeba zapłacić 700zł (mandat, opłata za lawetę i parking). Teraz ojciec musi zdobyć pieniądze, znaleźć bank lub pocztę, gdzie będzie mógł zapłacić-musi się spieszyć, bo zbliża się godzina zamknięcia tych instytucji - jeśli nie zdąży, będzie mógł kontynuować procedurę dopiero następnego dnia. Ma szczęście, udało mu się ubłagać pracowników banku, który po poszukiwaniach znalazł, żeby jeszcze nie zamykali. W końcu wrócił do straży miejskiej z dowodem wpłaty. Urzędnik wypełnił odpowiednie pismo, które dawało prawo do odbioru samochodu.
Teraz już cała trójka może komunikacją miejską dotrzeć przez zakorkowaną stolicę na miejsce pobytu ich samochodu. Dziecko przeżyło. Kiedy wracali już własnym samochodem (po drodze mijali jeszcze kilkanaście fotoradarów), w ciągu kilku godzin drogi ojciec miał czas na refleksję: z jego podatków opłacane są instytucje, które zastawiły na niego pułapkę-dzięki niej władze miasta wyciągają z niego kolejne pieniądze, co podreperuje budżet stolicy. Pułapka w miejscu, gdzie ludzie wraz z dziećmi i tak przeżywają swoje dramaty,często przyjechali z odległych części kraju. Tam nie ma np. strażnika, który pomagałby, pokazywał,gdzie można jeszcze zaparkować. Przecież straż miejska nie jest od tego.
W tym czasie okazuje się, jak bardzo zwiększyło się zatrudnienie urzędników we władzach miasta,na jak kosmiczną kwotę opiewają premie, które sobie przyznali-wśród nich kwota 700 zł,którą miasto wyciągnęło od bohatera mojej opowieści jest tylko kropelką w morzu. Dużo trzeba tych naszych kropelek, by władzy żyło się lepiej. Dlatego laweta pod Centrum Zdrowia Dziecka pracuje niezmordowanie, profesjonalizm strażników miejskich polega na uodpornieniu na ludzkie płacze i emocje, w majestacie prawa kolejni rodzice z chorymi dziećmi przeżywają codziennie dramat, który opisałem. A kiedy już usiądziemy w domu po takich przejściach, włączymy telewizję, dowiemy się,że najważniejsze informacje w kraju, to losy matki małej Madzi, a Kuba Wojewódzki w rozrywkowy sposób opowie, jak bardzo obciachowy jest Kaczor. Przyjazne państwo, by żyło się lepiej?
Imię i nazwisko znane redakcji.
http://wpolityce.pl/artykuly/52202-niewolnicy-wlasnego-panstwa-o-strazy-miejskiej-historia-prawdziwa-nie-maja-pieniedzy-nie-znaja-miasta-na-zewnatrz-sniezyca-na-rekach-chore-dziecko
Matko, smutne, że LUDZIE SĄ DEBILAMI KTÓRZY NIE UMIEJĄ PARKOWAĆ - oto puenta tej wzruszającej historii. A Matka mogła poczekać w szpitalu, aż mąż po nią przyjedzie, zamiast się tłuc. Przepisy obowiązują WSZYSTKICH. Ja chodzę po ulicach, palę, jeżdzę samochodem i WOW nie dostałam nigdy mandatu, why? Miałam szczęście. Eureka, nie! Ja nie łamię przepisów. Żałuję, że nie ma więcej strażników w mieście, szkoda że nie pracują PO CYWILNEMU UBRANI, może ludzie oduczyliby się prostackiego chamstwa palenia i picia na przystankach, sprzątali po psach i nauczyli się, że chodnik jest dla pieszego, a nie do całkowitego jego blokowania.
A tutaj coś co nie powinno nigdy mieć miejsca.
Totalny szok i żenada.
http://ttv.pl/archiwum/84681,kompromitacja-torunskiej-strazy-miejskiej,1.html
Totalny szok i żenada.
http://ttv.pl/archiwum/84681,kompromitacja-torunskiej-strazy-miejskiej,1.html
przekroczenie wszystkich norm.
Przecież ci ludzie to psychopaci.
http://www.youtube.com/watch?v=c_Z_NkzN9vQ
Mam nadzieję że w końcu ktoś zrobi z tą formacją porządek.
Przecież ci ludzie to psychopaci.
http://www.youtube.com/watch?v=c_Z_NkzN9vQ
Mam nadzieję że w końcu ktoś zrobi z tą formacją porządek.
Nasi Gdańscy wpadli na podobny pomysł wiele lat temu:
News z dzisiaj:
Straż miejska na masową skalę brała łapówki od kierowców
15 funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Katowicach zatrzymała w poniedziałek policja pod zarzutem korupcji - poinformowała katowicka policja. Strażnicy referatu ruchu drogowego mieli przyjmować łapówki w zamian za odstąpienie od czynności służbowych.
"Zostali zatrzymani w swoich domach lub w pracy. Śledztwo w tej sprawie trwało od około roku. Co ważne, zgłoszenie wpłynęło od ich przełożonych - kierownictwa Straży Miejskiej, wtedy machina śledcza ruszyła" - powiedział rzecznik katowickiej policji komisarz Jacek Pytel.
Katowicki urząd miasta deklaruje dalszą współpracę w celu całkowitego wyjaśnienia tej sprawy - poinformował w poniedziałek rzecznik urzędu Jakub Jarząbek.
Postępowanie nadzoruje katowicka prokuratura okręgowa.
News z dzisiaj:
Straż miejska na masową skalę brała łapówki od kierowców
15 funkcjonariuszy Straży Miejskiej w Katowicach zatrzymała w poniedziałek policja pod zarzutem korupcji - poinformowała katowicka policja. Strażnicy referatu ruchu drogowego mieli przyjmować łapówki w zamian za odstąpienie od czynności służbowych.
"Zostali zatrzymani w swoich domach lub w pracy. Śledztwo w tej sprawie trwało od około roku. Co ważne, zgłoszenie wpłynęło od ich przełożonych - kierownictwa Straży Miejskiej, wtedy machina śledcza ruszyła" - powiedział rzecznik katowickiej policji komisarz Jacek Pytel.
Katowicki urząd miasta deklaruje dalszą współpracę w celu całkowitego wyjaśnienia tej sprawy - poinformował w poniedziałek rzecznik urzędu Jakub Jarząbek.
Postępowanie nadzoruje katowicka prokuratura okręgowa.
Następna perełka:
Pracujący człowiek to nierób, czyli co myśli o tobie Straż Miejska
4 czerwca 2013 23:571 komentarzOdsłon: 12
Samochód Straży Miejskiej
fot. pl.wikipedia.org
Ludzie biedni muszą zasuwać na takich nierobów w ten sposób pewna strażniczka miejska z Gdyni zwróciła się do człowieka handlującego watą cukrową. Pomijając fakt, że funkcjonariusz państwowy zwraca się w ten sposób do obywatela próbującego dorobić, to poraża brak świadomości strażniczki, iż sama jest tym nikomu niepotrzebnym nierobem, na którego muszą zasuwać ciężko pracujący ludzie
Czy tylko nam się wydaje, że ta kobieta wróciła do domu z typowym dla służbisty poczuciem dobrze wykonanego obowiązku?
http://polskiepiekielko.pl/2013/06/pracujacy-czlowiek-to-nierob-czyli-co-mysli-o-tobie-straz-miejska.html
Pracujący człowiek to nierób, czyli co myśli o tobie Straż Miejska
4 czerwca 2013 23:571 komentarzOdsłon: 12
Samochód Straży Miejskiej
fot. pl.wikipedia.org
Ludzie biedni muszą zasuwać na takich nierobów w ten sposób pewna strażniczka miejska z Gdyni zwróciła się do człowieka handlującego watą cukrową. Pomijając fakt, że funkcjonariusz państwowy zwraca się w ten sposób do obywatela próbującego dorobić, to poraża brak świadomości strażniczki, iż sama jest tym nikomu niepotrzebnym nierobem, na którego muszą zasuwać ciężko pracujący ludzie
Czy tylko nam się wydaje, że ta kobieta wróciła do domu z typowym dla służbisty poczuciem dobrze wykonanego obowiązku?
http://polskiepiekielko.pl/2013/06/pracujacy-czlowiek-to-nierob-czyli-co-mysli-o-tobie-straz-miejska.html
I proszę jak z wątku przewodniego tematu. Tylko tu nie doszło do tragedii. Strażnik nie był tak ja L. psychopatą.
Straż Miejska znów "zabłysnęła". Pora likwidować?
23.06.2013 13:23
Fot. Straż Miejska Gdańsk
Trudno zrozumieć, po co w niektórych miastach funkcjonują jednostki strażników miejskich.
Trójmiejska "Gazeta Wyborcza" opisuje szereg kontrowersyjnych sytuacji z udziałem gdańskich strażników miejskich. Szczególnie bulwersująca jest opowieść o tym, jak para strażników chciała doprowadzić na policję mieszkankę dzielnicy Oliwa, gdyż ta... nie miała przy sobie dowodu osobistego. A do całego zdarzenia doszło pod blokiem kobiety.
Strażnicy zainteresowali się kobietą, ponieważ wyprowadzała psa bez smyczy. Chcieli jej wlepić mandat, ale przy wpisywaniu danych okazało się, że groźna przestępczyni nie ma przy sobie dowodu. Kobieta zaproponowała, żeby strażnicy poszli z nią do pobliskiego mieszkania, aby mogła pokazać im dokument. Jednak zamiast tego miejscy funkcjonariusze oznajmili, że zabierają ją na komisariat policji.
Mieszkanka Oliwy nie chciała mieć do czynienia z policją. Zadzwoniła do męża po poradę. Ten zaś przytomnie zaproponował jej, by... sama wezwała policję. Na wieść o tym strażnicy wpadli w popłoch. Gdy kobieta wybierała numer policji, oznajmili, że "udzielają jej upomnienia" i po prostu uciekli...
To opisane przez "Gazetę Wyborczą" zdarzenie może bawić, ale inne już nie są takie zabawne. Mieszkańcy Gdańska powszechnie skarżą się na to, że strażnicy miejscy, zamiast reagować na widok np. grupek pijanych, agresywnych mężczyzn lub interweniować podczas dzikich imprez na podwórkach w centrum, wolą wręczać mandaty ulicznym grajkom lub staruszkom handlującym kwiatami.
Nie trzeba być zresztą mieszkańcem Gdańska, aby widzieć tak heroiczne akcje strażników, jak wlepianie mandatów nastolatkom lub emerytkom przy równoczesnym unikaniu kontaktu z ludźmi naprawdę łamiącymi prawo. Stąd właśnie bierze się powszechna niechęć do strażników miejskich której powodów sami strażnicy najwyraźniej nie pojmują.
Na przykładzie Gdańska okazuje się, że straż miejska nie nadaje się nawet do skutecznego wlepiania mandatów. Na utrzymanie tej formacji miasto wydaje rocznie 20 mln zł, tymczasem strażnicy wlepiają mandatów na 2 mln zł. Być może nie są skuteczni, gdyż znaczna ich część pracuje w biurach, zamiast na ulicach. Podczas jednej zmiany półmilionowe miasto patroluje naraz tylko ok 60 strażników.
W miastach, gdzie zlikwidowano straże miejskie, nie wzrosła przestępczość, nie spadło poczucie bezpieczeństwa. Może nawet mieszkańcy czują się bardziej komfortowo, bo nie polują na nich panie i panowie w kraciastych czapkach. Kiedy samorządy dojrzeją do tego, aby pozbyć się strażników albo chociaż nauczyć ich, że nie są od dręczenia mieszkańców, tylko pomagania?
Straż Miejska znów "zabłysnęła". Pora likwidować?
23.06.2013 13:23
Fot. Straż Miejska Gdańsk
Trudno zrozumieć, po co w niektórych miastach funkcjonują jednostki strażników miejskich.
Trójmiejska "Gazeta Wyborcza" opisuje szereg kontrowersyjnych sytuacji z udziałem gdańskich strażników miejskich. Szczególnie bulwersująca jest opowieść o tym, jak para strażników chciała doprowadzić na policję mieszkankę dzielnicy Oliwa, gdyż ta... nie miała przy sobie dowodu osobistego. A do całego zdarzenia doszło pod blokiem kobiety.
Strażnicy zainteresowali się kobietą, ponieważ wyprowadzała psa bez smyczy. Chcieli jej wlepić mandat, ale przy wpisywaniu danych okazało się, że groźna przestępczyni nie ma przy sobie dowodu. Kobieta zaproponowała, żeby strażnicy poszli z nią do pobliskiego mieszkania, aby mogła pokazać im dokument. Jednak zamiast tego miejscy funkcjonariusze oznajmili, że zabierają ją na komisariat policji.
Mieszkanka Oliwy nie chciała mieć do czynienia z policją. Zadzwoniła do męża po poradę. Ten zaś przytomnie zaproponował jej, by... sama wezwała policję. Na wieść o tym strażnicy wpadli w popłoch. Gdy kobieta wybierała numer policji, oznajmili, że "udzielają jej upomnienia" i po prostu uciekli...
To opisane przez "Gazetę Wyborczą" zdarzenie może bawić, ale inne już nie są takie zabawne. Mieszkańcy Gdańska powszechnie skarżą się na to, że strażnicy miejscy, zamiast reagować na widok np. grupek pijanych, agresywnych mężczyzn lub interweniować podczas dzikich imprez na podwórkach w centrum, wolą wręczać mandaty ulicznym grajkom lub staruszkom handlującym kwiatami.
Nie trzeba być zresztą mieszkańcem Gdańska, aby widzieć tak heroiczne akcje strażników, jak wlepianie mandatów nastolatkom lub emerytkom przy równoczesnym unikaniu kontaktu z ludźmi naprawdę łamiącymi prawo. Stąd właśnie bierze się powszechna niechęć do strażników miejskich której powodów sami strażnicy najwyraźniej nie pojmują.
Na przykładzie Gdańska okazuje się, że straż miejska nie nadaje się nawet do skutecznego wlepiania mandatów. Na utrzymanie tej formacji miasto wydaje rocznie 20 mln zł, tymczasem strażnicy wlepiają mandatów na 2 mln zł. Być może nie są skuteczni, gdyż znaczna ich część pracuje w biurach, zamiast na ulicach. Podczas jednej zmiany półmilionowe miasto patroluje naraz tylko ok 60 strażników.
W miastach, gdzie zlikwidowano straże miejskie, nie wzrosła przestępczość, nie spadło poczucie bezpieczeństwa. Może nawet mieszkańcy czują się bardziej komfortowo, bo nie polują na nich panie i panowie w kraciastych czapkach. Kiedy samorządy dojrzeją do tego, aby pozbyć się strażników albo chociaż nauczyć ich, że nie są od dręczenia mieszkańców, tylko pomagania?
coś fajnego. Jak walczyć z nierobami ze straży miejskiej:
Ośmiesza fotoradary w całej Polsce. Sąd mu na to pozwolił
08.08.2013 21:45
Fot. youtube.com
Zła wiadomość dla straży miejskiej w całym kraju. Jej największy gnębiciel wygrał w sądzie kolejną potyczkę.
Emil Rau z Zielonej Góry, znany jako "wojownik z fotoradarami" i strażnikami miejskimi, nie naruszył ich dóbr osobistych - donosi "Gazeta Lubuska".
Rau jest właścicielem firmy transportowej z Zielonej Góry. W 2010 roku założył na youtube.com kanał, na którym opublikował już kilkadziesiąt filmów, na których walczy z fotoradarami straży miejskiej i samymi strażnikami.
Poniżej próbka stylu pana Emila, który ściąga na niego pozwy o naruszenie dóbr osobistych strażników.
Problem w tym, że kolejne sądy stają po stronie samozwańczego pogromcy fotoradarów.
Ma pan prawo do kontrolowania straży miejskiej. Są różne jej oceny. A filmowanie, krytykowanie nie może być uznane za bezprawne - uznał sąd, który pozwolił też na używanie sformułowania "straż biznesowa", skoro gminy na fotoradarach zarabiają.
Jak oceniacie: cały tekst :
http://www.hotmoney.pl/Osmiesza-fotoradary-w-calej-Polsce-Sad-mu-na-to-pozwolil-a31537
Ośmiesza fotoradary w całej Polsce. Sąd mu na to pozwolił
08.08.2013 21:45
Fot. youtube.com
Zła wiadomość dla straży miejskiej w całym kraju. Jej największy gnębiciel wygrał w sądzie kolejną potyczkę.
Emil Rau z Zielonej Góry, znany jako "wojownik z fotoradarami" i strażnikami miejskimi, nie naruszył ich dóbr osobistych - donosi "Gazeta Lubuska".
Rau jest właścicielem firmy transportowej z Zielonej Góry. W 2010 roku założył na youtube.com kanał, na którym opublikował już kilkadziesiąt filmów, na których walczy z fotoradarami straży miejskiej i samymi strażnikami.
Poniżej próbka stylu pana Emila, który ściąga na niego pozwy o naruszenie dóbr osobistych strażników.
Problem w tym, że kolejne sądy stają po stronie samozwańczego pogromcy fotoradarów.
Ma pan prawo do kontrolowania straży miejskiej. Są różne jej oceny. A filmowanie, krytykowanie nie może być uznane za bezprawne - uznał sąd, który pozwolił też na używanie sformułowania "straż biznesowa", skoro gminy na fotoradarach zarabiają.
Jak oceniacie: cały tekst :
http://www.hotmoney.pl/Osmiesza-fotoradary-w-calej-Polsce-Sad-mu-na-to-pozwolil-a31537
znowy dali o sobie znać stróże prawa i straszaki, tym razam w Częstochowie:
Pięcioro policjantów i strażników miejskich z Częstochowy, uczestniczących w czwartkowej bójce z przechodniami w centrum tego miasta, usłyszało zarzuty pobicia dziewięciu osób. Wszyscy zostali już zawieszeni w obowiązkach służbowych.
Funkcjonariusze - dwóch policjantów oraz troje strażników miejskich - zostali zatrzymani w czwartek wieczorem. Wcześniej, na ul. Krakowskiej w centrum miasta, wdali się w utarczkę z osobami prawdopodobnie stojącymi przy jednym ze sklepów. Byli po służbie - po cywilnemu i pod wpływem alkoholu. Mieli od jednego do półtora promila w wydychanym powietrzu.
WideoFrancuski policjant bije kobietę - amatorskie nagranie
Amatorskie nagranie z telefonu komórkowego wstrząsnęło Francją. Widać na nim, jak w Tours funkcjonariusz bije kobietę pałką i pryska jej gazem łzawiącym w twarz. Kobieta wraz z kilkoma innymi osobami została zatrzymana za złamanie przepisów...
Po bójce do częstochowskich szpitali trafiło kilkanaście osób. Większość ich obrażeń była następstwem kontaktu oczu z użytym przez funkcjonariuszy gazem łzawiącym. Część z poszkodowanych miała też stłuczenia i ślady pobicia. Żadna z tych osób nie została w szpitalu. Od sobotniego poranka trwały przesłuchania potencjalnych sprawców.
Jak poinformował rzecznik częstochowskich prokuratur, prok. Tomasz Ozimek, przedstawione w sobotę funkcjonariuszom zarzuty dotyczą według śledczych "zadawania ciosów rękami i nogami, a także użycia gazu łzawiącego".
- To kwalifikacja robocza, ponieważ materiał dowodowy na chwilę obecną nie pozwolił na przypisanie konkretnej osobie użycia gazu łzawiącego, który może być potraktowany, jako niebezpieczne narzędzie - zastrzegł prok. Ozimek.
Pięcioro policjantów i strażników miejskich z Częstochowy, uczestniczących w czwartkowej bójce z przechodniami w centrum tego miasta, usłyszało zarzuty pobicia dziewięciu osób. Wszyscy zostali już zawieszeni w obowiązkach służbowych.
Funkcjonariusze - dwóch policjantów oraz troje strażników miejskich - zostali zatrzymani w czwartek wieczorem. Wcześniej, na ul. Krakowskiej w centrum miasta, wdali się w utarczkę z osobami prawdopodobnie stojącymi przy jednym ze sklepów. Byli po służbie - po cywilnemu i pod wpływem alkoholu. Mieli od jednego do półtora promila w wydychanym powietrzu.
WideoFrancuski policjant bije kobietę - amatorskie nagranie
Amatorskie nagranie z telefonu komórkowego wstrząsnęło Francją. Widać na nim, jak w Tours funkcjonariusz bije kobietę pałką i pryska jej gazem łzawiącym w twarz. Kobieta wraz z kilkoma innymi osobami została zatrzymana za złamanie przepisów...
Po bójce do częstochowskich szpitali trafiło kilkanaście osób. Większość ich obrażeń była następstwem kontaktu oczu z użytym przez funkcjonariuszy gazem łzawiącym. Część z poszkodowanych miała też stłuczenia i ślady pobicia. Żadna z tych osób nie została w szpitalu. Od sobotniego poranka trwały przesłuchania potencjalnych sprawców.
Jak poinformował rzecznik częstochowskich prokuratur, prok. Tomasz Ozimek, przedstawione w sobotę funkcjonariuszom zarzuty dotyczą według śledczych "zadawania ciosów rękami i nogami, a także użycia gazu łzawiącego".
- To kwalifikacja robocza, ponieważ materiał dowodowy na chwilę obecną nie pozwolił na przypisanie konkretnej osobie użycia gazu łzawiącego, który może być potraktowany, jako niebezpieczne narzędzie - zastrzegł prok. Ozimek.
I znowu porażka nieuków ze SM
Sąd: nie wolno zmusić właściciela auta, by zadenuncjował swoją rodzinę
udostępnij
Nie wolno zmusić właściciela auta, by wskazał, kto siedział za kierownicą i przekroczył prędkość, jeżeli nie widać tego na zdjęciu z fotoradaru - orzekł Sąd Okręgowy we Wrocławiu. Jest to szczególnie niedopuszczalne, gdyby właściciel miał wskazać żonę lub dzieci.
Wyrok dotyczy mieszkańca Wrocławia, którego w maju Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia ukarał grzywną 300 zł za to, że odmówił wskazania, komu 18 stycznia 2012 r., przekazał swój samochód. Tego dnia osoba siedząca za kierownicą przekroczyła prędkość o 28 km na godzinę. Zarejestrował to fotoradar Straży Miejskiej.
Straż Miejska wezwała właściciela auta, by wskazał, kto tego dnia kierował autem, a gdy ten odmówił, skierowała wniosek do sądu.
Sąd wymierzył karę na podstawie art. 96 par. 3 kodeksu wykroczeń, który przewiduje grzywnę dla tego, kto "wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie". Mężczyzna złożył apelację do Sądu Okręgowego we Wrocławiu i wygrał - kilka dni temu sąd uniewinnił go (sygn. IV Ka 760/13).
Wprawdzie sąd potwierdził, że od 2011 r. strażnicy miejscy mogą żądać od właściciela pojazdu wskazania, komu powierzył swoje auto, ale - według SO - nie można karać za brak takiego wskazania, jeżeli zdjęcie z fotoradaru jest niewyraźne, a od zdarzenia minęło już trochę czasu.
- Nie ulega wątpliwości, że po upływie określonego czasu właściciel pojazdu nie ma w zasadzie możliwości ustalenia, jaka osoba kierowała nim w konkretnej chwili - zwłaszcza gdy stałych użytkowników samochodu jest kilku - wyjaśnił sąd. Dodał, że nie sposób wymagać od właściciela, "by fakt powierzenia pojazdu innej osobie każdorazowo rejestrował, na wypadek gdyby osoba ta w trakcie prowadzenia pojazdu popełniła jakieś wykroczenie drogowe, zaś sam właściciel zostałby po kilku tygodniach lub miesiącach wezwany przez organy ścigania do precyzyjnego wskazania, komu powierzył pojazd w danym czasie".
Dodatkowo SO zwrócił uwagę na fakt, że w tej sprawie właściciel auta musiałby prawdopodobnie wskazać na żonę lub jedno z jego pięciorga dzieci. Słowem, musiałby dostarczyć dowody, które pozwoliłyby wszcząć postępowanie przeciwko bliskiej mu osobie. A przecież - jak zauważył sąd - prawo chroni przed denuncjowaniem najbliższych.
Jako przykład takiej ochrony sąd wskazał art. 183 par. 1 kodeksu postępowania karnego, który pozwala świadkowi uchylić się od odpowiedzi na pytanie, jeżeli odpowiedź mogłaby narazić osobę dla niego najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe.
- Ustawodawca dostrzega więc potrzebę ochrony rodziny, wyrażającą się w konieczności stworzenia jej członkom podstaw do uchylenia się od podawania informacji, mogących wywołać dla nich negatywne skutki prawne - dodał sąd.
Sąd: nie wolno zmusić właściciela auta, by zadenuncjował swoją rodzinę
udostępnij
Nie wolno zmusić właściciela auta, by wskazał, kto siedział za kierownicą i przekroczył prędkość, jeżeli nie widać tego na zdjęciu z fotoradaru - orzekł Sąd Okręgowy we Wrocławiu. Jest to szczególnie niedopuszczalne, gdyby właściciel miał wskazać żonę lub dzieci.
Wyrok dotyczy mieszkańca Wrocławia, którego w maju Sąd Rejonowy dla Wrocławia-Śródmieścia ukarał grzywną 300 zł za to, że odmówił wskazania, komu 18 stycznia 2012 r., przekazał swój samochód. Tego dnia osoba siedząca za kierownicą przekroczyła prędkość o 28 km na godzinę. Zarejestrował to fotoradar Straży Miejskiej.
Straż Miejska wezwała właściciela auta, by wskazał, kto tego dnia kierował autem, a gdy ten odmówił, skierowała wniosek do sądu.
Sąd wymierzył karę na podstawie art. 96 par. 3 kodeksu wykroczeń, który przewiduje grzywnę dla tego, kto "wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie". Mężczyzna złożył apelację do Sądu Okręgowego we Wrocławiu i wygrał - kilka dni temu sąd uniewinnił go (sygn. IV Ka 760/13).
Wprawdzie sąd potwierdził, że od 2011 r. strażnicy miejscy mogą żądać od właściciela pojazdu wskazania, komu powierzył swoje auto, ale - według SO - nie można karać za brak takiego wskazania, jeżeli zdjęcie z fotoradaru jest niewyraźne, a od zdarzenia minęło już trochę czasu.
- Nie ulega wątpliwości, że po upływie określonego czasu właściciel pojazdu nie ma w zasadzie możliwości ustalenia, jaka osoba kierowała nim w konkretnej chwili - zwłaszcza gdy stałych użytkowników samochodu jest kilku - wyjaśnił sąd. Dodał, że nie sposób wymagać od właściciela, "by fakt powierzenia pojazdu innej osobie każdorazowo rejestrował, na wypadek gdyby osoba ta w trakcie prowadzenia pojazdu popełniła jakieś wykroczenie drogowe, zaś sam właściciel zostałby po kilku tygodniach lub miesiącach wezwany przez organy ścigania do precyzyjnego wskazania, komu powierzył pojazd w danym czasie".
Dodatkowo SO zwrócił uwagę na fakt, że w tej sprawie właściciel auta musiałby prawdopodobnie wskazać na żonę lub jedno z jego pięciorga dzieci. Słowem, musiałby dostarczyć dowody, które pozwoliłyby wszcząć postępowanie przeciwko bliskiej mu osobie. A przecież - jak zauważył sąd - prawo chroni przed denuncjowaniem najbliższych.
Jako przykład takiej ochrony sąd wskazał art. 183 par. 1 kodeksu postępowania karnego, który pozwala świadkowi uchylić się od odpowiedzi na pytanie, jeżeli odpowiedź mogłaby narazić osobę dla niego najbliższą na odpowiedzialność za przestępstwo lub przestępstwo skarbowe.
- Ustawodawca dostrzega więc potrzebę ochrony rodziny, wyrażającą się w konieczności stworzenia jej członkom podstaw do uchylenia się od podawania informacji, mogących wywołać dla nich negatywne skutki prawne - dodał sąd.
Akcja Sopockich Straszaków. Żenada i przekroczenie kompetencji. Sprzedawce potraktowali jak bandytę.
Kiedy to się skończy.
http://www.hotmoney.pl/Szokujace-nagranie-Zobacz-jak-straz-miejska-potraktowala-czlowieka-a32467
Dobre zachowanie człowieka że wzywał pomocy jak strażnicy go mordowali.
http://www.youtube.com/watch?v=EcIwpH2AxlU
Kiedy to się skończy.
http://www.hotmoney.pl/Szokujace-nagranie-Zobacz-jak-straz-miejska-potraktowala-czlowieka-a32467
Dobre zachowanie człowieka że wzywał pomocy jak strażnicy go mordowali.
http://www.youtube.com/watch?v=EcIwpH2AxlU
Koniec mandatów od straży miejskich! Żadnych radarów
PAP/Marcin Bielecki
Nadchodzi rewolucja na polskich drogach. Miasta i gminy nie zarobią już na fotoradarach, bo posłowie chcą przekazać wszystkie urządzenia Inspekcji Transportu Drogowego. Pieniądze kierowców zasilą Krajowy Fundusz Drogowy.
Projekt ustawy posłów PO przewiduje odebranie strażom miejskim i gminnym uprawnień do rejestrowania wykroczeń drogowych. Jeszcze w tym roku dokument trafi do marszałka Sejmu - donosi rmf24.pl.
Parlamentarzyści twierdzą, że teraz wpływy z mandatów z fotoradarów zbyt często służą do łatania budżetów gmin, a nie dyscyplinowania kierowców jeżdżących zbyt szybko i poprawy bezpieczeństwa na drogach.
PRZEŁOMOWY WYROK SĄDU W SPRAWIE FOTORADARÓW>>
ITD straci z kolei możliwość fotografowania aut z ukrytych, mobilnych urządzeń i nagrywania kierowców z nieoznakowanych samochodów - dodaje portal.
Zgodnie z projektem, tym zajmować ma się tylko drogówka i tylko policjanci mają nakładać punkty karne.
PAP/Marcin Bielecki
Nadchodzi rewolucja na polskich drogach. Miasta i gminy nie zarobią już na fotoradarach, bo posłowie chcą przekazać wszystkie urządzenia Inspekcji Transportu Drogowego. Pieniądze kierowców zasilą Krajowy Fundusz Drogowy.
Projekt ustawy posłów PO przewiduje odebranie strażom miejskim i gminnym uprawnień do rejestrowania wykroczeń drogowych. Jeszcze w tym roku dokument trafi do marszałka Sejmu - donosi rmf24.pl.
Parlamentarzyści twierdzą, że teraz wpływy z mandatów z fotoradarów zbyt często służą do łatania budżetów gmin, a nie dyscyplinowania kierowców jeżdżących zbyt szybko i poprawy bezpieczeństwa na drogach.
PRZEŁOMOWY WYROK SĄDU W SPRAWIE FOTORADARÓW>>
ITD straci z kolei możliwość fotografowania aut z ukrytych, mobilnych urządzeń i nagrywania kierowców z nieoznakowanych samochodów - dodaje portal.
Zgodnie z projektem, tym zajmować ma się tylko drogówka i tylko policjanci mają nakładać punkty karne.
Straż Miejska w Gdańsku pod okiem prokuratury. Są pierwsze zarzuty
Pracownicy Referatu Wykroczeń Straży Miejskiej w Gdańsku mieli łamać prawo i to od kilku lat. Chodzi o nieprawidłowości przy prowadzeniu postępowań w sprawach o wykroczenia i poświadczenia nieprawdy. Sprawą zajęła się prokuratura, która jednemu z pracowników referatu postawiła ponad 100 zarzutów.
- Funkcjonariusze Referatu Wykroczeń SM poświadczali nieprawdę w protokole przesłuchania świadków. Miało to polegać na wystawieniu dokumentu i zawarciu w nim treści notatki urzędowej bez osobistego udziału funkcjonariusza. W ten sposób pracownicy referatu nie dopełniali ciążącego na nich obowiązku. Pracownicy referatu powinni sporządzić protokół przesłuchania świadka, a nie skanować notatkę urzędową funkcjonariusza - tłumaczy Onetowi prok. Renata Klonowska, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście
Jak powinno być
Prawidłowo przeprowadzona procedura powinna wyglądać następująco: strażnik miejski sporządza notatkę z ujawnionego wykroczenia. Jeżeli osoba, która jest sprawcą wykroczenia nie przyjmuje mandatu, a żąda skierowania sprawy na drogę sądową, strażnik przekazuje notatkę do Referatu Wykroczeń Straży Miejskiej. Pracownik referatu powinien wezwać do siebie funkcjonariusza i spisać w protokole jego zeznania w charakterze świadka. Tak zgromadzony materiał powinien zostać przesłany do sądu z wnioskiem o ukaranie.
A jak jest
Tymczasem Referat Wykroczeń skracał procedurę, a czynność przesłuchania faktycznie się nie odbywała. Notatka, która trafiała do referatu była skanowana, podpisywana w niewyjaśnionych okolicznościach przez jej autora i wysyłana wraz z protokołem do sądu.
Tony akt
W tej chwili prokuratura i policja badają wszystkie protokoły, które nie są przedawnione (czyli od 2008 roku, chociaż niewykluczone, że proceder miał miejsce także w latach ubiegłych).
Przesłuchano już kilkuset świadków, a zarzuty przedstawiono jednej osobie. Pracownik Referatu Wykroczeń SM usłyszał ponad 100 zarzutów.
- Nasze prace cały czas trwają. Policja przegląda tysiące akt spraw w sądach. To żmudna praca i bardzo czasochłonna. Jesteśmy na etapie przygotowywania się do postawienia zarzutów kolejnym osobom - dodaje prok. Klonowska.
Sprawa wyszła na jaw w wyniku działań operacyjnych policji.
Pracownicy Referatu Wykroczeń Straży Miejskiej w Gdańsku mieli łamać prawo i to od kilku lat. Chodzi o nieprawidłowości przy prowadzeniu postępowań w sprawach o wykroczenia i poświadczenia nieprawdy. Sprawą zajęła się prokuratura, która jednemu z pracowników referatu postawiła ponad 100 zarzutów.
- Funkcjonariusze Referatu Wykroczeń SM poświadczali nieprawdę w protokole przesłuchania świadków. Miało to polegać na wystawieniu dokumentu i zawarciu w nim treści notatki urzędowej bez osobistego udziału funkcjonariusza. W ten sposób pracownicy referatu nie dopełniali ciążącego na nich obowiązku. Pracownicy referatu powinni sporządzić protokół przesłuchania świadka, a nie skanować notatkę urzędową funkcjonariusza - tłumaczy Onetowi prok. Renata Klonowska, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście
Jak powinno być
Prawidłowo przeprowadzona procedura powinna wyglądać następująco: strażnik miejski sporządza notatkę z ujawnionego wykroczenia. Jeżeli osoba, która jest sprawcą wykroczenia nie przyjmuje mandatu, a żąda skierowania sprawy na drogę sądową, strażnik przekazuje notatkę do Referatu Wykroczeń Straży Miejskiej. Pracownik referatu powinien wezwać do siebie funkcjonariusza i spisać w protokole jego zeznania w charakterze świadka. Tak zgromadzony materiał powinien zostać przesłany do sądu z wnioskiem o ukaranie.
A jak jest
Tymczasem Referat Wykroczeń skracał procedurę, a czynność przesłuchania faktycznie się nie odbywała. Notatka, która trafiała do referatu była skanowana, podpisywana w niewyjaśnionych okolicznościach przez jej autora i wysyłana wraz z protokołem do sądu.
Tony akt
W tej chwili prokuratura i policja badają wszystkie protokoły, które nie są przedawnione (czyli od 2008 roku, chociaż niewykluczone, że proceder miał miejsce także w latach ubiegłych).
Przesłuchano już kilkuset świadków, a zarzuty przedstawiono jednej osobie. Pracownik Referatu Wykroczeń SM usłyszał ponad 100 zarzutów.
- Nasze prace cały czas trwają. Policja przegląda tysiące akt spraw w sądach. To żmudna praca i bardzo czasochłonna. Jesteśmy na etapie przygotowywania się do postawienia zarzutów kolejnym osobom - dodaje prok. Klonowska.
Sprawa wyszła na jaw w wyniku działań operacyjnych policji.