Widok
Szukam pani dla mojego męża
Jak w tytule, jesteśmy w trakcie rozwodu. Mąż ma 36 lat, ma 180cm wzrostu, jest chudy,potrafi gotować ale odkurzac już nie. Nie tańczy, nie odwiedza restauracji, z pubu wymaga opieki, góra dwie pozycje okazjonalnie ( i po alkoholu w nocy przy zgaszonym świetle) ogólnie jest miły i idzie się z nim dogadać. Robi zakupy. Nie przeprasza, nie wypowiada czułych słów, nie całuje się. Jeśli któraś z pań jest zainteresowana oddam w dobre ręce
Wątpię.
Nie mam żony, zatem trudno byłoby to zweryfikować. Aczkolwiek... z kobietami dogaduję się nieźle, po pubach się nie szlajam a co do seksu...
Mój kolega mawiał: nie ma mężczyzn impotentów, są tylko leniwe kobiety.
Nie wiem, czy się w ten sposób pocieszał ;] ale ma to sporo sensu.
Czasami po prostu nie iskrzy. Albo słomiany ogień się wypalił. Nie musi to być "wina", którejkolwiek ze stron. Kazda z nich, w jakiejś innej relacji, moze być demonem seksu. Ale w nie w tej. Ot... pech...
PS: jakby co, to nie jestem twoim mężem zainteresowany ;] Może tobą.. troszkę...Z racji poczucia humoru - bo założyłas ten wątek :D
Nie mam żony, zatem trudno byłoby to zweryfikować. Aczkolwiek... z kobietami dogaduję się nieźle, po pubach się nie szlajam a co do seksu...
Mój kolega mawiał: nie ma mężczyzn impotentów, są tylko leniwe kobiety.
Nie wiem, czy się w ten sposób pocieszał ;] ale ma to sporo sensu.
Czasami po prostu nie iskrzy. Albo słomiany ogień się wypalił. Nie musi to być "wina", którejkolwiek ze stron. Kazda z nich, w jakiejś innej relacji, moze być demonem seksu. Ale w nie w tej. Ot... pech...
PS: jakby co, to nie jestem twoim mężem zainteresowany ;] Może tobą.. troszkę...Z racji poczucia humoru - bo założyłas ten wątek :D
> Mąż ma 36 lat, ma 180cm wzrostu, jest chudy,potrafi gotować
Właściwie to by wystarczyło, abyś nie musiała się o niego martwić.
Wymienione wady świadczą głównie o tym, że go nie pociągasz - co jest całkiem naturalne na etapie rozwodu.
Właściwie to by wystarczyło, abyś nie musiała się o niego martwić.
Wymienione wady świadczą głównie o tym, że go nie pociągasz - co jest całkiem naturalne na etapie rozwodu.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
>...powiedział następny nieżonaty ;)
Tak, nieżonaty, ale i bez wymienionych wad:)))
Cóż lepiej chroni przed poczuciem uwięzienia i utratą pociągu do partnerki jeśli nie ciągła świadomość, że tylko dzisiaj jesteśmy razem, a jutro jest nieznane?
Tak, nieżonaty, ale i bez wymienionych wad:)))
Cóż lepiej chroni przed poczuciem uwięzienia i utratą pociągu do partnerki jeśli nie ciągła świadomość, że tylko dzisiaj jesteśmy razem, a jutro jest nieznane?
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
>> Mąż ma 36 lat, ma 180cm wzrostu, jest chudy,potrafi gotować
> Właściwie to by wystarczyło, abyś nie musiała się o niego martwić.
To by w zupełności wystarczyło, aby w ogóle nie zakładać wątku. O ile nie jest jakimś niemożebnym niemotą, to babę znajdzie.
Wróć... baba sama mu się znajdzie. W zasadzie wystarczy info "wolny, 36 lat".
Wróć... wystarczy info"wolny"
Wróć...wystarczy, że istnieje...i nie jest niemożebnym niemotą :D
A niemożebnym niemotą raczej nie jest, bo to by jak najgorzej świadczyło o "autorce wątku", zatem by się nim nie chwaliła :]
> Właściwie to by wystarczyło, abyś nie musiała się o niego martwić.
To by w zupełności wystarczyło, aby w ogóle nie zakładać wątku. O ile nie jest jakimś niemożebnym niemotą, to babę znajdzie.
Wróć... baba sama mu się znajdzie. W zasadzie wystarczy info "wolny, 36 lat".
Wróć... wystarczy info"wolny"
Wróć...wystarczy, że istnieje...i nie jest niemożebnym niemotą :D
A niemożebnym niemotą raczej nie jest, bo to by jak najgorzej świadczyło o "autorce wątku", zatem by się nim nie chwaliła :]
> to jest hasło klucz
Nie odwiedzałem, ale ze wspomnień koleżanek słyszałem, ze nader często okazuje się, że to 180 cm to jest w sumie ;]
Choć dla części kobiet wzrost faceta jest faktycznie jakimś fetyszem.
Jedna z wysokich koleżanek kiedyś mi dosr*ła: Ty nie masz 180 (mając na myśli wyłącznie wymiar wzwyż, dla uściślenia ;])
Wkurzyłem się. Jak nie mam. Zawsze miałem...
Niedługo potem miałem okazję dostepu do takiej standardowej wagi lekarskiej, jak za króla Ćwieczka. Z szalkami i wyciąganą miarką. I rzeczywiście... 178
Kompresja kręgosłupa. Te 2 cm ubyły mi przez lata (dziesięciolecia), przez które się nie mierzyłem (bo i po co?) na dyskach międzykręgowych.
Druga koleżanka, 178, do dzisiaj mnie wspomina, jako pierwszego faceta, który nie wstydził się iść z Nią, w szpilkach. Wcześniej miała kompleksy. A raczej... jej poprzedni faceci...
Z kolei inna.. chociaż słabo się znamy, wyjaśniła mi swoje podejście do fetyszu wzrostu.
Przy wyższym, dużo wyższym, facecie, czuje się bezpieczniejsza. "Wtulona pod ramię". Przy moim wzroście, u kobiety, nie jest to łatwe.. ;)
Nie odwiedzałem, ale ze wspomnień koleżanek słyszałem, ze nader często okazuje się, że to 180 cm to jest w sumie ;]
Choć dla części kobiet wzrost faceta jest faktycznie jakimś fetyszem.
Jedna z wysokich koleżanek kiedyś mi dosr*ła: Ty nie masz 180 (mając na myśli wyłącznie wymiar wzwyż, dla uściślenia ;])
Wkurzyłem się. Jak nie mam. Zawsze miałem...
Niedługo potem miałem okazję dostepu do takiej standardowej wagi lekarskiej, jak za króla Ćwieczka. Z szalkami i wyciąganą miarką. I rzeczywiście... 178
Kompresja kręgosłupa. Te 2 cm ubyły mi przez lata (dziesięciolecia), przez które się nie mierzyłem (bo i po co?) na dyskach międzykręgowych.
Druga koleżanka, 178, do dzisiaj mnie wspomina, jako pierwszego faceta, który nie wstydził się iść z Nią, w szpilkach. Wcześniej miała kompleksy. A raczej... jej poprzedni faceci...
Z kolei inna.. chociaż słabo się znamy, wyjaśniła mi swoje podejście do fetyszu wzrostu.
Przy wyższym, dużo wyższym, facecie, czuje się bezpieczniejsza. "Wtulona pod ramię". Przy moim wzroście, u kobiety, nie jest to łatwe.. ;)
>słyszałem, ze nader często okazuje się, że to 180 cm to jest w sumie ;]
To wtedy to jest wytrych:d
>Przy wyższym, dużo wyższym, facecie, czuje się bezpieczniejsza.
Tak, wszystkie tak mówią, z pewnością brzmi to lepiej niż prawda;)
To wtedy to jest wytrych:d
>Przy wyższym, dużo wyższym, facecie, czuje się bezpieczniejsza.
Tak, wszystkie tak mówią, z pewnością brzmi to lepiej niż prawda;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
>bo to by jak najgorzej świadczyło o "autorce wątku", zatem by się nim nie chwaliła :]
Ona ogólnie się sobą nie chwali. Przypadek?:p
Nawet nie napisała, dlaczego go nie pociąga, i dlaczego on musi się tak poświęcać, by się upić w sztok, ryzykując życiem, aby spełnić swój małżeński obowiązek!
Ona ogólnie się sobą nie chwali. Przypadek?:p
Nawet nie napisała, dlaczego go nie pociąga, i dlaczego on musi się tak poświęcać, by się upić w sztok, ryzykując życiem, aby spełnić swój małżeński obowiązek!
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
> Ona ogólnie się sobą nie chwali. Przypadek?:
Myślę, że to raczej forma odreagowania.
Rozstanie po latach nigdy nie jest proste. Pomijam już kwestie techniczne, typu wspólne dobra czy długi.
O dzieciach słowa nie ma, zatem przyjmuję, że temat nie istnieje.
Pozostaje cała otoczka. Wspólni znajomi, rodzina drugiej strony.
Jeśli ktoś się związał lata temu i praktycznie większość dorosłego życia spędził w tej otoczce, musi sobie jakoś zrekompensowac dziurę vel nocnik, w której przyjdzie mu żyć za chwilę.
Choćby nadrabiajac miną, że to "jego wina". Ja jestem ta dobra... nawet mu szukam miękkiej poduszki pod upadek..
Z drugiej strony.. może być to poczucie winy. Dałam ciała (całkiem prawdopodobnie, że dosłownie) i tej miągwie było juz za dużo. Choć mnie nie kręci, to fajny chłop z niego i niech służy jako aseksualny kucharz i dostawca komuś innemu.
Z trzeciej.. może być też czysty pragmatyzm.. czyli cesja kredytu, o której pisałem powyżej.
A najprawdopodobniej... wątek jest po prostu fejkiem, dla rozruszania Forum.
Myślę, że to raczej forma odreagowania.
Rozstanie po latach nigdy nie jest proste. Pomijam już kwestie techniczne, typu wspólne dobra czy długi.
O dzieciach słowa nie ma, zatem przyjmuję, że temat nie istnieje.
Pozostaje cała otoczka. Wspólni znajomi, rodzina drugiej strony.
Jeśli ktoś się związał lata temu i praktycznie większość dorosłego życia spędził w tej otoczce, musi sobie jakoś zrekompensowac dziurę vel nocnik, w której przyjdzie mu żyć za chwilę.
Choćby nadrabiajac miną, że to "jego wina". Ja jestem ta dobra... nawet mu szukam miękkiej poduszki pod upadek..
Z drugiej strony.. może być to poczucie winy. Dałam ciała (całkiem prawdopodobnie, że dosłownie) i tej miągwie było juz za dużo. Choć mnie nie kręci, to fajny chłop z niego i niech służy jako aseksualny kucharz i dostawca komuś innemu.
Z trzeciej.. może być też czysty pragmatyzm.. czyli cesja kredytu, o której pisałem powyżej.
A najprawdopodobniej... wątek jest po prostu fejkiem, dla rozruszania Forum.
>Sprzątanie po sobie uznajesz za oznakę bycia Pantoflarzem?
Tu nie chodzi o sprzątanie po sobie, bo ta bielizna zostanie uprzątnięta, a czasem. Tu chodzi o bardziej subtelne informacje przesyłane do otoczenia, coś jak zaznaczanie swojego terenu:)
Opuszczanie deski to już skrajny przejaw uległości u mężczyzny, uznanie, że to ona rządzi w tym domu. Kobiety zaś zaliczają się do tych, które z wyrzutem, ale też pewną dumą skarżą się koleżankom, że ich facet to niereformowalny neandertalczyk (brudas, bałaganiarz, egoista - jakkolwiek to zwał) i kochają go za wszystko inne, nie mając świadomości, że kochają go właśnie za to, bo identyfikują te cechy z męskością. Oraz te, które chwalą się, że "nauczyły" swojego faceta bycia "partnerem", tyle, że z czasem po prostu widzą w nim takiego słodziaka i psiapsiułkę, a potem wchodzą do łóżka każdemu, który trochę śmierdzi potem, nie jest zainteresowany, co mają do powiedzenia, sponiewiera je w łóżku, a po wszystkim wytrze ptaka w firanki mamusi:)
>Szukasz zaczepki czy nasza cywilizacja zmierza ku upadkowi?
Owszem, chyli się ku upadkowi, bo coraz mniej facetów, coraz więcej pantoflarzy
Tu nie chodzi o sprzątanie po sobie, bo ta bielizna zostanie uprzątnięta, a czasem. Tu chodzi o bardziej subtelne informacje przesyłane do otoczenia, coś jak zaznaczanie swojego terenu:)
Opuszczanie deski to już skrajny przejaw uległości u mężczyzny, uznanie, że to ona rządzi w tym domu. Kobiety zaś zaliczają się do tych, które z wyrzutem, ale też pewną dumą skarżą się koleżankom, że ich facet to niereformowalny neandertalczyk (brudas, bałaganiarz, egoista - jakkolwiek to zwał) i kochają go za wszystko inne, nie mając świadomości, że kochają go właśnie za to, bo identyfikują te cechy z męskością. Oraz te, które chwalą się, że "nauczyły" swojego faceta bycia "partnerem", tyle, że z czasem po prostu widzą w nim takiego słodziaka i psiapsiułkę, a potem wchodzą do łóżka każdemu, który trochę śmierdzi potem, nie jest zainteresowany, co mają do powiedzenia, sponiewiera je w łóżku, a po wszystkim wytrze ptaka w firanki mamusi:)
>Szukasz zaczepki czy nasza cywilizacja zmierza ku upadkowi?
Owszem, chyli się ku upadkowi, bo coraz mniej facetów, coraz więcej pantoflarzy
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Można się spodziewać od kobiet takiej reakcji, wszakże przyznanie mi racji otwierało mężczyznom drogę do pogłębiania tych zachowań i zamykało kobietom możliwość narzekania na takie zachowania, co robią z wielką lubością.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Hmmm...miało być przerwotnie i dowcipnie, wyszło jak zwykle.
Ale prób nie zaniecham.
Zastanawiam się na ile Ciebie jest w tych tekstach. Czy w domu, przy swojej kobiecie przepełniony ignorancją nie zamykasz po sobie deski, a w momencie kiedy ona się wkurza, prawisz jej swoje teorie na temat atrakcyjności poprzez bycie dla niej tym jedynym neandertalczykiem... .
Zupełnie wychodząc z Twojej pościeli...Ty tak poważnie definiujesz męskość poprzez bycie fleją?
Poważnie facet który jest zadbany, gotowy na stworzenie Power Copule (świadomy związek) to zbyt wysoko powieszona poprzeczka?
Ale prób nie zaniecham.
Zastanawiam się na ile Ciebie jest w tych tekstach. Czy w domu, przy swojej kobiecie przepełniony ignorancją nie zamykasz po sobie deski, a w momencie kiedy ona się wkurza, prawisz jej swoje teorie na temat atrakcyjności poprzez bycie dla niej tym jedynym neandertalczykiem... .
Zupełnie wychodząc z Twojej pościeli...Ty tak poważnie definiujesz męskość poprzez bycie fleją?
Poważnie facet który jest zadbany, gotowy na stworzenie Power Copule (świadomy związek) to zbyt wysoko powieszona poprzeczka?
>gotowy na stworzenie Power Copule
Feministyczny mit, który zakłada, że facet ma być sługą kobiety.
Mówię mit, bo prócz pisania o nim w sieci, nigdy się z takim czymś nie spotkałem.
Nie ma też w tym nic świadomego, skoro to tylko lewar, siła nacisku, która działa tylko w jedną stronę.
>Czy w domu, przy swojej kobiecie przepełniony ignorancją nie zamykasz po sobie deski
Nie jestem bezmyślnym powielaczem zachowań.
Ludzie zamykają deskę, bo czują obrzydzenie do wnętrza toalety, jako miejsca śmierdzącego i brudnego.
W większości przypadków wynika to z dawnych czasów, gdy były wychodki. Oczywiście niektórzy mają to wyuczone na doświadczeniu, bo nie myją kibla. Jest też trzecia grupa ludzi, dla której jest to obrzydliwe z natury, bo godzi w ich człowieczeństwo. Ci nie jedzą publicznie, nie jęczą podczas seksu i wojują z kobietami karmiącymi piersią w miejscu publicznym. Ja tam akceptuję swoją zwierzęcą stronę:)
Wszystkie te grupy tłumaczą to bakteriami, wyznawcy złotego cielca - nauki - nigdy chyba się nie zastanowili, jak zachowuje się powietrze podczas zamykania i otwierania deski:)
>a w momencie kiedy ona się wkurza, prawisz jej swoje teorie na temat atrakcyjności
Wkurzają się frustratki zasłaniające podły charakter feministyczną ideologią.
Moja dziewczyna taką nie jest.
Zdarza jej się za to zaznaczyć moje łóżko bielizną przesiąkniętą zapachem jej kobiecości:)
Dla mnie to bardzo miłe znalezisko:)
I teraz zastanów się, jaki związek ma lepszy fundament, mój - pełen akceptacji, czy taki oparty na teoriach feministycznych; wymuszanie zmian, brak akceptacji, grożenie, że się odejdzie i nazywanie kogoś fleją czy brudasem? W jakim związku chciałabyś żyć?
Faceci trafiający do tego drugiego dość szybko czują się jak w klatce. Jakby mięli szefa nad głową. Cały czas ktoś ich krytykuje i mówi, jak mają żyć, co, kiedy i jak mają robić. Tacy faceci uciekają z domu; idą z kolegami na mecz, na piwo, do kochanki, cokolwiek, oby z dala od tej toksycznej osoby, która wysysa z nich całą energię. Tacy faceci nie pomagają w domu, bo słyszą tylko; krzywo składasz, źle kroisz, źle to, źle tamto... I nie bzykają swoich kobiet, bo one całym swoim zachowaniem pokazują pogardę.
Gdy zaś któryś całym sobą będzie chciał udowodnić, że to nie jest "zbyt wysoko powieszona poprzeczka", to i tak nigdy nie zasłuży na jej miłość i akceptację. On będzie udawał kogoś innego i przestanie się kochać, a ona go zdradzi albo odejdzie twierdząc, że "on już nie jest tym mężczyzną, w którym się zakochała". Z feministką nie można walczyć ani jej ulec, można się tylko trzymać z daleka.
Feministyczny mit, który zakłada, że facet ma być sługą kobiety.
Mówię mit, bo prócz pisania o nim w sieci, nigdy się z takim czymś nie spotkałem.
Nie ma też w tym nic świadomego, skoro to tylko lewar, siła nacisku, która działa tylko w jedną stronę.
>Czy w domu, przy swojej kobiecie przepełniony ignorancją nie zamykasz po sobie deski
Nie jestem bezmyślnym powielaczem zachowań.
Ludzie zamykają deskę, bo czują obrzydzenie do wnętrza toalety, jako miejsca śmierdzącego i brudnego.
W większości przypadków wynika to z dawnych czasów, gdy były wychodki. Oczywiście niektórzy mają to wyuczone na doświadczeniu, bo nie myją kibla. Jest też trzecia grupa ludzi, dla której jest to obrzydliwe z natury, bo godzi w ich człowieczeństwo. Ci nie jedzą publicznie, nie jęczą podczas seksu i wojują z kobietami karmiącymi piersią w miejscu publicznym. Ja tam akceptuję swoją zwierzęcą stronę:)
Wszystkie te grupy tłumaczą to bakteriami, wyznawcy złotego cielca - nauki - nigdy chyba się nie zastanowili, jak zachowuje się powietrze podczas zamykania i otwierania deski:)
>a w momencie kiedy ona się wkurza, prawisz jej swoje teorie na temat atrakcyjności
Wkurzają się frustratki zasłaniające podły charakter feministyczną ideologią.
Moja dziewczyna taką nie jest.
Zdarza jej się za to zaznaczyć moje łóżko bielizną przesiąkniętą zapachem jej kobiecości:)
Dla mnie to bardzo miłe znalezisko:)
I teraz zastanów się, jaki związek ma lepszy fundament, mój - pełen akceptacji, czy taki oparty na teoriach feministycznych; wymuszanie zmian, brak akceptacji, grożenie, że się odejdzie i nazywanie kogoś fleją czy brudasem? W jakim związku chciałabyś żyć?
Faceci trafiający do tego drugiego dość szybko czują się jak w klatce. Jakby mięli szefa nad głową. Cały czas ktoś ich krytykuje i mówi, jak mają żyć, co, kiedy i jak mają robić. Tacy faceci uciekają z domu; idą z kolegami na mecz, na piwo, do kochanki, cokolwiek, oby z dala od tej toksycznej osoby, która wysysa z nich całą energię. Tacy faceci nie pomagają w domu, bo słyszą tylko; krzywo składasz, źle kroisz, źle to, źle tamto... I nie bzykają swoich kobiet, bo one całym swoim zachowaniem pokazują pogardę.
Gdy zaś któryś całym sobą będzie chciał udowodnić, że to nie jest "zbyt wysoko powieszona poprzeczka", to i tak nigdy nie zasłuży na jej miłość i akceptację. On będzie udawał kogoś innego i przestanie się kochać, a ona go zdradzi albo odejdzie twierdząc, że "on już nie jest tym mężczyzną, w którym się zakochała". Z feministką nie można walczyć ani jej ulec, można się tylko trzymać z daleka.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Niezamykanie deski nie ma na charakteru estetyki i wrażliwości kobiet w tym zakresie a brak zachowanej higieny.
Zwłaszcza jak ma się toaletę z łazienką. Cudownie musi się myć później zęby szczoteczką stojącą w pobliżu kibelka. Mniam;)
Tak, dla mnie to flejostwo i brud. Przypisywanie do tego teorii jest totalnie bez sensu.
Zwłaszcza jak ma się toaletę z łazienką. Cudownie musi się myć później zęby szczoteczką stojącą w pobliżu kibelka. Mniam;)
Tak, dla mnie to flejostwo i brud. Przypisywanie do tego teorii jest totalnie bez sensu.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Masz świadomość, że zamykając deskę powietrze (podciśnienie) wyrzuca bakterie dookoła, a jako że tam stoisz to wszystko ląduje na Tobie?
A gdy deska jest opuszczona to panują tam lepsze warunki do rozwoju wszystkiego co złe, i kiedy podnosisz deskę, to zasysasz to i rozprowadzasz po pomieszczeniu, a najbardziej po sobie (zwykle mając w pobliżu rękę i twarz)?
Mycie zębów pół metra czy metr od niewzruszanych bakterii wydaje mi się mniej przerażające niż robienie z nich aerozolu przy pomocy deski.
Ty i Twoje ciuchy są ładnie spryskane kupą, ale to ja jestem brudnym fleją:d
A gdy deska jest opuszczona to panują tam lepsze warunki do rozwoju wszystkiego co złe, i kiedy podnosisz deskę, to zasysasz to i rozprowadzasz po pomieszczeniu, a najbardziej po sobie (zwykle mając w pobliżu rękę i twarz)?
Mycie zębów pół metra czy metr od niewzruszanych bakterii wydaje mi się mniej przerażające niż robienie z nich aerozolu przy pomocy deski.
Ty i Twoje ciuchy są ładnie spryskane kupą, ale to ja jestem brudnym fleją:d
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Feministyczny mit? Realy? Propagatorem tego "mitu" jest Mateusz Grzesiak. Taki trener rozwoju osobistego. Przykłady w realnym życiu? Niech będzie Mateusz i jego żona. Ale z takich najbardziej znanych, to Anna i Robert Lewandowscy.
Masz rację. Zamykają deskę, z tego samego powodu, dla którego nie robią kupy na środek pokoju. Ach, czyli TY nie zamykasz deski w obawie przed bakteriami. Ciekawe czy propagujesz podcieranie się listkiem drzewa, bo mniej szkodliwy dla środowiska niż papier toaletowy.
Jak definiujesz wkurzającego się faceta? Męskością w najczystszej postaci podszytą zwierzęcą naturą?
Pytasz mnie o lepszy fundament związku. Wybieram pełen akceptacji skorygowany przez kompromis. Koniecznie obustronny.
Nie wyobrażam sobie związku z kimś bez własnego zdania.
Ostatni akapit jest tak żałosny, że nie chce mi się do niego odnosić. Żałosny nie dlatego że Ty tak piszesz. Niestety to jest powszechne. Ludzie nie umieją zakończyć sprawy która ich drażni i blokuje. Tkwią w mało satysfakcjonującym związku niszcząc siebie na wzajem... .
Masz rację. Zamykają deskę, z tego samego powodu, dla którego nie robią kupy na środek pokoju. Ach, czyli TY nie zamykasz deski w obawie przed bakteriami. Ciekawe czy propagujesz podcieranie się listkiem drzewa, bo mniej szkodliwy dla środowiska niż papier toaletowy.
Jak definiujesz wkurzającego się faceta? Męskością w najczystszej postaci podszytą zwierzęcą naturą?
Pytasz mnie o lepszy fundament związku. Wybieram pełen akceptacji skorygowany przez kompromis. Koniecznie obustronny.
Nie wyobrażam sobie związku z kimś bez własnego zdania.
Ostatni akapit jest tak żałosny, że nie chce mi się do niego odnosić. Żałosny nie dlatego że Ty tak piszesz. Niestety to jest powszechne. Ludzie nie umieją zakończyć sprawy która ich drażni i blokuje. Tkwią w mało satysfakcjonującym związku niszcząc siebie na wzajem... .
> Ludzie zamykają deskę, bo czują obrzydzenie do wnętrza toalety, jako miejsca śmierdzącego i brudnego.
Niekoniecznie.
U Klientów zamykam z premedytacji. Żeby nie było, ze przyszedł, odlał się i nawet deski nie zamknął po sobie ;)
U siebie zamykam, bo mam ładną deskę i łazienka lepiej się prezentuje, kiedy jest zamknięta.
Poza tym, zawsze jest ryzyko, że coś wcześniej się nie spłukało do końca (chociaż o czystość sr*cza dbam niewspółmiernie bardziej niż o resztę chaty). Jest to troszkę irracjonalne, bo jak ktoś do mnie wpada do łazienki, to rzadko po tu aby się wykąpać czy zęby umyć.. a raczej aby ze sr*czyka skorzystać :)
Miałem kumpla (fetyszystę?). Wspólna praca spowodowała, że mieszkaliśmy ze sobą ...hm.. z kilkanaście miesięcy (?).
Kiedyś, po pijaku, mnie poprosił, abym nie mył po sobie kibla. Bo on uwielbia spłukiwać nieczystości z muszli strumieniem moczu.
Mieszkałem też przez jakiś czas z kobietą (nie moją - ja bym jej dziwactw nie zdzierżył ;), która z kolei goniła domowników za zamykanie deski. Bo jak ją przyciśnie, to leci i nie ma czasu sprawdzać czy klapa jest otwarta.
Zatem z tymi nawykami kiblowymi bywa różnie..
I wiem, że oba powyższe brzmią jak naprędce wymyślone bajki, ale nie mam powodu, aby cokolwiek zmyślać ;D
> Cudownie musi się myć później zęby szczoteczką stojącą w pobliżu kibelka
Pogromcy mitów robili kiedyś badania w tym temacie.
Nie zgodzę się z Antym. Wpływ podciśnienia/nadciśnienia jest znikomy.
Ale i TB się myli. Pogromcy to sprawdzili. Bez względu na to, czy deska jest zamknięta, czy otwarta, posiewy bakteryjne, pobierane z najróżniejszych miejsc (w tym oczwywiście również ze szczoteczki do zębów stojącej w kubeczku na półeczce pod lustrem) wykazały to, co Adam skwitował pod koniec odcinka: Cokolwiek bysmy nie robili, g.no i tak jest wszędzie :D
W innym odcinku sprawdzali, gdzie w chacie jest najwięcej bakterii. I kibel był daleko od czołówki.
Klawiatura, klamki, wyłączniki ... na podium. A debeściakiem jest gąbka do mycia naczyń.
I nie mam pewności, czy to ja Iśce o tym nie mówiłem ;D
sr*czyk (dobrze utrzymany) często bywa najbardziej sterylnym miejscem w chacie.
Niekoniecznie.
U Klientów zamykam z premedytacji. Żeby nie było, ze przyszedł, odlał się i nawet deski nie zamknął po sobie ;)
U siebie zamykam, bo mam ładną deskę i łazienka lepiej się prezentuje, kiedy jest zamknięta.
Poza tym, zawsze jest ryzyko, że coś wcześniej się nie spłukało do końca (chociaż o czystość sr*cza dbam niewspółmiernie bardziej niż o resztę chaty). Jest to troszkę irracjonalne, bo jak ktoś do mnie wpada do łazienki, to rzadko po tu aby się wykąpać czy zęby umyć.. a raczej aby ze sr*czyka skorzystać :)
Miałem kumpla (fetyszystę?). Wspólna praca spowodowała, że mieszkaliśmy ze sobą ...hm.. z kilkanaście miesięcy (?).
Kiedyś, po pijaku, mnie poprosił, abym nie mył po sobie kibla. Bo on uwielbia spłukiwać nieczystości z muszli strumieniem moczu.
Mieszkałem też przez jakiś czas z kobietą (nie moją - ja bym jej dziwactw nie zdzierżył ;), która z kolei goniła domowników za zamykanie deski. Bo jak ją przyciśnie, to leci i nie ma czasu sprawdzać czy klapa jest otwarta.
Zatem z tymi nawykami kiblowymi bywa różnie..
I wiem, że oba powyższe brzmią jak naprędce wymyślone bajki, ale nie mam powodu, aby cokolwiek zmyślać ;D
> Cudownie musi się myć później zęby szczoteczką stojącą w pobliżu kibelka
Pogromcy mitów robili kiedyś badania w tym temacie.
Nie zgodzę się z Antym. Wpływ podciśnienia/nadciśnienia jest znikomy.
Ale i TB się myli. Pogromcy to sprawdzili. Bez względu na to, czy deska jest zamknięta, czy otwarta, posiewy bakteryjne, pobierane z najróżniejszych miejsc (w tym oczwywiście również ze szczoteczki do zębów stojącej w kubeczku na półeczce pod lustrem) wykazały to, co Adam skwitował pod koniec odcinka: Cokolwiek bysmy nie robili, g.no i tak jest wszędzie :D
W innym odcinku sprawdzali, gdzie w chacie jest najwięcej bakterii. I kibel był daleko od czołówki.
Klawiatura, klamki, wyłączniki ... na podium. A debeściakiem jest gąbka do mycia naczyń.
I nie mam pewności, czy to ja Iśce o tym nie mówiłem ;D
sr*czyk (dobrze utrzymany) często bywa najbardziej sterylnym miejscem w chacie.
>Propagatorem tego "mitu" jest Mateusz Grzesiak. Taki trener rozwoju osobistego. Przykłady w realnym życiu? Niech będzie Mateusz i jego żona.
Nie znam człowieka, ale jeśli ma kanał na YT i z niego czerpiesz wiedzę o jego związku, to dla mnie to żaden argument.
>Ale z takich najbardziej znanych, to Anna i Robert Lewandowscy.
Nie znam osobiście, więc ciężko mi się wypowiadać. Ludzie mówią o nich dużo złego.
Osobiście podejrzewam, że to taka idealna para jak Żyłowie;)
Gdybyś zaczęła zadawać pytania, to kto czym się w tym związku zajmuje, to by wyszło, że oboje biznesem, od reszty mają ludzi.
Jak dla mnie to związek typu; dla niej: "jego nigdy nie ma, ale niczego nam nie brakuje", dla niego "przecież robię to dla rodziny" a w sercu "moja żona wzbudza zazdrość u przeciętnego faceta, więc się jej trzymam" - cóż, power couple:P
Niektórzy ludzie nazywają to związkiem partnerskim, dla mnie to takie partnerstwo biznesowe.
Na resztę zabrakło czasu:(
Nie znam człowieka, ale jeśli ma kanał na YT i z niego czerpiesz wiedzę o jego związku, to dla mnie to żaden argument.
>Ale z takich najbardziej znanych, to Anna i Robert Lewandowscy.
Nie znam osobiście, więc ciężko mi się wypowiadać. Ludzie mówią o nich dużo złego.
Osobiście podejrzewam, że to taka idealna para jak Żyłowie;)
Gdybyś zaczęła zadawać pytania, to kto czym się w tym związku zajmuje, to by wyszło, że oboje biznesem, od reszty mają ludzi.
Jak dla mnie to związek typu; dla niej: "jego nigdy nie ma, ale niczego nam nie brakuje", dla niego "przecież robię to dla rodziny" a w sercu "moja żona wzbudza zazdrość u przeciętnego faceta, więc się jej trzymam" - cóż, power couple:P
Niektórzy ludzie nazywają to związkiem partnerskim, dla mnie to takie partnerstwo biznesowe.
Na resztę zabrakło czasu:(
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
>Ach, czyli TY nie zamykasz deski w obawie przed bakteriami.
Nie, bo to nieefektywne działanie, które pozbawia mnie czasu, najcenniejszej waluty tego świata.
>Ciekawe czy propagujesz podcieranie się listkiem drzewa, bo mniej szkodliwy dla środowiska niż papier toaletowy.
Nie, propaguję mycie tyłka, bo jakbyś nie wiedziała, Chińczycy wymyślili papier toaletowy by wycierać tyłek po jego umyciu, a nie dla rozcierania kupy, by potem założyć ubranie i pozwolić by resztki kupy brudziły majtki, a bakterie były rozsiewane po całym ciele i wszystkim co mijamy.
>Jak definiujesz wkurzającego się faceta? Męskością w najczystszej postaci podszytą zwierzęcą naturą?
Facet reprezentuję męskość, jest stałością, oazą spokoju. Nawet jak da komuś w gębę, to powinno być to przemyślane i zrobione z odpowiednią agresją ale i spokojem, to po prostu najrozsądniejsze rozwiązanie sytuacji, które powstrzymuje eskalację konfliktu. Po wszystkim zwykle poda drugiemu rękę, bo to przejaw rozsądku w połączeniu z odpowiednim narzędziem. Jeśli się wkurza, to przemawiają przez niego emocje, powinien się zatrzymać, wrócić i zastanowić, co robi nieprawidłowo. Emocje bowiem są reprezentantem pierwiastka żeńskiego i jeśli pozwoli im sobą rządzić to pojawia się nienawiść, mściwość, okrucieństwo etc
Zwierzęca natura jest w każdym, ale to nic złego, zwierzę nie zabija dla zabawy, nie bawi się ofiarą, ma cel, ma środki, realizuje założenia.
>Wybieram pełen akceptacji skorygowany przez kompromis. Koniecznie obustronny.
Nie ma czegoś takiego. Akceptacja pod warunkiem, to żadna akceptacja.
Obustronny kompromis to babska zagrywka. Realnie sprawiedliwym rozwiązaniem jest tylko raz. Z każdym kolejnym użyciem żeński aspekt człowieka podpowiada, jak działać, by zmaksymalizować korzyści i zminimalizować straty. Każdy kompromis powoduje uczucie straty i uległości, a uległość odbiera męskość. Większość ludzi szybko się uczy, aby najpierw żądać więcej niż się chce zyskać a potem kompromisem uzyskać zaspokojenie rzeczywistej potrzeby. Każdy akt kompromisu to emocjonalna rozgrywka zmieniająca się w akt przemocy psychicznej. A że kobiety są lepsze w emocjach, to zawsze wygrywają. Sęk w tym, że to pozorna wygrana, bo druga strona wie, że ustąpiła na niekorzystnych warunkach i czuje się z tym źle. Miłość umiera.
>Nie wyobrażam sobie związku z kimś bez własnego zdania.
Wiele kobiet, zwłaszcza takich pewnych siebie i walecznych ma podobnie. Chcą by ich facet miał własne zdanie, ale jednocześnie, chcą też mieć swoje zdanie i by był skory do kompromisu, czyli im uległ. Po prostu wolą wygrywać niż dostawać zwycięstwo bez walki. Płytkie to i pozbawione zrozumienia, czym jest miłość.
Nie, bo to nieefektywne działanie, które pozbawia mnie czasu, najcenniejszej waluty tego świata.
>Ciekawe czy propagujesz podcieranie się listkiem drzewa, bo mniej szkodliwy dla środowiska niż papier toaletowy.
Nie, propaguję mycie tyłka, bo jakbyś nie wiedziała, Chińczycy wymyślili papier toaletowy by wycierać tyłek po jego umyciu, a nie dla rozcierania kupy, by potem założyć ubranie i pozwolić by resztki kupy brudziły majtki, a bakterie były rozsiewane po całym ciele i wszystkim co mijamy.
>Jak definiujesz wkurzającego się faceta? Męskością w najczystszej postaci podszytą zwierzęcą naturą?
Facet reprezentuję męskość, jest stałością, oazą spokoju. Nawet jak da komuś w gębę, to powinno być to przemyślane i zrobione z odpowiednią agresją ale i spokojem, to po prostu najrozsądniejsze rozwiązanie sytuacji, które powstrzymuje eskalację konfliktu. Po wszystkim zwykle poda drugiemu rękę, bo to przejaw rozsądku w połączeniu z odpowiednim narzędziem. Jeśli się wkurza, to przemawiają przez niego emocje, powinien się zatrzymać, wrócić i zastanowić, co robi nieprawidłowo. Emocje bowiem są reprezentantem pierwiastka żeńskiego i jeśli pozwoli im sobą rządzić to pojawia się nienawiść, mściwość, okrucieństwo etc
Zwierzęca natura jest w każdym, ale to nic złego, zwierzę nie zabija dla zabawy, nie bawi się ofiarą, ma cel, ma środki, realizuje założenia.
>Wybieram pełen akceptacji skorygowany przez kompromis. Koniecznie obustronny.
Nie ma czegoś takiego. Akceptacja pod warunkiem, to żadna akceptacja.
Obustronny kompromis to babska zagrywka. Realnie sprawiedliwym rozwiązaniem jest tylko raz. Z każdym kolejnym użyciem żeński aspekt człowieka podpowiada, jak działać, by zmaksymalizować korzyści i zminimalizować straty. Każdy kompromis powoduje uczucie straty i uległości, a uległość odbiera męskość. Większość ludzi szybko się uczy, aby najpierw żądać więcej niż się chce zyskać a potem kompromisem uzyskać zaspokojenie rzeczywistej potrzeby. Każdy akt kompromisu to emocjonalna rozgrywka zmieniająca się w akt przemocy psychicznej. A że kobiety są lepsze w emocjach, to zawsze wygrywają. Sęk w tym, że to pozorna wygrana, bo druga strona wie, że ustąpiła na niekorzystnych warunkach i czuje się z tym źle. Miłość umiera.
>Nie wyobrażam sobie związku z kimś bez własnego zdania.
Wiele kobiet, zwłaszcza takich pewnych siebie i walecznych ma podobnie. Chcą by ich facet miał własne zdanie, ale jednocześnie, chcą też mieć swoje zdanie i by był skory do kompromisu, czyli im uległ. Po prostu wolą wygrywać niż dostawać zwycięstwo bez walki. Płytkie to i pozbawione zrozumienia, czym jest miłość.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Do autorki wątku...
Po lekturze wpisu jestem pod wrażeniem, że małżonek potrzebuje nie "Pani" (nawet mój pies jej nie ma) a Kobiety.
Potrzebuje miłości, czułości, motywacji i przede wszystkim dużo dobrego jedzenia i dobrego seksu.
Wiek i warunki fizyczne zachęcające.
Proszę się nie martwić i nie obwiniać. Samo życie. Widziałam jak kobiety niszczą Mężczyzn i jak Kobiety odmieniają mężczyzn.
Ps
Do Antyspołecznego, Dziękuję za chwilę wzruszenia. Czytając tę wariację na temat kobiecych potrzeb i postaw, po raz kolejny nogi ugięły się pode mną i fala gorąca zalała mi ciało na myśl o własnej Wizji Prawdziwego Mężczyzny, która ucieleśniła się ponad 20 lat temu.
Po lekturze wpisu jestem pod wrażeniem, że małżonek potrzebuje nie "Pani" (nawet mój pies jej nie ma) a Kobiety.
Potrzebuje miłości, czułości, motywacji i przede wszystkim dużo dobrego jedzenia i dobrego seksu.
Wiek i warunki fizyczne zachęcające.
Proszę się nie martwić i nie obwiniać. Samo życie. Widziałam jak kobiety niszczą Mężczyzn i jak Kobiety odmieniają mężczyzn.
Ps
Do Antyspołecznego, Dziękuję za chwilę wzruszenia. Czytając tę wariację na temat kobiecych potrzeb i postaw, po raz kolejny nogi ugięły się pode mną i fala gorąca zalała mi ciało na myśl o własnej Wizji Prawdziwego Mężczyzny, która ucieleśniła się ponad 20 lat temu.
......tak to już jest - przed ślubem i jakiś czas tuż po kobieta nie chce dostrzec tego, przed czym przestrzegali ludzie, którzy znali jego ojca.....bo genów nie wyplenisz... uwaga dla osób chcących związać się na " całe" życie: jeśli chcesz wiedzeć jaki będzie twój mąż - przyjrzyj się jego ojcu oaz jakie wartości wyznają w domu.
Dla autorki BRAWO za optymizm w całej sytuacji
Dla autorki BRAWO za optymizm w całej sytuacji
a g...
bedzie z inna to bedzie robil wszystko to,
czego nie robil z poprzednia
to juz psychologia zwiazkow weszla na inny poziom
i jestescie kobiety w tyle w tym temacie
niestety/stety
Antyspoleczny( choc nie lubie faceta)
mowi jak jest
czepianie sie pitol
i ciagla krytyka nawet w myslach
powoduje ze i facet i w odwrotnej sytuacji
kobieta z pedantem np
czuja sie jak w klatce
i ten co niby jest taki zly i nierob i brudas
nie jest winny
to ma swoj nowy termin w psychologii
ukryta agresja /pogarda do partnera
po prostu
nie pasujecie do siebie
i nie ma co pluc
bedzie z inna to bedzie robil wszystko to,
czego nie robil z poprzednia
to juz psychologia zwiazkow weszla na inny poziom
i jestescie kobiety w tyle w tym temacie
niestety/stety
Antyspoleczny( choc nie lubie faceta)
mowi jak jest
czepianie sie pitol
i ciagla krytyka nawet w myslach
powoduje ze i facet i w odwrotnej sytuacji
kobieta z pedantem np
czuja sie jak w klatce
i ten co niby jest taki zly i nierob i brudas
nie jest winny
to ma swoj nowy termin w psychologii
ukryta agresja /pogarda do partnera
po prostu
nie pasujecie do siebie
i nie ma co pluc