Widok
kłótnie z rodzicami przed weselem
czy wy też zaczynacie już nie wytrzymywać tego wszystkiego?im bliżej wesela tym bardziej napięta jest atmosfera.już zaczęły się przygotowania/plany na poltra i już była kłótnia.po prostu chciałabym mieć juz wszystko za sobą. co najdziwniejsze tylko moi rodzice ciągle mają coś do powiedzenia a teściowie wogóle nic się nie wtrącają, nie krytykują i nie mówią jak co ma być, ewentualnie zapytają się jak chcemy żeby to było i się dostosowują. chciałabym mieć już wszystko za sobą i mieć spokój.
u mnie było to samo. mama sama praktycznie o wszystkim chciała decydowac. a ja ciagle stawiałam opór. i wyszło z tego tyle ze nie miałam juz sił stresowac sie tym waznym sobotnim dniem. chciałam żeby było juz po wszystkim. w tydz przed weselem schudłam 5 kg zaczęły wypadac mi włosy i takie tam. ale weselicho sie udało i pomimo tych kłotni żałuje ze tak szybka minął czas wesela i poprawin.
U mnie jest niestety odwrotnie.
Najwięcej do powiedzenia ma teściowa :(
Ciągle wyskakuje z jakimiś wg niej "fajnymi" pomysłami... Np. że skoro kilka osób nie przyjedzie to mozna w to miejsce zaprosic (miesiąc przed slubem) kogoś innego... i oczywiscie wymyśla jakieś ciotki, których mój przyszły mąż nigdy na oczy nie widział...
No i są z tego powodu niewielki spięcia, ja juz nerwowo nie wytrzymuję. A jeszcze miesiąc został... Chyba zwariuję...
Najwięcej do powiedzenia ma teściowa :(
Ciągle wyskakuje z jakimiś wg niej "fajnymi" pomysłami... Np. że skoro kilka osób nie przyjedzie to mozna w to miejsce zaprosic (miesiąc przed slubem) kogoś innego... i oczywiscie wymyśla jakieś ciotki, których mój przyszły mąż nigdy na oczy nie widział...
No i są z tego powodu niewielki spięcia, ja juz nerwowo nie wytrzymuję. A jeszcze miesiąc został... Chyba zwariuję...
Jednak mi wydaje się to dziwne, że tak trudno rodzicom zrozumieć, że to nie ich wesele. Organizujemy i finansujemy je w 100%, a od stycznia słyszę ciągłe pretensje. Czuję się strasznie upokorzona i brak mi sił. Z tych nerwów już nie wyrabiam, nie śpię po nocach, włosy mi wychodzą garściami, a to jeszcze prawie 2 miesiące do ślubu!? Rozważam odwołanie wesela i wzięcie ślubu cywilnego w samotności. Nie mam siły już walczyć i przepraszać. Potrzebuję terapiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
Krowa aż tak źle u Ciebie?Straszne że rodzice potrafią popsuć wszelkie plany i nerwy.
Moi też się wtrącają ,zwłaszcza mama a właściwie chce wszystkim rządzić i jak coś zrobimy nie po jej myśli są dąsy .
Moi też się wtrącają ,zwłaszcza mama a właściwie chce wszystkim rządzić i jak coś zrobimy nie po jej myśli są dąsy .
[url=http://slub-wesele.pl/suwaczki]
zaopiekuję się Twoim pupilem pod Twoja nieobecność....pisz shana22@tlen.pl

zaopiekuję się Twoim pupilem pod Twoja nieobecność....pisz shana22@tlen.pl
chyba każdy przerabia to przed własnym ślubem:) ja mam to juz za sobą-nie chcielismy wesela i otwarcie o tym mówilismy ale rodzice i tesciowie nie chcieli o tym słyszeć,no i zaczeli przygotowania:) a my mielismy to gdzies...i powiedzielismy ze my będziemy jakby goścmi na własnym weselu:) nie interesowały mnie torty,orkiestra,sala i liczba gosci-nie moglismy pojąc jak mozna na siłe robic wesele i wyrzucac tyle pieniedzy,i wiecie co było najgorsze?:) goście tak dobrze sie bawili ze wyszli dopiero o 6 rano i trzeba było wręcz ich wypraszać:) moje wspomnienia?-koszmar do 6 rano ale wywalczyłam ze nie będzie poprawin bo napewno sie na nich nie pojawie:))
my też nie chcielismy poprawin ale bedą;-(rodzice się uparli i koniec!marzę żeby już było po i odetchnąć;-)no cóż trzeba to przetrwać i tyle.zreszta po weselu napewno i tak pojawią sie jakieś komentarze że to mogło być inaczej lub coś tam ale mam już to gdzieś.teraz tylko czekam na potwiedzanie przez gości obecności i sam ślub.najlepsze było to że moja mam jak się dowiedziała że kogoś tam nie bedzie to też już chciała zapraszać inne ciotki w to miejsce nie rozumie że chcemy małe wesele i jeśli ktoś juz mówi że nie przyjedzie to się tym wogóle nie przejmuje, no ale żeby nie kłócić się z mamą to mówiłam że ok niech jej będzie wyślę zaproszenia,a w rzeczywistości nie wysłałam no bo wszystko można zwalić na pocztę że nie doszło, zagubuło się lub cos tam,a na 2 tyg przed już nie wypada zapraszać;-)tak więc małym mykiem postawię na swoim i będę miała mniej gości niż mama by chciała.
no i same powiedzcie gdzie tu wymarzone wesele lub wymarzony jego brak:) ten jeden dzień należy tylko i wyłącznie do pary młodej i powinien wyglądać tak jak jak sobie wymarzyli,a rzeczywistość jest inna. Od mojego ślubu minęło 11 lat a wesele pamiętam jak ciągnący się koszmar i co to za wspomnienia?? życze wszyskim pannom młodym odwagi w realizacji wymarzonego wesela:)
miałam 23 lata i pieniądze które zarabiałam przeznaczałam na remont mieszkania które trzeba było zrobić od podstaw:) a rodzice uparli sie ze wesele sfinansują-dodatkowo naciskani przez moją babkę i ciotkę,które twierdziły ze jak nie zaproszą tej ciotki czy innej to wszyscy się śmiertelnie obrążą,no i rodzice ulegli:( a my osobiscie mielismy to w d.... czy ciotki które widze raz w roku sie obrażą. A moja siostra marzyła o dużym weselu i dostała skromny obiad z ilością gości 25. W maju miałam komunie mojego dziecka i 3 tyg. przed uroczystościa nasłuchałam się jakie ciasta wypada a jakie nie,ile ma być mięsa itp.:) no i zrobiłam po swojemu:) moja rodzina była lekko wkurzona a rodzina męza zachwycona:) ale teraz jestem starsza o 11 lat:)))
niestety nie zawsze jak się komuś wydaje jest tak że wszystkie decyzje zależą od nas. często nie mamy wpływu po prostu się dzieje. także ja nastawiam się pozytywnie bo napewno to będzie udany dzień pomimo jakis nacisków ze strony rodziców. wierzę że się uda i wszyscy bedą zadowoleni i miło będą wspominać nasze wesele. jak na razie trzeba udawać że bierzemy wszystko do siebie rady itp. co rodzice mówią i że tak robimy.
Współczuję Wam dziewczyny.
Mam koleżankę, której rodzice płacą za ślub, więc wydaje im się, że mogą o wszystkim decydować, tak jakby to był ich dzień - po prostu nie do uwierzenia!
Nie zniosłabym takiego narzucania swojej woli. Ślub zamiast być jednym z najpiękniejszych dni w życiu stałby się przymusem do odbębnienia.
My mieszkamy za granicą także może dzięki temu udało/udaje się uniknąć "złotych rad" rodziców. Przyszli teściowie w ogóle się w to nie wtrącają, tylko moja mama coś tam sugeruje, ale to bardzo miłe z jej strony. To od nas wszystko zależy, dzięki Bogu:)
Mam koleżankę, której rodzice płacą za ślub, więc wydaje im się, że mogą o wszystkim decydować, tak jakby to był ich dzień - po prostu nie do uwierzenia!
Nie zniosłabym takiego narzucania swojej woli. Ślub zamiast być jednym z najpiękniejszych dni w życiu stałby się przymusem do odbębnienia.
My mieszkamy za granicą także może dzięki temu udało/udaje się uniknąć "złotych rad" rodziców. Przyszli teściowie w ogóle się w to nie wtrącają, tylko moja mama coś tam sugeruje, ale to bardzo miłe z jej strony. To od nas wszystko zależy, dzięki Bogu:)
Ja swój ślub,wesele miałam 7 lat temu, ale nadal nie mogę zapomnieć kilku koszmarnych sytuacji. Teściowa się obraziła, że nie będzie u mnie w domu "polta"- tłuczenie szkła (mieszkam w centrum), potem załatwiła akordeonistę, który grał jak wychodziliśmy z domu do Kościoła (obciach na całego). W kościele "Ave Maria" śpiewała anielskim głosem znajoma, ale moja teściowa- bez porozumienia "załatwiła" trębacza, który też grał tą pieśń i straaasznie fałszował. Zaprosiła, też na wesele sąsiadkę,która miała nie przyjechać, ale nie dość, że przyjechała, to jeszcze błogosławieństwa nam udzielała!!!! Może teściowa chciała dobrze, ale ona wychodziła z założenia ,że wesele robi się dla gości.
Teraz z racji wieku, doświadczenia inaczej bym to rozegrała. Trzmam kciuki za Was, bądźcie sobą!
Teraz z racji wieku, doświadczenia inaczej bym to rozegrała. Trzmam kciuki za Was, bądźcie sobą!
Myślę, że to ważne, by w tym wszystkim nie zatracić siebie i miłości. Moi rodzice zapowiedzieli, że nie będą na weselu bo na zaproszeniu umieściliśmy informację: "Po uroczystości (ślubnej) miło nam będzie gościć Szanownych Państwa na przyjęciu weselnym...", co ich obraża, gdyż nie są jakimś tam "Szanownym Państwem" - lecz Rodzicami. A gdy się okazało, że ich goście (czyli nielubiani przez mnie sąsiedzi rodziców) nie zostali przez nas zaproszeni na wesele, które finansujemy w 100% to wpadli w histerię, że aż się obydwoje rozchorowali. Wyobrażacie to sobie??!! Na szczęście od 14 lat z nimi nie mieszkam i wiem, że to ostatnie przykrości z ich strony. Dziewczyny, trzymajmy się!!!
Widze,że nie jestem sama. Nasze przygotowania do ślubu to istny koszmar:( Z moimi rodzicami nie ma wiekszego problemu. Rodzice mojego męża jeszcze troche to mnie wykończą.. Mam wesele za dwa tygodnie, a jeszcze tydzień temu nie byłam pewna czy się odbedzie. Teść i rodzice płacą po połowie za organizację wesela. Teść już od dłuższego czasu próbował wycofać się finansowo z wesela, i cały czas szukał zaczepki-kłócił się o wszystko,krytykował, mieszał i próbował nas skłócić.Aż w końcu nie wytrzymałam i powiedziałam ze mi sie to nie podoba- to powiedział,że odwołuje wesele i nie da nam pieniędzy. 1,5 miesiąca przed weselem nie wiedzieliśmy co dalej i jak to wszystko załatwić co robić.... W końcu po rozmowie z meżem stwierdził,że da te pieniadze jednak. Ale wtedy to dopiero zaczął sie koszmar, wydzwaniał po kilka razy- i darł się przez telefon, we wszystko sie wtrącał, obrażał mnie i moją rodzine,..czulismy się szantażowani przez niego. Mogliśmy wziąść pożyczke - juz po tym jak raz powiedział,że nie da pieniędzy! to wesele to jedno wielkie nieporozumienie, jestem tak zestresowana,że trzęsą mi sie rece, nie śpie, głowa mie ciągle boli a włosy wypadaja garściami. jakbym wiedziała,że tak bedzie to nie zdecydowałabym się na wesele,..:(
Naprawdę szczerze Wam wspólczuje. Sama tez nie mam lekko i wiedząc ile nerwów to kosztuje teraz prawdopodobnie wesela bym nie robiła, tylko skromny obiad i tyle. Ale wtedy też byłby foch. Najlepsze jest to, ze moja mama i teściowa obie stwierdziły, że wesela mogłoby nie być, tylko obiad. Ale zdecydowaliśmy, że jednak będzie .Teraz teściowa wtrąca się i szantazuje, ze jak nie będzie w tym a w tym kościele i takiej orkiestry, to nie przyjdzie. Sama nie wiem co tym ludziom odbija. To jakiś koszmar. Przez to kłócimy się tylko z narzeczonym. On z jednej strony wysłuchuje mnie i moich marzeń, z drugiej strony wysłuychuje matki i jej szantażów...Wcale nie jest łatwo...
O ludzie, tak to teraz czytałam to się załamałam. Ja też bym chciała o wszsytkim decydować, ale mój tata od czasu do czasu się wtrąca np. ze o dj mam zapomniec i ze ma byc zespół apotem mowi ze majwazniejszy to jest slub. A potem znowu ze musi byc orkiestra...czyli co jest wazne....slub czy pierdoly??? Ale ogólnie jest spoko...np.mama tylko slucha i wszystko akceptuje:) mama narzeczonego nic nie mowi:) jest ok. wspolczuje wam szczerze!!!3majcie sie
ja sie ostatnio też pokłóciłam z rodzicami i to ostro i powiedzieli że nie przyjdą na nasz ślub, no ale im już trochę przeszło a jutro mają 25-lecie i to będzie przedsionek tego co nas czeka na weselu. niestety przez to wszystko mój też nie wytrzymuje i czasami tez mamy spiecia bo go moi rodzice już też wkurzają;-( żeby to było takie proste ach było by lepiej. jeden plus to taki że z nimi nie mieszkam i rzadziej przyjeżdżam to nie mają aż tylu okazji do udzielania swojego zdania, no chyba że juz nie wytrzymują to dzwonią.
u nas to w ogóle wyszło tak, że w styczniu zapadła decyzja, że się w sierpniu chajtamy, wszystko sami pozałatwialiśmy i jak już był all załatwione z rezerwacjami terminów, sali, dja itd to dopiero powiedzieliśmy że się chajtamy, wszystko organizujemy sami, za wszystko sami też płacimy, sami wybieraliśmy gości, których zaprosimy, wybieramy to, co będzie w menu itd...totalna niezależność....ale...nie może nie być ale...od mojej pryzszłej teściowej...której to pierwsze dziecko żeni się, czuje się źle z tym, że nie może nam pomóc, wiele razy próbowała się podpytywać i "doradzać" że"jak tych nie zaprosicie, to oni nas też już nie zaproszą na śluby do nich", "a ciasta to może zamówcie w tamtej cukierni albo zamówcie od cioci Zosi", ale nic to...jednym uchem słuchamy i drugim wypuszczamy .... wonty miała, że nie będziemy mieli kościelnego, bo wybraliśmy cywila, nie będziemy mieli też błogosławiństwa, ani podziękowań rodzicom. Od momentu jak wyszło, że 1,5 misiąca po nas chajta się mojego lubego kuzyn, to zaczęła się licytacja w rodzinie, ale olewamy bo inaczej cała czar pryska...robimy po swojemu wszystko i cieszę się ogromnie, że nie mam takiego dużego problemu jak Wy, ale to pewnie dlatego, że sponsoring tej imprezy należy wyłącznie do nas, ale życzę Wam powodzenia i nie gadajcie o ślubie przy osobach, które wywołują, że zaczynacie sie denerwowac, ja juz mam to przetrenowane, po co sie denerwowac, przeciez to ma byc piękny dzień - i tylko tak myślcie ! powodzenia kobitki :))) ps. aha chcialam dodac jeszcze, ze u nas rodzice tez dostali zaproszenie i sa traktowani jako goście a nie organizatorzy, mowie wam, ale to jest satysfakcja...pozdrawiam
U nas nikt do nieczgo sie nie wtracał.
Powiadomilismy moich rodzicow o tym ze 5 wrzesnia bierzemy slub,ze mamy juz sale,kucharke,orkiestre,kamerzyste itd itd.
Fakt jezdzili ze mna podpisywac umowey,zobaczyc co i jak bo wiem ze dla Nich tez to bylo wazne ale nic nie krytykowali,wszystko mialo byc tak jak my chcemy.
Po suknie jezdzilam z mama doradzala mi,po dodatki,obejrzec sale przed umowa i jedzenie.
Ale zawsze mowi to Twoj dzien Twoja decyzja;)
Narzeczonego ojciec tez sie nie wtracal ucieszyl sie ze 'w koncu slub' i ma byc tak jak chcemy;)
Jedyne co to mama ciagle przezywa ze sie wyprowadze heheh jedyna córeczka;)
Powiadomilismy moich rodzicow o tym ze 5 wrzesnia bierzemy slub,ze mamy juz sale,kucharke,orkiestre,kamerzyste itd itd.
Fakt jezdzili ze mna podpisywac umowey,zobaczyc co i jak bo wiem ze dla Nich tez to bylo wazne ale nic nie krytykowali,wszystko mialo byc tak jak my chcemy.
Po suknie jezdzilam z mama doradzala mi,po dodatki,obejrzec sale przed umowa i jedzenie.
Ale zawsze mowi to Twoj dzien Twoja decyzja;)
Narzeczonego ojciec tez sie nie wtracal ucieszyl sie ze 'w koncu slub' i ma byc tak jak chcemy;)
Jedyne co to mama ciagle przezywa ze sie wyprowadze heheh jedyna córeczka;)
masakra!!przez rodziców mamy ochotę odwołać to wszystko a zostało już tylko 18 dni. dzisiaj mam się obraziła bo powiedziałam że nie będę nikogo więcej zapraszać ktoś tam powiedział że nie będzie go i ona ze wtedy w to miejsce kogoś innego zaprosić. nie rozumie że chcemy małe wesele i że już nie można nikogo zapraszać tak późno. już nie wiem co robić chce mi się ryczeć!! już jej mówiłam że to moje wesele nie jej a ona swoje. im bliżej tym gorzej jestem kompletnie załamana!!! mój już też nie wytrzymuje.
Dziewczyny jedyny sposób to chyba przetłumaczyć sobie, że to Nasz dzień i to od Nas wszystko zależy. Nie pozwólmy by ktokolwiek to zniszczył.
U mnie jest tak, że z Narzeczonym sami opłacamy w całości wesele. Moja Mama bardzo chciała mi zrobić wesele, ale my woleliśmy sami wszystko zorganizować a poza tym odciążyć rodziców finansowo. Mama jest wspaniała, bardzo mnie wspiera. Nie darowała i daje nam pieniądze na podróż poślubną skoro nie chcieliśmy na wesele. Ale moja przyszła teściowa... to moje przeciwieństwo.
Traktuję ją jak sama chciałabym być traktowana, odwiedzam, pamiętam o imieninach, za każdym razem jak do niej jedziemy piękę własnoręcznie ciasto, pomagam w domu...Na wesele zaprosiliśmy ciotki które oboje widzieliśmy raz w życiu tylko po to by ona miała towarzystwo do rozmów. Z Narzeczonym już od dwóch lat jesteśmy samodzielni finansowo i nie prosimy rodziców o pomoc. Ja miesiąc temu obroniłam moją prace magisterską,mam interesującą i dobrze płatną pracę zawodową. W tzw. życiu codziennym dbam o pyszne domowe obiady, o niemalże pedantyczny porządek a także o swój wygląd. Nigdy nie napyskowałam teściowej ani nie powiedziałam jej czegoś niemiłego a pomimo tego z jej strony nieustannie spotykają mnie jakieś przykrości. Mam 23 lata, pewnie jeszcze wielu rzeczy nie wiem, ale wiem jedno bez względu na to jakie będziemy to teściowej i tak nie dogodzimy :-) Warto więc stawiać na siebie a nie na samopooczucie teściowej.
U mnie jest tak, że z Narzeczonym sami opłacamy w całości wesele. Moja Mama bardzo chciała mi zrobić wesele, ale my woleliśmy sami wszystko zorganizować a poza tym odciążyć rodziców finansowo. Mama jest wspaniała, bardzo mnie wspiera. Nie darowała i daje nam pieniądze na podróż poślubną skoro nie chcieliśmy na wesele. Ale moja przyszła teściowa... to moje przeciwieństwo.
Traktuję ją jak sama chciałabym być traktowana, odwiedzam, pamiętam o imieninach, za każdym razem jak do niej jedziemy piękę własnoręcznie ciasto, pomagam w domu...Na wesele zaprosiliśmy ciotki które oboje widzieliśmy raz w życiu tylko po to by ona miała towarzystwo do rozmów. Z Narzeczonym już od dwóch lat jesteśmy samodzielni finansowo i nie prosimy rodziców o pomoc. Ja miesiąc temu obroniłam moją prace magisterską,mam interesującą i dobrze płatną pracę zawodową. W tzw. życiu codziennym dbam o pyszne domowe obiady, o niemalże pedantyczny porządek a także o swój wygląd. Nigdy nie napyskowałam teściowej ani nie powiedziałam jej czegoś niemiłego a pomimo tego z jej strony nieustannie spotykają mnie jakieś przykrości. Mam 23 lata, pewnie jeszcze wielu rzeczy nie wiem, ale wiem jedno bez względu na to jakie będziemy to teściowej i tak nie dogodzimy :-) Warto więc stawiać na siebie a nie na samopooczucie teściowej.
hej,
jak tam się trzymacie dziewczyny? u mnie jest coraz gorzej... jeszcze ponad 2 miesiące, a zamiast cieszyc się świętem, to marzę zeby było to juz za nami , wtrącanie sie rodziców/ tesciów potrafi zabic całą radość i odechciewa się całej imprezy...Teściowa chciałaby narzuc mi nawet kogo mam wybrac na swiadka, jak ma wyglądac uroczywstośc... Masakra.
jak tam się trzymacie dziewczyny? u mnie jest coraz gorzej... jeszcze ponad 2 miesiące, a zamiast cieszyc się świętem, to marzę zeby było to juz za nami , wtrącanie sie rodziców/ tesciów potrafi zabic całą radość i odechciewa się całej imprezy...Teściowa chciałaby narzuc mi nawet kogo mam wybrac na swiadka, jak ma wyglądac uroczywstośc... Masakra.
:) ja się już mogę usmiechnąć bo my jestesmy juz po - ale muszę przyznac, że w naszym wypadku wszytsko zaczęło się po slubie.. niestety to moja mama narzekala, że to było zle, że tamto tez nie najlepiej...
Naturalnie wjej mniemaniu;( bo goscie, nie mowiąć o nas, bawili się wyśmienicie:)..
Dzięki Bogu - juz teraz wsyztsko wrocilo do normy.
ALe dziweczyny - nie dajcie się...


Naturalnie wjej mniemaniu;( bo goscie, nie mowiąć o nas, bawili się wyśmienicie:)..
Dzięki Bogu - juz teraz wsyztsko wrocilo do normy.
ALe dziweczyny - nie dajcie się...


do mojego ślubu zostało 10 miesięcy a moja przyszła teściowa wydzwania wszędzie lata jak zwariowana :O:O.
najgorsze jest to że jak chcieliśmy wybrac sale to musieliśmy mieć od niej zgodę bo inaczej by ciągle narzekała że tam brzydko że zła obsługa itp. co chodzi o orkiestre,pojechaliśmy podpisać umowę ona wszystko załatwiała po swojemu nie dała mi i mojego narzeczonemu dojśc do słowa !! ona już wydzwaniała za fryzjerką mówi mi jaki mam mieć makijaż jakie włosy . KOSZMAR nic nie moge sama postanowić przecież w końcu to mój ślub nie jej :(
najgorsze jest to że jak chcieliśmy wybrac sale to musieliśmy mieć od niej zgodę bo inaczej by ciągle narzekała że tam brzydko że zła obsługa itp. co chodzi o orkiestre,pojechaliśmy podpisać umowę ona wszystko załatwiała po swojemu nie dała mi i mojego narzeczonemu dojśc do słowa !! ona już wydzwaniała za fryzjerką mówi mi jaki mam mieć makijaż jakie włosy . KOSZMAR nic nie moge sama postanowić przecież w końcu to mój ślub nie jej :(
uuuuuu , ze tak brzydko powiem - masz p********. szkoda mi Ciebie :>
serio. Moja teściowa w nic się w trąca . jest naprawde wspanialą osoba co do tego ;) za to moja mama troche sie unosi za bardzo co do tych spraw. Aczkolwiek nie lubi o tym rozmawiac. czasem tego potrzebuje by wybrac cos z nia no ale coz taka jest. ;p damy rade;)
Ale moja babciaaaaaaaaaaa .. bozeeeeeee . mama mojego taty .. ona sobie nie wyobraza tego by w piatek miec slub i wesele to jest piatek! to nie jest dzien by sie bawic , jezuuuuuuuuuus moher jeden ;/ poprostu tej osoby mam najbardziej dosc jesli chodzi o klotnie w zwiazku z przygotowaniami.
serio. Moja teściowa w nic się w trąca . jest naprawde wspanialą osoba co do tego ;) za to moja mama troche sie unosi za bardzo co do tych spraw. Aczkolwiek nie lubi o tym rozmawiac. czasem tego potrzebuje by wybrac cos z nia no ale coz taka jest. ;p damy rade;)
Ale moja babciaaaaaaaaaaa .. bozeeeeeee . mama mojego taty .. ona sobie nie wyobraza tego by w piatek miec slub i wesele to jest piatek! to nie jest dzien by sie bawic , jezuuuuuuuuuus moher jeden ;/ poprostu tej osoby mam najbardziej dosc jesli chodzi o klotnie w zwiazku z przygotowaniami.

moi nawet nie radzili - mieli takie zdanie - wasze wesele - wasza sprawa - bedziecie mieli tak jak chcecie i sobie zaplanujecie
POLIGRAFIA ŚLUBNA - Zaproszenia Menu Tablice Winietki Zawieszki http://doriart.ucoz.com

Wczoraj zajechaliśmy na chwilę do teściów(moich przyszłych), bo potrzebowaliśmy coś pożyczyć. Teściowa zapytała gdzie o o której jest ślub i czy ona ma coś robić. Wszystko byłoby ok tylko ze ślub za tydzień. Jest ona kobietą nowoczesną i nie za bardzo interesuje się życiem syna. Jestesmy razem dwa lata a wiedziałam ją może z 8 razy. Mieszka od nas 10 min drogi. Wcale nie jesteśmy pokłóceni, ona po prostu ma swoje rozbudowane życie i jak się widzimy, to mówi tylko o sobie.
Myślę o niej trochę jak o wariatce, więc aż tak bardzo się nie przejmuję, ale swojego dziecka bym jej nie powierzyła.
Moja mama mieszka 400km ode mnie a widziała zdjecia sukni, fryzury, makijażu i wszystko wie ze szczegółami.
Ale rzeczywiście upierdliwa teściowa jest gorsza od teściowej wariatki.
Myślę o niej trochę jak o wariatce, więc aż tak bardzo się nie przejmuję, ale swojego dziecka bym jej nie powierzyła.
Moja mama mieszka 400km ode mnie a widziała zdjecia sukni, fryzury, makijażu i wszystko wie ze szczegółami.
Ale rzeczywiście upierdliwa teściowa jest gorsza od teściowej wariatki.
no ja mam rok do ślubu ale oczywiście już wszyscy zaczynają się wcinać, najlepsze są babcie, jedna chciałaby zobaczyć listę gości bo ona musi ja sprawdzić, druga natomiast ciągle gada co i jak u kogoś tam było i że fajnie jak na weselu śpiewają piosenki biesiadne i że ona sobie nie wyobraża winetek na stołach, stołów okrągłych itd bożeeeeeeeee już mam dosyć,
Ech...ja mam też kiepsko:/ W październiku mija nam rok od zaręczyn. W zeszłym miesiącu postanowiliśmy, że się pobierzemy dokładnie w pierwszą rocznice zaręczyn czyli 17 października. Już dawno mieliśmy ustalone, że bierzemy tylko ślub cywilny i nie robimy wesela tylko obiad dla najbliższej rodziny a później gdzieś na tydzień wyjeżdżamy. Jak 3 tygodnie temu powiedzieliśmy naszym rodzicom o ślubie to wszyscy się bardzo cieszyli. Powiedzieliśmy, że wszystko już mamy ustalone, my za wszystko płacimy i ma być tak jak my tego chcemy. Oczywiście wszyscy potwierdzili, że tak oczywiście to ma być nasz dzień i tak jak my chcemy! A w zeszłym tygodniu już zaczęły się problemy. Teściowa wpadła prawię w histerię, że na zaproszeniach chcemy napisać, żeby goście nie przynosili kwiatów tylko kupony toto lotka. A po cholerę nam kwiaty skoro następnego dnia po ślubie wyjeżdżamy ?! Potem zaczęła wymyślać, że i tak jej rodzina robi jej jakieś problemy bo nie bierzemy ślubu kościelnego( a jak teściowej powiedzieliśmy, że nie bierzemy kościelnego to powiedziała, że dopiero teraz jej rodzina zobaczy :D i się cieszyła- ale to było 3 tyg. temu:P). Jak moja mama się o tym dowiedziała to po kilku dniach ją olśniło i mówiła, że ona zawsze marzyła, że jej córka pójdzie w długiej białej sukni z welonem do ślubu, że będzie wielkie wesele itd. Ja nigdy nie marzyłam o długiej sukni! Nawet gdybym brała ślub kościelny to nieszłabym w długiej sukni bo po prostu się nie czuje:/ Jak o tym mówię to szlag mnie trafia. Teściowa potem znowu zaczęła, że jakby miała dużo pieniędzy to zorganizowałaby nam wielkie wesele na 200 osób. Ale ona tego nie rozumie, że to nie jest kwestia pieniędzy:/ Gdybyśmy chcieli wesele to bez problemu byśmy sobie zorganizowali, ale nas to zupełnie nie bawi!!! Kończąc, to mojej mamie głupie pomysły wytraciła z głowy moja NORMALNA matka chrzestna, która uważa, że to jest nasz dzień i że bardzo fajnie sobie to wszystko wymyśliliśmy (dziękuję :* :) A teściowa jest obrażona :P W sobotę kupiłam suknię ślubną, tą wymarzoną i przepiękną i pojechałam pokazać teściowej to powiedziała, że jest "stosowna" :P Ja wiem, że w jej ustach to komplement i jakoś się tym nie przejęłam ale mój narzeczony jest wściekły :( A moi rodzice jak zobaczyli suknię to mama się popłakała a tata nie chciał mnie z ramion wypuścić :P Chyba też się wzruszył :)
Dziewczyny wytrwałości i tak będzie cudownie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dziewczyny wytrwałości i tak będzie cudownie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
No cóż ja pisałam wcześniej, że jest wszystko ok. Problemu w sumie nie ma wielkiego. Moi rodzice są spoko. Dają nam tylko rady, ale sami mówią, że to nasze wesele i sami mamy wybierać. Za to teściowie nie bardzo się interesują weselem. W sumie dają tylko pieniążki. Ale są pewne sprawy które mi się nie podobają. Moja teściowa jest dosyć dziwną osobą i nie potrafi się dostosować do pewnych rzeczy, na których mi zależy. Ale cóż dzielnie się trzymam,zaciskam zęby i wysłuchuję ich wywody i patrzę na skwaszone miny.
A ja wczoraj miałam niemal godzinną dyskusję z moją babcią.
Jesteśmy na razie na etapie wyboru miejsca na wesele i podoba nam się jedna agroturystyka. Wieczorem byłam u babci i wszystko było na "nie, bo po co te ksozty" (nawet nie śni mi się babci powiedzieć chociaż mniej więcej o jakie koszty chodzi):
1. bo po co noclegi - przecież można bawić się do rana i wrócić do Gdańska - ok 30km (nie ważne, że jak gość wypije, to ja nie pozwolę mu po całonocnej zabawie i alkoholu wsiąść do samochodu, nie ważne, że tylko ok 40% gości ma gdzie spać w Gdańsku, dla reszty trzeba będize znaleźć jakiś nocleg, który w Gdańsku jest prawie dwukrotnie droższy); choć tu musze przyznać, że babcia jest chyba lepsza od przyszłej teściowej (100km od Gdańska), która stwierdziła, że wynajmie się autokar i jak ktoś będzie chciał odpocząć, to pójdzie do autokaru...
2. bo po co ciasta ("domowe", pieczone na miejscu), skoro babcia może sama upiec (nie ważne, że ja chcę, by na moim ślubie i weselu babcia była wypoczęta, a nie po dwóch nocach stania w kuchni i pieczenia kilkunastu blach ciasta)
3. po co zapraszać gości z Kanady, skoro i tak nie przyjadą (akurat kilkanaści osób z 50 tam mieszkających (cóż, sporą mam rodzinę) mi potwierdziło już miesiąc temu, że jak tylko bedą wiedzieli pół roku wcześniej to zorbią wsyzstko by przyjechać); po co zapraszać gości z Anglii, skoro pewnie nie przyjadą (na nich akurat nie liczę i jak przyjadą, to bedą, a jak nie, to ich sprawa)
4. najlepszy tekst ze wszystkich - po co się umawiać parę miesięcy wcześniej (powiedziałam, że miesiąc-dwa wcześniej) do fryzjerki, skoro można pójść rano rpzed ślubem i NA PEWNO przymie w taki dzień...
Dziewczyny... oficjalnie (tzn przed rodziną) zaręczeni jesteśmy nieco ponad dwa tygodnie... a ja już wymiękam... dziś dzwonię do wujka, który pracuje w sanepidzie, by wytłumaczył babci, że wg przepisów (wiem, ściema, ale inaczej nie przekonam babci) na takie imprezy nie wolno wnosić ciast i jedzenia zrobionych przez osoby, które nie maą badań i uprawnień...
Jesteśmy na razie na etapie wyboru miejsca na wesele i podoba nam się jedna agroturystyka. Wieczorem byłam u babci i wszystko było na "nie, bo po co te ksozty" (nawet nie śni mi się babci powiedzieć chociaż mniej więcej o jakie koszty chodzi):
1. bo po co noclegi - przecież można bawić się do rana i wrócić do Gdańska - ok 30km (nie ważne, że jak gość wypije, to ja nie pozwolę mu po całonocnej zabawie i alkoholu wsiąść do samochodu, nie ważne, że tylko ok 40% gości ma gdzie spać w Gdańsku, dla reszty trzeba będize znaleźć jakiś nocleg, który w Gdańsku jest prawie dwukrotnie droższy); choć tu musze przyznać, że babcia jest chyba lepsza od przyszłej teściowej (100km od Gdańska), która stwierdziła, że wynajmie się autokar i jak ktoś będzie chciał odpocząć, to pójdzie do autokaru...
2. bo po co ciasta ("domowe", pieczone na miejscu), skoro babcia może sama upiec (nie ważne, że ja chcę, by na moim ślubie i weselu babcia była wypoczęta, a nie po dwóch nocach stania w kuchni i pieczenia kilkunastu blach ciasta)
3. po co zapraszać gości z Kanady, skoro i tak nie przyjadą (akurat kilkanaści osób z 50 tam mieszkających (cóż, sporą mam rodzinę) mi potwierdziło już miesiąc temu, że jak tylko bedą wiedzieli pół roku wcześniej to zorbią wsyzstko by przyjechać); po co zapraszać gości z Anglii, skoro pewnie nie przyjadą (na nich akurat nie liczę i jak przyjadą, to bedą, a jak nie, to ich sprawa)
4. najlepszy tekst ze wszystkich - po co się umawiać parę miesięcy wcześniej (powiedziałam, że miesiąc-dwa wcześniej) do fryzjerki, skoro można pójść rano rpzed ślubem i NA PEWNO przymie w taki dzień...
Dziewczyny... oficjalnie (tzn przed rodziną) zaręczeni jesteśmy nieco ponad dwa tygodnie... a ja już wymiękam... dziś dzwonię do wujka, który pracuje w sanepidzie, by wytłumaczył babci, że wg przepisów (wiem, ściema, ale inaczej nie przekonam babci) na takie imprezy nie wolno wnosić ciast i jedzenia zrobionych przez osoby, które nie maą badań i uprawnień...

dokladnie tak jak pizesz ja tez mam juz wszystkiego dosc wesele za 3 dni a my nic innego nie robimy tylko sie klocimy obecnie i najbardziej intensywnie o winietki a najwiecej do powiedzenia ma moja mama jakis koszmar.... albo bedzie tak jak ona chce albo nie przychodzi fajnie, co nie? tesciowa za to zgodzi sie na wszystko co tez juz mnie wkurza bo gra taka Matke Boska wszystko jest zawsze ok, najgzorsze jest to ze chyba nie ma wyjscia z tej sytuacji takiego zeby chociaz wiekszosc byla zadowolona. pozdrowienia
u mnie też już powoli się zaczyna. Mama wtyka swój nos tam gdzie nie powinna. a bo to suknia ma za duże koło, a bo to rózowy bukiet bedzię brzydki, a po co ci tren i wiele wiele innych rzeczy. na to ja ze jak sie nie podoba to nie bedziesz patrzeć. kurcze jestesmy juz dorosłymi ludzmi, a im wciaz sie wydaje ze jestesmy malutkie i musza za nami biegac.
o matko jak się to czyta to można się przerazić :-( my mamy śłub za rok i jak narazie to nie mamy takich problemów, ale napewno się zaczną znając moją rodzinke i mojego lubego.
Moja mama jak narazie miała jakieś "ale" do wstępnej listy gości, ale ja krótko sprawe zamykam i kończe temat, albo mówie że to nasze wesele. Ale musez się przygotować na takie akcje, bo u mnie na bank to będzie nieuniknione :-(
Moja mama jak narazie miała jakieś "ale" do wstępnej listy gości, ale ja krótko sprawe zamykam i kończe temat, albo mówie że to nasze wesele. Ale musez się przygotować na takie akcje, bo u mnie na bank to będzie nieuniknione :-(
współczuję Wam dziewczyny ;) ale nie dajcie się :) więcej wiary we własne siły i więcej asertywności :) ja na szczęście teściów mam w dolnośląskim, rodziców w zachodniopomorskim, a swoje wesele robimy w Sopocie...więc wszystko załatwiamy sami (bo jesteśmy na miejscu ;p) a rodzice powiedzieli, że jak będzie potrzebna kasa to żeby uderzać jak w dym ;p no ale jak tu prosić rodziców o kasę :// jakoś nie potrafię ;p więc na razie wszystko realizujemy z własnej kieszeni ;p 3majcie się dziewczyny :)
moja przyszla tesciowa w nic sie nie wtraca. moze z tego powodu ze juz 2 wesela swoich dzieci przezyla. a ja z racji tego ze jestem sama licze sie z tym ze mama chce pomoc i doradzic. ale nie przesadzajmy ona tez powinna znac te granice. moze swoje zdanie wyrazic ale ja i tak po swojemu zrobie :) dobrze ze wiekszosc spraw najwazniejszych jest juz zalatwiona :)
Mój ślub jest dopiero za półtora roku, ale już na pierwszym spotkaniu rodziców teściowa marudziła, że po co nam takie wesele, że to tyle pieniędzy, że jak chcemy to ona nam wesele zrobi w dużym pokoju (w trzypokojowym mieszkaniu w bloku ), że 80 osób to za dużo gości itp. A najlepsze to to, że ona się wtrąca, chociaż jeszcze tuż po zaręczynach powiedziała, że jej na wesele nie stać, że ona już 3 wesela dzieciom wyprawiła (mój narzeczony jest jej 5 dzieckiem), więc ma już dość, więc i wtrącać się nie będzie. Właśnie widzę. I ja mam z nią mieszkać po ślubie i może mamo do niej mówić. Litości!
My dopiero zaczęliśmy przygotowania, ale pierwsze zgrzyty już są. Moja mama najpierw jęknęła na wieść o dacie ;/ potem nie podobała jej się lista- bo za mało rodziny. Jak sobie z tym radzicie? Janie chcę się za bardzo z nimi kłócić ale chciałabym aby ten dzień był taki jak MY sobie go wyobrażamy i wśród tych osób, które MY chcemy widzieć. Ale z drugiej strony oni w dużym stopniu finansują wesele. Czy muszę się poddać wobec tego?
Drobne różnice zdań występują chyba zawsze - no chyba nie ma takiej opcji żeby 6 osobom -rodzice/para młoda -wszystko się podobało tak samo. Moi rodzice/teściowie od początku stwierdzili że ma być tak jak my chcemy, a mimo to od czasu d czasu rzucą jakąś uwagą - a to do listy gości, a to ,że ten fotograf to trochę dziwne zdjęcia robi, a to kościół powinien być inny - ale myślę że póki nie przekracza to jakiejś granicy rodzicom też trzeba pozwolić na małe wariactwa ...pomyślcie że ślub ich dziecka to dla nich też duże wydarzenie:)
My mieszkamy poza grnicami, wiec mamy spokoj. Placimy i robimy co chcemy, o zdanie nikogo nie pytajac to w koncu nasz dzien. Moja mama chialaby aby wesele bylo w mojej bylej parafii, a to przeciez Sosnowiec z widokiem na Hute Katowice i smrodkiem z chald i oczyszczalni sciekow. Nic z tego, wesele bedzie w ladnym miejscu, w parafii Pana mlodego z ograniczona iloscia osob, a tesciowa i mama moze skarzyc sie kolezankom, ja tam nawet nie probuje sluchac. Ale zolza ze mnie co?
Para Młoda powinna o wszystkin sama decydować.Dlatego na prezentacje zespołu MASSUANA zapraszam wyłącznie narzeczonych.Za dużo awantur odbyło sie między rodzicami i ich dziećmi w mojej obecności.Jeśli rodzice finansują imprezę to ich rola powinna ograniczyć się wyłącznie do tego.Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść...
to wyobraźcie sobie że mi moja mama narzuca jaką mam miec sukienke :( nie podobają mi się takie "księżniczkowate" chciałabym mieć jakąs fajną prostą koronkową a moja mama zrobiła mi awanture jak ja będe wyglądac jakby mnie stać na porządne suknie nie było i że będe wyglądać jak gąska... dramat..... :(:(:(:(
my nie mieszkamy w gdańsku więc umowe z salą pojechali podpisać moi rodzice i wyobraźcie sobie że po jakimś czasie powiedzieli ze na poprawiny zamówili jakąś chate myśliwska i nawet nie raczyli zadzwonić i spytać się o zdanie ..... tym bardziej że mój narzeczony sam płaci za połowe wesela...
ogólnie moi rodzice chyba zapominają że oni swój ślub już mieli ... :(:(
my nie mieszkamy w gdańsku więc umowe z salą pojechali podpisać moi rodzice i wyobraźcie sobie że po jakimś czasie powiedzieli ze na poprawiny zamówili jakąś chate myśliwska i nawet nie raczyli zadzwonić i spytać się o zdanie ..... tym bardziej że mój narzeczony sam płaci za połowe wesela...
ogólnie moi rodzice chyba zapominają że oni swój ślub już mieli ... :(:(
U mnie wesele odbędzie się dopiero za rok, ale to co zaczyna się dziać teraz to jakiś koszmar. Teściowa jest bardzo sympatyczna i nie wtrąca się w nic, moja mama tak samo (obie pomagają nam finansowo przy organizacji wesela). Ale moi są rozwiedzeni i tu zaczyna się problem. Mama i teściowa mieszkają niemal całe życie w mieście tak jak ich rodziny i potrafią zaakceptować eleganckie przyjęcie w ładnym i wykwintnym lokalu na 60 osób, bez poprawin i bez zabierania dzieci. Natomiast mój ojciec, który mieszka z dość liczną rodziną na wsi (i nie płaci za nic, ponieważ zrobił nam awanturę i się wycofał z organizacji przyjęcia weselnego) wydzwania do mnie prawie codziennie i ma pretensje o wszystko, tak samo jak jego rodzina. Chcą zabrać ze sobą dzieci (każda para ma 3), na co ja się absolutnie nie zgadzam, ojciec chce bym zaprosiła jego kochankę z synem i dziewczyną, i cały czas mnie czymś szantażuje. Wczoraj usłyszałam, że jesteśmy z narzeczonym "poje... snobami" i że "we łbach nam się popie...". Mam tego dosyć. Moja mama i jej rodzina to wykształceni ludzie na poziomie, moja teściowa i jej rodzina też potrafią się zachować, natomiast ojciec przynosi mi wstyd. Cały czas narzeka, że nie będzie wesela "z pompą" w jakiejś remizie na 150 osób. Szantażuje, że on i jego rodzina nie przyjadą. To jakiś koszmar.
To jest rzeczywiście fatalne... I ja rozumiem, że to twój ojciec i chciałabyś, żeby był itp, ale może lepiej, żeby go nie było? Jeśli mam wam - i innym gościem - popsuć całą imprezę swoimi uwagami?
[url=http://www.TickerFactory.com/]

[/url]
http://forum.trojmiasto.pl/Szkoda-ze-ten-dzien-tak-szybko-minal-t171212,1,11.html

[/url]
http://forum.trojmiasto.pl/Szkoda-ze-ten-dzien-tak-szybko-minal-t171212,1,11.html
Moja mama od razu proponowała, żeby go nie zaprosić. Ale mi byłoby tak dość niezręcznie. Tym bardziej, że moja chrzestna, którą bardzo lubię jest z jego rodziny. a na wsiach rodziny są bardzo zżyte ze sobą, niemalże jednomyślne i boje się, że jak go nie zaproszę to reszta stanie za nim murem i nie przyjedzie nikt. W dodatku moje kuzynki upierają się, żeby zabrać ze sobą dzieci, ale ja się na to nie zgadzam, gdyż nie uznaje dzieci na takich przyjęciach jak wesele. Tym bardziej, że one mają dużo dzieci, które są w dodatku nie grzeczne i na pewno będą przeszkadzać i płakać (bo są w przedziale wiekowym 4-9 lat). I jeszcze ta kochanka, której nie znoszę i która całe życie mnie upokarzała. Mama też jest zła, bo ślub z nim był jej największą pomyłką w życiu i teraz tego bardzo żałuje, myślała, że jak wzięła z nim rozwód 14 lat temu to wszystko już jest za nią. A tu taka nieprzyjemna sytuacja z moim weselem wynikła. Najgorsze jest to, że mój ojciec nie potrafi zaakceptować naszych wyborów i decyzji tylko cały czas nas oskarża i szantażuje. Dobrze, że mam kochanego i wyrozumiałego narzeczonego, bo do niego też zadzwonił z pretensjami. Muszę chyba uzbroić się w cierpliwość i wielką determinację i zrobić tak jak ja chcę i nie przejmować się tym, że on się obrazi, czy nie. Właśnie takie sytuacje są niemiłe, kiedy jedna część rodziny jest z miasta (ma inne obyczaje, inne zasady i inną wizję przyjęcia weselnego), a druga część jest ze wsi, gdzie wyprawia się huczne i jarmarczne wesela, w remizie, na 150 osób, zaprasza sąsiadów i jakiś dalekich krewnych, z poprawinami i mnóstwem małych dzieci kręcących się między nogami. Dla mnie jest to koszmar. Nie znoszę takich wesel i nie chce żeby moje tak wyglądało.
Współczuje :( na Twoim miejscu zastanowiłabym się czy w ogóle zapraszać rodzinę ojca. Ojca głupio nie zaprosić, ale czy przyjdzie i czy się dostosuje do tego, że to Wasz dzień i że ma być po Waszemu to już jego wybór...
U nas na szczęście na razie jest spokój - wszystko co do tej pory zorganizowaliśmy wybraliśmy sami - oczywiście prezentujemy rodzicom nasze pomysły, pewne rzeczy z nimi konsultujemy, ale oni absolutnie nawet nie chcą się wtrącać - jak pytaliśmy moich rodziców czy chcą iść obejrzeć z nami salę to spojrzeli na mnie jak na wariatkę i powiedzieli, że nie :D rodzice narzeczonego też się nie wtrącają, ale nie jestem pewna jak by to było gdyby mieszkali bliżej nas. A tak naprawdę to pewnie na kwartał przed ślubem się okaże kto się wtrąca a kto nie
U nas na szczęście na razie jest spokój - wszystko co do tej pory zorganizowaliśmy wybraliśmy sami - oczywiście prezentujemy rodzicom nasze pomysły, pewne rzeczy z nimi konsultujemy, ale oni absolutnie nawet nie chcą się wtrącać - jak pytaliśmy moich rodziców czy chcą iść obejrzeć z nami salę to spojrzeli na mnie jak na wariatkę i powiedzieli, że nie :D rodzice narzeczonego też się nie wtrącają, ale nie jestem pewna jak by to było gdyby mieszkali bliżej nas. A tak naprawdę to pewnie na kwartał przed ślubem się okaże kto się wtrąca a kto nie
Świetnie, że masz taką sytuację, że o wszystkim możesz zadecydować sama. Ja się cieszę, że mam moją mamę. Jak byłyśmy obejrzeć razem lokal, który wybrałam z narzeczonym to mama i ja wyszłyśmy stamtąd po prostu urzeczone. Mama powiedziała, że to jest najpiękniejszy lokal i że warto wydać te pieniądze, a ja się cieszyłam, że pochwaliła mój wybór. Tak samo popiera moją decyzję co do wyboru kościoła i tak jak ja chce żeby na naszej mszy śpiewał chór. Marzyłam o takim ślubie od dziecka i najcudowniejsze jest to, że mama i narzeczony mnie w pełni popierają. Chyba macie rację, zaproszę tylko ojca, a jego rodzinę nie. Mam nadzieję, że się obrazi i nie przyjdzie. A ja z narzeczonym i bliską mi rodziną będę miała wymorzony ślub i wesele.
Niki nie wiem jakie masz kontakty z tatą i jak wam sie układa, ale jak byłyby średnie to po takim czymś bym wgl nie zaprosiła go i jego rodziny.
Mój tata nie żyje i z jego rodziną mam tylko z częścią dobry kontakt a z resztą nie za bardzo i reszty nie zapraszam.
Ale co jak co tata Twój nie powinien sie tak zachować, a nawet jak coś Mu sie nie podoba to powinien użyć zupełnie innych słów...
U mnie z problemami to tylko z Teściową, moja mama spoko, teść też spoko, a teściowa zachowuje się jakby to było jej wesele, we wszystkim ma swoje zdanie, plany i propozycje, wszystko powinniśmy z nią konsultować, uwielbia narzucać swoje zdanie, ale my i tak robimy po swojemu, bo w końcu to nasz dzień.
Mój tata nie żyje i z jego rodziną mam tylko z częścią dobry kontakt a z resztą nie za bardzo i reszty nie zapraszam.
Ale co jak co tata Twój nie powinien sie tak zachować, a nawet jak coś Mu sie nie podoba to powinien użyć zupełnie innych słów...
U mnie z problemami to tylko z Teściową, moja mama spoko, teść też spoko, a teściowa zachowuje się jakby to było jej wesele, we wszystkim ma swoje zdanie, plany i propozycje, wszystko powinniśmy z nią konsultować, uwielbia narzucać swoje zdanie, ale my i tak robimy po swojemu, bo w końcu to nasz dzień.
u mnie jest na odwrót...z teściową wszystko fajnie, natomiast moja mama musi wszystko wiedzieć...ostatnio np. menu...że ona chce pojechać na salę i dogadać menu z właścicielami...pomijam, że 5 razy jej mówiłam jakie będzie menu i że to my będziemy raczej o tym decydować, ale podejżewam, że jak pojedziemy na tą salę to i tak ich 10 razy wypyta o wszystko ;]
no to widzę, że nie jestem sama. mój narzeczony wogóle zlewa takie rzeczy i tylko mi mówi, że złość piękności szkodzi :) mnie wkurza teściowa. wymyśla, że jej wnuczka 8letnia ma nieść obrączki z moim 15letnim bratem.kretynka. albo, że na pierwszy taniec mamy zrobić show, bo taka moda, nie pytając co my mamy w planach. mąż broń Boże nie może mnie widzieć i ja jego też. jakby się dowiedziała, że widział suknię to by zawału dostała. ja nie mogę mieć pereł (mam:P) fryzury, które mi się podobają są zbyt zwykłe. no i tak jak wyżej czytałam, chce zaprosić wujków, których my nigdy na oczy nie widzieliśmy. no i wkurza mnie, bo na błogosławieństwie chciałaby mieć pół rodziny, jakby to na pokaz była. a smaku dodaje wszystkiemu fakt, że mieszka 300km od Starogardu i tylko by chciała rządzić i wymagać, niech się wali :P
Skup się na osobach, które Cię wspierają. Nie kłóć się z narzeczonym, bo szkoda, żeby Wasz związek psuł się z powodu takich organizacyjnych szczegółów. Bądź sprytniejsza. Jak teściowa nalega na "show" w pierwszym tańcu to powiedz jej, że je przygotujecie, a jak będzie pytać o szczegóły to zapewnij ją, że ciężko trenujecie, ale to ma być niespodzianka, więc nie możecie zdradzić szczegółów. A w rzeczywistości zatańczysz pierwszy taniec tak jak będziecie chcieli z narzeczonym. Co do tych obrączek to zadzwoń do rodziców tej dziewczynki 8 letniej i porozmawiaj z nimi. Poproś o pomoc. Przedstaw sytuację, że teściowa nalega, a Ty miałaś inną wizję, pochwal ich córkę, że to taka śliczna dziewczynka, ale może być dla niej męczące i stresujące wystąpienie przed tyloma obcymi osobami. Przekonaj ich, żeby to oni odmówili udziału swojego dziecka w tym co Twoja teściowa wymyśliła. Staraj się ją "obejść sposobem". Nie kłóć się tylko w sprytny sposób ją oszukaj. Oczywiście po weselu będzie obrażona, ale co z tego. Ty masz żyć z mężem, a nie z nią. A jak będzie obrażona to nawet lepiej, nie będzie Was tak często odwiedzać:)
niestety taka moja natura, że ja teściowej złego słowa nie powiem, duszę wszystko w sobie. ale wiem, że mam oparcie w narzeczonym, więc wypłaczę się i przejdzie. a na weselu, jak piszesz, i tak zrobię po swojemu. swoją drogą niezłe masz pomysły, ta by zrobiła minę gdyby zamiast show zobaczyłaby spokojnego walca ;)
Wiem, że mam "niezłe pomysły":) Bo sama ich często używam w załatwianiu swoich spraw z teściową i nie tylko. I to naprawdę działa. Masz spokój przez pewien czas, a potem i tak robisz po swojemu. Kłótnia nic nie da. Tylko się zdenerwujesz. A po wszystkim powiedz, że Ty tak rozumiałaś "show", a mamusia nie? To się nie zrozumiałyśmy, tak mi przykro i uśmiechnij się i to wszystko. Jak dasz się stłamsić teraz to pomyśl co będzie jak urodzisz dzieci. Cały czas teściowa będzie Ci się wtrącać. Musisz ją teraz "załatwić" uśmiechem, pewnością siebie i sprytem.
He he:) I bardzo dobrze. A na dodatek powiem Ci, że u mnie nie będzie w ogóle błogosławieństwa bo ani ja, ani mój narzeczony nie lubimy takich bzdur. Przyjedzie po mnie, pojedziemy do fotografa, a później prosto do kościoła i do lokalu na przyjęcie. Tak samo jak nie mieliśmy rodzinnych zaręczyn. Mój narzeczony poprosił mnie o rękę jak byliśmy na wakacjach w Egipcie, były to najlepsze zaręczyny (nawet w wyobraźni nie spodziewałam się tak fantastycznych i zaskakujących). Jak przyjechaliśmy do Polski to powiedzieliśmy wszystkim, że się zaręczyliśmy i już. Podąsali się i im przeszło. Ja nie preferuję takich rodzinnych bzdur i teściowe i rodzice muszą się z tym pogodzić. Kwiatów też nie chcemy od gości, bo po co nam one. Tylko miejsce zajmują, problem z ich przewiezieniem, a zresztą i tak zwiędną.
No ja miałam bardzo podobnie z zaręczynami. mieliśmy jechać na sylwestra do hotelu spa, ale tak się pochorowaliśmy, że zostaliśmy u mnie. rodzice 1.01 gdzieś wyjechali i mój narzeczony mnie, taką zasmarkaną poprosił o rękę :D płakałam jak bóbr i nie dałam mu słowa powiedzieć :P ale cieszyłam się, bo powiedziałam mu, że zaręczyny mają być spontaniczne. na drugi dzień przygotowaliśmy kolacje i jak moi wrócili to im to powiedzieliśmy. ale się cieszyli. oczywiście tego nie mogę powiedzieć o teściowej, która zrobiła nam ogromną awanturę!! czego jej nigdy nie wybaczę. a chodziło o to, że nikomu P. nic nie powiedział, a ona chciała wziąć męża i jechać do nas na zaręczyny. a najlepsze, że wg niej jadąc na zaręczyny już miała być data ślubu ustalona. na szczęście jak po miesiącu przyjechali moja mama ją zgasiła.
co do kwiatów to mam tak samo. o dziwo moje fioletowe ślubne szpilki przyjęła dobrze. my podejrzewamy, że jej babki w pracy nasuwają te jej rewelacyjne pomysły, bo wiem, że na kilku ślubach była z delegacji.
już ja jej dam mamusiu :P
co do kwiatów to mam tak samo. o dziwo moje fioletowe ślubne szpilki przyjęła dobrze. my podejrzewamy, że jej babki w pracy nasuwają te jej rewelacyjne pomysły, bo wiem, że na kilku ślubach była z delegacji.
już ja jej dam mamusiu :P
Nasze wesele będzie za rok.
Póki co rodzice M. się nie dowiedzieli, bo by zablokowali organizację poprzez narzucanie swojej woli, zarzucanie pomysłami kogo to nie zaprosić. Boimy się, że jak już teraz powiemy o ślubie i weselu, to stwierdzą, ze chcemy od nich kasę. Powiemy w grudniu, jak już wszystko będzie podopinane.
Moim powiedzieliśmy co gdzie i jak, że organizujemy ten dzień SAMI. Że płacimy SAMI. A jak chcą się dołożyć to kasa w kopertę i w dzień wesela jako prezent mają dać.
Moja mama miała wielkie "ale" bo nie chcę zaprosić chrzestnej (nie znam kobiety), bo jak to "chrzestni dają błogosławieństwo". Ok, niech jej bedzie zaproszę nieznaną mi chrzestną na swój ślub. Ale ustępstwo już wykorzystała.
Eh:/ Wszystko przed nami.
Póki co rodzice M. się nie dowiedzieli, bo by zablokowali organizację poprzez narzucanie swojej woli, zarzucanie pomysłami kogo to nie zaprosić. Boimy się, że jak już teraz powiemy o ślubie i weselu, to stwierdzą, ze chcemy od nich kasę. Powiemy w grudniu, jak już wszystko będzie podopinane.
Moim powiedzieliśmy co gdzie i jak, że organizujemy ten dzień SAMI. Że płacimy SAMI. A jak chcą się dołożyć to kasa w kopertę i w dzień wesela jako prezent mają dać.
Moja mama miała wielkie "ale" bo nie chcę zaprosić chrzestnej (nie znam kobiety), bo jak to "chrzestni dają błogosławieństwo". Ok, niech jej bedzie zaproszę nieznaną mi chrzestną na swój ślub. Ale ustępstwo już wykorzystała.
Eh:/ Wszystko przed nami.
moi przyszli teściowie na początku byli ok, cały czas mówili że to nasze wesele i my decydujemy, wszystko mieli gdzieś wogóle się interesowali itd więc myślałam sobie "super!"
ale niestety czym bliżej ślub to coraz więcej mają "ale"... najpierw wogóle się nie intersują a teraz że na zaproszeniach adresu sali nie było, że za dużo czasu pomiędzu ślubem a weselem, że zespół nie taki, jedzenie w menu nie takie itd ale to jest taki typ ludzi że tylko marudzić potrafią, chcieli by niewiadomo co ale jdnocześnie po co tyle pieniędzy wydawać ( a naprawde wszystko co bierzemy to raczej w przedziale najniższych cen)
ale niestety czym bliżej ślub to coraz więcej mają "ale"... najpierw wogóle się nie intersują a teraz że na zaproszeniach adresu sali nie było, że za dużo czasu pomiędzu ślubem a weselem, że zespół nie taki, jedzenie w menu nie takie itd ale to jest taki typ ludzi że tylko marudzić potrafią, chcieli by niewiadomo co ale jdnocześnie po co tyle pieniędzy wydawać ( a naprawde wszystko co bierzemy to raczej w przedziale najniższych cen)
no to u nas podobnie, teściowa "Wasze wesele róbcie jak chcecie"....cytuję: "jak kupicie czekoladowy garnitur to ja nie przyjdę na Wasz ślub" i niech nie przychodzi :P
ha no to nie jestem sama...chociaz nie jestem tego taka pewna, bo jest po prostu TRAGEDIA ... zacznijmy od tego ze planowalismy wesele w przyszłym roku , spokojnie ale nasi rodzice stwierdzili ze skoro juz jestesmy pewni to powinniśmy zrobić to już w tym roku bo później będą podwyżki i nie będzie nas stać(rodzice płacą po połowie) ok po namyśle i długim namawianiu zgodziliśmy sie ( w sumie nie mieliśmy wyboru) po drugie sukienke ślubną pojechałam wybierać z rodzicami (no bo przecież moja przyjaciółka, świadkowa czy która kolwiek z dziewczyn podpowiedzą mi źle z zazdrości, a tylko oni dobrze mi życza i nikt nie moze mnie widzieć przed ślubem w sukni) po 3 we wszystko sie wtrącają menu , wystrój auto , po 4 najlepsze pojechali i kupili wódke na wesele bez naszej wiedzy po czym powiedzieli ze akurat była promocja (za wodke mamy im oddac bo to sprawa p.młodego) po czym odebralki mi całą radość wesela o rrganizacji tego najpiękniejszego (chyba)dnia:(( gdybym wiedziała ze tak będzie , na dzień dzisiejszty wziełabym ślub w pięknej sukni po czym odrazu wyjechała w jakies ciepłe dalekie kraje... ogólnie teraz mam już tylko siano w głowie przez tą całą sytuacje...
u mnie na razie spokój..pierwsze odmienne zdania odnośnie wesela minęły, a zaczęły się przy szukaniu sali...tata się czepiał "a co, wy chcecie wesele robić? obiad tylko weselny zróbcie dla rodziny a żadnego wesela nie.." kłócić się co prawda z nim nie musiałam, bo my decydujemy, a nie oni..później, że skoro chcemy wesele to mamy zrobić na ich działce (rzeczywiście ładna jest, domek, rzeka, las), wynająć namioty, catering i super impreza będzie..ale nasz termin - kwiecień, nie koniecznie musi nam dopisać z pogodą..więc kolejne nie dla jego pomysłów.. mama się nie czepia, co mnie trochę 'denerwuje' bo jak zaczynam jej mówić np o sukni która mi się podoba, to ona mówi coś w stylu"no, ja też ładną bluzkę widziałam w sklepie.."więc odnoszę wrażenie jakby jej nic nie obchodziło..;/ a teście, mieszkają 400km od nas więc się nie wtrącają póki co (chociaż walczyli na początku, żeby u nich zrobić wesele, ale proste: wesele i ślub przecież w miejscu zamieszkania panny młodej się robi, nie dalam się- chociaż tam o wiele taniej by wyszło..:)), w sierpniu mają przyjechać salę zobaczyć i może wtedy się zacznie..:) póki co...ciiisza...:)