Widok
babcia gorzej traktuje młodszego wnuka;-(
Doradzcie coś Kobity, bo już nie mam siły;-( Moja mama była wciekła, gdy zaszłam w drugą ciążę. Sama jestem jedynaczką, więc miała zdanie, że jedno dziecko to idealna sytuacja. Miałam nadzieję, że jak maluch się urodzi, to zmieni zdanie. Ale nic z tego. Lubi mojego młodszego synka, ale na każdym kroku podkreśla jak ten starszy ma bardzo źle, że ma młodszego brata, który absorbuje uwagę mamy itp. Cały czas porównuje dzieci, oczywiście w porównaniach starszy zawsze wychodzi lepiej. Mamły ma już prawie 7 m-cy, a ona nawet nie zaproponowała, ze zajmie sie nim w weekend, zebysmy mogli odpocząć, pójść do kina it. Starszego w tym wieku brała już nawet na noc;-( Dlaczego tak jest? Czy jak mały podrośnie, to też zyska miłóść babci? Jestem zła na nią. Oczywiście ona nie widzi problemu, uważa, ze przesadzam, a starszy synek był grzeczniejszy, bardziej poukładany i dlatego mogła sie nim przez jakiś czas zająć.
a moze problem lezy w czymś innym - moze babcia już nie ma sił opiekować się wnukami i boi się , że będziecie chcieli niedługo angażowac ją w opiekę nad młodszym dzieckiem ??? Może wystarczy ją zapewnić , że nie oczekujecie takiej pomocy jesli nie ma już sił czy cierpliwości ale oczekujecie , że młodszy wnuczek będzie traktowany na równi ze starszym :-)
i ja bym nie wyskakiwała odrazu z tekstem , "ze nie będzie widywać wnuczków jesli sie nie zmieni " - to moze ją urazić bardzo ...
Ona może nie mieć odwagi Wam powiedzieć o swoich obawach i stad tez bierze się jej niechęć do młodszego - czyli tak na wyrost aby dać do zrozumienia , ze nie chce być obarczana opieką nad maluchem.
Ona może nie mieć odwagi Wam powiedzieć o swoich obawach i stad tez bierze się jej niechęć do młodszego - czyli tak na wyrost aby dać do zrozumienia , ze nie chce być obarczana opieką nad maluchem.
Mrówka jeśli to jest Twoja Mama a nie teściowa to postaw się jej jeszcze zadna kłótnia czy sprzeczka(o ile ma się rację) nie rozwaliła więzi między matka a córką. A jak będzie kilka cichych dni to tez nic złego się nie stanie a Twoja Mama jak może nie będzie widziała obydwó wnuków przez jakis czas zatęskni za nimi i sama przyjdzie ja bym tak u siebie zrobiła ale ja wiem na ile moge sobie pozwolic z moją mama i że śmiertelnie by sie nie obraziła. Ale z drugiej str to Ci współczuje bo wiem że moja Mama skakalaby z radości że ma kolejnego wnuka mimo ze jest jeszcze dość młodą kobietą.Gorzej jeśli chodzi o teściową ale tu bym się akurat wiele nie przejmowała. Pwodzenia zyczę wytrwałości i dużo szczerości!
Dziewczyny, były już rozmowy, tłumaczyłam jej, że takim zachowaniem krzywdzi obu chłopacków. Że starszy to widzi i rozumie, a młodszy też niedługo zrozumie.
Ale ona zawsze coś znajdzie: a to starszy zachowywał sie dziwnie, jak zobaczył młodszego, a to starszy szturnął małego... itp. Za każdym razem jakby chciała mi pokazać, ze ten starszy nie akceptuje sytuacji, ze źle się w niej czuje. Natomiast ja uważam, ze starszy nigdy nie wykazał zazdrości o młodszego. Bardzo się staram, żeby nie uważał, że pojawienie się brata coś w jego zyciu zepsuło, a pokazuję pozytywne strony posiadania brata. Co do opieki - moja mam jeszez pracuje, więc nie wchodzi to w grę:-) Ewentualnie byłoby miło, gdyby czasem w weekend zajęła się maluchami, żebyśmy mogli razem z mężem gdzieś wqyskoczyć, ale ona tylko starszego weźmie. Mały jest za mały, za problemowy i ogólenie za...
Ale ona zawsze coś znajdzie: a to starszy zachowywał sie dziwnie, jak zobaczył młodszego, a to starszy szturnął małego... itp. Za każdym razem jakby chciała mi pokazać, ze ten starszy nie akceptuje sytuacji, ze źle się w niej czuje. Natomiast ja uważam, ze starszy nigdy nie wykazał zazdrości o młodszego. Bardzo się staram, żeby nie uważał, że pojawienie się brata coś w jego zyciu zepsuło, a pokazuję pozytywne strony posiadania brata. Co do opieki - moja mam jeszez pracuje, więc nie wchodzi to w grę:-) Ewentualnie byłoby miło, gdyby czasem w weekend zajęła się maluchami, żebyśmy mogli razem z mężem gdzieś wqyskoczyć, ale ona tylko starszego weźmie. Mały jest za mały, za problemowy i ogólenie za...
Hm, ale tu nie chodzi o to, ze masz przekonywac babcie, siebie, czy kogo tam jeszcze, ze starszy synek na pewno nie jest zazdrozny i wogole jest stylko super szczesliwy, ze ma brata. To NORMALNE, ze dzieciak kilkuletni bedzie zazdrosny o mlodsze rodzenstwo, a wlasciwie o uwage i czas rodzicow. I nie robicie mu krzywdy, ze musicie ten czas i uwage dzielic miedzy dwojke dzieci. Juz wasza w tym glowa, zeby tak sie dziecmi zajmowac i tlumaczyc wszystko starszemu, zeby nie czul sie odrzucony. A babcia powinna w tym pomagac, bo takim zachowaniem moze tylko pogorszyc sytuacje i dopiero dzieciak zzacznie myslec, ze faktycznie mu sie jakas krzywda dzieje przez mlodszego brata.
Na poczatku na pewno jest to dla starszego dziecka trudna sytuacja, ale jak maly podrosnie i juz sie beda mogli razem pobawic, to doceni fakt posiadania rodzenstwa ;)
Aha, i ja uwazam, ze jesli juz, to krzywdza dzieci ci rodzice, ktorzy nie chca miec wiecej niz jedno, i "skazuja" je na bycie jedynakiem.
Moze powiedz mamie , ze wcale sie nie zgadzasz z jej teoria, ze najlepiej maja tylko jedynacy i ty np zawsze chcialas miec rodzenstwo ;)
Na poczatku na pewno jest to dla starszego dziecka trudna sytuacja, ale jak maly podrosnie i juz sie beda mogli razem pobawic, to doceni fakt posiadania rodzenstwa ;)
Aha, i ja uwazam, ze jesli juz, to krzywdza dzieci ci rodzice, ktorzy nie chca miec wiecej niz jedno, i "skazuja" je na bycie jedynakiem.
Moze powiedz mamie , ze wcale sie nie zgadzasz z jej teoria, ze najlepiej maja tylko jedynacy i ty np zawsze chcialas miec rodzenstwo ;)
Anek, w tym temacie tez się z Tobą zgadzam:)
Mrówka, jesli do mamy nie dociera, pozostaje CI cierpliwie tlumaczyc, wlasciwie non stop. Jak nie pomoze cierpliwe, trzeba bedzie bardziej dobitnie. Młodszy podrosnie, zacznie wiecej rozumiec i bedzie kłopot.
To Twoja rodzina i Twoje dzieci. Babcia musi zrozumiec, ze swoim postępowaniem krzywdzi obu chłopców.
Mrówka, jesli do mamy nie dociera, pozostaje CI cierpliwie tlumaczyc, wlasciwie non stop. Jak nie pomoze cierpliwe, trzeba bedzie bardziej dobitnie. Młodszy podrosnie, zacznie wiecej rozumiec i bedzie kłopot.
To Twoja rodzina i Twoje dzieci. Babcia musi zrozumiec, ze swoim postępowaniem krzywdzi obu chłopców.
Moja mama jakby starała mi się udowodnić, że starszy jednak jest zazdrosny, mimo, że tak nie jest. Tak jakby starała mi się udowodnić, ze on jednak ma gorzej, bo ma brata niz miał wcześniej.
Ostatnio nawet mówiła, ze rozmawiała z koleżankami i wyszło na to, że najstarszy wnuk jest the best, bo jest pierwszy i żaden kolejny wnuk nie będzie miał takiej pozycji jak pierwszy.
Ostatnio nawet mówiła, ze rozmawiała z koleżankami i wyszło na to, że najstarszy wnuk jest the best, bo jest pierwszy i żaden kolejny wnuk nie będzie miał takiej pozycji jak pierwszy.
absolutnie nie rozumiem argumentow Twojej Mamy czyli wg niej jeśli ona miała jedno dziecko to kazdy tez powinien bez sensu!! ja znam jedynaków, którzy są juz dorośli i kazde z nich chce miec duzo dzieci a min 2 bo widocznie w dzieciństwie czegos im brakowała. Jeśli u Ciebie tez tak bylo TO POWIEDZ DOSADNIE jak inaczej Twoja Mama nie rozumie, że to była krzywda dla Ciebie i wex jej przytocz na to argumenty i niech nie dzieli teraz Twoich Dzieci bo będziesz miala potem same problemy!
Sylwia, moja mama taka jest: sama wie najlepiej, a inni nie mają o niczym pojęcia. Sama miała jedno dziecko i uważa, że ja też powinnam mieć jedno dziecko. Bo łatwiej, bo masz dla niego czas, bo lepiej finansowo. Takie podejście: "lepiej jeden w prywatnym przedszkolu, niż dwoje w państwowych".
Ja to zdanie szanuję, bo każdy ma prawo do własnych opinii, tylko nie chcę, zeby gorzej traktowała moje drugie dziecko.
I nie mówcie, ze współczujecie, że mam taką mamę (jest jaka jest, ważne że jest), tylko doradzcie, jak postępować, żeby drugi wnuk też zdobył jej serce.
Ja to zdanie szanuję, bo każdy ma prawo do własnych opinii, tylko nie chcę, zeby gorzej traktowała moje drugie dziecko.
I nie mówcie, ze współczujecie, że mam taką mamę (jest jaka jest, ważne że jest), tylko doradzcie, jak postępować, żeby drugi wnuk też zdobył jej serce.
Ale jak ma "zdobyc serce babci", jesli ona juz od poczatku jest do niego uprzedzona?
To ona musi zmienic nastawienie, a nie bogu ducha winny dzieciak ma sie "starac".
To babcia ma problem i to ona powinna cos w tym temacie zmienic, a Ty musisz jej w tym pomoc!
Musisz z nia chyba do bolu o tym rozmawiac i podkreslac, ze robi ci tym wielka przykrosc, a dzieciom moze zrobic krzywde!
To ona musi zmienic nastawienie, a nie bogu ducha winny dzieciak ma sie "starac".
To babcia ma problem i to ona powinna cos w tym temacie zmienic, a Ty musisz jej w tym pomoc!
Musisz z nia chyba do bolu o tym rozmawiac i podkreslac, ze robi ci tym wielka przykrosc, a dzieciom moze zrobic krzywde!
''Ostatnio nawet mówiła, ze rozmawiała z koleżankami i wyszło na to, że najstarszy wnuk jest the best, bo jest pierwszy i żaden kolejny wnuk nie będzie miał takiej pozycji jak pierwszy.''
Mrówk a moze rozmawiała z moją Tesciową :) u mnie tesciowa kocha wszystkie moje dzieci /swoje wnuki /tylko jednego mocniej tego pierwszego
Mrówk a moze rozmawiała z moją Tesciową :) u mnie tesciowa kocha wszystkie moje dzieci /swoje wnuki /tylko jednego mocniej tego pierwszego
no wiesz, ja się nie dziwię, że mama nie chce dwójki wziąć. siedmiomiesięczniak sam się sobą nie zajmuje. podejrzewam, że starszak też lubi mieć "całą" babcię dla siebie.
nie jestem babcią, ale mam siostrzenicę pięcioletnią i ośmiomiesięcznego siostrzeńca. czasem zostaję z nimi, jak rodzice idą do kina czy na zakupy i powiem Ci, że nie jest mi łatwo. strasznie mi szkoda starszej, bo przyzwyczaiła się, że jestem cała dla niej, że czeszemy lalki, malujemy czy coś tam. w tych zabawach nie ma raczej miejsca dla pełzającego brata. mała nie okazuje zazdrości, ale staję na rzęsach, żeby nie czuła sie odtrącona.
nie dziwię się też Twojej mamie, że woli zająć się tylko starszym synem. chce mu "wynagrodzić" czas, kiedy musi się dzielić wszystkim z bratem. w końcu to jest dziecko tylko i jak każde dziecko lubi być w centrum uwagi.
trochę wyrozumiałości. przyjdzie czas, że młodszy syn zrobi się bardziej kontaktowy (nie mówię, że nie jest, ale do prawdziwego kontaktu jeszcze kawałek) i babcia nie będzie potrafiła mu się oprzeć;) cierpliwości.
nie jestem babcią, ale mam siostrzenicę pięcioletnią i ośmiomiesięcznego siostrzeńca. czasem zostaję z nimi, jak rodzice idą do kina czy na zakupy i powiem Ci, że nie jest mi łatwo. strasznie mi szkoda starszej, bo przyzwyczaiła się, że jestem cała dla niej, że czeszemy lalki, malujemy czy coś tam. w tych zabawach nie ma raczej miejsca dla pełzającego brata. mała nie okazuje zazdrości, ale staję na rzęsach, żeby nie czuła sie odtrącona.
nie dziwię się też Twojej mamie, że woli zająć się tylko starszym synem. chce mu "wynagrodzić" czas, kiedy musi się dzielić wszystkim z bratem. w końcu to jest dziecko tylko i jak każde dziecko lubi być w centrum uwagi.
trochę wyrozumiałości. przyjdzie czas, że młodszy syn zrobi się bardziej kontaktowy (nie mówię, że nie jest, ale do prawdziwego kontaktu jeszcze kawałek) i babcia nie będzie potrafiła mu się oprzeć;) cierpliwości.
To może boleć ale coś trzeba zrobić
Mrówko, ja wiem że mamę ma się jedną i zajmuje wyjątkowe miejsce w naszym życiu, sercy. Ale w Twoim przypadku, najważniejsze są Twoje dzieci. I chyba nie masz co zastanawiać się nad tym, co maluszek może zrobić, by dostać miłość babciną bo nic nie może. To babcia musi sama zacząć chcieć go tą milością obdarzać. Twoje chęci, starania na nic się nie zdadzą.
Ty musisz teraz zrobić wszystko, by Twoje dzieci na tej dziwnej i trudnej sytuacji nie ucierpiały. I skoro były już rozmowy z mama, to myślę, że dalsze cierpliwe tłumaczenia nie pomobą. Musisz ograniczyc kontakty babci z wnukami i to dwoma, bo jak pozwolisz babci na zabieranie starszego, to problem nie zniknie a wręcz będzie jeszcze większy. Jaką masz pewność, że babcia wnuszkowi starszemu nie powie: "oj, biedaku, teraz mamusia musi zająć się maleństwem, ale babcia zawsze będzie miała dla ciebie czas" czy coś podobnego. I jeśli nawet mama nie ma złych zamiarów, a robi tak, bo jest przekonana, że ma rację, to może wyrządzić wielką krzywdę wam wszystkim - Tobie, bo starszy syn może z czasem nabrać przekonania, że babcia go bardziej kocha niż mama; starszemu wnukowi - bo może go wpędzić w poczucie wyższości nad młodszym bratem lub odwrotnie - w poczucie, że jest kimś gorszym dla mamy; o krzywdzie dla maluszka to nawet pisać nie trzeba.
Jeśli nawet teraz syn nie wykazuje zazdrości wobec młodszego brata, to nie dość że może ona pojawić się naturalnie (ot, zwyczajna zazdrość rodzeństwa), to może być niszcząca, jeśli będzie podsycana przez zachowanie babci i to, co mówi. Nie tylko niszcząca ale trwająca długie lata.
A dzieciaki są bystre. Wiedzą, widzą i słyszą więcej, niż nam się wydaje.
Ograniczenie kontaktów babci z wnukami może być bardzo trudne i bolesne dla Ciebie ale w tej sytuacji liczy się przede wszystkim dobro dzieci.
A babcia albo zrozumie albo nie. Na to wpływu nie masz.
Ty musisz teraz zrobić wszystko, by Twoje dzieci na tej dziwnej i trudnej sytuacji nie ucierpiały. I skoro były już rozmowy z mama, to myślę, że dalsze cierpliwe tłumaczenia nie pomobą. Musisz ograniczyc kontakty babci z wnukami i to dwoma, bo jak pozwolisz babci na zabieranie starszego, to problem nie zniknie a wręcz będzie jeszcze większy. Jaką masz pewność, że babcia wnuszkowi starszemu nie powie: "oj, biedaku, teraz mamusia musi zająć się maleństwem, ale babcia zawsze będzie miała dla ciebie czas" czy coś podobnego. I jeśli nawet mama nie ma złych zamiarów, a robi tak, bo jest przekonana, że ma rację, to może wyrządzić wielką krzywdę wam wszystkim - Tobie, bo starszy syn może z czasem nabrać przekonania, że babcia go bardziej kocha niż mama; starszemu wnukowi - bo może go wpędzić w poczucie wyższości nad młodszym bratem lub odwrotnie - w poczucie, że jest kimś gorszym dla mamy; o krzywdzie dla maluszka to nawet pisać nie trzeba.
Jeśli nawet teraz syn nie wykazuje zazdrości wobec młodszego brata, to nie dość że może ona pojawić się naturalnie (ot, zwyczajna zazdrość rodzeństwa), to może być niszcząca, jeśli będzie podsycana przez zachowanie babci i to, co mówi. Nie tylko niszcząca ale trwająca długie lata.
A dzieciaki są bystre. Wiedzą, widzą i słyszą więcej, niż nam się wydaje.
Ograniczenie kontaktów babci z wnukami może być bardzo trudne i bolesne dla Ciebie ale w tej sytuacji liczy się przede wszystkim dobro dzieci.
A babcia albo zrozumie albo nie. Na to wpływu nie masz.
Marika, też tak myślałam, że może jej zbyt trudno. Ale:
1. nie chce nawet spróbować;
2. jest dziadek i to głównie on spędza czas ze starszym wnukiem, bawi się, spaceruje itp.; babcia da jeść, pić
Poza tym ja mam na codzień dwójkę i jakoś daję radę;-) Mówisz, ze nie jest łatwo zajmować się dwójką ale pomagasz siostrze. Dlaczego moja mama nie ma ochoty mi pomóc?
Dziewczyny, nie zgadzam sie z Wami, ze powinnam ograniczyć kontakty babci z dziećmi. Tym samym ograniczam kontakty synka z babcią i dziadkiem. A on tak lubi z nimi przebywać.
Chyba rzeczywiście tylko rozmawiać, tłumaczyć, rozmawiać, tłumaczyć...
1. nie chce nawet spróbować;
2. jest dziadek i to głównie on spędza czas ze starszym wnukiem, bawi się, spaceruje itp.; babcia da jeść, pić
Poza tym ja mam na codzień dwójkę i jakoś daję radę;-) Mówisz, ze nie jest łatwo zajmować się dwójką ale pomagasz siostrze. Dlaczego moja mama nie ma ochoty mi pomóc?
Dziewczyny, nie zgadzam sie z Wami, ze powinnam ograniczyć kontakty babci z dziećmi. Tym samym ograniczam kontakty synka z babcią i dziadkiem. A on tak lubi z nimi przebywać.
Chyba rzeczywiście tylko rozmawiać, tłumaczyć, rozmawiać, tłumaczyć...
Ja byłam (jestem) tą "gorszą" wnuczką. Babcia wiele razy pokazywała i z resztą do dzisiaj pokazuje pomimo tego że oboje z bratem jesteśmy dorośli i mamy własne rodziny, że mnie mniej kocha, lubi, że brat jest jej ulubionym wnukiem. I często przez to płakałam, szczególnie jako dziecko, choć teraz też nie jest mi przyjemnie.
Jedyne co mogę Ci poradzić to długa rozmowa z Twoją mamą. Zapytaj czy bardziej kocha Twojego pierwszego synka? Dlaczego? Bo jest pierwszy? Czy Twój drugi synek czymś jej zawinił? Czy mniej go kocha bo jest drugi? Czemu wyróżnia tylko pierwszego? Czy nie zdaje sobie sprawy z tego że dziecko w którymś momencie zauważy to? czy myślała jak on wtedy będzie się czuł? Co mu odpowie kiedy któregoś dnia zapyta ją czemu straszego brata bardziej kocha niż jego? Zapyaj mamę czy gdyby miała jednak drugie dziecko to też by je mniej kochała? - bo jest drugie?
Moim zdaniem jedyne co możesz robić to dalej rozmawiać z mamą, tłumaczyć. Odseparowanie od niej wnuków moim zdaniem nic nie da. Poprostu albo zrozumie to jak się zachowuje albo nie.
Jedyne co mogę Ci poradzić to długa rozmowa z Twoją mamą. Zapytaj czy bardziej kocha Twojego pierwszego synka? Dlaczego? Bo jest pierwszy? Czy Twój drugi synek czymś jej zawinił? Czy mniej go kocha bo jest drugi? Czemu wyróżnia tylko pierwszego? Czy nie zdaje sobie sprawy z tego że dziecko w którymś momencie zauważy to? czy myślała jak on wtedy będzie się czuł? Co mu odpowie kiedy któregoś dnia zapyta ją czemu straszego brata bardziej kocha niż jego? Zapyaj mamę czy gdyby miała jednak drugie dziecko to też by je mniej kochała? - bo jest drugie?
Moim zdaniem jedyne co możesz robić to dalej rozmawiać z mamą, tłumaczyć. Odseparowanie od niej wnuków moim zdaniem nic nie da. Poprostu albo zrozumie to jak się zachowuje albo nie.
Pewnie że nie jest łatwo ograniczyć kontakt dzieci z babcią. Swoją drogą, jestem przekonana że taka "separacja" doprowadziłaby do tego, że babcia zatęskniłaby za wnukami - nie jednym. Trudne to ale ja tak zrobiłam. Moja mama chciała być za dobrą babcią - dzieci co chwilkę miały podtykane pod nos jedzonko i to najlepiej słodkie. Rozmowy z mamą nic nie dały. Ograniczyłam kontakty. Pomogło. Z tym że moja mama dziećmi się nie opiekuje i nie oczekuję tego od niej. Często sama mówi, że dawno dzieci u niej nie były i mam je przywieść, bo tęskni - za wszystkimi równo :) A to dawno to jakieś 2-3 tygodnie. Dzieli nas jakieś 40 km i częściej się nie da. No a jak jedziemy to i tak całą rodziną. Takie podrzucanie dzieci na noc to już naprawdę bardzo sporadycznie - góra raz na pół roku. Jednak przed urodzeniem pierwszego dziecka moja mama wiele razy powtarzała, że czasami pomoże. Ja wychodzę z założenia, że i tak nie powinnam tego ani naduzywać, ani wymagać. A i tak czuję się z mężem zobowiązana jakoś odwdzięczyć się mamie za pomoc przy dzieciach, chociaż tak sporadyczną (np. przy drobnych remontach w domu, koszeniu trawy, przywiezieniu cięższych zakupów). I żeby było śmieszniej, to w sytuacji kiedy mąż trochę więcej pomoże moim rodzicom (kilka dni cięższej pracy przy remoncie) chce dać za to kilka groszy. Oczywiste jest że nie weźmiemy grosza. Mąż z uśmiechem: "ugotuje mama dobry obiad i popilnuje raz dzieci i będziemy kwita". I wiadomo, że nie pomaga dla tej opieki ale dlatego, że rodzice są starsi i nie na wszystko mają już siły. Ale tak mama jest zadowolona, że może się nam jakoś odwdzięczyć.
Dlatego też dziwię się pytaniu Mrówki:
"Dlaczego moja mama nie ma ochoty mi pomóc?"
Bo ma prawo po prostu nie chcieć. Mama spełniła swój obowiązek wychowując własne dziecko. I skoro nie chce pomóc przy wnukach to po prostu trzeba tę decyzję uszanować. Bo nigdzie nie jest napisane, że babcie powinny częściej lub rzadziej zajmować się wnukami. A jeśli chcą bez sugestii z naszej strony, to możemy być im wdzięczni.
Dlatego też dziwię się pytaniu Mrówki:
"Dlaczego moja mama nie ma ochoty mi pomóc?"
Bo ma prawo po prostu nie chcieć. Mama spełniła swój obowiązek wychowując własne dziecko. I skoro nie chce pomóc przy wnukach to po prostu trzeba tę decyzję uszanować. Bo nigdzie nie jest napisane, że babcie powinny częściej lub rzadziej zajmować się wnukami. A jeśli chcą bez sugestii z naszej strony, to możemy być im wdzięczni.
do mama: a ja tam tego nie rozumiem bo pomimo tego, że nie mam z teściami rewelacyjnych ukladow i są starszymi osobami to na widok wnuka aż pieją z zachwytu a jak proszę aby sie nim chwile zaopiekowali to oni się jeszcze z tego ogromnie cieszą tak samo bylo by z moja mamą gdyby nie odleglośc i jestem pewna w 100% że jeśli pojawi się kolejny wnuk/wnuczka(oni wszyscy tylko na to czekaja) będzie tak samo. Przykro jest czytać że czyjas Mama nawet nie teściowa a wlasna Mama ma takie podejście do wnuków i walsenj córki. Widac tu że żadne argumenty do tej Pani nie trafiaja. A wiadomo jak się ma blisko Mame to chcialoby sie jej podrzucic dzieciaczki chociaz raz na jakis czas.
Moja mama też się cieszy, jak może z dziećmi pobyć. I wiem, że smutno jej było, kiedy postanowiłam ograniczyć kontakt z dziećmi ze względu na wpychanie w nich słodyczy. Takie ograniczenie, że babcia dzieci widziała ale nie pozwalałam jej zostać z nimi samej, pójść na spacer - bo babcia w kieszeni zawsze miał jakieś lizaczki. Jednak moje tłumaczenia i prośby nie pomagały a to tak. Problem słodyczy nie skończył się zupełnie ale teraz to juz sprawa marginalna.
Jednak u Mrówki jest inaczej. Ale jej mama ma do tego prawo. Inna sprawa, czy jest to miłe czy nie. Jedna siostra drugiej pomoże przy dziecku, inna nie. I tak samo babcia - jedna chce, druga nie chce. Bez względu na to, czy to się nam podoba, ma takie prawo. Zresztą Mrówka napisała, że mama wcale dużo starszym synem się nie zajmuje, tylko dziadek. Moim zdaniem trudno nawet myśleć, że babcia zajmie się takim 7-miesięcznym maluszkiem, które wymaga więcej siły, uwagi kiedy opieka nad starszym to głównie podanie jedzenia. A jeśli tym starszym mama zajmowała się, jak był taki malutki, to może teraz już minęło kilka lat i nie ma juz siły, chęci na pieluszki, płacz niemowlęcia?
Ja zawsze powtarzam, że nie można oczekiwać od rodziców, żeby zajęli się wnukami. Można chcieć ale oczekiwać czy wymagać nie a cieszyć się, kiedy będą sami tego chcieli. Takie jest ich prawo.
Jednak u Mrówki jest inaczej. Ale jej mama ma do tego prawo. Inna sprawa, czy jest to miłe czy nie. Jedna siostra drugiej pomoże przy dziecku, inna nie. I tak samo babcia - jedna chce, druga nie chce. Bez względu na to, czy to się nam podoba, ma takie prawo. Zresztą Mrówka napisała, że mama wcale dużo starszym synem się nie zajmuje, tylko dziadek. Moim zdaniem trudno nawet myśleć, że babcia zajmie się takim 7-miesięcznym maluszkiem, które wymaga więcej siły, uwagi kiedy opieka nad starszym to głównie podanie jedzenia. A jeśli tym starszym mama zajmowała się, jak był taki malutki, to może teraz już minęło kilka lat i nie ma juz siły, chęci na pieluszki, płacz niemowlęcia?
Ja zawsze powtarzam, że nie można oczekiwać od rodziców, żeby zajęli się wnukami. Można chcieć ale oczekiwać czy wymagać nie a cieszyć się, kiedy będą sami tego chcieli. Takie jest ich prawo.
Nie przejmuj się tak bardzo. Dla dziecka najważniejsze jest to, jak rodzice je traktują. A jak synek będzie starszy, to komentuj zachowanie babci spokojnie i rzeczowo. Sytuacja wyjaśniona, wyciągnięta na światło dzienne będzie dla niego mniej znacząca.
Nie masz kogoś w rodzinie lub wśród bliskich znajomych, kto mógłby Twojej mamie wyjaśnić, jak głupio się zachowuje? Nawet krejzolki z menopauzą zwykle kogoś słuchają ;)
Nie masz kogoś w rodzinie lub wśród bliskich znajomych, kto mógłby Twojej mamie wyjaśnić, jak głupio się zachowuje? Nawet krejzolki z menopauzą zwykle kogoś słuchają ;)
Agatha, Ty kobieto masz racje! Moja mam chciała, żebym ja spełniała jej niespełnione ambicje. Chciała, żebym była jakąś wielką biznes woman, a ja nieposłuszne dziecię "już" w wieku 30 lat wyszłam za mąż i urodziłam dziecko. A teraz co gorsze drugie dziecko. Jej plany wobec mnie legły w gruzach;-) He, he.
mamo, ja nie oczekuje od mojej mamy pomocy. Nigdy nie zajmował sie moimi dziećmi. Ale chyba nie jest dziwne, że miło byłoby, gdyby czasem zaproponowała, żebyśmy przywieźli dzieciaki. Dla nas miło - bo mielibyśmy upragnione chwile tylko dla siebie i dla dzieciaków - w końcu to ich babcia i dziadek.
mamo, ja nie oczekuje od mojej mamy pomocy. Nigdy nie zajmował sie moimi dziećmi. Ale chyba nie jest dziwne, że miło byłoby, gdyby czasem zaproponowała, żebyśmy przywieźli dzieciaki. Dla nas miło - bo mielibyśmy upragnione chwile tylko dla siebie i dla dzieciaków - w końcu to ich babcia i dziadek.
Mrówko kochana, nie chciałam Cię urazić. MOże nie tak to wszystko napisałam, jak chciałam. A może jestem już wyczulona na dziewczyny, które chcą dzieci urodzić i potem podrzucić rodzicom. Wśród bliższych i dalszych znajomych mam wiele takich przykładów. Babki mają karierę zawodową, to najpierw dzieci nie chcą. A potem chcą ale z góry wiedzą, że na wychowawczy nie pójdą, bo ... Obowiązkiem babć jest zajmowanie się wnukami tak, by mama mogła pracować. Pół biedy, jak o takim planie porozmawiają przed zajściem w ciąży z własnymi rodzicami. Ale czasami jest zupełnie inaczej. Nie raz słyszałam, jak koleżanka (nie jedna) zastanawiała się, co zrobić, by ściągnąć mamę do siebie aby pilnowała potencjalnego wnuka, jak ją do tego przekonać. Szczytem dla mnie był pomysł rozważania planu, by mama zamieszkała z wnukiem od poniedziałku do piątki a na weekendy wracała do swojego domu (bo za daleko na podwożenie dzieciaczka każdego dnia). Potencjalna babcia o planach NIC nie wiedziała. Ja właśnie takie rzczeczy słyszę i widzę. Może dlatego jestem skrzywiona trochę :-). I ja jestem w mniejszości decydując się na urlop wychowawczy, bo przecież naturalne jest że babcia-emerytka powinna zająć się wnukami.
Mamo, nie uraziłaś mnie, bo tak jak pisałam moja mama nie zajmuje się dzieciaczkami i nigdy tego od niej nie oczekiwałam. Rozumiem, o czym piszesz - znam przypadek, że babcia przyjeżdżała w pn-pt z innego miasta, mieszkała w wynajmowanym mieszkaniu, żeby zajmować się wnukiem w godzinach pracy rodziców.
A ja tylko zastanawiam się, czemu moja mama nie chce czasem zająć się młodszym wnukiem, choć starszego zaprasza nawet na noc (też nie przesadnie, raz na pół roku się zdarzy:-): a) nie lubi maluszka; b) jest zła na mnie, że nie spełniłam jej "wymagań" i zdecydowałam się na drugie dziecko; c) boi sie, że nie poradzi sobie z dwójką; d) a może coś zupełnie innego.
A czasem tak bardzo by sie chciało usiąść w knajpce z mężem tylko we dwoje lub pójść do kina, nie mówiąc o jakiejś imprezce;-)
A ja tylko zastanawiam się, czemu moja mama nie chce czasem zająć się młodszym wnukiem, choć starszego zaprasza nawet na noc (też nie przesadnie, raz na pół roku się zdarzy:-): a) nie lubi maluszka; b) jest zła na mnie, że nie spełniłam jej "wymagań" i zdecydowałam się na drugie dziecko; c) boi sie, że nie poradzi sobie z dwójką; d) a może coś zupełnie innego.
A czasem tak bardzo by sie chciało usiąść w knajpce z mężem tylko we dwoje lub pójść do kina, nie mówiąc o jakiejś imprezce;-)
Mamo nie czytałam w prawdzie wszytkich postów, ale jak rozmuemim jedynym i najlepszym wyjsciem jest twoim zdaniem urlop wychowawczy? Osobiścieu odziłąm synka i wróciłam do pracy po macierzyńskim. W godzinach mojej pracy (ok 5godz dziennie) pomagają mi teściowie 0 wożę synka do nich. Nie widzę w tym nic złego, nie liczyłam na ich pomoc - już w 11tyg ciązy zapisałam się do złobków i nadal czekamy w kolejkach, ale skoro chcieli pomóc i sprawia im to radość, to skorzystałam. Uważam że pracująca mama to nic złego.
Fiolka, przecież każdy może mieć inne zdanie. Ja mam takie i tak, uważam że urlop wychowawczy jest najlepszym rozwiązaniem, jeśli tylko sytuacja materialna na to pozwala. W końcu bez pieniążków żyć się nie da. Wg mnie, podkreślam WG MNIE, małe dziecko potrzebuje głównie rodziców, ich troski, miłości a już na pewno nie potrzebuje bardziej kontaktów społecznych z rówieśnikami w żłobku w wieku np. 8 miesięcy.
I wcale nie uważam, ze pomoc teściów czy rodziców jest czymś złym, o ile sami z chęcią pomocy wyszli. Jednak myślę że czasami dziadkowie moga nie nadawać się na wychowanie wnuków, bo mają za miekkie serducha :-)
Złe jest podejście niektórych młodych rodziców, którzy oczekują a nawet wymagają od swoich rodziców opieki nad wnukami. I sami z taką propozycją wychodzą. A to błąd, bo nie zawsze własna mama będzie w stanie odmówić opieki nad wnuczątkiem, chociaż nie miała tego w planie. NO bo jak to tak odmówić własnemu dziecku, ze się wnuka nie chce popilnować?
I wcale nie uważam, ze pomoc teściów czy rodziców jest czymś złym, o ile sami z chęcią pomocy wyszli. Jednak myślę że czasami dziadkowie moga nie nadawać się na wychowanie wnuków, bo mają za miekkie serducha :-)
Złe jest podejście niektórych młodych rodziców, którzy oczekują a nawet wymagają od swoich rodziców opieki nad wnukami. I sami z taką propozycją wychodzą. A to błąd, bo nie zawsze własna mama będzie w stanie odmówić opieki nad wnuczątkiem, chociaż nie miała tego w planie. NO bo jak to tak odmówić własnemu dziecku, ze się wnuka nie chce popilnować?
A jeszcze jedno do Fiolki. Co byś zrobiła, jak teściowie nie zaproponowaliby pomocy a żłobka by nie było?
Teraz przykład z życia:
Młoda mama wróciła do pracy po macierzyńskim. Dzieckiem miała zająć się mama - tak sobie młodzi wymyślili. Coś mamie przebąkiwali ale nic wprost nie zostało powiedziane. Dziecko się urodziło ale mama nie zgodziła się. Została teściowa - nie odmówiła, bo poczciwa kobiecina i niespecjalnie umie odmawiać. Syn nawet specjalnie nie pytał, ale oznajmił, ze druga babcia się wypieła to nie mają innego wyjścia i przywozić dziecko do mamy. Tak zostało.
Nastał sezon grypowo-przeziębieniowy. Wnuczątko chore, to nie będą wozić do babci tylko ona będzie przyjeżdżać. Zrozumiałe. Ale w pracy młodej mamy dużo chorych (a większość na L4 z powodu chorych dzieci) i ta mama brała wszystkie nadgodziny jako zastępstwo za innych nieobecnych. Bywało że wychodziła z domu o 7 wracała po 20. NIkt o babci nie pomyślał, ze może za dużo godzin siedzi przy chorym wnuku.
A sytuacja materialna młodych świetna - własna firma, żadnych kredytów; praca mamy to taki dodatek. Nie dość, że nie poszła na zwolnienie jak dziecko zachorowało, to zgodziła się na wszystkie zastępstwa za innych nieobecnych, bo przecież jest babcia...
Teraz przykład z życia:
Młoda mama wróciła do pracy po macierzyńskim. Dzieckiem miała zająć się mama - tak sobie młodzi wymyślili. Coś mamie przebąkiwali ale nic wprost nie zostało powiedziane. Dziecko się urodziło ale mama nie zgodziła się. Została teściowa - nie odmówiła, bo poczciwa kobiecina i niespecjalnie umie odmawiać. Syn nawet specjalnie nie pytał, ale oznajmił, ze druga babcia się wypieła to nie mają innego wyjścia i przywozić dziecko do mamy. Tak zostało.
Nastał sezon grypowo-przeziębieniowy. Wnuczątko chore, to nie będą wozić do babci tylko ona będzie przyjeżdżać. Zrozumiałe. Ale w pracy młodej mamy dużo chorych (a większość na L4 z powodu chorych dzieci) i ta mama brała wszystkie nadgodziny jako zastępstwo za innych nieobecnych. Bywało że wychodziła z domu o 7 wracała po 20. NIkt o babci nie pomyślał, ze może za dużo godzin siedzi przy chorym wnuku.
A sytuacja materialna młodych świetna - własna firma, żadnych kredytów; praca mamy to taki dodatek. Nie dość, że nie poszła na zwolnienie jak dziecko zachorowało, to zgodziła się na wszystkie zastępstwa za innych nieobecnych, bo przecież jest babcia...
Tak racja, każdy może myśleć po swojemu, wybacz, nie chciałam Cię jakoś urazić. Ale tak jak Ty masz alergię na rodziców wymuszających opiekę dziadków, tak ja nie pojmuję jak można urodzić dziecko i być na urlopie wychowawczym i żyć tylko z tego co mąż zarobi. Pal licho jak zarabia świetnie, ale nie rozumiem jak można woleć skłądać wnioski o zapomogi i zasiłki, kombinować lewe L4 i inne takie byle tylko nie iść do pracy. To nie do Ciebie, to taka dygresja.
Ja od początku brałam pod uwagę prywatny żłobek w razie nie dostania się do państwówki, nadal to biorę pod uwagę jak Kuba skończy 1,5 - 2latka, bo teściowie w prawdzie chcą się nim zajmować, ale może zabraknąć im sił fizycznych, Kuba ma 10,5 mieś i już biega. Poza tym ja pracuję na 21godz w tygodniu.
Urażona nie jestem bo niby czym? Ale alergię na takich rodziców mam i to dużą. Czy to jest normalne, że ktoś chce obarczyć swoimi obowiązkami innych, w tym przypadku swoich rodziców? Nie wiem, czy dobrze Cię zrozumialam, ale dla czy dla Ciebie taka sytuacja jest bardziej normalna (kiedy dziecko się na siłę podrzuca dziadkom) niż mama będąca na urlopie wychowawczym i życie z pensji męża? Mówię tu o sytuacji, kiedy mąż zarobi tyle, że można godnie żyć, bez biegania po zasiłki, zapomogii. Chociaż ja wzięłam te 1000zł becikowego na dzieci - ten 1000 co przysługiwał każdemu. I odliczam pieniążki od podatki za dzieci też. Dziecko jest rodziców a nie dziadków i to rodzice mają wobec niego obowiązki. Dziecko jest konsekwencją planów życiowych swoich rodziców, a nie dziadków. Jeśli dziadkowie sami chcą wnukami się zajmować, to ok ale nikt mnie nie przekona, że wymuszanie takiej opieki od rodziców czy teściów jest normalne. Podejmując decyzję o dziecku chyba trzeba założyć, że spada na mnie obowiązek jego wychowania a nie zacząć zastanawiać się, co tu zrobić, by dziecko wcisnąć rodzicom. A ja właśnie takie sytuacje widziałam.
Hmm, a czy mnie wolno podrzucać wnuka moim rodzicom, skoro ja musiałam zajmować się trójką mojego młodszego rodzeństwa?
Musi to na Rusi... Ale czymś naturalnym jest (i miłym), że dziadkowie zajmują się wnukami w miarę swojej możliwości. Moim zdaniem oznaką jakiegoś problemu w rodzinie jest, jeśli niepracująca i zdrowa babcia czy dziadek choć nie zaproponuje, że zajmie się dzieckiem zamiast przedszkola czy opiekunki. Tak samo, jeśli nie proponują swoim dzieciom wolnego weekendu od czasu do czasu.
Od razu mówię, że sama z tego nie korzystam :D Ale cieszy mnie, że w każdej chwili mogę poprosić o pomoc.
Za to np. mój mąż 10 lat temu całkowicie przejął opiekę nad swoją babcią. I nikt nad tym nie wydziwia. Ot, tak powinno być w rodzinie.
Musi to na Rusi... Ale czymś naturalnym jest (i miłym), że dziadkowie zajmują się wnukami w miarę swojej możliwości. Moim zdaniem oznaką jakiegoś problemu w rodzinie jest, jeśli niepracująca i zdrowa babcia czy dziadek choć nie zaproponuje, że zajmie się dzieckiem zamiast przedszkola czy opiekunki. Tak samo, jeśli nie proponują swoim dzieciom wolnego weekendu od czasu do czasu.
Od razu mówię, że sama z tego nie korzystam :D Ale cieszy mnie, że w każdej chwili mogę poprosić o pomoc.
Za to np. mój mąż 10 lat temu całkowicie przejął opiekę nad swoją babcią. I nikt nad tym nie wydziwia. Ot, tak powinno być w rodzinie.
A dlaczego normalne ma być, że babcia czy dziadek, którzy są na emeryturze i teraz najzwyczajniej w świecie chcą odpocząć, mają swój czas wolny poświęcic dla wnucząt?
NIe mówię tu o okazjonalnym popilnowaniu ale zamiast przedszkola czy żłobka - to już pełnoetatowa praca często ponad 8-godzinna. Tak to już jest poukładane, że pracę zawodową wykonuje się wtedy, kiedy jest najwięcej sił a emerytura to powinien być czas względnego odpoczynku. A wg Ciebie, nienormalne jest że zdrowa babcia emerytka może nie chcieć znowu pracować po 8 czy 10 godzin dziennie? Taka babcia też ma swoje gorsze dni, swoje sprawy do załatwienia a przy pełnoetatowej opiece nad nawet najukochańszym wnukiem proste sprawy mogą stać się problemem. I jestem przekonana, że część z tych rodziców, którzy wumuszą na dziadkach opiekę nad wnukami, nie będzie chciało brać wolnego urlopu, by babcię odciążyć od czasu do czasu, pozwolić jej na załatwienie swoich spraw. Wrecz odwrotnie. Będą coraz później wracać z pracy bo trzeba jeszcze zakupy zrobic, a wiadomo bez dziecka, łatwiej. Ja po prostu widziałam takie obrazki i uważam, że są niefajne, kiedy nie szanuje się czasu, życia babci, dziadka i uważa się, że ich opieka nad naszymi dziećmi to coś, co nam się należy.
Ja też mogę liczyć na pomoc mamy i bardzo się z tego ciesz, chociaż staram się nie jej nadużywać. Jednak autorka wątku, Mrówka, wyraźnie napisała, że nie chcę współczucia i takie biadolenie "oj, ale masz mamę", "niefajną masz sytuację" jest tu niepotrzebne.
NIe mówię tu o okazjonalnym popilnowaniu ale zamiast przedszkola czy żłobka - to już pełnoetatowa praca często ponad 8-godzinna. Tak to już jest poukładane, że pracę zawodową wykonuje się wtedy, kiedy jest najwięcej sił a emerytura to powinien być czas względnego odpoczynku. A wg Ciebie, nienormalne jest że zdrowa babcia emerytka może nie chcieć znowu pracować po 8 czy 10 godzin dziennie? Taka babcia też ma swoje gorsze dni, swoje sprawy do załatwienia a przy pełnoetatowej opiece nad nawet najukochańszym wnukiem proste sprawy mogą stać się problemem. I jestem przekonana, że część z tych rodziców, którzy wumuszą na dziadkach opiekę nad wnukami, nie będzie chciało brać wolnego urlopu, by babcię odciążyć od czasu do czasu, pozwolić jej na załatwienie swoich spraw. Wrecz odwrotnie. Będą coraz później wracać z pracy bo trzeba jeszcze zakupy zrobic, a wiadomo bez dziecka, łatwiej. Ja po prostu widziałam takie obrazki i uważam, że są niefajne, kiedy nie szanuje się czasu, życia babci, dziadka i uważa się, że ich opieka nad naszymi dziećmi to coś, co nam się należy.
Ja też mogę liczyć na pomoc mamy i bardzo się z tego ciesz, chociaż staram się nie jej nadużywać. Jednak autorka wątku, Mrówka, wyraźnie napisała, że nie chcę współczucia i takie biadolenie "oj, ale masz mamę", "niefajną masz sytuację" jest tu niepotrzebne.
;-) Mi sie też podoba to określenie.
Uważam też, że w rodzinie powinno się sobie pomagać: ja zajęłabym sie moja mamą/miom tatą bez mrugnięcia okiem, gdyby sytuacja tego ode mnie wymagała. Jak pisałam, nie potrzebuje, zeby moi rodzice zajmowali się moimi maluchami, ale byłoby miło, gdyby czasem wyszli z taką inicjatywą;-)
Ale wątek miał być o czym innym: jak wygląda miłość babcina do wnuków i dlaczego ten drugi ma gorzej.
Uważam też, że w rodzinie powinno się sobie pomagać: ja zajęłabym sie moja mamą/miom tatą bez mrugnięcia okiem, gdyby sytuacja tego ode mnie wymagała. Jak pisałam, nie potrzebuje, zeby moi rodzice zajmowali się moimi maluchami, ale byłoby miło, gdyby czasem wyszli z taką inicjatywą;-)
Ale wątek miał być o czym innym: jak wygląda miłość babcina do wnuków i dlaczego ten drugi ma gorzej.
Mrówka,nie bierz tego do siebie,ale ja na Twoim miejscu zrobiłabym mamie taką awanturę,że by jej po prostu było wstyd!!!
co to w ogóle za tok myślenia?dzieci są najwazniejsze..dzieci ,a nie widzimisie Twojej mamusi,jak kobieta która robi takie rzeczy może kochać dzieci?skoro jeden wnuk tylko się liczy uwazam,że miłości to ona w sobie za grosz nie ma,babcia która nie zwraca uwagi na 7miesięczniaka-dziewne....
powiedz mamie otwarcie,że zachowuje się nieładnie i powinno być jej wstyd za takie zachowanie,no i zeby potem się nie zdziwiła jak na dzien babci dostanie tylko jedną laurkę,to dopiero będzie kara!!!
wiem,że to matka itd,ale ja bym się nie pie.....iła,dobro dzieci na pierwszym miejscu,potem schizy mamusi i tyle...
co to w ogóle za tok myślenia?dzieci są najwazniejsze..dzieci ,a nie widzimisie Twojej mamusi,jak kobieta która robi takie rzeczy może kochać dzieci?skoro jeden wnuk tylko się liczy uwazam,że miłości to ona w sobie za grosz nie ma,babcia która nie zwraca uwagi na 7miesięczniaka-dziewne....
powiedz mamie otwarcie,że zachowuje się nieładnie i powinno być jej wstyd za takie zachowanie,no i zeby potem się nie zdziwiła jak na dzien babci dostanie tylko jedną laurkę,to dopiero będzie kara!!!
wiem,że to matka itd,ale ja bym się nie pie.....iła,dobro dzieci na pierwszym miejscu,potem schizy mamusi i tyle...
Nie wiem co poradzić, nie mam jeszcze dzieci, ale wiem że jeśli chodzi o moją Rodzinkę - zwariują na punkcie wnuków i prawnuków ;P
Z kolei znam rodzinę w której Babcia prawie nie odstępowała pierwszego wnuka na krok, drugim i trzecim wnukiem prawie w ogóle się nie zajmowała, baaa prawie w ogóle się nie interesowała, i jak przyszło na świat czwarte, najmłodsze, niespodziewane wnuczątko - stało się oczkiem w głowie tej babci, nawet z pierwszym wnukiem tyle czasu nie spędzała i tak obiektywnie Wam powiem całą pozostała trójka (i ta pierwsza wnuczka taka ukochana i ta kolejna dwójka na którą mniej uwagi zwracała - nie chcę napisać że mniej kochała czy coś - bo tego nikt nie wie) jakoś się nie skarży, co więcej chyba nawet nie zwróciła na to uwagi, jedynie dziadkowie z drugiej strony, czy sami rodzice to zauważyli, dzieci nie. Więc może nie warto nigdy dzieciom tego mówić, że babcia czy ktoś się nie tak wobec nich zachowuje, tylko samemu okazać każdemu z dzieci tyle samo uczucia :)
A z drugiej strony, kto wie, może naprawdę z Twoją Mamą się coś dzieje? Spodziewałabyś się kiedykolwiek takiego zachowania z Jej strony? Może jest chora? Różnie bywa, warto by było z Mamą usiąść Ty i Ona same i szczerze od serca porozmawiać.
Z kolei znam rodzinę w której Babcia prawie nie odstępowała pierwszego wnuka na krok, drugim i trzecim wnukiem prawie w ogóle się nie zajmowała, baaa prawie w ogóle się nie interesowała, i jak przyszło na świat czwarte, najmłodsze, niespodziewane wnuczątko - stało się oczkiem w głowie tej babci, nawet z pierwszym wnukiem tyle czasu nie spędzała i tak obiektywnie Wam powiem całą pozostała trójka (i ta pierwsza wnuczka taka ukochana i ta kolejna dwójka na którą mniej uwagi zwracała - nie chcę napisać że mniej kochała czy coś - bo tego nikt nie wie) jakoś się nie skarży, co więcej chyba nawet nie zwróciła na to uwagi, jedynie dziadkowie z drugiej strony, czy sami rodzice to zauważyli, dzieci nie. Więc może nie warto nigdy dzieciom tego mówić, że babcia czy ktoś się nie tak wobec nich zachowuje, tylko samemu okazać każdemu z dzieci tyle samo uczucia :)
A z drugiej strony, kto wie, może naprawdę z Twoją Mamą się coś dzieje? Spodziewałabyś się kiedykolwiek takiego zachowania z Jej strony? Może jest chora? Różnie bywa, warto by było z Mamą usiąść Ty i Ona same i szczerze od serca porozmawiać.