Widok
pamiętacie... czyli nasze dzieciństwo :)
Dzieci tamtych rodziców.
Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się
zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny.
Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami.
My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi.
W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy.
Wspominany z nostalgią lata 80.
Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się
na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź,
matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu
szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się
pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy).
Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny
pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.
Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad.
Ojciec postawił mu piwo.
Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą. Ojciec
twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.
Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał
chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni
maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.
Nie chodziliśmy do pywatnego przedszkola.
Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju.
Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.
Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.
Z chorobami sezonowymi walczyła babcia.
Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna.
Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody,
na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk,
zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.
Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.
Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę.
Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie
go w obowiązkach wychowawczych.
Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo - jak zwykle.
Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na Milicję, żeby zakablować rodziców.
Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy.
Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną,
a Milicja zajmowała się sprawami dorosłych.
Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice
trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.
Pies łaził z nami - bez smyczy i kagańca.
s**** gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi.
Raz uwiązaliśmy psa na "sznurku od presy" i poszliśmy z nim na
spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na
sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.
Mogliśmy dotykać inne zwierząta.
Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.
Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru,
Każdy dzieciak to wiedział.
Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską.
Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać,
mówić Dzień dobry i nosić za nią zakupy.
Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień dobry.
A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień dobry wymusić.
Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką.
Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.
Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.
Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą
stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.
Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza
gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.
Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków.
Czasami próbowaliśmy to jeść.
Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności.
Nikt nam nie liczył kalorii.
Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze
strugi. Nikt nie umarł.
Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami.
Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.
Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą.
Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem.
Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie
same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.
Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi
przechodnie i koledzy ze starszej klasy.
Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy
skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód.
Niektórzy wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów.
Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.
Dziękujemy rodzicom za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas „dobrze” wychować.
To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się
zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny.
Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami.
My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi.
W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy.
Wspominany z nostalgią lata 80.
Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się
na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź,
matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu
szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu, że się
pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy).
Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny
pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.
Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad.
Ojciec postawił mu piwo.
Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą. Ojciec
twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.
Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał
chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni
maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.
Nie chodziliśmy do pywatnego przedszkola.
Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju.
Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.
Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.
Z chorobami sezonowymi walczyła babcia.
Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna.
Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody,
na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk,
zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.
Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.
Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę.
Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie
go w obowiązkach wychowawczych.
Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo - jak zwykle.
Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na Milicję, żeby zakablować rodziców.
Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy.
Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną,
a Milicja zajmowała się sprawami dorosłych.
Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice
trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.
Pies łaził z nami - bez smyczy i kagańca.
s**** gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi.
Raz uwiązaliśmy psa na "sznurku od presy" i poszliśmy z nim na
spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na
sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.
Mogliśmy dotykać inne zwierząta.
Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.
Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru,
Każdy dzieciak to wiedział.
Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską.
Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać,
mówić Dzień dobry i nosić za nią zakupy.
Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień dobry.
A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień dobry wymusić.
Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką.
Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby.
Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.
Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą
stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.
Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza
gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.
Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków.
Czasami próbowaliśmy to jeść.
Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności.
Nikt nam nie liczył kalorii.
Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze
strugi. Nikt nie umarł.
Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami.
Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.
Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą.
Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem.
Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie
same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.
Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi
przechodnie i koledzy ze starszej klasy.
Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy
skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód.
Niektórzy wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów.
Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.
Dziękujemy rodzicom za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas „dobrze” wychować.
To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Super wątek.
Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał
chodzić na lekcje pianina.
To mi dzieci współczuły, a ja tak chciałam być w bandzie z naszej ulicy a nie ćwiczyć codziennie i chodzić na lekcje gry.
Na szczęście po kilkunastu latach to zaowocowało.
Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał
chodzić na lekcje pianina.
To mi dzieci współczuły, a ja tak chciałam być w bandzie z naszej ulicy a nie ćwiczyć codziennie i chodzić na lekcje gry.
Na szczęście po kilkunastu latach to zaowocowało.
http://vaila.pl/
http://odbiorybudowlane.com.pl/
http://odbiorybudowlane.com.pl/
coś w ten deseń ;) http://forum.trojmiasto.pl/JAKIM-CUDEM-PRZEZYLISMY-t116203,1,16.html
oj tak ja chyba nigdy nie powiedziałam że się nudze ,,, największa kara była choroba bądz szlaban na wyjścia
nie było mowy o siedzeniu w domu guma rower rolki :D
chodz pamiętam jak na komunie dostałam comodore 64 to co sobote zbierała się u mnie cała ekipa hehe
Ja do tej pory mam w pudełku obrazki z donalda o i jakbym sobie wypiła czerwonego w kartoniku albo orenzade z szklanej butki :)
aaaa jak babcia wysyłała mnie na małym kacku żeby nabić syfon zanim doszłam z pętli do przedszkola już połowe nie było bo się nimi psikaliśmy
ja chcę jeszcze raz :D
nie było mowy o siedzeniu w domu guma rower rolki :D
chodz pamiętam jak na komunie dostałam comodore 64 to co sobote zbierała się u mnie cała ekipa hehe
Ja do tej pory mam w pudełku obrazki z donalda o i jakbym sobie wypiła czerwonego w kartoniku albo orenzade z szklanej butki :)
aaaa jak babcia wysyłała mnie na małym kacku żeby nabić syfon zanim doszłam z pętli do przedszkola już połowe nie było bo się nimi psikaliśmy
ja chcę jeszcze raz :D
"Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na Milicję, żeby zakablować rodziców."
- kiedyś nie było telefonów, założyli nam dopiero jak miałam 8 lat (czekaliśmy 2 lata na założenie telefonu).
Dzieciaki nie miały komórek i nie musiały się meldować rodzicom na każdej przerwie, przed wejściem do szkoły, po skończonych lekcjach i po powrocie do domu. Jako 7-latka latałam z kluczami na szyi i odbierałam młodszego brata z przedszkola a potem czekaliśmy do późnego wieczora na rodziców. I też nikomu nic się nie stało.
- kiedyś nie było telefonów, założyli nam dopiero jak miałam 8 lat (czekaliśmy 2 lata na założenie telefonu).
Dzieciaki nie miały komórek i nie musiały się meldować rodzicom na każdej przerwie, przed wejściem do szkoły, po skończonych lekcjach i po powrocie do domu. Jako 7-latka latałam z kluczami na szyi i odbierałam młodszego brata z przedszkola a potem czekaliśmy do późnego wieczora na rodziców. I też nikomu nic się nie stało.
oj ja też z kluczami na szyi chodziłam jako 7latka...
przestawiałam zegarek jak się spóźniałam ;) (oczywiście tylko ten na swojej ręce ;P)
faktycznie całe dni spędzało się na dworze :)
guma... klasy... jakie fajne były porysowane kolorowymi kredami chodniki i uliczki przed blokami ;)
a granie w 2 ognie, osła, zbijaka, krowo krowo co lubisz? :)
nasze dzieci nie będą miały tak fajnie :(
pełno agresji, monitorowane szkoły, osiedla... nie będą mieć komórek - to jak sprawdzić gdzie są? będą mieć komórki - to mogą być napadnięte za telefon...
eeeccchhhh
przestawiałam zegarek jak się spóźniałam ;) (oczywiście tylko ten na swojej ręce ;P)
faktycznie całe dni spędzało się na dworze :)
guma... klasy... jakie fajne były porysowane kolorowymi kredami chodniki i uliczki przed blokami ;)
a granie w 2 ognie, osła, zbijaka, krowo krowo co lubisz? :)
nasze dzieci nie będą miały tak fajnie :(
pełno agresji, monitorowane szkoły, osiedla... nie będą mieć komórek - to jak sprawdzić gdzie są? będą mieć komórki - to mogą być napadnięte za telefon...
eeeccchhhh
Ja pamietam zabawe " w podchody".
Kurcze, wchodziło sie na podwórko sąsiada, zero krępacji, chowało u niego w ogrodzie.
A teraz?!
Całe dnie na dworze- gra w gumę, chowanie skarbów, zimne ognie, pamiętam, jak sąsiad jeździł wielkim, nowym na tamte czasy traktorem, a my siedzieliśmy nad rowem i czekaliśmy, ąz przejedzie koło nas;)
Hit dnia:)
Ja na wsi wychowana , nie pamietam, żeby mama wołała i sprawdzała gdzie jestesmy, zerkała tylko z okna i widziała mnie i tyle.
A teraz?!- e-coli na kązdym kroku, nie dotyka innych dzieci itd.
Pamiętam zabawę w sklep jak mój tatus wracał z Niemiec- miałyśmy z siostrą najlepsze słodycze, w sumie jedyne we wsi, bo wtedy lipa była , i przychodziły do nas dziciaki sąsiedzi i robiłyśmy z sis pieniądze sztuczne i sprzedawałyśmy słodycze- po zabawie nic nie pozostawało, wszyscy najedzeni, "zakupy" się szybko zjadały:)
ehh..pisac m, by pisać...
Kurcze, wchodziło sie na podwórko sąsiada, zero krępacji, chowało u niego w ogrodzie.
A teraz?!
Całe dnie na dworze- gra w gumę, chowanie skarbów, zimne ognie, pamiętam, jak sąsiad jeździł wielkim, nowym na tamte czasy traktorem, a my siedzieliśmy nad rowem i czekaliśmy, ąz przejedzie koło nas;)
Hit dnia:)
Ja na wsi wychowana , nie pamietam, żeby mama wołała i sprawdzała gdzie jestesmy, zerkała tylko z okna i widziała mnie i tyle.
A teraz?!- e-coli na kązdym kroku, nie dotyka innych dzieci itd.
Pamiętam zabawę w sklep jak mój tatus wracał z Niemiec- miałyśmy z siostrą najlepsze słodycze, w sumie jedyne we wsi, bo wtedy lipa była , i przychodziły do nas dziciaki sąsiedzi i robiłyśmy z sis pieniądze sztuczne i sprzedawałyśmy słodycze- po zabawie nic nie pozostawało, wszyscy najedzeni, "zakupy" się szybko zjadały:)
ehh..pisac m, by pisać...
A co nas tak natchnęło na wspominki? Pogoda ładna się zrobiła to by sie poszło pobawić na podwórko, co?
Ekhm, ekhm.... Sama sobie odpowiem: "Oj poszłoby sie......"
Mi sie własnie taki zapach powietrza jak jest ostatnio wieczorami kojarzy z dzieciństwem, jak już umęczeni, umorusani i głodni wracaliśmy do domu, a czasami tak nas pognało, że mieliśmy naprawdę daleko do domu.... ech..... :)
Ekhm, ekhm.... Sama sobie odpowiem: "Oj poszłoby sie......"
Mi sie własnie taki zapach powietrza jak jest ostatnio wieczorami kojarzy z dzieciństwem, jak już umęczeni, umorusani i głodni wracaliśmy do domu, a czasami tak nas pognało, że mieliśmy naprawdę daleko do domu.... ech..... :)
A pamiętacie jakie wózki były?
Gdzie pasy bezpieczeństwa? Gdzie certifikaty?
Wystarczyło że były kółka, było gdzie siedzieć i jechał ;)
Z resztą w stanie wojennym ciężko było o jakikolwiek wózek, brało się taki jaki udało się wykombinować ;)
http://www.ludmilajablonska.republika.pl/wozek.html
Gdzie pasy bezpieczeństwa? Gdzie certifikaty?
Wystarczyło że były kółka, było gdzie siedzieć i jechał ;)
Z resztą w stanie wojennym ciężko było o jakikolwiek wózek, brało się taki jaki udało się wykombinować ;)
http://www.ludmilajablonska.republika.pl/wozek.html
podchody pamiętam szczególnie na koloniach :) albo "rajdy" :)
pamiętam też jak w wieku 12 lat postanowiłam z koleżankami(14latkami) jechać do Gdyni kolejką (z Oliwy), bo tam było jakieś ogłoszenie o rozdawaniu ulotek i chciałyśmy sobie dorobić ;)
nie wiem jak nas skasowała za bilety babka w okienku na dworcu w Oliwie ale nie miałyśmy już kasy na powrót ;) i z Gdyni na Przymorze wracałyśmy na piechotę... ;)
pamiętam też jak w wieku 12 lat postanowiłam z koleżankami(14latkami) jechać do Gdyni kolejką (z Oliwy), bo tam było jakieś ogłoszenie o rozdawaniu ulotek i chciałyśmy sobie dorobić ;)
nie wiem jak nas skasowała za bilety babka w okienku na dworcu w Oliwie ale nie miałyśmy już kasy na powrót ;) i z Gdyni na Przymorze wracałyśmy na piechotę... ;)
ja też tamte czasy wspominam jako fajne, lepsze; wciąż pamiętam smak gumy Donald, zbierało się te obrazki ze środka, pamiętam oranżadę sprzedawaną w woreczkach ze słomką i zabawy na podwórku: w gumę, w sznura, w krawężniki i dwa ognie; pamiętam kolonie i wczasy z rodzicami praktycznie do 15 roku życia w domkach nad jeziorem - to są nasza najfajniejsze wspomnienia z siostrą, po wodę szło się do takiego kranu, toalety były wspólne, zabawy i konkursy dla rodziców i dzieci, poznawało się mnóstwo ludzi, na TV chodziło się do świetlicy, wtedy jednego lata po raz pierwszy obejrzałam "Dirty Dancing" he he mogłabym tak długoo wyliczać, mi fajnie było wtedy :)
http://www.slubnemarzenie.com.pl
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
a później na podwórku próbowało się tańczyć tak jak oni w Dirty Dancing ;) hehehe :D
do tych smakołyków dopisuję gumy kulki, czekoladowe lizaki zajączki z Niemiec, grające lizaki(z nutkami do gwizdania), pierwszy sok pomarańczowy w takich woreczkach, później w kartonikach(jaka nazwa?)
no i Pewexy... :]
do tych smakołyków dopisuję gumy kulki, czekoladowe lizaki zajączki z Niemiec, grające lizaki(z nutkami do gwizdania), pierwszy sok pomarańczowy w takich woreczkach, później w kartonikach(jaka nazwa?)
no i Pewexy... :]
Żadna guma nie smakowała jak Donald.......teraz jakies sztuczne namiastki-rozpadają się w ustach:(
Pamiętam,ze mój sąsiad rówieśnik dostał od taty rower BMX!!!!!to bylo dopiero,każdy z domu podkradał co miał i dawał za karniaka:)najczęściej jedna to była guma Donald;)
Z tyłu za blokiem w wakacje rozbity namiot obok działek,wieczorem ognisko a w nocy buszowanie po działkach,żeby rano z kibelka nie schodzić,ale zabawa była.......
Pamiętam coś takiego podobnego do chałwy,blok czy jakoś tak się nazywało pychaaaaaaaaaa ,ale nie wiedzę teraz tego.
to prawda,nasze dzieci tedo nie dośwaidcza,za dużo TV,komputerów,komórek.Dzieci teraz są mało kreatywne a ja z kumpelą zbierałyśmy nawet różne opakowania ze smietników do naszego sklepu!!!!Była zabawa,że hej.
Bywało,że nawet siedziałyśmy pół dnia na huśtawkach,bujałyśmy się i głośno śpiewałyśmy....
Pamiętam,ze mój sąsiad rówieśnik dostał od taty rower BMX!!!!!to bylo dopiero,każdy z domu podkradał co miał i dawał za karniaka:)najczęściej jedna to była guma Donald;)
Z tyłu za blokiem w wakacje rozbity namiot obok działek,wieczorem ognisko a w nocy buszowanie po działkach,żeby rano z kibelka nie schodzić,ale zabawa była.......
Pamiętam coś takiego podobnego do chałwy,blok czy jakoś tak się nazywało pychaaaaaaaaaa ,ale nie wiedzę teraz tego.
to prawda,nasze dzieci tedo nie dośwaidcza,za dużo TV,komputerów,komórek.Dzieci teraz są mało kreatywne a ja z kumpelą zbierałyśmy nawet różne opakowania ze smietników do naszego sklepu!!!!Była zabawa,że hej.
Bywało,że nawet siedziałyśmy pół dnia na huśtawkach,bujałyśmy się i głośno śpiewałyśmy....
heh mnie tez wzielo na wspomnienia..
robienie sekretow, gra calymi dniami w gume -paszki, szyjka i powietrze :) raz, dwa, trzy :))
sznur, gra w osla, panstwa i miasta, zbijaka, podchody.. ehh caly dzien sie spedzalo na dworzu, pelno dzieciakow i tylko bylo slychac pod balkonami -mamooo rzuc mi.., albo kasia obiaddd...
to byly czasy :)
robienie sekretow, gra calymi dniami w gume -paszki, szyjka i powietrze :) raz, dwa, trzy :))
sznur, gra w osla, panstwa i miasta, zbijaka, podchody.. ehh caly dzien sie spedzalo na dworzu, pelno dzieciakow i tylko bylo slychac pod balkonami -mamooo rzuc mi.., albo kasia obiaddd...
to byly czasy :)
też pamiętam tą słynną gumę do żucia - mogło ją się żuć parę dni i miała smak - wieczorem na szafkę a rano odklejanie i do pychola :)
ja pamiętam jak jechałam z ciocią na motorku z niby kaskiem bardziej czapką, jak się chodziło na górki w piach i się skulaliśmy - włosy brudne od piachu :)
numer z przestawianiem zegarka też wykonywałam i później ściemnianie mamie że się zegarek popsuł :)
no ciekawe co nasze dzieci będą wspominać za te 20 lat ?
pamiętam naboje do syfonu i colę w litrowej szklanej butli
fajny wątek
ja pamiętam jak jechałam z ciocią na motorku z niby kaskiem bardziej czapką, jak się chodziło na górki w piach i się skulaliśmy - włosy brudne od piachu :)
numer z przestawianiem zegarka też wykonywałam i później ściemnianie mamie że się zegarek popsuł :)
no ciekawe co nasze dzieci będą wspominać za te 20 lat ?
pamiętam naboje do syfonu i colę w litrowej szklanej butli
fajny wątek
ja mam, z "Jestem" z roku 1984, mojej mamie zabrałam i robię na święta :)
szklanka cukru
1/4 szkl.wody
cukier waniliowy
kostka masła lub roślinnego
25 dag mleka w proszku
5 dag kakao
2 płaskie łyzeczki mąki ziemniaczanej
bakalie
aromat
cukier i wodę zagotować, zestawuić z ognia, dodac masło, kakao, mąkę, potem mleko - przesiane, orzechy i aromat. Wymieszac, wylac do płaskiej formy lub na tackę.
szklanka cukru
1/4 szkl.wody
cukier waniliowy
kostka masła lub roślinnego
25 dag mleka w proszku
5 dag kakao
2 płaskie łyzeczki mąki ziemniaczanej
bakalie
aromat
cukier i wodę zagotować, zestawuić z ognia, dodac masło, kakao, mąkę, potem mleko - przesiane, orzechy i aromat. Wymieszac, wylac do płaskiej formy lub na tackę.
a ja gram w gumę w wakacje;) Ze swoją i z siostry córką ;)
To trochę nie fair, ale to one najczęściej stoją w gumie :P
To trochę nie fair, ale to one najczęściej stoją w gumie :P
:)
Oczywiście czekoladę trzeba schłodzić, żeby stwardniała ;)
Oczywiście czekoladę trzeba schłodzić, żeby stwardniała ;)
Świetny wątek. Ja do dzisiaj pamiętam ten cudowny smak gumy TURBO :)
Jakaś forumka pisała o oranżadzie w szklanej butelce-to był dopiero rarytas, tylko że jak ostatnio kupiliśmy ją w przydrożnej restauracji to już nie to. Wszystko idzie do przodu, kiedyś (jak się nie przelewało) rarytasem była metka łososiowa a teraz i łososiem pogardzę jak za dużo.
Uwielbiałam zielone truskawki ale takie słodkie i miękkie, chleb z dżemem w piaskownicy i grę w..."wojnę"? nie pamiętam nazwy-rysowało się kółko dzieliło na części i rzucało patyk wołając czarne piwko na przeciwko wywołuje wojnę z... chyba tak to szło-co do piwka głowy nie dam :)
Jakaś forumka pisała o oranżadzie w szklanej butelce-to był dopiero rarytas, tylko że jak ostatnio kupiliśmy ją w przydrożnej restauracji to już nie to. Wszystko idzie do przodu, kiedyś (jak się nie przelewało) rarytasem była metka łososiowa a teraz i łososiem pogardzę jak za dużo.
Uwielbiałam zielone truskawki ale takie słodkie i miękkie, chleb z dżemem w piaskownicy i grę w..."wojnę"? nie pamiętam nazwy-rysowało się kółko dzieliło na części i rzucało patyk wołając czarne piwko na przeciwko wywołuje wojnę z... chyba tak to szło-co do piwka głowy nie dam :)
Co do czekolady ostatnio Ewa Wachowicz robiła blok czekoladowy z herbatnikami w środku, pamietacie to? :)
1/2 szklanki wody
szklanka cukru
tabliczka gorzkiej czekolady
kostka masła
100 gram herbatników
250-300 gram mleka w proszku
Zagotować wodę ze szklanka cukru, dodać połamaną czekoladę lub startą na tarce, dodać kostkę masła i zagotować zdjąć z ognia dodać mleko w proszku a na końcu herbatniki połamane. Wyłożyć na blachę i wstawić do lodówki. Lodówkę zamknąć na kłódkę :)))
Ewa robiła to jeszcze z rodzynkami i orzechami ale ja zrobiłam uproszczona wersję. Było pyszne.
1/2 szklanki wody
szklanka cukru
tabliczka gorzkiej czekolady
kostka masła
100 gram herbatników
250-300 gram mleka w proszku
Zagotować wodę ze szklanka cukru, dodać połamaną czekoladę lub startą na tarce, dodać kostkę masła i zagotować zdjąć z ognia dodać mleko w proszku a na końcu herbatniki połamane. Wyłożyć na blachę i wstawić do lodówki. Lodówkę zamknąć na kłódkę :)))
Ewa robiła to jeszcze z rodzynkami i orzechami ale ja zrobiłam uproszczona wersję. Było pyszne.
Asiunia ja użyłam takie zwykłe z biedrownki co są w małych paczuszkach-dlatego że one są twardsze od tych dla dzieci a w bloku o to chodzi żeby coś na zębie wyczuc :) tam były takie małe po 4 chyba pakowane i wzięłam dwa zestawy a wkruszyłam wszystkie. Ja nawet takie kawałki większe zostawiałam bo pył z nich zrobić to bez sensu. Ale każdy robi wg uznania :) smacznego :)
tez wychowywałam sie w ''rodzinie patologicznej'' ktos opisał moje dziecinstwo:)
czy w tamtych czasach były plastry???
chlleb z woda i cukrem
skakanie z szafy na wersalke :):)i obowiazkowe łubudu pasem
imprezy rodzinne i ta piosenka''przeżyłam z toba tyle lat....''na szpulowym magnetofonie,kluby w piwnicach i obowiazkowo kazdy klubowicz malował farbką rece i idciskał na scianie :) bandy podwórkowe,gumy he ja nawet papierki żułam po gumie:)
czy w tamtych czasach były plastry???
chlleb z woda i cukrem
skakanie z szafy na wersalke :):)i obowiazkowe łubudu pasem
imprezy rodzinne i ta piosenka''przeżyłam z toba tyle lat....''na szpulowym magnetofonie,kluby w piwnicach i obowiazkowo kazdy klubowicz malował farbką rece i idciskał na scianie :) bandy podwórkowe,gumy he ja nawet papierki żułam po gumie:)
To już chyba wiem, dlaczego nie wspominam tamtych czasów na zasadzie "było lepiej" - bo miałam alergię! A że "w tamtych czasach alergii nie było", to kilka lat trwało, zanim trafiłam na dobrego lekarza.
A pamietacie chodzenie na religię? Mieszkałam w małym miasteczku, cała klasa siedmioletnich miśków sama sobie szła po szkole do salek przy starej bazylice, przez zrujnowany klasztor. Czego my wtedy nie robiliśmy! Aż dziw, że w ogóle do salki trafialiśmy, nawet na czas.
A pamietacie chodzenie na religię? Mieszkałam w małym miasteczku, cała klasa siedmioletnich miśków sama sobie szła po szkole do salek przy starej bazylice, przez zrujnowany klasztor. Czego my wtedy nie robiliśmy! Aż dziw, że w ogóle do salki trafialiśmy, nawet na czas.
każde dzieciństwo ma swoje uroki :)
Nasze dzieci tak samo będą swoje wspominać.
Mimo, że się urodziłam pod koniec lat siedemdziesiątych, to jakoś nie bardzo mam ochotę tam wracać.
A propos tego, czego "nie było". Były alergie, było ADHD i była dysleksja. Tylko, ze wtedy nikt nie proponował terapii i nie dawał zaświadczeń, że na maturze inaczej podejść do takiego ucznia, tylko od głąbów i leni śmierdzących wyzywano i stawiano lacze.
Nasze dzieci tak samo będą swoje wspominać.
Mimo, że się urodziłam pod koniec lat siedemdziesiątych, to jakoś nie bardzo mam ochotę tam wracać.
A propos tego, czego "nie było". Były alergie, było ADHD i była dysleksja. Tylko, ze wtedy nikt nie proponował terapii i nie dawał zaświadczeń, że na maturze inaczej podejść do takiego ucznia, tylko od głąbów i leni śmierdzących wyzywano i stawiano lacze.
Ja tak na oko dałam pół szklanki wody mimo że było to mleko granulowane i wyszło pysznie :) wolę bardziej gęste niz dodać wody i żeby nie ściągnęło a ja mam talent do tego...dlatego robiłam tak jak napisałam i wyszło idealnie. Asiunia może i biedronka bidul ale chętnie przytuliłabym niektóre bryki które pod nią parkują. Nie kupuje wszystkich produktów w biedronce ale np. wodę, mleko i mleko dla małej bardzo się tam opłaca kupować, poza tym szpinak i krewetki "tiger" mniam :)
Pamietam jeszcze szał na takie telefony które były połączone ze sobą i można było rozmawiać przez nie. Miałam lalke barbie i szyłam sama dla niej ubranka ale nie pamiętam ile miałam lat 11? miałam też restaurację w starym kurniku :) ach te pyszne dania, spaghetti z suszonej trawy, kawa z zalanego wodą pisaku, sałatki z mlecza hihi zapłata oczywiście kamyczkami :))) to naprawdę były beztroskie czasy!!! napój planeta i śmierdzące amoniakiem ciastka ze sklepiku szkolnego-nie pamiętam jak się nazywały...chyba amerykanki :)))))))))
my robilismy "telefony" z kubeczków i z nitki :-/
Ja jeszcze mam swoje Barbie i Kena w stanie idealnym! Zawsze bardzo dbałam o zabawki, nie mogłam przezyc tego jak jakies kolezanki obcinały lalkom włosy, wyrywały ręce, przypalały albo mazały pisakami.
A jeszcze pamietam jak budowałam z bratem namioty w pokoju z krzeseł i foteli, na to koc a w środku balanga i obmyślanie kolejnych tajemnic ;)
Albo obwiązaliśmy całe mieszkanie włóczką, bawiliśmy sie w pająki i wszystko było w naszej "pajęczynie" ;) Mama wróciła to nas ostro za to zryła, hehe ;) Nie mogliśmy tego rozplątać i musieliśmy poprzecinać ;)
Ja jeszcze mam swoje Barbie i Kena w stanie idealnym! Zawsze bardzo dbałam o zabawki, nie mogłam przezyc tego jak jakies kolezanki obcinały lalkom włosy, wyrywały ręce, przypalały albo mazały pisakami.
A jeszcze pamietam jak budowałam z bratem namioty w pokoju z krzeseł i foteli, na to koc a w środku balanga i obmyślanie kolejnych tajemnic ;)
Albo obwiązaliśmy całe mieszkanie włóczką, bawiliśmy sie w pająki i wszystko było w naszej "pajęczynie" ;) Mama wróciła to nas ostro za to zryła, hehe ;) Nie mogliśmy tego rozplątać i musieliśmy poprzecinać ;)
Aaa! Tak! Też sobie to robiliśmy ;)
W szkołę bawiłam się codziennie. Miałam dziennik, obecność, oceny. Zabawki wszystkie ustawiałam elegancko. Miałam tablicę, plansze... pełen profesjonalizm ;) Jeden misiu miał zawsze same piątki, a taka jedna lalka "Łysa Pała" same jedynki i musiała siedzieć z tym misiem, bo była niegrzeczna ;)
W szkołę bawiłam się codziennie. Miałam dziennik, obecność, oceny. Zabawki wszystkie ustawiałam elegancko. Miałam tablicę, plansze... pełen profesjonalizm ;) Jeden misiu miał zawsze same piątki, a taka jedna lalka "Łysa Pała" same jedynki i musiała siedzieć z tym misiem, bo była niegrzeczna ;)
o tak ja też robiłam namioty z krzeseł i koców, bawiłam się w szkołę z dziennikiem i miałam Barbie - ale dość późno bo jak miałam 15lat!
moja mama jeździła do Turcji po ciuchy na handel i pamiętam jak wracała to za dolary które jej zostały szłyśmy do Pewexu albo Baltony po słodycze i napoje w puszkach, które kolekcjonowałam i wszystkie stały u góry na szafie he he, a papierki po słodyczach służyły nam do zabawy w sklep, a ciuchami się handlowało na rynku przed samem i nikt nic nie mówił :) do dziś pamiętam extra turecki sweter turkusowego koloru i dzinsową spódniczkę z czerwonym paseczkiem
moja mama jeździła do Turcji po ciuchy na handel i pamiętam jak wracała to za dolary które jej zostały szłyśmy do Pewexu albo Baltony po słodycze i napoje w puszkach, które kolekcjonowałam i wszystkie stały u góry na szafie he he, a papierki po słodyczach służyły nam do zabawy w sklep, a ciuchami się handlowało na rynku przed samem i nikt nic nie mówił :) do dziś pamiętam extra turecki sweter turkusowego koloru i dzinsową spódniczkę z czerwonym paseczkiem
http://www.slubnemarzenie.com.pl
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
A pamiętacie takie buty na lato dziewczęce - gumowe były całe w dziurkach okrągłych - ja miałam chyba kilka par tych bucików - każda para w innym kolorze - jak się przychodziło do domu z podwórka na kolację - to pierw do wanny - bo skarpetki całe czarne były :)
A pamiętacie takie coś metalowe - to był szał na koniec lat 80-tych jakoś - takie klich-klaki (się na to mówiło) - to było metalowe, małe, i się w dłoni trzymało w palcach - kciukiem i wskazującym - i ściskało - i to wydawało głośne dżwięki =)
Chcę gumę - He-Man !!!!!! Po 12 sztuk żułam :)
To były czasy !!!!!!!
Wspaniały wątek - wzruszyłam się.
A pamiętacie takie coś metalowe - to był szał na koniec lat 80-tych jakoś - takie klich-klaki (się na to mówiło) - to było metalowe, małe, i się w dłoni trzymało w palcach - kciukiem i wskazującym - i ściskało - i to wydawało głośne dżwięki =)
Chcę gumę - He-Man !!!!!! Po 12 sztuk żułam :)
To były czasy !!!!!!!
Wspaniały wątek - wzruszyłam się.
hehe, z moim bratem i siostrą urządzaliśmy sobie z krzeseł autobus na środku tzw. dużego pokoju:) A na stole urządzaliśmy turnieje ping ponga - to oczywiście gdy mamy nie było w domu :))
Z Niemiec w paczkach dostawaliśmy m.in. multiwitaminę do rozpuszczenia w wodzie oraz czekoladowe monety w "sreberkach" - są teraz w Lidlu i cieszą mojego syna tak jak mnie kiedyś :)) ale to już nie D-marki, lecz EURO :))))
SIGNUM TEMPORIS :)
i mimo, że 12 lat się obok zwykłej szkoły biegało jeszcze do drugiej, muzycznej, to jakoś był też czas na grę w zbijaka pod blokiem i na grę w palanta ...
Czas miał chyba inny wymiar :) i wolniej płynął...
Z Niemiec w paczkach dostawaliśmy m.in. multiwitaminę do rozpuszczenia w wodzie oraz czekoladowe monety w "sreberkach" - są teraz w Lidlu i cieszą mojego syna tak jak mnie kiedyś :)) ale to już nie D-marki, lecz EURO :))))
SIGNUM TEMPORIS :)
i mimo, że 12 lat się obok zwykłej szkoły biegało jeszcze do drugiej, muzycznej, to jakoś był też czas na grę w zbijaka pod blokiem i na grę w palanta ...
Czas miał chyba inny wymiar :) i wolniej płynął...
heh, rzutnik był rewelacyjny - to były magiczne wieczory z bajkami na rzutnik - znaliśmy je na pamięć a i tak robiliśmy ceremonię 'oglądania bajek' najmniej raz w tygodniu; takie rzutniki chodziły jakiś czas temu na allegro za spore pieniądze, a myśmy nasz wydali kuzynom - kurczę, teraz by był dla dzieciaków :))
potem to nawet sama robiłam takie bajki na rzutnik dla mojej młodszej siostry - frajda była:)
no i kreatywność :)
potem to nawet sama robiłam takie bajki na rzutnik dla mojej młodszej siostry - frajda była:)
no i kreatywność :)
ja na rzutniku z tego co pamietam ogladalam reksia i rumcajsa!!
jakis czas temu szukalam na allegro ale kosmiczne ceny to osiagalo ;/
a z tiei to ja pamietam pi i sigme :D no i oczywisie pana tik taka 5-10-15 no i chodzenie w redzie na jarą na pachte :D:D
jakis czas temu szukalam na allegro ale kosmiczne ceny to osiagalo ;/
a z tiei to ja pamietam pi i sigme :D no i oczywisie pana tik taka 5-10-15 no i chodzenie w redzie na jarą na pachte :D:D
a pamiętacie te imprezy rodzinne przy stole? u nas spora rodzina zasiadała na kilka godzin np. podczas imienin; rodzice serwowali tzw. fikołki, hihi, mam wrzucała nowość czyli plastikowe kulki z wodą w środku, miały być zamiast kostek lodu i fajnie wyglądać; po imprezie chodziliśmy od nakrycia do nakrycia i spijaliśmy resztki "fikołków" z każdego kieliszka/szklanki, celował w tym zwłaszcza mój brat :))
:))) przypomniało mi się coś jeszcze...moja mama mi przynosiła różne bloczki z pracy i jak minął czas sklepików i restauracji w starych szopkach to nastał czas biur... brałam z koleżanką te bloczki i starannie je wypełniałysmy, miałysmy telleefony z pilotów i oczywiście kolejkę fikcyjnych klientów :)
przypomniał mi się też smak chleba z masłem-taa margaryną ze słonecznikiem na wieczku i cukrem :D
a największa frajda była z podkradania vibovitu i wyjadania naślinionym palcem.
Podglądanie rodziców przez dziurkę od klucza albo oglądanie 997 przez szparę w drzwiach :)
AAAA a zbierałyście te kolorowe karteczki?! to był hit! do segregatorków takich małych z obrazkami to był luksus :)
No i "złote myśli" zeszyt z pytaniami typu:
masz chłopaka
jesli tak podaj jego imię
kogo lubisz z klasy
kogo nie lubisz
czy juz sie calowalas
hahaha
nie moge :)
przypomniał mi się też smak chleba z masłem-taa margaryną ze słonecznikiem na wieczku i cukrem :D
a największa frajda była z podkradania vibovitu i wyjadania naślinionym palcem.
Podglądanie rodziców przez dziurkę od klucza albo oglądanie 997 przez szparę w drzwiach :)
AAAA a zbierałyście te kolorowe karteczki?! to był hit! do segregatorków takich małych z obrazkami to był luksus :)
No i "złote myśli" zeszyt z pytaniami typu:
masz chłopaka
jesli tak podaj jego imię
kogo lubisz z klasy
kogo nie lubisz
czy juz sie calowalas
hahaha
nie moge :)
hehehe :D Vibovit to ja ukradkiem kupowałam w aptece i zjadałam całe opakowanie na raz ;) na sucho :D a miałam uczulenie na którąś witaminę... ;)
jakiś czas temu kupiłam sobie Vibovit żeby sprawdzić czy smakuje tak samo ;) kiedyś był lepszy...
karteczki zbierałam :) złote myśli też miałam ;) a jakie były podchody żeby dać chłopakowi, który mi się podobał... ;)
997 mogłam oglądać :] moim "idolem" był Najmrocki - pamiętam, że ciągle uciekał... i nie mogli go złapać... ;) hehehe :P
jakiś czas temu kupiłam sobie Vibovit żeby sprawdzić czy smakuje tak samo ;) kiedyś był lepszy...
karteczki zbierałam :) złote myśli też miałam ;) a jakie były podchody żeby dać chłopakowi, który mi się podobał... ;)
997 mogłam oglądać :] moim "idolem" był Najmrocki - pamiętam, że ciągle uciekał... i nie mogli go złapać... ;) hehehe :P
kulka ten program to był Rambit ;) Rewelka!
Ja lubiłam tylko niedziele, wtedy leciał na TVP1 "Koncert życzeń" i uwielbiałam go oglądać. Zyczenia czytali wprost z nadesłanych pocztówek i marzyłam o takiej własnie pracy dla siebie ;)
A w soboty o 5 rano stałyśmy z kolezanką pod kioskiem, żeby być pierwsze w kolejce jak przyjedzie żuk z napisem "Łączność" i zostawi cenne 5,6 egzemplarzy "Świata Młodych".
Daria pewne rzeczy nie zaginą - nasze dzieci też będa robić z koców i krzeseł namioty - i same na to wpadną! ;D Moja już wpadła heh
Ja lubiłam tylko niedziele, wtedy leciał na TVP1 "Koncert życzeń" i uwielbiałam go oglądać. Zyczenia czytali wprost z nadesłanych pocztówek i marzyłam o takiej własnie pracy dla siebie ;)
A w soboty o 5 rano stałyśmy z kolezanką pod kioskiem, żeby być pierwsze w kolejce jak przyjedzie żuk z napisem "Łączność" i zostawi cenne 5,6 egzemplarzy "Świata Młodych".
Daria pewne rzeczy nie zaginą - nasze dzieci też będa robić z koców i krzeseł namioty - i same na to wpadną! ;D Moja już wpadła heh
No cudne to były czasy
Ja pierwsze 6 lat dorastałam na wsi na gospodarstwie,to pamietam dziewczy ny ze wsi przychodziły i nas maluchy uczyły spiewać(widaczaowocowało potem spiewałam w chórze)
Tezbawiłyśmy się w dom w starej szopie albo w pustych silosach mieliśmy nawet kanape i fotele ze starego samochodu.
jak padało to oglądaliśmy bajki z rzutnika,w sumie moje rodzeństwo wychowywały starsze kuzynki i ich koleżanki koledzy.Było skaknie na sianie,na belach.mama swego czasy pracowała na poczcie razu pewnego przywiozła paczkę a tam były książeczki z seri poczytaj mi mamo ,figurki mapetów,i jeszczejakieśzabawki nie pamiteam już.
Mieliśmy też taki płytki stawek to w zimie zjeżdżało sięna workach ze słomy do tego stawku z górki,jeny cały dzien tam spędzaliśmy.Zasmarkani,i wogóle nic nie chorowaliśmy.Jadło sie prosto z krzaka porzeczki agrest truskawki,
Potem była era gumy do skakania to jużw podstawówce,zbierałam takie karteczki notesiki,a wafelki uwielbiałam truskawkowe kuku ruku chyba i tam były chyba teznaklejki o rany.
chciałabym żeby moja córa miała takie dzieciństwo,ale to nie możliwe,dałabym wszystko.Z łezkąw oku wspominam stare czasy,dzieciństwo.i o dziwo moje alergie na sierśćkotów,pyłki traw i kurz ujawniły się jak sie przeprowadziliśmy,teraz kota dotkne to cała w plamach jestem.
Pozdrawiam rocznik '86
Ja pierwsze 6 lat dorastałam na wsi na gospodarstwie,to pamietam dziewczy ny ze wsi przychodziły i nas maluchy uczyły spiewać(widaczaowocowało potem spiewałam w chórze)
Tezbawiłyśmy się w dom w starej szopie albo w pustych silosach mieliśmy nawet kanape i fotele ze starego samochodu.
jak padało to oglądaliśmy bajki z rzutnika,w sumie moje rodzeństwo wychowywały starsze kuzynki i ich koleżanki koledzy.Było skaknie na sianie,na belach.mama swego czasy pracowała na poczcie razu pewnego przywiozła paczkę a tam były książeczki z seri poczytaj mi mamo ,figurki mapetów,i jeszczejakieśzabawki nie pamiteam już.
Mieliśmy też taki płytki stawek to w zimie zjeżdżało sięna workach ze słomy do tego stawku z górki,jeny cały dzien tam spędzaliśmy.Zasmarkani,i wogóle nic nie chorowaliśmy.Jadło sie prosto z krzaka porzeczki agrest truskawki,
Potem była era gumy do skakania to jużw podstawówce,zbierałam takie karteczki notesiki,a wafelki uwielbiałam truskawkowe kuku ruku chyba i tam były chyba teznaklejki o rany.
chciałabym żeby moja córa miała takie dzieciństwo,ale to nie możliwe,dałabym wszystko.Z łezkąw oku wspominam stare czasy,dzieciństwo.i o dziwo moje alergie na sierśćkotów,pyłki traw i kurz ujawniły się jak sie przeprowadziliśmy,teraz kota dotkne to cała w plamach jestem.
Pozdrawiam rocznik '86
a kto czytał książki/gazety pod kołdrą świecąc sobie prowizoryczną latarką tzn. płaską baterią z małą żaróweczką? :P
ja obcinałam moim Barbie, Petrom itp. włosy ;)
sukienki im szyłam, robiłam na drutach sweterki :)
zamiast zjeżdżalni z deski do prasowania wolałam skakać z oparcia kanapy ;) tak żeby się obróciło ;) ale był przy tym hałas... ;)
hehehe :D no i mini playback show... kultowy program ;) w szkole też na każdy Dzień Dziecka była taka zabawa :) kilka razy występowałam ;) nawet w klubie osiedlowym :D
Joanna - pamiętam te buty plastiki :D miałam taką bardziej dorosłą wersję ;) nie w dziurki ale ażurowe, na lekkim obcasiku :D miałam wtedy 12 lat, biała obcisła sukienka w czarne serca (z różnych wzorków) i te czarne buty :D koleżanki wrzuciły mnie do morza ;) hehe - jednego buta zgubiłam(odpłynął), a drugiego sama wrzuciłam do morza ;) i wracałam do domu na bosaka ;) (wtedy nie było pięknego deptaka na Przymorzu...)
pamiętacie tenisówki na grubych podeszwach? ale to było niewygodne ;)
i były takie małe gierki elektroniczne - jakiś wilk z jajkami, tenis itp.
ja miałam jedną, kuzyn inną i się wymienialiśmy :)
ja obcinałam moim Barbie, Petrom itp. włosy ;)
sukienki im szyłam, robiłam na drutach sweterki :)
zamiast zjeżdżalni z deski do prasowania wolałam skakać z oparcia kanapy ;) tak żeby się obróciło ;) ale był przy tym hałas... ;)
hehehe :D no i mini playback show... kultowy program ;) w szkole też na każdy Dzień Dziecka była taka zabawa :) kilka razy występowałam ;) nawet w klubie osiedlowym :D
Joanna - pamiętam te buty plastiki :D miałam taką bardziej dorosłą wersję ;) nie w dziurki ale ażurowe, na lekkim obcasiku :D miałam wtedy 12 lat, biała obcisła sukienka w czarne serca (z różnych wzorków) i te czarne buty :D koleżanki wrzuciły mnie do morza ;) hehe - jednego buta zgubiłam(odpłynął), a drugiego sama wrzuciłam do morza ;) i wracałam do domu na bosaka ;) (wtedy nie było pięknego deptaka na Przymorzu...)
pamiętacie tenisówki na grubych podeszwach? ale to było niewygodne ;)
i były takie małe gierki elektroniczne - jakiś wilk z jajkami, tenis itp.
ja miałam jedną, kuzyn inną i się wymienialiśmy :)
karteczki do segregatorów jak i same segregatory to już za czasów "dobrobytu" były - raczej wczesne dziewięćdziesiąte lata ;>
ja jestem rocznik 81 no i pamietam np NEW KIDS ON THE BLOCK-plakaty z bravo girl no i podkradanie rodzicom kasy na kasety i na gumy turbo ,ale jak byłam mala do 9 roku zycia mieszkałam na wsi i pamietam ze zbieralismy butelki do skupu a za to kupowalo sie prezenty np grzebien :) pamietam tez ze jak ciotka z Niemiec przywiozła krem czekoladowy to kazdy dostał czasem po lyzeczce polizac ( 5 dzieci z jednej !! ) sporo pamietam,pieknie było...............wode sie pilo na wsi prosto ze studni zimna jak chol.. a potem juz w miescie jak było sie w odmu 10 minut to juz była tragedia ,wciaz rower,guma do skakania,piłka..........teraz jest makabra.
kkasia1 andruty ;) - cienkie jak opłatek i słodkie jak... Pakowane w celofanie po kilka sztuk. Na Morenie do dostania tylko w Zieleniaku na Bulońskiej :)
86 rocznik?? hehe to młoda;P
Tak te cieńkie wafle to andruty :) a to podobne do chałwy to był blok sezamowy mniam :P
Najlepsza zabawa w sznura i "Kasia, Kasia powiedz prawdę kogo kochasz tak naprawdę..." i wtedy oczywiście imiona chłopaków wykrzykiwane na całe podwórko :) wogóle zawsze miałam lęk przed wskoczeniem do sznura :)
Fajna była też gra w wykopywanego i podchody super :) A najlepsze były wieczorne powroty do domu oczywiście zawsze za późno wg rodziców :P, obdarte kolana, czarne ręce i buzia i szczęście na twarzy :)
Najlepsza zabawa w sznura i "Kasia, Kasia powiedz prawdę kogo kochasz tak naprawdę..." i wtedy oczywiście imiona chłopaków wykrzykiwane na całe podwórko :) wogóle zawsze miałam lęk przed wskoczeniem do sznura :)
Fajna była też gra w wykopywanego i podchody super :) A najlepsze były wieczorne powroty do domu oczywiście zawsze za późno wg rodziców :P, obdarte kolana, czarne ręce i buzia i szczęście na twarzy :)
ja też uwielbiałam oglądać Tęczowy music box,słuchać fasolek,natalki kukulskiej,
Butki teżtakie miałam ażurkowe nie lubiłam ich.
A oranżade też na sucho sie jadło,i mleko w proszku tez,w domu tez bawiłam sie w sklep Ha ha
a pod kocem to był cały pokój.
Złote mysli teżmiałam jazdęz tym.
A pamietacie bynajmniej u nas była taka moda najpierw była moda na czarne dzwony,czesto z fikuśnym metalowym paskiem z bazrku,potem wszystkie były w niebieskich dzwonach w białe paski,a teżsie nosiło koszulki tylko ich brzegi były ponacinane w takie frędzelki,
Butki teżtakie miałam ażurkowe nie lubiłam ich.
A oranżade też na sucho sie jadło,i mleko w proszku tez,w domu tez bawiłam sie w sklep Ha ha
a pod kocem to był cały pokój.
Złote mysli teżmiałam jazdęz tym.
A pamietacie bynajmniej u nas była taka moda najpierw była moda na czarne dzwony,czesto z fikuśnym metalowym paskiem z bazrku,potem wszystkie były w niebieskich dzwonach w białe paski,a teżsie nosiło koszulki tylko ich brzegi były ponacinane w takie frędzelki,
a ja nie pamiętam czasów plastikowych klapek :( może do nas nie dotarły :) za to pamietam takie super modne piankowe na wysokiej podeszwie, albo te buty na koturnie takim wieeelkim pamietacie?? :)
gierka taka prostokątna z klockami tetris chyba..
Albo filmy na wideo? i ten cudowny głos lektora mmm... :D
gierka taka prostokątna z klockami tetris chyba..
Albo filmy na wideo? i ten cudowny głos lektora mmm... :D
http://www.youtube.com/watch?v=fRuw-6r0sJw
Podobno to oglądałam namiętnie i tata za mną wołał gapulka bo podobna byłam do niej
Podobno to oglądałam namiętnie i tata za mną wołał gapulka bo podobna byłam do niej
znalazłam na Allegro, że wykrzyknika można jeszcze kupić ;) widziałyście gdzieś w Gdańsku?
http://allegro.pl/coty-exclamation-30ml-edt-wykrzyknik-polecam-i1529873922.html
kiedyś (12-14 lat) bardzo mi się podobał ;) ciekawe czy upodobania zapachowe mi się zmieniły... ;)
http://allegro.pl/coty-exclamation-30ml-edt-wykrzyknik-polecam-i1529873922.html
kiedyś (12-14 lat) bardzo mi się podobał ;) ciekawe czy upodobania zapachowe mi się zmieniły... ;)
Krem w małym słoiczku z wiewiórką
Trampki granatowo,czerwono,białe też z wiewiórką :)
Soczki w takim czymś (nie wiem jak to nazwać ) coś a'la woreczek ale bardziej gruba folia Caprisonne czy jakoś tak ,widziałam wczoraj " u siebie" w sieci 34 ale smak już nie ten sam ,zamiast wspomnienia mega zgaga :/
Trampki granatowo,czerwono,białe też z wiewiórką :)
Soczki w takim czymś (nie wiem jak to nazwać ) coś a'la woreczek ale bardziej gruba folia Caprisonne czy jakoś tak ,widziałam wczoraj " u siebie" w sieci 34 ale smak już nie ten sam ,zamiast wspomnienia mega zgaga :/
A pamiętcie teledysk LAMBADA ???
W podstawówce na przerwach wszystkie dziewczyny tanczyły, popisywały się tańcząc :):):)
Kolekcjonowałam małe figurki - Smerfy :):):)
Pamiętacie chińskie piórniki na magnesy dwustronne ? Te piórniki to był szał - miałam kilka :):):)
Również pamiętam kolorowe gumki frotki - takie jak nosiła Ciotka Klotka z Tik- Taka - nosiło się je - zależnie od długości kitka - od kilku do kilkunastu sztuk :):):)
W podstawówce na przerwach wszystkie dziewczyny tanczyły, popisywały się tańcząc :):):)
Kolekcjonowałam małe figurki - Smerfy :):):)
Pamiętacie chińskie piórniki na magnesy dwustronne ? Te piórniki to był szał - miałam kilka :):):)
Również pamiętam kolorowe gumki frotki - takie jak nosiła Ciotka Klotka z Tik- Taka - nosiło się je - zależnie od długości kitka - od kilku do kilkunastu sztuk :):):)
Ja pamiętam jeszcze jak szło się na rekolekcje do kościoła - z ręcznie starannie zrobionymi lampionami - każda przechwalała się z nas, która ma ładniejszy hehe :)
Pamiętam też w szkole bale przebierańców karnawałowe - mama całą noc przed balem szyła mi ręcznie suknie królewny i robiła z brystolu i sreberek koronę, i berło :):):)
Pamiętam też w szkole bale przebierańców karnawałowe - mama całą noc przed balem szyła mi ręcznie suknie królewny i robiła z brystolu i sreberek koronę, i berło :):):)
Joanna dla Ciebie http://www.spodlady.com/prod_1219_Piornik_chinski_PRL_komplet.html :)
o tak mama też noce zarywała i mi robiła lampiony,korony na trzech króli w ramach tez konkursów i zawsze wygrywałam.A stroje te żrobiła.
Frotki też miałam,a no i szkoda mi moich długich włosów za tyłek w wieku coś mi palnęło sie zbuntowałam i obciełam moje mega długie włosy,co za idiotka ze mniebyła,a tak to byłby niezly wabik na facetów.
Frotki też miałam,a no i szkoda mi moich długich włosów za tyłek w wieku coś mi palnęło sie zbuntowałam i obciełam moje mega długie włosy,co za idiotka ze mniebyła,a tak to byłby niezly wabik na facetów.
Super temat - jestem mega wzruszona !
Ja pamiętam zabawy z kuzynostwem w sklep - stół się przesuwało, robił za ladę - były sztuczne pieniądze - falsyfikaty :)
Pamiętam jeszcze - takie kolorowe w tęczowym mixie kolorków sprężyny - się je przerzucało z jednej dłoni do drugiej - a jak zabawa ta się znudziła - to ta sprężyna robiła za szeroka bransoletkę :)
A pamiętacie pierścionki - z Pszczółką Mają ???? Takie regulowane, uniwersalne ????? Tych pierścionków miałam masę !
Prasowanki na koszulki t-shirty - to był hit - na początku lat 90-tych :):):) Ja miałam z Rambo, Ninja heheheeh, żelazkiem sie to robiło :)
Kalkomanie na wodę albo ślinę - na rękę :):):) Naklejałam takie sobie :)
Dresy z Myszką Miki - i Kaczorem Donaldem - takie , w których Fasolki występowały - marzyłam kilka lat o takim żółtym, różowym lub niebieskim dresie - mama wszędzie pytała po sklepach ale nigdzie nie mogłyśmy dostać - nigdzie w sklepach nie widziałyśmy :(
Pamiętam w podstawówce - początkowe klasy - podczas lekcji - w toalecie - fluoryzację pod czujnym okiem dentystki - bleeeee :(
Szorty do kolan w palmy :):):) Miałam takie :)
I podczas pobytu na dworze musiałam się co godz meldować mamie krzycząc w górę do okna - ma-mooooo !!!! :)
ona wyglądnęła i gnałam bawić się dalej :)
Pamiętacie zimą na sankach - sople się jadło - i udawało , że to lody :)
Ja pamiętam zabawy z kuzynostwem w sklep - stół się przesuwało, robił za ladę - były sztuczne pieniądze - falsyfikaty :)
Pamiętam jeszcze - takie kolorowe w tęczowym mixie kolorków sprężyny - się je przerzucało z jednej dłoni do drugiej - a jak zabawa ta się znudziła - to ta sprężyna robiła za szeroka bransoletkę :)
A pamiętacie pierścionki - z Pszczółką Mają ???? Takie regulowane, uniwersalne ????? Tych pierścionków miałam masę !
Prasowanki na koszulki t-shirty - to był hit - na początku lat 90-tych :):):) Ja miałam z Rambo, Ninja heheheeh, żelazkiem sie to robiło :)
Kalkomanie na wodę albo ślinę - na rękę :):):) Naklejałam takie sobie :)
Dresy z Myszką Miki - i Kaczorem Donaldem - takie , w których Fasolki występowały - marzyłam kilka lat o takim żółtym, różowym lub niebieskim dresie - mama wszędzie pytała po sklepach ale nigdzie nie mogłyśmy dostać - nigdzie w sklepach nie widziałyśmy :(
Pamiętam w podstawówce - początkowe klasy - podczas lekcji - w toalecie - fluoryzację pod czujnym okiem dentystki - bleeeee :(
Szorty do kolan w palmy :):):) Miałam takie :)
I podczas pobytu na dworze musiałam się co godz meldować mamie krzycząc w górę do okna - ma-mooooo !!!! :)
ona wyglądnęła i gnałam bawić się dalej :)
Pamiętacie zimą na sankach - sople się jadło - i udawało , że to lody :)
no sople zimą były pyszne :) i zjeżdżanie na pupie z górki w takim "śliskim" kombinezonie.
A ja wracając ze szkoły przeskakiwałam pęknięte płytki chodnikowe, stawałam tylko na całych-problem był gdy 4 pod rząd były pęknięte.
Tekst ze szkoły: "Jesteś u Pani" :) czyli że się nakabluje na kogoś.
Pachnące gumki do wycierania ołówka i długopisy z przeróżnymi figurkami na końcu.
Rurki kolorowe z oranżadką w proszku w środku i szał jak wyszły flipsy smakowe!
A ja wracając ze szkoły przeskakiwałam pęknięte płytki chodnikowe, stawałam tylko na całych-problem był gdy 4 pod rząd były pęknięte.
Tekst ze szkoły: "Jesteś u Pani" :) czyli że się nakabluje na kogoś.
Pachnące gumki do wycierania ołówka i długopisy z przeróżnymi figurkami na końcu.
Rurki kolorowe z oranżadką w proszku w środku i szał jak wyszły flipsy smakowe!
Smoczki plastikowe przezroczyste i matowe pamiętam :)
Nosiłam kilka kolorów na szyi - a taka mała to nie byłam - 13 - 14 lat miałam :)
Do 13 stego roku życia Barbie kolekcjonowałam - byłam dzieckiem po prostu :)
Teraz jak obserwuję dziewczyny - 13- 14 letnie z dzielnicy to są wymalowane, mocno oko zrobione, tlenione, ubrane wyzywająco, wulgarnie, aż nieraz strach po chodniku obok takich przejść - jak grupka taka stoi ! A łacina taka leci od nich, ze aż włos na głowie się jeży ! :(
Pamiętacie takie trójwymiarowe naklejki piegi na twarz , okrągłe malutkie, takie same co miał Pan Kleks ???? Miałam mnóstwo takich - to był hit chyba 86 - 87 roku :)
Różowe czapki + szaliki - taki wiecie wściekle różowe - komplety a kangurkiem na czapce i na czapce 3 kolorowymi u dołu paseczkami !!!! Chorowałam na to !!!!! I mama mi kupiła na rynku - teraz nie ma rynku, na który lubiłam chodzić, zapach przypalonych kiełbasek był tam - z wozu sprzedawano, na cały regulator grały kasety magnetofonowe, mnóstwo chińczyków - handlarzy - teraz na tym miejscu dokładnie stoi C.H. Madison, do którego jakoś nie lubię chodzić.
Nosiłam kilka kolorów na szyi - a taka mała to nie byłam - 13 - 14 lat miałam :)
Do 13 stego roku życia Barbie kolekcjonowałam - byłam dzieckiem po prostu :)
Teraz jak obserwuję dziewczyny - 13- 14 letnie z dzielnicy to są wymalowane, mocno oko zrobione, tlenione, ubrane wyzywająco, wulgarnie, aż nieraz strach po chodniku obok takich przejść - jak grupka taka stoi ! A łacina taka leci od nich, ze aż włos na głowie się jeży ! :(
Pamiętacie takie trójwymiarowe naklejki piegi na twarz , okrągłe malutkie, takie same co miał Pan Kleks ???? Miałam mnóstwo takich - to był hit chyba 86 - 87 roku :)
Różowe czapki + szaliki - taki wiecie wściekle różowe - komplety a kangurkiem na czapce i na czapce 3 kolorowymi u dołu paseczkami !!!! Chorowałam na to !!!!! I mama mi kupiła na rynku - teraz nie ma rynku, na który lubiłam chodzić, zapach przypalonych kiełbasek był tam - z wozu sprzedawano, na cały regulator grały kasety magnetofonowe, mnóstwo chińczyków - handlarzy - teraz na tym miejscu dokładnie stoi C.H. Madison, do którego jakoś nie lubię chodzić.
Uploaded with ImageShack.us
Wracając do tamtych czasów,faktycznie fajnie było,ale też nie zawsze. Byłam bardzo chorowita i znalezienie odpowiednich lekarstw graniczyło z cudem. Często trzeba załatwiać z zachodu, pamiętam te wieczne kolejki do lekarza, jak byłam mała to zawsze miałam wrażenie, że siedzimy tam z mamą cały dzień. I obiecywała mi, że jak nie będę marudzić to kupi mi zapiekankę :) ten smak pamiętam do dzisiaj.
I słynne getry, które były szałem w mojej szkole, dziewczyny nazywały je elastiki.
aaa! A propos plasteliny przypomniała mi sie fajna rzecz. Bawiliśmy sie z bratem w mennicę, chcieliśmy wytworzyć monety z plasteliny. Odcisnęliśmy monety w plastelinie, zrobiliśmy eleganckie kółka i żeby to utrwalić wsadziliśmy do piekarnika ;) Myśleliśmy, że jak upieczemy to zrobi sie twarde i bedziemy mieli prawdziwe monety do zabawy w sklep, a sie okazało, że całkowicie nam sie ta plastelina rozpuściła. Ale śmierdziałooooooo!!! I znów był ochrzan jak mama wróciła z pracy ;)
Dziewczyny wątek niesamowity, dziecko śpi a ja czytam od pół godziny i jestem wzruszona:-) Na trzepaku fikołki, wisiało się na zgiętych nogach pod kolanami na górnym drążku głową do dołu, ręce na dolnym i fikołek w dół i nikt sobie karku nie skręcił. na huśtawce kto rozbuja się najmocniej i "deche zrobi" (do końca się rozbuja):-)
pamietam jak co tydzień w sobotę jeździłam z tatą na rynek na przymorzu wypożyczać kasety vhs z filmami :-)
puszki po napojach na segmencie w moim pokoju, gumy kulki i donaldy, lambadówki, leginsy z lycry, vibovit też zżerałam na raz hehe, kredki chińskie /1 dla 1osoby/, no i niezapomniane chwile na podwórku z mnóstwem dzieciaków z osiedla. było super!!!!
puszki po napojach na segmencie w moim pokoju, gumy kulki i donaldy, lambadówki, leginsy z lycry, vibovit też zżerałam na raz hehe, kredki chińskie /1 dla 1osoby/, no i niezapomniane chwile na podwórku z mnóstwem dzieciaków z osiedla. było super!!!!
Jak mi tych czasów brakuje :(
Dzieci grały w gumę, krawężniki, klasy, podchody.
Nie było słodyczy w takich ilościach jak teraz i guma do żucia donadl smakowała Bosko :)
Szkoda, że nie jest dane moim dzieciom wychowywać się w tamtych czasach
Dzieci grały w gumę, krawężniki, klasy, podchody.
Nie było słodyczy w takich ilościach jak teraz i guma do żucia donadl smakowała Bosko :)
Szkoda, że nie jest dane moim dzieciom wychowywać się w tamtych czasach
https://www.facebook.com/groups/200268143516906/?fref=ts
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
asmarforol- jak sobie przypomne co ja wyrabiałam na trzepaku to az mi sie cisnienie podnosi teraz bym w zyciu nie wlazla na trzepak i nie zrobila fikołka do tylu na najwyzszym drazku hehe a jak bym zobaczyla mojego 8 letniego syna ze to robi to chyba bym umarla na zawal i zabronila mu na dwor chodzic haha
jestem z 79 i uważam,że ten opis jest przejaskrawiony. A może to tylko ja nie byłam puszczana samopas. Ale niektóre rzeczy wtedy były fajne. Na pewno byliśmy wolni od internetu i mniej ogłupieni, co teraz widać wśród dzieciaków-za dużo rozpraszaczy-odciągaczy. Czytało się książki-ja pożerałam, a teraz no comment. No i nauka teraz generalnie jest niemodna....dzieciaki durnieją z roku na rok choć udają dorosłych przedwcześnie. Na podwórkach bawiących się też nie bardzo można spotkać-siedzą przed grami komputerowymi. Gdzie te zabawy w podchody? bieganie po osiedlu? Durne pomysły są ale już innego typu.
ja słuchałam depechów;) nie lubiłam new kids on the block:)
ja słuchałam depechów;) nie lubiłam new kids on the block:)
Ale super wątek:)
Szkoda, że dopiero teraz go odkryłam..
Super się czytało- aż mi stanęło przed oczami całe moje dzieciństwo- to były czasy:)
Normalnie się wzruszyłam...
Pamiętam te buty dziurki, miałam takie białe- uwielbiałam latać w nich po kałużach:)
I getry w kolorowe grochy:)
Vibovit na sucho, to była podstawa:)
Puszki po piwie i napojach poukładane na segmencie:D
Różnego rodzaju naklejki poobklejane na segmencie i proporczyki:)
Ludziki do piaskownicy, ruskie gierki z Wilkiem i Zającem:)
Gumy Donald:) Pamiętam jak mi chrzestny przywiózł masę tych gum i jeszcze gumy kulki, a Pepsi w puszce-to był rarytas jak od Chrzestnego dostałam w paczce:)
Szkoda, że dopiero teraz go odkryłam..
Super się czytało- aż mi stanęło przed oczami całe moje dzieciństwo- to były czasy:)
Normalnie się wzruszyłam...
Pamiętam te buty dziurki, miałam takie białe- uwielbiałam latać w nich po kałużach:)
I getry w kolorowe grochy:)
Vibovit na sucho, to była podstawa:)
Puszki po piwie i napojach poukładane na segmencie:D
Różnego rodzaju naklejki poobklejane na segmencie i proporczyki:)
Ludziki do piaskownicy, ruskie gierki z Wilkiem i Zającem:)
Gumy Donald:) Pamiętam jak mi chrzestny przywiózł masę tych gum i jeszcze gumy kulki, a Pepsi w puszce-to był rarytas jak od Chrzestnego dostałam w paczce:)
Hehe, podobnie jak większość poczytałam i się wzruszyłam :)
Faktycznie kiedyś było inaczej - dzieci biegały po dworze do wieczora a nie siedziały przy komputerach albo biegają na zajęcia dodatkowe (zmuszane często przez rodziców.)
Też wylizywałam vibovit - wsypywałam na spodek od kawy i zlizywałam :)
Pamiętam andruty, taki proszek w kolorowych, długich słomkach, które wylizywało się na przerwie w szkole.
Zbierałam karteczki, miałam barbi, ludki z kinder niespodzianek, grałam w gumę, fikałam na trzepakach. Grałam w palanta (pamiętam te zloty na dzielnicy i wielkie drużyny po 10 osób). Bawiłam się w podchody, wystawiałam namiot pod blokiem na trawniku i zapraszałam koleżanki, a w środku bawiliśmy się barbiami wystawiając mebelki..
Słodkie czasy beztroski :)
Faktycznie kiedyś było inaczej - dzieci biegały po dworze do wieczora a nie siedziały przy komputerach albo biegają na zajęcia dodatkowe (zmuszane często przez rodziców.)
Też wylizywałam vibovit - wsypywałam na spodek od kawy i zlizywałam :)
Pamiętam andruty, taki proszek w kolorowych, długich słomkach, które wylizywało się na przerwie w szkole.
Zbierałam karteczki, miałam barbi, ludki z kinder niespodzianek, grałam w gumę, fikałam na trzepakach. Grałam w palanta (pamiętam te zloty na dzielnicy i wielkie drużyny po 10 osób). Bawiłam się w podchody, wystawiałam namiot pod blokiem na trawniku i zapraszałam koleżanki, a w środku bawiliśmy się barbiami wystawiając mebelki..
Słodkie czasy beztroski :)
Ha ! Ktoś wspomniał czapki z kangurkiem - moje koleżanki takie nosiły, też taką chciałam mieć ale nigdzie w sklepach już nie było.
Pamiętam jak mama kupiła mi pierwsze dżinsy - coś ok. roku 87, ale je przeżywałam, albo jak był szał na lalki Fleur (poprzedniczka Barbi) - uprosiłam mamę na kolanach i dostałam za całe 8 dolarów z Pewexu.
A do Pewexu chodziliśmy wdychać zapach tego sklepu.... niezapomniane!
Pamiętam, że na Komunię dostałam 10 dolarów - ale to był kosmos!
Pamiętam jak mama kupiła mi pierwsze dżinsy - coś ok. roku 87, ale je przeżywałam, albo jak był szał na lalki Fleur (poprzedniczka Barbi) - uprosiłam mamę na kolanach i dostałam za całe 8 dolarów z Pewexu.
A do Pewexu chodziliśmy wdychać zapach tego sklepu.... niezapomniane!
Pamiętam, że na Komunię dostałam 10 dolarów - ale to był kosmos!
Ja jestem rocznik 79. Fleur i Barbie też miałam, no i te buty z dziurkami pamiętam, fajnie stukały jak się chodziło. Z Pewexu mama mi kupował tik taki i takie małe landrynki w metalowym pudełku. Dostawałam paczki z ciuchami po mojej kuzynce i pomarańcze z Kanady.Miałam taką maskotkę małpkę (twarz gumowa reszta futerko) wtedy były takie modne.