Widok
Było trochę wątków na temat tego szpitala m.in tutaj :)
http://forum.trojmiasto.pl/Porod-na-Klinicznej-t23197,1,16.html
http://forum.trojmiasto.pl/Porod-na-Klinicznej-t23197,1,16.html
ja kategorycznie nie polecam o mały włos bym straciła swojego synka bo przez 4 godziny nie było zadnego lekarza aby sprawdzic czy nie robi mi sie rozwarcie bo surcze miałam od 3 dni i tylko tokolize dostałam i zero jakiej kolwiek opieki. traktuja pacjentki jak zwierzeta takie jest moje zdanie bo do tej pory nie rozumiem jak mozna przez 4 godziny olac pacjentke w tak niskiej ciazy!! byłam w 27 tygodniu i powiem ci ze maluszek cudem przezył!! nie polecam naprawde! lepiej na zaspe jedz:)
A ja polecam rodziłam tam dwa razy i złego słowa powiedzieć nie mogę. Niestety różne przykre sytuacje zdarzają się w każdym szpitalu i nie ma od razu przekreślać danego szpitala bo w innym może wydarzyć się to samo lub jeszcze gorsza tragedia :( Nie ma idealnego szpitala, jeden będzie super dla jednej kobiety a dla drugiej wręcz przeciwnie.
Ja polecam,rodza tak wszyscy z mojej rodziny i przyjaciol nic zlego nie moge powiedziec,a tak jak napisala Agusia przykre sytuacje zdarzaja sie w kazdym szpitalu ,przyjaciolki mama pracuje na Zaspie i tyle sie historii nasluchalam ze szok.
Kazdemu jakis los jest pisany bez wzgledu na to gdzie urodzi...POWODZENIA:)
Kazdemu jakis los jest pisany bez wzgledu na to gdzie urodzi...POWODZENIA:)
JA RÓWNIEŻ POLECAM GORĄCO!!! Super szpital, sympatyczni lekarze (oczywiście są wyjątki), miłe położne. Leżałam dwukrotnie - raz w 30 tygodniu ciąży z przedwczesnymi skurczami na patologii i potem jak już rodziłam - pierwsza noc na patologii, potem na poporodowej.
Do porodu przyjechaliśmy w piątek wieczorem - był to początek 37 tygodnia - miałam bliźniaki, jedno dziecko ułożone główkowo, drugie pośladkowo - lekarze od razu rozważali cesarkę, żeby nie ryzykować. Co godzinę w nocy ktoś do mnie zaglądał, wytrzymaliśmy do rana, potem jednak zadecydowano o cięciu.
Od razu piszę, że byłam normalną pacjentką - nie mam tam rodziny, znajomych, kto by mi załatwił wyjątkowe traktowanie. Większość dziewczyn była traktowana tak samo, jak ktoś miał "na pieńku" z lekarzami czy położnymi to przykro mówić,ale najczęściej z własnej winy.
POLECAM!!! JEŻELI BĘDĘ JESZCZE KIEDYŚ RODZIĆ TO TYLKO TAM!!!
Do porodu przyjechaliśmy w piątek wieczorem - był to początek 37 tygodnia - miałam bliźniaki, jedno dziecko ułożone główkowo, drugie pośladkowo - lekarze od razu rozważali cesarkę, żeby nie ryzykować. Co godzinę w nocy ktoś do mnie zaglądał, wytrzymaliśmy do rana, potem jednak zadecydowano o cięciu.
Od razu piszę, że byłam normalną pacjentką - nie mam tam rodziny, znajomych, kto by mi załatwił wyjątkowe traktowanie. Większość dziewczyn była traktowana tak samo, jak ktoś miał "na pieńku" z lekarzami czy położnymi to przykro mówić,ale najczęściej z własnej winy.
POLECAM!!! JEŻELI BĘDĘ JESZCZE KIEDYŚ RODZIĆ TO TYLKO TAM!!!
Teraz dzieci bezpośrednio po porodzie się ie myje bo wskazane jest aby maź płodowa jeszcze na dziecku została przez kilka godzin, jeśli jednak chcesz możesz poprosić a na pewno dziecko Ci obmyją. Nie mierzą na Tobie na pewno, moja mała była zabrana do pokoju obok i tam wszelki czynności były wykonywane m.in mierzenie, warzenie. Mąż był cały czas razem z córką a mnie w tym czasie zszywali :)
nie byłam zadowolona z opieki na patologii - jakoś lekarze zapomnieli, że zostałam przyjęta na oddział i dopiero następnego dnia rano na obchodzie zdziwili się co ja tam robię i czemu nie byłam zbadana przy przyjęciu na oddział?
na porodówce - masakra... lekarz z głupkowatym uśmiechem przyklejonym do twarzy chyba myślał, że jest zabawny i czarujący... student tak mnie zbadał(nawet nie wiedział jak założyć rękawiczki - tak mu się ręce trzęsły), że dostałam krwotoku...
trafiłam na 2 zmiany położnych na porodówce - pierwsza bardzo miła, druga bezczelna - wypominała mi walkę o bezpłatne porody rodzinne jakby chciała zaznaczyć, że teraz jestem na jej łasce i niełasce...
miałam bóle krzyżowe, nie dostałam znieczulenia - za małe rozwarcie...
wybłagałam cesarkę - bo nie dożyłabym normalnego rozwiązania tak byłam osłabiona(ledwo wdrapywałam się na łóżko) - wystraszyli się jak zobaczyli, że dziecko spada tętno...
trafiłam na salę operacyjną - jedna siostra była aniołem - dzielnie mnie trzymała żebym nie spadła ze stołu podczas kilkunastu prób wbicia się w mój kręgosłup i zapodania znieczulenia podpajęczynówkowego...
co się nasłuchałam przykrych komentarzy, docinków itp. od anestezjologów na temat mojej tuszy - tego nie wie nikt, bo nikomu nawet o tym nie mówiłam... ale byłam tak wykończona, że zasypiałam z głową na ramieniu pielęgniarki... było mi wszystko jedno - byle wyciągnęli dziecko i żeby to się skończyło...
opieka na pooperacyjnej(w związku z komplikacjami leżałam 24 godziny, a nie 12) - super...
dziewczyny od noworodków bardzo miłe, uczynne :)
położne na zwykłym oddziale - też miłe.
mam jeszcze za złe lekarzom, że źle odśluzowali dziecko po porodzie (mam wpis w książeczce, że to robili, dziecko po urodzeniu dostało tylko 6pkt, później 9) i że nie zrobili tego drugi raz gdy zachłysnął się kiedy czekaliśmy na wypis...
przez to 2 dni później dziecko omal nie zmarło w domu - bo znów się zachłysnęło śluzem...
po pierwsze w związku z porodem(i nie tylko) nie zamierzam mieć więcej dzieci... gdybym jakimś dziwnym zrządzeniem losu zaliczyła wpadkę - nigdy więcej nie pojadę na Kliniczną...
na porodówce - masakra... lekarz z głupkowatym uśmiechem przyklejonym do twarzy chyba myślał, że jest zabawny i czarujący... student tak mnie zbadał(nawet nie wiedział jak założyć rękawiczki - tak mu się ręce trzęsły), że dostałam krwotoku...
trafiłam na 2 zmiany położnych na porodówce - pierwsza bardzo miła, druga bezczelna - wypominała mi walkę o bezpłatne porody rodzinne jakby chciała zaznaczyć, że teraz jestem na jej łasce i niełasce...
miałam bóle krzyżowe, nie dostałam znieczulenia - za małe rozwarcie...
wybłagałam cesarkę - bo nie dożyłabym normalnego rozwiązania tak byłam osłabiona(ledwo wdrapywałam się na łóżko) - wystraszyli się jak zobaczyli, że dziecko spada tętno...
trafiłam na salę operacyjną - jedna siostra była aniołem - dzielnie mnie trzymała żebym nie spadła ze stołu podczas kilkunastu prób wbicia się w mój kręgosłup i zapodania znieczulenia podpajęczynówkowego...
co się nasłuchałam przykrych komentarzy, docinków itp. od anestezjologów na temat mojej tuszy - tego nie wie nikt, bo nikomu nawet o tym nie mówiłam... ale byłam tak wykończona, że zasypiałam z głową na ramieniu pielęgniarki... było mi wszystko jedno - byle wyciągnęli dziecko i żeby to się skończyło...
opieka na pooperacyjnej(w związku z komplikacjami leżałam 24 godziny, a nie 12) - super...
dziewczyny od noworodków bardzo miłe, uczynne :)
położne na zwykłym oddziale - też miłe.
mam jeszcze za złe lekarzom, że źle odśluzowali dziecko po porodzie (mam wpis w książeczce, że to robili, dziecko po urodzeniu dostało tylko 6pkt, później 9) i że nie zrobili tego drugi raz gdy zachłysnął się kiedy czekaliśmy na wypis...
przez to 2 dni później dziecko omal nie zmarło w domu - bo znów się zachłysnęło śluzem...
po pierwsze w związku z porodem(i nie tylko) nie zamierzam mieć więcej dzieci... gdybym jakimś dziwnym zrządzeniem losu zaliczyła wpadkę - nigdy więcej nie pojadę na Kliniczną...
Marta - ryzyk fizyk, może będziesz miała szczęście i zaliczysz się do grupy zadowolonych pacjentek?
o każdym szpitalu są podzielone opinie... też czytałam przed porodem opinie o Klinicznej - byłam na nią skazana ze względu na cukrzycę, a tam ponoć bardzo dobra opieka i badania pod tym względem(u noworodków)
ale nie miałam szczęścia...
o każdym szpitalu są podzielone opinie... też czytałam przed porodem opinie o Klinicznej - byłam na nią skazana ze względu na cukrzycę, a tam ponoć bardzo dobra opieka i badania pod tym względem(u noworodków)
ale nie miałam szczęścia...
Mojej sąsiadce na Zaspie doprowadzili do niedotlenienia dziecka i niestety ma dziecko niepełnosprawne. Tak jak pisałam w każdym szpitalu dzieją się różne rzeczy ale naturalne jest, że jeśli kogoś krzywda w którymś spotkała to będzie go odradzał, a przecież ktoś inny może być bardzo zadowolony prawda?
Beta - są plusy i minusy tego, że tatusiowie mogą być na sali z mamusiami i dziećmi ;)
plusy dla tychże mamuś - tatusiowie mogą pomagać itp.
ale z drugiej strony dla tych pozostałych mamuś z sali - może być krępująca obecność obcych facetów (jak uczysz się karmić, siedzisz z laktatorem, wstajesz z łóżka z poplamioną koszulą, bo przeciekłaś itp.)
ja na początku miałam 3 fajne dziewczyny, tatusiowie przyjeżdżali na 10-30 minut, dowozili nam wodę do picia itp.
na ostatnie 24 godziny zostałam z inną dziewczyną - byłyśmy we 2 na sali 4 osobowej... jej mąż wyszedł tylko na noc do domu... nie powiem - czułam się skrępowana...
gość - to faktycznie masakra... biedna dziewczyna...
odnośnie znieczulenia - trzeba mieć odpowiednie rozwarcie żeby je dostać ;) ja nie dotrwałam do tego etapu sn
plusy dla tychże mamuś - tatusiowie mogą pomagać itp.
ale z drugiej strony dla tych pozostałych mamuś z sali - może być krępująca obecność obcych facetów (jak uczysz się karmić, siedzisz z laktatorem, wstajesz z łóżka z poplamioną koszulą, bo przeciekłaś itp.)
ja na początku miałam 3 fajne dziewczyny, tatusiowie przyjeżdżali na 10-30 minut, dowozili nam wodę do picia itp.
na ostatnie 24 godziny zostałam z inną dziewczyną - byłyśmy we 2 na sali 4 osobowej... jej mąż wyszedł tylko na noc do domu... nie powiem - czułam się skrępowana...
gość - to faktycznie masakra... biedna dziewczyna...
odnośnie znieczulenia - trzeba mieć odpowiednie rozwarcie żeby je dostać ;) ja nie dotrwałam do tego etapu sn
ile porodów tyle opini. Ja rodziłam na Klinicznej i złego słowa powiedzieć nie mogę.
Koleżanka rodziła na zaspie i dziecko złapało gronkowca, inna w wojewódzkim i prawie oboje z dzieckiem się przękręcili, bo za późno zauważyli,że się łożysko odkleiło i dopiero jak dostała masywnego krwotoku,to wtedy na CC.
Także nie ma sprawdzonego miejsca,każdy poród jest inny,a ludzie tam pracujący są tylko ludźmi i każdy może mieć lepsze i gorsze dni.
Koleżanka rodziła na zaspie i dziecko złapało gronkowca, inna w wojewódzkim i prawie oboje z dzieckiem się przękręcili, bo za późno zauważyli,że się łożysko odkleiło i dopiero jak dostała masywnego krwotoku,to wtedy na CC.
Także nie ma sprawdzonego miejsca,każdy poród jest inny,a ludzie tam pracujący są tylko ludźmi i każdy może mieć lepsze i gorsze dni.
jeśli chodzi o odwiedziny to uważam tak jak "ja", że to szpital, i siedzenie (leżenie w łóżku) cały dzień w bieliźnie nocnej itp przy obcych facetach to masakra i może przeszkadzać, ciągły hałas, rozmowy itp, zwłaszcza że wiem że mój mąż nie będzie ze mną siedział cały dzień, tylko właśnie wpadnie na godzinkę, przyniesie jedzonko i tyle. I nie wyobrażam sobie że będę karmić przy jakimś obcym facecie, ja do tych wstydliwych należę ;p więc myślę że gdyby mi przyszło rozbierać się przy obcym mężu to grzecznie poprosiłabym go aby wyszedł i tyle
Rozumiem Cię doskonale,sama w grudniu stanęłam przed tym dylematem.Najpierw chciałam rodzić w swissmedzie-odpadł ze względu na brak oiomu noworodkowego, potem musiałam wybrać pomiędzy wojewódzkim,zaspą i kliniczną.Byłam oglądać porodówkę w każdym z tych szpitali-z wojewódzkiego miałam ochotę uciekać czym prędzej, zaspa jak dla mnie typowa masówka-jeden poród za drugim, kliniczna najlepiej wypadła na tym tle-nowoczesna, intymna sala porodowa. Mój poród wspominam bardzo miło- nastawiałam się na coś o wiele gorszego i pozytywnie się rozczarowałam.Opieka przy porodzie bardzo dobra,nie dostałam w ogóle oksytocyny, dużo czasu spędziłam pod prysznicem, najgorsze było leżenie pod KTG- przy bólach z krzyża pozycja leżąca nie jest zbyt komfortowa,ale szybko mnie uwolnili od tych pasów i było ok. Położne pani Agnieszka i pani Karolina-przemiłe kobiety.Mi bardzo pomogło właściwe oddychanie i skupienie się na tym, co dzieje się z moim ciałem. Nie brałam znieczulenia, bo dla mnie był to ból do wytrzymania i myślę, że nie taki poród straszny jak go malują;)Opieka poporodowa dobra, pani od laktacji bardzo mi pomogła, mąż był ze mną od rana do wieczora i nie wyobrażam sobie inaczej- po porodzie jest się osłabionym i pomoc męża przy dziecku jest potrzebna- chociażby po to,żeby się chwilę zdrzemnąć po trudach porodu i nieprzespanej nocy. Tak naprawdę najcięższe są pierwsze 2-3 tygodnie po porodzie- wtedy zaczyna się naprawdę jazda bez trzymanki.
P.S. Termin 13 kwietnia to bardzo fajna data-sama tego dnia obchodzę urodziny:)
P.S. Termin 13 kwietnia to bardzo fajna data-sama tego dnia obchodzę urodziny:)
ja rodziałam na Klinicznej rok temu- poród skonczył się cesarką- ale uważam, że opiekę miałam bardzo dobrą na każym etapie- porodówka, sala pooperacyjna i oddział na którym spędziałm tydzień- cały personel był bardzo pomocny!
Co do odwiedzin- na sali pooperacyjnej ustliłyśmy z innymi kobietami tam leżącymi, że nasi mężowie mogą przebywać i żadnej to nie przeszkadza, podobnie na sali na oddziale- zawsze pytałam moje współlokatorki czy mąż może wejść i zostać przez jakiś czas- nie przeszkadzały mi zupełnie wizyty mężów, rodziny moich towarzyszek niedoli- ja polecam Kliniczną
Co do odwiedzin- na sali pooperacyjnej ustliłyśmy z innymi kobietami tam leżącymi, że nasi mężowie mogą przebywać i żadnej to nie przeszkadza, podobnie na sali na oddziale- zawsze pytałam moje współlokatorki czy mąż może wejść i zostać przez jakiś czas- nie przeszkadzały mi zupełnie wizyty mężów, rodziny moich towarzyszek niedoli- ja polecam Kliniczną
Rodziłam tydzień temu na klinicznej i bardzo polecam ten szpital. Byłam co prawda na oddziale izolacyjnym ze względu na moją chorobę. Sala porodowa osobna, mąż cały czas był ze mną, pod prysznicem byłam ile chciałam, pod ktg podłączali regularnie ale tylko na kilka minut żebym się nie męczyła na leżąco, położne byłe miłe i zwracały się wyłącznie na Pani, a jak doszło do akcji to się okazało ze "moja" Pani Iwona to jeszcze i wspaniały profesjonalista. Korzystałam z piłki. Mogłam wziąć zzo ale nie zdążyłam, akcja w pewnym momencie baaardzo szybko się rozwinęła. Byłam nacięta ale miałam 4kg dziecko co było wiadomo już przed porodem po usg. Dostałam dziecko od razu na pierś po porodzie. Męża zawołali na pierwsze badanie i ważenie. Opieka dla noworodków super - miłe pielęgniarki i multum badań dziecka - dosłownie wszystko. Opieka po porodzie też dobra, położne przychodzą poza obchodami żeby zapytać jak samopoczucie. Byłam tam kilka dni z powodów zdrowotnych i ze wszystkich położnych tylko jedna jest zołzą - szczupła, około 50-ki, blondyna z włosami spiętymi na górze żabką, naprawdę niemiła i wredna baba, modliłam się żeby nie rodzić na jej dyżurze. Dla osobo wstydliwych pewny problem mogą stanowić studenci którzy regularnie tam się pojawiają, mi osobiście nie przeszkadzały. Podsumowując : polecam w 100%