Widok
na forum wygrywa chyba tokio:-)
ale wiadomo ze kazda narzeczona uwaza swoje zareczyny za najladniejsze
nasze odbyly sie rowno nasza 1wsza rocznice
pojechalismy na majowy weekend odpoczac
rano wstalismy, slonce przebijalo sie do pokoju
moj ukochany wstal, bez słowa umyl twarz zimna woda i wyciagnol małe pudełeczko
zapytał czy wyjde za niego a ja sie poplakalam
było cudownie
:-)))
to tak w skrocie:-P
to byl maj a my zaplanowalismy slub na wrzesien nastepnego roku
a ja przeczytalam gdzies ze zareczyny sa wazne tylko rok
zartujac powiedzialam o tym mojemu R
rowno rok po 1wszysch zareczynach, w tym samym miejscu
i mniejwiecej w tej samej sceneri, czyli slonce, luzko, posciel itd
oswiadczyl mi sie drugi raz
mialam wyzuty sumienia ze dostalam drugi pierscionek:-P
ale wiadomo ze kazda narzeczona uwaza swoje zareczyny za najladniejsze
nasze odbyly sie rowno nasza 1wsza rocznice
pojechalismy na majowy weekend odpoczac
rano wstalismy, slonce przebijalo sie do pokoju
moj ukochany wstal, bez słowa umyl twarz zimna woda i wyciagnol małe pudełeczko
zapytał czy wyjde za niego a ja sie poplakalam
było cudownie
:-)))
to tak w skrocie:-P
to byl maj a my zaplanowalismy slub na wrzesien nastepnego roku
a ja przeczytalam gdzies ze zareczyny sa wazne tylko rok
zartujac powiedzialam o tym mojemu R
rowno rok po 1wszysch zareczynach, w tym samym miejscu
i mniejwiecej w tej samej sceneri, czyli slonce, luzko, posciel itd
oswiadczyl mi sie drugi raz
mialam wyzuty sumienia ze dostalam drugi pierscionek:-P
skopiowałam ze starego wątku ... może komuś się będzie chciało czytać :))
dodam tylko, że na zaręczyny czekałam az do lipca tego roku, mimo, że już byłam w ciąży, ślub dawno zaklepany ... ale mój R. nie chciał tego po prostu odklepać, chciał by było wyjątkowo ... i tak było:
No to jestem … narzeczoną :)
Już wiem dlaczego tak długo zwlekał i co takiego załatwiał. Byłam w szoku, zaskoczył mnie wspaniale … nie spodziewałam się takiej determinacji
No więc od początku: od czwartku coś już zaczęłam podejrzewać, mój kochany chodził jakiś spięty, nad czymś myślał, gdzieś dzwonił wychodząc z pokoju, co się wcześniej nie zdarzało … nie mamy przed sobą tajemnic więc wyglądało to co najmniej śmiesznie, że wymyśla wymówki by wyjść i zadzwonić :)
W piątek wieczorem mieliśmy jechać na starówkę, od tak … nie byłoby w tym nic podejrzanego gdyby nie fakt, że mój kochany zestroił się w gajer, wiedziałam już co się święci, wiec też się wcisnęłam w kieckę no i pojechaliśmy … Mieliśmy przy okazji sprawdzić jeden hotel, w którym prawdopodobnie spędzimy noc poślubną. Ja nie wiedziałam gdzie o jest więc dałam się zaprowadzić i jak się okazało wcale nie poszliśmy na starówkę od strony Długiej tylko na Ołowiankę, naprzeciwko Żurawia … Myślałam, ze to o ten hotel mu chodzi, co tak jest a mój kochany zaprowadził mnie na stojąca przy pomoście barkę … już byłam lekko zaskoczona, a tam chłopak i dziewczyna zaczęli grac na gitarze i na skrzypcach jakiś romantyczny kawałek … dla mnie !! Przeszliśmy dalej, a tam nakryty maleńki stoliczek, świece, przystawka, czereśnie … pięknie było … już miałam łzy w oczach, wiedziałam co się za chwilę stanie, cudowny klimat, widok nabrzeża, piękna romantyczna muzyka na żywo, cudnie było … za chwilę kelnerka przyniosła kolację, ale mój kochany poprosił bym jeszcze nie jadła bo on sam nic nie przełknie … podszedł do mnie, uklęknął i wyjął pierścionek … ja już płakałam prawdziwymi łzami i nie mogłam powiedzieć słowa … pocałowałam go i przytuliliśmy się mocno … w tym momencie wystrzeliły fajerwerki a ja popłynęłam … nigdy nie sądziłam, że mogę się tak wzruszyć… ludzie z drugiej strony Motławy zaczęli nam klaskać … okazało się że są tam nasi przyjaciele i moja siostra z chłopakiem … robili nam zdjęcia no i wszyscy byli w to wtajemniczeni !! :) Byłam w tym momencie najszczęśliwszą kobietą na świecie, to cudowne … niby taki banał prawda? świece, kolacja, grajki, fajerwerki … na co drugim filmie tak jest … ale no właśnie, w życiu to tak cudowne uczucie, bardzo romantycznych i zaskakujących oświadczyn nie mogłam sobie wymarzyć …
Już wiem, czemu to tyle trwało … mój narzeczony miał dla mnie pierścionek już od marca … już wtedy zaczął organizować ten wieczór ale okazało się, ze to strasznie dużo załatwiania było … zwrócił się do Muzeum Morskiego o wypożyczenie barki, w hotelu obok załatwił, by wypożyczyli stolik i obsłużyli nas na tej barce, skądś załatwić tych studentów Muzyka którzy nam grali … ale najwięcej zamieszania było z pozwoleniem na puszczanie fajerwerków, musiał mieć zezwolenie do Sztabu Kryzysowego i Prezydenta miasta na pokaz sztucznych ogni 2 stopnia, w tym celu musiał przedstawić mapę gdzie to się odbędzie, kto się tym zajmie (wiec wszystkie dane kolegi) ksero instrukcji użycia, pozwolenia od właścicieli hotelu, obok którego będzie się to odbywało, pozwolenie od właścicieli terenu i 100 innych pozwoleń … ale się udało, wszystko było dograne, wyszło idealnie … jestem bardzo szczęśliwa … nie sądziłam że będę tak wzruszona, zaskoczona i szczęśliwa :)
i taka dygresja na koniec, nie wiem czemu pomyślałam teraz o modliszce i jej dylemacie pierścionkowym ... nie zamieniłabym tych przeżyć na pierdzionek z jakimś tam diamentem podarowany od tak ... albo kupiony razem ... i jestem pewna, że nawet jeśłi mój pierścionek kosztował 300zł to sposób w jaki go dostałam, wzruszenia tego dnia i zaangażowanie mojego narzeczonego są warte tyle do 1000 diamentów ....
dodam tylko, że na zaręczyny czekałam az do lipca tego roku, mimo, że już byłam w ciąży, ślub dawno zaklepany ... ale mój R. nie chciał tego po prostu odklepać, chciał by było wyjątkowo ... i tak było:
No to jestem … narzeczoną :)
Już wiem dlaczego tak długo zwlekał i co takiego załatwiał. Byłam w szoku, zaskoczył mnie wspaniale … nie spodziewałam się takiej determinacji
No więc od początku: od czwartku coś już zaczęłam podejrzewać, mój kochany chodził jakiś spięty, nad czymś myślał, gdzieś dzwonił wychodząc z pokoju, co się wcześniej nie zdarzało … nie mamy przed sobą tajemnic więc wyglądało to co najmniej śmiesznie, że wymyśla wymówki by wyjść i zadzwonić :)
W piątek wieczorem mieliśmy jechać na starówkę, od tak … nie byłoby w tym nic podejrzanego gdyby nie fakt, że mój kochany zestroił się w gajer, wiedziałam już co się święci, wiec też się wcisnęłam w kieckę no i pojechaliśmy … Mieliśmy przy okazji sprawdzić jeden hotel, w którym prawdopodobnie spędzimy noc poślubną. Ja nie wiedziałam gdzie o jest więc dałam się zaprowadzić i jak się okazało wcale nie poszliśmy na starówkę od strony Długiej tylko na Ołowiankę, naprzeciwko Żurawia … Myślałam, ze to o ten hotel mu chodzi, co tak jest a mój kochany zaprowadził mnie na stojąca przy pomoście barkę … już byłam lekko zaskoczona, a tam chłopak i dziewczyna zaczęli grac na gitarze i na skrzypcach jakiś romantyczny kawałek … dla mnie !! Przeszliśmy dalej, a tam nakryty maleńki stoliczek, świece, przystawka, czereśnie … pięknie było … już miałam łzy w oczach, wiedziałam co się za chwilę stanie, cudowny klimat, widok nabrzeża, piękna romantyczna muzyka na żywo, cudnie było … za chwilę kelnerka przyniosła kolację, ale mój kochany poprosił bym jeszcze nie jadła bo on sam nic nie przełknie … podszedł do mnie, uklęknął i wyjął pierścionek … ja już płakałam prawdziwymi łzami i nie mogłam powiedzieć słowa … pocałowałam go i przytuliliśmy się mocno … w tym momencie wystrzeliły fajerwerki a ja popłynęłam … nigdy nie sądziłam, że mogę się tak wzruszyć… ludzie z drugiej strony Motławy zaczęli nam klaskać … okazało się że są tam nasi przyjaciele i moja siostra z chłopakiem … robili nam zdjęcia no i wszyscy byli w to wtajemniczeni !! :) Byłam w tym momencie najszczęśliwszą kobietą na świecie, to cudowne … niby taki banał prawda? świece, kolacja, grajki, fajerwerki … na co drugim filmie tak jest … ale no właśnie, w życiu to tak cudowne uczucie, bardzo romantycznych i zaskakujących oświadczyn nie mogłam sobie wymarzyć …
Już wiem, czemu to tyle trwało … mój narzeczony miał dla mnie pierścionek już od marca … już wtedy zaczął organizować ten wieczór ale okazało się, ze to strasznie dużo załatwiania było … zwrócił się do Muzeum Morskiego o wypożyczenie barki, w hotelu obok załatwił, by wypożyczyli stolik i obsłużyli nas na tej barce, skądś załatwić tych studentów Muzyka którzy nam grali … ale najwięcej zamieszania było z pozwoleniem na puszczanie fajerwerków, musiał mieć zezwolenie do Sztabu Kryzysowego i Prezydenta miasta na pokaz sztucznych ogni 2 stopnia, w tym celu musiał przedstawić mapę gdzie to się odbędzie, kto się tym zajmie (wiec wszystkie dane kolegi) ksero instrukcji użycia, pozwolenia od właścicieli hotelu, obok którego będzie się to odbywało, pozwolenie od właścicieli terenu i 100 innych pozwoleń … ale się udało, wszystko było dograne, wyszło idealnie … jestem bardzo szczęśliwa … nie sądziłam że będę tak wzruszona, zaskoczona i szczęśliwa :)
i taka dygresja na koniec, nie wiem czemu pomyślałam teraz o modliszce i jej dylemacie pierścionkowym ... nie zamieniłabym tych przeżyć na pierdzionek z jakimś tam diamentem podarowany od tak ... albo kupiony razem ... i jestem pewna, że nawet jeśłi mój pierścionek kosztował 300zł to sposób w jaki go dostałam, wzruszenia tego dnia i zaangażowanie mojego narzeczonego są warte tyle do 1000 diamentów ....
papilio1@op.pl
Ja miałam dość oryginalne zaręczyny.
Było to w walentynki zeszłego roku. Właśnie robiliśmy generalny remont naszego obecnego mieszkanka. Jak co dzień po pracy pojechaliśmy "walczyć" ze starymi tapetami, podłogami itp. Kiedy weszłam do naszego gniazdka zobaczyłam stolik turystyczny przykryty obrusem, świeczki, wino i kwiaty.
Był to dość ciekawy widok zważywszy na to, że dookoła leżały resztki tapet, kafelki i inne gadżety.
Pomyślałam sobie, że to z okazji walentynek i przez głowę mi nie przeszło , że mi się oświadczy. Ale stało się. Kiedy skończyliśmy zajadać się kurczakiem z KFC mój luby ukląkł przede mną, spytał czy zostanę jego żoną i wyjął pierścionek zaręczynowy, który okazał się .... za mały:}:}:}.
Najpierw mnie zamurowało a potem dostałam głupawki, ale oczywiście się zgodziłam.
Pierścionek powiększyliśmy i z dumą go noszę a niedługo dołączy do niego obrączka (mam nadzieję, że nie okaże się za mała:}:} )
Było to w walentynki zeszłego roku. Właśnie robiliśmy generalny remont naszego obecnego mieszkanka. Jak co dzień po pracy pojechaliśmy "walczyć" ze starymi tapetami, podłogami itp. Kiedy weszłam do naszego gniazdka zobaczyłam stolik turystyczny przykryty obrusem, świeczki, wino i kwiaty.
Był to dość ciekawy widok zważywszy na to, że dookoła leżały resztki tapet, kafelki i inne gadżety.
Pomyślałam sobie, że to z okazji walentynek i przez głowę mi nie przeszło , że mi się oświadczy. Ale stało się. Kiedy skończyliśmy zajadać się kurczakiem z KFC mój luby ukląkł przede mną, spytał czy zostanę jego żoną i wyjął pierścionek zaręczynowy, który okazał się .... za mały:}:}:}.
Najpierw mnie zamurowało a potem dostałam głupawki, ale oczywiście się zgodziłam.
Pierścionek powiększyliśmy i z dumą go noszę a niedługo dołączy do niego obrączka (mam nadzieję, że nie okaże się za mała:}:} )
Nasze zaręczyny odbyły się dokładnie 3 lata od chwili kiedy zaczęliśmy być razem. Mój wtedy jeszcze narzeczony wiedział, że nigdy nie chciałam mieć żadnych świadków w takiej chwili i dostosował się do tego.
Akurat nie było mnie wtedy kilka dni w domu i właśnie w 3 rocznicę "chodzenia ze sobą" wracałam do Gdańska i jak przyjechałam czekała na mnie kolacja, wino, świece. Myślałam, że tak bardzo się stęsknił za mną :-)
Jak zjedliśmy to Mój Ukochany przyniósł bukiet, który miał schowany, wyjął pierścionek i oświadczył mi się.
Takie może mało oryginalne, ale dla mnie była to jedna z najpiękniejszych chwil. :-)
Akurat nie było mnie wtedy kilka dni w domu i właśnie w 3 rocznicę "chodzenia ze sobą" wracałam do Gdańska i jak przyjechałam czekała na mnie kolacja, wino, świece. Myślałam, że tak bardzo się stęsknił za mną :-)
Jak zjedliśmy to Mój Ukochany przyniósł bukiet, który miał schowany, wyjął pierścionek i oświadczył mi się.
Takie może mało oryginalne, ale dla mnie była to jedna z najpiękniejszych chwil. :-)
my bylismy w meksyku, moj T obudzil mnie o 6 rano i zabral na bezludna plaze z palmami schylajacymi sie do morza, wokol 0 hoteli,ludzi. usiedlismy pod pod i rozmawialismy parzac na morze i wtedy dostalam ten cudowny pierscionek(taki jak chcialam z bialego zlota z brylantem :)) slonce akurat budzilo sie nad morzem karaibskim ahhh.. krajobraz jak ze zdjecia. potem dlugo dlugo siedzialismy wtuleni w siebie az nam sie jesc :) zachcialo i poszlismy na sniadanie. poznej caly dzien opalajac sie spogladalam na palec i migoczacy wszystkim kolorami brylant. bylo cudnie...
tak ze smiesznych scen to moj kolega postanowil sie oswiadczyc swojej teraz juz zonie jak byli na Kubie, poszli na kolacje a potem postanowil ja zabrac na plaze i tam sie oswiadczyc, na co ona mu oswiadczyla ze nigdzie nie idzie bo jej sie piasek do butow nasypie.
jezeli chodzi o mnie to oswiadczyl sie na maderze, pojechalismy na wycieczke objazdowa po wyspie i po entym przystanku podjechaismy pod wodospad na ktory ja spojrzalam z busa, oswiadczylam ze ladny i postanowilam zostac w samochodzie, moj luby namawial mnie zebym wysiadla ale jam u na to ze mi tu wygodnie i tez ladnie widac, na szczescie dalam sie namowic i tam on uklekna i sie oswiadczyl. do tej pory sie smieje ze musial mnie za wlosy wyciagac.
jezeli chodzi o mnie to oswiadczyl sie na maderze, pojechalismy na wycieczke objazdowa po wyspie i po entym przystanku podjechaismy pod wodospad na ktory ja spojrzalam z busa, oswiadczylam ze ladny i postanowilam zostac w samochodzie, moj luby namawial mnie zebym wysiadla ale jam u na to ze mi tu wygodnie i tez ladnie widac, na szczescie dalam sie namowic i tam on uklekna i sie oswiadczyl. do tej pory sie smieje ze musial mnie za wlosy wyciagac.
tokio, Twojej historii nie da sie przebic, ale mimo wszystko pochwale sie moja.
w maju udalismy sie na wakacje, podczas ktorych zorientowalismy sie, ze cos dziwnego rosnie w okolicy prawego oka mojego ukochanego. po wakacjach udal sie do lekarza po czym powiedzial, ze wszystko ok. na drugi dzien, pare minut przed pojsciem spac, spokojnie poinformowal mnie, ze jutro o 8 rano ma operacje w szpitalu. ze dostanie narkoze i po operacji bedzie musial zostac w szpitalu na obserwacji. ja zaniemowilam, bo nie spodziewalam sie tak szybkiego obrotu sprawy. nie wyobrazalam sobie zostawic go w takiej chwili i najnormalniej pojsc do pracy, wiec rano zadzwonilam, ze mnie nie bedzie i razem udalismy sie do szpitala. jak teraz o tym mysle, to zdaje sobie sprawe, ze nie wiedzialam co sie swieci. gdy moj ukochany lezal na lozku gotowy na operacje zeszli sie lekarze tzn anestezjolog i chirurg, by poinformowac nas o przebiegu operacji i o skutkach ubocznych. no wiec jak sie dowiedzialam, ze moze stracic wzrok nie musze Wam chyba mowic dziewczyny jaka byla moja reakcja. siedzialam u niego w pokoju i czekalam jak mi go przywioza spowrotem. przyjechal caly w bandarzach, spiacy, a ja czuwalam przy jego lozku dwa dni. wtedy juz wiedzilam, ze bede z nim bez wzgledu na wynik operacji. rok wczesniej stracilam niespodziewanie mojego wspanialego Tate, teraz trzeslam sie niemilosciernie o los mojego promyka.
na drugi dzien po zdjeciu opatrunku okazalo sie, ze operacja udala sie, nie ma zadnych powiklan, on czuje sie swietnie.
za 2 tygodnie mialy byc jego urodziny po czym mielismy sie rozstac na dwa miesiace. minely 2 lata od kiedy nasze serducha zabily mocniej. wzial mnie do jubilera i kazal wybrac pierscionek, wiem malo romantyczne, ale czytajcie dalej. a ze estetycznie podobaja nam sie totalne przeciwienstwa oczywiscie tego, ktory mnie zauroczyl dla mnie nie wybral. spodobal mu sie taki jeden, zupelnie nie w moim stylu, powiedzialabym, i taki zapragnal bym nosila. tyle ze nie bylo rozmiaru. trzeba czekac 8 dni, powiedziano nam. po 3 dniach wybralismy sie na Isle of Wight, by tam we dwojke swietowac jego urodziny i szybki powrot do zdrowia. po ostatnich przezyciach nie mielismy ochoty na sped znajomych, ktory urzadzilismy rok wczesniej. chcielismy byc sami, pragnelismy ochlonac po wydarzeniach ostatnich dwoch tygodni.
miejsce, ktore wybralismy nie moglo byc piekniejsze. do tego niespodziewanie po 2 tyg deszczu wyszlo slonce a temperatura przerosla nasze oczekiwania. w dniu urodzin bylismy na dlugim spacerze, odwiedzilismy skaly The Needles, na deser wybralismy sie na cream tea plus zjedlismy urocza, smaczna kolacje w cudnym miejscu. a po moj ukochany zabral mnie jeszcze raz na pomost, ktory bardzo mnie zauroczyl, bo przypomina swoja konstrukcja nasze molo, tyle ze jest sporo miejszy. szlismy tak sobie w blasku ksiezyca, sami, bez swiadkow, po czym moj ukochany przyciagnal mnie do siebie, przytulilam sie do niego i powiedzial-
chcialbym by teraz wszystkie gwiazdy dodaly blasku temu malemu diamentowi, a mi zrobilo sie bardzo milo, ze mnie nazywa diamentem... pomyslalam sobie wtedy, po raz tysieczny tego dnia, ze bardzo zaluje, ze nie bylo rozmiaru tego piersionka, ze choc jestem zosia samosia i inny mi sie podobal, to byla bym szczesliwa noszac ten, ktory on dla mnie wybral. pomyslalam, ze gdyby mial mi sie oswiadczyc to chcialabym z calego serca by to sie stalo teraz, tu i teraz, w dniu jego urodzin, na tym pomoscie, przy tym blasku gwiazd i ksiezyca, ktorych na co dzien nie mamy. i wiecie co? w tym momencie moj romantyczny wowczas mezczyzna uklakl i zapytal czy nie zostane jego zona i wlozyl mi na palec pierscionek. mnie zatkalo, bo to przeciez dopiero 3 dni minely od zamowienia a my od tego czasu bylismy nierozlaczni, oprocz pracy oczywiscie. cali sie trzeslismy z emocji, oboje plakalismy a ja z tego szoku poprosilam, by powtorzyl, wiec uczynil to w swoim jezyku, po hiszpansku. nie musze chyba pisac co odpowiedzialam.
na drugi dzien wyjasnil mi, ze dzien wczesniej, przed przyjazdem na wyspe i urodzinami zadzwonili do niego od jubilera, ze pierscionek gotowy, ze wczesniej i ze maja nadzieje, ze nie krzyzuja mu tym planow. nie mogli zrobic nam wiekszej niespodzianki. zwolnil sie z pracy, pojechal do domu po rachunek, trzasl sie, bym ja wczesniej do domu nie wrocila i go nie nakryla muszkujacego szuflady. wrocil do jubilera, odebral to male cudo, wrocil do pracy i jakby nigdy nic po pracy wrocil punktualnie do domu. co za spryciarz z niego! w dniu zareczyn caly dzien mial piersionek przy sobie i czekal na ten jedyny moment, by mnie nim nie zaskoczyl. nie chcial przy kolacji, gdyz wymyslil sobie, ze ma byc bez swiadkow.
patrze sobie teraz na ten piersionek i ciesze sie, ze nie postawilam na swom. on wybral piersionek, a wszyscy znajomi mowia, ze jest sliczny i taki moj, bardzo do mnie pasuje.
tej chwili na pomoscie nie zamienilabym na zadna inna. taj jak pewno kazda z Was.
gratulacje, jesli przetrwalyscie do konca!!!
w maju udalismy sie na wakacje, podczas ktorych zorientowalismy sie, ze cos dziwnego rosnie w okolicy prawego oka mojego ukochanego. po wakacjach udal sie do lekarza po czym powiedzial, ze wszystko ok. na drugi dzien, pare minut przed pojsciem spac, spokojnie poinformowal mnie, ze jutro o 8 rano ma operacje w szpitalu. ze dostanie narkoze i po operacji bedzie musial zostac w szpitalu na obserwacji. ja zaniemowilam, bo nie spodziewalam sie tak szybkiego obrotu sprawy. nie wyobrazalam sobie zostawic go w takiej chwili i najnormalniej pojsc do pracy, wiec rano zadzwonilam, ze mnie nie bedzie i razem udalismy sie do szpitala. jak teraz o tym mysle, to zdaje sobie sprawe, ze nie wiedzialam co sie swieci. gdy moj ukochany lezal na lozku gotowy na operacje zeszli sie lekarze tzn anestezjolog i chirurg, by poinformowac nas o przebiegu operacji i o skutkach ubocznych. no wiec jak sie dowiedzialam, ze moze stracic wzrok nie musze Wam chyba mowic dziewczyny jaka byla moja reakcja. siedzialam u niego w pokoju i czekalam jak mi go przywioza spowrotem. przyjechal caly w bandarzach, spiacy, a ja czuwalam przy jego lozku dwa dni. wtedy juz wiedzilam, ze bede z nim bez wzgledu na wynik operacji. rok wczesniej stracilam niespodziewanie mojego wspanialego Tate, teraz trzeslam sie niemilosciernie o los mojego promyka.
na drugi dzien po zdjeciu opatrunku okazalo sie, ze operacja udala sie, nie ma zadnych powiklan, on czuje sie swietnie.
za 2 tygodnie mialy byc jego urodziny po czym mielismy sie rozstac na dwa miesiace. minely 2 lata od kiedy nasze serducha zabily mocniej. wzial mnie do jubilera i kazal wybrac pierscionek, wiem malo romantyczne, ale czytajcie dalej. a ze estetycznie podobaja nam sie totalne przeciwienstwa oczywiscie tego, ktory mnie zauroczyl dla mnie nie wybral. spodobal mu sie taki jeden, zupelnie nie w moim stylu, powiedzialabym, i taki zapragnal bym nosila. tyle ze nie bylo rozmiaru. trzeba czekac 8 dni, powiedziano nam. po 3 dniach wybralismy sie na Isle of Wight, by tam we dwojke swietowac jego urodziny i szybki powrot do zdrowia. po ostatnich przezyciach nie mielismy ochoty na sped znajomych, ktory urzadzilismy rok wczesniej. chcielismy byc sami, pragnelismy ochlonac po wydarzeniach ostatnich dwoch tygodni.
miejsce, ktore wybralismy nie moglo byc piekniejsze. do tego niespodziewanie po 2 tyg deszczu wyszlo slonce a temperatura przerosla nasze oczekiwania. w dniu urodzin bylismy na dlugim spacerze, odwiedzilismy skaly The Needles, na deser wybralismy sie na cream tea plus zjedlismy urocza, smaczna kolacje w cudnym miejscu. a po moj ukochany zabral mnie jeszcze raz na pomost, ktory bardzo mnie zauroczyl, bo przypomina swoja konstrukcja nasze molo, tyle ze jest sporo miejszy. szlismy tak sobie w blasku ksiezyca, sami, bez swiadkow, po czym moj ukochany przyciagnal mnie do siebie, przytulilam sie do niego i powiedzial-
chcialbym by teraz wszystkie gwiazdy dodaly blasku temu malemu diamentowi, a mi zrobilo sie bardzo milo, ze mnie nazywa diamentem... pomyslalam sobie wtedy, po raz tysieczny tego dnia, ze bardzo zaluje, ze nie bylo rozmiaru tego piersionka, ze choc jestem zosia samosia i inny mi sie podobal, to byla bym szczesliwa noszac ten, ktory on dla mnie wybral. pomyslalam, ze gdyby mial mi sie oswiadczyc to chcialabym z calego serca by to sie stalo teraz, tu i teraz, w dniu jego urodzin, na tym pomoscie, przy tym blasku gwiazd i ksiezyca, ktorych na co dzien nie mamy. i wiecie co? w tym momencie moj romantyczny wowczas mezczyzna uklakl i zapytal czy nie zostane jego zona i wlozyl mi na palec pierscionek. mnie zatkalo, bo to przeciez dopiero 3 dni minely od zamowienia a my od tego czasu bylismy nierozlaczni, oprocz pracy oczywiscie. cali sie trzeslismy z emocji, oboje plakalismy a ja z tego szoku poprosilam, by powtorzyl, wiec uczynil to w swoim jezyku, po hiszpansku. nie musze chyba pisac co odpowiedzialam.
na drugi dzien wyjasnil mi, ze dzien wczesniej, przed przyjazdem na wyspe i urodzinami zadzwonili do niego od jubilera, ze pierscionek gotowy, ze wczesniej i ze maja nadzieje, ze nie krzyzuja mu tym planow. nie mogli zrobic nam wiekszej niespodzianki. zwolnil sie z pracy, pojechal do domu po rachunek, trzasl sie, bym ja wczesniej do domu nie wrocila i go nie nakryla muszkujacego szuflady. wrocil do jubilera, odebral to male cudo, wrocil do pracy i jakby nigdy nic po pracy wrocil punktualnie do domu. co za spryciarz z niego! w dniu zareczyn caly dzien mial piersionek przy sobie i czekal na ten jedyny moment, by mnie nim nie zaskoczyl. nie chcial przy kolacji, gdyz wymyslil sobie, ze ma byc bez swiadkow.
patrze sobie teraz na ten piersionek i ciesze sie, ze nie postawilam na swom. on wybral piersionek, a wszyscy znajomi mowia, ze jest sliczny i taki moj, bardzo do mnie pasuje.
tej chwili na pomoscie nie zamienilabym na zadna inna. taj jak pewno kazda z Was.
gratulacje, jesli przetrwalyscie do konca!!!
ja o moich zareczynach to nie mam co za duzo mowic ale moj chłop planowal je od grudnia mowiac polsklowkami potem pytal sie jak lepiej z rodzicami czy bez no i w kwietniu na moje urodziny sie zareczylismy przy rodzicach:)mimo iz wiedzialam mialam stresa:) a godzine przed przyjsciem gosci jak mnie [rzyprowadzil ze szkoly do domu wygonil mnie zpokoju haha bo chcial sie najpierw spytac rodzicow zeby nie bylo przypalu jak powiedza nie hahaha
a skad ja moglam wiedziec ze on sie chce oswiadczac akurat na entym przystanku podczas wycieczki. a wogle to pare dni wczesniej byly moje urodziny i myslalam ze moze wtedy a ze nie no to stwierdzilam ze nie tym razem, bo wiedzialam ze to bedzie na wyjezdzie a nie na miejscu. a pierscionek sobie wybralam sama bo moj luby nie mial odwagi.
dokladnie, chodzi o to, ze to jest prezent od niego, wiec to od niego zalezy jak ten prezent bedzie wygladal.
fajnie masz z tymi ubraniami i butami. jak moj mi pokazuje co mu sie dla mnei podoba, to ja mu mowie, ze tak, ale niech mi da jeszcze jakies 30 lat, to wowczas na to cos sie zdecyduje.
jak juz cos kupie, nawet jesli to mu sie na wieszaku nie podoba, to jak to do domu przyniose i przymierze, to zawsze jest zachwycony i bardzo mu sie podoba.
fajnie masz z tymi ubraniami i butami. jak moj mi pokazuje co mu sie dla mnei podoba, to ja mu mowie, ze tak, ale niech mi da jeszcze jakies 30 lat, to wowczas na to cos sie zdecyduje.
jak juz cos kupie, nawet jesli to mu sie na wieszaku nie podoba, to jak to do domu przyniose i przymierze, to zawsze jest zachwycony i bardzo mu sie podoba.
Poczytuję od kilku dni weselnika i mam niezła rozrywkę:) Myślałam, że pomoże mi to w przygotowaniach. Przymusowo czytając co niektóre bezsensowne posty, szukając interesujących mnie informacji (jest to cholernie czasochłonne), zdążylam zauważyć, że wielu z Was to chyba cały dzień tu przesiaduje. I to będąc w pracy?!
Ale najbardziej ostatnio rozśmieszyła mnie tokio :] Prawie na samym poczatku trafiłam na wątek coś o nienawiści, szydzeniu, braku gustu itp, gdzie udzielała sie z zaangażowaniem własnie tokio, opisując jak to ona nie trawi tych wszystkich pierdółek ślubno-weselnych i takie tam. W wielu wątkach z takim nastawieniem można tokio sobie poczytać. A tu proszę taaaaaki opis zaręczyn. Widzę, że zaręczyny z fajerwerkami, bareczką, muzykantami się podobały??? I jeszcze tyle czasu przygotowań, załatwiania przez narzeczonego. Śmieje się z osób pragnących upieknić ważny dzień zaślubin, czasami może i przesadzonymi rzeczami, a sama zachwycona jest takimi oświadczynami :] Mało romantycznie, ani troszkę spontanicznie i żadnej prywatności. I czym tu się wzruszać, takim pokazem, ile to papierkowej roboty i zawracanie pewnie d*** po urzędach przy tym było?
Życzę Wam dziewczyny troszkę mniej hipokryzji, dystansu do siebie i do innych oraz oczywiście wymarzonego Dnia Ślubu !
Pozdrawiam i może jeszcze tu wpadnę:]
Ale najbardziej ostatnio rozśmieszyła mnie tokio :] Prawie na samym poczatku trafiłam na wątek coś o nienawiści, szydzeniu, braku gustu itp, gdzie udzielała sie z zaangażowaniem własnie tokio, opisując jak to ona nie trawi tych wszystkich pierdółek ślubno-weselnych i takie tam. W wielu wątkach z takim nastawieniem można tokio sobie poczytać. A tu proszę taaaaaki opis zaręczyn. Widzę, że zaręczyny z fajerwerkami, bareczką, muzykantami się podobały??? I jeszcze tyle czasu przygotowań, załatwiania przez narzeczonego. Śmieje się z osób pragnących upieknić ważny dzień zaślubin, czasami może i przesadzonymi rzeczami, a sama zachwycona jest takimi oświadczynami :] Mało romantycznie, ani troszkę spontanicznie i żadnej prywatności. I czym tu się wzruszać, takim pokazem, ile to papierkowej roboty i zawracanie pewnie d*** po urzędach przy tym było?
Życzę Wam dziewczyny troszkę mniej hipokryzji, dystansu do siebie i do innych oraz oczywiście wymarzonego Dnia Ślubu !
Pozdrawiam i może jeszcze tu wpadnę:]
ja miałam oświadczyny w dniu walentynek..najpierw mój ukochany wziął mnie do kina na lejdis, pozniej poszlismy do kawiarni na ciasto i herbate..a pozniej zabrał mnie na ołowianke tam przy blasku wody od strony motławy wyciagnał piersconek i oswiadczył mi sie..zarazem przepraszajac mnie za to ze nie klęczy bo jest tu brudno...ja sie rozpłakałam..jesgo słowa nie docierały do mnie i do dziś nie pamietam co mówił prócz słów czy wyjdziesz za mnie..;)






co ja tutaj robię?! napisał(a):
bla bla bla .... coś tam coś tam ... itd ...
i jaki z tego morał?
że mój przyszły mąż to romantyk jakich mało i lubi rozpieszczać swoją kobietę :) ... ja bym na to nie wpadła by z takim rozmachem organizować jeden dzień ... ale jak pewnie przeczytałaś ... nie miałam na to wpływu ...
witam na forum :)
widze, że moje wypowiedzi budzą emocje jakich się nie spodziewałam ... skoro "zmuszają" kogoś do zalogowania na weselnik ...
bla bla bla .... coś tam coś tam ... itd ...
i jaki z tego morał?
że mój przyszły mąż to romantyk jakich mało i lubi rozpieszczać swoją kobietę :) ... ja bym na to nie wpadła by z takim rozmachem organizować jeden dzień ... ale jak pewnie przeczytałaś ... nie miałam na to wpływu ...
witam na forum :)
widze, że moje wypowiedzi budzą emocje jakich się nie spodziewałam ... skoro "zmuszają" kogoś do zalogowania na weselnik ...
papilio1@op.pl
My zaręczyliśmy się 31.12.2007r. Byliśmy na sylwestra na Sobieszewie, mieliśmy wynajęty domek wraz z grupką znajomych. No i od rana już sobie tam siedzieliśmy. ok. 18 zaczęłyśmy się szykować (dziewczyny) :). Chłopaki pojechali gdzieś na jakąś salę w piłkę zagrać (!!!). W każdym razie jak wrócili ok. 19, M. mówi do mnie, że z psem trzeba by wyjść na spacer. Więc taka na wpół uszykowana biorę tego psa i idziemy z takim jeszcze kolegą, który też z psem zapragnął wyjść :). Chłopaki chcieli dojść nad morze - podobno niedaleko do plaży było, ale coś nie mogliśmy znaleźć drogi, bo zadupie straszne. Zapytaliśmy mieszkankę Sobieszewa o drogę, a ta nam każe iść nieoświetloną drogą i potem kawałek przez las. Więc idziemy, a ja już coraz bardziej zła, bo nie zdążę się ubrać i umalować. połowę tej drogi przeszliśmy po omacku, po czym powiedziałam z fochem, że wracam do domku i jak chcą iść dalej to niech sobie sami idą :), odwróciłam się na pięcie i poszłam. Idę tak w tej ciemności, a tu nagle wyrasta mi pod nogami M., coś nisko był, więc myślałam, że się tak bezgłośnie przewrócił, ale wytężyłam wzrok, patrzę a on klęczy z kwiatami i pudełeczkiem przede mną i prosi mnie o rękę... Byłam w szoku!! Choć już długo jesteśmy razem i spodziewałam się zaręczyn, to akurat nie w takiej chwili :). Oczywiście były łzy i radość wielka. No i kolega nagle okazało się, że ma aparat, co by fotkę pstryknąć (ciemne jak cholera:) ). Potem tak sobie myślałam, jak to możliwe, że tych kwiatów wcześniej nie widziałam... :)
[url=http://www.waszslub.pl]

Moje też były zwykłe choć nie wiem które miałabym uznać za te właściwie, pierwsze były m-c po tym ja się poznaliśmy, w poprawiny wesela mojej siostry: olałam go bo stwierdziłam, że wariat jakiś chyba po takim krótkim czasie gada o ślubie (wtedy jeszcze nie miał pierścionka) ale za tydzień gdy były chrzciny mojego siotrzeńca on znów o tym ślubie zaczął mówić, ja naprawde myślałam że on żartuje, a on na to, że całe życie czekał na kogoś takiego jak ja i on już wie (później się dowiedziałam że swojej mamie od razu powiedział jak mnie poznał, że będę jego żoną) no to ja włączyłam komputer, wyliczyłam w Outlooku datę tak by nie mieć miesiączki - bardzo parktyczne he he i ustaliliśmy termin. Zaczęliśmy szukać sali, sukni itd. bo zaplanowaliśmy ślub na sierpień, a był już październik.
Rodzicom nic nie powiedzieliśmy bo by uznali nas za wariatów; po kolejnym miesiącu tylko dlatego że w Farage była promocja sukni do końca listopada kazałam mojemu M. pojechać do moich rodziców i się oświadczyć - co też zrobił. Rodzice oczywiście byli w szoku, bo choć mieliśmy już swoje lata to nie mogli skumać o co chodzi i nie potraktowali nas poważnie. Dopiero gdy moja mama pojechała ze mną zobaczyć mnie w wybranej sukni ślubnej zrozumiała, że my naprawde tego chcemy. I wtedy dołączyła do przygotowań ślubu i wesela :)
Kolejny m-c później a dokładnie w przeddzień Wigilii czyli 23.12 pojechałam do M. na noc, moja teściowa się wtedy wygadała że dziś Mariusz chce mi sie oficjalnie oświadczyć więc ona wychodzi z domu, ja udawałam że nie wiem o co chodzi, dwie godziny piłowałam i malowałam sobie pazurki i widziałam jak M. drepcze wokół niecierpliwie, w końcu się wkurzył, przesunął te wszystkie buteleczki, zmywacze itd. i uklękł i wyjął pudełeczko w którym był pierścionek, kolczyki i zawieszka - taki komplecik. Wszystko było delikatne i tak naprawde mało kosztowało, a wogóle pierścionek był bardzo skromny, nawet troszkę było mi hi hi przykro że taki skromny i męczyłam go całą noc kto mu taki doradził :) ale ja wiem że wtedy mój M. zarabiał niewiele i tak naprawde ważne było to, że byłam i jestem z nim szczęśliwa.
Rodzicom nic nie powiedzieliśmy bo by uznali nas za wariatów; po kolejnym miesiącu tylko dlatego że w Farage była promocja sukni do końca listopada kazałam mojemu M. pojechać do moich rodziców i się oświadczyć - co też zrobił. Rodzice oczywiście byli w szoku, bo choć mieliśmy już swoje lata to nie mogli skumać o co chodzi i nie potraktowali nas poważnie. Dopiero gdy moja mama pojechała ze mną zobaczyć mnie w wybranej sukni ślubnej zrozumiała, że my naprawde tego chcemy. I wtedy dołączyła do przygotowań ślubu i wesela :)
Kolejny m-c później a dokładnie w przeddzień Wigilii czyli 23.12 pojechałam do M. na noc, moja teściowa się wtedy wygadała że dziś Mariusz chce mi sie oficjalnie oświadczyć więc ona wychodzi z domu, ja udawałam że nie wiem o co chodzi, dwie godziny piłowałam i malowałam sobie pazurki i widziałam jak M. drepcze wokół niecierpliwie, w końcu się wkurzył, przesunął te wszystkie buteleczki, zmywacze itd. i uklękł i wyjął pudełeczko w którym był pierścionek, kolczyki i zawieszka - taki komplecik. Wszystko było delikatne i tak naprawde mało kosztowało, a wogóle pierścionek był bardzo skromny, nawet troszkę było mi hi hi przykro że taki skromny i męczyłam go całą noc kto mu taki doradził :) ale ja wiem że wtedy mój M. zarabiał niewiele i tak naprawde ważne było to, że byłam i jestem z nim szczęśliwa.
http://www.slubnemarzenie.com.pl
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
Moje były rzadko spotykane, moj juz maz ;-) oswiadczyl mi sie pod prysznicem ;-), wrocil z 2 mieisecznej delegacji, ponoc po ktorej juz iwedzial, ze ja to ta jedyna. Po jego powrocie pojechalismy sobie do Jastrzębiej Góry, był to listopad, wiec cisza i spokoj. Wieczorem poszlam sie kapac, i jak wyszlam z pod prysznica moj k padl na kolana i sie oswiadczyl. Najbardziej mi sie podobalo to ze podaczas mojej kapieli przebral sie w koszule i przygotowal szampana. A jak kleczal to martwilam sie ze pomoczy sobie spodnie io znowu bedzie krzyczal ze cala lazienke zachlapalam ;-).
Było oryginalanie ;-)
Było oryginalanie ;-)
dziewczyny, nie wazny pierscionek, wazne checi i to, ze do tych zareczyn nikt go nie namawial, sam chcial i sam podjal decyzje z kim chce spedzic zycie. i czy na plazy czy w sylwestra to i tak sa nasze najpiekniejsze chwile, bo nasze, niczyje inne.
a wracajac do pierscionkow widzialam taki film hiszpanski, specjalnie nie podal tytulu, bo film niezle zakrecony, w ktorym facet wlozyl na palec Penelope Cruz to metalowe kolko otwierajace puszke z napojem. licza sie checi!
moj mnie sie trzy razy pytal przy roznych okazjach, tak by wybadac teren a ja mu zawsze mowilam nie i ze jesli sie mnie spyta tak powaznie, oficjalnie to poprosze go o 2 tygodnie na przemyslenie wszystkich za i przeciw. on to wzial na powaznie i do ostatniej chwili sie wachal, czy mu nie powiem, ze za 2 tygodnie dostanie odpowiedz.
a wracajac do pierscionkow widzialam taki film hiszpanski, specjalnie nie podal tytulu, bo film niezle zakrecony, w ktorym facet wlozyl na palec Penelope Cruz to metalowe kolko otwierajace puszke z napojem. licza sie checi!
moj mnie sie trzy razy pytal przy roznych okazjach, tak by wybadac teren a ja mu zawsze mowilam nie i ze jesli sie mnie spyta tak powaznie, oficjalnie to poprosze go o 2 tygodnie na przemyslenie wszystkich za i przeciw. on to wzial na powaznie i do ostatniej chwili sie wachal, czy mu nie powiem, ze za 2 tygodnie dostanie odpowiedz.
:)
Myśmy byli w naszym ukochanym zakopanym :) wchodziliśmy na jedną z wyzszych i trudniejszych gór Tatr Wysokich i prawie u góry strasznie zaczął walić grad. Ja spanikowałam, że zaraz bedzie burza i pioruny w nas beda walic :/....zaczełam tak płakać, że mój Karol nie mógł mnie uspokoic. Nie chciałam iśc ani w góre ani w dół, ale w końcu wziełam sie w garśc i zaczełam zapitalac tak szybko, że nie widziałam kiedy znalazłam sie u góry a później na dole :P
W ramach rekompensaty mój misiek zaprosił mnie na romantyczna góralską kolacje w knajpce z klimatem i przygrywajacymi nam góralami :)
I wtedy wyciągnął pierścionek :) Ja sie oczywiście poryczałam, bo byłam zupełnie zaskoczona :)
Wtedy mi wyznał, że chciał mi sie oświadczyć tam wysoko - w chmurkach :) , ale bał sie ze jeszcze bardziej sie tam rozrycze:P
Myśmy byli w naszym ukochanym zakopanym :) wchodziliśmy na jedną z wyzszych i trudniejszych gór Tatr Wysokich i prawie u góry strasznie zaczął walić grad. Ja spanikowałam, że zaraz bedzie burza i pioruny w nas beda walic :/....zaczełam tak płakać, że mój Karol nie mógł mnie uspokoic. Nie chciałam iśc ani w góre ani w dół, ale w końcu wziełam sie w garśc i zaczełam zapitalac tak szybko, że nie widziałam kiedy znalazłam sie u góry a później na dole :P
W ramach rekompensaty mój misiek zaprosił mnie na romantyczna góralską kolacje w knajpce z klimatem i przygrywajacymi nam góralami :)
I wtedy wyciągnął pierścionek :) Ja sie oczywiście poryczałam, bo byłam zupełnie zaskoczona :)
Wtedy mi wyznał, że chciał mi sie oświadczyć tam wysoko - w chmurkach :) , ale bał sie ze jeszcze bardziej sie tam rozrycze:P
a ja jeszcze nojego nauczylam zdania p polsku zeby zapytal mojego taty o reke przez telefon. wiec A wypowiedzial to zdanie a moj tata byl w takim szoku (pewnie podwojnym ze pyta o reke i mowi to po polsku) ze tylko mowil Boze, Boze, adrian bardzo zdezorientowany patrzyl sie na sluchawke i powiedzial your dad is saiyng boze boze it's not good. na szczescie moj tata wzial sie w garsc i odpowiedzial mu yes of course.
walerka fajnie ale dobrze że tata nie dostał zawału:)
mój kochany zaprosił mnie na weekendowy wypad za miasto w przepiękne miejsce do Gowina Wsi Spokojna, spodziewałam się że to pewnie ma nastąpić i cały dzień i wieczór siedziałam jak naszpilkach, myślałam że poprosi mnie o ręke podczas kolacji (poszukiwania pierścionka ukratkiem w potrawach było komiczne) a tu nic, poszliśmy do pokoju i też nic, wkońcu położyliśmy się spać ja cała zrozpaczona że może się rozmyślił już prawie zasypiałam gdy usłyszałam że szybko mam się ubrać, miałam dość nie dość że się nie oświadczył to teraz każe mi się ubierać i wychodzić na dwór ( zaznaczam że był luty i akurat zima sobie o nas przypomniała) kazał mi wyjść na balkon i tam wśród ciemności i świecących nad nami gwiazd się oświadczył, przyznam się że się rozbeczałam! Po powrocie powiedzieliśmy rodzicom o zaręczynach i za jakiś czas mieliśmy już oficjalne spotkanie z rodzicami
mój kochany zaprosił mnie na weekendowy wypad za miasto w przepiękne miejsce do Gowina Wsi Spokojna, spodziewałam się że to pewnie ma nastąpić i cały dzień i wieczór siedziałam jak naszpilkach, myślałam że poprosi mnie o ręke podczas kolacji (poszukiwania pierścionka ukratkiem w potrawach było komiczne) a tu nic, poszliśmy do pokoju i też nic, wkońcu położyliśmy się spać ja cała zrozpaczona że może się rozmyślił już prawie zasypiałam gdy usłyszałam że szybko mam się ubrać, miałam dość nie dość że się nie oświadczył to teraz każe mi się ubierać i wychodzić na dwór ( zaznaczam że był luty i akurat zima sobie o nas przypomniała) kazał mi wyjść na balkon i tam wśród ciemności i świecących nad nami gwiazd się oświadczył, przyznam się że się rozbeczałam! Po powrocie powiedzieliśmy rodzicom o zaręczynach i za jakiś czas mieliśmy już oficjalne spotkanie z rodzicami
Nieee, to nie tak:) Może u niektórych, ale ja bym tak nie chciała:) My jestesmy razem juz ponad 4 lata. T. pierwszy raz wspomniał o zaręczynach jakos po tygodniu spotykania się;) Ale do pierwszych zaręczyn doszło jakoś po 1,5 roku bycia razem. Były fajne - totalne zaskoczenie. Byliśmy sami w takiej restauracji nad Motławą (są tam takie dwie obok siebie, ale zawsze mi się mylą - wchodzi sie na górę do takich jakby pokoi;) Stół już był nakryty, szampan się chłodził:) Oczywiście się zgodziłam. Po jakims czasie zaczęliśmy organizować, ale widać nie byliśmy na to gotowi - bardziej ja, bo duzo sie między nami popsuło, wszystko odwołaliśmy i zerwaliśmy na krótko, a ja oddałam pierścionek. Jednak różnie to w życiu bywa i po jakimś czasie wszystko sie ułozyło. Kiedy już byliśmy pewni, to Tomek powiedział, że tamten pierścionek mu sie źle kojarzy i oddał go jako "miarę" dla nowego. I jeszcze że chce drugi raz mi się oświadczyć:) A że wiemy juz jak z terminami krucho, to zaczęliśmy rezerwować, a on tam coś kombinuje:) Wiem, że pewnie wiele osób mnie zaraz zjedzie, ze to wydziwianie itd, ale my chcemy zacząć wszystko "na nowo":)
ja nadmienię, że przed zaręczynami byliśmy ze sobą 5 lat bez jednego miesiąca, przez 3/4 czasu wspominałam, że mógłby mi się "wreszcie" oświadczyć
20 maja 2007 roku Mój Chłopiec namówił mnie do wyjazdu na Półwysep Helski, a ponieważ często tam jeździmy nie wydało mi się w tym nic dziwnego. Pogoda była śliczna, więc wzięliśmy kocyk i zatrzymaliśmy się przy plaży w Kuźnicy. Cieszyłam się moim nowiuteńkim Nikonem, pstrykałam fotki wszystkiemu co się dało, a Mój Aktualnie Mąż :) wstał i poszedł nad wodę. Mam zdjęcia niemal każdego Jego kroku :) W pewnym momencie ukucnął i podniósł coś z piasku ... po czym zaczął iść w moim kierunku, podchodząc z szerokim uśmiechem powiedział "mam coś dla Ciebie" :) Spodziewałam się muszelki, bursztynka ... a On wyjmuje zza pleców pudełeczko ze ślicznym pierścionkiem, klęka i pyta ... szczerze - nie pamiętam jak dokładnie brzmiału Jego słowa - i nawet nie pamiętam czy powiedziałam TAK, rzuciłam Mu się na szyję, On założył mi pierścionek ...
Warto było czekać, tydzień po tym dniu mieliśmy wyznaczoną datę ślubu :)
20 maja 2007 roku Mój Chłopiec namówił mnie do wyjazdu na Półwysep Helski, a ponieważ często tam jeździmy nie wydało mi się w tym nic dziwnego. Pogoda była śliczna, więc wzięliśmy kocyk i zatrzymaliśmy się przy plaży w Kuźnicy. Cieszyłam się moim nowiuteńkim Nikonem, pstrykałam fotki wszystkiemu co się dało, a Mój Aktualnie Mąż :) wstał i poszedł nad wodę. Mam zdjęcia niemal każdego Jego kroku :) W pewnym momencie ukucnął i podniósł coś z piasku ... po czym zaczął iść w moim kierunku, podchodząc z szerokim uśmiechem powiedział "mam coś dla Ciebie" :) Spodziewałam się muszelki, bursztynka ... a On wyjmuje zza pleców pudełeczko ze ślicznym pierścionkiem, klęka i pyta ... szczerze - nie pamiętam jak dokładnie brzmiału Jego słowa - i nawet nie pamiętam czy powiedziałam TAK, rzuciłam Mu się na szyję, On założył mi pierścionek ...
Warto było czekać, tydzień po tym dniu mieliśmy wyznaczoną datę ślubu :)
url=http://www.maluchy.pl]
[/url]

tak to ja krzyczałam,żeby biegł dalej a on się zatrzymał:P
:D:D
całkowite zaskoczenie;))i ludzie, którzy wpadli na to by robić zdjęcia-jestem im niezmiernie wdzięczna:P
i tak uważam, że moje zaręczyny były najwspanialsze bardzo oryginalne.:))
najlepsze było śliczne czerwone pudełeczko od pierścionka-caaaałe mokrutkie-M. biegł te 4h i ciągle trzymał to pudełko w ręku, bo kieszeni nie miał ;))
u mnie było wszystko tak jak byc powinno-czyli zaręczyny(nie "wymarudzone";) ) a po roku ślub.:)
:D:D
całkowite zaskoczenie;))i ludzie, którzy wpadli na to by robić zdjęcia-jestem im niezmiernie wdzięczna:P
i tak uważam, że moje zaręczyny były najwspanialsze bardzo oryginalne.:))
najlepsze było śliczne czerwone pudełeczko od pierścionka-caaaałe mokrutkie-M. biegł te 4h i ciągle trzymał to pudełko w ręku, bo kieszeni nie miał ;))
u mnie było wszystko tak jak byc powinno-czyli zaręczyny(nie "wymarudzone";) ) a po roku ślub.:)
Czesc dziewczyny!!!!
I w koncu przyszedl czas i na mnie!Zareczylam sie z moim mezczyzna.
Nie zapomne nigdy tej chwili, opalalismy sie i plywalismy w basenie.Lezalam na duzym materacu na srodku basenu, kiedy moj C. do mnie podplynal i wyciagnal pierscionek spod wody :))))
Bylam taka szczesliwa, rzucilam sie na szyje i wyladowalismy oboje w wodzie.Tak wiec od 6 wrzesnia jestem zareczona!!!!!
Czas poszukac jakiegos suwaczka.....:D
I w koncu przyszedl czas i na mnie!Zareczylam sie z moim mezczyzna.
Nie zapomne nigdy tej chwili, opalalismy sie i plywalismy w basenie.Lezalam na duzym materacu na srodku basenu, kiedy moj C. do mnie podplynal i wyciagnal pierscionek spod wody :))))
Bylam taka szczesliwa, rzucilam sie na szyje i wyladowalismy oboje w wodzie.Tak wiec od 6 wrzesnia jestem zareczona!!!!!
Czas poszukac jakiegos suwaczka.....:D
moje zaręczyny też są udokumentowane. Poprostu mąż dał turystom aparat,żeby nam zdjęcie zrobili i ukląkł wtedy;) To było w Egipcie. Chciał pod piramidami, ale bał się że do tego czasu pierścionek zgubi( bo raz się już przestraszył,że tak sie stało) i oświadczył się pod świątynią hatsepsut;)
najpiękniejszy na świecie;))) tylko minę na tym zdjęciu trochę głupią mam;)
Nives, powiem ze bylam zaskoczona, bo nie jest az taki 'typowy' zareczynowy,bo ma 3 kamienie, z czego ten glowny to brylant, mam gdzies zdjecia na mailach, bo wysylalam moim kolezankom, z ktorymi nie mam kontaktu, bo tez mieszkaja za granica i jak znajde pozniej to wstawie moj pierscionek. Pewnie zraz ktos tam zacznie mi go krytykowac,ale coz...
kopiuję z podobnego wątku ;)
a mój Mariusz zrobił mnie w "konia" :P
zadzwonił z pytaniem gdzie jestem i czy siedzę przy kompie, bo on właśnie wchodzi do domu i zaraz poGGadamy :)
więc czekałam przed monitorem :)
a tu dzwonek do drzwi :P
a ja w dresie, rozciągniętej koszulce itd. - z zapaleniem oskrzeli ;) < wiecie - taka "mało wyjściowa" >
i tak mnie wziął z zaskoczenia(pierścionek robiony na zamówienie był do odebrania ok 3 tygodnie przed terminem)
ja dostałam przeogromne 3 róże - nigdy i nigdzie takich nie widziałam :P
a moja Mama - ananasa ;) < pięknie zapakowanego - kwiatów nie chciał dawać, Mama alkoholu nie pije, słodyczy jeść nie powinna (cukrzyca) więc dostała owoc ;) >
http://forum.trojmiasto.pl/read.php?f=11&i=509627&t=497022
a mój Mariusz zrobił mnie w "konia" :P
zadzwonił z pytaniem gdzie jestem i czy siedzę przy kompie, bo on właśnie wchodzi do domu i zaraz poGGadamy :)
więc czekałam przed monitorem :)
a tu dzwonek do drzwi :P
a ja w dresie, rozciągniętej koszulce itd. - z zapaleniem oskrzeli ;) < wiecie - taka "mało wyjściowa" >
i tak mnie wziął z zaskoczenia(pierścionek robiony na zamówienie był do odebrania ok 3 tygodnie przed terminem)
ja dostałam przeogromne 3 róże - nigdy i nigdzie takich nie widziałam :P
a moja Mama - ananasa ;) < pięknie zapakowanego - kwiatów nie chciał dawać, Mama alkoholu nie pije, słodyczy jeść nie powinna (cukrzyca) więc dostała owoc ;) >
http://forum.trojmiasto.pl/read.php?f=11&i=509627&t=497022
moje zareczyny byly bardzo nieoczekiwane...
zareczylismy sie w pazdierniku 2003 roku, moja cala rodzina tzn, mama i siostra wiedzialy, ze Tom cos planuje...ja z moim mezem dlugo bylismy osobno- ja w gdansku, on w londynie. spedzalam tam wakacje zazwyczaj i wtedy po powrocie we wrzesniu, zaczelam ostatni rok studiow. w pewien piatek, otwieram drzwi do domu, a tam stoi moj Tomek...ja zaskoczona, myslalam , ze cos stalo sie. a cos przeczuwalam dziwnego, bo mama wydzwaniala do mnie non stop, a Tom nie odpisywalal na smsy.a on stwierdzil, ze chcial zrobic mi niespodzianke. po uroczej kolacji i przytulansku, szykuje sie spac, a on mowi, ze ma cos dla mnie, ja leze, a on daje mi pierscionek i nawet nie pamietam co mowil, bo bylam w szoku. zgodzilam sie i b.ucieszylam sie, bo zareczyny byly tak jak chcialam. w sytuacji relaksu i bez swiadkow. natomiast ja powiedzialam, ze wyjde za niego, ale na pewno nie w nastepnym roku...nastepnego dnia powiadomilismy moich najblizszych i przyjaciol. wszyscy byli uradowani. a na slub czekalam nastepne 4 lata i to z mojej winy, bo ja nie chcialam- brak czasu oraz ze wzgledow rodzinnych. a pozniej moj T. nie chcial, tzn. po co ten slub, i takie ble ble. po pewnej rozmowie zdecydowalismy sie i wzielismy slub koscielny, a nie tak jak chcialam tylko cywilny. nie zaluje i ciesze sie, ze jestem juz po.
zareczylismy sie w pazdierniku 2003 roku, moja cala rodzina tzn, mama i siostra wiedzialy, ze Tom cos planuje...ja z moim mezem dlugo bylismy osobno- ja w gdansku, on w londynie. spedzalam tam wakacje zazwyczaj i wtedy po powrocie we wrzesniu, zaczelam ostatni rok studiow. w pewien piatek, otwieram drzwi do domu, a tam stoi moj Tomek...ja zaskoczona, myslalam , ze cos stalo sie. a cos przeczuwalam dziwnego, bo mama wydzwaniala do mnie non stop, a Tom nie odpisywalal na smsy.a on stwierdzil, ze chcial zrobic mi niespodzianke. po uroczej kolacji i przytulansku, szykuje sie spac, a on mowi, ze ma cos dla mnie, ja leze, a on daje mi pierscionek i nawet nie pamietam co mowil, bo bylam w szoku. zgodzilam sie i b.ucieszylam sie, bo zareczyny byly tak jak chcialam. w sytuacji relaksu i bez swiadkow. natomiast ja powiedzialam, ze wyjde za niego, ale na pewno nie w nastepnym roku...nastepnego dnia powiadomilismy moich najblizszych i przyjaciol. wszyscy byli uradowani. a na slub czekalam nastepne 4 lata i to z mojej winy, bo ja nie chcialam- brak czasu oraz ze wzgledow rodzinnych. a pozniej moj T. nie chcial, tzn. po co ten slub, i takie ble ble. po pewnej rozmowie zdecydowalismy sie i wzielismy slub koscielny, a nie tak jak chcialam tylko cywilny. nie zaluje i ciesze sie, ze jestem juz po.
Chciałabym wam dziewczyny już zaręczone, niektóre już szczęśliwe mężatki opowiedzieć o swoich zaręczynach, których napewno nigdy niezapomne :)
Zaczęło się tak, że dwa dni przed mój chłopak (już narzeczony) poprosił mnie abym wzięła abyśmy spędzili razem 2 dni. Nie mam problemu z urlopem a że czasem tak robimy to bez żadnych podejrzeń wzięłam dwa dni wolnego.
Na początku wyglądały całkiem normalnie umówiliśmy się że ubieramy się w miarę sportowo tak żeby było wygodnie i mój chłopak zabiera mnie na zakupy, a do torebki miałam spakować strój kąpielowy bo w planach był tez aquapark :) Bez żadnych podejrzeń zgodziłam się i tak się stało pojechaliśmy na zakupy... Początkowo myślałam że mój chłopak oszalał mówiąc mi na dzień dobry: "dzisiaj jest twój dzień - ja za wszystko płace" hm... popukałam się w głowę ale on jak mówi to zrobi, więc gdziekolwiek bym czegoś nie wybrała i nie kupiła to on nie pozwolił mi płacić. Tak więc z zakupów wyszłam ubrana od stóp do głów w dosłownym znaczeniu, niby eleganckie ciuszki do pracy (pracuje w biurze) tym razem były wybrane w innym celu - teraz o tym wiem :P Wariat :*
Po zakupach mieliśmy wrócić do domu na obiad i zrelaksować się przy jakimś filmie a potem w aquaparku. Ale wcale tak się nie stało... Ten dzień mieliśmy spędzić bez samochodu wiec zmierzaliśmy na autobus, kiedy usłyszałam: "Będziesz zła, jak się okaże że cię trochę oszukałem?" Lekko się wkurzyłam i wtedy zobaczyłam jego samochód. Zrozumiałam o co chodzi chodź nastawiłam się na jego brak. No ale cóż mój "szaleniec" ...
Otóż ten mój "szaleniec" pod pretekstem załatwienia czegoś jeszcze porwał mnie i wywiózł do Bytowa. Jak się okazało na miejscu od 13 tej zarezerwował w Centrum Spa - Hotelu Ułan Spa w Bytowie apartament z jacuzzi w pokoju, łożem małżeńskim i wielką plazmą na ścianie. Uwielbiam jacuzzi więc wiedział, że napewno mi się spodoba. Byłam w ogromnym szoku, strasznie mnie zatkało ale byłam szczęśliwa chodź nic nie podejrzewałam. Zaklimatyzowaliśmy się i poszliśmy zwiedzić Zamek Krzyżacki w Bytomiu. Czas we dwoje leciał szybko ale bardzo przyjemnie. Wróciwszy do apartamentu odprężaliśmy się przy bilardzie żeby później iść na kolacje i wreszcie wypróbować jacuzzi. I tu kolejne zaskoczenie, gdyż mój już obecny narzeczony poprosił mnie abym ubrała nowe ciuszki na kolacje, zgodziłam się myśląc że idziemy gdzieś na miasto, lecz o ile większe było moje zdziwienie gdy okazało się, że wcale tak daleko nie poszliśmy. Mój chłopak zarezerwował na pkt 19-tą stolik w hotelowej restauracji, stolik w osobnym pomieszczeniu, nakryty na dwie osoby na białym ślicznie ułożonym obrusie, z lekko tląca się złota świeczką, stolik tylko dla nas... Nie ukrywam że byłam bardzo zaskoczona, wręcz zawstydzona, nie wiedziałam co powiedzieć, jak się zachować i wtedy zaczęłam coś podejrzewać. Gdzieś tam w środku samej siebie myślałam, że oświadczenie się przy jedzeniu i restauracji jest trochę mało romantyczne i nie tak to sobie wyobrażałam znając mojego chłopaka, jego charakter, pomysły i żywiołowość, ale wkońcu odrobina powagi nie zaszkodzi. Jednak się rozczarowałam. Po udanej rozmowie przy kolacji, smacznym posiłku czas było wrócić do pokoju i dla mnie wkońcu skorzystać z ulubionego jacuzzi. Otóż nie nastąpiło to tak szybko, mój chłopak zapalił wszystkie świece w apartamencie ale pod pretekstem że zostawił coś w samochodzie wyszedł i poprosił żebym na niego poczekała zanim wskoczę się masować. Zgodziłam się i usiadłam przed tv. Gdy wrócił koniecznie musiał skorzystać z toalety wiec ja bez większego wzruszenia nie oderwałam oczu od telewizora czekając aż z tej toalety wyjdzie. Minęło trochę czasu i zaczęłam się trochę martwic czy aby wszystko wporządku a tymczasem zgasło światło. Odwróciłam się odruchowo żeby sprawdzić co się dzieje i zobaczyłam go... z bukietem pięknych czerwonych róż w ręku, w biały garniturze w którym nie widziałam go od ponad dwóch lat ( kupił go na moja studniówkę, założył go raz i od tej pory nie nosił) wyglądał w nim bombowo, strasznie mnie rozweselił tym jak wygląda. Stał wpatrzony we mnie swoimi brązowymi oczyma, a ja „wyluzowana” po kolacji, nie do końca dobrze wyglądająca i totalnie zaskoczona i nie wiedziałam co zrobić ani co powiedzieć.
Zaskoczył mnie już nie pierwszy raz w tym dniu i poczułam tylko „wciskany” do ręki bukiet kwiatów i widziałam jak klęka i zdecydowanym głosem zadaje to najważniejsze pytanie w moim życiu: „Zostaniesz moja żona?”. Tak odebrało mi mowę, że potrafiłam „wydusić” z siebie tylko ciche „Zostanę”. Ciche ale szczere i zdecydowanie bez żadnych wątpliwości. Nie musiał słyszeć tego cały świat, wystarczy, że on usłyszał... Potem ujrzałam małe czerwone pudełeczko w kształcie serca, która wyciągnął z kieszeni, w którym był mały pierścionek z białego i żółtego złota z malutkim najtwardszym kamieniem, diamentem. Znał mnie już na tyle że idealnie trafił bo nie lubię przepychu, ważne jest dla mnie to co od serca.
I od tej pory nie jesteśmy już dziewczyną i chłopakiem, jesteśmy narzeczeństwem z głowami pełnymi chęci i planów na wspólna przyszłość. Uczciliśmy to aż do 3:00 rano siedząc w jacuzzi z lampkami czerwonego wina, które w tym dniu wyjątkowo lepiej smakowało. Byłam w takim szoku, po tych wszystkich niespodziankach, po tym dopracowaniu wszystkiego co do godziny i wiedzy jak mnie zaskoczyć, bo nie podejrzewałam niczego do momentu kiedy zobaczyłam jego w garniturze (jak się okazało za małym w pasie :P ) z kwiatami i tymi oczami pełnymi miłości. Przyznam szczerze, że tej nocy już nie zasnęłam...
No ale cóż, taki już jest mój kochany, pomysłowy, zaskakujący, zwariowany NARZECZONY. :*


Zaczęło się tak, że dwa dni przed mój chłopak (już narzeczony) poprosił mnie abym wzięła abyśmy spędzili razem 2 dni. Nie mam problemu z urlopem a że czasem tak robimy to bez żadnych podejrzeń wzięłam dwa dni wolnego.
Na początku wyglądały całkiem normalnie umówiliśmy się że ubieramy się w miarę sportowo tak żeby było wygodnie i mój chłopak zabiera mnie na zakupy, a do torebki miałam spakować strój kąpielowy bo w planach był tez aquapark :) Bez żadnych podejrzeń zgodziłam się i tak się stało pojechaliśmy na zakupy... Początkowo myślałam że mój chłopak oszalał mówiąc mi na dzień dobry: "dzisiaj jest twój dzień - ja za wszystko płace" hm... popukałam się w głowę ale on jak mówi to zrobi, więc gdziekolwiek bym czegoś nie wybrała i nie kupiła to on nie pozwolił mi płacić. Tak więc z zakupów wyszłam ubrana od stóp do głów w dosłownym znaczeniu, niby eleganckie ciuszki do pracy (pracuje w biurze) tym razem były wybrane w innym celu - teraz o tym wiem :P Wariat :*
Po zakupach mieliśmy wrócić do domu na obiad i zrelaksować się przy jakimś filmie a potem w aquaparku. Ale wcale tak się nie stało... Ten dzień mieliśmy spędzić bez samochodu wiec zmierzaliśmy na autobus, kiedy usłyszałam: "Będziesz zła, jak się okaże że cię trochę oszukałem?" Lekko się wkurzyłam i wtedy zobaczyłam jego samochód. Zrozumiałam o co chodzi chodź nastawiłam się na jego brak. No ale cóż mój "szaleniec" ...
Otóż ten mój "szaleniec" pod pretekstem załatwienia czegoś jeszcze porwał mnie i wywiózł do Bytowa. Jak się okazało na miejscu od 13 tej zarezerwował w Centrum Spa - Hotelu Ułan Spa w Bytowie apartament z jacuzzi w pokoju, łożem małżeńskim i wielką plazmą na ścianie. Uwielbiam jacuzzi więc wiedział, że napewno mi się spodoba. Byłam w ogromnym szoku, strasznie mnie zatkało ale byłam szczęśliwa chodź nic nie podejrzewałam. Zaklimatyzowaliśmy się i poszliśmy zwiedzić Zamek Krzyżacki w Bytomiu. Czas we dwoje leciał szybko ale bardzo przyjemnie. Wróciwszy do apartamentu odprężaliśmy się przy bilardzie żeby później iść na kolacje i wreszcie wypróbować jacuzzi. I tu kolejne zaskoczenie, gdyż mój już obecny narzeczony poprosił mnie abym ubrała nowe ciuszki na kolacje, zgodziłam się myśląc że idziemy gdzieś na miasto, lecz o ile większe było moje zdziwienie gdy okazało się, że wcale tak daleko nie poszliśmy. Mój chłopak zarezerwował na pkt 19-tą stolik w hotelowej restauracji, stolik w osobnym pomieszczeniu, nakryty na dwie osoby na białym ślicznie ułożonym obrusie, z lekko tląca się złota świeczką, stolik tylko dla nas... Nie ukrywam że byłam bardzo zaskoczona, wręcz zawstydzona, nie wiedziałam co powiedzieć, jak się zachować i wtedy zaczęłam coś podejrzewać. Gdzieś tam w środku samej siebie myślałam, że oświadczenie się przy jedzeniu i restauracji jest trochę mało romantyczne i nie tak to sobie wyobrażałam znając mojego chłopaka, jego charakter, pomysły i żywiołowość, ale wkońcu odrobina powagi nie zaszkodzi. Jednak się rozczarowałam. Po udanej rozmowie przy kolacji, smacznym posiłku czas było wrócić do pokoju i dla mnie wkońcu skorzystać z ulubionego jacuzzi. Otóż nie nastąpiło to tak szybko, mój chłopak zapalił wszystkie świece w apartamencie ale pod pretekstem że zostawił coś w samochodzie wyszedł i poprosił żebym na niego poczekała zanim wskoczę się masować. Zgodziłam się i usiadłam przed tv. Gdy wrócił koniecznie musiał skorzystać z toalety wiec ja bez większego wzruszenia nie oderwałam oczu od telewizora czekając aż z tej toalety wyjdzie. Minęło trochę czasu i zaczęłam się trochę martwic czy aby wszystko wporządku a tymczasem zgasło światło. Odwróciłam się odruchowo żeby sprawdzić co się dzieje i zobaczyłam go... z bukietem pięknych czerwonych róż w ręku, w biały garniturze w którym nie widziałam go od ponad dwóch lat ( kupił go na moja studniówkę, założył go raz i od tej pory nie nosił) wyglądał w nim bombowo, strasznie mnie rozweselił tym jak wygląda. Stał wpatrzony we mnie swoimi brązowymi oczyma, a ja „wyluzowana” po kolacji, nie do końca dobrze wyglądająca i totalnie zaskoczona i nie wiedziałam co zrobić ani co powiedzieć.
Zaskoczył mnie już nie pierwszy raz w tym dniu i poczułam tylko „wciskany” do ręki bukiet kwiatów i widziałam jak klęka i zdecydowanym głosem zadaje to najważniejsze pytanie w moim życiu: „Zostaniesz moja żona?”. Tak odebrało mi mowę, że potrafiłam „wydusić” z siebie tylko ciche „Zostanę”. Ciche ale szczere i zdecydowanie bez żadnych wątpliwości. Nie musiał słyszeć tego cały świat, wystarczy, że on usłyszał... Potem ujrzałam małe czerwone pudełeczko w kształcie serca, która wyciągnął z kieszeni, w którym był mały pierścionek z białego i żółtego złota z malutkim najtwardszym kamieniem, diamentem. Znał mnie już na tyle że idealnie trafił bo nie lubię przepychu, ważne jest dla mnie to co od serca.
I od tej pory nie jesteśmy już dziewczyną i chłopakiem, jesteśmy narzeczeństwem z głowami pełnymi chęci i planów na wspólna przyszłość. Uczciliśmy to aż do 3:00 rano siedząc w jacuzzi z lampkami czerwonego wina, które w tym dniu wyjątkowo lepiej smakowało. Byłam w takim szoku, po tych wszystkich niespodziankach, po tym dopracowaniu wszystkiego co do godziny i wiedzy jak mnie zaskoczyć, bo nie podejrzewałam niczego do momentu kiedy zobaczyłam jego w garniturze (jak się okazało za małym w pasie :P ) z kwiatami i tymi oczami pełnymi miłości. Przyznam szczerze, że tej nocy już nie zasnęłam...
No ale cóż, taki już jest mój kochany, pomysłowy, zaskakujący, zwariowany NARZECZONY. :*



Może i ja się podzielę swoimi zaręczynami. Dla mnie były najcudowniejsze i niespodziewane.
1 lutego tego roku w piątek wracałam z pracy, moje Kochanie miało akurat wolne więc oczekiwałam jakiegoś dobrego obiadku po powrocie do domu, ale nic z tego...
Otwieram drzwi a tam ciemno, cicho tylko widać poświatę z świec z mieszkaniu, myślę sobie chyba źle weszłam ;) ale nie... w środku salonu ułożone w wielkie serce stały tea-lighty a w środku duży prezent.
Mój Mężczyzna siedział w fotelu z różą w ręku i uśmiechem na twarzy i nic się nie odzywał tylko patrzył na mnie. Więc pomału rozebrałam się z kurtki i butów, no i oczywiście przypomniałam sobie że to akurat było nasze "pół roku razem"...kurcze ale wstyd a myślałam że to faceci nigdy nie pamiętają...
No i podeszłam do tych świec, On powiedział tylko "Nie rozpakujesz?"
Byłam na 99% pewna że znajdę w środku jakąś piękną koszulkę do spania :)
No więc wyjęłąm prezent spośród serca świec usiadłam i rozpakowuję...
Pierwsze zdziwienie - w środku pudełka - było następne mniejsze, no to ja dalej, patrzę a tam trzecie jeszcze mniejsze - i w tym momencie zaczęły mi się trząść ręce... spojrzałam na Niego ale On nic - tylko się uśmiechał i patrzył co zrobię... Więc otworzyłam trzecie by w środku znaleźć kolejne...wtedy już miałam łzy w oczach, już wiedziałam. W ostatnim z pudełek było małe czerwone aksamitne serce. Trzęsącymi się rączkami otworzyłam je i........
BYŁO PUSTE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moje zdziwienie możecie sobie wyobrazić - było niemałe :)
Ale wtedy On podszedł i powiedział że "Najpierw muszę powiedzieć TAK"
No i powiedziałam... Pierścionek był w płatkach róży którą dostałam i założył mi go :)
Cudowne i bardzo bardzo romantyczne były te chwile.
P.S. Potem oglądając film pt "Igraszki Losu" dowiedziałam się skąd Ukochany czerpał inspirację :)
1 lutego tego roku w piątek wracałam z pracy, moje Kochanie miało akurat wolne więc oczekiwałam jakiegoś dobrego obiadku po powrocie do domu, ale nic z tego...
Otwieram drzwi a tam ciemno, cicho tylko widać poświatę z świec z mieszkaniu, myślę sobie chyba źle weszłam ;) ale nie... w środku salonu ułożone w wielkie serce stały tea-lighty a w środku duży prezent.
Mój Mężczyzna siedział w fotelu z różą w ręku i uśmiechem na twarzy i nic się nie odzywał tylko patrzył na mnie. Więc pomału rozebrałam się z kurtki i butów, no i oczywiście przypomniałam sobie że to akurat było nasze "pół roku razem"...kurcze ale wstyd a myślałam że to faceci nigdy nie pamiętają...
No i podeszłam do tych świec, On powiedział tylko "Nie rozpakujesz?"
Byłam na 99% pewna że znajdę w środku jakąś piękną koszulkę do spania :)
No więc wyjęłąm prezent spośród serca świec usiadłam i rozpakowuję...
Pierwsze zdziwienie - w środku pudełka - było następne mniejsze, no to ja dalej, patrzę a tam trzecie jeszcze mniejsze - i w tym momencie zaczęły mi się trząść ręce... spojrzałam na Niego ale On nic - tylko się uśmiechał i patrzył co zrobię... Więc otworzyłam trzecie by w środku znaleźć kolejne...wtedy już miałam łzy w oczach, już wiedziałam. W ostatnim z pudełek było małe czerwone aksamitne serce. Trzęsącymi się rączkami otworzyłam je i........
BYŁO PUSTE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moje zdziwienie możecie sobie wyobrazić - było niemałe :)
Ale wtedy On podszedł i powiedział że "Najpierw muszę powiedzieć TAK"
No i powiedziałam... Pierścionek był w płatkach róży którą dostałam i założył mi go :)
Cudowne i bardzo bardzo romantyczne były te chwile.
P.S. Potem oglądając film pt "Igraszki Losu" dowiedziałam się skąd Ukochany czerpał inspirację :)
No to może teraz ja:)
Zacznę od tego że był to nerwowy dzień, bo coś tam coś tam... Nieważne. No więc po tym nerwowym dniu nastał wieczór, było ciemno, jechaliśmy autem, D. wywiózł mnie na taką górę na którą czasem jeździmy sobie popatrzeć - piękne widoczki. Zaznaczę, że oprócz tego że nerwowy, to na dodatek w ten deszczowy dzień, kazał mi wyjść z samochodu.. Skucha! Bo ja nie lubie deszczu- kręcą mi się włosy od niego:D Poza tym pełno błota! Nalegał, a ja się tylko bardziej zezłościłam, i pewnie bym się tak złościła całą noc dopóki nie wyjął z kieszeni serduszka:)Ojej- pomyślałam:D hehe.. I się zapytał .. ale jakiś taki zrezygnowany!! a ja wtedy oszalałam, ale nie ze złości tylko ze szczęścia..:) Zeby nie popsuć wieczoru(jak dowiedziałam się o zamiarach wyjścia na tą górkę na sam koniec) zaproponowałam Re-play:) I było tak jak miało być:) I klęczał, i ja się śmiałam, i ludzie patrzeli,i było błoto i padało!!!Heeee ale wogóle mi to nie przeszkadzało:) Byłam najszczęsliwsza na tej górze i na całym świecie:) ehh:) A potem pojechaliśmy na nasze ulubione hamburgery z budki koło dworca:D i na naszego ulubionego Tymbarka:) Jeśli chodzi o kwiaty to były, były, rano, ale jeszcze nie wiedziałam, że z takiej okazji:)
Jak dla mnie to było barrrrrrdzo romantyczne:)
Się rozmarzyłam hee:)
Zacznę od tego że był to nerwowy dzień, bo coś tam coś tam... Nieważne. No więc po tym nerwowym dniu nastał wieczór, było ciemno, jechaliśmy autem, D. wywiózł mnie na taką górę na którą czasem jeździmy sobie popatrzeć - piękne widoczki. Zaznaczę, że oprócz tego że nerwowy, to na dodatek w ten deszczowy dzień, kazał mi wyjść z samochodu.. Skucha! Bo ja nie lubie deszczu- kręcą mi się włosy od niego:D Poza tym pełno błota! Nalegał, a ja się tylko bardziej zezłościłam, i pewnie bym się tak złościła całą noc dopóki nie wyjął z kieszeni serduszka:)Ojej- pomyślałam:D hehe.. I się zapytał .. ale jakiś taki zrezygnowany!! a ja wtedy oszalałam, ale nie ze złości tylko ze szczęścia..:) Zeby nie popsuć wieczoru(jak dowiedziałam się o zamiarach wyjścia na tą górkę na sam koniec) zaproponowałam Re-play:) I było tak jak miało być:) I klęczał, i ja się śmiałam, i ludzie patrzeli,i było błoto i padało!!!Heeee ale wogóle mi to nie przeszkadzało:) Byłam najszczęsliwsza na tej górze i na całym świecie:) ehh:) A potem pojechaliśmy na nasze ulubione hamburgery z budki koło dworca:D i na naszego ulubionego Tymbarka:) Jeśli chodzi o kwiaty to były, były, rano, ale jeszcze nie wiedziałam, że z takiej okazji:)
Jak dla mnie to było barrrrrrdzo romantyczne:)
Się rozmarzyłam hee:)
a moje zareczyny wygladaly tak
byly moie imieninki rano moj slawciu wstal i zlozyl mi zyczenia ale powiedzial ze prezent bedzie wieczorem :) byla to sobota i mielismy zaplanowane zwiedzanie wybrzeza morskiego do kolobrzegu (od dwoch tygodni mieszkalam w swinoujsciu i nie znalam jeszcze tych miejscowoasci) najpiew pojechalismy do miedzyzdrojow do zoberkow :) potem to miejscowosci letniskowych w jednej zjedlismy obiadek potem do kolobrzegu cudowny spacerek i potem koalcja w slicznej naprawde zapierajacej dech restauracyjce - moj kochany byl troszke zdenerwowany i czegos tam sie spodziewalam ale myslalam ze jeszcze nie teraz bo znalismy sie 8 miesiecy :) potem zaczelismy wracac do domku i moj slawciu powiedzial ze obejrzymy sobie zachod slonca w pieknym punkcie widokowym (dzien wczesniej ja bylam w pracy a slawek mial wolne i jak zapytalam sie co robil to powiedzial ze niedlugo sie dowiem - a on szukal jakiegos miejsca z pieknym widokiem i zjezdzil pol wybrzeza :) ) siedzielismy sobie wokolo pelno ludzi jak to w pieknym miejscu latem :) i powiedzial ze on zaraz wroci i mam sie tylkonie ogladac (wiecie co pomyslalam ze on poszedl sie zalatwic :)) gdy wrocil dostalam kwiatki (ogromy bukiet) z zyczeniami i myslalam ze to koniec a on powiedzial ze bardzo mnie kocha ze nie wyobraza sobie juz zycia ezemnie i mowil tak mowil kleczac i trzymajac pudelko z pierscionkiem ja powiedzialam tak :) i wtedy nie zwazajac na ludzi i dzieci :) calowialismy sie dlugo dlugo i namietnie a przez nastepne kilka godzin bylam w ogromnym, szoku mimo ze czegos tam sie spodziewalam :) potem gdy wracalam do samochodu nigdy nie zapomne wzroku jednej pani jak zobaczyla ze trzymam piekny bukiet kwatow i pudelko na pierscionek :) dziekuje kochanie
byly moie imieninki rano moj slawciu wstal i zlozyl mi zyczenia ale powiedzial ze prezent bedzie wieczorem :) byla to sobota i mielismy zaplanowane zwiedzanie wybrzeza morskiego do kolobrzegu (od dwoch tygodni mieszkalam w swinoujsciu i nie znalam jeszcze tych miejscowoasci) najpiew pojechalismy do miedzyzdrojow do zoberkow :) potem to miejscowosci letniskowych w jednej zjedlismy obiadek potem do kolobrzegu cudowny spacerek i potem koalcja w slicznej naprawde zapierajacej dech restauracyjce - moj kochany byl troszke zdenerwowany i czegos tam sie spodziewalam ale myslalam ze jeszcze nie teraz bo znalismy sie 8 miesiecy :) potem zaczelismy wracac do domku i moj slawciu powiedzial ze obejrzymy sobie zachod slonca w pieknym punkcie widokowym (dzien wczesniej ja bylam w pracy a slawek mial wolne i jak zapytalam sie co robil to powiedzial ze niedlugo sie dowiem - a on szukal jakiegos miejsca z pieknym widokiem i zjezdzil pol wybrzeza :) ) siedzielismy sobie wokolo pelno ludzi jak to w pieknym miejscu latem :) i powiedzial ze on zaraz wroci i mam sie tylkonie ogladac (wiecie co pomyslalam ze on poszedl sie zalatwic :)) gdy wrocil dostalam kwiatki (ogromy bukiet) z zyczeniami i myslalam ze to koniec a on powiedzial ze bardzo mnie kocha ze nie wyobraza sobie juz zycia ezemnie i mowil tak mowil kleczac i trzymajac pudelko z pierscionkiem ja powiedzialam tak :) i wtedy nie zwazajac na ludzi i dzieci :) calowialismy sie dlugo dlugo i namietnie a przez nastepne kilka godzin bylam w ogromnym, szoku mimo ze czegos tam sie spodziewalam :) potem gdy wracalam do samochodu nigdy nie zapomne wzroku jednej pani jak zobaczyla ze trzymam piekny bukiet kwatow i pudelko na pierscionek :) dziekuje kochanie