Widok
anoreksja
Mamy w rodzinie taki problem. Moja kuzynka przez drastyczne odchudzanie zachorowała. Nie widziałąm jej długi okres czasu, byłam u niej na odwiedzinach i doznałam szoku. Myślałam,że nie jest aż tak źle...ale niestety. Przy wzroście ponad 170 waży max40kg. Od ok 8 miesięcy nie ma miesiączki, wygląda jak typowa anorektyczka, skóra i kości. Nic nie jada, ciągle myśli ,że jest gruba. Nie docierają do niej prośby rodziców,rodziny żeby chociaż poszła do lekarza pierwszego kontaktu. Miala umówioną wizyte u specjalisty,ale oczywiście nie poszła. Nie wiemy co robić. Czy może któraś z Was spotkała się z taki problemem w rodzinie,wśród zanajomych? Może wiecie co zrobić w takiej sytuacji?Niedaleko miejsca zamieszkania jest dobry ośrodek w którym leczy się anoreksje,ale co zrobić żeby ona chciała się leczyć? Bo jak narazie wszystko bez skutku.
Przede wszystkim powinna się zgłosic do psychologa. W zależności od tego, czy będzie chciała rozmawiac, czy nie, rodzice mogą podjąc odpowiednie kroki.
Jeżeli nie będzie chciała się leczyc, mogą wystąpic do sądu z prośbą o nakaz przymusowego leczenia.
Jeżeli będzie chciała podjąc terapię, można wybrac ośrodek z przepisami mówiącymi o tym, iż jeśłi raz wyrazi zgodę na leczenie, nie ma z tego odwrotu.
Ważne jest też czy jest pełnoletnia czy nie. Jeżeli nie, nie trzeba występowac do sądu, wystarczy opinia biegłego psychologa i skierowanie na leczenie.
Jeżeli nie będzie chciała się leczyc, mogą wystąpic do sądu z prośbą o nakaz przymusowego leczenia.
Jeżeli będzie chciała podjąc terapię, można wybrac ośrodek z przepisami mówiącymi o tym, iż jeśłi raz wyrazi zgodę na leczenie, nie ma z tego odwrotu.
Ważne jest też czy jest pełnoletnia czy nie. Jeżeli nie, nie trzeba występowac do sądu, wystarczy opinia biegłego psychologa i skierowanie na leczenie.
Co do przymusowego leczenia w szpitalu... Znam opowieści dziewczyn, które były w szpitalu. Szpital nie jest cudownym remedium na anoreksję, to jest w stanie poprawić tylko ogólny stan organizmu, wychodzi się i znów się zaczyna. Tak samo terapia nie pomoże, jeśli się samemu jej nie chce. Trzeba pamiętać, że anoreksja jest jak alkoholizm, anorektyczką jest się całe życie i całe życie trzeba się już kontrolować, nie da się tego zrobić jeśli nie chce się tego samemu.
Miałam taki epizod w życiu i mogę napisać tyle - to ona musi dojrzeć do tego, żeby się leczyć. Inną sprawą jest to, że w moim odczuciu na anoreksję nie chorują w większości osoby, które nie są krańcowo zdesperowane, przyparte wręcz do ściany. to jest ucieczka i krzyk o pomoc. Wy, jako bliscy zamiast dziewczynę męczyć o leczenie spróbujcie po prostu być, zainteresować się, być przyjaciółmi. Może dowiecie się czegoś co was mocno zaskoczy.
Kasieńka ma rację, chora musi dojrzeć do myśli o leczeniu. przymus może spowodować odwrotny skutek, dziewczyna zamknie się jeszcze bardziej w sobie.
7 lat temu moja siostra przeżyła ten koszmar. chorowała 2 lata. cała rodzina była przy niej, ale dopiero po 2 latach udało nam się namówić ją do lekarza. oczywiście my cały ten okres mięliśmy kontakt ze specjalistą który dawał nam wskazówki jak dalej postępować. było bardzo źle, gdyż oprócz wycieńczenia organizmu, moja siostra zachorowała również na depresję, popadała w apatię. koszmar, nie wiedzieliśmy czy przeżyje, ale udało się. gdy w końcu zgodziła się pójść do psychologa, zobaczyliśmy światełko w tunelu. udało się, ale teraz zawsze gdy widzimy jakieś niepokojące sygnały z jej strony (odchudzanie czy stany niepokoju) zawsze zapal się nam czerwone światło.
najważniejsze jest to żeby być przy niej, niech czuje że nie jest sama, ale sama musi zdecydować o leczeniu...
7 lat temu moja siostra przeżyła ten koszmar. chorowała 2 lata. cała rodzina była przy niej, ale dopiero po 2 latach udało nam się namówić ją do lekarza. oczywiście my cały ten okres mięliśmy kontakt ze specjalistą który dawał nam wskazówki jak dalej postępować. było bardzo źle, gdyż oprócz wycieńczenia organizmu, moja siostra zachorowała również na depresję, popadała w apatię. koszmar, nie wiedzieliśmy czy przeżyje, ale udało się. gdy w końcu zgodziła się pójść do psychologa, zobaczyliśmy światełko w tunelu. udało się, ale teraz zawsze gdy widzimy jakieś niepokojące sygnały z jej strony (odchudzanie czy stany niepokoju) zawsze zapal się nam czerwone światło.
najważniejsze jest to żeby być przy niej, niech czuje że nie jest sama, ale sama musi zdecydować o leczeniu...
Słuchaj, ja nie piszę o obchodzeniu się jak z jajkiem. Ja zwracam uwagę na to, że terapia i leczenie to jest cholernie, cholernie ciężka praca, która długo trwa. Wymaga wiele zaangażowania i chęci ze strony leczącej się osoby i wierz mi - to nie zadziała jeśli tego nie ma a nie będzie jeśli ktoś ją do tego po prostu zmusi. To nie jest zapalenie gardła, dasz tabletkę i już. Zamknięta w szpitalu panna prędzej będzie wcierać masło we włosy i kłamać i oszukiwać jeśli sama nie chce się leczyć niż wyciągnie z tego jakieś korzyści. Szpital jest w stanie pomóc anorektyczce o tyle, o ile organizm jest bardzo wycieńczony i potrzebne są kroplówki. Dużo więcej pomoże zwykły przyjaciel, niż terapia na siłę. Zachęta tak, ale przymus... nie widzę tego.
Kasieńka mój ojciec jest psychologiem więc wiem jak wygląda leczenie anoreksji. Wiem jak kombinują anorektyczki, zeby nie jeśc. Jeżeli to rzeczywiście jest wołanie o pomoc, i krzyk nastolatki, wtedy po paru sesjach poddaje się leczeniu razem z rodzicami i w większości dają radę. inną sprawą jest gdy dziewczyna jest anorektyczką z innych powodów.
może masz rację, Kaśka. Ja poznałam to choróbsko mając lat bodajże 23 (tak, tak późno też się trafiają zaburzenia odżywiania) i mogę się mylić co do tego jak jest z nastolatkami... Po prostu wiem ile mojej własnej pracy włożyłam w leczenie się i nie wierzę, że gdybym nie chciała cokolwiek było by w stanie mnie do tego zmusić...
Ona jest pelnoletnia. Obawiamy się,że jeśli wlaśnie będziemy czekać aż do tego dojrzeje to może być już za późno. Ona nie chce nawet słyszeć o lekarzu pierwszego kontaktu a co dopiero o psychologu. Dodam jeszcze,że odchudzać zaczęła się już ok 3 lata temu przy wadze 60kg, więc otyla wcale nie byla, jej waga w ciągu ostatniego roku drastycznie spadła. Teraz już wygląda koszmarnie jak typowa anorektyczka z tych zdjęć na filmach czy w gazetach.
myslę , że w tej sytuacji tylko przymusowe leczenie i dobra terapia z psychiatra/psychologiem - na proszenie i czekanie aż sama się na to zgodzi chyba już nie ma czasu bo się zagłodzi na smierć a niektóre zmiany jakie zachodzą w jej organizmie moga być nieodwracalne np. możliwość posiadania dzieci - może się tak załatwić , że już nie będzie mogła ich mieć. Trzeba tu drastycznych decyzji ..........moim zdaniem nie ma na co czekać to nie ciało tak naprawdę jest chore ale umysł.........to dla jej dobra. Niestety ona bedzie myslała inaczej ale może się uda i z czasem zacznie współpracować i otworzy oczy i zobaczy co sobie narobiła.
Myślę że ważną sprawą jest też uświadomić jej jak ważna jest dla reszty rodziny. Ludzie nie myślą w kategoriach, co się stanie z moimi bliskimi jak mnie zabraknie, co będą przezywać, czuć... Ważne żeby to wiedziała i czuła.
Tutaj nie ma takich możliwości żeby to Ona decydowała o tym czy będzie rozmawiała z psychologiem czy nie. Po prostu w niektórych przypadkach trzeba wziąśc i zaprowadzic.
Muszę zapytac ojca czy ma jakiś dobrych znajomych - psychologów w Gdańsku (moi rodzice mieszkają na śląsku). Napewno dobrego psychologa znajdziecie przy organizacji HLI - Human Life International (ochrona życia od poczęcia). Tacy ludzie naprawdę potrafią pomóc.
Najchętniej poleciłabym mojego ojca, niestety jezdzenie na śląsk do psychologa (650 km) to chyba nie najlepszy pomysł.
Tutaj nie ma takich możliwości żeby to Ona decydowała o tym czy będzie rozmawiała z psychologiem czy nie. Po prostu w niektórych przypadkach trzeba wziąśc i zaprowadzic.
Muszę zapytac ojca czy ma jakiś dobrych znajomych - psychologów w Gdańsku (moi rodzice mieszkają na śląsku). Napewno dobrego psychologa znajdziecie przy organizacji HLI - Human Life International (ochrona życia od poczęcia). Tacy ludzie naprawdę potrafią pomóc.
Najchętniej poleciłabym mojego ojca, niestety jezdzenie na śląsk do psychologa (650 km) to chyba nie najlepszy pomysł.
Ośrodek Pomocy Pschologicznej, Pschoedukacji oraz terapii uzależnienia od alkoholu i współuzależnienia w Rybniku.
ul. Mikołowska 94
44-200 Rybnik
Psycholog : Mgr. Wiesław Tarantowicz
tel do poradni : 32 422 20 70
W tym momencie jest na urlopie wraca 27 Lipca.
Rybnik jest od Gliwic 25 km ;) Wiem bo sama urodzilam się w Gliwicach, i mieszkałam 16 lat w Rybniku ;)
ul. Mikołowska 94
44-200 Rybnik
Psycholog : Mgr. Wiesław Tarantowicz
tel do poradni : 32 422 20 70
W tym momencie jest na urlopie wraca 27 Lipca.
Rybnik jest od Gliwic 25 km ;) Wiem bo sama urodzilam się w Gliwicach, i mieszkałam 16 lat w Rybniku ;)
Anoreksja to ciężka choroba. Ma podłoże psychologiczne. Tak wiec dobrze jest zapisać się do jakiegokolwiek lekarza. Dodam,że wcale nie musi być to lekarz prywatnie. Wbrew pozorom nie ma takiego dużego problemu z dostaniem się do psychiatry czy psychologa na fundusz. Gdańsk to spore miasto, tak więc jest wiele poradni. Jesli w jednej nie ma terminów to sugeruję dzwonić do drugiej.
Warto jest jednak uświadomić sobie,ze leczenie anoreksji będzie jedynie wtedy skuteczne kiedy osoba będzie aktywnie w nim uczestniczyła:
anoreksjastop.net.pl/leczenie-anoreksji
Warto jest jednak uświadomić sobie,ze leczenie anoreksji będzie jedynie wtedy skuteczne kiedy osoba będzie aktywnie w nim uczestniczyła:
anoreksjastop.net.pl/leczenie-anoreksji