Widok
";)"
No to dawaj ten problem.. zobaczymy co da się z nim zrobić.
Każdy rozwiązany problem to +1pkt do chęci życia, znajdź ich dużo i najlepiej niebłahych - zakładając że te dają najwięcej radochy w trakcie rozwiązywania.
Peterson opowiada też o tym żeby brać na siebie tyle problemów ile udźwigniesz - nie więcej, domyślam się że są momenty w życiu że czasem nie chce się brać nawet najprostszych problemów na barki, no ale poważnie :) jeśli ktoś mówił że będzie lekko - no to już wiesz że kłamał ;) Do paru rzeczy trzeba się zmusić, i jak się pewnie domyślacie nie można robić tego za karę.
ps: I oczywistym jest że najłatwiej takie głupoty wygadują osoby które nie miały w życiu zmartwień. Prawda? :P
No to dawaj ten problem.. zobaczymy co da się z nim zrobić.
Każdy rozwiązany problem to +1pkt do chęci życia, znajdź ich dużo i najlepiej niebłahych - zakładając że te dają najwięcej radochy w trakcie rozwiązywania.
Peterson opowiada też o tym żeby brać na siebie tyle problemów ile udźwigniesz - nie więcej, domyślam się że są momenty w życiu że czasem nie chce się brać nawet najprostszych problemów na barki, no ale poważnie :) jeśli ktoś mówił że będzie lekko - no to już wiesz że kłamał ;) Do paru rzeczy trzeba się zmusić, i jak się pewnie domyślacie nie można robić tego za karę.
ps: I oczywistym jest że najłatwiej takie głupoty wygadują osoby które nie miały w życiu zmartwień. Prawda? :P
Zatem, problem nr 1. "Uszkodzenie pieca kondensacyjnego":
Dowiedź się jak do tego doszło, był to przypadek, twoja głupota? czy mogłaś postąpić inaczej? - znajdź jakieś wytłumaczenie.
Potem weź to na klatę i się przyznaj, i teraz najważniejsze: nie daj się zgnoić, jeśli ktoś wybuchnie z tego powodu to ucisz go i pokaż że nie jesteś osobą do bicia tylko człowiekiem który popełnił błąd i chcę się do tego uczciwie przyznać (oraz zapłacić za szkody w ramach możliwości jeśli nie było OC)
Nie chodzi o to żeby być z tego dumnym ale bardziej o to żeby nie dać się zawstydzić i wyjść z twarzą.
Może i będziesz te 2k PLN na minusie ale masz +1pkt do chęci życia i poczucia nad nim kontroli :)
ps: Przed użyciem skontaktuj się z zaufaną osobą.
Dowiedź się jak do tego doszło, był to przypadek, twoja głupota? czy mogłaś postąpić inaczej? - znajdź jakieś wytłumaczenie.
Potem weź to na klatę i się przyznaj, i teraz najważniejsze: nie daj się zgnoić, jeśli ktoś wybuchnie z tego powodu to ucisz go i pokaż że nie jesteś osobą do bicia tylko człowiekiem który popełnił błąd i chcę się do tego uczciwie przyznać (oraz zapłacić za szkody w ramach możliwości jeśli nie było OC)
Nie chodzi o to żeby być z tego dumnym ale bardziej o to żeby nie dać się zawstydzić i wyjść z twarzą.
Może i będziesz te 2k PLN na minusie ale masz +1pkt do chęci życia i poczucia nad nim kontroli :)
ps: Przed użyciem skontaktuj się z zaufaną osobą.
A to przepraszam najmocniej za pomyłkę, koleżanko. Poprzez zabarwienie miałem na myśli kontekst erotyczny - pozwolisz że dalej nie będę wyjaśniał, forum to nie miejsce na to.
Zatem, jeśli nie to miałaś na myśli, czy to znaczy że uważasz że nie warto przyznawać się do błędów jakie się popełniło? i lepiej je ukrywać?
Albo może jednak chciałaś pożartować? Ale nie widziałem tam buźki.
ps: Walcz dziewczyno, trzymam kciuki :)
Zatem, jeśli nie to miałaś na myśli, czy to znaczy że uważasz że nie warto przyznawać się do błędów jakie się popełniło? i lepiej je ukrywać?
Albo może jednak chciałaś pożartować? Ale nie widziałem tam buźki.
ps: Walcz dziewczyno, trzymam kciuki :)
Nie wiem czy My wszyscy się dobrze rozumiemy, ja uważam że zmaganie się z problemami daje poczucie zadowolenia z życia - kupuję takie podejście.
Może to kwestia definicji, zamiast "problem", można by użyć "zadanie", może warto coś robić, czemuś się oddawać, nawet jakieś głupocie która dopiero po czasie się nią okaże - ale do tego czasu spełnia zadanie i daję tę radość, i jeśli tylko innym to nie wadzi to jest OK.
to był mój komentarz.
A na pytania odpowiem tak:
1. Nie wiem czy szczęście istnieje ani tego jak szczęście definiujesz (zdefiniuj:) ). Jestem zadowolony z życia - niech będzie że tak właśnie ze mną jest,
2. Tak miewam: krótkie, proste, małe, duże, skomplikowane i przewlekłe - różne,
3. Tak wpływają - też różnie. I dobrze i źle, ale chciałbym aby zawsze pchały mnie dalej, żebym lepiej poznawał siebie i innych.
Może to kwestia definicji, zamiast "problem", można by użyć "zadanie", może warto coś robić, czemuś się oddawać, nawet jakieś głupocie która dopiero po czasie się nią okaże - ale do tego czasu spełnia zadanie i daję tę radość, i jeśli tylko innym to nie wadzi to jest OK.
to był mój komentarz.
A na pytania odpowiem tak:
1. Nie wiem czy szczęście istnieje ani tego jak szczęście definiujesz (zdefiniuj:) ). Jestem zadowolony z życia - niech będzie że tak właśnie ze mną jest,
2. Tak miewam: krótkie, proste, małe, duże, skomplikowane i przewlekłe - różne,
3. Tak wpływają - też różnie. I dobrze i źle, ale chciałbym aby zawsze pchały mnie dalej, żebym lepiej poznawał siebie i innych.
Dzień dobry 33l,
1. Szczęście - spełnienie. Ogólny stan ducha. Zadowolenie z życia.
"Może to kwestia definicji, zamiast "problem", można by użyć "zadanie", może warto coś robić, czemuś się oddawać, nawet jakieś głupocie która dopiero po czasie się nią okaże - ale do tego czasu spełnia zadanie i daję tę radość..." - Może kwestia definicji. "Problem", "zadanie", dla mnie są równe, chyba, tak teraz sądzę, choć rozumiem różnicę... Rozwiązanie problemu, czy zrealizowanie zadania dają radość. Czasem dłuższą, czasem krótszą, ale dają. Zapewne. Mnie tak. Radość, satysfakcję, spokój...
1. Szczęście - spełnienie. Ogólny stan ducha. Zadowolenie z życia.
"Może to kwestia definicji, zamiast "problem", można by użyć "zadanie", może warto coś robić, czemuś się oddawać, nawet jakieś głupocie która dopiero po czasie się nią okaże - ale do tego czasu spełnia zadanie i daję tę radość..." - Może kwestia definicji. "Problem", "zadanie", dla mnie są równe, chyba, tak teraz sądzę, choć rozumiem różnicę... Rozwiązanie problemu, czy zrealizowanie zadania dają radość. Czasem dłuższą, czasem krótszą, ale dają. Zapewne. Mnie tak. Radość, satysfakcję, spokój...
Dziwi mnie trend, wsród ludzi, czy medycyny, szukania braku chęci do życia w problemach. Dla mnie jest to płytkie. Żyć się chce, albo nie.
Pomijając marginalne przypadki - bo przecież od każdej reguły znajdzie się wyjątki - nie ma sytuacji, które zabiorą chęć do życia - można sobie skrajne wyobrazić, lecz one absurdalnie rzadko zmieniają nastawienie do życia.
Sam jestem z tych bez większych chęci, delikatnie mówiąc, kiedyś szukałem przyczyn mego jakże nieszczęsliwego życia w czynnikach zewnętrznych. Brak tego, brak tamtego - ale moje życie toczyło się tak, że ja te braki 'realizowałem' tzn cele które zaspokajały braki - i co?
W pewnym momencie gdy osiągnałem , wbrew okolicznościom, więcej niż przeciętnie w życiu, uswiadomiłem sobie, że to była iluzja, to nie niedobory mnie unieszczęśliwiały - tylko mój żywot. Zrzucanie tego na przyczyny to oszukiwanie samego siebie - warto spojrzeć prawdzie w oczy ;)
Niedobory witamin, etc są konsekwencją, nie przyczyną.
Depresja nie jest jak dla mnie chorobą, to specyficzny 'umysł', który ma się zrealizować w swojej egzystencji w inny, niż pozostali, sposób. Leczenie? Jak ktoś mi mówi, że przecież są dobre środki, które leczą - co leczą? Oszukują organizm? W psychiatryku niektórzy się ciągle śmieją - tak się leczy własnie problemy egzystencjalne.
Jaki sposób natomiast? To jest już zagadka. Na całe życie, a może i dłużej.
Wygląda na to, że jeżeli ten świat nie daje nam szczęscia, trzeba podejsć inaczej niż wszyscy na około i zacząc inaczej.
Pojść inną drogą.
Pomijając marginalne przypadki - bo przecież od każdej reguły znajdzie się wyjątki - nie ma sytuacji, które zabiorą chęć do życia - można sobie skrajne wyobrazić, lecz one absurdalnie rzadko zmieniają nastawienie do życia.
Sam jestem z tych bez większych chęci, delikatnie mówiąc, kiedyś szukałem przyczyn mego jakże nieszczęsliwego życia w czynnikach zewnętrznych. Brak tego, brak tamtego - ale moje życie toczyło się tak, że ja te braki 'realizowałem' tzn cele które zaspokajały braki - i co?
W pewnym momencie gdy osiągnałem , wbrew okolicznościom, więcej niż przeciętnie w życiu, uswiadomiłem sobie, że to była iluzja, to nie niedobory mnie unieszczęśliwiały - tylko mój żywot. Zrzucanie tego na przyczyny to oszukiwanie samego siebie - warto spojrzeć prawdzie w oczy ;)
Niedobory witamin, etc są konsekwencją, nie przyczyną.
Depresja nie jest jak dla mnie chorobą, to specyficzny 'umysł', który ma się zrealizować w swojej egzystencji w inny, niż pozostali, sposób. Leczenie? Jak ktoś mi mówi, że przecież są dobre środki, które leczą - co leczą? Oszukują organizm? W psychiatryku niektórzy się ciągle śmieją - tak się leczy własnie problemy egzystencjalne.
Jaki sposób natomiast? To jest już zagadka. Na całe życie, a może i dłużej.
Wygląda na to, że jeżeli ten świat nie daje nam szczęscia, trzeba podejsć inaczej niż wszyscy na około i zacząc inaczej.
Pojść inną drogą.
Nie znam swojego iq, widocznie nie jest na tyle wysokie bym się nim interesował, lub z drugiej strony nie zauważyłem na tyle deficytu tego dziwnego wskaźnika bym również go weryfikował. Ale ścisły umysł wystarcza mi do ogarniania, nie az tak wąskiego wachlarzu, różnych dziedzin technicznych i niezależności od innych ludzi w większości życiowych tematów, jak również tworzenia nowych tworów technicznych. Języki w miarę płynnie znam niestety na razie tylko 3 poza polskim , z czego dwa nauczyłem się w ostatnim roku na własną rękę.
Niemniej, co to ma do tego? Nie doszukiwał bym się braku sensu życia w braku intelektu, wyrosłem już z nadmiernej skromności. Co więcej, uważam że intelektu uznawanego za intelekt, tutaj w cywilizowanym świecie, wątpliwe by mi brakowało.
Sensu w tym co nas otacza mogą nie mieć ludzie z różnych sfer , i to z reguły nie są ludzie mniej rozgarnięci od reszty. Są po prostu... odmieńcami.
Niemniej, co to ma do tego? Nie doszukiwał bym się braku sensu życia w braku intelektu, wyrosłem już z nadmiernej skromności. Co więcej, uważam że intelektu uznawanego za intelekt, tutaj w cywilizowanym świecie, wątpliwe by mi brakowało.
Sensu w tym co nas otacza mogą nie mieć ludzie z różnych sfer , i to z reguły nie są ludzie mniej rozgarnięci od reszty. Są po prostu... odmieńcami.
Więc uważasz że płynne porozumiewanie się w 3 obcych językach jest czymś.. hmm.. przeciętnym? :) ja znam jeden i posługuję się nim naprawdę niezaspecjalnie dobrze. Amerykańscy naukowy mówią że chyba znajomość języków jest mocno skorelowana z ponadprzeciętną inteligencją, kolejni natomiast że p.p. inteligencja z depresją a jeszcze inni że w takiej konfiguracji aby ograniczyć ryzyko depresji warto by tej klasycznej inteligencji towarzyszyła równie mocno rozwinięta inteligencja emocjonalna - tę rzekomo da się ćwiczyć.
A ty nie dajesz wrażenia jakby przyjemnie rozmawiało Ci się z ludźmi - ale może to tylko moja projekcja.
Z tym sensem życia.. to nie jest tak że tylko Ty masz takie zdanie, ile osób o zdanie w tej kwestii zapytałeś? na bank nie wyczerpałeś tematu ..przypominam że 7,5mld ludzi na ziemi jest ;) ...na pewno z kimś pogadać się da.
I ja też jestem techniczny, mam nawet wiertarkę i śrubki w warsztacie :)
A ty nie dajesz wrażenia jakby przyjemnie rozmawiało Ci się z ludźmi - ale może to tylko moja projekcja.
Z tym sensem życia.. to nie jest tak że tylko Ty masz takie zdanie, ile osób o zdanie w tej kwestii zapytałeś? na bank nie wyczerpałeś tematu ..przypominam że 7,5mld ludzi na ziemi jest ;) ...na pewno z kimś pogadać się da.
I ja też jestem techniczny, mam nawet wiertarkę i śrubki w warsztacie :)