Odpowiadasz na:

Re: budowa domu czy mieszkanie?? przekonajcie mnie!!

to teraz trochę ode mnie.
Tak długo jak jesteśmy z mężem razem, zawsze twierdziłam że nie wyobrażam sobie życia poza miastem, a on że kiedyś wybuduje dom. Ale jako guaniarze nie myślało się... rozwiń

to teraz trochę ode mnie.
Tak długo jak jesteśmy z mężem razem, zawsze twierdziłam że nie wyobrażam sobie życia poza miastem, a on że kiedyś wybuduje dom. Ale jako guaniarze nie myślało się na poważnie o takich sprawach. Kiedy na świat przyszła nasza pierwsza córeczka, wynajęliśmy mieszkanie w Brzeźnie. Szybko jednak ocknęliśmy się i postanowiliśmy starać się o kredyt na własne "M". Nie było łatwo, bo tylko S pracował, ja kończyłam studia i o pracy nie było mowy, musiałam zając się małą, w dodatku studiowałam dziennie. Ale w koncu udało się. Mamy własne dwupokojowe mieszkanie, które nie było jakimś szczytem naszych marzeń, w dodatku w miejscu którego nie braliśmy w ogóle pod uwagę, nie znaliśmy tej dzielnicy zupełnie ani ja ani mąż. Ale układ fajny, cena niska, decyzja zapadła. No i mieszkamy na Chełmie już ponad 2lata. Nie jest tu jakoś źle, ale ciągle mówimy obydwoje że chcemy wrócić (ja pochodzę z Zaspy, mąż z Wrzeszcza). Jednak S ciągle też marzy o własnym domu i marudzi strasznie, niejednokrotnie się tak o to kłócimy że on trzaska drzwiami, przeklina, a ja płaczę i zamykam się. Stresuje mnie ta sytuacja, uważam ze niepotrzebnie, bo nie mamy nawet ziemi żeby się budować, ani nawet kasy żeby ją kupić (jeśli w ogóle bym się zgodziła to byłoby to w takim miejscu gdzie kawałek ziemi kosztuje te 100-120tyś). Dokładnie 5miesięcy temu na świat przyszła nasza druga, upragniona i wyczekana córcia. Prawda jest taka, że mając dwójkę dzieci zaczyna nam być powoli ciasno na dwóch pokojach i o większym lokum właściwie trzeba będzie myśleć za ok. rok, kiedy starsza córka pójdzie do zerówki. Nie chciałabym narażać dziecka na zmianę szkoły w szybkim czasie, więc alb o wyprowadzimy się w ciągu tego półtora roku, albo zostaniemy przynajmniej przez okres edukacji wczesnoszkolnej starszej córki i okres przedszkolny młodszej.
ALE: S próbuje mnie przekonać standardowymi argumentami do życia poza miastem, czyli własnym ogródkiem, garażem, brakiem odśnieżania samochodu, ciszą, spokojem, brakiem sąsiadów itp.
Ja natomiast na każdy argument mam swoje ALE. W ogródku nie lubię się babrać, wystarczy mi rynienka z kwiatkami na balkonie, a S nie lubi kosić trawy na działce (no właśnie, mamy też działkę rekreacyjną na Kaszubach więc w razie potrzeby i chęci jest gdzie jecać na grilla, wakacje itp.) więc nikłe szanse że będzie to robić u siebie w domu. Garaż - ok, tu się zgodzę, nie trzeba się martwić o miejsce pod blokiem, ale odśnieżanie samochodu jest dla mnie niczym w porównaniu z odśnieżaniem podjazdu, wykopywaniem śniegu spod bramy wjazdowej, jesli doszłaby do tego droga, to od razu przed pracą wracam do domu pod prysznic cała zdyszana. Cisza i spokój do mnie nie przemawiają, bo i na Zaspie i na CHełmie jakos nie narzekam, nie mieszkam przy GrunwaLdzkiej żeby mieć wieczne hałasy, z okna mam widok na stawik, park, więc jest ok, na Zaspie miałam tak samo, park pod oknem, daleko bloki, nikt nikomu w okna nie zaglądał. A z sąsiadami żadnych wojen nigdy nie miałam gdziekolwiek mieszkałam, a i to w domu potrafi być uciążliwe, bo okres grillowania i imprezy co weekend za płotem to nawet mając działkę 1000m to się słyszy, a do tego szczekające psy... także wydaje mi się, ze mam rację i obstaję przy swoim. W dodatku mąż pracuje w systemie 2tyg jest w domu, 2tyg na platformie, więc ja sama z dziewczynkami w domu na wsi chyba bym umarła ze strachu!! no i przez ten czas musiałabym se radzić sama ze wszystkim absolutnie, zakupy, wożenie dzieci do szkoły, zajęcia dodatkowe, spotkania, zakupy, sprzątanie, mycie, koszenie trawy, odśnieżanie itd. itp.
mam tylko nadzieję że nie dojdzie do tego że kiedyś w akcie rozwodowym wpiszemy "niezgodność charakterów"...

zobacz wątek
12 lat temu
~MMM

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry