Widok
Przede wszystkim warto się zastanowić, czy robić taki test.
Nie znam dokładnie tematu testów na przeciwciała przeciwko Covid-19, ale w przypadku większości wirusów testy na przeciwciała dzieli się na dwie grupy, tzw. testy przesiewowe i testy Western blot. Te pierwsze są zgrubne. To znaczy mówią, że z prawdopodobieństwem powyżej jakiejś tam wartości granicznej masz lub nie masz przeciwciała. Co oznacza, że możesz mieć test dodatni, a tak naprawdę nie masz przeciwciał. Mówi się o tzw. teście fałszywie dodatnim. Dla przykładu dla HCV większość tanich testów przesiewowych daje wynik dodatni, jeśli prawdopodobieństwo rzeczywistych przeciwciał jest większe niż jeden proc (czyli wciąż tylko 1 na 100 osób z testem dodatnim ma rzeczywiście infekcję HCV teraz lub miała w przeszłości i zwalczyła chorobę, dodatkowo w niektórych laboratoriach określa się obok wyniku ujemny/niepewny/dodatni też "siłę reakcji" - czym większa, tym większa szansa, że dodatni test naprawdę oznacza występowanie przeciwciał, jednak większość labów tego nie robi (nie podaje w papierach)). W drugą stronę też zabawa jest możliwa (zwykle dotyczy to osób osłabionych, wyniszczonych innymi chorobami). Dodatkowo niektóre choroby "lubią" wpływać na wyniki tych testów przesiewowych (np. choroby autoimunologiczne). Te testy zwykle są różnych generacji i to określa jak duże jest ryzyko błędu (czym wyższa generacja, tym mniejsze ryzyko błędnego wyniku). Nawet jeśli test przesiewowy masz dodatni, to jak zrobisz dokładniejszą medotą Western blot tzw. test potwierdzenia przeciwciał, to masz trzy możliwości: ujemny, czyli okazuje się, że przeciwciał nie ma, dodatni, czyli masz przeciwciała (masz chorobę lub miałaś chorobę lub kontakt z nią w przeszłości - masz pewną odporność) albo test niepewny i ten wymaga jeszcze pewnego wyjaśnienia.
Otóż z testów "dokładnych" mamy właśnie ten Western blot, który jest testem potwierdzenia przeciwciał. Dodatkowo mamy trzecią grupę testów tzw. PCR, który powinien wykrywać czy wirus obecnie jest w organizmie, czy nie. Często w sytuacji, gdy PCR jest ujemny, a test przesiewowy na przeciwciała dodatni, test Western blot daje wynik wątpliwy, czyli nikt nic nie wie (słowem nie udało się znaleźć wirusa, ale nie ma pewności, czy na pewno go nie ma, czy też jego "ilość" jest poniżej progu wykrywania, a czy są przeciwciała czy nie, nie można stwierdzić).
Dodatkowo same testy PCR też mogą wyjść wadliwie, począwszy od wadliwie pobranego materiały, a skończywszy na tzw. okienku serologicznym, gdzie wirusa jest zbyt mało, by test go wykrył. Co gorsza choć są jakieś ogólne zalecenia, to jest to do pewnego stopnia cecha indywidualna. Stąd taki PCR należałoby powtórzyć, zwykle lepiej z jakąś większą przerwą, np. dla wspomnianego HCV zaleca się powtórzenie testu metodą PCR po 6 miesiącach. Dużym problem jest też standaryzacja testów między różnymi laboratoriami.
Konkludując jeśli nie ma objawów, to może nie warto tracić pieniędzy na niepewne testy na przeciwciała, które mogą coś wnieść, ale nie dadzą najprawdopodobniej całkowitej pewności (szczególnie, że temat Covid-19 jest nowy, więc i pewnie testy wciąż są na etapie ulepszeń, pewnie pojawiło się też wiele badziewnych testów, i wszyscy się uczą, jak podchodzić do tych testów, co jaki czas powtórzyć itd). Dodatkowo jeśli by taki test wyszedł dodatni, to pewnie laboratorium zgłosi to do sanepidu (mają obowiązek), a sanepid dostanie "paniki" i nie będzie się zastanawiał, czy test fałszywie dodatni, czy prawdziwie dodatni, tylko obejmie cię kwarantanną. Stąd stosunkowo łatwo zafundować sobie tylko, być może niepotrzebne zamieszanie. Gdyby te testy były pewne, to może miałoby to sens. Ale myślę, że póki co warto poczekać aż to wszystko zostanie usprawnione i to pewnie nieprędko (skoro dla wspomnianego już dla przykładu HCV wciąż są problemy ze standaryzacją testów a sam wirus jest znany od wielu lat) (bo zapewne Tobie chodzi o to, czy musisz uważać i chuchać i dmuchać, czy możesz podejść na luzie, bo już był kontakt z wirusem - problem w tym, że ten wynik testu pewnie i tak będzie dyskusyjny i nie da całkowitej pewności, a ceny nie są małe, szczególnie, że pewnie warto by przebadać całą rodzinę).
Jeśli ktoś tutaj jest bardziej zorientowany w temacie testów na Covid-19, to prośba o doprecyzowanie/poprawienie mojej wypowiedzi.
Nie znam dokładnie tematu testów na przeciwciała przeciwko Covid-19, ale w przypadku większości wirusów testy na przeciwciała dzieli się na dwie grupy, tzw. testy przesiewowe i testy Western blot. Te pierwsze są zgrubne. To znaczy mówią, że z prawdopodobieństwem powyżej jakiejś tam wartości granicznej masz lub nie masz przeciwciała. Co oznacza, że możesz mieć test dodatni, a tak naprawdę nie masz przeciwciał. Mówi się o tzw. teście fałszywie dodatnim. Dla przykładu dla HCV większość tanich testów przesiewowych daje wynik dodatni, jeśli prawdopodobieństwo rzeczywistych przeciwciał jest większe niż jeden proc (czyli wciąż tylko 1 na 100 osób z testem dodatnim ma rzeczywiście infekcję HCV teraz lub miała w przeszłości i zwalczyła chorobę, dodatkowo w niektórych laboratoriach określa się obok wyniku ujemny/niepewny/dodatni też "siłę reakcji" - czym większa, tym większa szansa, że dodatni test naprawdę oznacza występowanie przeciwciał, jednak większość labów tego nie robi (nie podaje w papierach)). W drugą stronę też zabawa jest możliwa (zwykle dotyczy to osób osłabionych, wyniszczonych innymi chorobami). Dodatkowo niektóre choroby "lubią" wpływać na wyniki tych testów przesiewowych (np. choroby autoimunologiczne). Te testy zwykle są różnych generacji i to określa jak duże jest ryzyko błędu (czym wyższa generacja, tym mniejsze ryzyko błędnego wyniku). Nawet jeśli test przesiewowy masz dodatni, to jak zrobisz dokładniejszą medotą Western blot tzw. test potwierdzenia przeciwciał, to masz trzy możliwości: ujemny, czyli okazuje się, że przeciwciał nie ma, dodatni, czyli masz przeciwciała (masz chorobę lub miałaś chorobę lub kontakt z nią w przeszłości - masz pewną odporność) albo test niepewny i ten wymaga jeszcze pewnego wyjaśnienia.
Otóż z testów "dokładnych" mamy właśnie ten Western blot, który jest testem potwierdzenia przeciwciał. Dodatkowo mamy trzecią grupę testów tzw. PCR, który powinien wykrywać czy wirus obecnie jest w organizmie, czy nie. Często w sytuacji, gdy PCR jest ujemny, a test przesiewowy na przeciwciała dodatni, test Western blot daje wynik wątpliwy, czyli nikt nic nie wie (słowem nie udało się znaleźć wirusa, ale nie ma pewności, czy na pewno go nie ma, czy też jego "ilość" jest poniżej progu wykrywania, a czy są przeciwciała czy nie, nie można stwierdzić).
Dodatkowo same testy PCR też mogą wyjść wadliwie, począwszy od wadliwie pobranego materiały, a skończywszy na tzw. okienku serologicznym, gdzie wirusa jest zbyt mało, by test go wykrył. Co gorsza choć są jakieś ogólne zalecenia, to jest to do pewnego stopnia cecha indywidualna. Stąd taki PCR należałoby powtórzyć, zwykle lepiej z jakąś większą przerwą, np. dla wspomnianego HCV zaleca się powtórzenie testu metodą PCR po 6 miesiącach. Dużym problem jest też standaryzacja testów między różnymi laboratoriami.
Konkludując jeśli nie ma objawów, to może nie warto tracić pieniędzy na niepewne testy na przeciwciała, które mogą coś wnieść, ale nie dadzą najprawdopodobniej całkowitej pewności (szczególnie, że temat Covid-19 jest nowy, więc i pewnie testy wciąż są na etapie ulepszeń, pewnie pojawiło się też wiele badziewnych testów, i wszyscy się uczą, jak podchodzić do tych testów, co jaki czas powtórzyć itd). Dodatkowo jeśli by taki test wyszedł dodatni, to pewnie laboratorium zgłosi to do sanepidu (mają obowiązek), a sanepid dostanie "paniki" i nie będzie się zastanawiał, czy test fałszywie dodatni, czy prawdziwie dodatni, tylko obejmie cię kwarantanną. Stąd stosunkowo łatwo zafundować sobie tylko, być może niepotrzebne zamieszanie. Gdyby te testy były pewne, to może miałoby to sens. Ale myślę, że póki co warto poczekać aż to wszystko zostanie usprawnione i to pewnie nieprędko (skoro dla wspomnianego już dla przykładu HCV wciąż są problemy ze standaryzacją testów a sam wirus jest znany od wielu lat) (bo zapewne Tobie chodzi o to, czy musisz uważać i chuchać i dmuchać, czy możesz podejść na luzie, bo już był kontakt z wirusem - problem w tym, że ten wynik testu pewnie i tak będzie dyskusyjny i nie da całkowitej pewności, a ceny nie są małe, szczególnie, że pewnie warto by przebadać całą rodzinę).
Jeśli ktoś tutaj jest bardziej zorientowany w temacie testów na Covid-19, to prośba o doprecyzowanie/poprawienie mojej wypowiedzi.
Zgadzam się "Czytanie ze zrozumieniem - duży kłopot."
Moim zdaniem nie warto robić takich badań, bo są niewiele warte, a dużo kosztują. Nie są to niestety badania zero/jedynkowe jak się niektórym wydaje, a raczej pewna zgadywanka (choć póki co najlepsze co mamy).
Zresztą, by daleko nie szukać dziś na trójmiasto.pl pojawił się ten artykuł https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Niejasnosci-w-sprawie-zgonu-w-7-Szpitalu-Marynarki-Wojennej-n144452.html Można oczywiście mieszać z błotem sam szpital, ale każdy kto ma jakakolwiek orientacje w kwestii testów zdaje sobie sprawę z ich problematycznej jakości, zacytuję tylko fragment "Wynik pierwszego badania był ujemny (etap przesiewowy dodatni, ale badanie potwierdzające-rozstrzygające - ujemne), trzy kolejne badania dały wynik niejednoznaczny". Skoro szpital poległ na testach (choć być może dołożył się do tego jeszcze jakiś tam bałagań, nie wiem), to czy komercyjne laboratorium zrobi to lepiej (skoro pewnie mają słabszy dostęp do dobrych testów niż jednak instytucje rządowe)?
Moim zdaniem nie warto robić takich badań, bo są niewiele warte, a dużo kosztują. Nie są to niestety badania zero/jedynkowe jak się niektórym wydaje, a raczej pewna zgadywanka (choć póki co najlepsze co mamy).
Zresztą, by daleko nie szukać dziś na trójmiasto.pl pojawił się ten artykuł https://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Niejasnosci-w-sprawie-zgonu-w-7-Szpitalu-Marynarki-Wojennej-n144452.html Można oczywiście mieszać z błotem sam szpital, ale każdy kto ma jakakolwiek orientacje w kwestii testów zdaje sobie sprawę z ich problematycznej jakości, zacytuję tylko fragment "Wynik pierwszego badania był ujemny (etap przesiewowy dodatni, ale badanie potwierdzające-rozstrzygające - ujemne), trzy kolejne badania dały wynik niejednoznaczny". Skoro szpital poległ na testach (choć być może dołożył się do tego jeszcze jakiś tam bałagań, nie wiem), to czy komercyjne laboratorium zrobi to lepiej (skoro pewnie mają słabszy dostęp do dobrych testów niż jednak instytucje rządowe)?
Zgadam się z wypowiedzią - te testy nic nie dadzą.
Tutaj lektura dla zainteresowanych:
https://www.nature.com/articles/d41586-020-01095-0/
Nagłowek brzmi strasznie ale:
"The researchers involved in the Santa Clara study say that they assessed the sensitivity and specificity of the antibody tests in an initial 37 positive samples and 30 negative controls. The tests identified 68% of the positive samples and 100% of the negatives. An unpublished follow-up assessment in 30 positive and 88 negative controls found that the test correctly identified 28 positives and all 88 negatives, says Bendavid."
Dlatego proponuję powstrzymać się od ogólnego biegu lemingów na takie testy. Walidacja metod czy tworzenie szczepionki/leku potrwa długo czas przez bardzo długi proces rewizji danych. O wirusie w sumie tez nie wiemy jeszcze wiele.
Tutaj lektura dla zainteresowanych:
https://www.nature.com/articles/d41586-020-01095-0/
Nagłowek brzmi strasznie ale:
"The researchers involved in the Santa Clara study say that they assessed the sensitivity and specificity of the antibody tests in an initial 37 positive samples and 30 negative controls. The tests identified 68% of the positive samples and 100% of the negatives. An unpublished follow-up assessment in 30 positive and 88 negative controls found that the test correctly identified 28 positives and all 88 negatives, says Bendavid."
Dlatego proponuję powstrzymać się od ogólnego biegu lemingów na takie testy. Walidacja metod czy tworzenie szczepionki/leku potrwa długo czas przez bardzo długi proces rewizji danych. O wirusie w sumie tez nie wiemy jeszcze wiele.
Dokładnie o tym mówię! Dzięki za pomoc! Poziom "błędów" w tych testach jest wciąż zbyt wysoki, by mogły być przydatne.
Jedyna póki co jako taka wiarygodna metoda to PCR i sprawdzenie, czy wirus jest we krwi z powtórzeniem za kilka/kilkanaście dni. Też nie idealna, ale jednak poziom pewności takiego podwójnego testu można od biedy uznać za akceptowalny (choć też nie jakoś super pewny). Choć oczywiście test PCR nie odpowiada na pytanie zadane na początku - czy dana osoba ma odporność (nawet przejściową) (bo tak rozumiem cel pytania o to, gdzie można wykonać testy na przeciwciała).
Jedyna póki co jako taka wiarygodna metoda to PCR i sprawdzenie, czy wirus jest we krwi z powtórzeniem za kilka/kilkanaście dni. Też nie idealna, ale jednak poziom pewności takiego podwójnego testu można od biedy uznać za akceptowalny (choć też nie jakoś super pewny). Choć oczywiście test PCR nie odpowiada na pytanie zadane na początku - czy dana osoba ma odporność (nawet przejściową) (bo tak rozumiem cel pytania o to, gdzie można wykonać testy na przeciwciała).
Jeszcze jeden ciekawy artykuł tym razem z wyborczej https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,173952,25887163,nie-zyje-zakazona-koronawirusem-pielegniarka-z-kozienic-nie.html#s=BoxMMtImg3
Najistotniejszy fragment:
"59-letnia pani Grażyna, pielęgniarka ze Szpitala Powiatowego w Kozienicach, pracowała do Wielkanocy, kiedy zasłabła i została zatrzymana w szpitalu. Początkowo testy na koronawirusa dawały u niej wynik negatywny, jednak pojawiały się kolejne objawy i w końcu test potwierdził zakażenie patogenem - relacjonuje "Echo Dnia".
W poniedziałek jej stan pogorszył się, doszło do niewydolności oddechowej i podjęto decyzję o przetransportowaniu jej do jednoimiennego szpitala MSWiA w Warszawie. Jeszcze przed wyjazdem jej stan nie wskazywał na zagrożenie życia.
- Nikt z naszych lekarzy nie jest w stanie wytłumaczyć, jak do tego mogło dojść. Podczas wyjazdu ze szpitala jej stan określany był jako niezagrażający życiu. Była przytomna i mieliśmy z nią kontakt. Po niecałych dwóch godzinach dostaliśmy informację, że jest reanimowana. Nie wiemy, co stało się podczas transportu między Kozienicami a Warszawą i tak naprawdę nie znamy przyczyny śmierci - powiedział "Echu Dnia" Roman Wysocki, dyrektor kozienickiego szpitala."
Najistotniejszy fragment:
"59-letnia pani Grażyna, pielęgniarka ze Szpitala Powiatowego w Kozienicach, pracowała do Wielkanocy, kiedy zasłabła i została zatrzymana w szpitalu. Początkowo testy na koronawirusa dawały u niej wynik negatywny, jednak pojawiały się kolejne objawy i w końcu test potwierdził zakażenie patogenem - relacjonuje "Echo Dnia".
W poniedziałek jej stan pogorszył się, doszło do niewydolności oddechowej i podjęto decyzję o przetransportowaniu jej do jednoimiennego szpitala MSWiA w Warszawie. Jeszcze przed wyjazdem jej stan nie wskazywał na zagrożenie życia.
- Nikt z naszych lekarzy nie jest w stanie wytłumaczyć, jak do tego mogło dojść. Podczas wyjazdu ze szpitala jej stan określany był jako niezagrażający życiu. Była przytomna i mieliśmy z nią kontakt. Po niecałych dwóch godzinach dostaliśmy informację, że jest reanimowana. Nie wiemy, co stało się podczas transportu między Kozienicami a Warszawą i tak naprawdę nie znamy przyczyny śmierci - powiedział "Echu Dnia" Roman Wysocki, dyrektor kozienickiego szpitala."
O wiarygodności poczytaj w załączonym powyżej linku - to górna półka jeżeli chodzi o czasopisma naukowe.
Generalnie długo się zastanawiałem jakby to opisać w prosty i przystępny sposób - szczegółowy opis zajmie kilkanaście stron wiec podaruję sobie (dla specjalistów- uproszczenia celowe).
Generalnie całą sprawę można uprościć tak:
1) Zmienność osobnicza- jeden człowiek wytworzy przeciwciała a drugi nie.
2) Nadal bardzo mało wiemy o wirusie. Poznanie wroga zajmie kilkanaście lat.
3) I tu najważniejsza sprawa - ciągła ewolucja wirusa potencjalnie utrudniająca wytworzenie leków, skutecznych przeciwciał (istnieje prawdopodobieństwo, że jedna mutacja spowoduje niewykrycie szczepu wirusa przez konkretne przeciwciała).
https://nextstrain.org/narratives/ncov/sit-rep/pl/2020-03-27
Na tym interaktywnym wykresie zamieszono (Na dzień: 2020 March 27) analizę genomiczną wirusa (upraszczając: poznane warianty wirusa) SARS-CoV-2. W ten sposób możemy niejako wyśledzić pochodzenie szczepów wirusa. Na dzień powyższej publikacji poznano ok. 1500 wariantów wirusa. W praktyce może ich być już 100x tyle. W jaki sposób przygotować szczepionkę/lek/przeciwciała do testów pod taką ilość wariantów? No nie da się - i tu jest problem.
Oczywiście nie wszystkie szczepy będą takie same- w praktyce część może dawać łagodniejsze objawy a część dużo gorsze, ale to ciężko przewidzieć.
Bardzo podobnie wygląda sytuacja z grypą. Szczepionka nie uodparnia na wszystkie szczepy tylko na te, które akurat szalały w Azji w danym sezonie (te zostały użyte do przygotowania szczepionki). Zarazić się możemy innym szczepem.
Dlatego najlepszym testem będzie zawsze RT-PCR. A najlepszy będzie zdrowy rozsądek a nie owczy spęd na jakieś testy. Teraz każdy chce napchać kabzę, nawet przez wykonywanie maseczek z agrowłókniny (80% sprzedawanych maseczek na popularnym serwisie aukcyjnym)
Żeby powstrzymać SARS powinno się zamknąć 100% populacji świata na 28 dni i zrobić w tym czasie wszystkim 3x testy- wtedy nad nim czasowo zapanujemy ale to niemożliwe. Tak jak z grypą- musimy nauczyć się żyć z tym wirusem. Przestać chodzić z "gardełkiem" do pracy, myć ręce, wtedy może w przyszłości będzie lepiej.
Generalnie długo się zastanawiałem jakby to opisać w prosty i przystępny sposób - szczegółowy opis zajmie kilkanaście stron wiec podaruję sobie (dla specjalistów- uproszczenia celowe).
Generalnie całą sprawę można uprościć tak:
1) Zmienność osobnicza- jeden człowiek wytworzy przeciwciała a drugi nie.
2) Nadal bardzo mało wiemy o wirusie. Poznanie wroga zajmie kilkanaście lat.
3) I tu najważniejsza sprawa - ciągła ewolucja wirusa potencjalnie utrudniająca wytworzenie leków, skutecznych przeciwciał (istnieje prawdopodobieństwo, że jedna mutacja spowoduje niewykrycie szczepu wirusa przez konkretne przeciwciała).
https://nextstrain.org/narratives/ncov/sit-rep/pl/2020-03-27
Na tym interaktywnym wykresie zamieszono (Na dzień: 2020 March 27) analizę genomiczną wirusa (upraszczając: poznane warianty wirusa) SARS-CoV-2. W ten sposób możemy niejako wyśledzić pochodzenie szczepów wirusa. Na dzień powyższej publikacji poznano ok. 1500 wariantów wirusa. W praktyce może ich być już 100x tyle. W jaki sposób przygotować szczepionkę/lek/przeciwciała do testów pod taką ilość wariantów? No nie da się - i tu jest problem.
Oczywiście nie wszystkie szczepy będą takie same- w praktyce część może dawać łagodniejsze objawy a część dużo gorsze, ale to ciężko przewidzieć.
Bardzo podobnie wygląda sytuacja z grypą. Szczepionka nie uodparnia na wszystkie szczepy tylko na te, które akurat szalały w Azji w danym sezonie (te zostały użyte do przygotowania szczepionki). Zarazić się możemy innym szczepem.
Dlatego najlepszym testem będzie zawsze RT-PCR. A najlepszy będzie zdrowy rozsądek a nie owczy spęd na jakieś testy. Teraz każdy chce napchać kabzę, nawet przez wykonywanie maseczek z agrowłókniny (80% sprzedawanych maseczek na popularnym serwisie aukcyjnym)
Żeby powstrzymać SARS powinno się zamknąć 100% populacji świata na 28 dni i zrobić w tym czasie wszystkim 3x testy- wtedy nad nim czasowo zapanujemy ale to niemożliwe. Tak jak z grypą- musimy nauczyć się żyć z tym wirusem. Przestać chodzić z "gardełkiem" do pracy, myć ręce, wtedy może w przyszłości będzie lepiej.
w Afryce wywiad rzadu rozpracował te ....testy-
https://forum.trojmiasto.pl/Falszywe-testy-na-koronowirusa-prawda-o-testach-t957789,1,140.html
Mam wrażenie, że te testy bardziej powstały na zapotrzebowanie. Lud chciał robić testy, liczba klientów robiących inne badania w laboratoriach medycznych się zmniejszyła, więc nie było zmiłuj się i zadecydował aspekt ekonomiczny.
Pomijając wątpliwości co do samych testów, wcale nie wiadomo czy przechorowanie covid-19 przynosi odporność i jak długą. Były ponoć już przypadki ponownego zarażenia. Nie wiadomo, czy będące wynikiem fałszywie ujemnych testów i uznania osoby za ozdrowieńca, choć wcale tak nie było, czy będące wynikiem kolejnego zarażenia. W literaturze mówi się już o dwóch typach tego wirusa S i L i ponoć na każdy można zachorować niezależnie, przynajmniej wg niektórych źródeł. A w niektórych miejscach nawet o trzech poddtypach. Jedni mówią też, że zachorowanie da odporność na zawsze, inni że na parę tygodni, a jeszcze inni że będzie jak z grypą, gdzie co roku są nowe wersje i co roku chorujemy, bo wirus mocno się mutuje.
Zresztą, by nie szukać daleko. Słynny wirus ospy wietrznej, znany od wielu, wielu lat. Chorujemy raz zwykle, gdy jesteśmy dziećmi na ospę. Później zwykle raz na półpaśca. Ale są osoby, którym jak spadła odporność, łapały półpaśca nawet kilka razy.
Także fakt, że ktoś przechorował nawet bezobjawowo, wcale nie musi dawać gwarancji, że po raz kolejny nie złapiemy i tym razem już mocno objawowo.
Czasem zastanawiam się, czy tego wątku nie podbijają laboratoria medyczne, robiąc w ten sposób ukrytą kryptoreklamę.
Pomijając wątpliwości co do samych testów, wcale nie wiadomo czy przechorowanie covid-19 przynosi odporność i jak długą. Były ponoć już przypadki ponownego zarażenia. Nie wiadomo, czy będące wynikiem fałszywie ujemnych testów i uznania osoby za ozdrowieńca, choć wcale tak nie było, czy będące wynikiem kolejnego zarażenia. W literaturze mówi się już o dwóch typach tego wirusa S i L i ponoć na każdy można zachorować niezależnie, przynajmniej wg niektórych źródeł. A w niektórych miejscach nawet o trzech poddtypach. Jedni mówią też, że zachorowanie da odporność na zawsze, inni że na parę tygodni, a jeszcze inni że będzie jak z grypą, gdzie co roku są nowe wersje i co roku chorujemy, bo wirus mocno się mutuje.
Zresztą, by nie szukać daleko. Słynny wirus ospy wietrznej, znany od wielu, wielu lat. Chorujemy raz zwykle, gdy jesteśmy dziećmi na ospę. Później zwykle raz na półpaśca. Ale są osoby, którym jak spadła odporność, łapały półpaśca nawet kilka razy.
Także fakt, że ktoś przechorował nawet bezobjawowo, wcale nie musi dawać gwarancji, że po raz kolejny nie złapiemy i tym razem już mocno objawowo.
Czasem zastanawiam się, czy tego wątku nie podbijają laboratoria medyczne, robiąc w ten sposób ukrytą kryptoreklamę.
Nie.
Nie wiem jaki to dokładnie był test, ale generalnie mówiąc obrazowo te "tanie" testy nie są zero/jedynkowe (tak choć cena rzędu ok. 150 zł wydaje się spora, to wciąż są to testy zaliczane do tanich testów przesiewowych). One dają pewien współczynnik, nazwijmy go w uproszczeniu, siłą reakcji. Teraz zależnie od tej wartości mówimy o pewnym prawdopodobieństwie, że masz bądź nie przeciwciała. Zwykle testy są tak wyskalowane, by liczba fałszywie ujemnych wyników była niewielka, ale dopuszcza się większą liczbę fałszywie dodatnich wyników. Dla przykładu gdybyś miała wynik 12 to wcale nie oznacza, że masz przeciwciała na koronawirusa. Oznacza to tyle, że być może masz, ale szansa jest niewielka. Czym wyższa wartość, tym większe prawdopodobieństwo. Czyli np. dla wyniku 25 w porównaniu do 12 prawdopodobieństwo znacząco rośnie, ale wciąż nie ma całkowitej pewności. Dla tych "starych" wirusów można znaleźć w necie table z informacjami, jak szacowane jest prawdopodobieństwo w zależności od siły reakcji. Dla covid-19 nie widziałem. Co gorsza twój wynik 2 wcale nie oznacza, że na pewno nie było kontaktu z koronawirusem. Oznacza tylko, że prawdopodobieństwo tego jest bardzo niewielkie.
Nie wiem jaki to dokładnie był test, ale generalnie mówiąc obrazowo te "tanie" testy nie są zero/jedynkowe (tak choć cena rzędu ok. 150 zł wydaje się spora, to wciąż są to testy zaliczane do tanich testów przesiewowych). One dają pewien współczynnik, nazwijmy go w uproszczeniu, siłą reakcji. Teraz zależnie od tej wartości mówimy o pewnym prawdopodobieństwie, że masz bądź nie przeciwciała. Zwykle testy są tak wyskalowane, by liczba fałszywie ujemnych wyników była niewielka, ale dopuszcza się większą liczbę fałszywie dodatnich wyników. Dla przykładu gdybyś miała wynik 12 to wcale nie oznacza, że masz przeciwciała na koronawirusa. Oznacza to tyle, że być może masz, ale szansa jest niewielka. Czym wyższa wartość, tym większe prawdopodobieństwo. Czyli np. dla wyniku 25 w porównaniu do 12 prawdopodobieństwo znacząco rośnie, ale wciąż nie ma całkowitej pewności. Dla tych "starych" wirusów można znaleźć w necie table z informacjami, jak szacowane jest prawdopodobieństwo w zależności od siły reakcji. Dla covid-19 nie widziałem. Co gorsza twój wynik 2 wcale nie oznacza, że na pewno nie było kontaktu z koronawirusem. Oznacza tylko, że prawdopodobieństwo tego jest bardzo niewielkie.
To wiem, że chodziło o stare przejście bezobjawowe - przynajmniej takie było podejrzenie.
I to jak wygląda wykres IgG w czasie też mniej więcej wiem.
Tylko jak widzę wynik 2,1 to wygląda to jakby coś tam było kiedyś (albo np. w toku).
Bo jeśli w teście na obecność np. maryśki w próbce wyszłoby mi 20 czegośtam, to znaczy, że jeszcze mnie trzyma. 10 - to ze 2 dni temu jarane było. 2 - to powiedzmy ze 2 tygodnie temu. I tylko wynik zero,zero oznaczałby, że od minimum pół roku niczego nie było.
Ale tutaj to rozumiem, że to 2,1 to mogą być jakieś zakłócenia czy coś błędnie interpretowanego i że pewnie nikomu nie wyszło 0,0.
I to jak wygląda wykres IgG w czasie też mniej więcej wiem.
Tylko jak widzę wynik 2,1 to wygląda to jakby coś tam było kiedyś (albo np. w toku).
Bo jeśli w teście na obecność np. maryśki w próbce wyszłoby mi 20 czegośtam, to znaczy, że jeszcze mnie trzyma. 10 - to ze 2 dni temu jarane było. 2 - to powiedzmy ze 2 tygodnie temu. I tylko wynik zero,zero oznaczałby, że od minimum pół roku niczego nie było.
Ale tutaj to rozumiem, że to 2,1 to mogą być jakieś zakłócenia czy coś błędnie interpretowanego i że pewnie nikomu nie wyszło 0,0.