Widok
Sprzedaż biletów tylko za odliczoną kwotę - złośliwość kierowców ZTM Gdańsk
Dziś miałem średnio komiczną sytuację w autobusie nr 149. Kierowca nie chciał sprzedać mi biletu. Uparty jak wół. Bilet normalny kosztuje 3,80 zł, ja miałem w monetach 4 zł. Kierowca uparcie twierdził , że tylko za odliczoną kwotę. Odrzekłem , że nie chce reszty, na co on, że też jej nie weźmie, bo potem padają oskarżenia , że w ten sposób kierowcy sobie dorabiają. "Niech Pan zabiera te pieniądze, przyjdzie kontrola i dostanie Pan mandat, ja biletu za nieodliczoną kwotę nie sprzedam. Nie tacy jak Pan tu się wykłócali i dostawali mandat" itd. itp. ... Nie wierzę. Czy to jest normalne? Czy trzeba być do tego stopnia głupio złośliwym? Inna sprawa: dystrybucja biletów w Gdańsku jest beznadziejna. Bilety drożeją, szkoda tylko , że jest mnóstwo miejsc w których nie da się ich kupić. Można przecież to jakoś rozwiązać. Postawić więcej automatów?! Np. przy obleganym przystanku autobusowym "Wrzeszcz PKP" stoi raptem jeden automat.
I kierowcy to nie interesuje bo jest jest przepis który go chroni. Masz banknot idz kup bilet w kiosku bądź biletomacie a nie u kierowcy ktory nie ma w zakresie obowiązków noszenia pieniedzy na wydawanie ponieważ nie jest kasjerem w przysłowiowym lidlu tylko kierowcą. I odpowiada za Twoje bezpieczeństwo i za mienie publiczne jakim jest autobus
A czy Wy umiecie czytać? W każdym autobusie jest wyklejona kartka sprzedaż biletów przez kierowcę na przystanku i za odliczone pieniądze. A jak każdy przychodzi z 10 lub 20 zł a kupuje bilet za 3.8 lub 1.9 zł to kierowca po pierwsze musi nosić ze sobą bilon co naraża go na niebezpieczeństwo napadu po drugie robią się przez to opóźnienia. A później każdy się dziwi że autobus danej linii przyjeżdża z 20 minutowym opóźnieniem bądź wcale bo wypada z kursu.
Tak, jest napisane, że W MIARĘ MOŻLIWOŚCI płaci się odliczonymi pieniędzmi... jest różnica, kiedy za karnet lub bilet kosztujący poniżej 10zł chcesz zapłacić banknotem stu- lub pięćdziesięciozłotowym, a bilonem przekraczającym tą kwotę 20 albo 50gr tak jak w tych wypadkach. Zaczynam mieć wątpliwości co do Twojej umiejętności czytania. Jeżeli nie oczekiwał na te 20gr reszty to naprawdę nie widzę podstaw do nie sprzedania tego biletu. Zwykła złośliwość i zasłanianie się przepisami, które nie mają nic wspólnego z sytuacją.
Dlaczego? Bo zostałby oskarżony o korupcję? Tylko tutaj musiałaby jeszcze wynikać jakaś korzyść... Kiedyś jeździłam często takim jednym nocnym autobusem i wysiadałam na ostatnim przystanku. Pewnego razu było naprawdę bardzo zimno i kierowca kojarząc mnie, spytał w którą stronę i czy daleko idę. Okazało się, ze jedzie w tą samą stronę do zajezdni i tym sposobem miałam co tydzień podwózkę praktycznie pod sam dom. Jak możesz się domyślić, tego przystanku nie było na rozkładzie jazdy, ale kierowca to też człowiek i czasami tak się zachowuje. Ja w ogóle nie rozumiem problemu, wystarczyłaby odrobina dobrej woli i empatii. Gdyby ktoś był nadgorliwy i złośliwy jak ten kierowca to wysypałby ODLICZONĄ kwotę w jedno- i dwugroszówkach, wtedy byłoby ok? Na pewno po czymś takim nie byłoby problemu z wydawaniem reszty... na szczęście w Gdyni nie mam takiego problemu, kupując karnet u kierowcy tylko raz usłyszałam odmowę, ale rozumiem, bo miałam tylko banknot pięćdziesięciozłotowy. Gdybym była mieszkanką Gdańska i kilka razy spotkałaby mnie taka sytuacja - autentycznie uzbierałabym woreczek drobniaków i takimi płaciła. Kwotą odliczoną co do grosza.
Żeby nie było, ze tak mówię, też pracuję z ludźmi, konkretnie w hotelu. Doba hotelowa trwa do 12:00, ale są różne sytuacje, czasami Goście mają coś do załatwienia i chcieliby zostawić rzeczy w pokoju nieco dłużej albo mają małe dziecko, które przed długą podróżą chcieliby jeszcze nakarmić. Idąc Twoim tokiem myślenia, powinnam zawsze odmawiać, bo tak jest napisane i wiedzą o tym. Ale różnica polega na tym, że ja wolę zachować się jak człowiek i jeśli jest taka możliwość i nikomu innemu nie dezorganizuje to pracy, pomogę.
Chyba nie bardzo rozumiem co teraz masz na myśli i chyba nawet nie zależy mi, żeby wiedzieć. Wydaje mi się, że znasz sprawę z autopsji i sam widzisz jedynie czubek własnego nosa, aczkolwiek mam nadzieję, że nie jesteś takim społeczniakiem, który usiądzie na miejscu zaraz za kierowca i tylko czeka na moment, kiedy ten jednak przyjmie jakieś pieniądze, żeby móc uprzejmie donieść, gdzie trzeba. Widzisz, mnie bynajmniej sprawa nie dotyczy, bo mam kartę miejską i bilet miesięczny, chodzi mi o pewna zasady, których Ty najwyraźniej, mimo moich szczerych chęci, nie rozumiesz.
Ok, czyli mogłeś od razu mówić, że sam jesteś kierowcą, a nie udawać, ze teoretyzujesz. Widzisz, ja nie zrobię prawa jazdy kat., bo zdaję sobie sprawę, ze absolutnie nie nadaję się do tej pracy. Mimo wszystko jest to bezpośredni kontakt z klientem, a nie sama jazda, więc skoro to jest dla Ciebie taką męczarnią (co w pewnym sensie rozumiem, nie wszyscy są do tego stworzeni), warto zastanowić się nad przebranżowieniem np. na tiry? Tam nie trzeba się wykazywać empatią tak często i użerać z pasażerami.
Nie jestem kierowcą tylko obserwatorem. Sam się złoszczę jak mi się spieszy że kierowca musi wyjaśniać każdemu z osobna że bilet za odliczoną gotowke i ja się zawsze przez to spozniam. Mi zawsze na koniec miesiąca odlicząca w prazy za spóźnienie badze nie dotarcie do pracy. Jeśli Ty masz płacone jak za komuny czy się stoi czy się leży 2000 sie należy to Ci dobrze.
Stety bądź niestety o komunie słyszałam tylko z opowieści rodziców, bo urodziłam się o włos za późno. Może u Ciebie tak jest, ale wyprowadzę Cię z błędu, to jak pracuję ma wymierny efekt w postaci moich zarobków, dzięki czemu nie narzekam. Gdybym była niemiła bądź niekompetentna, nie zagrzałabym tu miejsca, bo opinia Gości ma duże znaczenie w dzisiejszych czasach. Nie mówiąc o tym, że moje zaangażowanie przekłada się na ilość rezerwacji, a tym samym pośrednio na zarobki hotelu. Mam też świadomość, że jeśli się spóźnię to ktoś tu będzie musiał czekać aż go zmienię, a po 12h pracy średnia to przyjemność, więc wiedząc, że komunikacja miejska nie jest niezawodna wychodzę z domu odpowiednio wcześnie. Jeżeli Ty się zawsze spóźniasz to może warto wyciągnąć wnioski i jechać jednym autobusem wcześniej?
I przypominam, że opisana sytuacja dotyczy wydania (bądź nie) 20gr reszty, to nie jest jakaś wyższa matematyka, która wymaga obliczeń na kalkulatorze i nie trwa więcej niż 5 sekund. Jak już mówiłam, w przypadku gdyby chodziło o większe kwoty nie miałabym zastrzeżeń do zachowania kierowcy, a tak... cóż.
Różne są sytuacje, często zdarza się tak, że nie masz w portfelu nic innego, niż np, 5zł w 10 gr i 5 gr, a odliczona kwota, to odliczona kwota, Janusze za kierownicą nie powinni kręcić na to nosem... Spróbowałbym ja w mojej robocie powiedzieć do klienta coś a'la "se Pan do skarbonki wsadź", 5 min i byłbym bez pracy...
A trojmiasto nadal zacofane,gdy w innych miastach kierowca jest od rozkladu i kierowania a bilet mozna kupic w automacie lub w kiosku,czy nawe w biurze obslugi klienta i nie ma spoznien chyba ze korek,przykladowa gdanska linia 210 na przyst port lotniczy mnostwo automatow biletowych a ludzie nawet gdy jest sprzedaz biletow w autobusie twierdza,ze nie umieja obslugiwac prostych urzadzen,wolą przeplacic i prowizje zaplacic kierowcy,chore,tlum ludzi do pierwszych drzwi zamiast wejsc innymi drzwiami i nawet gdyby oczekiwac na sprzedaz biletu w kolejce w autobusie albo postawic biletomat w autobusie tak jak jest w europejskich cywilizowanych miastach i nie byloby problemu,a tak kolejka kilometrowa i mnostwo opoznien i nerwow bo ludzie i pracownicy zacofani
Był plan aby Pan Adam....cz przyjął na swoje włości uchodźców i.... aby oni chodzili po przystankach i sprzedawali bilety. Plan nie wypalił , bo w/w Pan stwierdził że woli za kasę te mieszkania wynajmować.
Teraz jest plan , aby pasażerowie sami pilnowali siebie nawzajem przy wejściu będzie wrzutnik monet "co łaska", ale na ekranach LCD będzie pojawiało się zdjęcie i kwota jaką wrzucił wchodzący pasażer (niepisana zasada: 3 złote miejsce stojące , 5 zł siedzące). Jak ktoś będzie cwaniakował to inni pasażerowie będą mogli go wyszydzać - jest już dofinansowanie z UE do tego projektu ;)
Teraz jest plan , aby pasażerowie sami pilnowali siebie nawzajem przy wejściu będzie wrzutnik monet "co łaska", ale na ekranach LCD będzie pojawiało się zdjęcie i kwota jaką wrzucił wchodzący pasażer (niepisana zasada: 3 złote miejsce stojące , 5 zł siedzące). Jak ktoś będzie cwaniakował to inni pasażerowie będą mogli go wyszydzać - jest już dofinansowanie z UE do tego projektu ;)
Jakoś 3city nie potrafi dać nie dość że nie takich jak we Wro małych automatów co się płaci kartą, to i tych większych, jak w Krk czy Wawie, co przyjmują gotówkę.
Kolega, po awarii auta na szybko do autobusu:
– Ma pan bilety?
– Mam.
– To poproszę jeden
– Ulgowy czy normalny?
– Normalny proszę – podał mu dwie dychy przez ten mikrowziernik z szufladką.
– Ale nie mam jak wydać!
– Nie ma pan wydać?
– No nie mam, panie, jakby tak każdy…
– nie uzbiera się z tego co zapłacili ci z wyliczoną kwotą..?…dobra, nieważne. – To niech mi pan da sześć czy ile tam.
– Nie mogę panu tyle dać.
– Co? Dlaczego!?
– Bo muszę mieć jakby ktoś chciał kupić.
.....
We Wroclawiu kazdy, nawet najstarszy autobus i tramwaj, ma biletomat. Można? Można!
Jak pierwszy raz w życiu we Wrocku miałem kontrolę biletów, to nie mogłem uwierzyć. U nas jakieś byczki-kontrolerzy robią nalot niemal jak na przestępców. A we Wrocku podeszła do mnie starsza Pani w wieku gdzieś blisko emerytury i poprosiła o bilet. Myślałem na początku, że żartuje, ale miała czytnik do sprawdzania biletów i legitymację na szyi. I tam jakoś to działa. I niby ten sam kraj.
Jak pierwszy raz w życiu we Wrocku miałem kontrolę biletów, to nie mogłem uwierzyć. U nas jakieś byczki-kontrolerzy robią nalot niemal jak na przestępców. A we Wrocku podeszła do mnie starsza Pani w wieku gdzieś blisko emerytury i poprosiła o bilet. Myślałem na początku, że żartuje, ale miała czytnik do sprawdzania biletów i legitymację na szyi. I tam jakoś to działa. I niby ten sam kraj.