Re: jak zrobić chrzciny i nie zbankrutować
Gdybym nie miała wyjścia, zaprosiłabym dziadków i chrzestnych. Jeśli teściowie mają widzimisię, to zaproponujcie, żeby sami zafundowali obiad w restauracji (skoro taka burżuazja) w formie prezentu...
rozwiń
Gdybym nie miała wyjścia, zaprosiłabym dziadków i chrzestnych. Jeśli teściowie mają widzimisię, to zaproponujcie, żeby sami zafundowali obiad w restauracji (skoro taka burżuazja) w formie prezentu dla małego, a na pamiątkę niech mu dadzą święty obrazek. Tu chodzi o chrzest, a nie o "chrzciny". Jak się dasz teraz wkręcić w nadskakiwanie "burżuazji" to nie wyplączesz się przez długie lata, znam takie przypadki. Zrób tak, żebyście Wy byli zadowoleni i mieli czyste sumienie, a ludzie ... i tak będą gadać ;)
Co do stołu/krzeseł - może fajny pretekst, by poznać sąsiadów?
zobacz wątek