Re: drugie śniadanie ucznia..czyli załamka...
połowa dzieciaków na moim osiedlu ma takie brzuszki, że tylko 'pozazdrościć.
Dziwi mnie to, że rodzicom nie zależy na zdrowiu dzieci. Ja w swoim domu stawiam na edukację, tłumaczę ile mogę....
rozwiń
połowa dzieciaków na moim osiedlu ma takie brzuszki, że tylko 'pozazdrościć.
Dziwi mnie to, że rodzicom nie zależy na zdrowiu dzieci. Ja w swoim domu stawiam na edukację, tłumaczę ile mogę. Tak, piekę chleb, mięso, ograniczam kupne wędliny, mam swoje owoce i warzywa, czytam etykiety. Dodam, że pracuję na pełen etat i nie uważam gotowania za jakiś wyczyn. Nie uważam się również za żadną eko matkę, tylko dbam o swoje dziecko. Jeżeli mogę coś zrobić, to robię. Uważam, że batonik/drożdżówka/itp.w śniadaniówce to nieporozumienie. Nie rozumiem jak można z premedytacją dawać dzieciom różne świństwa do jedzenia. Jasne, że nie da się zrezygnować z chemii, ale stwierdzenie, ze chemia jest wszędzie, więc hulaj dusza, dla mnie jest niezrozumiałe... cóż muszę z tym żyć ;p
W moje szkole dziecko nie kupi słodyczy ani drożdżówek, panie starają się edukować ale zakazów nie ma - chyba nie o to jednak chodzi
zobacz wątek