Odpowiadasz na:

Ja jak dostałam propozycje od miasta przedszkola daleko od domu, w dodatku w przeciwną stronę niż dojazd do pracy to mi sie odechciało. Oznaczało to ok. 40 min dojazd do przedszkola... rozwiń

Ja jak dostałam propozycje od miasta przedszkola daleko od domu, w dodatku w przeciwną stronę niż dojazd do pracy to mi sie odechciało. Oznaczało to ok. 40 min dojazd do przedszkola (autobus/tramwaj z przesiadką) plus potem godzinę autobusem do pracy. A po pracy to samo. Tyle, że po pracy nie było szans żebym zdążyła odebrać dziecko do 17. Stało by pod zamkniętymi drzwiami jeszcze jakieś 30 min codziennie. Mąż jak to usłyszał, to kazał im sie w głowę puknąć, ale tylko takie miejsca były - albo bierzesz albo nie. No to dzięki. Zostałam w domu.

Może to się zmieni. W tym roku moja sąsiadka wcisnęła małego do przedszkola w pierwszym naborze, może jest lepiej (jest jedno nowe przedszkole) i jak pewnie spora liczba rodziców łudzę się , że będzie lepiej chociaż moje dzieci z przedszkola już nie skorzystają.

A jeśli dopiero w szkole okazuje się, że dziecko na coś choruje typu autyzm to już nie wina braku przedszkola tylko zwyczajnie rodziców, bo chyba przez tyle czasu zauważyli, że coś jest nie tak, jakieś niepokojące objawy. Od tego dziecko ma pediatrę, wizyty kontrolne, bilanse itd. Nawet jak w przedszkolu by coś zauważyli to nikt rodziców i tak nie zmusi żeby się zainteresowali jak sami nie będą chcieli.

zobacz wątek
5 lat temu
~Miśka

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry