Odpowiadasz na:

Re: mamusie listopadowo-grudniowe 2013 (13)

Hej dziewczynki :)

Co do wizyt to ja przez całą ciążę miałam co 4-5 tygodni, ostatnią miałam 21.10, a nastęną mam 14.11, czyli w sumie 3,5 tygodnia i to jest najmniejszy odstęp między... rozwiń

Hej dziewczynki :)

Co do wizyt to ja przez całą ciążę miałam co 4-5 tygodni, ostatnią miałam 21.10, a nastęną mam 14.11, czyli w sumie 3,5 tygodnia i to jest najmniejszy odstęp między wizytami. Pytałam się lekarza, czy nie powinnam mieć szybciej, ale on stwierdził, że nie ma potrzeby, bo u mnie cała ciążą przebiega książkowo, na ktg wszystko idealnie, szyjka była długa, a jeśli coś by było nie tak, to zawsze mogę podejść albo po szpitala podjechac, bo na tym etapie ciąży muszą mnie przyjąć i przebadać. W sumie mi to nawet nie przeszkadza, do tej pory czułam się świetnie i nawet ostatnio do męża mówiłam, że dla mnie te comiesięczne wizyty to chyba nawet za często były. Ale z drugiej strony zawsze nie mogłam się docekac, aż Maluszka zobaczę :)

Iwona84, ja też miałam idealne wyniki krwi i moczu, a poaciorkowiec niestety wyszedł, tak jak napisano w opisnie, "w ilości znacznej". Także jedno się z drugim nie łączy. A ktg mam od 32 tygodnia, ale jestem podłączona może przez 5 minut, nie wiem, czy nie za krótko, bo czasem czytam, że dziewczyny po pół godziny leżą. Ale z drugiej strony u mnie skurczów jeszcze nie było, tylko mierzone było tętno Synusia.

Paniqa, podziwiam Cię, że jeszcze pracujesz. Chociaż ja jeszcze kilka tygodni temu czułam się super i mogłabym teoretycznie do pracy chodzić, ale się już przyzwyczaiłam do wolnego :P Ale od kilku dni nie wyobrażam sobie tego. Codzienne czynności stają się dla mnie mega wyzwaniem :/
Dzisiaj się nie mogłam z łóżka podnieść, tak mnie bolało całe krocze. A wczoraj wieczorem myślałam, że zwariuje, bo Młody się tak wiercił i główką mnie atakował, a że już strasznie nisko siedzi, to każdy jego ruch powodował straszne kłucie, jakby mi ktoś szpilki wbijał :/ I czułam go już przy samym wyjściu, więc miałam wrażenie, że zaraz mi wypadnie. Masakra jakaś...

A co do temperatury to ja też raczej z tych zimnolubnych i u mnie w domu temp. to średnio 18 stopni, jedynie w łazience około 20. A mój Mąż chowany w cieplarnianych warunkach, czyli ok 24-26 stopni (dla mnie to zabójcze) i ciężko mu się było przestawić na takie "zimno". Ale na szczęście już się przyzwyczaił. I też bidulek liczył na to, że jak się Mały urodzi, to będzie cieplej. Ale nic z tego :P

Katya, na spokojnie dasz sobie radę :) Każda z nas ma na pewno takie obawy, ale tak jak mamazosi pisze, mamy instynkt :) i w ogóle jesteśmy nie do zdarcia :)

zobacz wątek
12 lat temu
dorcia_86

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry