Re: niepracujaca zona, czy to zle?
Cóż za bzdury.
Moja mama była ze mną i bratem w domu 8 lat. Bardzo to lubiłam, bo zzawsze była, bo miala czas, bo ciepły, świeży obiad.
Później poszła do pracy, a my klucze na...
rozwiń
Cóż za bzdury.
Moja mama była ze mną i bratem w domu 8 lat. Bardzo to lubiłam, bo zzawsze była, bo miala czas, bo ciepły, świeży obiad.
Później poszła do pracy, a my klucze na szyje. Na początku nie bardzo nam się to podobało, ale dzięki temu staliśmy się bardziej samodzielni. Później podobało nam się już bardzo, bo dzieci w pewnym wieku wcale nie potrzebują stałej obecności rodziców w domu, a wręcz przeciwnie, lubią mieć trochę swobody.
Dziś, kiedy sama jestem mamą cieszę się, że moja mama podjęła taką a nie inną decyzję i do pracy poszła. Praca niestety zbyt dużo satysfakcji jej nie dawala, natomiast dzieki temu miała i ma swoje życie, koleżanki, przyjaciółki, jakieś pasje i zajęcia. Chwilę oddechu od domowych obowiązków, które po jakimś czasie stają się po prostu nuzace. A wiem co mówię, bo jestem w domu z dziećmi już 4-ty rok.
Obecnie i przede mną i przed bratem pojawiły się zawodowe szanse, które wiążą się z przeprowadzkami kilkaset km od domu. Wyrzuty sumienia by mnie zjadły, gdyby moja mama poświęciła się nam w 100% i teraz została sama, bez swojego życia poza domem, bo my byśmy wyjechali. Byłabym wściekła, gdyby robiła mi o to wyrzuty. Dlatego ja nie zamierzam nigdy swoich córek postawić w takiej sytuacji. Wręcz przeciwnie, będę je uczyć, że one jako kobiety również mają prawo do swojego życia poza domem, do rozwoju, pasji itd. Nie muszą się poświęcać całkowicie rodzinie, jeśli nie mają na to ochoty. One też są ważne. I ja jestem ważna, dlatego niedługo zaczynam znów zajmować się ROWNIEZ (nie, nie tylko) sobą.
A czy kobieta, która jest w domu tak się znowu oddaje całkowicie dzieciom? Śmiem wątpić. Nie liczy się ilość, a jakość czasu, który poświęcamy drugiemu człowiekowi.
zobacz wątek