Dziewczyny a mnie po lekturze tego wątku nachodzi taka refleksja, że wszystko sprowadza się do tego, że my wciąż uważamy, że przejaw zadowolenia jest przejawem zadufania, tego że się chwalimy i...
rozwiń
Dziewczyny a mnie po lekturze tego wątku nachodzi taka refleksja, że wszystko sprowadza się do tego, że my wciąż uważamy, że przejaw zadowolenia jest przejawem zadufania, tego że się chwalimy i trzeba to zdusić w zalążku. Albo krytyką albo odwiecznym "kłamie, kreuje rzeczywistość". Nie można mówić, że jest dobrze bo przecież my Polacy musimy mieć tylko źle. My powinniśmy się taplać w rozpaczy, musimy narzekać i chodzić z marsową miną. Dobra koleżanka to ta, z którą można ponarzekać a nie taka, która wpada i obwieszcza - mąż znowu kupił mi prezent, dostałam podwyżkę, buduję kolejny dom i jadę na wakacje na Kanary. Zobaczcie jak reagujemy na matki, które ośmielą się chwalić sukcesami swoich dzieci... mamy ochotę rzygnąć bo ileż można słuchać tych głupot - wiadomo ideały nie istnieją.
Owszem nie istnieją ale tu nie o to chodzi :) Chodzi o to by starać się tak traktować wady i porażki, by nam nie przeszkadzały w poczuciu spełnienia i nie powodowały frustracji. Ale niestety jeszcze lata świetlne przed nami by to się zmieniło - tą mentalność mamy w sobie zbyt mocno zakorzenioną. Podobnie jest z komplementami, których za cholerę nie potrafimy przyjmować. Przeważnie jest tak:
- kochana jak Ty schudłaś - super!
- no tak ale zobacz jakie mi przez to zmarchy wylazły...
Miśka może ma taki styl pisania, że zbyt kwieciście opisuje męża. Może być tak, że pisze prawdę i wtedy na prawdę nie może skumać krytyki a może być tak, że klawiatura przyjmie wszystko i nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością (nie sugeruję tylko przedstawiam hipotezy) ale Wasza reakcja od razu jest atakiem i próbą udowodnienia, że nawet jak masz za dobrze to wcale nie znaczy, że nie masz źle. Od razu postawiłyście ją w roli kata a męża ofiary leniwej i pazernej żony. Smutne to jest. Dla jasności - ja też napisałam, że "mąż wszystko zrobi" ale miałam na myśli to, że zrobi jak ja nie mogę albo, że robimy wspólnie. Nie oznacza to bynajmniej, że ja leżę i pachnę a mąż zapierdziela. To się nazywa podział obowiązków. Co więcej, gdyby pojawił się wątek, w którym żona opisuje sytuacje kiedy tylko ona zajmuje się domem a mąż po 10h pracy tylko odpoczywa przed tv, to od razu by się pojawiły opinie, że jest naiwna i głupia, że od męża trzeba wymagać i jak dalej będzie taką uległą kurą domową to na bank mąż zaraz kopnie ją w zadek ;)
I żeby nie było - ja nie jestem inna, zwłaszcza jeśli chodzi o komplementy ;) Może różnica jest taka, że ja zdaję sobie z tego sprawę i staram się mieć to na uwadze czego także i innym życzę.
Na koniec polecam Wam piosenkę Bloody Poland - Strachy na Lachy, która doskonale obrazuje to co opisałam.
zobacz wątek