Widok
ja powiedziałam rodzinie dokładnie w Wigilie Bożego Narodzenia, rodzice dostali zdjęcie usg w kopercie podczas rozdawania prezentów... ;) był to początek 12 tygodnia :)
najbliższym przyjaciółkom powiedziałam wcześniej ale i tak dopiero jak poszłam do ginekologa i zobaczyłam, że wszystko jest ok :) wcześniej nie pisnełam słówka a one się nie skumały czemu nie chce pić kawy itd :D ale oczywiście poprosiłam żeby na razie nikomu nie rozpowiadały bo to bardzo wcześnie
najbliższym przyjaciółkom powiedziałam wcześniej ale i tak dopiero jak poszłam do ginekologa i zobaczyłam, że wszystko jest ok :) wcześniej nie pisnełam słówka a one się nie skumały czemu nie chce pić kawy itd :D ale oczywiście poprosiłam żeby na razie nikomu nie rozpowiadały bo to bardzo wcześnie
ja tam uważam, że najbliższa rodzina może wiedzieć od razu. no chyba, że akurat zbliżają się jakieś święta czy inna rodzinna uroczystość to można się wstrzymać, żeby było uroczyściej. ale argumenty typu "bo różnie bywa" do mnie nie trafiają. co ma być to będzie. tym bardziej, że niestety podczas całej ciąży może dojść do tragedii :( a wydaje mi się, że lepiej przeżywać pewne rzeczy z najbliższymi niż w samotności. ale to moje skromne zdanie.
tym bardziej dziwi mnie, że są dziewczyny (nie mówię, że wszystkie), które rodzinie ani nikomu w otoczeniu nie pisną słowa, a na forum cieszą się od razu jak tylko ujrzą 2 krechy ;) rozumiem - internet=anonimowość ale bądźmy konsekwentni... albo boimy się poronień i wtedy nie mówmy nikomu albo śmiało rozmawiajmy z najbliższymi ;)
tym bardziej dziwi mnie, że są dziewczyny (nie mówię, że wszystkie), które rodzinie ani nikomu w otoczeniu nie pisną słowa, a na forum cieszą się od razu jak tylko ujrzą 2 krechy ;) rozumiem - internet=anonimowość ale bądźmy konsekwentni... albo boimy się poronień i wtedy nie mówmy nikomu albo śmiało rozmawiajmy z najbliższymi ;)
Ja jak po 5 godz od zrobienia testu zrozumiałam co oznaczają dwie kreski, szybko zrobiłam drugi - pokazał także dwie krechy, więc Mężowi wręczyłam małe niebieskie buciki ;) a że byłą niedziela to dopiero na drugi dzień poszłam zrobić betę, ale jak tylko wyszłam z przychodni zadzwoniłam do Mamy bo ileż można wytrzymać? :) popołudniu wracając z pracy odebrałam wynik - który ewidentnie potwierdzał że będę Mamą ;) nie wytrzymaliśmy z Mężem dłużej i powiedzieliśmy mojemu Tacie, a później Mąż pobiegł do swojego Taty i Jego żony, a od Nich do swojej Siostry i Szwagra ;D na drugi dzień powiedziałam Dziadkowi i mojej Chrzestnej :D to był 5tydz :) Oczywiście prosiliśmy by nikomu dalej nie mówili - przynajmniej do końca pierwszego trymestru :) ale najbliżsi wiedzieli od samego początku :) a dopiero 1,5tyg później mieliśmy pierwszą wizytę u ginekologa i widzieliśmy i słyszeliśmy serduszko naszego Brzdąca :)
dzięki za wpisy :)
ja w 1 ciąży także od razu wszystkim powiedziałam po teście i przed terminem @ nawet.
A teraz znów jestem w ciąży (w czwartek się dowiedziałam) i chciałam zaczekać z miesiąc jeszcze z tą nowina, ale już widzę, że nie chcę czekać.
Zrobię betę tylko i wtedy powiem :))) Pewnie w przyszły weekend.
ja w 1 ciąży także od razu wszystkim powiedziałam po teście i przed terminem @ nawet.
A teraz znów jestem w ciąży (w czwartek się dowiedziałam) i chciałam zaczekać z miesiąc jeszcze z tą nowina, ale już widzę, że nie chcę czekać.
Zrobię betę tylko i wtedy powiem :))) Pewnie w przyszły weekend.
wtedy kiedy uznasz, ze warto powiedziec.
za 1x powiedzialm ok. 10tc, ale wiedzielismy z mezem od jakis 3 tyg, ale mielismy daleki wyjazd w momencie kiedy dowiedzialam sie i nie chcialam aby rodzina martwila sie, ze jestem w dzungli, bez dostepu do szpitali i w ciazy, powiedzialam tylko mojej sis, za drugim razem powiedzzielismy rodzinie ok 10tyg, a znajomym po 16tc, prawie mialam polowkowe, troszke sie balam mowic, bo w sumie mialam malego brzdaca w domu i wiekszosc znajomych troszke w szoku byla, niemniejszym niz ja jak dowiedzialam sie, ze juz to 10tc mi leci ;-)
za 1x powiedzialm ok. 10tc, ale wiedzielismy z mezem od jakis 3 tyg, ale mielismy daleki wyjazd w momencie kiedy dowiedzialam sie i nie chcialam aby rodzina martwila sie, ze jestem w dzungli, bez dostepu do szpitali i w ciazy, powiedzialam tylko mojej sis, za drugim razem powiedzzielismy rodzinie ok 10tyg, a znajomym po 16tc, prawie mialam polowkowe, troszke sie balam mowic, bo w sumie mialam malego brzdaca w domu i wiekszosc znajomych troszke w szoku byla, niemniejszym niz ja jak dowiedzialam sie, ze juz to 10tc mi leci ;-)
o 1. ciąży nie mówiłam nikomu, bo sama na 100% byłam pewna po poronieniu w 7/8 tyg.
o 2. powiedzieliśmy w rocznicę ślubu rodzicom
o 3. rodzina dowiedziała się bardzo wcześnie, bo lekarz w rodzinie, a pech chciał,że się rozchorowałam i musiałam się upewnić jakie leki mogę wziąźć
o 4. spytała mnie teściowa i mama, bo sama nic nie mówiłam - ciąża zagrożona i z problemami, więc nie miałam i nie mam pewności jak się skończy
"szczęściem trzeba się dzielić" napisała któraś z Was wyżej. to prawda, ale tylko wtedy,gdy mówiąc o tym szczęściu widzimy jak odbija się ono w oczach i/lub głosie i/lub gestach tych, którym tą radosną wieść przekazujemy.
W przypadku moich najbliższych na to nie liczyłam, nauczona doświadczeniem wcześniejszym, i dlatego dowiedzieli się tak późno, a niektórzy nadal nie wiedzą i póki sami nie zauważą dzielić się nie zamierzam....
o 2. powiedzieliśmy w rocznicę ślubu rodzicom
o 3. rodzina dowiedziała się bardzo wcześnie, bo lekarz w rodzinie, a pech chciał,że się rozchorowałam i musiałam się upewnić jakie leki mogę wziąźć
o 4. spytała mnie teściowa i mama, bo sama nic nie mówiłam - ciąża zagrożona i z problemami, więc nie miałam i nie mam pewności jak się skończy
"szczęściem trzeba się dzielić" napisała któraś z Was wyżej. to prawda, ale tylko wtedy,gdy mówiąc o tym szczęściu widzimy jak odbija się ono w oczach i/lub głosie i/lub gestach tych, którym tą radosną wieść przekazujemy.
W przypadku moich najbliższych na to nie liczyłam, nauczona doświadczeniem wcześniejszym, i dlatego dowiedzieli się tak późno, a niektórzy nadal nie wiedzą i póki sami nie zauważą dzielić się nie zamierzam....
To bardzo typowe, że lekarz zakłada kartę ciąży dopiero koło 12 tc. W każdej ciąży tak miałam, koleżanki czy inne kobitki z mojej rodziny też. I każda dostała becikowe o ile oczywiście spełniała warunki finansowe. Ja także zawsze dostawałam becikowe. Od położnej dostawałam zawsze specjalne zaświadczenie, że od 10 tc byłam pod opieką lekarza i ten dokument składałam z wnioskiem o becikowe. Do becikowego nikt nie prosi o kartę ciąży. Przynajmniej ja sie z tym nie spotkałam ani osobiście ani wśród rodziny czy znajomych.