LUNA - ja pierdziele.. jak zaczęłam czytać pierwsze zdania Twojego postu myslałam, że piszesz o sobie i pomyślałam - ta kobieta to jest anioł i terminator w jednym... a potem skojarzyłam, że to...
rozwiń
LUNA - ja pierdziele.. jak zaczęłam czytać pierwsze zdania Twojego postu myslałam, że piszesz o sobie i pomyślałam - ta kobieta to jest anioł i terminator w jednym... a potem skojarzyłam, że to moje słowa. ..... i aż nie wierzę....
.
Szczera rozmowa owszem, jak najbardziej, doprowadzam do niej, rozmawiamy - a potem on zaczyna krzyczeć. Nie - nie jest agresywny, nie skrzywdziłby mnie, wiem to. Ale nie mam, albo raczej brak mi siły przebicia. Chwilkę jest ok, a potem czytam (w wysyłanych wiadomościach od niego), że znów mu coś "każe zrobić" - czyt. proszę, mówię, że to i to trzeba zrobić, słyszę/czytam, że przecież on sam wie co trzeba, innym razem słyszę, że "skąd mam wiedzieć co mam zrobić jak Ty nic nie mówisz!"... Jak dla mnie to jakiś obłęd jest. Błędne koło - nie powiem co ma zrobić i nie jest zrobione, potem o tym wspomnę: awantura, że coś gadam. Powiem zero-jedynkowo co potrzeba w domu - to słyszę, że on ma dość pokazywania palcem , bo on sam wie. Nie mam sił.... Zwyczajnie.
zobacz wątek