Widok
metraż mieszkania a dzieci
Cześć forumki. Chciałam się podpytać w ile osób i na jakim metrażu mieszkacie? spotkałam się z bardzo negatywną opinią u znajomych go dowiedzieli się że będziemy mieli kolejnego malucha. Mieszkamy na 55m2 z których 10m2 to pokój córki, 8m2 to nasza malutka sypialnia i 25m2 pokój dzienny z aneksem. Narazie jest układ idealny, córa swój pokój, my mała sypialnia i wspólny salon. Zdaje sobie sprawę że przy kolejnym dziecku ten metraż nie jest gigantyczny, ale też nie uważam abym tym dzieciom robiła wielką krzywdę. Jeśli będa 2 dziewczynki będa miały razem pokój do pewnego wieku potem oddamy sypialnie, jeśli będzie chłopiec to odrazu dostanie sypialnie. z założenia przeniesiemy się do salonu a dzieciaki będa mieć swoje pokoje. Znajomi nas bardzo potępiają bo jak to bez sypialni, mały metraż itd... a my z mężem nie mamy ochoty zaciągać większego kredytu niż mamy odmawiać sobie wakacji i innych wyjść i pracować tylko na kredyt... więc w planach nie mamy zamiany mieszkania na większe. Czy to naprawde taka tragedia jak postrzegają nas znajomi? Może czegoś nie zauważam, nie rozumiem? jak jest u was z tym metrażem i liczbą domowników?
Ja nie rozumiem tego "nowoczesnego" parcia na osobą sypialnię (czyli pokój na łóżko) i osobny salon (czyli pokój na 60-calowy telewizor). Ludzie potrafią trójkę dzieci trzymać w jednym pokoju, bo przecież łóżko małżeńskie i telewizor muszą mieć osobne pokoje. Dla mnie wygodniej mieć dzieci w osobnych pokojach (jak się pokłócą, każde idzie do siebie i jest spokój), a samej spać w dużym pokoju, który za dnia robi za salon - więcej miejsca (a co za tym idzie, więcej powietrza dla dwóch dorosłych osób, nie ma zaduchu w nocy), można wieczorem pooglądać TV z łóżka itp.
No ale ja staroświecka jestem, mam też kuchnię z drzwiami zamiast aneksu ;)
No ale ja staroświecka jestem, mam też kuchnię z drzwiami zamiast aneksu ;)
Kiedyś wszyscy mieszkaliśmy w blokach, różnie też było z metrażem i dobrze było. Ja miałam swój pokój, siostra swój, rodzice sypialnię plus tzw. salon-4 pokoje. U mojego męża za to nędza, bo mieszkał z siostrą, bo rodzice musieli mieć sypialnię i salon. No ale ty zamierzasz oddać drugiemu dziecku sypialnię, nie jest u was tak źle. Według mnie przy dwójce dzieci to min 3 pokoje. Mam dwójkę i każdy swój pokój, my sypialnię i taki salon otwarty z kuchnią. Przestrzeń się przydaje ale nie przejmuj się gadaniem innych. Robisz jak uważasz i na co sobie możesz pozwolić. Ja od razu z myślą o 2 dzieci kupowałam.
To słabych macie znajomych... To nie ich sprawa ile chcecie mieć dzieci i jak rozplanujecie sobie życie w waszym domu.
Swoją drogą... My mamy obecnie do dyspozycji 64 m2. Dzieci (dwóch małych chłopców) maja wspólny pokój, w dodatku mały 8 m2. My śpimy w dużym (26 m2) pokoju dziennym. Nie mamy osobnej sypialni i jakoś żyjemy. Jest nam tak dobrze. Dodam, że mamy możliwość, żeby dzieci miały swoje pokoje - wystarczy zrobić poddasze (jest tam miejsce na 3 pokoje), ale to jak dzieci będą starsze i będą potrzebowały swojej przestrzeni. Jest jeszcze opcja, że "zbierze" nam sie na trzeciego bobasa ;P
Swoją drogą... My mamy obecnie do dyspozycji 64 m2. Dzieci (dwóch małych chłopców) maja wspólny pokój, w dodatku mały 8 m2. My śpimy w dużym (26 m2) pokoju dziennym. Nie mamy osobnej sypialni i jakoś żyjemy. Jest nam tak dobrze. Dodam, że mamy możliwość, żeby dzieci miały swoje pokoje - wystarczy zrobić poddasze (jest tam miejsce na 3 pokoje), ale to jak dzieci będą starsze i będą potrzebowały swojej przestrzeni. Jest jeszcze opcja, że "zbierze" nam sie na trzeciego bobasa ;P
Wiesz to bardziej chyba zależy do jakiego komfortu jesteście przyzwyczajeni...
Ja mam 3 dzieci i 90 m kw. Starsze dzieci w 1 pokoju, najmłodsze w swoim, my sypialnia i salon z kuchnią.
Niestety dzieci chorują...jak u Nas w domu pojawia się choroba to są migracje:) w sensie izolujemy chorego w naszej sypialni..i śpimy w sypialni.
Myślę, ze jak pracujecie i dzieci chodzą do przedszkola/żłobka to osobne pokoje są dużym luksusem
pozdrawiam
Ja mam 3 dzieci i 90 m kw. Starsze dzieci w 1 pokoju, najmłodsze w swoim, my sypialnia i salon z kuchnią.
Niestety dzieci chorują...jak u Nas w domu pojawia się choroba to są migracje:) w sensie izolujemy chorego w naszej sypialni..i śpimy w sypialni.
Myślę, ze jak pracujecie i dzieci chodzą do przedszkola/żłobka to osobne pokoje są dużym luksusem
pozdrawiam
Oho to widze ze sie wylamie ale wedlug mnie spanie w salonie jest slabe i tyle. Po pierwsze nie chcialabym spac na wersalce tylko na porzadnym lozku z dobrym materacem. Po drugie nie lubie zasypiac przy tv ani ogladac tv w lozku, moze nie jestem typowym polakiem. Jak sie ma sypialnie jest wiekszy komfort i intymnosc, nie trzeba biegac z posciela. Oddawanie pokoi dzieciom to dla mnie slaby wyznacznik zwiazku, jakby teraz tylko dzieci istnialy a rodzice nie maja swojego malego kawalka intymnosci tylko dla nich? Ja bym dala dzieciom jeden pokoj poki sa male
Ale to wszystko zależy od postawy OBOJGA rodziców. U nas 3 pokoje 53 m2, jeden pokój jest 7 letniego syna, my w sypialni z kanapą narożną śpimy z 5 miesięcznym drugim synem (stoi łóżeczko) i starszy syn już zapowiedział, że jak młodszy będzie miał 3 lata, on chce być z nim w pokoju i mieć piętrowe łóżko, jeśli się nie rozmyśli, chłopcy będa jednym pokoju, my w sypialni, w której nie ma miejsca na łóżko, ponieważ mamy sporego komandora po poprzednich właścicielach, bardzo pojemnego, więc nie będziemy go póki co likwidować. Gdyby jednak starszak się rozmyślił, w naszej dotychczasowej sypialni będzie miał pokój drugi syn, w salonie mamy drugą wygodną kanapę narożną z możliwością rozłożenia na noc. Nie trzeba biegać z pościelą bo ma dwa pojemniki na pościel. W dzisiejszych czasach jest tak duży wybór kanap, narożników, łóżek, że każdy znajdzie coś dla siebie. Z mężem nie siedzimy po nocy przed TV, więc odpada kwestia świecenia. Dla mnie wyznacznikiem dobrego związku jest to że para ludzi potrafi przedyskutować problem i dojść do wspólnej decyzji, a to czy ktoś "oddaje" pokoje czy nie to jego prywatna sprawa. Dziwię się tym przyjaciołom, że komentują taką sprawę... Moim zdaniem na takim metrażu to i trójkę dzieci można wychować, ale sądzę może tak dlatego, że u mnie trójka dzieci wychowywała się na 37 metrach i "problemy" pojawiły się dopiero w okresie wczesnych studiów, z miejscem do nauki.
" Oddawanie pokoi dzieciom to dla mnie slaby wyznacznik zwiazku"
Równie dobrze można powiedzieć, że nieoddawanie sypialni dzieciom i kiszenie ich w jednym pokoju to słaby wyznacznik rodzicielstwa.
Co do "porządnych łóżek z dobrym materacem" - sypiałam w wielu miejscach i o wieeeele częściej trafiałam na wygodne wersalki i rozkładane kanapy, niż wygodne łóżka. Da się więc znaleźć kanapę, które będzie równie wygodna co użyteczna. Co do biegania z pościelą, to nie bardzo rozumiem - gdzie Ty z tą pościelą biegasz?
Równie dobrze można powiedzieć, że nieoddawanie sypialni dzieciom i kiszenie ich w jednym pokoju to słaby wyznacznik rodzicielstwa.
Co do "porządnych łóżek z dobrym materacem" - sypiałam w wielu miejscach i o wieeeele częściej trafiałam na wygodne wersalki i rozkładane kanapy, niż wygodne łóżka. Da się więc znaleźć kanapę, które będzie równie wygodna co użyteczna. Co do biegania z pościelą, to nie bardzo rozumiem - gdzie Ty z tą pościelą biegasz?
Mój mąż do tej pory wspomina męczenie się z siostrą w jednym pokoju. Generalnie jak dzieci innej płci to już w ogóle dla mnie nie bardzo. Jeszcze ten pokoik to malutki mieli, zero intymności. Siostra jak dorosła się wyprowadziła do babci i tyle z tego mieli. Woleli potem kupić jej kawalerkę niż oddać pokój:) Ale to niezdrowe dla mnie. Jeszcze dwie dziewczyny to bardziej zrozumiem. Choć moja sporo starsza siostra nie chciała by mnie- namolnego dziecka w swoim pokoju zapewne. Czyli ta sama płeć i zbliżony wiek to jeszcze.
Ja nie biegam nigdzie bo mamy swoja sypialnie:)
Autorka pyta wiec chyba kazdy ma prawo sie wypowiedziec. Mi nie robi kto jak spi i na pewno nie skomentowalabym w ten sposob znajomych, mowie jak jest u mnie. Dzieci to dzieci, poki sa male to wspolny pokoj jest ok. No i co to znaczy kiszenie dzieci w jednym pokoju? Sa lozka pietrowe, duzk rozwiazan na male powierzchnie. Dla mnie rodzice powinni miec swoj kat, a nie spac na kanapie gdzie potem przyjmuja gosci. I sorry ale czy dzieci naprawde musza miec 2/3 miejsca w domu dla siebie? Rodzice tez powinni miec miejsce zeby sie wyciszyc i odpoczac, nie mowiac o innych rzeczach.
Autorka pyta wiec chyba kazdy ma prawo sie wypowiedziec. Mi nie robi kto jak spi i na pewno nie skomentowalabym w ten sposob znajomych, mowie jak jest u mnie. Dzieci to dzieci, poki sa male to wspolny pokoj jest ok. No i co to znaczy kiszenie dzieci w jednym pokoju? Sa lozka pietrowe, duzk rozwiazan na male powierzchnie. Dla mnie rodzice powinni miec swoj kat, a nie spac na kanapie gdzie potem przyjmuja gosci. I sorry ale czy dzieci naprawde musza miec 2/3 miejsca w domu dla siebie? Rodzice tez powinni miec miejsce zeby sie wyciszyc i odpoczac, nie mowiac o innych rzeczach.
Oczywiście - każdy będzie zachwalał swoje rozwiązania... Jeśli salon jest przytulny to i tam można wygenerować część sypialnianą dla rodziców. Jak są goście, mogą spać na materacach, ja nie oddaję swojego łóżka gościom do dyspozycji, nawet jeśli jest to "tylko" kanapa narożna. To że ktoś ma sypialnię, wcale nie oznacza, że będzie się w niej cieszył błogą intymnością, zwłaszcza przy większej ilości dzieci;)
"Ja nie biegam nigdzie bo mamy swoja sypialnie:) "
Ja nie mam swojej sypialni i też nigdzie nie biegam z pościelą, więc nadal nie wiem, o co Ci w tym "bieganiu z pościelą" chodzi.
" No i co to znaczy kiszenie dzieci w jednym pokoju?"
Wyjaśnię na znanych mi przykładach:
1. 2 córki, różnica 11 lat, 3 niezależne pokoje. Rodzice "muszą mieć sypialnię", dziewczyny drą koty, młodsza przeszkadza starszej w nauce, starsza się wścieka na głośne zabawy młodszej i jej bałagan.
2. 3 córki, różnica między najstarszą a najmłodszą - 7 lat. 3 niezależne pokoje. Rodzice "muszą mieć sypialnię". Dziewczyny odrabiają lekcje na raty, bo w pokoju mieści się tylko jedno biurko. Rodzice cały dzień przesiadują w dużym pokoju, więc odrabiać lekcji przy stole się nie da, bo cały czas gra telewizor. Sypialnia cały dzień stoi pusta, używana jest tylko w nocy.
3. 2 córki, różnica wieku aż 17 lat, 3 niezależne pokoje, rodzice "muszą mieć sypialnię". Starsza nie ma jak uczyć się do matury, bo "mała chce spać, a obecność jej w pokoju ją rozprasza". Nie ma mowy o zapraszaniu jakichkolwiek znajomych, nie mówiąc już o przytulankach z chłopakiem.
4. 2 córki, różnica roku, niezależne 3 pokoje. W wieku nastu lat zaczynają się konflikty, zgodne siostrzyczki całymi dniami się kłócą. Rodzice oddają sypialnię. W magiczny sposób kłótnie znikają, a dziewczyny znowu stają się najlepszymi przyjaciółkami.
5. Syn i córka, różnica 2 lat, 3 niezależne pokoje. Sytuacja ekstremalna, kłótnie non-stop, jedno wcześnie wstaje, drugie późno się kładzie, rzucanie przedmiotami, krzyki i wrzaski. Matka argumentuje, że "musi mieć swoją sypialnię, bo oni wiecznie się kłócą, a ona chce się przed nimi schować i odpocząć". Nie ważne, że gdyby oddali im sypialnię, to każde zamknęłoby się w swoim pokoju i byłby spokój.
Na tym właśnie polega "kiszenie dzieci" - podałam najbardziej zróżnicowane przypadki, znam ich dużo więcej. Jeśli więc w takich sytuacjach "Oddawanie pokoi dzieciom to dla mnie slaby wyznacznik zwiazku", to ja się pytam - po co tacy ludzie w ogóle decydowali się na dzieci, skoro ich własny SUPERZWIĄZEK jest dla nich najważniejszy i nie widzą nic poza czubkami własnych nosów? Trzeba było nie brać się za dzieci i skupiać się na swoim związku i jego "wyznaczniku".
"I sorry ale czy dzieci naprawde musza miec 2/3 miejsca w domu dla siebie?"
Hmmm... Moje mieszkanie ma 64m, pokoje dziecięce 2x8m, co daje łacznie 16m - a więc 1/4 mieszkania. Nie zapominajmy, że mieszkanie NALEŻY DO DOROSŁYCH, więc jeśli rodzic powie dziecku "Wyjdź z kuchni", "Nie wchodź teraz do łazienki" czy "Nie idź do dużego pokoju bo tata/mama w tej chwili pracuje/śpi/rozmawia przez telefon", to dziecko ma się słuchać. My decydujemy o całym mieszkaniu, dziecko ma na wyłączność jedynie swój pokój. Uważam, że to uczciwe.
Ja nie mam swojej sypialni i też nigdzie nie biegam z pościelą, więc nadal nie wiem, o co Ci w tym "bieganiu z pościelą" chodzi.
" No i co to znaczy kiszenie dzieci w jednym pokoju?"
Wyjaśnię na znanych mi przykładach:
1. 2 córki, różnica 11 lat, 3 niezależne pokoje. Rodzice "muszą mieć sypialnię", dziewczyny drą koty, młodsza przeszkadza starszej w nauce, starsza się wścieka na głośne zabawy młodszej i jej bałagan.
2. 3 córki, różnica między najstarszą a najmłodszą - 7 lat. 3 niezależne pokoje. Rodzice "muszą mieć sypialnię". Dziewczyny odrabiają lekcje na raty, bo w pokoju mieści się tylko jedno biurko. Rodzice cały dzień przesiadują w dużym pokoju, więc odrabiać lekcji przy stole się nie da, bo cały czas gra telewizor. Sypialnia cały dzień stoi pusta, używana jest tylko w nocy.
3. 2 córki, różnica wieku aż 17 lat, 3 niezależne pokoje, rodzice "muszą mieć sypialnię". Starsza nie ma jak uczyć się do matury, bo "mała chce spać, a obecność jej w pokoju ją rozprasza". Nie ma mowy o zapraszaniu jakichkolwiek znajomych, nie mówiąc już o przytulankach z chłopakiem.
4. 2 córki, różnica roku, niezależne 3 pokoje. W wieku nastu lat zaczynają się konflikty, zgodne siostrzyczki całymi dniami się kłócą. Rodzice oddają sypialnię. W magiczny sposób kłótnie znikają, a dziewczyny znowu stają się najlepszymi przyjaciółkami.
5. Syn i córka, różnica 2 lat, 3 niezależne pokoje. Sytuacja ekstremalna, kłótnie non-stop, jedno wcześnie wstaje, drugie późno się kładzie, rzucanie przedmiotami, krzyki i wrzaski. Matka argumentuje, że "musi mieć swoją sypialnię, bo oni wiecznie się kłócą, a ona chce się przed nimi schować i odpocząć". Nie ważne, że gdyby oddali im sypialnię, to każde zamknęłoby się w swoim pokoju i byłby spokój.
Na tym właśnie polega "kiszenie dzieci" - podałam najbardziej zróżnicowane przypadki, znam ich dużo więcej. Jeśli więc w takich sytuacjach "Oddawanie pokoi dzieciom to dla mnie slaby wyznacznik zwiazku", to ja się pytam - po co tacy ludzie w ogóle decydowali się na dzieci, skoro ich własny SUPERZWIĄZEK jest dla nich najważniejszy i nie widzą nic poza czubkami własnych nosów? Trzeba było nie brać się za dzieci i skupiać się na swoim związku i jego "wyznaczniku".
"I sorry ale czy dzieci naprawde musza miec 2/3 miejsca w domu dla siebie?"
Hmmm... Moje mieszkanie ma 64m, pokoje dziecięce 2x8m, co daje łacznie 16m - a więc 1/4 mieszkania. Nie zapominajmy, że mieszkanie NALEŻY DO DOROSŁYCH, więc jeśli rodzic powie dziecku "Wyjdź z kuchni", "Nie wchodź teraz do łazienki" czy "Nie idź do dużego pokoju bo tata/mama w tej chwili pracuje/śpi/rozmawia przez telefon", to dziecko ma się słuchać. My decydujemy o całym mieszkaniu, dziecko ma na wyłączność jedynie swój pokój. Uważam, że to uczciwe.
2/3 mialsm na mysli dwa z trzech pokoi wiec tak naprawde wiekszosc pomieszczen w domu zajmuja dzieci a i z salonu pewnie czesto korzystaja. Idac tym tokiem rozumowania, moze ludzie w ogole nie powinni miec dzieci jesli nie moga kazdemu zapewnic osobnego pokoju? Przeciez to jakas bzdura. I tak, nasz superzwiazek jest dla mnie wazny, tak samo jak komfort nasz i dzieci. Lepiej oddac dzieciom wiekszosc mieszkania, kosztem wlasnej intymnosci? Normalnie myslenie typowej matki polki, jak sa dzieci to juz ja ani maz sie nie liczymy jako para tylko jako rodzice. Skoro macie takie duze salony jak tu pare osob pisalo moze warto pomyslec o podzieleniu go.
"Skoro macie takie duze salony jak tu pare osob pisalo moze warto pomyslec o podzieleniu go."
Mój duży pokój ma niecałe 20m - nie widzę żadnego sensu, żeby go dzielić.
" Lepiej oddac dzieciom wiekszosc mieszkania, kosztem wlasnej intymnosci? "
Co rozumiesz jako "intymność"? Zamykanie sypialni na klucz w dzień i uprawianie w niej seksu, gdy dzieci nie śpią? To, że śpię w dużym pokoju nie ujmuje mi żadnej intymności. W dzień czasami bawią się w nim dzieci, w nocy rodzice śpią lub uprawiają seks. Naprawdę bardzo jestem ciekawa, co to według Ciebie jest ta "intymność", skoro jest dla Ciebie ważniejsze od komfortu i dramatów (akurat w tych przypadkach, o których pisałam, brak własnego pokoju był dla dziecka swoistym dramatem) własnych dzieci. Po prostu tego nie rozumiem.
Oczywiście nie piszę o sytuacjach, gdy dzieci są małe i CHCĄ mieć wspólny pokój. Jednak tak to już bywa na tym świecie, że dzieci, nawet najmniejsze, DORASTAJĄ i wtedy brak własnego pokoju jest dla 95% z nich problemem.
Mój duży pokój ma niecałe 20m - nie widzę żadnego sensu, żeby go dzielić.
" Lepiej oddac dzieciom wiekszosc mieszkania, kosztem wlasnej intymnosci? "
Co rozumiesz jako "intymność"? Zamykanie sypialni na klucz w dzień i uprawianie w niej seksu, gdy dzieci nie śpią? To, że śpię w dużym pokoju nie ujmuje mi żadnej intymności. W dzień czasami bawią się w nim dzieci, w nocy rodzice śpią lub uprawiają seks. Naprawdę bardzo jestem ciekawa, co to według Ciebie jest ta "intymność", skoro jest dla Ciebie ważniejsze od komfortu i dramatów (akurat w tych przypadkach, o których pisałam, brak własnego pokoju był dla dziecka swoistym dramatem) własnych dzieci. Po prostu tego nie rozumiem.
Oczywiście nie piszę o sytuacjach, gdy dzieci są małe i CHCĄ mieć wspólny pokój. Jednak tak to już bywa na tym świecie, że dzieci, nawet najmniejsze, DORASTAJĄ i wtedy brak własnego pokoju jest dla 95% z nich problemem.
Hehe no ja Ci naprawde wspolczuje, " w nocy rodzice spia lub uprawiaja seks". Majac własna sypialnie mozesz uprawiać seks też w dzień :) Wiem, że to może być dla Ciebie szok, ale tak, uprawiamy seks w dzień jak mamy ochotę i dzieci są akurat zajęte czymś innym w innym pokoju, a dzięki temu że mamy tą sypialnię to nie wiedzą i nie słysza co jest grane.
Oczywiscie, gdyby była taka sytuacja ze dzieci sie kloca na potege to myslałabym o innym rozwiazaniu jak chociazby ta zeby te pokoje jednak podzielić, w ostateczności oddałabym im pewnie ta sypialnie, ale nie powiem żeby to dla mnie było komfortowe i żebym się z tego cieszyła i rozpowiadała jak to jest świetnie bo spię w salonie. Z reguły ludzie mieszkaja z małymi dziecmi na 2-3 pokojach ale z czasem udaje im sie dorobic wiekszego mieszkania, moze warto do tego dażyc.
Oczywiscie, gdyby była taka sytuacja ze dzieci sie kloca na potege to myslałabym o innym rozwiazaniu jak chociazby ta zeby te pokoje jednak podzielić, w ostateczności oddałabym im pewnie ta sypialnie, ale nie powiem żeby to dla mnie było komfortowe i żebym się z tego cieszyła i rozpowiadała jak to jest świetnie bo spię w salonie. Z reguły ludzie mieszkaja z małymi dziecmi na 2-3 pokojach ale z czasem udaje im sie dorobic wiekszego mieszkania, moze warto do tego dażyc.
Taaaa... Nie wiedzą i nie słyszą co jest grane :-> No chyba, że nie chodzą jeszcze do szkoły i rzeczywiście nie wiedzą, o co biega, ale wtedy wspólny pokój pewnie im nie przeszkadza i nie ma sensu ta cała dyskusja.
Ja jednak nie odbierałabym starszym dzieciom komfortu i odrobiny intymności tylko po to, żeby raz na jakiś czas uprawiać seks w biały dzień, gdy nie śpią.
Ja jednak nie odbierałabym starszym dzieciom komfortu i odrobiny intymności tylko po to, żeby raz na jakiś czas uprawiać seks w biały dzień, gdy nie śpią.
Ale czy mnie chodzi o seks? To Zaspianka zaczela ten temat. Mnie chodzi o codzienny komfort. Wiec podsumowujac, gdybym miala male dzieci, byłyby razem w pokoju, a gdyby jako starsze chcialy miec osobne to nie majac szansy na wieksze mieszkanie pewnie oddalabym im ta sypialnie. Ale nie bede zachwalac takiego rozwiazania bo dla mnie to nie do konca komfortowe. Starałabym sie o wieksze mieszkanie.
"A i jeszcze, czemu zakladacie, ze sypalni uzywa sie tylko w nocy? My uzywamy jej czesto, gdy jedno z nas chce chwile odpoczac, zdrzemnac sie po ciezkim dniu, a reszta bawi sie w salonie, ja mam tam toaletke gdzie moge spokojnie sie umalowac, rowerek do cwiczen."
No i o taką odpowiedź mi chodziło - wcześniej pisałaś ciągle o "intymności", nie wyjaśniając, o co właściwie chodzi. Fakt, rowerek do ćwiczeń mógłby wyglądać niewyjściowo w salonie, wyganianie dzieci z pokoju tylko po to, żeby jedno z rodziców mogło się zdrzemnąć też nie jest zbyt komfortowe. Z malowaniem się w pokoju dziennym nie mam najmniejszego problemu ;)
Gdybym miała duuuży dom lub duuuże mieszkanie, to oczywiście, że chciałabym mieć własną, dużą sypialnię (minimum 20m), a nawet -wzorem prawdziwej szlachty - dwie, żeby mieć gdzie wygonić męża, gdy chrapie lub jedno z nas choruje. Ale na pewno nie będę brała gigantycznego kredytu na 30 lat tylko po to, żeby się zaharowywać na jego spłatę, a po 20 latach zostać sama z mężem w wielkim mieszkaniu, gdy dzieci się wyprowadzą, a kupowanie mieszkania większego tylko o jedną dodatkową, 8m sypialnię mnie nie urządza - wolę zostać w swoim pokoju dziennym (jak ktoś tu już wspominał, również śmieszy mnie używanie słowa "salon" w kontekście pokoju w bloku). I w życiu nie przyszło mi do głowy mi oceniać czyjegoś związku tylko na tej podstawie, czy para ma sypialnię, czy śpi w salonie.
No i o taką odpowiedź mi chodziło - wcześniej pisałaś ciągle o "intymności", nie wyjaśniając, o co właściwie chodzi. Fakt, rowerek do ćwiczeń mógłby wyglądać niewyjściowo w salonie, wyganianie dzieci z pokoju tylko po to, żeby jedno z rodziców mogło się zdrzemnąć też nie jest zbyt komfortowe. Z malowaniem się w pokoju dziennym nie mam najmniejszego problemu ;)
Gdybym miała duuuży dom lub duuuże mieszkanie, to oczywiście, że chciałabym mieć własną, dużą sypialnię (minimum 20m), a nawet -wzorem prawdziwej szlachty - dwie, żeby mieć gdzie wygonić męża, gdy chrapie lub jedno z nas choruje. Ale na pewno nie będę brała gigantycznego kredytu na 30 lat tylko po to, żeby się zaharowywać na jego spłatę, a po 20 latach zostać sama z mężem w wielkim mieszkaniu, gdy dzieci się wyprowadzą, a kupowanie mieszkania większego tylko o jedną dodatkową, 8m sypialnię mnie nie urządza - wolę zostać w swoim pokoju dziennym (jak ktoś tu już wspominał, również śmieszy mnie używanie słowa "salon" w kontekście pokoju w bloku). I w życiu nie przyszło mi do głowy mi oceniać czyjegoś związku tylko na tej podstawie, czy para ma sypialnię, czy śpi w salonie.
Mamy mieszkanie 67m. Teraz wygląda to tak, że starsza córka 8 lat ma swój pokój, my śpimy w sypialni+łóżeczko 10 miesięcznej drugiej córki do tego mamy "salon" (nie lubię tak nazywać pokoju w bloku:-)) 25m i osobną kuchnię. Między dziewczynkami jest 7 lat różnicy i nie sądzę, żeby nastolatka była zadowolona z wspólnego pokoju z przedszkolakiem. Wstępnie mam plan, że jak młodsza będzie miała około 3 lat to oddamy jej właśnie sypialnię. Szkoda mi trochę ale co zrobić. No chyba, że stanie się cud i dziewczyny będą chciały być razem:-) Jedyne co na pewno zrobię to jeśli oddam młodszej sypialnię to będę musiała zrobić tam na jedną ścianę porządną zabudowę żebyśmy zmieścili się z wszystkim, trudno najwyżej jej pokój będzie trochę mniejszy. Nie ma u nas szans na większe mieszkanie i tyle
U nas straszy synek nie mógł sie doczekać aż młodszy wyrośnie wreszcie z łóżeczka i będą mieli łóżko piętrowe. Dostali nie dawno, radocha była na maksa. Na razie lubia być razem (3 lata różnicy), zobaczymy jak długo ;P Starszy gdy rysuje swój wymarzony nowy dom to zawsze jest tam jeden pokój dla niego i brata, nigdy dwa osobne ;) Mi i mężowi nie przeszkadza spanie w tzw. pokoju dziennym czy też salonie jak kto woli. Mamy wygodne łóżko, w którym mieści się pościel, więc nigdzie nie musimy z nią biegać :P Telewizor też nie stanowił nigdy problemu - kiedy pora na spanie gasimy tv i po sprawie :)
My mamy 65 m, 3 pokoje (salon z aneksem i 2 sypialnie). Zaraz na świat przyjdzie pierworodny.
Na początku będzie spał z nami, potem będzie miał swój pokój. Jeśli w przyszłości pojawiłby się drugi syn, to będą razem w pokoju. Jeśli córka, to wtedy pomyślimy , w zależności jaka będzie sytuacja, to za daleko, żeby planować.
Nie bardzo rozumiem twoje pytanie.. Jakie ma znaczenie dla Ciebie jak mają inni ludzie? Są tacy co w 2 żyją w 200 m, są tacy co w 40m w 4 (tak, znałam taką rodzinę). Każdy ma takie mieszkanie na jakie go stać.
Na pewno wyznacznikiem nie powinno być porównywanie się do innych, (zawsze są biedniejsi i bogatsi od nas), ani komentarze (bezczelnych) znajomych...
Na początku będzie spał z nami, potem będzie miał swój pokój. Jeśli w przyszłości pojawiłby się drugi syn, to będą razem w pokoju. Jeśli córka, to wtedy pomyślimy , w zależności jaka będzie sytuacja, to za daleko, żeby planować.
Nie bardzo rozumiem twoje pytanie.. Jakie ma znaczenie dla Ciebie jak mają inni ludzie? Są tacy co w 2 żyją w 200 m, są tacy co w 40m w 4 (tak, znałam taką rodzinę). Każdy ma takie mieszkanie na jakie go stać.
Na pewno wyznacznikiem nie powinno być porównywanie się do innych, (zawsze są biedniejsi i bogatsi od nas), ani komentarze (bezczelnych) znajomych...
my mamy 46 metrów i dwa pokoje , mamy dwie dziewczyny to narzazie jest ok, one są w jednym i mają właśnie łózko piętrowe i jest dla nich super a my w drugim , nie narzekam ale myślimy kupić większe ale wystarczy nam takie trzy pokojowe tylko z osobna kuchnia albo 4 i wtedy może być aneks , starsza ciągle mówi o swoim pokoju , nawet malutki ale byłyby osobne
ale uważam że wasze też jest ok tylko dobra organizacja i najważniejsze nie patrzeć na innych jak wam jest dobrze to wszystko jest ok
ale uważam że wasze też jest ok tylko dobra organizacja i najważniejsze nie patrzeć na innych jak wam jest dobrze to wszystko jest ok
Właśnie... Nie rozumiem co do Waszych planów ma opinia znajomych ?!? Niech zajmą się sobą i organizacją swojego życia, a nie Waszego...
Ewentualnie może być to kwesta zazdrości, że Wy macie dziecko i będziecie mieć kolejne, a oni np. nie mogą. To wtedy nawet jak byście pałac mieli to znajdą pretekst żeby Wam dogryzać.
Ewentualnie może być to kwesta zazdrości, że Wy macie dziecko i będziecie mieć kolejne, a oni np. nie mogą. To wtedy nawet jak byście pałac mieli to znajdą pretekst żeby Wam dogryzać.
U mnie z kolei znajomi mówią, że powinniśmy mieć sporo dzieci, bo taki duży dom i tyle pustych pokoi. To zawsze im mówie, że zapraszam na umycie ponad 30 okien albo na koszenie tysięcy m2 trawy... Od razu cisza ;p
Nam wróżą drużynę piłki nożnej, a sami jeśli już maja to tylko jedno dziecko. Pamiętam, jak mówiłam, że planujemy drugie to patrzeli na nas jak na patologię - że niby co? Dwójka z własnej woli? Toż to szok!
Teraz gdy myślimy nad trzecim to strach coś powiedzieć, bo:
1. będziemy już patologią (rodzina wielodzietna)
2. zrobimy to dla kasy (1000 zł a nie 500 zł to różnica)
3. na pewno wpadka, bo kto normalny chce 3 dzieci ;p
Każdy ma dużo do powiedzenia, ale nikt moim życiem nie będzie sterował, nie jego sprawa ile mamy dzieci, pokoi, metrów itd.
Nam wróżą drużynę piłki nożnej, a sami jeśli już maja to tylko jedno dziecko. Pamiętam, jak mówiłam, że planujemy drugie to patrzeli na nas jak na patologię - że niby co? Dwójka z własnej woli? Toż to szok!
Teraz gdy myślimy nad trzecim to strach coś powiedzieć, bo:
1. będziemy już patologią (rodzina wielodzietna)
2. zrobimy to dla kasy (1000 zł a nie 500 zł to różnica)
3. na pewno wpadka, bo kto normalny chce 3 dzieci ;p
Każdy ma dużo do powiedzenia, ale nikt moim życiem nie będzie sterował, nie jego sprawa ile mamy dzieci, pokoi, metrów itd.
Moja córka śpi z małą lampką zapaloną, nie lubi ciemności no i jeszcze wieczorem bawi się przed snem. Syn za to lubi ciemno i spokój, bo dość szybko zasypia. Hałas mu przeszkadza. Teraz na wyjeździe wakacyjnym ciężko było jak spały w jednym pokoju. W ogóle bym tego nie widziała na dłuższą metę. Nie musieliśmy w sumie nic kosztem czegoś, dom kupiliśmy już z myślą o przyszłych lokatorach:)
To teraz Was dopiero zaskoczę. Moi rodzice zanim wybudowali dom, w którym każde z dzieci dostało swój pokój a rodzice sypialnię, to mieszkali na 65 m^2 z 6 dzieci. Rodzice z najmłodszą w największym pokoju, najstarsi siostra i brat w mniejszym a w najmniejszym była nas trójka. Moim królestwem był dół łóżka piętrowego właśnie w tym najmniejszym pokoju. I wiecie co, było cudownie :) Zapraszaliśmy znajomych do domu i też nie było z tym problemów. Jako rodzeństwo musieliśmy się nauczyć współpracy i informowaliśmy się o planach. Jak do starszych przychodziła sympatia, to siedzieli w pokoju a reszta nie miała prawa tam wchodzić w tym czasie. Teraz mam już swój dom i rodzinę, ale dalej z rodzeństwem jestem blisko. Jak któreś z nas ma kłopoty to reszta pomaga.
Co do Twoich znajomych, to zauważyłam to u wielu osób w wieku 20+, którzy uważają, że należy Im się wszystko kosztem innych, to całe zblazowanie ą ę przez bibułkę. Jesteście super rodzinką i tak trzymać.
Co do Twoich znajomych, to zauważyłam to u wielu osób w wieku 20+, którzy uważają, że należy Im się wszystko kosztem innych, to całe zblazowanie ą ę przez bibułkę. Jesteście super rodzinką i tak trzymać.
My mamy też problem mieszkamy 11 cioro w 57 metrów kwadratowych jest ciężko syn który ma astmę oskrzelową musi spać w kuchni a ja i mój mąż i dwie córki śpimy w jednym małym pokoju mam dwie wnuczki i teraz niemając swojego pokoju do zabaw jest naprawdę ciężko a pani mówi że będzie musiała się przenieś do salonu ja nie wiem co to jest salon