Widok
Jedynie poplatana i zalosna jest kochanka, odrzucona czy nie.
Nie ulega watpliwosci, ze kobiety posiadaja znacznie wiecej kontroli nad mezsczyznami niz na odwrot. Natura obdarzyla je w tym wzgledzie duza przewaga. Sa wiec zdolne do wiekszych intryg i nienawisci rywalek. W sytuacjach krytycznych wykazuja sie znacznie silniejsza odpornoscia psychiczna. Czeste popadanie w migreny i stresy wskazuje jedynie na walke z wlasnym sumieniem; nasze babcie nie mialy czasu na takie luksusy.
Kochanka jest ta poplatana i zalosna osoba, gdyz prowokujac/pozwalajac zonatemu mezsczyznie na zadowelenie jego pokusy tworzy tragedie rodzinna.
Nie ulega watpliwosci, ze kobiety posiadaja znacznie wiecej kontroli nad mezsczyznami niz na odwrot. Natura obdarzyla je w tym wzgledzie duza przewaga. Sa wiec zdolne do wiekszych intryg i nienawisci rywalek. W sytuacjach krytycznych wykazuja sie znacznie silniejsza odpornoscia psychiczna. Czeste popadanie w migreny i stresy wskazuje jedynie na walke z wlasnym sumieniem; nasze babcie nie mialy czasu na takie luksusy.
Kochanka jest ta poplatana i zalosna osoba, gdyz prowokujac/pozwalajac zonatemu mezsczyznie na zadowelenie jego pokusy tworzy tragedie rodzinna.
Moj ostatni post byl glownie skierowany do "kochanki", gdyz mialem wrazenie, ze z nia rozmawiam, wiec troche przekorny z racji widzenia jej winy. Oczywiscie facet rowniez nie jest bez winy.
Dobra zona jednak ma duze szanse aby zatrzymac meza w cieplym gniazdku i pokusy potencjalnej nikczemnej kochanki maga zdac sie na nic.
Dobra zona jednak ma duze szanse aby zatrzymac meza w cieplym gniazdku i pokusy potencjalnej nikczemnej kochanki maga zdac sie na nic.
Żałosny jest ten, kto dopuszcza się oszustwa. Zdradzona żona może nie wiedzieć, że jest zdradzana. Argumenty, że "zapracowała sobie na to przez lata" są też nieco żałosne (może zapracowała, a może nie...)Kochanka, może nie wiedzieć, że omotał ją żonaty - jeśli wie i świadomie brnie dalej, to już inna sytuacja. Ja na miejscu kochanki natychmiast wycofałabym się z takiego związku, ale ludziska są przecie różne....A ten, co zdradza, jest oszustem w każdym przypadku.
Jestem żoną, chyba nie zdradzaną (w każdym razie nic mi nie wiadomo o zdradzie).
Jestem żoną, chyba nie zdradzaną (w każdym razie nic mi nie wiadomo o zdradzie).
Wiecie co, bardzo upraszczamy sprawę. Każdy z nas kieruje się jakimś wyobrażeniem sytuacji, a może być ona bardzo złożona. I ja w pierwszym odruchu tak zrobiłam. Nie sposób ocenić fakty mając tylko to jedno zdanie. Życie bardzo rzadko jest białe lub czarne, przeważnie ma sporo odcieni szarości. W trójkątach - facet, żona i kochanka znam wiele wariantów, w których żałośnie wyglądały różne osoby albo inaczej - każda miała swoje racje, które jakoś je usprawiedliwiały.
lubię cyfry i litery
Droga 40-tko,
Istotnie wiele jest roznych sytuacji, ale wydaje sie, ze przy wspolczesnie akceptowanych wzorach etycznych mozna jednak wypowiedziec uniwersalna prawde dotyczaca kochanki.
Wyobrazny sobie najbardziej korzystny przpadek dla kochanki:
1) prawdziwie zakochana w zonatym
2) prawdziwie przekonana, ze on ja rowniez kocha
3) znaja sie wystarczajaco dlugo aby 1) i 2) bylo przekonywujace
4) zauwazmy, ze z uwagi na 3) ona nie ma watpliwosci, ze on jest zonaty (w tak dlugim czasie nie da sie tego ukryc)
Wniosek: nic nie usprawiedliwia kochanki w prowadzeniu zycia seksualnego z zonatym bez uprzedniego wymagania i dokonania rozwodu.
Rowniez w takim przypadku (kiedy sie kochaja wg 1 i 2) , to tragedia faceta polega na tym, ze musi dokonac wyboru pomiedzy dziecmi (najczesciej posiada i kocha dzieci) i ukochana kobieta (kochanka). Tutaj mozna miec sympatie dla faceta, bo moze okazalo sie, ze zona nic niewarta.
Jesli jednak 1) albo/oraz 2) nie jest prawdziwe, albo czas znajomosci za krotki by miec takie przekonanie, to mamy poprostu przygody seksualne. (Aids, syfilis, kila, grzybica, usuwanie ciazy - czyli rowniez morderstwa, lepiej dalej nie komentowac takiego przypadku, a scczegolnie jak jest to zwiazane z czesta zmiana partnerow/ek).
W kazdym jednak przypadku kochanka jest zalosna.
Jesli sie sytuacje odwroci i facet jest kochankiem zameznej kobiety, to on jest zalosny w kazdej sytuacji. Ona zas, jesli jest w kategorii zmian partnerow, to to zwykla dziwka. Lepiej by sie do pimpa (nie mylic z Pimpem) zglosila, on juz by ja ukierunkowal no polaczenie "pozytecznego z przyjemnym".
Istotnie wiele jest roznych sytuacji, ale wydaje sie, ze przy wspolczesnie akceptowanych wzorach etycznych mozna jednak wypowiedziec uniwersalna prawde dotyczaca kochanki.
Wyobrazny sobie najbardziej korzystny przpadek dla kochanki:
1) prawdziwie zakochana w zonatym
2) prawdziwie przekonana, ze on ja rowniez kocha
3) znaja sie wystarczajaco dlugo aby 1) i 2) bylo przekonywujace
4) zauwazmy, ze z uwagi na 3) ona nie ma watpliwosci, ze on jest zonaty (w tak dlugim czasie nie da sie tego ukryc)
Wniosek: nic nie usprawiedliwia kochanki w prowadzeniu zycia seksualnego z zonatym bez uprzedniego wymagania i dokonania rozwodu.
Rowniez w takim przypadku (kiedy sie kochaja wg 1 i 2) , to tragedia faceta polega na tym, ze musi dokonac wyboru pomiedzy dziecmi (najczesciej posiada i kocha dzieci) i ukochana kobieta (kochanka). Tutaj mozna miec sympatie dla faceta, bo moze okazalo sie, ze zona nic niewarta.
Jesli jednak 1) albo/oraz 2) nie jest prawdziwe, albo czas znajomosci za krotki by miec takie przekonanie, to mamy poprostu przygody seksualne. (Aids, syfilis, kila, grzybica, usuwanie ciazy - czyli rowniez morderstwa, lepiej dalej nie komentowac takiego przypadku, a scczegolnie jak jest to zwiazane z czesta zmiana partnerow/ek).
W kazdym jednak przypadku kochanka jest zalosna.
Jesli sie sytuacje odwroci i facet jest kochankiem zameznej kobiety, to on jest zalosny w kazdej sytuacji. Ona zas, jesli jest w kategorii zmian partnerow, to to zwykla dziwka. Lepiej by sie do pimpa (nie mylic z Pimpem) zglosila, on juz by ja ukierunkowal no polaczenie "pozytecznego z przyjemnym".
pamiętaj że kochanka nie byłaby kochanką gdyby żonaty facet tego nie chciał!!!
jest takie brzydkie powiedzenie wśród facetów których nic nie powstrzyma (żona, dzieci, dosłownie nic) przd zdradą...'jak kot za długo przy jdenej dziurze siedzi, to zdycha'. Niestety takich (facetów) jest wiele, sama miałam wątpliwoą przyjemność być z takim przez jakiś czas (oczywiście też nie wytrzymał), pokusa nowych silnych wrażeń przeważyła nade wszystko.
Muszę chyba dodać, że wśród kobiet też takie przypadki istnieją (do pimpa...dziwka to taka osoba która daje dla pieniędzy a nie dla przyjemności!!!).
Tak czy inaczej biorąc pod uwagę intencje kochanki(-nka) i zachowanie zdradzanej żony(męża), najbardziej karygodne jest zachowanie osoby, która dopuszcza się zdrady w związku. To by było na tyle, kropka
jest takie brzydkie powiedzenie wśród facetów których nic nie powstrzyma (żona, dzieci, dosłownie nic) przd zdradą...'jak kot za długo przy jdenej dziurze siedzi, to zdycha'. Niestety takich (facetów) jest wiele, sama miałam wątpliwoą przyjemność być z takim przez jakiś czas (oczywiście też nie wytrzymał), pokusa nowych silnych wrażeń przeważyła nade wszystko.
Muszę chyba dodać, że wśród kobiet też takie przypadki istnieją (do pimpa...dziwka to taka osoba która daje dla pieniędzy a nie dla przyjemności!!!).
Tak czy inaczej biorąc pod uwagę intencje kochanki(-nka) i zachowanie zdradzanej żony(męża), najbardziej karygodne jest zachowanie osoby, która dopuszcza się zdrady w związku. To by było na tyle, kropka
Dziwka chyba nie musi dawac za pieniadze, ale chyba mozna sie umowic co do definicji, albo zaminic slowo dziwka ku-wa.
Ta co daje za pieniadze to chyba prostytutka, oj duzo ich jest i bylo, pimp o tym wie.
No tak, mozna by powiedziec, ze jakby on nie bral to one by nie dawaly. Ha, to tak samo jakby powiedziec, ze gdyby nie bylo towaru to zlodzieje by nie kradli, czyli bzdura. Jeszcze to: nie mozna powiedziec, ze ona jest niewinna, albo mniej winna tylko dlatego, ze on moze byc mniej albo bardziej winny. Oceniac nalezy osobno i wina partnera nie stanowi zadnych okolicznosci lagodzacych.
Jeszcze przypomnialo mi sie co Babcia mowila:
" On niewinny, ona winna
Ona dawac nie powinna".
Byc moze, ze Babcia miala racje, bo "uposledzony" mezczyzna np. nie potrafi urodzic dziecka, wiec jak tu mowic o rownosci.
Juz czlowiek jaskiniowy zyl tak, ze kobieta dbala o dzieci i o jaskinie, a samiec znikal na dlugo, po czym wracal ze zwierzakiem na plecach by wykarmic samice i dzieci. No i znowu znikal, a poniewaz byl fizycznie silniejszy to dominowal i samice musialy byc posluszne, bo sadow nie mialy. Czy mialy gorzej od niega, chyba nie, bo on musial ryzykowac ciagle zycie zeby zarcie dostarczac. Taka jego rola byla, bo moze nie za madry, ale za to silny - warunek do przetrwania. Teraz tez glownie na facecie spoczywa odpowiedzialnosc za finanse, chyba ze facet to taki polchlopek i do zadnej roboty sie nie nadaje. No a teraz te ruchy feministyczne i przywileje prawne zmieniaja obyczajowosci jaskiniowe. Nie mowie czy dobrze, czy zle.
Przyjemnego weekendu dla wszyskich, a szczegolnie dla Sanny i 40-tki, bo odpisuja czasami na moje posty.
Ta co daje za pieniadze to chyba prostytutka, oj duzo ich jest i bylo, pimp o tym wie.
No tak, mozna by powiedziec, ze jakby on nie bral to one by nie dawaly. Ha, to tak samo jakby powiedziec, ze gdyby nie bylo towaru to zlodzieje by nie kradli, czyli bzdura. Jeszcze to: nie mozna powiedziec, ze ona jest niewinna, albo mniej winna tylko dlatego, ze on moze byc mniej albo bardziej winny. Oceniac nalezy osobno i wina partnera nie stanowi zadnych okolicznosci lagodzacych.
Jeszcze przypomnialo mi sie co Babcia mowila:
" On niewinny, ona winna
Ona dawac nie powinna".
Byc moze, ze Babcia miala racje, bo "uposledzony" mezczyzna np. nie potrafi urodzic dziecka, wiec jak tu mowic o rownosci.
Juz czlowiek jaskiniowy zyl tak, ze kobieta dbala o dzieci i o jaskinie, a samiec znikal na dlugo, po czym wracal ze zwierzakiem na plecach by wykarmic samice i dzieci. No i znowu znikal, a poniewaz byl fizycznie silniejszy to dominowal i samice musialy byc posluszne, bo sadow nie mialy. Czy mialy gorzej od niega, chyba nie, bo on musial ryzykowac ciagle zycie zeby zarcie dostarczac. Taka jego rola byla, bo moze nie za madry, ale za to silny - warunek do przetrwania. Teraz tez glownie na facecie spoczywa odpowiedzialnosc za finanse, chyba ze facet to taki polchlopek i do zadnej roboty sie nie nadaje. No a teraz te ruchy feministyczne i przywileje prawne zmieniaja obyczajowosci jaskiniowe. Nie mowie czy dobrze, czy zle.
Przyjemnego weekendu dla wszyskich, a szczegolnie dla Sanny i 40-tki, bo odpisuja czasami na moje posty.
Pimp napisał(a):
> No tak, mozna by powiedziec, ze jakby on nie bral to one by nie
> dawaly. Ha, to tak samo jakby powiedziec, ze gdyby nie bylo
> towaru to zlodzieje by nie kradli, czyli bzdura.
Ciekawe porównanie :))) weź tylko pod uwagę, iż nie każdy musi kraść pomimo tego, że towar jest na półkach, podobnie nie każdy kto jest w związku musi zdradzać.
Ciekawy przykład z tym człowiekiem jaskiniowym i przysłowiem babci (swoją droga musisz być strasznym tradycjonalistą).
Chciałabym jednak zauważyć, że nigdzie nie jest napisane że człowiek jaskiniowy był monogamistą! Zreszta biorąc pod uwagę inne gatunki, myślę, że także wczesno 'ludzkie', monogamia jest genetycznie niekorzystna. Można znaleźć naprawdę niewiele przykładów w całej przyrodzie gdzie partnerzy są sobie wierni do końca życia. Jednym z takich gatunków jest Homo sapiens a powodem dla którego tak się stało jest to, że jesteśmy rozumni, stworzyliśmy cywilizację, kulturę...no właśnie kulturę, w którą wchodzą w skład pewne kanony postępowania, jednym z nich jest m.in. szacunek do swojego partnera, a cóż to za szacunek jeśli się zdradza swoją żonę\męża.
Strasznie to uprościłam ale to temat rzeka, a mi się juz oczy kleją kropka
pozdrowienia:)
Pimpie.
Według Twojej oceny dla mężczyzny to tragedia, a dla kochanki to żałosne zachowanie bez usprawiedliwienia. Czyli biedny ten facet, którego omotała wyrafinowana i podstępna kobieta. On nie winien i on nie krzywdzi żony, której ślubował? Jeszcze pewnie dodasz, że żona winna, bo gdyby była dobra, to facet nie szukałby innej.
Jeśli masz jakieś wątpliwości, to piszę z ironią.
Według Twojej oceny dla mężczyzny to tragedia, a dla kochanki to żałosne zachowanie bez usprawiedliwienia. Czyli biedny ten facet, którego omotała wyrafinowana i podstępna kobieta. On nie winien i on nie krzywdzi żony, której ślubował? Jeszcze pewnie dodasz, że żona winna, bo gdyby była dobra, to facet nie szukałby innej.
Jeśli masz jakieś wątpliwości, to piszę z ironią.
lubię cyfry i litery
Pimpie.
Może i powierzchownie, bo i Twoja wypowiedź była powierzchowna, skupiła się tylko na postaci kochanki, bez oceny zdradzającego mężczyzny. Należałoby jeszcze uściślić, co rozumiemy pod pojęciem żałosny, czy pobudzający do żalu i współczucia (według słownika), czy raczej godzien politowania, taka postać bliska zera, bo takie mogą też być odcienie znaczeniowe.
Ja skupiłam się na problemie oszustwa i tu facet nie pobudza mnie do żalu, tylko do gniewu i niskiej oceny jego odpowiedzialności za podjęte niegdyś zobowiązania. On ma w końcu samą przyjemność i jego duma nie cierpi (o ile oczywiście sprawa się nie wyda i nie ułoży wbrew jego planom), a raczej czuje się dowartościowany. Chociaż zdarzają się też wyrzuty sumienia.
Jeśli chodzi o kobiety, to szkoda mi żony i szkoda kochanki. One są godne żalu, chociaż każda inaczej. Żona czuje się oszukana, odrzucona, gorsza, winna, wystawiona do wiatru... Cierpi jej godność.
Kochanka robi źle, ale wejdźmy w jej odczucia. Może czuć się tylko jako kawał ciała do zabawy, nie może liczyć na wsparcie na dobre i na złe, nigdy nie będzie czuła się najważniejszą, tylko zawsze tą drugą, zawsze w cieniu, zawsze zdana tylko na siebie i za siebie sama odpowiedzialna. Oczywiście w przypadku, że wie o małżenstwie faceta. Można mówić, że wie w co się pakuje, pewnie wie, ale... jeśli jest samotna i bardzo potrzebuje czyjejś czułości, to jeśli ten właśnie żonaty facet zaproponuje jej trochę ciepła i zrozumienia i pomocy, to pokusa jest duża. Znam te sytuacje od podszewki, na GG zagadują mnie w większości żonaci, bo akurat tych jest najwięcej w mojej kategorii wiekowej. I ci żonaci często myślą, że ja tylko czekam na takie oferty, że mnie coś swędzi. Zdarza się, że proponuję swoją rozmowę z żoną w celu pomocy i uświadomienia, że nie dopieszcza męża albo gdzieś robi błąd. Ale czasem, gdy rozmówca wyjdzie błyskotliwie w tej złośliwej pułapki i rozmowa potoczy się dalej i jeszcze złapie się nadawanie na tej samej fali... pokusa była. Z biegiem czasu i bagażem doświadczeń jakoś się w tym ustawiłam i radzę sobie ze swoim sumieniem, ale zostało rozumienie sprawy. A pogadać lubię, z Pimpem także. Zawsze wydaje mi się, że więcej szkody jest z pomijania problemów milczeniem, niż mówienia o nich na głos. Nawet jak się z czymś nie zgadzam, to lubię wiedzieć, jak to czują inni i próbuję to zrozumieć albo ich przekonać.
Może i powierzchownie, bo i Twoja wypowiedź była powierzchowna, skupiła się tylko na postaci kochanki, bez oceny zdradzającego mężczyzny. Należałoby jeszcze uściślić, co rozumiemy pod pojęciem żałosny, czy pobudzający do żalu i współczucia (według słownika), czy raczej godzien politowania, taka postać bliska zera, bo takie mogą też być odcienie znaczeniowe.
Ja skupiłam się na problemie oszustwa i tu facet nie pobudza mnie do żalu, tylko do gniewu i niskiej oceny jego odpowiedzialności za podjęte niegdyś zobowiązania. On ma w końcu samą przyjemność i jego duma nie cierpi (o ile oczywiście sprawa się nie wyda i nie ułoży wbrew jego planom), a raczej czuje się dowartościowany. Chociaż zdarzają się też wyrzuty sumienia.
Jeśli chodzi o kobiety, to szkoda mi żony i szkoda kochanki. One są godne żalu, chociaż każda inaczej. Żona czuje się oszukana, odrzucona, gorsza, winna, wystawiona do wiatru... Cierpi jej godność.
Kochanka robi źle, ale wejdźmy w jej odczucia. Może czuć się tylko jako kawał ciała do zabawy, nie może liczyć na wsparcie na dobre i na złe, nigdy nie będzie czuła się najważniejszą, tylko zawsze tą drugą, zawsze w cieniu, zawsze zdana tylko na siebie i za siebie sama odpowiedzialna. Oczywiście w przypadku, że wie o małżenstwie faceta. Można mówić, że wie w co się pakuje, pewnie wie, ale... jeśli jest samotna i bardzo potrzebuje czyjejś czułości, to jeśli ten właśnie żonaty facet zaproponuje jej trochę ciepła i zrozumienia i pomocy, to pokusa jest duża. Znam te sytuacje od podszewki, na GG zagadują mnie w większości żonaci, bo akurat tych jest najwięcej w mojej kategorii wiekowej. I ci żonaci często myślą, że ja tylko czekam na takie oferty, że mnie coś swędzi. Zdarza się, że proponuję swoją rozmowę z żoną w celu pomocy i uświadomienia, że nie dopieszcza męża albo gdzieś robi błąd. Ale czasem, gdy rozmówca wyjdzie błyskotliwie w tej złośliwej pułapki i rozmowa potoczy się dalej i jeszcze złapie się nadawanie na tej samej fali... pokusa była. Z biegiem czasu i bagażem doświadczeń jakoś się w tym ustawiłam i radzę sobie ze swoim sumieniem, ale zostało rozumienie sprawy. A pogadać lubię, z Pimpem także. Zawsze wydaje mi się, że więcej szkody jest z pomijania problemów milczeniem, niż mówienia o nich na głos. Nawet jak się z czymś nie zgadzam, to lubię wiedzieć, jak to czują inni i próbuję to zrozumieć albo ich przekonać.
lubię cyfry i litery
U mnie jeszcze wczesnie, wlasnie wrocilem z silowni i korci mnie zeby, z szacunku, odpisac bardzo inteligentnym paniom, Lenie i 40-stce.
Trudno by bylo nie zgodzic sie z tak madrymi wypowiedziami.
Upierajac sie ciagle przy moim punkcie widzenie, powiedziec musze, ze cierpia wszyscy w takich ukladach.
Wszyscy pragniemy prawdziwej milosci, ktora kojarzy sie nam z monogamia (taka spuscizna kulturowa). W tej sytuacji najpsza jest otwartosc, szczere wyjasnienie w trojkacie, i wyeliminowanie jednej osoby z ukladu.
Trudno by bylo nie zgodzic sie z tak madrymi wypowiedziami.
Upierajac sie ciagle przy moim punkcie widzenie, powiedziec musze, ze cierpia wszyscy w takich ukladach.
Wszyscy pragniemy prawdziwej milosci, ktora kojarzy sie nam z monogamia (taka spuscizna kulturowa). W tej sytuacji najpsza jest otwartosc, szczere wyjasnienie w trojkacie, i wyeliminowanie jednej osoby z ukladu.
Byczek, ogierek, bawidamek, seks-ego, seks-maniak, meska dziwka...
Najsilniesze i najpiekniejsze doznania milosne i seksualne uzyskuje sie jak sie kocha z wzajemnoscia i monogamicznie. W takiej sytuacj pragnie sie obdarzyc partnera/ke szczesciem, dac z siebie cos co on/ona oczekuje, milosc, wiernosc, lojalnosc, zapenienie bezpieczenstwa, dobrobytu... Zycie w takim zwiazku posiada wiele pieknych barw.
Byczek, ogierek... pozbawiony jest takich wartosci i zycie jego jest wbrew pozorom szare.
Nawet goryl to odkryl, ktory ma jedna ulubiona samice, ktora sie opiekuje, broni od innych zazdrosnic, szanuje (kocha?)
Najsilniesze i najpiekniejsze doznania milosne i seksualne uzyskuje sie jak sie kocha z wzajemnoscia i monogamicznie. W takiej sytuacj pragnie sie obdarzyc partnera/ke szczesciem, dac z siebie cos co on/ona oczekuje, milosc, wiernosc, lojalnosc, zapenienie bezpieczenstwa, dobrobytu... Zycie w takim zwiazku posiada wiele pieknych barw.
Byczek, ogierek... pozbawiony jest takich wartosci i zycie jego jest wbrew pozorom szare.
Nawet goryl to odkryl, ktory ma jedna ulubiona samice, ktora sie opiekuje, broni od innych zazdrosnic, szanuje (kocha?)
Pimp napisał(a):
> Najsilniesze i najpiekniejsze doznania milosne i seksualne
> uzyskuje sie jak sie kocha z wzajemnoscia i monogamicznie. W
> takiej sytuacj pragnie sie obdarzyc partnera/ke szczesciem, dac
> z siebie cos co on/ona oczekuje, milosc, wiernosc, lojalnosc,
> zapenienie bezpieczenstwa, dobrobytu... Zycie w takim zwiazku
> posiada wiele pieknych barw.
No więc własnie...pięknie brzmi i wszystkim tego życzę..
A co jeśli jeśli nie kocha się ze wzjamnością? Ona kocha a on nie, albo odwrotnie...albo oboje kochają dzieci a siebie nie?
Już widzę teksty w stylu, że powinni się rozejść bo to najuczciwiej, bo trzeba żyć w zgodzie z własnymi uczuciami i bla bla bla itd itp. Też tak myślałam jeszcze rok temu...i choć nikogo nie zdradzam i nikt mnie nie zdradza to życie pokazuje mi, jak jest przewrotne...dlatego nie oceniam kto winien i dlaczego...już nie...
Rut dobrze napisała, że to nie jest takie oczywiste...oskarzać łatwo, zrozumieć trudniej, zaakceptować prawie niemozliwe...
a
> Najsilniesze i najpiekniejsze doznania milosne i seksualne
> uzyskuje sie jak sie kocha z wzajemnoscia i monogamicznie. W
> takiej sytuacj pragnie sie obdarzyc partnera/ke szczesciem, dac
> z siebie cos co on/ona oczekuje, milosc, wiernosc, lojalnosc,
> zapenienie bezpieczenstwa, dobrobytu... Zycie w takim zwiazku
> posiada wiele pieknych barw.
No więc własnie...pięknie brzmi i wszystkim tego życzę..
A co jeśli jeśli nie kocha się ze wzjamnością? Ona kocha a on nie, albo odwrotnie...albo oboje kochają dzieci a siebie nie?
Już widzę teksty w stylu, że powinni się rozejść bo to najuczciwiej, bo trzeba żyć w zgodzie z własnymi uczuciami i bla bla bla itd itp. Też tak myślałam jeszcze rok temu...i choć nikogo nie zdradzam i nikt mnie nie zdradza to życie pokazuje mi, jak jest przewrotne...dlatego nie oceniam kto winien i dlaczego...już nie...
Rut dobrze napisała, że to nie jest takie oczywiste...oskarzać łatwo, zrozumieć trudniej, zaakceptować prawie niemozliwe...
a
temat na czasie... własnie usłyszałam że żona zaproponowała mężowi aby ten zamieszkał w ich wspólnym domu razem z kochanka i jej dzieckiem...i co wy na to ? kto jest kim ... on sadystą że to dopuszcza... ona masochistką ze to proponuje a kochanka ? idiotką ktora władowała się w szalone małżeństwo ... i ma do tego w nim dziecko...no... ma ja we trojke...niemożliwe ... a jednak...
Nie było okazji, żeby usprawiedliwić jakoś postępowanie mężczyzny. Moje posty były odpowiedziami na posty Pimpa, które potępiały wyłącznie kobiety. Znam jednak i takie przypadki, kiedy rozumiem faceta. Nie będę teraz podawać tu przykładów, bo jakoś mi niezręcznie. O sobie pisać jest najuczciwiej.
Znowu gdańszczanka wypomni mi opieranie się na biblii, ale warto przypomnieć zanim rzucimy kamieniami, że sami nie jesteśmy bez grzechu.
Znowu gdańszczanka wypomni mi opieranie się na biblii, ale warto przypomnieć zanim rzucimy kamieniami, że sami nie jesteśmy bez grzechu.
lubię cyfry i litery
Chyba wg naszej ogolnie przyjetych zasad etyki, jedno zalozenie trzeba przyjac: trojkaty sa niezdrowe, wiec rozwiazanie musi polegac na jaknajszybszym wyeliminowaniu jednej osoby. (Inaczej kochanka jest "zalosna").
W tej sytuacji trzeba postepowac wg "wlasnego serca" i sumienia, biorac pod uwage rowniez dobro dzieci.
W tej sytuacji trzeba postepowac wg "wlasnego serca" i sumienia, biorac pod uwage rowniez dobro dzieci.
Facet nie czuje się żałosny raczej zły na siebie, że nie okazał się odpowiednio sprytny i zapobiegliwy i pozamałżeńskie igraszki się wydały.
Kochanka, która od początku wiedzała, że facet żonaty i dzieciaty, nadal nie chce uwierzyć że została na 100% porzucona i nadal zabiega o względy F.
Żona zdradzona miota się bo sama nie wie czy lepiej mieć męża byłego zdrajcę w domu czy lepiej być samotną matką ...
Kochanka, która od początku wiedzała, że facet żonaty i dzieciaty, nadal nie chce uwierzyć że została na 100% porzucona i nadal zabiega o względy F.
Żona zdradzona miota się bo sama nie wie czy lepiej mieć męża byłego zdrajcę w domu czy lepiej być samotną matką ...