Widok

Wygląd piersi po ciązy i w jej trakcie.

Rodzina i dziecko bez ogłoszeń Temat dostępny też na forum:
Dziewczyny czy po ciąży wygląd sutków się zmienia? Wcześniej miałam ładne piersi teraz są duże a brodawki są wielkie i ciemne. Jestem w 8 miesiącu i zastanawiam się czy brodawki się zmniejszą czy na zawsze zostaną już takie. Smaruję się kremami ale zastanawiam się bo obecny ich stan mi nie odpowiada.

Poza tym mam inny problem z ale raczej natury psychicznej. Nie mogę się oswoić z tym że będę karmić piersią. Nie wyobrażam sobie tego. Bardzo mnie to martwi. Boję się tego. Dziecko będzie miało moją pierś w buzi... Wiem że to nie jest normalne ale nie mogę nic poradzić na to. To sprawia że boję się że będę złą matką. Dziecko było wyczekane i planowane a mimo wszytko...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Też miałam opory i nie chciałam karmić, zakładałam że to dziwne i że będzie butelka ale potem ta cała kampania za karmieniem, pomyślałam, że jednak natura przede wszystkim, że po co mam chemią dziecko faszerować jak można karmić i że spróbuję dla dobra sprawy. Było ciężko na początku ale mówiłam sobie że chociaż kilka miesięcy, szybko zleci... Potem się przyzwyczaiłam, karmieni piersią jest bardzo wygodne na wyjazdach, jest szybko, od razu, nie trzeba przygotowywać butelek, mieszanek itp. karmię nadal, mam plan od nowego roku zacząc wygaszać laktacje. Nie jest to dla mnie jakieś mega przyjemne doznanie ale coś zupełnie naturalnego do czego można sie przyzwyczaić gdy sobie powiesz że to dla dobra dziecka.
Co do wyglądu piersi....nie będą już wyglądały tak jak kiedyś ale nie będzie tak źle, na pocieszenie wiadomość że karmiąc dużo łatwiej wrócić do figury przed ciążą, mi się to udało w pierwszych dniach po porodzie i nie było żadnego problemu z nadwagą :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kobyłka, mam tak samo :(

jak patrze na siebie to widze wielka dojną krowę, ostatnio az sie popłakałam (nie przytyłam dużo ale mój wygląd a zwłaszcza piersi jest jak dla mnie przytłaczający)

i też nie wiem czemu nie wyobrażam sobie karmienia, mam nadzieje że po porodzie hormony zrobią swoje bo jednak nie chce dziecku odbierać tego co najlepsze
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kobyłka, może Cię pocieszy to co napiszę, bo będąc w ciąży absolutnie nie akceptowałam swojego wyglądu, do tego stopnia, że wychodziłam z domu tylko gdy musiałam. A karmienie piersią wydawało mi się czymś , oględnie mówiąc - mało estetycznym. Ale, że jestem osobą rozsądną, to rzecz jasna karmiłam piersią i powiem Ci że nie jest to takie straszne. Osobiście nie uważam aktu karmienia za coś pięknego, ale jest to normalna rzecz i daje pewnego rodzaju satysfakcję, że dzięki Tobie Twój skarb jest syty i zdrowy. Mimo złego nastawienia na początku, potem bywały nawet takie dni, gdy mała zostawała z babcią i była karmiona butlą - to miałam wyrzuty sumienia, że nie karmię jej sama. Wydaje mi się, że po urodzeniu dziecka świat się trochę przewartościowuje i rzeczy które były dla nas nie do zaakceptowania stają się czymś normalnym.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kolor skory zmieni sie jakis czas po ciazy,zjasnieje.To normalne zmiany chyba spowodowane zmianami hormonalnymi.A co do karmienia piersia to powiem Ci ze karmilam dwojke moich dzieci.Z corka bylo koszmarnie,niby chcialam karmic ale jakos nie moglysmy sie "dogadac",nie wspominalam karmienia jakos szczegolnie milo,mialam duzo problemow z unormowaniem laktacji,poranionymi sutkami itp.Za drugim razem bylo zupelnie innaczej,zadnych problemow,ale i ja chyba bylam juz inna,bardzo spokojnie podeszlam do karmienia,bez paniki,bez cisnienia,ze musze.Powiedzialam sobie,ze jesli bedzie szlo dobrze to ok,jesli nie to nic na sile.I okazalo sie ze bylo super.Dopiero wtedy odczułam prawdziwa przyjemnosc z karmienia i z tej bliskosci jaka to dalo mi i mojemu synkowi.Mysle,zebys wziela gleboiki oddech,odsapnela,nie mysl o tym tak bardzo,jak dostaniesz dziecko zadziala instynkt,i mimo,ze poczatki karmienia nie naleza do przyjemnych to blogi wyraz twarzyczki Twojego Skarbu na pewno Ci to zrekompensuje.Ja trzymam kciuki,zeby Ci sie udalo.
image


image
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ja niedawno przestałam karmić, ale bardzo miło wspominam bliskość jaką daje właśnie karmienie piersią. Nigdy nie robiłam tego w miejscach publicznych, bo dla mnie to była zbyt intymna chwila. Poza tym daje to też pewnym sensie przyjemność fizyczną. Oczywiście nie mówię o bolesnych początkach karmienia. Ale warto przez to przejść. A że dla dziecka to bardzo ważne i dobre mówić chyba nie muszę.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Dziękuję. Już myślałam że oszalałam. Wczoraj stwierdziliśmy z mężem że nie jesteśmy gotowi na dziecko... Po prostu bardzo się boimy i do tego ta moja niechęć do karmienia piersią. Boję się że po urodzeniu spojrzę na dziecko i nie będę NIC czuła... Jesteśmy szczęśliwym kochajacym się małżeństwem, a dziecko było planowane.... Płakałam gdy test ciążowy co miesiąc pokazywał że nic z tego, a gdy w końcu spodziewamy się dziecka okazało się ze jesteśmy jacyś nieprzystosowani. Nie wiem czy iść do psychologa, może jakiejś poradni...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kobyłka, ja sie popłakałam po 1-szym usg jak zobaczyłam bijące serduszko, ale nie ze szcześcia, tylko właśnie dlatego że NIC nie poczułam, tzn. zadnych pozytywnych emocji

co prawda ja nie chciałam rodzic dziecka, ale wszystkie dziewczyny na forum mowily (nawet te co wczesniej tez nie chcialy) ze jak zobaczyły bijące serduszko to nagle sie wszystko zmieniło

teraz juz jest o niebo lepiej ale i tak mam wrażenie że wszyscy wokół cieszą się bardziej ode mnie

mam nadzieje ze moze zmieni sie to po porodzie, i stwierdze że jestem bardziej szczesliwa niz byłam, i tego też Tobie życzę!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
gdy ja zobaczyłam dwie kreski na teście ciążowym wyłam ze dwa dni. nie chciałam ciąży. "wpadliśmy"... najgorsze było dla mnie to, że mąż cieszył się jak dziecko. wręcz skakał. najgorsze było to, że ja tak nie umiałam. a to zawsze ja byłam optymistką....

a co do piersi... moje po ciąży wyglądają okropnie. obwisły. przed ciążą nosiłam skromne b, pod koniec już duże d... już nie karmię i trochę zmalały ale wyglądają kiepsko. pomimo noszenia staników cały czas! drobne rozstępy nie ominęły nawet tego obszaru... ale w ciąży sporo przytyłam. pięć miesięcy po porodzie nosze ciuchy sprzed ciązy. efekt opłakany. za szybko przytyłam, potem za szybko zgubiłam...
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
kobylka,mysle,ze nie jestescie nieprzystosowani czy nieprzygotowani tylko przestraszeni.miliony obaw jakie ma kazdy przyszly rodzic klebia sie w waszych glowach i po prostu daliscie sie zwariowac.naprawde wierze,ze wszystko minie i bedziecie oboje mega szczesliwi!glowa do gory!!nosisz pod sercem malenstwo ktore kochac cie bedzie bezgranicznie i bezinteresownie,chyba nie ma nic fajniejszego w zyciu. :)
image


image
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Czekam aga kiedy poczuję to o czym ty mówisz...

Mnie chyba ominęła ta cała hormonalna jazda. Czuję się po prostu jak jakaś gówniara... Mój mąż zapytał się mnie wczoraj czy to że nikt z naszych znajomych nie spodziewa się dziecka, ani nie ma dzieci oznacza że my się pośpieszyliśmy ? Fakt faktem obydwoje wcześnie wyprowadziliśmy się z domów i postawiliśmy na samodzielność przez co część naszych znajomych wydaje nam się zachowywać niedojrzale w wieku 26 lat :) No ale nie wiem... Wiem że damy sobie radę, i będziemy szczęśliwi tylko czasem nie rozumiem dlaczego czuję sie mniej gotowa niż przed ciążą? A ciało... Staram się tym nie martwić, tylko te piersi...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
ach cialo...tu bym mogla dlugo pisac.po drugiej ciazy mam 30kg nadwagi,nie moge zgubic tych kg,a nie mam sily katowac sie dieta itd,w ciazy strasznie to przezywalam,rozstepy kilogramy,koszmar.wylam calymi dniami.Ale kiedy juz sie urodzil,kiedy na siebie popatrzylismy to mi wszystko przeszlo.Moge nawet miec garba i mam to w dupie bo mam dzieci ktore straszliwie kocham i one mnie uszczesliwiaja i nawet z garbem brzuchem w rozstepach i nie wiem czym jeszcze bede szczesliwa.Chociaz czasem mam lekki zal ze na plaze to juz nie wyskocze,czy ,ze nie moge kupic bluzki ktora nie wyglada jak namiot...no coz,cos za cos. :)))
image


image
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kobyłka nie martw się, z miłością do dziecka jest tak jak do mężczyzny, nie zawsze jest to wielka miłość od pierwszego wejrzenia, trzeba sie trochę poznać i dotrzec a potem gwarantuję, że oszalejecie na swoim punkcie :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ja skończyłam karmić córeczkę, jak miała 8 miesięcy, teraz ma 10 m. a piersi nie są takie, jak przed ciążą. Mimo wszystko nadal lubię swoje piersi :)

A co do cieszenia się ciążą, w pierwszej ciąży cieszyłam się od zrobienia testu ciążowego- cała ciąża to jedna wielka euforia w sumie, a jak urodziła się córeczka, to byłam szczęśliwa- wiadomo- ale byłam zawiedziona, nie potrafiłam jej tak na maxa kochać od razu, to przyszło później. W tej ciąży- jeszcze teraz się nie cieszę... I czekam na ten moment, kiedy pojawi się chociaż odrobina radości.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Zastanawiające było dla mnie to że jestem chyba jaka nie czuła skoro nie chcę wykarmić własnego dziecka piersią. A fakt tego jak wyglądają budzi we mnie wewnętrzny sprzeciw...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kobyłka, staraj się o tym nie myśleć. Jeśli naprawdę będzie to dla Ciebie taka trauma i coś obrzydliwego- to po prostu nie karm maluszka piersią, szkoda, bo to wartościowy pokarm, ale jeśli miałabyś przeżywać katusze, to dziecko będzie czuło tę odrazę i nie ma co na siłę karmić...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
forumki ! czytam właśnie wasze wypowiedzi i postanowiłam podzielić się moją historią "ku pokrzepieniu" wszystkich przyszłych przerażonych mam - ale zacznę od początku...styczniowy dzień, przy porannej kawie w pracy poczułam jakieś dziwne uczucie-nieznane wcześniej...skojarzyłam-że pojawiało się u mnie w ciągu ostatnich 3-4 dni...co się dzieje??poranne mdłości???i nagle:eureka!!! o rany...jestem w ciąży i mam poranne mdłości!!!!cieszyć się czy płakać???sms do męża (mąż akurat na wyjeździe służbowym): jestem w ciąży, za chwilę telefon:ale skąd wiesz, robiłaś test???no nie...zrób test -będzie wiadomo wtedy, już kilka razy "byłaś w ciaży " jak okres się spóźniał - nie uwierzę dopóki nie będzie testu- ale ja wiem to na pewno!!! bez żadnego testu!!!test mąż wykonał własnoręcznie po powrocie do domu, druga kreska błyskawicznie się pojawiła-wyraźna, bez cienia wątpliwości...o nie...ciąża!!!co teraz będzie...miała być ale za pół roku, może 10 m-cy, co z moją operacja, którą mam mieć za 2 m-ce??..ja nie chcę teraz ciąży!!!!mąż: wszystko będzie dobrze, będziemy mieć dzidziusia, będzie kochany, niczego nie będzie mu brakować...no cóż-co ma być to będzie..tylko w pracy na razie nie mogę mówić-bo nie dostanę trzeciej umowy...ciąża szybko mijała, bez większych problemów (oprócz nieszczesnej nerki-ale jakoś też dała radę), poród powoli się zbliża....czytam codziennie forum na trójmieście, pora najwyższa do szkoły rodzenia się udać...gdzie?na kliniczną- bo tam chcę rodzić-ze względu na znieczulenie...dzwonię w czerwcu: mogę zapisać panią na zajęcia od sierpnia-dziękuję bardzo-poród we wrzesniu-w sierpniu to już moze trzeba się bedzie na porodówke pakować...no cóż-to może na majewskich??? pierwsze zajęcia-akurat oddychanie-kompletne przerażenie, nasłuchałam się o skurczach, nacinaniu itp...po kolejnych zajęciach byłam coraz bardziej przerażona: porodem, małym dzieckiem-wychodzi na to,ze cały dzień trzeba nad nim na bacznosć stać:jak nie śpi: karmić, przebierać, przemywać pępek, jak śpi-pilnować czy oddycha...ja chyba nie dam rady..jak ja będę się nim zajmować -tym małym dzieckiem, ja się nie nadaję do tego, nie jestem gotowa,za wcześnie... a jeżeli przez te infekcje i antybiotyki coś się stało maluchowi???o mamo...oszaleję!!!mąż na szczęście nie protestuje gdy mówię, że jedzie ze mną do porodu i będzie wtedy ze mną, termin porodu się zbliża, mija...1 dzień po,2,3,4,5,6,7,8,....czytam pilnie forum..no dobra -jak nic się nie ruszy w pn pojedziemy na izbę przyjęć na ktg...przychodzi pani doktor: jutro na 9 proszę przyjsć na IP, przyjmiemy pania na oddział i będzie indukcja porodu-ale jak to?? poród..ja wcale nie chcę ....mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia...no i tak mi jest dobrze w ciąży..i imię jeszcze nie wybrane...w drodze powrotnej ze szpitala ostatecznie decydujemy się na imię dla naszej dziewczynki...następnego dnia zjawiliśmy się na oddziale, po bardzo długich formalnościach i ankietach znalazłam się na porodówce...kurcze-zimno tu trochę...ale to nic-strasznie chce mi się spać-a pewnie z kroplówka można się zdrzemnać :) na porodówce byłam od 11.00 do 1:30 - poniewaz poród był wywoływany-więc ostatecznie szlak trafił moje wymarzone znieczulenie do porodu....ale co tam...- niusia została już zabrana do ważenia , mierzenia ...jeszcze tylko szybkie łyżeczkowanie, kilka szwów i po wszystkim..na szczęście dzidziuś zdrowy (10 pkt) 3700 (a miała być niby mała), a ja marzę o spaniu....jakoś specjalnie wcale nie cieszy mnie widok dziecka..dobrze że już po wszystkim- tak mi się chce spać...4.00- środa -już na położnictwie leżę na łóżku..spać...spac....małą zabrali gdzieć- a ja mogę wreszcie spać..po kilku małych przygodach w szpitalu (przetaczanie krwi i takie tam...)w piątek -dzięki mojemu maluszkowi- wychodzimy do domu...powitanie w domu: jaka ty biała jesteś...to nic...jestem już w domu, dzidziuś jest zdrowy-a wszystko inne-nie ważne...na anemię się nie umiera...(chyba)..dziś niusia ma już prawie 3 m-ce...i jak dłuzej spi-to nie mogę się doczekać kiedy się obudzi i bedę ją nosić...i mówie wam: nie da się tego opisać-co czuję jak podchodzę do niej a ona się uśmiecha do mnie :) albo rozmawia ze mną...guu...gu..agu...i przygląda mi się - i mimo iż w ciąży specjalnie się nie emocjonowałam, miałam mnóstwo wątpliwości, trochę problemów zdrowotnych-teraz nie wyobrażam sobie -jak to by było bez mojej niusia malutkiej....karmię piersią - i nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej-fakt,ze mała od urodzenia dobrze ssała, ja nie miałam żadnych problemów z cycusiem, poranionych brodawek itp,ale to jest takie niesamowite-jak dziecko przytuli się do cycusia, jak go szuka, jak zajada z takim zaangażowaniem....no i świadomosć - ze pokarm mamusi jest najlepszy na świecie...teraz na nowo zapisuję się na operację -chcę jeszcze odczekać-jak mała będzie miała 6 m-cy-gdyż nie wiem jak po operacji będzie wyglądała kwestia laktacji...poczekałabym dłuzej- do roku-ale nie wiem czy szlak nie trafi mojej nerki- no i może jesienia już kasy nie być w funduszu...więc trzeba się streszczać z tą operacja...reasumując: z maluszkiem spokojnie można sobie poradzić, a wspaniałe chwile, których dostarcza dzidziuś są nie do opisania...gdy maluszek przytuli się do piersi-już przestaniecie zwracac uwagę -jak one wygladają-najważniejsze ze maluszek zajada smacznie :) i uśmiecha sie do was :) życzę powodzenie i dużo optymizmu dla przyszłych mam :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
ja też napiszę kilka słów ;)


piersi... no cóż... zawsze miałam duże :P spodziewałam się, że w ciąży i po porodzie będą ogromne... ;) ale tak się nie stało :/
niby pod koniec ciąży może już wypływać siara/mleczko - u mnie nic z tego :/
poród na Klinicznej, 7 godzi bóli krzyżowych, 10 godzin po odejściu wód zrobiono cc :P było to dla mnie jak wybawienie :) synka widziałam na sali operacyjnej dosłownie kilka sekund :/ też nie poczułam jakiegoś mega wybuchu matczynej miłości :/ byłam wykończona bólem... do tego stopnia, że z przyjemnością znosiłam kilkunastokrotne wkłuwanie się w mój kręgosłup (był problem z podaniem znieczulenia)- to było dla mnie wybawienie ;)

wcześniej w ciąży byłam nastawiona, że będę miała córkę :) gdy w 27tc dowiedziałam się, że raptem wyrósł siusiak ;P przeżyłam MEGA SZOK :P czułam się oszukana, zawiedziona, jakby ktoś ukradł mi córeczkę i podrzucił do brzucha jakiegoś obcego chłopczyka...
był moment, że nie chciałam Go...

przez całą ciążę byłam nastawiona na karmienie piersią...
po porodzie okazało się, że są z tym duże problemy...
Synek został do mnie przyniesiony dopiero po 12 godzinach... nie wiem ile razy w tym czasie był karmiony... później też zabierano Go na karmienie, przewijanie itd. - ja ze względu na komplikacje przy znieczuleniu musiałam leżeć 24godz. z absolutnym zakazem ruszania się - nawet podniesienie głowy groziło mi paraliżem :/ pomijam fakt, że przez ok 30 godzin nic nie jadłam... bo nie miałam jak...

w każdym razie przystawienie do piersi okazało się niewykonalne :((( miałam płaskie brodawki, synek nie potrafił ich złapać... Pani od laktacji i położne pomagały - ale nic to nie dało :(((( po przeniesieniu na zwykłą salę miałam doła - dziewczyny karmiły swoje maluszki, a ja nie mogłam... nie dość, że nie mogłam to jeszcze nie miałam czym!!!! postanowiłam być dzielna, wiedząc że w pierwszych dniach mój pokarm stanowi pewnego rodzaju szczepionkę dla synka na resztę życia...
siedziałam i "machałam" laktatorem, a łzy jak grochy spływały mi po policzkach :/
po wyjściu ze szpitala było coraz lepiej...
ale 2 dni później nasz synek zachłysnął się, na chwilę przestał oddychać, później był nieprzytomny... trafiliśmy w nocy do szpitala na Polankach... Gabryś miał wtedy 5 dni...
pojechaliśmy tak jak staliśmy - mieliśmy być tam na obserwacji 1 dzień, żeby sprawdzić czy nie rozwinie się pozachystowe zapalenie płuc... czy nie ma bezdechu...
miałam ogromne wyrzuty sumienia - bo strasznie się złościłam na synka jak tak bardzo płakał, nie chciał ssać piersi(nie umiał) itp. pamiętacie - wtedy w totka było do wygrania 40mln zł... w chwilach złości mówiłam, że oddam Go Cyganom ;P
po tym jak o mały włos Go nie straciliśmy - stwierdziłam, że nie oddam Go nawet za te 40mln zł ;) (chociaż zawsze chciałam mieć córkę)

w szpitalu spędziliśmy 1,5 tygodnia... okazało się, że Gabryś ma ZUM i musiał dostawać antybiotyk... 30ml co 6 godzin - pompa infuzyjna aplikowała mu to do żyły w rączce :/

byłam krótko po cc, nie mogłam dbać o ranę, spałam na niskim, miękkim łóżku polowym, z którego musiałam zrywać się kilka razy w nocy... rana zaczęła się paprać :/ musiałam brać antybiotyk... w tym czasie nie mogłam karmić piersią...
nie ściągałam laktatorem tyle razy ile powinnam...
pokarm zaczął mi zanikać...


po wyjściu ze szpitala miałam początki depresji poporodowej... momentami Synek był moim największym wrogiem :/ albo nie potrafiłam na Niego spojrzeć... wyłączałam się na Jego płacz i tępo patrzyłam w tv lub w okno...
a pokarmu było jeszcze mniej... chciałam całkiem dać sobie spokój... ściągałam 60-80ml w ciągu całego dnia...
później nerwy mi przeszły, stres odreagowałam i po kilku dniach udawało mi się ściągnąć już 80-120 ml (przez cały dzień!)...
w tym czasie dzięki laktatorowi moje sutki wyciągnęły się i Gabryś nie miał już problemu z ich uchwyceniem :)
ale taka mała ilość pokarmu dobijała mnie...

wszędzie jest "nagonka" na karmienie naturalne...
ile razy ryczałam - miałam za mało pokarmu żeby Małego wykarmić i za dużo żeby udawać, że go wcale nie mam :/
chciałam doprowadzić do zaniku laktacji ale wtedy miałam ogromne wyrzuty sumienia - co ze mnie za matka? nie chcę dać swojemu Synkowi własnego mleka... a przecież to jest najlepsze co może dla Niego być...

zmieniłam laktator na elektryczny, nakupowałam chyba wszystkie dostępne herbatki laktacyjne (Hipp, Bocianek, anyż, fito-mix + kawa zbożowa z mlekiem)...
od prawie 2 m-cy walczę o każdą kropelkę mleka... mam momentami chwile kryzysu... ryczę, przeklinam, dzwonię do kumpeli, która miesiąc po mnie urodziła córcię - żeby mi "nakopała" ;P (obiecałyśmy sobie, że w razie potrzeby jedna drugą będzie ciągnąć za uszy - żeby nie dać się depresji poporodowej i żeby walczyć o mleczko)...


ale wtedy wystarczy, że Synek zacznie ssać moją pierś - i już wiem, że WARTO! i że zrobię wszystko, żeby jeszcze troszkę Go pokarmić...
w dalszym ciągu mam za mało mleka, żeby karmić tylko naturalnie...
ale już 3 pełne posiłki w ciągu dnia dostaje :)))))))))))

nie da się opisać uczuć, gdy ten maluch wtula się w Twoje ciało, jak ufnie spogląda, zasypia przy piersi... jak bada rączkami - a to Twoją skórę, a to materiał stanika... ładnie ssie i lekko macha stópkami - przy butelce tego nie robi ;)
to są niesamowite chwile!!!!


i pomyśleć, że ja nawet nie chciałam być w ciąży!!!! kiedyś cierpiałam na absolutny "dzieciowstręt" ;P dzieci to były dla mnie małe, wrzeszczące, śmierdzące i biegające potworki ;P
a jak już byłam w ciąży - to nie chciałam SYNA - bo ja chciałam mieć córkę...
a teraz oddałabym życie za tego małego Ssaczka ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
Dziękuję wam... Dobrze jet wiedzieć że nie wysztkie dziewczyny na tym forum są promieniującymi ciężarnymi z jedyną myślą w głowie że nie mogą sie już doczekać aż ich kruszynka przyjdzie na świat... To pozwala złapać dystans. Myślałam o tym wszystkim i chyba jakieś nerwobóle mnie naszły bo czuję straszny ból w okolicach serca, promieniujący na bark. Muszę się wyciszyć jakoś... Chciałabym żeby mój mąż wrócił z pracy już i mnie przytulił. Kocham dziecko we mnie a z drugiej strony czuję przerażenie...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Kobyłka, jakbym o sobie czytała. Ja miałam wprost schize na temat karmienia piersią, w dodatku nadwrażliwe sutki. Poważnie rozważałam, żeby od razu w szpitalu wziąć bromergon, ale w koncu postanowiłam sprobowac pokarmic, a w razie ew. problemow na luziku przejsc na butelke.
Mialam cc, dziecko dostałam dopiero po 36 h z powodu mojej infekcji. I wcale mi nawet tęskno do niej nie bylo - ot, jakas obca istota wyjęta mi z brzucha, która widzialam przez pare sekund.
Kiedy mi ja przyniesli, zobaczylam malego bezbronnego kociaka. Probowalam przystawiac do piersi, ale po tak dlugim dokarmianiu butelką, mala tylko plakala, nie potrafila ssac, do tego caly czas nasilała jej sie zółtaczka, i nie budzila sie nawet na karmienie.
Ja bylam nastawiona, ze w szpitalu beda mnie zmuszac do karmienia piersia, a wszyscy mieli nas w dupie, zaproponowano mi skorzystanie z PLATNEJ pomocy laktacyjnej.
Nie rwalam wlosow z glowy, tylko spokojnie karmilam dziecko butelka.
Poniewaz nie dawalam rady odciagnac laktatorem mleka z piersi, poprosilam o bromergon. Potem tylko przy kazdym obchodzie musialam odpowiadac czemu nie karmie piersia, ale nikt mnie nie pietnowal.
Moja coreczka ma obecnie pol roku, od poczatku na butelce. Niedawno my oboje z meżem przeszlismy przeziebienie, ona do tej pory miala tylko katarek.
I tak jak na poczatku opiekowalam sie nia tylko z poczucia obowiazku - tak jakby ktos powierzyl mi w opieke malego kotka, to teraz kocham do szalenstwa. I nie moge uwierzyc jak moglam wytrzymac az 36 h z moja Hanusią lezącą gdzies na innym pietrze szpitala. ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Aha, a mimo niekarmienia piersią cycki mi obwisły jak uszy spaniela. :P
Ale zniknal ciemny kolor i brodawki i sutki wrocily do normalnosci po 3-4 miesiacach.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
w czasie ciazy moje piersi wogole sie nie zmienily.tylko powiekszyly o jeden rozmiar.po ciazy wygladaja identycznie jak przed:)
image
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ja jestem aktualnie w ciąży i nie mam jeszcze doświadczeń z karmieniem itp., ale dużo czytam, chodziłam na szkołę rodzenia i z tego, co wszyscy tam piszą i mówią wynika, że:
- kolor sutków najprawdopodobniej zmieni się po ciąży na jaśniejszy,
- wielkość i jedrność biustu po ciaży i karmieniu niestety może nie wrócić do formy, jaka była przed, ale dużo też zależy od pielegnacji, noszenia dobrze dobranych staników itp. czyt. wcale nie musi być tak źle, zresztą to się zmienia z wiekiem także u tych, które nie rodziły ani nie karmiły,
- nie każda kobieta chce karmić, a niektóre czują przed tym silny opór, więc z pewnością nie jesteś sama i jedyna z takim problemem, mimo całej tej propagandy na temat karmienia naturalnego,
położna i psycholog na szkole rodzenia powiedziały, że w takim przypadku kobieta powinna dopuścić opcję karmienia mieszankami i nie czuć się z tego powodu gorszą matką (bo wcale taką nie musi być, a dzieciaki karmione sztuczenie z różnych przyczyn też żyją i dobrze się mają), niezależnie od tego powinny podjąć niezobowiązującą próbę przystawienia do piersi, bo faktycznie to nastawienie i w ogóle często zupełnie się zmienia po urodzeniu dziecka i okazuje się, że problem nagle przestaje istnieć, a młoda matka - wbrew temu, co mogło jej się wydawać - odczuwa jednak dużą satysfakcję i nawet przyjemność z karmienia,
ale - jeszcze raz - nic na siłę, nie musisz się zmuszać i spróbuj sobie to wytłumaczyć i nie mieć wyrzutów sumienia, czytałam, że w stanach np. kobiety częściej rezygnują z karmienia naturalnego, np. z obawy o wygląd biustu, ale może jest mniejsza nagonka i nie ma syndromu doskonałej matki Polki i wcale nie muszą się kajać z tego powodu, ja ze względu na samą estetykę nie zrezygnowałabym z karmienia i nikogo do tego nie namawiam, ale naprawdę silny opor może być taką przyczyną,
- psycholog na szkole rodzenia powiedziała, że wiekszość wykończonych porodem matek na sali w szpitalu, a nawet jakiś czas poźniej, wcale nie odczywa jakiegoś zalewu miłości w stosunku do dziecka i jest to zupelnie naturalne, ale też zupełnie naturalnie uczucie to się po jakimś czasie pojawia,

także - głowa do góry, nie ma co się katować i martwić na zapas, może te problemy same się rozwiążą nawet zanim na dobre powstaną,
życzę pozytywnego myślenia i lepiej poszukaj pozytywnych przykładów (których jest cała masa) zamiast wczuwać się w jakieś traumatyczne opisy,
powodzenia

popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
kobyłka... dobrze było przeczytać Twoją wypowiedz... Mam ciągłe poczucie winy... Tez czuje ze ani ja ani mąż nie jestesmy gotowi na dziecko. Staram sie cieszyc z tej ciąży ale nie jest to łatwe, zwłaszcza ze moj mąż tez nie szaleje ze szczęścia :/ tez mam wrazenie ze jestem nienormalna... boję sie zmian, porodu, czuję sie obrzydliwie brzydka, nieatrakcyjna... po prostu masakra! Na początku ciąży czułam wręcz ze nie chce tego dziecka-a teraz mam wyrzuty sumienia ze to napisałam i ze tak czułam... po prostu płakać mi sie chce... tez sie czuje jak gówniara, bo mam 26l, maz 28, wiec jest to idealny wiek... ale mam wrazenie ze nie dla nas :( po prostu trauma.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
dziewczyny!Glowa do gory.Naprawde!WSZYSTKO BEDZIE DOBRZE!Bedziecie super mamuskami,jestem o tym przekonana.Ciaza taka juz jest do bani..Ja ciagle ryczalam w ciazy i mialam zamet w glowie.Usmiechnijcie sie!Za ten caly trud i smutki dostaniecie super prezent! :)))
image


image
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
porąbało cię
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Hej dziewczyny . Podbijam temat bo jestem obecnie po zakończeniu karmienia. O ile kiedy byłam w ciąży oraz kiedy karmiłam biust był bardzo okazały, ładny. To teraz.... Piersi nie są takie jak przed ciążą.Zwisają.Zrobiłam sobie test ołówka.I niestety ale jak umieści się go pod piersią to nie spada. Zastanawiam się nad jakimś ujędrniaczem. Słyszałam o tabletkach PerfectBust. Koleżanka mnie do nich namawia tak więc postanowiłam napisać jeszcze tutaj .Czy któraś z Was jest stosowała? Jak efekty?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2

Cóż... zawsze można rozważyć redukcję piersi. W moim przypadku zabieg się sprawdził i znowu czuję się ze sobą dobrze. Nie była to jednak pochopna decyzja i tobie też polecam rozeznać się w temacie. O tym, co warto wiedzieć na temat redukcji piersi po ciąży poczytaj sobie tutaj, bo mi te wskazówki bardzo pomogły w podjęciu decyzji. Życzę ci wszystkiego co najlepsze! :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Inne tematy z forum Rodzina i dziecko

Jak schudłyście po ciąży ? (57 odpowiedzi)

Jak schudłyście po ciąży ? Ja przytyłam 25 kg. Synek ma 4 miesiące nadal karmię piersią więc...

Jakie biuro podrózy najlepiej?? (5 odpowiedzi)

Chcemy leciec pod koniec kwietnia na wycieczke i nie wiem ktore biuro podrozy wybrac....

Co na prezent dla babci na 80lat?? (38 odpowiedzi)

dajcie jakies pomysly na 80 ur dla babci, max do 100zl.

do góry