Dokładnie. Wkurza mnie fakt, że tak u nas i właściwie na całym świecie wiele mówi się o pracy, o konieczności pracy, podnoszenia standardów życia, o gospodarce napędzanej podatkami pracujących, o...
rozwiń
Dokładnie. Wkurza mnie fakt, że tak u nas i właściwie na całym świecie wiele mówi się o pracy, o konieczności pracy, podnoszenia standardów życia, o gospodarce napędzanej podatkami pracujących, o emeryturach a tak na prawdę ludzie pracujacy, w głównej mierze szaraki (nie mam na myśli osób na wysokich stanowiskach z odpowiednimi zarobkami) żyją z dnia na dzień. Brak czasu, wieczny stres, bo zarobki niekoniecznie pokrywają się z potrzebami, życie rodzinne kuleje, zdrowie czasem też... Wkurza mnie, gdy rodzice mi czasem mówią, gdy zaczynam narzekać, że praca jest najważniejsza. Spoko, ale za ich czasów nie było takiej gonitwy. Tata pracował i żyło nam sie może nie jakoś super, ale starczało. Nagle okazuje się, że jedna pensja (mam na myśli standardowe pensje, żadne kokosy) nie wystarcza, że jesli jestes kobietą i wybrałaś opiekę nad dzieckiem to z automatu jesteś leniem, mamuśką co siedzi na 4literach i nic nie robi (bo ogarnianie domu i rodziny to żadna praca przecież), a jeśli nie masz dzieci a twój facet dobrze zarabia i nadal siedzisz w domu, to już jesteś k** i utrzymanką itp. Codziennie dojeżdżam skm do pracy i jakoś nie widzę uśmiechniętych twarzy. Ludzie narzekają. Moi bliscy znajomi też jakoś nie tryskają entuzjazmem, zwłaszcza dziewczyny z dzieciakami, które wróciły do pracy i na wszystko brakuje im czasu. Ale nie daj Boże przerwiesz to, powiesz stop i wyjedziesz w te przysłowiowe Bieszczady albo okaże sie, że jedna pensja spokojnie wystarcza to otoczenie popuka się w czoło, przechrzci Cię odpowiednio i tyle z tego radości.
Nie jest dobrze.
Jestem w tej komfortowej sytuacji, że właściwie to mogę dać sobie spokój z pracą, ale mam trochę wyrzutów sumienia z powodów ww., martwię się opinią otoczenia, faktem że po raz pierwszy od wielu lat trafiłam na porządną pracę, gdzie nie ma wyścigu szczurów, gdzie szefostwo jest w porządku, kasa - szału nie ma ale też nie jest źle. Żal mi z jednej strony z tego zrezygnować a z drugiej dawno nie byłam tak sfrustrowana, nawet nie cieszy mnie weekend, bo wiem, że za chwilę w poniedziałek będę musiała znowu zrywać się o 6 i tak w kółko.
Nie umiem sobie zorganizować czasu w domu, mam multisporta, ale na fitnessie byłam może 2-3 razy, obiad jem o 18-19 jeśli dzień wcześniej nie przygotuję sobie czegoś. Gdy mój narzeczony jest w domu sytuacja wygląda inaczej, bo i mam z kim pogadać, on dużo mi pomaga w domu, ale co z tego gdy wracam często wykończona bo przez cały dzień trzeba być maksymalnie skupionym, jest milion spraw do ogarnięcia, 8h przed kompem, człowiek jest cały czas na stand-baju...w domu chce mi się tylko spać.
To chyba nie o to chodzi?
Wiem, że tak wygląda życie większości ludzi, a już w ogóle ludzi z dziećmi, ale coraz bardziej mam tego dość.
zobacz wątek
5 lat temu
~- zielona herbata -