Widok
dom czy mieszkanie???
zaczynam juz myslec o własnych czterech katach ale ceny mieszkań jak i budowy domu mnie odstraszaja:( my młodzi ludzie przeciez dopiero zaczynamy a juz stawiaja nam takie poprzeczki.
A jak jest u was kupujecie cos czy stawiacie dom :)
A kasiorke z kad bierzecie ??? Kredyt czy dobra wola rodzicow
Jestem ciekawa ile kosztuje budowa małego domku!! TYlko zeby byc razem:):) a w nim ja dziecko maż i duzy piesek to moje marzenia:)
A jak jest u was kupujecie cos czy stawiacie dom :)
A kasiorke z kad bierzecie ??? Kredyt czy dobra wola rodzicow
Jestem ciekawa ile kosztuje budowa małego domku!! TYlko zeby byc razem:):) a w nim ja dziecko maż i duzy piesek to moje marzenia:)
właściwie to mamy mieszkanie i 2 domy, ale kawalerka jest za mała a domy o wiele za duże. Zastanawiamy się nad wybudowaniem domu "z bala" - takie domki są śliczne małe i przytulne. Uwielbiam przebywać w takich domach :)
Brzoskwisia napisał(a):
> właściwie to mamy mieszkanie i 2 domy, ale kawalerka jest za
> mała a domy o wiele za duże. Zastanawiamy się nad wybudowaniem
> domu "z bala" - takie domki są śliczne małe i przytulne.
> Uwielbiam przebywać w takich domach :)
>
>
mam pytanie do ciebie, może chcecie wynająć tą kawalerkę?? masz email?? chętnie napiszę:)
> właściwie to mamy mieszkanie i 2 domy, ale kawalerka jest za
> mała a domy o wiele za duże. Zastanawiamy się nad wybudowaniem
> domu "z bala" - takie domki są śliczne małe i przytulne.
> Uwielbiam przebywać w takich domach :)
>
>
mam pytanie do ciebie, może chcecie wynająć tą kawalerkę?? masz email?? chętnie napiszę:)
no właśnie po tym filmie zwróciliśmy uwagę na urok takiego domku ;)
oczywiscie, ż edom ;) Warto też pamietać o gniazdach https://www.abl-polska.pl/nasze-produkty/
moim zdaniem tylko i wyłącznie opłaca się postawić dom, ceny mieszkań sa tak wysokie , że wybudowanie domu już w tych czasach napewno będzie tańsze niż zakup nowego mieszkania.
dom można zbudować około 2000 - 3000 zł za metr, a mieszkanie za metr w tych czasach około 6000 - 8000 zł a jeszcze trzeba je wyposażyć:( porażka.
Podsumuwując , dom i tylko dom - ja tak robie i się nie boje, biorę kredyt i ma mi wystarczyć.
Pozdrawiam
dom można zbudować około 2000 - 3000 zł za metr, a mieszkanie za metr w tych czasach około 6000 - 8000 zł a jeszcze trzeba je wyposażyć:( porażka.
Podsumuwując , dom i tylko dom - ja tak robie i się nie boje, biorę kredyt i ma mi wystarczyć.
Pozdrawiam
już 15 lat minęło od tego wpisu i nadal się nic nie zmieniło, koszty budowy zawsze były spore jak na ówczesne pensje.
Jeśli ciekawią Ci tematy, które komentuję to koniecznie zajrzyj na Mojego Bloga
No ja osobiście też stawiam na dom! Coś w tym jest, że mieć swój własny kawałek ziemi, gdzie można posadzić drzewo i mieć swój własny ogródek. No ale oczywiście, to zależy od preferencji i stylu życia. Dom daje więcej przestrzeni, prywatności i możliwość rozwinięcia swoich pasji, na przykład ogrodnictwa. Oczywiście, jest więcej odpowiedzialności za utrzymanie domu, ale to też może być satysfakcjonujące. Mieszkanie ma swoje plusy, jak mniejsze koszty i mniejsze obowiązki, ale dla mnie to jednak nie to samo. W końcu, dom to nie tylko budynek, to miejsce, gdzie można stworzyć swoje własne gniazdko. Więc ja jestem zdecydowanie za domem!
Kontakt ze mną znajdziesz gdzieś tutaj
Szczerze? Sam myślałem nad tym, czy mogę pozwolić sobie na kupno mieszkania Poznań jest miejscowością, która wymaga charakterystycznego podejścia. Mieszkanie czy dom? Szczerze wolę tą pierwszą opcję, bo lepiej jest znaleźć sprawdzone biuro deweloperskie.
Osobiście korzystam z usług: https://www.novahaus.pl/o-firmie
Osobiście korzystam z usług: https://www.novahaus.pl/o-firmie
A jak wygląda proces zawierania umowy? Wiem że jak mój kolega kupował nowe mieszkanie od dewelopera to umowa w formie aktu notarialnego liczyła 52 strony. Na takie okoliczności oczywiście potrzebny jest prawnik może nawet z portfolio https://deputo.pl . Samemu lepiej nie bawić się w prawnika a przypuszczam że jak ktoś kupuje mieszkanie czy dom to za kilkaset tysięcy złotych. Więc nie warto na tym oszczędzać...
my kupiliśmy 3 pokojowe w zeszłym roku, niedawno sprzedaliśmy i niebawem wyprowadzamy się do 2 pokojowego, za pieniądze uzyskane ze sprzedaży pierwszego mieszkania spłacimy kredyt, długi, a resztę przeznaczamy na interes męża.
Cokolwiek w życiu robisz, nie ma większego znaczenia. Ale ważne jest, żeby to robić
My chcielismy budowac ale ceny dzialek sa tak wysokie, ze 400 000 zl kredytu mogloby nie wystarczyc, poza tym rata byla tak wysoka, ze zrezygnowalismy. Kupujemy 2 pokojowe mieszkanie na kredyt. Trudno, co ma byc to bedzie. Na razie musimy miec jakis wlasny kat. A z czasem sie pomysli. DOcelowo tez chcemy dom ale na razie poczekamy az sie sytuacja wyklaruje w budownictwie. Poki co wiem, ze na materialy budowlane trzeba czekan min pol roku:/ Poza tym kupujemy mieszkanie w tak dobrej lokazlizacji, ze jak je zrobimy to za pare lat sprzedamy z niezla nadwyzka. Male mieszkania zawsze beda w cenie no i poki co dalej beda rosly, w przeciwienstwie do cen duzych.
Dom ;) Tylko pamiętajcie o nasadach kominowych https://nasady-kominowe.pl/453-rura-1000-mm-izolowana-ocynkowana.html
Hej dziewczyny my obecnie z moim Tomaszem dostajemy mieszkanko od teścia bo prawdopodobnie przeprowadzi się do swojej przyjaciółki więc zostajemy w trzech pokojach sami :) myślimy nad wyremontowaniem mieszkanka i albo bedziemy go wynajmować albo sprzedamy bo nam się marzy jednak własny domek i albo kupimy ziemie i się wybudujemy albo odkupimy od kogoś dom w surowym stanie bo równiez się opłaca :) pozdrawiam
Domy szkieletowe Futurum - jesteśmy firmą rodzinną, która opiera się na bliskich relacjach i wspólnych wartościach. Nasze osobiste zaangażowanie w prace budowlane, wraz z lokalnymi podwykonawcami, gwarantuje terminowość i najwyższą jakość usług. Zasada, którą się kierujemy, to: "Jeżeli coś robisz, to rób, jakbyś robił to dla siebie!" Zapraszamy do odwiedzenia naszej strony https://domyfuturum.pl/ i kontaktu telefonicznego 789 845 874 lub mailowego biuro@domyfuturum.pl
Znajomy mojego ojca, kupił gdzieś chyba nawet dość stary dom z bali, ale tanio i w bardzo dobrym stanie, rozmontowali go i przewieźli i postawili na nowo. Są zadowoleni, bo bardzo dobrze zakonserwowany, nie ma żadnej pleśni i robactwa. Nie dość że tanio ich to wyniosło niz stawiac nowy, to jeszcze ponoć ma być oszczędny zimą kiedy będą go ogrzewać.
Ja też bym chciała taki domek. Ale najpierw trzeba mieć go gdzie postawić.
Gdybyśmy poszukali działki w zeszłym roku, nawet wzieli kredyt to i tak by się opłaciło, ale teraz, ceny poszły 3-krotnie i końca nie widać. I ja czarno już to teraz widzę. Gdzie jeszcze można tanio działkę wydębić! Ale też nie chiciałabym na jakiejś wypidowie mieszkać.
Gdybyśmy poszukali działki w zeszłym roku, nawet wzieli kredyt to i tak by się opłaciło, ale teraz, ceny poszły 3-krotnie i końca nie widać. I ja czarno już to teraz widzę. Gdzie jeszcze można tanio działkę wydębić! Ale też nie chiciałabym na jakiejś wypidowie mieszkać.
Agnieszka,jak kupiony w zeszłym roku to płacisz na starych zasadach czyli 2%, a jak kupiony w tym roku to na nowych zasadach, czyli 10%. Są zwolnienia od zapłaty tego podatku, np. jeżeli zdeklarujesz, że w ciągu 2 lat kupisz następne mieszkanie.
http://www.money.pl/podatki/poradniki/artykul/kto;zaplaci;10;procent;od;sprzedazy;mieszkania,120,0,178552.html
http://www.money.pl/podatki/poradniki/artykul/kto;zaplaci;10;procent;od;sprzedazy;mieszkania,120,0,178552.html
Cokolwiek w życiu robisz, nie ma większego znaczenia. Ale ważne jest, żeby to robić
dostaje sie normalne pozwolenie na budowe tak jak ja dostalam. Wykancz sie normalnie. Mozna zostawic drewno lub polozyc plyty gipsowe i pomalowac na kolory.. ja wlasnie tak robie. Zeby wewnatrz nie bylo przesytu drewna. Jutro jade na budowe takze wkleje juz zdjecia - wszystkich scian parteru bo doszly mnie sluchy ze juz ekipa poczynila duzy postep od niedzieli ;-)
duzy plus tych domkow - to szybkosc budowy. Ja w tydzien no poltora mam sciany parteru. Oczywiscie trzeba jeszcze fundament poostwic a to troszke trwa.
duzy plus tych domkow - to szybkosc budowy. Ja w tydzien no poltora mam sciany parteru. Oczywiscie trzeba jeszcze fundament poostwic a to troszke trwa.
ok, tworze kolo milosnikow drewnianych domkow. moj jest w wersji skandynawskiej a nie goralskiej ani kaszubskiej uprzedzam ale sa rozne konwencje. Ja bede miala ogrzewanie podlogowe tam gdzie kafle a w innych miejscach normalnie grzejniki. wsz. instalacje sa normalne tylko wiecej norm bezpieczenstwa musza spelnic. np wsz. kable w oslonach itp. reszta standardowa jak w normalnym domku.
Oferta na niedrogie domy z bali wraz z galerią zdjęć dostępna jest na stronie:
http://www.fides.gda.pl/
Fides
ul. Beethovena 121
80-171 Gdańsk
tel. +48 58 710 1575
kom. +48 508 734 133
kom. +48 604 351 940
biuro@fides.gda.pl
http://www.fides.gda.pl/
Fides
ul. Beethovena 121
80-171 Gdańsk
tel. +48 58 710 1575
kom. +48 508 734 133
kom. +48 604 351 940
biuro@fides.gda.pl
Mieszkanie jest lepsze bo znacznie wygodniejsze :)
Większość osób bierze kredyty. Ze swojej strony uważam,ze kredyt nie jest wcale takim złym rozwiązaniem. Koszt wynajmu mieszkanie jest dośc spory i dla wielu osób rata kredytu jest o wiele mniejsza od tego co płacili za wynajęcie mieszkania.
Osobiscie jestem zdania,że wygodniej mieszka się w domu. Dom to znacznie wieksza przestrzeń, wygoda oraz swój własny ogródek. NIe ma sie sąsiadów za ścianą. Mieszkanie oczywiście ma swoje plusy. Szczególnie jeśli jest w dobrej lokalizacji ( niektórzy cenią nocne życie i lubią mieszkać w centrum).
Jeśli szukacie mieszkania lub domu w wysokim standardzie polecam zajrzeć sobie na strone:
http://www.russjan.com/
Jest tutaj sporo takich apartamentów.
Osobiscie jestem zdania,że wygodniej mieszka się w domu. Dom to znacznie wieksza przestrzeń, wygoda oraz swój własny ogródek. NIe ma sie sąsiadów za ścianą. Mieszkanie oczywiście ma swoje plusy. Szczególnie jeśli jest w dobrej lokalizacji ( niektórzy cenią nocne życie i lubią mieszkać w centrum).
Jeśli szukacie mieszkania lub domu w wysokim standardzie polecam zajrzeć sobie na strone:
http://www.russjan.com/
Jest tutaj sporo takich apartamentów.
to jak z masłem i margaryną, każdy lubi coś innego. Mieszkam w domu z ogródkiem itd.(mąż strasznie chciał domu) ale wolałabym mieć mieszkanie w centrum, wszędzie blisko. Dożywotni kredyt we frankach raczej spowoduje dożywotnie mieszkanie w domu. No, może któreś z dzieci weźmie dom, a nam kupi małe mieszkanko kiedyś, fajnie by było. Zwłaszcza wtedy bliskość sklepów i lekarza się przydaje.
Niestety przyszłość statystycznie wygląda zupełnie inaczej. Dzieci idą na swoje, a w domu pozostają samotni rodzice. Dzisiaj rzadko spotyka się domy, w których od pokoleń mieszkają dziadkowie, rodzice i dzieci. Dawniej pracy poszukiwano w pobliżu zamieszkania, dzisiaj mieszkania szuka się w pobliżu pracy ... i jest to zasadnicza różnica
Wydawać by się mogło, że każdy kto się zadłuża, zdaje sobie sprawę, że będzie musiał oddać znacznie więcej.
Niestety mało kto tak naprawdę myśli o przyszłości. Liczy się tylko "tu i teraz". Wszyscy chcą wygodnie mieszkać, podróżować, jeździć dobrym autem ... i to wszystko na już. Długi oddaje się z opóźnieniem, więc większość o tym nie myśli racjonalnie. Otrzeźwienie jednak przychodzi znacznie wcześniej, niż się większość spodziewa.
Kredyty są dla bogatych. Kredyt może być tylko uzupełnieniem tego co już się ma. Biorąc kredyt, warto wcześniej dokonać analizy ile potrafiłem oszczędzić (ze swoich dochodów) przez ostatnie 5 lat i założyć, że tyle samo zdołam oddać przez kolejne 5 lat. Wszelkie analizy dokonywane przez różowe okulary, np. założenie podwyżki, lepszych dochodów, wygranej w totolotka, są tylko złudną nadzieją.
Niestety mało kto tak naprawdę myśli o przyszłości. Liczy się tylko "tu i teraz". Wszyscy chcą wygodnie mieszkać, podróżować, jeździć dobrym autem ... i to wszystko na już. Długi oddaje się z opóźnieniem, więc większość o tym nie myśli racjonalnie. Otrzeźwienie jednak przychodzi znacznie wcześniej, niż się większość spodziewa.
Kredyty są dla bogatych. Kredyt może być tylko uzupełnieniem tego co już się ma. Biorąc kredyt, warto wcześniej dokonać analizy ile potrafiłem oszczędzić (ze swoich dochodów) przez ostatnie 5 lat i założyć, że tyle samo zdołam oddać przez kolejne 5 lat. Wszelkie analizy dokonywane przez różowe okulary, np. założenie podwyżki, lepszych dochodów, wygranej w totolotka, są tylko złudną nadzieją.
Na pewno o wiele fajniej mieszkać w domu, ale to jest jeszcze większa inwestycja niż zakup mieszkania. My na razie wynajmujemy mieszkanie, ale powoli przymierzamy się do zakupu i raczej wybierzemy rynek wtórny i będziemy sobie powoli takie mieszkanie remontować, częściowo samemu. Zastanawiam się nad walutą kredytu, bo są banki, na przykład tutaj https://www.deutschebank.pl/klienci-indywidualni/kredyty-hipoteczne/kredyty-i-pozyczki-hipoteczne/db-kredyt-mieszkaniowy.html gdzie oferują kredyt w euro i zastanawiam się jakie warunki trzeba spełniać? Czy faktycznie trzeba w tej walucie zarabiać? i co w przypadku gdy jedna osoba z pary zarabia w euro, a druga w złotówkach?
Zgadzam się, że warto zamieszkać we własnym domu. Mamy wówczas większa swobodę i niezależność. My właśnie z mężem wybieramy dom swych marzeń. Działkę już mamy teraz tylko trzeba zastanowić się nad rodzajem i projektem domu. Skłaniamy się nad domem drewnianym z bala. Byliśmy nawet oglądać dom modelowy http://www.naturekodom.pl/dom-modelowy na Mazurach. Dom bardzo nam się podobał, myślę, że to będzie dobra inwestycja.
No nie wiem... Sąsiad ma od lat i mówi, że nie może doczekać aż dzieci podrosną i sie wyprowadzą. Dom podobno strasznie trzeszczy, drewno od lat pracuje. Skarży sie , że mają hałas i dzieci sie boją, szczególnie w nocy albo jak mocno wieje. Mi już sie odechciało jak sie nasłuchałam jak takie cudo działa w praktyce...
Ani myślę coś wynajmować. Założenie, że wyprowadzam sie z domu rodzinnego mając 25 lat i dożyję 80tki. I całe życie na wynajmie. Policz ile kasy oddajesz komuś i nic z tego nie masz? Nic nie zostawisz dzieciom, innym członkom rodziny? Miał byś za to co najmniej 2 dobre mieszkania. Własne. Ja bym tak nie mogła. Może "chwilowo" jakbym musiała to ok, ale z założenia całe życie to tu to tam? Nie ma mowy...
Taka jest mentalność Polaków. Nie oceniam, czy to dobrze, czy nie.
Wydaje się jednak, że Polacy będą musieli zmienić mentalność. Raczej nie zakładałbym, że przez kolejne 25 lat będę pracował w tym samym miasteczku i mieszkał w domu rodzinnym np. po rodzicach. Oczywiście mieszkając i pracując w Warszawie taki scenariusz jest prawdopodobny, ale np. małe miejscowości nie dają gwarancji rozwoju zawodowego. Chcesz się rozwijać, musisz przewidywać zmianę pracy i za tym miejsca zamieszkania.
Wydaje się jednak, że Polacy będą musieli zmienić mentalność. Raczej nie zakładałbym, że przez kolejne 25 lat będę pracował w tym samym miasteczku i mieszkał w domu rodzinnym np. po rodzicach. Oczywiście mieszkając i pracując w Warszawie taki scenariusz jest prawdopodobny, ale np. małe miejscowości nie dają gwarancji rozwoju zawodowego. Chcesz się rozwijać, musisz przewidywać zmianę pracy i za tym miejsca zamieszkania.
Oczywiście, że można zamieniać własne domy/mieszkania, albo ... wynajmować. Przy najmie jest się bardziej mobilnym.
Sprzedaż starego i kupno nowego domu/mieszkania trawa znacznie dłużej, a ewentualna próba przyspieszenia wiąże się zazwyczaj z koniecznością ponoszenia kosztów.
Ja też "skażony" jestem koniecznością posiadania własnego M. Nie wykluczam jednak najmu mieszkania i nie traktuję najemców jako "gorszy sort" obywatela :-) Wielu uważa, że nie koniecznie trzeba kupować krowę, żeby napić się mleka.
Sprzedaż starego i kupno nowego domu/mieszkania trawa znacznie dłużej, a ewentualna próba przyspieszenia wiąże się zazwyczaj z koniecznością ponoszenia kosztów.
Ja też "skażony" jestem koniecznością posiadania własnego M. Nie wykluczam jednak najmu mieszkania i nie traktuję najemców jako "gorszy sort" obywatela :-) Wielu uważa, że nie koniecznie trzeba kupować krowę, żeby napić się mleka.
Czym wytłumaczyć, że w Niemczech cz w Austrii odsetek osób wynajmujących mieszkania jest zdecydowanie większy niż np. w Polsce ?
"Mieszkańcy Europy Zachodniej są bardziej mobilni, częściej się przeprowadzają i stąd większa popularność wynajmu. Nie mają też mentalnej potrzeby posiadania własnej nieruchomości." - to cytat z raportu wynajmu mieszkań w Polsce i Europie
"Mieszkańcy Europy Zachodniej są bardziej mobilni, częściej się przeprowadzają i stąd większa popularność wynajmu. Nie mają też mentalnej potrzeby posiadania własnej nieruchomości." - to cytat z raportu wynajmu mieszkań w Polsce i Europie
Dokładnie. Ja żyję w Polsce, nie w Niemczech. Poza tym popatrz, jakie u nas są ceny mieszkań na wynajem. Ja chcę zostać w jednym miejscu - dla mnie są ważniejsze rzeczy, niż kariera. Porównywalne mieszkanie - standard, lokalizacja, metraż - 400 zł mniej na korzyść kredytu. Pewnie, może się wysokość raty podnieść, tak jak cena najmu. Poza tym jak będę mieć 400 z emerytury, to sprzedam mieszkanie i będę miała na dom starców. Nie będę się zastanawiać, z czego zapłacę, albo koczować u dzieci.
W uzupełnieniu dodam kilka słów wyjaśnienia:
W kilku moich poprzednich postach starałem się wskazać, na kilka cech Polaków związanych z zakupem/wynajmem mieszkań.
1.dążenie Polaków za wszelką cenę (często na kredyt bez zdolności kredytowej) do posiadania własnego mieszkania/domu
2.chęć posiadania własnego M w przeciwieństwie do najmu wynika głównie z małej mobilności i mentalności.
3.Posiadacze własnych mieszkań często uważają, że są usytuowani znacznie wyżej w drabinie społecznej niż najemcy.
Zaznaczyłem ponadto, że nie oceniam, czy są to cechy pozytywne, czy negatywne
O ile cechy wskazane w punkcie 1 i 2 częściowo dotykają również mnie (stwierdziłem, że jestem skażony posiadaniem własnego M), o tyle cecha wskazana w punkcie nr 3 zdecydowanie nie.
Podparłem się cytatem z raportu wynajmu mieszkań Europy zachodniej i Polski, bo wielu zauważa wszelkie zmiany i trendy społeczne znacznie wcześniej. Można nie korzystać z takiej wiedzy (część naszych przodków nadal chodzi na 4 łapach po drzewach), a można korzystać i wyciągać stosowne wnioski,... kupić buty np. :-)
W kilku moich poprzednich postach starałem się wskazać, na kilka cech Polaków związanych z zakupem/wynajmem mieszkań.
1.dążenie Polaków za wszelką cenę (często na kredyt bez zdolności kredytowej) do posiadania własnego mieszkania/domu
2.chęć posiadania własnego M w przeciwieństwie do najmu wynika głównie z małej mobilności i mentalności.
3.Posiadacze własnych mieszkań często uważają, że są usytuowani znacznie wyżej w drabinie społecznej niż najemcy.
Zaznaczyłem ponadto, że nie oceniam, czy są to cechy pozytywne, czy negatywne
O ile cechy wskazane w punkcie 1 i 2 częściowo dotykają również mnie (stwierdziłem, że jestem skażony posiadaniem własnego M), o tyle cecha wskazana w punkcie nr 3 zdecydowanie nie.
Podparłem się cytatem z raportu wynajmu mieszkań Europy zachodniej i Polski, bo wielu zauważa wszelkie zmiany i trendy społeczne znacznie wcześniej. Można nie korzystać z takiej wiedzy (część naszych przodków nadal chodzi na 4 łapach po drzewach), a można korzystać i wyciągać stosowne wnioski,... kupić buty np. :-)
Owszem. Dziwne jednak dla mnie jest to, że niektórzy ludzie całe życie mieszkają w jednym miejscu albo w obrębie dosłownie kilku ulic, wynajmują za grubą kasę zamiast kupić własne M. Skoro stać ich powiedzmy na 2000 zł za wynajem to i na kredyt pewnie też (chyba, że pracują na czarno to może formalnie nie). Co innego jak ludzie krążą faktycznie po Polsce i to często, bo tak lubią czy muszą. Ale jak latami mieszka sie w tym samym miejscu i sie wie, że tu będzie zawsze moje miejsce? Na prawdę warto całe życie komuś nabijać kasę? Dla mnie to dziwne, ale może ja jestem dziwna, bo mnie nie dotyczy wymieniony przez ciebie punkt 1,2,3 (mam dom, ale bez kredytu, gdybym musiała sie przeprowadzić to sprzedaję i idę w inne miejsce)
Właściwie różni nas to, że ja nie dziwię się najemcom. Uważam nawet, że w Polsce w niedługim czasie odsetek najemców w stosunku do właścicieli będzie się zwiększał.
Weźmy tzw. farnkowiczów, którzy są dumnymi posiadaczami własnych mieszkań i długów zaciągniętych pod te mieszkania. Długów często przekraczających możliwości kredytowe i co najważniejsze, znacznie przekraczających wartości tych mieszkań.
Czy nie lepszym rozwiązaniem dla wielu był wynajem mieszkania przez 10 minionych lat? Dzisiaj wielu frankowiczów mogłoby pozwolić sobie na zakup własnego mieszkania, ale są już mocno przywiązani do swoich nieruchomości 40m2. Praktycznie nie mogą ich sprzedać bez znacznej straty finansowej.
Nie dziwią mnie zupełnie najemcy płacący po 2000zł za wynajem, mimo, że stać ich jest na ratę kredytu. Nawet uważam ich za osoby bardziej racjonalnie myślące, niż osoby które bezmyślnie zadłużają się tylko dlatego, żeby mieć własne M
Weźmy tzw. farnkowiczów, którzy są dumnymi posiadaczami własnych mieszkań i długów zaciągniętych pod te mieszkania. Długów często przekraczających możliwości kredytowe i co najważniejsze, znacznie przekraczających wartości tych mieszkań.
Czy nie lepszym rozwiązaniem dla wielu był wynajem mieszkania przez 10 minionych lat? Dzisiaj wielu frankowiczów mogłoby pozwolić sobie na zakup własnego mieszkania, ale są już mocno przywiązani do swoich nieruchomości 40m2. Praktycznie nie mogą ich sprzedać bez znacznej straty finansowej.
Nie dziwią mnie zupełnie najemcy płacący po 2000zł za wynajem, mimo, że stać ich jest na ratę kredytu. Nawet uważam ich za osoby bardziej racjonalnie myślące, niż osoby które bezmyślnie zadłużają się tylko dlatego, żeby mieć własne M
Tu akurat się zgodzę. Jak człowiek sie zapożycza na 35 lat to trzeba sie liczyć z tym, że w tak dużym okresie czasu wszystko sie może zdarzyć. Ale jakoś ludzie na to nie patrzą. My też mamy znajomych gdzie np. samotny kawaler kupił ogromne mieszkanie, a teraz jego cała pensja to dokładnie rata kredytu, a gdzie opłaty i życie? I płacz, bo on biedny... Ale po co mu tyle metrów, mógł kupic 40 m2 na start, a nie 70 m2.
Takie życie - zastaw sie a postaw się... A potem płacz i zgrzytanie zębów.
Takie życie - zastaw sie a postaw się... A potem płacz i zgrzytanie zębów.
Po części się z Tobą zgadzam, niemniej w kilku kwestiach błędnie analizujesz przyczyny.
Oczywiście zgodzę się z Tobą, że jako Polacy mentalność mamy w zasadzie tożsamą co kraje na wschód u nas, w przeciwieństwie do pragmatyków na zachód od Odry (bez względu na kraj). Nasza mentalność objawia się niczym innym jak "zastaw się a postaw się", zarówno w kontekście mieszkań (maksymalne wykorzystywanie zdolności kredytowej, nawet jeżeli trochę mniejsze nadal byłoby ok, bez pozostawienia sobie zapasu na czarną godzinę), domu ("poniżej 200 metrów to nie dom, a potem dzieci z wnukami się tu wprowadzą i kiedyś odziedziczą" - ehe, w obecnych czasach dzieciaki wolą jednak iść na swoje, a jedyne co kiedyś odziedziczą, to 200 m2 na zadu piu, które trzeba będzie sprzedać za pół ceny, chyba że ma się gust do wykańczania), samochodu ("aaaby tego gnoja spod 5-ki kłuło w oczy !"), itd.
Teraz pora na to, z czym się nie zgadzam:
3. Szczerze mówiąc nie pamiętam, czy się z czymś takim spotkałem... praktycznie każdy ma w życiu sytuację, gdy musi wynajmować, albo przynajmniej mieszkać u kogoś kątem.
2., 1. Po części mentalność, po części na szczęście pragmatyzm. Jeżeli lubisz obserwować trendy na zachodzie, to rozumiem, że nie umyka Twojej uwadze również NIEUCHRONNY trend demograficzny w Polsce, który w ciągu 15-20 lat (?) doprowadzi do wprowadzenia emerytury obywatelskiej w wysokości dzisiejszych ok. 1000 zł. Przed odpowiedzią na to pytanie sprawdź również, ile % emerytury pożera wynajem w Niemczech czy Austrii, a jak taka proporcja będzie wyglądać u nas. W skrócie - w pewnym momencie wszystkie roczniki od X wzwyż będą już pracowały z góry wiedząc, że dostaną te 1000 zł (po dzisiejszych cenach), bez względu na zarobki i odłożone składki - lepiej zarabiający nadal będą płacić proporcjonalnie do dochodów, ale wszystko w składkach co powyżej składek u osób z minimalną (a taką samą emeryturą), będzie po prostu traktowane jako podatek solidarnościowy, aby w ogóle utrzymać taki system. (czy zarabiasz 2 czy 6, składki proporcjonalne, emerytura ta sama, bogatsi de facto finansują system).
Mając na uwadze powyższe - o ile np. w Niemczech średnia emerytura tylko jednej osoby pozwoli na wynajem mieszkania (i to piszę o największych, a zarazem najdroższych miastach) i jeszcze wyżywienie (nie mówiąc o ew. drugiej osobie w rodzinie, za której emeryturę jeżdżą sobie po prostu po świecie), o tyle w np. Gdańsku za 1000 zł nie pokryjesz nawet odstępnego za kawalerkę, a co dopiero mówić o opłatach czy wyżywieniu. W praktyce dwoje emerytów (a masa ludzi żyje samotnie) w Gdańsku z 2000 zł po prostu wynajmie i opłaci rachunki, nic ponadto. Porównujesz nieporównywalne. Dziwisz się, że ludzie mają pęd ku własności, jeżeli z góry wiadomo, że na starość większość będzie żreć tynk ze ścian ? Gdyby wszyscy chcieli wynajmować, to przy emeryturze rzędu dzisiejszych 1000 zł, albo kompletnie zniknie rynek wynajmu, albo musiałaby przyjść gwałtowna deflacja w całej gospodarce - minimalna emerytura 1000 zł, wynajem z opłatami dajmy na to 700 zł, ale wtedy i chleb za 1 zł. Nikt nie będzie wynajmował na stopie rentowności niecałego 1%. Jakie masz rozwiązanie dla tych wszystkich ludzi ?
Ponadto co powiesz o osobach, które mają np. 50% wkładu na mieszkanie - też mają iść wynajmować, jeżeli nie wiedzą jak ewentualnie to równolegle zainwestować (90-95% ogółu) ?
Wnioski (niekoniecznie poprawnie polityczne):
a) wynajem jest bardzo ok, jeżeli nie ma się jeszcze rodziny, a przede wszystkim konkretnej ścieżki zawodowej, dotarcia do pewnego poziomu - nie ma sensu osiadać w jednym miejscu, jeżeli możliwe są jeszcze relokacje, przebranżowienia, itd. Jednocześnie mając już tę rodzinę i stałą pracę, nie ma wg mnie sensu męczyć się na wynajmie.
b) jakkolwiek by to nie zabrzmiało - przed podjęciem kluczowych decyzji (czy to wynajem, czy kredyt) zanalizuj, czy masz szansę przed 50tką (gdy mogą się zacząć pierwsze choroby, problemy z pracą) na odziedziczenie jakiegoś mieszkania, w którym mógłbyś zamieszkać. Jak ktoś się na mnie za to rzuci, to niech się rzuca (takie myślenie nie jest niczym dziwnym w owej zachodniej Europie i wpływa właśnie na decyzje o wynajmie).
W skrócie - jeżeli do 50tki nie masz szans na własnościowe mieszkanie, nie jesteś szukającym na każdym forum dowartościowania programistą a zwyczajnym przeciętniakiem jeżeli chodzi o umysł i zarobki, to nawet nie myśl o permanentnym wynajmie, tylko staraj się iść na swoje. Jeżeli jest realna wizja, że za jakiś czas bez wysiłku finansowego wpadnie Ci takie mieszkanie - możesz wynajmować.
No i jeszcze jedna ważna kwestia - jak już dojdzie do tej starości z jałmużną, dzieci będą miały w d*pie, to mając swoje, możesz je po prostu sprzedać i żyć sobie do śmierci za te pieniądze.
Oczywiście zgodzę się z Tobą, że jako Polacy mentalność mamy w zasadzie tożsamą co kraje na wschód u nas, w przeciwieństwie do pragmatyków na zachód od Odry (bez względu na kraj). Nasza mentalność objawia się niczym innym jak "zastaw się a postaw się", zarówno w kontekście mieszkań (maksymalne wykorzystywanie zdolności kredytowej, nawet jeżeli trochę mniejsze nadal byłoby ok, bez pozostawienia sobie zapasu na czarną godzinę), domu ("poniżej 200 metrów to nie dom, a potem dzieci z wnukami się tu wprowadzą i kiedyś odziedziczą" - ehe, w obecnych czasach dzieciaki wolą jednak iść na swoje, a jedyne co kiedyś odziedziczą, to 200 m2 na zadu piu, które trzeba będzie sprzedać za pół ceny, chyba że ma się gust do wykańczania), samochodu ("aaaby tego gnoja spod 5-ki kłuło w oczy !"), itd.
Teraz pora na to, z czym się nie zgadzam:
3. Szczerze mówiąc nie pamiętam, czy się z czymś takim spotkałem... praktycznie każdy ma w życiu sytuację, gdy musi wynajmować, albo przynajmniej mieszkać u kogoś kątem.
2., 1. Po części mentalność, po części na szczęście pragmatyzm. Jeżeli lubisz obserwować trendy na zachodzie, to rozumiem, że nie umyka Twojej uwadze również NIEUCHRONNY trend demograficzny w Polsce, który w ciągu 15-20 lat (?) doprowadzi do wprowadzenia emerytury obywatelskiej w wysokości dzisiejszych ok. 1000 zł. Przed odpowiedzią na to pytanie sprawdź również, ile % emerytury pożera wynajem w Niemczech czy Austrii, a jak taka proporcja będzie wyglądać u nas. W skrócie - w pewnym momencie wszystkie roczniki od X wzwyż będą już pracowały z góry wiedząc, że dostaną te 1000 zł (po dzisiejszych cenach), bez względu na zarobki i odłożone składki - lepiej zarabiający nadal będą płacić proporcjonalnie do dochodów, ale wszystko w składkach co powyżej składek u osób z minimalną (a taką samą emeryturą), będzie po prostu traktowane jako podatek solidarnościowy, aby w ogóle utrzymać taki system. (czy zarabiasz 2 czy 6, składki proporcjonalne, emerytura ta sama, bogatsi de facto finansują system).
Mając na uwadze powyższe - o ile np. w Niemczech średnia emerytura tylko jednej osoby pozwoli na wynajem mieszkania (i to piszę o największych, a zarazem najdroższych miastach) i jeszcze wyżywienie (nie mówiąc o ew. drugiej osobie w rodzinie, za której emeryturę jeżdżą sobie po prostu po świecie), o tyle w np. Gdańsku za 1000 zł nie pokryjesz nawet odstępnego za kawalerkę, a co dopiero mówić o opłatach czy wyżywieniu. W praktyce dwoje emerytów (a masa ludzi żyje samotnie) w Gdańsku z 2000 zł po prostu wynajmie i opłaci rachunki, nic ponadto. Porównujesz nieporównywalne. Dziwisz się, że ludzie mają pęd ku własności, jeżeli z góry wiadomo, że na starość większość będzie żreć tynk ze ścian ? Gdyby wszyscy chcieli wynajmować, to przy emeryturze rzędu dzisiejszych 1000 zł, albo kompletnie zniknie rynek wynajmu, albo musiałaby przyjść gwałtowna deflacja w całej gospodarce - minimalna emerytura 1000 zł, wynajem z opłatami dajmy na to 700 zł, ale wtedy i chleb za 1 zł. Nikt nie będzie wynajmował na stopie rentowności niecałego 1%. Jakie masz rozwiązanie dla tych wszystkich ludzi ?
Ponadto co powiesz o osobach, które mają np. 50% wkładu na mieszkanie - też mają iść wynajmować, jeżeli nie wiedzą jak ewentualnie to równolegle zainwestować (90-95% ogółu) ?
Wnioski (niekoniecznie poprawnie polityczne):
a) wynajem jest bardzo ok, jeżeli nie ma się jeszcze rodziny, a przede wszystkim konkretnej ścieżki zawodowej, dotarcia do pewnego poziomu - nie ma sensu osiadać w jednym miejscu, jeżeli możliwe są jeszcze relokacje, przebranżowienia, itd. Jednocześnie mając już tę rodzinę i stałą pracę, nie ma wg mnie sensu męczyć się na wynajmie.
b) jakkolwiek by to nie zabrzmiało - przed podjęciem kluczowych decyzji (czy to wynajem, czy kredyt) zanalizuj, czy masz szansę przed 50tką (gdy mogą się zacząć pierwsze choroby, problemy z pracą) na odziedziczenie jakiegoś mieszkania, w którym mógłbyś zamieszkać. Jak ktoś się na mnie za to rzuci, to niech się rzuca (takie myślenie nie jest niczym dziwnym w owej zachodniej Europie i wpływa właśnie na decyzje o wynajmie).
W skrócie - jeżeli do 50tki nie masz szans na własnościowe mieszkanie, nie jesteś szukającym na każdym forum dowartościowania programistą a zwyczajnym przeciętniakiem jeżeli chodzi o umysł i zarobki, to nawet nie myśl o permanentnym wynajmie, tylko staraj się iść na swoje. Jeżeli jest realna wizja, że za jakiś czas bez wysiłku finansowego wpadnie Ci takie mieszkanie - możesz wynajmować.
No i jeszcze jedna ważna kwestia - jak już dojdzie do tej starości z jałmużną, dzieci będą miały w d*pie, to mając swoje, możesz je po prostu sprzedać i żyć sobie do śmierci za te pieniądze.
Napisałeś: jak już dojdzie do tej starości z jałmużną, dzieci będą miały w d*pie, to mając swoje, możesz je po prostu sprzedać i żyć sobie do śmierci za te pieniądze
- o ile wcześniej zdołasz spłacić kredyt (na 35 lat dwukrotnie droższy niż wartość mieszkania).
Liczysz na sielskie życie zarówno przed jak na emeryturze, ale co w przypadku zdarzeń losowych uniemożliwiających spłatę kredytu? Najemca przeprowadzi się na prowincję i wynajmie mieszkanie za 500 zł. Pechowy kredytobiorca też zamieszkania w tanim mieszkaniu na prowincji, ale przeprowadzi się tam z długiem, bo zlicytowane mieszkanie nie pokryje kosztu kredytu.
- o ile wcześniej zdołasz spłacić kredyt (na 35 lat dwukrotnie droższy niż wartość mieszkania).
Liczysz na sielskie życie zarówno przed jak na emeryturze, ale co w przypadku zdarzeń losowych uniemożliwiających spłatę kredytu? Najemca przeprowadzi się na prowincję i wynajmie mieszkanie za 500 zł. Pechowy kredytobiorca też zamieszkania w tanim mieszkaniu na prowincji, ale przeprowadzi się tam z długiem, bo zlicytowane mieszkanie nie pokryje kosztu kredytu.
Ok, wynajmie za 500 zł na prowincji, ale nadal budżet się nie spina - i co wtedy ? Zresztą każdy skrajny przypadek oznacza bycie w czarnej dpie.
Równie dobrze można przyjąć, że spłaci połowę, potem coś się stanie - sprzeda mieszkanie, zostanie mu połowa (np. 150 tys.), którą może przejadać. Co zostanie w przypadku wydarzenia losowego na wynajmie ? Nie pisz tylko proszę o tym, że ludzie, a zwłaszcza Polacy, będą odkładać wszelkie nadwyżki ("będę wynajmował, a za wszystkie nadwyżki kupię sobie za 30 lat za gotówkę") - jak w reklamie - oszczędności to jest to, co masz na koncie :), oszczędnością nie jest to, że nie pojedziesz na wakacje, albo kupisz buty za 290 zł, zamiast 280 zł, bo te 10 zł i tak pewnie wydasz na jakąś pierdołę. Odkładanie małych kwot wygląda dobrze i jest miłe tylko do wyobrażenia sobie, że będziesz miał x jak przez y lat będziesz odkładać 37,40 zł miesięcznie - w praktyce, nie sr* jąc pieniędzmi oznaczać to będzie, że odmówisz dziecku np. loda, no bo przecież oszczędność. Osobiście widzę sens tylko w odkładaniu co miesiąc minimum kilkuset złotych i nie kosztem odmawiania np. dziecku lodów czy wakacji, reszta to żyłowanie i odmawianie sobie wszystkiego, które finalnie i tak kiedyś "wybuchnie".
Równie dobrze można przyjąć, że spłaci połowę, potem coś się stanie - sprzeda mieszkanie, zostanie mu połowa (np. 150 tys.), którą może przejadać. Co zostanie w przypadku wydarzenia losowego na wynajmie ? Nie pisz tylko proszę o tym, że ludzie, a zwłaszcza Polacy, będą odkładać wszelkie nadwyżki ("będę wynajmował, a za wszystkie nadwyżki kupię sobie za 30 lat za gotówkę") - jak w reklamie - oszczędności to jest to, co masz na koncie :), oszczędnością nie jest to, że nie pojedziesz na wakacje, albo kupisz buty za 290 zł, zamiast 280 zł, bo te 10 zł i tak pewnie wydasz na jakąś pierdołę. Odkładanie małych kwot wygląda dobrze i jest miłe tylko do wyobrażenia sobie, że będziesz miał x jak przez y lat będziesz odkładać 37,40 zł miesięcznie - w praktyce, nie sr* jąc pieniędzmi oznaczać to będzie, że odmówisz dziecku np. loda, no bo przecież oszczędność. Osobiście widzę sens tylko w odkładaniu co miesiąc minimum kilkuset złotych i nie kosztem odmawiania np. dziecku lodów czy wakacji, reszta to żyłowanie i odmawianie sobie wszystkiego, które finalnie i tak kiedyś "wybuchnie".
Właśnie o skrajnych przypadkach jest mowa. Nie rozmawiamy przecież o ludziach na tyle bogatych, że stać ich jest na sfinansowanie przynajmniej połowy wartości mieszkania.
Jak zaznaczyłem można zakładać sielankę przez całe życie, ale co w sytuacji utraty dochodów pozwalających na spłatę kredytu? W ciągu 35 lat zadłużenia taki przypadek jest prawdopodobny. Uważam, że zadłużanie się na tak długi okres czasu, na blisko całą kwotę wartości mieszkania w dużym mieście wojewódzkim, gdzie mieszkania są bardzo drogie (np. 400 000 zł), wiążąc ledwo koniec z końcem żeby dopiąć budżet domowy, jest działaniem nieodpowiedzialnym.
W takim przypadku bezpiecznie wynajmowałbym mieszkanie i starał się odłożyć jak najwięcej kasy na poczet przyszłego zakupu mieszkania na własność. Jeżeli nie jestem w stanie odłożyć z moich dochodów kilkaset złotych miesięcznie ponad kwotę przeznaczoną na wynajem, to znaczy ,że ledwie spinam budżet i nie powinienem liczyć na szczęście, że w przyszłości będzie lepiej. Równie dobrze w każdej chwili może zrobić się gorzej. Wynajmując, w sytuacji kryzysowej po prostu opuściłbym wynajmowane mieszkanie bez zadłużenia.
Biorąc kredyt w niepewnej sytuacji finansowej igram z losem.
Jak zaznaczyłem można zakładać sielankę przez całe życie, ale co w sytuacji utraty dochodów pozwalających na spłatę kredytu? W ciągu 35 lat zadłużenia taki przypadek jest prawdopodobny. Uważam, że zadłużanie się na tak długi okres czasu, na blisko całą kwotę wartości mieszkania w dużym mieście wojewódzkim, gdzie mieszkania są bardzo drogie (np. 400 000 zł), wiążąc ledwo koniec z końcem żeby dopiąć budżet domowy, jest działaniem nieodpowiedzialnym.
W takim przypadku bezpiecznie wynajmowałbym mieszkanie i starał się odłożyć jak najwięcej kasy na poczet przyszłego zakupu mieszkania na własność. Jeżeli nie jestem w stanie odłożyć z moich dochodów kilkaset złotych miesięcznie ponad kwotę przeznaczoną na wynajem, to znaczy ,że ledwie spinam budżet i nie powinienem liczyć na szczęście, że w przyszłości będzie lepiej. Równie dobrze w każdej chwili może zrobić się gorzej. Wynajmując, w sytuacji kryzysowej po prostu opuściłbym wynajmowane mieszkanie bez zadłużenia.
Biorąc kredyt w niepewnej sytuacji finansowej igram z losem.
Mam wrażenie, że na siłę szukasz argumentów uzasadniających wzięcie kredytu na mieszkanie. Jak napisano gdzieś wyżej, kredyty są dla ludzi, którzy już zdołali uskładać pokaźną sumkę. Nie mając własnego (znacznego wkładu), bezmyślne zadłużanie się tylko dlatego, żeby mieć mieszkanie na własność na starość, jest po prosu głupie. Wspaniały cel posiadania własnego mieszkania na starość musi mieć fundamenty - gotówkę albo nienaciąganą i pewną zdolność kredytową.
Nie muszę nic szukać na siłę, bo ja już mam od dawna ustabilizowaną sytuację mieszkaniową. Ale rozumiem dylematy tych, którzy nie mogą sobie na za dużo pozwolić - zawsze warto brać pod uwagę argumenty obu stron.
Piszecie o tym, że nagle traci się zdolność spłacania kredytu - ok, ale jeżeli stanie się to np. w połowie spłaty, to odzyskasz niemałe środki po sprzedaży nieruchomości, których NA PEWNO nie odłożyłbyś (nie mamy skłonności do odkładania, może kilka % jest w stanie narzucić sobie taki reżim finansowy, aby regularnie co miesiąc odkładać i nie tykać różnicy między wynajmem a ratą kredytu) - więc będąc na wynajmie i nie mając takiego reżimu finansowego, będziesz zwyczajnie w czarnej dpie.
Wariant, który przyjęliście dotyczy "wywrotki" na samym początku spłaty (a zapominacie, że dziś trzeba mieć 20% wkładu, a więc solidne kilkadziesiąt tysięcy - więc nawet w takim wypadku nie zostanie się gołym, gdyby od razu wypaść z rynku). A prawdopodobieństwo choroby dotyczy już jednak okresu, kiedy odzyska się większość środków wpakowanych w mieszkanie. Na wynajmie i nie prowadząc reżimu finansowego, jesteś w głębokiej dpie - oszczędności marne lub brak i do tego nic na sprzedaż celem odzyskania niemałych środków.
Proste założenie. Masz 25 lat, bierzesz kredyt nawet i na te 30 lat (też kiedyś tego nie pochwalałem, ale o starości się na pewnym etapie nie myśli, a potem zaczynają dobijać "perspektywy"), małe 2 pokoje z wyposażaniem w przeciętnym miejscu za 250 tys., do tego 50 tys. wymaganego wkładu. W wieku 40 lat tracisz pracę - zakładając, że nic nie nadpłacałeś kredytu, to i tak masz spłacone ok. 75 tysięcy kapitału z 200 tys. zaciągniętego + 50 tys. wkładu. Sprzedajesz mieszkanie za dajmy na to 230 tys. - 125 oddajesz do banku, 105 wraca do Ciebie + wkład 50 tys., jesteś co prawda w dpie, ale masz 155 tys. na koncie, które będzie w stanie odłożyć tylko niewielu z tych, którzy permanentnie wynajmowali.
Naprawdę tylko niekorzystny zbieg okoliczności w ww. mógłby spowodować, żeby wynajem się opłacał. No i obserwując spłacalność kredytów, zdecydowana większość jest spłacana / regulowana na czas. Zakładając więc, że z dużym prawdopodobieństwem dotrwasz do końca bez przygód, na starość masz de facto w bonusie ponad tysiąc złotych co miesiąc, które musiałbyś wydać na wynajem, nie mając swojego mieszkania - a tyle zapewne będzie wynosić nasza przyszła emerytura w nominalnym ujęciu na dzisiaj.
Piszecie o tym, że nagle traci się zdolność spłacania kredytu - ok, ale jeżeli stanie się to np. w połowie spłaty, to odzyskasz niemałe środki po sprzedaży nieruchomości, których NA PEWNO nie odłożyłbyś (nie mamy skłonności do odkładania, może kilka % jest w stanie narzucić sobie taki reżim finansowy, aby regularnie co miesiąc odkładać i nie tykać różnicy między wynajmem a ratą kredytu) - więc będąc na wynajmie i nie mając takiego reżimu finansowego, będziesz zwyczajnie w czarnej dpie.
Wariant, który przyjęliście dotyczy "wywrotki" na samym początku spłaty (a zapominacie, że dziś trzeba mieć 20% wkładu, a więc solidne kilkadziesiąt tysięcy - więc nawet w takim wypadku nie zostanie się gołym, gdyby od razu wypaść z rynku). A prawdopodobieństwo choroby dotyczy już jednak okresu, kiedy odzyska się większość środków wpakowanych w mieszkanie. Na wynajmie i nie prowadząc reżimu finansowego, jesteś w głębokiej dpie - oszczędności marne lub brak i do tego nic na sprzedaż celem odzyskania niemałych środków.
Proste założenie. Masz 25 lat, bierzesz kredyt nawet i na te 30 lat (też kiedyś tego nie pochwalałem, ale o starości się na pewnym etapie nie myśli, a potem zaczynają dobijać "perspektywy"), małe 2 pokoje z wyposażaniem w przeciętnym miejscu za 250 tys., do tego 50 tys. wymaganego wkładu. W wieku 40 lat tracisz pracę - zakładając, że nic nie nadpłacałeś kredytu, to i tak masz spłacone ok. 75 tysięcy kapitału z 200 tys. zaciągniętego + 50 tys. wkładu. Sprzedajesz mieszkanie za dajmy na to 230 tys. - 125 oddajesz do banku, 105 wraca do Ciebie + wkład 50 tys., jesteś co prawda w dpie, ale masz 155 tys. na koncie, które będzie w stanie odłożyć tylko niewielu z tych, którzy permanentnie wynajmowali.
Naprawdę tylko niekorzystny zbieg okoliczności w ww. mógłby spowodować, żeby wynajem się opłacał. No i obserwując spłacalność kredytów, zdecydowana większość jest spłacana / regulowana na czas. Zakładając więc, że z dużym prawdopodobieństwem dotrwasz do końca bez przygód, na starość masz de facto w bonusie ponad tysiąc złotych co miesiąc, które musiałbyś wydać na wynajem, nie mając swojego mieszkania - a tyle zapewne będzie wynosić nasza przyszła emerytura w nominalnym ujęciu na dzisiaj.
Napisałeś: "Sprzedajesz mieszkanie za dajmy na to 230 tys. - 125 oddajesz do banku, 105 wraca do Ciebie + wkład 50 tys."
Otóż nie !
do banku nie oddajesz 125 tys zł, ... oddajesz znacznie więcej. O odsetkach zapomniałeś.
W przypadku kredytu podobnej wartości, "frankowicze" po dziesięciu latach systematycznej spłaty kredytu, w razie wpadki muszą sprzedać mieszkanie, a uzyskana kwota ze sprzedaży nie pokrywa zobowiązań bankowych, pozostaje im nadal dług około 100tys zł.
Wynajmując mieszkanie, może nie mieliby oszczędności, ale w razie wpadki nie mieliby również tego długu.
Otóż nie !
do banku nie oddajesz 125 tys zł, ... oddajesz znacznie więcej. O odsetkach zapomniałeś.
W przypadku kredytu podobnej wartości, "frankowicze" po dziesięciu latach systematycznej spłaty kredytu, w razie wpadki muszą sprzedać mieszkanie, a uzyskana kwota ze sprzedaży nie pokrywa zobowiązań bankowych, pozostaje im nadal dług około 100tys zł.
Wynajmując mieszkanie, może nie mieliby oszczędności, ale w razie wpadki nie mieliby również tego długu.
Piszę o PLN-owcach, frankowicze średnio mnie interesują. Odsetki masz wliczone w ratę, przy ratach równych po spłacie 15 lat z 30 planowanych kredytu, przy kredycie na 200 tys. masz spłacone ok. 75 tys. kapitału + masz 50 tys. wkładu własnego. Sprzedając za 230, oddajesz do banku 125, a zostaje Ci 105 tys. (palnąłem się i doliczyłem niepotrzebne wkład, ale to nadal kupa kasy).
Masz żelazne załoźenie, że po 15 latach sprzedasz mieszkanie za min 230 tys zł. A może jednak za 130 tys.zł? Skąd pewność, że mieszkania nie potanieją? Frankowicze też mieli żelazne założenia: wartość mieszkań miała znacznie rosnąć, a wartość franka spadać. Niestety, jak jest, wszyscy widzą. Twoje założenia też mogą okazać się błędne za 15 lat. Niezrozumiałe jest dla mnie również założenie że oszczędności są niemożliwe, ale z haraczem dla banku (czt. rata kredytu) każdy sobie poradzi. Właśnie tacy ludze, którży mają zasadę że jakoś to będzie, nie potafią odłożyć złotówki, ale do banku po kredyt są pierwsi. Takie zasady wywołują kryzysy w Państwach.
Ech wszystko co piszecie jest bez sensu. Jeżeli "ufasz" sobie oszczędzaj kasę na starość bo wynajmując całe życie bo z emerytury nie dasz rady się utrzymać i wynająć.
A jak nie ufasz swoim zdolnością lepiej kup, bo moich rodziców nie było teraz stać z emerytury wynająć i mieć na jedzenie. Ja myślę, że będę miał mniejszą emeryturę.
Jest jeszcze jedna sprawa. Chce, żeby moje dzieci lepszy start niż ja i miały coś wartościowego w spadku po mnie.
A jak nie ufasz swoim zdolnością lepiej kup, bo moich rodziców nie było teraz stać z emerytury wynająć i mieć na jedzenie. Ja myślę, że będę miał mniejszą emeryturę.
Jest jeszcze jedna sprawa. Chce, żeby moje dzieci lepszy start niż ja i miały coś wartościowego w spadku po mnie.
Wszystko to ma sens, tylko trzeba czytać wszystkie komentarze łącznie.
Mówimy, że wzięcie kredytu powinno być przedzie analizą. Sama chęć posiadania mieszkania na.starość to zdecydowanie za mano. Trzeba mieć zdolność spłaty kredytu (blisko dwukrotną wartość) przez 30 lat. Niestety nie wszyscy przyjmują ten oczywisty fakt do świadomości.
Mówimy, że wzięcie kredytu powinno być przedzie analizą. Sama chęć posiadania mieszkania na.starość to zdecydowanie za mano. Trzeba mieć zdolność spłaty kredytu (blisko dwukrotną wartość) przez 30 lat. Niestety nie wszyscy przyjmują ten oczywisty fakt do świadomości.
Mareczek, ja Ciebie doskonale rozumiem.
Oczywiste jest, że jeżeli w wieku produkcyjnym nie uzbieramy na własne mieszkanie, to tym bardziej na emeryturze nie mamy szans na własne. Całkiem możliwe, że i wynajem może okazać się w przyszłości poza zasięgiem emeryta. Weźmy jednak pod uwagę fakt, że emeryt ma nieco inne (znacznie mniejsze) potrzeby mieszkaniowe niż rodzina, wiec wynajem pokoju z kuchnią na prowincji nie musi kosztować całej emerytury, a kupno małego mieszkania poza miastem, albo w małym miasteczku, też nie musi być poza jego zasięgiem.
Uważam, że mając rodzinę i niestabilną sytuację finansową zamiast kredytu lepiej na początku wynajmować mieszkanie (takie na ile mnie stać w danej chwili) Podkreślam niestabilną sytuację finansową. Nadwyżki trzeba odkładać i po tych przykładowych 10-15 latach dobrać ewentualnie gotówki z kredytu na własne mieszkanie. Kupno na samym starcie mieszkania 40m2 w całości z kredytu, przy niestabilnej sytuacji finansowej nie dość, że jest to igranie z losem, to ponadto znacznie ogranicza mobilność i możliwość zamiany takiego mieszkania (bez straty) na większe. Nie trudno sobie wyobrazić, że młoda rodzina po latach będzie potrzebowała większego mieszkania. Kupno na początku dużego, docelowego mieszkania w całości z kredytu, przy niestabilnej sytuacji finansowej, to już prawie samobój. Cały czas nie mówimy tu o osobach, które stać jest na kredyt. Mówimy o młodych ludziach, którzy wchodzą w życie nie mając nic, ale od razu chcą mieć wszystko.
Pokażmy sobie najpierw, że potrafimy znaleźć się w nowej sytuacji, potrafimy gospodarować zarobionymi pieniędzmi i wtedy podejmujmy ryzykowne decyzje. Niektórzy mogą oczywiście podjąć takie ryzyko na koszt np. rodziców lub innych osób (żyrantów) gotowych wziąć na siebie ewentualna porażkę. U każdego sytuacja jest inna i wymaga oddzielnej analizy.
Oczywiste jest, że jeżeli w wieku produkcyjnym nie uzbieramy na własne mieszkanie, to tym bardziej na emeryturze nie mamy szans na własne. Całkiem możliwe, że i wynajem może okazać się w przyszłości poza zasięgiem emeryta. Weźmy jednak pod uwagę fakt, że emeryt ma nieco inne (znacznie mniejsze) potrzeby mieszkaniowe niż rodzina, wiec wynajem pokoju z kuchnią na prowincji nie musi kosztować całej emerytury, a kupno małego mieszkania poza miastem, albo w małym miasteczku, też nie musi być poza jego zasięgiem.
Uważam, że mając rodzinę i niestabilną sytuację finansową zamiast kredytu lepiej na początku wynajmować mieszkanie (takie na ile mnie stać w danej chwili) Podkreślam niestabilną sytuację finansową. Nadwyżki trzeba odkładać i po tych przykładowych 10-15 latach dobrać ewentualnie gotówki z kredytu na własne mieszkanie. Kupno na samym starcie mieszkania 40m2 w całości z kredytu, przy niestabilnej sytuacji finansowej nie dość, że jest to igranie z losem, to ponadto znacznie ogranicza mobilność i możliwość zamiany takiego mieszkania (bez straty) na większe. Nie trudno sobie wyobrazić, że młoda rodzina po latach będzie potrzebowała większego mieszkania. Kupno na początku dużego, docelowego mieszkania w całości z kredytu, przy niestabilnej sytuacji finansowej, to już prawie samobój. Cały czas nie mówimy tu o osobach, które stać jest na kredyt. Mówimy o młodych ludziach, którzy wchodzą w życie nie mając nic, ale od razu chcą mieć wszystko.
Pokażmy sobie najpierw, że potrafimy znaleźć się w nowej sytuacji, potrafimy gospodarować zarobionymi pieniędzmi i wtedy podejmujmy ryzykowne decyzje. Niektórzy mogą oczywiście podjąć takie ryzyko na koszt np. rodziców lub innych osób (żyrantów) gotowych wziąć na siebie ewentualna porażkę. U każdego sytuacja jest inna i wymaga oddzielnej analizy.
Emeryt na prowincji to słaby pomysł.
Na przykładzie mojego ojca. Po operacji nóg nie ma czucia do pedałów sprzęgła i gazu. Nie chce bawić się w automaty itp. Przesiadł się na komunikacje miejską. Do lekarza, do mnie itp podróżuje ZTM. Jak by na strarość mieszkał za miastem to już widzę jak by mu się chciało jechać do lekarza itp.
Na przykładzie mojego ojca. Po operacji nóg nie ma czucia do pedałów sprzęgła i gazu. Nie chce bawić się w automaty itp. Przesiadł się na komunikacje miejską. Do lekarza, do mnie itp podróżuje ZTM. Jak by na strarość mieszkał za miastem to już widzę jak by mu się chciało jechać do lekarza itp.
Zgadzam się z Tobą.
Nieco niżej, w innej części tego wątku, przedstawiałem swoją wizję mieszkania dla emeryta. Jest to jednak wizja dla emeryta, który raczej nie musi zaprzątać sobie głowy kredytowaniem własnego mieszkania. Tutaj rozpatrujemy problem kredytowania przy niepewnej sytuacji finansowej.
Nie mając odpowiedniej gotówki i możliwości spłaty kredytu nie ma co grymasić nad lokalizacją mieszkania.
Trzeba brać to, na co kogo stać, albo ........ według zasady: zastaw się, a postaw się, i może się uda :)
Nieco niżej, w innej części tego wątku, przedstawiałem swoją wizję mieszkania dla emeryta. Jest to jednak wizja dla emeryta, który raczej nie musi zaprzątać sobie głowy kredytowaniem własnego mieszkania. Tutaj rozpatrujemy problem kredytowania przy niepewnej sytuacji finansowej.
Nie mając odpowiedniej gotówki i możliwości spłaty kredytu nie ma co grymasić nad lokalizacją mieszkania.
Trzeba brać to, na co kogo stać, albo ........ według zasady: zastaw się, a postaw się, i może się uda :)
A co w przypadku melomana , który lubi chodzić systematycznie do opery? Dla ułatwienia dodam, że leczy się systematycznie na niedosłuch w klinice. Mieszkanie powinien kupić bliżej opery, czy bliżej kliniki?
Kasę ma tylko na wynajem pokoju na prowincji.
To co, ... ma brać kredyt na mieszkanie czy na taxi? A może jedno i drugie ?;-)
Kasę ma tylko na wynajem pokoju na prowincji.
To co, ... ma brać kredyt na mieszkanie czy na taxi? A może jedno i drugie ?;-)
~danny napisał: "obserwując spłacalność kredytów, zdecydowana większość jest spłacana / regulowana na czas"
to ja podam trochę aktualnej statystyki:
Ogólnopolski raport o zaległym zadłużeniu i klientach podwyższonego ryzyka - KWIECIEŃ 2017 - 33. edycja:
"...na koniec 2016 roku ponad 2 mln 322 tys. Polek i Polaków nie radziło sobie z terminowym zwrotem posiadanych zobowiązań zarówno kredytowych jak i pozakredytowych. Łączna kwota ich zaległych długów wyniosła 53,69 mld zł.
... Niesolidnych dłużników przybyło przez rok o blisko 266 tys. osób (13%) jeszcze bardziej, bo o 26 proc. wzrosła kwota zaległości 10,93 mld zł .... Nasze analizy pokazują, że osób z wysokimi długami przybywało szybciej niż z niskimi ... Na uwagę zasługuje rosnący odsetek osób, które mają zarówno kłopoty z regulowaniem rat kredytów jak i pożyczek czy bieżących płatności. Jest to już co piąty niesolidny dłużnik niemal 470 tys. osób. Rok wcześniej odsetek ten wynosił 17 proc."
Statystyki raczej nie powinny zachęcać do zadłużania się, ... chociaż? ... skoro miliony Polaków nie spłaca rat i w sumie nic specjalnego się nie dzieje, to chyba znaczy, że w naszym kraju da się jakoś z długiem żyć ;-)
mnie serce jednak by nie wytrzymało
to ja podam trochę aktualnej statystyki:
Ogólnopolski raport o zaległym zadłużeniu i klientach podwyższonego ryzyka - KWIECIEŃ 2017 - 33. edycja:
"...na koniec 2016 roku ponad 2 mln 322 tys. Polek i Polaków nie radziło sobie z terminowym zwrotem posiadanych zobowiązań zarówno kredytowych jak i pozakredytowych. Łączna kwota ich zaległych długów wyniosła 53,69 mld zł.
... Niesolidnych dłużników przybyło przez rok o blisko 266 tys. osób (13%) jeszcze bardziej, bo o 26 proc. wzrosła kwota zaległości 10,93 mld zł .... Nasze analizy pokazują, że osób z wysokimi długami przybywało szybciej niż z niskimi ... Na uwagę zasługuje rosnący odsetek osób, które mają zarówno kłopoty z regulowaniem rat kredytów jak i pożyczek czy bieżących płatności. Jest to już co piąty niesolidny dłużnik niemal 470 tys. osób. Rok wcześniej odsetek ten wynosił 17 proc."
Statystyki raczej nie powinny zachęcać do zadłużania się, ... chociaż? ... skoro miliony Polaków nie spłaca rat i w sumie nic specjalnego się nie dzieje, to chyba znaczy, że w naszym kraju da się jakoś z długiem żyć ;-)
mnie serce jednak by nie wytrzymało
Nigdzie nie napisałem, żeby od razu po pierwszej podwyżce w pracy zaciągać kredyt - jestem temu przeciwny, ale jeżeli np. koło 30-tki ma się już w miarę ustabilizowaną sytuację zawodową, jakieś perspektywy, planuje się lub ma rodzinę, to jak najbardziej można sobie pozwolić na kredyt. A jak ktoś po 30-tce jest sam, ma słabą pracę, to najlepiej i tak, jakby wyjechał za granicę, tutaj nic dobrego go nie czeka. A wrócić np. na starość - mając choćby te 900 euro np. niemieckiej emerytury.
Bez własnego mieszkania i z 1000 zł emerytury do dyspozycji, NIE DA SIĘ PRZEŻYĆ.
Co do spłacalności - w pierwszej kolejności "olewa" się małe kredyciki, hipoteka jest spłacana zawsze w pierwszej kolejności. Twoje dane nie precyzują o jakie kredyty chodzi, wnioskuję że wliczane tam są wszystkie - a te na pralkę, itd. faktycznie często są słabo spłacane.
Bez własnego mieszkania i z 1000 zł emerytury do dyspozycji, NIE DA SIĘ PRZEŻYĆ.
Co do spłacalności - w pierwszej kolejności "olewa" się małe kredyciki, hipoteka jest spłacana zawsze w pierwszej kolejności. Twoje dane nie precyzują o jakie kredyty chodzi, wnioskuję że wliczane tam są wszystkie - a te na pralkę, itd. faktycznie często są słabo spłacane.
Co do posiadania domu i mieszkania to nikt tu prochu nie wymyśli bo wszystko zależy od potrzeb. Ja niezależnie od tego ile bym miała kasy to w mojej sytuacji wolę mieszkanie. Bo teraz ważne jest dla mnie by nie jechać do pracy 1,5h, by dzieci miały bliżej szkołę i inne zajęcia, a ja dostęp do przychodni w każdej chwili i blisko do rodziny. Ale... być może gdybym miała już starsze dzieci, męża marynarza i pracę w domu to pewnie wolałabym rozbijać się po działce na tysiąc metrów i ogródku, słuchając ptaszków :) Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb, choć bardzo nie lubię pisać takich banałów bo to prżecież oczywiste ;)
Istotne jest to, żeby mierzyć siły na zamiary. Wizja domu z ogrodem i psem to marzenie 90% osób, utożsamiająca sukces i szczęście rodzinne. Tylko potem bywa, że jednak ten tort aż taki słodki nie jest... bo się okazuje, że straszne korki na obwodnicy, bo wspomniane koszty dodatkowe jak odśnieżanie, grabienie, dbanie o elewacje i itp. czyli o to czym mając mieszkanie w ogóle nie zawracasz sobie głowy. Okazuje się, że w naszej polskiej aurze to z ogrodu korzystasz tylko w lato robiąc grilla... Albo okazuje się, że mąż jednak nie garnie się do drobnych napraw i do każdej pierdoły trzeba wzywać fachowców a jednak skala usterki już inna niż uszczelka w kranie w bloku. Ważne jest też jest to, żeby posiadać odpowiednią ilość kasy. Niestety bywa tak, że rzucamy się na dom a potem przez następne 5 lat piętro domu stoi puste bo już na to nie wystarczyło kasy a gdyby to było mieszkanie to już za te pieniądże już dawńo byłoby wypieszczone :)
Mi oczywiście również marzy się domek z ogródkiem - wyjątkiem nie jestem :) Dlatego postanowiłam spróbować zjeść ciastko i mieć ciasto, czyli kupiłam działkę niecałe 50km od domu i tam postawię sobie domek rekreacyjny. Czyli w środku tygodnia mam wygodne i praktyczne mieszkanie a na ciepły weekend kawałek trawy za miastem :)
Istotne jest to, żeby mierzyć siły na zamiary. Wizja domu z ogrodem i psem to marzenie 90% osób, utożsamiająca sukces i szczęście rodzinne. Tylko potem bywa, że jednak ten tort aż taki słodki nie jest... bo się okazuje, że straszne korki na obwodnicy, bo wspomniane koszty dodatkowe jak odśnieżanie, grabienie, dbanie o elewacje i itp. czyli o to czym mając mieszkanie w ogóle nie zawracasz sobie głowy. Okazuje się, że w naszej polskiej aurze to z ogrodu korzystasz tylko w lato robiąc grilla... Albo okazuje się, że mąż jednak nie garnie się do drobnych napraw i do każdej pierdoły trzeba wzywać fachowców a jednak skala usterki już inna niż uszczelka w kranie w bloku. Ważne jest też jest to, żeby posiadać odpowiednią ilość kasy. Niestety bywa tak, że rzucamy się na dom a potem przez następne 5 lat piętro domu stoi puste bo już na to nie wystarczyło kasy a gdyby to było mieszkanie to już za te pieniądże już dawńo byłoby wypieszczone :)
Mi oczywiście również marzy się domek z ogródkiem - wyjątkiem nie jestem :) Dlatego postanowiłam spróbować zjeść ciastko i mieć ciasto, czyli kupiłam działkę niecałe 50km od domu i tam postawię sobie domek rekreacyjny. Czyli w środku tygodnia mam wygodne i praktyczne mieszkanie a na ciepły weekend kawałek trawy za miastem :)
A co do wypowiedzi Pietro to całkowicie popieram. Choć sama nie wynajmuje tylko jestem "szczęśliwą posiadaczką kredytu" to jednak zaczynam powoli widzieć uroki wynajmowania. My mamy przede wszystkim bardzo mentalne podejście do własnego mieszkania. Z sentymentem wspominamy każde Krzywe krzesło czy parapet z rodzinnego domu. Nasi rodzice najczęściej tak jak przepracowali całe życie w jednym zakładzie, tak i mieszkanie często mieli to samo. Coś takiego jak migracja lokalna to chyba tylko w kontekście ze wsi do miasta :) A teraz czasy się zmieniają, już nikt nie chce pracować w jednym miejscu 20lat, wręcz dobrym trendem jest zmiana pracy co 3-4 lata w imię szeroko pojętego rozwoju. Za tym naturalną koleją rzeczy wydaje się także zmiana mieszkania. A to przy kredytach już takie łatwe nie jest. Kiedyś nie zdarzało się, żeby rodzic odwoził dziecko do szkoły a teraz to bardzo częste zjawisko. Bo ma np. szkołę w drodze do pracy.
I nie możemy mówić - co mnie obchodzi jak jest w Niemczech czy innych krajach? bo równie dobrze powinniśmy zapytać po co nam smartfony, instagramy, innowacyjne sposoby leczenia czy każda inna nowość ;)
I nie możemy mówić - co mnie obchodzi jak jest w Niemczech czy innych krajach? bo równie dobrze powinniśmy zapytać po co nam smartfony, instagramy, innowacyjne sposoby leczenia czy każda inna nowość ;)
Zdecydowanie mieszkanie - dom tylko jeśli planujesz duża rodzinę i psa. Własny dom to mnóstwo pracy, sprzątanie, ogródek, media.. nawet sobie tego nie wyobrażam. Teraz mieszkania są tak nowoczesne i funkcjonalne, że mogą śmiało konkurować komfortem z domem. Ja właśnie wprowadziłam sie do pięknego mieszkanka na skraju Gdyni wykończonego przez ItoDesign i nikt mnie już z niego do żadnego domku nie przeprowadzi ;)
No właśnie ja też stoję przed tym dylematem. Co prawda posiadam już mieszkanie w Gdyni i udało mi się spłacić kredyt dość szybko ale ciągle myślę o budowie domu. Tylko sam do końca nie wiem czy to dobry pomysł. Obecnie żyję nam się całkiem wygodnie o nic się nie muszę martwić a dom to jak ktoś prędzej napisał, oznacza wiele problemów, które trzeba będzie samemu rozwiązywać. Druga sprawa to gdzie kupić działkę. Na pewno chciałbym blisko trójmiasta bo mam małe dzieci i wiadomo wolę, żeby miały w miarę szybki dojazd do szkół. Sam wychowałem się w mieście i wiem co to znaczy dobra komunikacja miejska. Myślę o Wiczlinie w Gdyni ale tam powstaję tyle osiedli, że ciężko jest ocenić czy obok danej działki w przyszłości Hossa czegoś nowego nie postawi. Ciężko jest podjąć taką decyzję bo nie wiadomo czy w przyszłości nie będzie się tego żałować.
To jest właśnie odwieczny dylemat: jak zjeść ciastko i mieć ciastko?
Larisa35 spróbowała rozwiązać problem i kupiła działkę poza miastem z zamiarem wybudowania domku rekreacyjnego. W tygodniu mieszka w mieście, a w weekendy, jak to określiła, ma kawałek trawy za miastem.
Praktycznie też cały czas borykałem się z tym problemem. Jednak z każdym rokiem ubywało argumentów, które przemawiałyby za domem, a przybywało za mieszkaniem w mieście, gdzie wszystko jest w zasięgu ręki. I nie dlatego, że z wiekiem człowiek jest mądrzejszy, ale dlatego, że z wiekiem zmieniają się priorytety.
Jeżeli chcesz budować dom, to decyzję podejmuj w miarę szybko.
Larisa35 spróbowała rozwiązać problem i kupiła działkę poza miastem z zamiarem wybudowania domku rekreacyjnego. W tygodniu mieszka w mieście, a w weekendy, jak to określiła, ma kawałek trawy za miastem.
Praktycznie też cały czas borykałem się z tym problemem. Jednak z każdym rokiem ubywało argumentów, które przemawiałyby za domem, a przybywało za mieszkaniem w mieście, gdzie wszystko jest w zasięgu ręki. I nie dlatego, że z wiekiem człowiek jest mądrzejszy, ale dlatego, że z wiekiem zmieniają się priorytety.
Jeżeli chcesz budować dom, to decyzję podejmuj w miarę szybko.
To ja też powiem krótko: dom na Kaszubach na emeryturze ? - całkowicie odpada.
Dom na Kaszubach jak najbardziej, ale tylko w wieku produkcyjnym, jako domek weekendowo-wakacyjny, kiedy człowiek ma jeszcze zdrowie i ochotę na wysiłek fizyczny przy wszelkiego rodzaju pracach. W wieku emerytalnym (co raz bardziej odległym) tylko mieszkanie np. dwupokojowe, w Gdańsku na dolnym tarasie, w nowym budownictwie, z ochroną, w pobliżu przychodni lekarskiej, centrum handlowego, obiektów kultury i zieleni (parków) . Mieszkanie w takiej lokalizacji, aby w razie potrzeby była możliwość zamówienia do domu wszelkiego rodzaju usług domowych (sprzątanie, obiady , rehabilitacja)
Dziadziuś z babcią wracają z teatru do posprzątanego mieszkanka, a na stole gorąca obiadokolacja :)
Dom na Kaszubach jak najbardziej, ale tylko w wieku produkcyjnym, jako domek weekendowo-wakacyjny, kiedy człowiek ma jeszcze zdrowie i ochotę na wysiłek fizyczny przy wszelkiego rodzaju pracach. W wieku emerytalnym (co raz bardziej odległym) tylko mieszkanie np. dwupokojowe, w Gdańsku na dolnym tarasie, w nowym budownictwie, z ochroną, w pobliżu przychodni lekarskiej, centrum handlowego, obiektów kultury i zieleni (parków) . Mieszkanie w takiej lokalizacji, aby w razie potrzeby była możliwość zamówienia do domu wszelkiego rodzaju usług domowych (sprzątanie, obiady , rehabilitacja)
Dziadziuś z babcią wracają z teatru do posprzątanego mieszkanka, a na stole gorąca obiadokolacja :)
Całkowicie się z Tobą zgadzam. teraz mamy wielki dom i olbrzymi ogród o ile można to tak nazwać. Na razie jest w miarę ok, chociaż dom za duży. Ale dom to dom, własne podwórko dla dzieci, plac zabaw, trampolina. Maluchy mają gdzie ganiać, jeźdźić na rowerach itd. Fajnie. Ale do czasu. Dzieci dorosną, wyprowadzą się, a my? Sami w takiej wielkiej chacie z taką ziemia do ogarnięcia? Nie dziękuję. Wtedy właśnie przytulne mieszkanko max 3 pokojowe, nisko żeby po schodach na starość nie biegać i bez ogródka, bo koszenie trawy, liści i odśnieżanie już mi bokiem wychodzi , a co dopiero na starość ;p
Dom na Kaszubach ok jak ktoś ma mieszkanko w mieście i lubi wypady weekendowe poza zgiełk miejski. Ale na emeryturze jak ma się powiedzmy te 67 lat? No chyba, że emeryt w wieku 47 lat to ok, taki to ma jeszcze czas żeby poszaleć na emeryturze zanim w krzyżu zacznie łupać ;p
A dojazdy? Można mieć dom blisko miejsca pracy. Najlepsza jest moja sąsiadka z domku obok. Wychodzi z domu i po 3 min jest w pracy dosłownie 10 budynków dalej, jeszcze zdąży do sklepu wejść ;p
Dom na Kaszubach ok jak ktoś ma mieszkanko w mieście i lubi wypady weekendowe poza zgiełk miejski. Ale na emeryturze jak ma się powiedzmy te 67 lat? No chyba, że emeryt w wieku 47 lat to ok, taki to ma jeszcze czas żeby poszaleć na emeryturze zanim w krzyżu zacznie łupać ;p
A dojazdy? Można mieć dom blisko miejsca pracy. Najlepsza jest moja sąsiadka z domku obok. Wychodzi z domu i po 3 min jest w pracy dosłownie 10 budynków dalej, jeszcze zdąży do sklepu wejść ;p
Oczywiście moja wizja przedstawiona wyżej jest nieco wyidealizowana :-)
Dodam, że wiek emerytalny to nie tylko 67 lat, ale też 77 i 87 lat. Często też nie ma dziadziusia i babci, ale zostaje z reguły sama babcia (kobiety statystycznie żyją dłużej). Mieszkanie w dużym domu dla samotnej kobiety 80-letniej chyba nie jest zbyt przyjemne. Niestety, jak mówi mądre przysłowie, starych drzew się nie przesadza, więc mając dom, trzeba przewidywać samotne życie w dużym domu, w oczekiwaniu na odwiedziny dzieci i wnuków. Dobrze jest mieć dzieci i móc na nie liczyć, ale całkowicie wiązać ich swoją osobą, to chyba trochę egoistyczne.
Życie staruszków w mieście jest chyba dużo łatwiejsze, dlatego o starości warto pomyśleć odpowiednio wcześnie. Czyli moja rada budować dom w młodym wieku, następnie próbować zostawić dom dzieciom, a samemu zmykać do miasta, nie odwrotnie :-) .
Tylko jak zostawić ten domek, który często budowało się z wyrzeczeniami i dużym poświęceniem i iść w nieznane, w obce środowisko na starość? To kolejny dylemat.
Dodam, że wiek emerytalny to nie tylko 67 lat, ale też 77 i 87 lat. Często też nie ma dziadziusia i babci, ale zostaje z reguły sama babcia (kobiety statystycznie żyją dłużej). Mieszkanie w dużym domu dla samotnej kobiety 80-letniej chyba nie jest zbyt przyjemne. Niestety, jak mówi mądre przysłowie, starych drzew się nie przesadza, więc mając dom, trzeba przewidywać samotne życie w dużym domu, w oczekiwaniu na odwiedziny dzieci i wnuków. Dobrze jest mieć dzieci i móc na nie liczyć, ale całkowicie wiązać ich swoją osobą, to chyba trochę egoistyczne.
Życie staruszków w mieście jest chyba dużo łatwiejsze, dlatego o starości warto pomyśleć odpowiednio wcześnie. Czyli moja rada budować dom w młodym wieku, następnie próbować zostawić dom dzieciom, a samemu zmykać do miasta, nie odwrotnie :-) .
Tylko jak zostawić ten domek, który często budowało się z wyrzeczeniami i dużym poświęceniem i iść w nieznane, w obce środowisko na starość? To kolejny dylemat.
Tylko czy te dzieci będą ten dom chciały i czy w ogóle będą mieszkały w PL?Nie wiem czy dobrze teraz kojarzę ale pisałeś ,że masz małe dzieci ,oby dom był niedaleko szkoły i praca bo wcześniej czy później będziecie przeklinali długie dojazdy i stanie w korkach i dowożenie dzieci na zajęcia dodatkowe.A wiem to po znajomych którzy na taki dom za miastem się zdecydowali.Ja miejsca w którym mieszkam nie zamieniłabym teraz na żadne inne,szkoły ,przedszkola ,komunikacja,kina ,przychodnie praktycznie pod nosem no ale ja w ogóle nie marzę o mieszkaniu za miastem i na starość tym bardziej sie nie wyprowadzę.
Ja nie mam domu za miastem, mam mieszkanie w mieście. Pisałem jedynie, że też borykałem się z podobnym problemem wyboru, czy budować dom za miastem, czy kupić mieszkanie. Z każdym rokiem ubywało argumentów za budową domu, dlatego doradzam tym, którzy mimo wszystko są zwolennikami domu, aby wybudować dom w okresie umożliwiającym wykorzystanie pełnych jego walorów tzn., kiedy z podwórka korzystają jeszcze dzieci, a my jako dorośli mamy siły i chęci do wszelkiego rodzaju prac domowo-ogrodowych i godzimy się z dojazdami do pracy i dowozem dzieci do szkół.
Czy któreś z dzieci w przyszłości będzie chciało zamieszkać w domu rodzinnym? - to kolejne pytanie. Dlatego napisałem, że trzeba próbować. Próba powinna być podjęta stosunkowo wcześnie zanim dzieci wyfruną na stałe z gniazdka. Obiecanki, że w przyszłości dom będzie dziecka, jest słabym argumentem. Dom trzeba zostawić zanim dziecko kupi własne mieszkanie. Rodzic może zaproponować, że zostawi dom w zamian za małe mieszkanie w mieście. Taki argument może przekonać dziecko do pozostania w domu rodzinnym. Warunek, że "znikamy z życia młodej rodziny" i wyprowadzamy się z domu. Nie wszyscy z rodziców są gotowi na taką decyzję, a dzieciom nie wypada zaproponować coś podobnego rodzicom. Wspólne zamieszkiwanie z obietnicą przekazania domu w przyszłości (bliżej nie określonej) raczej skazane jest na niepowodzenie i dzieci prawie na pewno wyprowadzą się wcześniej. Do końca też nie jestem pewien, czy w ogóle mamy prawo wiązać dzieci z domem rodzinnym?
Czy któreś z dzieci w przyszłości będzie chciało zamieszkać w domu rodzinnym? - to kolejne pytanie. Dlatego napisałem, że trzeba próbować. Próba powinna być podjęta stosunkowo wcześnie zanim dzieci wyfruną na stałe z gniazdka. Obiecanki, że w przyszłości dom będzie dziecka, jest słabym argumentem. Dom trzeba zostawić zanim dziecko kupi własne mieszkanie. Rodzic może zaproponować, że zostawi dom w zamian za małe mieszkanie w mieście. Taki argument może przekonać dziecko do pozostania w domu rodzinnym. Warunek, że "znikamy z życia młodej rodziny" i wyprowadzamy się z domu. Nie wszyscy z rodziców są gotowi na taką decyzję, a dzieciom nie wypada zaproponować coś podobnego rodzicom. Wspólne zamieszkiwanie z obietnicą przekazania domu w przyszłości (bliżej nie określonej) raczej skazane jest na niepowodzenie i dzieci prawie na pewno wyprowadzą się wcześniej. Do końca też nie jestem pewien, czy w ogóle mamy prawo wiązać dzieci z domem rodzinnym?
To dobre pytanie. Mieszkam w domu rodzinnym. Najpierw dziadkowie, potem moi rodzice, którzy z czasem sie wyprowadzili i dziadkowie zostali tu sami. Ja po ślubie z mężem tu sie wprowadziliśmy i teraz i nasze dzieci tu się wychowują. Czwarte pokolenie w tych samych murach. Dziadków już nie ma, zostaliśmy sami i teraz problem - co z domem? Jest masakrycznie wielki (czteropoziomowy, 3 kuchnie, 4 łazienki, ponad 10 pokoi) do tego kawał ziemi... I tylko my sami... Sentyment trzyma, ale logika mówi sprzedać i wiać ;p
Ja też marzyłam o domu i w końcu dorobiłam się swojego. Trochę z mężem sami uzbieraliśmy, trochę z wesela zostało i reszta na kredyt z MDM. Na razie mieszkamy kątem u rodziców, a nasz energooszczędny dom się buduje kawałek za Gdynią. Nie zgodzę się, że własny dom to tylko wydatki i wydatki. Teraz są tak fajne rozwiązania i materiały, że naprawdę można dużo oszczędzić na energii i ogrzewaniu na przykład. Jednorazowy koszt na początku jest duży, ale potem mniejsze wydatki się ma. Ja teraz współpracuję z ItoDesign.pl i właśnie taki "mądry" dom będę mieć. Panele słoneczne, rekuperacja, dobre wykorzystanie lokalizacji działki. Kiedyś ten dom przekażę dzieciom, już muszę myśleć o tym, żeby stał długie lata.
"przekażę dom dzieciom" w tych czasach raczej "wnukom" tylko którym i w jakiej części
argument "przekażę dom dzieciom" jest bardzo częstym błędem logicznym,
bardziej prawdopodobne jest że dom trafi na sprzedaż na stare lata
albo dorosłe wnuki dostaną dom z archaiczną technologią do kapitalnego remontu
argument "przekażę dom dzieciom" jest bardzo częstym błędem logicznym,
bardziej prawdopodobne jest że dom trafi na sprzedaż na stare lata
albo dorosłe wnuki dostaną dom z archaiczną technologią do kapitalnego remontu
Niestety, ale to wszystko, o czym piszesz, to uroki mieszkania w budynku wielorodzinnym. Decydując się na mieszkanie wśród ludzi, trzeba dostosować się do reguł obowiązujących całą wspólnotę. Organizując sobie spotkanie towarzyskie w ogródku, czy na balkonie niestety trzeba liczyć się z pośrednim uczestnictwem innych sąsiadów. Nikomu nie zakażemy przecież wychodzenia w tym czasie na balkon.
Jakoś nigdy nie miałem z tym problemu. Zarówno w pociągu, autobusie, ale również na balkonie, ogródku przydomowym, czy klatce schodowej, postępuję w taki sposób, aby nie przeszkadzać i krępować innych swoim zachowaniem, słownictwem czy ubiorem.
Jakoś nigdy nie miałem z tym problemu. Zarówno w pociągu, autobusie, ale również na balkonie, ogródku przydomowym, czy klatce schodowej, postępuję w taki sposób, aby nie przeszkadzać i krępować innych swoim zachowaniem, słownictwem czy ubiorem.
Wszystko zależy od usposobienia danej osoby. Lubicie grzebać w ziemi, mieć wiecznie coś do roboty to wybudujcie/kupcie dom. Nie chcecie się martwić o wielkość na starość, to kupcie jak my dom do 100m^2, taki mały bungalow. Jeżeli natomiast dużo podróżujecie, traktujecie lokum jak hotel, nie chcecie zbyt wiele robić przy wspólnym gospodarstwie, rozważacie przeprowadzkę za pracą po latach, nie planujecie mieć zwierzyńca, macie ugodowy charakter to nie ma co inwestować w dom a tylko mieszkanie.
Podobnie jest z paleniem papierosów na balkonach. Dym z papierosów palonych na balkonach dostaje się do mieszkań sąsiadów. Niestety, miną kolejne pokolenia, zanim niektórzy zrozumieją, że zmuszanie sąsiadów, a w szczególności dzieci, do biernego palenia tytoniu jest niedopuszczalne.
Pocieszające jest, że coraz więcej przestrzeni publicznej nie jest prawnie dostępna dla palaczy (samoloty, pociągi, biura, duża część kawiarni i restauracji). Jest nadzieja, że już w niedługim czasie palenie papierosów "na widoku" dla wszystkich będzie po prostu obciachem. Widok człowieka idącego ulicą z zapalonym papierosem staje się powoli ewenementem i niewątpliwie już odbiega od normy.
Pocieszające jest, że coraz więcej przestrzeni publicznej nie jest prawnie dostępna dla palaczy (samoloty, pociągi, biura, duża część kawiarni i restauracji). Jest nadzieja, że już w niedługim czasie palenie papierosów "na widoku" dla wszystkich będzie po prostu obciachem. Widok człowieka idącego ulicą z zapalonym papierosem staje się powoli ewenementem i niewątpliwie już odbiega od normy.
Przykro, że Twoja przestrzeń jest tak ograniczona.
Miejmy nadzieję, że nie trzeba będzie czekać aż "miną kolejne pokolenia" by to się zmieniło.
Ps
Zdarza mi się pufać na balkonie. Delektować się i bawić ulubioną popielniczką.
Widoki (i zapaszki) sąsiednich balkonów przyprawiają mnie o odruch wymiotny.
Szmaty, dziecięce zabawki, gary itd. To jest dopiero obciach :)
"Miną kolejne pokolenia, zanim niektórzy zrozumieją, że zmuszają sąsiadów, a w szczególności dzieci" do oglądania (i wdychania) swojego pier(dol)nika balkonowego, składzika "skarbów" ?!
Łudzę się, że nie.
Inni, z przyczyn "zdrowotnych", nieustannie przeprowadzają sterylizację swoich mieszkań, która niszczy naturalne warunki mojego otoczenia i zakłoca naturalne przepływy energii...
Itd., itp....
Palę kiedy mam na to ochotę, na MOIM balkonie, na MOIM podwórku.
Nic nikomu do tego. Wara od mojej przestrzeni!
Miejmy nadzieję, że nie trzeba będzie czekać aż "miną kolejne pokolenia" by to się zmieniło.
Ps
Zdarza mi się pufać na balkonie. Delektować się i bawić ulubioną popielniczką.
Widoki (i zapaszki) sąsiednich balkonów przyprawiają mnie o odruch wymiotny.
Szmaty, dziecięce zabawki, gary itd. To jest dopiero obciach :)
"Miną kolejne pokolenia, zanim niektórzy zrozumieją, że zmuszają sąsiadów, a w szczególności dzieci" do oglądania (i wdychania) swojego pier(dol)nika balkonowego, składzika "skarbów" ?!
Łudzę się, że nie.
Inni, z przyczyn "zdrowotnych", nieustannie przeprowadzają sterylizację swoich mieszkań, która niszczy naturalne warunki mojego otoczenia i zakłoca naturalne przepływy energii...
Itd., itp....
Palę kiedy mam na to ochotę, na MOIM balkonie, na MOIM podwórku.
Nic nikomu do tego. Wara od mojej przestrzeni!
Niby tak. Też wychodze z założenia, że jestem u siebie i robię co chcę. Tylko też mam sąsiadów. Nie za ścianą, nie pode mną czy nade mną, bo mam dom, ale gdzieś za płotem też żyją ludzie. Nie mieszkam w dziczy. Trzeba nauczyć się żyć z innymi. Nie odpalać kosiarki o 23, ani wypuszczać w weekendy psa o 5 na podwórko żeby szczekał jak szalony do 9 kiedy to znów go zamkną w domu. A takich zdolnych mam sąsiadów. Ja natomiast mam bardzo hałaśliwe dzieci, jak sa na podwórku to cała okolica je słyszy. Mogą sie drzeć ile wlezie. Ale popołudniu kiedy sąsiedzi wracają z pracy to pilnuję żeby nie przeszkadzały za bardzo, bo nie każdy musi chcieć ich słuchać. To się nazywa kompromis. Jestem u siebie, ale obok są inni i też chcą normalnie żyć.
W pierwszym komentarzu Lukrecja napisała:
"Palę kiedy mam na to ochotę, na MOIM balkonie, na MOIM podwórku.
Nic nikomu do tego. Wara od mojej przestrzeni!"
... ale już w następnym:
"Czy to mieszkanie, czy dom, trzeba być człowiekiem a nie TYLKO wymagać od innych.
Zaczynajmy od siebie."
Lukrecja natchnęłaś mnie nadzieją :-)
"Palę kiedy mam na to ochotę, na MOIM balkonie, na MOIM podwórku.
Nic nikomu do tego. Wara od mojej przestrzeni!"
... ale już w następnym:
"Czy to mieszkanie, czy dom, trzeba być człowiekiem a nie TYLKO wymagać od innych.
Zaczynajmy od siebie."
Lukrecja natchnęłaś mnie nadzieją :-)
Popatrzmy na filmy z połowy ubiegłego wieku. Dym papierosowy w Polsce był wszechobecny na naradach, w biurach, wszelkiego rodzaju spotkaniach. Papierosy palili wszyscy: kobiety, mężczyźni, inteligenci, chłopi i robotnicy. Dzisiaj co raz więcej osób biega i jeździ na rowerach, a coraz mniej pali.
Tak, jak kiedyś 50 -latkowie w dresach powodowali ironiczne uśmiechy na twarzach swoich sąsiadów, niedługo być może, takie same uśmiechy będą powodować palacze :-)
Tak, jak kiedyś 50 -latkowie w dresach powodowali ironiczne uśmiechy na twarzach swoich sąsiadów, niedługo być może, takie same uśmiechy będą powodować palacze :-)
Nie w łączeniu biegania z paleniem tytoniu tkwi problem.
Społeczeństwo polskie ewoluuje. To, co kiedyś było trendy dzisiaj już nie jest (palenie). To co kiedyś było niszowe i śmieszyło, dzisiaj już nie śmieszy i jest powszechne (bieganie, jazda rowerem, itp). Ewolucja naszego społeczeństwa pozwala domniemywać, że bardzo nieliczna w przyszłości grupa palaczy będzie wzbudzać w większości tylko ironiczny uśmiech i politowanie.
Społeczeństwo polskie ewoluuje. To, co kiedyś było trendy dzisiaj już nie jest (palenie). To co kiedyś było niszowe i śmieszyło, dzisiaj już nie śmieszy i jest powszechne (bieganie, jazda rowerem, itp). Ewolucja naszego społeczeństwa pozwala domniemywać, że bardzo nieliczna w przyszłości grupa palaczy będzie wzbudzać w większości tylko ironiczny uśmiech i politowanie.
Ciekawy pomysł http://piotrburda.pl/jak-dobrac-zegar-do-pokoju/ polecam.
O tak, mieszkanie od dewelopera to super sprawa. Nie da się ukryć. Brat wypatrzył ostatnio, tyle, że mieszka w Krakowie. I właśnie od dewelopera. Pół życia, jako dzieciaki mieszkalismy w starym budownictwie, pod Poznaniem. Potem porozjeżdżalismy się na studia tu i tam, ja mieszkam w Trójmieście i mam mały cudny ukochany domek, a brat w Krakowie stwierdził, że już dość płacenia mnóstwa pieniędzy za wynajem, woli wziąć kredyt i go spłacać. Przynajmniej będzie miał własne mieszkanie. Ostatecznie zdecydował się na apartamet w wyjątkowych i nowoczesnych budynkach - apartamenty Kaskada na Prądniku Czerwonym, https://www.superkrak.com.pl/wyszukiwarka-3d/apartamenty-kaskada-etap-3. Moje dzieciaki już się doczekać nie mogą aż się wujek wprowadzi i będą mogły jechać do Krakowa. A to dlatego, że apartamenty znajdują się "po sąsiedzku" z kinem i parkiem wodnym :D
Wydaje mi się, że cenowo wychodzi na to samo, oczywiście to wszystko zależy od naszych wymagań. Jakiś czas temu także mieliśmy ten dylemat i wreszcie po wielu miesiącach rozmyślań i analiz zdecydowaliśmy się na dom. Teraz natomiast mamy kolejny problem - budować czy kupić gotowy. Zdania są podzielone, jedni doradzają kupno bo szybciej, inni budowę bo sami możemy wszystko zaplanować i o wszystkim decydować. Trafiłam na fajny artykuł http://www.gotoweinformacje.pl/wlasny-dom-lepiej-budowac-kupic/ po którym jestem bardziej skłonna budować, ale ciężko mi przekonać męża. Co myślicie na ten temat?
Dom jest lepszym rozwiązaniem kiedy mamy ziemie plus przyłączą mediów , jeżeli nie mamy i musimy kupić ziemie itd o wiele taniej wyjdzie mieszkanie .
Przykład dom parterowy z poddaszem użytkowym 150m2 bez ceny gruntu i mediów od zera budowa az po klucz około 320tys z wykaczeniem wnętrza ale do tego ziemia minimum 200 tys zł jeżeli nie wiecej . Za to mieszkanie 3 pokoje około 65-70 metrów to cenna samego domu ale tez i lepiej z dojazdem .
Druga sprawa to kwestia lokalizacji i preferencji
Jezlei chodzi o kosztu utrzymania sa równe czynsz w bloku za mieszkanie 65 metrowe równa sie utrzymaniem domu 120 -150 metrowego
Przykład dom parterowy z poddaszem użytkowym 150m2 bez ceny gruntu i mediów od zera budowa az po klucz około 320tys z wykaczeniem wnętrza ale do tego ziemia minimum 200 tys zł jeżeli nie wiecej . Za to mieszkanie 3 pokoje około 65-70 metrów to cenna samego domu ale tez i lepiej z dojazdem .
Druga sprawa to kwestia lokalizacji i preferencji
Jezlei chodzi o kosztu utrzymania sa równe czynsz w bloku za mieszkanie 65 metrowe równa sie utrzymaniem domu 120 -150 metrowego
pewnie , że dom ;) ale wiadomo jeśli wybierze się dom trzeba się przygotować na różne remonty, porządki koło domu:) nie będzie nam się nudzić jak w mieszkaniu ;)
ja ostatnio musiałam zlecić instalację elektryczne, bo u nas nikt się na tym nie zna.. a z prądem nie ma żartów . jeśli byście szukali godnej uwagi firmy polecam zaglądnąć tutaj http://hipersystem.pl/
ja ostatnio musiałam zlecić instalację elektryczne, bo u nas nikt się na tym nie zna.. a z prądem nie ma żartów . jeśli byście szukali godnej uwagi firmy polecam zaglądnąć tutaj http://hipersystem.pl/
Dom pewnie ze lepszy ale zależy gdzie. Zależy gdzie ten dom ma być, gdzie pracujecie, czy macie czas i dwa samochody żeby jeździć do pracy, kto odwozi i odbiera dzieci, czy chceci tracić po 3 - 4 godziny na dojazdy i czy stać was na paliwo do dwóch aut pewnie ponad tysiąc a nawet półtora za miesiąc. Trzeba więc sobie odpowiedzieć co kupić żeby wygodnie żyć bo piękne wnętrze i ogród na nic sir zdadzą jeśli nie będziesz miała czasu się tym cieszyć, będziesz sfrustrowana i zmęczona a wydatki na paliwo przerosna oczekiwania. Ja w tej chwili mieszkam w centrum, mieleszkanie nie za duże ale wszędzie blisko. Najlepiej to mieć dom w centrum.ale to już kupa kasy.
Moim zdaniem najlepiej wybudować jest dom. Ja w mieszkaniu bym nie potrafiła mieszkać. Sprawdza się to rewelacyjnie pod wieloma względami.
Marzyłam o budowie domu od dawna, nigdy nie odpowiadało mi mieszkanie w bloku, dlatego tez u mnie wygrywa ta opcja. Jednak zgodzę się, ze warto przemyśleć to, gdzie się budujemy i u kogo. Mi udało się kupić działkę w dobrze zlokalizowanym miejscu. Firmy szukałam też dość długo, ale tutaj pomoc znajomych okazała się niezbędna. Korzystałam z usług ITOdesign, firmę bardzo polecam. Obyło się bez nerwów, bo zajęli się każdym etapem budowy, plus praca szła terminowo. Jeśli więc ma się odpowiednie środki i chęć do pracy – bo dom wymaga jej więcej, niż mieszkanie – to warto realizować marzenia. Ja nie żałuję. :)
A tak naprawdę wszystko zalezy od tego co kto lubi, ile ma czasu,jakie upodobania,jak wygląda jego życie. Reasumując nie ma jednoznacznej odpowiedzim. Na swoim przykładzie-cale życie mieszkałam w domu.
Mama się zajmowała nim i ogrodem,tata wlasna działaność. Mimo że czasem denerwowało że wszędzie daleko,brak autobusu, uzależnienie od rodziców w kwestii dojazdów/wyjsc dom pozostał celem. Na studiach poznałam życie w kamienicy (całkiem ok,bez traumy). Dalej plan dom. Po ślubie kilka lat w kamienicy, później ponad rok u teściów w domu. I dopiero gdy zamieszkaliśmy jako dorośli ludzie( z dziecmi )w domu zobaczyliśmy go z innej perspektywy. Zauważyliśmy że potrzeba ogrom czasu bo w domu zawsze jest coś do roboty,działka nawet najmniejsza wymaga pracy i czasu,dojazd do pracy to znowu czas. Po dlugim namysle i analizie za i przeciw zdecydowaliśmy, że wolimy większe mieszkanie z małym ogrodem blisko miasta. Dom,na wsi gdzie oboje pracujemy byłby udręka. A tak mamy mały ogródek (60 metrów-jesy gdzie usiąść,jest gdzie pranie powiesić:) i 80 metrów gdze kazdy ma swoj kat. W weekend mogą pojechać nad morze, na kawę,do kina, do znajomych-zamiast grzebania w ziemi (czego nie cierpię) czy sprzątania 200 niepotrzebnych metrów. I wreszcie czuje się zadowolona że znalazłam coś co pasuje MI -a nie dałam wmówić sobie przez rodzinę,c*otki,sąsiadów że tylko 1000 metrów działki i 200 metrow domu da mi szczęście i spełnienie. I dlatego pytanie co wybrać trzeba zadać sobie a nie wszystkim naokoło.
Mama się zajmowała nim i ogrodem,tata wlasna działaność. Mimo że czasem denerwowało że wszędzie daleko,brak autobusu, uzależnienie od rodziców w kwestii dojazdów/wyjsc dom pozostał celem. Na studiach poznałam życie w kamienicy (całkiem ok,bez traumy). Dalej plan dom. Po ślubie kilka lat w kamienicy, później ponad rok u teściów w domu. I dopiero gdy zamieszkaliśmy jako dorośli ludzie( z dziecmi )w domu zobaczyliśmy go z innej perspektywy. Zauważyliśmy że potrzeba ogrom czasu bo w domu zawsze jest coś do roboty,działka nawet najmniejsza wymaga pracy i czasu,dojazd do pracy to znowu czas. Po dlugim namysle i analizie za i przeciw zdecydowaliśmy, że wolimy większe mieszkanie z małym ogrodem blisko miasta. Dom,na wsi gdzie oboje pracujemy byłby udręka. A tak mamy mały ogródek (60 metrów-jesy gdzie usiąść,jest gdzie pranie powiesić:) i 80 metrów gdze kazdy ma swoj kat. W weekend mogą pojechać nad morze, na kawę,do kina, do znajomych-zamiast grzebania w ziemi (czego nie cierpię) czy sprzątania 200 niepotrzebnych metrów. I wreszcie czuje się zadowolona że znalazłam coś co pasuje MI -a nie dałam wmówić sobie przez rodzinę,c*otki,sąsiadów że tylko 1000 metrów działki i 200 metrow domu da mi szczęście i spełnienie. I dlatego pytanie co wybrać trzeba zadać sobie a nie wszystkim naokoło.
Zawsze marzyłem o dużym, rodzinnym mieszkaniu, w wysokościowcu, z dużym tarasem i pięknym widokiem, ale nie było mnie na taki apartament stać. Teraz mógłbym już taki kupić, ale .... dla małżeństwa w wieku przedemerytalnym to zabytek na dodatek mógłby okazać się zbyt kosztowny w utrzymaniu na emeryturze.
Zdecydowanie dom :)
Mieszkałam w domu jako dziecko. Spory metraż, wielgachne podwórko. Po sąsiedzku inne domu, więc względny spokój. Ale rodzice postanowili przenieść się do centrum, kupili mieszkanie. No było ok, ale zawsze chętnie wracałam do starego rodzinnego domu dziadków. Po ślubie opuściłam mieszkanko rodziców i z mężem zamieszkaliśmy w moim domu z dzieciństwa. Ach ten spokój, grillowanie, leniuchowanie, spokój, sąsiedzi od dziesiątków lat się znają, ewentualnie paru nowych sie wybudowało. Nasze dzieci uwielbiają dom za duże podwórko, gdzie walają się zabawki, trampolina, huśtawki, ślizgawki, piaskownica itd, bo miejsce jest na wszystko. Ale latem głównym minusem jest ciągłe koszenie trawy, a zimą jak jest śnieg to trzeba pamiętać o szuflowaniu chodnika :/ Ale dalej jesteśmy za domem :) Jeszcze na pewno do czasu jak dzieci podrosną, potem jak będziemy sami to pewnie i dom będzie zbędny.
Mieszkałam w domu jako dziecko. Spory metraż, wielgachne podwórko. Po sąsiedzku inne domu, więc względny spokój. Ale rodzice postanowili przenieść się do centrum, kupili mieszkanie. No było ok, ale zawsze chętnie wracałam do starego rodzinnego domu dziadków. Po ślubie opuściłam mieszkanko rodziców i z mężem zamieszkaliśmy w moim domu z dzieciństwa. Ach ten spokój, grillowanie, leniuchowanie, spokój, sąsiedzi od dziesiątków lat się znają, ewentualnie paru nowych sie wybudowało. Nasze dzieci uwielbiają dom za duże podwórko, gdzie walają się zabawki, trampolina, huśtawki, ślizgawki, piaskownica itd, bo miejsce jest na wszystko. Ale latem głównym minusem jest ciągłe koszenie trawy, a zimą jak jest śnieg to trzeba pamiętać o szuflowaniu chodnika :/ Ale dalej jesteśmy za domem :) Jeszcze na pewno do czasu jak dzieci podrosną, potem jak będziemy sami to pewnie i dom będzie zbędny.
"zaczynam juz myslec o własnych czterech katach ale ceny mieszkań jak i budowy domu mnie odstraszaja:( my młodzi ludzie przeciez dopiero zaczynamy a juz stawiaja nam takie poprzeczki.
A jak jest u was kupujecie cos czy stawiacie dom :)
A kasiorke z kad bierzecie ??? Kredyt czy dobra wola rodzicow
Jestem ciekawa ile kosztuje budowa małego domku!! TYlko zeby byc razem:):) a w nim ja dziecko maż i duzy piesek to moje marzenia:)"
Tak brzmiało pytanie. Dużo więcej niż "dom czy mieszkanie".
Oczywiście, że zazdroszczę. Zazdrościłem za młodu bogatym dzieciakom co posiadali pierwsze telefony komórkowe lub jeździli na wycieczki zagraniczne z rodzicami i tak samo teraz co na ślub od rodziców dostali mieszkania.
Na szczęście dzięki stawko w branży IT stać mnie na nowe mieszkanie na Przymorzu. Ale na głupoty pieniążków nie wydaje bo jeszcze zostało 35 % wartości mieszkania spłacić kredytem.
A jak jest u was kupujecie cos czy stawiacie dom :)
A kasiorke z kad bierzecie ??? Kredyt czy dobra wola rodzicow
Jestem ciekawa ile kosztuje budowa małego domku!! TYlko zeby byc razem:):) a w nim ja dziecko maż i duzy piesek to moje marzenia:)"
Tak brzmiało pytanie. Dużo więcej niż "dom czy mieszkanie".
Oczywiście, że zazdroszczę. Zazdrościłem za młodu bogatym dzieciakom co posiadali pierwsze telefony komórkowe lub jeździli na wycieczki zagraniczne z rodzicami i tak samo teraz co na ślub od rodziców dostali mieszkania.
Na szczęście dzięki stawko w branży IT stać mnie na nowe mieszkanie na Przymorzu. Ale na głupoty pieniążków nie wydaje bo jeszcze zostało 35 % wartości mieszkania spłacić kredytem.
Jeżeli jesteś sama i szukasz czegos dla siebie to zdecydowanie wystarczy ci mieszkanko. Dom to za duzo dla jednej osoby. A kto wie, moze poznasz kogos kto tez juz bedzie mieszkac na swoim? Jak juz kogos znajdziesz to wtedy mozesz sie zastanawiac nad czyms wiekszym typu dom
To prawda, żeby kupić mieszkanie nawet w starym budownictwie, trzeba się zapożyczyć na kilkadziesiąt lat. Moja córka z męzem niedawno także wzięli kredyt hipoteczny, bo wynajem mieszkania też nie jest tanie. Teraz rozważają wyjazd za granicę na jakis czas, aby spłacic ten kredyt jak najszybciej... Młodzi ludzie w dzisiejszych czasach naprawdę nie mają łatwo.
ja marzę oczywiście o swoim domu, ale to marzenie dość nierealne póki co
_______
http://elkombud.pl/ - gdybyście coś działali z kanalizacją
_______
http://elkombud.pl/ - gdybyście coś działali z kanalizacją
Na ten moment na pewno chciałabym znaleźć odpowiednie mieszkanie od dewelopera dla siebie i mojego narzeczonego. Jednak słyszałam, że przed podpisaniem umowy deweloperskiej wartko skorzystać z pomocy tej firmy https://odbiorymieszkan.info/odbiory-mieszkan-warszawa zajmuje się ona odbiorem mieszkań. Co o tym sądzicie?
Mieszkam na wsi. Mam domek na przyzwoitej wielkości działce. Do obwodnicy Trójmiasta 1 km. W zasięgu 300 do 700 m mam 2 stacje benzynowe, lidla, biedronkę, aptekę, delikatesy, pepco, rossmana, mięsny gzella, piekarnię pellowski, delikatesy, sklep z damskimi ciuchami, kwiaciarnię, restauracje po rewolucjach Geslerowej, fryzjera, pralnię chemiczną,, sklep z tkaninami, sklep ogrodniczy,sklep z art. gastronomicznymi, paczkomaty, pocztę, szkołe podstawową i przedszkole, plac zabaw, kościół i cmentarz, warsztat samochodowy, przystanek autobusowy. Nie wiem czy wszystko wymieniłam. No prawie wszystko co można chcieć do normalnego funkcjonowania. Mieszkam na uboczu, pod laskiem, cisza i spokój, a wyjdę 300 m od domu i pełna cywilizacja. Polecam.
Przykład pierwszy z brzegu, z dnia dzisiejszego: Aerobaltic Gdynia. Wybrać się na tego typu imprezę spoza trójmiasta, to droga przez mękę. Najpierw podróż autem, następnie jazda w korku przed wjazdem na imprezę, problemy z zaparkowaniem auta, a później powrót przez zakorkowane miasto.
Na każdą tego typu masową imprezę mieszkańcy trójmiasta spokojnie dojadą rowerami, a niektórzy dotrą na miejsce imprezy nawet pieszo.
Na pokazy lotnicze na wsi raczej bym nie liczył :)
Na każdą tego typu masową imprezę mieszkańcy trójmiasta spokojnie dojadą rowerami, a niektórzy dotrą na miejsce imprezy nawet pieszo.
Na pokazy lotnicze na wsi raczej bym nie liczył :)
Zdziwisz się. Jakiś tydzień czy 2 temu nad naszymi domami mieliśmy loty helikopterem polskiego mistrza świata. Oglądaliśmy z przydomowych ogródków popisy mistrza. Klasa. Bez dojazdów, korków i marnowania czasu w karkach.
Do Gdyni to akurat dojazd bajka, obwodnica i heja... Zaparkować? Przecież nigdy nie ma gdzie zaparkować, w każdym mieście ten problem. Mieszkając w Gdańsku co z tego, że był autobus, kolejka czy tramwaj. I jak jeżdziliśmy wszędzie autem, więc teraz żadna róznica. Przynajmniej nie ogranicza mnie czas, że muszę zdażyć na ostatni autobus.
PS Niestety tak zachwalane teatry, korty tenisowe czy filharmonie... Litości, jak często z tego korzystasz? Mieszkałam całe życie w Gdańsku i jakoś nigdy nie było mi to potrzebne. A uczelnie? Sorki, ale lata nauki mam już za sobą.
Do Gdyni to akurat dojazd bajka, obwodnica i heja... Zaparkować? Przecież nigdy nie ma gdzie zaparkować, w każdym mieście ten problem. Mieszkając w Gdańsku co z tego, że był autobus, kolejka czy tramwaj. I jak jeżdziliśmy wszędzie autem, więc teraz żadna róznica. Przynajmniej nie ogranicza mnie czas, że muszę zdażyć na ostatni autobus.
PS Niestety tak zachwalane teatry, korty tenisowe czy filharmonie... Litości, jak często z tego korzystasz? Mieszkałam całe życie w Gdańsku i jakoś nigdy nie było mi to potrzebne. A uczelnie? Sorki, ale lata nauki mam już za sobą.
Ty też nie wiele zrozumiałeś.
Nie chcę cię przekonać o wyższości posiadania domku na wsi nad posiadaniem mieszkania w mieście.
Mieszkanie dla mnie też było super. Szczególnie w czasie studiów jak z buta zasuwałam na wykłady i z buta mogłam wrócić z imprezy. Przez lata było super. Nawet byłam pewna, że jak będę miała rodzinę to też będzie ok. Ale nie. Mieszkanie w mieście nie spełniało potrzeb i wymagań rodziny z dziećmi. Okazało się , ze na wsi łatwiej o przedszkole, bo w Gdańsku pierwszeństwo mają samotne matki i rodziny wielodzietne, oni dostają masę punktów a rodziców na etacie ma się gdzieś. Na wsi rodzić na etacie i samotna matka czy wielodzietni mają tyle samo punktów i takie same szanse. Szkoła. W mieście to szkoły rejonowej było dokładniej 5 razy dalej niż tu na wsi. Paranoja co? Dojazdy do pracy. Przez miasto masakra się wydostać Tu skok na obwodnicę i się leci, w takich godzinach co my jeżdzimy jest pusto, korków nie ma nigdy. Itd. Przykładów wiele.
Chciałam tylko pokazać, że domek na wsi nie oznacza domku na końcu świata, bez dostępu do sklepów i cywilizacji.
A jak lubisz szeroko rozumianą kulturę to życzę ci mieszkania między teatrem a kortem tenisowym czy coś w tym stylu. Ciekawe jak długo będziesz tym zachwycony hehe
Nie chcę cię przekonać o wyższości posiadania domku na wsi nad posiadaniem mieszkania w mieście.
Mieszkanie dla mnie też było super. Szczególnie w czasie studiów jak z buta zasuwałam na wykłady i z buta mogłam wrócić z imprezy. Przez lata było super. Nawet byłam pewna, że jak będę miała rodzinę to też będzie ok. Ale nie. Mieszkanie w mieście nie spełniało potrzeb i wymagań rodziny z dziećmi. Okazało się , ze na wsi łatwiej o przedszkole, bo w Gdańsku pierwszeństwo mają samotne matki i rodziny wielodzietne, oni dostają masę punktów a rodziców na etacie ma się gdzieś. Na wsi rodzić na etacie i samotna matka czy wielodzietni mają tyle samo punktów i takie same szanse. Szkoła. W mieście to szkoły rejonowej było dokładniej 5 razy dalej niż tu na wsi. Paranoja co? Dojazdy do pracy. Przez miasto masakra się wydostać Tu skok na obwodnicę i się leci, w takich godzinach co my jeżdzimy jest pusto, korków nie ma nigdy. Itd. Przykładów wiele.
Chciałam tylko pokazać, że domek na wsi nie oznacza domku na końcu świata, bez dostępu do sklepów i cywilizacji.
A jak lubisz szeroko rozumianą kulturę to życzę ci mieszkania między teatrem a kortem tenisowym czy coś w tym stylu. Ciekawe jak długo będziesz tym zachwycony hehe
Sama się zastanawiam, mieszkanie czy dom. Zawsze byłam raczej fanką mieszkania, większego, ale jednak mieszkania. W jakiejś ładnej kamieniczce z klimatem.
Jak dla mnie mieszkanie. Jest wygoda , nie trzeba w zimie palić
porównaj ceny okien - http://twoje-okna.com
ja wolę mieszkanie ponieważ jest to wygoda. Nowy domek od 300 k w górę
porównaj ceny okien - http://twoje-okna.com
Jakbyś potrzebowała wsparcia architekta polecam biuro D' Interior Studio- http://www.d-interior.com.pl
Najważniejsze, że masz marzenia one sprawią że w odpowiednim momencie zdecydujesz co będzie dla Twojej rodziny najlepsze. Do tego czasu powinnaś też rozejrzeć się za ubezpieczeniem czterech kątów. https://cuk.pl/ubezpieczenia/nieruchomosci
Jesteś bogaty? bogać się dalej! dzięki dobrej metodzie zarabiania online dostępnej teraz dla każdego! Zbuduj dodatkowy dochód na lata powyzej 10.000zł/mc
http://systemzarabiania.pl
http://systemzarabiania.pl
My z żoną poszliśmy w tę stronę że kupiliśmy projekt tu https://www.mgprojekt.com.pl/ i w tym roku zaczynamy budowę domu!
Takiego 80-100 m i koniecznie z garażem,samochód też musi mieć swoje miejsce a nie stać na chodniku...
Życie w dużym mieście jest dość męczące i chyba warto zainwestować w "mały,ciasny ale własny" ;)
Oczywiście nie jest tak łatwo znaleźć odpowiednią działkę,chyba się z tym zgodzicie?
Takiego 80-100 m i koniecznie z garażem,samochód też musi mieć swoje miejsce a nie stać na chodniku...
Życie w dużym mieście jest dość męczące i chyba warto zainwestować w "mały,ciasny ale własny" ;)
Oczywiście nie jest tak łatwo znaleźć odpowiednią działkę,chyba się z tym zgodzicie?
DOm lepiej budowac niz kupowac. Z mieszkaniami no wiadomo - ale wystarczy nie brac w samym centrum i juz mozna cos dorwac taniej
___________________________
https://altiplano.pl/nieruchomosci-mieszkaniowe/
___________________________
https://altiplano.pl/nieruchomosci-mieszkaniowe/
My obraliśmy nieco inną ścieżkę :) Odziedziczyliśmy po moich dziadkach kamieniczkę, w której wynajmujemy mieszkania. Dzięki temu kupiliśmy działkę i jesteśmy w trakcie budowania domu :) Zaufaliśmy projektantom ze strony https://www.mgprojekt.com.pl/ i mam nadzieję, że się nie zawiedziemy, bo dom ma dopiero fundamenty. Ale ja już się cieszę i jeżdżę na targi urządzania wnętrz :) Akturalnie mieszkamy w bloku, żeby być blisko firmy, ale działka, gdzie stawiamy dom jest również w mieście, także wiele nie tracimy, a możemy zyskać nieco prywatności :)
My zdecydowaliśmy się na rozbudowę starego domu po dziadkach i wydaje mi się że taniej i szybciej wyszło by pobudować nowy... Jedna czego nie robi się z sentymentu. Teraz szukamy drzwi do naszego nowego gniazdka. Czy moglibyście polecić dobrego producenta z dobrymi drzwiami zewnętrznymi? Czy ma ktoś drzwi od "Veyny"? Jestem bardzo ciekawa opinii tych drzwi.
Jeżeli ktoś ma stabilna sytuację finansowa i możliwość nabycia taniej działki lub już ma działkę to nie powinien myśleć o mieszkaniu w bloku. Budowa własnego mieszkania to doskonały pomysł. Pomysłów na budowę można mieć tysiące, takie jak własny prokjekt, skorzystanie z wspomnianego https://www.mgprojekt.com.pl/ czyli gotowego projektu. Mozna kupic dom już w budowie bo ktoś nie podołał finansowo. To nie ma aż takiego znaczenia. Ważne jest to co oferuje własny dom. A daje bardzo dużo. Ja nigdy bym już nie wrócił do bloku z własnej woli.
Pytanie główne jest tak samo dobre jak lepsze jest mieszkanie w mieście, czy domek pod miastem i dojeżdżanie codziennie?
obie opcje mają w sumie plusy i minusy
drzwi zewnętrzne Toruń
https://tessa.com.pl/
https://tessa.com.pl/
Trafiłem właśnie na taką promocję https://www.mgprojekt.com.pl/aktualnosci/promocja-wiosenna
Myślę że wybrałbym wybudowanie domu,z wielu względów...
Już wielokrotnie pisałem i polecałem tę pracownie! Sam już kiedyś skorzystałem ;)
Myślę że wybrałbym wybudowanie domu,z wielu względów...
Już wielokrotnie pisałem i polecałem tę pracownie! Sam już kiedyś skorzystałem ;)
Wiek nie ma tu znaczenia, a raczej stan majątkowy. Ja sama ledwie skończyłam studia i od razu założyłam własną firmę, a po roku mogłam już wziąć kredyt na dom z narzeczonym. Czy dostałam od rodziny? Tylko troszkę, na wkład własny, a i to pożyczka, bo nie chcę nikogo wykorzystywać. Myślę, że kwestia ogarnięcia i dobrych decyzji. Także wybór projektu domu czy mieszkania ma znaczenie, bo akurat my postawiliśmy na dom możliwie ergonomiczny. Wzięliśmy projekt ze strony https://www.mgprojekt.com.pl/, właściwie projekt "willa parkowa".
Moim zdaniem wszystko to kwestia gustu i potrzeb, może jeszcze ważne jest jak liczna jest rodzina dla której szykujesz nowy kąt. Osobiści marzy mi się mały domek na wsi, ale ze względów czysto finansowych to tylko sfera marzeń. Budowa to jedno, a wykończenie i wyposażenie w meble i niezbędne sprzęty to już druga sprawa. Koszta się mnożą.
osobiście zdecydowałabym się na dom. Mam porównanie dom-mieszkanie. I nie wyobrażam sobie życia bez ogrodu i miejsca gdzie można swobodnie wypocząć bez wzroku wścibskich sąsiadów, którym nawet najmniejsze hałasy przeszkadzają...
aktualnie jestem w trakcie budowy domu i szukam inspiracji wnętrzarskich - to będzie dopiero mega zabawa i ogromne stresy ;)
aktualnie jestem w trakcie budowy domu i szukam inspiracji wnętrzarskich - to będzie dopiero mega zabawa i ogromne stresy ;)
w punkt! mam dom z ogrodem, do którego jeżeli nie wychodzę popielić itp., to wychodzę wywiesić pranie albo 2-3 razy do roku zrobić grill. jak chcemy wypocząć na łonie natury, to po prostu wsiadamy w auto i jedziemy na plażę / nad jezioro / do parku etc. :) nie twierdzę, że nie ma ludzi wypoczywających w swoich ogrodach, ale ja jakoś tego nie opanowałam ;)
A ja wypoczywam robiąc w ogrodzie. Pielę, sadzę, zmieniam wystroje itd. Zawsze coś mam do zrobienia. Czasem aż w krzyżu łupie wieczorem, ale wypoczywam. Świeże powietrze, cisza tylko ptaki śpiewają, spokój... Czasem owszem grill albo zwykle siedzenie na leżaku z książką i leniuchowanie. Nie mogłabym żyć w mieszkaniu. Dzieciaki tym bardzie. To rower, to hulajnoga, to piaskownica, trampolina, masa zabawek ogrodowych, lanie się wodą w upały itd. Zawsze mają co robić.
O, Miśka, zadowolenie z wykonanej pracy a wypoczynek to chyba nie to samo, wtedy mozna powiedzieć że wypoczywam pracując bo odczuwam satysfakcję z pracy i jeszcze mi za to płacą a to chyba nie to samo. Też lubię niektóre prace ogrodowe ale jakoś nie umiem wypoczywać jak wokół coś jest wiecznie do zrobienia, a to w domu, a to wokół domu. Do tego muszę też męża odciągnąć od prac ogrodowych bo on tak jak ja też nie umie siedzieć i zaraz zaczyna robić coś "pożytecznego" zamiast odpocząć. Jeszcze nie do końca opanowaliśmy zasady która kieruje się część ludzi pt. "miej wyjehbane, a będzie ci dane" no jakoś na trawę ta zasada nie działa i się sama nie kosi, nie odchwasci i nie nawiezie
Polecam dom, minusem napewno jest to ze wiecej czasu potrzeba pozniej na sprzatanie i generalnie dbanie o niego.
________________________
http://www.elevatio.pl/mycie-elewacji
________________________
http://www.elevatio.pl/mycie-elewacji
Mi zdecydowanie bardziej odpowiada mieszkanie w domu a nie w bloku. W domu mam ogródek, do którego dekoracji wykorzystałem kamienie ogrodowe ozdobne i wiele rodzajów kwiatów. Mam w nim też jabłonkę i staw, w którym pływają rybki. Szczerze nie wyobrażam sobie mieszkać w małym mieszkanku, ale to oczywiście tylko moje zdanie.
Swoje cztery kąty kupiliśmy z pomocą firmy Gero Nieruchomości. O to link: http://www.gero.nieruchomosci.pl/oferta/nieruchomosci-sandomierz Po fakcie powiem, że było warto, poza tym wszystko przebiegło bardzo sprawnie. Teraz cieszymy się z własnego mieszkania.
Jak ma sie wybór to jasne, że lepiej zdecydować sie na dom. Tu nie ma co nawet porównywać. Mieszkaliśmy w bloku, a teraz mieszkamy juże we własnym domu i mam to proównanie i za żadne pieniadze nie przeprowadzę się znów do klatki. Fakt sporo jeszcze prac przed nami ale frajda jest ogromna. Z dzisiejszych zakupów w superwnetrze.pl też się cieszę, bo trafiłam na promocję i kupiłam kosz na śmieci do kuchni i dozowniki na mydło do łazienki. Zawsze to jednak taniej.
Wydaje się, że jeśli są możliwości finansowe, albo ewentualnie troche poczekać i dołożyć to dom. Choć wiadomo, wiąże się to z duża ilością obowiązków, których *ktoś* za nas nie zrobi jak to ma miejsce czasem w bloku ;)
No tak, jak ma sie te możliwości to lepiej wybrać dom niż nawet spore metrażem mieszkanie. Podobnie my zrobiliśmy, trochę czasu i dom jest już na ukończeniu. Teraz co prawda nadal czekaja nas wydatki ale te sa jakby przyjemniejsze, bo wybieramy aktualnie wyposażenie, a konkretnie meble tapicerowane w slf24.pl i będę miała te swoją wymarzoną sofę chesterfield.
a ja zadam parę pytań :) myśli o domu, ale ciekawią nas koszty. Nie chodzi mi o działkę, ale orientujecie się, ile kosztuje dom? przykładowy projekt: https://www.extradom.pl/projekt-domu-calvados-WRN1189, na ile ten ich "stan surowy" pokrywa się z rzeczywistością? I ile jeszcze trzeba by włożyć do deweloperki? Na sam dom (bez ziemi) moglibyśmy dać max. 250-300 tys. z meblami itd. i zastanawiam się, czy w ogóle brać się za to, czy szukać jednak mieszkania. Z góry dziękuję :)
Gdańsk. I wszystko jasne. A tuż za Gdańskiem w tej cenie masz dom na wypasie. Ale co kto lubi. Jeden centrum miasta, inny spokojna okolica na uboczu. Ale fakt, ceny powariowały. Widzę to po domach w mojej okolicy. Te nowobudowane to już ceny mają jak z księżyca, gołe i wesołe na działce 200 czy 300m2 a cena jak za cały pensjonat z wielkim ogrodem.