Widok

dziecko szatan:)

Rodzina i dziecko Temat dostępny też na forum:
Moje drogie, opisze wam moja sytuacje. Napiszcie prosze czy macie podobne doswiadczenia i jak sobie radzicie. Albo moze nie mialyscie doswiadczen, ale macie jakies rady.

Mam kilkuletnie dziecko, w przedszkolu i przy obcych aniol, w domu diabel. Normalnie dwie twarze. Ma bardzo silny charakterek, ma swoje zdanie, ktore niestety koliduje z moim;) My z mezem trzymamy wspolny front, jestesmy bardzo konsekwentni i slowni. Chodzi o to, ze mam juz watpliwosci czy dobrze robimy, bo obecnie sytuacja to czysta patologia:) My swoje, nasze dziecko swoje. Moze z 20% naszych prosb konczy sie dobrowolnie. Reszta po zastarszaniu, typu: gdzies nie pojdziemy, czegos nie zrobimy, zabiore jej ulubiona zabawke. Mozna prosic po kilka-kilkanascie razy. Prawie zawsze konczy sie buntem dziecka, fochem, padem na podloge. Zdarzaja sie bicia i plucia na podloge. Wydawalo mi sie, ze dobrze robimy, ze jestesmy konsekwentni, ale juz mnie zaczyna meczyc ta ciagla walka i szantaze, zeby dziecko zrobilo cos o co prosimy. Czesto po kilku-kilkunastu prosbach podnosze glos, bo juz nie mam sily walczyc z tym uparciuchem. W koncu dziecko robi to o co prosze, ale droga do celu jak przez meke - placz, pady, szantaz, wycie, krzyki i bicie. Nie wiem czy temu malemu szatanowi to w koncu przejdzie, czy bedziemy tak sie uzerac do studiow;) Albo inna sytuacja, czegos np. nie moze dostac to potrafi wyc i wyc. Kiedys wyla doslownie 40 minut. Mysle sobie, ze jak bede do niej mowic spokojnie, ze nie wolno itd to przestanie, a gdzie tam. W koncu postawila na swoim. Czesto jak wyje 5-10 minut mi juz nerwy siadaja i tez na nia krzykne. Najczesciej staramy sie jej wytlumaczyc i nie reagowac na pokaz. Jak wychodze do drugiego pokoju to przychodzi tam wyc:)

Kiedys jeden psycholog powiedzil, ze nie mozna dziecka uwagi odwracac, ze musi sie nauczyc uspokajac. Dziadkowie zawsze jej cos daja, zeby sie uspokoila. Ja tak nie chce. Ja wole wytlumaczyc, ze zle robi. Ale ona ma tyle energii, ze dla niej wycie po kilkanascie minut to pestka.

Czy wiek przedszkolny to taki wiek na tego typu akcje? Czy po prostu czeka nas bunt do studiow? Czy olewac jej cyrki czy odwracac uwage "nagrodami".
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1
Ej tam wcale mnie szatan:) Poprostu uparciuch i buntownik, a to akurat normalne uważam. U mnie było podobnie 2 lata temu i przeszło. Więc i u Ciebie też przejdzie przed studiami:)
U nas w przedszkolu było tak samo jak w domu, panie pokopane, oplute itp a teraz jest super chłopak. Wyrósł i zmądrzał. Oczywiście charakterek pozostał, ale już słucha i da sobie wytłumaczyć.
Ja w przy takich akcjach nie dawałam nigdy za wygraną, to ja jestem mamą a on dzieckiem, i tak musiało być i kropka, nwawet kosztem tego, że wył przez 2 godz. Po takim wyciu i wyładowaniu emocji było przytulanie i wspólna zabawa i tak w kółko.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 6
Aniu ja mam to samo, ona jest takim uparciuchem, ze szok. Czasem naprawde wytrwalosci mi i mezowi imponuje;) Osobiscie uwazamy, ze to dobrze, bo w przyszlosci bedzie miala wlasne zdanie i da sobie rade w zyciu, ale co my teraz przezyjemy to nasze...I wlasnie tak to wyglada jak piszesz, mloda wyje, wyje, slini wszystko dookola, zdarza sie ze bije, butami rzuca. A jak juz widzi, ze nie daje rady to jak sloneczko. Przytula sie, mamusiu to, mamusiu tamto, wspolna zabawa. Ale takie akcje mamy kilka razy dziennie i juz zaczynam watpic w nasz system wychowawczy...w sumie nie zastanawiac sie co o nas pomysla, ze czasem zartujemy z mezem, ze czekamy az ktos policje wezwie, albo pomoc spoleczna. Tez uwqazam, ze to rodzic rzadzi w domu, ale te jej akcje, ktore potrafia trwac i trwac sa juz zwyczajnie meczace. I watpie czy jestem dobra mama. Czasem mi sie wydaje, ze dobra matka nie podnosi glosu na wlasne dzieci. A jak patrze na siebie z boku to jest ciagla walka, nie albo krzyk. No plus zabawa, przytulance itd;) ale wolalabym, zeby istniala tylko druga czesc, a nie ciagle przeciaganie linki i testowanie ile moge...
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 4
Kurcze ja mam z synkiem to samo od jakiegos czasu jest nie do opanowania prośby, groźby, krzyki kary nic nie pomaga. Ma 4,5 lat w przedszkolu anioł w domu ojjj.
Liczę na to że to przejdzie.
A z tą policja to już nawet młodemu mówilismy że przyjadą jak będzie się tak zachowywał no to chwila spokoju i od nowa.
Człowiek tak kocha tego malucha ale czasami ręce opadają.
Nie myślałam że dorosły człowiek może być czasem tak bardzo bezsilny.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
ja nie mam aż tak :) ale bunty się zdarzają i tez opracowuję strategię aby mi się w przyszłosci nie rozwinęło bardziej takie zachowanie :)
jak mówimy, ze czegoś nie wolno a ona bardzo chce to jest ryk, krokodyle łzy a czasem rzucanie na podłogę i machanie nogami - wygląda komicznie ale cóż.... trzeba walczyć :)
ja robię tak, ze zostawiam ją taką ryczącą i odchodze na bok zajmując się czymś innym np. biorę kredki, siadam na dywanie i mówię do niej teraz mama porysuje, jak się uspokoisz przyjdź i porysujemy razem a ona z łzami biegnie, tuli się do mnie i zaraz razem rysujemy :)
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0
ja je kocham nad zycie, ale codziennie sa nerwy i placz. Moj rowniez. Ona ma takie napady, ze zmienia sie w dzikusa, a za chwile buzia usmiechnieta. Kladzie sie spac, wyglada jak anioleczek. Rano znowu chmura gradowa, bo nie chce sie umyc, ubrac do przedszkola. Ona jest taka zdeterminowana, zeby cos zrobic, ze czesto d wycisk, zrobi cos zle, a za chwile sama idzie do kata. I co mam wtedy zrobic? Skoro ona wie co ja czeka, nabroi i idzie odsiedziec w kacie swoje...One sa przekochane, ale co dadza wycisk to moje.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
u mnie też bywały podobne 'akcje', chwilowo spokój..poczytajcie dziewczyny o rozwoju emocjonalnym waszych 4,5,6 latków -może to trochę rozwieje wasze wątpliwości...powodzenia
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
a próbowałaś zasady "dwóch ostrzeżeń". W przedszkolu mojej córki obowiązuje. Dość popularna i całkiem prosta w egzekwowaniu. Dwa razy ostrzegasz dziecko a za trzecim razem odprowadzasz w kąt i informujesz, że jak zmieni zdanie/uspokoji się to możecie porozmawiać.
Wszystkie te telewizyjne supernianie itp. polecają takie rozwiązanie, w większości wypadków pomaga.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
ha,zaprowadzasz w kąt,żeby to było takie proste,bo mój na tak zwane krzesełko iść nie chce,trzeba siłą i tak z kilka,kilkanaście razy żeby na nim usiadł,to jest walka,a chłop duży już i ciężki.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
też znam to z odprowadzaniem w kąt ile to siły trzeba mieć żeby 10 - 20 razy odprowadzać a na koniec i tak turla się po podłodze i przesunie się od kąta choćby metr półtorej żeby wyjść na swoje i nie stac w tym konkretnym miejscu.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1
A mój w kącie to nawet lubi posiedzieć. W domu nie mamy takiego "kąta", po prostu każe mu iść do swojego pokoju i tam przemyśleć sprawe. I tak też robi, a po kilku/kilkunastu minutach wraca inne dziecko. W przedszkolu natomiast mówi, że jak ma kare i siedzi na krzesełku to on to lubi, bo przecież z tego krzesełka i tak wszystko widzi i słyszy,a przynajmniej nikt mu tam nie przeszkadza.
No i teraz i tak już dużo lepiej, oczywiście bywają chwile, że mam dość, ale jest do ogarnięcia. Bywało duuużo gorzej.
Więc głowa do góry, będzie lepiej.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
Powiem szczerze że dla mnie samo stwierdzenie ze dziecko jest szatanem znaczy że z Matką jest coś nie tak..... Nie wiem jak można tak mówić o swoim dziecku? Szatan ,diabeł...

Każde dziecko jest człowiekiem, ma swoje różne nastroje tak jak każdy a że rodzicom to nie pasuje to już inna sprawa... Z tymi nastrojami trzeba sobie radzić i nic na siłę, raczej metoda kija i marchewki szybciej działa niż namawianie do czegokolwiek, zainteresowanie, rozmowa i in. Pozdr
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 24
Bez przesady... To że matka tak powiedziała, to nie znaczy że coś z nią jest nie tak. Nie powiedziala tego przy dziecku ani do dziecka a tu chciała pokazać jaki to dla niej problem.
Raczej żadna z nas nie jest wzorem matki do naśladowania, która dobiera tylko właściwych słów najlepiej ze słownikiem języka polskiego w dłoni, by upewnić się czy słowa którego użyjemy ma na pewno taki sens jaki byśmy chcieli przekazać.
Moja najmłodsza córa to tez mała diablica i przez to, że tu tak napisałam czyni mnie od razu złą matką?...
popieram tę opinię 13 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dokladnie, bez przesady, ten szatan to raczej metafora, tak jak pisza poprzedniczki, zdefiniowanie problemu z dzieckie ktore nie slucha.
Mam podobie. Corka ma 4 lata, jest jedynaczka i moze to zabrzmi okropnie, ale w pewnym sensie, to jej wina, bo tak juz zostanie.

Po prostu nie bedziemy starali sie o kolejnie dziecko, jak sobie pomysle, ze mogloby byc jeszcze ciezej chce mi sie wyc. Dzikuje za to jeszcze raz.

Corka jest bardzo energiczna, ciagle wymusza wszystko placzem i krzykiem .
Jestesmy zgodnym malzenstwem, zyjemy trzymajac jeden front wychowawczy, wychowujemy corke w podobny sposob. Jednak czasem mamy tak dosc, ze wymiekamy.
Oboje pracujemy, dziadkowie pomagaja, corka chodzi do m przedszkola.

Nie wiem jakie kary juz wymyslac.
Corka przykladowo w okolicach dnia dziecka, zrobila taka jazde nam i dziadkom, ze postanowilismy nie wreczac jej zaplanowanego prezentu na dzien dziecka, dostala tylko cos symbolicznego. Balismy sie poczuje sie nagrodzona, gdy dostanie cos fajnego, to co jej kupilismy.
Prosze nie wiazac tego jej zachowania z tym, zenie dostala prezenty. Nie -byla niegrzeczna wczesniej, tak to sie tylko w cczasie zlozylo.

Nadmienie, ze pogorszylo sie jej tak od pol roku, od kidy regularnie chodzi do przedszkola.

Dodatkowo są duze problemy z ubieraniem. To absurd zeby 4 letnie dziecko decydowalo o wszystkim co ubiera.
Wiele slicznych rzeczy dostalam od kolezanki, polowy nawet nie ma mowy aby zLozyla, drugą polowe ubiera pod prośbą lub grosba.

Jest naprawde strasznie, choc naiwnie mysle, ze to minie, choc sil corazmniej......
Nie za wczesnie na to?

Przeczytalam juz mnostwo opracowan i porad, sil mi juz brakuje.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Myślę, że po prostu są dzieci bardziej charakterne i mniej. Te mamy dzieci mniej charakternych, po prostu naszego problemu nie potrafią zrozumieć (a może jeszcze wszystko przed nimi) i nas tutaj minusują. A nasze urwisy są jakie są , najukochańsze i najpiękniejsze jak śpią, a jak dają czadu to bym przez okno chciała wyskoczyć. Taki to wiek i już. Minie i będziemy to wspominać z łezką w oko.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 2
świetna wypowiedź zwłaszcza to z tym spaniem czuję dokładnie tak samo
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1
Ja tu bym nie tłumaczyła zachowania dzieci tym,że są charkterne i mają mocne osobowości bo 99% dzieci w tym wieku jest charakternych i ma mocne osobowości u mnie pomaga konsekwencja,nie uleganie w żadnym wypadku i niestety pokazanie kto tu rządzi ,odwracać uwagę to można u 1,5 rocznego dziecka,które nie rozróżnia co dobra a co złe a nie 3,4,5 latka i to my rodzice jesteśmy odpowiedzialni za wyznaczenie granic u mnie też sprawdza się w "metoda kija i marchewki" tak jak u forumki ,która dostała najwięcej minusów i nie chodzi w żadnym wypadku o przemoc fizyczną tylko ponoszenie konsekwencji za swoje złe zachowanie ,ja też miałam etap ,że chciałam walić głową w ścianę ale moja konsekwencja i tym razem mój upór przyniósł rezultaty .A żadne kary pt.stanie w kącie czy ciche krzesełka u nas nie działają,młoda ma wtedy niezły ubaw nie wiem czy z kąta czy z nas,zakaz oglądania tv,jedzenia słodyczy ,korzystania z tabletu,zabawa ulubionymi zabawkami czy nie przeczytana bajka na dobranoc to dopiero jest dla niej kara i to nie jest tak ,że karanie jej sprawia mi przyjemność , nie mam wyrzutów sumienia i nie jetem gotowa się złamać jak robi oczy kota ze shreka a robi to świetnie.Myślę ,że to dopiero początek i za parę lat to dopiero możemy mieć problemy z naszymi latoroślami.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 2
no dokladnie mi jak ktos mowi jakie fajne dzieciaczki,to ja mowie jak spią chyba he he. mam dwoch chlopcow o i nie powiem tez mam w domu wesolo. Maja charakterki,nie sluchaja mozesz z10 razy mowic i nic nie dociera a o zakupach nie wspomne,ciezko z nimi zrobic. mam nadzieje,ze im to przejdzie ,bo chyba w wariatkowie sie znajde nie dlugo! moj maz na wszystko by pozwolil,oby byly cicho ja nie!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
u nas podobnie:( młody prawie cztery lata,nie słucha,trzeba prosić nagadać sie full razy,zawsze ma coś na usprawiedliwienie,jest zmęczony,boli go reka albo o jezu...........
z podwórka(niestety nie da się uniknąć)podsłuchał piękne wyrazy,które czasem mu się wymkną,a tłumaczenie nie robi na nim wrażenia,gdy ma karę i siedzi w kacie,potrafi się głupio śmiać,albo przesuwać ukradkiem lub kłaść i te jego -jesteś brzydka mamo!
Mam nadzieję,ze wyrośnie z tego,że jest to teraz taka próba sił,kto rządzi.Ale czasem mam dość,bo jak coś zacznie drążyć to uszy więdną od jęczenia!
Tak najkochańsze są jak śpią:)
image
image
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
hehe mój kubuś ponad 4latka też potrafi dokazywać... niektóre wybryki są nie do opisania, zauważam jednak, że mimo wszystko coraz więcej do niego dociera, czasami się upiera, choć i tak widać po nim, że wie, że nic nie wskóra. Myślę, że żelazna konsekwencja nareszcie przynosi efekty, choć były momenty że miałam ochotę machnąc ręką. Ostatnio Kuba usłyszał w jakiejś bajce hasło "ale ja chcę!" i teraz krzyczy tak jak nie chce mu na coś pozwolić. A ja wymyśliłam ostatnio tak: móię, a ja chcę mieć niebieksiego słonia, i wyprowadzać go na smyczy. Kupisz mi?? Kupisz??? on niby się smieje,ale potem mówie, że przecież nie da się, więc ja na to "widzisz nie zawsze się ma to co się chce". i teraz za każdym razem jak zaczyna pytam, a kupiłeś mi tego słonia? przecież ja chce!
działa;)) poza tym myslę, że wiek robi swoje;)
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0
dziewczyny kocham was za ten watek!!!juz myslalam ze z nasza corka jest cos nie tak kiedys do 3 roku zycia czysty aniol teraz ma zaraz 5 lat i tak jak wasze pociechy placz krzyk o byle co np wczoraj ubieramy sie w przedszkolu i niepozegnala sie z nia kolezanka mala wpadla w taka histerie ze z pania z przedszkola 30 min bylo rozmowy masakra poprostu albo o to ,,idz ubierz kapcie i dopiero przyjdz" i ryk....moge mowic 10 razy kary bez bajek bez slodyczy i nic...ja jestem bardzo miekka tata juz taki niejest ale mam nadzieje ze to minie i niewiecie jak mi z nieba spadlyscie bo ja juz sama myslalam jaka beznadziejna matka jestem ze niepotrafie uspokoic swojego dziecka.....
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 2
jeny to jakbym czytala o swoim dziecku w wrzesniu 5 lat juz tez myslalm ze tylko moje dziecko takie jest przeczytalam ostanio ksiazke poradnik oagresywnym dziecku i tam bylo napisane ze dziecki agresywne to dzieci nierozumiane ,odrzucone,zazdrosne moze cos w tym jest mimo ze nam mamom wydaje sie inaczej
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 3
Macie swoje wychowanie bezstresowe hodowla malych trolkow
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 5
Wychowanie bez stresowe ! O nie taki termin w moim słowniku nie obowiązuje i z wypowiedzi poprzedniczek sądzę że również czegoś takiego u nich nie ma.
Nasze dzieci poprostu są nad wyraz aktywne, są bardziej ciekawe świata, biorą go i sprawdzają nie tylko pełna garścią, a wręcz chłoną go całymi swoimi małymi ciałkami.
Też często ręce mi opdają i jestem zła sama na siebie że nie daję rady że krzyknę, że znowu jest kara czasami nawet obwiniam siebie że to może przez niewłaściwe wychowanie, ale z drugiej strony myślę sobie że ten maluch jakoś musi poznać ten świat i te piękne dobre rzeczy i te negatywne.
Przecież każde z nas było dzieckiem i napewno nikt nie był aniołem - nie uwierzę w bajki typu ja byłam-em aniołkiem. Wszyscy testowaliśmy swoje możliwości w mniej lub bardziej aktywny sposób.
Dziewczyny głowy do góry damy radę jak teraz przez to przebrniemy może łatwiej będzie w gimanzjum.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 2
Oj, dzieci są różne. Kiedyś usłyszałam od pani, która jest pedagogiem szkolnym, że tego nie pojmie rodzic, który ma jedno, grzeczne dziecko. Bo jak już ktoś ma dwoje lub więcej, to choćby się dwoił i troił, i traktował tak samo, to i tak dzieci będą kompletnie inne. Oczywiście są tez tacy jedynacy, którzy dają do wiwatu.
Ale pewna (piszę wyraźnie: nie wszystkie!) część dzieci zachowujących się tak a nie inaczej, to skutki bezstresowego wychowania. Niestety część rodziców tak postępuje i skutki są żałosne. Doktryna psychologiczna też zmienia pogląd. Już się odchodzi od bezstresowego wychowania i wskazuje jego wady, których jest dużo więcej niż zalet.
Przykład pierwszy z brzegu:
Dzieciak był z rodzicami w kościele. Wiek ok 6-7 lat więc żaden niemowlak, który mało rozumie. Chłopiec przez cały czas łaził po kościele, podskakiwał, rozmawiał głośno, w pewnym momencie rozlożył się na podłodze i ksiądz, który zbierał pieniądze do koszyka, miał problemy z przejściem. Rodzice nie zareagowali. Dwa razy mama pokazała synowi palcem, że ma być ciszej, na to mały głosno zaprotestował, że nie będzie ciszej bo mu się nudzi. Oczywiście mama tematu nie drążyła, tata tym bardziej. Dzieciak zachowywał się głośno, przeszkadzał innym, siłą rzeczy momentami skupiał na sobie większą uwagę niż ksiądz a rodzice jakby tego nie widzieli. I takie obrazki widzi się coraz częściej.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 3
Niestety 90% rodziców przez to przechodzi :-) Dziecko odkrywa swoje własne ja, swoją odrębność i próbuje co może ;-)

Moje dziecko miało takie napady złości że myślałam że wyjdę z siebie i stanę obok ;-) Pomagało w tym największym napadzie przytulanie i spokojne mówienie do niego aż się nie uspokoił. Zostawienie go aby się wypłakał nie wchodziło w grę bo rzucał wszystkim co miał pod ręką.

No ale minęło :-) z kilkulatkiem to pikuś, nastolatek to dopiero WYZWANIE.

Życzę wszystkim rodzicom dużo, dużo cierpliwości i wytrwałości
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2
do A-piszesz,ze caly czas lazil po kosciele,moj boze nudzilo mu sie,to nie dorosly,ze usiedzi godzine w lawce.
to fakt dziecko cala uwage zwracalo na siebie.
ja raz bylam ze swoimi, to niestety ,ale w polowie to musialam wyjsc,bo juz zaczeli wariowac! otwieranie drzwi, myli sie wodą swiecona, sciany w kosciele myli.Nie no jakiś armagedon!!!dlatego wyszlam,bo jaki wstyd.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 5
A moim zdaniem dziecko 7- letnie to powinno wiedzieć jak się w kościele zachować. Niedługo będzie miało komunię i co też bezie łaziło po kościele.? Kiedyś dzieci w wieku 7 lat wracały same ze szkoły, sprzątały, chodziły po zakupy. Dzisiaj, z uwagi na to , ze świat jest ponoć bardziej niebezpieczny, nie sa aż tak samodzielne i mogę się z tym zgodzić, ale pewna dozę kultury, szacunku i wartości powinny już w tym wieku posiadać.
image
popieram tę opinię 12 nie zgadzam się z tą opinią 3
KOściół to nie miejsce na łażenie, skakanie, stukanie w ścianę, kłocenie się z mamą i tyle. Nudziło mu się? Pewnie tak. Tylko że teraz to trochę za późno na to, że jedno słowo rodzica sprawi, że dziecko posłucha. Należy wychowywać dziecko od urodzenia, oczywiście inaczej wychowuje się 2-latka, inaczej 7-latka ale pewne rzeczy wpaja się od małego. A jeśli rodzice chcą z dzieckiem chodzić do kościoła, to niech chodzą z nim od małego i uczą go jak się tam zachować.
Ja mam tez małe dzieci i przerabiałam to na własnej skórze. Najmłodsze dziecko to baardzoo temperamentna bestyjka; ktoś stwierdził, że ma diabliki w oczach i tylko patrzy co zbroić. Chodziła do kościoła z nami od małego, oswajała się z miejscem, ale też z zasadami jakie tam panują. Nie raz się buntowała i niby miałam wtedy popuścić, dać za wygrana? Przecież o to dziecku chodzi a dla mnie byłaby to porażka. Wychodziłam (albo mąż) z córką z kościoła, jak było bardzo zimno to szłyśmy po prostu do tyłu pod same drzwi. Potem spokojnie tłumaczyłam (dziesiątki razy), że to nie miejsce, żeby się bawić, żeby śpiewać, siadać na podłodze itd. Karą było to, że trzeba było chwilę postać na własnych nogach. Czy przyniosło takie coś skutki? Oczywiście że tak. Trochę to trwało czasu, nerwów, powtarzania w koło tego samego ale teraz moja 5-latka wie, że kościół to nie plac zabaw. Ja jako rodzic jestem odpowiedzialna za zachowanie własnych dzieci i muszę je wychować tak, by znały pewne zasady. Ja nie mogę tylko wpatrywac się w dziecko i je klepać po główce, i na wszystko znaleźć wytłumaczenie, ja muszę je wychowywać, stawiać granice, bo od tego jest właśnie rodzic. Ten kościół to taki przykład, ale jednak sporo dzieci siedzi w ławce, są grzeczne. Część za to robi szaszor taki, który nie powinien mieć miejsca - ze względu na miejsce ale też szacunek dla innych osób, które przyszły na mszę a nie na plac zabaw. Ani moje dziecko, ani ja nie jesteśmy pępkiem świata, do którego mają się wszyscy dostosowac. Co by było, gdyby tak nagle wszystkie dzieci z ławek w wieku do 7 lat (no bo to nie dorosły i ma prawo się nudzić) zaczęły biegać po kościele, śpiewać, skakać? Przecież ksiądz nie mógłby mszy odprawić. Te 50 minut to nie kilkugodzinne siedzenie w ławce i kilkulatek spokojnie usiedzi. A w tym przytoczonym przeze mnie przypadku zauważalny był absolutny brak autorytetu rodzica. Dzieciak wiedział, że mu wszystko wolno i nic sobie nie robil z tego, co mama powiedziała. A mama to raczej podjęła jakieś próby nie dlatego, by coś do dziecka dotarło, by je utemperować, tylko że się zaczęła wstydzić. Dwa razy próbowała synka uciszyć, kiedy już ludzi zaczęli się na niego oglądać. Ale na próbie się skończyło, bo chłopiec jasno i głośno wyartykułował, że nie będzie jej słuchał.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 7
Moje doświadczenie w tym temacie (a jestem mama 5latka i roczniaka) jest takie, ze mimo wszystko w relacji rodzic - dziecko nie powinno być stale wojny i szarpaniny. U nas tez nie było różowo. Zapisałam się do poradni psychologiczno - pedagogicznej na tzw. "szkole na rodziców" prowadzona przez dwie panie pedagog. Zajęcia warsztatowe na podstawie książki "Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały i jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły". Bardzo polecam. Bardzo się po tym uspokoiłam i skończyły się ciągłe starcia miedzy mną a synem. Powodzenia.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0
kamda a gdzie na takie warsztaty chodzilas i czy dawno temu? to by było cos dla mnie ja juz sama nic nie wiem sama sie w tym wszystkim pogubilam co dobrze a co zle robie co mowie i jak mowie ...musze isc gdzies sie doszkolic moze smiesznie to brzmi szkolic sie w wychowaniu wlasnego dziecka
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
no ale dla jednych 50 minut to wiecznosc,dzieci sa rozne,jedne nadpobudliwe drugie mniej i nie usiedza w jednym miejscu nawet te 7-latki. nie zrozumie ten kto nie ma takiego zywego dziecka.
a skad wiesz moze chlopiec był chory(adhd itp). najlepiej to juz obwiniac rodzicow.

ładnie nazywasz swoje dziecko bestyjka! gratuluje
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 3
Możesz gratulować :) Gratulacje przyjęte :) Moje dziecię jest bestyjką ale kocham je nad życie. Jak by byla potrzeba, to rękę obetnę i oddam ale to nie znaczy, że nie mam dziecka kształcić, kierowac, wychowywać i też karać, oczywiście odpowiednio do wieku i dojrzałości.
Wiem jak to wygląda bo sama mam trójkę dzieci w tym jedno bardzo żywiołowe. Cała trójka nieźle dokazuje ale najmłodsze to broi za trzech. Potrzebna praca, praca i jeszcze raz praca rodziców, a jak to za mało i są jakieś deficyty, to jeszcze ze specjalistami. 50 minut to za dużo dla 7-latka? A jak sobie poradzi w szkole? Pewnie nie poradzi no bo jak, ale czy rodzice szukają rozwiązania, czy myślą o odroczeniu obowiązku szkolnego? Oczywiście że najczęściej nie. Dziecko nie pójdzie przecież rok później do szkoła, bo jakby to wyglądało. Jednak grzeczne nie musi być bo jest nadpobudliwe, ma adhd itd... Trochę konsekwencji. Często rodzice nawet nie próbują wykształcić w dziecku poczucia, że są miejsca, gdzie należy być grzecznym, że są zachowania, których się nie akceptuje, bo... Dziecko jest dzieckiem i ma do tego prawo. Ale to nie oznacza, że mu wszystko wolno. Jeśli dziecko ma stwierdzone deficyty to też się z nim pracuje, cząsto jeszcze więcej a na jakiekolwiek efekty trzeba dłużej czekać. I nie widzę żadnego usprawiedliwienia dla zachowania dziecka, które pyskuje matce w kościele i ma absolutnie w nosie to, co ona mówi. Poza tym należy też szanować i mieć na względzie dobro ludzi dookoła. Nawet jak moje dziecko jest chore (a ten chłopczyk na takiego nie wyglądał; chociaż wiem, że nie wszystko da się zauważyć "gołym okiem"), to nie chcę by było ciężarem dla innych. Oczywiście nie oznacza to, że siedzę w zamknięciu ale do kościoła mogę iść na mszę dla dzieci, gdzie jest trochę glośniej a jak idę dla dorosłych, to niekoniecznie muszę zajmować pierwszą ławkę, by synek miał łatwy dostęp do ołtarza i mógł się swobodnie wybiegać.
Czy winię rodziców? W dużej mierze tak. Zresztą widać, który rodzic pracuje z dzieckiem (nawet bardzo nadpobudliwym) a który tylko głaszcze po główce i na wszystko pozwala, bo to dziecko to taki cud, któremu wszystko wolno. I wykształcenie, i wykonywana praca (w szkole podstawowej) nauczyły mnie tego, że część dzieci ma stwierdzone deficyty, kiedy dziecku nic nie dolega. Jest taka moda, żeby załatwić jakiś papier, to rodzic jest rozliczony, nic nie musi robić, bo ma dziecko trudne. Jak na 24 osoby w klasie tylko 6 uczniów nie ma żadnej dysfunkcji stwierdzonej, to coś tu jest nie tak. To należy sobie zadać pytanie, co jest normą. A takie sytuacje się zdarzały. Znałam przypadki, że dzieci miały stwierdzony autyzm, aspergera i już nikt od nich niczego nie wymagał. Później okazało się, że dzieci były zdrowe.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 4
no wlasnie rodzice,a co ja mam zrobić,jak maz za przeproszeniem wszystko ma gdzies! nie zwraca im uwagi, nie karze,a co tu dużo mowic wogole sie nimi nie zajmuje ,tylko wszystko na mojej glowie.
Na wszystko im pozwala, mnie tez nie sluchaja.Ja mowięnie dawaj czegos tam, a ten da,zeby tylko synek by grzeczny,no ręce opadają!
nie jest konsekwetny i takie sa pozniej skutki. dzieci niedługo na glowę nam wejdą. Mezowi by się przydaly takie warsztaty
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1
Dziecko jest ok, ale macie problem z komunikacją czyli z przekazywaniem i odbieraniem informacji. Zastanów się jakbyś się czuła, jakby mąż Ci powiedział: Jak nie teraz nie zjesz to nie pojazdę z Tobą np. na zakupy czy na imprezę. A Ty mówisz do niego: Ale mi się nie chce spać. A on do Ciebie: Nic mnie nie interesuje, masz iść spać.
Myślę, że jakby Ci powtórzył to z 3 razy, a Ty jemu że nie chcesz, to też byś się wkurzyła nieźle.
Mniej więcej tak dziecko odbiera nakazy i zastraszanie.

Ja zaniest drzeć koty z córką zamieniam sytuacje na zabawę, odwracam role. Można się tegio nauczyć.
Przeczytaj Rodzicielstwo przez zabawę Lawrence Cohen. Nauczysz się jak przez zabawę z dzieckiem rozmawiać. Naprawdę jest to jedna z lepszych książek ułatwiających rodzicielstwo.

A dziecko może wyć z różnych powodów np. żeby rozładować się emocjonalnie. Też jest o tym w książce.

Pozdrawiam
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0
~A - moim zdaniem masz 100% racji.
Na warsztaty chodziłam do poradni psychologiczno - pedagogicznej na Walowej.
Następna seria rusza chyba we wrześniu.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1
dzieki kamda za info
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum Rodzina i dziecko bez ogłoszeń

dr Hanna Prajs czy przyjmuje prywatnie (12 odpowiedzi)

szukam w necie,ale nie znalazłam, wiecie może czy przyjmuje prywatnie i gdzie? z góry dzięki za...

jechać czy nie jechać... oto jest pytanie ;) (58 odpowiedzi)

hej jestem mamą 2 dziewczynek - 4 letniej i rocznej na codzien sama zajmuję się dziećmi, bez...

poszukiwany dobry ortopeda (21 odpowiedzi)

Moja mame czeka operacja, dostała juz skierowanie i po swietach ma isc sie zapisac w kolejkę......

do góry