Widok
Czy chodzi o cechy fizyczne, czy o wnętrze?
Co do wyglądu to każdy lubi i ceni co innego. Co do cech osobowości może być podobnie. Ja jednak szczególnie mocno nie cierpię dziewczyn, które uważają że tylko dlatego, że są odrobine ładne cały świat powinien paść do ich stóp, a facet nieposiadający odpowiednich atrybutów nie jest wart ich uwagi. I nie chodzi mi tu tylko i wyłącznie o blachary, bo one są w większości głupie, ale również o inteligentne kobiety, które uważają że ich uroda czyni je boskimi, przez co stają się kompletnie nie przydatne do dłużej trwających związków
Co do wyglądu to każdy lubi i ceni co innego. Co do cech osobowości może być podobnie. Ja jednak szczególnie mocno nie cierpię dziewczyn, które uważają że tylko dlatego, że są odrobine ładne cały świat powinien paść do ich stóp, a facet nieposiadający odpowiednich atrybutów nie jest wart ich uwagi. I nie chodzi mi tu tylko i wyłącznie o blachary, bo one są w większości głupie, ale również o inteligentne kobiety, które uważają że ich uroda czyni je boskimi, przez co stają się kompletnie nie przydatne do dłużej trwających związków
W internecie to ostatnio istna plaga. Zresztą nie trzeba daleko szukać, wystarczy spojrzeć na to forum, lub podforum "poznajmy się".
Tzw. "singielki", wielkie ego, wielkie wymagania i nikłe szanse na stworzenie trwałego związku. Dziewczyny wychowane na komediach romantycznych i serialach w stylu "seks w wielkim mieście".
Tzw. "singielki", wielkie ego, wielkie wymagania i nikłe szanse na stworzenie trwałego związku. Dziewczyny wychowane na komediach romantycznych i serialach w stylu "seks w wielkim mieście".
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Nie miałem na myślisz nastolatek, tym nie tylko można wybaczyć takie podejście, ale jest ono słuszne. Są bardzo młode, mają realnie większe szanse na faceta spełniającego wygórowane wymagania. Zapewne kilku z nich się taki trafi. Z mniejszą lub większą szkodą dla nich:P
Nie miałem też na myśli kobiet które są same, a taki modny w tych czasach typ singielki (wykreowany przez media), która to może mieć 25 lub 50 lat, i dzieci zaliczone po drodze, a oczekuje przystojnego młodego prezesa, który całe dnie spędza w internecie szukając właśnie jej. Który przyjedzie po nią drogim samochodem i zabierze na wieczorną randkę do Paryża. Który będzie dżentelmenem, będzie świetnym ojcem i będzie miał dla niej zawsze czas - do tego będzie świetnie zarabiał, będzie miał nieposzlakowaną opinię a w niedziele będzie ją zabierał do kościółka. Nie może mieć też byłej żony, ani dzieci. Musi być wykształcony, uśmiechnięty, mieć poczucie humoru, uprawiać sport, nie mieć nałogów, brzuszka czy łysiny...
Wymagania, wymagania, wymagania. Niekończąca się lista oczekiwać i wymagań.
Typ roszczeniowca, konsumenta, bracza - obecny u obu płci, stworzony przez nowoczesne społeczeństwo, co to związek traktuje jako kolejny produkt na swojej liście zakupów.
Nie miałem też na myśli kobiet które są same, a taki modny w tych czasach typ singielki (wykreowany przez media), która to może mieć 25 lub 50 lat, i dzieci zaliczone po drodze, a oczekuje przystojnego młodego prezesa, który całe dnie spędza w internecie szukając właśnie jej. Który przyjedzie po nią drogim samochodem i zabierze na wieczorną randkę do Paryża. Który będzie dżentelmenem, będzie świetnym ojcem i będzie miał dla niej zawsze czas - do tego będzie świetnie zarabiał, będzie miał nieposzlakowaną opinię a w niedziele będzie ją zabierał do kościółka. Nie może mieć też byłej żony, ani dzieci. Musi być wykształcony, uśmiechnięty, mieć poczucie humoru, uprawiać sport, nie mieć nałogów, brzuszka czy łysiny...
Wymagania, wymagania, wymagania. Niekończąca się lista oczekiwać i wymagań.
Typ roszczeniowca, konsumenta, bracza - obecny u obu płci, stworzony przez nowoczesne społeczeństwo, co to związek traktuje jako kolejny produkt na swojej liście zakupów.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Myślę że źle zadajesz pytanie.
Jeśli poznasz odpowiedź, to co z nią zrobisz, zmienisz się?
Będziesz walczyć ze sobą by być kimś innym. Staniesz się swoim własnym przeciwieństwem i co dalej? Załóżmy że znajdziesz faceta. Myślisz że mając faceta ale rezygnując z samej siebie będziesz szczęśliwsza niż będąc sama?
Jak długo wytrzymasz udając kogoś kim nie jesteś? Całe życie? Może tylko do ślubu? I staniesz się sobą, żyjąc z facetem który dostrzeże że został oszukany? Grając lub będąc sobą - zawsze jedno z was będzie oszukane i nieszczęśliwe.
***
Każdy ma inny gust i inne potrzeby, a tutaj pojawi się tylko kilka odpowiedzi, kilka typów kobiet, które i tak będą opierać się na kiepskich wyobrażaniach idealnego partnera.
Byłem kilka razy zakochany i byłem w kilku związkach - nigdy z osobą która posiadała te wymyślone cechy.
Znałem kilka takich które miały te cechy, ale w praktyce były one (cechy) bardziej irytujące niż wymarzone:d
***
Może nie chodzi Ci o zmianę, a o potwierdzenie, że to kim jesteś, jest tym kogo pragną mężczyźni, a Ty masz chwilowego pecha w tej kwestii?
***
Chyba że to pytanie wcale nie jest źle zadane?
Może Ty nie chcesz się dowiedzieć co się podoba facetom, ale czekasz na odpowiedź która opisze Ciebie? To rozsądne, gdybyś szukała faceta zaczynając od opisania siebie, to zgłosiłoby się kilku twierdząc że własnie takiej dziewczyny szukają. Mogliby jednak kłamać, lub pula cech byłaby po prostu akceptowalna. Zadając takie pytanie możesz wybrać faceta dla którego Ty jesteś idealną pulą cech.
To byłoby imponujące zagranie:)
O co tam naprawdę chodzi w tym pytaniu?;)
Jeśli poznasz odpowiedź, to co z nią zrobisz, zmienisz się?
Będziesz walczyć ze sobą by być kimś innym. Staniesz się swoim własnym przeciwieństwem i co dalej? Załóżmy że znajdziesz faceta. Myślisz że mając faceta ale rezygnując z samej siebie będziesz szczęśliwsza niż będąc sama?
Jak długo wytrzymasz udając kogoś kim nie jesteś? Całe życie? Może tylko do ślubu? I staniesz się sobą, żyjąc z facetem który dostrzeże że został oszukany? Grając lub będąc sobą - zawsze jedno z was będzie oszukane i nieszczęśliwe.
***
Każdy ma inny gust i inne potrzeby, a tutaj pojawi się tylko kilka odpowiedzi, kilka typów kobiet, które i tak będą opierać się na kiepskich wyobrażaniach idealnego partnera.
Byłem kilka razy zakochany i byłem w kilku związkach - nigdy z osobą która posiadała te wymyślone cechy.
Znałem kilka takich które miały te cechy, ale w praktyce były one (cechy) bardziej irytujące niż wymarzone:d
***
Może nie chodzi Ci o zmianę, a o potwierdzenie, że to kim jesteś, jest tym kogo pragną mężczyźni, a Ty masz chwilowego pecha w tej kwestii?
***
Chyba że to pytanie wcale nie jest źle zadane?
Może Ty nie chcesz się dowiedzieć co się podoba facetom, ale czekasz na odpowiedź która opisze Ciebie? To rozsądne, gdybyś szukała faceta zaczynając od opisania siebie, to zgłosiłoby się kilku twierdząc że własnie takiej dziewczyny szukają. Mogliby jednak kłamać, lub pula cech byłaby po prostu akceptowalna. Zadając takie pytanie możesz wybrać faceta dla którego Ty jesteś idealną pulą cech.
To byłoby imponujące zagranie:)
O co tam naprawdę chodzi w tym pytaniu?;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
ja lubie takie wypasione ! musi miec kupe szmalu , domek , bmw , super ciuchy , i lubi ten ''sport'' i nic wiecej ... taka jest tania w utrzymaniu bo juz nic nie potrzebuje tylko milosci , milosci i milosci a to mi pasuje bo mam tylko rower a milosci jej moge dac w nadmiarze :) pojesz przy takiej , popijesz , po lokalach cie powozi , zaplaci za wszystko a pozniej w apartamencie ja tylko troche pobujasz i juz jest pieknie i romantycznie i mysli ze ja kochasz :)
~ass, lepsze eseje niż marudzenie że ktoś inny pisze:)
To forum dyskusyjne, jak nie piszesz to nie istniejesz. Gdy już coś piszesz to wysil się trochę bardziej - wnieś coś do rozmowy.
Rady od tyld, bym nie pisał i zajął się dziewczyną, dostaje od dobrych kilku lat. Wyobraźnia osoby piszącej cały czas to samo zdanie w pewnym sensie mnie zdumiewa. Pobudza mnie to też do pisania częściej i więcej - może kiedyś doczekam się nawet dwu zdaniowej wersji tej dobrej rady:)
To forum dyskusyjne, jak nie piszesz to nie istniejesz. Gdy już coś piszesz to wysil się trochę bardziej - wnieś coś do rozmowy.
Rady od tyld, bym nie pisał i zajął się dziewczyną, dostaje od dobrych kilku lat. Wyobraźnia osoby piszącej cały czas to samo zdanie w pewnym sensie mnie zdumiewa. Pobudza mnie to też do pisania częściej i więcej - może kiedyś doczekam się nawet dwu zdaniowej wersji tej dobrej rady:)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Anty, zaskakujesz mnie.
Nie można mieć pretensji o czyjeś wymagania i oczekiwania, bo to wygląda na roszczenia własne, że powinien te wymagania dostosować do naszej wspaniałej osoby. Nie zmienimy drugiego człowieka, nie zmienimy drugiej płci, nie zmienimy singielek. Możemy tylko zmienić siebie na tyle, żeby stać się atrakcyjnym. Jeśli kobiety patrzą na status majątkowy, to często wynika to z ewolucjonizmu, bo chcą mieć zabezpieczenie dla siebie i potomstwa. Jeśli oczekują niekonwencjonalnych zachowań typu wycieczka do Paryża na białym koniu (może być wersja zmotoryzowana w postaci białego mercedesa), to widocznie daje im gwarancję, że nie będzie nudy w związku. Można by snuć długo takie wytłumaczenia dla "roszczeń"i są one po obydwóch stronach barykady, bo kobiety też mają takie dyżurne zarzuty w stronę mężczyzn.
Warto się zastanowić, jak zmienić w sobie chociaż tę jedną rzecz pod kątem popytu u drugiej płci. Albo zmienić oczekiwania własne. W teorii to jest łatwe, ale w praktyce może być bardzo trudne. Można nawet tkwić w drugiej skrajności pod tytułem "to wszystko moja wina", ale jeśli nie pójdzie za tym działanie, jeśli nie pójdzie za tym zmiana, to będziemy w tej samej grupie samotników.
Twierdzisz, że zmiana to udawanie albo rezygnacja z siebie. Uważam, że trwała zmiana, wynikająca ze zmiany świadomości, to rozwój. Nie dla kogoś, ale dla siebie.
Nie można mieć pretensji o czyjeś wymagania i oczekiwania, bo to wygląda na roszczenia własne, że powinien te wymagania dostosować do naszej wspaniałej osoby. Nie zmienimy drugiego człowieka, nie zmienimy drugiej płci, nie zmienimy singielek. Możemy tylko zmienić siebie na tyle, żeby stać się atrakcyjnym. Jeśli kobiety patrzą na status majątkowy, to często wynika to z ewolucjonizmu, bo chcą mieć zabezpieczenie dla siebie i potomstwa. Jeśli oczekują niekonwencjonalnych zachowań typu wycieczka do Paryża na białym koniu (może być wersja zmotoryzowana w postaci białego mercedesa), to widocznie daje im gwarancję, że nie będzie nudy w związku. Można by snuć długo takie wytłumaczenia dla "roszczeń"i są one po obydwóch stronach barykady, bo kobiety też mają takie dyżurne zarzuty w stronę mężczyzn.
Warto się zastanowić, jak zmienić w sobie chociaż tę jedną rzecz pod kątem popytu u drugiej płci. Albo zmienić oczekiwania własne. W teorii to jest łatwe, ale w praktyce może być bardzo trudne. Można nawet tkwić w drugiej skrajności pod tytułem "to wszystko moja wina", ale jeśli nie pójdzie za tym działanie, jeśli nie pójdzie za tym zmiana, to będziemy w tej samej grupie samotników.
Twierdzisz, że zmiana to udawanie albo rezygnacja z siebie. Uważam, że trwała zmiana, wynikająca ze zmiany świadomości, to rozwój. Nie dla kogoś, ale dla siebie.
lubię cyfry i litery
Rut nie spodziewałem sie po tobie ze będziesz usprawiedliwiać BLACHARY ! . nie spodziewałem się ze znajduje u ciebie zrozumienie postawa "lubie sex czemu na tym nie zarobić " . aż tak daleko nie usprawiedliwiona jest postawa "mamy wspólne konto kotku ,wspólne pieniądze - twoja kasa ........ , bo to co ja zarabiam to jest moje "
xxx:
Piszesz, jakbyś mnie znał. Jakby moje słowa nie pasowały do wcześniejszych wypowiedzi. Twój nick mi nic nie mówi, więc nie wiem, na czym opierasz tę niezgodność. Pomijam to, bo i tak nie zamierzam się tłumaczyć, ani zmieniać wypowiedzi.
Nic nie wspominałam o blacharach, ani o zarabiających seksem, ani o podejściu do kasy własnej i partnera. To jakaś Twoja nadinterpretacja.
Może to brzydko zabrzmi, ale rynek doboru partnerów też opiera się na popycie i podaży oraz na zależności przyczynowo skutkowej. Opisane postawy mają swoich amatorów i mają swoje przyczyny. Nie będę ich oceniać, mogę jedynie ich nie wybrać dla siebie albo u partnera/ki.
Piszesz, jakbyś mnie znał. Jakby moje słowa nie pasowały do wcześniejszych wypowiedzi. Twój nick mi nic nie mówi, więc nie wiem, na czym opierasz tę niezgodność. Pomijam to, bo i tak nie zamierzam się tłumaczyć, ani zmieniać wypowiedzi.
Nic nie wspominałam o blacharach, ani o zarabiających seksem, ani o podejściu do kasy własnej i partnera. To jakaś Twoja nadinterpretacja.
Może to brzydko zabrzmi, ale rynek doboru partnerów też opiera się na popycie i podaży oraz na zależności przyczynowo skutkowej. Opisane postawy mają swoich amatorów i mają swoje przyczyny. Nie będę ich oceniać, mogę jedynie ich nie wybrać dla siebie albo u partnera/ki.
lubię cyfry i litery
To ja jestem już zdumiony - po tylu latach czytania moich postów zaskakuje Cię że ja mam do czegoś pretensje?:P Ja zawsze mam do czegoś pretensję, nawet imidż mojego nicka wymaga by mieć pretensje:P
***
Nie miałem pretensji o czyjeś wymagania, ale o pewną postawę życiową, która poprzez oczekiwania objawia swój stosunek do związku.
Rozumiem ten instynkt powstały na drodze ewolucji. My mężczyźni też coś takiego mamy - podpowiada nam to aby zaliczyć możliwie jak najwięcej kobiet. Oboje możemy zrobić z tego naszego bożka, (do czego nakłaniają nas pewne środowiska), tylko czy w tej wojnie o swoje, pozostanie wtedy miejsce na związki i miłość? Facet będzie chciał zaliczać, a kobieta zdobyć dobra materialne - przypomina ci to coś?;)
Ten instynkt ma sens, jak jest czymś zapomnianym, działającym skrycie w zakamarkach naszej podświadomości - nie, kiedy tworzy naszą filozofię życiową.
Społeczeństwo stworzyło pewne oczekiwanie wobec wszystkich - znaleźć partnera, poślubić go, mieć dzieci. Wielu wzięło to na poważnie, traktuje to jako coś co trzeba mieć, trzeba załatwić, coś co określa poziom życiowej satysfakcji. Dla innych jest to też niezbędne by dopełnić ich sukces zawodowy. By inni nie widzieli w nich osób nie radzących sobie w pewnych sprawach.
Związek jest przywilejem i ma swoje własne oczekiwania, których nie da się połączyć z nowoczesnym sposobem życia, z ambicjami i sukcesem. Albo jest się samowystarczalnym, albo potrzebuje się drugiego człowieka. Albo szuka się modelu doskonałego, albo realnej osoby. Albo szuka się sukcesu, albo szczęścia i miłości.
Nie da się połączyć tych dwóch światów, dwóch postaw życiowych.
Nie można mieć wszystkiego. Mniej lub bardziej świadomie każdy dokonuje wyboru.
Plagą w internecie stały się jednak ogłoszenia osób które chcą połączyć te światy, mają nierealne wymagania, a potem mają pretensje że ta druga strona jest do niczego. A ja odpowiadając na posta big-gda, pozwoliłem sobie na upust frustracji z tego powodu:)
***
Zgadzam się że trwała zmiana wynikająca ze świadomości to rozwój. Pytanie jednak jak rodzi się ta świadomość?
Ta dobra zmiana powstaje gdy dochodzisz do niej poprzez obserwacje siebie, gdy sama z siebie wyciągasz wniosek że zmiana jest konieczna, bo dopełnia tego kim jesteś.
Gdy bierzesz badania statystyczne pod tytułem "jakie kobiety podobają się mężczyznom" i odhaczasz jedno po drugim, budując model idealnej kobiety, to zmiana, nawet jeśli trwała i wynikająca ze świadomości męskich potrzeb, nie będzie dobra.
Pozdrawiam
Anty
***
Nie miałem pretensji o czyjeś wymagania, ale o pewną postawę życiową, która poprzez oczekiwania objawia swój stosunek do związku.
Rozumiem ten instynkt powstały na drodze ewolucji. My mężczyźni też coś takiego mamy - podpowiada nam to aby zaliczyć możliwie jak najwięcej kobiet. Oboje możemy zrobić z tego naszego bożka, (do czego nakłaniają nas pewne środowiska), tylko czy w tej wojnie o swoje, pozostanie wtedy miejsce na związki i miłość? Facet będzie chciał zaliczać, a kobieta zdobyć dobra materialne - przypomina ci to coś?;)
Ten instynkt ma sens, jak jest czymś zapomnianym, działającym skrycie w zakamarkach naszej podświadomości - nie, kiedy tworzy naszą filozofię życiową.
Społeczeństwo stworzyło pewne oczekiwanie wobec wszystkich - znaleźć partnera, poślubić go, mieć dzieci. Wielu wzięło to na poważnie, traktuje to jako coś co trzeba mieć, trzeba załatwić, coś co określa poziom życiowej satysfakcji. Dla innych jest to też niezbędne by dopełnić ich sukces zawodowy. By inni nie widzieli w nich osób nie radzących sobie w pewnych sprawach.
Związek jest przywilejem i ma swoje własne oczekiwania, których nie da się połączyć z nowoczesnym sposobem życia, z ambicjami i sukcesem. Albo jest się samowystarczalnym, albo potrzebuje się drugiego człowieka. Albo szuka się modelu doskonałego, albo realnej osoby. Albo szuka się sukcesu, albo szczęścia i miłości.
Nie da się połączyć tych dwóch światów, dwóch postaw życiowych.
Nie można mieć wszystkiego. Mniej lub bardziej świadomie każdy dokonuje wyboru.
Plagą w internecie stały się jednak ogłoszenia osób które chcą połączyć te światy, mają nierealne wymagania, a potem mają pretensje że ta druga strona jest do niczego. A ja odpowiadając na posta big-gda, pozwoliłem sobie na upust frustracji z tego powodu:)
***
Zgadzam się że trwała zmiana wynikająca ze świadomości to rozwój. Pytanie jednak jak rodzi się ta świadomość?
Ta dobra zmiana powstaje gdy dochodzisz do niej poprzez obserwacje siebie, gdy sama z siebie wyciągasz wniosek że zmiana jest konieczna, bo dopełnia tego kim jesteś.
Gdy bierzesz badania statystyczne pod tytułem "jakie kobiety podobają się mężczyznom" i odhaczasz jedno po drugim, budując model idealnej kobiety, to zmiana, nawet jeśli trwała i wynikająca ze świadomości męskich potrzeb, nie będzie dobra.
Pozdrawiam
Anty
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Ano właśnie, Anty.
Po tylu latach czytania Twoich postów, które często były logiczne, mądre, przejrzyste, samodzielnie przemyślane i nie poddające się stereotypom, tym razem widzę zgrzyty.
W akapicie o instynkcie i ewolucji osiągnęliśmy pełen consensus.
Ale dalej piszesz o swojej frustracji i dobrze, że sam to przyznajesz. Odczytujesz postawę sukcesu i samowystarczalności jako coś w rodzaju egoizmu i krzywdy dla ewentualnych partnerów singielek. W tym wątku nie skarży się żadna singielka, żadna nie prosi o radę, to druga strona ma problem, że jest niechciana. I żadna krytyka singielek nie zmieni, nie tędy droga. W sferze przyciągania partnerek więcej zdziała się pochwałą lub próbą zrozumienia. Postawa samowystarczalności wynika ze zranienia. Kiedyś te singielki dostały komunikat (w rodzinie lub wcześniejszym związku), że nie są dość dobre, że nie są kochane i są zdane na siebie. Boją się zaufać, bezpieczniejsze jest dla nich jest poleganie na sobie, bo to chroni przed kolejnym urazem. Czym więcej osiągną same, tym bardziej będą się czuły wartościowe i bezpieczne. Z lęku i nawyku mogą wchodzić w bezsensowne, krzywdzące dla siebie związki, bo umieją funkcjonować tylko w atmosferze napięcia. Tak zwani uczciwi i porządni mogą wydawać im się nudni. Itd itp. Czy singielki chcą to zmienić, to osobny temat.
Wolne kobiety też uważają, że wartościowi mężczyźni są zajęci.
Ten post może pomóc autorce postu, bo rodzi dyskusję. Może znajdzie tu kawałek siebie, może odpowiedź na pytania. Każda rozmowa i zastanowienie to aktywność.
Po tylu latach czytania Twoich postów, które często były logiczne, mądre, przejrzyste, samodzielnie przemyślane i nie poddające się stereotypom, tym razem widzę zgrzyty.
W akapicie o instynkcie i ewolucji osiągnęliśmy pełen consensus.
Ale dalej piszesz o swojej frustracji i dobrze, że sam to przyznajesz. Odczytujesz postawę sukcesu i samowystarczalności jako coś w rodzaju egoizmu i krzywdy dla ewentualnych partnerów singielek. W tym wątku nie skarży się żadna singielka, żadna nie prosi o radę, to druga strona ma problem, że jest niechciana. I żadna krytyka singielek nie zmieni, nie tędy droga. W sferze przyciągania partnerek więcej zdziała się pochwałą lub próbą zrozumienia. Postawa samowystarczalności wynika ze zranienia. Kiedyś te singielki dostały komunikat (w rodzinie lub wcześniejszym związku), że nie są dość dobre, że nie są kochane i są zdane na siebie. Boją się zaufać, bezpieczniejsze jest dla nich jest poleganie na sobie, bo to chroni przed kolejnym urazem. Czym więcej osiągną same, tym bardziej będą się czuły wartościowe i bezpieczne. Z lęku i nawyku mogą wchodzić w bezsensowne, krzywdzące dla siebie związki, bo umieją funkcjonować tylko w atmosferze napięcia. Tak zwani uczciwi i porządni mogą wydawać im się nudni. Itd itp. Czy singielki chcą to zmienić, to osobny temat.
Wolne kobiety też uważają, że wartościowi mężczyźni są zajęci.
Ten post może pomóc autorce postu, bo rodzi dyskusję. Może znajdzie tu kawałek siebie, może odpowiedź na pytania. Każda rozmowa i zastanowienie to aktywność.
lubię cyfry i litery
Moje posty czasem są w Twoim guście. Czasem jednak nie. I tylko tyle.
Odzwierciedlają część wymienionych przez Ciebie cech, jednak są pełne stereotypów. Dostrzegam względność wszystkich rzeczy, ale jestem też wielkim zwolennikiem stereotypów - bez nich nie ma życia. Są nam niezbędne, tak jak nietolerancja, uprzedzenia czy dyskryminacja. W gruncie rzeczy, to one chronią świat przed szaleństwem.
Przynajmniej jeśli przyjmiemy nowoczesną definicję tych słów - w innym przypadku w moich słowach nie ma i stereotypów;)
Moja frustracja nie wzięła się z tego wątku. Ona dała tu upust po słowach innej osoby. Nie ja zapoczątkowałem ten temat. A singielka się skarżyła, tylko nie w tym temacie - odniosłem się też i do tego. Jak sama zauważyłaś, moje posty są logiczne i przejrzyste;)
Przy czym wiele rzeczy wywołuje moją frustrację:) Już to że nikogo nie mogę zmienić moim gadaniem i że "nie tędy droga", wywołuje we mnie frustrację:P
Jak na moje oko, to żadna strona tutaj nie ma problemu:) Dwie osoby powiedziały co im się nie podoba i tyle.
***
Sukces zawsze łączy się z czyjąś krzywdą, a samowystarczalność z egoizmem. Niestety by osiągnąć sukces i samowystarczalność trzeba przyjąć pewien system wartości który obiektywnie rzecz ujmując oznacza bycie złym. Nie ma się co okłamywać, sukces jednych, jest porażką innych. Nie da się zrobić omletu bez rozbicia jajek. A im jest się lepszym, im więcej się osiąga, tym więcej cnót trzeba poświęcić.
Oczywiście w naszych czasach nie patrzy się w ten sposób. Żyjemy w kapitalizmie i jako gatunek jesteśmy cholernie przebiegli. Potrafimy nazywać rzeczy tak by ładnie brzmiały i pokazywać czyny i cechy w odpowiednim świetle. Szczytem cnót stała się dla nas ambicja, która przez setki lat uznawana była za jedną z najgorszych cech jakie istnieją - ta która zabijała dusze, odbierała człowieczeństwo niosąc śmierć i zniszczenie.
***
Właściwie opisując singielki sama określasz je jako osoby nie potrafiące stworzyć dobrego związku, tudzież osoby tworzące same toksyczne związki.
***
Pewne rzeczy się po prostu ze sobą nie łączą. I tak jak osoba silnie wierząca w Boga nie może się związać z aktywnym satanistą, tak osoba sukcesu, skupiona na swojej karierze nie może stworzyć szczęśliwego związku.
Taka osobą ma system myślowy dostosowany do sukcesu zawodowego i tworząc związek będzie go postrzegać właśnie w taki sposób, jako karierę którą musi budować, jak sportowiec który przez wysiłek i ból chce wycisnąć ze swojego ciała 200%. Nikt takiej osobie nie sprosta, bo nie ważne co by robił nie będzie w stanie spełnić jej aspiracji.
***
"wolne kobiety" i singielki to dwie różne kategorie osób. Cechuje je inna mentalność i inny styl życia. Singielki to feministki, kobiety wyzwolone, samowystarczalne, ambitne etc Kobiety wolne, to kobiety bez faceta, z normalnym zdrowym spojrzeniem na świat, na siebie, z realnymi oczekiwaniami, takie z którymi da się stworzyć zdrowy związek oparty na miłości.
Ale ogólnie rzecz biorąc wymieniony przez Ciebie pogląd ma sens, i pewnie w przypadku osób 30+ w jakiś 90-95% jest on słuszny:)
Odzwierciedlają część wymienionych przez Ciebie cech, jednak są pełne stereotypów. Dostrzegam względność wszystkich rzeczy, ale jestem też wielkim zwolennikiem stereotypów - bez nich nie ma życia. Są nam niezbędne, tak jak nietolerancja, uprzedzenia czy dyskryminacja. W gruncie rzeczy, to one chronią świat przed szaleństwem.
Przynajmniej jeśli przyjmiemy nowoczesną definicję tych słów - w innym przypadku w moich słowach nie ma i stereotypów;)
Moja frustracja nie wzięła się z tego wątku. Ona dała tu upust po słowach innej osoby. Nie ja zapoczątkowałem ten temat. A singielka się skarżyła, tylko nie w tym temacie - odniosłem się też i do tego. Jak sama zauważyłaś, moje posty są logiczne i przejrzyste;)
Przy czym wiele rzeczy wywołuje moją frustrację:) Już to że nikogo nie mogę zmienić moim gadaniem i że "nie tędy droga", wywołuje we mnie frustrację:P
Jak na moje oko, to żadna strona tutaj nie ma problemu:) Dwie osoby powiedziały co im się nie podoba i tyle.
***
Sukces zawsze łączy się z czyjąś krzywdą, a samowystarczalność z egoizmem. Niestety by osiągnąć sukces i samowystarczalność trzeba przyjąć pewien system wartości który obiektywnie rzecz ujmując oznacza bycie złym. Nie ma się co okłamywać, sukces jednych, jest porażką innych. Nie da się zrobić omletu bez rozbicia jajek. A im jest się lepszym, im więcej się osiąga, tym więcej cnót trzeba poświęcić.
Oczywiście w naszych czasach nie patrzy się w ten sposób. Żyjemy w kapitalizmie i jako gatunek jesteśmy cholernie przebiegli. Potrafimy nazywać rzeczy tak by ładnie brzmiały i pokazywać czyny i cechy w odpowiednim świetle. Szczytem cnót stała się dla nas ambicja, która przez setki lat uznawana była za jedną z najgorszych cech jakie istnieją - ta która zabijała dusze, odbierała człowieczeństwo niosąc śmierć i zniszczenie.
***
Właściwie opisując singielki sama określasz je jako osoby nie potrafiące stworzyć dobrego związku, tudzież osoby tworzące same toksyczne związki.
***
Pewne rzeczy się po prostu ze sobą nie łączą. I tak jak osoba silnie wierząca w Boga nie może się związać z aktywnym satanistą, tak osoba sukcesu, skupiona na swojej karierze nie może stworzyć szczęśliwego związku.
Taka osobą ma system myślowy dostosowany do sukcesu zawodowego i tworząc związek będzie go postrzegać właśnie w taki sposób, jako karierę którą musi budować, jak sportowiec który przez wysiłek i ból chce wycisnąć ze swojego ciała 200%. Nikt takiej osobie nie sprosta, bo nie ważne co by robił nie będzie w stanie spełnić jej aspiracji.
***
"wolne kobiety" i singielki to dwie różne kategorie osób. Cechuje je inna mentalność i inny styl życia. Singielki to feministki, kobiety wyzwolone, samowystarczalne, ambitne etc Kobiety wolne, to kobiety bez faceta, z normalnym zdrowym spojrzeniem na świat, na siebie, z realnymi oczekiwaniami, takie z którymi da się stworzyć zdrowy związek oparty na miłości.
Ale ogólnie rzecz biorąc wymieniony przez Ciebie pogląd ma sens, i pewnie w przypadku osób 30+ w jakiś 90-95% jest on słuszny:)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Cały czas miałam wrażenie, że się nie rozumiemy. I teraz padły określone słowa klucze. Chyba inaczej definiujemy sukces i samowystarczalność, które są charakterystyczne dla singielek. Napisałeś, że łączą się z krzywdą i egoizmem. Ja rozumiem je inaczej. Głównie łączę je z lękiem i walką o akceptację.
Jeśli będzie trzeba stworzę później jakiś model życia singielki, widziany oczami kobiety.
Jeśli będzie trzeba stworzę później jakiś model życia singielki, widziany oczami kobiety.
lubię cyfry i litery
To tylko dwie strony tego samego medalu. Ty mówisz czym to jest dla niej, a ja, czym to jest dla otoczenia. Ty ukazujesz przyczynę dlaczego ona jest ambitna, osiąga sukces i jest samowystarczalna, ja pokazuje skutek jaki to niesie dla jej życia uczuciowego (związku i ewentualnego partnera).
Nie rozmawiamy tu o kwestii dobra i zła, bo bycie singielką, bycie samemu, czy w związku nie wiąże się z dobrem i złem, i żadne z nich nie jest czymś lepszym lub gorszym od pozostałych.
Wszystko ogranicza się do przyczyn i skutków bycia tym kim się jest. Do szansy na powodzenie lub niepowodzenie pewnych działań.
I niezależnie co tworzy singielkę, efektem jest osoba która jest świetna w wielu kwestiach, ale w innych nie daje sobie rady. Jest świetnym pracownikiem, ale kiepskim partnerem.
Nie rozmawiamy tu o kwestii dobra i zła, bo bycie singielką, bycie samemu, czy w związku nie wiąże się z dobrem i złem, i żadne z nich nie jest czymś lepszym lub gorszym od pozostałych.
Wszystko ogranicza się do przyczyn i skutków bycia tym kim się jest. Do szansy na powodzenie lub niepowodzenie pewnych działań.
I niezależnie co tworzy singielkę, efektem jest osoba która jest świetna w wielu kwestiach, ale w innych nie daje sobie rady. Jest świetnym pracownikiem, ale kiepskim partnerem.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Bardzo dobrze teraz to ująłeś. Poprzednio jednak dążenie do sukcesu i samowystarczalność wyglądały jak wady, jako kwestia czy przyczyna zła. Nie rozumiem, czy dalej tak uważasz? Jeśli tak, to proszę o szersze wyjaśnienie.
A co z dążeniem do sukcesu i samowystarczalnością mężczyzn? Jakie skutki niesie dla ich partnerek?
A co z dążeniem do sukcesu i samowystarczalnością mężczyzn? Jakie skutki niesie dla ich partnerek?
lubię cyfry i litery
Bardzo dobrze, lub bardzo źle:P
Chodziło mi o to że obie drogi życiowe mają swoje dobre i złe strony. I ciężko ujmując je jako całość ocenić jako dobre lub złe, lepsze lub gorsze.
Singielka dzięki swoim cechom które zostały tu wymienione może pomóc wielu ludziom, stworzyć coś pięknego, lub rozwiązać jakieś istotne problemy społeczne. Może to zrobić, mimo że cechy dzięki którym to osiągnie będą powodem krzywdy dla jej najbliższego otoczenia (jej bliskich i konkurentów).
***
Mężczyźni lepiej sobie radzą z sukcesem. To wynika z doświadczenia jakie posiada nasza płeć w tej kwestii. U nas trwa to od epoki kamienia;) Mężczyzna osiągając sukces nie próbuje być też samowystarczalny. U niego sukces nie wynika z chęci udowodnienia światu że we wszystkim jest idealny, ale z chęci by pokazać że jest samcem alfa.
Często jest wręcz przeciwnie, osiągając coraz większy sukces pozwala sobie na coraz większą nieporadność w życiu poza zawodowym.
To wszystko powoduje że granica w której mężczyzna nadaje się na partnera czy męża jest dużo większa. Przy czym i ona jest ograniczona i na pewnym etapie ten mężczyzna nie nadaje się już do związku.
Dzieje się to jednak zazwyczaj w tym momencie gdy on już ma żonę.
Która będąc z nim w procesie jego przemiany łatwiej akceptuje jego zachowanie. Zwłaszcza że jego pieniądze są tym ewolucyjnym czymś o którym pisałaś;)
Mężczyzna singiel nie ma opinii samowystarczalnego. Stereotyp takiego mężczyzny jest zbiorem głównie cech negatywnych.
I wprawdzie skutki dla partnerstwa są lepsze niż w przypadku singielki, jednak nie na tyle by warto się z nim wiązać. Lepiej sobie znaleźć faceta który będzie bardziej skupiony na kobiecie i rodzinie, niż na swojej karierze i sukcesie. I mimo że te cechy imponują kobietom. to dla własnego dobra powinny wybierać mężczyzn których hierarchia wartości nakierowana jest na bardziej cnotliwe wartości niż sukces, walka, zdobywanie, zysk, zwycięstwo etc.
Chodziło mi o to że obie drogi życiowe mają swoje dobre i złe strony. I ciężko ujmując je jako całość ocenić jako dobre lub złe, lepsze lub gorsze.
Singielka dzięki swoim cechom które zostały tu wymienione może pomóc wielu ludziom, stworzyć coś pięknego, lub rozwiązać jakieś istotne problemy społeczne. Może to zrobić, mimo że cechy dzięki którym to osiągnie będą powodem krzywdy dla jej najbliższego otoczenia (jej bliskich i konkurentów).
***
Mężczyźni lepiej sobie radzą z sukcesem. To wynika z doświadczenia jakie posiada nasza płeć w tej kwestii. U nas trwa to od epoki kamienia;) Mężczyzna osiągając sukces nie próbuje być też samowystarczalny. U niego sukces nie wynika z chęci udowodnienia światu że we wszystkim jest idealny, ale z chęci by pokazać że jest samcem alfa.
Często jest wręcz przeciwnie, osiągając coraz większy sukces pozwala sobie na coraz większą nieporadność w życiu poza zawodowym.
To wszystko powoduje że granica w której mężczyzna nadaje się na partnera czy męża jest dużo większa. Przy czym i ona jest ograniczona i na pewnym etapie ten mężczyzna nie nadaje się już do związku.
Dzieje się to jednak zazwyczaj w tym momencie gdy on już ma żonę.
Która będąc z nim w procesie jego przemiany łatwiej akceptuje jego zachowanie. Zwłaszcza że jego pieniądze są tym ewolucyjnym czymś o którym pisałaś;)
Mężczyzna singiel nie ma opinii samowystarczalnego. Stereotyp takiego mężczyzny jest zbiorem głównie cech negatywnych.
I wprawdzie skutki dla partnerstwa są lepsze niż w przypadku singielki, jednak nie na tyle by warto się z nim wiązać. Lepiej sobie znaleźć faceta który będzie bardziej skupiony na kobiecie i rodzinie, niż na swojej karierze i sukcesie. I mimo że te cechy imponują kobietom. to dla własnego dobra powinny wybierać mężczyzn których hierarchia wartości nakierowana jest na bardziej cnotliwe wartości niż sukces, walka, zdobywanie, zysk, zwycięstwo etc.
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Ciągle nie widzę sedna sprawy. Nie czuję tej krzywdy, którą wyrządzają otoczeniu. I nie jestem pewna, czy dążenie do sukcesu i samowystarczalność są przyczyną czy skutkiem samotności tych kobiet.
Warto jednak poruszyć aspekt odpowiedzialności. Obracam się w środowiskach samotnych obojga płci. Znane mi singielki są odpowiedzialne za bliskich, za rodziców, za rodzinę, za dzieci. Znam singielki, które pakują się w dziwne związki, nie rokujące szans na przyszłość: z żonatymi, z uzależnionymi (których ratują), z nieodpowiedzialnymi, z małolatami, z kobieciarzami - kolekcjonerami. Moje znajome są porzucane przez krókotrwałych wieibicieli, ale czasem i same odtrącają. Znam singielki głęboko zranione zachowaniami byłych partnerów i wycofane poza obszar nawiązywania jakichkolwiek bliższych relacji. Psychologowie twierdzą, że pomogłaby im terapia, ale nie znam osobiście żadnej kobiety, która osiągnęłaby taki efekt w postaci szczęsliwego związku. Nie wiem, czy znamy różne osoby, czy obserwujemy sytuację z przeciwnych stron barykady.
Warto jednak poruszyć aspekt odpowiedzialności. Obracam się w środowiskach samotnych obojga płci. Znane mi singielki są odpowiedzialne za bliskich, za rodziców, za rodzinę, za dzieci. Znam singielki, które pakują się w dziwne związki, nie rokujące szans na przyszłość: z żonatymi, z uzależnionymi (których ratują), z nieodpowiedzialnymi, z małolatami, z kobieciarzami - kolekcjonerami. Moje znajome są porzucane przez krókotrwałych wieibicieli, ale czasem i same odtrącają. Znam singielki głęboko zranione zachowaniami byłych partnerów i wycofane poza obszar nawiązywania jakichkolwiek bliższych relacji. Psychologowie twierdzą, że pomogłaby im terapia, ale nie znam osobiście żadnej kobiety, która osiągnęłaby taki efekt w postaci szczęsliwego związku. Nie wiem, czy znamy różne osoby, czy obserwujemy sytuację z przeciwnych stron barykady.
lubię cyfry i litery
ze szkoły pamiętam zbiory. Zbiór mężczyzn jest bardzo dużym zbiorem. Zawarte są w nim różne kolory, kształty, wagi i wiek. Dla każdego podzbioru i każdej jednostki z osobna inna cecha, a właściwie zbiór cech, bywa atrakcyjna i przyciagający wzrok.
Po głębokim namyśle uważam, że mężczyzną podobają się dziewczyny wyglądające!!! na zdrowe(co kolwiek to znaczy).
Po głębokim namyśle uważam, że mężczyzną podobają się dziewczyny wyglądające!!! na zdrowe(co kolwiek to znaczy).
z uwagą i przyjemnością przeczytam Wasze opinie na ten temat
Ale pod jakim względem?
Temat rzeka..
Osobowość:
Kobieta z pasją - nie mylić z wręcz obłędnym zainteresowaniem modą, tipsami, swoją fryzurą i makijażem. Ani pasją motoryzacyjną polegającą na posiadaniu przez swojego faceta wypasionej bryki, na tle której można robić słitaśne fotki z dziubkiem.
Inteligencja i wygadanie - też nie polegające na tym, że musi udowadniać jaka to ona bystra nie jest poprawiając faceta co każde słowo. Jak facetowi wymsknie się słowo "poszłem" zamiast "poszedłem" Pani nie musi od razu uświadamiać go jak to wielką gafę popełnił.
Z charakterem - tu też nie mile są widziane Panie, które swoim zachowaniem dają znać całemu światu o swoim napięciu przedmiesiączkowym.
Umiejętność słuchania - tak tak moje drogie Panie - czasami warto się zamknąć i posłuchać do końca faceta (koniecznie ze zrozumieniem tego co mówi) zamiast później żyć w fałszywym przekonaniu, jak facet mówiąc o chęci relaksie po ciężkim dniu w pracy wcale nie ma na myśli tylko i wyłącznie seksu.
Stałości - facet za każdym razem jak widzi lub słyszy, że jego Pani chce coś zmienić w życiu dostaje gęsiej skóry..a może chodzi o wymianę jego na inny model? Może Jej się coś w związku nie podoba? Może jest jej z facetem źle? A może wystarczy jej zwykłe przestawienie stołu w kuchni? Tego facet nie wie, dlatego tak ważna jest umiejętność..
Komunikacji - facet męczy się ciągłym domyślaniem się czego jego Pani chce.. Nie powie tego jasno, nie wyjaśni...a jak się nie domyślisz to FOCH. A potem trzeba przepraszać Bóg wie za co..i dlatego kolejna sprawa...
Zrozumienie - kobiety rzadko rozumieją facetów i ich prostotę. Facet ma także swoje problemy i rzadko dotyczą one rozdwojonych końcówek włosów.
Uśmiech i optymizm - w dzisiejszych czasach może i trudno o to. A tu rachunek do opłacenia, tam trudna sytuacja z dzieckiem w szkole, gdzie indziej inny problem. A Pani ciągle zasmucona i zrezygnowana...nie muszę pisać jak to na drugą osobę wpływa.
Partnerstwo - Pani musi wiedzieć (i stosować to w praktyce!), że nie jest sama w związku. Nie powinna wychodzić z założenia, że facet musi za nią wszystko robić. Otwierać drzwi, robić zakupy, wyrzucać śmieci, gotować.. Komu potrzebny pantofel, robiący za Was wszystko?..chociaż dla niektórych to pewnie wygodnie, ale nie będziecie potem w życiu szczęśliwe.
Wygląd:
Tu sprawa bardziej skomplikowana.. Niektórym wystarczą tylko oczy, których spojrzenie czyni nasze nogi jak z waty - pomimo waszych 150 kilo wagi ;) Serio.
Inni wolą szczuplejsze - hej! W końcu każdy ma swój gust! (Ja do nich należę..przyznaję się).
Kolejni wolą Panie mniejszego rozmiaru wzrostem - to nie znaczy wcale, że wolą dominować.
Inne lubią wysokie.
Inna część męskiej społeczności lubi długie nogi od szyi do ziemi...a innym wystarczą same stopy (tych nazywamy fetyszystami).
Następni mogą być oczarowani jedynie włosami.
Innym koniecznie potrzeba dużych balonów..ciężko ich nie zrozumieć ;)
Cała reszta woli trójkąciki 2x kobieta i 1x facet - tak też można :]
Jak widać - jaki facet takie upodobanie. Wszystko zależy od gustu, a o nim jak nam wiadomo, się nie dyskutuje :)
Osobowość:
Kobieta z pasją - nie mylić z wręcz obłędnym zainteresowaniem modą, tipsami, swoją fryzurą i makijażem. Ani pasją motoryzacyjną polegającą na posiadaniu przez swojego faceta wypasionej bryki, na tle której można robić słitaśne fotki z dziubkiem.
Inteligencja i wygadanie - też nie polegające na tym, że musi udowadniać jaka to ona bystra nie jest poprawiając faceta co każde słowo. Jak facetowi wymsknie się słowo "poszłem" zamiast "poszedłem" Pani nie musi od razu uświadamiać go jak to wielką gafę popełnił.
Z charakterem - tu też nie mile są widziane Panie, które swoim zachowaniem dają znać całemu światu o swoim napięciu przedmiesiączkowym.
Umiejętność słuchania - tak tak moje drogie Panie - czasami warto się zamknąć i posłuchać do końca faceta (koniecznie ze zrozumieniem tego co mówi) zamiast później żyć w fałszywym przekonaniu, jak facet mówiąc o chęci relaksie po ciężkim dniu w pracy wcale nie ma na myśli tylko i wyłącznie seksu.
Stałości - facet za każdym razem jak widzi lub słyszy, że jego Pani chce coś zmienić w życiu dostaje gęsiej skóry..a może chodzi o wymianę jego na inny model? Może Jej się coś w związku nie podoba? Może jest jej z facetem źle? A może wystarczy jej zwykłe przestawienie stołu w kuchni? Tego facet nie wie, dlatego tak ważna jest umiejętność..
Komunikacji - facet męczy się ciągłym domyślaniem się czego jego Pani chce.. Nie powie tego jasno, nie wyjaśni...a jak się nie domyślisz to FOCH. A potem trzeba przepraszać Bóg wie za co..i dlatego kolejna sprawa...
Zrozumienie - kobiety rzadko rozumieją facetów i ich prostotę. Facet ma także swoje problemy i rzadko dotyczą one rozdwojonych końcówek włosów.
Uśmiech i optymizm - w dzisiejszych czasach może i trudno o to. A tu rachunek do opłacenia, tam trudna sytuacja z dzieckiem w szkole, gdzie indziej inny problem. A Pani ciągle zasmucona i zrezygnowana...nie muszę pisać jak to na drugą osobę wpływa.
Partnerstwo - Pani musi wiedzieć (i stosować to w praktyce!), że nie jest sama w związku. Nie powinna wychodzić z założenia, że facet musi za nią wszystko robić. Otwierać drzwi, robić zakupy, wyrzucać śmieci, gotować.. Komu potrzebny pantofel, robiący za Was wszystko?..chociaż dla niektórych to pewnie wygodnie, ale nie będziecie potem w życiu szczęśliwe.
Wygląd:
Tu sprawa bardziej skomplikowana.. Niektórym wystarczą tylko oczy, których spojrzenie czyni nasze nogi jak z waty - pomimo waszych 150 kilo wagi ;) Serio.
Inni wolą szczuplejsze - hej! W końcu każdy ma swój gust! (Ja do nich należę..przyznaję się).
Kolejni wolą Panie mniejszego rozmiaru wzrostem - to nie znaczy wcale, że wolą dominować.
Inne lubią wysokie.
Inna część męskiej społeczności lubi długie nogi od szyi do ziemi...a innym wystarczą same stopy (tych nazywamy fetyszystami).
Następni mogą być oczarowani jedynie włosami.
Innym koniecznie potrzeba dużych balonów..ciężko ich nie zrozumieć ;)
Cała reszta woli trójkąciki 2x kobieta i 1x facet - tak też można :]
Jak widać - jaki facet takie upodobanie. Wszystko zależy od gustu, a o nim jak nam wiadomo, się nie dyskutuje :)
Cicho, przestań, przecież nie wiadomo kogo pokaże;)
Funky, nie daj się sprowokować! Niech wpierw pokaże taką kobietę, a wtedy możesz jej wskazać faceta. No i nawet jak padnie na mnie, to przyjmę to z godnością:P
Przy okazji, jak facet słyszy "stałość" to myśli "stabilizacja" jak kobieta słyszy "stałość" to myśli "nuda".
Jakby tak spojrzeć na Twoją charakterystykę, to tą część o wyglądzie zalicza ponad 90% kobiet, tej o osobowości nie zaliczy nawet 10% (ciekawe czy w ogóle istnieją takie kobiety).
Wymieniłeś 9 cech "osobowości" (chociaż jedna składała się w dwóch, bo inteligencja i wygadanie to dwie odmienne kwestie).
Po analizie 20-30 kobiet które mi przychodzą do głowy, znałem dwie (w tym jedna będąca kiedyś bywalczynią tego forum), które miały 6 z tych 10 wymienionych przez Ciebie. A żaden z moich związków nie przekroczył 4:(
Chociaż ten pierwszy punkt to kwestia dyskusyjna. Zadaj kobiecie pytanie czy ma jakaś pasję to wymieni ci przynajmniej 5, w tym książka, muzyka i film:D Gorzej jeśli zapytasz o szczegóły tych pasji, bo wyjdzie że jest to coś z czym czasem mają kontakt, a nazywają to pasjami, bo inaczej nie byłoby czego wymieniać (no i inni też tak robią).
Takich różnych cech można by wymienić sporo, tylko że nie chodzi o cechy, ale o specyficzne połączenie kilkudziesięciu cech tworzących tą właśnie osobę. "To coś" czyli idealne zestawienie cech pasujące do teraźniejszego "mnie". Nie da się tego podrobić czy nauczyć, więc najlepiej być sobą i mieć farta;)
Funky, nie daj się sprowokować! Niech wpierw pokaże taką kobietę, a wtedy możesz jej wskazać faceta. No i nawet jak padnie na mnie, to przyjmę to z godnością:P
Przy okazji, jak facet słyszy "stałość" to myśli "stabilizacja" jak kobieta słyszy "stałość" to myśli "nuda".
Jakby tak spojrzeć na Twoją charakterystykę, to tą część o wyglądzie zalicza ponad 90% kobiet, tej o osobowości nie zaliczy nawet 10% (ciekawe czy w ogóle istnieją takie kobiety).
Wymieniłeś 9 cech "osobowości" (chociaż jedna składała się w dwóch, bo inteligencja i wygadanie to dwie odmienne kwestie).
Po analizie 20-30 kobiet które mi przychodzą do głowy, znałem dwie (w tym jedna będąca kiedyś bywalczynią tego forum), które miały 6 z tych 10 wymienionych przez Ciebie. A żaden z moich związków nie przekroczył 4:(
Chociaż ten pierwszy punkt to kwestia dyskusyjna. Zadaj kobiecie pytanie czy ma jakaś pasję to wymieni ci przynajmniej 5, w tym książka, muzyka i film:D Gorzej jeśli zapytasz o szczegóły tych pasji, bo wyjdzie że jest to coś z czym czasem mają kontakt, a nazywają to pasjami, bo inaczej nie byłoby czego wymieniać (no i inni też tak robią).
Takich różnych cech można by wymienić sporo, tylko że nie chodzi o cechy, ale o specyficzne połączenie kilkudziesięciu cech tworzących tą właśnie osobę. "To coś" czyli idealne zestawienie cech pasujące do teraźniejszego "mnie". Nie da się tego podrobić czy nauczyć, więc najlepiej być sobą i mieć farta;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
@Anty... ja już na prawdę wiele w życiu widziałam... mało co mogłoby mnie zaskoczyć... więc niech mi pokaże! niech uwierzę że nie śnię!
a co do pokazywania kobiety... nie ściemniaj... wdziałeś...no, chyba że piwo było zbyt mocne :o))
i masz świętą rację... te wszystkie cechy których wymagamy... są potrzebne teraz, dziś, NOW... dla nas "dzisiejszych" nie tych sprzed lat i nie tych w przyszłości... dlatego tez należy nad sobą pracować i umieć się dostosować... cokolwiek miałoby to znaczyć...
a co do pasji... wbrew pozorom kobiety tez maja pasje i nie są nimi bynajmniej "zajefajne" seriale, szmatki czy też słuchanie 4funtv...
:o))
a co do pokazywania kobiety... nie ściemniaj... wdziałeś...no, chyba że piwo było zbyt mocne :o))
i masz świętą rację... te wszystkie cechy których wymagamy... są potrzebne teraz, dziś, NOW... dla nas "dzisiejszych" nie tych sprzed lat i nie tych w przyszłości... dlatego tez należy nad sobą pracować i umieć się dostosować... cokolwiek miałoby to znaczyć...
a co do pasji... wbrew pozorom kobiety tez maja pasje i nie są nimi bynajmniej "zajefajne" seriale, szmatki czy też słuchanie 4funtv...
:o))
Mężczyzna to Twój skarb, więc... zakop go w ogródku. :o)))
No i piwo było zbyt mocne, chociaż bardziej się boje o to że za słabe:P
To na ile się wyceniasz, że tak to ujmę?
Gdyby kobieta oczekiwała takich samych cech od faceta to ja w porywach pewności siebie dałbym sobie 7 na 10:P
Chociaż pewnie powinienem powiedzieć 5 na 10, z tendencją spadkową:d
I przy żadnej z tych opcji nie uznałbym siebie za człowieka z pasją. Mam swoje zainteresowania, ale one przychodzą i odchodzą. Szybko się nudzę i nic do tej pory nie poruszyło mnie na tyle by się temu oddać bez reszty.
Chociaż z drugiej strony pasja jest często konkurencją dla związku. Gdy kogoś poznajemy fascynuje nas to że ktoś potrafi się tak czemuś poświęcić. Nie ma się jednak co oszukiwać, że pasja pochłania mnóstwo czasu i pieniędzy. Jest często ucieczką od rzeczywistości, własnym światem w którym można się ukryć. Będąc w związku z taką osobą ma się świadomość że ucieka ona w tą pasję także przed nami. Hierarchia jest jasna, albo mamy pasje i związek jest na drugim miejscu, albo związek jest ważniejszy, a to drugie przestaje być pasją, staje się co najwyżej zainteresowaniem.
Istnieje jeszcze szansa że osoba z którą jesteśmy wciągnie się w naszą pasje. Tylko ile takich osób rzeczywiście się wciąga, a ile gra swoją rolę aby być razem i nie być numerem 2?
***
W "nas dzisiejszych" nie ma miejsca dla pracy nad sobą - to coś na przyszłość. A nie wiedząc kogo w przyszłości spotkamy, nie wiemy co nam się przyda. Najlepiej być sobą, i mieć farta.
Nawet chęć ogólnego rozwoju, poprzez lepsze zrozumienie siebie i dostosowywanie zmian by być bardziej sobą w rezultacie dla związku może być niewłaściwe. Bo co z tego że staniesz się bardziej inteligentna i wygadana jak druga strona za Tobą nie nadąży? Zyskasz podziw, ale stracisz bliskość.
Pozdrawiam
PS: A kto to ta 4funtv, jakaś czarna biuściasta piosenkarka co się dybie jakby jej przyłożyli elektrody do pośladków?:P
To na ile się wyceniasz, że tak to ujmę?
Gdyby kobieta oczekiwała takich samych cech od faceta to ja w porywach pewności siebie dałbym sobie 7 na 10:P
Chociaż pewnie powinienem powiedzieć 5 na 10, z tendencją spadkową:d
I przy żadnej z tych opcji nie uznałbym siebie za człowieka z pasją. Mam swoje zainteresowania, ale one przychodzą i odchodzą. Szybko się nudzę i nic do tej pory nie poruszyło mnie na tyle by się temu oddać bez reszty.
Chociaż z drugiej strony pasja jest często konkurencją dla związku. Gdy kogoś poznajemy fascynuje nas to że ktoś potrafi się tak czemuś poświęcić. Nie ma się jednak co oszukiwać, że pasja pochłania mnóstwo czasu i pieniędzy. Jest często ucieczką od rzeczywistości, własnym światem w którym można się ukryć. Będąc w związku z taką osobą ma się świadomość że ucieka ona w tą pasję także przed nami. Hierarchia jest jasna, albo mamy pasje i związek jest na drugim miejscu, albo związek jest ważniejszy, a to drugie przestaje być pasją, staje się co najwyżej zainteresowaniem.
Istnieje jeszcze szansa że osoba z którą jesteśmy wciągnie się w naszą pasje. Tylko ile takich osób rzeczywiście się wciąga, a ile gra swoją rolę aby być razem i nie być numerem 2?
***
W "nas dzisiejszych" nie ma miejsca dla pracy nad sobą - to coś na przyszłość. A nie wiedząc kogo w przyszłości spotkamy, nie wiemy co nam się przyda. Najlepiej być sobą, i mieć farta.
Nawet chęć ogólnego rozwoju, poprzez lepsze zrozumienie siebie i dostosowywanie zmian by być bardziej sobą w rezultacie dla związku może być niewłaściwe. Bo co z tego że staniesz się bardziej inteligentna i wygadana jak druga strona za Tobą nie nadąży? Zyskasz podziw, ale stracisz bliskość.
Pozdrawiam
PS: A kto to ta 4funtv, jakaś czarna biuściasta piosenkarka co się dybie jakby jej przyłożyli elektrody do pośladków?:P
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Ale co rozumiesz przez "docenienie"? Że w związku ze swoją "zabistością", kobieta taka może liczyć na codzienny masaż stóp? Czy o to, że będzie takiej parze o wiele lżej w związku (mam na myśli oczywiście obopólne działanie w tym zakresie dwóch stron)?
Czy są takie? ...a czy prawdziwy książę istnieje? Znam jedynie z Gumisiów i ze Shreka..reszta to jakieś podróbki ;)
Czy są takie? ...a czy prawdziwy książę istnieje? Znam jedynie z Gumisiów i ze Shreka..reszta to jakieś podróbki ;)