Widok
Jest jeszcze Piotr i Paweł w Manhattanie? Kilka lat temu tam odnosiłem butelki. Mieli specjalny automat, który czytał kod kreskowy, zabierał flaszki i wypluwał paragon, który można było spieniężyć u kasjera. Bardzo dobre rozwiązanie dla ludzi nieroszczeniowych, co to nie lubią być zdawani na łaskę i niełaskę sklepikarza.
Problem ze zwrotem butelek i z pamiętaniem żeby taszczyć je w plecaku na wymianę skutkował u mnie tym, że przerzuciłem się na Perłę, Łomżę i piwa z biedronki, najlepiej Budweiser albo Złoty Bażant. Wszystkie one są w bezzwrotnych.
Problem ze zwrotem butelek i z pamiętaniem żeby taszczyć je w plecaku na wymianę skutkował u mnie tym, że przerzuciłem się na Perłę, Łomżę i piwa z biedronki, najlepiej Budweiser albo Złoty Bażant. Wszystkie one są w bezzwrotnych.
Problem skupu butelek był nierozwiązywalny już za prylu. Coś jak problem sznurka do snopowiązałek.
Nie wiem, jak wygląda obecnie sytuacja na "froncie sznurka", ale najwidoczniej problem skupu flaszek pozostał.
Sam zresztą byłem dzisiaj naocznym świadkiem, jak klient w sklepiku osiedlowym, będący "na Ty" z włascicielem, kupując 2 piwa przyniósł 8 flaszek... i musiał się częściowo "obejść smakiem". Właściciel wział tylko +2 nadmiarowe. Nie miał wolnych kontenerów, bo świeżo po dostawie. Nie kłamał. Kilka godzin wcześniej, na spacerze z suką, byłem naocznym świadkiem tej dostawy.
Nie komentowałem wpisów trolów powyżej, bo i po co?
Spóźnili się o jakieś 30 lat.
Pod koniec '80-tych robiliśmy z kumplami czerwcową "akcję Flaszka"
Opróżnialiśmy akademik z butelek po wyprowadzce studenctwa. Na każdym piętrze było 12 pawlaczy. Większość zawalona na maxa pustymi flaszkami. Na oko 100-150 na każdy pawlacz. Pięter 10....
Żaden normalny sklep tego by nie przyjął. Wyczailiśmy "społemowski" punkt skupu opakowań szklanych na Zielonym Trójkącie. Ale nawet on nie dał rady i musieliśmy akcję rozłożyć na bodaj dwa tygodnie. Kilka kursów autem dziennie ich "zapychało" ;)
Z akcji "Flaszka" żyliśmy jak pączki w maśle przez całe wakacje :D
Teraz ilość flaszek po piwie, jaką produkuję przez sezon letni (poza nim praktycznie nie piję piwa, chyba, że w knajpie) zmieściłaby się w przedszkolnym worku na kapcie ;)
Nie wiem, jak wygląda obecnie sytuacja na "froncie sznurka", ale najwidoczniej problem skupu flaszek pozostał.
Sam zresztą byłem dzisiaj naocznym świadkiem, jak klient w sklepiku osiedlowym, będący "na Ty" z włascicielem, kupując 2 piwa przyniósł 8 flaszek... i musiał się częściowo "obejść smakiem". Właściciel wział tylko +2 nadmiarowe. Nie miał wolnych kontenerów, bo świeżo po dostawie. Nie kłamał. Kilka godzin wcześniej, na spacerze z suką, byłem naocznym świadkiem tej dostawy.
Nie komentowałem wpisów trolów powyżej, bo i po co?
Spóźnili się o jakieś 30 lat.
Pod koniec '80-tych robiliśmy z kumplami czerwcową "akcję Flaszka"
Opróżnialiśmy akademik z butelek po wyprowadzce studenctwa. Na każdym piętrze było 12 pawlaczy. Większość zawalona na maxa pustymi flaszkami. Na oko 100-150 na każdy pawlacz. Pięter 10....
Żaden normalny sklep tego by nie przyjął. Wyczailiśmy "społemowski" punkt skupu opakowań szklanych na Zielonym Trójkącie. Ale nawet on nie dał rady i musieliśmy akcję rozłożyć na bodaj dwa tygodnie. Kilka kursów autem dziennie ich "zapychało" ;)
Z akcji "Flaszka" żyliśmy jak pączki w maśle przez całe wakacje :D
Teraz ilość flaszek po piwie, jaką produkuję przez sezon letni (poza nim praktycznie nie piję piwa, chyba, że w knajpie) zmieściłaby się w przedszkolnym worku na kapcie ;)
Polazłem do sklepiku osiedlowego tuż przed zamknięciem, czyli przed 20, po flaszkę.
Wracając (raptem ze 100m) w połowie , pod zaprzyjaźnioną pizzerią, jedna z babeczek zobaczyła mnie z flaszką w ręku i stwierdziła.. zaraz idę do ciebie na kielicha ;)
Zapytałem "na pewno?" i pokazałem flaszkę z bliska.
Zrezygnowała.
Raptem może z 20m dalej kolejne sąsiadki spotkałem. I widziałem ich wzrok i "rozczarowanie" kiedy przerzuciły go na żólty plastikowy dekiel.
Octu mi zabrakło do mikro-ogóreczków (korniszonków) konserwowych. Uprzątałem pole ogórkowe.. i żal było te kurduple po 3-5 cm dać na kompost :D
Co nie znaczy, że nie mam alko w chacie. W pip...quod libet. Czysta, łyskacz, nalewki najróżniejsze...nawet wino i piwo, których z pewnością nie wypiję...są.
Jakby ktoś zechciał wpaść.. zapraszam :D
Wracając (raptem ze 100m) w połowie , pod zaprzyjaźnioną pizzerią, jedna z babeczek zobaczyła mnie z flaszką w ręku i stwierdziła.. zaraz idę do ciebie na kielicha ;)
Zapytałem "na pewno?" i pokazałem flaszkę z bliska.
Zrezygnowała.
Raptem może z 20m dalej kolejne sąsiadki spotkałem. I widziałem ich wzrok i "rozczarowanie" kiedy przerzuciły go na żólty plastikowy dekiel.
Octu mi zabrakło do mikro-ogóreczków (korniszonków) konserwowych. Uprzątałem pole ogórkowe.. i żal było te kurduple po 3-5 cm dać na kompost :D
Co nie znaczy, że nie mam alko w chacie. W pip...quod libet. Czysta, łyskacz, nalewki najróżniejsze...nawet wino i piwo, których z pewnością nie wypiję...są.
Jakby ktoś zechciał wpaść.. zapraszam :D