Dlatego my z żoną siedzimy za granicą. Jak na zachód zarabiamy marnie, ale żyje nam się dobrze, (odejmując wyższe koszta życia jakie tu mamy itd, to tak jakbyśmy w Gdańsku zarabiali po 4800 netto...
rozwiń
Dlatego my z żoną siedzimy za granicą. Jak na zachód zarabiamy marnie, ale żyje nam się dobrze, (odejmując wyższe koszta życia jakie tu mamy itd, to tak jakbyśmy w Gdańsku zarabiali po 4800 netto na głowę). Bogaci nie jesteśmy, ale bez nałogów i z głową to starcza, że ho ho. Czasem jak chcemy dorobić to popracujemy w weekendy, a na codzień pon-pt 6-14. Praca 20 minut od domu autkiem, bez stresowa. Rola nie jest wielka, ale nie wiem czy chcę wpaść w ten wyścig z samym sobą - super pozycja, odpowiedzialność, awanse... tak jak pisał ktoś wyżej, mało zostaje potem czasu. A ja... gram sobie na gitarze, gram w tennisa, oglądam mecze piłkarskie, czytam książke, w weekend zawsze stać nas na wyjazd (zacznijmy od tego, że tu stać nas na auto...) I sam już nie wiem... nie mam pomysłu na biznes, nie mam super specjalizacji i nie chce mi się zapier*****. Jestem leniwy po prostu. Chciałbym wrócić, ale jak widzę te komentarze, to przypominam sobie moje życie sprzed X lat... i nie chcę tego. W sumie to po co, skoro nie zabiorę tego do grobu? A nasze życie to i tak kreska między datami
zobacz wątek