Widok
czy są tu mamy które nie posyłają swoich dzieci do przedszkola?
za moich czasów (jestem z lat 80tych) większość dzieci nie chodziła do przedszkoli.. wiem że teraz większość chodzi..zastanawia mnie czy są jakieś mamy które stwierdziły że poślą dzieci dopiero do zerówki lub 1 klasy??
wg mnie dziecko które nie idzie do placówki tylu przedszkole wcale nie musi być gorsze..mniej mądre, mniej rozwinięte, mniej koleżeńskie itp...to siedzi w nas ludziach na kogo się kształtujemy..
wg mnie dziecko które nie idzie do placówki tylu przedszkole wcale nie musi być gorsze..mniej mądre, mniej rozwinięte, mniej koleżeńskie itp...to siedzi w nas ludziach na kogo się kształtujemy..
właśnie ja mam podobne myśli w głowie..wkurzają mnie koleżanki które twierdzą że ich dzieci są bardziej rozwinięte, koleżeńskie bo chodzą do żłobka a moje dziecko nie..
ostatnio kumpela dałam mi przykład że dziecki żłobkowe/ przedszkolne nie wyrywają zabawek jak te co nie chodzą do tych placówek...a guzik prawda..
Byłam ostatnio oglądać przedszkole z synkiem i moje dziecko nic nie mogło ruszać bo co podeszło do klocków to chłopczyk go uderzył..chciał pobawić się inną zabawką dziewczynka podeszła i zabrała..
więc nie ma reguły czy dziecko siedzi w domu czy chodzi do przedszkola..
ja jako matka marzę o tym aby siedzieć z dzieckiem dopóki nie pójdzie do szkoły ale w dzisiejszych czasach to niestety mało realne.
ostatnio kumpela dałam mi przykład że dziecki żłobkowe/ przedszkolne nie wyrywają zabawek jak te co nie chodzą do tych placówek...a guzik prawda..
Byłam ostatnio oglądać przedszkole z synkiem i moje dziecko nic nie mogło ruszać bo co podeszło do klocków to chłopczyk go uderzył..chciał pobawić się inną zabawką dziewczynka podeszła i zabrała..
więc nie ma reguły czy dziecko siedzi w domu czy chodzi do przedszkola..
ja jako matka marzę o tym aby siedzieć z dzieckiem dopóki nie pójdzie do szkoły ale w dzisiejszych czasach to niestety mało realne.
Ostatnio rozmawiałam na ten temat ze znajomą i mówiła mi,że różnica jest np. taka,że dzieci przedszkolne łatwiej odnajdują się w szkole,są bardziej skupione i słuchają się nauczycielki itd.a ,że z dziećmi bez przedszkola to różnie bywa..ja się nie wypowiadam,bo jeszcze przedszkolni nie jesteśmy ale może coś w tym jest,bo dziecko jednak będąc cały czas w domu ma inny rytm dnia od tego który jest w przedszkolu,a który jest podobny do szkolnego.
Oczywiście, ze dziecko wychowywane w domu ma inny rytm dnia, dlatego takie włąsnie dziecko jest póżniej w szkole spokojne, skupione na tym co się dzieje, wg mnie bardziej poukładane. Mówie to z własnego doświadczenia:) Dzieci które uczęszczały do złobków czy przedskzoli przez wiele lat, sa niestety bardziej roztargnione. Żyja na co dzień w hałasie, przyzwyczajone do tego, że na co dzień bywa róznie;)) nie zawsze już reagują na uwagi/ polecenia pani.:) Dziecko chowane w domu uważam jest później wiele bardziej wyczulone na to co mówi pani, bardziej słucha i skupia się na tym, co dzieje się na lekcji - bo to dla niego nowość:) Polecam chowanie dzieci w domku, jeśli tylko macie taką mozliwisc!:)
to są bzdury. Dzieci chodzą do żłobka i przedszkola, bo muszą. Taka jest prawda i piszę to ja - mama dwóch córek, które z konieczności jedna chodziła, a druga chodzi do przedszkola. Nie piszcie proszę bzdur, że dziecko lubi, lepiej się rozwija itp ... tak samo rozwija się w domu, spędzając czas z troskliwym opiekunem, które zapewnia mu od 3 lat!!! nie wcześniej (wcześniej dzieci nie umieją się razem bawić) kontakt z rówieśnikami na placu zabaw! Pozdrawiam mamy.
Moja córka, 3,5 roku, nie chce chodzić do przedszkola, więc jej nie zmuszamy. Szukam osób z Warszawy (wiem, że to forum Trójmiasta, ale ja tu trafiłam, to może inni z Wawy również), które również nie puszczają dzieci do przedszkola. Może byśmy się spotykali, żeby dzieci miały większy kontakt z rówieśnikami pomimo niechodzenia do przedszkola? Piszcie na marta.warszawa(at)op.pl
Tak sobie myślę,że nie ma co się wkurzać tylko trzeba podejść do tego na chłodno..dzieci w przedszkolu mają codziennie zajęcia i idąc do szkoły już coś tam umieją,a dzieci będące w domu muszą mieć naprawdę wytrwałych rodziców którzy codziennie będą z nimi ćwiczyć. Bo nie sztuką jest zostawić dziecko w domu mówiąc,że traci dzieciństwo i np.zostawiać przed tv itd.bo później faktycznie dziecko będzie zagubione i czuło się gorsze,bo np. nie umie policzyć czy czegoś napisać...
dużo łatwiej jest w szkole dzieciom , które chodziły do przedszkola to odrazu widać po dziecku czy jest nauczone współpracować w grupie, słuchac Pani, trzymać się pewnych zasad, pracować w określonym narzuconym dziecku tempie, adaptacja w szkole tez przebiega nieco łatwiej jak się było w przedszkolu ...to już baardzo dużo jak dla mnie dlatego warto jednak posłać do przedszkola
Gdybym miala taką możliwośc nie posłałabym dziecka do przedszkola, ale pewnie będę do tego zmuszona. |O tym, jakie jest dziecko, decyduje jego wychowanie w domu a nie to czy chodzi do przedszkola, czy nie. Pracuję z dziećmi, nie uważam, żeby te przedszkolne były lepsze lub gorsze... Jest to bez znaczenia. Za to bardzo widoczna jest różnica pomiedzy dziećmi, z którymi rodzice spędzają dużo czasu i poświęcają im sporo uwagi a tym, które tej uwagi nie dostają w domu.
Nie zauważyłam tez różnicy w byciu bardziej towarzyskim, lub mniej i zdecydowanie nie zgodzę się z tym, ze przedszkolne dzieci lepiej się później uczą. Nie ma na to żadnej reguły
Nie zauważyłam tez różnicy w byciu bardziej towarzyskim, lub mniej i zdecydowanie nie zgodzę się z tym, ze przedszkolne dzieci lepiej się później uczą. Nie ma na to żadnej reguły
Oczywiście, masz racje, że dzieci pozostawione same sobie nie będą dobrze się rozwijać.
Ale też nieprawdą jest, że te chodzące do przedszkola potrafią więcej, niż te chowane w domu. Oczywiście zależy to od rodziców.
Ja wychowywałam dziecko w domu - przyjemność sprawiało mi uczenie jej wielu rzeczy, dlatego w zerówce potrafiła o wiele więcej niż jej rówieśnicy którzy wcześniej chodzili do przedszkola, Do tego była bardziej skupiona na tym co robi, robiła wszystko dokładnie i do końca. Szybko pisała i czytała. A to wszystko dlatego, ze bedac z dzieckiem w domu miałam więcej czasu dla dziecka niż rodzic, który wraca zmeczony z pracy i zostaje mu pare popołudniowych godzin dla dziecka - które wieczornych godzinach uczyc się już niczego nie będzie...
Ale też nieprawdą jest, że te chodzące do przedszkola potrafią więcej, niż te chowane w domu. Oczywiście zależy to od rodziców.
Ja wychowywałam dziecko w domu - przyjemność sprawiało mi uczenie jej wielu rzeczy, dlatego w zerówce potrafiła o wiele więcej niż jej rówieśnicy którzy wcześniej chodzili do przedszkola, Do tego była bardziej skupiona na tym co robi, robiła wszystko dokładnie i do końca. Szybko pisała i czytała. A to wszystko dlatego, ze bedac z dzieckiem w domu miałam więcej czasu dla dziecka niż rodzic, który wraca zmeczony z pracy i zostaje mu pare popołudniowych godzin dla dziecka - które wieczornych godzinach uczyc się już niczego nie będzie...
Witam mam takie samo zdanie nie mowie ze przedszkole jest zle moja coreczka ma 3 latka i nie chodzi do przedszkola.Bede szczera przedszkole to jest przechowalnia dla dzieci nie mowie ze wszystkie kuzynka pracuje w przedszkolu opowiadaly jak ktos bardzo malo dzieci wychodza na dwor prawie wogule zero swiezego powietrze siedza 8 h i sie bawia .
Ja posłałam 2,5 latka dlatego że nie jestem w stanie przy noworodku który niebawem się pojawi zapewnić mu atrakcji takich jak przedszkole. Wybraliśmy prywatne z bardzo szeroką ofertą - i myśleliśmy że za rok go przeniesiemy do państwowego żeby było taniej. Ale nie dalej jak przedwczoraj rozmawialiśmy z mężem że chyba tego nie zrobimy bo w żadnym państwowym nie mają tak bogatej oferty i tak kreatywnych zajęć. Ja też myślałam że poczekam - życie wybrało za mnie. Bardzo trudna ciąża i szaleństwa 2 lata się wykluczyły.
Ja chodziłam od żłobka, mój brat od 4 latków (bo przy młodszej siostrze zaczął się uwsteczniać), siostra od 3 latków. Moja mama jest przedszkolanką z wykształcenia i stwierdziła że na dany moment nie każde dziecko powinno iść do przedszkola - jedne są gotowe wcześniej inne później. Ale dla dobra dziecka i rodziców (bo przecież większość mam chce wrócić lub rozpocząć pracę) - jest to jedyne możliwe rozwiązanie. A i dziecko korzysta bo uczy się świata.
Ja chodziłam od żłobka, mój brat od 4 latków (bo przy młodszej siostrze zaczął się uwsteczniać), siostra od 3 latków. Moja mama jest przedszkolanką z wykształcenia i stwierdziła że na dany moment nie każde dziecko powinno iść do przedszkola - jedne są gotowe wcześniej inne później. Ale dla dobra dziecka i rodziców (bo przecież większość mam chce wrócić lub rozpocząć pracę) - jest to jedyne możliwe rozwiązanie. A i dziecko korzysta bo uczy się świata.
Nasz nie poszedł, bo się nie dostał. Do października odpuściłam też temat jakiś zajęć na kilka godzin dziennie/kilka razy w tygodniu. W październiku spróbujemy chociaż na 2 dni w tygodniu. Żeby Młody miał jakąś odskocznię, kontakt z dziećmi, żeby "oderwał się" od Mamusi ;) no i żeby Mamusia miała trochę odpoczynku :]
Ja nie chodziłam do przedszkola i jakoś żyję:))) szybko wszystko nadrobiłam w szkole.
Ale mimo że teraz nie pracuję u kogoś (czyli pracuję u siebie) nie wyobrażam sobie żeby młoda do 6 czy 7 roku życia siedziała w domu. Co ja bym z nią robiła?? Na pewno są mamy które potrafią zapewnić dzieciom taką rozrywkę jak w przedszkolu - ja nie potrafię, nie mam pomysłów, weny, ochoty. Dlatego młoda teraz chodzi do punku opieki 3 dni w tygodniu a od przyszłego roku pójdzie do przedszkola na "cały etat":)))
Ale mimo że teraz nie pracuję u kogoś (czyli pracuję u siebie) nie wyobrażam sobie żeby młoda do 6 czy 7 roku życia siedziała w domu. Co ja bym z nią robiła?? Na pewno są mamy które potrafią zapewnić dzieciom taką rozrywkę jak w przedszkolu - ja nie potrafię, nie mam pomysłów, weny, ochoty. Dlatego młoda teraz chodzi do punku opieki 3 dni w tygodniu a od przyszłego roku pójdzie do przedszkola na "cały etat":)))
ja nie uwazam ze przedszkole to jais mus i wcale mnie opinie jakies tam typu ze dziecko bardziej zdolne ble ble nie przekonuja, ale juz takie ze sie uodporni bardziej.
nie wiem co bym zrobila jakbym miala jedno dziecko czy bym poslala czy nie ale raczej tak bo ja tak jak Nyzosia nie umialabym w 100% zapewnic tylu bodzcow mojemu dziecku co w przedszkolu.
Teraz chodzi 5razy w tyg na 4h dziennie i jest ok mysle ze robi to dobrze i jemu i mi poza tym u nas to troche z musu bo ja wiem ze nie dam sobie rady z dwojka i pol roku bez meza i pomocy a to przedszkole jest dla mnie pewna pomocą.
nie wiem co bym zrobila jakbym miala jedno dziecko czy bym poslala czy nie ale raczej tak bo ja tak jak Nyzosia nie umialabym w 100% zapewnic tylu bodzcow mojemu dziecku co w przedszkolu.
Teraz chodzi 5razy w tyg na 4h dziennie i jest ok mysle ze robi to dobrze i jemu i mi poza tym u nas to troche z musu bo ja wiem ze nie dam sobie rady z dwojka i pol roku bez meza i pomocy a to przedszkole jest dla mnie pewna pomocą.
pamiętam z dzieciństwa jak przyszły do zerówki dzieci które siedziały w domu, to gruba niektóre odrzuciła, bo się najzwyczajniej nie znały z przedszkola, dzieci nie potrafiły ani rysować ani nie znały liter
ktoś u góry trafnie stwierdził, że najwazniejsza jest dbałość rodziców o dzieci, jeśli by w tym okresie w domu pokazali to i owo i czegoś nauczyli to takim maluchom byłoby łatwiej w szkole. Jak jakieś dziecko przesiedzi przy tv albo z mamą na ploteczkach u ciotek, to niestety pozniej przepaśc jest, dzieciaki nie nadążają i popadają w kompleksy bo na starcie czują się gorsze o słabsze
ktoś u góry trafnie stwierdził, że najwazniejsza jest dbałość rodziców o dzieci, jeśli by w tym okresie w domu pokazali to i owo i czegoś nauczyli to takim maluchom byłoby łatwiej w szkole. Jak jakieś dziecko przesiedzi przy tv albo z mamą na ploteczkach u ciotek, to niestety pozniej przepaśc jest, dzieciaki nie nadążają i popadają w kompleksy bo na starcie czują się gorsze o słabsze
Problem jest w rodzicach a nie w tym kiedy dziecko pojdzie i czy w ogole do przedszkola. Ja (lata 80te) osoboscie potrafiłam o wiele więcej w pierwszej klasie niż dzieci które od początku chodziły do przedszkola, Ja niby tez chodziłam ale większość czasu przechorowałam, ale "uczona" byłam w domu, i w I klasie totalnie nudziłam się przy dzieciach, które niby chodziły do pzredszkola i powinny już umiec więcej niż ja, która tyle opuszczała - a było zupełnie na odwrót:))
moja córka chrzestna nie chodziła do przedszkola, siedziała z babcią na wsi, cała zerówkę przechorowała, bo nie była uodporniona przedszkolna wylęgarnią zarazków. Narobiła sobie zaległości i powtarza zerówkę.
Skad Ty sie urwałas:))) zaległosci w klasie 0 mozesz mi napisac jakie???
Skroro w 0 nie ucza ani czytac,ani pisać jest zakaz z ministerstwa...
wiec w czym miała zaległosci???? Mniej wycinanek wycieła czy kolorowanek pokolorowała????
Skad Ty sie urwałas:))) zaległosci w klasie 0 mozesz mi napisac jakie???
Skroro w 0 nie ucza ani czytac,ani pisać jest zakaz z ministerstwa...
wiec w czym miała zaległosci???? Mniej wycinanek wycieła czy kolorowanek pokolorowała????
Cytrynka ja myślę że jednak umiejętność odnalezienia się w grupie zależy od dzieci. ja tak jak pisałam nie chodziłam do przedszkola a żadnego problemu nie miałam z odnalezieniem się w szkole. nie chwaląc się szybko nadrobiłam zaległości:)))
Aleee ja chodziłam do szkoły w latach 80 a wtedy znało się mnóstwo dzieci z podwórka:) no i dzieci w podobnym wieku była cała masa:)))
Nie, ja sobie nie wyobrażam siedzenia z młoda do czasu jej pójścia do szkoły - któraś z nas by zwariowała:))))
Aleee ja chodziłam do szkoły w latach 80 a wtedy znało się mnóstwo dzieci z podwórka:) no i dzieci w podobnym wieku była cała masa:)))
Nie, ja sobie nie wyobrażam siedzenia z młoda do czasu jej pójścia do szkoły - któraś z nas by zwariowała:))))
pamiętam z dzieciństwa jak przyszły do zerówki dzieci które siedziały w domu, to gruba niektóre odrzuciła, bo się najzwyczajniej nie znały z przedszkola, dzieci nie potrafiły ani rysować ani nie znały liter
Powiem szczerze ja nie chodzilam do przedszkola...nikt mnie nie odrzucił:)))nie czułam sie gorsza ani nic w tym rodzaju...Dzieci w klasie 0 nie dziela sie na przedszkolne i nie:))) To sa poprostu dzieciaki jedne sa bardziej kontaktowe inne mnie,jedne szybko łapia i nie ma tu znaczenia przedszole czy nie...
Powiem szczerze ja nie chodzilam do przedszkola...nikt mnie nie odrzucił:)))nie czułam sie gorsza ani nic w tym rodzaju...Dzieci w klasie 0 nie dziela sie na przedszkolne i nie:))) To sa poprostu dzieciaki jedne sa bardziej kontaktowe inne mnie,jedne szybko łapia i nie ma tu znaczenia przedszole czy nie...
moja córka chrzestna nie chodziła do przedszkola, siedziała z babcią na wsi, cała zerówkę przechorowała, bo nie była uodporniona przedszkolna wylęgarnią zarazków. Narobiła sobie zaległości i powtarza zerówkę.
Skad Ty sie urwałas:))) zaległosci w klasie 0 mozesz mi napisac jakie???
Skroro w 0 nie ucza ani czytac,ani pisać jest zakaz z ministerstwa...
wiec w czym miała zaległosci???? Mniej wycinanek wycieła czy kolorowanek pokolorowała????
Opisuję konkretną sytuację, znaną mi z rodziny. Atak o urywaniu się jest na poziomie... przedszkola.
Być może mniej wycinanek i kolorowanek, z których kpisz, miało wpływ na to, że szybciej męczy jej się rączka, nie umie trzymać mazaka/ długopisu/nożyczek/nie ma cierpliwości/nie umie usiedzieć przez kwadrans czy pół godziny zajęć manualnych. Wiem, ze częste choroby wynikające z braku odporności, którą dzieci zwykle nabywają przez kontakt z rówieśnikami w przedszkolu spowodowało powtarzanie roku w zerówce. I z tego co Mała mówiła, jakieś literki jednak tam poznawali, może na zasadzie szlaczków i ćwiczenia dłoni, ale jednak.
Skad Ty sie urwałas:))) zaległosci w klasie 0 mozesz mi napisac jakie???
Skroro w 0 nie ucza ani czytac,ani pisać jest zakaz z ministerstwa...
wiec w czym miała zaległosci???? Mniej wycinanek wycieła czy kolorowanek pokolorowała????
Opisuję konkretną sytuację, znaną mi z rodziny. Atak o urywaniu się jest na poziomie... przedszkola.
Być może mniej wycinanek i kolorowanek, z których kpisz, miało wpływ na to, że szybciej męczy jej się rączka, nie umie trzymać mazaka/ długopisu/nożyczek/nie ma cierpliwości/nie umie usiedzieć przez kwadrans czy pół godziny zajęć manualnych. Wiem, ze częste choroby wynikające z braku odporności, którą dzieci zwykle nabywają przez kontakt z rówieśnikami w przedszkolu spowodowało powtarzanie roku w zerówce. I z tego co Mała mówiła, jakieś literki jednak tam poznawali, może na zasadzie szlaczków i ćwiczenia dłoni, ale jednak.
Ja jestem w podobnej sytuacji. Dziecko poszło do żłobka jak miało 2 lata kiedy wróciłam do pracy, potem drugie dziecko i starsza tak już została najpierw w żłobku, potem w przedszkolu i jest OK. Nasza córka chodzi do przedszkola państwowego. Nie ma tam żadnych cudów na kiju, zwykłe zajęcia dostosowane do ich wieku, ale wydaje mi się, że dzieciom się podoba. Malują, rysują, tańczą, hodują kwiatki. Kochają wręcz swoją panią Grażynkę, która zawsze je przytuli i powie coś dobrego. Na początku też się zastanawiałam, czy nie lepsze prywatne przedszkole, ale stwierdziliśmy, że jednak stawiamy na państwową edukację bo chcemy, żeby dziecko miało styczność z różnymi dzieciakami. W prywatnym przedszkolu - wiadomo - raczej tylko dzieci rodziców lepiej sytuowanych. Oferta przedszkola prywatnego, które braliśmy pod uwagę była naprawdę super. Jeżeli ktoś ma bardzo aktywne dziecko i pieniądz to na pewno by się nie zawiódł. Ale druga strona medalu była taka, że podobno niektóre dzieciaki nie dawały rady - były tak zmęczone tyloma różnymi rodzajami zajęć w ciągu dnia, że padały i znajome matki rezygnowały z części tych zajęć bo dziecko było przemęczone. Wszystko jest dla ludzi i każdy rodzic na pewno wie, co jest lepsze dla jego dziecka, zawsze są plusy i minusy.
Akurat przekonanie, że dziecko w przedszkolu to ułatwienie powrotu do pracy (dla mamy lub taty) to w większości przypadków nieprawda, bo sporo dzieci przynajmniej w pierwszym roku sporo choruje. My to przerabiamy i nie pisze tylko o moim dziekcu, ale o większości jej grupy (a część dzieci chodzi do przedszkola już drugi albo i trzeci rok_
Twoja matka jest pedagodiem I radzi by w momencie malenstwawyslac inne do przedszkola!? to najgorszy wymieniany blad rodzicielski zrobisz dziecku traume I odrzucenie, czytalam nawet ze niektorzy po urodzeniu kolejnego dziecka nie puszczaja dzieci mniejszych do przedszkola by pokazac ze sa rowno kochane, bo inaczej moga doznac regresji powrotu do gaworzenia, ssania kciuka itp. Czeka sie rok po urodzeniu dziecka z poslaniem do przedszkola! A napewno nie wysyla sie 2 latka... twoj maz pracuje masz tesciowa ktora moze pomic zamiast gadac farmazony... ale robtaco chceta jak dziecko jest ok I gotowe w co watpie szczerze.. Tylko niepisz wiecej takich bzdur wprowadzajac innychludzi w ogromny blad!
Wszystkie, które tu piszą, że "ja nie chodziłam do przedszkola i później ie miałam żadnych problemów" mają rację, ale trzeba wziąć poprawkę na to, że my wychowywałyśmy się 20 albo więcej lat temu. Mój mąż i jego bracia nie chodzili do przedszkola, ale cały czas biegali po podwórku na dużym osiedlu z całą masą rówieśników. Mama tylko od czasu do czasu kontrolowała "z okna', czy są cali. Jakoś się te relacje społeczne wyrabiały między dzieciakami. A jak to teraz wygląda? Dzieci w tym wieku wychodzą na maks 2-3 godziny i cały czas są pilnowane przez co najmniej jednego opiekuna (na każde dziecko). Jak tu się uczyć jakiejś samodzielności, kiedy cały czas troskliwa mamusia pilnuje, czy dziecięciu nie dzieje się krzywda?
Ja pracuję z dziećmi i siłą rzeczy z ich rodzicami i naprawdę widzę, że widać różnicę między dziećmi chowanymi w grupie, a kilkulatkami, którymi od urodzenia zajmowała się tylko mama. I nawet bym tu nie mówiła o jakimś zbawiennym wpływie przedszkola, bo dzieci są różne i przedszkola są różne, ale bardziej chyba mają wpływ ta relacje z matkami. Jak się kobieta zajmuje kilka lat tylko dzieckiem (często jedynakiem), to niestety to bardzo często widać że z tym dzieckiem i z mamą "coś nie tak". Nawet nie trzeba pytać, czy mama siedzi z dzieckiem, bo to widać. Wiele z tych dzieci może mieć bolesne zderzenie z rzeczywistością, jak już mamusia wypuści je spod swojej spódnicy.
No i taka mama co ma później z sobą zrobić? Do pracy po takiej długiej przerwie ciężko wrócić, a za kilka lat dziecko nie będzie już nas tak bardzo potrzebowało.
Ja pracuję z dziećmi i siłą rzeczy z ich rodzicami i naprawdę widzę, że widać różnicę między dziećmi chowanymi w grupie, a kilkulatkami, którymi od urodzenia zajmowała się tylko mama. I nawet bym tu nie mówiła o jakimś zbawiennym wpływie przedszkola, bo dzieci są różne i przedszkola są różne, ale bardziej chyba mają wpływ ta relacje z matkami. Jak się kobieta zajmuje kilka lat tylko dzieckiem (często jedynakiem), to niestety to bardzo często widać że z tym dzieckiem i z mamą "coś nie tak". Nawet nie trzeba pytać, czy mama siedzi z dzieckiem, bo to widać. Wiele z tych dzieci może mieć bolesne zderzenie z rzeczywistością, jak już mamusia wypuści je spod swojej spódnicy.
No i taka mama co ma później z sobą zrobić? Do pracy po takiej długiej przerwie ciężko wrócić, a za kilka lat dziecko nie będzie już nas tak bardzo potrzebowało.
Nie zgodzę się niestety z Tobą. Ja byłam z dzieckiem w domu do 6 roku życia. Dziecko cudownie się rozwinęło, obecnie nie ma żadnych problemów ani w grupie, ani tym bardziej z nauką (wzorowe przez kolejne lata szkoły). Mi jako mamie dało wiele radości i spełnienia to, że miałam możliwość spędzić z dzieckiem pierwsze kluczowe lata jego życia. Nie przeszkodziło mi to również w powrocie do pracy - wręcz przeciwnie. Dopiero w tamtym momencie byłam na to gotowa, bo wiedziałam,ze dziecko jest już gotowe na bycie na co dzień w grupie.
Więzi z dzieckiem nikt mi teraz nie odbierze, a samo dziecko - choć jest jedynakiem- radzi sobie obecnie w szkole nieraz lepiej niż jego rówieśnicy - którzy mają liczne rodzeństwo i od początku uczęszczali do zlobka i przedszkola. Moje spokojnie dzięki temu poszło do szkoły, od początku super sobie radzi, od pierwszej klasy samodzielnie uczeszczalo na liczne zajecia, wyjazdy - także nie ma problemu z rozłąką z rodzicami:)) Wrecz przeciwnie - super sobie teraz radzi!;)
Więzi z dzieckiem nikt mi teraz nie odbierze, a samo dziecko - choć jest jedynakiem- radzi sobie obecnie w szkole nieraz lepiej niż jego rówieśnicy - którzy mają liczne rodzeństwo i od początku uczęszczali do zlobka i przedszkola. Moje spokojnie dzięki temu poszło do szkoły, od początku super sobie radzi, od pierwszej klasy samodzielnie uczeszczalo na liczne zajecia, wyjazdy - także nie ma problemu z rozłąką z rodzicami:)) Wrecz przeciwnie - super sobie teraz radzi!;)
Podchodzę identycznie do tematu. Wspanialy czas dla mnie i corki. A mi jako kobiecie to nie zaszkodzilo,jak wiele mam pisze:) nigdy nie zrozumiem tych tekstow o 'zatraceniu siebie,pustce, zwariowaniu itp :) bedac z corka 5 lat , nie przestalam czytac, rozwijac swojego hobby, rozmawiac z ludzmi ... Wrecz przeciwnie. Corka w tym uczestniczyla, a to dalo jej gigantyczny 'bagaz'. Codzienne kontakty z dziecmi miala, jak nie miala ochoty na wielkie szalenstwa , to zostawala w domu,mialamochote na klub malucha-prosze bardzo.Po 3 latach urlopu otworzylam swoja firme. Corka uczestniczyla w roznych dzialaniach. Kazda z nas szczesliwa. Wieź nie do opisania. I tyle. W zerowce- ani jednego problemu. Pierwsze lata dziecinstwa byla ze mna, na swiezym powietrzu non stop, kontakty miala,atrakcje adekwatne tez. W wieku wczesnoszkolnym naturalnie zaaklimatyzowala sie w szkole. I uwaga- nie chorowala praktycznie tez (nadal nie choruje). Zatem kazde dziecko inaczej przechodzi etapy dorastania, etapy nabywania odpornosci. Ja moge nie rozumiec mam,ktore 'by zwariowaly z dzieckiem dluzej niz rok' ,ale ogolnie mowiac -to mnie srednio interesuje i nie moja sprawA:) Kobiety Drogie - dajcie kazdej Mamie podejmowac swoje decyzje i wychowywac dziecko wedle swoich przekonan.:) pozdrawiam!:)
Te mamy ktore uwazaja ze bycie z dzieckiem to "zatracanie siebie" mogly zastanowic sie zanim te dziecko urodzily. Ja trz.nie rozumiem kobiet ktore ledwo odstawia dziecko od piersi a juz mysla o zlobku czy przedszkolu, przeciez przebywanie z dzieckiem to frajda ledwo sie obejrzymy a skoncza 14 lat i w dzisiajszych czasach bedziemy je tyle widzialy co i nic...
Mam trójkę dzieci, starsza dwójka nie chodziła do przedszkola, (najmłodszy też raczej nie pójdzie), natomiast posłaliśmy je do zerówki jako 5 latki. Dzieci świetnie sobie radziły w grupie, nawet panie wychowawczynie pytały czy już chodziły do przedszkola.
Kiedy syn poszedł do pierwszej klasy trafi do klasy, w której większość stanowiła grupa dzieci "przedszkolnych" (nawet sobie znana bo chodziły do jednej grupy w przedszkolu) to bardzo zaskoczyła mnie różnica w rozwoju emocjonalnym tych dzieci. Większość dzieci to były dzidziunie, które płakały przy rozstaniach, wszędzie trzeba było prowadzić za rączkę, miały problemy z dostosowaniem się do reguł szkoły. Z drugiej strony w zerówce były dzieci "zaniedbane" rozwojowo i im na pewno przydałoby się wcześniejsze spotkanie z przedszkolem
Myślę, że najważniejsze w tym temacie jest to, o czym ktoś już pisał: wszystko zależy od wychowania dziecka, od ilości czasu jaki mu dajemy i umiejętności pokierowania nim. Jeśli możemy to zrobić to nie trzeba się spieszyć z "wysyłaniem" z domu, jeśli nie to lepiej oddać dziecko choć na kilka godzin, niemniej nie przesadzać z wiekiem, myślę, że 2,5 roku to minimum (a i to trzeba dobrze przemyśleć).
Kiedy syn poszedł do pierwszej klasy trafi do klasy, w której większość stanowiła grupa dzieci "przedszkolnych" (nawet sobie znana bo chodziły do jednej grupy w przedszkolu) to bardzo zaskoczyła mnie różnica w rozwoju emocjonalnym tych dzieci. Większość dzieci to były dzidziunie, które płakały przy rozstaniach, wszędzie trzeba było prowadzić za rączkę, miały problemy z dostosowaniem się do reguł szkoły. Z drugiej strony w zerówce były dzieci "zaniedbane" rozwojowo i im na pewno przydałoby się wcześniejsze spotkanie z przedszkolem
Myślę, że najważniejsze w tym temacie jest to, o czym ktoś już pisał: wszystko zależy od wychowania dziecka, od ilości czasu jaki mu dajemy i umiejętności pokierowania nim. Jeśli możemy to zrobić to nie trzeba się spieszyć z "wysyłaniem" z domu, jeśli nie to lepiej oddać dziecko choć na kilka godzin, niemniej nie przesadzać z wiekiem, myślę, że 2,5 roku to minimum (a i to trzeba dobrze przemyśleć).
ja nie chodziłam, jak 95% dzieciaków z mojego bloku 0 mieliśmy przedszkole dzień w dzień na klatce schodowej i podwórku...mój mąż chodził od małego - ja jestem otwarta na ludzi - szybko nawiązuje kontakty, nie jestem wstydliwa nigdy nie byłam za to mąż jest powściągliwy w znajomościach, bardzo introwertyczny a patrząc na stereotypy powinno być odwrotnie.
A btw. moją najlepszą prawdziwą przyjaciółką od 24 lat, jest dziewczyna z którą poznałam w pierwszej klasie podstawówki i ona była "z tych z przedszkola" nie za bardzo się różniłyśmy poziomami, za to charakterami :)
Przez 20 lat od czasów kiedy my byłyśmy w wieku waszych dzieci az tak człowiek nie ewoluował zeby miało to naniesc drastyczne zmiany
A btw. moją najlepszą prawdziwą przyjaciółką od 24 lat, jest dziewczyna z którą poznałam w pierwszej klasie podstawówki i ona była "z tych z przedszkola" nie za bardzo się różniłyśmy poziomami, za to charakterami :)
Przez 20 lat od czasów kiedy my byłyśmy w wieku waszych dzieci az tak człowiek nie ewoluował zeby miało to naniesc drastyczne zmiany
Madness is the gift, that has been given to me!!
ja do przedszkola chodziłam miesiąc też w latach 80 ale wtedy każde dziecko miało w przedszkolu miejsce nie tak jak teraz że jest 40 dzieci na jedno miejsce a nie wszystkich staż żeby posyłać dziecko do przedszkola prywatnego ja bym bardzo chciała żeby moja córka poszła do przedszkola ale jak sie nie dostanie to będę kombinowała żeby poszła chociaż na jakieś zajęcia rozwojowe
Ja sama nie chodziłam do Przedszkola, a do zerówki poszłam dużo później, bo strasznie rozwaliłam sobie nogę. Panie wzięły mnie na próbę czy w ogóle nadrobię zaległości. Okazało się, że dobrze sobie radzę, nie miałam problemów z rówieśnikami, nie czułam różnicy a przez pierwsze lata nawet byłam jedną z najlepszych uczennic. Więc nie ma reguły, moja mama bardzo dużo mi czytała, śpiewała, rysowałyśmy, mama uczyła mnie wierszyków i w ogóle poświęcała dużo czasu, dzięki czemu nie odstawałam od innych dzieci.
Jednak gdybym ja teraz miała wybór, a nie mam bo muszę pracować więc synek musiał pójść do przedszkola. To nie dawałabym dziecka do przedszkola nawet na kilka godzin, zapisałabym bym go na jakieś inne zajęcia, gdzie miałby kontakt z rówieśnikami. Powiedzmy tak ze 3 razy w tygodniu.
Jednak gdybym ja teraz miała wybór, a nie mam bo muszę pracować więc synek musiał pójść do przedszkola. To nie dawałabym dziecka do przedszkola nawet na kilka godzin, zapisałabym bym go na jakieś inne zajęcia, gdzie miałby kontakt z rówieśnikami. Powiedzmy tak ze 3 razy w tygodniu.
Dodam tylko, że mamy, które zostają z dziećmi w domu, muszą być świadome, że muszę ten czas dziecku poświęcić. Jeśli mama będzie całymi dniami oglądała seriale a dzieciaka zostawiała samego to istnieje możliwość, że będzie odstawał od innych bardziej "doświadczonych" dzieci. Jeśli jednak będzie z dzieckiem pracować, edukując go poprzez zabawę to pewnie maluch sobie sprawniej poradzi. Jedyny element stanowi komunikacja z rówieśnikami - tej nawet najwspanialsza mama w 4 ścianach dziecka nie nauczy...
oczywiście każdy sam wybiera. Ja osobiście jako pedagog, który pracuje w zerówce i 1-3, jestem temu przeciwna. Są jednak różne dzieci, niektórym to przedszkole jest niezbędne, inne się względnie szybko zaaklimatyzują bez przedszkola. W większości te dzieci bardzo odstają od reszty ale są i takie, które sobie nie radzą a chodziły do przedszkoli. To już trzeba znać swoje dziecko i starać się dostarczać mu warunków do rozwoju manualnego, uczyć samodzielnosci, radzenia sobie ze stresem i trudnymi sytuacjami czyli stymulacji emocji i wielu kontaktów z rówieśnikami.
Przedszkole też może zaszkodzić. Jak się trafi do miejsca gdzie są niewłaściwe osoby zatrudnione. Póki co jestem bardzo zadowolona z przedszkola mojego dziecka. Nie mogę niestety tego powiedzieć o tym, do którego chodziło moje starsze. Do dziś to ma niestety negatywne skutki. Ale generalnie jestem za przedszkolem
I chyba większosć bo obydwoje moich dzieci do państwowych się nie dostało:(
Przedszkole też może zaszkodzić. Jak się trafi do miejsca gdzie są niewłaściwe osoby zatrudnione. Póki co jestem bardzo zadowolona z przedszkola mojego dziecka. Nie mogę niestety tego powiedzieć o tym, do którego chodziło moje starsze. Do dziś to ma niestety negatywne skutki. Ale generalnie jestem za przedszkolem
I chyba większosć bo obydwoje moich dzieci do państwowych się nie dostało:(
dziewczyny a co Wy się porównujecie do tego jak Wy chodziłyście lub nie do przedszkola i nie było żadnej różnicy między wami a innymi dziećmi z zerówki
przecież kiedyś masa dzieci siedziałą w domu z babciami i czasami pół klasy było tylko z przedszkolem skonczonym, kiedyś masa kobiet nie pracowała zawodowa, a nie jak dzisiaj to co tu się porównywać do tych czasów
przecież kiedyś masa dzieci siedziałą w domu z babciami i czasami pół klasy było tylko z przedszkolem skonczonym, kiedyś masa kobiet nie pracowała zawodowa, a nie jak dzisiaj to co tu się porównywać do tych czasów
a moze z innej strony. mamy ktore nie posylaja dzieci do przedszkola czesto nie umieja sie z nimi rozstac, dziec isame w sobie sa gotowe ale mamy nie. plus bycie mama to praca a jak dziecko jest w przedszkolu to trzeba cos z soba zrobic. ja mam taki przyklad w rodzinie, dziewczynka uwielbiala przedszkole, mama posylala ja tylko jeden dzien w tyg bo cytuje "za bardzo lubila spedzac z nia czas i musialaby isc do pracy". do tego mloda chodzila na playgroup bo w UK w kosciolach codziennie organizuja takie spotkania dla mam, wystawiaja zabawki i mozna przyjsc z dzieckiem zeby sie bawilo, spotkac inne mamy, biblioteki maja story time gdzie dzieci spiewaja piosenki a centra dla dzieci organizuja cotygodniowe zajecia - malowanie, tanie itd. wiec kontakt z rowiesnikami miala ale to nie uczy samodzielnosci.
samodzielności nauczyło mnie i moją siostrę starszą życie, jak mama była w szpitalu a tata w pracy i zaglądała do nas z doskoku babcia - mama bardzo źle przeszła 3cią ciążę i już jako 9 latki z siostrą zajmowałyśmy się niemowlakiem - wiec nadal twierdzę, że przedszkole nie musi uczyc samodzielnosci i odpowiedzialnosci tylko i wyłącznie
Madness is the gift, that has been given to me!!
Niania dla trzylatka nie zamiast przedszkola bo mi sie tak podoba tylko z racji braku miejsca w przedszkolu ,a pracować trzeba ,nie każdego rodzica stać aby chodził do prywatnej placówki .
My mieliśmy to szczęście że mój syn dostał sie do przedszkola ,co prawda miał 4 lata ,a wcześniej siedział w domu z opiekunka bądź z moja mama bo ja pracowałam ,mąż też ,a dziecko opiekę musi mieć .
My mieliśmy to szczęście że mój syn dostał sie do przedszkola ,co prawda miał 4 lata ,a wcześniej siedział w domu z opiekunka bądź z moja mama bo ja pracowałam ,mąż też ,a dziecko opiekę musi mieć .
wiola ale tu dyskusja jest raczej o sytuacji w ktorej mamy nie pracuja i maja wybor.
przedszkole ma wplyw na rozwoj dziecka. z tego co pamietam to byl jeden z argumentow za 6-cio latlami w 1 klasie, ze dzieci z malych miast i wsi, ktore nie chodza do przedszkola, maja mniej umiejetnosci niz ich rowiesnicy ktorzy chodza.
przedszkole ma wplyw na rozwoj dziecka. z tego co pamietam to byl jeden z argumentow za 6-cio latlami w 1 klasie, ze dzieci z malych miast i wsi, ktore nie chodza do przedszkola, maja mniej umiejetnosci niz ich rowiesnicy ktorzy chodza.
Walerko ja wiem o co chodzi tyko ja wyraziłam swoja opinie ,tutaj aukurat mowa o mamach nie posylajacych dzieci z wyboru ale wsrod tych dzieci na placach w parkach sa dzieci niechodzace do przedszkola z jego braku, dlatego np u nas trzylatek byl z nianią ale absolutnie nie zamiast przedszkola a z koniecznosci ,ale w tym że rodzice nie posylaja dziecka z wyboru,nie widze nic zlego ,w moim otoczeniu jest wiele takich dzieci teraz juz 9,13 latkow i dzieci poradziły sobie w szkole,odnalazły się wspaniele,to jak dziecko zaczyna funkcjonować w nowym otoczeniu to nie rylko zasługa przedszkola a przedewszystkim wychowania i mądrego rodzica ,proszę o wyrozumiałosc pisze z telefonu.
tu sie zgodze aczkolwiek zeby zapewnic dziecku taka sama stymulacje trzeba sie ciezko napracowac w domu, no i trzeba miec czas. teraz jest duzo publikacji ktore w tym pomagaja, ksiazeczek dostosowanych do wieku, sama mam zamiar z nich korzystac jak mloda podrosnie ale akurat bardziej ze wzgledu na nauke polskiego. ja jednak dalej jestem za przedszkolem od 3 roku, tak do tego czasu dziecko duzo korzysta z bycia z mama, potem uwazam ze potrzebuje czegos wiecej. ja, jako jedynaczka, uwielbialam chodzic do przedszkola, az sie zapieralam jak mialam wychodzic bo mi sie w domu nudzilo ale mi nikt czasu nie organizowal, miala sie soba zajac bo mam pracowala i jak przychodzila to robila obiad itd
moj synek nie chodzi do przedszkola, za to w domu robi znacznie wiecej niz dzieci w przedszkolu. Tam wcale sie tak duzo nie dzieje, dzieci po 2-3 godz. zajec robia sie ospale, bawia sie same (wcale nie w grupie!, koloruja na boczku z nudow i tesknoty. Oczywiscie przedszkole to wylegarnia NIAEPOTRZEBMYCH zarazkow, ktore wcale nie uodparniaja, a nszcza zdrowie. Wiekszosc rodzicow egoitycznie podchodzi do swojego dziecka, wysyłając je chore na zajęci i nie licząc się ze zdrowiem innych. Po prostu przechowalnia.... straszne. MAm porownanie bo synek przez jakis czas tam chodzil....
marta
marta
nie do konca. dzieci sie uodparniaja i tak to przejdziesz w szkole, kwestia tylko kiedy. tam gdzie jest duze zbiorowisko dzieci tam zawsze bedzie duzo zarazkow.
A tak w temacie to ostatnio czytalam artykul, w stanach przeprowadzono badania na tysiacach dzieci porownujac ich rozwoj zaraz po przyjsciu do szkoly, podzielono na grupy: te wychowane w domu, w przedszkolu, w przedszkolu domowym (pare dzieci u niani w domu) i swierdzono ze nie ma roznicy miedzy dziecmi chodzacymi i nie chodzacymi do przedszkola, a z tych bedacych nie pod opieka mamy, lepiej byly przygotowane dzeici z przeszkoli niz z tych domowych wersji oraz podkreslali ze najwazniejsza jest jakos puntku przedszkolnego i jakos opieki w domu. to mnie przekonuje ze nie ma roznicy a zawsze myslalam ze jednak w przeszkolu lepiej, no coz czlowiek sie uczy cale zycie.
A tak w temacie to ostatnio czytalam artykul, w stanach przeprowadzono badania na tysiacach dzieci porownujac ich rozwoj zaraz po przyjsciu do szkoly, podzielono na grupy: te wychowane w domu, w przedszkolu, w przedszkolu domowym (pare dzieci u niani w domu) i swierdzono ze nie ma roznicy miedzy dziecmi chodzacymi i nie chodzacymi do przedszkola, a z tych bedacych nie pod opieka mamy, lepiej byly przygotowane dzeici z przeszkoli niz z tych domowych wersji oraz podkreslali ze najwazniejsza jest jakos puntku przedszkolnego i jakos opieki w domu. to mnie przekonuje ze nie ma roznicy a zawsze myslalam ze jednak w przeszkolu lepiej, no coz czlowiek sie uczy cale zycie.
mi sie wydaje, ze wlasnie z pokolenia 80 większość chodziło do przedszkoli na moim dawnym osiedlu było cztery czy pięć z czego teraz zostały tylko dwa przedszkola.
a moje dzieci do przedszkola nie chodzą, córka poszła od razu do zerówki i nie chce się chwalić ale zdolniach z niej jak narazie ;P
a moje dzieci do przedszkola nie chodzą, córka poszła od razu do zerówki i nie chce się chwalić ale zdolniach z niej jak narazie ;P
Moje dziecko też nie chodzi. Ma już prawie 3 i pół roku.Jest bardzo dobrze rozwinięta,radzi sobie świetnie ze wszystkim. Wiele Jej rówieśników chodzących do przedszkola jest albo na tym samym etapie albo w tyle.Nie wiem co będzie później,jak znajdę jakąś pracę to będzie zmuszona iść.Ale Póki co to stwierdzam że przy Mnie rozwija się tak dobrze (jeśli nie lepiej-zawsze mama blisko) jak w przedszkolu.I nigdy nie będę twierdziła że taki dzieci są gorsze. Pozdrawiam
Ja jako dziecko nie chodzilam do przedszkola i mimo to po pojsciu do szkoly nie chorowalam. Choc fakt, ze mialam w domu rodzenstwo, ktore ewentualnie moglo znosic do domu wirusy ze szkoly, a poza tym jak to w latach 80-tych, na podworku z innymi dzieciakami tez duzo czasu sie spedzalo.
Ale pamietam, ze pierwsze dni w zerowce to byla dla mnie trauma, wiecie, do tej pory tylko w domu z mamusia.
Ale pamietam, ze pierwsze dni w zerowce to byla dla mnie trauma, wiecie, do tej pory tylko w domu z mamusia.
No bo nie TYLKO, ale jednak glownie.
Ja jesli bede miala taka mozliwosc to wysle swoje dziecko do przedszkola.
Choc rozumiem jesli ktos np ma kilkoro dzieci z mala roznica wieku i przez to dzieci zostaja w domu, bo i tak mama jest w domu, bo musi 'odchowac' te mlodsze. A nie kazdego stac na przedszkole jesli nie pracuje.
Ja jesli bede miala taka mozliwosc to wysle swoje dziecko do przedszkola.
Choc rozumiem jesli ktos np ma kilkoro dzieci z mala roznica wieku i przez to dzieci zostaja w domu, bo i tak mama jest w domu, bo musi 'odchowac' te mlodsze. A nie kazdego stac na przedszkole jesli nie pracuje.
No jak to dlaczego?
Siedzac w domu z dzieckim chodzisz na plac zabaw, na spacery, spotykasz sie z innymi mamami z dziecmi, mozna wybrac sie na jakis basen czy wybrac inna aktywnosc, raz w czas pojsc do jakiegos parku rozrywki, ale ten caly czas dziecko spedza z mama. Latem mozna rzeczywiscie wieksza czesc dnia spedzac na zewnatrz, ale jesien, zima to glownie dom.
Ja nie mowie, ze to jest jakies zle - ja sama siedze teraz w domu z dzieckiem, ale jak pisalam wyzej, jesli bede miala taka mozliwosc to posle dziecko do przedszkola.
Siedzac w domu z dzieckim chodzisz na plac zabaw, na spacery, spotykasz sie z innymi mamami z dziecmi, mozna wybrac sie na jakis basen czy wybrac inna aktywnosc, raz w czas pojsc do jakiegos parku rozrywki, ale ten caly czas dziecko spedza z mama. Latem mozna rzeczywiscie wieksza czesc dnia spedzac na zewnatrz, ale jesien, zima to glownie dom.
Ja nie mowie, ze to jest jakies zle - ja sama siedze teraz w domu z dzieckiem, ale jak pisalam wyzej, jesli bede miala taka mozliwosc to posle dziecko do przedszkola.
A ja uważam, że to wszystko zależy od dziecka. Nie ma co oceniać. Ja jestem teraz w domu z dzieckiem. Syn ma 26 miesięcy. Zamierzam posłać go do przedszkola koło czwartego roku życia dopiero. Poświęcam mu czas. Dużo czytamy. Nie mamy w domu telewizora. Nie oglądamy bajek. Syn już dawno rozpoznaje kształty, kolory, wielkości. Umie przeczytać prawie wszystkie litery z alfabetu, bo go tego uczę. Układa puzzle z 35 elementów. Gramy w Domino, Memory. Malujemy, rysujemy, bawimy się ciastoliną. Spotykamy się z dziećmi na placu zabaw i w domach. Jeździmy na basen, do klubu malucha. Syn rozwija się jak każde dziecko, któremu poświęca się czas. Z jednej strony wolalabym go posłać do przedszkola, bo miałabym więcej czasu dla siebie, na pracę. Ale z drugiej ten czas tak szybko mija i nie jest aż tak bardzo ważne, żeby trzylatek znał piosenki, a jednak to, żeby czuł się bezpiecznie.
Ps. Moja dwunastoletnia już siostrzenica nie chodziła w ogóle do przedszkola. Każda próba kończyła się szpitalem z powodu choroby. Jest wspaniałą dziewczyną. Mądra, otwartą, śmiałą, ufną, zdolną. W wieku dwóch lat umiała pisać: tata, mama, Ola. Moja siostra poświęciła jej dużo czasu. To czy dziecko jest towarzyskie, czy też nie zależy od temperamentu i charakteru, a nie od uczęszczania do przedszkola. Jedyny plus przedszkola jest taki, że dzieci stają się szybciej samodzielne.
Mam dzieci w wieku 2,5 i 5,5 roku> żadne z nich nie chodziło, nie chodzi i nie będzie chodziło ani do żłobka ani do przedszkola. Zrezygnowałam z pracy i siedzę z nimi w domu. Rozwijają sie dobrze. Starszy zna cały alfabet, liczy. Jest bardzo kreatywny, towarzyski. Szybko łapie kontakt wśród nowych dzieci. Młodszy trochę się różni, bo jest bardziej nie ufny do obcych, ale może z czasem z tego wyrośnie ;p
Sama nie chodziłam do przedszkola i nie byłam z tego powodu gorsza od reszty, byłam zawsze najlepsza, choć nie kujonem, nie "ryłam" nigdy niczego na blachę. Po prostu dużo łapałam od razu, wystarczy, że słuchałam co nauczyciel na lekcji powiedział to wystarczyło. Po starszym synu widzę, że jest inaczej. On musi wiele razy powtarzać zanim zapamięta, ale strasznie lubi ciągle o coś nowego pytać. Skoro chce to na razie ok, staram sie to wykorzystywać. Jak chce sie uczyć to sie uczymy, jak nie to nie. W końcu to nie szkoła ;p Z młodszym też tak robię :)
Sama nie chodziłam do przedszkola i nie byłam z tego powodu gorsza od reszty, byłam zawsze najlepsza, choć nie kujonem, nie "ryłam" nigdy niczego na blachę. Po prostu dużo łapałam od razu, wystarczy, że słuchałam co nauczyciel na lekcji powiedział to wystarczyło. Po starszym synu widzę, że jest inaczej. On musi wiele razy powtarzać zanim zapamięta, ale strasznie lubi ciągle o coś nowego pytać. Skoro chce to na razie ok, staram sie to wykorzystywać. Jak chce sie uczyć to sie uczymy, jak nie to nie. W końcu to nie szkoła ;p Z młodszym też tak robię :)
Ja jestem całym sercem za przedszkolem ale sama nie chodziłam a do zerówki poszłam pół roku później bo miałam mały wypadek. Nigdy nie odstawałem od reszty dzieci :) Jeżeli tak jak dziewczyny wyżej opisują same potrafią i mają ochotę z dziećmi pracować to jeszcze lepiej dla dziecka. Tym bardziej, że takie malutkie dzieci wcale aż tak nie potrzebują socjalizacji i wolą być z mamą :)
Dokładnie. Ja też nie mam nic przeciw przedszkolu. Po prostu taki nasz wybór, bo możemy sobie pozwolić. Gdyby musiały być dzieci w przedszkolu to by były i już. Przynajmniej nie zajmuję komuś miejsca ;p Chociaż kiedyż za takie stwierdzenie oberwało mi się, że jak nie posyłam dzieci do przedszkola tylko w domu je trzymam to jestem samolubna i ograniczam rozwój dzieci. Jakoś nikt nie widzi, żeby dzieci były jakieś do tyłu (a wręcz przeciwnie). Dzieci są różne, przedszkola też. Ile osób tyle opinii. Jedni zadowoleni, inni nie. Może też było by inaczej gdyby miejsc w państwowych żłobkach i przedszkolach było więcej niż chętnych dzieci a nie odwrotnie.
Dziękuję za życzenia, kuruję się, ale całą naszą rodzinkę dopadła grypa :/ Nadrabiamy za cały sezon jesienno-zimowy...
Dziękuję za życzenia, kuruję się, ale całą naszą rodzinkę dopadła grypa :/ Nadrabiamy za cały sezon jesienno-zimowy...
Ja też nie do końca rozumiem tej całej nagonki na rodziców, którzy nie posylają dzieci do przedszkola. Na placu zabaw często mówię, że nie poslę trzylatka (a nawet nie wiem czy czterolatka) do przedszkola, to wszyscy patrzą na mnie jak na dziwaka. I wciąż słyszę te same argumenty: ' w przedszkolu nauczy się piosenek, nowych słów, liczyć po angielsku'. Nie przemawia to do mnie. Mój syn ma problem z mową i codziennie robię z nim dwugodzinny program terapeutyczny. Postępy są ogromne. Kto poswiecałby mu tyle czasu w przedszkolu? Oczywiście zgadzam się, że dziecko prędzej, najpóźniej przyzwyczaja się do przedszkola, ale stres z tym związany jest nieadekwatny do wieku. Mam koleżankę przedszkolankę. Ma trzyletniego syna i póki co nie chce, żeby chodził do przedszkola. Oczywiście ludzie mają różne sytuacje życiowe i rozumiem, że czasem nie ma innego wyjscia jak żłobek, czy przedszkole. Jeżeli chodzi o moje dziecko, to mówię nie. Pozdrawiam
Panie nie wiedzą o czym piszą. Terapia odbywa się w formie zabawy. I syn bardzo to lubi. Zresztą jest zalecona przez logopedę. Nie jestem nadopiekuńczą matką. Dziwi mnie, że matki wolą posłać dwulatka do przedszkola niż poświęcić mu czas. Bo tego właśnie potrzebuje małe dziecko. Bezpieczeństwa i mamy lub taty, a nie przedszkola. Na to przyjdzie czas. I tak jak pisałam spotykamy się trzy razy w tygodniu z dziećmi i syn nie ma problemów w kontaktach z dziećmi.
Nie rozumiem też agresywnych wypowiedzi. O czym one świadczą? Jak można oceniać kogoś nic o nim nie wiedząc? Ja nie twierdzę, że każde dziecko powinno być w domu z mamą. Są różne dzieci, różnie dojrzewa układ nerwowy i różne sytuacje życiowe. Wszystko zależy od dziecka. Każda matka wie też co dla jej dziecka jest najlepsze.
Ja pracuje ale nigdy bym nie oddala dziecka do przedszkola! Wole jak corki pilnuje moje mama ktorej ufam. Edukacja....? Na nauke nigdy nie jest za pozno i nikt mi nie powie ze dzieci z przedszkola sa madrzejsze..... Współczuję tylko maluszkom ktore muszą isc do przedszkola bo mamusie musza odpoczac isc do fryziera itp wstyd! Rozumiem jak rodzice pracują a babci nie ma do pomocy ale jak mama jest w domu i oddaje swoje dziecko....to przykre sa takie mamy!!!!
na czym polega Twój program terapeutyczny?
Moj syn ma prawie 3 i poł i tez w duzym stopniu mówi po swojemu. Mąż sie upiera żeby posłac go do przedszkola od wrzesnia (bo dzieci jego brata chodza i sa taaaaakie mądre i rozwinięte) ale ja jestem raczej średnio nastawiona bo mam jeszcze w domu niemowlaka więc starszy, jak dla mnie przynosiłby tylko choroby.
Pozatym synek nosi jeszcze pieluche co jeszcze bardziej wkurza mojego męża bo uważa ze przedszkole by go tego oduczyło.
Moj syn ma prawie 3 i poł i tez w duzym stopniu mówi po swojemu. Mąż sie upiera żeby posłac go do przedszkola od wrzesnia (bo dzieci jego brata chodza i sa taaaaakie mądre i rozwinięte) ale ja jestem raczej średnio nastawiona bo mam jeszcze w domu niemowlaka więc starszy, jak dla mnie przynosiłby tylko choroby.
Pozatym synek nosi jeszcze pieluche co jeszcze bardziej wkurza mojego męża bo uważa ze przedszkole by go tego oduczyło.
I znów pada to słynne zdanie - Każda matka wie najlepiej co jest dobre dla jej dziecka....
A ja pytam skąd? W ciąży nagle miało mnie oświecić wiedzą pedagogiczną, logopedyczną, żywieniową ? Może hormony tę wiedzę dają albo piorun w Ciebie strzela?
Niestety mnie to ominęło i muszę korzystać z wiedzy specjalistów i różnych publikacji/książek.
Zgodnie z moją wiedzą 3-4 letnie dziecko najlepiej rozwija się w grupie. I to dobry wiek aby poszło do przedszkola.
Z kolei mlodsze-do 3 lat- najlepiej rozwijają się spędzając czas z opiekunem 1 do 1. Czyli z mamą,babcią czy też nianią.
A ja pytam skąd? W ciąży nagle miało mnie oświecić wiedzą pedagogiczną, logopedyczną, żywieniową ? Może hormony tę wiedzę dają albo piorun w Ciebie strzela?
Niestety mnie to ominęło i muszę korzystać z wiedzy specjalistów i różnych publikacji/książek.
Zgodnie z moją wiedzą 3-4 letnie dziecko najlepiej rozwija się w grupie. I to dobry wiek aby poszło do przedszkola.
Z kolei mlodsze-do 3 lat- najlepiej rozwijają się spędzając czas z opiekunem 1 do 1. Czyli z mamą,babcią czy też nianią.
"3-4 letnie dziecko najlepiej rozwija się w grupie. I to dobry wiek aby poszło do przedszkola."
Ok. Dam dziecko do przedszkola, a potem matki dające takie rady będą psy na mnie wieszać, że dziecko daje do przedszkola, a sama siedze w domu i jestem bezczelna, bo zajmuję miejsce tym co na prawdę potrzebują. Wiec mam dawać i nie dawać jednocześnie tak? Bo zawsze któraś ze stron będzie na mnie psy wieszać, bo albo będę samolubna i dziecka nie dam do przedszkola albo będę samolubna, bo dam choć nie mam takiej potrzeby. Wszystkim nie dogodzę.
Ok. Dam dziecko do przedszkola, a potem matki dające takie rady będą psy na mnie wieszać, że dziecko daje do przedszkola, a sama siedze w domu i jestem bezczelna, bo zajmuję miejsce tym co na prawdę potrzebują. Wiec mam dawać i nie dawać jednocześnie tak? Bo zawsze któraś ze stron będzie na mnie psy wieszać, bo albo będę samolubna i dziecka nie dam do przedszkola albo będę samolubna, bo dam choć nie mam takiej potrzeby. Wszystkim nie dogodzę.
Tak. Uważam, że każda matka powinna wiedzieć co jest dobre dla jej dziecka, bo spędza z nim najwięcej czasu. Gdybym słuchała 'mądrych' ludzi dookoła (w tym lekarzy), to odkladalabym dziecko do wypłaknia, nie karmiłabym piersią, uwierzyłabym, że mam placzliwe dziecko, a ono miało alergię i nietolerancję pokarmową itd. Ja też czytam dużo książek o wychowaniu dzieci, ale czasem trzeba zaufać swojej intuicji. A ponadto ja nie mówię o czteroletnich, czy pięcioletnich dzieciach, bo nie mam pojęcia jaki mój syn będzie za dwa, trzy lata. Może odnajdzie się w przedszkolu? Nie wiem. Mówię o tym co jest teraz. Do K podaj mi swojego mejla, to wyślę cały schemat terapii. Naprawdę pomaga.
Anie błagam - wiem, że są prywatne przedszkola. Tylko po co jak ja siedzę w domu? I jeszcze mam dawać 900 zł miesięcznie żeby dziecko było w przedszkolu? Litości. Nie znam ani jednej matki nie pracującej, która daje dziecko do prywatnego przedszkola żeby bulić kasę. Dla mnie to tylko pretekst żeby sie dziecka pozbyć i mieć cały dzień dla siebie, latanie po kosmetyczkach, fryzjerach itd. Pewnie takie matki też są, ale raczej nie wiele.
No może co poniektóre matki nawet gdy nie pracują powinny dawać zieciaki do przedszkola bo nie wiedzą,że sikanie w wieku 3,5 w pieluchy to ładnie nazywając dysfunkcja no chyba ,że dziecko jest chore albo urodziło się z uszkodzonym albo niedorozwiniętym układem moczowym ,dopusczalne jest zakładanie jeszcze pieluchy na noc ale nie bieganie z pampkiem w dzień.
Fakt - pielucha u 3,5 latka to dziwne. Ja bym zwariowała. Mój 2,5 latek śpi z pieluchą, ale wstaje na siku, już dawno nie miał rano mokrej pieluchy i sie zastanawiam nad wywaleniem pieluchy i na noc. Może już nad tym panuje. Jak czasem śpi w dzień 2 godziny bez to nigdy sie nie zlał.
Dla tej mamy to chyba tylko wygoda, że dziecko jeszcze z pieluchą. Albo silny strach jak dziecko oduczyć. Nie wiem...
Dla tej mamy to chyba tylko wygoda, że dziecko jeszcze z pieluchą. Albo silny strach jak dziecko oduczyć. Nie wiem...
Znalazła sie matka wszystko wiedząca...
Dokładnie - silny strach. Moja jedna znajoma na pytanie czemu jej 3 latek jeszcze z pieluchą powiedziała mi, że sie boi. Boi sie zabrać za oduczanie. Boi się, że mały będzie lał wszędzie po kątach, że będzie wył, że jej sie gdzieś zsika w sklepie itd itd. Ona sie bała. Dziecko chodziło z pieluchą, bo matka bała sie przemęczyć parę dni na odpieluchowanie . Odwlekała to jak mogła, ciągle znajdowała sobie wytłumaczenia, że jeszcze nie teraz, bo lepiej latem, teraz nie, bo wyjazd na wakacje itd.
Dokładnie - silny strach. Moja jedna znajoma na pytanie czemu jej 3 latek jeszcze z pieluchą powiedziała mi, że sie boi. Boi sie zabrać za oduczanie. Boi się, że mały będzie lał wszędzie po kątach, że będzie wył, że jej sie gdzieś zsika w sklepie itd itd. Ona sie bała. Dziecko chodziło z pieluchą, bo matka bała sie przemęczyć parę dni na odpieluchowanie . Odwlekała to jak mogła, ciągle znajdowała sobie wytłumaczenia, że jeszcze nie teraz, bo lepiej latem, teraz nie, bo wyjazd na wakacje itd.
Miśka, moja szwagierka oddała swoją 14-miesięczną córkę do prywatnego żłobka na 8 godz dziennie, a sama siedziała w domu i nie pracowała... Ona po prostu musiała od dziecka odpocząć, a poza tym wg niej dziecko w ten sposób przekonuje się do obcych ludzi i uspołecznia, to nic że wraca pogryziona i pobita (przez inne dzieci) i ciągle choruje...
Ja jak potrzebuję odpocząc od dzieci to zostawiam je rano u dziadków i do wieczora mamy spokój. Starszy zazwyczaj 1-2 w miesiącu pyta czy może zostać na noc u dziadków jednych czy drugich, więc też jest spokój. Akurat mamy dość dyspozycyjnych dziadków, więc jak potrzebuję wyjść do przyjaciólki czy z mężem do kina to nie ma problemu co z dziećmi zrobić. Inaczej to może faktycznie bym dzieci oddała choć na parę godzin w tygodniu żeby mieć chwilę dla siebie. Ale tak małego dziecka na cały dzień i to codziennie to bym nie mogła oddać...
To bardzo ciekawy wątek po porusza kilka istotnych kwestii. Po pierwsze - zadziwiająca czasem agresja i złośliwość niektórych mam i za każdym razem mam przed oczami obraz czułej mamusi, która tuli do piersi swoje dziecko i słodko do niego przemawia a drugą ręką wypisuje na forum złośliwe a często nawet obraźliwe komentarze - zadziwiająca schizofrenia ;) I mi się czasem zdarza - nie jestem bez winy ale przeważnie wtedy, gdy ktoś swoją ignorancją ostro zajdzie mi za skórę, staram się pilnować i życzyłabym sobie, żeby inni też wzięli sobie to do serca ;)
A wracając do meritum - Miśka ma rację bo jestem przekonana na 100%, że gdyby wątek dotyczył tego, że niepracujące mamy posyłają do przedszkoli swoje dzieci, to by jej się ostro dostało, za egoizm i za to, że przecież przedszkole jest dla pracujących, co więcej - jestem przekonana, że takie opinie miałyby także te osoby, które teraz tak bojkotują jej chęć pozostawienia dziecka w domu! I tak źle i tak niedobrze... pomysł prywatnego przedszkola, podrzucony już nie pamiętam przez kogo, ewidentnie jest kołem ratunkowym, żeby obronić swoje argumenty, bo z całym szacunkiem - w takich sytuacjach mamy raczej korzystają z punktów przedszkolnych, takich na 2/3h i to 2/3 razy w tygodniu a nie z pełnoetatowych przedszkoli. Pomijając mamy, których celem jest przechowanie dziecka ale to margines o którym nie warto wspominać.
Myślę, że Miśka poziomem swoich wypowiedzi jak i argumentami - indywidualna praca z dzieckiem, regularny kontakt dziecka z innymi dziećmi pokazuje, że mamy do czynienia z mądrą i rozsądną mamą więc pozostawienie dziecka w domu na pewno nie będzie zgubą dla jego rozwoju :)
A wracając do meritum - Miśka ma rację bo jestem przekonana na 100%, że gdyby wątek dotyczył tego, że niepracujące mamy posyłają do przedszkoli swoje dzieci, to by jej się ostro dostało, za egoizm i za to, że przecież przedszkole jest dla pracujących, co więcej - jestem przekonana, że takie opinie miałyby także te osoby, które teraz tak bojkotują jej chęć pozostawienia dziecka w domu! I tak źle i tak niedobrze... pomysł prywatnego przedszkola, podrzucony już nie pamiętam przez kogo, ewidentnie jest kołem ratunkowym, żeby obronić swoje argumenty, bo z całym szacunkiem - w takich sytuacjach mamy raczej korzystają z punktów przedszkolnych, takich na 2/3h i to 2/3 razy w tygodniu a nie z pełnoetatowych przedszkoli. Pomijając mamy, których celem jest przechowanie dziecka ale to margines o którym nie warto wspominać.
Myślę, że Miśka poziomem swoich wypowiedzi jak i argumentami - indywidualna praca z dzieckiem, regularny kontakt dziecka z innymi dziećmi pokazuje, że mamy do czynienia z mądrą i rozsądną mamą więc pozostawienie dziecka w domu na pewno nie będzie zgubą dla jego rozwoju :)
I dodam jeszcze jedno, za co zapewne posypią się na mnie gromy. Myślę, że przez część mam przemawia coś jak zazdrość/poczucie winy, że np. robienie kariery, czas dla siebie jest często ważniejsze lub tak samo ważne jak dziecko. Dlatego gloryfikują to przedszkole, żeby też trochę siebie przekonać, że w ten sposób dają swojemu dziecku to co najlepsze, ale gdzieś w podświadomości czai się żal. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że najczęściej mamy do czynienia ze zwykłą ekonomią... Ja jestem tego najlepszym przykładem - bo nie mogliśmy sobie pozwolić na życie z jednej pensji. Musiałam pracować i oddawać dziecko do przedszkola ale zawsze czułam żal, że jednak to moje dziecko jest tyle czasu w przedszkolu i nigdy nie dopisywałem sobie do tego całej ideologii. Przedszkole wspominam bardzo dobrze i synek też ale na pewno nie będę krytykować mam, które chcą i mogą zostać z dzieckiem w domu :)
Ania- oczywiście, że pozostaje rozum i zdrowy rozsądek, a intuicja to świetny dodatek, bo pozwala podążać za potrzebami dziecka. Chciałam jeszcze dodać, że jestem w domu z dzieckiem, bo chcę i mogę sobie na to pozwolić. Gdyby nie miała pieniędzy na życie, to oczywiście wróciłabym do pracy. Ale znam wiele mam, które wracają do pracy, bo są zmęczone dzieckiem. Nie oceniam. Zajmowanie się dzieckiem jest bardzo wyczerpujące, ale ja szukam innych dróg do regeneracji. I póki co daję radę.
Syn moich znajomych ma cztery lata i w przedszkolu wciąż nosi pieluchę. Po prostu ma jakąś blokadę psychiczną. W domu jest ok, ale w przedszkolu musi być pielucha. Różne ludzie mają sytuacje i nie ma co oceniać, gdy nie znamy całej sytuacji. Nie sądzę, żeby któraś mama z czystego lenistwa zakładała ponad trzyletniemu dziecku pieluchę.
Brak mi słów. Jest chyba różnica między dwulatkiem, a czterolatkiem, czy szesciolatkiem? Przede wszystkim emocjonalna. Czy ktoś pisze tu o tym, żeby nie posylac dzieci do szkoły? Po co te bezsensowne komentarze? Terapia w formie zabawy. Nie będę wstydzić się kreatywnosci i tego, że chce mi się pracować z dzieckiem. Jeżeli Pani nie wie na czym polega to katowanie dziecka, to proszę lepiej się nie wypowiadać. Co ciekawe mój syn bardzo lubi być katowany. Ma z tego dużo radości. Najlepiej posłać dziecko na pół dnia do przedszkola. Potem posadzić przed telewizorem, a potem położyć spać.
No to jak syn lubi to katowanie to najważniejsze.Na czym polega terapia logopedyczna wiem,chodziłam z moim dzieckiem i tym bardziej zadziwiające jest dla mnie to jak dziecko w tym wieku wytrzymuje 2 h dzienne.Każda forma terapii logopedycznej dla dzieci odbywa się przez zabawę ale to też pani zapewne wie.
Tylko dlatego pójdzie do szkoły? Bo jest taki obowiązek?????
Osobiście wątpię że można dwójce dzieci -z różnicą dwóch lat-zapewnić odpowiedni rozwój.
Bo gdy starsze chciałoby robić jakieś zadania to młodsze przeszkadza i się chce bawić. Jedna osoba nie jest w stanie ogarnąć w tym czasie dwójki. Nawet bajki jakie się czyta dzieciom 3 i 5 letniemu są na innym poziomie. Jedno chce tylko te małe, drugie juz woli dłuższe i jakaś akcją.
Znajomość samych liter w wieku 5.5 to trochę mało. Moje 4 letnie dziecko -juz powoli samo sylabami czyta. A nie mam dużo czasu aby go uczyć.
Osobiście wątpię że można dwójce dzieci -z różnicą dwóch lat-zapewnić odpowiedni rozwój.
Bo gdy starsze chciałoby robić jakieś zadania to młodsze przeszkadza i się chce bawić. Jedna osoba nie jest w stanie ogarnąć w tym czasie dwójki. Nawet bajki jakie się czyta dzieciom 3 i 5 letniemu są na innym poziomie. Jedno chce tylko te małe, drugie juz woli dłuższe i jakaś akcją.
Znajomość samych liter w wieku 5.5 to trochę mało. Moje 4 letnie dziecko -juz powoli samo sylabami czyta. A nie mam dużo czasu aby go uczyć.
Gdzie ja napisałam, że u mnie jest różnica 2 lat między dziećmi??? Wymyślasz bzdury i tyle, bo nawet liczyć nie potrafisz, że jak napisałam - moje dzieci mają 2,5 i 5,5 roku to daje 3 lata różnicy a nie 2. I jak Ty uczysz liczyć swoje dziecko jak sama nie ogarniasz nawet takich podstaw?
To, że Ty nie potrafisz ogarnąć dwójki dzieci w tym samym czasie to świadczy tylko o ty, że jesteś słabo zorganizowana i tyle. Znam takie co maja trójkę i mają czas dla każdego dziecka.
Ja z dwójką daję radę. Gdy starszemu czytam bajki to i młodszy słucha. Gdy ze starszym trenujemy pisanie młodszy rysuje. W gry planszowe gramy wspólnie, choć młodszy jeżdzi pionkiem po planszy i nie kuma ale co tam, cieszy się, że gra i tyle. Plastelina, farbki itd. to zajęcia i dla jednego i dla drugiego.
W czym Ty widzisz problem?
To, że Ty nie potrafisz ogarnąć dwójki dzieci w tym samym czasie to świadczy tylko o ty, że jesteś słabo zorganizowana i tyle. Znam takie co maja trójkę i mają czas dla każdego dziecka.
Ja z dwójką daję radę. Gdy starszemu czytam bajki to i młodszy słucha. Gdy ze starszym trenujemy pisanie młodszy rysuje. W gry planszowe gramy wspólnie, choć młodszy jeżdzi pionkiem po planszy i nie kuma ale co tam, cieszy się, że gra i tyle. Plastelina, farbki itd. to zajęcia i dla jednego i dla drugiego.
W czym Ty widzisz problem?
A! Układamy różne układanki, malujemy palcami, rysujemy. Przepraszam, że w ten sposób katuję swoje dziecko. A, no i przepraszam, że mam dziecko, które lubi książki i potrafi skupić swoją uwagę. Terapia trwa dwie godziny, ale z przerwami, bo wiadomo, że z małym dzieckiem nie do końca wszystko zaplanujesz. W domu zrobisz więcej z dzieckiem niż u logopedy. Trzeba tylko chcieć.
Ja cię an rozumiem. Ja właśnie się dowiedziałam, że moje dziecko, które w wieku 5,5 roku potrafi pisać i liczyć, jest jednak bardzo zacofane, bo powinno to potrafić w wieku 4 lat. Strach pomyśleć o dzieciach, które uczą sie tego dopiero w szkole! To dopiero musi być zacofanie! Ani dziecko w wieku 5,5 roku to już będzie znało biegle ze 3 jezyki takie jest zdolne! Ale nie po matce chyba, skoro Ania nie wie ile to jest 5,5-2,5.
Żaden inny rodzic posyłający dzieci do przedszkola nic ze swoimi dziećmi w domu nie robi tylko ty bo do przedszkola nie posyłasz.A przedszkola no cóż ?Jakiś chory wymysł dla leniwych rodziców.Ciekawe czy w domu też dziecko nauczysz funkcjonowania na co dzień w grupie?Na youtubie pewnie znajdziesz jak to się robi.
Czy ja gdziekolwiek napisałam, że przedszkole jest złe??? Gdzie ty to przeczytałaś w moich wypowiedziach??? Przeczytaj i pomyśl zanim te bzdury tu kolejne napiszesz.
Jestem zdania, że przdszkole jest jak najbardziej ok. Ale są rodzice, którzy nie chcą dawać dzieci do przedszkola, bo nie pracują i mają czas zająć sie dziećmi.
Jestem zdania, że przdszkole jest jak najbardziej ok. Ale są rodzice, którzy nie chcą dawać dzieci do przedszkola, bo nie pracują i mają czas zająć sie dziećmi.
O matko...brak słów...czy ja też gdzieś napisalam, że przedszkole jest złe? Mam wykształcenie pedagogiczne i psychologiczne. Dzieci do lat trzech potrzebują jedynie troskliwych opiekunów, a nie rówieśników przez osiem godzin dziennie. To, że ktoś nie posyła dzieci do przedszkola nie oznacza, że nie dba o to, żeby dziecko miało kontakt z innymi dziećmi. A ponadto czy ja komuś mówię, żeby zabierał swoje dziecko z przedszkola? Nic mi do tego. I jeszcze raz przepraszam, że chce mi się pracować z dzieckiem.
W zasadzie to jest coś takiego, jak obowiązek przedszkolny. I sorry ale choćbyś nie wiem jak się starała, to przedszkole rozwija dziecko bardziej niż siedzenie z mamą w domu, przede wszystkim społecznie. Umiejętność zachowania się w grupie to baza na całe życie, czy dalej w szkole czy w pracy, zawsze będzie jakaś grupa, to kiedy nauczy się literek i cyferek jest drugorzędną sprawą.
Ale moje dziecko nie siedzi samo w 4 ścianach. Przychodzą do niego koledzy, np. od sąsiadów lub on idzie do sąsiadów i ma z kim sie bawić. A jak jest ich trzech to już mała grupa, muszą sie razem dogadać. Moje dziecko jest otwarte i towarzyskie. Łatwo nawiązuje kontakty. Wpada na plac zabaw. Dołącza do grupy, która już sie tam bawi. Nie ma z tym problemów. Reszte "społecznego" funkcjonowania będzie poznawał od września w szkole i doskonale wiem, że pójdzie tam bez strachu i sobie poradzi.
A obowiązku przedszkolnego nie ma. Jakoś nikt "urzędowo" nie zmuszał mnie do oddania dziecka do placówki. Przedszkole to tylko wybór rodzica.
A obowiązku przedszkolnego nie ma. Jakoś nikt "urzędowo" nie zmuszał mnie do oddania dziecka do placówki. Przedszkole to tylko wybór rodzica.
Zgadzam się z tym, że to drugorzędna sprawa. I oczywiście myślę, że przedszkole ma swoje dobre strony. Usamodzielnia. Uczy funkcjonowania w grupie. Ale dla dwulatka to mało ważne. Ja mam zamiar posłać później dziecko do przedszkola, ale rozumiem też ludzi, którzy tego nie robią. Znam dużo takich dzieci i naprawdę żadne z nich nie odstawało od reszty swych rówieśników w szkole. A te z nich, które miały naprawdę dobry kontakt z rodzicami zawsze były bardzo chwalone w szkole pod wieloma względami. Również społecznymi.
Niektóre prywatne przedszkola przyjmują od drugiego roku życia i znam ludzi, którzy w tym wieku poslali swoje dzieci, żeby się rozwijały. Pisałam o tym wcześniej, że mój syn nie pójdzie do przedszkola jako trzylatek, ale później być może już tak. Zobaczymy jak się wszystko ułoży. Dla takiego malucha naprawdę nie są ważne zasady funkcjonowania w grupie, a poczucie bezpieczeństwa. I naprawdę żadne dziecko nie będzie cierpiało w przyszłości przez to, że nie chodziło do przedszkola. Natomiast z powodu braku poczucia bezpieczeństwa już tak. Jeżeli ktoś nie posyła czterolatka lub pieciolatka do przedszkola, to jego wybór. Zasad funkcjonowania w grupie dziecko może uczyć się na podwórku z dziecmi. Nie tylko w przedszkolu.
Poziom tej dyskusji mnie zadziwia...Matka matce jednak największym wrogiem. Dla mnie kluczowe jest jedno zdanie - każde dziecko jest inne i każda ma pewnie po troszku racji - moje dziecko poszło do żłobka jak skończyło dwa lata bo wracałam do pracy (w żłobku max 6,6/7 h). Obecnie ma 2,5 a ja na l4 ponieważ jestem w kolejnej ciąży. Mały nadal chodzi do żłobka - zapytacie czemu /część nazwie wyrodną. Po pierwsze dziecko bardzo się otworzyło na innych ludzi (wczesniej się ich jakby bał/liczyła się tylko mama - nawet babcie/dziadków średnio akceptował), poza tym lubi to miejsce z atrakcjami i innymi dziećmi :) zapytacie skąd to wiem - po pierwsze widać po takim czasie po dziecku - chętnie tam idzie, chętnie opowiada jak było fajnie , lubi "ciocie". Po drugie w żłobku są kamery i mogę go obserwować w czasie rzeczywistym - widzę jak się bawi sam, z cioiciam i innymi dziecmi. Jak uczy się funkcjonować w tej grupie. Serce rośnie :)) fakt że wybraliśmy żłobek sumiennie - czyli taki który polecali nam znajomi, który mogliśmy poobserwować od wewnątrz, który ma kamery, którego opiekunki wzbudziły nasze zaufanie, który ma małe grupy (10 dzieci - 3 ciocie) i który finalnie polubiło nasze dziecko.
Będąc teraz na zwolnieniu obserwuje małego od czasu do czasu i nie widzę tam ani jednego płaczące dziecka - widzę dużo zabawy, kreatywnych wspólnych zajęć i funkcjonowania w grupie.
Będąc teraz na zwolnieniu obserwuje małego od czasu do czasu i nie widzę tam ani jednego płaczące dziecka - widzę dużo zabawy, kreatywnych wspólnych zajęć i funkcjonowania w grupie.
Jestem jak najbardziej za tym aby dzieci chodziły do przedszkola,tak naprawdę mimo to że dzieci są towarzyskie maja dobry kontakt z rówieśnikami to tym bardziej powinny być w grupie a nie z bratem czy dzieckiem sąsiadki .Poza tym jak się okazuje u większości dzieci nie chodzących do przedszkola pewne problemy potem wychodzą w szkole chociażby nie wiem jak by matki twierdziły że dziecko jest super wygadane umie liczyć rysować i nawet pisać to nic z tym czego dziecko może się nauczyć będąc w przedszkolu bo wbrew temu co uważają niektórzy przedszkola to nie przechowalnie ,tam naprawdę się coś dzieje .
.
.
nic nie zastąpi miłości rodziców. Jeśli masz możliwość nawet się nie zastanawiaj. Oboje pracujemy w domu, dzieci nie chodzą do żadnych placówek, myślimy nawet o edukacji domowej we wczesnych latach szkolnych. Dzieci rozwijają się świetnie z naszego punktu widzenia. Jeśli twój los sprawił, że dzieci masz tylko wioząc do placówki i od 17-18 to oczywiście będziesz pazurami bronić doskonałego wpływu przedszkola/żlobka na twoje dziecko , rozumiem to. Tylko , że to dziecko w domu jest gościem. Różnie o się układa, dlatego ostrożnie z krytyką.
Patrzę z perspektywy dziecka rocznik 1991, które nie chodziło do przedszkola. Nie odczuwam braku tego etapu. Po prostu w mojej okolicy w tamtym czasie nie było blisko przedszkola, ale była Pani Danusia. W wieku ok. 5-6 lat chodziłam do pani w średnim wieku, która opiekowała się mną, ale też po sąsiedzku było kilkoro innych dzieci. Była jak przyszywana babcia, ciocia, miałam swój kącik w ogródku, bawiłam się z innymi dzieciakami. Dobrze wspominam tamten czas :)
Również nie chodziłam do przedszkola ,okres mojego przedszkola wychodził na lata 80-te ja jako nieliczna może jeszcze była dwójka dzieci co nie chodziły do przedszkola a dzieci było wówczas naprawdę dużo .Rano siedziałam z babcią i nudziłam się doprowadzając mojego wujka do szału bo bawiłam się piosenkarkę ,po południu podwórko ożywało .Teraz jestem już stara i nie mam już czego żałować a z drugiej strony szkoda mi bo wiele moich koleżanek i mój mąż również opowiada mi czasy przedszkolne i jest śmiechu co nie miara ,nawet znienawidzony kożuch na mleku wspominają ze śmiechem .Więc jak pisałam wyżej jestem za posyłaniem dzieci do przedszkola i cieszę że moje dzieci również chodziły one już opowiadają dużo fajnych rzeczy co się działo w przedszkolu.
Wiecie co... Dziwi mnie w tym wszystkim jedna rzecz. Wszystkie matki wychwalają jakie przedszkola są cudowne. OK. Wszystkie w sumie twierdzą, że dzieci powinny chodzić do przedszkola i to obojętnie czy ma rodziców pracujących czy nie. OK. To niech mi w takim razie te osoby wytłumaczą czemu tak wiesza sie psy na ludziach, którzy nie pracują a dają dzieci do placówek? Zaraz sa wyzwiska, że zajmują miejsca tym co potrzebują, że jak siedzą w domu to czemu sami sie dziećmi nie zajmują itd. itd. No więc czemu tak jest???
Zawsze myślałam, że przedszkola są po to by rodzic mógł wrócić do pracy jeśli nie ma z kim zostawić malucha.
Jeśli wróce do pracy syn pójdzie do przedszkola, jeśli będe w domu zostanie ze mną. Nie sądze aby na całym życiu dziecka zaważyło to czy bedzie w grupie mając 3 czy 6 lat. Widze po dzieciach w rodzinie że przedszkole zmienia maluchy są bardziej śmiałe, odważne ale ja zupełnie tego nie potrzebuje na tym etapie. Wbrew opini którą czytałam wyżej u mnie przed blokiem w na placu zabaw jest mnóstwo dzieci. Mamy przychodzą z maluszkiem jednym w chuście a drugim za rączke.
Znam też mame będącą w ciąży w domu posyłającą dziecko na 4 h do przedszkola by odpocząć. Też nie krytykuję.
Jeśli wróce do pracy syn pójdzie do przedszkola, jeśli będe w domu zostanie ze mną. Nie sądze aby na całym życiu dziecka zaważyło to czy bedzie w grupie mając 3 czy 6 lat. Widze po dzieciach w rodzinie że przedszkole zmienia maluchy są bardziej śmiałe, odważne ale ja zupełnie tego nie potrzebuje na tym etapie. Wbrew opini którą czytałam wyżej u mnie przed blokiem w na placu zabaw jest mnóstwo dzieci. Mamy przychodzą z maluszkiem jednym w chuście a drugim za rączke.
Znam też mame będącą w ciąży w domu posyłającą dziecko na 4 h do przedszkola by odpocząć. Też nie krytykuję.
Bo każdego obchodzi najbardziej własne dziecko. Jakby mnie było stać, żeby pracować na pół etatu (bo siedzieć w domu bym nie chciała, ileż można, od 7 miesięcy jestem na macierzyńskim i brakuje mi kontaktu z dorosłymi, z drugiej strony pracując na cały etat faktycznie jest mało wolnego czasu) to i tak bym oddała dziecko do przedszkola bo uważam, że tak by było dla niego najlepiej. Osoba pracująca której dziecko nie dostało się do państwowego przedszkola, a nie jest w tak świetnej sytuacji finansowej żeby nie odczuwać różnicy płacąc za przedszkole prywatne będzie wieszać psy na tych, co wcale nie musieli a oddali. Każdy dba o swój interes, ot co.
No właśnie. Więc nie krytykujcie mnie, że moje dzieci są ze mną w domu zamiast w przedszkolu, bo może tym samym nie zajmują miejsca tym z dzieci, których rodzice potrzebują tego miejsca dla nich, bo muszą wrócić do pracy.
Też jestem zdania, że przedszkole powinno być dla wszystkich tak samo dostępne. Obojętnie czy rodzice pracują czy nie. ALe doskonale wiemy jak jest w praktyce i że pewnie ot tak nagle to sie nie zmieni. Dlatego nie myśląc tylko o sobie nie zajmuję miejsca innym. Ale jeśli ktoś oddaje dziecko choć nie pracuje to też tego nie krytykuję.
Też jestem zdania, że przedszkole powinno być dla wszystkich tak samo dostępne. Obojętnie czy rodzice pracują czy nie. ALe doskonale wiemy jak jest w praktyce i że pewnie ot tak nagle to sie nie zmieni. Dlatego nie myśląc tylko o sobie nie zajmuję miejsca innym. Ale jeśli ktoś oddaje dziecko choć nie pracuje to też tego nie krytykuję.
Nie mam nic do mam które nie pracują a ich dzieci są w przedszkolu tylko fajnie by było żeby te miejsca w przedszkolu były dla każdego dziecka ,mój młodszy syn chodził do przedszkola w Norwegii tam jest przedszkole dla każdego dziecka i miejsce zawsze się znajdzie tam nie ma różnicy cenowej pomiędzy przedszkolami komunalnymi a prywatnymi nieważne czy rodzice pracują ,przedszkola kosztują tam też nie mało ,ale dzieci od 1 roku są już przyjmowane i tak chodzą aż pójdą do szkoły .
Acha, czyli mam pójśc do pracy tylko po to żeby dziecku zapłacić za prywatne przedszkole? Zarobić na rękę 1500 zł, zapłacić za przedszkole plus koszty dojazdu i cały miesiąc za darmo będąc poza domem po 10 godzin dziennie? Ciekawe która z was pracuje cały miesiąc absolutnie za darmo? Tak dla idei???
Zakładam, że na początku od razu 4000 nie dostanę. Nie zapominaj, że nie mam 10 letniego doświadczenia. Wcześniej pracowałam za 1500-1700, lubiłam swoją pracę, którą zostawiałam w pracy, nie żyłam tym poza nią. A i wtedy mi tyle starczało, bo i tak moją pensje odkładaliśmy na konto. Podchodzę realnie do rynku pracy. Dlatego siedzę sobie w domku. Dzieci pójdą do szkoły to sie zobaczy. Wtedy przynajmniej nie będzie kosztów przedszkola tylko cała penja będzie dochodem to inaczej się na to patrzy. A może i czasy sie zmienią i wykształcenie zyska na wartości. Jeszcze w czasie studiów zdarzało mi się, że np. sasiadka sama mnie prosiła żebym do ich firmy przyszła, bo potrzebują inżynierów na gwałt. Nawet jej nie obchodziło jaki kierunek. Ale moi rodzice uparli się, że mam studiować, że na pracę przydjdzie czas... A potem wyszło jak wyszło.
Z 10letnim doświadczeniem mediana wynosi pewnie ok 6000.
Absolwenci w wieku do 25 lat zarabiają ok 3000-4000 a też 10lat stażu nie mają.
http://m.trojmiasto.pl/nauka/Ponad-6-tys-zl-zarabia-absolwent-Politechniki-Gdanskiej-n104048.html
Absolwenci w wieku do 25 lat zarabiają ok 3000-4000 a też 10lat stażu nie mają.
http://m.trojmiasto.pl/nauka/Ponad-6-tys-zl-zarabia-absolwent-Politechniki-Gdanskiej-n104048.html
Pewnie, też takich znam. Co nie znaczy , że i ja też tyle dostanę. Podchodzę do tego realnie. Jak dostanę prace za 4000 zł to na pewno oddam dziecko prywatnie do przedszkola, bo będzie mi sie to opłacało.
Ja kończyłam studia w takim momencie, że jak podjęłam pracę za 1500 zł to i tak było dobrze, bo większość moich znajomych z roku na pierwszą jakąkolwiek pracę czekało ponad kwartał, a ja nie cały tydzień. Nie wybrzydzałam, biurko, ciepła posadka i na początek było ok. Najlepiej wyszli ci, co zaczęli pracę jeszcze w czasie studiów przed kryzysem na zatrudnianie inżynierów.
Ja kończyłam studia w takim momencie, że jak podjęłam pracę za 1500 zł to i tak było dobrze, bo większość moich znajomych z roku na pierwszą jakąkolwiek pracę czekało ponad kwartał, a ja nie cały tydzień. Nie wybrzydzałam, biurko, ciepła posadka i na początek było ok. Najlepiej wyszli ci, co zaczęli pracę jeszcze w czasie studiów przed kryzysem na zatrudnianie inżynierów.
A mnie nie interesuje to, co się innym podoba, a co nie. Patrzę na to, żeby moje dzieci były szczęśliwe i zadowolone, a przy tym ja z mężem. Obecnie jestem na urlopie rodzicielskim, mam dwoje dzieci w tym trzylatka. I on chodzi do przedszkola i uwaga do państwowego! Czekam na lincz. Skoro bylo miejsce i go przyjęto to dlaczego ma siedzieć w domu ze mną i niemowlakiem. Uwielbia dzieci, niestety w sąsiedztwie i rodzinie nie ma dzieci w podobnym wieku. Jest bardzo zadowolony, szczęśliwy i widzę jak chętnie chodzi. Jedyny minus to choroby, które lapie. Ale i to mija, jest coraz lepiej. Nie uważam tego za zbrodnie. Przyjęto go to chodzi i chodzić będzie. A teraz wkurzajcie się i sypcie jadem święte matki oburzone, że jak to ona nie pracuje a dzieciak w gminnym przedszkolu...:-) Pozdrawiam serdecznie
Acha Miska olej idiotów!;-)
Acha Miska olej idiotów!;-)
Nadal nie rozumiem dlaczego zakładasz ze dostaniesz mniej niż średnia na rynku.
Masz czas na szukanie dobrej oferty, czas na weryfikację wymagań pracodawcy i ewentualne doszkolenie się.
Żyjemy w zasady gdzie wykształcenie inżynierskie jest w cenie. Trzeba tylko rzeczywiście coś umieć.
Co więcej -tendencja- work and balance -sprawia że pracuje się 8h a nie więcej. U mnie po 16 jest juz pusto w pracy.
Masz czas na szukanie dobrej oferty, czas na weryfikację wymagań pracodawcy i ewentualne doszkolenie się.
Żyjemy w zasady gdzie wykształcenie inżynierskie jest w cenie. Trzeba tylko rzeczywiście coś umieć.
Co więcej -tendencja- work and balance -sprawia że pracuje się 8h a nie więcej. U mnie po 16 jest juz pusto w pracy.
Też bym chciała wiedzieć gdzie za tyle mnie przyjmą hehe ;p
U mojego taty w pracy (duża państwowa firma, celowo pominę nazwę) płacą takiemu absolwentowi zaczynającemu pracę u nich 6000 zł na ręke plus różne dodatki. Ale tam niestety bardzo specyficzny kierunek, dla mnie za ciężki żeby sie tak wbić ;p Praca fajna, biureczko, 13 dyżurów w miesiącu po 12 godzin. Lajcik ;) Dlatego właśnie moja mama nie pracowała, a ja nie chodziłam do przedszkola. Bardzo do doceniałam, że mama zawsze jest pod ręką, w domu obiadek itd. I teraz u mnie też tak to działa. Na początku myślałam, że tylko na bardzo krótką metę, ale mąż też dobrze zarabia i ustaliliśmy, że skoro finanse pozwalają to ja będę z dizęcmi w domu. Jak pójdą do szkoły to będę mogła zdecydować czy wracam do pracy.
U mojego taty w pracy (duża państwowa firma, celowo pominę nazwę) płacą takiemu absolwentowi zaczynającemu pracę u nich 6000 zł na ręke plus różne dodatki. Ale tam niestety bardzo specyficzny kierunek, dla mnie za ciężki żeby sie tak wbić ;p Praca fajna, biureczko, 13 dyżurów w miesiącu po 12 godzin. Lajcik ;) Dlatego właśnie moja mama nie pracowała, a ja nie chodziłam do przedszkola. Bardzo do doceniałam, że mama zawsze jest pod ręką, w domu obiadek itd. I teraz u mnie też tak to działa. Na początku myślałam, że tylko na bardzo krótką metę, ale mąż też dobrze zarabia i ustaliliśmy, że skoro finanse pozwalają to ja będę z dizęcmi w domu. Jak pójdą do szkoły to będę mogła zdecydować czy wracam do pracy.
Smutno mi jak to czytam. Co kogo obchodzi ile kto zarabia? Prawda jest taka, że są różne dzieci. Jednym przedszkola służą, innym nie. Są plusy i minusy przedszkola. Tak jak plusy i minusy bycia z dzieckiem w domu. Ja aktualnie pracuję w domu. Póki syn jeszcze śpi w ciągu dnia, to chcę, żeby był ze mną w domu. Przyjdzie czas, że będzie chodził do przedszkola. Ale jak ktoś nie chce posyłać do przedszkola, to nie widzę w tym problemu. Widocznie ma powody. Tak jak ktoś, kto posyła dziecko do żłobka. Też ma powody i nic mi do tego. A dzieciaki naprawdę są różne. Moja koleżanka ma czworo dzieci. Pierwszy syn czuł się w przedszkolu rewelacyjnie. Druga córka tragicznie. Po roku chodzenia jeszcze mówiła, że woli zostać z mamą w domu. Potem były z nią różne problemy. Przeszkadzała dzieciom w czasie spania, śmiała się z innych dzieci (nie wyniosła tego z domu). Z trzecią córką koleżanka była już ostrożniejsza. Stwierdziła, że gdyby mogła cofnąć czas, to poczekałaby z przedszkolem drugiej córki. Z trzecim dzieckiem na szczęście jest ok. Choć odbiera przed leżakowaniem. Czwarty syn pójdzie do przedszkola dopiero za dwa lata. I też zamierza być ostrożna. U mnie w okolicy niestety jest ten problem, że jest mnóstwo dzieci i grupy przedszkolne są po 25 osób. Również w przedszkolach prywatnych. Poza jednym, w którym grupy są po 10 osób. Nie chcę oddać syna do grupy 25 osób. Będziemy próbować do tego mniej licznego. Inna sprawa, że 'poluję' na przedszkole trochę w dalszej okolicy, ale moim zdaniem lepsze, bo tam dzieci są przyjmowane w zależności od tego, w którym miesiącu się urodziły. Teraz trwa nabór na wrzesień dzieci z końca roku 2013 i początku 2014. My jesteśmy z grudnia 2014. I taki podział ma dla mnie sens.
U mnie na osiedlu mnóstwo dzieci biega po podwórku. Mieszkamy w dość bezpiecznej okolicy.
U mnie na osiedlu mnóstwo dzieci biega po podwórku. Mieszkamy w dość bezpiecznej okolicy.
No oczywiście, że ma znaczenie wysokość pensji. Ale skoro ktoś zarabia 1500 zł, to po co niemiło to komentować? Moja koleżanka ma dwójkę dzieci. Mlodszą zapisała na wrzesień do prywatnego żłobka. Jeżeli starsza córka nie dostanie się państwowo do przedszkola, to nie wróci do pracy, bo nie będzie jej się to w ogóle kalkulować. U nas prywatny żłobek kosztuje 900 zł, przedszkole 700. Nie wszyscy mają nie wiadomo jak wysokie pensje. A Miśkę trzeba podziwiać, bo prawda jest taka, że najczęściej dużo łatwiej wrócić do pracy niż być z dziećmi w domu.
12 osób w grupie, to super przedszkole. Ja jak pisałam 'poluję' na konkretne, bo dla mnie ma znaczenie miesiąc urodzenia dziecka. I w ogóle cała filozofia danego przedszkola mi się podoba. U nas do przedszkola prywatnego zapisujesz się rok wcześniej. Do państwowego, to wiadomo, że gdy jest rekrutacja.
Zajmowanie sie dwójką dzieci to jest takie wyzwanie jak czwórką, a sa takie mamy i też dają radę. Jak ktoś z jednym siedzi i żali się, że nie ogarnia tego to słabo. Wszystko się da. Na razie z praca poczekam. Nie na rękę mi sytuacja, że chcemy sprzedać nasz dom, co wiąże sie z ewentualna przeprowadzką. Nie wiem czy sprzedamy i kiedy. Dziecko pójdzie do szkoły, młodsze do przedszkola, ja do pracy i przyjdzie nam to wszystko zostawić i w nowe miejsce sie wynieść. Więc na razie wisze w zawieszeniu, nie wiem jak długo...
Oczywiście, że nie musi chodzić do przedszkola! Ja swojego dziecka dopóki nie musiałam, nie dawałam do przedszkola. Byłam z córką w domu i wykorzystałyśmy ten czas bardzo efektywnie, nawiązując w tym czasie cudowną nierozerwalną więź:) Dziecko bawiło się i "uczyło" w domu, w swoim czasie spało, jadło,,,, Obecnie jest bardzo dobrze rozwinięte. Kiedy już córka poszła do zerówki, była chwalona za widoczną pracę w domu, jest też otwarta na kontakty z rówieśnikami, także wbrew powszechnym opiniom, że takie dzieci są póżniej inne, wyobcowane, jest bzdurą.
Są dzieci spokojne, nieśmiałe, wycofane mimo że chodzą od początku do przedszkola, a są też takie, którym pobyt w domu w niczym nie szkodzi. Owszem, ok. 5tego roku życia dziecko samo zaczyna upominać się o towarzystwo rówieśników, ale wcześniej - warunki domowe wg mnie są o wiele lepsze, niż ciąganie maluszka od samego rana na wiele godzin do przedszkola.
Owszem, od zawsze dzieci szły w wieku 3 lat do przedszkola i te które tam idą dają radę - bo zresztą jakie mają wyjście;)) Ale wzorem lat 80tych - były też takie, które wychowywały się w tych wczesnych latach w domu zarówno przez rodziców jak i babcie/dziadków i też krzywda im się nie stała!
Dbajmy o nasze dziecko i umożliwiajmy mu to, co dla niego wg nas najlepsze! :)
Każde dziecko jest inne, kazde czego innego wymaga.. Najważniejsze, żeby nie patrzeć na to, co robią inni, co mi wypada a co nie.... Tylko patrzeć na dobro naszego dziecka! Jeśli radość sprawi mu pojscie do przedszkola, to jak najbardziej, ale jeśli wiąze się to dla niego z wielkim niemiłym przezyciem, z ciągłymi rozstaniami z domem, bliska osobą, to nie ma sensu robic tego na siłe - bo po co - bo tak wypada?;))
Z własnego doświadczenia powiem, że nikt i nic nie zastąpi dziecku tego, co i jak przezyje w pierwszych kluczowych dla niego latach życia!Jesli ma możliwość bycia w tym czasie z mamą czy tata to żadna choćby najlepsza instytucja mu tego nie zastapi!!!!:)) A rozwinie się z czasme jak kazde inne dziecko! Pozdrawiam
Są dzieci spokojne, nieśmiałe, wycofane mimo że chodzą od początku do przedszkola, a są też takie, którym pobyt w domu w niczym nie szkodzi. Owszem, ok. 5tego roku życia dziecko samo zaczyna upominać się o towarzystwo rówieśników, ale wcześniej - warunki domowe wg mnie są o wiele lepsze, niż ciąganie maluszka od samego rana na wiele godzin do przedszkola.
Owszem, od zawsze dzieci szły w wieku 3 lat do przedszkola i te które tam idą dają radę - bo zresztą jakie mają wyjście;)) Ale wzorem lat 80tych - były też takie, które wychowywały się w tych wczesnych latach w domu zarówno przez rodziców jak i babcie/dziadków i też krzywda im się nie stała!
Dbajmy o nasze dziecko i umożliwiajmy mu to, co dla niego wg nas najlepsze! :)
Każde dziecko jest inne, kazde czego innego wymaga.. Najważniejsze, żeby nie patrzeć na to, co robią inni, co mi wypada a co nie.... Tylko patrzeć na dobro naszego dziecka! Jeśli radość sprawi mu pojscie do przedszkola, to jak najbardziej, ale jeśli wiąze się to dla niego z wielkim niemiłym przezyciem, z ciągłymi rozstaniami z domem, bliska osobą, to nie ma sensu robic tego na siłe - bo po co - bo tak wypada?;))
Z własnego doświadczenia powiem, że nikt i nic nie zastąpi dziecku tego, co i jak przezyje w pierwszych kluczowych dla niego latach życia!Jesli ma możliwość bycia w tym czasie z mamą czy tata to żadna choćby najlepsza instytucja mu tego nie zastapi!!!!:)) A rozwinie się z czasme jak kazde inne dziecko! Pozdrawiam
Ja zgodzę się z tym, że zawsze warto spróbować jak dziecko będzie czuło się w przedszkolu. I ja właśnie chcę to zrobić. Niektóre dzieci zaczną mówić, a drugie wprost przeciwnie. Znam wiele dzieci, u których właśnie jest taki problem. W przedszkolu nic nie mówią. Moja koleżanka, która jest przedszkolanką mówi, że to częsty problem nawet u czterolatków. Za dużo bodźców dookoła. Znam też temat autyzmu i zgodzę się, że takim dzieciakom często służy obce środowisko.
Posłałam córkę do przedszkola choć na początku miałam obawy, czy sobie poradzi w grupie, bo jest raczej nieśmiałym dzieckiem. Z perspektywy czasu widzę jednak, że to była dobra decyzja. Monisia zaprzyjaźniła się z kilkoma dziewczynkami i z chęcią chodzi na zajęcia. W dodatku bardzo polubiła zajęcia kreatywne modrasova, na których nauczyła się jak zrobić żelowe świeczki. Codziennie z przejęciem opowiada, czego nowego się nauczyła i widzę, że pokonuje swoją nieśmiałość.
Zgadzam się. Polska szkoła zabija w dziecku wszystko co dobre. Dzieci podążają za przeproszeniem jak bydło w jednym tylko kierunku. Zabijana jest indywidualnosc, kreatywność, indywidualne zdolności inzainteresowania. Może ktoś ma szczęście i jego dziecko chodzi do wyjątkowej szkoły. Niestety większość polskich szkół wyglqda tak jak wyżej. Do tego przeladowane klasy, u nas 30 osób. Wiedza przekazywana szybko i byle jak. Masa zadań domowych, takich samych jak i w szkole. Zero urozmaicenia. Gdzie nauka przez doświadczanie, eksperymentowanie, zabawę? Nie ma. Nasze szkolnictwo zatrzymało się w latach 80. Od mojego dzieciństwa nawet budynek szkoły w żadne sposób się nie zmienił.
Moje spostrzeżenia Polska a Anglia (mam tam rodzinę, byłam widziałam jak szkoły wyglądają i funkcjonują szczególnie w klasach najmłodszych)
- w Polsce maluchy idą do szkoły obładowane, plecaki ważą tonę, wypchane książkami, ćwiczeniami, zeszytami, piórnikami itd itd.
- w Anglii dzieci niosa pudełeczko z drugim śniadaniem i nic więcej, wszystko jest w szkole
- w Polsce całe wyposażenie to mega koszty dla rodziców, kupić książki, atlasy, ćwiczenia, zeszyty, kredki, plastelinę, bloki itd itd
- w Anglii dzieci dostają wszystko co trzeba w szkole, od gumki i ołówka po kredki, mazaki, ksiązki i zeszyty
- w Polsce rewia mody, każde dziecko ubrane jak chce, często nie stosownie jak na ucznia
- w Anglii mundurki, wszyscy jednakowo i bez popisywania sie kogo na ile stać
- w Polsce dzieci ciągle zawalone pracami domowymi, często codziennie i na następny dzien do zrobienia
- w Anglii jedna praca domowa zadawana w piątek i jest tydzien na zrobienie
- w Polsce maluchy idą do szkoły obładowane, plecaki ważą tonę, wypchane książkami, ćwiczeniami, zeszytami, piórnikami itd itd.
- w Anglii dzieci niosa pudełeczko z drugim śniadaniem i nic więcej, wszystko jest w szkole
- w Polsce całe wyposażenie to mega koszty dla rodziców, kupić książki, atlasy, ćwiczenia, zeszyty, kredki, plastelinę, bloki itd itd
- w Anglii dzieci dostają wszystko co trzeba w szkole, od gumki i ołówka po kredki, mazaki, ksiązki i zeszyty
- w Polsce rewia mody, każde dziecko ubrane jak chce, często nie stosownie jak na ucznia
- w Anglii mundurki, wszyscy jednakowo i bez popisywania sie kogo na ile stać
- w Polsce dzieci ciągle zawalone pracami domowymi, często codziennie i na następny dzien do zrobienia
- w Anglii jedna praca domowa zadawana w piątek i jest tydzien na zrobienie
A i zapomniałam dodać coś na czasie, bo akurat ruszyła rekrutacja do przedszkoli
- w Polsce rodzice zabijają się o miejsce dla dziecka w państwowym przedszkolu żeby było za darmo (powiedzmy za darmo)
- w Anglii gdy dziecko kończy 3 lata dostaje zaproszenie z najbliższej placówki, że może chodzić na darmowe zajęcia, bo jest dla niego miejsce (za darmo, bez rekrutacji, kombinowania i latania gdzie jest miejsce)
- w Polsce rodzice zabijają się o miejsce dla dziecka w państwowym przedszkolu żeby było za darmo (powiedzmy za darmo)
- w Anglii gdy dziecko kończy 3 lata dostaje zaproszenie z najbliższej placówki, że może chodzić na darmowe zajęcia, bo jest dla niego miejsce (za darmo, bez rekrutacji, kombinowania i latania gdzie jest miejsce)
Być może. Ale skoro nasze mądre głowy chcą zwiększenia dzietności w kraju to czy poza samą dużą liczbą narodzin nie należy pomyśleć też i o placówkach państwowych? Skoro jest tak dużo dzieci to i przedszkoli tyle powinno być by każde dziecko mogło chodzić. A co roku dzieci zdecydowanie więcej niż miejsc w państwowych placówkach, zero zmian... Każdy rodzic powinien dostać takie zaproszenie dla swojego 3 letniego dziecka a latać, kombinować i wozić nie wiadomo jak daleko.
Miska powiem Ci jedno ciesz się kobieto ze twoje dzieci będę chodzić do Polskiej szkoły, zasłyszane od rodziny opowieści mnie nie interesują. Ja jestem wdzięczna losowi ze moje dzieci mogły tutaj wrócić i chodzić do Polskiej szkoły bo po paru ładnych latach spędzonych w Anglii troszkę mniej w Szkocji a najwięcej w Norwegii wiem jak tam funkcjonują szkoły. Więc jak ktoś pisze mi ze polskie szkoły są be to ja będę bronić ich, mimo że nie jest wszystko idealnie ale jednak Polskie dzieci z Polskich szkół wychodzą czegoś nauczone.
Owszem. W polskiej szkole więcej wymagają i te z uważam, że materiał jest obszerniejszy. Nigdzie nie napisałam, że nie. Jednak mają tam inną organizację i z tego i nasi mogli by coś skorzystać i też coś zmienić. Uważam, że przede wszystkim po co te mega wielkie wypchane plecaki tachać? Nie można w szkole tego zostawić?
Mój syn poszedł do zerówki i co przychodzi i mówi ze nie będzie chodził bo dzieci nie dziela sie zabawkami przeszkadzaja innym nie uważają jak jeżdza autami bo mogą zrobić krzywde ,dobrze pewna pani napisała dzieci wynosza wszystko z domu rodzice za mało rozmawiaja ,a pani potem na wywiadówce prosze rozmawiać z dziećmi jeśli dziecko jest grzeczne i rozgarnięte to da sobie rade
Powiem tak - zapisałam moje dziecko dopiero jak miało 5 lat, choć gdybym miała szansę dowozić, to zapisałabym je przynajmniej rok wcześniej. ale tylko dla kontaktu z rówieśnikami, bo u nas na wsi mało towarzystwa, właściwie w ogóle. Al;e i tak - normę mamy, tzn, na razie głównie zmagamy się z infekcjami przedszkolnymi
Moje dziecko ma 5 lat i nie chodzi do przedszkola. Owszem zapisywałam przez 2 lata, ale tam gdzie chciałam, dziecko za każdym razem się nie dostało. Nie ma szans żebym woziła dziecko np na drugi koniec Gdańska do przedszkola publicznego bo sumując wszystkie koszty i jeszcze dojazdy, wychodzi nie wiele taniej niż przedszkole prywatne.
Uważam, że dla dobrego rozwoju dziecka należy je posłać do przedszkola najpóźniej w wieku 4 lach. Później może mieć problem z adaptacja, kontaktem z rówieśnikami, przyzwyczajone jest do mamy, zawsze ma co chce, zabawki ma tylko dla siebie, bawi się w co chce i kiedy chce, najczęściej nie ma stałego planu dnia ( np. wstaje rano idzie do przedszkola potem je śniadanie, myje ręce, zęby, gimnastyka, zabawa,spacer, mycie rak, II śniadanie itd.) tylko robi co chce ( zabawa, spacer , bajki itp.)
Poza tym większa część dzieci już się zna i "współżyje" w środowisku przedszkolnym, nie zawsze jest "łaskawa" dla nowych dzieci, odtrąca je , nie dzieli się z nimi zabawkami i oczywiście nie chce się z nimi bawić
Poza tym większa część dzieci już się zna i "współżyje" w środowisku przedszkolnym, nie zawsze jest "łaskawa" dla nowych dzieci, odtrąca je , nie dzieli się z nimi zabawkami i oczywiście nie chce się z nimi bawić
"Później może mieć problem z adaptacja, kontaktem z rówieśnikami, przyzwyczajone jest do mamy, zawsze ma co chce, zabawki ma tylko dla siebie, bawi się w co chce i kiedy chce, najczęściej nie ma stałego planu dnia ( np. wstaje rano idzie do przedszkola potem je śniadanie, myje ręce, zęby, gimnastyka, zabawa,spacer, mycie rak, II śniadanie itd.) tylko robi co chce ( zabawa, spacer , bajki itp."
Informuję o istnieniu na planecie Ziemia dzieci, które zaprzeczają wszystkiemu co wyżej stoi.
Informuję o istnieniu na planecie Ziemia dzieci, które zaprzeczają wszystkiemu co wyżej stoi.
Parę miesięcy temu pisałam tu o tym, że ja swoich dzieci nie posyłałam i nie planuję posłać do przedszkola. Mój starszak poszedł teraz od września do zerówki jako 6 latek. Jego pierwszy kontakt tego typu, nowa szkoła, nowi koledzy, zasady nauki itd. I wiecie co? Świetnie sobie radzi. Jest bardzo towarzyski, otwarty i już pierwszego dnia chwalił sie ilu to ma teraz nowych kolegów. Nawiązywanie znajomości czy praca w grupie nie stanowi dla niego problemu. Wychowawczyni twierdzi, że nie ma z nim problemów. Za to w grupie jest jeden chłopiec, który codzienni wyje jak mama go zostawia, a jest już listopad! Nie chce do szkoły chodzić, płacze żeby mama go nie zostawiała. Siedzi w szatni uczepiony mamy, że ciężko mu się przebrać. Dosłownie wisi na niej. Któregoś dnia czekając aż dzieci skończą zajęcia pogawędziłam sobie dłuższą chwilę z tą matką. Ten jej płaczek chodził do przedszkola aż 3 lata! ten cyrk rozstania z mamą to jego "czwarty sezon" ze tak powiem. I co mu dało przedszkole??? Nie stał się ani samodzielny, ani towarzyski ani nie oderwał się od spódnicy mamy. Jest "dzikusem" poza grupą, nie bawi sie z dziećmi i tylko czeka aż mama wróci i go zabierze... Na 21 osób w klasie jest tylko jeden taki "typ". Za to około połowa klasy to dzieci, które nie chodziły do przedszkola i są radosne, towrzyskie, szybko się wczuły w klimat szkoły i nowe reguły....
Acha. W klasie mojego syna jest tylko ten jeden płaczek, w drugiej grupie dwójka. Ale tam płakali koło miesiąca i teraz jest spokój, a tu nadal cyrki. Było też kilkoro dzieci z klas pierwszych, którzy płakali pierwszych parę dni. Tak więc dzieci są różne i to czy chodziły do przedszkola czy nie nie ma znaczenia czy dobrze poczują sie w szkole i szybko nawiążą tam kontakty z grupą.
Zauważ tylko, że wielu rodziców chętnie posłała by dzieci do przedszkola ale nie ma dla nich miejsc. Państwo nie jest w stanie zagwarantować wszystkim państwowego przedszkola, a na prywatne nie każdego stać. Więc co tu narzekać na frekwencję. Narzekać trzeba na słabą organizację państwa.
Moje dzieci nie chodziły do przedszkola, bo do żadnego w okolicy sie nie dostały. A wozić je na drugi koniec miasta to żaden sens.
Moje dzieci nie chodziły do przedszkola, bo do żadnego w okolicy sie nie dostały. A wozić je na drugi koniec miasta to żaden sens.
Teraz miejsce dla każdego jest gwarantowane, u mnie w okolicy wszystkie prywatne przedszkola podpisały umowy z gminą i kosztuja max 300 zł. Generalnie w krajach rozwiniętych promuje się wychowanie przedszkolne bo nie oszukujmy sie, w wielu środowiskach takie dziecko miesza patykiem w krowich plackach albo ogląda mini mini cały dzień. Dziecko ma pierwszy kontakt z instytucją w wieku 6 lat i okazuje się ze ma autyzm albo jest bite, bo wczesniej miało kontakt wyłącznie z dysfunkcyjna rodzina. W moim otoczeniu przypadki, kiedy dziecko przez 6 lat siedzi w domu w wykształconej rodzinie są bardzo rzadkie.
Ja jak dostałam propozycje od miasta przedszkola daleko od domu, w dodatku w przeciwną stronę niż dojazd do pracy to mi sie odechciało. Oznaczało to ok. 40 min dojazd do przedszkola (autobus/tramwaj z przesiadką) plus potem godzinę autobusem do pracy. A po pracy to samo. Tyle, że po pracy nie było szans żebym zdążyła odebrać dziecko do 17. Stało by pod zamkniętymi drzwiami jeszcze jakieś 30 min codziennie. Mąż jak to usłyszał, to kazał im sie w głowę puknąć, ale tylko takie miejsca były - albo bierzesz albo nie. No to dzięki. Zostałam w domu.
Może to się zmieni. W tym roku moja sąsiadka wcisnęła małego do przedszkola w pierwszym naborze, może jest lepiej (jest jedno nowe przedszkole) i jak pewnie spora liczba rodziców łudzę się , że będzie lepiej chociaż moje dzieci z przedszkola już nie skorzystają.
A jeśli dopiero w szkole okazuje się, że dziecko na coś choruje typu autyzm to już nie wina braku przedszkola tylko zwyczajnie rodziców, bo chyba przez tyle czasu zauważyli, że coś jest nie tak, jakieś niepokojące objawy. Od tego dziecko ma pediatrę, wizyty kontrolne, bilanse itd. Nawet jak w przedszkolu by coś zauważyli to nikt rodziców i tak nie zmusi żeby się zainteresowali jak sami nie będą chcieli.
Może to się zmieni. W tym roku moja sąsiadka wcisnęła małego do przedszkola w pierwszym naborze, może jest lepiej (jest jedno nowe przedszkole) i jak pewnie spora liczba rodziców łudzę się , że będzie lepiej chociaż moje dzieci z przedszkola już nie skorzystają.
A jeśli dopiero w szkole okazuje się, że dziecko na coś choruje typu autyzm to już nie wina braku przedszkola tylko zwyczajnie rodziców, bo chyba przez tyle czasu zauważyli, że coś jest nie tak, jakieś niepokojące objawy. Od tego dziecko ma pediatrę, wizyty kontrolne, bilanse itd. Nawet jak w przedszkolu by coś zauważyli to nikt rodziców i tak nie zmusi żeby się zainteresowali jak sami nie będą chcieli.
Jest spora grupa dzieci, które mają rodziców nieodpowiedzialnych czy wręcz patologicznych i przedszkolanka może być jedyną normalna osoba dorosła, która dziecko regularnie widuje i wychwyci niepokojące sygnały. Dlatego uważam, że od wieku 4 a na pewno 5 lat przedszkole powinno być obowiazkowe. I darmowe
Dziecko bez przedszkola również może się dobrze rozwijać jednak, konoeczne jest zapewnienie mu regularnego i czestego kontaktu z innymi dziećmi kilka razy w tygodniu przez dłuższy czas, dzieci powinno być więcej tak żeby mogły stworzyć grupę, ingerencja rodziców w zabawy, klotnie zabroniona. Inaczej dziecko będzie niedopasowane społecznie i może zostać odrzucone przez grupę w szkole a to już dla dziecka dramat. Polecam zajęcia w jakiś klubikach malucha itd. Problem jest taki że jednak większość maluchow do przedszkola chodzi i od września place zabaw są puste, nie ma okazji do ćwiczenia kontaktów, dlatego nasza trzylatka od września idzie do przedszkola.
Ale czasem taka mama siedząca z dzieckiem w domu może upatrzyć sobie kiedy na jej najbliższy plac wychodzą dzieci z przedszkola. Moje dzieci nie chodziły do przedszkola, starsze już w szkole ale młodszy ze mną w domu. Wiemy kiedy na naszym placu jest grupa jego rówieśników , przedszkola mają raczej stałe plany dnia i często trafiamy na dzieci na placu.
Ja chodziłam do przedszkola i mojego synka też posłałam. Ale to kwestia tego, że nie ma kto z nim zostać, a uwazam, że przedszkole jest super opcją dla zapracowanych rodziców. Leoś chodzi do przedszkola Urwis w Wejherowie i bardzo się cieszę, że tam uczęszcza. Ma tam dużo kształcących zajęć, na które Leon chętnie chodzi. Uważam, że przedszkole to super opcja, a jeśli ktoś jest z Wejherowa to wysyłajcie szkraba do Urwisa!
Moje dziecko chodziło do przedszkola, bo musiało. Mam nadzieję, że drugiemu dam radę tej traumy oszczędzić.
Owszem, córa lubiła przedszkole od początku ale...
nauczyła się tam że nauczycielki i panie do pomocy wybierają sobie swoich małych kapo wśród dzieci, które to kapo są faworyzowane, wolno im więcej, nawet znęcać się nad słabszymi,
wpoiła sobie też koszmarne błędy językowe, jakie popełnia kadra ("ubierz buty", "pokroimy torta" i inne takie kwiatki typowe dla niedokształconego motłochu), i trudno mi je wyplenić,
przyjęła za fakt że dzieci to rywale i można się z nimi po dziadowsku wykłócać.
Ogólnie po przedszkolu trudno jest wpajać dziecku kulturę wyższą. To tak samo jakby podwórko wychowywało i jacyś niedouczeni, przypadkowi ludzie (wspomniany niski poziom językowy).
Owszem, córa lubiła przedszkole od początku ale...
nauczyła się tam że nauczycielki i panie do pomocy wybierają sobie swoich małych kapo wśród dzieci, które to kapo są faworyzowane, wolno im więcej, nawet znęcać się nad słabszymi,
wpoiła sobie też koszmarne błędy językowe, jakie popełnia kadra ("ubierz buty", "pokroimy torta" i inne takie kwiatki typowe dla niedokształconego motłochu), i trudno mi je wyplenić,
przyjęła za fakt że dzieci to rywale i można się z nimi po dziadowsku wykłócać.
Ogólnie po przedszkolu trudno jest wpajać dziecku kulturę wyższą. To tak samo jakby podwórko wychowywało i jacyś niedouczeni, przypadkowi ludzie (wspomniany niski poziom językowy).
To jakieś słabe to przedszkole. Moja córka chodzi do przedszkola bardzo lubi tam chodzić ale ona uwielbia przebywać z innymi dziećmi najlepiej w jej wieku lub starszymi , ma młodszą siostrę a i tak bardzo potrzebuje kontaktu z rówieśnikami. Każde dziecko jest inne jednemu mamusia starczy i kilkoro dzieci z podwórka albo z rodziny a inne chce większych kontaktów społecznych.
Ale jakie "większe kontakty spoleczne"?? W przedszkolu masz dwa modele relacji dziecko -dzieco oraz dziecko- wychowaca. Nie ma innych kontaktow społecznych np z grupą dorosłych z grupą seniorów z grupą starszych dzieci ( nie mówię o starszych o 2 czy 3 lata), z grupą mieszaną, z osobami z niepełnosprawnością... nie myl grupy 20 przedszkolaków z szerokimi kontaktami społecznymi...
Też jestem z lat 80. i też nie chodziłam do przedszkola i mnie osobiście na pewno nie zrobiło to dobrze jak i moim siostrom, które też nie chodziły. Byłyśmy nieśmiałe. Bałyśmy się. Nie umiałyśmy odnaleźć się w zabawie i rozmowie z większą ilością dzieci niż 2. Nie byłyśmy śmiałe w kontaktach z nauczycielem, po prostu bałyśmy odezwać się w grupie. Nie potrafiłyśmy odnaleźć się w dużym budynku, gdzie jest wiele dzieci i różne pomieszczenia. Zerówka i później szkoła okazały się dużym stresem. Nasze dzieci teraz chodzą do przedszkola i jestem z tego zadowolona. Myślę, że mamie w domu czy babci jeśli musi wypełniać też inne obowiązki ciężko jest skupić się na dziecku tyle czasu i tak bardzo jak w przedszkolu. Natomiast uważam, że fajnie jeśli dziecko nie musi zostawać w przedszkolu 8 czy 10 godzin. To trochę długo. Krótsze godziny są lepsze. Z mojej perspektywy w przedszkolu minusem są tylko choroby.