Widok
Wieczna huśtwka-z przewagą smutku, żalu...Samotność w związku...
Witam...
Nie jestem pewna, co mną teraz kieruje...może nadzieja w zmianę...
Tak jak w temacie... Czy ktoś z Was ma podobnie..? Jak sobie z tym radzicie..? Mam 25 lat , z perspektywy innych uchodzę za "szczęściarę" , tzn. "porządny" narzeczony, "dobre" studia (w lipcu mam się bronić...), ładne mieszkanko.."atrakcyjna blondynka, której wszystko idzie z górki"... A prawda jest zupełnie inna..... Mój 5-letni związek nie jest już tak satysfakcjonujący jak był kiedyś..Czuję się jak styrana życiem żona z 20-letnim stażem małżeńskim i absorbującym dzieckiem w postaci mojego faceta! Studia -choć to już "prawie" koniec...ja końca nie widzę...nie mam motywacji, siły do napisania pracy mgr.... Mam wrażenie,że coraz częściej żyję złudzeniami...tzn. wierzę,że jeszcze wszystko się "jakoś" ułoży...że mój facet w końcu dorośnie...że skończę te studia...ale coraz częściej też bark mi tej wiary...
Nie jestem pewna, co mną teraz kieruje...może nadzieja w zmianę...
Tak jak w temacie... Czy ktoś z Was ma podobnie..? Jak sobie z tym radzicie..? Mam 25 lat , z perspektywy innych uchodzę za "szczęściarę" , tzn. "porządny" narzeczony, "dobre" studia (w lipcu mam się bronić...), ładne mieszkanko.."atrakcyjna blondynka, której wszystko idzie z górki"... A prawda jest zupełnie inna..... Mój 5-letni związek nie jest już tak satysfakcjonujący jak był kiedyś..Czuję się jak styrana życiem żona z 20-letnim stażem małżeńskim i absorbującym dzieckiem w postaci mojego faceta! Studia -choć to już "prawie" koniec...ja końca nie widzę...nie mam motywacji, siły do napisania pracy mgr.... Mam wrażenie,że coraz częściej żyję złudzeniami...tzn. wierzę,że jeszcze wszystko się "jakoś" ułoży...że mój facet w końcu dorośnie...że skończę te studia...ale coraz częściej też bark mi tej wiary...
Rozmawiałam...100x... Ech... To już chyba siała przyzwyczajenia... Ciężko się rozstać... Presja środowiska, rodziny..tego nie ułatwia... Poza tym...kocham go...
I..ja -właśnie- boję się tej samotności..nie wspominając już o "wiecznej"... ;]
Chciałabym ,żeby on w końcu dojrzał .... Czy to jest w ogóle możliwe..? Czy istnieją dojrzali faceci?
I..ja -właśnie- boję się tej samotności..nie wspominając już o "wiecznej"... ;]
Chciałabym ,żeby on w końcu dojrzał .... Czy to jest w ogóle możliwe..? Czy istnieją dojrzali faceci?
Jaki facet przed ślubem taki będzie i po ślubie. Wychodząc za człowieka, z którym nie jesteście szczęśliwe postawicie tylko kropkę nad "i" i tym samym pieczętujecie wasze "nieszczęście" - piszę jak zwykle, że nie jest to reguła.
Możecie liczyć na to, że kiedyś zmądrzeją, dopadnie ich choroba i skończą się wygłupy, albo będziecie się żalić na forach, jacy wasi faceci są dla was niedobrzy ;D
Możecie liczyć na to, że kiedyś zmądrzeją, dopadnie ich choroba i skończą się wygłupy, albo będziecie się żalić na forach, jacy wasi faceci są dla was niedobrzy ;D
Jestem 100% facetam, jeszcze tego nie widać? ;D
Weszliście w związek, w którym facet miał "ochotę" zdobywać doświadczenie i zaspakajać swoją cielesną ciekawość. Ty się na to godziłaś, dałaś mu tego czego chciał... i się przejadł.
Z cielesną ciekawością jest, tak, że potrzbuje ona coraz to silniejszych bodźców, by zostać zaspokojona.
I znów napiszę... że nie jest to reguła, ale często tak jest.
Facet kocha/ł się w twoim ciele a nie widzi, że w nim jest człowiek z duszą i sercem.
Miłość to decyzja, a nie motylki w brzuchu. Niewielu dojrzewa do tego zdania, czy przekonania i zatrzymują się emocjonalnie na poziomie 15latka.
Jednym słowem... popełniłaś błąd dając mu wszystko co chciał przed ślubem i zbudowałaś sobie związek oparty na fundamentach z piasku... teraz on się sypie. Mozesz go tak długo ratować ile będziesz miała siły, ale on kiedyś i tak runie.
Oboje macie w tym udział, bo sami tak chcieliście.
Sory, że ci nie słodzę, ale tak to w moim mniemaniu wygląda.
Weszliście w związek, w którym facet miał "ochotę" zdobywać doświadczenie i zaspakajać swoją cielesną ciekawość. Ty się na to godziłaś, dałaś mu tego czego chciał... i się przejadł.
Z cielesną ciekawością jest, tak, że potrzbuje ona coraz to silniejszych bodźców, by zostać zaspokojona.
I znów napiszę... że nie jest to reguła, ale często tak jest.
Facet kocha/ł się w twoim ciele a nie widzi, że w nim jest człowiek z duszą i sercem.
Miłość to decyzja, a nie motylki w brzuchu. Niewielu dojrzewa do tego zdania, czy przekonania i zatrzymują się emocjonalnie na poziomie 15latka.
Jednym słowem... popełniłaś błąd dając mu wszystko co chciał przed ślubem i zbudowałaś sobie związek oparty na fundamentach z piasku... teraz on się sypie. Mozesz go tak długo ratować ile będziesz miała siły, ale on kiedyś i tak runie.
Oboje macie w tym udział, bo sami tak chcieliście.
Sory, że ci nie słodzę, ale tak to w moim mniemaniu wygląda.
Już widać...nawet w 1000%... :P Hmm...a nie pomyślałeś może,że to mój facet MI SIĘ PRZEJADŁ...ale nie jestem tak bezpośrednia jak Ty , by to tak od razu, jednoznacznie stwierdzić...Poza tym- właśnie- cielesność nie jest dla mnie najważniejsza.. Liczy się porozumienie dusz , a nie ciał..i tego porozumienia właśnie mi brakuje... Ech...
Dla ciebie liczy się porozumienie dusz, ale nie dla niego. W zasadzie jest tak jak napisałem. Ty zaczynasz kumać o co powinno chodzić w związku ale on sie zatrzymał emocjonalnie już dawno temu. To jest trochę jak 35letni facet siedzący przed playstation ;P Tyle, że dla niego playstation to zupełnie coś innego z czego nie chce zrezygnować.
@Smutna ona
Rozumiem presję, trudność w rozstaniu.. ale na pewno masz jakąś koleżankę, czy miejsce gdzie możesz na parę dni uciec i zobaczyć czy jemu zależy. Znam parę takich par, gdzie tylko postawienie sprawy jasno i zaaranżowanie wyprowadzki, rozstania dało facetowi lub kobiecie do myślenia. A tak jak ktoś jest pewny, że nic złego się nie wydarzy, bo nie ma odwagi by zrobić krok to się tkwi w czymś takim. Masz być szczęśliwa dla siebie a nie dla rodziców czy znajomych.. zrozumcie to, kobity ;)
Rozumiem presję, trudność w rozstaniu.. ale na pewno masz jakąś koleżankę, czy miejsce gdzie możesz na parę dni uciec i zobaczyć czy jemu zależy. Znam parę takich par, gdzie tylko postawienie sprawy jasno i zaaranżowanie wyprowadzki, rozstania dało facetowi lub kobiecie do myślenia. A tak jak ktoś jest pewny, że nic złego się nie wydarzy, bo nie ma odwagi by zrobić krok to się tkwi w czymś takim. Masz być szczęśliwa dla siebie a nie dla rodziców czy znajomych.. zrozumcie to, kobity ;)
Kończ ten związek, póki nie macie dzieci. Jesteś pewna, że go kochasz? Bo raczej wygląda to na przyzwyczajenie i - jak sama mówisz - presję otoczenia i rodziny. Masz dopiero 25 lat. Zmień swoje życie, zanim będziesz miała "bagaż", przez który bezsensownie zmarnujesz kolejne lata swojego życia! Nie patrz na innych, zapytaj samą siebie czy jest sens czekać, aż dorosły facet dojrzeje? Chyba nie...