Są dni, że mąż jest jest w pracy po 16 godzin, a nie po 10, są czasem wolne weekendy, więc raz ma 200 godzin raz 300, róznie bywa.
Kopytka to 2 godziny roboty w jakieś...
rozwiń
Są dni, że mąż jest jest w pracy po 16 godzin, a nie po 10, są czasem wolne weekendy, więc raz ma 200 godzin raz 300, róznie bywa.
Kopytka to 2 godziny roboty w jakieś sobotnie/niedzielne popołudnie.
Mąż ma męski wieczór 2-3 razy w roku. A twój chleje co weekend? Współczuję ...
Nawet jak bigos miałby sie robić 4 godziny to całe popołudnie/wieczór sobotni nie wystarczy? Jecie bigos co weekend? My nie.
Dzieci chodzą spać max o 21. Wtedy da sie iść biegać (o ile nie jest w pracy)
W czym jeszcze problem???
zobacz wątek