Odpowiadasz na:

Re: niepracujaca zona, czy to zle?

Życie pisze różne scenariusze, ale też nie pakujemy się tak bardzo w ciemno w małżeństwo. No chyba trochę współmałżonka znamy. Przynajmniej ja znam. Mimo że nie wiem co będzie za 20 lat, pewien... rozwiń

Życie pisze różne scenariusze, ale też nie pakujemy się tak bardzo w ciemno w małżeństwo. No chyba trochę współmałżonka znamy. Przynajmniej ja znam. Mimo że nie wiem co będzie za 20 lat, pewien poziom pewności mam, bo wiem za kogo wychodziłam za mąż. Ktoś napisze, że jestem naiwna, ale tak nie jest. Wszystko teraz jest nasze wspólne, nawet nieruchomości, które należały przed ślubem do męża. Podjęcie takich decyzji jest dla mnie znakiem, że nikt z nas nie zakłada, iż za ileś lat może nie wyjść, a wręcz przeciwnie będziemy się starać, żeby razem wszystko przezwyciężyć. Mamy kilkunastoletni staż małżeński i bywały trudne momenty, ale zawsze punktem wyjścia było u nas zastanowienie co zrobić, żeby RAZEM to przejść, rozwiązać. Jak od razu na starcie zakłada się, że może się nie udać, to wtedy rzeczywiście łatwa do tego droga. Jak coś się zdarzy niezależnie o nas, to nieruchomości można wynająć, sprzedać. No i jesteśmy poubezpieczani w różnych formach, co też daje jakiś rodzaj zabezpieczenia.
Ja z pracy zrezygnowałam i nie żałuję. Obiad jest, dzieci ogarnięte ale najważniejszy jest czas jaki spędzamy razem i na obowiązkach, i na przyjemnościach. Jak pracowałam to było niemożliwe. Dzieci są mocno związane ze sobą i z nami, rodzicami. To opinia nauczycieli w szkole więc w miarę obiektywna. Wydaje mi się, że mogłoby być trudniej to osiągnąć, gdybym pracowała a dzieciaki biegałyby z "kluczem na szyi".

zobacz wątek
9 lat temu
~A.

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry